Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 651 do 715 z 2,519 ]

651

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Wejdź do działu "Miłość, związki, partnerstwo" tam jest temat kobiety, której facet po 5 latach przyznał się do całowania się z inną.
Zobacz, jak działa dowiadywanie się o takich rzeczach po czasie.

Jeżeli to małżeństwo miałoby być odbudowywane, to decyzja o odbudowie powinna być podjęta przez obie strony, a nie tylko przez męża.

Dla mnie obydwaj panowie to hipokryci i tchórze. Aloski ideałem nie jest, bo nie wraca do żony dlatego, że tak mu jej żal, tylko przez to, że inaczej nie będzie miał tak dużego kontaktu z dzieckiem. Dla mnie w tym powrocie nie ma grama szacunku do żony.

Zobacz podobne tematy :

652

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Wejdź do działu "Miłość, związki, partnerstwo" tam jest temat kobiety, której facet po 5 latach przyznał się do całowania się z inną.
Zobacz, jak działa dowiadywanie się o takich rzeczach po czasie.

Jeżeli to małżeństwo miałoby być odbudowywane, to decyzja o odbudowie powinna być podjęta przez obie strony, a nie tylko przez męża.

Dla mnie obydwaj panowie to hipokryci i tchórze. Aloski ideałem nie jest, bo nie wraca do żony dlatego, że tak mu jej żal, tylko przez to, że inaczej nie będzie miał tak dużego kontaktu z dzieckiem. Dla mnie w tym powrocie nie ma grama szacunku do żony.

Bo zdrada= brak szacunku do zdradzanego partnera.
Zdradzacz działa zawsze tylko dla swojego dobra, zatem jak najbardziej Cię popieram, zresztą już sama wcześniej pisałam, że grunt to wiedza. Osoba zdradzona, żeby podjąć racjonalną decyzję w pełni świadomą, musi mieć świadomość zdrady. Inaczej taki związek to "sztuka dla sztuki"- sztuka hipokryzji.

653

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Wejdź do działu "Miłość, związki, partnerstwo" tam jest temat kobiety, której facet po 5 latach przyznał się do całowania się z inną.
Zobacz, jak działa dowiadywanie się o takich rzeczach po czasie.

Jeżeli to małżeństwo miałoby być odbudowywane, to decyzja o odbudowie powinna być podjęta przez obie strony, a nie tylko przez męża.

Dla mnie obydwaj panowie to hipokryci i tchórze. Aloski ideałem nie jest, bo nie wraca do żony dlatego, że tak mu jej żal, tylko przez to, że inaczej nie będzie miał tak dużego kontaktu z dzieckiem. Dla mnie w tym powrocie nie ma grama szacunku do żony.

Wiem Loka, że wraca dla dziecka. To smutne, że jeszcze żony nie dostrzega. Naprawdę nie namawiam nikogo do życia w obłudzie. Tylko, jeśli on chce coś tam naprawiać, to niech się nie śpieszy z ta szczerością. Niech się pierw sam ostatecznie okresli. Myslę, że z czasem będzie pewniejszy swojej decyzji. Bo co, teraz powie, że zdradzał, ale chce naprawiać? A później dojdzie do wniosku, że jednak nie może żyć bez kochanki? Umęczy tą żonę.

654

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

655

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
horses napisał/a:

Cały czas zakładam, że Aloski więcej zdradzać nie chce i postara się ją pokochać na nowo smile To wcale niewykluczone, że oni razem mogą być szczęśliwi.
Od rozstania z kochanką minęła chwila. Z czasem bardziej realnie spojrzy na nią, na romans i byc może zobaczy, że wcale to nie było ideałem.
Jesli zostanie z zoną, a jednak nic do niej nie poczuje, będzie wciąż marzył o kochance....to tez będę miała go za skończonego tchórza i hipokrytę.
O Helfim się nie wypowiadam, bo dla mnie sytuacja, w której wiem, że mnie ktoś nie kocha a i tak chcę z nim byc jest abstrakcyjna.

Ja także myślę, że  Aloski zawalczy o rodzinę i spróbuje przypomnieć sobie o tym, co połączyło go z żoną, zakładając, że jego romans nie był efektem poważnego kryzysu małżeńskiego,  tylko jego słabością i chęcią udowodnienia sobie jaki z niego ciągle samiec alfa, że potrafi wyrawć i omotać atrakcyjną laskę.
Czy nie zdradzi znowu? Tego nie wie nikt, zapewne nawet on sam, zwłaszcza, gdy żona dowie się o romansie i to on będzie musiał mocno się postarać, o ile dostanie szansę.
Co do Hrefiego, poraża mnie jego cynizm, a przede wszystkim pogarda dla żony, która darzy go nieodwzajemnioną miłością.
Nie wiadomo jak zachowałaby się, gdyby poznała prawdę o swoim pożal się boże, mężu.
Zastanawiam się, czy autor wątku nie czerpie także perwrsyjnej satysfakcji (podobnie jak z seksu z żoną, bezpośrednio po seksie z kochanką, nie umywszy uprzednio instrumentu) z przestawienia jej tutaj na forum, jako naiwnej idiotki, która będzie trzymać się go za wszelką cene i udawać, że pada deszcz, gdy pluje jej się w twarz.
Być może kobieta jest przekonana o tym, że wiedzie normalne, małżeńskie, choć bez wiekszej namiętności, życie. W końcu mąż kocha i zajmuje się dzieckiem, pomaga w domu, chodzą razem na zakupy...itd. Życzę jej, żeby szybko poznała prawdę i pozwoliła Hrefiemu ponieść konsekwencje jego podłości, bo tu nie tylko o zdradę chodzi, ale o całokształt, o tę pogarde, brak skrupułów i zawładnięcie życiem żony, pozbawiając ją szansy na podjęcie decyzji.

656

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

657

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

A czy ja powiedziałam, że żona dowie się od męża? smile

658

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Serio uważacie, że zrozumiał jakiś błąd, i że jest do czego wracać, jeśli Alosski napisał, to co napisał poniżej:
"Bo mam dużo do stracenia: kilkanaście lat wspólnego życia, dorabiania się, osiągania sukcesu ale przy zonie, do której niewiele czuje
(...) Czas na decyzje, której nie potrafie podjąć. Romans zdycha (chociaż gdybym tylko się odważył kochanka czeka z otwartymi ramionami), ale w domu pustka - nie ma za bardzo do czego wracać. No i nie ma pewności, ze relacja z kochanka byłaby tak cudowna za rok, czy za 5 lat."
Jak dla mnie to czysta racjonalizacja swojego postępowania.

659

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Xymena napisał/a:

Serio uważacie, że zrozumiał jakiś błąd, i że jest do czego wracać, jeśli Alosski napisał, to co napisał poniżej:
"Bo mam dużo do stracenia: kilkanaście lat wspólnego życia, dorabiania się, osiągania sukcesu ale przy zonie, do której niewiele czuje
(...) Czas na decyzje, której nie potrafie podjąć. Romans zdycha (chociaż gdybym tylko się odważył kochanka czeka z otwartymi ramionami), ale w domu pustka - nie ma za bardzo do czego wracać. No i nie ma pewności, ze relacja z kochanka byłaby tak cudowna za rok, czy za 5 lat."
Jak dla mnie to czysta racjonalizacja swojego postępowania.

Niech teraz tę samą energię, którą wkladał w zapewnianie super samopoczucia i dowartościowania  swojej byłej kochance włoży w zapewnienie miłego nastroju itp. żonie, a żadnej pustki nie będzie. A żona odwdzięczy sie trzykrotnie.

660

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Czyli wszystko się zgadza.  Ona podjęła pierwsza decyzje o rozstaniu, a teraz ja staram się wykazać konsekwencja. Przystałem na jej propozycje, i tego staram się trzymać.

Dokładnie. Twoje powroty dawały jej dotąd nadzieję, że będziecie razem, że Ci zależy.... dawało poczucie, że nie możecie żyć bez siebie. Ze nawet najkrótsza rozłąka to katorga... Najgorsze co teraz możesz zrobić, to dalej prowadzić tą grę, bawić się jej uczuciami (pomińmy kwestie moralne zdrady i prawdziwe intencje tej kobiety) dla zaspokojenia własnych fantazji/potrzeb. Ten komentarz, że coś szybko zrezygnowałeś, mógł też oznaczać, że zdała sobie sprawę, że wcale aż tak bardzo jej nie kochasz/kochałeś, że jednak potrafisz żyć bez niej. Początki zawsze są najcięższe. Nie rób tylko tego co robił mój ex, nie zasypuj jej sentymentalnymi smsami, jak to wciąż o niej myślisz, że wspomnienia wciąż wracają, że Tobie też ciężko... i w ogóle jacy to jesteście biedni, że musicie z siebie zrezygnować, z tej niespełnionej miłości itd.
Testem też będzie dla Ciebie to, kiedy ona naprawdę z Ciebie zrezygnuje, i będzie traktować jak powietrze. Na razie czujesz się górą, panem sytuacji... wiesz, że ona Cię kocha... w zasadzie to przerywasz, ale wiesz, że w każdej chwili możesz wrócić, jesteś pewien, że ona nie będzie konsekwentna i szybciej czy później ten sms od niej dostaniesz. Mój ex wpadł w szał, kiedy go pierwszy raz totalnie olałam "na żywo". Nie mówię tu o syt że np nie odpisze na sms. Nie chcę Cię zniechęcać czy straszyć, ale to dopiero początek. Chociaż myślę, że w Twoją stronę powinno pójść łatwiej, tzn kiedy to facet jest konsekwentny. Kobieta nie ma wtedy aż takich możliwości. Facetowi kobietę łatwiej złamać, tak mi się wydaje. Dla nich to wręcz kwestia honoru, nie przyjmują porażki... Dlatego ja musiałam aż wyjechać by się odciąć. A i tak mnie "znalazł"... Był nawet moment, ze zaczęłam się go bać, tego do czego jest zdolny, ale powoli mi to minęło..

Jest dokładnie tak jak opisujesz. Trochę fałszywie poczułem, ze kontroluje sytuacje - niby to ja jestem konsekwentny,  mam poczucie kontroli, ale podszyte jest to przekonaniem, ze w dowolnej chwili mogę przerwać  „eksperyment”, i mozemy do siebie wrócić. Łatwo ulec pokusie, żeby ja trzymać na dystans w sposób kontrolowany tj niby się rozstajemy, ale gdy odchodzisz zbyt daleko przyciągam cię sentymentalnym tekstem. Czuje to - to jest ten etap. Tak wiec na razie nie oddaliłem się zbytnio odbounkru wyjścia. Krok w dobra stronę został zrobiony, ale to na razie tylko mały kroczek bo wiezy są nadal silne.

661

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

Oczywiście, ze nie powiem. Kochanka tez tez tego nie zrobi.

662

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:
Xymena napisał/a:

Serio uważacie, że zrozumiał jakiś błąd, i że jest do czego wracać, jeśli Alosski napisał, to co napisał poniżej:
"Bo mam dużo do stracenia: kilkanaście lat wspólnego życia, dorabiania się, osiągania sukcesu ale przy zonie, do której niewiele czuje
(...) Czas na decyzje, której nie potrafie podjąć. Romans zdycha (chociaż gdybym tylko się odważył kochanka czeka z otwartymi ramionami), ale w domu pustka - nie ma za bardzo do czego wracać. No i nie ma pewności, ze relacja z kochanka byłaby tak cudowna za rok, czy za 5 lat."
Jak dla mnie to czysta racjonalizacja swojego postępowania.

Niech teraz tę samą energię, którą wkladał w zapewnianie super samopoczucia i dowartościowania  swojej byłej kochance włoży w zapewnienie miłego nastroju itp. żonie, a żadnej pustki nie będzie. A żona odwdzięczy sie trzykrotnie.


Mysle, ze to dobry pomysł. Po pierwsze Staram się przekierować myślenie właśnie na żonę i dzieci - zwłaszcza wtedy gdy myśli o kochance stają się natarczywe. A po drugie staram się wykrzesać z siebie entuzjazm w kontaktach z nimi - na początku trochę na sile, ale początki jak wiecie za trudne ....

663

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Myślę, że Hrefi emocjonalną pustką, brakiem skrupułów, egoizmem jest do niego bardzo podobny. Choć mogę się mylić, bo to opinia po kilku postach. I tak jak ktoś wcześniej zauważył, to co czuje do swojej kochanki to nie miłość, tylko zachłanność.

Przecież jedno idzie razem z drugim. Jak się kocha to się jest zachlannym. Chce się mieć te osobę tylko dla siebie. Co w tym dziwnego?

664

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:
Xymena napisał/a:

Serio uważacie, że zrozumiał jakiś błąd, i że jest do czego wracać, jeśli Alosski napisał, to co napisał poniżej:
"Bo mam dużo do stracenia: kilkanaście lat wspólnego życia, dorabiania się, osiągania sukcesu ale przy zonie, do której niewiele czuje
(...) Czas na decyzje, której nie potrafie podjąć. Romans zdycha (chociaż gdybym tylko się odważył kochanka czeka z otwartymi ramionami), ale w domu pustka - nie ma za bardzo do czego wracać. No i nie ma pewności, ze relacja z kochanka byłaby tak cudowna za rok, czy za 5 lat."
Jak dla mnie to czysta racjonalizacja swojego postępowania.

Niech teraz tę samą energię, którą wkladał w zapewnianie super samopoczucia i dowartościowania  swojej byłej kochance włoży w zapewnienie miłego nastroju itp. żonie, a żadnej pustki nie będzie. A żona odwdzięczy sie trzykrotnie.

Nie da się pokochać kogoś ma siłę.  Jak się żony nie kocha to również żadnej energii nie chce się wkładać w zapewnienie jej miłego nastroju.
Chyba, że proponujecie metodę oklamywania samego siebie. Czyli wmawiam sobie, że kocham żonę i jak będę to sam sobie powtarzał tysiąc razu to w końcu w to uwierzę. To nie jest takie dziwne. Wiem że niektórzy tak robią.

Co do przyznawania się do zdrady to należy to zrobić tylko w sytuacji gdy chce się odejść, ale w małżeństwie i tak bym tego nie zrobił ze względu na orzeczenie o winie. To jest chore że ludzie nie mogą się normalnie rozejsc tylko sąd musi na to zezwolić i jeszcze może orzeknac z czyjej winy.

665

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Roxann napisał/a:

Myślę, że Hrefi emocjonalną pustką, brakiem skrupułów, egoizmem jest do niego bardzo podobny. Choć mogę się mylić, bo to opinia po kilku postach. I tak jak ktoś wcześniej zauważył, to co czuje do swojej kochanki to nie miłość, tylko zachłanność.

Przecież jedno idzie razem z drugim. Jak się kocha to się jest zachlannym. Chce się mieć te osobę tylko dla siebie. Co w tym dziwnego?

Niekoniecznie. Zachłanność to też przejaw egoizmu i narcyzmu. Chcesz wciąż więcej, mocniej... nie bacząc na wszystkich wokół. Liczysz się tylko Ty i twoje potrzeby. Wiadomo, według Ciebie kochanka też zyskuje jeśli jest jej z Tobą dobrze a żona się przecież nie liczy.
W romansie ciężko zaspokajać swoje potrzeby przez dłuższy czas, bo możliwości są ograniczone. Ile razy może być ekscytujące spotkanie w pokoju hotelowym czy wycieczka gdzieś za miasto? Nie chodzi o to by zmienić hotel ale całą otoczkę, bodziec adrenaliny... zaczyna się wymyślanie, kombinowanie... szukanie nowych źródła jeszcze silniejszych wrażeń. A to wymaga większego zaangażowania... wpaść też łatwiej. Nie wystarczają już godziny rozmów, potajemne schadzki, zamiast propozycji spotkania o tej i o tej tam i tam jest rezerwacja w SPA w jakimś uroczym zakątku w kraju, albo bilet lotniczy w "nieznane"... tam też szuka się bodźców, a to jakieś loty na paralotniach a to skoki spadochronowe... i tak więcej i więcej i bardziej...
Jeżeli myślisz, że wystarczy Ci to, że będziesz mógł legalnie z kochanką robić zakupy, chodzić do parku z dziećmi, do kina itd, to się grubo mylisz...

666

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Nie da się pokochać kogoś ma siłę.  Jak się żony nie kocha to również żadnej energii nie chce się wkładać w zapewnienie jej miłego nastroju.
Chyba, że proponujecie metodę oklamywania samego siebie. Czyli wmawiam sobie, że kocham żonę i jak będę to sam sobie powtarzał tysiąc razu to w końcu w to uwierzę. To nie jest takie dziwne. Wiem że niektórzy tak robią.

Przecież to takie proste, mówisz - hej stara, nie kocham cię już i w sumie nie chce mi się dalej z tobą żyć. Teraz już wiesz i możemy wspólnie podjąć decyzję co dalej z tym fantem zrobić.

Hrefi napisał/a:

Co do przyznawania się do zdrady to należy to zrobić tylko w sytuacji gdy chce się odejść, ale w małżeństwie i tak bym tego nie zrobił ze względu na orzeczenie o winie. To jest chore że ludzie nie mogą się normalnie rozejsc tylko sąd musi na to zezwolić i jeszcze może orzeknac z czyjej winy.

Można było żyć na kocią łapę, po co brałeś urzędowy ślub? Wtedy nie zadawałeś sobie pytań jakie to chore iść i składać jakieś przysięgi przed urzędnikiem? Zmądrzałeś po fakcie.... zdrady? Orzeczenie o winie cię boli? Nie stać cię nawet zapłacić za perspektywę szczęścia? Trzeba ci tłumaczyć jak małemu nadąsanemu chłopcu po co jest orzeczenie o winie?

667 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2018-04-22 11:39:44)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Snake napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Nie da się pokochać kogoś ma siłę.  Jak się żony nie kocha to również żadnej energii nie chce się wkładać w zapewnienie jej miłego nastroju.
Chyba, że proponujecie metodę oklamywania samego siebie. Czyli wmawiam sobie, że kocham żonę i jak będę to sam sobie powtarzał tysiąc razu to w końcu w to uwierzę. To nie jest takie dziwne. Wiem że niektórzy tak robią.

Przecież to takie proste, mówisz - hej stara, nie kocham cię już i w sumie nie chce mi się dalej z tobą żyć. Teraz już wiesz i możemy wspólnie podjąć decyzję co dalej z tym fantem

Swego czasu powiedziałem żonie, że nie kocham jej więc musimy coś z tym zrobić. W sensie rozwiesc się. Ona na to że mam pokochac ja na sile. Odparlem że tak nie umiem. To się naucz - odpowiedziała. Ja na to że nie chcę. Ona - żebym zrobił tak aby mi się zachciało. Nie da sie - mówię. Da się - odpowiada.

Dla mojej żony brak miłości z mojej strony nie jest powodem do odejścia.

Może to wynikać, że kocha mnie jakaś niezdrowa miłości ponad wszystko.
Lub też z tego że pochodzi z religijnego domu i w jej wizji świata nie ma rozwodów

668 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-22 11:46:19)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Swego czasu powiedziałem żonie, że nie kocham jej więc musimy coś z tym zrobić. W sensie rozwiesc się. Ona na to że mam pokochac ja na sile. Odparlem że tak nie umiem. To się naucz - odpowiedziała. Ja na to że nie chcę. Ona - żebym zrobił tak aby mi się zachciało. Nie da sie - mówię. Da się - odpowiada.

Dla mojej żony brak miłości z mojej strony nie jest powodem do odejścia.

Może to wynikać, że kocha mnie jakaś niezdrowa miłości ponad wszystko.
Lub też z tego że pochodzi z religijnego domu i w jej wizji świata nie ma rozwodów

Dla mnie ta rozmowa nie była objawem chorej miłości, tylko totalnego zignorowania. To co masz jej do powiedzenia ją po prostu nie obchodzi.  Mi to trochę przypomina rozmowę typu:
-Wynieś śmieci!
-Nie chce mi się
-To niech ci się zechce
-Mówię ci, że nie lubię tego robić
-To masz polubić na siłę!
-Nie da się
-Da się!

Tzn takie było moje pierwsze odczucie, ale mogę się mylić....

669

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Myślę, że Hrefi emocjonalną pustką, brakiem skrupułów, egoizmem jest do niego bardzo podobny. Choć mogę się mylić, bo to opinia po kilku postach. I tak jak ktoś wcześniej zauważył, to co czuje do swojej kochanki to nie miłość, tylko zachłanność.
Alsoski jakiś taki bardziej "ludzki" się wydaje, choć jak się jego historia zakończy, czas pokaże.

Alsoski wydaje Ci się bardziej "ludzki", bo jest podobny do Ciebie. Też się miota w prawo i w lewo, jak i Ty się miotałaś. Bez urazy Roxann smile
Zawsze lubimy bardziej kogoś podobnego do siebie, kogoś kto wpisuje się w wachlarz naszych zachowań. 

Jakbyś uważnie poczytała obu panów zauważyłabyś, że obaj nie mają skrupułów, mają w sobie emocjonalną pustkę i są egoistyczni. Nie oceniam.
Szczerze to współczuję. Pomijam skrupuły. Dla każdego z nas inaczej wygląda granica. Emocjonalna pustka za to jest jak otchłań. Albo Cię wciągnie, albo wyjdziesz z tego płacąc ogromną cenę. Egoizm? Któż z nas nie jest egoistą?

Alsoski będzie sobie potrafił wszystko zracjonalizować. Zastosuje milion mechanizmów obronnych, wytłumaczy sobie wszystko na potrzeby własnej psychiki.

Hrefi natomiast ma oczy zbyt szeroko otwarte, wbrew jego pokrętnej logice czasami, ale tacy są zawsze bardziej nieszczęśliwi.

Hrefi napisał/a:

Swego czasu powiedziałem żonie, że nie kocham jej więc musimy coś z tym zrobić. W sensie rozwiesc się. Ona na to że mam pokochac ja na sile. Odparlem że tak nie umiem. To się naucz - odpowiedziała. Ja na to że nie chcę. Ona - żebym zrobił tak aby mi się zachciało. Nie da sie - mówię. Da się - odpowiada.

Dla mojej żony brak miłości z mojej strony nie jest powodem do odejścia.

Może to wynikać, że kocha mnie jakaś niezdrowa miłości ponad wszystko.
Lub też z tego że pochodzi z religijnego domu i w jej wizji świata nie ma rozwodów

Co czujesz Hrefi, gdy widzisz jak ona Cię kocha? Uszczęśliwia Cię to? Jakie to wywołuje u Ciebie odczucia?

670

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Myślę, że Hrefi emocjonalną pustką, brakiem skrupułów, egoizmem jest do niego bardzo podobny. Choć mogę się mylić, bo to opinia po kilku postach. I tak jak ktoś wcześniej zauważył, to co czuje do swojej kochanki to nie miłość, tylko zachłanność.
Alsoski jakiś taki bardziej "ludzki" się wydaje, choć jak się jego historia zakończy, czas pokaże.

Alsoski wydaje Ci się bardziej "ludzki", bo jest podobny do Ciebie. Też się miota w prawo i w lewo, jak i Ty się miotałaś. Bez urazy Roxann smile
Zawsze lubimy bardziej kogoś podobnego do siebie, kogoś kto wpisuje się w wachlarz naszych zachowań. 

Jakbyś uważnie poczytała obu panów zauważyłabyś, że obaj nie mają skrupułów, mają w sobie emocjonalną pustkę i są egoistyczni. Nie oceniam.

Bardzo możliwe wink
Może też dlatego posty Hrefi działają na mnie jak czerwona płachta na byka, a Alsoskiego nie, pomimo, że jak zauważyłaś obaj nie mają skrupułów i są egoistyczni, bo z kolei Hrefi przypomina mi mego ex już z czasów rozstania... ten jego cynizm, obłuda, pustka emocjonalna... Hrefiemu jeszcze brakuje tylko agresji...wtedy wypisz, wymaluj hmm

671

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Bardzo możliwe wink
Może też dlatego posty Hrefi działają na mnie jak czerwona płachta na byka, a Alsoskiego nie, pomimo, że jak zauważyłaś obaj nie mają skrupułów i są egoistyczni, bo z kolei Hrefi przypomina mi mego ex już z czasów rozstania... ten jego cynizm, obłuda, pustka emocjonalna... Hrefiemu jeszcze brakuje tylko agresji...wtedy wypisz, wymaluj hmm

Przeciwieństwem jakichkolwiek uczuć jest obojętność. Musisz mu wybaczyć Roxann. Dopiero wtedy będziesz wolna.

672

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Bardzo możliwe wink
Może też dlatego posty Hrefi działają na mnie jak czerwona płachta na byka, a Alsoskiego nie, pomimo, że jak zauważyłaś obaj nie mają skrupułów i są egoistyczni, bo z kolei Hrefi przypomina mi mego ex już z czasów rozstania... ten jego cynizm, obłuda, pustka emocjonalna... Hrefiemu jeszcze brakuje tylko agresji...wtedy wypisz, wymaluj hmm

Przeciwieństwem jakichkolwiek uczuć jest obojętność. Musisz mu wybaczyć Roxann. Dopiero wtedy będziesz wolna.

Tu nie chodzi tyle o niego, o to że mu jako mu nie wybaczyłam. Po prostu taki zlepek cech u człowieka tak na mnie działa. Nie ważne czy to Piotrek, Maciek czy Władek.

673

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Tu nie chodzi tyle o niego, o to że mu jako mu nie wybaczyłam. Po prostu taki zlepek cech u człowieka tak na mnie działa. Nie ważne czy to Piotrek, Maciek czy Władek.

Zapytam. A wybaczyłaś?

674

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Tu nie chodzi tyle o niego, o to że mu jako mu nie wybaczyłam. Po prostu taki zlepek cech u człowieka tak na mnie działa. Nie ważne czy to Piotrek, Maciek czy Władek.

Zapytam. A wybaczyłaś?

Nie zastanawiam się nad tym. Wydawało mi się, że tak bo nie myślę o tym, ale koleżanka mnie uświadomiła, że gdyby tak było, to potrafiłabym zachować pozory i choćby kurtuazyjne "cześć" do niego powiedzieć na konferencji. Mi to z kolei przez gardło by nie przeszło. Nie czuję do niego jakiegoś żalu, negatywnych emocji (no może lekkie obrzydzenie) ale po tym wszystkim zwykłe "cześć" to zbyt wiele dla mnie. Może więc to oznacza, że nie wybaczyłam a może że jest mi całkowicie obojętny. Nie wiem.

675

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Nie zastanawiam się nad tym. Wydawało mi się, że tak bo nie myślę o tym, ale koleżanka mnie uświadomiła, że gdyby tak było, to potrafiłabym zachować pozory i choćby kurtuazyjne "cześć" do niego powiedzieć na konferencji. Mi to z kolei przez gardło by nie przeszło. Nie czuję do niego jakiegoś żalu, negatywnych emocji (no może lekkie obrzydzenie) ale po tym wszystkim zwykłe "cześć" to zbyt wiele dla mnie. Może więc to oznacza, że nie wybaczyłam a może że jest mi całkowicie obojętny. Nie wiem.

Do obojętności bardzo Ci daleko. Jeszcze jedno pytanie. A sobie wybaczyłaś?

676 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-22 12:49:36)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Nie zastanawiam się nad tym. Wydawało mi się, że tak bo nie myślę o tym, ale koleżanka mnie uświadomiła, że gdyby tak było, to potrafiłabym zachować pozory i choćby kurtuazyjne "cześć" do niego powiedzieć na konferencji. Mi to z kolei przez gardło by nie przeszło. Nie czuję do niego jakiegoś żalu, negatywnych emocji (no może lekkie obrzydzenie) ale po tym wszystkim zwykłe "cześć" to zbyt wiele dla mnie. Może więc to oznacza, że nie wybaczyłam a może że jest mi całkowicie obojętny. Nie wiem.

Do obojętności bardzo Ci daleko. Jeszcze jedno pytanie. A sobie wybaczyłaś?

Nie wydaje mi się. Poza tym jak można wybaczyć komuś, kto tego wybaczenia od nas nie oczekuje? Myślisz, że on mnie przeprosił, że było mu głupio, czy przykro? Nic z tych rzeczy! Cynizm, obłuda, tupet! Podejrzewam, że też nie poczuł się jakoś nieswojo z powodu przelecenia żony kumpla. Zawsze takie zachowania będą wzbudzać negatywne emocje, nie ważne czy to on czy ktoś inny.
Jak bardzo jego obraz teraz różni się od tego, kiedy trwał romans? Jakby 2 różne osoby....

Za to wybaczyłam sobie. A może wszystko zracjonalizowałam. wink

677

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Co czujesz Hrefi, gdy widzisz jak ona Cię kocha? Uszczęśliwia Cię to? Jakie to wywołuje u Ciebie odczucia?


Nie odbieram jej miłości do mnie jako wartości cennej. Nie wywołuje to we mnie żadnych emocji. Powiedział bym, że jest mi to obojętne czy kocha czy nie, ale patrząc przez pryzmat korzyści i spokoju we wzajemnych relacjach to jednak lepiej dla mnie że kocha bo tak mi jest wygodniej. To dzięki jej miłości to małżeństwo jeszcze trwa, ponieważ ona zawsze ustępuje, nie chce tworzyć konfliktów, jej zależy. Teraz jakby jej uczucia osłabły do mnie to naprawdę nie było by komu ratować tego związku.  Chodź z drugiej strony jest dziecko, więc może ono motywowało by nas oboje aby nie rozchodzić się. Ja mojej żony nie kocham, nigdy nie kochałem. Ożeniłem się chyba dla wygody. Uważałem, że miłość nie jest potrzebna do udanego związku. Wiedziałem, że ludzie potrafią się bardzo namiętnie kochać a po kilku latach rozwód. Wydało mi się, że skoro oboje jesteśmy spokojni, nie konfliktowi, ona mnie kocha to wystarczy do małżeństwa. To nie było mądre, ale tak się stało. Dlatego jak skończę romans to nie mam do czego za bardzo wracać bo nie mam co odbudowywać. Czytam wypowiedzi tutaj piszących, że po romansie można wrócić i starać się odbudować relację z żoną to ja nie rozumiem co miałbym odbudowywać jak nigdy nic nie zostało zbudowane. Ale nie o tym chciałem pisać, chciałem zapytać o twoje zdanie na temat pustki emocjonalnej. 

Faktycznie mam ją w sobie i dokucza mi to. Życie staje się szare, rzeczy przestają cieszyć i jestem na ciągłym głodzie, ciągle czegoś szukam. Pustka ta wynika, dlatego że człowiek chce być kochany ale równie mocno sam chce kochać kogoś. Ta potrzeba kochania kogoś była jednym z powodów dla którego wdałem się w romans. W romans się wdałem bo byłem na niego otwarty, bo tak jak pisałem zdanie wyże, ciągle szukam.
Twoim zdaniem można tę pustkę czymś wypełnić ?

678

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

można wypełnić pustkę, ale to musi być pełen związek, a nie wybiórczy romans. Hrefi, jeżeli chcesz być szczęśliwy to serio (moim zdaniem) powinieneś się rozwieść i wejść w nowy związek z osobą, którą pokochasz i która Ciebie pokocha. Inaczej się nie da romans to substytut związku, zresztą z Twoich postów wynika że Twoje małżeństwo też jest substytutem związku.

679

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
eska12 napisał/a:

Co czujesz Hrefi, gdy widzisz jak ona Cię kocha? Uszczęśliwia Cię to? Jakie to wywołuje u Ciebie odczucia?


Nie odbieram jej miłości do mnie jako wartości cennej. Nie wywołuje to we mnie żadnych emocji. Powiedział bym, że jest mi to obojętne czy kocha czy nie, ale patrząc przez pryzmat korzyści i spokoju we wzajemnych relacjach to jednak lepiej dla mnie że kocha bo tak mi jest wygodniej. To dzięki jej miłości to małżeństwo jeszcze trwa, ponieważ ona zawsze ustępuje, nie chce tworzyć konfliktów, jej zależy. Teraz jakby jej uczucia osłabły do mnie to naprawdę nie było by komu ratować tego związku.  Chodź z drugiej strony jest dziecko, więc może ono motywowało by nas oboje aby nie rozchodzić się. Ja mojej żony nie kocham, nigdy nie kochałem. Ożeniłem się chyba dla wygody. Uważałem, że miłość nie jest potrzebna do udanego związku. Wiedziałem, że ludzie potrafią się bardzo namiętnie kochać a po kilku latach rozwód. Wydało mi się, że skoro oboje jesteśmy spokojni, nie konfliktowi, ona mnie kocha to wystarczy do małżeństwa. To nie było mądre, ale tak się stało. Dlatego jak skończę romans to nie mam do czego za bardzo wracać bo nie mam co odbudowywać. Czytam wypowiedzi tutaj piszących, że po romansie można wrócić i starać się odbudować relację z żoną to ja nie rozumiem co miałbym odbudowywać jak nigdy nic nie zostało zbudowane. Ale nie o tym chciałem pisać, chciałem zapytać o twoje zdanie na temat pustki emocjonalnej. 

Faktycznie mam ją w sobie i dokucza mi to. Życie staje się szare, rzeczy przestają cieszyć i jestem na ciągłym głodzie, ciągle czegoś szukam. Pustka ta wynika, dlatego że człowiek chce być kochany ale równie mocno sam chce kochać kogoś. Ta potrzeba kochania kogoś była jednym z powodów dla którego wdałem się w romans. W romans się wdałem bo byłem na niego otwarty, bo tak jak pisałem zdanie wyże, ciągle szukam.
Twoim zdaniem można tę pustkę czymś wypełnić ?


Twój kolega z tego postu powinnien to przeczytac jako temat ktory go czeka. Mam tu na mysli wypalenie. Tu nie chodzi o to ze On kochal swoja zone a Ty nie ale i tak oboje zalozyliscie rodziny. Tu chodzi o moment w ktorym zmieniliscie swoje zycie. Te osoby ktore byly z wami nie sa juz takie same i teraz pozostaje wam odejsc albo byc bo byc. Ty patrz na siebie bo masz jedno zycie. Swojej kobiecie tez podaruj cos od zycia czyli zwiazek z kims innym. To nie zycie tylko dla dziecka. Jestes egoista ale masz szanse pozmieniac pare rzeczy.

680

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

ej, a ten Hrefi caly to nie jest taki jeden co tu kiedys byl i pisal podobnie o zdradzie zony?

bo mam de javu

681

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
_v_ napisał/a:

ej, a ten Hrefi caly to nie jest taki jeden co tu kiedys byl i pisal podobnie o zdradzie zony?

bo mam de javu

może tamten wątek pisał mąż kochanki Hrefiego

682

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Nie wydaje mi się. Poza tym jak można wybaczyć komuś, kto tego wybaczenia od nas nie oczekuje? Myślisz, że on mnie przeprosił, że było mu głupio, czy przykro? Nic z tych rzeczy! Cynizm, obłuda, tupet! Podejrzewam, że też nie poczuł się jakoś nieswojo z powodu przelecenia żony kumpla. Zawsze takie zachowania będą wzbudzać negatywne emocje, nie ważne czy to on czy ktoś inny.
Jak bardzo jego obraz teraz różni się od tego, kiedy trwał romans? Jakby 2 różne osoby....

Za to wybaczyłam sobie. A może wszystko zracjonalizowałam. wink

Wybaczenie nie oznacza zgody na krzywdę, ani akceptacji czynów krzywdziciela. To też nie znaczy zapomnieć.
Wybaczenie jest po to, aby pogodzić się z tym bólem, przestać rozpamiętywać i zacząć żyć na nowo.
Wybaczasz dla siebie, aby móc powiedzieć: "Nie masz nade mną władzy. Nie uwięzisz mnie w przeszłości. Zasługuję na przyszłość".

Potrzebna Ci jego skrucha by móc wybaczyć? Naprawdę? Chciałabyś, aby wił się przed Tobą jak piskorz i błagał o wybaczenie?
Zmieniłoby to Twoją złość w jakiekolwiek inne uczucie? Wyobraź to sobie. Co byś tak naprawdę poczuła?

Też kiedyś miałam z tym problem. Było we mnie dużo złości. Pomogło: "Wybacz mu, bo nie wiedział co czyni." Dopiero wtedy poczułam się wolna.

Hrefi napisał/a:

Ale nie o tym chciałem pisać, chciałem zapytać o twoje zdanie na temat pustki emocjonalnej. 

Faktycznie mam ją w sobie i dokucza mi to. Życie staje się szare, rzeczy przestają cieszyć i jestem na ciągłym głodzie, ciągle czegoś szukam. Pustka ta wynika, dlatego że człowiek chce być kochany ale równie mocno sam chce kochać kogoś. Ta potrzeba kochania kogoś była jednym z powodów dla którego wdałem się w romans. W romans się wdałem bo byłem na niego otwarty, bo tak jak pisałem zdanie wyże, ciągle szukam.
Twoim zdaniem można tę pustkę czymś wypełnić ?

Żeby odpowiedzieć pozwolę sobie przytoczyć własne słowa już pisane w tym wątku:

eska12 napisał/a:

Będziesz wciąż w tym samym miejscu. Egoistycznie nieszczęśliwy. Być może po jakimś czasie wpakujesz się w kolejny romans i kolejny. Być może to będzie Twój sposób na życie. Być może już nigdy nie będziesz mieć romansu, bo będziesz wiedział ile on tak naprawdę kosztuje. Tu już nie wiem co wybierzesz. Szczęścia nie znajdziesz na żadnej z tych dróg.

Odpowiedź na zadane tym razem pytanie brzmi: w Twojej sytuacji nie.
Będziesz potrafił co najwyżej odnaleźć radość na wszystkich innych płaszczyznach. Zawodowo, finansowo, realizując swoje ambicje, marzenia, pasje, będąc dobrym ojcem lub przyjacielem, ale tej pustki o której piszesz nigdy nie zapełnisz o ile nic nie zmienisz.

Uprzedzę Twoje drugie pytanie. Tak, da się tak żyć. Nie pytaj mnie jednak czy to dobry wybór lub dobre życie.

683 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-22 15:16:50)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Nie wydaje mi się. Poza tym jak można wybaczyć komuś, kto tego wybaczenia od nas nie oczekuje? Myślisz, że on mnie przeprosił, że było mu głupio, czy przykro? Nic z tych rzeczy! Cynizm, obłuda, tupet! Podejrzewam, że też nie poczuł się jakoś nieswojo z powodu przelecenia żony kumpla. Zawsze takie zachowania będą wzbudzać negatywne emocje, nie ważne czy to on czy ktoś inny.
Jak bardzo jego obraz teraz różni się od tego, kiedy trwał romans? Jakby 2 różne osoby....

Za to wybaczyłam sobie. A może wszystko zracjonalizowałam. wink

Wybaczenie nie oznacza zgody na krzywdę, ani akceptacji czynów krzywdziciela. To też nie znaczy zapomnieć.
Wybaczenie jest po to, aby pogodzić się z tym bólem, przestać rozpamiętywać i zacząć żyć na nowo.
Wybaczasz dla siebie, aby móc powiedzieć: "Nie masz nade mną władzy. Nie uwięzisz mnie w przeszłości. Zasługuję na przyszłość".

Potrzebna Ci jego skrucha by móc wybaczyć? Naprawdę? Chciałabyś, aby wił się przed Tobą jak piskorz i błagał o wybaczenie?
Zmieniłoby to Twoją złość w jakiekolwiek inne uczucie? Wyobraź to sobie. Co byś tak naprawdę poczuła?

Też kiedyś miałam z tym problem. Było we mnie dużo złości. Pomogło: "Wybacz mu, bo nie wiedział co czyni." Dopiero wtedy poczułam się wolna.

Ale on wiedział co czyni. wink Poza tym nie chodzi o to by wił się przede mną jak piskorz, ale (nawet już nie teraz), tylko wtedy mógł powiedzieć-  przykro mi, że tak wyszło, wybacz... czy przepraszam.
Bólu dawno już nie czuję, od dawna nie ma on też nade mną władzy. Te emocje minęły co najmniej 1,5 roku temu.
A to, że brzydzę się jego późniejszym zachowaniem, to zupełnie inna sprawa.
Szacunek straciłam do niego wtedy, kiedy obwinił mnie o ciążę żony. Że to przeze mnie, że go olałam.
Gardzić zaczęłam wtedy, kiedy zdradził żonę z koleżanką, żoną przyjaciela, w momencie gdy dziecko miało kilka msc.
Zatem widzisz, że moje negatywne "emocje" nie mają nic wspólnego ze mną, czy z tym, że wciąż mu nie wybaczyłam. One nie dotyczą już nawet romansu. Do tego nie wracam zupełnie.

684

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Ale on wiedział co czyni. wink Poza tym nie chodzi o to by wił się przede mną jak piskorz, ale (nawet już nie teraz), tylko wtedy mógł powiedzieć-  przykro mi, że tak wyszło, wybacz... czy przepraszam.
Bólu dawno już nie czuję, od dawna nie ma on też nade mną władzy. Te emocje minęły co najmniej 1,5 roku temu.
A to, że brzydzę się jego późniejszym zachowaniem, to zupełnie inna sprawa.

Roxann skoro tak twierdzisz smile
Tylko... dlaczego wciąż tu jesteś? Czemu co któryś post, jak nie co drugi  jest o nim? Nie odpowiadaj mi. Tak tylko pytam. Odpowiedz sobie.

685

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Ja mojej żony nie kocham, nigdy nie kochałem. Ożeniłem się chyba dla wygody.

Przynajmniej egoistycznym bucem byłeś od zawsze, a nie stałeś się nim za sprawą romansu.

686

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Ale on wiedział co czyni. wink Poza tym nie chodzi o to by wił się przede mną jak piskorz, ale (nawet już nie teraz), tylko wtedy mógł powiedzieć-  przykro mi, że tak wyszło, wybacz... czy przepraszam.
Bólu dawno już nie czuję, od dawna nie ma on też nade mną władzy. Te emocje minęły co najmniej 1,5 roku temu.
A to, że brzydzę się jego późniejszym zachowaniem, to zupełnie inna sprawa.

Roxann skoro tak twierdzisz smile
Tylko... dlaczego wciąż tu jesteś? Czemu co któryś post, jak nie co drugi  jest o nim? Nie odpowiadaj mi. Tak tylko pytam. Odpowiedz sobie.

Rzadko wbrew pozorom już tu się pojawiam. Akurat ten wątek mnie wciągnął. No a wiadomo, że nawet jak piszę o emocjach, schematach, to trudno go pominąć. Czy doszukać porównań.
Poza tym myśli wracają, kiedy wiem, że go spotkam. Myślałam, że jak odchodzi z pracy tzn jest konkurs na jego stanowisko, to już zawodowo się nie spotkamy, ale konkurs sobie, a prezesem on nadal jest bo chyba jeszcze nikogo nie znaleźli. Ja wiem, że dam radę, nie rozwala mnie to emocjonalnie, ale te sytuacje mnie zwyczajnie męczą... to jak dosiada do mego stolika, albo siada do mnie plecami... Udaje takiego macho, zabawia towarzystwo, wszyscy się śmieją, z tego co mówi, a mnie to w ogóle nie bawi. Kiedy obsługując panie obok, ostentacyjnie pomija mnie. Zresztą ja robię to samo w stosunku do niego. Jak rozmawiamy w grupie np na przerwie kawowej i on też dochodzi, udaję że go nie ma. Nawet nie udaję, ja po prostu nie chcę z nim rozmawiać.

687

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Roxann
Zarówno on, jak i obecni tu panowie, to niewolnicy swoich przekonań. Można tylko współczuć.
Ja trzymam kciuki, żeby posłuchali Twoich rad i skoro brak im odwagi dali spokój tym dziewczynom, bo dzięki temu one za jakiś czas, pójdą swoją drogą, już bez nich.

688 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-22 17:32:21)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Xymena napisał/a:

Roxann
Zarówno on, jak i obecni tu panowie, to niewolnicy swoich przekonań. Można tylko współczuć.
Ja trzymam kciuki, żeby posłuchali Twoich rad i skoro brak im odwagi dali spokój tym dziewczynom, bo dzięki temu one za jakiś czas, pójdą swoją drogą, już bez nich.

Szczerze? Wątpię. Wprawdzie większą szansę ma chyba Alsoski, ale jego kochanka jest na tyle słaba, w dodatku wolna, że prędzej czy później pokusa zwycięży. Potem znów się będą rozstawać, i tak w kółko.
No chyba, że zacznie grozić, że powie żonie...
Inaczej ciężko facetowi zrezygnować z romansu, kiedy widzą, że kobieta jest zakochana i chętna. Może zadowoli się rzadszymi spotkaniami, ale nie całkiem.
Mogę się założyć nawet o milion, że teraz jak spotkam ex... gdybym jakby nigdy nic podeszła do niego, spojrzała w oczy i dyskretnie powiedziała na ucho, że czekam o tej i o tej pod tym nr, nawet nie tyle, że by przyszedł, co by przyleciał. I nie, nie dlatego, że mnie kocha, tęskni itd. Tylko dlatego, że nie ma żadnych zasad, ani za grosz honoru... a to go po prostu kręci. No chyba, że już byłby z jakąś na tę godzinę umówiony ale wtedy i tak zrobiłby wszystko by żadnej okazji nie przepuścić. Ten typ tak już ma i tyle.

Jeżeli kobieta sama o siebie nie zadba, taki facet nie będzie się kierował jej, tylko swoim dobrem. Zawsze.

689

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Co zresztą świetnie widać w tym wątku... wink

690 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2018-04-22 20:48:27)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Ale nie o tym chciałem pisać, chciałem zapytać o twoje zdanie na temat pustki emocjonalnej. 

Faktycznie mam ją w sobie i dokucza mi to. Życie staje się szare, rzeczy przestają cieszyć i jestem na ciągłym głodzie, ciągle czegoś szukam. Pustka ta wynika, dlatego że człowiek chce być kochany ale równie mocno sam chce kochać kogoś. Ta potrzeba kochania kogoś była jednym z powodów dla którego wdałem się w romans. W romans się wdałem bo byłem na niego otwarty, bo tak jak pisałem zdanie wyże, ciągle szukam.
Twoim zdaniem można tę pustkę czymś wypełnić ?

Żeby odpowiedzieć pozwolę sobie przytoczyć własne słowa już pisane w tym wątku:

eska12 napisał/a:

Będziesz wciąż w tym samym miejscu. Egoistycznie nieszczęśliwy. Być może po jakimś czasie wpakujesz się w kolejny romans i kolejny. Być może to będzie Twój sposób na życie. Być może już nigdy nie będziesz mieć romansu, bo będziesz wiedział ile on tak naprawdę kosztuje. Tu już nie wiem co wybierzesz. Szczęścia nie znajdziesz na żadnej z tych dróg.

Odpowiedź na zadane tym razem pytanie brzmi: w Twojej sytuacji nie.
Będziesz potrafił co najwyżej odnaleźć radość na wszystkich innych płaszczyznach. Zawodowo, finansowo, realizując swoje ambicje, marzenia, pasje, będąc dobrym ojcem lub przyjacielem, ale tej pustki o której piszesz nigdy nie zapełnisz o ile nic nie zmienisz.

Uprzedzę Twoje drugie pytanie. Tak, da się tak żyć. Nie pytaj mnie jednak czy to dobry wybór lub dobre życie.

Jakbyś czytała w mojej głowie. Też tak czuje. Tego nie da się wypełnić niczym innym.  Twoje posty wyczerpują temat, nie pozostaje wiele do dodania. Cieszę, się że zaglądnęłaś do tego wątku.

Pamiętam twój fragment postu, który zacytowałaś. Smutne są to słowa, może dlatego że prawdziwe. Mądrość życiowa i doświadczenie przez ciebie przemawia. Widzę, że życie przeciągnęło także i ciebie.
Nie wiem, może to przypadek ale znam osobiście 3 mądre kobiety, bardzo ogarnięte życiowo. Żadnej życie małżeńskie nie ułożyło dobrze. Jedna rozwódka, która na siłę chce się wdać w romans z żonatym, druga to moja kochanka, trzecia jest na granicy rozwodu. Myślałem, że mądrość chroni przez popełnieniem błędów ale tu chyba potrzebne jeszcze doświadczenie.

J

691

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Mogę się założyć nawet o milion, że teraz jak spotkam ex... gdybym jakby nigdy nic podeszła do niego, spojrzała w oczy i dyskretnie powiedziała na ucho, że czekam o tej i o tej pod tym nr, nawet nie tyle, że by przyszedł, co by przyleciał. I nie, nie dlatego, że mnie kocha, tęskni itd. Tylko dlatego, że nie ma żadnych zasad, ani za grosz honoru... a to go po prostu kręci. No chyba, że już byłby z jakąś na tę godzinę umówiony ale wtedy i tak zrobiłby wszystko by żadnej okazji nie przepuścić. Ten typ tak już ma i tyle.

Jeżeli kobieta sama o siebie nie zadba, taki facet nie będzie się kierował jej, tylko swoim dobrem. Zawsze.

Był taki moment, że chciałem osłabić relacje emocjonalne z kochanką bo bardzo wyobrażałem sobie wspólne życie, za mocno zacząłem żyć iluzją. Kochanka po kilku dniach wyczuła moją próbę oddalenia się i zareagowała - poprosiła abym nie oddalał się, zaproponowała że warto chociażby spotykać się dla seksu bo jest wspaniały. Na koniec dodała, że w łóżko mogę zrobić z nią co chcę, że spełni każde moje żądanie, że jest całkowicie moja. Ona mówiła to na serio. To nie były z jej strony puste słowa, ona naprawdę tak mocno się zaangażowała. Kiedy facet słyszy takie słowa to przenosi się do innego świata. Zwłaszcza jeśli słyszy te słowa od kobiety którą kocha. Łatwo zagrać seksem. Czasem się o nią boje. Boje się, bo jeszcze nie dodarła do takiego etapu aby zdać sobie sprawę że nie da się tego pogodzić. Mam wrażenie, że ona próbuje pogodzić dwie rzeczy - swoje małżeństwo z romansem. Jeszcze nie chce pogodzić się ze świadomością, że tak się nie da.   

Alsoski - pilnuj się również od tej strony. Uważaj na zagrania seksem.

692

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:

Rzadko wbrew pozorom już tu się pojawiam. Akurat ten wątek mnie wciągnął. No a wiadomo, że nawet jak piszę o emocjach, schematach, to trudno go pominąć. Czy doszukać porównań.
Poza tym myśli wracają, kiedy wiem, że go spotkam. Myślałam, że jak odchodzi z pracy tzn jest konkurs na jego stanowisko, to już zawodowo się nie spotkamy, ale konkurs sobie, a prezesem on nadal jest bo chyba jeszcze nikogo nie znaleźli. Ja wiem, że dam radę, nie rozwala mnie to emocjonalnie, ale te sytuacje mnie zwyczajnie męczą... to jak dosiada do mego stolika, albo siada do mnie plecami... Udaje takiego macho, zabawia towarzystwo, wszyscy się śmieją, z tego co mówi, a mnie to w ogóle nie bawi. Kiedy obsługując panie obok, ostentacyjnie pomija mnie. Zresztą ja robię to samo w stosunku do niego. Jak rozmawiamy w grupie np na przerwie kawowej i on też dochodzi, udaję że go nie ma. Nawet nie udaję, ja po prostu nie chcę z nim rozmawiać.

Teraz Cię bardziej rozumiem. Co Cię powstrzymuje przed zmianą pracy i środowiska?



Hrefi napisał/a:

Widzę, że życie przeciągnęło także i ciebie.

Są gorsze tragedie na tym świecie, niż moja, czy Twoja. Ludziom dzieci umierają, tracą najbliższych i całe majątki. Dowiadują się z dnia na dzień o raku lub innej nieuleczalnej chorobie. Ulegają wypadkom samochodowym. Kobiety zostają gwałcone i bite. Czymże wobec tego jest życie bez miłości?



Hrefi napisał/a:

Kochanka po kilku dniach wyczuła moją próbę oddalenia się i zareagowała - poprosiła abym nie oddalał się, zaproponowała że warto chociażby spotykać się dla seksu bo jest wspaniały. Na koniec dodała, że w łóżko mogę zrobić z nią co chcę, że spełni każde moje żądanie, że jest całkowicie moja. Ona mówiła to na serio.

Kobieta, która kocha nie zaproponowałaby spotykania się tylko dla seksu.



Hrefi jak widzę decyzję już podjąłeś. Zadam pytanie. Co by musiało się stać, abyś odszedł od żony?

693

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

przeczytałam parę ostatnich Twoich postów Hrefi i zadzwoniło... Tak, romans zmienił rzeczywistość w Twoim przypadku. Zaświeciła mi się lampka kjak napisałeś, ze nigdy nie kochałeś zony- to bzdura- nie oświadczyłbyś się , nie miałbyś dziecka- nikt Cię nie zmuszał..To świadczy o tym, że potrzeba czasu na otrzeźwienie. Gdybyś powiedział- kochałem żonę- ale to nie to, co z tą kobietą teraz , miałoby to ślady przemyśleń. Fizycznie brakuje Ci jej bardzo teraz- to przebija z tego co piszesz.. najgorszy moment na życiowe decyzje. Przykro mi i współczuję szczerze.

694

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Kochanka po kilku dniach wyczuła moją próbę oddalenia się i zareagowała - poprosiła abym nie oddalał się, zaproponowała że warto chociażby spotykać się dla seksu bo jest wspaniały. Na koniec dodała, że w łóżko mogę zrobić z nią co chcę, że spełni każde moje żądanie, że jest całkowicie moja. Ona mówiła to na serio.

Kobieta, która kocha nie zaproponowałaby spotykania się tylko dla seksu.

Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.

695

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
eska12 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Kochanka po kilku dniach wyczuła moją próbę oddalenia się i zareagowała - poprosiła abym nie oddalał się, zaproponowała że warto chociażby spotykać się dla seksu bo jest wspaniały. Na koniec dodała, że w łóżko mogę zrobić z nią co chcę, że spełni każde moje żądanie, że jest całkowicie moja. Ona mówiła to na serio.

Kobieta, która kocha nie zaproponowałaby spotykania się tylko dla seksu.

Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.

Roxann wybacz, ale gadasz bzdury.
Ona wcale nie musi mieć go do spełniania jej fantazji.
Pewnie po prostu jest z tych kobiet, które zrobią absolutnie wszystko po to, żeby facet z nimi został.
To takie typowe "Nie oddalaj się, nie odchodź, bądź ze mną, zrobię co zechcesz".
Niektóre kobiety zadowalają się namiastką zamiast miłości. Ona chce mieć namiastkę, bo nie chce go zostawić, nie chce zostać "na lodzie", chociaż sama pewnie wie, że i tak i tak go nie ma.
To nie jest zachłanność. To jest desperacja.

696 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-23 09:45:13)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Roxann wybacz, ale gadasz bzdury.
Ona wcale nie musi mieć go do spełniania jej fantazji.
Pewnie po prostu jest z tych kobiet, które zrobią absolutnie wszystko po to, żeby facet z nimi został.
To takie typowe "Nie oddalaj się, nie odchodź, bądź ze mną, zrobię co zechcesz".
Niektóre kobiety zadowalają się namiastką zamiast miłości. Ona chce mieć namiastkę, bo nie chce go zostawić, nie chce zostać "na lodzie", chociaż sama pewnie wie, że i tak i tak go nie ma.
To nie jest zachłanność. To jest desperacja.

Wybacz, ale tym razem Ty gadasz bzdury. Oddzielmy wątek Hriefiego od Alsoskiego. Kochanka Hrefiego ma męża i rodzinę i nie zamierza ich zostawiać. Interesuje ją tylko romans, a właściwie seks. Widzisz różnicę?
Nie zawsze jest tak, jak piszesz.

697

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Rzadko wbrew pozorom już tu się pojawiam. Akurat ten wątek mnie wciągnął. No a wiadomo, że nawet jak piszę o emocjach, schematach, to trudno go pominąć. Czy doszukać porównań.
Poza tym myśli wracają, kiedy wiem, że go spotkam. Myślałam, że jak odchodzi z pracy tzn jest konkurs na jego stanowisko, to już zawodowo się nie spotkamy, ale konkurs sobie, a prezesem on nadal jest bo chyba jeszcze nikogo nie znaleźli. Ja wiem, że dam radę, nie rozwala mnie to emocjonalnie, ale te sytuacje mnie zwyczajnie męczą... to jak dosiada do mego stolika, albo siada do mnie plecami... Udaje takiego macho, zabawia towarzystwo, wszyscy się śmieją, z tego co mówi, a mnie to w ogóle nie bawi. Kiedy obsługując panie obok, ostentacyjnie pomija mnie. Zresztą ja robię to samo w stosunku do niego. Jak rozmawiamy w grupie np na przerwie kawowej i on też dochodzi, udaję że go nie ma. Nawet nie udaję, ja po prostu nie chcę z nim rozmawiać.

Teraz Cię bardziej rozumiem. Co Cię powstrzymuje przed zmianą pracy i środowiska?

Kochana, ja to już zrobiłam prawie 2l temu. Nie współpracuję z nim od dawna. Wciąż jednak co najmniej 2 razy w roku widuję go na cyklicznych międzynarodowych konferencjach. Jest prezesem dość poważnej firmy w Polsce dlatego dostaje zaproszenie jako gość. Czasem nawet jest zapraszany do panelu. Cóż poradzę. Nie ja o tym decyduję.

698

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Roxann wybacz, ale gadasz bzdury.
Ona wcale nie musi mieć go do spełniania jej fantazji.
Pewnie po prostu jest z tych kobiet, które zrobią absolutnie wszystko po to, żeby facet z nimi został.
To takie typowe "Nie oddalaj się, nie odchodź, bądź ze mną, zrobię co zechcesz".
Niektóre kobiety zadowalają się namiastką zamiast miłości. Ona chce mieć namiastkę, bo nie chce go zostawić, nie chce zostać "na lodzie", chociaż sama pewnie wie, że i tak i tak go nie ma.
To nie jest zachłanność. To jest desperacja.

Wybacz, ale tym razem Ty gadasz bzdury. Oddzielmy wątek Hriefiego od Alsoskiego. Kochanka Hrefiego ma męża i rodzinę i nie zamierza ich zostawiać. Interesuje ją tylko romans, a właściwie seks. Widzisz różnicę?
Nie zawsze jest tak, jak piszesz.

W dalszym ciągu podtrzymuję moje zdanie.
Ona chce go mieć, bo woli go od męża. On woli ją od żony. Oboje chwytają za półśrodki i namiastki, bo są za słabi, żeby podjąć jakąś konkretną decyzję.

699

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Xymena napisał/a:

Roxann
Zarówno on, jak i obecni tu panowie, to niewolnicy swoich przekonań. Można tylko współczuć.
Ja trzymam kciuki, żeby posłuchali Twoich rad i skoro brak im odwagi dali spokój tym dziewczynom, bo dzięki temu one za jakiś czas, pójdą swoją drogą, już bez nich.

Szczerze? Wątpię. Wprawdzie większą szansę ma chyba Alsoski, ale jego kochanka jest na tyle słaba, w dodatku wolna, że prędzej czy później pokusa zwycięży. Potem znów się będą rozstawać, i tak w kółko.
No chyba, że zacznie grozić, że powie żonie...
Inaczej ciężko facetowi zrezygnować z romansu, kiedy widzą, że kobieta jest zakochana i chętna. Może zadowoli się rzadszymi spotkaniami, ale nie całkiem.
Mogę się założyć nawet o milion, że teraz jak spotkam ex... gdybym jakby nigdy nic podeszła do niego, spojrzała w oczy i dyskretnie powiedziała na ucho, że czekam o tej i o tej pod tym nr, nawet nie tyle, że by przyszedł, co by przyleciał. I nie, nie dlatego, że mnie kocha, tęskni itd. Tylko dlatego, że nie ma żadnych zasad, ani za grosz honoru... a to go po prostu kręci. No chyba, że już byłby z jakąś na tę godzinę umówiony ale wtedy i tak zrobiłby wszystko by żadnej okazji nie przepuścić. Ten typ tak już ma i tyle.

Jeżeli kobieta sama o siebie nie zadba, taki facet nie będzie się kierował jej, tylko swoim dobrem. Zawsze.

Pomimo, ze wątpisz Roxann, Twoje posty bardzo mi pomagają. Nazywasz to, co albo się u mnie dzieje, albo wydarzy.
Kochanka jest słaba? Jednego dnia tak, drugiego nie. W każdym razie jak dotad się nie spotkaliśmy, kontakty stały się dużo rzadsze. Praktycznie spadają do zera. Wiem, ze jeśli ulegnę to zmarnuje wszystko to co do tej pory udało się osiągnąć. Nastrój mam podły, ale mimo to lepszy niż w „dołkach” kiedy trwaliśmy w romansie. Oczywiście pokusa jest - aby poprawić sobie samopoczucie. Ona jak na razie również pozostaje w miarę twarda.

700

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:
Roxann napisał/a:
eska12 napisał/a:


Kobieta, która kocha nie zaproponowałaby spotykania się tylko dla seksu.

Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.

Roxann wybacz, ale gadasz bzdury.
Ona wcale nie musi mieć go do spełniania jej fantazji.
Pewnie po prostu jest z tych kobiet, które zrobią absolutnie wszystko po to, żeby facet z nimi został.
To takie typowe "Nie oddalaj się, nie odchodź, bądź ze mną, zrobię co zechcesz".
Niektóre kobiety zadowalają się namiastką zamiast miłości. Ona chce mieć namiastkę, bo nie chce go zostawić, nie chce zostać "na lodzie", chociaż sama pewnie wie, że i tak i tak go nie ma.
To nie jest zachłanność. To jest desperacja.

Moja Kochanka w pewnym momencie powiedziała, ze albo z nia będę albo się rozstaniemy, przy czym zaznaczyła, ze spotykanie się dla samego seksu jej w ogóle nie interesuje, moje ze najlepszy seks w życiu i pełen odjazd i czasem zastanawiałem się, czy ona nie jest uzależniona od seksu.

701

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Moja Kochanka w pewnym momencie powiedziała, ze albo z nia będę albo się rozstaniemy, przy czym zaznaczyła, ze spotykanie się dla samego seksu jej w ogóle nie interesuje, moje ze najlepszy seks w życiu i pełen odjazd i czasem zastanawiałem się, czy ona nie jest uzależniona od seksu.

Myślę, że bardzo łatwo się uzależnić od wspaniałego seksu. Nie wiem co jest, że ten z romansu smakuje najlepiej? Przecież nie tylko o otoczkę chodzi? A może o to o czym pisał Hrefi? Że w romansie pozwalamy sobie na więcej, jesteśmy odważniejsi, nie ukrywamy własnych potrzeb, fantazji - w końcu po to jesteśmy. Ponadto, kradniemy sobie te chwile i chcemy wykorzystać je na maxa.
Mój ex też mówił, że jestem "boginią" w łóżku i że takiego seksu w życiu nie miał... zresztą to samo mogę powiedzieć o nim. Niestety taka prawda. Gdyby można było wyłączyć wszystko dokoła, łącznie z uczuciami, emocjami, wspomnieniami - zresetować, nie zastanawiałabym się 2 sekund czy pójść z nim do łóżka.  Ale właśnie tylko dla tego seksu. Niczego więcej. Teraz to absolutnie nie wchodzi w grę, ale jestem w stanie sobie takie podejście wyobrazić.

702

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Pomimo, ze wątpisz Roxann, Twoje posty bardzo mi pomagają. Nazywasz to, co albo się u mnie dzieje, albo wydarzy.
Kochanka jest słaba? Jednego dnia tak, drugiego nie. W każdym razie jak dotad się nie spotkaliśmy, kontakty stały się dużo rzadsze. Praktycznie spadają do zera. Wiem, ze jeśli ulegnę to zmarnuje wszystko to co do tej pory udało się osiągnąć. Nastrój mam podły, ale mimo to lepszy niż w „dołkach” kiedy trwaliśmy w romansie. Oczywiście pokusa jest - aby poprawić sobie samopoczucie. Ona jak na razie również pozostaje w miarę twarda.                 


Mętlik masz i to gruby. Nie dziw się ze ona siedzi cicho skoro ty nic nie robisz. Ona od Ciebie się oddala a jeżeli Ci na tym zależy to siedź cicho i temat się zamknie. Oczywiście jak podjąłeś decyzje o definitywnym zakończeniu romansu.

703

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Moja Kochanka w pewnym momencie powiedziała, ze albo z nia będę albo się rozstaniemy, przy czym zaznaczyła, ze spotykanie się dla samego seksu jej w ogóle nie interesuje, moje ze najlepszy seks w życiu i pełen odjazd i czasem zastanawiałem się, czy ona nie jest uzależniona od seksu.[/



To znaczy ze nie tylko o seks jej chodziło ale głównie o Ciebie.

704

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
Roxann napisał/a:

Mogę się założyć nawet o milion, że teraz jak spotkam ex... gdybym jakby nigdy nic podeszła do niego, spojrzała w oczy i dyskretnie powiedziała na ucho, że czekam o tej i o tej pod tym nr, nawet nie tyle, że by przyszedł, co by przyleciał. I nie, nie dlatego, że mnie kocha, tęskni itd. Tylko dlatego, że nie ma żadnych zasad, ani za grosz honoru... a to go po prostu kręci. No chyba, że już byłby z jakąś na tę godzinę umówiony ale wtedy i tak zrobiłby wszystko by żadnej okazji nie przepuścić. Ten typ tak już ma i tyle.

Jeżeli kobieta sama o siebie nie zadba, taki facet nie będzie się kierował jej, tylko swoim dobrem. Zawsze.

Był taki moment, że chciałem osłabić relacje emocjonalne z kochanką bo bardzo wyobrażałem sobie wspólne życie, za mocno zacząłem żyć iluzją. Kochanka po kilku dniach wyczuła moją próbę oddalenia się i zareagowała - poprosiła abym nie oddalał się, zaproponowała że warto chociażby spotykać się dla seksu bo jest wspaniały. Na koniec dodała, że w łóżko mogę zrobić z nią co chcę, że spełni każde moje żądanie, że jest całkowicie moja. Ona mówiła to na serio. To nie były z jej strony puste słowa, ona naprawdę tak mocno się zaangażowała. Kiedy facet słyszy takie słowa to przenosi się do innego świata. Zwłaszcza jeśli słyszy te słowa od kobiety którą kocha. Łatwo zagrać seksem. Czasem się o nią boje. Boje się, bo jeszcze nie dodarła do takiego etapu aby zdać sobie sprawę że nie da się tego pogodzić. Mam wrażenie, że ona próbuje pogodzić dwie rzeczy - swoje małżeństwo z romansem. Jeszcze nie chce pogodzić się ze świadomością, że tak się nie da.   

Alsoski - pilnuj się również od tej strony. Uważaj na zagrania seksem.

Wyglada na to, ze u Ciebie role były odwrotne niż u mnie. Moja kochanka wczesniej niż ja zaczęła odczuwać trudy romansu i pierwsza wystąpiła z propozycja rozstania bo już przestawała dawać sobie radę emocjonalnie. (Czy chodziło o faktyczne rozstanie czy raczej o formę nacisku aby podjąć decyzje to inna kwestia).
Ale jak widać romans rządzi się swoimi prawami, przed którymi nie da się  uciec, tak ze z czasem również i druga strona romansu dochodzi do ściany.

705

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
eska12 napisał/a:
Roxann napisał/a:

Tu nie chodzi tyle o niego, o to że mu jako mu nie wybaczyłam. Po prostu taki zlepek cech u człowieka tak na mnie działa. Nie ważne czy to Piotrek, Maciek czy Władek.

Zapytam. A wybaczyłaś?

Nie zastanawiam się nad tym. Wydawało mi się, że tak bo nie myślę o tym, ale koleżanka mnie uświadomiła, że gdyby tak było, to potrafiłabym zachować pozory i choćby kurtuazyjne "cześć" do niego powiedzieć na konferencji. Mi to z kolei przez gardło by nie przeszło. Nie czuję do niego jakiegoś żalu, negatywnych emocji (no może lekkie obrzydzenie) ale po tym wszystkim zwykłe "cześć" to zbyt wiele dla mnie. Może więc to oznacza, że nie wybaczyłam a może że jest mi całkowicie obojętny. Nie wiem.


Miałem kiedyś dziewczynę - wielka miłość, kilka lat w związku, niemal oświadczyny. Ale nam nie wyszło, ona odeszła z innym. Długa historia. Ale nie o tym - przez kilka lat po rozstaniu - które przeżyłem strasznie - nie mogłem na nia patrzec, nie mówiąc o powiedzeniu „cześć”. Spotkaliśmy się niedawno przy okazji towarzyskiej i teraz po 10 latach mogę z nia normalnie porozmawiać, bez żadnego żalu, ze szczerym zainteresowaniem wysłuchać co niej - jak z dawno nie widzianym dobrym kumplem.
Zajęło mi to 10 lat ...
szczerze mówiąc - Twoje 2 lata Roxann wydają mi się dość krótkim okresem aby się w 100% wyleczyć...

706

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Miałem kiedyś dziewczynę - wielka miłość, kilka lat w związku, niemal oświadczyny. Ale nam nie wyszło, ona odeszła z innym. Długa historia. Ale nie o tym - przez kilka lat po rozstaniu - które przeżyłem strasznie - nie mogłem na nia patrzec, nie mówiąc o powiedzeniu „cześć”. Spotkaliśmy się niedawno przy okazji towarzyskiej i teraz po 10 latach mogę z nia normalnie porozmawiać, bez żadnego żalu, ze szczerym zainteresowaniem wysłuchać co niej - jak z dawno nie widzianym dobrym kumplem.
Zajęło mi to 10 lat ...
szczerze mówiąc - Twoje 2 lata Roxann wydają mi się dość krótkim okresem aby się w 100% wyleczyć...

Zapewne tak. Ja ze wszystkimi swoimi ex potrafię rozmawiać. Tzn nie utrzymuję kontaktu na co dzień ale jak się gdzieś spotkamy, to nie mam żadnych problemów, choć rozstania często też nie należały do najłatwiejszych. Ja wiem, że póki co tylko się emocjonalnie od niego odcięłam w tym sensie, że nie tęsknię, nie brakuje mi go, nie chowam do niego urazy itd. Ale tak jak piszesz, nie mogę na niego patrzeć, "cześć" nie przechodzi mi nawet przez gardło. Po prostu nie wyobrażam sobie o czym i po co miałabym z nim rozmawiać. Mnie nie obchodzi co u niego, jak mu się dziecko chowa, jego tez nie powinno obchodzić jak się czuję, jak mi się układa z nowym facetem. Dla mnie to by było nie tylko wymuszone, ale i zalatujące hipokryzją.

707

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

To niech jeszcze Ci dwaj mezczyzni, ktorych sprawa jest tu rozstrzasana, przyznaja tu na forum, ze chca o tym swoim 'bledzie' zapomniec. Ze to byl rzeczywiscie blad I ze nie zrobiliby tego raz jeszcze, gdyby ich postawic na poczatku tego samego romansu...

708

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:
ssszron napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

To niech jeszcze Ci dwaj mezczyzni, ktorych sprawa jest tu rozstrzasana, przyznaja tu na forum, ze chca o tym swoim 'bledzie' zapomniec. Ze to byl rzeczywiscie blad I ze nie zrobiliby tego raz jeszcze, gdyby ich postawic na poczatku tego samego romansu...



Ale oni nie chcą zapomnieć bo to było to coś  big_smile

709

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Xymena napisał/a:

Serio uważacie, że zrozumiał jakiś błąd, i że jest do czego wracać, jeśli Alosski napisał, to co napisał poniżej:
"Bo mam dużo do stracenia: kilkanaście lat wspólnego życia, dorabiania się, osiągania sukcesu ale przy zonie, do której niewiele czuje
(...) Czas na decyzje, której nie potrafie podjąć. Romans zdycha (chociaż gdybym tylko się odważył kochanka czeka z otwartymi ramionami), ale w domu pustka - nie ma za bardzo do czego wracać. No i nie ma pewności, ze relacja z kochanka byłaby tak cudowna za rok, czy za 5 lat."
Jak dla mnie to czysta racjonalizacja swojego postępowania.

A romans zdycha... To moze on potrafi 'kochac' mocno tylko na krotko:)))

710

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Biały napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Ja mojej żony nie kocham, nigdy nie kochałem. Ożeniłem się chyba dla wygody.

Przynajmniej egoistycznym bucem byłeś od zawsze, a nie stałeś się nim za sprawą romansu.

smile

711 Ostatnio edytowany przez Nicia (2018-04-23 17:21:29)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Przeczytałam Twój post i wszystkie Twoje odpowiedzi.
Socjopata mówi Ci to coś?
To właśnie tacy ludzi nie czują wyrzutów sumienia, sądzę, że Ty nawet nie wiesz, że robisz to z premedytacją, dla Ciebie to porostu "normlane".
Tak naprawdę, jeśli byś byś prawdziwym facetem, odszedł byś od żony, nie pisał tego tematu tego postu, bo po co? Po cholere interesuje Cię życie innych związków, skoro Twojego małżeństwa juz nie ma? Uważam, ze chciałeś porostu przeczytać myśli innych.
Wracając do tego co wcześniej pisałam, zostawił byś żonę, z szacunku do niej i to co Was kiedy łaczyło pozwolił byś jej odejść, szukać szczęścia i PRAWDZIWEGO związku.
A o dziecko porostu walczyć, nikt Twojego dziecka nie odbierze Ci bez powodu. Sąd zarządzi alimenty i wyznaczy godziny/dni widzenia z dzieckiem do którego Twoja żona będzie musiała się ustosunkować, w przeciwnym wypadku będzie interweniować sąd. Wrazie czego zostawiam tu swój ślad jeśli byś szukał informacji co do rozwodu.

Edit kochana też musi być nieźle wyrachowana, ze wie o Twojej żonie.
A na żonie musiało Ci kiedyś zależeć, musiałeś ja kochać kiedyś, skoro właśnie jak ktoś tu pisał, oświadczyłeś się jej. Może brakuje Ci tej kobiety, która była dawniej? I tylko lecisz w ramiona kochani bo nie dociera do Ciebie ta myśl że, ona jest już "inna"?

712

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Ela210 napisał/a:

przeczytałam parę ostatnich Twoich postów Hrefi i zadzwoniło... Tak, romans zmienił rzeczywistość w Twoim przypadku. Zaświeciła mi się lampka kjak napisałeś, ze nigdy nie kochałeś zony- to bzdura- nie oświadczyłbyś się , nie miałbyś dziecka- nikt Cię nie zmuszał..To świadczy o tym, że potrzeba czasu na otrzeźwienie. Gdybyś powiedział- kochałem żonę- ale to nie to, co z tą kobietą teraz , miałoby to ślady przemyśleń. Fizycznie brakuje Ci jej bardzo teraz- to przebija z tego co piszesz.. najgorszy moment na życiowe decyzje. Przykro mi i współczuję szczerze.

Elu dlaczego nie wierzysz Hrefiemu skoro napisał, że nigdy żony nie kochał? Dlaczego mówisz mu, że to co nazwał czarnym jest białe?
Skąd w Tobie takie przekonanie, że kochał żonę? Myślisz, że każdy kto wychodzi za mąż/ żeni się kocha swojego małżonka?
Ludzie pobierają się w dzisiejszych czasach z najróżniejszych powodów. Bo dziecko, bo nikogo innego nie znajdę, bo tyle lat już z kimś jestem i to dobry człowiek, bo już najwyższa pora, bo nie będę przy tym kimś klepać biedy, bo da mi poczucie bezpieczeństwa. Nie każdy kocha.

Ale fakt. To najgorszy moment na życiowe decyzje. Nie wchodzi się z związku w związek, a tym bardziej nie należy trzymać dwóch srok za ogon.

Czy Hrefi kocha żonę będzie wiedział długo po zakończeniu romansu. Chyba, że już długo przed romansem to wiedział.

Roxann napisał/a:

Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.

Lady Loka napisał/a:

Roxann wybacz, ale gadasz bzdury.
Ona wcale nie musi mieć go do spełniania jej fantazji.
Pewnie po prostu jest z tych kobiet, które zrobią absolutnie wszystko po to, żeby facet z nimi został.
To takie typowe "Nie oddalaj się, nie odchodź, bądź ze mną, zrobię co zechcesz".
Niektóre kobiety zadowalają się namiastką zamiast miłości. Ona chce mieć namiastkę, bo nie chce go zostawić, nie chce zostać "na lodzie", chociaż sama pewnie wie, że i tak i tak go nie ma.
To nie jest zachłanność. To jest desperacja.

Przeczytałam uważnie obydwie opinie. W sumie obydwie mogą być słuszne. Ciężko mi sobie wyobrazić, abym była z mężczyzną tylko dla seksu i abym zgodziła się na bycie tylko obiektem pożądania. Szczególnie, kiedy sama bym coś czuła. Sądzę, że nie jestem w stanie zrozumieć ani tych zdesperowanych, ani tych wyrafinowanych. Możemy sobie tylko gdybać. Prawdę o sobie zna tylko ona.

Roxann napisał/a:

Wybacz, ale tym razem Ty gadasz bzdury. Oddzielmy wątek Hriefiego od Alsoskiego. Kochanka Hrefiego ma męża i rodzinę i nie zamierza ich zostawiać. Interesuje ją tylko romans, a właściwie seks. Widzisz różnicę?
Nie zawsze jest tak, jak piszesz.

Kobiety są różne. Nie sądzę aby miał znaczenie stan cywilny. To kwestia charakteru. Są takie, które muszą coś poczuć i na dłuższą metę nie zgodzą się na półśrodki, są takie, którym tak wygodnie i potrafią tak żyć i  są takie dla których seks to seks.

Co ciekawe, mam wrażenie, że panowie szczególnie lubują się w tych dwóch ostatnich charakterach.

713

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Kochanka jest słaba? Jednego dnia tak, drugiego nie. W każdym razie jak dotad się nie spotkaliśmy, kontakty stały się dużo rzadsze. Praktycznie spadają do zera. Wiem, ze jeśli ulegnę to zmarnuje wszystko to co do tej pory udało się osiągnąć. Nastrój mam podły, ale mimo to lepszy niż w „dołkach” kiedy trwaliśmy w romansie. Oczywiście pokusa jest - aby poprawić sobie samopoczucie. Ona jak na razie również pozostaje w miarę twarda.

alsoski001 napisał/a:

Moja Kochanka w pewnym momencie powiedziała, ze albo z nia będę albo się rozstaniemy, przy czym zaznaczyła, ze spotykanie się dla samego seksu jej w ogóle nie interesuje, moje ze najlepszy seks w życiu i pełen odjazd i czasem zastanawiałem się, czy ona nie jest uzależniona od seksu.

alsoski001 napisał/a:

Wyglada na to, ze u Ciebie role były odwrotne niż u mnie. Moja kochanka wczesniej niż ja zaczęła odczuwać trudy romansu i pierwsza wystąpiła z propozycja rozstania bo już przestawała dawać sobie radę emocjonalnie. (Czy chodziło o faktyczne rozstanie czy raczej o formę nacisku aby podjąć decyzje to inna kwestia).

Typowa kobieta.

ZielonaKama napisał/a:

To niech jeszcze Ci dwaj mezczyzni, ktorych sprawa jest tu rozstrzasana, przyznaja tu na forum, ze chca o tym swoim 'bledzie' zapomniec. Ze to byl rzeczywiscie blad I ze nie zrobiliby tego raz jeszcze, gdyby ich postawic na poczatku tego samego romansu...

Nicia napisał/a:

A na żonie musiało Ci kiedyś zależeć, musiałeś ja kochać kiedyś, skoro właśnie jak ktoś tu pisał, oświadczyłeś się jej. Może brakuje Ci tej kobiety, która była dawniej? I tylko lecisz w ramiona kochani bo nie dociera do Ciebie ta myśl że, ona jest już "inna"?


Musiał kochać? Musi się przyznać, że to był błąd? Nie.
Nic nie musiał i nie musi. Pobożne życzenia zdradzonych.

Mógł kochać. Może przyznać, że to błąd, chociaż niekoniecznie z takiego powodu jakby sobie zdradzeni życzyli.
Może zrozumieć, że jednak żonę kocha. Ale nic nie musi.

Podsumuję to tak:
Człowiek jest w stanie unieść wszystko oprócz tego, że ktoś kogo kochają ich nie kocha i nigdy nie kochał. Z tym najtrudniej się pogodzić.

714

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:
ssszron napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Ja myślę, że żona i tak prędzej czy później się dowie.
Osobiście wolałabym wiedzieć wcześniej niż później.
Żona też ma prawo do szczęścia. Ma prawo wiedzieć, że jej mąż ma ją w odwłoku i trzyma ją na siłę w małżeństwie, bo mu zależy na dziecku.
Bo to jest trzymanie jej na siłę.
A co, jeżeli on jej już nie pokocha tak, jak kiedyś?

Dziewczyny po co te ataki i dywagacje. Przecież doskonale wiadomo, że osoba, ktora zrozumiala swój błąd i chce wrócić do rodziny i zapomnieć o tym, stuprocentowo niczego nie powie żonie/mężowi.

To niech jeszcze Ci dwaj mezczyzni, ktorych sprawa jest tu rozstrzasana, przyznaja tu na forum, ze chca o tym swoim 'bledzie' zapomniec. Ze to byl rzeczywiscie blad I ze nie zrobiliby tego raz jeszcze, gdyby ich postawic na poczatku tego samego romansu...


Wiedząc to, co wiem dzisiaj - zrobiłbym tył w krok.

715

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Podsumuję to tak:
Człowiek jest w stanie unieść wszystko oprócz tego, że ktoś kogo kochają ich nie kocha i nigdy nie kochał. Z tym najtrudniej się pogodzić.

Człowiek jest tak skonstruowany, że zniesie wszystko. Coś bardziej go przygniecie, coś mniej. Ale jedno jest pewne, że każda uraza, zawód ze strony bliskiej, kochanej osoby boli wiele razy bardziej.

Posty [ 651 do 715 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 9 10 11 12 13 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024