Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 20 21 22 23 24 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,366 do 1,430 z 2,519 ]

1,366

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Hrefi zamiast zniżać się do szaletu to poczytaj chociaż o HPV i wtedy oceń czy narażałeś czy nie.Hmm jakiś czas temu pisałeś że wkurzyłbyś się na kochankę chyba było za to że spi z mężem.Taaa Ty masz prawo do złości żona nie.Hipokryzja.To znaczy że jesteś tak słaby jak ona.Wiesz życie bywa przewrotne ciekawe czy przyjmiesz tak na chłodno jak Ci kochanka pokaże środkowy palec i pobiegnie za mężem a Ty się okażesz nic nie znaczącą pomyłką.Loka Hrefi tak pisze bo Kali kraść dobrze ale Kalemu ukraść?Hrefi chciałby kraść bez konsekwencji więc dla niego nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość,rekompensata za zło,zadośćuczynienie.

Jak mi kochanka pokarze środkowy palec to będę rozgoryczony, zły, poczuje się wykorzystany. Ale nie będę miał chęci zemsty. Nie będę msciwy. Znam już trochę siebie a teraz jeszcze lepiej.

Jakby mi żona poszla do innego to będę chciał jak najwięcej opieki nad synem ale nie będę trzymał jej na sile.


Pare dni temu byłem bliski przyznania się zonie. Pomyslalem, ze trudno, przyznam się, zobaczymy co z tego wyniknie.
Na pewno by mi ulżyło w pierwszej chwili, ale potem chyba rozpętałoby się piekło. Po co obciążać druga osobę takimi wyznaniami? Chyba tylko wtedy, gdy plan jest prosty: powiedzieć i odejść.
Czy taki jest Twój plan Hrefi?

Taki był plan. Zacząłem się pakowac. Żona histeria. Ale to mnie nie interesuje. Nagle pojawił się syn. Patrzy że gdzieś się wybieram, łapie mnie za mogę i mówi - tata nie idź, idę z Tobą. Pobiegł, przyniósł swoje buty abym mu zalozyl. Pewnie myślał że idę do sklepu.

Nie wiem jak to opisac. Tak silnie to przeżyłem że nogi mi się ugiely. Niedobrze mi się zrobiło. Trochę podobnie jak ma się 39 st gorączki i chce wstać z łóżka. Wróciłem do pokoju.

Zobacz podobne tematy :
Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nie mówić i co dalej?Takiej decyzji jej słuszności nie ocenisz z perspektywy jednego dnia miesiąca czy roku.Słuszność można ocenić po latach.Coś co dziś jest piekłem możeokazać się wybawieniem.Kiedyś o czymś bardzo marzyłam.Intensywnie o tym myślałam.Siedziałam w autobusie i jakiś czlowiek ze śmiechem powiedział mi że będzie dobrze ale to dobrze nie jest tym dobrze o którym myślę.Marzenie faktycznie się nie spełniło byłam zawiedziona.Po 15latach okazało się że gdyby się spełniło bardzo źle się by dla mnie skończyło.Życie zweryfikowało.Może nie oddaje to Twojej sytuacji ale nie wiesz co będzie.

1,368

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Zastanów się dlaczego wszystkie duże religie i ich systemy wartości odradzają zemstę. Ale nie chce nic pisać o tym bo mi Roxan zaraz powie że pewnie chce iść w ślady jej ex kochanka. A mi jest bardzooo daleko do religii.

Spokojnie, myślę, że temu 'mojemu' może jeszcze dalej niż Tobie, ale każdy sposób do manipulacji jest dobry wink
A kwestie religijne jednak mają olbrzymią siłę oddziaływania, co zresztą możemy sami obserwować na co dzień.
Myślę, że to się idealnie sprawdziło w przypadku żony - wiesz małżeństwo rzecz święta, trzeba wybaczać grzechy a im cięższe, tym o większej szlachetności człowieka to świadczy itd. itd. wink

1,369

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Roxan przeczytałam Twòj wątek.W zasadzie to był pierwszy przypadkiem jak weszłam:)wciągnął mnie bo trwał długo i mogłam jakąś sytuację zobaczyć od a do z.Roxan jak ktoś kocha to czasami się nie raz poniży:)aż klapki spadną.Sama wiesz najlepiej.Twoje dwa lata to też dwa lata godności w kieszeni.Myślę że większość ludzi która chociaż raz kochała zna to uczucie.Nie raz się człowiek zbłaźnił wygłupił nawet zeszmacił.Refleksje przychodzą czasem szybko czasem po 2latach:)ale dobrze że w ogóle i że można wyciągać wnioski:) a zmieniając delikatnie temat to Roksan pracujesz z mężczyznami.Uważasz że w pracy kobieta ma prawi do emocji.Może być zawodowo rewelacyjna ale niech jej się przydaży słabszy dzień z emocji wybuchnie czy łza sie momentalnie autorytet kompetencje zlatują do zera.Od razu nie nadaje się,nie radzi sobie z emocjami,niekompetentna.Stąd wydaje mi się że ludzie duszą emocje a potem zawały wylewy.Kiedyś chyba tego nie było.

Ja już chyba nie potrafiłabym swojego wątku czytać... za dużo tam emocji zostawiłam... nie chcę do tego wracać.
Czy nosiłam godność w kieszeni? Może tak, może nie trudno mi to stwierdzić. Samo zakochanie się w kimś, klapki na oczach nie świadczą o tym. Myślę, że nie poniżałam się (tak mi się wydaje), nie biegałam za nim, byłam a przynajmniej starałam się być konsekwentna... a że towarzyszyły temu silne emcje ... no cóż... albo zachowywałam je dla siebie, albo 'wyrzucałam' je pisząc swój wątek...  Można je w jakimś stopniu kontrolować, ale to się dzieje trochę niezależnie od nas.
Czasem nawet trudno samemu przewidzieć jakbyśmy zareagowali czy zachowali w danej sytuacji.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Mi się wydaje,że kwestia reagowania uzewnętrzniania emocji zależy od temperamentu.Jednej osobie wystarczy pisanie w tym wątku,druga pobiega a trzecia musi się wykrzyczeć i to nie znaczy że jest niedojrzała,wariatkaPierwsze reakcje zaskoczenia żalu gniewu bo kocha i to nie łatwe mogą być różne a później osoba może stwierdzić że szkoda pary. Zawsze żal jaksię rozpada rodzina tylko co będzie dalej nikt nie wie.Może kiedyś Autor zejdzie się z żoną ale będą budować związek na uczciwych fundamentach. Może zwiąże się z kochanką ale też bez zdrad oszukiwania.Kto to wie???

1,371 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-12 11:40:11)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

a ja myślę, że jeżeli coś zrobiłeś, to pewnie sytuacja była już a tyle "nabrzmiała" że nie mogłeś  dłużej tego nosić.
Scenariusze mogą być różne, bo teraz każdy ma ferment w głowie..
może się okazać, że Twoje małżeństwo wcale nie jest tak martwe jak myślałeś
Mąż kochanki nie wiadomo jak zareaguje- może walczyć o rodzinę i żonę, albo sam np miał kogoś innego i będzie mu to na rękę.
Kochanka może walczyć o męża lub odetchnąć z ulgą.
Może też zostaniesz sam ale nawet tu jest jasna strona- możesz spotkać inną kobietę, z którą bardziej Ci będzie po drodze pod każdym względem..
Wybuchło.. niech opadnie kurz..

1,372

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Cóż, mogę wyjść na niezrównoważoną, ale jeżeli byłabym zdradzona nie odeszłabym ot tak bez słowa.
Odeszłabym, ale wcześniej sprawiłabym, żeby zdradzający cierpiał tak samo jak ja jako osoba zdradzana. I uważam, że nie jest to oznaka braku równowagi psychicznej.

Lady Loka, to o czym piszesz to Stary Testament - oko za oko, zab za zab.
Grubo przestarzale, jednak wielu praktykuje...

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi Ty mimo wszystko miałeś czas na przygotowanie sie na to wszystko,jednak dojrzewałeś do decyzji a na żonę mimo wszystko spadło nagle.Od psucia się związku do informacji o romansie jest przepaść.Kobieta cierpi i nie oczekuj od niej od razu spokoju opanowania planu na przyszłość.Jej się życie wywróciło.Za jakiś czas ochłonie i przyjdzie czas na racjonalne wnioski.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Może się okazać że za chwilę porzucona zostanie Twoja kochanka i nie wiesz jak sie zachowa czy będzie płakać rozpaczać mścić sie.Czy będziesz wobec jej zachowania tak samo surowy jak wobec zachowania żony?Uznasz że jest niedojrzała,ma zły charakter?

1,375

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Hrefi zamiast zniżać się do szaletu to poczytaj chociaż o HPV i wtedy oceń czy narażałeś czy nie.Hmm jakiś czas temu pisałeś że wkurzyłbyś się na kochankę chyba było za to że spi z mężem.Taaa Ty masz prawo do złości żona nie.Hipokryzja.To znaczy że jesteś tak słaby jak ona.Wiesz życie bywa przewrotne ciekawe czy przyjmiesz tak na chłodno jak Ci kochanka pokaże środkowy palec i pobiegnie za mężem a Ty się okażesz nic nie znaczącą pomyłką.Loka Hrefi tak pisze bo Kali kraść dobrze ale Kalemu ukraść?Hrefi chciałby kraść bez konsekwencji więc dla niego nie ma czegoś takiego jak sprawiedliwość,rekompensata za zło,zadośćuczynienie.

Jak mi kochanka pokarze środkowy palec to będę rozgoryczony, zły, poczuje się wykorzystany. Ale nie będę miał chęci zemsty. Nie będę msciwy. Znam już trochę siebie a teraz jeszcze lepiej.

Jakby mi żona poszla do innego to będę chciał jak najwięcej opieki nad synem ale nie będę trzymał jej na sile.


Pare dni temu byłem bliski przyznania się zonie. Pomyslalem, ze trudno, przyznam się, zobaczymy co z tego wyniknie.
Na pewno by mi ulżyło w pierwszej chwili, ale potem chyba rozpętałoby się piekło. Po co obciążać druga osobę takimi wyznaniami? Chyba tylko wtedy, gdy plan jest prosty: powiedzieć i odejść.
Czy taki jest Twój plan Hrefi?


Co chcesz ugrać tym przyznaniem się bo nie rozumiem . Zostaw tak jak jest i zacznij żyć tym co Ci zostało . Pytanie co Ci zostało .

1,376

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
ssszron napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Podziwiam za odwage i zwracam honor.

Jaką znowu odwagę? Może jeszcze okrzyknijmy go bohaterem. Przypominam:
   "Nie zrobiłem tego specjalnie. Byłem na imprezie. Wróciłem trochę pod wpływem. Poszedłem szybko spac. Żona zaczęła przeglądać komórkę jak spałem."

No i kobieta miała czarno na białym co wyprawia na boku mężulek. A jemu nawet nie chciało się wykasować maili...  Odwaga, honor...może te określenia zostawmy dla prawdziwych bohaterów


Przecież napisalem. Ja o wszystkim jej powiedziałem na kilka dni przed przeczytałem e-maili. Przyznalem się do wszystkiego. W e-mailach nie było nic o czym bym żonie się nie przyznał. Co prawda inaczej jest jak się takie maile pisze a inaczej jest jak ktoś o tym mówi ale jednak.

Tu nie chodzi o bohatera.


Jak to w necie bywa czy w życiu również cokolwiek zrobisz znajdzie się krytyka i pochwała ale każdy ma swoje zdanie . Nie wiem ale będę Ci życzył powodzenia . Nikt nie jest idealny .

1,377

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Może się okazać że za chwilę porzucona zostanie Twoja kochanka i nie wiesz jak sie zachowa czy będzie płakać rozpaczać mścić sie.Czy będziesz wobec jej zachowania tak samo surowy jak wobec zachowania żony?Uznasz że jest niedojrzała,ma zły charakter?

Jeżeli kochanka nie myślała odchodzić od męża a romans się wyda "dzięki" pomocy żony Hrefiego, niewykluczone, że kochanka winą obarczy jego. W końcu to on powiedział o romansie, jego wiadomości przeczytała żona. Przecież to nie była ich wspólna decyzja, że czas się ujawnić. Romans jest fajny dopóty, dopóki jest trzymany w tajemnicy. Obie osoby muszą tej tajemnicy strzec. Zachowanie Hrefiego, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, było nielojalne wobec kochanki. Naraził ją na nieprzyjemności i daleko idące konsekwencje.
Co innego powiedzieć, że kocha się inną osobę i odejść a co innego, zdradzić kto to i zostać. Takie zachowanie jest zupełnie bez sensu. Chyba, że to było celowe działanie, nastawione na wywołanie burzy... i skłonienie kochanki do jakichś decyzji.
Bo gdyby Hrefi naprawdę kochał i chciał chronić kochankę, w życiu nie powiedziałby żonie o kogo konkretnie chodzi, a gdyby nawet jakoś to samo wyszło, to by tłumaczył że owszem kocha ją ale "miłością platoniczną", by nie narażać jej na konsekwencje ew donosu do męża.

1,378

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Może się okazać że za chwilę porzucona zostanie Twoja kochanka i nie wiesz jak sie zachowa czy będzie płakać rozpaczać mścić sie.Czy będziesz wobec jej zachowania tak samo surowy jak wobec zachowania żony?Uznasz że jest niedojrzała,ma zły charakter?

Jeżeli kochanka nie myślała odchodzić od męża a romans się wyda "dzięki" pomocy żony Hrefiego, niewykluczone, że kochanka winą obarczy jego. W końcu to on powiedział o romansie, jego wiadomości przeczytała żona. Przecież to nie była ich wspólna decyzja, że czas się ujawnić. Romans jest fajny dopóty, dopóki jest trzymany w tajemnicy. Obie osoby muszą tej tajemnicy strzec. Zachowanie Hrefiego, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, było nielojalne wobec kochanki. Naraził ją na nieprzyjemności i daleko idące konsekwencje.
Co innego powiedzieć, że kocha się inną osobę i odejść a co innego, zdradzić kto to i zostać. Takie zachowanie jest zupełnie bez sensu. Chyba, że to było celowe działanie, nastawione na wywołanie burzy... i skłonienie kochanki do jakichś decyzji.
Bo gdyby Hrefi naprawdę kochał i chciał chronić kochankę, w życiu nie powiedziałby żonie o kogo konkretnie chodzi, a gdyby nawet jakoś to samo wyszło, to by tłumaczył że owszem kocha ją ale "miłością platoniczną", by nie narażać jej na konsekwencje ew donosu do męża.


Jego motywu nigdy się nie dowiemy tak naprawdę ale masz racje ze jak by kochał to by to ukrywał .

1,379 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-06-12 13:56:16)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

Jego motywu nigdy się nie dowiemy tak naprawdę ale masz racje ze jak by kochał to by to ukrywał .

Dokładnie. Szczególnie, że miał chyba świadomość, że żona nie odpuści, a kochanka ma męża i dzieci, których zostawiać nie chce.
Jeśli taki był plan to bardzo słabe, egoistyczne zagranie, choć faktem jest, że kochanka musiała się liczyć z takim ryzykiem.
Ja ze swoich perypetii dokładnie pamiętam jedną podstawowa zasadę: jeżeli mamy być razem, to on musi odejść SAM, bez "pomocy" w postaci powiadamiania jego żony. Jeśli zostaje, nie chcę by kiedykolwiek nasz romans się wydał. Usuwam go ze swego życia, odkreślam grubą linią i żyję dalej.
Dlatego wkurzałam się, kiedy dostawałam od niego później wiadomości z wyznaniami, które mogły być przecież przeczytane. Ujawnienie romansu, kiedy dawno się skończył, jest tak samo bez sensu, jak to co zrobił teraz Hrefi.

1,380

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

I widzicie, potwierdza sie to o czym pisałam od samego początku, zdradzający kocha tylko siebie.

1,381

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Może się okazać że za chwilę porzucona zostanie Twoja kochanka i nie wiesz jak sie zachowa czy będzie płakać rozpaczać mścić sie.Czy będziesz wobec jej zachowania tak samo surowy jak wobec zachowania żony?Uznasz że jest niedojrzała,ma zły charakter?

Jeżeli kochanka nie myślała odchodzić od męża a romans się wyda "dzięki" pomocy żony Hrefiego, niewykluczone, że kochanka winą obarczy jego. W końcu to on powiedział o romansie, jego wiadomości przeczytała żona. Przecież to nie była ich wspólna decyzja, że czas się ujawnić. Romans jest fajny dopóty, dopóki jest trzymany w tajemnicy. Obie osoby muszą tej tajemnicy strzec. Zachowanie Hrefiego, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, było nielojalne wobec kochanki. Naraził ją na nieprzyjemności i daleko idące konsekwencje.
Co innego powiedzieć, że kocha się inną osobę i odejść a co innego, zdradzić kto to i zostać. Takie zachowanie jest zupełnie bez sensu. Chyba, że to było celowe działanie, nastawione na wywołanie burzy... i skłonienie kochanki do jakichś decyzji.
Bo gdyby Hrefi naprawdę kochał i chciał chronić kochankę, w życiu nie powiedziałby żonie o kogo konkretnie chodzi, a gdyby nawet jakoś to samo wyszło, to by tłumaczył że owszem kocha ją ale "miłością platoniczną", by nie narażać jej na konsekwencje ew donosu do męża.

To wcale nie jest takie oczywiste Roxann, że żona wyda sprawę mężowi kochanki. Wcale tak nie musi być. Hrefi nie odejdzie od rodziny sam ze swojej decyzji, raczej żona go wyrzuci. Ale ze względu na małe dzieciątko, niekoniecznie to zrobi.

1,382

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Zachowanie Hrefiego, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, było nielojalne wobec kochanki. Naraził ją na nieprzyjemności i daleko idące konsekwencje.
Co innego powiedzieć, że kocha się inną osobę i odejść a co innego, zdradzić kto to i zostać. Takie zachowanie jest zupełnie bez sensu. Chyba, że to było celowe działanie, nastawione na wywołanie burzy... i skłonienie kochanki do jakichś decyzji.
Bo gdyby Hrefi naprawdę kochał i chciał chronić kochankę, w życiu nie powiedziałby żonie o kogo konkretnie chodzi, a gdyby nawet jakoś to samo wyszło, to by tłumaczył że owszem kocha ją ale "miłością platoniczną", by nie narażać jej na konsekwencje ew donosu do męża.

Taki cynik i egoista nie kocha ani żony ani kochanki tylko czubek własnego nosa i działa tak, żeby jemu było dobrze

1,383

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nirvanka87 napisał/a:

I widzicie, potwierdza sie to o czym pisałam od samego początku, zdradzający kocha tylko siebie.

Też tak uważam.
Ja miałam idealną sytuację, by donieść żonie, ba! ona nawet sama się ze mną skontaktowała... jednak nie chciałam mu dokładać. Nigdy nie myślałam o zemście czy jakimkolwiek odegraniu się. Reakcja - totalne ignorowanie go - przyszła naturalnie, bo zwyczajnie nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Bo i o czym?
Karanie kogoś, że nie zdecydował się z nami być, albo pokochał inną osobę jest delikatnie mówiąc niedojrzałe... a raczej żałosne.
Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to chce się dobrze dla danej osoby, tak po prostu. Poczułam się zraniona, ale nie podłożyłabym mu świni. Nawet mu w pewnej sytuacji pomogłam. On zrobił podobnie. Mino wszystko. Mimo, że się unikaliśmy i nie rozmawialiśmy ze sobą...

1,384

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:

To wcale nie jest takie oczywiste Roxann, że żona wyda sprawę mężowi kochanki. Wcale tak nie musi być. Hrefi nie odejdzie od rodziny sam ze swojej decyzji, raczej żona go wyrzuci. Ale ze względu na małe dzieciątko, niekoniecznie to zrobi.

Oczywiste nie jest ale wnioskuję to po jej słowach, że zamierza zniszczyć życie kochance. W jaki (inny) sposób? Choć może nie "doceniam" pomysłowości żony Hrefiego.
A czy go wyrzuci?
Jeśli się zemści na kochance to mąż w domu będzie jej triumfem.

1,385 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-06-12 14:25:38)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Nirvanka87 napisał/a:

I widzicie, potwierdza sie to o czym pisałam od samego początku, zdradzający kocha tylko siebie.

Też tak uważam.
Ja miałam idealną sytuację, by donieść żonie, ba! ona nawet sama się ze mną skontaktowała... jednak nie chciałam mu dokładać. Nigdy nie myślałam o zemście czy jakimkolwiek odegraniu się. Reakcja - totalne ignorowanie go - przyszła naturalnie, bo zwyczajnie nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Bo i o czym?
Karanie kogoś, że nie zdecydował się z nami być, albo pokochał inną osobę jest delikatnie mówiąc niedojrzałe... a raczej żałosne.
Jeśli się kogoś naprawdę kocha, to chce się dobrze dla danej osoby, tak po prostu. Poczułam się zraniona, ale nie podłożyłabym mu świni. Nawet mu w pewnej sytuacji pomogłam. On zrobił podobnie. Mino wszystko. Mimo, że się unikaliśmy i nie rozmawialiśmy ze sobą...

Po prostu osoba zdradzona ma troche inne podejście, bez wzgędu na to, czy po zdradzie decyduje się na zostanie ze zdradzaczem, czy nie, trudno sie pogodzić z tym, że ktoś kto krzywdzi innych nie zostanie ukarany. Jesteśmy wychowywani w bardzo prostym konstrukcie moralnym, prawnym, dopuściłeś się czynu zabronionego, skrzywdziłes kogoś, należy Cie ukarać. Trudno iść dalej przez życie z człowiekiem który nas zdradził, a nie został za to ukarany. Tak samo trudno rozwodząc się z taką osobą, machnąć ręką na wszystko i powiedzieć trudno, chce się ukarać taką osobe chociażby zabierajac jej jak najwięcej sie da. Dlatego trudno wybaczyć zdradę (bez wzgledu na to czy będzie sie z ta osobą, czy nie), bo wybaczenie równa się nie wymierzeniu kary.
To trochę tak jak są rozprawy, ktoś kogoś pobił i sedzia by powiedział, ok żałujesz, mówisz, ze więcej tego nie zrobisz, ofiara Ci wybaczyła, to odstąpimy od wymierzenia kary. Świat tak nie działa.
Zatem zdradzani nie chcą ukarać zdradzacza, za to ze on nie chciał/ nie chce z nimi być. Zdradzony chce ukarać zdradzacza (przynajmniej w pierwszych chwilach po zdradzie) za to, ze go oszukał, że nie powiedział sorry mam dość zwiazku nic z tego nie będzie, odchodzę, tylko zdradzał przez x czasu, oszukiwał, robił ze zdradzonego debila. Za to chce sie ukarać.

1,386 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-06-12 14:57:02)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nirvanka87 napisał/a:

Po prostu osoba zdradzona ma troche inne podejście, bez wzgędu na to, czy po zdradzie decyduje się na zostanie ze zdradzaczem, czy nie, trudno sie pogodzić z tym, że ktoś kto krzywdzi innych nie zostanie ukarany. Jesteśmy wychowywani w bardzo prostym konstrukcie moralnym, prawnym, dopuściłeś się czynu zabronionego, skrzywdziłes kogoś, należy Cie ukarać. Trudno iść dalej przez życie z człowiekiem który nas zdradził, a nie został za to ukarany. Tak samo trudno rozwodząc się z taką osobą, machnąć ręką na wszystko i powiedzieć trudno, chce się ukarać taką osobe chociażby zabierajac jej jak najwięcej sie da. Dlatego trudno wybaczyć zdradę (bez wzgledu na to czy będzie sie z ta osobą, czy nie), bo wybaczenie równa się nie wymierzeniu kary.
To trochę tak jak są rozprawy, ktoś kogoś pobił i sedzia by powiedział, ok żałujesz, mówisz, ze więcej tego nie zrobisz, ofiara Ci wybaczyła, to odstąpimy od wymierzenia kary. Świat tak nie działa.
Zatem zdradzani nie chcą ukarać zdradzacza, za to ze on nie chciał/ nie chce z nimi być. Zdradzony chce ukarać zdradzacza (przynajmniej w pierwszych chwilach po zdradzie) za to, ze go oszukał, że nie powiedział sorry mam dość zwiazku nic z tego nie będzie, odchodzę, tylko zdradzał przez x czasu, oszukiwał, robił ze zdradzonego debila. Za to chce sie ukarać.

Rozumiem, że tak to działa. Rozumiem chęć zemsty czy wymierzenia kary, ale pytanie jest jedno: komu ma to służyć? By osoba zdradzona, oszukana poczuła się lepiej, czy żeby zdradzający poniósł konsekwencje swoich czynów, odczuł je na własnej skórze?
Ukarać też można w różny sposób. Ugranie jak najwięcej przy rozwodzie to jedno, ale np jak w tym wątku chęć zrujnowania życia kochance? Albo targnięcia się na swoje życie? To, że ktoś nas okradł czy oszukał stało się też dlatego, że poniekąd nie zachowaliśmy odpowiedniej ostrożności... Ludzie są różni, często chcą nas w przeróżny sposób wykorzystać. Nie mają skrupułów. To czy komuś zaufamy, to jest tylko i wyłącznie nasza decyzja. Nasze ryzyko. Nie ważne czy to w biznesie czy w małżeństwie czy ... codziennym życiu. Oszust musi mieć ku temu predyspozycje. Człowiek nie zmienia się z dnia na dzień. My możemy odpowiadać tylko za siebie, swoje decyzje, wybory. Przerzucanie winy na kogoś, bo jest taki i owaki, może przynieść ulgę, ale co to ogólnie zmienia? Skoro zostaliśmy oszukani, to zwyczajnie daliśmy się oszukać.
Żona Hrefiego już dawno została poinformowana, że nie jest kochana i szanowana... ale jej to nie przeszkadza. A za zdradę męża chce się mścić na kochance, bo o rozwodzie nie ma mowy. Owszem, może i ona poczuje ulgę, jak wyżyje się na niej, ale co to ogólnie zmieni w jej życiu? Dalej będzie tkwiła w tym małżeństwie wmawiając sobie że jest udane. Jesli człowiek się na coś świadomie godzi, to skąd (potem) pretensje do innych?

Edit: Wiadomo, że sytuacje są różne, ale ja piszę ze swojej perspektywy i tak to widzę: jak mogę mieć pretensje do ex kochanka, skoro wiedziałam, że potrafi kłamać jak z nut, manipulować ludźmi? Że jestem tak wyjątkowa, że mnie inaczej traktuje i będzie traktować, że wszystkim kłamie, tylko wobec mnie jest szczery? No sorry wink Owszem jest złość, żal itd. ale też sama muszę się przed sobą przyznać, że wykazałam się mega naiwnością i głupotą wink
Nie jest to miłe, bo lepiej zwalić całą winę na kogoś, ale niestety taka jest prawda.

1,387

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Roxann, to jest tak, ze w pierwszej chwili jak jest się skrzywdzonym chce się krzywdzić i już czysty odruch, akcja reakcja. Natomiast fakt faktem, nigdy nie napiętnowałam kochanek/ kochanków. Kochankowie to tylko narzędzia, nawet jeżeli się niby ich kocha (ja uważam, ze gdyby zdradzający kochali swoich kochanków to by odeszli od rodziny i zaczęli życie z kochanką/ kochankiem- miłość ponad podziałami, a co wink ) to nie są istotni, jak sie chce zdradzic to się i tak zdradzie, jak nie z tym to tamtym. Zatem za samą zdradę odpowiada tylko zdradzacz. Kochanek, czy kochanka jasne mają wybór, często sa napiętnowani, oskarżani za rozpad związku co dla mnie jest głupotą, można kwestionować ich konstrukt moralny, ale na pewno nie oskarżać o zdradę, kochanka Hrefiego nie jest winna zdrady w zwiazku małżeńskim Hrefiego i jego żony, ale jest winna zdrady w swoim małżeństwie. Zatem jak już ktoś ma się mścić na niej to mąż jej szacowny, a nie małżonka Autora, równie szacowna- jak zawsze przesyłam gorące pozdrowienia dla nich.

Co do dawania się oszukiwać, tak zdradzani bardzo często nie wierzą w zdradę, nawet jak wyczują, ze coś jest nie tak, to potem jeżeli są zaślepieni miłością nadal wierzą że wszystko jest ok. Jeżeli wierzyć Autorowi, a jak wszyscy wiemy, zdradzaczom sie nie wierzy wink To żóna z nim była dla wygody, nie pracowała była przez niego utrzymywana, wiedziała, że on jej nie kocha, ale była z nim dla swojej wygody, jezeli teraz chce go nadal przy sobie utrzymać to nadal tylko dla swojego dobra w domyśle ekonomicznego, a nie w imię wielkiej miłości.

1,388

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Może się okazać że za chwilę porzucona zostanie Twoja kochanka i nie wiesz jak sie zachowa czy będzie płakać rozpaczać mścić sie.Czy będziesz wobec jej zachowania tak samo surowy jak wobec zachowania żony?Uznasz że jest niedojrzała,ma zły charakter?

Jeżeli kochanka nie myślała odchodzić od męża a romans się wyda "dzięki" pomocy żony Hrefiego, niewykluczone, że kochanka winą obarczy jego. W końcu to on powiedział o romansie, jego wiadomości przeczytała żona. Przecież to nie była ich wspólna decyzja, że czas się ujawnić. Romans jest fajny dopóty, dopóki jest trzymany w tajemnicy. Obie osoby muszą tej tajemnicy strzec. Zachowanie Hrefiego, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, było nielojalne wobec kochanki. Naraził ją na nieprzyjemności i daleko idące konsekwencje.
Co innego powiedzieć, że kocha się inną osobę i odejść a co innego, zdradzić kto to i zostać. Takie zachowanie jest zupełnie bez sensu. Chyba, że to było celowe działanie, nastawione na wywołanie burzy... i skłonienie kochanki do jakichś decyzji.
Bo gdyby Hrefi naprawdę kochał i chciał chronić kochankę, w życiu nie powiedziałby żonie o kogo konkretnie chodzi, a gdyby nawet jakoś to samo wyszło, to by tłumaczył że owszem kocha ją ale "miłością platoniczną", by nie narażać jej na konsekwencje ew donosu do męża.

Co z tego, ze nie powiedzialby o kogo chodzi. Przeciez jesli kocha Kochanke, a Ona jego i jesli beda razem, to Zona i tak dowie sie, kto to.
To po co jeszcze dalej klamac, skoro juz sie przyznal?
Teraz tylko sprawdzian dla 'milosci' Kochanki.

1,389

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nirvanka87 napisał/a:

Co do dawania się oszukiwać, tak zdradzani bardzo często nie wierzą w zdradę, nawet jak wyczują, ze coś jest nie tak, to potem jeżeli są zaślepieni miłością nadal wierzą że wszystko jest ok. Jeżeli wierzyć Autorowi, a jak wszyscy wiemy, zdradzaczom sie nie wierzy wink To żóna z nim była dla wygody, nie pracowała była przez niego utrzymywana, wiedziała, że on jej nie kocha, ale była z nim dla swojej wygody, jezeli teraz chce go nadal przy sobie utrzymać to nadal tylko dla swojego dobra w domyśle ekonomicznego, a nie w imię wielkiej miłości.

Dokładnie, bo to dla niej dobry układ. A że go nie kocha, to i ma gdzieś, że on jej nie. Nie chce wymierzać bezpośrednio mu kary, bo on swoją rolę w tym małżeństwie ma dalej spełniać, więc lepiej go oszczędzić, za to "przepędzić" kochankę z hukiem najlepiej uprzykrzając jej życie by się jej raz na zawsze odechciało zbliżać do szanownego małżonka wink

1,390

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:

Co z tego, ze nie powiedzialby o kogo chodzi. Przeciez jesli kocha Kochanke, a Ona jego i jesli beda razem, to Zona i tak dowie sie, kto to.
To po co jeszcze dalej klamac, skoro juz sie przyznal?
Teraz tylko sprawdzian dla 'milosci' Kochanki.

To miałoby sens, gdyby oni naprawdę zdecydowali być razem i się ujawnić, ale kochanka Hrefiego z tego co pisał, rodziny zostawiać nie chciała, więc ujawnienie jej personaliów żonie, to też podjęcie ryzyka, że ta informacja dotrze do męża bez jej chęci i zgody. Postawienie przed faktem dokonanym.

1,391

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Byłem wielkim zwolennikiem nie mówienia żonie o romansie. Twardo stałem przy swoim zdaniu...

Do romansu przyznalem się tydzień temu. Powiedziałem wszystko. O tym że tę kobietę kocham jak nikogo innego, ze stale o niej myślę i jest moim szczęściem w życiu. Ze z nia zrozumialem co to znaczy związek oparty na miłości, wsparciu i zrozumieniu. Powiedziałem o swoich rozterkach co do zaopiekowania się cudzymi dziećmi a porzuceniem swojego. Powiedziałem wyraźnie żonie że jej nie kochałem, nie kocham i nigdy nie pokocham. O tym że jej nie szanuje też wspomnialem. Powiedziałem znacznie więcej. Mówiłem to wszystko bardzo pewnie i spokojnie. Bez miotania się, jąkania czy wstydu. Prosto w oczy.

Ktos skomentował " jako odważny".
Tak, odwagą damskiego boksera.

Człowieku, czy Ty byłeś na haju kiedy szedłeś na ślub do UC albo co gorzej, do kościoła ?
Czy Ciebie żona zgwałciła, brała po pijaku ?

Pisałeś, że "złapała" Ciebie na dziecko - a to ona jest wiatropylna ?
Ciebie tam nie było kiedy zachodziła, że teraz starasz się wymigac ?

Jeżeli prawdą byłoby to , że jej nie kochałeś , to rzeczywiście jesteś "odważnym," ale inaczej.
Prawdziwy facet okresliłby się zanim by poszedł do łóżka, a nawet gdyby przydarzyłaby się wpadka to wymiksowałby się z układu żeby potem po latach nie odgrzewać starych kotletów.

No....mimo wszystko, życzę Ci, żeby Ciebie nigdy nikt nie walnął w oczy swoją "szczerą prawdą" o Tobie, tak jak Ty to zrobiłes wobec osoby której obiecywałes, ślubowałes.
Skończone s*****two.

Hrefi napisał/a:

Taki był plan. Zacząłem się pakowac. Żona histeria. Ale to mnie nie interesuje. Nagle pojawił się syn. Patrzy że gdzieś się wybieram, łapie mnie za mogę i mówi - tata nie idź, idę z Tobą. Pobiegł, przyniósł swoje buty abym mu zalozyl. Pewnie myślał że idę do sklepu.

Nie wiem jak to opisac. Tak silnie to przeżyłem że nogi mi się ugiely. Niedobrze mi się zrobiło.

O...a tu obraz "empatycznego gościa" który wzruszył się naiwnością dziecka...
Zaloże się, ze podobną empatie przejawiasz wobec ptaszka ze zwichnietym skrzydełkiem, głodujących w Zamibii, a oglądając film zdaża Ci się wytrzeć łzę ze wzruszenie.

Taki "pełny empatii " facet.
No chyba, że zachce mu się cukierka ze sklepu, wtedy po trupach do celu.
Chce podmienić sobie partnerkę, to obecnej, z zimną krwią przetrzyma głowę pod wodą aż zacznie puszczać bąbelki.
Co prawda tylko werbalnie.... na razie sad

Hrefi napisał/a:

Nie było z mojej strony zadnego miotania się, przepraszania. Chęci naprawy. Rozwód.

Rzeczywiście "odważny" facet.

a teraz kilka perełek :
"niedobra" żona bo :

Hrefi napisał/a:

Nie wyprowadziłem się z domu. Żona grozi wszystkim jeśli to zrobię. Od napastowania kochanki, poprzez zniszczenie jej życia aż po zrobienie sobie samej krzywdy.

Żona kategorycznie rozwodu nie chce i się na niego nie zgadza. Twierdzi ze w jej widzeniu świata nie ma takiego czegoś jak rozwód.

Natomiast nasz heros jest niewzruszoną skałą, opoką emocjonalną :

Hrefi napisał/a:

Bo uleganie własnym emocjom świadczy o niedojrzalosci, braku silnej woli, niekontrolowaniu sytuacji, braku pomysłu na rozwiazanie. Jest słabością. Czasem trzeba ulec ale żeby propagować to jako coś słusznego ? No way!

Cóz, widocznie te zachowania nie odnosza się do :
a) decyzji o ślubie naszego herosa,
b) popłynięciu emocjonalnym do kochanki naszego herosa.

W pozostałych przypadkach ( na razie) stosuje te swoje credo.
No chyba, ze będzie mu znowu coś przeszkadzało to zrobie sobie kolejny "excuse".

ale za to jakie przemyślenia o zemście w relacjach miedzyludzkich ma nasz  heros ...:

Hrefi napisał/a:

Jest to oznaka zawiści, niskiego rozwoju duchowego i braku doświadczenia życiowego. Albo zwyczajnie podły charakter. Bez obrazy Loka. Pisze ogólnie o takim zachowaniu a nie ad personam.

Zastanów się dlaczego wszystkie duże religie i ich systemy wartości odradzają zemstę.

zapewne dlatego ,że:

Hrefi napisał/a:

Zdrada małżeńską jest zła sama w sobie. Ja nie twierdzę że jest dobra. Nie pamiętam żebym zdradę relatywizowal.

Chęć zemsty jest złe podobnie jak zdrada. Chęć zemsty niczemu nie służy. Daje chwilową ekstazę i satysfakcję. Żal przychodzi po czasie.

I heros zakręcił kółeczko logiczne... zdrada jest jak zemsta - daje chwilową ekstazę i satysfakcję, żal przychodzi po czasie
- to po co wczesniej były te opowieści o własnej stabilnosci emocjonalnej, braku żalu, o determinacji w rozpierdzieleniu rodziny ??

a z drugiej strony... jak miło, ze stara się żonę uchronić od wpakowania się w gooofno w które on sam się wpakował,
dlatego odmawia jej tej watpliwej przyjemności którą on sam przeżywa :
- chwilowa ekstaza i stysfakcja która potem i tak kończy się żalem.

Jaki to "ludzki pan" z tego naszego herosa sad
a że hipokryzja bije od niegoi blaskiem własnym nie zmąconym żadną przeszkodą?
cóz, nawet takich przypadków klinicznych nie da uniknąć w społeczństwie.

1,392

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nie chciałam się wcinać w kolejny temat, w którym jakis pogubieniec , po długiej , wyczerpującej marszrucie bez mapy, nagle budzi się w środku bagna i pyta, czy to prawda ze nadeszła pora deszczowa...

Jednak, kilka ostatnich wpisów, złamało moje zniechecenie do tak standardowych, wydawałoby sie rozterek.

Oto nasz heros :

Hrefi napisał/a:

Byłem wielkim zwolennikiem nie mówienia żonie o romansie. Twardo stałem przy swoim zdaniu...

Do romansu przyznalem się tydzień temu. Powiedziałem wszystko. O tym że tę kobietę kocham jak nikogo innego, ze stale o niej myślę i jest moim szczęściem w życiu. Ze z nia zrozumialem co to znaczy związek oparty na miłości, wsparciu i zrozumieniu. Powiedziałem o swoich rozterkach co do zaopiekowania się cudzymi dziećmi a porzuceniem swojego. Powiedziałem wyraźnie żonie że jej nie kochałem, nie kocham i nigdy nie pokocham. O tym że jej nie szanuje też wspomnialem. Powiedziałem znacznie więcej. Mówiłem to wszystko bardzo pewnie i spokojnie. Bez miotania się, jąkania czy wstydu. Prosto w oczy.

Ktos skomentował " jako odważny".
Tak, odwagą damskiego boksera.

Człowieku, czy Ty byłeś na haju kiedy szedłeś na ślub do UC albo co gorzej, do kościoła ?
Żona Ciebie zgwałciła, albo  brała po pijaku ? może zastosowała "pigułkę gwałtu" ?

Pisałeś, że "złapała" Ciebie na dziecko -  to ona jest wiatropylna ???
Ciebie tam nie było kiedy zachodziła, że teraz starasz się wymigac ?

Jeżeli prawdą byłoby to , że jej nie kochałeś , to rzeczywiście jesteś "odważnym," ale inaczej.
Prawdziwy facet okresliłby się zanim by poszedł do łóżka, a nawet gdyby przydarzyłaby się wpadka to wymiksowałby się z układu żeby potem po latach nie odgrzewać starych kotletów.

No....mimo wszystko, życzę Ci, żeby Ciebie nigdy nikt nie walnął w oczy swoją "szczerą prawdą" o Tobie, tak jak Ty to zrobiłes wobec osoby której obiecywałes, ślubowałes.
Skończone s*****two.

Hrefi napisał/a:

Taki był plan. Zacząłem się pakowac. Żona histeria. Ale to mnie nie interesuje. Nagle pojawił się syn. Patrzy że gdzieś się wybieram, łapie mnie za mogę i mówi - tata nie idź, idę z Tobą. Pobiegł, przyniósł swoje buty abym mu zalozyl. Pewnie myślał że idę do sklepu.

Nie wiem jak to opisac. Tak silnie to przeżyłem że nogi mi się ugiely. Niedobrze mi się zrobiło.

O...a tu obraz "empatycznego gościa" który wzruszył się naiwnością dziecka...
Zaloże się, ze podobną empatie przejawiasz wobec ptaszka ze zwichnietym skrzydełkiem, głodujących w Zamibii, a oglądając film zdaża Ci się wytrzeć łzę ze wzruszenie.

Taki "pełny empatii " facet.
No chyba, że zachce mu się cukierka ze sklepu, wtedy po trupach do celu.
Chce podmienić sobie partnerkę, to obecnej, z zimną krwią przetrzyma głowę pod wodą aż zacznie puszczać bąbelki.
Co prawda tylko werbalnie.... na razie sad

Hrefi napisał/a:

Nie było z mojej strony zadnego miotania się, przepraszania. Chęci naprawy. Rozwód.

Rzeczywiście "odważny" facet.

a teraz kilka perełek :
"niedobra" żona bo :

Hrefi napisał/a:

Nie wyprowadziłem się z domu. Żona grozi wszystkim jeśli to zrobię. Od napastowania kochanki, poprzez zniszczenie jej życia aż po zrobienie sobie samej krzywdy.

Żona kategorycznie rozwodu nie chce i się na niego nie zgadza. Twierdzi ze w jej widzeniu świata nie ma takiego czegoś jak rozwód.

Natomiast nasz heros jest niewzruszoną skałą, opoką emocjonalną :

Hrefi napisał/a:

Bo uleganie własnym emocjom świadczy o niedojrzalosci, braku silnej woli, niekontrolowaniu sytuacji, braku pomysłu na rozwiazanie. Jest słabością. Czasem trzeba ulec ale żeby propagować to jako coś słusznego ? No way!

Cóz, widocznie te zachowania nie odnosza się do :
a) decyzji o ślubie naszego herosa,
b) popłynięciu emocjonalnym do kochanki naszego herosa.

W pozostałych przypadkach ( na razie) stosuje te swoje credo.
No chyba, ze będzie mu znowu coś przeszkadzało to zrobie sobie kolejny "excuse".

ale za to jakie przemyślenia o zemście w relacjach miedzyludzkich ma nasz  heros ...:

Hrefi napisał/a:

Jest to oznaka zawiści, niskiego rozwoju duchowego i braku doświadczenia życiowego. Albo zwyczajnie podły charakter. Bez obrazy Loka. Pisze ogólnie o takim zachowaniu a nie ad personam.

Zastanów się dlaczego wszystkie duże religie i ich systemy wartości odradzają zemstę.

zapewne dlatego ,że:

Hrefi napisał/a:

Zdrada małżeńską jest zła sama w sobie. Ja nie twierdzę że jest dobra. Nie pamiętam żebym zdradę relatywizowal.

Chęć zemsty jest złe podobnie jak zdrada. Chęć zemsty niczemu nie służy. Daje chwilową ekstazę i satysfakcję. Żal przychodzi po czasie.

I heros zakręcił kółeczko logiczne... zdrada jest jak zemsta - daje chwilową ekstazę i satysfakcję, żal przychodzi po czasie
- to po co wczesniej były te opowieści o własnej stabilnosci emocjonalnej, braku żalu, o determinacji w rozpierdzieleniu rodziny ??

a z drugiej strony... jak miło, ze stara się żonę uchronić od wpakowania się w gooofno w które on sam się wpakował,
dlatego odmawia jej tej watpliwej przyjemności którą on sam przeżywa :
- chwilowa ekstaza i stysfakcja która potem i tak kończy się żalem.

Jaki to "ludzki pan" z tego naszego herosa sad
a że hipokryzja bije od niegoi blaskiem własnym nie zmąconym żadną przeszkodą?
cóz, nawet takich przypadków klinicznych nie da uniknąć w społeczństwie.

1,393

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Secondo, pięknie napisane.
W ogóle ciężko mi wyobrazić, jakim facetem jest Hrefi, bardziej 'ludzi' wydaje się (mi) Alsoski.
Dla mnie to facet wyprany z jakichkolwiek uczuć. I szczerze nie wierzę w to, że się złamał bo dziecko chciało z nim wyjść. Zwyczajnie nie miał dokąd a kochanka chce być z mężem. No to jej zrobił niedźwiedzią przysługę.
I może dobrze by było gdyby obie go kopnęły, może by 'otrzeźwiał'. Jakaś refleksja by go naszła.
Tak jak piszesz, nikt go do ślubu nie zmuszał, ani do dziecka. To nie była wpadka. Brak szacunku do żony bardzo razi.
Kochanką podbudowywał własne ego - ładna, ambitna itd. Problem, że nie chce zostawić męża.
Że też faceci trafiają na takie kobiety bez honoru jak jego żona... gdyby dała mu popalić, to by się facet otrząsnął. A tak może upokarzać bez końca, wyładowywać frustracje, a ona nadal chce z nim być.
Myślę, że podobnie było/jest u mego ex... jego żona też nie pracuje od dawna choć dzieci starsze to już nastolatki. Nigdy nawet nie zabrał ją ze sobą na jakąkolwiek imprezę itd. Jest bo jest. Teraz kolejne dziecko i znów 'udupiona'. I to jego 'nawrócenie'.
Mimo wszystko uważam, że nawet mój ex jakim by nie był sk..nem to nie powiedział jej prosto w oczy, że nie kocha i nie szanuje... choć mogę się mylić.
Ta kobieta jednak z nim będzie bo nie ma wyjścia.. Szczególnie teraz jak małe dziecko... Z drugiej strony on zarabia bardzo dobrze, więc jeśli się spełnia wychowując dzieci i prowadząc dom, to ... i przeżyje jego kolejne zdrady.
I tak jak tu... zdradzie winna koleżanka, nie on. Przyjaźń się skończyła, a małżeństwo 'uratowane'.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Roksan a Ty miałaś honor uganiając się  dwa lata za żonatym facetem?Ciągle pijesz do tych żon i posiadaniu przez nie Dzieci.Może nikt nikogo nie udupia i DZIECKO nawet przy ojcu łajdaku jest największym szczęściem.Chyba nigdy tego nie zrozumiesz.Dla niektórych ludzi małżeństwo to świętość nawet za cenę upokorzeń tym bardziej smutne gdy się rozpada ale nie da się na siłę.W dzisiejszych czasach szacunek że ludzie chcą naprawiać chociaż nie zawsze się da ale będą mieli przekonanie że zrobili co mogli.Małżeństwo to nie tylo utrzymywanie kogoś ale dużo ludzi wiążących spraw które ot tak nie jest łatwo zamknąć.Kochance trudno odpuścić a co dopiero żonie.

1,395

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Roksan a Ty miałaś honor uganiając się  dwa lata za żonatym facetem?Ciągle pijesz do tych żon i posiadaniu przez nie Dzieci.Może nikt nikogo nie udupia i DZIECKO nawet przy ojcu łajdaku jest największym szczęściem.Chyba nigdy tego nie zrozumiesz.Dla niektórych ludzi małżeństwo to świętość nawet za cenę upokorzeń tym bardziej smutne gdy się rozpada ale nie da się na siłę.W dzisiejszych czasach szacunek że ludzie chcą naprawiać chociaż nie zawsze się da ale będą mieli przekonanie że zrobili co mogli.Małżeństwo to nie tylo utrzymywanie kogoś ale dużo ludzi wiążących spraw które ot tak nie jest łatwo zamknąć.Kochance trudno odpuścić a co dopiero żonie.

Nie powiem, że się uganiałam... czytałaś mój wątek... po jakiej sytuacji do tego stwierdzenia doszłaś? Te całe 2 lata to nie było wyjście z romansu (rozumianego jako spotykanie się i seks) tylko odkochanie... widzisz różnicę? Mój romans zakończył przed napisaniem na forum.. Mój problem polegał na tym, że wciąż go kochałam..
I nie sądzę że piję do żon i posiadania przez nich dzieci. Piszę o swoich refleksjach. Jak każdy tu. Ja teraz jestem po drugiej stronie więc perspektywę mam większą.

1,396 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-12 22:14:50)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

dubel  smile

1,397 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-12 19:27:22)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

No miedzy nami mowiac Roxann ,trochę Czeresnia ma rację...bo ludzie ratują malzeństwa z powodu dzieci własnie, a nie dlatego, ze się dziecmi zaslaniają by ratować siebie. A u Ciebie to czasem przebija
w roznych wątkach..
Secondo, czy Twoj post mial na celu jakąś poradę czy tylko dop..lenie Hrefiemu.?
Chyba nie masz dzieci, bo ktos kto ma nie napisalby tego o synku autora?
Jesteś jak miedź brzęcząca..Secondo..
Albo cymbał brzmiący..

1,398

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
marta2101 napisał/a:

Moim zdaniem może nie zrobił głupio. Niektorym szybciej jest dojsc do siebie jak znają prawdą, niektorzy wolą nie wiedzieć...Ja bardzo szanuję facetów, którzy potrafią powiedzieć prawdę. Wolałabym wiedzieć wiecej niż tylko "nie kocham Cię, chce rozwodu". Najgorsze jest jak w każdej minucie życia domyślasz się dlaczego nie kocha, dlaczego nie chce ze mną być (nawet dla dobra dziecka), i układać w głowie scenariusze, że jak sie postaram prosbą, groźbą to wróci... Pewnie robiłabym wszystko by wrócił, te wszystkie głupie i uwłaczające rzeczy, do tego sie zastanawiając dlaczego to nie działa. Czując sie co raz gorzej. A wiedząc, że jest kochanka, którą mąż kocha... odpuściłabym i rozwiodła jak najszybciej by w końcu mieć to za sobą.

czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Zgadzam się Nirvanka Eska.Tak myślę jeszcze że może mimo wszystko dzięki temu co usłyszała żona wbrew pozorom pomoże jej zakonczyć ten rozdział życia.Tak by idealizowała związek ratowała a dosadnie usłyszała że nie ma o co walczyć.Ma czarno na białym i chociaż złość skłoni ja do działania i walkę o siebie i szacunek dla siebie.Tak myślę że może nie dziś bo nie przyjmuje do siebie co usłyszała ale za jakiś czas.Pewnie nie chciałabym usłyszeć takich słów ale dałyby mi kopa żeby odejść.Inaczej możliwe ze walczyłabym o rodzinę.Po takiej wiedzy już nie.

Nie zgodzę się z Wami. Zupełnie czymś innym jest wiadomość o tym, że nie kocham i chcę odejść, a nie kocham, zdradzałem i oszukiwałem Cię przez rok i chcę odejść. W zdradzie najgorsza nie jest zdrada sama w sobie. Porzucenie dla kogoś innego większość z nas też przeżyła.  Najgorsze jest poczucie bycia oszukiwanym. Iluzja w której żyliśmy pęka jak bańka mydlana. Człowiek zaczyna się doszukiwać, czego nie zauważył, co przeoczył, analizuje każdy dzień, minutę, gest, rozmowę, w której powinien widzieć. Zaczyna wątpić w swój własny osąd. Po czymś takim nigdy już nie potrafi zaufać ani komuś, ani sobie.

Roxann napisał/a:

Teraz poniekąd rozumiem jego brak szacunku do żony. Bez pracy, ambicji... zero godności.

Hrefi chyba nie pisał, dlaczego jego żona nie pracuje. Mają małe dziecko. Może je po prostu wychowuje?

Hrefi napisał/a:

Nie twierdzę że mądrze zrobiłem. Zrobiłem cos. Jakis krok. Gdybym był nie był taki dosadny to ona by tego nie potraktowała na serio. Mam wrażenie że teraz też tego nie traktuje serio. Raczej jako "pomieszalo ci się mężu w głowie chwilowo. Nasze małżeństwo jest udane a tobie przejdzie".

Musiałem Eska coś zrobić. Napewno ilu ludzi tyle pomysłów co. Przerosło mnie to. Nie byłem już wstanie udawać że wszystko jest OK. Że jest normalnie.

Tak Hrefi. Zrobiłeś coś wreszcie, bo coś należało z tym zrobić.  Rozumiem to. Romans męczy. Człowiek chce, aby to się już po prostu skończyło. Jakkkolwiek, byle był tylko koniec. Tylko, że to coś było bardzo nieprzemyślane. Powiedziałeś żonie o romansie nie mając tak naprawdę żadnego planu co do dalszego życia. Byłam kiedyś w takiej sytuacji Hrefi. Tak samo umęczona. Jednak w każdym scenariuszu ułożonym w mojej głowie zastanawiałam się jak odejść krzywdząc jak najmniej. Nawet gdybym męża nie szanowała nie powiedziałabym mu tego.

Hrefi napisał/a:

Jak mi kochanka pokarze środkowy palec to będę rozgoryczony, zły, poczuje się wykorzystany. Ale nie będę miał chęci zemsty. Nie będę msciwy. Znam już trochę siebie a teraz jeszcze lepiej.

Jakby mi żona poszla do innego to będę chciał jak najwięcej opieki nad synem ale nie będę trzymał jej na sile.

Wydaje Ci się, że znasz siebie. Dopiero teraz siebie poznasz. Sam zobaczysz. Napisz mi za dwa lata, czy nie miałam racji smile
Jakby Ci żona poszła do innego to akurat w tym momencie byłoby Ci na rękę. Jednak, gdybyś ją kochał jak myślisz jaka byłaby Twoja reakcja?

Hrefi napisał/a:

Bo uleganie własnym emocjom świadczy o niedojrzalosci, braku silnej woli, niekontrolowaniu sytuacji, braku pomysłu na rozwiazanie. Jest słabością. Czasem trzeba ulec ale żeby propagować to jako coś słusznego ? No way!

Ty im uległeś. Zdajesz sobie z tego sprawę?

Hrefi napisał/a:

Jest to oznaka zawiści, niskiego rozwoju duchowego i braku doświadczenia życiowego. Albo zwyczajnie podły charakter. Bez obrazy Loka. Pisze ogólnie o takim zachowaniu a nie ad personam.

Zastanów się dlaczego wszystkie duże religie i ich systemy wartości odradzają zemstę. Ale nie chce nic pisać o tym bo mi Roxan zaraz powie że pewnie chce iść w ślady jej ex kochanka. A mi jest bardzooo daleko do religii.

Hrefi napisał/a:

Chęć zemsty jest złe podobnie jak zdrada. Chęć zemsty niczemu nie służy. Daje chwilową ekstazę i satysfakcję. Żal przychodzi po czasie.

Oj Hrefi. Nie bez powodu mówi się, że tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono.
Widzisz, nie mam mściwego charakteru. Zawsze miałam tendencje do widzenia w ludziach więcej dobra niż faktycznie w nich było. Zawsze starałam się brać winę na siebie. Wolałam sama cierpieć, czy zrobić z siebie idiotkę niż kogoś skrzywdzić.  Mimo to ja zemsty dokonałam. Minęło kilka lat i nie żałuję. Nigdy nie żałowałam. Gdybym mogła cofnąć czas zrobiłabym dokładnie to samo, a może jeszcze więcej.

Co planujesz dalej?

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Roksan kłamczuszko a międzyczasie pisząc na forum przespałaś się podczas pożegnania z pracą z Panem Prezesem.Oj chyba swojego wątku nie pamiętasz:)dwa lata nie docierało do Ciebie że Prezent ma Cię gdzieś a od żony wymagasz ogarnięcia się w dzień tydzień miesiąc.Ty miałaś do stracenia big love a i tak Ci przyszło z trudem a żona dużo więcej i to już nawet pomijając aspekt materialny.W każdym wątku umniejszasz rolę kochanki.Myślę że jeszcze sama do końca nie zamknęłaś swojego wątku.Ech zawsze ta żona i te dziecko....

1,400

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Roksan kłamczuszko a międzyczasie pisząc na forum przespałaś się podczas pożegnania z pracą z Panem Prezesem.Oj chyba swojego wątku nie pamiętasz:)dwa lata nie docierało do Ciebie że Prezent ma Cię gdzieś a od żony wymagasz ogarnięcia się w dzień tydzień miesiąc.Ty miałaś do stracenia big love a i tak Ci przyszło z trudem a żona dużo więcej i to już nawet pomijając aspekt materialny.W każdym wątku umniejszasz rolę kochanki.Myślę że jeszcze sama do końca nie zamknęłaś swojego wątku.Ech zawsze ta żona i te dziecko....

Pamiętam, pamiętam wink Tak było.. no i? Po nieudanym związku i przed wyjazdem .. na pożegnanie ..
Mówisz o ogarnięciu.. seks na pożegnanie to nie ogarnięcie... a za nim nie biegałam... wyszło...
Tak chciałam tego, nie żałuję i tyle było minęło. Potem wiele było okazji, nie skorzystałam.. ot i tyle..

1,401

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Według mnie żona Hrefiego nie szanuje go tak samo jak on jej. Ona ma go głęboko w tylku i tyle. On mówi, że jej nie kocha. Ona ma to gdzieś. On chce rozwodu: ona ma to głeboko i mówi, że nie da. Ma z nią być, bo tak kiedyś przysięgał i tyle. Ma dawać kasę i zajmować się dzieckiem. A kare już mu żona wymierzy: powie mężowi kochanki i sprawa załatwiona. Zachcialo mu się chodzić na bok i pokochać inną, to ona yo zniszczy żeby nie miał tej "miłości". Moim zdaniem żona Hrefiego go nie kocha. Uprzykrzy mu życie za kare. I go sobie zostawi. Jest ubezwłasnowolniony smile Ona czerpie korzyści.

1,402

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Co do pytania tytułowego- tak zmienia, Twoją jak widzę też zmienił.
To co powiedziałeś żonie, o braku szacunku, cios poniżej pasa. Mogłeś powiedzieć że jej nie kochasz, że Wasze życie to iluzja, ale jak możesz nie szanować matki swojego dziecka?  Bomba wybuchła w życiu Waszej rodziny, daj znać jak opadnie cały syf. Swoją drogą jakby co , obstawiam że kochanka zostanie z mężem. Pewnie gacie jej się palą że strachu.

1,403 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2018-06-13 07:57:25)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

@Ela210 - jest taka dobra zasada, według której nie wypowiada się na tematy , których się nie rozumie, lub co gorsza nie jest się w stanie pojąć .
Polecam pod rozwagę .

Za epitet dziękuje.
Świadczy on nie o mnie, ale o tym który go użył.

1,404 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-13 10:23:53)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Secondo1 napisał/a:

@Ela210 - jest taka dobra zasada, według której nie wypowiada się na tematy , których się nie rozumie, lub co gorsza nie jest się w stanie pojąć .
Polecam pod rozwagę .

Za epitet dziękuje.
Świadczy on nie o mnie, ale o tym który go użył.


podziękuj św  Pawłowi z Tarsu.. mądry człowiek.
I to nie epitety,tylko ocena Twojego myślenia, z którym się obnosisz po różnych wątkach.
Gdyby Biblia kończyła się na Starym Testamencie, ciężko by mi było znaleźć taki cytat..
Ale jest jeszcze Jezus i Nowy Testament.
tak, to co napisałam, świadczy o  mnie, zgoda. smile
brak Ci pokory, brak Ci zrozumienia, brak Ci wyczucia i jesteś z tych, którzy pierwsi rzucają kamieniem,nie widząc człowieka.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ela ale to nie Secondo jest odpowiedzialny za burzę w rodzinie Autora.To Hrefi podejmując decyzję o romansie skrzywdził własne dziecko.Takich scen z dzieckiem będzie więcej ale to nie Secondo jest za nie odpowiedzialny.Mało tego taki los zgotował dziecku kochany ojciec.Mógł myśleć wcześniej jak rozpoczynał romana.A Dziecku będzie fajnie jak tatuś np.zamieszka z kochanką i jej dziećmi.Ela komu Ty współczujesz bo ja widzę że "katowi"nie ofiarom.Gdyby Twój mąż spakował się i wyszedł mówiąc Ci jeszcze przykre rzeczy to mi by w tej całej sytuacji żal było Dziecka nie faceta.Do faceta czułabym gniew że rani dziecko,chociaż akurat po takich rewelacjach faceta bym jużnie chciała.

1,406

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Ela ale to nie Secondo jest odpowiedzialny za burzę w rodzinie Autora.To Hrefi podejmując decyzję o romansie skrzywdził własne dziecko.Takich scen z dzieckiem będzie więcej ale to nie Secondo jest za nie odpowiedzialny.Mało tego taki los zgotował dziecku kochany ojciec.Mógł myśleć wcześniej jak rozpoczynał romana.A Dziecku będzie fajnie jak tatuś np.zamieszka z kochanką i jej dziećmi.Ela komu Ty współczujesz bo ja widzę że "katowi"nie ofiarom.Gdyby Twój mąż spakował się i wyszedł mówiąc Ci jeszcze przykre rzeczy to mi by w tej całej sytuacji żal było Dziecka nie faceta.Do faceta czułabym gniew że rani dziecko,chociaż akurat po takich rewelacjach faceta bym jużnie chciała.

Gdyby Hrefi odszedl od zony, a nie zdradzil i odszedl - to dla malego dziecka nie ma to zadnej roznicy.
Tata odchodzi w kazdym z tych dwoch przypadkow.

Jaka jest roznica dla zony? Gdybym ja byla zona zdradzona, ktorej maz powiedzialby, ze mnie nie kocha BO kocha inna - to wszystko byloby jasne - co, z kim I dlaczego.
Gdyby odszedl, bo TYLKO nie kocha i sie nie dogadujemy - tego moglabym nie zrozumiec... Chyba jestem inna:)

Hrefi wszedl w romans, gdyz nie byl szczesliwy z zona, zakochal sie, a teraz w koncu zrobil krok 'ku prawdzie', czyli powiedzial A a potem B.
Kocha inna osobe, chce z nia byc. Kocha tez swoje dziecko.
Ludzie sie zmieniaja, zona byc moze kiedys byla inna osoba...?
Uwazacie ze przyklad ' takiej atrapy rodziny', w ktorej ojciec zostaje, bo 'tak powinno byc', to dobry wzorzec dla dziecka?
Czy Hrefi ma sie teraz wycofac i zostac z zona? Bo jesli tak, to jest namawianie do dalszego zycia w obludzie.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

No i nie żyje w atrapie podjął decyzję ale konsekwencją jest to że będzie miał takie sytuacje.Coś za coś.Ciągle czytam że jak mama nieszczęśliwa czy tata to dziecko też nie będzie.Analogicznie mama i tata mogą być szczęśliwi a dziecko nie.Można dyskutować o wyższości szczęścia rodzica nad szczęściem dziecka ale to bez sensu bo w tej sytuacji nie ma dobrych rozwiązań.Wybiera się między złem i gorszym złem dlatego osobiście nie stałabym Hrefiemu na drodze do szczęścia.Nie mniej kto sieje wiatr ten burzę zbiera.Dziwi mnie że kogoś to dziwi.

1,408 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-13 12:53:44)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Owszem Czereśnia, ale w związku to 2 osoby sieją wiatr, nie tylko ta która zdradza..Ja nie wierzę w szczęśliwe kochające się małżeństwa i długotrwały romans na boku. Dlatego kto kocha dziecko, nie bedzie z nim wyjeżdżał na drugi koniec Polski, zabierał mu ojca, utrudniał.
Natomiast  zgadzam się, że Hrefi nie musiał być okrutny dla żony- ale pewnie chciał- mogę tylko przypuszczać, że ranili się oboje okrutnie.
A jeśli  ranią nadal- nie wszystko "zdechło" w tym układzie i żaden scenariusz mnie nie zdziwi.. Więc Atrapa mi tu nie pasuje.. bo wtedy jest obojętność-- życzliwa, cicha, grzeczna obojętność..

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ela Hrefi jasno pisze nie kochałem żony przed ślubem. Decyzja nr 1 zawarcie związku małżeńskiego.To żona chciała Dziecko.O ile kobieta nie upijała go,nie dziurawliła prezerwatyw o tyle jest sprawcą dobrowolnym dziecka czyli decyzja nr2 romans decyzja nr3 odejście decyzja nr4.Każdą decyzję podejmował Hrefi a jego żona i dziecko to bierni uczestnicy.Jeśli żona nie wiedziała przed ślubem że jest niekochana to gdzie w tymjej czynny udział.Już na starcie była na przegranej pozycji.Jaką tu czynną rolę jej przypisać i odpowiedzialność?To Hrefi taki los zgotował rodzinie a nie ona jemu .Użalać się to ma prawo żona i dziecko.Ja im współczuję,matce która będzie odpowiadać na trudne pytania dziecka.Hrefi zdecydował chociaż zabrnął tak daleko że innej decyzji raczej nie miał.

1,410

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:

Gdyby Hrefi odszedl od zony, a nie zdradzil i odszedl - to dla malego dziecka nie ma to zadnej roznicy.
Tata odchodzi w kazdym z tych dwoch przypadkow.

Dla dziecka szczególnie starszego jest różnica i to ogromna. Jak rodzice sie rozstają bo się nie dogadują, każdy z rodziców i tak może poświęcić dziecku dużo czasu. JAk odchodzi się do kogoś innego, tym bardziej do kogoś z dziećmi, czas nam się ogranicza. Ale nie to jest najważniejsze, najważniejsze jest to, że gdy dziecko ogarnie, ze rodzic oszukiwał, kłamał, mówił drugiemu rodzicowi, że go kocha, albo przynajmniej dziecko tak to widziało, bo przecież się nie kłócili, rozmawiali, przytulali i nagle bam to wszystko kłamstwo. Takie dziecko w  przyszłości, gdy dorośnie prawdopodobnie będzie miało ogromne problemy z nawiązywaniem relacji partnerskich, będzie zaborcze, będzie sprawdzać, będzie bało sie zdrady, albo w drugą stronę bedzie uległe i stanie się "ofiarą", będzie robiło wszystko, zeby partner nie odszedł, nie zdradził.

Ela210 napisał/a:

Owszem Czereśnia, ale w związku to 2 osoby sieją wiatr, nie tylko ta która zdradza..Ja nie wierzę w szczęśliwe kochające się małżeństwa i długotrwały romans na boku. Dlatego kto kocha dziecko, nie bedzie z nim wyjeżdżał na drugi koniec Polski, zabierał mu ojca, utrudniał.

Zdrady winny jest tylko zdradzający, jak żona była podłą heterą, mógł albo zaproponować terapię, a jakby olała sprawę to po prostu mógł się rozstać. Zresztą nie tylko Autor, ale kazdy zdradzacz, ale lepiej mieć ciastko i zjeść ciastko, a partnera mieć w dupie.
Co do zabierania dziecka na drugi koniec Polski, to sorry, ale wcale nie musi to być związane z utrudnianiem. Ewidentnie widać, ze żona Hrefiego nie jest samodzielna, jezeli mąż odchodzi to będzie szukała wsparcia u rodziny, a ze rodzina mieszka daleko to sorry takie życie, ona musi myślec o tym kto jej pomoże skoro wie, ze sama nie da rady.

1,411

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nirvanka87 napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Gdyby Hrefi odszedl od zony, a nie zdradzil i odszedl - to dla malego dziecka nie ma to zadnej roznicy.
Tata odchodzi w kazdym z tych dwoch przypadkow.

Dla dziecka szczególnie starszego jest różnica i to ogromna. Jak rodzice sie rozstają bo się nie dogadują, każdy z rodziców i tak może poświęcić dziecku dużo czasu. JAk odchodzi się do kogoś innego, tym bardziej do kogoś z dziećmi, czas nam się ogranicza. Ale nie to jest najważniejsze, najważniejsze jest to, że gdy dziecko ogarnie, ze rodzic oszukiwał, kłamał, mówił drugiemu rodzicowi, że go kocha, albo przynajmniej dziecko tak to widziało, bo przecież się nie kłócili, rozmawiali, przytulali i nagle bam to wszystko kłamstwo. Takie dziecko w  przyszłości, gdy dorośnie prawdopodobnie będzie miało ogromne problemy z nawiązywaniem relacji partnerskich, będzie zaborcze, będzie sprawdzać, będzie bało sie zdrady, albo w drugą stronę bedzie uległe i stanie się "ofiarą", będzie robiło wszystko, zeby partner nie odszedł, nie zdradził.

Ela210 napisał/a:

Owszem Czereśnia, ale w związku to 2 osoby sieją wiatr, nie tylko ta która zdradza..Ja nie wierzę w szczęśliwe kochające się małżeństwa i długotrwały romans na boku. Dlatego kto kocha dziecko, nie bedzie z nim wyjeżdżał na drugi koniec Polski, zabierał mu ojca, utrudniał.

Zdrady winny jest tylko zdradzający, jak żona była podłą heterą, mógł albo zaproponować terapię, a jakby olała sprawę to po prostu mógł się rozstać. Zresztą nie tylko Autor, ale kazdy zdradzacz, ale lepiej mieć ciastko i zjeść ciastko, a partnera mieć w dupie.
Co do zabierania dziecka na drugi koniec Polski, to sorry, ale wcale nie musi to być związane z utrudnianiem. Ewidentnie widać, ze żona Hrefiego nie jest samodzielna, jezeli mąż odchodzi to będzie szukała wsparcia u rodziny, a ze rodzina mieszka daleko to sorry takie życie, ona musi myślec o tym kto jej pomoże skoro wie, ze sama nie da rady.

Nie mowilam o winie za zdrade tylko o sianiu wiatru i zbieraniu burzy nikt tu nie zdejmuje z niego odpowiedzialnosci za zdrade.
I,uproscilas strasznie kwestię wplywu doswiadczeń z dziecinstwa.na swoje wlasne zwiazki. To nie tak ze rozwod to źle, a bylejakie malzenstwo ok.
I Hrefi utrzymywal dom i tak nie sadze by skąpil na dziecko, wiec naciągana ta teoria z przeproeadzką.

1,412

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Nirvanka87 napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Gdyby Hrefi odszedl od zony, a nie zdradzil i odszedl - to dla malego dziecka nie ma to zadnej roznicy.
Tata odchodzi w kazdym z tych dwoch przypadkow.

Dla dziecka szczególnie starszego jest różnica i to ogromna. Jak rodzice sie rozstają bo się nie dogadują, każdy z rodziców i tak może poświęcić dziecku dużo czasu. JAk odchodzi się do kogoś innego, tym bardziej do kogoś z dziećmi, czas nam się ogranicza. Ale nie to jest najważniejsze, najważniejsze jest to, że gdy dziecko ogarnie, ze rodzic oszukiwał, kłamał, mówił drugiemu rodzicowi, że go kocha, albo przynajmniej dziecko tak to widziało, bo przecież się nie kłócili, rozmawiali, przytulali i nagle bam to wszystko kłamstwo. Takie dziecko w  przyszłości, gdy dorośnie prawdopodobnie będzie miało ogromne problemy z nawiązywaniem relacji partnerskich, będzie zaborcze, będzie sprawdzać, będzie bało sie zdrady, albo w drugą stronę bedzie uległe i stanie się "ofiarą", będzie robiło wszystko, zeby partner nie odszedł, nie zdradził.

Ela210 napisał/a:

Owszem Czereśnia, ale w związku to 2 osoby sieją wiatr, nie tylko ta która zdradza..Ja nie wierzę w szczęśliwe kochające się małżeństwa i długotrwały romans na boku. Dlatego kto kocha dziecko, nie bedzie z nim wyjeżdżał na drugi koniec Polski, zabierał mu ojca, utrudniał.

Zdrady winny jest tylko zdradzający, jak żona była podłą heterą, mógł albo zaproponować terapię, a jakby olała sprawę to po prostu mógł się rozstać. Zresztą nie tylko Autor, ale kazdy zdradzacz, ale lepiej mieć ciastko i zjeść ciastko, a partnera mieć w dupie.
Co do zabierania dziecka na drugi koniec Polski, to sorry, ale wcale nie musi to być związane z utrudnianiem. Ewidentnie widać, ze żona Hrefiego nie jest samodzielna, jezeli mąż odchodzi to będzie szukała wsparcia u rodziny, a ze rodzina mieszka daleko to sorry takie życie, ona musi myślec o tym kto jej pomoże skoro wie, ze sama nie da rady.

Nirvanka, przeciez napisalam ze dla malego dziecka.
Co jesli rodzice sie rozejda do nikogo, a potem znajda partnerow z dziecmi. Tu tez czas dla dziecka bedzie ograniczony.
Zgadzam sie z Ela. Nie mozna generalizowac.
Niz byle jakie malzensto lepszy jest jego brak.

1,413 Ostatnio edytowany przez Nirvanka87 (2018-06-13 15:23:03)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

nigdzie nie napisałam, ze byle jakie małżeństwo jest dobre, jak rodzice sie nie dogadują, a dziecko widzi, że między rodzicami jest źle to jasne, ze lepiej się rozstać i dziecku wytłumaczyć sytuację. Dzieci nie są głupie, rozumieją o wiele więcej niż nam się wydaje. Lepiej żeby dziecko było wychowywane przez dwoje szczęśliwych rodziców, którzy nie sa razem, niż w umęczonym małżeństwie, bo wtedy ewidentnie widzi właśnie złe wzorce zachowań małżeńskich, partnerskich. Ale cały czas będę stała murem za tym, ze dzieci, które pochodzą ze zwiazków, gdzie rodzic/ rodzice sie zdradzali mogą, nie muszą mieć w przyszłości problemy z tworzeniem związków. Dla dziecka i tak rozstanie się rodziców jest szokiem i rozwaleniem stabilizacji (mądrzy rodzice potrafią się dogadać i ochronić dziecko, ale jest to trudne), a co dopiero gdy okazuje sie, ze jego życie było kłamstwem, a rodzice/ rodzic który zdradzał jest kłamcą, oszustem.

To w jaki sposób żona Hrefiego siała wiatr? i co w tym momencie jest burzą? zdrada? rozwód?
Secondo bardzo dobrze napisał w tym związku decydował tylko Hrefi, to on miał wszystkie dane, to on wiedział, ze nie kocha żony, a mimo to ożenił sie z nią, spłodził dziecko, stworzył dom i rodzinę, a potem to zdeptał zdradą. Gdzie w tym była żona? Gdzie ona mogła podjąć inną decyzję? Jeżeli facet sie oświadcza i chce ślubu, przy okazji z nami sypia i okazuje ludzkie odruchy to jednak mamy prawo przypuszczać, a nawet wierzyć, ze nas kocha i chce z nami być. dziecka sobie też sama nie zrobiła. Gdzie ona siała wiatr? Chyba tylko tym, ze nie była mega dociekliwa i dupy mu nie truła pytaniami, a czy Ty mnie kochasz, natomiast gdyby tak robiła to na forum by była okrzyknięta kobieta bluszczem.


Co do wyprowadzki, to napisałm, że możliwe że robi to po złości, natomiast nie neguję tego, ze to Hrefi utrzymywał dom. Ale skoro teraz on odejdzie, finanse się zmienią, poza tym zdrada jest ogromnym ciosem i ludzie latami się po niej podnoszą zawsze w takich sytuacjach słabsze osoby potrzebują pomocy, wsparcia. Skoro żona może takie wsparcie uzyskać od rodziny która mieszka daleko to co, ma zostać tutaj dla "męża" żeby ten miał kontakt z dzieckiem. Sorry dobrze wiemy, jakie Hrefi ma podejście, sam pisał w innym wątku , że jak sie człowiek wiąże z kochanką/ kobieta, która ma dzieci, to nie ma się już tyle czasu dla swojego dziecka. Czyli żona ma zostać tam gdzie Hrefi, żeby jasnie tatuś miał możliwość spotykania się raz na ruski rok z synem, rezygnując tym samym ze wsparcia rodziny,a  Hrefi i tak w tym czasie będzie sie zajmował dziećmi kochanki (o ile ta z nim będzie)

1,414

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Hrefi "spokojnie i bez emocji" zakomunikowal żonie że nigdy nie kochał, że jest niczym w porównaniu z kochanką, że od długiego czasu ma kochankę i że się chce szybko wynieść z domu, bo nie może już wytrzymać....
No proszę, czy jest jeszcze coś czym można dobić kobietę?

Znamy tylko jedną stronę, Hrefiego. Nie znamy wersji żony.

Poza tym, jak widać, i kochanka nie widzi w Hrefim materiału na męża.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Nirvanka napisała w 100%to co miałam na myśli z sianiem wiatru i burzą.Sekondo również tłumaczył wyraźnie,że trudno bić brawo za odwagę i dawać medal facetowiktóry zabrnął tak daleko że za dużego pola manewru nie miał.Słowo klucz zabrnął.Mógł przeciągać ale to już i tak czarna dupa.Roksi pisała że Aloski jest bardziej ludzki.Dla mnie nie to ta sama bajka tylko on jeszcze nie zabrnął ale brnie skutecznie do miejsca w którym jest Hefti o ile się nie wystraszy albo kochanka nie rozwiąże sprawy.

1,416

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Roksi pisała że Aloski jest bardziej ludzki.Dla mnie nie to ta sama bajka tylko on jeszcze nie zabrnął ale brnie skutecznie do miejsca w którym jest Hefti o ile się nie wystraszy albo kochanka nie rozwiąże sprawy.

Wiadomo, że to taka sama czy podobna bajka, ale z tą "ludzkością" miałam na myśli podejście Hrefiego do żony. To co pisała Melusine i inni... trzeba mieć naprawdę tupet by w oczy kobiecie, którą się poślubiło i która jest matką jego dziecka mówić, że jej się nie kocha a co gorsza nie szanuje.
Nawet sam Alsoski nie wierzył, że Hrefi to zrobił po czym został w domu. Ja też nie widzę tu żadnego bohaterstwa.
Wiadomo, że w sytuacji, kiedy Hrefi ma klapki na oczach i kochankę w głowie, żona to największy wróg, 'przeszkoda'. Podział obowiązków też chyba kiedyś razem ustalili. Sam zresztą przyznał w którymś poście, że żona dobrze radzi sobie z prowadzeniem domu i wychowaniem dziecka. Za co więc jej tak nie szanuje i ma w głębokim poważaniu? Bo wciąż jest z nim? Bo nie chce mu dać rozwodu, tylko zatrzymać za wszelką cenę? Bo w razie czego chce wyjechać z dzieckiem do rodziny, która mieszka daleko? Bo chce zemścić na kochance?
Rozumiem, że można przestać kochać, ale szacunek dla matki własnego dziecka powinien mieć bez względu na wszystko, szczególnie, że z tego co pisał jest dobrą matką.
W ogóle mam wrażenie, że Hrefi w osobie żony znalazł ofiarę do wyładowywania swoich frustracji. Choć to nie jej wina, że znalazł sobie inną i to z zobowiązaniami, że nagle małżeństwo zaczęło mu przeszkadzać.
Poza tym znamy wersję tylko jednej strony.  Mi osobiście nie chce się wierzyć w tą jej ślepą miłość. Kobieta wie, że sama sobie nie poradzi i ew odejście Hrefiego przewróci jej i ich synowi życie do góry nogami. Woli więc by było jak było, aby choćby pozornie zachować status quo, dlatego w tym momencie jej największym wrogiem stała się kochanka Hrefiego, nie on. A kobieta upokorzona jest zdolna do wszystkiego...

1,417

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:
Secondo1 napisał/a:

@Ela210 - jest taka dobra zasada, według której nie wypowiada się na tematy , których się nie rozumie, lub co gorsza nie jest się w stanie pojąć .
Polecam pod rozwagę .

Za epitet dziękuje.
Świadczy on nie o mnie, ale o tym który go użył.


podziękuj św  Pawłowi z Tarsu.. mądry człowiek.
I to nie epitety,tylko ocena Twojego myślenia, z którym się obnosisz po różnych wątkach.
Gdyby Biblia kończyła się na Starym Testamencie, ciężko by mi było znaleźć taki cytat..
Ale jest jeszcze Jezus i Nowy Testament.
tak, to co napisałam, świadczy o  mnie, zgoda. smile
brak Ci pokory, brak Ci zrozumienia, brak Ci wyczucia i jesteś z tych, którzy pierwsi rzucają kamieniem,nie widząc człowieka.

Secondo1 nie potrzebuje wprawdzie adwokata, ale jako iż jest to forum publiczne, pozwalam sobie zabrać głos w sprawie tego wpisu.

Ela210 napisał/a:

I to nie epitety,tylko ocena Twojego myślenia, z którym się obnosisz po różnych wątkach.

Podobnie, jak i Ty Elu210, Secondo prezentuje swoje własne poglądy, argumentuje je, nakreśla kontekst, odwołuje do treści postów autora wątku i interpretuje wedle własnego systemu wartości, wiedzy lub doświadczenia, czyli postępuje w taki sam sposób, jak Ty to czynisz zamieszczając komentarze. Nazywanie tego "obnoszeniem się" musiałoby być zatem rozszerzone na wszystkich Forumowiczów łącznie z Tobą.

Ela210 napisał/a:

podziękuj św  Pawłowi z Tarsu.. mądry człowiek.

Ela210 napisał/a:

Gdyby Biblia kończyła się na Starym Testamencie, ciężko by mi było znaleźć taki cytat..
Ale jest jeszcze Jezus i Nowy Testament.

Powoływanie się w tym miejscu na "Hymn o Miłości" i użycie go przez Ciebie Elu, jako szpady, wydało mi się raczej zabawne niż karcące i to z dwóch powodów:
primo: Dlaczego nie rzucisz w twarz tym hymnem najpierw autorowi wątku, tylko komuś, kto odważył się wypowiedzieć na temat jego postępowania? Jak ma się Twoim zdaniem treść Pierwszego Listu do Koryntian do życia jakie wiedzie Hrefi i sposobu w jaki traktuje osoby, które są jego najbliższymi na mocy prawa, które zostało mu udzielone i którego sam sobie udzielił?

secundo: Wybrany przez Ciebie fragment, pisany w czasach, gdy antyczny Korynt okryty był sławą miasta zgniłego moralnie, bardzo do rozważanej w tym wątku sytuacji pasuje. Wiem, że zrobiłaś to bez świadomości, ale tym bardziej ów lapsus, który popełniaś w wątku człowieka, którego morale dawno już opadło do poziomu rozporka, czyni ten wątek wręcz groteskowym. 

Ela210 napisał/a:

brak Ci pokory, brak Ci zrozumienia, brak Ci wyczucia i jesteś z tych, którzy pierwsi rzucają kamieniem,nie widząc człowieka.

Pominę tutaj niedorzeczność Twoich negacji i prawo kaduka, którym się posługujesz do oceny poglądów odległych od Twoich, ale pragnę jedynie zauważyć, że z lekka przesadziłaś z tą "mineralogią"... : - )

Muszę wyznać Ci pewien sekret, Elu... Od kiedy pojawiłam się na tym Forum, z wielką uwagą czytałam posty Secondo1 kiedykolwiek na nie trafiałam. I bardzo je cenię. Niezleżnie od tego, czy nasze linie myślenia się zbiegają, czy nie, własnie posty Secondo mają dla mnie ogromną wartość. Dzięki niektórym wpisom Secondo, polecanym przez nią lekturom, mogłam rozpocząć dość ciekawą drogę do zrozumienia, co mi się właściwie w życiu wydarzyło jako dziecku, którego ojciec zdradzał matkę. W mojej rodzinie to ja, jako ośmioletnia dziewczynka odkryłam przypadkowo długotrwały romans mojego taty z pewną panią...

A jeśli chodzi o wątek i postawę Hrefiego, to przestałam się w nim udzielać po tym, jak bez cienia zażenowania autor opisał tu, co robi ze swoim ejakulatem wędrując bez przystanku od łoża kochanki do żony... Podobnie jak Secondo 1 uważam, że Hrefi postępuje jak kanalia.
Jeśli nie jest trollem, jak często sobie o nim myślę, gdy z niedowierzaniem czytam to, co opisuje, to znaczy, że jest przykładem moralnego bezkręgowca, a ckliwe scenki z jego nagle rozpaloną ojcowską miłością do dziecka wzbudzają tylko moje politowanie... Może właśnie dlatego, że gdy wyprowadzał się z domu mój tata, też gotowa byłam rzucić się i pójść za nim. To najbardziej normalna reakcja dziecka. Dla niego tata i mama to monolit, absolutna jedność, a ojciec to usosobienie Boga - to tak w kontekście biblijnych cytatów, którymi szafujesz Elu, bez pomyślunku... To, że Hrefiemu na taki widok własnego dziecka skraplają się uczucia, jest raczej jego obawą, że bezpowrotnie traci kogoś cennego i dowodem na to, że lamentuje nad własną, bezbrzeżną głupotą...

Wstrzymaj zatem konia, Waćpani Elu, galopując po kartach Pisma. Bo możesz z niego spaść, tak, jak Szaweł...  ; - )))

1,418 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-06-13 19:03:53)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

.

1,419

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

.

1,420

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
aurora borealis napisał/a:
Ela210 napisał/a:
Secondo1 napisał/a:

@Ela210 - jest taka dobra zasada, według której nie wypowiada się na tematy , których się nie rozumie, lub co gorsza nie jest się w stanie pojąć .
Polecam pod rozwagę .

Za epitet dziękuje.
Świadczy on nie o mnie, ale o tym który go użył.


podziękuj św  Pawłowi z Tarsu.. mądry człowiek.
I to nie epitety,tylko ocena Twojego myślenia, z którym się obnosisz po różnych wątkach.
Gdyby Biblia kończyła się na Starym Testamencie, ciężko by mi było znaleźć taki cytat..
Ale jest jeszcze Jezus i Nowy Testament.
tak, to co napisałam, świadczy o  mnie, zgoda. smile
brak Ci pokory, brak Ci zrozumienia, brak Ci wyczucia i jesteś z tych, którzy pierwsi rzucają kamieniem,nie widząc człowieka.

Secondo1 nie potrzebuje wprawdzie adwokata, ale jako iż jest to forum publiczne, pozwalam sobie zabrać głos w sprawie tego wpisu.

Ela210 napisał/a:

I to nie epitety,tylko ocena Twojego myślenia, z którym się obnosisz po różnych wątkach.

Podobnie, jak i Ty Elu210, Secondo prezentuje swoje własne poglądy, argumentuje je, nakreśla kontekst, odwołuje do treści postów autora wątku i interpretuje wedle własnego systemu wartości, wiedzy lub doświadczenia, czyli postępuje w taki sam sposób, jak Ty to czynisz zamieszczając komentarze. Nazywanie tego "obnoszeniem się" musiałoby być zatem rozszerzone na wszystkich Forumowiczów łącznie z Tobą.

Ela210 napisał/a:

podziękuj św  Pawłowi z Tarsu.. mądry człowiek.

Ela210 napisał/a:

Gdyby Biblia kończyła się na Starym Testamencie, ciężko by mi było znaleźć taki cytat..
Ale jest jeszcze Jezus i Nowy Testament.

Powoływanie się w tym miejscu na "Hymn o Miłości" i użycie go przez Ciebie Elu, jako szpady, wydało mi się raczej zabawne niż karcące i to z dwóch powodów:
primo: Dlaczego nie rzucisz w twarz tym hymnem najpierw autorowi wątku, tylko komuś, kto odważył się wypowiedzieć na temat jego postępowania? Jak ma się Twoim zdaniem treść Pierwszego Listu do Koryntian do życia jakie wiedzie Hrefi i sposobu w jaki traktuje osoby, które są jego najbliższymi na mocy prawa, które zostało mu udzielone i którego sam sobie udzielił?

secundo: Wybrany przez Ciebie fragment, pisany w czasach, gdy antyczny Korynt okryty był sławą miasta zgniłego moralnie, bardzo do rozważanej w tym wątku sytuacji pasuje. Wiem, że zrobiłaś to bez świadomości, ale tym bardziej ów lapsus, który popełniaś w wątku człowieka, którego morale dawno już opadło do poziomu rozporka, czyni ten wątek wręcz groteskowym. 

Ela210 napisał/a:

brak Ci pokory, brak Ci zrozumienia, brak Ci wyczucia i jesteś z tych, którzy pierwsi rzucają kamieniem,nie widząc człowieka.

Pominę tutaj niedorzeczność Twoich negacji i prawo kaduka, którym się posługujesz do oceny poglądów odległych od Twoich, ale pragnę jedynie zauważyć, że z lekka przesadziłaś z tą "mineralogią"... : - )

Muszę wyznać Ci pewien sekret, Elu... Od kiedy pojawiłam się na tym Forum, z wielką uwagą czytałam posty Secondo1 kiedykolwiek na nie trafiałam. I bardzo je cenię. Niezleżnie od tego, czy nasze linie myślenia się zbiegają, czy nie, własnie posty Secondo mają dla mnie ogromną wartość. Dzięki niektórym wpisom Secondo, polecanym przez nią lekturom, mogłam rozpocząć dość ciekawą drogę do zrozumienia, co mi się właściwie w życiu wydarzyło jako dziecku, którego ojciec zdradzał matkę. W mojej rodzinie to ja, jako ośmioletnia dziewczynka odkryłam przypadkowo długotrwały romans mojego taty z pewną panią...

A jeśli chodzi o wątek i postawę Hrefiego, to przestałam się w nim udzielać po tym, jak bez cienia zażenowania autor opisał tu, co robi ze swoim ejakulatem wędrując bez przystanku od łoża kochanki do żony... Podobnie jak Secondo 1 uważam, że Hrefi postępuje jak kanalia.
Jeśli nie jest trollem, jak często sobie o nim myślę, gdy z niedowierzaniem czytam to, co opisuje, to znaczy, że jest przykładem moralnego bezkręgowca, a ckliwe scenki z jego nagle rozpaloną ojcowską miłością do dziecka wzbudzają tylko moje politowanie... Może właśnie dlatego, że gdy wyprowadzał się z domu mój tata, też gotowa byłam rzucić się i pójść za nim. To najbardziej normalna reakcja dziecka. Dla niego tata i mama to monolit, absolutna jedność, a ojciec to usosobienie Boga - to tak w kontekście biblijnych cytatów, którymi szafujesz Elu, bez pomyślunku... To, że Hrefiemu na taki widok własnego dziecka skraplają się uczucia, jest raczej jego obawą, że bezpowrotnie traci kogoś cennego i dowodem na to, że lamentuje nad własną, bezbrzeżną głupotą...

Wstrzymaj zatem konia, Waćpani Elu, galopując po kartach Pisma. Bo możesz z niego spaść, tak, jak Szaweł...  ; - )))

W moim wątku nie raz dałaś popalić, ale zgadzam się z tym co piszesz. Secondo mi bardzo pomogła... I też teraz mogę się podpisać pod tym co pisze.

1,421 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-13 19:27:16)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Auroro, piękny Hymn o tym jak Secondo uratowała Ci życie.. rozumiem potrzebę wdzięcznosci. Rzecz w tym by oceniając autora wątku umieć sie wznieść ponad swoje doświadczenia życiowe, Książki są różne, niektóre otwierają głowę, a niektóre zamykają, pozwalając pozbyć się cierpienia doznanego w dzieciństwie. Tak jak mechanizmy obronne- ukladają świat, a zatrzymują rozwój.
Jeździłam konno- i powiem Ci , że najłatwiej spaść z konia wstrzymując go bez potrzeby, i okładając batem.. smile

1,422

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Auroro, piękny Hymn o tym jak Secondo uratowała Ci życie.. rozumiem potrzebę wdzięcznosci. Rzecz w tym by oceniając autora wątku umieć sie wznieść ponad swoje doświadczenia życiowe, Książki są różne, niektóre otwierają głowę, a niektóre zamykają, pozwalając pozbyć się cierpienia doznanego w dzieciństwie. Tak jak mechanizmy obronne- ukladają świat, a zatrzymują rozwój.
Jeździłam konno- i powiem Ci , że najłatwiej spaść z konia wstrzymując go bez potrzeby, i okładając batem.. smile

Akurat w tym wątku bliżej mi go Secondo czy Aureli.. no tak jest

1,423

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Panie Hrefi, napiszę ci jako znany na forum biały, heteroseksualny, katolicki hipokryta i mizogin. Własna żona mówi, żem złośliwy, cyniczny, psychopatyczny skur….iel i manipulant bez serca. Sam kiedyś musiałem kobiecie, którą nawet lubiłem brutalnie powiedzieć, że jej nie kocham choć nawet ja nie spodziewałem się, że ją to tak zaboli. Uważałem jednak, że w obliczu tego, że relatywnie zmarnowała na mnie niewiele czasu, to szkoda by marnowała go więcej, kiedy mogła znaleźć kogoś lepszego. W obliczu tego co na swoim wątku piszesz mógłbym tu poniżej machnąć kilka zgrabnych zdań, zgodnych z regulaminem ale żeś pan inteligentny, to i wysnułbyś pan właściwe wnioski co o panu sądzę. Myślę jednak, że po pierwsze czasem sytuacja wymaga aby pewne rzeczy ujmować krótko i zwięźle. Mimo, że mam już jedno ostrzeżenie na tym forum i możliwe, że szanowne panie moderatorki uznają, że wyczerpałem już ich cierpliwość. Ponadto jak powiedział kapitan Wagner - nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie. Tak więc ograniczę się do krótkiego - jesteś pan banalna, pusta i samolubna gnida.

1,424

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:

Panie Hrefi, napiszę ci jako znany na forum biały, heteroseksualny, katolicki hipokryta i mizogin. Własna żona mówi, żem złośliwy, cyniczny, psychopatyczny skur….iel i manipulant bez serca. Sam kiedyś musiałem kobiecie, którą nawet lubiłem brutalnie powiedzieć, że jej nie kocham choć nawet ja nie spodziewałem się, że ją to tak zaboli. Uważałem jednak, że w obliczu tego, że relatywnie zmarnowała na mnie niewiele czasu, to szkoda by marnowała go więcej, kiedy mogła znaleźć kogoś lepszego. W obliczu tego co na swoim wątku piszesz mógłbym tu poniżej machnąć kilka zgrabnych zdań, zgodnych z regulaminem ale żeś pan inteligentny, to i wysnułbyś pan właściwe wnioski co o panu sądzę. Myślę jednak, że po pierwsze czasem sytuacja wymaga aby pewne rzeczy ujmować krótko i zwięźle. Mimo, że mam już jedno ostrzeżenie na tym forum i możliwe, że szanowne panie moderatorki uznają, że wyczerpałem już ich cierpliwość. Ponadto jak powiedział kapitan Wagner - nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie. Tak więc ograniczę się do krótkiego - jesteś pan banalna, pusta i samolubna gnida.

Lubię to!!!!

1,425

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Auroro, piękny Hymn o tym jak Secondo uratowała Ci życie.. rozumiem potrzebę wdzięcznosci. Rzecz w tym by oceniając autora wątku umieć sie wznieść ponad swoje doświadczenia życiowe, Książki są różne, niektóre otwierają głowę, a niektóre zamykają, pozwalając pozbyć się cierpienia doznanego w dzieciństwie. Tak jak mechanizmy obronne- ukladają świat, a zatrzymują rozwój.
Jeździłam konno- i powiem Ci , że najłatwiej spaść z konia wstrzymując go bez potrzeby, i okładając batem.. smile

Znowu się zagalopowałaś, Amazonko... ; - )))

Mierna ta Twoja hippika. Myślenie wyłącznie na długość lonży i w ogłupiające kółeczko...
Bardzo współczuję. Naprawdę. To chyba musi boleć. ; -)))

1,426

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:

Panie Hrefi, napiszę ci jako znany na forum biały, heteroseksualny, katolicki hipokryta i mizogin. Własna żona mówi, żem złośliwy, cyniczny, psychopatyczny skur….iel i manipulant bez serca. Sam kiedyś musiałem kobiecie, którą nawet lubiłem brutalnie powiedzieć, że jej nie kocham choć nawet ja nie spodziewałem się, że ją to tak zaboli. Uważałem jednak, że w obliczu tego, że relatywnie zmarnowała na mnie niewiele czasu, to szkoda by marnowała go więcej, kiedy mogła znaleźć kogoś lepszego. W obliczu tego co na swoim wątku piszesz mógłbym tu poniżej machnąć kilka zgrabnych zdań, zgodnych z regulaminem ale żeś pan inteligentny, to i wysnułbyś pan właściwe wnioski co o panu sądzę. Myślę jednak, że po pierwsze czasem sytuacja wymaga aby pewne rzeczy ujmować krótko i zwięźle. Mimo, że mam już jedno ostrzeżenie na tym forum i możliwe, że szanowne panie moderatorki uznają, że wyczerpałem już ich cierpliwość. Ponadto jak powiedział kapitan Wagner - nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie. Tak więc ograniczę się do krótkiego - jesteś pan banalna, pusta i samolubna gnida.

Boszzz Snake, jak czasem sie z Toba w duchu nie zgadzam (choc podejrzewam, ze wiele Twoich wpisow jest z przekory) tak za to masz ma dozgonna milosc (platoniczna, jakby co wink) lepiej bym tego nie ujela.

1,427

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Auroro, piękny Hymn o tym jak Secondo uratowała Ci życie.. rozumiem potrzebę wdzięcznosci. Rzecz w tym by oceniając autora wątku umieć sie wznieść ponad swoje doświadczenia życiowe, Książki są różne, niektóre otwierają głowę, a niektóre zamykają, pozwalając pozbyć się cierpienia doznanego w dzieciństwie. Tak jak mechanizmy obronne- ukladają świat, a zatrzymują rozwój.
Jeździłam konno- i powiem Ci , że najłatwiej spaść z konia wstrzymując go bez potrzeby, i okładając batem.. smile

Elu czasem sobie Ciebie czytam i pamietajac, ze Twój maz do najwierniejszych nie nalezal mam wrażenie, ze nadal jestes w tym wszystkim zagubiona. Ale zeby nie bylo, ja tez jestem zdradzona kobieta i nigdy przez mysl mi nie przeszlo aby mscic sie na ex, badz obwiniac kochanke.
Jednakze mam wrażenie, ze sie zapedzasz w wybielaniu Pana autora. Szanujac Twoje "zamilowanie" do czasow dawnych cytuje: Ja ...(imię Pana Młodego) biorę sobie Ciebie... (imię Panny Młodej) za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Podczas wymiany obrączek padają słowa: (imię Pana Młodego/Panny Młodej) przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Jednakze nie mozna wykluczyc slubu tylko cywilnego, wiec: Świadoma(y) praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię Panny/Pana Młodego) i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo, było zgodne, szczęśliwe i trwałe.
To tylko tak gwoli przypomnienia, bo chyba nie powiesz, ze Hrefi nie byl spelna rozumu wypowiadajac ktorekolwiek z tych slow?

1,428 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-13 20:43:01)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

jeżeli moje niezagubienie miałoby polegać na tym, że z powodu romansu męża potępiam w czambuł wszystkich zdradzaczy i na tym polega moje odnalezienie, to wolę być zagubiona. sama napisałam w tym wątku, że żona nie zmuszała autora do slubu i dziecka. więc był świadomy tego- natomiast jestem w stanie zrozumieć to, że nie chciał być nieszczęśliwy całe życie i szukał wyjścia. A związek żaden nie uratuje się tylko z powodu  przysiąg złożonych, jeśli nie ma miłości i chęci, czy dla zasad społecznych, by inni czuli się chronieni przez obrączkę. Pisząc tu, chciał szukać odpowiedzi dla siebie, a niektórzy znaleźli tu w tym wątku miejsce do rozładowania własnych frustracji..

1,429

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

jeżeli moje niezagubienie miałoby polegać na tym, że z powodu romansu męża potępiam w czambuł wszystkich zdradzaczy i na tym polega moje odnalezienie, to wolę być zagubiona. sama napisałam w tym wątku, że żona nie zmuszała autora do slubu i dziecka. więc był świadomy tego- natomiast jestem w stanie zrozumieć to, że nie chciał być nieszczęśliwy całe życie i szukał wyjścia. A związek żaden nie uratuje się tylko z powodu  przysiąg złożonych, jeśli nie ma miłości i chęci, czy dla zasad społecznych, by inni czuli się chronieni przez obrączkę. Pisząc tu, chciał szukać odpowiedzi dla siebie, a niektórzy znaleźli tu w tym wątku miejsce do rozładowania własnych frustracji..

Zapewniam Cie Elu, ze ja tu zadnych frustracji nie rozladowuje, a mojemu ex mimo zdrady caly czas zyczylam jak najlepiej. Nie zmienia to faktu, ze wybielasz/rozgrzeszasz Hrefiego, obwiniajac jego zone. A ja mozesz obwiniac wylacznie za rozpad wiezi malzenskich, a nie za zdrade. O ile oczywiście Hrefi przedstawia nam obeiktywna prawde.

1,430 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-06-13 21:42:41)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Malineczka00 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

jeżeli moje niezagubienie miałoby polegać na tym, że z powodu romansu męża potępiam w czambuł wszystkich zdradzaczy i na tym polega moje odnalezienie, to wolę być zagubiona. sama napisałam w tym wątku, że żona nie zmuszała autora do slubu i dziecka. więc był świadomy tego- natomiast jestem w stanie zrozumieć to, że nie chciał być nieszczęśliwy całe życie i szukał wyjścia. A związek żaden nie uratuje się tylko z powodu  przysiąg złożonych, jeśli nie ma miłości i chęci, czy dla zasad społecznych, by inni czuli się chronieni przez obrączkę. Pisząc tu, chciał szukać odpowiedzi dla siebie, a niektórzy znaleźli tu w tym wątku miejsce do rozładowania własnych frustracji..

Zapewniam Cie Elu, ze ja tu zadnych frustracji nie rozladowuje, a mojemu ex mimo zdrady caly czas zyczylam jak najlepiej. Nie zmienia to faktu, ze wybielasz/rozgrzeszasz Hrefiego, obwiniajac jego zone. A ja mozesz obwiniac wylacznie za rozpad wiezi malzenskich, a nie za zdrade. O ile oczywiście Hrefi przedstawia nam obeiktywna prawde.

nie obwiniam jego żony wybielajac Hrefiego to co o niej wiemy, to od niego- a nie wyglada to dobrze. jak jest naprawdę, wiedzą Oni. I NIE Usprawiedliwiam zdrady- On zdradził i On poniesie konsekwencje.

Posty [ 1,366 do 1,430 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 20 21 22 23 24 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024