Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 15 16 17 18 19 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1,041 do 1,105 z 2,519 ]

1,041

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Szary80 napisał/a:

To prawda . Tak długo jesteśmy przy drugiej na ile widzimy ze warto w tym trwać dopóki nie dochodzi do nas ze ten ktoś ma nas w nosie lub poprostu się nami bawi .

Kiedy dotarło do Ciebie, ze ona ma Cię w nosie/ zabawia się Twoim kosztem?
Czy było to związane z jakimś konkretnym zdarzeniem? Czy chodziło o całokształt relacji w pewnym czasie?
Jak rozumiem ciągnąłes to trzy lata - kawał czasu zanim się zorientowałem, ze to ślepa uliczka ....



Kiedy usłyszałem „ Jadę na urlop do Pl i wejdę do prawnika by dowiedzieć się na temat rozwodu „ i okazało się ze jednak tego nie zrobiła bo.... nie miała odwagi tak samo jak nie miała odwagi wogole cokolwiek zmieniać . Nie wiem czy była szczera czy się zabawiła bo nie wnikam w to. Dla mnie ten czas uznaje za stracony i ty nie porównuj mojej sytuacji do swojej bo jest zupełnie odmienna . To od Ciebie zależy jak to wszystko się potoczy bo to Ty rozdajesz karty . Skoro napisałeś to znaczy ze wciąż jesteś zagubiony i nie wiesz co dalej zrobić . Nie pierwszy i nie ostatni raz będziesz miał taki mętlik aż w końcu któreś z was pęknie i jeżeli chcesz wiedzieć kto zrobi to pierwszy by zamknąć ten temat to zrobi to Ona z braku jakichkolwiek konkretów z twojej strony. Czy będziesz z tego powodu szczęśliwy tego nie wiem ale myśle ze nie bo zakochany jesteś jak małe dziecko i ciężko Ci się z tym pogodzić ze tkwisz w punkcie w którym ciężko cokolwiek zrobić a chciałbyś zjeść  ciastko i mieć ciastko . Ty musisz być na 100% tego co chcesz od życia bo kiedyś pukniesz się w głowę ze czegoś nie zrobiłeś i będzie już za późno . Mną się nie sugeruj bo tak jak wcześniej Ci pisałem, ze ja byłem ta osoba która czekała na jej decyzje ale wyszło jak wyszło i ty tez w końcu musisz podjąć jakieś kroki bo takie życie to nie życie tym bardziej ze zależało Ci na czymś więcej jak tylko na seksie . Ciężki orzech masz do zgryzienia ale nikt za Ciebie tego nie zrobi bo tak było by najłatwiej .

Zobacz podobne tematy :

1,042

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
Szary80 napisał/a:

To prawda . Tak długo jesteśmy przy drugiej na ile widzimy ze warto w tym trwać dopóki nie dochodzi do nas ze ten ktoś ma nas w nosie lub poprostu się nami bawi .

Kiedy dotarło do Ciebie, ze ona ma Cię w nosie/ zabawia się Twoim kosztem?
Czy było to związane z jakimś konkretnym zdarzeniem? Czy chodziło o całokształt relacji w pewnym czasie?
Jak rozumiem ciągnąłes to trzy lata - kawał czasu zanim się zorientowałem, ze to ślepa uliczka ....



Kiedy usłyszałem „ Jadę na urlop do Pl i wejdę do prawnika by dowiedzieć się na temat rozwodu „ i okazało się ze jednak tego nie zrobiła bo.... nie miała odwagi tak samo jak nie miała odwagi wogole cokolwiek zmieniać . Nie wiem czy była szczera czy się zabawiła bo nie wnikam w to. Dla mnie ten czas uznaje za stracony i ty nie porównuj mojej sytuacji do swojej bo jest zupełnie odmienna . To od Ciebie zależy jak to wszystko się potoczy bo to Ty rozdajesz karty . Skoro napisałeś to znaczy ze wciąż jesteś zagubiony i nie wiesz co dalej zrobić . Nie pierwszy i nie ostatni raz będziesz miał taki mętlik aż w końcu któreś z was pęknie i jeżeli chcesz wiedzieć kto zrobi to pierwszy by zamknąć ten temat to zrobi to Ona z braku jakichkolwiek konkretów z twojej strony. Czy będziesz z tego powodu szczęśliwy tego nie wiem ale myśle ze nie bo zakochany jesteś jak małe dziecko i ciężko Ci się z tym pogodzić ze tkwisz w punkcie w którym ciężko cokolwiek zrobić a chciałbyś zjeść  ciastko i mieć ciastko . Ty musisz być na 100% tego co chcesz od życia bo kiedyś pukniesz się w głowę ze czegoś nie zrobiłeś i będzie już za późno . Mną się nie sugeruj bo tak jak wcześniej Ci pisałem, ze ja byłem ta osoba która czekała na jej decyzje ale wyszło jak wyszło i ty tez w końcu musisz podjąć jakieś kroki bo takie życie to nie życie tym bardziej ze zależało Ci na czymś więcej jak tylko na seksie . Ciężki orzech masz do zgryzienia ale nikt za Ciebie tego nie zrobi bo tak było by najłatwiej .

Jest dokładnie tak jak piszesz. Tyle, ze ja już się umówiłem do prawnika - szarpie się w te i we wte. Ale chce wiedzieć na czym stoję w razie czego.
Chyba dojrzewam do decyzji. zastanawiam się tez jak to rozegrać z żona.
Oglądam cała sytuacje z różnych stron.

1,043

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

A Alsoski się chyba obraził wink

Nie zartuj smile
Byłem trochę zajęty, ale jak wiesz taki temat sam z siebie nie znika....

1,044

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Roxann napisał/a:

A Alsoski się chyba obraził wink

Nie zartuj smile
Byłem trochę zajęty, ale jak wiesz taki temat sam z siebie nie znika....

No maj się kończy i jak z tym deadlinem, postanowieniami? wink

1,045

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Szary80 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Kiedy dotarło do Ciebie, ze ona ma Cię w nosie/ zabawia się Twoim kosztem?
Czy było to związane z jakimś konkretnym zdarzeniem? Czy chodziło o całokształt relacji w pewnym czasie?
Jak rozumiem ciągnąłes to trzy lata - kawał czasu zanim się zorientowałem, ze to ślepa uliczka ....

Największy problem mam z jej dzieckiem - to tak jakbym cofnął się w czasie - jej dziecko dopiero wchodzi w wiek szkolny. Ja nie będę miał serca aby się nim zajmować. Mam swoje dzieci.



Kiedy usłyszałem „ Jadę na urlop do Pl i wejdę do prawnika by dowiedzieć się na temat rozwodu „ i okazało się ze jednak tego nie zrobiła bo.... nie miała odwagi tak samo jak nie miała odwagi wogole cokolwiek zmieniać . Nie wiem czy była szczera czy się zabawiła bo nie wnikam w to. Dla mnie ten czas uznaje za stracony i ty nie porównuj mojej sytuacji do swojej bo jest zupełnie odmienna . To od Ciebie zależy jak to wszystko się potoczy bo to Ty rozdajesz karty . Skoro napisałeś to znaczy ze wciąż jesteś zagubiony i nie wiesz co dalej zrobić . Nie pierwszy i nie ostatni raz będziesz miał taki mętlik aż w końcu któreś z was pęknie i jeżeli chcesz wiedzieć kto zrobi to pierwszy by zamknąć ten temat to zrobi to Ona z braku jakichkolwiek konkretów z twojej strony. Czy będziesz z tego powodu szczęśliwy tego nie wiem ale myśle ze nie bo zakochany jesteś jak małe dziecko i ciężko Ci się z tym pogodzić ze tkwisz w punkcie w którym ciężko cokolwiek zrobić a chciałbyś zjeść  ciastko i mieć ciastko . Ty musisz być na 100% tego co chcesz od życia bo kiedyś pukniesz się w głowę ze czegoś nie zrobiłeś i będzie już za późno . Mną się nie sugeruj bo tak jak wcześniej Ci pisałem, ze ja byłem ta osoba która czekała na jej decyzje ale wyszło jak wyszło i ty tez w końcu musisz podjąć jakieś kroki bo takie życie to nie życie tym bardziej ze zależało Ci na czymś więcej jak tylko na seksie . Ciężki orzech masz do zgryzienia ale nikt za Ciebie tego nie zrobi bo tak było by najłatwiej .

Jest dokładnie tak jak piszesz. Tyle, ze ja już się umówiłem do prawnika - szarpie się w te i we wte. Ale chce wiedzieć na czym stoję w razie czego.
Chyba dojrzewam do decyzji. zastanawiam się tez jak to rozegrać z żona.
Oglądam cała sytuacje z różnych stron.

1,046

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

W tym roku długo weekend majowy był wyjątkowo długi i wyjątkowo pogodny. Nie  sobie przypomnieć kiedy tak ostatnio było gorąco. Napewno dla wielu cudowny.

Wyjechałem z rodziną daleko poza miejsce zamieszkania. Nie kontaktowalem się z kochanką. Oboje chcieliśmy odpocząć.

Faktycznie trochę odpoczalem. Uspokoiłem mysli. Zdałem sobie sprawę że takie odcięcie było by skuteczne na dłuższą metę. Było sporo wolnych dni więc refleksje przyszły same. Różnego rodzaju.

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nie nad romansem ale przedewszystkim nad tym czy takie małżeństwo to jest to co jestem w stanie akceptować nadal. Już pomijac kochankę. Liczę się z tym że gdy bym jednak odszedł od żony to mogę zostać sam przez jakiś czas.

Zdałem sobie sprawę że romans będzie mi bardzo ciężko zakończyć bo to coś więcej niż milosc. Ta miłość była budowana na przyjaźni kilkuletniej. Powoli, na spokojnie, bez wyraźnych intencji z naszej strony. Nagle niewiadomo jak, skąd ale poniedziałek stał się najlepszym dniem tygodnia bo wowczas mogliśmy zobaczyć się wzajemnie w pracy. Pojawilo się dziwne uczucie tęsknoty jednego za drugim w czasie urlopów. To było na długo przed romansem. Powinna się wówczas lampka w głowie zaświecic że coś się dzieje. Nie zaswiecila sie. Nie zdawalismy sobie sprawy co się rodzi. Teraz jak patrzę wstecz to wyraźnie widzę sygnały, które powinny nas ostrzec.

Ja z żoną różnie się calkowicie. Inaczej patrzymy na świat. Inne wydajemy sądy i inne mamy wartości. To co jest dla mnie cenne w życiu dla żony już niekoniecznie. I odwrotnie. Mało mamy wspólnych cech.

Kochanka to wręcz całkowite przeciwieństwo mojej zony. Jest taka sama jak ja tylko płeć inna. Tak samo patrzy na świat, to samo jest cenne dla niej co dla mnie. Pamiętam niejednokrotnie sytuację z pracy - jest jakiś problem z pracy, ktoś się jej pyta o zdanie. Ja przychodzę pół godziny później i mówię dokładnie to samo co ona. To wspólne patrzenie na życie w tym samym kierunku. Wydajemy takie same sądy, myślimy podobnie.
Czasem mam wrażenie jakbyśmy byli wychowani przez tych samych rodziców albo w takim samym środowisku. Jest bardzo duża zbieżność.

Dlatego nawet jak motyle w brzuchu przestaną trzepotac to zostanie to co wyzej. Zostanie dwoje ludzi, którzy widzą świat tak samo.

Nasi partnerzy też nie ułatwiają. Moja zona to nie jest typ dumniej kobiety, która puszcza faceta wolno jak on nie chce z nią byc. Nie jest taka. To kobieta która sięgnie po wszystkie znane jej środki aby mnie zatrzymać. Sama się przyznała że gdy wystąpie o rozwód to zrobi wszystko abym go nie dostał. Zaczęła grać dzieckiem. Uczy go ze jak wracam z pracy to ma łapać mnie za szyję i mówić że mnie kocha. Żona się asekuruje jak moze.

Nie wiem po co to pisze. Chyba jako autoterapia.

Być może napisałeś to również po to, abym nie musiał się powtarzać smile)
Wypisz, wymaluj moja sytuacja. Żona, która ma kompletnie inna wrażliwość niż ja, jesteśmy jakby z dwóch różnych światów. Kiedyś nawet się z tego cieszyłem - myślałem, ze różnorodność nas wzajemnie wzbogaci, urozmaici nasze życie.
Ale teraz mysle, ze to był błąd - za mało rzeczy nas łączy - mamy inne zainteresowania, inna wrażliwość na życie kulturalne, zawodowe czy rodzinne. Moim zdaniem oba jest bardzo przewrażliwiona, podczas gdy ja jestem jej zdaniem od wielu lat nieczuły i gruboskórny. Co ciekawe, moja kochanka ma zupełnie inne zdanie i bardzo często podkreśla ze jest dokładnie na odwrót.

1,047

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Być może napisałeś to również po to, abym nie musiał się powtarzać smile)
Wypisz, wymaluj moja sytuacja. Żona, która ma kompletnie inna wrażliwość niż ja, jesteśmy jakby z dwóch różnych światów. Kiedyś nawet się z tego cieszyłem - myślałem, ze różnorodność nas wzajemnie wzbogaci, urozmaici nasze życie.
Ale teraz mysle, ze to był błąd - za mało rzeczy nas łączy - mamy inne zainteresowania, inna wrażliwość na życie kulturalne, zawodowe czy rodzinne. Moim zdaniem oba jest bardzo przewrażliwiona, podczas gdy ja jestem jej zdaniem od wielu lat nieczuły i gruboskórny. Co ciekawe, moja kochanka ma zupełnie inne zdanie i bardzo często podkreśla ze jest dokładnie na odwrót.

A wiesz dlaczego? Bo do żony nic już nie czujesz a do kochanki tak. Kocha się i za odmienność i za bycie podobnym, ale to uczucie spaja. Odmienność może być fascynująca bo poszerza horyzonty, o ile ludzie się oczywiście dogadują. Po czasie, w małżeństwie, u Ciebie jak i u Hrefiego to zaczyna ciążyć, bo brakuje bratniej duszy, zrozumienia.. Kiedy spotykasz na swojej drodze osobę, która myśli i czuje podobnie, dostrzegasz różnicę. Ja z moim ex kochankiem też tak miałam. Masz wrażenie, że spotkałeś bratnią duszę, z podobnym temperamentem, podobnie myślącym... nawet telepatia działała. I to nie tylko było moje spostrzeżenie, kiedy się rozstawaliśmy na dobre sam powiedział, że jesteśmy do siebie podobni... choć nie wiem czy to komplement wink

1,048

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Szary80 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Kiedy dotarło do Ciebie, ze ona ma Cię w nosie/ zabawia się Twoim kosztem?
Czy było to związane z jakimś konkretnym zdarzeniem? Czy chodziło o całokształt relacji w pewnym czasie?
Jak rozumiem ciągnąłes to trzy lata - kawał czasu zanim się zorientowałem, ze to ślepa uliczka ....



Kiedy usłyszałem „ Jadę na urlop do Pl i wejdę do prawnika by dowiedzieć się na temat rozwodu „ i okazało się ze jednak tego nie zrobiła bo.... nie miała odwagi tak samo jak nie miała odwagi wogole cokolwiek zmieniać . Nie wiem czy była szczera czy się zabawiła bo nie wnikam w to. Dla mnie ten czas uznaje za stracony i ty nie porównuj mojej sytuacji do swojej bo jest zupełnie odmienna . To od Ciebie zależy jak to wszystko się potoczy bo to Ty rozdajesz karty . Skoro napisałeś to znaczy ze wciąż jesteś zagubiony i nie wiesz co dalej zrobić . Nie pierwszy i nie ostatni raz będziesz miał taki mętlik aż w końcu któreś z was pęknie i jeżeli chcesz wiedzieć kto zrobi to pierwszy by zamknąć ten temat to zrobi to Ona z braku jakichkolwiek konkretów z twojej strony. Czy będziesz z tego powodu szczęśliwy tego nie wiem ale myśle ze nie bo zakochany jesteś jak małe dziecko i ciężko Ci się z tym pogodzić ze tkwisz w punkcie w którym ciężko cokolwiek zrobić a chciałbyś zjeść  ciastko i mieć ciastko . Ty musisz być na 100% tego co chcesz od życia bo kiedyś pukniesz się w głowę ze czegoś nie zrobiłeś i będzie już za późno . Mną się nie sugeruj bo tak jak wcześniej Ci pisałem, ze ja byłem ta osoba która czekała na jej decyzje ale wyszło jak wyszło i ty tez w końcu musisz podjąć jakieś kroki bo takie życie to nie życie tym bardziej ze zależało Ci na czymś więcej jak tylko na seksie . Ciężki orzech masz do zgryzienia ale nikt za Ciebie tego nie zrobi bo tak było by najłatwiej .

Jest dokładnie tak jak piszesz. Tyle, ze ja już się umówiłem do prawnika - szarpie się w te i we wte. Ale chce wiedzieć na czym stoję w razie czego.
Chyba dojrzewam do decyzji. zastanawiam się tez jak to rozegrać z żona.
Oglądam cała sytuacje z różnych stron.



Bo to jest sytuacja w której ty rozdajesz karty i ty zdecydujesz w którym kierunku pójdzie wasze życie ale nie twoje i żony ale twoje i kochanki . Jeżeli twoje uczucia są bliższe i głębsze do kochanki to musisz jej to również pokazać i być pewny swoich decyzji . Zrozum ze tu nie chodzi o grę a o życie które chcesz sobie z kimś ułożyć . To nie jest decyzja która możesz sobie zmienić na drugi dzień ale jest to decyzja na całe życie. Nie słuchaj tutaj nikogo tylko siebie bo to twoje zycie a nie nasze. Rób tak byś był szczęśliwy i niczego nie żałował .

1,049

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Być może napisałeś to również po to, abym nie musiał się powtarzać smile)
Wypisz, wymaluj moja sytuacja. Żona, która ma kompletnie inna wrażliwość niż ja, jesteśmy jakby z dwóch różnych światów. Kiedyś nawet się z tego cieszyłem - myślałem, ze różnorodność nas wzajemnie wzbogaci, urozmaici nasze życie.
Ale teraz mysle, ze to był błąd - za mało rzeczy nas łączy - mamy inne zainteresowania, inna wrażliwość na życie kulturalne, zawodowe czy rodzinne. Moim zdaniem oba jest bardzo przewrażliwiona, podczas gdy ja jestem jej zdaniem od wielu lat nieczuły i gruboskórny. Co ciekawe, moja kochanka ma zupełnie inne zdanie i bardzo często podkreśla ze jest dokładnie na odwrót.

A wiesz dlaczego? Bo do żony nic już nie czujesz a do kochanki tak. Kocha się i za odmienność i za bycie podobnym, ale to uczucie spaja. Odmienność może być fascynująca bo poszerza horyzonty, o ile ludzie się oczywiście dogadują. Po czasie, w małżeństwie, u Ciebie jak i u Hrefiego to zaczyna ciążyć, bo brakuje bratniej duszy, zrozumienia.. Kiedy spotykasz na swojej drodze osobę, która myśli i czuje podobnie, dostrzegasz różnicę. Ja z moim ex kochankiem też tak miałam. Masz wrażenie, że spotkałeś bratnią duszę, z podobnym temperamentem, podobnie myślącym... nawet telepatia działała. I to nie tylko było moje spostrzeżenie, kiedy się rozstawaliśmy na dobre sam powiedział, że jesteśmy do siebie podobni... choć nie wiem czy to komplement wink



Bo tak to działa i pięknie to opisałaś  wink

1,050

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Rób tak byś był szczęśliwy i niczego nie żałował .

To nie jest możliwe moim zdaniem. Do takich wniosków doszedłem. Każdy wybór oznacza strate. Albo kochanka albo dziecko z obecną zoną. Wybierając jedno traci drugie.
Nieważne co wybierze zawsze będzie żałował tego drugiego.

1,051

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Rób tak byś był szczęśliwy i niczego nie żałował .

To nie jest możliwe moim zdaniem. Do takich wniosków doszedłem. Każdy wybór oznacza strate. Albo kochanka albo dziecko z obecną zoną. Wybierając jedno traci drugie.
Nieważne co wybierze zawsze będzie żałował tego drugiego.



A ty co byś wybrał ?

1,052

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Rób tak byś był szczęśliwy i niczego nie żałował .

To nie jest możliwe moim zdaniem. Do takich wniosków doszedłem. Każdy wybór oznacza strate. Albo kochanka albo dziecko z obecną zoną. Wybierając jedno traci drugie.
Nieważne co wybierze zawsze będzie żałował tego drugiego.



A ty co byś wybrał ?

No właśnie nic bo niby nie da się. Ale Hrefi jest w innej sytuacji, bo jego kochanka ma rodzinę i nie chce jej zostawiać, więc może sobie gdybać.
Przecież wiadomo, że rozwód nie oznacza straty dziecka.

1,053

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

W tym roku długo weekend majowy był wyjątkowo długi i wyjątkowo pogodny. Nie  sobie przypomnieć kiedy tak ostatnio było gorąco. Napewno dla wielu cudowny.

Wyjechałem z rodziną daleko poza miejsce zamieszkania. Nie kontaktowalem się z kochanką. Oboje chcieliśmy odpocząć.

Faktycznie trochę odpoczalem. Uspokoiłem mysli. Zdałem sobie sprawę że takie odcięcie było by skuteczne na dłuższą metę. Było sporo wolnych dni więc refleksje przyszły same. Różnego rodzaju.

Od jakiegoś czasu zastanawiam się nie nad romansem ale przedewszystkim nad tym czy takie małżeństwo to jest to co jestem w stanie akceptować nadal. Już pomijac kochankę. Liczę się z tym że gdy bym jednak odszedł od żony to mogę zostać sam przez jakiś czas.

Zdałem sobie sprawę że romans będzie mi bardzo ciężko zakończyć bo to coś więcej niż milosc. Ta miłość była budowana na przyjaźni kilkuletniej. Powoli, na spokojnie, bez wyraźnych intencji z naszej strony. Nagle niewiadomo jak, skąd ale poniedziałek stał się najlepszym dniem tygodnia bo wowczas mogliśmy zobaczyć się wzajemnie w pracy. Pojawilo się dziwne uczucie tęsknoty jednego za drugim w czasie urlopów. To było na długo przed romansem. Powinna się wówczas lampka w głowie zaświecic że coś się dzieje. Nie zaswiecila sie. Nie zdawalismy sobie sprawy co się rodzi. Teraz jak patrzę wstecz to wyraźnie widzę sygnały, które powinny nas ostrzec.

Ja z żoną różnie się calkowicie. Inaczej patrzymy na świat. Inne wydajemy sądy i inne mamy wartości. To co jest dla mnie cenne w życiu dla żony już niekoniecznie. I odwrotnie. Mało mamy wspólnych cech.

Kochanka to wręcz całkowite przeciwieństwo mojej zony. Jest taka sama jak ja tylko płeć inna. Tak samo patrzy na świat, to samo jest cenne dla niej co dla mnie. Pamiętam niejednokrotnie sytuację z pracy - jest jakiś problem z pracy, ktoś się jej pyta o zdanie. Ja przychodzę pół godziny później i mówię dokładnie to samo co ona. To wspólne patrzenie na życie w tym samym kierunku. Wydajemy takie same sądy, myślimy podobnie.
Czasem mam wrażenie jakbyśmy byli wychowani przez tych samych rodziców albo w takim samym środowisku. Jest bardzo duża zbieżność.

Dlatego nawet jak motyle w brzuchu przestaną trzepotac to zostanie to co wyzej. Zostanie dwoje ludzi, którzy widzą świat tak samo.

Nasi partnerzy też nie ułatwiają. Moja zona to nie jest typ dumniej kobiety, która puszcza faceta wolno jak on nie chce z nią byc. Nie jest taka. To kobieta która sięgnie po wszystkie znane jej środki aby mnie zatrzymać. Sama się przyznała że gdy wystąpie o rozwód to zrobi wszystko abym go nie dostał. Zaczęła grać dzieckiem. Uczy go ze jak wracam z pracy to ma łapać mnie za szyję i mówić że mnie kocha. Żona się asekuruje jak moze.

Nie wiem po co to pisze. Chyba jako autoterapia.

Być może napisałeś to również po to, abym nie musiał się powtarzać smile)
Wypisz, wymaluj moja sytuacja. Żona, która ma kompletnie inna wrażliwość niż ja, jesteśmy jakby z dwóch różnych światów. Kiedyś nawet się z tego cieszyłem - myślałem, ze różnorodność nas wzajemnie wzbogaci, urozmaici nasze życie.
Ale teraz mysle, ze to był błąd - za mało rzeczy nas łączy - mamy inne zainteresowania, inna wrażliwość na życie kulturalne, zawodowe czy rodzinne. Moim zdaniem oba jest bardzo przewrażliwiona, podczas gdy ja jestem jej zdaniem od wielu lat nieczuły i gruboskórny. Co ciekawe, moja kochanka ma zupełnie inne zdanie i bardzo często podkreśla ze jest dokładnie na odwrót.

Dopóki nie wyzwolisz sie od wpływu kochanki, od myślenia o niej będziesz widział w żonie wszystko co najgorsze. Pamiętaj ze w romansie poznajesz tylko tę najlepsza stronę tej kobiety. Znasz ja tylko super zrobioną na spotkanie, w super nastroju na spotkanie, nie znasz jej od strony normalnego życia i zwyczajnych codziennych problemów. Kochanka nie uważa cie za nieczulego i gruboskórnego, bo nie masz okazji pokazac jej innego oblicza samego siebie niz to co kreujesz na tajnych spotkaniach. I to jest ta iluzja w romansie.

1,054

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

To nie jest możliwe moim zdaniem. Do takich wniosków doszedłem. Każdy wybór oznacza strate. Albo kochanka albo dziecko z obecną zoną. Wybierając jedno traci drugie.
Nieważne co wybierze zawsze będzie żałował tego drugiego.



A ty co byś wybrał ?

No właśnie nic bo niby nie da się. Ale Hrefi jest w innej sytuacji, bo jego kochanka ma rodzinę i nie chce jej zostawiać, więc może sobie gdybać.
Przecież wiadomo, że rozwód nie oznacza straty dziecka.

Wybacz Roxann, ale dopiero jak zostaniesz matką, zrozumiesz co to jest milosc do dziecka i poczucie odpowiedzialności za nie. Rozwód, odejście od rodziny to jest w pewnym znaczeniu strata dziecka. Czy alsoski bedzie szczęśliwy rozpieprzając dzieciństwo swojemu dziecku??? Czy bedzie szczęśliwy jak wyprowadzi sie do kochanki i będą sobie spędzać miły wieczór z nią i jej dzieckiem, mając świadomość, ze gdzieś tam jego własne dziecko tęskni i placze za nim??? Ja nie potrafię jakoś w to uwierzyć, ze to bedzie to wymarzone szczęście. Ale, może mężczyźni inaczej rozumują.

1,055 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-05-26 18:25:18)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:

Wybacz Roxann, ale dopiero jak zostaniesz matką, zrozumiesz co to jest milosc do dziecka i poczucie odpowiedzialności za nie. Rozwód, odejście od rodziny to jest w pewnym znaczeniu strata dziecka. Czy alsoski bedzie szczęśliwy rozpieprzając dzieciństwo swojemu dziecku??? Czy bedzie szczęśliwy jak wyprowadzi sie do kochanki i będą sobie spędzać miły wieczór z nią i jej dzieckiem, mając świadomość, ze gdzieś tam jego własne dziecko tęskni i placze za nim??? Ja nie potrafię jakoś w to uwierzyć, ze to bedzie to wymarzone szczęście. Ale, może mężczyźni inaczej rozumują.

Ok, zgadzam się, ale wokół mnie mnóstwo osób się rozwiodło, w tym moja przyjaciółka. I wcale nie uważam, że jej dziecko płacze za ojcem, bo ojciec go wcale nie zostawił, owszem podzielili się opieką, ale on wciąż jest i jest ważny w życiu dziecka i się angażuje w jego wychownie. Rożnica polega na tym, że teraz ma dwa domy, ale nie straciło ani matki ani ojca bo oboje go kochają. Jeśli facet/kobieta rezygnuje z dziecka dla kochanki/kochanka to jest zupełnie inna sprawa. Zwykle tak nie jest.
Jeżeli już to kwestia wykręcenia z romansu albo zagrania dziećmi w przypadku zdrady/rozwodu. W innych przypadkach naprawdę da to pogodzić. I dzieci wcale nie cierpią.

1,056

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
ssszron napisał/a:

Wybacz Roxann, ale dopiero jak zostaniesz matką, zrozumiesz co to jest milosc do dziecka i poczucie odpowiedzialności za nie. Rozwód, odejście od rodziny to jest w pewnym znaczeniu strata dziecka. Czy alsoski bedzie szczęśliwy rozpieprzając dzieciństwo swojemu dziecku??? Czy bedzie szczęśliwy jak wyprowadzi sie do kochanki i będą sobie spędzać miły wieczór z nią i jej dzieckiem, mając świadomość, ze gdzieś tam jego własne dziecko tęskni i placze za nim??? Ja nie potrafię jakoś w to uwierzyć, ze to bedzie to wymarzone szczęście. Ale, może mężczyźni inaczej rozumują.

Ok, zgadzam się, ale wokół mnie mnóstwo osób się rozwiodło, w tym moja przyjaciółka. I wcale nie uważam, że jej dziecko płacze za ojcem, bo ojciec go wcale nie zostawił, owszem podzielili się opieką, ale on wciąż jest i jest ważny w życiu dziecka i się angażuje w jego wychownie. Rożnica polega na tym, że teraz ma dwa domy, ale nie straciło ani matki ani ojca bo oboje go kochają. Jeśli facet/kobieta rezygnuje z dziecka dla kochanki/kochanka to jest zupełnie inna sprawa. Zwykle tak nie jest.
Jeżeli już to kwestia wykręcenia z romansu albo zagrania dziećmi w przypadku zdrady/rozwodu. W innych przypadkach naprawdę da to pogodzić. I dzieci wcale nie cierpią.

Chcesz mi powiedziec, ze dzieci nie cierpią, gdy dochodzi do rozwodu, rozbicia rodziny??? Tak jak powiedziałam, pewne rzeczy dotyczace dzieci ogarniesz emocjonalnie, dopiero jak sama zostaniesz mamą. I nie mowie tego z jakąkolwiek złośliwością. Ja tu wypowiadam sie jako kobieta 40-tka, matka, wieloletnia mężatka, 20 lat z jednym facetem, tak ze mam więcej życiowych doświadczeń. I więcej rzeczy przeżyłam i rozumiem. Dlatego piszę to co piszę. Ja tez poznałam zajebistego faceta, któremu mąż do piet nie dorasta pod pewnymi względami. Ale otrzeźwiło mnie zupełnie to, że swoje szczęście budowałabym na krzywdzie mojego dziecka.

1,057 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-05-26 19:12:43)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:

Chcesz mi powiedziec, ze dzieci nie cierpią, gdy dochodzi do rozwodu, rozbicia rodziny??? Tak jak powiedziałam, pewne rzeczy dotyczace dzieci ogarniesz emocjonalnie, dopiero jak sama zostaniesz mamą. I nie mowie tego z jakąkolwiek złośliwością. Ja tu wypowiadam sie jako kobieta 40-tka, matka, wieloletnia mężatka, 20 lat z jednym facetem, tak ze mam więcej życiowych doświadczeń. I więcej rzeczy przeżyłam i rozumiem. Dlatego piszę to co piszę. Ja tez poznałam zajebistego faceta, któremu mąż do piet nie dorasta pod pewnymi względami. Ale otrzeźwiło mnie zupełnie to, że swoje szczęście budowałabym na krzywdzie mojego dziecka.

Absolutnie nie chcę w tej kwestii się wymądrzać, bo sama przez to nie przechodziłam, ale jak wspomniałam moja bliska przyjaciółka się rozwiodła mając kilkuletnie dziecko i też wiele znajomych. I widzę, szczególnie u niej, bo mi jest bliska, jak to funkcjonuje, i funkcjonuje dobrze, nawet lepiej niż przed rozwodem. Wszystko zależy od rodziców, jak te relacje po rozwodzie poukładają. Tak dla przykładu powiem, że przed rozwodem mąż był domatorem ją we wszystkim ograniczał, po raptem odnowił relacje ze znajomymi, zabiera dziecko tam i ówdzie. Inny człowiek. Fakt wojna była w czasie sądu, bo on różne rzeczy wymyślał, ale po wyroku wszystko się unormowało. Dziecko wie, że oboje go kochają i z jednym i drugim ma super kontakt. Ma 2 szczęśliwych rodziców osobno a nie mijających się pod jednym dachem.

1,058

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

No właśnie nic bo niby nie da się. Ale Hrefi jest w innej sytuacji, bo jego kochanka ma rodzinę i nie chce jej zostawiać, więc może sobie gdybać.
Przecież wiadomo, że rozwód nie oznacza straty dziecka.

Mówisz tak jakbyś nie miała romansu. Dobrze wiesz jak człowiekiem miota wówczas. To co deklarujesz dziś za 2 miesiące może być mocno nieaktualne. Moja kochanka się zmienila. Stała się spokojna. Przestała się bać. Nie chce już tego tak ukrywac. Ona chce powiedzieć "sprawdzam". Zresztą daje też takie sygnały. Sama się mocno miota. Rozumiem ja.

1,059

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

A ty co byś wybrał ?

Kiedy jestem w domu z dzieckiem wybieram dziecko. Przy kochance rodzina odchodzi na drugi plan i wybieram kochankę.

Ważna uwaga. U mnie to nie jest wybór dziecko albo kochanka. To jest wybór dziecko albo kochanka+jej dzieci.

Swoje własne zostawiam, biorę dzieci cudzego faceta, który je kocha i niczego się nie spodziewa.

Tak z boku próbuje na to patrzeć i w głowie mi się nie miesci.

1,060

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Roxann napisał/a:

No właśnie nic bo niby nie da się. Ale Hrefi jest w innej sytuacji, bo jego kochanka ma rodzinę i nie chce jej zostawiać, więc może sobie gdybać.
Przecież wiadomo, że rozwód nie oznacza straty dziecka.

Mówisz tak jakbyś nie miała romansu. Dobrze wiesz jak człowiekiem miota wówczas. To co deklarujesz dziś za 2 miesiące może być mocno nieaktualne. Moja kochanka się zmienila. Stała się spokojna. Przestała się bać. Nie chce już tego tak ukrywac. Ona chce powiedzieć "sprawdzam". Zresztą daje też takie sygnały. Sama się mocno miota. Rozumiem ja.

Miałam, ale wtedy byłam wolna, więc to też inaczej. Poza tym myślę, że dla kobiety facet z dziećmi nie jest takim obciążeniem jak dla faceta kobieta z dziećmi, bo dzieci są zwykle z kobietą. Ty jak piszesz zamieniłbyś swoje na co dzień na jej, a swoje miał w doskoku. Rozumiem różnicę.  I szczerze współczuję sytuacji.
Pewnie też można by było to pogodzić, ale trudniej.
Teraz się spotykacie bez tego obciążenia, inaczej jakby w tyg miałbyś na głowie jej dzieci a w weekendy swoje. Tzn mielibyście. Czy to Wasze uczucie by temu podołało?

1,061

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Szary80 napisał/a:

A ty co byś wybrał ?

Kiedy jestem w domu z dzieckiem wybieram dziecko. Przy kochance rodzina odchodzi na drugi plan i wybieram kochankę.

Ważna uwaga. U mnie to nie jest wybór dziecko albo kochanka. To jest wybór dziecko albo kochanka+jej dzieci.

Swoje własne zostawiam, biorę dzieci cudzego faceta, który je kocha i niczego się nie spodziewa.

Tak z boku próbuje na to patrzeć i w głowie mi się nie miesci.


Tak to wszystko czytam i czegoś nie rozumiem wiesz . Wszedłeś w związek-romans z inna kobieta i wiedziałeś co Cię czeka , ze masz rodzine i dziecko . Ona również i domyślałes się jakie będą konsekwencje i na sam koniec piszesz ze to się w głowie nie mieści ale co ? To ze teraz zachowujesz się jak małe dziecko czy co bo nie rozumiem . Wszedłeś w to i musiałeś się liczyć z konsekwencjami a wydaje mi się ze robisz sobie jaja i z siebie i z nas . Kur... jak małe dziecko się zachowujesz . Weź wkoncu swoje życie w  garść i zrób coś z nim bo się miotasz jak byś miał 15 lat. Finał będzie taki ze ani ty nic nie zrobisz ani ona nic nie zrobi bo to bo tamto. Jeżeli tobie odpowiada takie życie to tak zostaw i nie pisz już tutaj o swoich emocjach i odczuciach bo masz nas w dupie . Dorosły i dojrzały facet jesteś ale żadnej odwagi w Tobie nie ma wogole .

1,062

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

To nie jest możliwe moim zdaniem. Do takich wniosków doszedłem. Każdy wybór oznacza strate. Albo kochanka albo dziecko z obecną zoną. Wybierając jedno traci drugie.
Nieważne co wybierze zawsze będzie żałował tego drugiego.



A ty co byś wybrał ?

No właśnie nic bo niby nie da się. Ale Hrefi jest w innej sytuacji, bo jego kochanka ma rodzinę i nie chce jej zostawiać, więc może sobie gdybać.
Przecież wiadomo, że rozwód nie oznacza straty dziecka.


To niech sobie usiądą wspólnie z kochanka i podpiszą kontrakt na dożywotni romans bo nic innego nie da się zrobić . Mnie takie coś by nie urządzało bo albo jestem z kochanka tylko dla seksu albo dla wspólnego życia i oboje idziemy w tym kierunku . Jeżeli Hrefi wybrał te druga opcje to chcialbym by mi tutaj napisał za rok czy dwa jak się czuje dalej ciągnąć ten swój romans na odległość bo tak to wyglada . Jak dla mnie to porażka ale to jego wybor .

1,063

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Największy problem mam z jej dzieckiem - to tak jakbym cofnął się w czasie - jej dziecko dopiero wchodzi w wiek szkolny. Ja nie będę miał serca aby się nim zajmować. Mam swoje dzieci.



Kiedy usłyszałem „ Jadę na urlop do Pl i wejdę do prawnika by dowiedzieć się na temat rozwodu „ i okazało się ze jednak tego nie zrobiła bo.... nie miała odwagi tak samo jak nie miała odwagi wogole cokolwiek zmieniać . Nie wiem czy była szczera czy się zabawiła bo nie wnikam w to. Dla mnie ten czas uznaje za stracony i ty nie porównuj mojej sytuacji do swojej bo jest zupełnie odmienna . To od Ciebie zależy jak to wszystko się potoczy bo to Ty rozdajesz karty . Skoro napisałeś to znaczy ze wciąż jesteś zagubiony i nie wiesz co dalej zrobić . Nie pierwszy i nie ostatni raz będziesz miał taki mętlik aż w końcu któreś z was pęknie i jeżeli chcesz wiedzieć kto zrobi to pierwszy by zamknąć ten temat to zrobi to Ona z braku jakichkolwiek konkretów z twojej strony. Czy będziesz z tego powodu szczęśliwy tego nie wiem ale myśle ze nie bo zakochany jesteś jak małe dziecko i ciężko Ci się z tym pogodzić ze tkwisz w punkcie w którym ciężko cokolwiek zrobić a chciałbyś zjeść  ciastko i mieć ciastko . Ty musisz być na 100% tego co chcesz od życia bo kiedyś pukniesz się w głowę ze czegoś nie zrobiłeś i będzie już za późno . Mną się nie sugeruj bo tak jak wcześniej Ci pisałem, ze ja byłem ta osoba która czekała na jej decyzje ale wyszło jak wyszło i ty tez w końcu musisz podjąć jakieś kroki bo takie życie to nie życie tym bardziej ze zależało Ci na czymś więcej jak tylko na seksie . Ciężki orzech masz do zgryzienia ale nikt za Ciebie tego nie zrobi bo tak było by najłatwiej .

Jest dokładnie tak jak piszesz. Tyle, ze ja już się umówiłem do prawnika - szarpie się w te i we wte. Ale chce wiedzieć na czym stoję w razie czego.
Chyba dojrzewam do decyzji. zastanawiam się tez jak to rozegrać z żona.
Oglądam cała sytuacje z różnych stron.



Do wszystkiego idzie się przyzwyczaić .

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zalogowałm się  bo już mnie coś  trafia  jak czytam. Syndrom naszych czasów  liczę  się ja,  życie ma się  tylko jedno, da się wszystko  ułożyć itd. podobne banały.  Tylko pytam czemu w tv notorycznie informacje pt. dziecko zabite lub molestowane przez konkurenta, zgwałcony chłopiec trzyletni przez kochanka matki. Jeśli  wszystko takie piękne  i proste to skąd tyle patologii przy podobno tak wielkiej akceptacji dla dzieci partnera/partnerki!!! Pierdzielenie głupot egoizm własny ogranicza obiektywizm i ciągłe myślenie o swoim szczęściu nie dzieci.

1,065

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Zalogowałm się  bo już mnie coś  trafia  jak czytam. Syndrom naszych czasów  liczę  się ja,  życie ma się  tylko jedno, da się wszystko  ułożyć itd. podobne banały.  Tylko pytam czemu w tv notorycznie informacje pt. dziecko zabite lub molestowane przez konkurenta, zgwałcony chłopiec trzyletni przez kochanka matki. Jeśli  wszystko takie piękne  i proste to skąd tyle patologii przy podobno tak wielkiej akceptacji dla dzieci partnera/partnerki!!! Pierdzielenie głupot egoizm własny ogranicza obiektywizm i ciągłe myślenie o swoim szczęściu nie dzieci.


Tez tak bym chciał jak to opisałaś ale tego wszystkiego uczymy sie od innych. Teraz 99% ludzi myśli tylko o sobie i myśle ze to jest najlepsze wyjście bo wtedy mniej cierpimy w przypadku porażki . Tez chciałbym by każdy się kochał dookoła nawzajem ale tak się nie da i to się już nie zmieni .

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Mało tego  osobiście  mi znana sytuacja. Mężczyzna  odchodzi  do wspaniałej  kochanki z dzieckiem. Sielanka  się  kończy  zostawił swojego  syna a z którym  był  związany. Jego  syn  5letni nie polubił się  z córką  kochanki. Dorośli  zaczęli kłócić się  o dzieci. Żadne nie mogło przekonać  się do dziecka  partnera. Finał taki,  że  rozstali się  z wielkim  hukiem. Mało tego fajny chłopczyk zaczął być agresywny  i kraść.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

JEŚLI MYŚLIMY O SOBIE TO NIE ROBIMY DZIECI PROSTE!!!!

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

No cóż do grobu można zabrać  czyste sumienie albo siebie i całe swoje  jedno wspaniałe  życie.

1,069

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

No cóż do grobu można zabrać  czyste sumienie albo siebie i całe swoje  jedno wspaniałe  życie.

Czeresnia, ale tak ogólnie to o co Ci chodzi ?

Twoim zdaniem człowiek który ma dziecko musi już do konca życia pozostać w małżeństwie bez względu jak się w nim czuje ?

1,070

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

No cóż do grobu można zabrać  czyste sumienie albo siebie i całe swoje  jedno wspaniałe  życie.

Czeresnia, ale tak ogólnie to o co Ci chodzi ?

Twoim zdaniem człowiek który ma dziecko musi już do konca życia pozostać w małżeństwie bez względu jak się w nim czuje ?

Myślę, że tu chodzi o odpowiedzialność. Ludzie wdający się w romans często 'zapominają', że ich decyzje dotykają też dzieci. To, że świetnie Ci z kochanką, nie oznacza automatycznie, że tak świetne też będzie Ci z nią i jej dziećmi albo jej z twoimi. Wypowiada się górnolotne słowa, jak w sąsiednim wątku, o akceptacji, chęci stworzenia wspólnego domu, nie do końca mając świadomość, jak wielkie to wyzwanie i odpowiedzialność. Nie każdy jest w stanie to udźwignąć i kończy jak wyżej.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zgadzam  się  chodzi  o odpowiedzialność,którą się  bierze  jak robisz dzieci. Teraz mleko  już  się  rozlało nawet jeśli żona wie lub nie wie. Skrzywdziłeś już każdego kogo mogłeś. Z tej sytuacji   nie da się  wyjść bez konsekwencji. Baaa nie da się w ogóle  wyjść bo kochanka nawet nie chce. Można  tylko tutaj minimalizować konsekwencje. Zostaje wariant  że staram  się  wyjść  z sytuacji chociaż  uczciwie  i przyzwoicie,  jeśli da się w takich okolicznościach.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Można  odejść i być porostu samemu. Myślę  że to uczciwe.

1,073

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Zalogowałm się  bo już mnie coś  trafia  jak czytam. Syndrom naszych czasów  liczę  się ja,  życie ma się  tylko jedno, da się wszystko  ułożyć itd. podobne banały.  Tylko pytam czemu w tv notorycznie informacje pt. dziecko zabite lub molestowane przez konkurenta, zgwałcony chłopiec trzyletni przez kochanka matki. Jeśli  wszystko takie piękne  i proste to skąd tyle patologii przy podobno tak wielkiej akceptacji dla dzieci partnera/partnerki!!! Pierdzielenie głupot egoizm własny ogranicza obiektywizm i ciągłe myślenie o swoim szczęściu nie dzieci.

A co jeśli małżeństwo było błędem? Błędy się naprawia, a nie się w nich tkwi. Przecież jeśli między rodzicami nie ma uczucia, zrozumienia, to i tak nie stworzą dobrej rodziny dla dziecka. Skoro małżeństwo jest nieudane, to i rodzina będzie nieudana. Jeden błąd pociągnie za sobą następne.
Ogólnie piszę, bo co do tych oby Panów... Nie ma u nich chyba jeszcze refleksji na temat obecnych kobiet, z którymi dzielą życie. Dobrze by było, gdyby pojawiła się ona przed rozstaniem. Przecież musiały istnieć powody, że wybrali właśnie te kobiety, że są z nimi w długich związkach. Czy rzeczywiście to było błedem, czy wcześniej tez tylko wegetowali w tych związkach? Mogliby wziąć pod uwagę, że mogą być zaślepieni.

1,074

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Można  odejść i być porostu samemu. Myślę  że to uczciwe.

Zgadzam się z Tobą w 100%. Tak powinno być. Jednak czasem życie pisze inne scenariusze. Niestety.
Ale jak to, co powyżej napisałaś ma się do myślenia o dziecku. Zarzucałaś przed chwilą, że ludzie są egoistyczni, myślą o sobie i o swoim szczęściu a nie o szczęściu dzieci. Czy małe dziecko (takie jak ma Hrefi) byłoby mniej skrzywdzone gdyby rodzic odszedł by być samemu? Przecież dla dziecka to wciąż trudna sytuacja, bo rodzica nie ma. Taka sytuacja jest "lepsza" dla żony/męża. O ile można tu mówić o lepszej czy gorszej sytuacji. Bo żona/mąż ma przynajmniej świadomość, że nie była/był zdradzana/y i oszukiwana/y. Dziecko cierpi tak samo. Z Twojego poprzedniego posta wynikało, że człowiek, który ma już dziecko powinien - niezależnie od tego, czy jest szczęśliwy czy nie - pozostać w rodzinie. Bo ma już dziecko i nie wolno mu myśleć o sobie. Każdy ma prawo myśleć o sobie. Tylko najlepiej by było, gdyby nie było to kosztem innych, w szczególności tych, których najbardziej kochamy. Niestety czasem, gdy zorientujemy się, że zachowaliśmy się egoistycznie krzywdząc innych, jest za późno by naprawić błąd. Życie :-(

1,075

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

nie,kochani
zycie nie pisze zadnych scenariuszy
kazdy sam podejmuje decyzje
i sam dokonuje wyborów
a nie zycie, czy jakis mityczny los
odpowiedzialność jest na was

1,076

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
_v_ napisał/a:

nie,kochani
zycie nie pisze zadnych scenariuszy
kazdy sam podejmuje decyzje
i sam dokonuje wyborów
a nie zycie, czy jakis mityczny los
odpowiedzialność jest na was

Odpowiedzialność jest na nas. To nie ulega dyskusji.

Natomiast los faktycznie pisze scenariusze bowiem dotykają nas zdarzenia losowe, nieprzewidziane, których sami nie inicjujemy. Musimy na nie w jakiś sposób zareagować. Od tego jak zareagujemy zależy dalsze życie.

Czyli nie jesteśmy do konca kowalami własnego losu bowiem oprócz działań świadomie podejmowanych przez nas istnieje siła przypadku, pewna losowosc zdarzen. Wychodząc rano z domu nigdy nie wiesz czy popołudniu do niego wrócisz.

Chodzi mi o to że faktycznie to na ludziach ciąży odpowiedzialność za własne decyzje ale jednocześnie mówienie o życiu jako mitycznym scenarzyscie, który nami gra jak chce jest uzasadnione smile

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ja piszę o minimalizowaniu krzywdy Dzieciom a nie tkwieniu w patologii. Dlaczego  jak zostanie sam to źle. Będzie miał czas zamiast na schadzki to dla dzieci. Żona i dzieci bez żalu że poszedł do baby i zajmuje  się  swoimi a nie cudzymi dziećmi a Autorów szczęście no cóż  mieli swoje 5min.czas pomyśleć  o tych za których obiecywali wziąć  odpowiedzialność i nie dotrzymali słowa.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Popłaczmy jeszcze nad Autorami. Każdy czas spędzony z kochanką jest czasem kradzionym dzieciom. Egoizm rozwala mnie. Czytając  nie dziwię  się  artykułom pt. DLACZEGO NA ONKOLOGII SĄ SAME MAMY!!! Polecam do zapoznania się

1,079

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
_v_ napisał/a:

nie,kochani
zycie nie pisze zadnych scenariuszy
kazdy sam podejmuje decyzje
i sam dokonuje wyborów
a nie zycie, czy jakis mityczny los
odpowiedzialność jest na was

Odpowiedzialność jest na nas. To nie ulega dyskusji.

Natomiast los faktycznie pisze scenariusze bowiem dotykają nas zdarzenia losowe, nieprzewidziane, których sami nie inicjujemy. Musimy na nie w jakiś sposób zareagować. Od tego jak zareagujemy zależy dalsze życie.

Czyli nie jesteśmy do konca kowalami własnego losu bowiem oprócz działań świadomie podejmowanych przez nas istnieje siła przypadku, pewna losowosc zdarzen. Wychodząc rano z domu nigdy nie wiesz czy popołudniu do niego wrócisz.

Chodzi mi o to że faktycznie to na ludziach ciąży odpowiedzialność za własne decyzje ale jednocześnie mówienie o życiu jako mitycznym scenarzyscie, który nami gra jak chce jest uzasadnione smile

sra*ie w banie smile
owszem, moga sie zdarzyc takie sytuacje, ale nadal my decydujemy co z nimi zrobimy
jednakze zdrada to zdarzenie losowe
wiec przestan pitolic bzdury

1,080

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Ja piszę o minimalizowaniu krzywdy Dzieciom a nie tkwieniu w patologii. Dlaczego  jak zostanie sam to źle. Będzie miał czas zamiast na schadzki to dla dzieci. Żona i dzieci bez żalu że poszedł do baby i zajmuje  się  swoimi a nie cudzymi dziećmi a Autorów szczęście no cóż  mieli swoje 5min.czas pomyśleć  o tych za których obiecywali wziąć  odpowiedzialność i nie dotrzymali słowa.

Może jestem egoistką, ale naprawdę nie chciałabym być niekochaną żoną, z którą mąż tkwi tylko ze względu na dzieci
i generalnie wszystko mi jedno, czy odszedłby do innej kobiety, czy tez uciekł przede mną w lasy deszczowe.
Ale tez mnie wkurza jak ludzie z łatwością psują wszystko, bo chemia lub gdzieś tam jest większa adrenalinka.
Tylko nie zawsze chodzi tylko o chemie i adrenalinę.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ja myślę  że  najpierw  robi się  wszystko  żeby  naprawić  związek, jeśli  się nie da to się rozstaję a potem  układam życie w poszanowaniu dla byłej rodziny. Kobiety  często zostają same z odpowiedzialnością za wszystko. Często nie przysługuje im społecznie prawo dla niczego a mężczyźni mają  prawo do szczęścia. Odpowiem dlaczego onkologia jest pełna samotnych mam. Bo większość z nich związała się  z osobami pokroju Autorów, wybrakowanymi facetami nie mającymi przyzwoitości wobec rodziny bo przecież życie mają jedno a żona to nie człowiek.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ja nie uważam że  trzeba tkwić do końca  życia  w nieszczęściu ale uważam  też  że  romanse rozstania  za łatwo  ludziom dziś przychodzą. EGOIZM NA KAŻDYM  KROKU!!!

1,083

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Ja myślę  że  najpierw  robi się  wszystko  żeby  naprawić  związek, jeśli  się nie da to się rozstaję a potem  układam życie w poszanowaniu dla byłej rodziny. Kobiety  często zostają same z odpowiedzialnością za wszystko. Często nie przysługuje im społecznie prawo dla niczego a mężczyźni mają  prawo do szczęścia. Odpowiem dlaczego onkologia jest pełna samotnych mam. Bo większość z nich związała się  z osobami pokroju Autorów, wybrakowanymi facetami nie mającymi przyzwoitości wobec rodziny bo przecież życie mają jedno a żona to nie człowiek.

Tylko małżeństwa z tego wątku były całkiem udane, a panom  " oczy się otworzyły" dopiero podczas romansu. Nie przypominam sobie, żeby którykolwiek coś ciepłego napisał o zonie. Te żony są im obojętne, są balastrem. Tutaj nie ma tematu tych kobiet, jest tylko temat dzieci. To aż razi w oczy. Kobiety mają prawo do szczęscia, ale czy szczęściem jest życie z człowiekiem, dla którego jest się nikim? Więc może przed tym rozstaniem lub pozostaniem niech nie myslą tylko o dzieciach, ale tez pomyślą o żonach.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Bo żaden  z Panów nie chce pewnie pamiętać że ta żona chodziła z opuchniętymi nogami z ich dziećmi, że wymiotowała, że  męczyła się  przy porodzie że zapierdała przy jego dziecku, nie spała pewnie, czuwała jak dziecko  chore , chodziła dresie i pewnie jeszcze się nie uśmiechała jak autorzy chodzili na kurewki.To tylko przykłady jak złe żony były. SMUTNE.

1,085

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

@czereśnia
Idź może na rower, tańce albo ze znajomymi na piwo i daj ludziom żyć. Bez tej martyrologii.

1,086

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Bo żaden  z Panów nie chce pewnie pamiętać że ta żona chodziła z opuchniętymi nogami z ich dziećmi, że wymiotowała, że  męczyła się  przy porodzie że zapierdała przy jego dziecku, nie spała pewnie, czuwała jak dziecko  chore , chodziła dresie i pewnie jeszcze się nie uśmiechała jak autorzy chodzili na kurewki.To tylko przykłady jak złe żony były. SMUTNE.

Tylko, że ja na myśli mam relację między kobietą, a mężczyzną. Raczej coś łączyło skoro małżeństwo powstało i trwało tyle lat.
Kobiety przecież to nie tylko matki.
Mniejsza z tym. Nikt bez miłości żyć nie chce. Oni skoro nie kochają, to i tak będą nieszczęśliwi z tymi żonami. Też takie życie jest do kitu.
Ale może jest coś o czym zapomnieli, może nie wszystko się wypaliło. Przynajmniej u Aloskiego, bo on chyba kiedys coś w tej żonie kochał.

1,087

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Bo żaden  z Panów nie chce pewnie pamiętać że ta żona chodziła z opuchniętymi nogami z ich dziećmi, że wymiotowała, że  męczyła się  przy porodzie że zapierdała przy jego dziecku, nie spała pewnie, czuwała jak dziecko  chore , chodziła dresie i pewnie jeszcze się nie uśmiechała jak autorzy chodzili na kurewki.To tylko przykłady jak złe żony były. SMUTNE.

Nie chodziliśmy na kurewki. Tak to jest jak się pisze post w wątku bez jego przeczytania. Piszesz stereotypowo i z punktu widzenia osoby bez doświadczenia albo osoby zdradzonej która nie radzi sobie z tym. Moja kochanka to normalna kobieta, matka dwójki dzieci. Pracuje ze mną w tej samej firmie, znam ja parę lat.

Co do żony i jej poświęcenia dla dziecka i tych opuchnietych nogach. Tak, to prawda. Były i wymioty i nieprzespane noce.  Napisze cos co pewnie kobietom sie nie spodoba ale ona sama bardzo tego chciala. Chciała ciąży, chciała tych wymiotow i nieprzespanych nocy. Chciała wszystkiego co wiąże się z macierzyństwem. Bardzo chciała.

To było jej marzenie. Natomiast z twojego postu wynika jakby robiła to wszystko dla mnie i wbrew sobie. Żona zaspokoila swoje naturalne potrzeby bycia matką. Spełniła swoje marzenie. Doceniam jej trud ponoszony w zajmowaniu się dzieckiem ale ona robi to dla siebie i dziecka.

Co do onkologii. Nie wiem ile jest tam samotnych matek przy dzieciach. Zapewne niewiele. Większość przypadków to pełne rodziny.

1,088 Ostatnio edytowany przez Annax (2018-05-28 01:19:31)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Co do żony i jej poświęcenia dla dziecka i tych opuchnietych nogach. Tak, to prawda. Były i wymioty i nieprzespane noce.  Napisze cos co pewnie kobietom sie nie spodoba ale ona sama bardzo tego chciala. Chciała ciąży, chciała tych wymiotow i nieprzespanych nocy. Chciała wszystkiego co wiąże się z macierzyństwem. Bardzo chciała.
To było jej marzenie. Natomiast z twojego postu wynika jakby robiła to wszystko dla mnie i wbrew sobie. Żona zaspokoila swoje naturalne potrzeby bycia matką. Spełniła swoje marzenie. Doceniam jej trud ponoszony w zajmowaniu się dzieckiem ale ona robi to dla siebie i dziecka.

Absolutnie się z tym zgadzam. Nie wiem jak inne kobiety, ale ja odpowiem za siebie i miałam dokładnie tak samo, jak Twoja żona. To było 25 lat temu i nigdy przez ten czas do głowy mi nawet nie przyszło, żeby objawy ciąży i posiadanie dziecka traktować jako poświęcenie dla męża. Mało tego - nawet po rozwodzie (prawie 20 lat będzie) również nigdy nie miałam takich myśli. Bo to była moja upragniona ciąża, moje upragnione dziecko i nie wiem skąd w ogóle mogą wziąć się takie "argumenty", o których napisała czereśnia..
Aha i żeby nie było - byłam żoną zdradzoną, więc tym bardziej wiem, co piszę.

Xymena napisał/a:

@czereśnia
Idź może na rower, tańce albo ze znajomymi na piwo i daj ludziom żyć. Bez tej martyrologii.

big_smile

1,089

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

No cóż do grobu można zabrać  czyste sumienie albo siebie i całe swoje  jedno wspaniałe  życie.

Czeresnia, ale tak ogólnie to o co Ci chodzi ?

Twoim zdaniem człowiek który ma dziecko musi już do konca życia pozostać w małżeństwie bez względu jak się w nim czuje ?

Hrefi, to co ty do cholery jeszcze robisz w tym małżeństwie?? Żony nie kochasz i oficjalnie jej to mówisz, jak sam napisałeś. Uczucia dziecka tez niespecjalnie cię obchodzą. Liczy sie tylko JA, JA i JA. Poprosiłeś tę kobietę o rękę, zrobiłeś jej dziecko a teraz wielkie żale jaki to ja nieszczęśliwy aż muszę na boki chodzić. Bądź mężczyzną i podejmij w końcu jakąś decyzję. Bo na razie jesteś tylko egoistą, kłamcą i tchórzem. Wiecie co, zaczyna mnie już drażnić ten wątek.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Jakoś bardzo omija się dla mnie kwestię żony i dzieci chociaż podobno tak autorzy kochają dzieci.Piszę o trudach a nie martyrologii,które w rodzinie powinne być wspólne.Dla większości ale w czym problem?Ano w tym że dzieci już mają zmienioną rzeczywistość.Zamiast ojciec z dzieckiem to z kochanka bo liczy się jego przyjemność.Powtorzę to czas kradziony dzieciom.Mało tego syn patrzący jak ojciec traktuje matkę nie będzie szanował kobiet w przyszłości bo nauczy się od taty.Córka nauczy się być ofiarą i normą będzie dla niej że kobiet si3 nie szanuje bo tata nie szanuje jej matki.Zawodowo patrze na takie dzieci poobijane bo ich rodzice pobiegli za szczęściem własnym.Tak jak zostaną wychowani w domu tak będą funkcjonować w przyszłości.Dzieciństwo determinuje przyszłość.Ostatnio rozmawiałam o tym z kolegą psychologiem.Opowiadał mi historię dziewczynki gwałconej w domu rodzinnym.Dla niej to było normą.Partner w życiu dorosłym też ja gwałcił i zrobił  z niej prostytutkę.Nie buntowała sie bo to było dla niej normalne.Potem ją zadźgał.Zostawiła maleńką córeczkę. Większość z Was skupia się na przyjemnych aspektach a jak wiele jest takich sytuacji może policjanci z tego forum się wypowiedzą.Jak bardzo nie chcą uczestniczyć w interwencjach z dziećmi,jak sà maltretowane przez konkubentów a o ile przypadkach nie wiadomo.Żaden z autorów nie wie kto kiedyś będzie się opiekował jego dziećmi.Mało tego kochanka może być wspaniałą matką dla swoich dzieci ale już niekoniecznie miłą partnerķą ojca.Gdzie w tym wszystkim prawo do szczęścia dziecka.Za moich nie normalizowało się zdrad. Autorzy dla mnie zesrali sie na stole we własnym domu.Wśród mojego otoczenia mówi się że to cham i gnoja wyprosić a uczestnicy wątku udają,że nie śmierdzi,że kupy nie ma,baa autorzy oczekują jeszcze że te gówno ma zeżreć żona i owijają w papierek że to cukierek.Słabo skurwysyństwo na każdym kroku

1,091

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Bo żaden  z Panów nie chce pewnie pamiętać że ta żona chodziła z opuchniętymi nogami z ich dziećmi, że wymiotowała, że  męczyła się  przy porodzie że zapierdała przy jego dziecku, nie spała pewnie, czuwała jak dziecko  chore , chodziła dresie i pewnie jeszcze się nie uśmiechała jak autorzy chodzili na kurewki.To tylko przykłady jak złe żony były. SMUTNE.

Nie chodziliśmy na kurewki. Tak to jest jak się pisze post w wątku bez jego przeczytania. Piszesz stereotypowo i z punktu widzenia osoby bez doświadczenia albo osoby zdradzonej która nie radzi sobie z tym. Moja kochanka to normalna kobieta, matka dwójki dzieci. Pracuje ze mną w tej samej firmie, znam ja parę lat.

Co do żony i jej poświęcenia dla dziecka i tych opuchnietych nogach. Tak, to prawda. Były i wymioty i nieprzespane noce.  Napisze cos co pewnie kobietom sie nie spodoba ale ona sama bardzo tego chciala. Chciała ciąży, chciała tych wymiotow i nieprzespanych nocy. Chciała wszystkiego co wiąże się z macierzyństwem. Bardzo chciała.

To było jej marzenie. Natomiast z twojego postu wynika jakby robiła to wszystko dla mnie i wbrew sobie. Żona zaspokoila swoje naturalne potrzeby bycia matką. Spełniła swoje marzenie. Doceniam jej trud ponoszony w zajmowaniu się dzieckiem ale ona robi to dla siebie i dziecka.

Co do onkologii. Nie wiem ile jest tam samotnych matek przy dzieciach. Zapewne niewiele. Większość przypadków to pełne rodziny.

Tak, też myślę, że nie ma co tego rozpatrywać w kategoriach ciążowe uciążliwości - poświęcenie dla faceta. Za to ani trochę nie zmienia to faktu, że - jak dobrze pamiętam wypowiedzi z tego wątku - spełniła to marzenie sądząc, że jest w normalnym małżeństwie, powstałym z normalnych powodów, czyli oszukana. Informacja, że jest się z kimś z rozsądku, z braku laku, jest istotna i mogłaby sprawić, że by się na to nie zdecydowała, tylko takiej informacji wówczas nie miała.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ostatnia rzecz nie jestem żadną zdradzoną żoną.Zawodowo miałam kontakt z dziećmi których rodzice radośnie układali sobie życie nie patrząc że rozdeptują własne dzieci.Nie mogłam już na to patrzeć,do tej pory stoją mi przed oczami twarze niektórych dzieci.Musiałam zmienić pracę bo bolało i nie dawałam rady.Teraz też w nowej pracy mam kontakt ale juz nie taki. Większość patrzy tylko na pozytywne aspekty nowych związków.Jeśli w małym stopniu dotknie to ich dzieci chwała za to ale są też dramatyczne sytuacje i wcale nie jest ich mało.

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Żeby nie było nie piszę o martyrologii macierzyństwa ale o trudach i szacunku do kobiety jako matki kochanego ponoć dziecka.Jeśli dla kogoś rodzicielstwo jest łatwe to gratuluję.Jednakże dla mnie dziecko nie wystarczy tylko zrobić.Szacunek do matki dziecka się należy abstrachując oczywiście od patologicznych matek ale to podobno nie przypadki autorów.Adorujcie się dalej,usprawiedliwiajcie ale kurestwo zostaje kurestwem.Nie napiszę już nic,tylko ja widzę na co dzień praktyczne oblicza zdrad i skutki kurwienia się.

1,094 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-05-28 13:46:56)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Żeby nie było nie piszę o martyrologii macierzyństwa ale o trudach i szacunku do kobiety jako matki kochanego ponoć dziecka.Jeśli dla kogoś rodzicielstwo jest łatwe to gratuluję.Jednakże dla mnie dziecko nie wystarczy tylko zrobić.Szacunek do matki dziecka się należy abstrachując oczywiście od patologicznych matek ale to podobno nie przypadki autorów.Adorujcie się dalej,usprawiedliwiajcie ale kurestwo zostaje kurestwem.Nie napiszę już nic,tylko ja widzę na co dzień praktyczne oblicza zdrad i skutki kurwienia się.

Wydaje mi się, że wyolbrzymiasz znaczenie zdrad/romansów dla dalszego rozwoju dzieci. Wydaje mi się, że znacznie gorzej na ich rozwój wpływa wychowanie w patologii, jakakolwiek by ona nie była. Myślę, że gorsze od samej zdrady jest znęcanie się fizyczne i/czy psychiczne nad partnerem. Często też nad dzieckiem. I wcale nie musi to robić "przybrany" ojciec czy matka, ale własny. Ja przyznam szczerze, że z perspektywy czasu bym wolała by moi rodzice się rozstali, niż przechodzić przez to co przeszłam. Oczywiście nie mam gwarancji, czy wtedy nie wydarzyła by się jakaś większa tragedia, ale takiej pewności nigdy nie mamy. Jeżeli relacje w rodzinie są toskyczne, to obowiązkiem rodzica jest zrobienie wszystkiego, by dziecko przed tym ochronić. Zapewne widziałaś sąsiedni wątek Eweeek? Uważasz, że powinna być z tym człowiekiem dla dobra dziecka? Romans czasem jest pewnego rodzaju trampoliną bodźcem by się z chorych relacji wydostać, inaczej brak siły jak u Autorki.
W domu panów w tym wątku wydaje się, że aż takich dramatycznych relacji nie ma, ale może to tylko ich wyobrażenie, bo przecież żyją już w innym świecie. Brak szacunku dla małżonki może być w różny sposób okazywany i dziecko może to bardzo dobrze wyczuwać. To co robią jest bardzo nie fair wobec wszystkich.

1,095

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Zawodowo miałam kontakt z dziećmi których rodzice radośnie układali sobie życie nie patrząc że rozdeptują własne dzieci.Nie mogłam już na to patrzeć,do tej pory stoją mi przed oczami twarze niektórych dzieci.Musiałam zmienić pracę bo bolało i nie dawałam rady.

Współczuję doświaddczeń, ale korelacja nie oznacza przyczynowości.

Zastanów się przez chwilę, czy ci rodzice, pozostając w niechcianych, wymuszonych związkach tak wspaniale by wpływali na swoje dzieci, czy może jednak ta trauma by je i tak dosięgła, nie wiadomo czy nie mocniej, dłużej i bardziej do kości.

Jak ostatnio czytałem, w Polsce przygniatająca większość złych rzeczy jakie dzieją się dzieciom z rąk opiekunów - przydarza im się z rąk rodziców-małżonków.
Doszukiwanie się tutaj kalki, że niesformalizowany związek czy związek rozbity to w tej kwestii źródło wszelkiego zła - to szukanie przyczyn w złym miejscu.

1,096

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Tak mi się wydaje, że świat nas nakłania do konsumpcji w każdym aspekcie życia. A związek to nie tylko branie ale też dawanie. To tak jak prowadził ślepy kulawego. Nie da się inaczej jak spotkać się w połowie.

Przeraża nas ta opcja zmuszenia się do wysiłku, z obu stron nie tylko jednej.

1,097

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Jest dokładnie tak jak piszesz. Tyle, ze ja już się umówiłem do prawnika - szarpie się w te i we wte. Ale chce wiedzieć na czym stoję w razie czego.
Chyba dojrzewam do decyzji. zastanawiam się tez jak to rozegrać z żona.
Oglądam cała sytuacje z różnych stron.

Alsoski po co się umówiłeś do prawnika skoro decyzja nie podjęta? Zresztą podobno z kochanką ustaliliście, że z końcem maja kończycie romans...?

czeresnia.1975@onet.pl napisał/a:

Mało tego syn patrzący jak ojciec traktuje matkę nie będzie szanował kobiet w przyszłości bo nauczy się od taty.Córka nauczy się być ofiarą i normą będzie dla niej że kobiet si3 nie szanuje bo tata nie szanuje jej matki.Zawodowo patrze na takie dzieci poobijane bo ich rodzice pobiegli za szczęściem własnym.Tak jak zostaną wychowani w domu tak będą funkcjonować w przyszłości.Dzieciństwo determinuje przyszłość.Ostatnio rozmawiałam o tym z kolegą psychologiem.Opowiadał mi historię dziewczynki gwałconej w domu rodzinnym.Dla niej to było normą.Partner w życiu dorosłym też ja gwałcił i zrobił  z niej prostytutkę.Nie buntowała sie bo to było dla niej normalne.Potem ją zadźgał.Zostawiła maleńką córeczkę. Większość z Was skupia się na przyjemnych aspektach a jak wiele jest takich sytuacji może policjanci z tego forum się wypowiedzą.Jak bardzo nie chcą uczestniczyć w interwencjach z dziećmi,jak sà maltretowane przez konkubentów a o ile przypadkach nie wiadomo.Żaden z autorów nie wie kto kiedyś będzie się opiekował jego dziećmi.Mało tego kochanka może być wspaniałą matką dla swoich dzieci ale już niekoniecznie miłą partnerķą ojca.Gdzie w tym wszystkim prawo do szczęścia dziecka.Za moich nie normalizowało się zdrad. Autorzy dla mnie zesrali sie na stole we własnym domu.Wśród mojego otoczenia mówi się że to cham i gnoja wyprosić a uczestnicy wątku udają,że nie śmierdzi,że kupy nie ma,baa autorzy oczekują jeszcze że te gówno ma zeżreć żona i owijają w papierek że to cukierek.Słabo skurwysyństwo na każdym kroku

Czereśnia to nieprawda, że syn patrzący się na ojca będzie tak samo traktował kobiety w przyszłości.  To nieprawda, że córka nauczy się być ofiarą i normą będzie dla niej, że kobiet się nie szanuje. Owszem dzieciństwo rzutuje na przyszłość, ale niekoniecznie w taki sposób jak Ty piszesz. Tak być może, ale nie musi. Ja powinnam według Ciebie być taką ofiarą, a jednak nie jestem. Nigdy w życiu nie dałabym się uderzyć, zwyzywać, czy zdradzać. A wiesz dlaczego? Bo widziałam to w domu i nigdy bym sobie nie pozwoliła na takie życie jak miała moja matka. Dzieciństwo niczego nie przesądza, a czasami wprost przeciwnie pozwala Ci szybciej dorosnąć i być bardziej odpowiedzialnym.

Owszem, żaden z autorów nie wie kto się będzie opiekował jego dziećmi, ale nawet jeśli dzieci zostają z mamą i mama się z kimś wiąże to co? Ona nie widzi z kim? To, że jej mąż odszedł znaczy, że jest zwolniona z odpowiedzialności za swoje dzieci i to mężczyzna jest w tym momencie tylko i wyłącznie winny? Pozwoliłaby na ich krzywdzenie? Wprowadzasz podwójne standardy, nie sądzisz?

Mężczyźni w tym wątku nie postępują właściwie. Nie powinni zdradzać, ale tego już nie zmienimy. Wpędzasz ich w poczucie winy, ale wiesz nie tędy droga. Mogą Cię dzisiaj posłuchać, zostać z żonami i dziećmi dla dobra tych dzieci, ale w taki sposób to nigdy nie wypali, bo jak dzieci zabraknie to co? Zostawią żonę po tych 15 czy 20 latach małżeństwa? Z powodu poświęcenia się dla dobra dzieci mają zabrać też kobiecie szansę na to, aby je ktoś pokochał tak jak na to zasługują? Decyzja nie powinna zostać podjęta TYLKO ze względu na potomstwo. Te uczucia, nawet jeśli zostaną z rodziną wcześniej czy później wrócą, jak nie do tej to do innej kobiety jeśli dokonają wyboru tylko patrząc się na dzieci. Aby wrócić do rodziny muszą wybrać po prostu żonę i życie z nią.

1,098

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
dagmara.beres napisał/a:

Tak mi się wydaje, że świat nas nakłania do konsumpcji w każdym aspekcie życia. A związek to nie tylko branie ale też dawanie. To tak jak prowadził ślepy kulawego. Nie da się inaczej jak spotkać się w połowie.

Przeraża nas ta opcja zmuszenia się do wysiłku, z obu stron nie tylko jednej.

Ja mam nieco inne obserwacje, przemyślenia na ten temat. Większość toksycznych związków istnieje za przyzwoleniem drugiej strony. Ludzie boją się zmian, jak sobie dadzą radę w nowej rzeczywistości. Znam dobrze przypadek, kiedy naprawdę silna kobieta stała się wrakiem po tym jak mąż się nad nią znęcał psychicznie. Podobna sytuacja jak u Eweek, z tymże oboje żyli za granicą (on od ponad 10 lat ona po liceum wyjechała do niego), on pracował, a ona zaczęła studia dzienne. Nie mieli wtedy dzieci. Po kilku latach nie poznałam dziewczyny. Z inteligentnej, uśmiechniętej, pewnej siebie, nagle stała się stłamszona, często płakała, straciła sens życia. Po każdej kłótni chciała się rozstać, ale nast dnia wszystko rozpływało po kościach i dalej w tym tkwiła. Nie miała dokąd pójść, chciała skończyć studia dzienne. Na szczęście udało jej się tam skończyć studia, znaleźć pracę... Zaczęła dobrze zarabiać, poczuła się doceniona. Szybko awansowała, zaczęła zarabiać więcej niż mąż. Poczuła, że może być niezależna i świat się nie kończy na tym człowieku. Teraz jest spełnioną, szczęśliwą kobietą i matką 2-latka smile Urodziła pierwsze zdrowe dziecko w wieku 38l.
Do czego zmierzam... o partnerstwo w związku jest bardzo trudno, często niestety się zdarza, że jedna osoba chce drugą zdominować, deprecjonując jej wartość, uzależniając od siebie. Częściej to facet, ale nie zawsze. Tu choćby mi przyszła mi na myśl choćby historia radnego Piaseckiego z Bydgoszczy. Jak bardzo kobieta bała się odejść mając 2 dzieci, ile czasu na to potrzebowała, by ten krok podjąć. I nie trzeba tu było żadnej zdrady. Ludzie nie tyle nie zmuszają się do wysiłku by coś naprawiać, zamiatają pod dywan, zostawiają problemy w 4 ścianach i boją się o tym rozmawiać, nie wierzą, że można żyć inaczej. Inna znajoma z poprzedniej pracy, nad którą też mąż się znęcał psychicznie, powiedziała mi kilka lat temu: zazdroszczę Ci, że jesteś niezależna. Ja niestety wyszłam za mąż, i muszę już tak żyć. No nie nie musi. Zrozumiała to po kilku latach i odeszła, akurat do innego.
Dlatego nastawienie na konsumpcję to jedno, a drugie to dążenie do ideału i frustracje z tym związane. Każdy chce być bogaty i dobrze wyglądać, do tego mieć szczęśliwą (choćby z pozoru) rodzinę. Presja społeczna jest ogromna. Jeśli człowiek nabierze do tego dystansu, zastanowi dokładnie, jakie są jego priorytety i jakby chciał by jego życie wyglądało, w oderwaniu od opinii otoczenia, staje się szczęśliwszy, że nic nie musi, tylko może. A najważniejsze, to żyć w zgodzie ze sobą, może to i egoizm, ale zdrowy egoizm. Nie lada sztuką jest dobór osób, którymi się otaczasz, eliminowanie toksyków, manipulantów.
Na pewno łatwiej jest budować zdrowe relacje komuś, kto ma takie wzorce, ale to też nie jest takie pewne. Zawsze możesz na swojej drodze trafić na kogoś, kto będzie chciał cię wykorzystać dla własnych celów, jakie by one nie były. Na pewno trudniej jest się w takich syt odnaleźć osobom dysfunkcyjnym, wrażliwcom.
Inna rzecz, świat się zmienia, model 'rodziny' się zmienia. Coraz rzadziej obracamy się tylko w swoim rodzinnym środowisku, możemy podróżować, wybieramy studia czy pracę za granicą nie tylko dlatego by mieć 'na chleb', ale też dlatego, że mamy takie możliwości i jesteśmy ciekawi świata, ludzi. Poznajemy ludzi z innych krajów, kultur, którzy stają się naszymi przyjaciółmi. Nawet jeśli mamy rodzeństwo, to jest ono często rozrzucone po świecie. Domy już nie są wielopokoleniowe, każdy chce żyć sam, a nie z rodzicami, czy teściami.
Dlatego uważam, że nie jest problemem to czy się rodzice rozstają czy nie, tylko jakimi ludźmi są i jak do tego podejdą. Jeżeli mimo rozstania, mają na względzie dobro dziecka, to ono wcale nie musi na tym ucierpieć. Jeżeli będą nim grać, nastawiać przeciwko sobie, to wiadomo... ale tak może i być w małżeństwie. W czasach, kiedy dzieci wychowują i tak obce osoby, nianie itd., to czy rodzice są pod jednym dachem nie ma aż takiego znaczenia, tylko jakie relacje mają ze sobą i dzieckiem. Są osoby, faceci, którzy nie mają romansów, a i tak po powrocie do domu dzieckiem się nie zajmują.
To wcale nie musi iść w parze. Czasem po rozwodzie facet bardziej zajmuje się dziećmi, bo ma je sam dla siebie. I musi wszystko ogarnąć. Dlatego uważam, że to jest bardzo indywidualna sprawa i nie ma co generalizować. A rozwód nie musi być patologią. Równie dobrze trwanie w chorym związku może nią być.
Jeżeli ktoś, kto odchodzi od żony/męża zostawia też dziecko i nim nie interesuje, to nie ma co zwalać winy na osobę trzecią. To jego dziecko. I to od niego zależy jakie ma priorytety. Jeśli kochanek czy kochanka chce ograniczyć kontakty, to samo. Każdą sytuację stwarzają konkretni ludzie. I tylko oni ponoszą za to odpowiedzialność. Zwalanie na kogoś, osoby trzecie, jest pójściem na skróty. Bez refleksji nad sobą. Tchórzostwem... bo nie potrafi się brać odpowiedzialności za własne czyny.

1,099

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Owszem dzieciństwo rzutuje na przyszłość, ale niekoniecznie w taki sposób jak Ty piszesz. Tak być może, ale nie musi. Ja powinnam według Ciebie być taką ofiarą, a jednak nie jestem. Nigdy w życiu nie dałabym się uderzyć, zwyzywać, czy zdradzać. A wiesz dlaczego? Bo widziałam to w domu i nigdy bym sobie nie pozwoliła na takie życie jak miała moja matka. Dzieciństwo niczego nie przesądza, a czasami wprost przeciwnie pozwala Ci szybciej dorosnąć i być bardziej odpowiedzialnym.

Widzisz, myślę tak samo, ale u mnie to działało w inną stronę, nie potrafiłam mieć długich związków, bo jak ktoś podniósł na mnie głos, czy się upił raz drugi, to się z takiego związku wymiksowałam natychmiast. Czy to dobre? Może tak, bo nie pozwoliłam się tak traktować, ale prawdą jest, że miałam problem w budowaniu zdrowych, długotrwałych relacji. Miałam problem z rzetelną oceną intencji ex 'kochanka', który zawsze był dla mnie jak do rany przyłóż, pomocny, troskliwy, kochany...choć to były gesty, a jego życie (żona, dzieci), nie potwierdzały jego szczerych intencji... ale fakt trafiłam na gruby kaliber. Doświadczony w bojach. Dlatego uważam, że to dla mnie była lekcja życia, 'otrzeźwienia'. Pozbyłam się naiwności i idealistycznego podejścia do życia/ludzi. Myślę, że kolejny raz już nigdy nie popełnię podobnego błędu.

1,100

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Jak znam życie, to panowie od żon nie odejdą. A poza tym mało jest facetów, którym pasuje mieć dwie (albo i więcej) kobiety? Flirtują, kręcą, ciągną różne układy na boku, a każda zaspokaja panu inne potrzeby. Po co odchodzić od żony jak można mieć i żonę i kochankę. A żona też jest potrzebna, motylki zdechły, ale żona nakarmi, opierze, sprzątnie, dzieci wychowuje, życie organizuje, dba o zdrowie, itp.itd. A po motylki, zachwyt i ekscesy erotyczne idzie sie do kochanki. Dlaczego egoista ma rezygnować z którejś z nich jak może czerpać z nich obydwóch? Założę się o milion dolarów, że od żon nie odejdą.

1,101

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:

Jak znam życie, to panowie od żon nie odejdą. A poza tym mało jest facetów, którym pasuje mieć dwie (albo i więcej) kobiety? Flirtują, kręcą, ciągną różne układy na boku, a każda zaspokaja panu inne potrzeby. Po co odchodzić od żony jak można mieć i żonę i kochankę. A żona też jest potrzebna, motylki zdechły, ale żona nakarmi, opierze, sprzątnie, dzieci wychowuje, życie organizuje, dba o zdrowie, itp.itd. A po motylki, zachwyt i ekscesy erotyczne idzie sie do kochanki. Dlaczego egoista ma rezygnować z którejś z nich jak może czerpać z nich obydwóch? Założę się o milion dolarów, że od żon nie odejdą.

No chyba, że romans się wyda... ale to też nic nie przesądza. Jeżeli kobiecie nie przeszkadza, że facet jej nie kocha i nie szanuje, jak w przypadku Hrefiego czy mego ex, to nic się nie zmieni. To są kobiety uzależnione, zaklinające rzeczywistość.
Nie wiadomo, jakby żona Alsoskiego zareagowała. Może tak samo, a może dałaby mu popalić? I kopnęła w 4 litery?
Wtedy panowie by 'otrzeźwieli".

1,102 Ostatnio edytowany przez vicky85 (2018-05-28 19:55:59)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Co do waszych pytań - tak, zdradzalem żonę w pełni. Fizycznej i emocjonalnie. Żadnych wyrzutów sumienia przy tym nie mialem. Mogłem bez problemu spojrzeć jej w oczy zaraz po powrocie od mojej kochanki. Mialem natomiast wyrzuty sumienia w stosunku do kochanki, że sypiam z żoną pomimo że tego nie ukrywalem.


Troch€ mnie na forum nie było i przeoczyłam taki bliski mi wątek. Kluczowe w twojej wypowiedzi są dwa zdania>
1. nie miałeś wyrzutów sumienia względem żony  - dzieje się tak, gdy wewnątrz serca czujesz, że zdrada jest uzasadniona, że nie otrzymywałeś od żony czegoś niezbędnego do szczęścia, być może mówicie innymi językami miłości, czy whatever. Wtedy emocjonalnie jesteś osamotniony, umierasz na duchowe niespełnienie i bliskośc z kimś, kto tę dziurę zapełni nie powoduje żadnych wyrzutów sumienia

2. wyrzuty sumienia w stosunku do kochanki / oznaczają, że naprawdę ją kochasz, chciałbys być jej wierny. Ja właśnie jestem w takiej sytuacji i zrezygnowałam z seksu z mężęm. Niedługo rozpoczynamy terapie małżeńska... Mąż wie o moim zaangażowaniu uczuciowym, teraz już nizcego nie ukrywam. Co ciakwe, nigdy nie byłam wierna, z mężem po kilku latach nieudanego seksu urządziliśmy sobie związek "otwarty". Eksperymentowaliśmy na całego, w każdy możliwy sposób. W zaden jednak sposób nie zaspokoiło to mojej potrzeby bliskości z drugim człowiekiem.
Mój kochanek, a zarazem najlepszy przyjaciel, jest pierwszym mężczyzną, którego nie chcę zdradzać. Nawet bym o tym nie pomyslała. Zaspokaja mnie w każdy możiwy sposób.

Gdyby nie dzieci wiem, że byłabym już po rozwodzie. Ale dzieci... ten cały świat który raem budowaliśmy. Wiem ze czasem jest kur&^%o ciężko.

1,103 Ostatnio edytowany przez Szary80 (2018-05-28 20:13:25)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
vicky85 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Co do waszych pytań - tak, zdradzalem żonę w pełni. Fizycznej i emocjonalnie. Żadnych wyrzutów sumienia przy tym nie mialem. Mogłem bez problemu spojrzeć jej w oczy zaraz po powrocie od mojej kochanki. Mialem natomiast wyrzuty sumienia w stosunku do kochanki, że sypiam z żoną pomimo że tego nie ukrywalem.


Troch€ mnie na forum nie było i przeoczyłam taki bliski mi wątek. Kluczowe w twojej wypowiedzi są dwa zdania>
1. nie miałeś wyrzutów sumienia względem żony  - dzieje się tak, gdy wewnątrz serca czujesz, że zdrada jest uzasadniona, że nie otrzymywałeś od żony czegoś niezbędnego do szczęścia, być może mówicie innymi językami miłości, czy whatever. Wtedy emocjonalnie jesteś osamotniony, umierasz na duchowe niespełnienie i bliskośc z kimś, kto tę dziurę zapełni nie powoduje żadnych wyrzutów sumienia

2. wyrzuty sumienia w stosunku do kochanki / oznaczają, że naprawdę ją kochasz, chciałbys być jej wierny. Ja właśnie jestem w takiej sytuacji i zrezygnowałam z seksu z mężęm. Niedługo rozpoczynamy terapie małżeńska... Mąż wie o moim zaangażowaniu uczuciowym, teraz już nizcego nie ukrywam. Co ciakwe, nigdy nie byłam wierna, z mężem po kilku latach nieudanego seksu urządziliśmy sobie związek "otwarty". Eksperymentowaliśmy na całego, w każdy możliwy sposób. W zaden jednak sposób nie zaspokoiło to mojej potrzeby bliskości z drugim człowiekiem.
Mój kochanek, a zarazem najlepszy przyjaciel, jest pierwszym mężczyzną, którego nie chcę zdradzać. Nawet bym o tym nie pomyslała. Zaspokaja mnie w każdy możiwy sposób.

Gdyby nie dzieci wiem, że byłabym już po rozwodzie. Ale dzieci... ten cały świat który raem budowaliśmy. Wiem ze czasem jest kur&^%o ciężko.



Wspolczuje Ci takiego zycia z musu ''bo dzieci''.

1,104

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
vicky85 napisał/a:

Troch€ mnie na forum nie było i przeoczyłam taki bliski mi wątek. Kluczowe w twojej wypowiedzi są dwa zdania>
1. nie miałeś wyrzutów sumienia względem żony  - dzieje się tak, gdy wewnątrz serca czujesz, że zdrada jest uzasadniona, że nie otrzymywałeś od żony czegoś niezbędnego do szczęścia, być może mówicie innymi językami miłości, czy whatever. Wtedy emocjonalnie jesteś osamotniony, umierasz na duchowe niespełnienie i bliskośc z kimś, kto tę dziurę zapełni nie powoduje żadnych wyrzutów sumienia

2. wyrzuty sumienia w stosunku do kochanki / oznaczają, że naprawdę ją kochasz, chciałbys być jej wierny. Ja właśnie jestem w takiej sytuacji i zrezygnowałam z seksu z mężęm. Niedługo rozpoczynamy terapie małżeńska... Mąż wie o moim zaangażowaniu uczuciowym, teraz już nizcego nie ukrywam. Co ciakwe, nigdy nie byłam wierna, z mężem po kilku latach nieudanego seksu urządziliśmy sobie związek "otwarty". Eksperymentowaliśmy na całego, w każdy możliwy sposób. W zaden jednak sposób nie zaspokoiło to mojej potrzeby bliskości z drugim człowiekiem.
Mój kochanek, a zarazem najlepszy przyjaciel, jest pierwszym mężczyzną, którego nie chcę zdradzać. Nawet bym o tym nie pomyslała. Zaspokaja mnie w każdy możiwy sposób.

Gdyby nie dzieci wiem, że byłabym już po rozwodzie. Ale dzieci... ten cały świat który raem budowaliśmy. Wiem ze czasem jest kur&^%o ciężko.

No to mnie zaskoczyłaś, bo pamiętam twoje posty na forum. Czyli z kochankiem mogłabyś związek typowy związek monogamiczny bez skoków w bok, czy to za pozwoleniem czy bez? Sytuacja przykra i szczerze Ci współczuje, mam nadzieje że wszystko ułoży się szczęśliwie dla Ciebie. 

Muszę zanotować, aby do związków otwartych podchodzić bez entuzjazmu.

1,105

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

Wspolczuje Ci takiego zycia z musu ''bo dzieci''.

To nie mus, to tchórzostwo.

Posty [ 1,041 do 1,105 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 15 16 17 18 19 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024