Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 716 do 780 z 2,519 ]

716

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Podsumuję to tak:
Człowiek jest w stanie unieść wszystko oprócz tego, że ktoś kogo kochają ich nie kocha i nigdy nie kochał. Z tym najtrudniej się pogodzić.

Dużo trudniej unieść, że ktoś kogo kochasz z wzajemnością, odrzuca tą miłość z pragmatycznych powodów...

Cóż, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Zobacz podobne tematy :

717

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Wiedząc to, co wiem dzisiaj - zrobiłbym tył w krok.

Alsoski dlaczego? Chciałabym abyś odniósł się w kontekście do wcześniejszej mojej wypowiedzi jeśli Cię mogę o to prosić.

Roxann napisał/a:

Człowiek jest tak skonstruowany, że zniesie wszystko. Coś bardziej go przygniecie, coś mniej. Ale jedno jest pewne, że każda uraza, zawód ze strony bliskiej, kochanej osoby boli wiele razy bardziej.

Nie wszystko. Gdyby człowiek zniósł wszystko nie byłoby tyle samobójstw.

Xymena napisał/a:

Dużo trudniej unieść, że ktoś kogo kochasz z wzajemnością, odrzuca tą miłość z pragmatycznych powodów...

Cóż, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Może to zależy od człowieka. Osobiście wolałabym usłyszeć, ze ktoś przestał mnie kochać niż, że nigdy nie kochał i zmarnowałam mu 25 lat życia smile

Kto ryzykuje może stracić wszystko.

718

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

.

Nie wszystko. Gdyby człowiek zniósł wszystko nie byłoby tyle samobójstw.

Nie zgodzę się, gdyby otrzymał właściwą pomoc w czas, mógłby uniknąć tak desperackiego i egoistycznego kroku.
Tak egoistycznego bo ta osoba pozbywa się problemów, ale inni z tym zostają. To chyba najgorsze co może być. I nie, że oni nie mogli wyjść z tego, nie chcieli, woleli na skróty.

719

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Miałam kiedyś okazję poznać faceta, który miał płomienny romans i się zakochał w kochance. Żona się o wszystkim dowiedziała i zawalczyła o związek, choć facet już przeniósł się do kochanki, która mieszkała w tym samym bloku. W każdym razie po wielkiej emocjonalnej wrzawie powrócił do żony i dziecka robiąc kochankę w balona;). I niby happy end....ale 3 lata później znów miał płomienny romans już z inną kobietą.
Ten rodzaj facetów okropnie mnie brzydzi. Co gorsze to dobrze wykształcony doopek i wygląda niewinnie- nikt by nie pomyślał, a teraz pól firmy już wie.
Od takich kolesi trzeba uciekać w podskokach.
Nigdy nie chciałabym być ową nieswiadomą żoną jak u autora- lepsza najgorsza prawda od najpiękniejszego fałszu.

720

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Ciekawe pytanie smile
jeśli nie pokocha, bedzie nieszczęśliwy, ale zostanie.... cóż na własne życzenie zrobi z siebie nieszczęśliwego, pełnego frustracji faceta,
wspominającego ten romans życia. Byc może zatruje sobie tym życie. Oby nie zatruł życia innym.
Myślę jednak, że tak źle być nie musi. Wiosna wzmaga optymizm smile

721 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-23 20:22:04)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
kejt38 napisał/a:

Miałam kiedyś okazję poznać faceta, który miał płomienny romans i się zakochał w kochance. Żona się o wszystkim dowiedziała i zawalczyła o związek, choć facet już przeniósł się do kochanki, która mieszkała w tym samym bloku. W każdym razie po wielkiej emocjonalnej wrzawie powrócił do żony i dziecka robiąc kochankę w balona;). I niby happy end....ale 3 lata później znów miał płomienny romans już z inną kobietą.
Ten rodzaj facetów okropnie mnie brzydzi. Co gorsze to dobrze wykształcony doopek i wygląda niewinnie- nikt by nie pomyślał, a teraz pól firmy już wie.
Od takich kolesi trzeba uciekać w podskokach.
Nigdy nie chciałabym być ową nieswiadomą żoną jak u autora- lepsza najgorsza prawda od najpiękniejszego fałszu.

Dlaczego mnie to nie dziwi? Facet, który po "wielkiej emocjonalnej wrzawie" wróci do żony, na 99% znów zdradzi. Tak jak i ten, którego kochanka kopnęła. Ten drugi nawet szybciej.
Według mnie przy romansie z emocjonalnym zaangażowaniem rozwiązania są dwa, jeśli dalej ma to jakoś się poukładać w jedną albo drugą stronę:
1. Zdradzający zdaje sobie SAM sprawę, że romans to pomyłka, wycofuje i koncentruje na rodzinie, własnym życiu.
2. Rozwodzi się jak najmniejszym emocjonalnym kosztem wszystkich zainteresowanych i wiąże z kochaniem/kochanką.
Każde inne rozwiązanie jest iluzoryczne i bezsensowne.

Załóżmy, że romans Hrefiego wychodzi na jaw, żona walczy, on "wraca" tzn kończy romans... i co? No i kompletnie nic.
Ewentualnie jak mój ex kochanek może dla jej ... satysfakcji? zrobić jej kolejne dziecko, by miała zajęcie i czuła że ją kocha i traktuje poważnie wybierając na matkę dziecka... tak to sarkazm... bo to zwykłe sku...stwo.

722

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Są gorsze tragedie na tym świecie, niż moja, czy Twoja. Ludziom dzieci umierają, tracą najbliższych i całe majątki. Dowiadują się z dnia na dzień o raku lub innej nieuleczalnej chorobie. Ulegają wypadkom samochodowym. Kobiety zostają gwałcone i bite. Czymże wobec tego jest życie bez miłości?


Ja również wolę taki sposób radzenia sobie z tym. Nazwał bym racjonalizacją albo patrzeniem z perspektywy, patrzeniem z boku.
Mam wrażenie, że miłość jako kluczowy wyznacznik małżeństwa (związku) pojawiła się dopiero niedawno i to w naszym kręgu kulturowym. Być może niesłusznie zakładamy, że należy się ona nam jakby prawem naturalnym, że mamy święte prawo się jej domagać i czekać na nią. Od jej  braku czy istnienia uzależniamy ocenę własnego życia.  Do dzisiaj miliony osób na Ziemi jest pozbawiona możliwości swobodnego wyboru partnera, bo albo obowiązuje kastowość, albo zwyczaj sprzedawania córek, albo to rodzice decydują kto sie z kim zwiąże. W takich społeczeństwach tylko niewielka cześć osób zaznała miłości. Być może to że nie musimy martwić się o potrzeby podstawowe, to że żyjemy w społeczeństwie rozwiniętym pozwoliło zająć miłości miejsce tak ważne w życiu. Byc może nie słusznie.

Wolę taką metodę radzenia sobie z sytuacją niż np. metoda wmawiania sobie. Czyli powtarzasz sobie tyle razy, że jest dobrze, aż sama w to uwierzysz.


eska12 napisał/a:

Hrefi jak widzę decyzję już podjąłeś. Zadam pytanie. Co by musiało się stać, abyś odszedł od żony?

Ona by musiała odejść ode mnie.

723 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-04-23 21:29:10)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
eska12 napisał/a:

Są gorsze tragedie na tym świecie, niż moja, czy Twoja. Ludziom dzieci umierają, tracą najbliższych i całe majątki. Dowiadują się z dnia na dzień o raku lub innej nieuleczalnej chorobie. Ulegają wypadkom samochodowym. Kobiety zostają gwałcone i bite. Czymże wobec tego jest życie bez miłości?


Ja również wolę taki sposób radzenia sobie z tym. Nazwał bym racjonalizacją albo patrzeniem z perspektywy, patrzeniem z boku.
Mam wrażenie, że miłość jako kluczowy wyznacznik małżeństwa (związku) pojawiła się dopiero niedawno i to w naszym kręgu kulturowym. Być może niesłusznie zakładamy, że należy się ona nam jakby prawem naturalnym, że mamy święte prawo się jej domagać i czekać na nią. Od jej  braku czy istnienia uzależniamy ocenę własnego życia.  Do dzisiaj miliony osób na Ziemi jest pozbawiona możliwości swobodnego wyboru partnera, bo albo obowiązuje kastowość, albo zwyczaj sprzedawania córek, albo to rodzice decydują kto sie z kim zwiąże. W takich społeczeństwach tylko niewielka cześć osób zaznała miłości. Być może to że nie musimy martwić się o potrzeby podstawowe, to że żyjemy w społeczeństwie rozwiniętym pozwoliło zająć miłości miejsce tak ważne w życiu. Byc może nie słusznie.

Wolę taką metodę radzenia sobie z sytuacją niż np. metoda wmawiania sobie. Czyli powtarzasz sobie tyle razy, że jest dobrze, aż sama w to uwierzysz.


eska12 napisał/a:

Hrefi jak widzę decyzję już podjąłeś. Zadam pytanie. Co by musiało się stać, abyś odszedł od żony?

Ona by musiała odejść ode mnie.

Macie jedno, jeszcze małe dziecko, nie wiem ile masz lat, podejrzewam że około 30. na twoim miejscu serio rozważyłabym czy dalej utrzymywać małżeństwo. może idźcie na terapię, często pomaga się ona rozstać po prostu. Ale to wszystko może po miesiącu, dwóch izolacji od kochanki, jesli to miłość- przetrwa, jesli tylko zauroczenie, to i tak by zniknęło..

To dziwne, Esko.. tyle strasznych rzeczy opisałaś, a i tak życie bez miłości wydało mi się straszniejsze...

724

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

przeczytałam parę ostatnich Twoich postów Hrefi i zadzwoniło... Tak, romans zmienił rzeczywistość w Twoim przypadku. Zaświeciła mi się lampka kjak napisałeś, ze nigdy nie kochałeś zony- to bzdura- nie oświadczyłbyś się , nie miałbyś dziecka- nikt Cię nie zmuszał..To świadczy o tym, że potrzeba czasu na otrzeźwienie. Gdybyś powiedział- kochałem żonę- ale to nie to, co z tą kobietą teraz , miałoby to ślady przemyśleń. Fizycznie brakuje Ci jej bardzo teraz- to przebija z tego co piszesz.. najgorszy moment na życiowe decyzje. Przykro mi i współczuję szczerze.

Dziękuje za wyrazy współczucia jakkolwiek by to nie brzmiało.
Co do żony - ja jej naprawdę nie kocham. Nigdy nie kochałem. Nigdy nie miałem wątpliwości. Wręcz był taki okres, że mi to odpowiadało, bo uważałem że to dobrze że nie wchodzę w związek zaślepiony uczuciem. Ożeniłem się bo za bardzo pokładałem nadzieję w podejściu racjonalnym do życia. Na chłodno skalkulowałem, że ta kobieta akurat nadaję się na żonę (albo inaczej, nie posiada cech dyskwalifikujących ją jako przyszłą żonę). Całkowicie zapomniałem, że człowiek składa się również z emocji i nie można ich lekceważyć albo dewaluować ich roli w życiu. Kto odrzuci emocje to znajdzie w sytuacji podobniej jak ja teraz. Kto zaś będzie tylko nim zawsze ulegał to wyląduje z trojgiem dzieci -każde innego ojca. Jak zwykle droga prawidłowa leży po środku.

725

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:
Hrefi napisał/a:
eska12 napisał/a:

Są gorsze tragedie na tym świecie, niż moja, czy Twoja. Ludziom dzieci umierają, tracą najbliższych i całe majątki. Dowiadują się z dnia na dzień o raku lub innej nieuleczalnej chorobie. Ulegają wypadkom samochodowym. Kobiety zostają gwałcone i bite. Czymże wobec tego jest życie bez miłości?


Ja również wolę taki sposób radzenia sobie z tym. Nazwał bym racjonalizacją albo patrzeniem z perspektywy, patrzeniem z boku.
Mam wrażenie, że miłość jako kluczowy wyznacznik małżeństwa (związku) pojawiła się dopiero niedawno i to w naszym kręgu kulturowym. Być może niesłusznie zakładamy, że należy się ona nam jakby prawem naturalnym, że mamy święte prawo się jej domagać i czekać na nią. Od jej  braku czy istnienia uzależniamy ocenę własnego życia.  Do dzisiaj miliony osób na Ziemi jest pozbawiona możliwości swobodnego wyboru partnera, bo albo obowiązuje kastowość, albo zwyczaj sprzedawania córek, albo to rodzice decydują kto sie z kim zwiąże. W takich społeczeństwach tylko niewielka cześć osób zaznała miłości. Być może to że nie musimy martwić się o potrzeby podstawowe, to że żyjemy w społeczeństwie rozwiniętym pozwoliło zająć miłości miejsce tak ważne w życiu. Byc może nie słusznie.

Wolę taką metodę radzenia sobie z sytuacją niż np. metoda wmawiania sobie. Czyli powtarzasz sobie tyle razy, że jest dobrze, aż sama w to uwierzysz.


eska12 napisał/a:

Hrefi jak widzę decyzję już podjąłeś. Zadam pytanie. Co by musiało się stać, abyś odszedł od żony?

Ona by musiała odejść ode mnie.

Macie jedno, jeszcze małe dziecko, nie wiem ile masz lat, podejrzewam że około 30. na twoim miejscu serio rozważyłabym czy dalej utrzymywać małżeństwo. może idźcie na terapię, często pomaga się ona rozstać po prostu. Ale to wszystko może po miesiącu, dwóch izolacji od kochanki, jesli to miłość- przetrwa, jesli tylko zauroczenie, to i tak by zniknęło..

Chciałbym mieć 30.
Mam 36 lat, 12 lat małżeństwa, 15 lat związku z żoną.

726

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
eska12 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Kochanka po kilku dniach wyczuła moją próbę oddalenia się i zareagowała - poprosiła abym nie oddalał się, zaproponowała że warto chociażby spotykać się dla seksu bo jest wspaniały. Na koniec dodała, że w łóżko mogę zrobić z nią co chcę, że spełni każde moje żądanie, że jest całkowicie moja. Ona mówiła to na serio.

Kobieta, która kocha nie zaproponowałaby spotykania się tylko dla seksu.

Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.

Nie, kochanka naprawdę zaangażowała się emocjonalnie. My nie przekraczamy żadnych barier w seksie. Nie musimy, nie jest to potrzebne aby mieć najlepszy seks w życiu. Taka deklaracja z jej strony to akt desperacji o którym pisze Lady Loka poniżej/wyżej.

727 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-04-23 21:38:56)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Ela210 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Ja również wolę taki sposób radzenia sobie z tym. Nazwał bym racjonalizacją albo patrzeniem z perspektywy, patrzeniem z boku.
Mam wrażenie, że miłość jako kluczowy wyznacznik małżeństwa (związku) pojawiła się dopiero niedawno i to w naszym kręgu kulturowym. Być może niesłusznie zakładamy, że należy się ona nam jakby prawem naturalnym, że mamy święte prawo się jej domagać i czekać na nią. Od jej  braku czy istnienia uzależniamy ocenę własnego życia.  Do dzisiaj miliony osób na Ziemi jest pozbawiona możliwości swobodnego wyboru partnera, bo albo obowiązuje kastowość, albo zwyczaj sprzedawania córek, albo to rodzice decydują kto sie z kim zwiąże. W takich społeczeństwach tylko niewielka cześć osób zaznała miłości. Być może to że nie musimy martwić się o potrzeby podstawowe, to że żyjemy w społeczeństwie rozwiniętym pozwoliło zająć miłości miejsce tak ważne w życiu. Byc może nie słusznie.

Wolę taką metodę radzenia sobie z sytuacją niż np. metoda wmawiania sobie. Czyli powtarzasz sobie tyle razy, że jest dobrze, aż sama w to uwierzysz.





Ona by musiała odejść ode mnie.

Macie jedno, jeszcze małe dziecko, nie wiem ile masz lat, podejrzewam że około 30. na twoim miejscu serio rozważyłabym czy dalej utrzymywać małżeństwo. może idźcie na terapię, często pomaga się ona rozstać po prostu. Ale to wszystko może po miesiącu, dwóch izolacji od kochanki, jesli to miłość- przetrwa, jesli tylko zauroczenie, to i tak by zniknęło..

Chciałbym mieć 30.
Mam 36 lat, 12 lat małżeństwa, 15 lat związku z żoną.

A ja 10 więcej niż Ty i nie uważam, że moje życie się skończyło.
Jeżeli powiedziałeś zonie wprost, że jej nie kochasz i chcesz rozwodu- a ona sobie nic z tego nie robi- to dziwne dla mnie..

728

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:
Roxann napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Roxann wybacz, ale gadasz bzdury.
Ona wcale nie musi mieć go do spełniania jej fantazji.
Pewnie po prostu jest z tych kobiet, które zrobią absolutnie wszystko po to, żeby facet z nimi został.
To takie typowe "Nie oddalaj się, nie odchodź, bądź ze mną, zrobię co zechcesz".
Niektóre kobiety zadowalają się namiastką zamiast miłości. Ona chce mieć namiastkę, bo nie chce go zostawić, nie chce zostać "na lodzie", chociaż sama pewnie wie, że i tak i tak go nie ma.
To nie jest zachłanność. To jest desperacja.

Wybacz, ale tym razem Ty gadasz bzdury. Oddzielmy wątek Hriefiego od Alsoskiego. Kochanka Hrefiego ma męża i rodzinę i nie zamierza ich zostawiać. Interesuje ją tylko romans, a właściwie seks. Widzisz różnicę?
Nie zawsze jest tak, jak piszesz.

W dalszym ciągu podtrzymuję moje zdanie.
Ona chce go mieć, bo woli go od męża. On woli ją od żony. Oboje chwytają za półśrodki i namiastki, bo są za słabi, żeby podjąć jakąś konkretną decyzję.

Tak. To prawdziwe zdanie podsumowujące nasz romans. Żeby Ci nasi partnerzy jeszcze dawali konkretne powody do rozstanie (np. pije, bije, zdradza, męczy psychicznie) a tu nie. Nie ma się czego czepić.

729

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Moja Kochanka w pewnym momencie powiedziała, ze albo z nia będę albo się rozstaniemy, przy czym zaznaczyła, ze spotykanie się dla samego seksu jej w ogóle nie interesuje, moje ze najlepszy seks w życiu i pełen odjazd i czasem zastanawiałem się, czy ona nie jest uzależniona od seksu.

Nie jest. Te nasze kochanki po prostu naprawdę nas pokochały. Tak reagują kobiety jak kochają.

730

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

ktoś może zdradzać, bić i pić- ale związek emocjonalny może istnieć.
Małżeństwo bez więzi- czyli martwe Sąd rozwiązuje- to jest główna przesłanka..
Ty myśl o sobie- nie wiesz jak jest u kochanki tak naprawdę- ona nie musi być w tym samym miejscu co Ty.

731

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Może to zależy od człowieka. Osobiście wolałabym usłyszeć, ze ktoś przestał mnie kochać niż, że nigdy nie kochał i zmarnowałam mu 25 lat życia smile

Kto ryzykuje może stracić wszystko.

Jeżeli mąż na odchodne twierdzi, że nigdy żony nie kochał, to znaczy, że nie ona zmarnowała mu życie, a raczej on jej.
Podobnie jak Hrefi marnuje życie swojej nieświadomej sytuacji żonie.
Oczywiście nikt nie wie, co siedzi w głowie i sercu osób, które takie deklaracje składają, ale nie są to odosobnione przypadki, gdy (w tym wypadku mąż), odchodząc od często totanlie zaskoczonej  żony do kochanki właśnie, wyznaje "nigdy cię nie kochałem".
Czyżby? To przekonanie spowodowane jest najczęściej tym miłosnym amokiem i deprecjonowaniem wszystkiego dobrego, co było wcześniej między nim, a żoną.
Oni nie chcą pamiętać, chcą wierzyć, że ich małżeństwo od początku było bez sensu, muszą jakoś zracjonalizować sobie swój romans i porzucenie rodziny.
Co sądzić o autorze wątku, który kilkukrotnie przyznał, że ożenił się choć nie kochał - z wygody, nie rozstał się, gdy, jak twierdzi zrozumial, że zupełnie do siebie nie pasują - z wygody, nie znana jest też jego motywacja dla której, w tych okolicznościach, świadomie powołał na świat dziecko???
Teraz twierdzi, że gdyby nie syn, nie miałby żadnych oporów, żeby odejść od żony.
Imponuje mu,  jego zdaniem "ogarnięta życiowo" smile kochanka, tu jestem w stanie go zrozumieć, bo najwyraźniej "ogarniają" na tym samym poziomie.

Roxann napisał/a:

Załóżmy, że romans Hrefiego wychodzi na jaw, żona walczy, on "wraca" tzn kończy romans... i co? No i kompletnie nic.
Ewentualnie jak mój ex kochanek może dla jej ... satysfakcji? zrobić jej kolejne dziecko, by miała zajęcie i czuła że ją kocha i traktuje poważnie wybierając na matkę dziecka... tak to sarkazm... bo to zwykłe sku...stwo.

Zgadzam się, zwłaszcza, że w perspektywie i tak tę żonę zostawi.

732

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zona nie jest nieświadoma sytuacji między nimi, z tego co pisał ostatnio- oficjalnie nie wie o kochance tylko..
I Josz ma rację- za 10 lat będziesz miał kryzys wieku średniego- a Twój Syn będzie w okresie nastolatkowego buntu. Ty pewnie będziesz miał kolejny romans i wtedy będzie gorszy jeszcze czas na rozwód..

733

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:
ssszron napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

To niech jeszcze Ci dwaj mezczyzni, ktorych sprawa jest tu rozstrzasana, przyznaja tu na forum, ze chca o tym swoim 'bledzie' zapomniec. Ze to byl rzeczywiscie blad I ze nie zrobiliby tego raz jeszcze, gdyby ich postawic na poczatku tego samego romansu...


Nie chce o niczym zapominać i nie traktuje tego jako błędu. Ten romans jest częścią mnie i już w jakimś sensie zmienił mnie na zawsze. Czy bym wszedł w ten romans jakby mógł cofnać czas ? Jestem na takim etapie, że odpowiem TAK. Pomimo mnóstwa problemów, ogólnego bólu i zmęczenia, były też wspaniałe chwile, które nie dane by mi było poznać gdy nie ten romans.
Rozumiem jednak ludzi, którzy mówią że drugi raz nie postąpili by tak samo. To zależy chyba czego w życiu im brakowało i jak mocno.

734

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
horses napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Ciekawe pytanie smile
jeśli nie pokocha, bedzie nieszczęśliwy, ale zostanie.... cóż na własne życzenie zrobi z siebie nieszczęśliwego, pełnego frustracji faceta,
wspominającego ten romans życia. Byc może zatruje sobie tym życie. Oby nie zatruł życia innym.
Myślę jednak, że tak źle być nie musi. Wiosna wzmaga optymizm smile

A co z tą żoną wtedy? Tą, która będzie musiała żyć z takim facetem, który jej nie kocha.
Czy żona nie ma prawa do bycia z kimś, kto ją będzie kochał?

735

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Myślicie, że można skończyć romans i zachować relację towarzyskie, czyli koleżeństwo albo przyjaźń ?

Bo wbrew temu co większość z was myśli, nie każdy kochanek oszukuje swoją kochankę, i nie każda kochanka perfidnie działa aby odbić innej kobiecie męża. Nie każdy romans musi się kończyć wzajemnymi pretensjami.

736

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Myślicie, że można skończyć romans i zachować relację towarzyskie, czyli koleżeństwo albo przyjaźń ?

Bo wbrew temu co większość z was myśli, nie każdy kochanek oszukuje swoją kochankę, i nie każda kochanka perfidnie działa aby odbić innej kobiecie męża. Nie każdy romans musi się kończyć wzajemnymi pretensjami.

Nie można.
Nie przez pretensje, ale przez to, że po zakończeniu emocjonalnej więzi trzeba chociaż na chwilę się odciąć i sobie życie poukładać bez tej konkretnej osoby.

737

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Myślicie, że można skończyć romans i zachować relację towarzyskie, czyli koleżeństwo albo przyjaźń ?

Bo wbrew temu co większość z was myśli, nie każdy kochanek oszukuje swoją kochankę, i nie każda kochanka perfidnie działa aby odbić innej kobiecie męża. Nie każdy romans musi się kończyć wzajemnymi pretensjami.

Owszem, ale jak Ty go wytłumaczysz by kochanka nie miała pretensji?
O żonie nie mówimy, bo i tak masz ją w głębokim poważaniu...

738 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-04-23 22:34:23)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Rozumiem, że masz na myśli to, by Ona została w Twoim życiu. Możliwe, ale po pierwsze na pewno nie bez kwarantanny- po drugie- moze nie bedzie chciała ze względu na swoje małżeństwo. Chcesz się zaczaić ? wink
Roxann- Ty miałaś pretensje, bo On był nieuczciwy wobec Ciebie- a nie zawsze tak jest..

739

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Roxann- Ty miałaś pretensje, bo On był nieuczciwy wobec Ciebie- a nie zawsze tak jest..

Nie, kochana ... w większości tak jest...

740

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:
horses napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Ciekawe pytanie smile
jeśli nie pokocha, bedzie nieszczęśliwy, ale zostanie.... cóż na własne życzenie zrobi z siebie nieszczęśliwego, pełnego frustracji faceta,
wspominającego ten romans życia. Byc może zatruje sobie tym życie. Oby nie zatruł życia innym.
Myślę jednak, że tak źle być nie musi. Wiosna wzmaga optymizm smile

A co z tą żoną wtedy? Tą, która będzie musiała żyć z takim facetem, który jej nie kocha.
Czy żona nie ma prawa do bycia z kimś, kto ją będzie kochał?

Oczywiście, że ma prawo być szczęśliwa.
Nie wiem, czy będzie musiała. Kobiety nie sa ślepe. W końcu zauważy, że tylko ona kocha.
Loka on i tak teraz nic nie powie. Nie ma co teraz brać tego pod uwagę.
Ale może będzie miał na tyle przyzwoitości, że jeśli uzna, że rzeczywiście nic do żony nie czuje,
to sam w miarę bezboleśnie ją od tego małżeństwa uwolni.

741

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Wiedząc to, co wiem dzisiaj - zrobiłbym tył w krok.

Alsoski dlaczego? Chciałabym abyś odniósł się w kontekście do wcześniejszej mojej wypowiedzi jeśli Cię mogę o to prosić

dlatego, ze Romans jest jałowy, nie prowadzi donikąd, a jednocześnie bardzo trudno się z niego wycofać
Czyli robimy sobie coś, co nam szkodzi, a jednocześnie nie jesteśmy w stanie tego przerwać - błędne koło.
A do tego to co zostawiamy za sobą (obecna rodzina), to zgliszcza.

742

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Myślicie, że można skończyć romans i zachować relację towarzyskie, czyli koleżeństwo albo przyjaźń ?

Bo wbrew temu co większość z was myśli, nie każdy kochanek oszukuje swoją kochankę, i nie każda kochanka perfidnie działa aby odbić innej kobiecie męża. Nie każdy romans musi się kończyć wzajemnymi pretensjami.

Nie można.
Nie przez pretensje, ale przez to, że po zakończeniu emocjonalnej więzi trzeba chociaż na chwilę się odciąć i sobie życie poukładać bez tej konkretnej osoby.


Można, ale po dłuższym czasie - na początku konieczne jest odcięcie - bez tego bardzo trudno jest przerwać te wszystkie intymne wiezy między dwiema osobami

743

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Można, ale po dłuższym czasie - na początku konieczne jest odcięcie - bez tego bardzo trudno jest przerwać te wszystkie intymne wiezy między dwiema osobami

Ha! Zaczynasz mówić jak ja wink

744

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Nie, kochanka naprawdę zaangażowała się emocjonalnie. My nie przekraczamy żadnych barier w seksie. Nie musimy, nie jest to potrzebne aby mieć najlepszy seks w życiu. Taka deklaracja z jej strony to akt desperacji o którym pisze Lady Loka poniżej/wyżej.

Hrefi napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

W dalszym ciągu podtrzymuję moje zdanie.
Ona chce go mieć, bo woli go od męża. On woli ją od żony. Oboje chwytają za półśrodki i namiastki, bo są za słabi, żeby podjąć jakąś konkretną decyzję.

Tak. To prawdziwe zdanie podsumowujące nasz romans. Żeby Ci nasi partnerzy jeszcze dawali konkretne powody do rozstanie (np. pije, bije, zdradza, męczy psychicznie) a tu nie. Nie ma się czego czepić.

Być może jest tak jak piszesz, ale weź pod uwagę to, że możesz być pewien jedynie własnych uczuć, intencji, nie jej. Mamy to do siebie, że własne uczucia bardzo często przypisujemy innym. Dla mnie sądząc po tym co piszesz, ta wersja nie jest oczywista.

Czy kobiecie, którą kochasz zaproponowałbyś układ oparty tylko na seksie?

To pytanie równie dobrze możemy zadać Alsoskiemu... Byłbyś w stanie coś takiego powiedzieć swojej kochance?

Tzn mówię to o sytuacji, kiedy się naprawdę kocha, bo jeśli nie, to wiadomo, że żaden problem.

745

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Wiedząc to, co wiem dzisiaj - zrobiłbym tył w krok.

Alsoski dlaczego? Chciałabym abyś odniósł się w kontekście do wcześniejszej mojej wypowiedzi jeśli Cię mogę o to prosić

dlatego, ze Romans jest jałowy, nie prowadzi donikąd, a jednocześnie bardzo trudno się z niego wycofać
Czyli robimy sobie coś, co nam szkodzi, a jednocześnie nie jesteśmy w stanie tego przerwać - błędne koło.
A do tego to co zostawiamy za sobą (obecna rodzina), to zgliszcza.

Dokładnie to samo odczuwam. I jestem wdzięczna drugiej stronie, że zastopowała to w jakiś sposób, bo sama byłabym na to za słaba.

746

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Xymena napisał/a:
eska12 napisał/a:

Podsumuję to tak:
Człowiek jest w stanie unieść wszystko oprócz tego, że ktoś kogo kochają ich nie kocha i nigdy nie kochał. Z tym najtrudniej się pogodzić.

Dużo trudniej unieść, że ktoś kogo kochasz z wzajemnością, odrzuca tą miłość z pragmatycznych powodów...

Cóż, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Piekne.

747

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
eska12 napisał/a:

Są gorsze tragedie na tym świecie, niż moja, czy Twoja. Ludziom dzieci umierają, tracą najbliższych i całe majątki. Dowiadują się z dnia na dzień o raku lub innej nieuleczalnej chorobie. Ulegają wypadkom samochodowym. Kobiety zostają gwałcone i bite. Czymże wobec tego jest życie bez miłości?


Ja również wolę taki sposób radzenia sobie z tym. Nazwał bym racjonalizacją albo patrzeniem z perspektywy, patrzeniem z boku.
Mam wrażenie, że miłość jako kluczowy wyznacznik małżeństwa (związku) pojawiła się dopiero niedawno i to w naszym kręgu kulturowym. Być może niesłusznie zakładamy, że należy się ona nam jakby prawem naturalnym, że mamy święte prawo się jej domagać i czekać na nią. Od jej  braku czy istnienia uzależniamy ocenę własnego życia.  Do dzisiaj miliony osób na Ziemi jest pozbawiona możliwości swobodnego wyboru partnera, bo albo obowiązuje kastowość, albo zwyczaj sprzedawania córek, albo to rodzice decydują kto sie z kim zwiąże. W takich społeczeństwach tylko niewielka cześć osób zaznała miłości. Być może to że nie musimy martwić się o potrzeby podstawowe, to że żyjemy w społeczeństwie rozwiniętym pozwoliło zająć miłości miejsce tak ważne w życiu. Byc może nie słusznie.

Wolę taką metodę radzenia sobie z sytuacją niż np. metoda wmawiania sobie. Czyli powtarzasz sobie tyle razy, że jest dobrze, aż sama w to uwierzysz.


eska12 napisał/a:

Hrefi jak widzę decyzję już podjąłeś. Zadam pytanie. Co by musiało się stać, abyś odszedł od żony?

Ona by musiała odejść ode mnie.

Zona jest facetem w zwiazku:)

748

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ja również wolę taki sposób radzenia sobie z tym. Nazwał bym racjonalizacją albo patrzeniem z perspektywy, patrzeniem z boku.
Mam wrażenie, że miłość jako kluczowy wyznacznik małżeństwa (związku) pojawiła się dopiero niedawno i to w naszym kręgu kulturowym. Być może niesłusznie zakładamy, że należy się ona nam jakby prawem naturalnym, że mamy święte prawo się jej domagać i czekać na nią. Od jej  braku czy istnienia uzależniamy ocenę własnego życia.  Do dzisiaj miliony osób na Ziemi jest pozbawiona możliwości swobodnego wyboru partnera, bo albo obowiązuje kastowość, albo zwyczaj sprzedawania córek, albo to rodzice decydują kto sie z kim zwiąże. W takich społeczeństwach tylko niewielka cześć osób zaznała miłości. Być może to że nie musimy martwić się o potrzeby podstawowe, to że żyjemy w społeczeństwie rozwiniętym pozwoliło zająć miłości miejsce tak ważne w życiu. Byc może nie słusznie.

Wolę taką metodę radzenia sobie z sytuacją niż np. metoda wmawiania sobie. Czyli powtarzasz sobie tyle razy, że jest dobrze, aż sama w to uwierzysz.

No ale co z tego?
W większości kultur, w których małżeństwa są dobierane przez starszych, to kobieta jest bardziej poszkodowana. Facet może iść i mieć drugą na boku i nikt mu nic złego nie powie. A kobieta nie może tylko musi tkwić w związku z przymusu.
Hmm, to dokładnie tak, jak Twoja żona, prawda? Też tkwi w związku, w którym facet ją zdradza.
Różnica jest taka, że w tych kręgach kulturowych, które tak tutaj przytaczasz, rozwód najczęściej nie jest możliwy, albo jest tak dużą ujmą na honorze obu stron, że wolą się ze sobą męczyć do końca niż się rozwieść. I w większości przypadków, obie strony są tego doskonale świadome.
Ty możesz się rozwieść w każdej chwili. A żona świadoma nie jest.

A Ty żyjesz w konkretnym kontekście kulturowym, w którym małżeństwa zawierane są w większości przypadków z miłości. Więc nie masz co sobie pyszczka wycierać innymi kulturami.

749

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:
ssszron napisał/a:

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

To niech jeszcze Ci dwaj mezczyzni, ktorych sprawa jest tu rozstrzasana, przyznaja tu na forum, ze chca o tym swoim 'bledzie' zapomniec. Ze to byl rzeczywiscie blad I ze nie zrobiliby tego raz jeszcze, gdyby ich postawic na poczatku tego samego romansu...


Nie chce o niczym zapominać i nie traktuje tego jako błędu. Ten romans jest częścią mnie i już w jakimś sensie zmienił mnie na zawsze. Czy bym wszedł w ten romans jakby mógł cofnać czas ? Jestem na takim etapie, że odpowiem TAK. Pomimo mnóstwa problemów, ogólnego bólu i zmęczenia, były też wspaniałe chwile, które nie dane by mi było poznać gdy nie ten romans.
Rozumiem jednak ludzi, którzy mówią że drugi raz nie postąpili by tak samo. To zależy chyba czego w życiu im brakowało i jak mocno.

Ale to Ci tez mowi, czego chcesz, tylko sie boisz. Kto nie ryzykuje, nie jedzie.

750

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Można, ale po dłuższym czasie - na początku konieczne jest odcięcie - bez tego bardzo trudno jest przerwać te wszystkie intymne wiezy między dwiema osobami

Ha! Zaczynasz mówić jak ja wink

Roxann, jak to tak jak Ty? Uwazasz, ze mozna, ale po dluzszym czasie? To bedziesz to znajoma/przyjaciolka? Przeciez sie omijacie? A dluzszy czas juz minal, czy jeszcze nie?

751

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:
Roxann napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Można, ale po dłuższym czasie - na początku konieczne jest odcięcie - bez tego bardzo trudno jest przerwać te wszystkie intymne wiezy między dwiema osobami

Ha! Zaczynasz mówić jak ja wink

Roxann, jak to tak jak Ty? Uwazasz, ze mozna, ale po dluzszym czasie? To bedziesz to znajoma/przyjaciolka? Przeciez sie omijacie? A dluzszy czas juz minal, czy jeszcze nie?

Nie wiem, to się okaże, czy wystarczająco dużo czasu minęło. Ostatnio widziałam go pod koniec ub roku. Nie wywołało to u mnie takich emocji jak rok temu. Wtedy rzeczywiście się denerwowałam (bo to był pierwszy raz po kłótni po której całkowicie zerwaliśmy kontakt). Teraz zobaczę go za około miesiąc, spędzimy w jednym miejscu kilka dni... może zaczniemy choćby kurtuazyjnie już ze sobą rozmawiać... a może dalej ostentacyjnie będziemy udawać, że się nie zauważamy... nie wiem...

752

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Można, ale po dłuższym czasie - na początku konieczne jest odcięcie - bez tego bardzo trudno jest przerwać te wszystkie intymne wiezy między dwiema osobami

Ha! Zaczynasz mówić jak ja wink

Siła doświadczenia smile

753

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Nie, kochanka naprawdę zaangażowała się emocjonalnie. My nie przekraczamy żadnych barier w seksie. Nie musimy, nie jest to potrzebne aby mieć najlepszy seks w życiu. Taka deklaracja z jej strony to akt desperacji o którym pisze Lady Loka poniżej/wyżej.

Hrefi napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

W dalszym ciągu podtrzymuję moje zdanie.
Ona chce go mieć, bo woli go od męża. On woli ją od żony. Oboje chwytają za półśrodki i namiastki, bo są za słabi, żeby podjąć jakąś konkretną decyzję.

Tak. To prawdziwe zdanie podsumowujące nasz romans. Żeby Ci nasi partnerzy jeszcze dawali konkretne powody do rozstanie (np. pije, bije, zdradza, męczy psychicznie) a tu nie. Nie ma się czego czepić.

Być może jest tak jak piszesz, ale weź pod uwagę to, że możesz być pewien jedynie własnych uczuć, intencji, nie jej. Mamy to do siebie, że własne uczucia bardzo często przypisujemy innym. Dla mnie sądząc po tym co piszesz, ta wersja nie jest oczywista.

Czy kobiecie, którą kochasz zaproponowałbyś układ oparty tylko na seksie?

To pytanie równie dobrze możemy zadać Alsoskiemu... Byłbyś w stanie coś takiego powiedzieć swojej kochance?

Tzn mówię to o sytuacji, kiedy się naprawdę kocha, bo jeśli nie, to wiadomo, że żaden problem.


Ciekawy test: czyli uważacie, ze jeśli odpowiedz na powyższe  pytanie jest twierdząca to nie jest to prawdziwa miłość tylko .... zauroczenie, fascynacja, zew natury?

754 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-24 12:03:41)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Ciekawy test: czyli uważacie, ze jeśli odpowiedz na powyższe  pytanie jest twierdząca to nie jest to prawdziwa miłość tylko .... zauroczenie, fascynacja, zew natury?

Po prostu uważam, że odpowiedź twierdząca jest wyrazem braku szacunku dla drugiej osoby, dla jej uczuć.
Więc o jakiej miłości mówimy? W miłości nie ma egoistycznych pobudek.

Gdybyś w zamian? za związek, zaproponował teraz kochance relację opartą wyłącznie na seksie, w którym będzie mogła robić z Tobą co tylko zechce, to zrobiłbyś to z miłości do niej? No sorry...

755

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Roxann napisał/a:
eska12 napisał/a:


Kobieta, która kocha nie zaproponowałaby spotykania się tylko dla seksu.

Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.

Nie, kochanka naprawdę zaangażowała się emocjonalnie. My nie przekraczamy żadnych barier w seksie. Nie musimy, nie jest to potrzebne aby mieć najlepszy seks w życiu. Taka deklaracja z jej strony to akt desperacji o którym pisze Lady Loka poniżej/wyżej.

W moim przypadku seks z kochanka przekracza granice, które do tej pory znałem. Zreszta tak jest z obu stron. Ona tez robi rzeczy, których wczesniej nie robiła, albo które wczesniej nie sprawiały jej przyjemności.
To, w połączeniu z pytaniem, czy zaproponowałbym jej tylko spotkania dla samego seksu sprawia, ze zadałem sobie teraz pytanie, czy ja ja naprawdę kocham?
Problem z odpowiedzią jest taki, ze to się zmienia - jeszcze jakiś czas temu odpowiedziałbym, ze nie. Widziałem wspólna przyszłość, chęć dzielenia się życiem na codzień. Ale teraz mysle, czy to nie były głównie jej słowa - ona chciała moc „nudzić się ze mną”, żyć zwykłym życiem.
Być może mi jednak chodzi tylko o seks! Reszta była dorobiona teoria w odpowiedzi na Jej potrzeby. Musze to przemyśleć - być może wcale kochanki nie kocham (być może kochałem, ale „już” nie kocham - nie zapominajmy o tym, ze od kilku dni nad tym pracuje...).

756

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Ciekawy test: czyli uważacie, ze jeśli odpowiedz na powyższe  pytanie jest twierdząca to nie jest to prawdziwa miłość tylko .... zauroczenie, fascynacja, zew natury?

Po prostu uważam, że odpowiedź twierdząca jest wyrazem braku szacunku dla drugiej osoby, dla jej uczuć.
Więc o jakiej miłości mówimy? W miłości nie ma egoistycznych pobudek.

Gdybyś w zamian? za związek, zaproponował teraz kochance relację opartą wyłącznie na seksie, w którym będzie mogła robić z Tobą co tylko zechce, to zrobiłbyś to z miłości do niej? No sorry...

Coz, nie moge wykluczyć, ze myślałem  do tej pory jednak dość egoistycznie. Nie jestem z tego dumny - po prostu nazywam rzeczy po imieniu.
Ale, jak napisałem wyżej, ten egoizm nie dominował od początku. Ja naprawdę myślałem, ze mozemy żyć razem i być szczęśliwi. Być może jednak to obecny etap detoksu - wydaje mi się, ze emocjonalnie jestem dzisiaj mniej zależny od niej. Trudno jednak zaprzeczać  jej seksualności.

757

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Coz, nie moge wykluczyć, ze myślałem  do tej pory jednak dość egoistycznie. Nie jestem z tego dumny - po prostu nazywam rzeczy po imieniu.
Ale, jak napisałem wyżej, ten egoizm nie dominował od początku. Ja naprawdę myślałem, ze mozemy żyć razem i być szczęśliwi. Być może jednak to obecny etap detoksu - wydaje mi się, ze emocjonalnie jestem dzisiaj mniej zależny od niej. Trudno jednak zaprzeczać  jej seksualności.

Wydaje mi się, że po prostu u Ciebie te "motyle" powoli zaczęły zdychać, głównie przez to, że ta relacja nie weszła na inny etap, poziom. Z czasem będzie Ci się ona coraz bardziej kojarzyła tylko z tym seksem (ew opierała, jeśli jednak ulegniesz), bo inne emocje wyblakną. Już musisz sobie przypominać, co myślałeś na początku.
U mnie jest identycznie. I obstawiam, że u kochanki Hrefiego też.

758

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:
Roxann napisał/a:

Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.

Nie, kochanka naprawdę zaangażowała się emocjonalnie. My nie przekraczamy żadnych barier w seksie. Nie musimy, nie jest to potrzebne aby mieć najlepszy seks w życiu. Taka deklaracja z jej strony to akt desperacji o którym pisze Lady Loka poniżej/wyżej.

W moim przypadku seks z kochanka przekracza granice, które do tej pory znałem. Zreszta tak jest z obu stron. Ona tez robi rzeczy, których wczesniej nie robiła, albo które wczesniej nie sprawiały jej przyjemności.
To, w połączeniu z pytaniem, czy zaproponowałbym jej tylko spotkania dla samego seksu sprawia, ze zadałem sobie teraz pytanie, czy ja ja naprawdę kocham?
Problem z odpowiedzią jest taki, ze to się zmienia - jeszcze jakiś czas temu odpowiedziałbym, ze nie. Widziałem wspólna przyszłość, chęć dzielenia się życiem na codzień. Ale teraz mysle, czy to nie były głównie jej słowa - ona chciała moc „nudzić się ze mną”, żyć zwykłym życiem.
Być może mi jednak chodzi tylko o seks! Reszta była dorobiona teoria w odpowiedzi na Jej potrzeby. Musze to przemyśleć - być może wcale kochanki nie kocham (być może kochałem, ale „już” nie kocham - nie zapominajmy o tym, ze od kilku dni nad tym pracuje...).

Pracujesz nad tym kilka dni I moze juz nie kochasz. Tak szybko milosc nie przechodzi, wiec to nie milosc. Wracam do mojej wczesniejszej mysli, zeby nie uzywac slow na wyrost, jesli sie ich nie rozumie.

759

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Nie, kochanka naprawdę zaangażowała się emocjonalnie. My nie przekraczamy żadnych barier w seksie. Nie musimy, nie jest to potrzebne aby mieć najlepszy seks w życiu. Taka deklaracja z jej strony to akt desperacji o którym pisze Lady Loka poniżej/wyżej.

W moim przypadku seks z kochanka przekracza granice, które do tej pory znałem. Zreszta tak jest z obu stron. Ona tez robi rzeczy, których wczesniej nie robiła, albo które wczesniej nie sprawiały jej przyjemności.
To, w połączeniu z pytaniem, czy zaproponowałbym jej tylko spotkania dla samego seksu sprawia, ze zadałem sobie teraz pytanie, czy ja ja naprawdę kocham?
Problem z odpowiedzią jest taki, ze to się zmienia - jeszcze jakiś czas temu odpowiedziałbym, ze nie. Widziałem wspólna przyszłość, chęć dzielenia się życiem na codzień. Ale teraz mysle, czy to nie były głównie jej słowa - ona chciała moc „nudzić się ze mną”, żyć zwykłym życiem.
Być może mi jednak chodzi tylko o seks! Reszta była dorobiona teoria w odpowiedzi na Jej potrzeby. Musze to przemyśleć - być może wcale kochanki nie kocham (być może kochałem, ale „już” nie kocham - nie zapominajmy o tym, ze od kilku dni nad tym pracuje...).

Pracujesz nad tym kilka dni I moze juz nie kochasz. Tak szybko milosc nie przechodzi, wiec to nie milosc. Wracam do mojej wczesniejszej mysli, zeby nie uzywac slow na wyrost, jesli sie ich nie rozumie.


Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

760

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

W moim przypadku seks z kochanka przekracza granice, które do tej pory znałem. Zreszta tak jest z obu stron. Ona tez robi rzeczy, których wczesniej nie robiła, albo które wczesniej nie sprawiały jej przyjemności.
To, w połączeniu z pytaniem, czy zaproponowałbym jej tylko spotkania dla samego seksu sprawia, ze zadałem sobie teraz pytanie, czy ja ja naprawdę kocham?
Problem z odpowiedzią jest taki, ze to się zmienia - jeszcze jakiś czas temu odpowiedziałbym, ze nie. Widziałem wspólna przyszłość, chęć dzielenia się życiem na codzień. Ale teraz mysle, czy to nie były głównie jej słowa - ona chciała moc „nudzić się ze mną”, żyć zwykłym życiem.
Być może mi jednak chodzi tylko o seks! Reszta była dorobiona teoria w odpowiedzi na Jej potrzeby. Musze to przemyśleć - być może wcale kochanki nie kocham (być może kochałem, ale „już” nie kocham - nie zapominajmy o tym, ze od kilku dni nad tym pracuje...).

Pracujesz nad tym kilka dni I moze juz nie kochasz. Tak szybko milosc nie przechodzi, wiec to nie milosc. Wracam do mojej wczesniejszej mysli, zeby nie uzywac slow na wyrost, jesli sie ich nie rozumie.


Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

Czytając Twoje wypowiedzi coraz bardziej potwierdzasz jak bardzo niedojrzały jesteś. Myślę, że niejeden nastolatek bardziej niż Ty, potrafiłby rozróżnić miłość od bycia z kimś tylko dla seksu. Przerażajace to, że ktoś w Twoim wieku nadal ma z tym taki problem. I smutne bo wydaje mi się, że tak naprawdę żadnej nie kochasz. Hrefi w porównaniu z Tobą (mimo sypiania ze swoją żoną) w moim mniemaniu jednak kocha tą drugą.  Ja myślę, że w całym tym nieszczęściu Hrefi wyniósł też to z tego związku, że doświadczył miłości- odwzajemnionej. Komunia dusz nie tylko w seksie. Nie jest to takie częste wbrew pozorom. I przynajmniej jakieś wspomnienia pozostaną, to poczucie,że gdzieś tam jest jakieś życie...ogladałam taki film „romans na godziny”- nie dla wszystkich tak to się kończy.

761

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
loulouw napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Pracujesz nad tym kilka dni I moze juz nie kochasz. Tak szybko milosc nie przechodzi, wiec to nie milosc. Wracam do mojej wczesniejszej mysli, zeby nie uzywac slow na wyrost, jesli sie ich nie rozumie.


Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

Czytając Twoje wypowiedzi coraz bardziej potwierdzasz jak bardzo niedojrzały jesteś. Myślę, że niejeden nastolatek bardziej niż Ty, potrafiłby rozróżnić miłość od bycia z kimś tylko dla seksu. Przerażajace to, że ktoś w Twoim wieku nadal ma z tym taki problem. I smutne bo wydaje mi się, że tak naprawdę żadnej nie kochasz. Hrefi w porównaniu z Tobą (mimo sypiania ze swoją żoną) w moim mniemaniu jednak kocha tą drugą.  Ja myślę, że w całym tym nieszczęściu Hrefi wyniósł też to z tego związku, że doświadczył miłości- odwzajemnionej. Komunia dusz nie tylko w seksie. Nie jest to takie częste wbrew pozorom. I przynajmniej jakieś wspomnienia pozostaną, to poczucie,że gdzieś tam jest jakieś życie...ogladałam taki film „romans na godziny”- nie dla wszystkich tak to się kończy.


Tez mam takie samo zdanie .

762

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
loulouw napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

Czytając Twoje wypowiedzi coraz bardziej potwierdzasz jak bardzo niedojrzały jesteś. Myślę, że niejeden nastolatek bardziej niż Ty, potrafiłby rozróżnić miłość od bycia z kimś tylko dla seksu. Przerażajace to, że ktoś w Twoim wieku nadal ma z tym taki problem. I smutne bo wydaje mi się, że tak naprawdę żadnej nie kochasz. Hrefi w porównaniu z Tobą (mimo sypiania ze swoją żoną) w moim mniemaniu jednak kocha tą drugą.  Ja myślę, że w całym tym nieszczęściu Hrefi wyniósł też to z tego związku, że doświadczył miłości- odwzajemnionej. Komunia dusz nie tylko w seksie. Nie jest to takie częste wbrew pozorom. I przynajmniej jakieś wspomnienia pozostaną, to poczucie,że gdzieś tam jest jakieś życie...ogladałam taki film „romans na godziny”- nie dla wszystkich tak to się kończy.

Wydaje mi się, że Alsoski mógł na początku zauroczyć się kochanką, była fascynacja, pożądanie, które z czasem zaczęło blednąć czy ciążyć. Ta pierwsza faza motylków nie trwa wiecznie. Poza tym romans, po pierwszej euforii, czyli po kilku miesiącach zazwyczaj, to ciągła karuzela emocjonalna, co chyba każdy może potwierdzić. Przy takim wachlarzu emocjonalnym od euforii po "doła" i tak w kółko, ciężko czasem właściwie nazwać swoje uczucia. Dlatego tak często porównuje się ten stan do uzależnienia. Potrzebujesz kolejnej dawki (spotkania) by poprawić samopoczucie... ale okazuje się, że tylko na chwilę i zaraz znów zjazd emocjonalny... To powoduje, że bardzo ciężko jest się samemu z romansu wyrwać. Przejść ten "detoks".

763

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
eska12 napisał/a:

Nie wszystko. Gdyby człowiek zniósł wszystko nie byłoby tyle samobójstw.

Nie zgodzę się, gdyby otrzymał właściwą pomoc w czas, mógłby uniknąć tak desperackiego i egoistycznego kroku.
Tak egoistycznego bo ta osoba pozbywa się problemów, ale inni z tym zostają. To chyba najgorsze co może być. I nie, że oni nie mogli wyjść z tego, nie chcieli, woleli na skróty.

Za mało Cię życie przeorało Roxann, ale to dobrze smile Ja zostanę przy swoim zdaniu.

Hrefi napisał/a:

Ja również wolę taki sposób radzenia sobie z tym. Nazwał bym racjonalizacją albo patrzeniem z perspektywy, patrzeniem z boku.
Mam wrażenie, że miłość jako kluczowy wyznacznik małżeństwa (związku) pojawiła się dopiero niedawno i to w naszym kręgu kulturowym. Być może niesłusznie zakładamy, że należy się ona nam jakby prawem naturalnym, że mamy święte prawo się jej domagać i czekać na nią. Od jej  braku czy istnienia uzależniamy ocenę własnego życia.  Do dzisiaj miliony osób na Ziemi jest pozbawiona możliwości swobodnego wyboru partnera, bo albo obowiązuje kastowość, albo zwyczaj sprzedawania córek, albo to rodzice decydują kto sie z kim zwiąże. W takich społeczeństwach tylko niewielka cześć osób zaznała miłości. Być może to że nie musimy martwić się o potrzeby podstawowe, to że żyjemy w społeczeństwie rozwiniętym pozwoliło zająć miłości miejsce tak ważne w życiu. Byc może nie słusznie.

Miłość jest od zarania dziejów. Z powodu miłości ludzie zabijali i robili najgorsze świństwa. Najpiękniejsze ballady, powieści i wiersze są o niej.
To nie wymysł naszych czasów. Miłość jest jedną z podstawowych potrzeb człowieka. Spójrz na piramidę Maslowa. Pozwala m.in. zrozumieć dlaczego ludzie obrzydliwie bogaci i na stanowiskach są często nieszczęśliwi.

Ela210 napisał/a:

To dziwne, Esko.. tyle strasznych rzeczy opisałaś, a i tak życie bez miłości wydało mi się straszniejsze...

Zabawne Elu smile Naprawdę życie bez miłości wydaje Ci się straszniejsze niż śmierć własnego dziecka?
Tak. To bardzo dziwne.

764

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
loulouw napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

Czytając Twoje wypowiedzi coraz bardziej potwierdzasz jak bardzo niedojrzały jesteś. Myślę, że niejeden nastolatek bardziej niż Ty, potrafiłby rozróżnić miłość od bycia z kimś tylko dla seksu. Przerażajace to, że ktoś w Twoim wieku nadal ma z tym taki problem. I smutne bo wydaje mi się, że tak naprawdę żadnej nie kochasz. Hrefi w porównaniu z Tobą (mimo sypiania ze swoją żoną) w moim mniemaniu jednak kocha tą drugą.  Ja myślę, że w całym tym nieszczęściu Hrefi wyniósł też to z tego związku, że doświadczył miłości- odwzajemnionej. Komunia dusz nie tylko w seksie. Nie jest to takie częste wbrew pozorom. I przynajmniej jakieś wspomnienia pozostaną, to poczucie,że gdzieś tam jest jakieś życie...ogladałam taki film „romans na godziny”- nie dla wszystkich tak to się kończy.

Wydaje mi się, że Alsoski mógł na początku zauroczyć się kochanką, była fascynacja, pożądanie, które z czasem zaczęło blednąć czy ciążyć. Ta pierwsza faza motylków nie trwa wiecznie. Poza tym romans, po pierwszej euforii, czyli po kilku miesiącach zazwyczaj, to ciągła karuzela emocjonalna, co chyba każdy może potwierdzić. Przy takim wachlarzu emocjonalnym od euforii po "doła" i tak w kółko, ciężko czasem właściwie nazwać swoje uczucia. Dlatego tak często porównuje się ten stan do uzależnienia. Potrzebujesz kolejnej dawki (spotkania) by poprawić samopoczucie... ale okazuje się, że tylko na chwilę i zaraz znów zjazd emocjonalny... To powoduje, że bardzo ciężko jest się samemu z romansu wyrwać. Przejść ten "detoks".


Zgadzam się z Tobą w 100 % .

765

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Całkowicie zapomniałem, że człowiek składa się również z emocji i nie można ich lekceważyć albo dewaluować ich roli w życiu. Kto odrzuci emocje to znajdzie w sytuacji podobniej jak ja teraz. Kto zaś będzie tylko nim zawsze ulegał to wyląduje z trojgiem dzieci -każde innego ojca. Jak zwykle droga prawidłowa leży po środku.

Co jest wg Ciebie tą prawidłową drogą?
Jesteś wszystkiego świadomy, ale sam wracasz do punktu wyjścia.

Ela210 napisał/a:

Jeżeli powiedziałeś zonie wprost, że jej nie kochasz i chcesz rozwodu- a ona sobie nic z tego nie robi- to dziwne dla mnie..

Dziwne? Cała masa ludzi tkwi w związkach, w których nie są kochani. Zarówno kobiety, jak i mężczyźni wybaczają przeróżne świństwa, które im ich ukochani wyrządzili. Poświęcają siebie, własną godność, własne dzieci, wszystko. Podobno z powodu miłości. Czyżby?
Czy miłość polega na usilnym trzymaniu osoby, którą się kocha?  Nie puszczę tego, kogo kocham bo bez niego nie potrafię żyć?
Czy miłość nie powinna polegać na tym, że jeśli kocham to puszczam wolno, bo pomimo swoich egoistycznych pobudek chcę by ona była szczęśliwa?
Kto jest bardziej egoistyczny? Ten który zostaje, bo nie kocha, czy ten który trzyma się kurczowo drugiej osoby bo kocha?

Hrefi napisał/a:

Żeby Ci nasi partnerzy jeszcze dawali konkretne powody do rozstanie (np. pije, bije, zdradza, męczy psychicznie) a tu nie. Nie ma się czego czepić.

To jest w tym wszystkim najgorsze, nieprawdaż?

josz napisał/a:

Jeżeli mąż na odchodne twierdzi, że nigdy żony nie kochał, to znaczy, że nie ona zmarnowała mu życie, a raczej on jej.

Mam na ten temat swoją opinię, którą napisałam kilka linijek wyżej odnosząc się do posta Eli.
Żona Hrefiego nie jest świadoma zdrady, ale tego, że ją nie kocha już tak. W jego przypadku nie sądzę, aby świadomość zdrady u żony coś zmieniła.
Co innego u żony Alsoskiego.

766

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Wiesz, Eska- na śmierć dziecka nie mamy wpływu- to ogromna lekcja pokory, nie życzę Ci. Ale wybór życia bez miłości jest straszny- tak- na to mamy wpływ.
I potwierdziłaś, to co zasugerowałam- jeżeli żona Hrefiego chce tkwić w takim związku, to jest dla mnie dziwne. Natomiast siłą ona go nie trzyma. Dziecka też mu nie zabierze. To że chce tak tkwić, świadczy o tym, że go nie kocha też, choćby się starała być dobrą żoną.. Wiec maja co chcą mieć.

767 Ostatnio edytowany przez eska12 (2018-04-24 18:22:22)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Myślicie, że można skończyć romans i zachować relację towarzyskie, czyli koleżeństwo albo przyjaźń ?

Bo wbrew temu co większość z was myśli, nie każdy kochanek oszukuje swoją kochankę, i nie każda kochanka perfidnie działa aby odbić innej kobiecie męża. Nie każdy romans musi się kończyć wzajemnymi pretensjami.

Istnieje taka możliwość o ile nikt nie był bardzo zaangażowany. Romans się rządzi swoimi prawami, ale jakby nie patrzeć to też związek.
A czy kończąc jakikolwiek związek można zachować relacje towarzyskie, koleżeńskie albo przyjaźń?
Nie jest tak, że zawsze jedna osoba będzie czuła większy sentyment niż druga? Nie bez powodu mówi się, że stara miłość nie rdzewieje....

alsoski001 napisał/a:

Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

Alsoski tylko siąść i zapłakać nad Tobą wink Ktoś tu ładnie napisał. Dorośniesz to zrozumiesz.

Każdy z nas przechodzi swoją własną drogę do dorosłości. Szczęśliwi Ci, którym się szybko udało.

Kiedyś zapłacisz za to wysoką cenę.

768

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

Wiesz, Eska- na śmierć dziecka nie mamy wpływu- to ogromna lekcja pokory, nie życzę Ci. Ale wybór życia bez miłości jest straszny- tak- na to mamy wpływ.
I potwierdziłaś, to co zasugerowałam- jeżeli żona Hrefiego chce tkwić w takim związku, to jest dla mnie dziwne. Natomiast siłą ona go nie trzyma. Dziecka też mu nie zabierze. To że chce tak tkwić, świadczy o tym, że go nie kocha też, choćby się starała być dobrą żoną.. Wiec maja co chcą mieć.

Elu przypomnę Ci post Hrefiego:

Hrefi napisał/a:

Swego czasu powiedziałem żonie, że nie kocham jej więc musimy coś z tym zrobić. W sensie rozwiesc się. Ona na to że mam pokochac ja na sile. Odparlem że tak nie umiem. To się naucz - odpowiedziała. Ja na to że nie chcę. Ona - żebym zrobił tak aby mi się zachciało. Nie da sie - mówię. Da się - odpowiada.

Dla mojej żony brak miłości z mojej strony nie jest powodem do odejścia.

Może to wynikać, że kocha mnie jakaś niezdrowa miłości ponad wszystko.
Lub też z tego że pochodzi z religijnego domu i w jej wizji świata nie ma rozwodów

Zapewne nigdy nie byłaś w takiej sytuacji, więc nie jesteś w stanie przyjąć do wiadomości, że ludziom nie przeszkadza to, że ich ktoś nie kocha.
Ważne jest to, że oni kochają i mają to co chcą. Bez względu na wszystko trzymają się kurczowo łaknąc odrobiny szczęścia dla siebie.

Powiedz mi Elu co jest Twoim zdaniem najlepszym wyjściem w sytuacji gdy małżonek wie że go nie kochasz, ale on Ciebie kocha i chce z Tobą być i zrobi wszystko aby Cię uszczęśliwić na siłę? Masz prawo wtedy odejść?

769

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Myślicie, że można skończyć romans i zachować relację towarzyskie, czyli koleżeństwo albo przyjaźń ?

Bo wbrew temu co większość z was myśli, nie każdy kochanek oszukuje swoją kochankę, i nie każda kochanka perfidnie działa aby odbić innej kobiecie męża. Nie każdy romans musi się kończyć wzajemnymi pretensjami.

Istnieje taka możliwość o ile nikt nie był bardzo zaangażowany. Romans się rządzi swoimi prawami, ale jakby nie patrzeć to też związek.
A czy kończąc jakikolwiek związek można zachować relacje towarzyskie, koleżeńskie albo przyjaźń?
Nie jest tak, że zawsze jedna osoba będzie czuła większy sentyment niż druga? Nie bez powodu mówi się, że stara miłość nie rdzewieje....

Dokładnie tak. Ja będąc na podobnym etapie co teraz (chyba) Hrefi, też w to wierzyłam, do czasu... Przez sam sentyment rozmawialiśmy powiedzmy że "normalnie"przez kilka msc od "poważnej rozmowy", że romans dalszy nie wchodzi w grę... Na dłuższą metę to się nie sprawdza. U mnie wyszło jak wyszło... ale generalnie z czasem każde idzie w swoją stronę... Fakt, docierają do mnie jakieś informacje o nim, też wiem, że o mnie pyta.. ale ze sobą nie rozmawiamy, bo i po co? Ja nie mam takiej potrzeby.

770

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Eska gdzie my mamy konflikt bo nie kumam..

771

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Elu od razu tam konflikt smile Staram się zrozumieć Twój punkt widzenia i być może poszerzyć mój.

Ela210 napisał/a:

Ale wybór życia bez miłości jest straszny- tak- na to mamy wpływ.
I potwierdziłaś, to co zasugerowałam- jeżeli żona Hrefiego chce tkwić w takim związku, to jest dla mnie dziwne. Natomiast siłą ona go nie trzyma. Dziecka też mu nie zabierze. To że chce tak tkwić, świadczy o tym, że go nie kocha też, choćby się starała być dobrą żoną.. Wiec maja co chcą mieć.

Ty twierdzisz, że ona go nie kocha. Ja uważam, że możesz się mylić. Może go kochać za bardzo. Załóżmy, że tak jest. Kocha go. 
W takiej sytuacji jak ma się ten wpływ i wybór w stosunku do mojego pytania?

eska12 napisał/a:

Powiedz mi Elu co jest Twoim zdaniem najlepszym wyjściem w sytuacji gdy małżonek wie że go nie kochasz, ale on Ciebie kocha i chce z Tobą być i zrobi wszystko aby Cię uszczęśliwić na siłę? Masz prawo wtedy odejść?

Nigdzie nie napisałam, że ona go trzyma siłą. Wprost przeciwnie. Ona się go trzyma siłą. Przecież wie, że on jej nie kocha. Czemu ktoś taki nie odchodzi?

772

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Elu od razu tam konflikt smile Staram się zrozumieć Twój punkt widzenia i być może poszerzyć mój.

Ela210 napisał/a:

Ale wybór życia bez miłości jest straszny- tak- na to mamy wpływ.
I potwierdziłaś, to co zasugerowałam- jeżeli żona Hrefiego chce tkwić w takim związku, to jest dla mnie dziwne. Natomiast siłą ona go nie trzyma. Dziecka też mu nie zabierze. To że chce tak tkwić, świadczy o tym, że go nie kocha też, choćby się starała być dobrą żoną.. Wiec maja co chcą mieć.

Ty twierdzisz, że ona go nie kocha. Ja uważam, że możesz się mylić. Może go kochać za bardzo. Załóżmy, że tak jest. Kocha go. 
W takiej sytuacji jak ma się ten wpływ i wybór w stosunku do mojego pytania?

eska12 napisał/a:

Powiedz mi Elu co jest Twoim zdaniem najlepszym wyjściem w sytuacji gdy małżonek wie że go nie kochasz, ale on Ciebie kocha i chce z Tobą być i zrobi wszystko aby Cię uszczęśliwić na siłę? Masz prawo wtedy odejść?

Nigdzie nie napisałam, że ona go trzyma siłą. Wprost przeciwnie. Ona się go trzyma siłą. Przecież wie, że on jej nie kocha. Czemu ktoś taki nie odchodzi?



Bo to jest jedna z tych kobiet co może boi się zaryzykować z kimś innym . Samotność to porażka szczególnie dla kobiet chociaż my tez cierpimy z tego powodu . Ten obecny może jej nie leje a to najważniejsze . W domu spokój i harmonia to po co zmieniać . Kocha go na swój sposób a szkoda bo nie ma pojęcia jak to jest być naprawdę kochana i przede wszystkim szanowana .

773

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
loulouw napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Pracujesz nad tym kilka dni I moze juz nie kochasz. Tak szybko milosc nie przechodzi, wiec to nie milosc. Wracam do mojej wczesniejszej mysli, zeby nie uzywac slow na wyrost, jesli sie ich nie rozumie.


Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

Czytając Twoje wypowiedzi coraz bardziej potwierdzasz jak bardzo niedojrzały jesteś. Myślę, że niejeden nastolatek bardziej niż Ty, potrafiłby rozróżnić miłość od bycia z kimś tylko dla seksu. Przerażajace to, że ktoś w Twoim wieku nadal ma z tym taki problem. I smutne bo wydaje mi się, że tak naprawdę żadnej nie kochasz. Hrefi w porównaniu z Tobą (mimo sypiania ze swoją żoną) w moim mniemaniu jednak kocha tą drugą.  Ja myślę, że w całym tym nieszczęściu Hrefi wyniósł też to z tego związku, że doświadczył miłości- odwzajemnionej. Komunia dusz nie tylko w seksie. Nie jest to takie częste wbrew pozorom. I przynajmniej jakieś wspomnienia pozostaną, to poczucie,że gdzieś tam jest jakieś życie...ogladałam taki film „romans na godziny”- nie dla wszystkich tak to się kończy.

Nie mnie to oceniać. Być może jestem niedojrzały. I to ma byc diagnoza?! Rozumiem, ze według Ciebie wszyscy powinni dojrzewać na komendę - w tym samym wieku. A co jeśli jest inaczej?

774

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Możliwe, że po prostu w to nie wierzy, wydaje jej się, że to kryzys, że skoro był tyle lat, to musi kochać, bo by przecież dawno poszedł. Raczej nikomu nie mieści się w głowie, że ktoś, kto nigdy nie kochał, wziął ślub w wyniku zimnej kalkulacji i tylko przed tym ślubem o tym wspomnieć "zapomniał".

775

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

jak dla mnie, nie ma takiego sformułowania, jak kochać za bardzo i uszczęśliwianie kogoś na siłę to abstrakcja.
Co to za miłość?

776

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
loulouw napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Tak czy siak, czuje z tego powodu ulgę.

Czytając Twoje wypowiedzi coraz bardziej potwierdzasz jak bardzo niedojrzały jesteś. Myślę, że niejeden nastolatek bardziej niż Ty, potrafiłby rozróżnić miłość od bycia z kimś tylko dla seksu. Przerażajace to, że ktoś w Twoim wieku nadal ma z tym taki problem. I smutne bo wydaje mi się, że tak naprawdę żadnej nie kochasz. Hrefi w porównaniu z Tobą (mimo sypiania ze swoją żoną) w moim mniemaniu jednak kocha tą drugą.  Ja myślę, że w całym tym nieszczęściu Hrefi wyniósł też to z tego związku, że doświadczył miłości- odwzajemnionej. Komunia dusz nie tylko w seksie. Nie jest to takie częste wbrew pozorom. I przynajmniej jakieś wspomnienia pozostaną, to poczucie,że gdzieś tam jest jakieś życie...ogladałam taki film „romans na godziny”- nie dla wszystkich tak to się kończy.

Wydaje mi się, że Alsoski mógł na początku zauroczyć się kochanką, była fascynacja, pożądanie, które z czasem zaczęło blednąć czy ciążyć. Ta pierwsza faza motylków nie trwa wiecznie. Poza tym romans, po pierwszej euforii, czyli po kilku miesiącach zazwyczaj, to ciągła karuzela emocjonalna, co chyba każdy może potwierdzić. Przy takim wachlarzu emocjonalnym od euforii po "doła" i tak w kółko, ciężko czasem właściwie nazwać swoje uczucia. Dlatego tak często porównuje się ten stan do uzależnienia. Potrzebujesz kolejnej dawki (spotkania) by poprawić samopoczucie... ale okazuje się, że tylko na chwilę i zaraz znów zjazd emocjonalny... To powoduje, że bardzo ciężko jest się samemu z romansu wyrwać. Przejść ten "detoks".

Dobrze to ujęłaś. Dopóki się samemu tego nie przyjdzie trudno to zrozumieć.

777

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Dobrze to ujęłaś. Dopóki się samemu tego nie przyjdzie trudno to zrozumieć.[/




Sam sobie to zafundowałes. To jest jak uzależnienie gdzie wiesz ze byłeś szczęśliwy . Dziś jak cię zapytam czy ulegniesz to odpowiesz ze nie bo tak się uparłeś i tak musi być albo się boisz . Pogadamy za pare tygodni czy miesięcy wink

778

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

Dobrze to ujęłaś. Dopóki się samemu tego nie przyjdzie trudno to zrozumieć.[/




Sam sobie to zafundowałes. To jest jak uzależnienie gdzie wiesz ze byłeś szczęśliwy . Dziś jak cię zapytam czy ulegniesz to odpowiesz ze nie bo tak się uparłeś i tak musi być albo się boisz . Pogadamy za pare tygodni czy miesięcy wink

Tak, i nikogo innego za to nie winie. Sam sobie to zafundowałem. Byłem ciekaw, uległem wielkiej fascynacji i wiem już jak to jest .

779 Ostatnio edytowany przez Deadpool (2018-04-25 00:03:57)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Cześć.

Załóżmy, że mieliście wielomiesieczny czy nawet paroletni pełny romans. Pełny znaczy z zaangażowaniem emocjonalnym i fizycznym. Jakimś cudem udalo się wam zakończyć romans. Nie wyszedł na jaw.

I dobrze, bo nigdy nie powinien wyjść na jaw, płeć piękna zazwyczaj rozumie to jako swoją całkowitą porażkę w związku na polu partnerki, żony i kochanki co jest kompletną bzdurą.

Jak sądzicie czy można po takim czymś normalnie być mężem/żoną ? Wrócić do małżeństwa jakby nic się nie stało ?

Można ale kochanką musi być osoba z którą nie porozumiesz się dobrze jako partner czy przyjaciel. Jak poznasz kogoś zbyt fajnego i poza waszymi figlami zaczniesz się z nim rozumieć i naprawdę tą osobę lubić jest to zagrożenie dla związku albo małżeństwa. Oczywiście wszystko zależy od tego jak to małżeństwo jest udane i jak dobrze dobrani jako małżeństwo/partnerzy jesteście.

Przecież każdy miesiąc romansu to powolne umieranie małżeństwa. Po pewnym czasie człowiek przychodzi do domu po pracy i nie widzi już żony ale obcą osobę do której dzieci mówią mamo.

Jak ktoś jest frajerem (dotyczy obu płci) który się hajtnął z jakichś innych przyczyn niż to, że znalazł koleżankę, przyjaciółkę i kochankę w jednym po wielu latach prób, to zapewne zacznie tak żonę/partnerkę postrzegać. Jako przeszkodę do szczęścia, opiekunkę dzieci, maszynkę do robienia pieniędzy albo robota domowego.
I właśnie taki wybór partnera życiowego świadczy najbardziej o niedojrzałości, nie to że sobie ktoś poleciał na bok poszaleć trochę.

780

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

Pogadamy za pare tygodni czy miesięcy wink

Mógłbyś napisać coś więcej na ten temat?
A tak, z ciekawości pytam na razie wink

Posty [ 716 do 780 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 10 11 12 13 14 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024