alsoski001 napisał/a:Roxann napisał/a:Tez jestem bardzo ciekawa pomysłu/sposobu Hrefiego.
My tu czekamy jakby co więc proszę napisz w każdym przypadku czy sprawdził czy nie. Może jest inny lepszy sposób niż całkowite zerwanie kontaktu czy to co ja tu uskuteczniam obrzydzenie sobie na różne sposoby drugiej osoby. ..która się kocha jakby nie było. ..
Prócz postawienia pod ścianą i kazania wybierać słuchając tłumaczeń nie wiem co by to jeszcze mogło być. ..Skok w kolejny bok? Uznanie ze wszędzie może być fajnie? W końcu tego kwiatu pół światu. .. Nie wiem...
Pewnie by podziałało ale to błędne koło ...takie samo jak ten romans tylko więcej osób zaangażowanych.Edit. Wcześniej bardziej wierzyłam w Alsockiego ale sądząc po jego poście na tyle się stesknił że ulegnie .. i znów powrót do punktu wyjścia. ..
Teraż to Hrefi jest (wydaje się) bardziej świadomy sytuacji i 'wyleczenia'...
Każdy sposób wyrwania powiedzmy sobie szczerze z tosycznej relacji jest dobry.
Tobie też Helena tego życzę.Edit 2. Helena mam nadzieję, że w końcu zrozumiesz, że ten romans działa na Ciebie destrukcyjnie. Mi też swojego czasu wydawało się że życie bez niego nie ma sensu...Ano ma i trwa ..A pozbycie się tej huśtawki emocjonalnej jest bezcenne. ..Tylko trzeba przebyć ten 'detoks'.
Żeby nie było nie jestem za małżeństwami z musu...Ale kiedy romans trwa i jest uczucie to trzeba podjąć decyzję. A nie ciągnąć bo ... nie da inaczej. Latami...
Dla mnie teraz to zwykle nie szanowanie drugiej osoby, jej uczuć... jak można kochać kogoś kogo się nie szanuje?
Zawsze można być w związku otwartym bez sciemniania. ..itd.Ile znacie otwartych związków? Ja - żadnego. Gdybym zaproponował to mojej żonie, to by mnie wyśmiała
)
Zreszta kochanka chyba tezTak, masz racje Roxann - jestem w fazie powrotu
) Kochanka szaleje, stawia ultimatum jedno za drugim, po czym żadnego warunku nie dotrzymuje.
Wynik minionych dni jest przynajmniej taki, ze ja jestem mniej zaangażowany - potrzebowałem tego całego ćwiczenia aby moc po prostu lepiej określić czego chce. Uważam teraz ze podjęcie decyzji jest nieuniknione (zostaje/odchodzę), ale potrzeba czasu żeby podjąć decyzje w sposób zaangażowany. I to się dokonuje.
Gdybym z kochanka nie pracował - byłoby dużo łatwiej - już byśmy się nie widywali w ogóle. A tak - sprawa się jeszcze ciągnie...Ciąg dalszy nastąpi
Ty i kochanka jesteście zagubieni i tak będziecie się w kółko gonić. Jak dla mnie nic się nie zmieniło i dalej siedzisz między młotem a kowadłem
Jacy zagubieni? Po prostu sie boja. Najgorzej ze oboje...