Ela210 napisał/a:przeczytałam parę ostatnich Twoich postów Hrefi i zadzwoniło... Tak, romans zmienił rzeczywistość w Twoim przypadku. Zaświeciła mi się lampka kjak napisałeś, ze nigdy nie kochałeś zony- to bzdura- nie oświadczyłbyś się , nie miałbyś dziecka- nikt Cię nie zmuszał..To świadczy o tym, że potrzeba czasu na otrzeźwienie. Gdybyś powiedział- kochałem żonę- ale to nie to, co z tą kobietą teraz , miałoby to ślady przemyśleń. Fizycznie brakuje Ci jej bardzo teraz- to przebija z tego co piszesz.. najgorszy moment na życiowe decyzje. Przykro mi i współczuję szczerze.
Elu dlaczego nie wierzysz Hrefiemu skoro napisał, że nigdy żony nie kochał? Dlaczego mówisz mu, że to co nazwał czarnym jest białe?
Skąd w Tobie takie przekonanie, że kochał żonę? Myślisz, że każdy kto wychodzi za mąż/ żeni się kocha swojego małżonka?
Ludzie pobierają się w dzisiejszych czasach z najróżniejszych powodów. Bo dziecko, bo nikogo innego nie znajdę, bo tyle lat już z kimś jestem i to dobry człowiek, bo już najwyższa pora, bo nie będę przy tym kimś klepać biedy, bo da mi poczucie bezpieczeństwa. Nie każdy kocha.
Ale fakt. To najgorszy moment na życiowe decyzje. Nie wchodzi się z związku w związek, a tym bardziej nie należy trzymać dwóch srok za ogon.
Czy Hrefi kocha żonę będzie wiedział długo po zakończeniu romansu. Chyba, że już długo przed romansem to wiedział.
Roxann napisał/a:Zgadzam się z tym. Coś mi się zdaje, że Ty Hrefi jesteś tylko i wyłącznie zaślepiony tymi słowami, wyobrażeniami... Również wydaje mi się, że niesłusznie nazywasz to miłością. Czytałeś mój post o zachłanności? Czy nie widzisz jej w powyższej wypowiedzi kochanki? Miłość nie polega na tym, że jestem twoja rób ze mną co tylko chcesz w łóżku (w domyśle... przekraczajmy razem własne granice, realizujmy fantazje). Gdyby Cię kochała, nie śmiałaby zaproponować Ci takiego "suchego" układu. Ty jesteś jej potrzebny (tylko?) do zaspakajania jej fantazji, ona nie chce rezygnować ze "wspaniałego seksu", nie z Ciebie.
Nie każda kobieta angażuje się emocjonalnie w związek/romans. Wiele funkcjonuje tak jak "typowy" facet pod tym względem.
Lady Loka napisał/a:Roxann wybacz, ale gadasz bzdury.
Ona wcale nie musi mieć go do spełniania jej fantazji.
Pewnie po prostu jest z tych kobiet, które zrobią absolutnie wszystko po to, żeby facet z nimi został.
To takie typowe "Nie oddalaj się, nie odchodź, bądź ze mną, zrobię co zechcesz".
Niektóre kobiety zadowalają się namiastką zamiast miłości. Ona chce mieć namiastkę, bo nie chce go zostawić, nie chce zostać "na lodzie", chociaż sama pewnie wie, że i tak i tak go nie ma.
To nie jest zachłanność. To jest desperacja.
Przeczytałam uważnie obydwie opinie. W sumie obydwie mogą być słuszne. Ciężko mi sobie wyobrazić, abym była z mężczyzną tylko dla seksu i abym zgodziła się na bycie tylko obiektem pożądania. Szczególnie, kiedy sama bym coś czuła. Sądzę, że nie jestem w stanie zrozumieć ani tych zdesperowanych, ani tych wyrafinowanych. Możemy sobie tylko gdybać. Prawdę o sobie zna tylko ona.
Roxann napisał/a:Wybacz, ale tym razem Ty gadasz bzdury. Oddzielmy wątek Hriefiego od Alsoskiego. Kochanka Hrefiego ma męża i rodzinę i nie zamierza ich zostawiać. Interesuje ją tylko romans, a właściwie seks. Widzisz różnicę?
Nie zawsze jest tak, jak piszesz.
Kobiety są różne. Nie sądzę aby miał znaczenie stan cywilny. To kwestia charakteru. Są takie, które muszą coś poczuć i na dłuższą metę nie zgodzą się na półśrodki, są takie, którym tak wygodnie i potrafią tak żyć i są takie dla których seks to seks.
Co ciekawe, mam wrażenie, że panowie szczególnie lubują się w tych dwóch ostatnich charakterach.