Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 24 25 26 27 28 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,626 do 1,690 z 2,519 ]

1,626

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Snake napisał/a:

Oj weź ale jak to urozmaica nudny dzień w robocie! A potem można wrócić do swojego starego, który co prawda jest jaki jest ale poczciwy w końcu chłop. O dzieci i dom dba, na wakacje zabierze. Nawet wydupczyć się za to można mu dać, a przed oczami mieć swojego romantycznego amanta z biura...

Jesteś cyniczny. Ktoś Cię skrzywdził ? Jakaś kobieta wyrzadzila ci krzywdę ?

Oj misiu tragiczny, gdybym chciał być cyniczny, to bym zadał pytanie jak sobie radzisz z tym, że twoja miłość obsługuje seksualnie swojego starego? Na przykład przed randką z tobą nie zdąży, nie chce jej się i wita cię ze spermą starego w różnych otworach...

Ela210 napisał/a:

Tak, Snake, ja pamiętam ten post Hrefiego, po którym włączyłeś się w ten wątek. Zresztą sama napisałam, że to było okrutne do bólu.
I wtedy pomyślałam, jakim piekłem musi być związek, w którym ludzie tak się ranią. albo jak bardzo upokorzony  musi czuć się mężczyzna by tak mówić.
I to nie jest usprawidliwianie go za te słowa.

Och czemu starożytni Grecy już wymarli... Tylko oni byliby w stanie ubrać to w piękną tragedyję. A tak to zostaje klimat telewizyjnych mydlanych romansideł... Zaprawdę ocieram łzę..., a nie to piwko mi się rozlało...

Zobacz podobne tematy :

1,627

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:
Hrefi napisał/a:
Snake napisał/a:

Oj weź ale jak to urozmaica nudny dzień w robocie! A potem można wrócić do swojego starego, który co prawda jest jaki jest ale poczciwy w końcu chłop. O dzieci i dom dba, na wakacje zabierze. Nawet wydupczyć się za to można mu dać, a przed oczami mieć swojego romantycznego amanta z biura...

Jesteś cyniczny. Ktoś Cię skrzywdził ? Jakaś kobieta wyrzadzila ci krzywdę ?

Oj misiu tragiczny, gdybym chciał być cyniczny, to bym zadał pytanie jak sobie radzisz z tym, że twoja miłość obsługuje seksualnie swojego starego? Na przykład przed randką z tobą nie zdąży, nie chce jej się i wita cię ze spermą starego w różnych otworach...

Ela210 napisał/a:

Tak, Snake, ja pamiętam ten post Hrefiego, po którym włączyłeś się w ten wątek. Zresztą sama napisałam, że to było okrutne do bólu.
I wtedy pomyślałam, jakim piekłem musi być związek, w którym ludzie tak się ranią. albo jak bardzo upokorzony  musi czuć się mężczyzna by tak mówić.
I to nie jest usprawidliwianie go za te słowa.

Och czemu starożytni Grecy już wymarli... Tylko oni byliby w stanie ubrać to w piękną tragedyję. A tak to zostaje klimat telewizyjnych mydlanych romansideł... Zaprawdę ocieram łzę..., a nie to piwko mi się rozlało...

Cynizm też z Grecji pochodzi- wymyślili Ci, co się im nie chciało rozkminiać, woleli piwko rozlewać. Masz prawo do swojego prostego świata. smile
JAk coś nie pasuje, kolanem dopchniesz, żonę i jej narzekania też tak dopychasz, może nawet do starości tak dojedziecie. Cynicy nigdy nie pytają dlaczego? Brak im ciekawości, a w prostym świecie łatwiej oswoić strach.. Czy nie jestem  za miękki, czy mąż w delegacji nie puści mnie kantem, czy słusznych wyborów w życiu dokonałem.

1,628

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:

Jak jest wielka miłość, to człowiek nie kalkuluje tylko działa. Na ślepo, wbrew światu, otoczeniu, ludziom żeby spełnić swoją miłość.

OT
Pośród tysiąca słów w wątku o miłości z dykty i papieru toaletowego - taka oto nadzwyczajność...
Dziękuję, Snake...

1,629

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
aurora borealis napisał/a:
Snake napisał/a:

Jak jest wielka miłość, to człowiek nie kalkuluje tylko działa. Na ślepo, wbrew światu, otoczeniu, ludziom żeby spełnić swoją miłość.

OT
Pośród tysiąca słów w wątku o miłości z dykty i papieru toaletowego - taka oto nadzwyczajność...
Dziękuję, Snake...

Dodałabym jeszcze, że ... prosta nadzwyczajność...dla tych, co wolą dekoracje z papieru toaletowego w antycznym teatrze wink

1,630

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Cynizm też z Grecji pochodzi- wymyślili Ci, co się im nie chciało rozkminiać, woleli piwko rozlewać. Masz prawo do swojego prostego świata. smile
JAk coś nie pasuje, kolanem dopchniesz, żonę i jej narzekania też tak dopychasz, może nawet do starości tak dojedziecie. Cynicy nigdy nie pytają dlaczego? Brak im ciekawości, a w prostym świecie łatwiej oswoić strach.. Czy nie jestem  za miękki, czy mąż w delegacji nie puści mnie kantem, czy słusznych wyborów w życiu dokonałem.

O to ja muszę klasyków sobie odświeżyć, w końcu co mądrzejszego człowiek od tamtej pory wymyślił? wink O moją lubą się nie martw, nie jest popychadłem i nie da się gdzieś upchać. Takiego misia tragicznego jak ten tu zjadłaby na śniadanie i wypluła kości lol

aurora borealis napisał/a:
Snake napisał/a:

Jak jest wielka miłość, to człowiek nie kalkuluje tylko działa. Na ślepo, wbrew światu, otoczeniu, ludziom żeby spełnić swoją miłość.

OT
Pośród tysiąca słów w wątku o miłości z dykty i papieru toaletowego - taka oto nadzwyczajność...
Dziękuję, Snake...

Cóż, jakie czasy taki Romeo i Julia...

1,631

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:

Oj misiu tragiczny, gdybym chciał być cyniczny, to bym zadał pytanie jak sobie radzisz z tym, że twoja miłość obsługuje seksualnie swojego starego? Na przykład przed randką z tobą nie zdąży, nie chce jej się i wita cię ze spermą starego w różnych otworach...

Cyniczny i niepotrzebnie wulgarny. To jest niesmaczne.

Na pewnym etapie romansu było to trudne i pojawiała się zazdrość. Ale myśmy nigdy na wzajem się nie oklamywali że nie sypiamy że swoimi partnerami. Od początku romansu była mowa że sypiamy z nimi normalnie. Ja bym jednak powiedział że sypiamy że swoimi współmałżonkami częściej i może nawet bardziej ostro. Dzieje się tak dlatego że romans   rozbudza seksualnie a że nie możemy razem  rozładować tego napięcia to robimy to ze swoimi partnerami.

Nie mam do niej pretensji że sypia z mężem bo ja robię to samo z żoną.

1,632

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Co sądzić zatem o tych widzach, którzy uparcie przychodzą na ten  toaletowy wg nich wątek? Chyba tylko jedno: Krytyk i eunuch z jednej są parafii - obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi  smile I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda? wink

1,633

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda? wink

A co to ma do rzeczy? Jak się nie ma swojego wątku, to nie wolno wypowiadać się w innych?

1,634

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Co sądzić zatem o tych widzach, którzy uparcie przychodzą na ten  toaletowy wg nich wątek? Chyba tylko jedno: Krytyk i eunuch z jednej są parafii - obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi  smile I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda? wink


Dzięki nim poznałem schemat takiego romansu i zacząłem układać sobie życie po swojemu bo to nie ma sensu . Brakuje odwagi i zaczęcia od zera jak ktoś wcześniej napisał i to jest jedyny warunek którego nie spełnia a ta lawina ich wymówek ze to czy tamto w kosz na śmieci się nadają .

1,635

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Cyniczny i niepotrzebnie wulgarny. To jest niesmaczne.

O patrz! Misiu tragiczny od posuwania małżonki brudnym kochanką penisem się zniesmaczył! Coś niespotykanego?!

Ela210 napisał/a:

Co sądzić zatem o tych widzach, którzy uparcie przychodzą na ten  toaletowy wg nich wątek? Chyba tylko jedno: Krytyk i eunuch z jednej są parafii - obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi   I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda?

Bo to tragedyja nawet zabawna, jak i zauważalny czasem front byłych, porzuconych, niespełnionych kochanek (niepotrzebne skreślić).

1,636

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
santapietruszka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda? wink

A co to ma do rzeczy? Jak się nie ma swojego wątku, to nie wolno wypowiadać się w innych?

Można. Ale w tonie szanującym tych, którzy mają odwagę tutaj się odkryć i poddać krytyce a nie sprowadzać poziomu dyskusji do rynsztoka i epitetów.

1,637 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-07-08 22:16:40)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda? wink

A co to ma do rzeczy? Jak się nie ma swojego wątku, to nie wolno wypowiadać się w innych?

Można. Ale w tonie szanującym tych, którzy mają odwagę tutaj się odkryć i poddać krytyce a nie sprowadzać poziomu dyskusji do rynsztoka i epitetów.

Problem w tym, że Autor wątku nie ma odwagi poddać się krytyce tongue

Generalnie, Autor wątku w ogóle odwagi nie ma, jak to już słusznie zauważono, ale to takie tam pierdoły big_smile

1,638

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Biały napisał/a:

Ona też chyba tobie wspólnego życia nie zaproponowała? Skąd u ciebie taka pewność, że zostawiłaby dla ciebie swojego męża? Może jesteś dla niej zwykłą odskocznią?

W ogóle to jakoś umknęło mi, albo nie napisałeś, jak wyglądają teraz twoje relacje z kochanką. Przystopowała? Chodzicie jeszcze na seksy? Może warto byłoby z nią teraz szczerze porozmawiać o planach na przyszłość. Nie zapomnij tylko powiedzieć, że tylko przez jej dzieci jeszcze nie jesteście razem.

Moja kochanka nie zaproponowała mi nic bo chce aby to była moja własna decyzja. Wie bowiem że w razie czego ona zostaje z dziećmi a ja swojego tracę. Dlatego to musi być moja własna decyzja.

Oczywiście że mówiłem kochance że przez jej dzieci i moje nie jesteśmy razem. To oczywiste dla niej.

Z kochanką dalej się spotykam, dalej jestesmy blisko. Ona coraz częściej wspomina o odejściu od męża. Chodź twierdzi że jeśli to zrobi to dla siebie a nie dla mnie i że ode mnie nic nie chce. Pol roku temu mowila ze nigdy nie rozbije swojej rodziny. Nawet poczyniła już pewne przygotowania - była w poradni prawnej. Zebrała dokumentację potrzebna do rozdzielenia majątku. Rozmawiała z mężem. Nie był zaskoczony.

1,639

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
santapietruszka napisał/a:
Ela210 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

A co to ma do rzeczy? Jak się nie ma swojego wątku, to nie wolno wypowiadać się w innych?

Można. Ale w tonie szanującym tych, którzy mają odwagę tutaj się odkryć i poddać krytyce a nie sprowadzać poziomu dyskusji do rynsztoka i epitetów.

Problem w tym, że Autor wątku nie ma odwagi poddać się krytyce tongue

Generalnie, Autor wątku w ogóle odwagi nie ma, jak to już słusznie zauważono, ale to takie tam pierdoły big_smile


Co to znaczy że nie mam odwagi poddać się krytyce ?

1,640

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
santapietruszka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda? wink

A co to ma do rzeczy? Jak się nie ma swojego wątku, to nie wolno wypowiadać się w innych?

Ruszyło Cię Pietruszka?
W sumie to słusznie, bo Tobie to nawet Twoje wątki inni zakładają big_smile

1,641 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-07-08 22:32:56)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Co to znaczy że nie mam odwagi poddać się krytyce ?

To znaczy dokładnie to, co jest napisane. Na każde słowo krytyki znajdujesz ze sto usprawiedliwień, że to nie tak, nie Twoja ręka i w ogóle o co chodzi. Zero przemyśleń. Zero samokrytyki. Zero uczuć. Po prostu jakieś coś przed chwilą bezjajecznie dumne, że wkłada żonie, nie umywszy się po kochance, a nagle przejęte, że żona kocha bardziej. I to coś uważa, że jest wprost doskonałe, nie chodzi o ego, nie, nie, nawet jeśli w innym wątku się chwaliło, że "mam żonę i kochankę, jaki jestem super". Nie obiecywałem nic kochance, ale obiecywałem, tylko, że to na początku, żonie też nic nie obiecywałem, ale jestem odpowiedzialny, hahaha. A w ogóle to kochanki wina. I żony, bo się na rozwód nie zgodzila.
Jeśli naprawdę istniejesz, to jesteś hańbą dla facetów i normalni z nich - jak widać - się do Ciebie nie przyznają.

summerka88 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

I chyba żadne z Was nie ma tu swojego wątku, prawda? wink

A co to ma do rzeczy? Jak się nie ma swojego wątku, to nie wolno wypowiadać się w innych?

Ruszyło Cię Pietruszka?
W sumie to słusznie, bo Tobie to nawet Twoje wątki inni zakładają big_smile

Cza się umieć ustawić cool

1,642

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
santapietruszka napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Co to znaczy że nie mam odwagi poddać się krytyce ?

To znaczy dokładnie to, co jest napisane. Na każde słowo krytyki znajdujesz ze sto usprawiedliwień, że to nie tak, nie Twoja ręka i w ogóle o co chodzi. Zero przemyśleń. Zero samokrytyki. Zero uczuć. Po prostu jakieś coś przed chwilą bezjajecznie dumne, że wkłada żonie, nie umywszy się po kochance, a nagle przejęte, że żona kocha bardziej. I to coś uważa, że jest wprost doskonałe, nie chodzi o ego, nie, nie, nawet jeśli w innym wątku się chwaliło, że "mam żonę i kochankę, jaki jestem super". Nie obiecywałem nic kochance, ale obiecywałem, tylko, że to na początku, żonie też nic nie obiecywałem, ale jestem odpowiedzialny, hahaha. A w ogóle to kochanki wina. I żony, bo się na rozwód nie zgodzila.
Jeśli naprawdę istniejesz, to jesteś hańbą dla facetów i normalni z nich - jak widać - się do Ciebie nie przyznają.

summerka88 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

A co to ma do rzeczy? Jak się nie ma swojego wątku, to nie wolno wypowiadać się w innych?

Ruszyło Cię Pietruszka?
W sumie to słusznie, bo Tobie to nawet Twoje wątki inni zakładają big_smile

Cza się umieć ustawić cool

Ja mam odwagę poddać się krytyce. Ten wątek to najlepszy dowód. Twoja odpowiedź to bełkot. Próbujesz się wybronic niezdarnie że swojej tezy

1,643

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Ja mam odwagę poddać się krytyce. Ten wątek to najlepszy dowód. Twoja odpowiedź to bełkot. Próbujesz się wybronic niezdarnie że swojej tezy

big_smile big_smile big_smile

1,644

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
santapietruszka napisał/a:

To znaczy dokładnie to, co jest napisane. Na każde słowo krytyki znajdujesz ze sto usprawiedliwień, że to nie tak, nie Twoja ręka i w ogóle o co chodzi. Zero przemyśleń. Zero samokrytyki. Zero uczuć. Po prostu jakieś coś przed chwilą bezjajecznie dumne, że wkłada żonie, nie umywszy się po kochance, a nagle przejęte, że żona kocha bardziej. I to coś uważa, że jest wprost doskonałe, nie chodzi o ego, nie, nie, nawet jeśli w innym wątku się chwaliło, że "mam żonę i kochankę, jaki jestem super". Nie obiecywałem nic kochance, ale obiecywałem, tylko, że to na początku, żonie też nic nie obiecywałem, ale jestem odpowiedzialny, hahaha. A w ogóle to kochanki wina. I żony, bo się na rozwód nie zgodzila.

Ja rozumiem, że można się z kimś nie zgadzać, ale kompletnie nie rozumiem, jak można wyrażać się o drugim człowieku "coś".
Hrefi, czy to się komuś podoba, czy nie, jest nadal człowiekiem, a każdy człowiek to KTOŚ, a nie"coś"
To tak na marginesie.
Brrr...

1,645

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
_www_ napisał/a:

Siedzę i czytam ten wątek z wielką uwagą, może dla tego, że próbuje zrozumieć wszystko co się wydarzyło w moim życiu. Jednak jak czytam alsoskiego i hrefiego to nóż mi się w kieszeni otwiera. Hrefi pierwsze pytanie do ciebie gdzie tu jest odpowiedzialność przed momentem napisałeś że żona ci rozwodu nie da (to nie ona o tym decyduje tylko sąd ale to pomijam) jesteś tchórzem, strach przed komplikacjami związanymi z rozwodem i niepewna przyszłość z kochanka spowodowały że zostałeś przy żonie. Jak jest w tobie odpowiedzialność ty zachowujesz się tak aby najmniej ucierpieć za swoje czyny. Czy w momencie kiedy żona powiedziała że ci rozwodu nie da i że cię kocha jeszcze bardziej nagle ocknąłeś sie i stwierdziłeś że kochanka jest be ( a może jej nigdy nie kochałeś tylko się zauroczyłeś). Ostatnio ktoś znajomy podesłał mi fragment wypowiedzi guru buddyjskiego Jetsunma Tenzin Palmo "Różnica po między prawdziwą miłością a pożądaniem".
A wracając do odpowiedzialności to mój przyjaciel kiedyś też będąc jeszcze mężem i ojcem wtedy 2 letniego syna poznał dziewczynę zakochał się to była koleżanka z pracy i co żona mu rozwodu nie dała dziecka nie dała itd ale odszedł bo kochał inna. Z kochanką się mu nie udało ale ile razy go pytam to nie żałuje bo naprawdę kochał. A co przez to, że odszedł to może niby przestał być odpowiedzialny za syna. Wcale, że nie wręcz przeciwnie ma z nim świetny kontakt teraz to już nastolatek, grają razem w tenisa, siatkę jeżdżą na wakacje. A żona na rozwód zgodziła się dopiero kilka lat temu. To jest odpowiedzialność poczuwa się do odpowiedzialności za syna którego się spłodziło ale nie unieszczęśliwianiu kobiety której się nie kocha.
Czytam wypowiedzi Eski, Roxann, BlueValentine, ZielonejKamy, Szarego porównując ich do twojej kochanki i parząc na twoje zachowanie mam wrażenie, że w twojej wypowiedzi brakuje tylko jeszcze przecież kochanka wiedziała w co się pakuje nic jej nie obiecywałem (a właśnie że obiecałeś mówiąc jej że ją kochasz obiecywałeś, że chcesz z nią żyć). Jak byś chociaż trochę zrozumiał psychikę kobiet (a nie pieprzył o macierzyństwie) to one się od nas różnią bardzo pod względem podejścia do związku są dużo bardziej ostrożne w rzucaniu mocnych słów, angażowanie zajmuje im więcej czasu (natomiast szybciej się składają po nieudanym związku). Ale dla nich deklaracje złożone ustnie przez partnera są wiążące. Jeśli facet kobiecie mówi, że ją kocha to dla niej to znaczy, że nie wyobraża sobie życia bez niej. Dla tego pytam się gdzie jest twoja odpowiedzialność przypuszczam że zrobiłeś wielkie spustoszenie w psychice tej kochanki. Wiek bo składałem taką kobietę do kupy wiem ile cierpiała. Wiesz jak wygląda człowiek w katatonii tak wyglądają porzucone kobiety po tym jak facet je rozkochuje a w kulminacyjnym momencie mówi spadaj. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu. A tak żeby nie mówić tylko o Hrefim to do Alsoskiego też mam pytanie jeśli nie znosiłeś ojca dziecka kochanki to poco siedziałeś w tym związku przecież to było równoznaczne bycie z kochanką = życie z jej dzieckiem. A swoich dzieci nigdy nie zostawiasz chyba, że sam tak zadecydujesz. To akurat dotyczy i Hrefiego i Alsoskiego, ale o tym pisałem wyżej. Alsoski jest takim samym tchórzem, teraz po cichu się modli żeby kochanka w odwecie za to że ją skrzywdził nie zemściła się i nie wygadała wszystkiego żonie. Obaj jesteście hipokrytami i tchórzami.


Slabi faceci lubia silne kobiety. Taka regula?
Gdy juz im sie taka uda zlamac, wtedy odchodza.
A tu jest tylko jeden wybor dla nich - nazwac sie tchorzem lub dupkiem.
Innych mozliwosci nie ma.
Mysle, ze nawet milej dla nich byloby okreslic sie tchorzem, bo nad takim mozna sie jeszcze politowac.
Nikt przeciez nie chce byc dupkiem.

1,646

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Co to znaczy że nie mam odwagi poddać się krytyce ?

To znaczy dokładnie to, co jest napisane. Na każde słowo krytyki znajdujesz ze sto usprawiedliwień, że to nie tak, nie Twoja ręka i w ogóle o co chodzi. Zero przemyśleń. Zero samokrytyki. Zero uczuć. Po prostu jakieś coś przed chwilą bezjajecznie dumne, że wkłada żonie, nie umywszy się po kochance, a nagle przejęte, że żona kocha bardziej. I to coś uważa, że jest wprost doskonałe, nie chodzi o ego, nie, nie, nawet jeśli w innym wątku się chwaliło, że "mam żonę i kochankę, jaki jestem super". Nie obiecywałem nic kochance, ale obiecywałem, tylko, że to na początku, żonie też nic nie obiecywałem, ale jestem odpowiedzialny, hahaha. A w ogóle to kochanki wina. I żony, bo się na rozwód nie zgodzila.
Jeśli naprawdę istniejesz, to jesteś hańbą dla facetów i normalni z nich - jak widać - się do Ciebie nie przyznają.

summerka88 napisał/a:

Ruszyło Cię Pietruszka?
W sumie to słusznie, bo Tobie to nawet Twoje wątki inni zakładają big_smile

Cza się umieć ustawić cool

Ja mam odwagę poddać się krytyce. Ten wątek to najlepszy dowód. Twoja odpowiedź to bełkot. Próbujesz się wybronic niezdarnie że swojej tezy

Masz odwage Hrefi, nie ma co. Tak serio, to juz przez troche myslalam, ze miales. Szkoda mi tych Twoich kobiet.

Znalezione w sieci:

''Odpowiedzialność – prawdziwy facet twardo stąpa po ziemi i ponosi konsekwencje swoich czynów. Jest świadomy tego co robi i jest odpowiedzialny. Nie ucieka od problemów, nie ucieka od skutków. ''

To musi byc o Tobie!

1,647

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

zdradzalem żonę w pełni. Fizycznej i emocjonalnie. Żadnych wyrzutów sumienia przy tym nie mialem. Mogłem bez problemu spojrzeć jej w oczy zaraz po powrocie od mojej kochanki.

Hrefi napisał/a:

nie raz zdarzało mi się przyjść od kochanki w nocy, i nie biorąc prysznica uprawiać seks z żona. Domyślasz się jakiej części ciała nie umyłem ? Zero wyrzutów sumienia.

Hrefi napisał/a:

Powiedziałem wyraźnie żonie że jej nie kochałem, nie kocham i nigdy nie pokocham. O tym że jej nie szanuje też wspomnialem. Powiedziałem znacznie więcej.



Hrefi napisał/a:

Cyniczny i niepotrzebnie wulgarny. To jest niesmaczne.

Tru story. Choć może by bardziej pasowało "piekielnie cyniczny i niepotrzebnie okrutny".

1,648

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Fajne te watki o zdradzie..najpierw pojazd ze oszukuje zonę bo powinna znac prawdę..
Jak zna, to pojazd ze to zbyt okrutne.
Jak mowi ze nie kocha a szanuje to chór glosów ze klamca, nie szanuje,bo zdradza.
A jak wprost powie, ze nie szanuje to cynizm.

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D

1,649

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D


True, Dziwiłam się i dziwiłam, że przez tyle stron karmicie trolla.
Wreszcie doszłam do wniosku, że pełno tu osób z nieprzerobioną zdradą, to i kręcą się „w koło Macieju”

1,650 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-07-09 14:24:21)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Fajne te watki o zdradzie..najpierw pojazd ze oszukuje zonę bo powinna znac prawdę..
Jak zna, to pojazd ze to zbyt okrutne.
Jak mowi ze nie kocha a szanuje to chór glosów ze klamca, nie szanuje,bo zdradza.
A jak wprost powie, ze nie szanuje to cynizm.

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D

Myślę, że co osoba to opinia, każdy jednak się zgodzi, że zdrada jest zła, ale to co wyprawia Hrefi, przechodzi wszelkie granice przyzwoitości. Z drugiej strony, jeśli mu wierzyć, jego żonie to nie przeszkadza, więc skąd niby miał mieć jakiekolwiek refleksje, czy wyrzuty sumienia? Żona zna prawdę o kochance, wcześniej wiedziała, że on jej nie kocha i nie szanuje, więc czy naprawdę można mieć pretensje do Hrefiego? Podejrzewacie, ze to troll, mi osobiście trudniej uwierzyć w istnienie takiej kobiety jak jego żona, niż w jego istnienie.
Co do Alsoskiego, on w końcu podjął decyzję, zakończył romans, wrócił do żony... no i ok. Tzn dopóki nie zatęskni za kochanką albo ogólnie za romansowaniem, bo wiadomo, że jak raz się zdradziło, to kolejny skok w bok już dużo łatwiej przychodzi. Teraz kochanka jest na urlopie, wiec facet kozakuje, ale zobaczymy jak wróci... To jest bardzo świeża sprawa, więc o skutkach decyzji będzie można mówić dopiero za co najmniej kilka msc, nie dni czy tygodni.

1,651

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Fajne te watki o zdradzie..najpierw pojazd ze oszukuje zonę bo powinna znac prawdę..
Jak zna, to pojazd ze to zbyt okrutne.
Jak mowi ze nie kocha a szanuje to chór glosów ze klamca, nie szanuje,bo zdradza.
A jak wprost powie, ze nie szanuje to cynizm.

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D

Ja tam jestem zdania, że dobrze, iż żona prawdę poznała, za to Księciunia sposób na to i na całą resztę wszystkiego jest poniżej jakiejkolwiek krytyki wink I taki Księciunio potem się miota, że inni cyniczni, wulgarni i w ogóle go nie rozumieją, smuteczek.

1,652

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nana666 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Fajne te watki o zdradzie..najpierw pojazd ze oszukuje zonę bo powinna znac prawdę..
Jak zna, to pojazd ze to zbyt okrutne.
Jak mowi ze nie kocha a szanuje to chór glosów ze klamca, nie szanuje,bo zdradza.
A jak wprost powie, ze nie szanuje to cynizm.

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D

Ja tam jestem zdania, że dobrze, iż żona prawdę poznała, za to Księciunia sposób na to i na całą resztę wszystkiego jest poniżej jakiejkolwiek krytyki wink I taki Księciunio potem się miota, że inni cyniczni, wulgarni i w ogóle go nie rozumieją, smuteczek.

Nano, w takich przypadkach nie ma sposobu na bezbolesne zadanie śmierci- TO MRZONKI. Cios prosto w serce jest lepszy niż długie tortury.
Ktoś pamięta wątek "Dramat" MoniaCo? tam mąż zabijał powoli- tak też można.. sad
Naprawdę, jakby latami ciągał żonę po psychiatrach, mówił że kocha je obie i niech walczą w kisielu...dajcie spokój..

1,653

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Fajne te watki o zdradzie..najpierw pojazd ze oszukuje zonę bo powinna znac prawdę..
Jak zna, to pojazd ze to zbyt okrutne.
Jak mowi ze nie kocha a szanuje to chór glosów ze klamca, nie szanuje,bo zdradza.
A jak wprost powie, ze nie szanuje to cynizm.

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D

Ogólnie masz trochę racji, ale też nie chodzi o to, aby zdradzający dokonywali decyzji zgodnie z wolą forumowiczów. Bo to oni mieli wystarczająco dużo czasu, aby poznać swoje żony i kochanki na tyle, aby wiedzieć jak zminimalizować im krzywdę. Informacje też trzeba umieć odpowiednio przekazywać. Gdybym ja od żony (której nie mam i może nigdy nie będę miał) dowiedział się, że nigdy nie byłem przez nią kochany, to uznałbym to za największą krzywdę jaką mi wyrządzono, nie wiem czy podniósłbym się po czymś takim. Z kolei gdyby żona chciała odejść, to bolałoby to o wiele mniej bolesne, bo przynajmniej miałbym jakieś wspomnienia, które były PRAWDZIWE. To że oczekuje się od kogoś szczerości, nie znaczy że oznacza to szczerość do bólu.

Kiedy się zdradza to robi się świństwo i niemożna z tego wyjść krystalicznie czystym. Można wyjść z łatką kłamcy albo cynika, ale jak rozumieć to inaczej? Zdrada jest dla wielu, w tym mnie, oznaką braku szacunku wobec partnera - narażamy go na zmniejszenie poczucia własnej wartości czy w bardziej ekstremalnych przypadkach może uszczerbek na zdrowiu psychicznym czy fizycznym.

Kiedy ktoś bierze ślub - obrzęd który ma swoją wartość w społeczeństwie - z założeniem braku poszanowania tych wartości to jest cynikiem. Nie widzę tu żadnego powodu, aby Hrefiemu odmówić tego tytułu.

Świat nie jest czarno-biały. Jest kolorowy. Dla mnie zdrada ma odcienie brązu, bo to przypomina mi ładowanie się w szambo. Można wyjść z niego nieumorusanym od stóp do głów, ale nigdy nie wyjdzie się ładnie pachnący.

1,654 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-07-09 16:03:48)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Biały napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Fajne te watki o zdradzie..najpierw pojazd ze oszukuje zonę bo powinna znac prawdę..
Jak zna, to pojazd ze to zbyt okrutne.
Jak mowi ze nie kocha a szanuje to chór glosów ze klamca, nie szanuje,bo zdradza.
A jak wprost powie, ze nie szanuje to cynizm.

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D

Ogólnie masz trochę racji, ale też nie chodzi o to, aby zdradzający dokonywali decyzji zgodnie z wolą forumowiczów. Bo to oni mieli wystarczająco dużo czasu, aby poznać swoje żony i kochanki na tyle, aby wiedzieć jak zminimalizować im krzywdę. Informacje też trzeba umieć odpowiednio przekazywać. Gdybym ja od żony (której nie mam i może nigdy nie będę miał) dowiedział się, że nigdy nie byłem przez nią kochany, to uznałbym to za największą krzywdę jaką mi wyrządzono, nie wiem czy podniósłbym się po czymś takim. Z kolei gdyby żona chciała odejść, to bolałoby to o wiele mniej bolesne, bo przynajmniej miałbym jakieś wspomnienia, które były PRAWDZIWE. To że oczekuje się od kogoś szczerości, nie znaczy że oznacza to szczerość do bólu.

Kiedy się zdradza to robi się świństwo i niemożna z tego wyjść krystalicznie czystym. Można wyjść z łatką kłamcy albo cynika, ale jak rozumieć to inaczej? Zdrada jest dla wielu, w tym mnie, oznaką braku szacunku wobec partnera - narażamy go na zmniejszenie poczucia własnej wartości czy w bardziej ekstremalnych przypadkach może uszczerbek na zdrowiu psychicznym czy fizycznym.

Kiedy ktoś bierze ślub - obrzęd który ma swoją wartość w społeczeństwie - z założeniem braku poszanowania tych wartości to jest cynikiem. Nie widzę tu żadnego powodu, aby Hrefiemu odmówić tego tytułu.

Świat nie jest czarno-biały. Jest kolorowy. Dla mnie zdrada ma odcienie brązu, bo to przypomina mi ładowanie się w szambo. Można wyjść z niego nieumorusanym od stóp do głów, ale nigdy nie wyjdzie się ładnie pachnący.

Pisaliśmy razem ostatnie posty..
jak dokładniej spojrzeć co On napisał, to co miałby ująć z tego tekstu- że nie kocha, że nie pokocha, że kocha inną, czy że nie szanuje.?
Hrefi poza tym popełnił zbrodnię przyznając się, że z zadną z partnerek nie używa prezerwatyw.. I myślę że bardziej niż ryzyko chorób w tym trójkącie oburzenie wywołało to, że mężczyzna może głośno się przyznać że może chcieć dwóch kobiet jednocześnie, niewybaczalne na kobiecym forum, gdzie księżniczki święcie wierzą, że jak kocha to jest zawsze wierny..
No cóż, dla mnie bardziej cyniczne są małżeństwa na zasadzie złapał kozak tatarzyna czy granie dziećmi- specjalizacja Pań czy kasą- specjalizacja Panów.
PS.. własna wartość jest własna i pozostaje przy właścicielu. smile

Tak ślub ma wartość- ale to nie ślub wierności- ale i miłości i uczciwości- a skoro uczciwość jest wymieniana osobno to nie to samo co wierność.
A i tak niewierność to największa zbrodnia- ile kobiety zniosą byle był wierny..

1,655

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:
Nana666 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Fajne te watki o zdradzie..najpierw pojazd ze oszukuje zonę bo powinna znac prawdę..
Jak zna, to pojazd ze to zbyt okrutne.
Jak mowi ze nie kocha a szanuje to chór glosów ze klamca, nie szanuje,bo zdradza.
A jak wprost powie, ze nie szanuje to cynizm.

SNAKE jednak racje ma Komedya..:D

Ja tam jestem zdania, że dobrze, iż żona prawdę poznała, za to Księciunia sposób na to i na całą resztę wszystkiego jest poniżej jakiejkolwiek krytyki wink I taki Księciunio potem się miota, że inni cyniczni, wulgarni i w ogóle go nie rozumieją, smuteczek.

Nano, w takich przypadkach nie ma sposobu na bezbolesne zadanie śmierci- TO MRZONKI. Cios prosto w serce jest lepszy niż długie tortury.
Ktoś pamięta wątek "Dramat" MoniaCo? tam mąż zabijał powoli- tak też można.. sad
Naprawdę, jakby latami ciągał żonę po psychiatrach, mówił że kocha je obie i niech walczą w kisielu...dajcie spokój..

Bezbolesnego sposobu nie ma, ale jedni wbiją nóż i wyjmą, a inni jeszcze nim trochę pokręcą... Niby małe rzeczy, ale można było dokonać innych wyborów. Takie "nie kocham cię, nigdy nie kochałem i tak przy okazji, to nawet cię nie szanuję" vs. "nie kocham cię i jestem tego pewien, nie wiem, czy w ogóle cię kochałem" *łaps za walizkę i wychodzimy*.  Dawanie jasnych sygnałów, jak odcięcie wcześniej seksu i mocne zdystansowanie vs. dawanie sprzecznych sygnałów, bo raz o rozwodzie, a raz do żoninego łóżka (i to podobno nawet z "poprawionym" seksem, jak gdzieś wspomniał), raz "nie kocham cię", raz zachowanie jak zwykły mąż. Nie dziwę się, że ta kobieta ma pierdolnik w głowie, a musi go mieć, skoro nie dopuszcza do siebie myśli, że to koniec. Nie byłabym w szoku, gdyby wydawało jej się, że kłamie z tym brakiem miłości kiedykolwiek i że to jakiś kryzys do przejścia kosztem "odrobiny" godności oraz cierpliwości.

1,656

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Pisaliśmy razem ostatnie posty..
jak dokładniej spojrzeć co On napisał, to co miałby ująć z tego tekstu- że nie kocha, że nie pokocha, że kocha inną, czy że nie szanuje.?

Hrefi raczej nie kocha i nie szanuje sam to przecież wiele razy pisał. Co do alsoskiego to nie wiem, bo raczej mało wiemy o jego żonie, o tym jak było przed i jak jest teraz.   

Ela210 napisał/a:

Hrefi poza tym popełnił zbrodnię przyznając się, że z zadną z partnerek nie używa prezerwatyw.. I myślę że bardziej niż ryzyko chorób w tym trójkącie oburzenie wywołało to, że mężczyzna może głośno się przyznać że może chcieć dwóch kobiet jednocześnie, niewybaczalne na kobiecym forum, gdzie księżniczki święcie wierzą, że jak kocha to jest zawsze wierny..

Można też użyć drugiej osoby niczym seks lalki, dając upust lędźwiom wyobrażając sobie przy tym kochankę. W przypadku Hrefiego myślę, że tak było. Widocznie też jestem księżniczkom, bo ja też po zdradzie zwątpiłbym czy dana osoba mnie kocha smile Na pewno w związkach jestem w pewnym stopniu egoistom, bo otwarte związki mnie nie interesują, ale nikogo nie zmuszam być ze mną na siłę. Nie ma raczej jednej definicji miłości.     

Ela210 napisał/a:

No cóż, dla mnie bardziej cyniczne są małżeństwa na zasadzie złapał kozak tatarzyna czy granie dziećmi- specjalizacja Pań czy kasą- specjalizacja Panów.

Nikt nie mówi, że tak nie jest, cynizm może wyglądać różniej. Mąż sobie pracuje na swoje konto, a żona na swoje. Ja też uważam, że żona Hrefiego postępuje perfidnie i nie zamierzam jej bronić, ale tak bywa kiedy bierzesz ślub z pierwszą lepszą osobą "bo inna okazja może już się nie trafić".

Ela210 napisał/a:

PS.. własna wartość jest własna i pozostaje przy właścicielu. smile

Tak ślub ma wartość- ale to nie ślub wierności- ale i miłości i uczciwości- a skoro uczciwość jest wymieniana osobno to nie to samo co wierność.
A i tak niewierność to największa zbrodnia- ile kobiety zniosą byle był wierny..

Co jest zbrodnią a co nie to już zależy od związków i jakie zasady stworzą razem partnerzy. Patrz, żonie Hrefiego niewierność nie przeszkadza, a przynajmniej nie na tyle aby zakończyć małżeństwo. To normalne, że każdy ma swoją hierarchie. Bez miłości też niema moim zdaniem, udanego małżeństwa, a zwykła umowa - kontrakt. Uczciwość też przecież jest ważna, ale ona jest bardzo elastyczna. Nieuczciwością może być kiedy powiedziało się, że wypiło się o jedno piwo mniej niż naprawdę. Może być również nabraniem kredytów bez poinformowania partnera. Co partnerzy uznają za przekroczenie granicy ich sprawa. Wierność też przecież jest sprawą którą można nagiąć, uzgadniając związek otwarty jak ktoś lubi tego typu zabawy, bo wierności nie należy sprowadzać tylko do zdrady fizycznej czy emocjonalnej. Bo zdradzić można pewne idee czy zasady którymi kierują się partnerzy. Jak ktoś zdradza i to ukrywa to jednocześnie nie jest uczciwy ani wierny.

Jasne są kobiety które mimo że mąż bije i chleje to chwalą go bo jest wierny, ale hej to ich decyzja , ich kryteria, mają do nich prawo. Zamiast robić plebiscyt kto lepszy zdradzacz, przemocowiec czy alkoholik, może warto potępiać wszystkich?

1,657

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Może i żona Hrefiego ma pierdolnik w głowie- ale jak słyszysz od męża że nie kocha i jest źle to jest to wystaczający sygnał by sobie w głowie układać.niezależnie od tego jaki był seks. A tu wyraźnie szantaż był. I zastanawiam się, jakąż to kobieta musi mieć przewagę psychiczną nad nim, skoro on się tego szantażu tak boi. Chyba że się nie boi, ale mu wygodnie mieć takie wytłumaczenie.
Biały, zgoda co do różnych nieuczciwości to off top jednak..
Właściwie to teraz Hrefi i żona mają odkryte karty. A On chyba czeka aż któraś z Pań powie pass.
Ja obstawiam kochankę.

1,658

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ja dzieci nie mam, ślubu też nie, do tego parę lat pracy nad sobą zaowocowało tym, że się nie uwieszam (już) - więc mnie znacznie łatwiej byłoby powiedzieć "dość, won". Żona z dzieckiem pewnie widzi to jakoś w stylu "mam więcej do stracenia", a jeśli jest niestabilna (myślę, że ta jest), to i stąd zapewne jak rzep czepia się myśli, że przecież mąż jak mąż, że temperatura w sypialni jest - tego, co mogłoby świadczyć na jej "korzyść", choć niby marna z takiego męża korzyść. A wygląda na to, że on wie, jaka ona jest - więc nie wiem, przyjemność mu sprawia to, co się z nią dzieje? Serio nie potrafił tego uwzględnić, decydując się na zachowywanie części pozorów w domu? Nie sądzę też, by szantażu się tak obawiał - to świetne usprawiedliwienie, by nie rzucać się na głęboką wodę. Ludzie się ze znacznie bardziej skomplikowanych relacji wyplątują - o ile chcą i pracują nad tym, a nie nad zrozumieniem "czy romans zmienia rzeczywistość".

1,659 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-07-09 18:49:22)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Może i żona Hrefiego ma pierdolnik w głowie- ale jak słyszysz od męża że nie kocha i jest źle to jest to wystaczający sygnał by sobie w głowie układać.niezależnie od tego jaki był seks. A tu wyraźnie szantaż był. I zastanawiam się, jakąż to kobieta musi mieć przewagę psychiczną nad nim, skoro on się tego szantażu tak boi. Chyba że się nie boi, ale mu wygodnie mieć takie wytłumaczenie.
Biały, zgoda co do różnych nieuczciwości to off top jednak..
Właściwie to teraz Hrefi i żona mają odkryte karty. A On chyba czeka aż któraś z Pań powie pass.
Ja obstawiam kochankę.

A mi się wydaje, że Hrefi czeka aż wszystko się samo jakoś ułoży bez jego większego zaangażowania i odpowiedzialności. Z jednej strony jasno komunikuje żonie co i jak chyba w nadziei, że sama puści go wolno, a z drugiej czeka co kochanka zrobi, a ona z tego co pisze już podjęła pewne kroki. Mało tego, on jej nie proponował wspólnego życia a ona twierdzi, że chce odejść od męża dla siebie, nie dla niego. Czyż to nie komfortowa sytuacja?
Nie zdziwiłabym się gdyby ostatecznie stanęło na tym co u Alsoskiego. Wystarczy, by jego żona się ocknęła i tak jak Alsockiemu wykrzyczała mu, że chce rozwodu. A ten wtedy potulnie wrócił na łono rodziny tłumacząc się, że przecież kochance nic nie obiecywał a od męża odeszła (gdyby do tego doszło) bo sama chciała.
Teraz obaj czują się jak pączki w maśle, dwie kobiety chcą z nimi być, więc niech się same postarają. W sumie nie wiem w czym miałaby się postarać żona Hrefiego, bo niby taki odpowiedzialny i zależy mu na rodzinie... Każdy facet mający choć odrobinę honoru i poczucia odpowiedzialności, odszedłby po takich słowach, ale nie on.
I jeszcze co do żony Hrefiego, ona może mieć rzeczywiście niezły mętlik, bo kobiety często udany seks, utożsamiają z uczuciem, bliskością. Ile razy tu na forum, to był główny argument i pstryczek w stronę kochanki. Bo gdyby jej nie kochał, tylko kochankę, to by z nią nie sypiał itd. Tu z kolei mam wrażenie, że on obie traktuje przedmiotowo i żadnej nie kocha, inaczej nie mógłby przeżyć, że kobieta, którą darzy uczuciem sypia z innym. Ot z jednej strony romans, adrenalina, powiew świeżości, brak obowiązków... można rozbudzić się seksualnie (nie mylić z miłością), i to na tyle że po powrocie jeszcze jest energia na figle z żoną. Jeżeli żona rzeczywiscie akceptuje zdradę, a kochanka odejdzie od męża, to będzie mógł mieć 'legalny trójkąt' big_smile Bez oddechu męża kochanki na plecach. Do czasu, aż którejś się to znudzi... i zacznie stawiać wymagania. Wtedy sielanka się skończy...

1,660

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nana666 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

zdradzalem żonę w pełni. Fizycznej i emocjonalnie. Żadnych wyrzutów sumienia przy tym nie mialem. Mogłem bez problemu spojrzeć jej w oczy zaraz po powrocie od mojej kochanki.

Hrefi napisał/a:

nie raz zdarzało mi się przyjść od kochanki w nocy, i nie biorąc prysznica uprawiać seks z żona. Domyślasz się jakiej części ciała nie umyłem ? Zero wyrzutów sumienia.

Hrefi napisał/a:

Powiedziałem wyraźnie żonie że jej nie kochałem, nie kocham i nigdy nie pokocham. O tym że jej nie szanuje też wspomnialem. Powiedziałem znacznie więcej.

Wyjątkowo obrzydliwy facet. Bleee...
Wątpię, żeby taki ktoś szanował jakąkolwiek kobietę.

1,661

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Przyszłość napisał/a:

Wyjątkowo obrzydliwy facet. Bleee...
Wątpię, żeby taki ktoś szanował jakąkolwiek kobietę.

Nie obrzydliwy facet a jedynie nieodpowiednia kobietę sobie ma małżonke wybrałem. Reszta to konsekwencja tego wyboru.

Nie wiem jak to napisać aby nie zostać odebranym jako przejaw arogancji albo pychy, choć trochę mi to schlebia -  nie zaprzeczę. Mianowicie mógłbym mieć kilka kochanek. Wszystkie wiedzą że mam żonę i dziecko. Jakoś nie przeszkadza im próbować. Nie chce ich bo mam już swoją jedyną ale czasem kusi zwłaszcza ze są na wyciągnięcie ręki.

Tak teraz czytam te wszystkie potepiajace mnie wypowiedzi na forum i w głowę zachodzę  gdzie są te wasze zasady w realnym świecie. Doswiadczenie mowi mi co innego niz tu wypisujecie. Ile z was polegnie i przejedzie się na własnych ideałach to bogowie raczą wiedzieć.

1,662

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:

Masz odwage Hrefi, nie ma co. Tak serio, to juz przez troche myslalam, ze miales. Szkoda mi tych Twoich kobiet.

Znalezione w sieci:

''Odpowiedzialność – prawdziwy facet twardo stąpa po ziemi i ponosi konsekwencje swoich czynów. Jest świadomy tego co robi i jest odpowiedzialny. Nie ucieka od problemów, nie ucieka od skutków. ''

To musi byc o Tobie!

Czy brak decyzji nie jest rodzajem decyzji? Przecież skutki braku decyzji też będą.

Specjalnie dla Pietruszki, która zarzuciła mi że mam wymówki na wszystko.

Czy prawdziwy facet działa zero jedynkowo ?

1,663

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Taki film z Arnim, Prawdziwe kłamstwa. Był tam taki uroczy sprzedawca samochodów. Prezentujesz taki właśnie urok i poziom mentalny. Skończysz prawdopodobnie tak samo, w zaszczanych gaciach...

1,664

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Nie obrzydliwy facet a jedynie nieodpowiednia kobietę sobie ma małżonke wybrałem. Reszta to konsekwencja tego wyboru.

Tak. A jak stłuczesz kubek z mrożoną herbatą - to będzie wina lata, zmuszającego najpierw do zrobienia herbaty, a potem do upuszczenia kubka wink Ot, nie "było gorąco, więc w konsekwencji musiałem napić się mrożonej herbaty, a kubek stłukłem, bo jestem fajtłapą", tylko "lato przyszło i kubek się potłukł, taka konsekwencja tego, że nadeszła ta pora roku".

1,665

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nana666 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Nie obrzydliwy facet a jedynie nieodpowiednia kobietę sobie ma małżonke wybrałem. Reszta to konsekwencja tego wyboru.

Tak. A jak stłuczesz kubek z mrożoną herbatą - to będzie wina lata, zmuszającego najpierw do zrobienia herbaty, a potem do upuszczenia kubka wink Ot, nie "było gorąco, więc w konsekwencji musiałem napić się mrożonej herbaty, a kubek stłukłem, bo jestem fajtłapą", tylko "lato przyszło i kubek się potłukł, taka konsekwencja tego, że nadeszła ta pora roku".

Nie. Wina jest we mnie bo wybrałem nieodpowiednia kobietę. Nie zwalam winy na coś lub kogoś innego.

1,666 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-07-09 22:17:03)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi, czy "masz" swoją ukochaną czy nie zależy wyłącznie od tego, czy Ona widzi sytuację identycznie jak Ty. Wybrałeś żonę, wybrałeś bycie ojcem, wybrałeś na kochankę mężatkę z dziećmi, potem wybrałeś odpalenie bomby w domu i tu mi się właśnie kończy logika..- bo jak niby robisz wszystko by nie stracić syna w wyniku rozwodu, a jednocześnie liczysz na to, że da się żyć w takim domu?? Jaki motyw? Jaki cel?

1,667

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:

Taki film z Arnim, Prawdziwe kłamstwa. Był tam taki uroczy sprzedawca samochodów. Prezentujesz taki właśnie urok i poziom mentalny. Skończysz prawdopodobnie tak samo, w zaszczanych gaciach...

Nie znam filmu. Wątpię czy źle skończę. Życie to nie bajka. Ale to twierdzenie ma podwójny wydźwięk.

Życie nie jest takie łatwe jak w bajce ale również nie takie sprawiedliwe. Nie każdy zły uczynek jest karany a i zło często ciężko zdefiniować.

1,668

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Hrefi, czy "masz" swoją ukochaną czy nie zależy wyłącznie od tego, czy Ona widzi sytuację identycznie jak Ty.

Ona jest moja. Wiem o tym. Tylko że Ona wpelni to równa się Ona + jej dzieci.

1,669

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nie mogłem się powstrzymać, bo jak można, po czymś takim?
"Snake napisał/a:
Taki film z Arnim, Prawdziwe kłamstwa. Był tam taki uroczy sprzedawca samochodów. Prezentujesz taki właśnie urok i poziom mentalny. Skończysz prawdopodobnie tak samo, w zaszczanych gaciach..."
Sedno zamknięte w czterech zdaniach o gościu, co wybrał sobie niewłaściwą kobietę do wspólnego życia. Biedaczysko!

1,670

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Hrefi, czy "masz" swoją ukochaną czy nie zależy wyłącznie od tego, czy Ona widzi sytuację identycznie jak Ty. Wybrałeś żonę, wybrałeś bycie ojcem, wybrałeś na kochankę mężatkę z dziećmi, potem wybrałeś odpalenie bomby w domu i tu mi się właśnie kończy logika..- bo jak niby robisz wszystko by nie stracić syna w wyniku rozwodu, a jednocześnie liczysz na to, że da się żyć w takim domu?? Jaki motyw? Jaki cel?

Słuszne pytanie. Czas pokaże. Musiałem coś zrobić. Nie mogłem trzymać w sobie dalej tej tajemnicy. Zonie powiedziałem bo znam ja lata całe. Powiem ci szczerze że spodziewałem się ze nie spotka mnie żadna kara z jej strony. I jeszcze jedno, chore to trochę ale żona jakby nie było jest najbliższa mi osobą. Nie mylić z miłością. Stałą się dla mnie jak koleżanka z danych lat.

1,671 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-07-09 22:36:36)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Specjalnie dla Pietruszki, która zarzuciła mi że mam wymówki na wszystko.

Czy prawdziwy facet działa zero jedynkowo ?


Pietruszka, chyba troll uznał, że przestałaś bełkotać i możesz się wypowiedzieć big_smile

1,672

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
summerka88 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Specjalnie dla Pietruszki, która zarzuciła mi że mam wymówki na wszystko.

Czy prawdziwy facet działa zero jedynkowo ?


Pietruszka, chyba troll uznał, że przestałaś bełkotać i możesz się wypowiedzieć big_smile

Nie jestem trollem. Ona może się wypowiadać byle by mądrze jeśli można prosić.

1,673 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-07-09 22:46:07)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Specjalnie dla Pietruszki, która zarzuciła mi że mam wymówki na wszystko.

Czy prawdziwy facet działa zero jedynkowo ?


Pietruszka, chyba troll uznał, że przestałaś bełkotać i możesz się wypowiedzieć big_smile

Nie jestem trollem. Ona może się wypowiadać byle by mądrze jeśli można prosić.

Zdradzę Ci w tajemnicy, że Pietruszka jest baaardzo bystrą i mądrą babką, ale potrzebny jest pewien „potencjał” odbiorcy, zdolny przetworzyć to, o czym pisze tongue

EDIT:
Następnym razem, gdy nie zrozumiesz, to lepiej poprosić o wyjaśnienie, zamiast komentować, że bełkocze. Tak też będzie hmmm bardziej uprzejmie

1,674

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
summerka88 napisał/a:
Hrefi napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Pietruszka, chyba troll uznał, że przestałaś bełkotać i możesz się wypowiedzieć big_smile

Nie jestem trollem. Ona może się wypowiadać byle by mądrze jeśli można prosić.

Zdradzę Ci w tajemnicy, że Pietruszka jest baaardzo bystrą i mądrą babką, ale potrzebny jest pewien „potencjał” odbiorcy, zdolny przetworzyć to, o czym pisze tongue

EDIT:
Następnym razem, gdy nie zrozumiesz, to lepiej poprosić o wyjaśnienie, zamiast komentować, że bełkocze. Tak też będzie hmmm bardziej uprzejmie

Jestem więc odpowiednim człowiekiem aby ja zrozumieć.

Uprzejmie ? Nazywasz mnie trollem, Pietruszka obraza. Ale sugerujesz mi brak uprzejmości ? Nie to abym przejął się tymi postami ale czy to nie jest jaskrawy przejaw hipokryzji czy ślepoty ?

1,675

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Jestem więc odpowiednim człowiekiem aby ja zrozumieć.

Wybacz, ale wątpię big_smile

1,676

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi mówisz o rożnych rzeczach o tym że wybrałeś złą zonę i takie są konsekwencje tej decyzji jak np. romans. Nie ma złych i dobrych wyborów. Kiedyś Kazik Staszewski śpiewał  "wybrałem tak jak umiałem wtedy najlepiej ...."  ludzie tutaj mówią o różnych rzeczach ale, ja uważam że w twoim zachowaniu jest wielki egoizm. I takie są konsekwencje twoich wyborów i zachowań. Powiedziałeś żonie o romansie bo nie możesz dłużej trzymać go w tajemnicy przed żona, to miało być dobre dla niej chyba nie, raczej dobre dla ciebie pozbyłeś się wyrzutów sumienia. Kolejna rzecz, żona się miota i nie kopie cie w zadek żebyś spadał bo wysyłasz sprzeczne sygnały a ona cie kocha (na pewno się boi tego że sobie sama nie poradzi - bo przecież mówiłeś, że ona nie pracowała i nie pracuje), jeśli żona cię kocha jest wstanie wiele poświecić dla ratowania związku, a szantaż wynika z zagubienia bądź co bądź informacja o twoim romansie spadła na nią jak grom z jasnego nieba. A w relacji z kochanką myślę, że jej nie kochałeś ty ją pożądałeś. Ale jak na szali stanęło wiele innych aspektów twojego życia okazało się że to pożądanie to za mało żeby poświecić resztę. Ktoś tu na forum już napisał, że jeśli kogoś kochasz to wskoczysz za nim w ogień, a ty byś nawet nie dał sobie palca poparzyć. Następna sprawa zakładając, że się zabujałeś w kochance jak sobie wyobrażasz współpracę z nią - przecież wy razem pracujecie. Potrafisz tak z dnia na dzień stać się obojętnym na nią. Nie możliwe bo każda relacja emocjonalna potrzebuje czasu (są tzw. fazy rozstania). Nie ma takiego wyłącznika dzisiaj kocham jutro jest mi partner/partnerka obojętny. Zastanawiam się czy to nie jest tak że kochanka zaczęła oczekiwać deklaracji a ty się zorientowałeś, że żona ci dziecka nie da, że w otoczeniu rodzina, znajomi zaczniesz źle wypadać więc trzeba było się wycofać, a dzieci są najlepszą wymówka jak poczytasz różne wątki to zobaczysz że faceci zazwyczaj usprawiedliwiają zakończenie swojego romansu (w przypadkach jeśli mówili, że żony nie kochali), że dla dobra dzieci zostaną. Jeśli nie zakończysz definitywnie romansu czyli całkowity brak kontaktu nic się nie zmieni. Tak jak wcześniej pisałem o moim przyjacielu on zmienił pracę aby swoje życie po romansie poskładać, właśnie po to aby zakończyć znajomość i ruszyć do przodu. Zadaj sobie pytanie, nie na forum, tylko sam przed sobą zostałeś i jesteś wstanie spróbować podjąć walkę aby poskładać to małżeństwo, bo jeśli nie to ten potwór zamieciony pod dywan i tak kiedyś wyjdzie. Gorzej jak to się stanie odwrotnie i to żona kogoś pozna jeśli ten ktoś będzie chciał spędzić z nią życie to wiedz, że kobiety nie boją sie takich decyzji i je podejmują i odchodzą. Ale nie będę sie już rozpisywał bo o tym pisała ci już BlueValentine. A jeszcze jedno skoro jesteś blisko z kochanka pisałeś o tym dwa dni temu i ona ci mówi że chce odejść od męża to wierz mi jest tak zakochana w tobie że poświeci wszystko dla ciebie. A ty nie potrafisz jej powiedzieć wprost nie mogę zostawić dzieci nic z tego nie będzie, musimy zapomnieć o swoim istnieniu. Patrząc na całą sytuację to najbardziej charakterystyczną cecha egoizmu, jest takie powiedzenie "mieć ciastko i zjeść ciastko" a ty tak sie właśnie zachowujesz. A nie pomijajmy Alsoskiego, który zachowuje sie dokładnie tak samo jak ty. A szacunek twojej żonie należy się chociaż by z powodu tego, że jest matka twoich dzieci.

1,677

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Snake napisał/a:

Taki film z Arnim, Prawdziwe kłamstwa. Był tam taki uroczy sprzedawca samochodów. Prezentujesz taki właśnie urok i poziom mentalny. Skończysz prawdopodobnie tak samo, w zaszczanych gaciach...

Nie znam filmu. Wątpię czy źle skończę. Życie to nie bajka.

To pan miś tragiczny uzupełni braki. Taki klasyk. Nie napisałem, że źle skończy tylko skończy w zaszczanych spodniach. Może czytać metaforycznie. Zresztą co tu dużo pisać, spodnie już lekko poszczane ze strachu co to będzie... A jak się szanowna małżonka przebudzi i ogarnie, to przeczuwam, że spodnie pójdą do końca.


Hrefi napisał/a:

Ona jest moja. Wiem o tym. Tylko że Ona wpelni to równa się Ona + jej dzieci.

Na razie to jest męża, który swoje prawa egzekwuje pewnie z satysfakcją póki może. Misiowi tragicznemu to zostają te wykradzione godzinki po hotelach...

Hrefi napisał/a:

I jeszcze jedno, chore to trochę ale żona jakby nie było jest najbliższa mi osobą. Nie mylić z miłością. Stałą się dla mnie jak koleżanka z danych lat.

Strach się bać być koleżanką misia, bo czy miś zwyczajowo koleżanki, szczególne te dawne traktuje jak szmaty?

1,678

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Helena36 napisał/a:

Czytam wasze wpisy, sama sie juz nie wypowiadam, bo moja sytuacja nie zmienia sie , kolejny rok tkwie w ukladzie, ktory krzywdzi zarowno mnie jak i wiele osob do okola. Nadal nie potrafie zrezygnować, probowalam i nie jestem w stanie sobie poradzić. Czytajac Twój wpis eska wlos mi sie dosłownie zjezyl na glowie, bardzo wspolczuje przezyc, nie wiem czy dalabym rade tak jak Ty, ale chcialam sie Ciebie zapytac, czy ponownie jestes szczesliwa przy mezu, czy udalo Wam sie to przepracowac po Tych strasznych dwóch latach? Pozdrawiam

Nie jestem nieszczęśliwa. Przede wszystkim jestem wolna. To sobie najbardziej cenię.

Hrefi racjonalizujesz. To nie odpowiedzialność. To poczucie winy. Twoja odpowiedzialność zniknęłaby w momencie, w którym Twoja żona kogoś by sobie znalazła. Jesteś tu, niby czytasz ale tworzysz ideologię pod siebie. Każdy z nas ma taką tendencje i każdy z nas to robi. Aby widzieć trzeba patrzeć nie ze swojego punktu widzenia. Trzeba stanąć obok. Bez emocji.  Uporczywie łapiesz się słów, które tutaj padły. Bardzo wygodnych dla Ciebie słów.

1,679

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Eska12 Wiem o czym piszesz, ja juz nie pamietam jak to bylo byc wolną. Ja na co dzien mam pelna roznych myśli głowę i jestem niewolnikiem telefonu. Kiedys cieszylam sie z drobnych rzeczy, a teraz sytuacja w ktorej jestem daje mi miłość, ale znacznie wiecej smutków i lez ...

1,680

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

cześć wszystkim...   czytam sobie ten jakże interesujący wątek.. jestem już na ..30 stronie.... i trafiłam na te słowa BValentine (nie wiem jak sie cytuje.. smile..):
"Ja na początku nie dopuszczałam do siebie myśli o konsekwencjach, choć gdzieś pod skórą czułam ich obecność. I sama jestem sobie winna. Bo gdybym dopuściła do siebie głos rozsądku to nie miałabym pojęcia o istnieniu tego forum... A przynajmniej nie w tym temacie. Choć lubię to forum. Wypowiedzi niektórych osób naprawdę są bardzo mądre. Szkoda, że na nie trafiłam dwa lata temu. Choć pewnie wtedy i tak niewiele by do mnie dotarło..."
nie jestem biegła w forach.. ale.. czytam te " rozkminy".. i .. mam nadzieję, że dotrą i.... ustrzegą .... oby... :]
Hrefi.. podziwiam.. za otwartość.. i Twe reakcje na ..tak różne komentarze w sprawie...

1,681 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2018-09-15 22:18:12)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
cześka8 napisał/a:

Hrefi.. podziwiam.. za otwartość.. i Twe reakcje na ..tak różne komentarze w sprawie...

Po prostu ludzie nie są gotowi na takie historię. Nie potrafią sie wypowiedzieć bez emocji bowiem zdrada narusza to ich własną strefę komfortu, wywołuje emocjonalne komentarze, często wulgarne, pogardliwe.  Tak naprawdę, niewielu ludzi poradzi sobie ze zdradą. Wolą żyć nadzieją, że ich o nigdy nie spotka a wszelkie świadectwa zdrady osób trzecich wywołują panikę.
Ciekawe jak tam kolega forumowy Alsoski, on zakończył swój romans kilka miesięcy temu. Mam nadzieję, że się odezwie.

1,682

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Po prostu ludzie nie są gotowi na takie historię. Nie potrafią sie wypowiedzieć bez emocji bowiem zdrada narusza to ich własną strefę komfortu, wywołuje emocjonalne komentarze, często wulgarne, pogardliwe.  Tak naprawdę, niewielu ludzi poradzi sobie ze zdradą. Wolą żyć nadzieją, że ich o nigdy nie spotka a wszelkie świadectwa zdrady osób trzecich wywołują panikę.

Zobaczyłam na forum ten długi wątek... Zastanowiło mnie, dlaczego tak długo się ciągnie? Czytałam całość, na raty... I uderzyła mnie jedna rzecz...

Hrefi, czy Ty zastanawiałeś się nad tym, co dzieje się z Twoją żoną?

Niestety, ja odnoszę wrażenie, że poniżanie żony, upokarzanie jej jest dla Ciebie w jakiś sposób hm... nie wiem... interesujące, fajne? Ty po prostu napawasz się tym, że sprawiasz jej ból i patrzysz ile jeszcze wytrzyma, jej uśmiech i okazywanie miłości po tym wszystkim obwieszczasz z jakąś niezrozumiałą wyższością (jakąż satysfakcję masz pisząc o zimnym opanowaniu z jakim „wygarnąłeś” je prawdę, jak z upodobaniem podkreślasz, że jej nie szanujesz a jej niepokojące reakcje zbywasz pustym śmiechem nad jej „niedojrzałością” - oczywiście z wyżyn Twojego braku zbędnych przecież podobno emocji) Wybacz, jeśli się mylę, ale cynizm bijący z Twoich wypowiedzi doprowadził mnie do takich wniosków.

Sam widzisz przecież w jakim ona jest stanie (ogólnie rzecz biorąc jako człowiek, jako kobieta, jako żona – przecież jest kompletnie rozwalona przez to wszystko!) i dobrze rozumiesz, że jej reakcje na Twoje zachowania są niezdrowe... Ale Ty nie robisz absolutnie nic, żeby jej pomóc wrócić do takiego punktu, w którym mogłaby odnaleźć swoją godność i poczucie równowagi.

Ona najwyraźniej jest w dołku i żyje jakimiś iluzjami, bo nie jest sobie w stanie poradzić z rzeczywistością...  Ty zaś jej tego nie ułatwiasz. Jak ona ma umieć podejść do wszystkiego trzeźwo? Ty już dawno, zacząłeś ją uczyć, że to, co widzi nie jest prawdą, że rzeczywistość to nakładające się na siebie sprzeczności... Jak ma zachowywać się normalnie i na chłodno analizować, skoro wciąż te dysonanse???

Byłeś w stanie latami udawać miłość (oświadczając się, żeniąc, żyjąc w małżeństwie), choć jej nie kochałeś. Potem zdecydowałeś się na dziecko z nią, na dziecko przemyślane, chciane (dla kobiety to jest dowód prawdziwego zaangażowania i miłości!). W trakcie romansu zachowywałeś się, jak sam przyznałeś, w taki sposób, że ani ona, ani nikt z Waszego otoczenia nie mógłby się domyślić tego, że masz kochankę. Uprawiałeś seks ze swoją żoną, nawet wtedy, gdy tak bardzo nią już pogardzałeś. Zachowywałeś/zachowujesz się przy tym w stosunku do niej tak, by dziecko nie odczuło, że „coś jest nie tak”

Powiedziałeś, że nie kochasz i chcesz rozwodu, ale nadal w obecności synka grałeś, ale nadal z nią (częściej, ostrzej) sypiałeś. A potem wreszcie powiedziałeś, że nie kochasz, że nie chcesz, nie szanujesz – na zimno (i z wyraźnym niesmakiem przyjmując jej emocjonalną, Twoim zdaniem niedojrzałą i godną pożałowania, reakcję). Ale tu znowu zagadka, bo w kolejnych postach nadal piszesz o seksie z nią w czasie teraźniejszym...

Twoja żona jest najwyraźniej w jakimś strasznym poplątaniu, a Ty wykorzystujesz jej niemoc. Bo tak Tobie wygodnie. Przecież „ona tak chce”. Chce?  Jest mocno od Ciebie uzależniona... w każdym sensie tego słowa.

Chcę Ci tylko uświadomić, że ona może jest już w takim miejscu, w którym ktoś powinien jej pomóc przez to przejść w zdrowy, niedestrukcyjny sposób.

Czy  byłbyś w stanie powiedzieć: chciałbym, żeby moja żona była naprawdę szczęśliwa, wolna od tego cierpienia, którego jej przydaję i które sama sobie zadaje? Czy – pomijając całe Twoje uwikłanie w kochankę i nieszczęsny romans – pragnąłbyś tak urządzonego świata, żeby Twoja żona nie była nigdy przez nikogo upokarzana? Czy może już w ogóle na tym Ci nie zależy...?

I wreszcie – jak się to ma do postulowanej przez Ciebie odpowiedzialności?

P.S. Rozumiem, że na zachowania, reakcje Twojej żony wpływ ma więcej czynników niż tylko Twoje słowa i czyny. Ale mam wrażenie, że to one są bezpośrednim "zapalnikiem". Ty je kontrolujesz, to jest ta część, na którą masz wpływ. Co z tym zrobisz? Możesz zawsze mówić o jej temperamencie, charakterze, pochodzeniu, wychowaniu itd. i w tym też jest racja, ale nie zapominaj, że w tej układance jesteś jeszcze TY - od lat w jej życiu najważniejszy...

1,683

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lawinia napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Po prostu ludzie nie są gotowi na takie historię. Nie potrafią sie wypowiedzieć bez emocji bowiem zdrada narusza to ich własną strefę komfortu, wywołuje emocjonalne komentarze, często wulgarne, pogardliwe.  Tak naprawdę, niewielu ludzi poradzi sobie ze zdradą. Wolą żyć nadzieją, że ich o nigdy nie spotka a wszelkie świadectwa zdrady osób trzecich wywołują panikę.

Zobaczyłam na forum ten długi wątek... Zastanowiło mnie, dlaczego tak długo się ciągnie? Czytałam całość, na raty... I uderzyła mnie jedna rzecz...

Hrefi, czy Ty zastanawiałeś się nad tym, co dzieje się z Twoją żoną?

Niestety, ja odnoszę wrażenie, że poniżanie żony, upokarzanie jej jest dla Ciebie w jakiś sposób hm... nie wiem... interesujące, fajne? Ty po prostu napawasz się tym, że sprawiasz jej ból i patrzysz ile jeszcze wytrzyma, jej uśmiech i okazywanie miłości po tym wszystkim obwieszczasz z jakąś niezrozumiałą wyższością (jakąż satysfakcję masz pisząc o zimnym opanowaniu z jakim „wygarnąłeś” je prawdę, jak z upodobaniem podkreślasz, że jej nie szanujesz a jej niepokojące reakcje zbywasz pustym śmiechem nad jej „niedojrzałością” - oczywiście z wyżyn Twojego braku zbędnych przecież podobno emocji) Wybacz, jeśli się mylę, ale cynizm bijący z Twoich wypowiedzi doprowadził mnie do takich wniosków.

Sam widzisz przecież w jakim ona jest stanie (ogólnie rzecz biorąc jako człowiek, jako kobieta, jako żona – przecież jest kompletnie rozwalona przez to wszystko!) i dobrze rozumiesz, że jej reakcje na Twoje zachowania są niezdrowe... Ale Ty nie robisz absolutnie nic, żeby jej pomóc wrócić do takiego punktu, w którym mogłaby odnaleźć swoją godność i poczucie równowagi.

Ona najwyraźniej jest w dołku i żyje jakimiś iluzjami, bo nie jest sobie w stanie poradzić z rzeczywistością...  Ty zaś jej tego nie ułatwiasz. Jak ona ma umieć podejść do wszystkiego trzeźwo? Ty już dawno, zacząłeś ją uczyć, że to, co widzi nie jest prawdą, że rzeczywistość to nakładające się na siebie sprzeczności... Jak ma zachowywać się normalnie i na chłodno analizować, skoro wciąż te dysonanse???

Byłeś w stanie latami udawać miłość (oświadczając się, żeniąc, żyjąc w małżeństwie), choć jej nie kochałeś. Potem zdecydowałeś się na dziecko z nią, na dziecko przemyślane, chciane (dla kobiety to jest dowód prawdziwego zaangażowania i miłości!). W trakcie romansu zachowywałeś się, jak sam przyznałeś, w taki sposób, że ani ona, ani nikt z Waszego otoczenia nie mógłby się domyślić tego, że masz kochankę. Uprawiałeś seks ze swoją żoną, nawet wtedy, gdy tak bardzo nią już pogardzałeś. Zachowywałeś/zachowujesz się przy tym w stosunku do niej tak, by dziecko nie odczuło, że „coś jest nie tak”

Powiedziałeś, że nie kochasz i chcesz rozwodu, ale nadal w obecności synka grałeś, ale nadal z nią (częściej, ostrzej) sypiałeś. A potem wreszcie powiedziałeś, że nie kochasz, że nie chcesz, nie szanujesz – na zimno (i z wyraźnym niesmakiem przyjmując jej emocjonalną, Twoim zdaniem niedojrzałą i godną pożałowania, reakcję). Ale tu znowu zagadka, bo w kolejnych postach nadal piszesz o seksie z nią w czasie teraźniejszym...

Twoja żona jest najwyraźniej w jakimś strasznym poplątaniu, a Ty wykorzystujesz jej niemoc. Bo tak Tobie wygodnie. Przecież „ona tak chce”. Chce?  Jest mocno od Ciebie uzależniona... w każdym sensie tego słowa.

Chcę Ci tylko uświadomić, że ona może jest już w takim miejscu, w którym ktoś powinien jej pomóc przez to przejść w zdrowy, niedestrukcyjny sposób.

Czy  byłbyś w stanie powiedzieć: chciałbym, żeby moja żona była naprawdę szczęśliwa, wolna od tego cierpienia, którego jej przydaję i które sama sobie zadaje? Czy – pomijając całe Twoje uwikłanie w kochankę i nieszczęsny romans – pragnąłbyś tak urządzonego świata, żeby Twoja żona nie była nigdy przez nikogo upokarzana? Czy może już w ogóle na tym Ci nie zależy...?

I wreszcie – jak się to ma do postulowanej przez Ciebie odpowiedzialności?

P.S. Rozumiem, że na zachowania, reakcje Twojej żony wpływ ma więcej czynników niż tylko Twoje słowa i czyny. Ale mam wrażenie, że to one są bezpośrednim "zapalnikiem". Ty je kontrolujesz, to jest ta część, na którą masz wpływ. Co z tym zrobisz? Możesz zawsze mówić o jej temperamencie, charakterze, pochodzeniu, wychowaniu itd. i w tym też jest racja, ale nie zapominaj, że w tej układance jesteś jeszcze TY - od lat w jej życiu najważniejszy...

Lawinia, myslisz ze dotrzesz?
Hrefi jest tchorzem i egoista (wczesniej, przez chwile, myslalam, ze nie. Ale nabrac sie mozna na krotko;))

1,684

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Po prostu ludzie nie są gotowi na takie historię. Nie potrafią sie wypowiedzieć bez emocji bowiem zdrada narusza to ich własną strefę komfortu, wywołuje emocjonalne komentarze, często wulgarne, pogardliwe.  Tak naprawdę, niewielu ludzi poradzi sobie ze zdradą.

Twierdzisz, że zdrada narusza strefę komfortu ?
To nie o komfort chodzi ale o podstawowe potrzeby do życia .
Poczucie bezpieczeństwa - o to , że nie zostaną oszukani, nikt im nie wbije noża w plecy, za rogiem nie spotkają bandziora a w domu nie czeka ich niespodzianka w postaci bomby zegarowej ukrytej pod łóżkiem .
A zdrada jest oszustwem i taka tykająca bomba zegarowa.
Czy to komfort żyć bez bomby podłożonej przez osobę która niby jest najbliższa ?
Nie to podstawowy element życia i prawo by tego oczekiwać od osoby z która żyją pod jednym dachem.

1,685 Ostatnio edytowany przez Lawinia (2018-09-25 14:39:02)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:

Lawinia, myslisz ze dotrzesz?
Hrefi jest tchorzem i egoista (wczesniej, przez chwile, myslalam, ze nie. Ale nabrac sie mozna na krotko;))

Ja nie mam złudzeń, Kama.... Nie to chodzi. Myślę po prostu, że jemu to trzeba powtarzać. Pokazywać tego, czego sam nie chce dostrzec, nazwać po imieniu to, czego sam z różnych względów nie nazywa. Tak, szanse, że to wszystko do niego dotrze są bliskie zeru.

A cierpi na tym żona, słaba psychicznie, zmanipulowana, sama w tym wszystkim... Może na granicy załamania/już załamana...

Mnie zastanawia też inna rzecz. Hrefi upiera się, by nazywać emocje niedojrzałością, czymś zbędnym... I boję się, że to nie jest prowokacyjny, zaczepny ton, ale prawda. On tak postrzega świat. Ktoś tu napisał, że z tym wdawaniem się w romans to Hrefi dał się ponieść uczuciom. Nieprawda. Ja myślę, że to wszystko to chłodna kalkulacja, zaspokajanie siebie bez względu na cenę (którą i tak zapłacą inni). Ale ten brak empatii, ta niezdolność do przeżywania uczuć, okazywania emocji też o czymś świadczy. Ja znam takiego człowieka w życiu realnym... On nie rozumie emocji, nie okazuje ich, bo nie jest w stanie nic poczuć. Tylko, że przy tym wybiera dobro, kieruje się rozumem, i tak -czasem głęboko rani, ale nigdy z rozmysłem. Nie napawa się cudzym cierpieniem. Ale musi zawsze przemyśleć sytuację, by zrozumieć, co czują inni i zachować się adekwatnie... Straszne to, przede wszystkim dla niego. Ale on inny jest niż nasz Autor, bo innych wyborów dokonuje. To jaki jest z natury nie ogranicza go ani nie usprawiedliwia, zmusza za to do cięższej pracy nad sobą i większej istrożności w gestach i słowach.

To jest opis zaburzenia, jakiego, to już psycholog Hrefiemu może podpowie ... Gorsze, że on w tę ciemną przestrzeń ciągnie żonę i syna. Chciałabym, żeby to zrozumiał... Szanse, choć bliskie zeru, jednak są.

@Hrefi, jeśli Cię obraziłam takim opisem, to przepraszam. Wyciągnęłam wnioski z Twojego pisania i tak ponury obraz mi się ukazuje. Ale może jest inaczej, nie znam Cię, niewiele (edycja: powinno być nic, zamiast niewiele) poza wizerunkiem, który nam świadomie przedstawiasz, wiem o Tobie. Jeśli Cię źle zrozumiałam, wybacz. Ale jeśli choć część rzeczy, które opisałam odnajdujesz w sobie, to proszę przemyś to wszystko. Tymi przemyśleniami nie musisz się z nami tu dzielić, jeśli nie chcesz, po prostu wyciągnij wnioski i zastosuj w życiu.

1,686

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
_www_ napisał/a:

Hrefi mówisz o rożnych rzeczach o tym że wybrałeś złą zonę i takie są konsekwencje tej decyzji jak np. romans. Nie ma złych i dobrych wyborów. Kiedyś Kazik Staszewski śpiewał  "wybrałem tak jak umiałem wtedy najlepiej ...."  ludzie tutaj mówią o różnych rzeczach ale, ja uważam że w twoim zachowaniu jest wielki egoizm. I takie są konsekwencje twoich wyborów i zachowań. Powiedziałeś żonie o romansie bo nie możesz dłużej trzymać go w tajemnicy przed żona, to miało być dobre dla niej chyba nie, raczej dobre dla ciebie pozbyłeś się wyrzutów sumienia. Kolejna rzecz, żona się miota i nie kopie cie w zadek żebyś spadał bo wysyłasz sprzeczne sygnały a ona cie kocha (na pewno się boi tego że sobie sama nie poradzi - bo przecież mówiłeś, że ona nie pracowała i nie pracuje), jeśli żona cię kocha jest wstanie wiele poświecić dla ratowania związku, a szantaż wynika z zagubienia bądź co bądź informacja o twoim romansie spadła na nią jak grom z jasnego nieba. A w relacji z kochanką myślę, że jej nie kochałeś ty ją pożądałeś. Ale jak na szali stanęło wiele innych aspektów twojego życia okazało się że to pożądanie to za mało żeby poświecić resztę. Ktoś tu na forum już napisał, że jeśli kogoś kochasz to wskoczysz za nim w ogień, a ty byś nawet nie dał sobie palca poparzyć. Następna sprawa zakładając, że się zabujałeś w kochance jak sobie wyobrażasz współpracę z nią - przecież wy razem pracujecie. Potrafisz tak z dnia na dzień stać się obojętnym na nią. Nie możliwe bo każda relacja emocjonalna potrzebuje czasu (są tzw. fazy rozstania). Nie ma takiego wyłącznika dzisiaj kocham jutro jest mi partner/partnerka obojętny. Zastanawiam się czy to nie jest tak że kochanka zaczęła oczekiwać deklaracji a ty się zorientowałeś, że żona ci dziecka nie da, że w otoczeniu rodzina, znajomi zaczniesz źle wypadać więc trzeba było się wycofać, a dzieci są najlepszą wymówka jak poczytasz różne wątki to zobaczysz że faceci zazwyczaj usprawiedliwiają zakończenie swojego romansu (w przypadkach jeśli mówili, że żony nie kochali), że dla dobra dzieci zostaną. Jeśli nie zakończysz definitywnie romansu czyli całkowity brak kontaktu nic się nie zmieni. Tak jak wcześniej pisałem o moim przyjacielu on zmienił pracę aby swoje życie po romansie poskładać, właśnie po to aby zakończyć znajomość i ruszyć do przodu. Zadaj sobie pytanie, nie na forum, tylko sam przed sobą zostałeś i jesteś wstanie spróbować podjąć walkę aby poskładać to małżeństwo, bo jeśli nie to ten potwór zamieciony pod dywan i tak kiedyś wyjdzie. Gorzej jak to się stanie odwrotnie i to żona kogoś pozna jeśli ten ktoś będzie chciał spędzić z nią życie to wiedz, że kobiety nie boją sie takich decyzji i je podejmują i odchodzą. Ale nie będę sie już rozpisywał bo o tym pisała ci już BlueValentine. A jeszcze jedno skoro jesteś blisko z kochanka pisałeś o tym dwa dni temu i ona ci mówi że chce odejść od męża to wierz mi jest tak zakochana w tobie że poświeci wszystko dla ciebie. A ty nie potrafisz jej powiedzieć wprost nie mogę zostawić dzieci nic z tego nie będzie, musimy zapomnieć o swoim istnieniu. Patrząc na całą sytuację to najbardziej charakterystyczną cecha egoizmu, jest takie powiedzenie "mieć ciastko i zjeść ciastko" a ty tak sie właśnie zachowujesz. A nie pomijajmy Alsoskiego, który zachowuje sie dokładnie tak samo jak ty. A szacunek twojej żonie należy się chociaż by z powodu tego, że jest matka twoich dzieci.

Witajcie Ludzie
Chwile mnie tu nie było, ale widzę powyżej ze zostałem przywołany do odpowiedzi
Po pierwsze - bardzo celny komentarz powyżej.
Zgadzam się z większością wniosków - dobrze opisują moje zachowanie.
Egoistyczne Podejście w stylu „mieć ciastko i zjeść ciastko” - tak, to ja. Tylko jak to mam sam zmienić?
Bardzo kochałem moja „kochankę” - bardzo poważnie zastanawiałem się nad odejściem od żony, ale tak naprawdę chyba chciałem żyć na dwa domy.
Odejście od żony oznaczało zbyt daleko idąca zmiane. Zabrakło mi odwagi.
Kochanka z kolei powiedziała, ze jest już gotowa na więcej, zaczęła bardzo mocno naciskać. W końcu powiedziałem jej, ze nie odejdę od żony.
Może pominę milczeniem, ze od „rozstania” w czerwcu jeszcze zeszliśmy się i rozstaliśmy kilka razy. Dokładnie tak jak przewidziała to Roxanna ...

Nie ma wyjścia - definitywne rozstanie oznacza absolutne zerwanie kontaktów.
Przyznam się, ze nadal pracuje nad tym.
Kochanka zażądała definitywnej deklaracji w efekcie jesteśmy w fazie rozstania. Tym razem to już na poważnie. Zerwaliśmy prywatne kontakty.
Terapia na która chodzę z żona mysle, ze działa - byłem ślepy na wiele spraw. Trochę to pomaga. Żona się stara, żeby było ok, pomimo, ze nie powiedziałem jej o romansie (i nie powiem).

Szary powiedział, ze wpakowałem się w niezły bigos. To naprawdę łagodne określenie....

1,687

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ty nie powiesz żonie, nie musisz ona już wie, nie ma tylko 100% pewności i pewnie nie chce mieć dopóki widzi nadzieję w twojej postawie.
Jeśli nie dowie się od Ciebie to dowie się od kochanki (przeczytałam wątek i wiem że ona to nie z tych blee bleee..)
Ta huśtawka z kochanką ma to właśnie na celu, aby odkryć wszystkie karty dla wszystkich graczy.
Pomysł kto zyskuje na układzie jak wszystko się wyda? Tylko kochanką , bo ona od początku nic nie traci a tylko zyskuje.On poniosła tylko ryzyko , że może się uda i jak widać uda się.
Straty od początku ponosi twoja żona , dzieci i Ty.
To wygląd trochę jak przeciąganie liny po jednej stronie żona po drugiej kochanka a na środku Ty . Albo któraś puści te linę albo Ty któraś odetniesz. Jeśli to Ty odetniesz kochankę będziesz wygrany , choć pewnie będzie bolało a le czas pokaże że było warto.
Tak myślę, że odpowiada Ci takie życie na adrenalinie trochę Cię czasami zmęczy, trochę przytłoczy, ale pozbyć się definitywnie nie chcesz , bo wieje nudą.
Pomysł o jakimś sporcie ekstremalnym i bilans się wyrówna

1,688

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi Czy dalej w rozkroku czy udało Ci się wybrać?
Widzę, że minęło sporo czasu bez odpowiedzi w tym ciekawym wątku smile

1,689

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
trudo777 napisał/a:

Hrefi Czy dalej w rozkroku czy udało Ci się wybrać?
Widzę, że minęło sporo czasu bez odpowiedzi w tym ciekawym wątku smile

Faktycznie, od rozpoczęcia wątku mija rok i ponad półtora roku romansu nam minęło jak jeden dzień. Niesamowite jak szybko czas upływa. W tym czasie przeżyłem więcej emocji niż wcześniej w całym swoim życiu. Dalej mam kochankę. Relacja z kochanką nadal jest bardzo silna. Nie mogę powiedzieć aby coś osłabło. Nawet powiedział bym, że relacja robi się coraz bardziej dojrzała z jednej strony a z drugiej strony coraz bardziej przyzwyczajam się do takiej sytuacji. Ile nas wszystkich to zdrowia psychicznego kosztuje, to wiedzą tylko co sami przez to przeżyli. Było już wszystko - próby odejścia od rodziny, zostania z rodziną, zerwania romansu, pogodzenia się z romansem i dalej nic. Półtora roku jesteśmy w transie - tak bym to nazwał.

1,690

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
trudo777 napisał/a:

Hrefi Czy dalej w rozkroku czy udało Ci się wybrać?
Widzę, że minęło sporo czasu bez odpowiedzi w tym ciekawym wątku smile

Faktycznie, od rozpoczęcia wątku mija rok i ponad półtora roku romansu nam minęło jak jeden dzień. Niesamowite jak szybko czas upływa. W tym czasie przeżyłem więcej emocji niż wcześniej w całym swoim życiu. Dalej mam kochankę. Relacja z kochanką nadal jest bardzo silna. Nie mogę powiedzieć aby coś osłabło. Nawet powiedział bym, że relacja robi się coraz bardziej dojrzała z jednej strony a z drugiej strony coraz bardziej przyzwyczajam się do takiej sytuacji. Ile nas wszystkich to zdrowia psychicznego kosztuje, to wiedzą tylko co sami przez to przeżyli. Było już wszystko - próby odejścia od rodziny, zostania z rodziną, zerwania romansu, pogodzenia się z romansem i dalej nic. Półtora roku jesteśmy w transie - tak bym to nazwał.


Dobrze ze wiesz jak wyglada rozstanie w takiej sytuacji bo ten trans w którym tkwicie jest niczym w porównaniu z tym co was czeka gdy podacie sobie rękę na dowidzenia . Bajka jest piękna jak trwa ale jak się kończy to z niczym nie porównasz tego co czujesz gdy wiesz ze to koniec . Wytrwałości Ci życzę i to konkretnej .

Posty [ 1,626 do 1,690 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 24 25 26 27 28 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024