Czy romans zmienia rzeczywistość? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 586 do 650 z 2,519 ]

586

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
eska12 napisał/a:

Roxann ja obstawiam, że rozstali się jak zawsze. I ona na nie wie, że to już na zawsze. Może się mylę. Nie wykluczam tego.
Tylko Alsoski może rozwiać nasze wątpliwości.

A wiec rozwiewam wątpliwości: ona kilka razy proponowała rozstanie. Ja walczyłem aby tak się nie stało i ona ulegała. W końcu za kolejnym razem powiedziałem, ze zgadzam się, ze już się więcej nie spotkamy.

Po kilku dniach ona z kolei podjęła próbę powrotu do tego co było i wtedy jej odmówiłem (wczesniej za każdym  razem ulegałem) i wtedy, po tej odmowie poczułem, ze odciąłem się emocjonalnie, ze zrobiłem coś inaczej niż zwykle. To był przełom

Tak wiec Ona chciała to skończyć ale nie potrafiła w tym wytrwać a ja czekałem na nia - aż do ostatniego razu ...

Czekales na nia jako na kochanke dopoki Ci nie zawadzala. Jak mebel. Teraz masz juz wprawe, wiec kup sobie nowy, tylko szybciej wyrzuc. Mniej problemow.
Po co rozmowy jakiekolwiek zreszta, trzeba bylo powiedziec 'spier...' - czy to nie to samo co 'kocham Cie ale nie mozemy byc razem'?
To jest krotsze, pokaze jaki jestes twardy, a Kobieta duzo lepiej zrozumie, bo od razu jej pokazesz, co Twoje 'kocham' bylo warte.
Mowie z punktu widzenia Kobiety.

No właśnie nie. Ja nie chciałem tego teraz kończyć. Ona mówiła ze chce zakończyć nasz związek ale dopóki ja nie byłem w stanie również podjąć takiej decyzji nic z tego nie wychodziło.
Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....

Zobacz podobne tematy :

587

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ssszron napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

A wiec rozwiewam wątpliwości: ona kilka razy proponowała rozstanie. Ja walczyłem aby tak się nie stało i ona ulegała. W końcu za kolejnym razem powiedziałem, ze zgadzam się, ze już się więcej nie spotkamy.

Po kilku dniach ona z kolei podjęła próbę powrotu do tego co było i wtedy jej odmówiłem (wczesniej za każdym  razem ulegałem) i wtedy, po tej odmowie poczułem, ze odciąłem się emocjonalnie, ze zrobiłem coś inaczej niż zwykle. To był przełom

Tak wiec Ona chciała to skończyć ale nie potrafiła w tym wytrwać a ja czekałem na nia - aż do ostatniego razu ...

Czekales na nia jako na kochanke dopoki Ci nie zawadzala. Jak mebel. Teraz masz juz wprawe, wiec kup sobie nowy, tylko szybciej wyrzuc. Mniej problemow.
Po co rozmowy jakiekolwiek zreszta, trzeba bylo powiedziec 'spier...' - czy to nie to samo co 'kocham Cie ale nie mozemy byc razem'?
To jest krotsze, pokaze jaki jestes twardy, a Kobieta duzo lepiej zrozumie, bo od razu jej pokazesz, co Twoje 'kocham' bylo warte.
Mowie z punktu widzenia Kobiety.

Zawsze osoba z pozycji porzuconego kochanka będzie miała inne spojrzenie na sprawę niż osoba, która zdradzała i zakończyła romans. To nie jest tak że jest tylko zabawa, cynizm i wyrachowanie. W jakimś sensie generalizuję, ale osoba zakochana w kochanku na początku naprawdę wierzy w to, że pragnie odejść, rozwalić małżeństwo i że będzie miała siłę to zrobić. Dopiero po czasie klapki z oczu spadają,  jak się widzi płacz dziecka i jego  prośby Nie rozwodźcie się..., to tak jakby piorun w łeb strzelił na otrzeźwienie. I zaczynają przychodzić rozterki - co ja wyprawiam...  A wy, którzy byliście kochankami mężatek/żonatych nigdy nie mieliście rozterek - jakie ja świństwo i podłość robię temu mężowi/żonie??? Ich dzieciom?? Czy wszystko przysłania żal nad sobą i zawiedzioną nadzieją? Tutaj nie ma czarne-białe.

Dokladnie tak było: na początku wszystko wyadawalo się proste, plany realne, odejście od żony i dzieci na wyciągnięcie ręki. Z czasem wątpliwości i obawy narastają i już nic nie jet proste i nic już nie wiadomo. I wtedy okazuje się, ze dalej już nie da się żyć na dwa fronty i trzeba wybrać.

588

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:
Roxann napisał/a:

No ba! big_smile

A Tobie się przydadzą korepetycje z podstaw logiki. To naprawdę ułatwia komunikację i zrozumienie się. I nie mówię tego złośliwie... no troszeczkę wink


Zapamietam te porade na przyszlosc i dziekuje za mila konwersacje   wink

Widzę, że się świetnie ode mnie uczysz sarkazmu big_smile Może i z logiką damy radę wink

Ale już nie off topujmy w tym wątku...


Zgadzam sie z Toba   big_smile

589

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

A wiec rozwiewam wątpliwości: ona kilka razy proponowała rozstanie. Ja walczyłem aby tak się nie stało i ona ulegała. W końcu za kolejnym razem powiedziałem, ze zgadzam się, ze już się więcej nie spotkamy.

Po kilku dniach ona z kolei podjęła próbę powrotu do tego co było i wtedy jej odmówiłem (wczesniej za każdym  razem ulegałem) i wtedy, po tej odmowie poczułem, ze odciąłem się emocjonalnie, ze zrobiłem coś inaczej niż zwykle. To był przełom

Tak wiec Ona chciała to skończyć ale nie potrafiła w tym wytrwać a ja czekałem na nia - aż do ostatniego razu ...

Czekales na nia jako na kochanke dopoki Ci nie zawadzala. Jak mebel. Teraz masz juz wprawe, wiec kup sobie nowy, tylko szybciej wyrzuc. Mniej problemow.
Po co rozmowy jakiekolwiek zreszta, trzeba bylo powiedziec 'spier...' - czy to nie to samo co 'kocham Cie ale nie mozemy byc razem'?
To jest krotsze, pokaze jaki jestes twardy, a Kobieta duzo lepiej zrozumie, bo od razu jej pokazesz, co Twoje 'kocham' bylo warte.
Mowie z punktu widzenia Kobiety.

No właśnie nie. Ja nie chciałem tego teraz kończyć. Ona mówiła ze chce zakończyć nasz związek ale dopóki ja nie byłem w stanie również podjąć takiej decyzji nic z tego nie wychodziło.
Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....



Ile tak chciales zyc na dwa fronty?
5,10 czy 100 lat ?

590

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

alsoski001, zrobiłeś dopiero mały krok do przodu, ale nie wiesz co czeka Cię dalej, czy droga, którą obrałeś (tymczasem) doprowadzi Cię do odbudowania małżeństwa i uratowania rodziny.  Niestety, nie wszystko jest w Twoich rękach, a Twój łabędzi śpiew może okazać się bezskuteczny.
Przede wszystkim Twoja kochanka stanowi spore zagrożenie dla Twoich planów. Zgadzam się z  Roxann, która w jakimś momencie napisała, że zakończenie  przez nią romansu z Tobą, mogło być tylko (kolejną) desperacką próbą zagrania na Twoich uczuciach. Ona wcale nie chciała się rozstać, tylko postawić Cię do pionu, co zresztą daje Ci do zrozumienia.
Nie bądź taki pewien, że rozgoryczona Twoją postawą nie zechce poinformować Twojej żony o Waszym romansie.
Napisałeś, że gdy Ty zacząłeś się oddalać, żona zaczęła się starać. Jakie to smutne, Ty zdradzasz, a ona się stara. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, jaki horror Cię czeka, gdy Twój romans ujrzy światło dzienne?
Będziesz musiał zmierzyć się z bólem, cierpieniem, być może rozpaczą i wyrzutami żony, do której niewiele czujesz (Twoje słowa) i to Ty będziesz musiał się starać, o ile starczy Ci silnej woli, która na razie ma bardzo mizerne fundamenty.
Czy zawalczysz o kobietę, która po prostu znudziła Ci się, gdy tuż obok czeka chętna kochanka? Chętna, by ułożyć sobie z Tobą życie kosztem Twojej rodziny.
Jesteś gotowy na takie konsekwencje?

591

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Czekales na nia jako na kochanke dopoki Ci nie zawadzala. Jak mebel. Teraz masz juz wprawe, wiec kup sobie nowy, tylko szybciej wyrzuc. Mniej problemow.
Po co rozmowy jakiekolwiek zreszta, trzeba bylo powiedziec 'spier...' - czy to nie to samo co 'kocham Cie ale nie mozemy byc razem'?
To jest krotsze, pokaze jaki jestes twardy, a Kobieta duzo lepiej zrozumie, bo od razu jej pokazesz, co Twoje 'kocham' bylo warte.
Mowie z punktu widzenia Kobiety.

No właśnie nie. Ja nie chciałem tego teraz kończyć. Ona mówiła ze chce zakończyć nasz związek ale dopóki ja nie byłem w stanie również podjąć takiej decyzji nic z tego nie wychodziło.
Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....



Ile tak chciales zyc na dwa fronty?
5,10 czy 100 lat ?


Nie planowałem tego. Po roku widzę, ze jest to bardzo trudne. Stad moja obecność tutaj

592

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
josz napisał/a:

alsoski001, zrobiłeś dopiero mały krok do przodu, ale nie wiesz co czeka Cię dalej, czy droga, którą obrałeś (tymczasem) doprowadzi Cię do odbudowania małżeństwa i uratowania rodziny.  Niestety, nie wszystko jest w Twoich rękach, a Twój łabędzi śpiew może okazać się bezskuteczny.
Przede wszystkim Twoja kochanka stanowi spore zagrożenie dla Twoich planów. Zgadzam się z  Roxann, która w jakimś momencie napisała, że zakończenie  przez nią romansu z Tobą, mogło być tylko (kolejną) desperacką próbą zagrania na Twoich uczuciach. Ona wcale nie chciała się rozstać, tylko postawić Cię do pionu, co zresztą daje Ci do zrozumienia.
Nie bądź taki pewien, że rozgoryczona Twoją postawą nie zechce poinformować Twojej żony o Waszym romansie.
Napisałeś, że gdy Ty zacząłeś się oddalać, żona zaczęła się starać. Jakie to smutne, Ty zdradzasz, a ona się stara. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, jaki horror Cię czeka, gdy Twój romans ujrzy światło dzienne?
Będziesz musiał zmierzyć się z bólem, cierpieniem, być może rozpaczą i wyrzutami żony, do której niewiele czujesz (Twoje słowa) i to Ty będziesz musiał się starać, o ile starczy Ci silnej woli, która na razie ma bardzo mizerne fundamenty.
Czy zawalczysz o kobietę, która po prostu znudziła Ci się, gdy tuż obok czeka chętna kochanka? Chętna, by ułożyć sobie z Tobą życie kosztem Twojej rodziny.
Jesteś gotowy na takie konsekwencje?

Niczego nie jestem pewien. Ale coś trzeba było zmienić. Nie chce zaczynać wszystkiego od nowa, dzieci potrzebują ojca, a jak się postaram może i z zona się ułoży.

593

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Powiedz nam W takim razie czego oczekiwałas od takiej rozmowy? Co by ci to dało? Przecież nie wierzysz w to, ze taka rozmowa zmieniłaby decyzje - co najwyżej rozdrapala rany.

Ta rozmowa nie jest po to, aby zmieniła Twoją decyzję. Taka rozmowa jest potrzebna, aby drugą osobę mniej bolało. Aby wiedziała, że z nią jest wszystko w porządku i aby logicznie zrozumiała dlaczego postępujesz jak postępujesz. Przede wszystkim oczekiwałabym szczerości. To ma być Twoja prawda.
Jedyna moja rada: zamknij za sobą drzwi najciszej jak potrafisz.

alsoski001 napisał/a:

A wiec rozwiewam wątpliwości: ona kilka razy proponowała rozstanie. Ja walczyłem aby tak się nie stało i ona ulegała. W końcu za kolejnym razem powiedziałem, ze zgadzam się, ze już się więcej nie spotkamy.

Po kilku dniach ona z kolei podjęła próbę powrotu do tego co było i wtedy jej odmówiłem (wczesniej za każdym  razem ulegałem) i wtedy, po tej odmowie poczułem, ze odciąłem się emocjonalnie, ze zrobiłem coś inaczej niż zwykle. To był przełom

Tak wiec Ona chciała to skończyć ale nie potrafiła w tym wytrwać a ja czekałem na nia - aż do ostatniego razu ...

Uważasz, że z Twojej strony rozstanie było takie jak powinno? Bo dla mnie to wygląda jak pitu-pitu. Ona mówiła to co zawsze, że kończy. Na pewno dlatego, że chciała wymusić decyzję. Nie spodziewała się tak naprawdę końca. My, kobiety nie zawsze postępujemy logicznie z punktu widzenia mężczyzny.

Skoro już usłyszałeś, że:

alsoski001 napisał/a:

Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....

to jest dokładnie tak jak piszę. Nie obędzie się bez ostatecznej rozmowy... Pomyśl zarówno o tym jak jej żal może wpłynąć na Twoją przyszłość, ale rozmawiając z nią pomyśl, że ona też cierpi. Nie skupiaj się na sobie. Jeśli faktycznie coś czuje da Ci odejść spokojnie, mimo żalu.
Dzięki rozmowie będzie mniej cierpieć, a i Ty będziesz sobie mógł spojrzeć w oczy.

A Twoje małżeństwo to już inna para kaloszy. Módl się, żeby się nie wydało, bo dopiero wtedy Cię życie zadziwi. Skoro kiedyś kochałeś żonę masz szansę je odbudować, ale czy zdołasz to już inna sprawa.

594

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
josz napisał/a:

Przede wszystkim Twoja kochanka stanowi spore zagrożenie dla Twoich planów. Zgadzam się z  Roxann, która w jakimś momencie napisała, że zakończenie  przez nią romansu z Tobą, mogło być tylko (kolejną) desperacką próbą zagrania na Twoich uczuciach. Ona wcale nie chciała się rozstać, tylko postawić Cię do pionu, co zresztą daje Ci do zrozumienia.
Nie bądź taki pewien, że rozgoryczona Twoją postawą nie zechce poinformować Twojej żony o Waszym romansie.

Dokładnie. O czym świadczy choćby...

alsoski001 napisał/a:

Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....

Dla niej sytuacja nowa, bo zawsze wracałeś. Inicjatywa wychodziła od Ciebie. To mogło dawać jej poczucie, że Ci zależy jednak... dlatego tak (za)grała.
Sytuacja wiadomo inna, ludzie inni, ale schemat podobny jak u mnie, z tymże to ja postanowiłam być tą konsekwentną. Wcześniej tez się rozsta(wa)liśmy, byłam nawet w innym związku, a on krążył... czekał... Wciąż był obok życzliwy pomocny, wręcz na każde zawołanie. Nie rób tego. Jak tamten mój związek skończył chciał od razu wrócić, ale do romansu. Rozwód nie wchodził w grę. Wiadomo, ja tu teraz piszę zdanie po zdaniu, ale w relacji tak to nie było, dalej mnie zwodził. W końcu wymusiłam na nim decyzję - odchodzi albo jest ze mną. Wtedy już nie obchodziły mnie argumenty...że kariera "wizerunek", dzieci .. pies i  nie wiem co jeszcze... tylko TAK albo NIE. NIE to nie. I w tym momencie role odwróciły bo ja weszłam na Twoje miejsce (o ile wytrwasz) a on na jej. To niestety jest gra. On, wydaje mi się a nawet jestem pewna, że nie wierzył, że mówię poważnie, wiedział doskonale, że go kocham... dlatego próbował a to z jednej str a to z drugiej. Ona też może myśleć, że to tylko twój kaprys... może nie ale bierz to pod uwagę. Jeśli jej stwierdzenie, że "cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania" połechtało Ci ego to dalej jesteś w czarnej d.pie. I zakończy pewnie tym że po takim poście od siebie, wrócicie do tego co było ze zdwojoną siłą i dalej będziesz jak autor wątku bił głową w mur za którym stoi pustka. Ja musiałam przejść różne etapy łącznie z takimi, kiedy przy mnie podrywał inne... ich ekscytację nim itd. Musisz być silny, bo inaczej to strata czasu i twoja i nasza. Mój wątek ma kilkadziesiąt stron. Więc sam widzisz, że moja droga do "wyzdrowienia" była długa... Ale naprawdę warto. Uwierz mi.
Ja trzymam za Ciebue kciuki.
Btw swój 'detoks' zaczęłam 2 lata temu w podobnym czasie... tzn na wionę, przerwa majowa itd. To jest dobry czas... nie zmarnuj go.

595

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Szary80 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

No właśnie nie. Ja nie chciałem tego teraz kończyć. Ona mówiła ze chce zakończyć nasz związek ale dopóki ja nie byłem w stanie również podjąć takiej decyzji nic z tego nie wychodziło.
Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....



Ile tak chciales zyc na dwa fronty?
5,10 czy 100 lat ?


Nie planowałem tego. Po roku widzę, ze jest to bardzo trudne. Stad moja obecność tutaj


Schody dopiero sie zaczna.
Po pierwsze latwo sie pisze i mowi a gorzej jezeli chodzi o rozum i serducho bo nad tym ciezko zapanować. Chodzi głównie o emocje ktore beda Toba targaly na lewo i na prawo. To ze dzis mowisz i myslisz ze jest tak jutro moze okazac sie przeciwnoscia. U was jak podejrzewam poszly uczucia w ruch a nie tylko lozko i dlatego dluga droga przed Toba. A to ze niby twoja zona zaczela sie starac to mysle ze to tylko twoje wyobrazenie w glowie by sam sobie dodac otuchy ze wszystko idzie po twojej mysli. Schody zaczna sie za pare dni, tygodni,miesiecy kiedy wrocisz do tego jalowego zycia sprzed romansu i wtedy spojrzysz w telefon i mozesz wykrecic ten numer telefonu ktory dawal Ci radosc przez ostatni rok. Nigdy nie mow nigdy a z tego Co czytam o czytalem w twoich postach jestes strasznie zagubiony i daleko Ci do poukladanego,spokojnego zycia. Mysle ze najgorsze jest jeszcze przed Toba.

596

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

może być tak jak pisze Szary- ale niekoniecznie. Zależy jakie było małżeństwo, czy faktycznie takie nudne i trudne. Jeśli nie, to nawet jak się romans wyda, może być burza i będą razem, żadna kochanka ich nie rozdzieli. to od nich zależy. To będzie właśnie prawdziwy test. bo powody dla których nawiązał romans nie znikną- i mogą być w nim, albo w ich związku.

597

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

. A to ze niby twoja zona zaczela sie starac to mysle ze to tylko twoje wyobrazenie w glowie by sam sobie dodac otuchy ze wszystko idzie po twojej mysli. Schody zaczna sie za pare dni, tygodni,miesiecy kiedy wrocisz do tego jalowego zycia sprzed romansu i wtedy spojrzysz w telefon i mozesz wykrecic ten numer telefonu ktory dawal Ci radosc przez ostatni rok. Nigdy nie mow nigdy a z tego Co czytam o czytalem w twoich postach jestes strasznie zagubiony i daleko Ci do poukladanego,spokojnego zycia. Mysle ze najgorsze jest jeszcze przed Toba.

Pozwolę się nie zgodzić. Wydaje mi się, że Alsoski, to dość życiowo ogarnięty człowiek i będzie potrafił zapełnić "pustkę" po romansie i dalej potrafił cieszyć życiem. A nie tylko wzdychać do nt telefonu czy mijającej go w pracy ex kochanki.

598

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:

. A to ze niby twoja zona zaczela sie starac to mysle ze to tylko twoje wyobrazenie w glowie by sam sobie dodac otuchy ze wszystko idzie po twojej mysli. Schody zaczna sie za pare dni, tygodni,miesiecy kiedy wrocisz do tego jalowego zycia sprzed romansu i wtedy spojrzysz w telefon i mozesz wykrecic ten numer telefonu ktory dawal Ci radosc przez ostatni rok. Nigdy nie mow nigdy a z tego Co czytam o czytalem w twoich postach jestes strasznie zagubiony i daleko Ci do poukladanego,spokojnego zycia. Mysle ze najgorsze jest jeszcze przed Toba.

Pozwolę się nie zgodzić. Wydaje mi się, że Alsoski, to dość życiowo ogarnięty człowiek i będzie potrafił zapełnić "pustkę" po romansie i dalej potrafił cieszyć życiem. A nie tylko wzdychać do nt telefonu czy mijającej go w pracy ex kochanki.



Czyli choc raz zyjmy w zgodzie czyli Ja i Ty trzymajac za niego kciuki  big_smile

599

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Chlop rob jak uwazasz bo zwariujesz od tych naszych domyslow i pomyslow. Co bedzie to bedzie byle by z tego bigosu nie bylo  wink

600

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:

Czyli choc raz zyjmy w zgodzie czyli Ja i Ty trzymajac za niego kciuki  big_smile

Ja jestem za. smile
Alsoski, nie możesz nas zawieść. Widzisz, nawet "wrogowie" się jednoczą dla Twojeo dobra wink

601

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Czyli choc raz zyjmy w zgodzie czyli Ja i Ty trzymajac za niego kciuki  big_smile

Ja jestem za. smile
Alsoski, nie możesz nas zawieść. Widzisz, nawet "wrogowie" się jednoczą dla Twojeo dobra wink



W grupie sila. Kazdy ma inne zdanie ale to on jest glownym budowniczym tej piaskownicy   wink

602

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Powiedz nam W takim razie czego oczekiwałas od takiej rozmowy? Co by ci to dało? Przecież nie wierzysz w to, ze taka rozmowa zmieniłaby decyzje - co najwyżej rozdrapala rany.

Ta rozmowa nie jest po to, aby zmieniła Twoją decyzję. Taka rozmowa jest potrzebna, aby drugą osobę mniej bolało. Aby wiedziała, że z nią jest wszystko w porządku i aby logicznie zrozumiała dlaczego postępujesz jak postępujesz. Przede wszystkim oczekiwałabym szczerości. To ma być Twoja prawda.
Jedyna moja rada: zamknij za sobą drzwi najciszej jak potrafisz.

alsoski001 napisał/a:

A wiec rozwiewam wątpliwości: ona kilka razy proponowała rozstanie. Ja walczyłem aby tak się nie stało i ona ulegała. W końcu za kolejnym razem powiedziałem, ze zgadzam się, ze już się więcej nie spotkamy.

Po kilku dniach ona z kolei podjęła próbę powrotu do tego co było i wtedy jej odmówiłem (wczesniej za każdym  razem ulegałem) i wtedy, po tej odmowie poczułem, ze odciąłem się emocjonalnie, ze zrobiłem coś inaczej niż zwykle. To był przełom

Tak wiec Ona chciała to skończyć ale nie potrafiła w tym wytrwać a ja czekałem na nia - aż do ostatniego razu ...

Uważasz, że z Twojej strony rozstanie było takie jak powinno? Bo dla mnie to wygląda jak pitu-pitu. Ona mówiła to co zawsze, że kończy. Na pewno dlatego, że chciała wymusić decyzję. Nie spodziewała się tak naprawdę końca. My, kobiety nie zawsze postępujemy logicznie z punktu widzenia mężczyzny.

Skoro już usłyszałeś, że:

alsoski001 napisał/a:

Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....

to jest dokładnie tak jak piszę. Nie obędzie się bez ostatecznej rozmowy... Pomyśl zarówno o tym jak jej żal może wpłynąć na Twoją przyszłość, ale rozmawiając z nią pomyśl, że ona też cierpi. Nie skupiaj się na sobie. Jeśli faktycznie coś czuje da Ci odejść spokojnie, mimo żalu.
Dzięki rozmowie będzie mniej cierpieć, a i Ty będziesz sobie mógł spojrzeć w oczy.

A Twoje małżeństwo to już inna para kaloszy. Módl się, żeby się nie wydało, bo dopiero wtedy Cię życie zadziwi. Skoro kiedyś kochałeś żonę masz szansę je odbudować, ale czy zdołasz to już inna sprawa.

Wiem, to się czuje, ze ona wcale nie chce tego zakończyć.

603

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
josz napisał/a:

Przede wszystkim Twoja kochanka stanowi spore zagrożenie dla Twoich planów. Zgadzam się z  Roxann, która w jakimś momencie napisała, że zakończenie  przez nią romansu z Tobą, mogło być tylko (kolejną) desperacką próbą zagrania na Twoich uczuciach. Ona wcale nie chciała się rozstać, tylko postawić Cię do pionu, co zresztą daje Ci do zrozumienia.
Nie bądź taki pewien, że rozgoryczona Twoją postawą nie zechce poinformować Twojej żony o Waszym romansie.

Dokładnie. O czym świadczy choćby...

alsoski001 napisał/a:

Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....

Dla niej sytuacja nowa, bo zawsze wracałeś. Inicjatywa wychodziła od Ciebie. To mogło dawać jej poczucie, że Ci zależy jednak... dlatego tak (za)grała.
Sytuacja wiadomo inna, ludzie inni, ale schemat podobny jak u mnie, z tymże to ja postanowiłam być tą konsekwentną. Wcześniej tez się rozsta(wa)liśmy, byłam nawet w innym związku, a on krążył... czekał... Wciąż był obok życzliwy pomocny, wręcz na każde zawołanie. Nie rób tego. Jak tamten mój związek skończył chciał od razu wrócić, ale do romansu. Rozwód nie wchodził w grę. Wiadomo, ja tu teraz piszę zdanie po zdaniu, ale w relacji tak to nie było, dalej mnie zwodził. W końcu wymusiłam na nim decyzję - odchodzi albo jest ze mną. Wtedy już nie obchodziły mnie argumenty...że kariera "wizerunek", dzieci .. pies i  nie wiem co jeszcze... tylko TAK albo NIE. NIE to nie. I w tym momencie role odwróciły bo ja weszłam na Twoje miejsce (o ile wytrwasz) a on na jej. To niestety jest gra. On, wydaje mi się a nawet jestem pewna, że nie wierzył, że mówię poważnie, wiedział doskonale, że go kocham... dlatego próbował a to z jednej str a to z drugiej. Ona też może myśleć, że to tylko twój kaprys... może nie ale bierz to pod uwagę. Jeśli jej stwierdzenie, że "cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania" połechtało Ci ego to dalej jesteś w czarnej d.pie. I zakończy pewnie tym że po takim poście od siebie, wrócicie do tego co było ze zdwojoną siłą i dalej będziesz jak autor wątku bił głową w mur za którym stoi pustka. Ja musiałam przejść różne etapy łącznie z takimi, kiedy przy mnie podrywał inne... ich ekscytację nim itd. Musisz być silny, bo inaczej to strata czasu i twoja i nasza. Mój wątek ma kilkadziesiąt stron. Więc sam widzisz, że moja droga do "wyzdrowienia" była długa... Ale naprawdę warto. Uwierz mi.
Ja trzymam za Ciebue kciuki.
Btw swój 'detoks' zaczęłam 2 lata temu w podobnym czasie... tzn na wionę, przerwa majowa itd. To jest dobry czas... nie zmarnuj go.


Jest tak jak napisałaś (może to i całe szczęście, ze te przypadki są jednak podobne - łatwiej czerpać z doświadczeń innych). Stwierdzenie ze „za szybko ...”, raczej mnie zdziwiło ale i uświadomiło, jaki był cel tego zabiegu....
i jak najbardziej jest to gra - teraz kiedy ja powiedziałem „sprawdzam” - przystaje na rozstanie, to ona jest rozgoryczona. Już nawet mysle, czy nie lepiej jest dać jej poczucie tego, ze inicjatywa jest po jej stronie, aby to ona mogła powiedzieć ze odeszła a nie odwrotnie....

604

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:

Czyli choc raz zyjmy w zgodzie czyli Ja i Ty trzymajac za niego kciuki  big_smile

Ja jestem za. smile
Alsoski, nie możesz nas zawieść. Widzisz, nawet "wrogowie" się jednoczą dla Twojeo dobra wink


Grunt to dobra motywacja i ogłoszenie swojego postanowienia smile
To pomaga i wzmacnia - łatwiej jest wytrwać - dzięki smile

605

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Powiedz nam W takim razie czego oczekiwałas od takiej rozmowy? Co by ci to dało? Przecież nie wierzysz w to, ze taka rozmowa zmieniłaby decyzje - co najwyżej rozdrapala rany.

Ta rozmowa nie jest po to, aby zmieniła Twoją decyzję. Taka rozmowa jest potrzebna, aby drugą osobę mniej bolało. Aby wiedziała, że z nią jest wszystko w porządku i aby logicznie zrozumiała dlaczego postępujesz jak postępujesz. Przede wszystkim oczekiwałabym szczerości. To ma być Twoja prawda.
Jedyna moja rada: zamknij za sobą drzwi najciszej jak potrafisz.

alsoski001 napisał/a:

A wiec rozwiewam wątpliwości: ona kilka razy proponowała rozstanie. Ja walczyłem aby tak się nie stało i ona ulegała. W końcu za kolejnym razem powiedziałem, ze zgadzam się, ze już się więcej nie spotkamy.

Po kilku dniach ona z kolei podjęła próbę powrotu do tego co było i wtedy jej odmówiłem (wczesniej za każdym  razem ulegałem) i wtedy, po tej odmowie poczułem, ze odciąłem się emocjonalnie, ze zrobiłem coś inaczej niż zwykle. To był przełom

Tak wiec Ona chciała to skończyć ale nie potrafiła w tym wytrwać a ja czekałem na nia - aż do ostatniego razu ...

Uważasz, że z Twojej strony rozstanie było takie jak powinno? Bo dla mnie to wygląda jak pitu-pitu. Ona mówiła to co zawsze, że kończy. Na pewno dlatego, że chciała wymusić decyzję. Nie spodziewała się tak naprawdę końca. My, kobiety nie zawsze postępujemy logicznie z punktu widzenia mężczyzny.

Skoro już usłyszałeś, że:

alsoski001 napisał/a:

Teraz wyglada na to, ze oboje podjęliśmy taka decyzje. Co prawda już usłyszałem od niej, ze cos szybko przystałem na jej propozycje rozstania ....

to jest dokładnie tak jak piszę. Nie obędzie się bez ostatecznej rozmowy... Pomyśl zarówno o tym jak jej żal może wpłynąć na Twoją przyszłość, ale rozmawiając z nią pomyśl, że ona też cierpi. Nie skupiaj się na sobie. Jeśli faktycznie coś czuje da Ci odejść spokojnie, mimo żalu.
Dzięki rozmowie będzie mniej cierpieć, a i Ty będziesz sobie mógł spojrzeć w oczy.

A Twoje małżeństwo to już inna para kaloszy. Módl się, żeby się nie wydało, bo dopiero wtedy Cię życie zadziwi. Skoro kiedyś kochałeś żonę masz szansę je odbudować, ale czy zdołasz to już inna sprawa.

Wiem, to się czuje, ze ona wcale nie chce tego zakończyć.



Tak samo jak ty nie chcesz tego zakonczyc   wink

606

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Szary80 napisał/a:

. A to ze niby twoja zona zaczela sie starac to mysle ze to tylko twoje wyobrazenie w glowie by sam sobie dodac otuchy ze wszystko idzie po twojej mysli. Schody zaczna sie za pare dni, tygodni,miesiecy kiedy wrocisz do tego jalowego zycia sprzed romansu i wtedy spojrzysz w telefon i mozesz wykrecic ten numer telefonu ktory dawal Ci radosc przez ostatni rok. Nigdy nie mow nigdy a z tego Co czytam o czytalem w twoich postach jestes strasznie zagubiony i daleko Ci do poukladanego,spokojnego zycia. Mysle ze najgorsze jest jeszcze przed Toba.

Pozwolę się nie zgodzić. Wydaje mi się, że Alsoski, to dość życiowo ogarnięty człowiek i będzie potrafił zapełnić "pustkę" po romansie i dalej potrafił cieszyć życiem. A nie tylko wzdychać do nt telefonu czy mijającej go w pracy ex kochanki.


Pozytywne myślenie smile powiem Wam tylko tyle, ze nagle okazało się ile można rzeczy i spraw ogarnąć po południu ... Czas da się wypełnić - problemem jest pustka emocjonalna która się odczuwa na codzień, a która jest stanem bardziej trwałym. Nie ma tych „piłkę”, strzałów adrenaliny i endorfin, można odnieść wrazenie ze jest spokojniej, kontakt z innymi ludźmi staje się łatwiejszy i bardziej naturalny, mam większa cierpliwość do dzieci i żony - zaledwie po paru dniach od rozstania. No i nie łapie takich „dołów” jakie zdarzały się wczesniej - emocjonalnie stabilniej, sinusoida jest bardziej wypłaszczona. Oby nie za bardzo - bo chyba od tego się zaczęło, ze żyłem przed romansem trochę jak robot/ zombie.
Zdaje sobie sprawę ze obecna poprawa nastroju nie jest stabilna - aż do smsa/ mejla od Niej - wtedy przyjdzie kryzys i pokusa ...

607

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Jeśli będzie jednak chciała to nie możesz z nią na spokojnie i z szacunkiem porozmawiać? Wyjasnić?
Po co kombinacje? Ona ma z Tobą zerwać?  Rozwalisz ją tym zupełnie. Doprowadzisz na skraj i pewnie zerwie.
Choć może i tak wrócić, jesli tęsknota będzie duża. I co wtedy?

608

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Szary80 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
eska12 napisał/a:

Ta rozmowa nie jest po to, aby zmieniła Twoją decyzję. Taka rozmowa jest potrzebna, aby drugą osobę mniej bolało. Aby wiedziała, że z nią jest wszystko w porządku i aby logicznie zrozumiała dlaczego postępujesz jak postępujesz. Przede wszystkim oczekiwałabym szczerości. To ma być Twoja prawda.
Jedyna moja rada: zamknij za sobą drzwi najciszej jak potrafisz.



Uważasz, że z Twojej strony rozstanie było takie jak powinno? Bo dla mnie to wygląda jak pitu-pitu. Ona mówiła to co zawsze, że kończy. Na pewno dlatego, że chciała wymusić decyzję. Nie spodziewała się tak naprawdę końca. My, kobiety nie zawsze postępujemy logicznie z punktu widzenia mężczyzny.

Skoro już usłyszałeś, że:


to jest dokładnie tak jak piszę. Nie obędzie się bez ostatecznej rozmowy... Pomyśl zarówno o tym jak jej żal może wpłynąć na Twoją przyszłość, ale rozmawiając z nią pomyśl, że ona też cierpi. Nie skupiaj się na sobie. Jeśli faktycznie coś czuje da Ci odejść spokojnie, mimo żalu.
Dzięki rozmowie będzie mniej cierpieć, a i Ty będziesz sobie mógł spojrzeć w oczy.

A Twoje małżeństwo to już inna para kaloszy. Módl się, żeby się nie wydało, bo dopiero wtedy Cię życie zadziwi. Skoro kiedyś kochałeś żonę masz szansę je odbudować, ale czy zdołasz to już inna sprawa.

Wiem, to się czuje, ze ona wcale nie chce tego zakończyć.



Tak samo jak ty nie chcesz tego zakonczyc   wink

A jednak coś się zmieniło w ciągu ostatnich kilku dni - walczę z pokusa, ale o dziwo jest trochę łatwiej niż się spodziewałem - zaczynam odczuwać przyjemność z tego, ze nigdzie nie musze „wyjeżdżać”, ze mogę spokojnie wrócić do domu, ze nie musze kombinować, kłamać i wymyślać kolejnych pretekstów. Obraz kochanki lekko przyblakl, myśli o Niej ju nie są takie namolne - no po prostu mała ulga... Stan w którym dawno nie byłem.
Nie miałem wyrzutów sumienia wobec  żony, ale chyba nie do końca ... - musiałem je mocno tłumić i chować głęboko. Teraz one trochę odpuszczają i podświadomie zaczynam czuć się lepiej.
Dostałem tu pare prostych recept, dobrych rad, pare kopów i bluzg - ale pomogło mi to spojrzeć na romans z wielu stron, z różnych punktów widzenia - czasami niedorzecznych moim zdaniem, ale zmuszających do refleksji. Bezcenne ...
Ale zeby nie było - wiem, ze to nie koniec starań.

609

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Szary80 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Wiem, to się czuje, ze ona wcale nie chce tego zakończyć.



Tak samo jak ty nie chcesz tego zakonczyc   wink

A jednak coś się zmieniło w ciągu ostatnich kilku dni - walczę z pokusa, ale o dziwo jest trochę łatwiej niż się spodziewałem - zaczynam odczuwać przyjemność z tego, ze nigdzie nie musze „wyjeżdżać”, ze mogę spokojnie wrócić do domu, ze nie musze kombinować, kłamać i wymyślać kolejnych pretekstów. Obraz kochanki lekko przyblakl, myśli o Niej ju nie są takie namolne - no po prostu mała ulga... Stan w którym dawno nie byłem.
Nie miałem wyrzutów sumienia wobec  żony, ale chyba nie do końca ... - musiałem je mocno tłumić i chować głęboko. Teraz one trochę odpuszczają i podświadomie zaczynam czuć się lepiej.
Dostałem tu pare prostych recept, dobrych rad, pare kopów i bluzg - ale pomogło mi to spojrzeć na romans z wielu stron, z różnych punktów widzenia - czasami niedorzecznych moim zdaniem, ale zmuszających do refleksji. Bezcenne ...
Ale zeby nie było - wiem, ze to nie koniec starań.


Czasem myślę, że romans to jak nałóg. Nałóg można skończyć, ale cały czas jest się zagrożony. Dlatego alkoholik jest już do końca życia alkoholikiem, nawet jak przestał pić. Musi się pilnować.

610

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Wiem, to się czuje, ze ona wcale nie chce tego zakończyć.

Nie chcę już powtarzać, że sam w to wszedłeś, owszem, namieszałeś jej w głowie, sobie zresztą też,  ale ona jest dorosła i także odpowiedzialna za swoje czyny.
Wiedziała, że masz żonę i dzieci.
Ciągle ją kochasz, cierpisz, walczysz z sobą, ale czy nie zniechęca Cię do tej kobiety fakt, że bez skrupułów dąży do wyrządzenia krzywdy Twoim dzieciom, pominę już żonę, bo obydwoje nie bardzo przejmowaliście się jej istnieniem, do czasu oczywiście, gdy nie zaczęła zawadzać kochance.
Czy ona pozbyłaby się własnego dziecka i widywała je raz na dwa tygodnie? Zdajesz sobie oczywiście sprawę z tego, jaką trauma dla Twoich dzieci byłoby Twoje odejście, do tego ze świadomością, że mieszkasz i niewątpliwie opiekujesz się cudzym dzieckiem. Rozum Ci wrócił, ale Twoja ukochana nie odpuszcza, jej szczęście nade wszystko, naprawdę nie zniechęca Cię to do tej kobiety. Żal Ci jej, że została sama, jej Twojej rodziny nie żal.

611

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Na poprzedniej stronie ktoś rzucił argument i dzieciach, które płaczą, żeby rodzice się nie rozwodzili.

Jakoś nie wierzę w to, że dla dziecka model optymalny rodziny bedzie: tata nie kocha mamy, mama płacze, tata chodzi do cioci, mama płacze.
Serio? Co takie dziecko z tej rodziny wyniesie?
Czasami rozwód jest koniecznością i zdecydowanie lepszą opcją niż budowanie złudzenia dla dobra dziecka. Nie da się złudzenia budować do końca życia. A jak bardzo to dziecko poczuje się oszukane, jak mając 20 lat dowie się, że rodzice je oszukiwali przez większość życia?

612

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Na poprzedniej stronie ktoś rzucił argument i dzieciach, które płaczą, żeby rodzice się nie rozwodzili.

Jakoś nie wierzę w to, że dla dziecka model optymalny rodziny bedzie: tata nie kocha mamy, mama płacze, tata chodzi do cioci, mama płacze.
Serio? Co takie dziecko z tej rodziny wyniesie?
Czasami rozwód jest koniecznością i zdecydowanie lepszą opcją niż budowanie złudzenia dla dobra dziecka. Nie da się złudzenia budować do końca życia. A jak bardzo to dziecko poczuje się oszukane, jak mając 20 lat dowie się, że rodzice je oszukiwali przez większość życia?


Palcow by mi nie wystarczylo by pokazac Ci takie zwiazki. Pelno ich dookola. Ludziom teraz brakuje odwagi bo dzieci. Dzieci dorosna a potem? Szarosc.

613

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
josz napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Wiem, to się czuje, ze ona wcale nie chce tego zakończyć.

Nie chcę już powtarzać, że sam w to wszedłeś, owszem, namieszałeś jej w głowie, sobie zresztą też,  ale ona jest dorosła i także odpowiedzialna za swoje czyny.
Wiedziała, że masz żonę i dzieci.
Ciągle ją kochasz, cierpisz, walczysz z sobą, ale czy nie zniechęca Cię do tej kobiety fakt, że bez skrupułów dąży do wyrządzenia krzywdy Twoim dzieciom, pominę już żonę, bo obydwoje nie bardzo przejmowaliście się jej istnieniem, do czasu oczywiście, gdy nie zaczęła zawadzać kochance.
Czy ona pozbyłaby się własnego dziecka i widywała je raz na dwa tygodnie? Zdajesz sobie oczywiście sprawę z tego, jaką trauma dla Twoich dzieci byłoby Twoje odejście, do tego ze świadomością, że mieszkasz i niewątpliwie opiekujesz się cudzym dzieckiem. Rozum Ci wrócił, ale Twoja ukochana nie odpuszcza, jej szczęście nade wszystko, naprawdę nie zniechęca Cię to do tej kobiety. Żal Ci jej, że została sama, jej Twojej rodziny nie żal.


Wybacz ze sie wtrace a czy teraz nie ma takich czasow ze kazdy patrzy tylko na swoje szczescie i na siebie ? Nie mowie ze to zle a ale dobre tez nie jest. Zycie masz jedno i to Ty decydujesz jak chcesz je przezyc. Zarzucisz mi ze nie mam rodziny i sie nie znam. I nie wiem jak to jest. Nie wiem bo nie mam rodziny ale w zyciu patrzalem tylko na innych by innym bylo dobrze. Zmienilem sie i tez zaczalem patrzec na siebie i na swoje szczescie. Takze niech koles idzie tam gdzie bedzie czul sie szczesliwy.

614 Ostatnio edytowany przez Hrefi (2018-04-21 05:15:37)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
ZielonaKama napisał/a:

Czarne-biale istnieje. Nie istnieje jednak dla wszystkich. Jesli ktos nie rozumie slowa KOCHAM, to niech go nie uzywa.
Niech mowi podobasz mi sie, fajny mamy sex i inne takie.
Dla mnie KOCHAM, oznacza CHCE Z TOBA BYC i NIE CHCE SIE TOBA DZIELIC z inna kobieta/mezczyzna.
Dzieci kocha sie inaczej i tlumaczenie sie dziecmi wciaz oznacza brak jaj, nawet u kobiety. Bo dzieci kocha sie PONAD TO WSZYSTKO.
Nie kazdy ma tak samo i stad rozpacz.


Nie.

Taka definicję miłości mogą mieć kobiety bowiem one zawsze zostają z dzieckiem. Nie muszą wybierać pomiędzy miłością do dziecka a miłością do kochanka. Mogą mieć jedno i drugie. Odchodzisz od męża do kochanka ale dziecko idzie z Tobą. Nie ma tragicznego wyboru.


Mężczyźni muszą wybierać. Zawsze. Albo dziecko albo kochanka. I nie piszcie mi tu, że można być świetnym ojcem raz na dwa tygodnie albo ubiegać się przyznanie calkowitej opieki nad dzieckiem.
Kocham moją kochankę i nie chce się z nią dzielić z innym mężczyzną.
Kocham mojego syna i nie chce aby wychowywał go inny mężczyzna. W obu przypadkach jestem zazdrosny. Rzeczy nie do pogodzenia.

Twoja definicja miłości jest dla kobiet.

615 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2018-04-21 09:02:40)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Szary- ale ja to wiem. Tylko niech nikt nie gada głupot, że to jest dla dziecka najlepsze.

Hrefi - nie chcesz, żeby Twoje dziecko wychowywał obcy facet, ale obca kobieta może, bo przecież to Twoja kochanka big_smile
F*ck logic.
Ty już straciłeś możliwość bycia dobrym ojcem. Bo jak Twoje dziecko dowie się co robisz teraz, to nieodwracalnie stracisz w jego oczach cały autorytet, który masz teraz.
Poza tym znam związki, gdzie po rozwodzie dziecko zostało z ojcem. Więc nie jojcz i nie uzasadniaj tym ciągłego ranienia swojej żony.
Jesteś najgorszym typem faceta jaki istnieje.
Już nadwe przemocowiec jest lepszy od Ciebie. Bo przynajmniej kobieta wie co się dzieje.

616

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:

Szary- ale ja to wiem. Tylko niech nikt nie gada głupot, że to jest dla dziecka najlepsze.

Hrefi - nie chcesz, żeby Twoje dziecko wychowywał obcy facet, ale obca kobieta może, bo przecież to Twoja kochanka big_smile
F*ck logic.
Ty już straciłeś możliwość bycia dobrym ojcem. Bo jak Twoje dziecko dowie się co robisz teraz, to nieodwracalnie stracisz w jego oczach cały autorytet, który masz teraz.
Poza tym znam związki, gdzie po rozwodzie dziecko zostało z ojcem. Więc nie jojcz i nie uzasadniaj tym ciągłego ranienia swojej żony.
Jesteś najgorszym typem faceta jaki istnieje.
Już nadwe przemocowiec jest lepszy od Ciebie. Bo przynajmniej kobieta wie co się dzieje.


poprawka: między zdradzaczem a tchórzem jest jeszcze hipokryta wink

617

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Już nawet mysle, czy nie lepiej jest dać jej poczucie tego, ze inicjatywa jest po jej stronie, aby to ona mogła powiedzieć ze odeszła a nie odwrotnie....

Ależ oczywiście. Najlepiej, aby decyzję podjęła druga osoba, a Ty umyjesz rączki i też poczujesz się lepiej. Jakoś tak mniejsze poczucie winy, no nie? Naprawdę Alsoski? Weź w końcu odpowiedzialność za swoje życie. To Ty od niej odchodzisz, Ty zdecydowałeś o powrocie do żony i do Ciebie należy zakończenie tego jak trzeba. Sprzątnij po sobie bałagan jak dorosły człowiek.

618

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
josz napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Wiem, to się czuje, ze ona wcale nie chce tego zakończyć.

Nie chcę już powtarzać, że sam w to wszedłeś, owszem, namieszałeś jej w głowie, sobie zresztą też,  ale ona jest dorosła i także odpowiedzialna za swoje czyny.
Wiedziała, że masz żonę i dzieci.
Ciągle ją kochasz, cierpisz, walczysz z sobą, ale czy nie zniechęca Cię do tej kobiety fakt, że bez skrupułów dąży do wyrządzenia krzywdy Twoim dzieciom, pominę już żonę, bo obydwoje nie bardzo przejmowaliście się jej istnieniem, do czasu oczywiście, gdy nie zaczęła zawadzać kochance.
Czy ona pozbyłaby się własnego dziecka i widywała je raz na dwa tygodnie? Zdajesz sobie oczywiście sprawę z tego, jaką trauma dla Twoich dzieci byłoby Twoje odejście, do tego ze świadomością, że mieszkasz i niewątpliwie opiekujesz się cudzym dzieckiem. Rozum Ci wrócił, ale Twoja ukochana nie odpuszcza, jej szczęście nade wszystko, naprawdę nie zniechęca Cię to do tej kobiety. Żal Ci jej, że została sama, jej Twojej rodziny nie żal.

Oczywiscie, ze o tym mysle. I to oczywiście pomaga - zreszta Roxann pisała wczesniej, ze jej pomogło odidealizowanie kochanka - i takie myślenie temu z pewnością służy.

619

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Czarne-biale istnieje. Nie istnieje jednak dla wszystkich. Jesli ktos nie rozumie slowa KOCHAM, to niech go nie uzywa.
Niech mowi podobasz mi sie, fajny mamy sex i inne takie.
Dla mnie KOCHAM, oznacza CHCE Z TOBA BYC i NIE CHCE SIE TOBA DZIELIC z inna kobieta/mezczyzna.
Dzieci kocha sie inaczej i tlumaczenie sie dziecmi wciaz oznacza brak jaj, nawet u kobiety. Bo dzieci kocha sie PONAD TO WSZYSTKO.
Nie kazdy ma tak samo i stad rozpacz.


Nie.

Taka definicję miłości mogą mieć kobiety bowiem one zawsze zostają z dzieckiem. Nie muszą wybierać pomiędzy miłością do dziecka a miłością do kochanka. Mogą mieć jedno i drugie. Odchodzisz od męża do kochanka ale dziecko idzie z Tobą. Nie ma tragicznego wyboru.


Mężczyźni muszą wybierać. Zawsze. Albo dziecko albo kochanka. I nie piszcie mi tu, że można być świetnym ojcem raz na dwa tygodnie albo ubiegać się przyznanie calkowitej opieki nad dzieckiem.
Kocham moją kochankę i nie chce się z nią dzielić z innym mężczyzną.
Kocham mojego syna i nie chce aby wychowywał go inny mężczyzna. W obu przypadkach jestem zazdrosny. Rzeczy nie do pogodzenia.

Twoja definicja miłości jest dla kobiet.


Zgadzam się. Słuszna uwaga. Jestem w stanie wyobrazić sobie jak bym się czuł po kilku tygodniach życia z inna kobieta, widujac dzieci raz na tydzien czy dwa. Tej pustki kochanka nie zrekompensuje. Ciężko byłoby znieść widok jej dziecka codziennie, ciężko byłoby zaangażować się w jego wychowanie... Wręcz niemożliwe.

620

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Czarne-biale istnieje. Nie istnieje jednak dla wszystkich. Jesli ktos nie rozumie slowa KOCHAM, to niech go nie uzywa.
Niech mowi podobasz mi sie, fajny mamy sex i inne takie.
Dla mnie KOCHAM, oznacza CHCE Z TOBA BYC i NIE CHCE SIE TOBA DZIELIC z inna kobieta/mezczyzna.
Dzieci kocha sie inaczej i tlumaczenie sie dziecmi wciaz oznacza brak jaj, nawet u kobiety. Bo dzieci kocha sie PONAD TO WSZYSTKO.
Nie kazdy ma tak samo i stad rozpacz.


Nie.

Taka definicję miłości mogą mieć kobiety bowiem one zawsze zostają z dzieckiem. Nie muszą wybierać pomiędzy miłością do dziecka a miłością do kochanka. Mogą mieć jedno i drugie. Odchodzisz od męża do kochanka ale dziecko idzie z Tobą. Nie ma tragicznego wyboru.


Mężczyźni muszą wybierać. Zawsze. Albo dziecko albo kochanka. I nie piszcie mi tu, że można być świetnym ojcem raz na dwa tygodnie albo ubiegać się przyznanie calkowitej opieki nad dzieckiem.
Kocham moją kochankę i nie chce się z nią dzielić z innym mężczyzną.
Kocham mojego syna i nie chce aby wychowywał go inny mężczyzna. W obu przypadkach jestem zazdrosny. Rzeczy nie do pogodzenia.

Twoja definicja miłości jest dla kobiet.


Zgadzam się. Słuszna uwaga. Jestem w stanie wyobrazić sobie jak bym się czuł po kilku tygodniach życia z inna kobieta, widujac dzieci raz na tydzien czy dwa. Tej pustki kochanka nie zrekompensuje. Ciężko byłoby znieść widok jej dziecka codziennie, ciężko byłoby zaangażować się w jego wychowanie... Wręcz niemożliwe.

Wy jesteście takimi hipokrytami, że brak słów.
A wyjdziesz myśleniem poza czubek własnego nosa i pomyślisz, jak czułaby się Twoja obecna (wtedy ex) żona widując dzieci raz czy dwa razy w tygodniu ze świadomością, że zamiast matki te dzieci mają jakąś obcą kobietę?

Myśl człowieku, myśl.

621

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Już nawet mysle, czy nie lepiej jest dać jej poczucie tego, ze inicjatywa jest po jej stronie, aby to ona mogła powiedzieć ze odeszła a nie odwrotnie....

Ależ oczywiście. Najlepiej, aby decyzję podjęła druga osoba, a Ty umyjesz rączki i też poczujesz się lepiej. Jakoś tak mniejsze poczucie winy, no nie? Naprawdę Alsoski? Weź w końcu odpowiedzialność za swoje życie. To Ty od niej odchodzisz, Ty zdecydowałeś o powrocie do żony i do Ciebie należy zakończenie tego jak trzeba. Sprzątnij po sobie bałagan jak dorosły człowiek.

Nie o to chodzi. Decyzje podejmuje ja, ale porzucona kobieta czyje się chyba gorzej niż ta, która może powiedzieć, ze to ona odeszła.

622

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Oczywiscie, ze o tym mysle. I to oczywiście pomaga - zreszta Roxann pisała wczesniej, ze jej pomogło odidealizowanie kochanka - i takie myślenie temu z pewnością służy.

Dewaluacja drugiej osoby zawsze pomaga, aby się samemu egoistycznie otrząsnąć.
Łatwiej jest obniżyć wartość drugiego człowieka w swoich oczach niż powiedzieć, że weszło się w coś co nie miało racji bytu i skrzywdziło się wszystkich dookoła.

623

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
_v_ napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Szary- ale ja to wiem. Tylko niech nikt nie gada głupot, że to jest dla dziecka najlepsze.

Hrefi - nie chcesz, żeby Twoje dziecko wychowywał obcy facet, ale obca kobieta może, bo przecież to Twoja kochanka big_smile
F*ck logic.
Ty już straciłeś możliwość bycia dobrym ojcem. Bo jak Twoje dziecko dowie się co robisz teraz, to nieodwracalnie stracisz w jego oczach cały autorytet, który masz teraz.
Poza tym znam związki, gdzie po rozwodzie dziecko zostało z ojcem. Więc nie jojcz i nie uzasadniaj tym ciągłego ranienia swojej żony.
Jesteś najgorszym typem faceta jaki istnieje.
Już nadwe przemocowiec jest lepszy od Ciebie. Bo przynajmniej kobieta wie co się dzieje.


poprawka: między zdradzaczem a tchórzem jest jeszcze hipokryta wink


Oczywiscie - przemocowiec i alkoholik znacznie lepsi ...:)

624

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Nie.

Taka definicję miłości mogą mieć kobiety bowiem one zawsze zostają z dzieckiem. Nie muszą wybierać pomiędzy miłością do dziecka a miłością do kochanka. Mogą mieć jedno i drugie. Odchodzisz od męża do kochanka ale dziecko idzie z Tobą. Nie ma tragicznego wyboru.


Mężczyźni muszą wybierać. Zawsze. Albo dziecko albo kochanka. I nie piszcie mi tu, że można być świetnym ojcem raz na dwa tygodnie albo ubiegać się przyznanie calkowitej opieki nad dzieckiem.
Kocham moją kochankę i nie chce się z nią dzielić z innym mężczyzną.
Kocham mojego syna i nie chce aby wychowywał go inny mężczyzna. W obu przypadkach jestem zazdrosny. Rzeczy nie do pogodzenia.

Twoja definicja miłości jest dla kobiet.


Zgadzam się. Słuszna uwaga. Jestem w stanie wyobrazić sobie jak bym się czuł po kilku tygodniach życia z inna kobieta, widujac dzieci raz na tydzien czy dwa. Tej pustki kochanka nie zrekompensuje. Ciężko byłoby znieść widok jej dziecka codziennie, ciężko byłoby zaangażować się w jego wychowanie... Wręcz niemożliwe.

Wy jesteście takimi hipokrytami, że brak słów.
A wyjdziesz myśleniem poza czubek własnego nosa i pomyślisz, jak czułaby się Twoja obecna (wtedy ex) żona widując dzieci raz czy dwa razy w tygodniu ze świadomością, że zamiast matki te dzieci mają jakąś obcą kobietę?

Myśl człowieku, myśl.

Oczywiście, ale to nie jest przedmiotem dyskusji bo nie ma takiej opcji na stole. Dzieci zostają z matka w 95% przypadków

625

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Oczywiscie, ze o tym mysle. I to oczywiście pomaga - zreszta Roxann pisała wczesniej, ze jej pomogło odidealizowanie kochanka - i takie myślenie temu z pewnością służy.

Dewaluacja drugiej osoby zawsze pomaga, aby się samemu egoistycznie otrząsnąć.
Łatwiej jest obniżyć wartość drugiego człowieka w swoich oczach niż powiedzieć, że weszło się w coś co nie miało racji bytu i skrzywdziło się wszystkich dookoła.

Odidealizowanie to coś innego - to sprowadzenie na ziemie, patrzenie na kogos bez różowych okularów; po prostu w normalny sposób. Nie chodzi o poniżanie. Chodzi o doprowadzenie do normalności

626

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Już nawet mysle, czy nie lepiej jest dać jej poczucie tego, ze inicjatywa jest po jej stronie, aby to ona mogła powiedzieć ze odeszła a nie odwrotnie....

Ależ oczywiście. Najlepiej, aby decyzję podjęła druga osoba, a Ty umyjesz rączki i też poczujesz się lepiej. Jakoś tak mniejsze poczucie winy, no nie? Naprawdę Alsoski? Weź w końcu odpowiedzialność za swoje życie. To Ty od niej odchodzisz, Ty zdecydowałeś o powrocie do żony i do Ciebie należy zakończenie tego jak trzeba. Sprzątnij po sobie bałagan jak dorosły człowiek.



Medal Ci sie za te wypowiedz nalezy  wink

627 Ostatnio edytowany przez Lady Loka (2018-04-21 09:51:44)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
_v_ napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Szary- ale ja to wiem. Tylko niech nikt nie gada głupot, że to jest dla dziecka najlepsze.

Hrefi - nie chcesz, żeby Twoje dziecko wychowywał obcy facet, ale obca kobieta może, bo przecież to Twoja kochanka big_smile
F*ck logic.
Ty już straciłeś możliwość bycia dobrym ojcem. Bo jak Twoje dziecko dowie się co robisz teraz, to nieodwracalnie stracisz w jego oczach cały autorytet, który masz teraz.
Poza tym znam związki, gdzie po rozwodzie dziecko zostało z ojcem. Więc nie jojcz i nie uzasadniaj tym ciągłego ranienia swojej żony.
Jesteś najgorszym typem faceta jaki istnieje.
Już nadwe przemocowiec jest lepszy od Ciebie. Bo przynajmniej kobieta wie co się dzieje.


poprawka: między zdradzaczem a tchórzem jest jeszcze hipokryta wink


Oczywiscie - przemocowiec i alkoholik znacznie lepsi ...:)

Tak. W takiej sytuacji tak. Wiesz czemu?
Bo w obu przypadkach kobieta wie na czym stoi. Może się komuś wygadać i ktoś wreszcie jej uświadomi, że najlepszym wyjściem dla niej jest odejście.

W przypadku długotrwałego romansu męża, ona nic nie wie. Nie może odejść, bo i Ty i Hrefi Wasze żony tego prawa pozbawiliście. Co więcej, Ty sobie skończysz romans i wrócisz do żony, która dalej nie będzie nic wiedziała, dopóki ktoś jej nie powie. Hrefi będzie sobie romans ciągnął do 18tki dziecka, a potem się rozwiedzie z żoną.
Pozbawiacie Wasze żony możliwości podjęcia decyzji w imię tego, że tak dla nich jest lepiej, bo nie będą cierpieć. Albo "bo one na pewno tak Was kochają, że nie odejdą". Tylko skąd Wy to wiecie?

Więc tak. Ja wolałabym mieć męża, który by mnie uderzył i którego mogłabym odesłać na księżyc z rozwodem z orzeczeniem o winie niż takiego, który by mnie latami zdradzał bez słowa.

edit.
I oczywiście, że i w Twoim przypadku i Hrefiego, dzieci prawdopodobnie zostałyby z matką w przypadku rozwodu.
Z banalnego powodu - rozwód byłby z Waszej winy, a żony bez trudu mogłyby Wam zrobić z odwłoka jesień średniowiecza.

628

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
Hrefi napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Czarne-biale istnieje. Nie istnieje jednak dla wszystkich. Jesli ktos nie rozumie slowa KOCHAM, to niech go nie uzywa.
Niech mowi podobasz mi sie, fajny mamy sex i inne takie.
Dla mnie KOCHAM, oznacza CHCE Z TOBA BYC i NIE CHCE SIE TOBA DZIELIC z inna kobieta/mezczyzna.
Dzieci kocha sie inaczej i tlumaczenie sie dziecmi wciaz oznacza brak jaj, nawet u kobiety. Bo dzieci kocha sie PONAD TO WSZYSTKO.
Nie kazdy ma tak samo i stad rozpacz.


Nie.

Taka definicję miłości mogą mieć kobiety bowiem one zawsze zostają z dzieckiem. Nie muszą wybierać pomiędzy miłością do dziecka a miłością do kochanka. Mogą mieć jedno i drugie. Odchodzisz od męża do kochanka ale dziecko idzie z Tobą. Nie ma tragicznego wyboru.


Mężczyźni muszą wybierać. Zawsze. Albo dziecko albo kochanka. I nie piszcie mi tu, że można być świetnym ojcem raz na dwa tygodnie albo ubiegać się przyznanie calkowitej opieki nad dzieckiem.
Kocham moją kochankę i nie chce się z nią dzielić z innym mężczyzną.
Kocham mojego syna i nie chce aby wychowywał go inny mężczyzna. W obu przypadkach jestem zazdrosny. Rzeczy nie do pogodzenia.

Twoja definicja miłości jest dla kobiet.


Zgadzam się. Słuszna uwaga. Jestem w stanie wyobrazić sobie jak bym się czuł po kilku tygodniach życia z inna kobieta, widujac dzieci raz na tydzien czy dwa. Tej pustki kochanka nie zrekompensuje. Ciężko byłoby znieść widok jej dziecka codziennie, ciężko byłoby zaangażować się w jego wychowanie... Wręcz niemożliwe.



Ile ty masz lat ?

629

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Nie o to chodzi. Decyzje podejmuje ja, ale porzucona kobieta czyje się chyba gorzej niż ta, która może powiedzieć, ze to ona odeszła.

Niekoniecznie Alsoski. Nie dla wszystkich może mieć znaczenie, kto odszedł. Nie każdy potrzebuje tej satysfakcji.

alsoski001 napisał/a:

Odidealizowanie to coś innego - to sprowadzenie na ziemie, patrzenie na kogos bez różowych okularów; po prostu w normalny sposób. Nie chodzi o poniżanie. Chodzi o doprowadzenie do normalności

Idealizacja kogoś jest wyrazem niedojrzałości. Stosowanie później kolejnych mechanizmów obronnych też.

630

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Hrefi napisał/a:

Czasem myślę, że romans to jak nałóg. Nałóg można skończyć, ale cały czas jest się zagrożony. Dlatego alkoholik jest już do końca życia alkoholikiem, nawet jak przestał pić. Musi się pilnować.

Coś w tym jest. Wydaje mi się jednak, że recydywiści unikają (już) emocjonalnego zaangażowania. Wolą przygodny seks albo prostytutki.
Choć dla osoby patrzącej z boku, a najbardziej zdradzanej, wydaje się to takie jakieś "brudne", "fuj", dla nich to forma higieny osobistej, dbania o swoje potrzeby.
Dla takich osób jak Ty czy Alsoski jest jeszcze odwrót, choć większe szanse ma Alsoski, pomimo, że Twoja sytuacja jest wydawałoby się łatwiejsza. Bo Ty choć możesz sobie gdybać, tak naprawdę nie masz wyboru, bo kochanka Ci go nie daje. Więc nawet jakbyś chciał nie możesz z nią być. Kolejnym problemem u Ciebie jest to, że Ty żony nie kochasz i nie szanujesz. Zostaje Ci tylko tłumaczenie, że zostajesz da dziecka.
Alsoski może odejść do kochanki, ale sam zdecydował, że nie chce, że woli ratować małżeństwo. U niego w powrocie pojawia się żona, nie tylko dzieci. Dlatego ma szansę odbudować relacje w rodzinie, o ile nie ulegnie pokusie.

alsoski001 napisał/a:
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Już nawet mysle, czy nie lepiej jest dać jej poczucie tego, ze inicjatywa jest po jej stronie, aby to ona mogła powiedzieć ze odeszła a nie odwrotnie....

Ależ oczywiście. Najlepiej, aby decyzję podjęła druga osoba, a Ty umyjesz rączki i też poczujesz się lepiej. Jakoś tak mniejsze poczucie winy, no nie? Naprawdę Alsoski? Weź w końcu odpowiedzialność za swoje życie. To Ty od niej odchodzisz, Ty zdecydowałeś o powrocie do żony i do Ciebie należy zakończenie tego jak trzeba. Sprzątnij po sobie bałagan jak dorosły człowiek.

Nie o to chodzi. Decyzje podejmuje ja, ale porzucona kobieta czyje się chyba gorzej niż ta, która może powiedzieć, ze to ona odeszła.

Tu nie chodzi o decyzję jako taką ja czy on/ona. Tylko o konsekwencje. Pisałeś, że ona wiele razy chciała skończyć romans, ale Ty wracałeś. Ona ulegała. Tym razem również ona chciała skończyć, tylko Ty przytaknąłeś. Oboje wykazywaliście się słabą silną wolą. Dlatego jakbyś chciał to zrobić, by to ona zdecydowała, czy była konsekwentna? Skoro wiesz, że nie jest... chcesz ją sprawdzać jeszcze kilka msc, lat aż sama dojdzie do tego etapu? Bez sensu kompletnie.

631 Ostatnio edytowany przez Roxann (2018-04-21 10:03:28)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Idealizacja kogoś jest wyrazem niedojrzałości. Stosowanie później kolejnych mechanizmów obronnych też.

Albo objawem zakochania. Szczególnie w tej pierwszej fazie, kiedy motyle w brzuchu itd. To są objawy fizjologiczne "chemia". Zakochać się można w każdym wieku, nie jest to wyraz niedojrzałości... chyba że masz na myśli dopuszczenie do sytuacji, że obiektem westchnień staje się zajęta osoba, albo zakochuje się zajęty facet/kobieta. Wtedy tak.

Co do mechanizmów obronnych... można czekać aż samo przejdzie ale też można temu trochę pomóc, przyśpieszyć ten proces. Co w tym złego... mleko się i tak już rozlało... Teraz trzeba posprzątać.

632

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Czasem myślę, że romans to jak nałóg. Nałóg można skończyć, ale cały czas jest się zagrożony. Dlatego alkoholik jest już do końca życia alkoholikiem, nawet jak przestał pić. Musi się pilnować.

Coś w tym jest. Wydaje mi się jednak, że recydywiści unikają (już) emocjonalnego zaangażowania. Wolą przygodny seks albo prostytutki.
Choć dla osoby patrzącej z boku, a najbardziej zdradzanej, wydaje się to takie jakieś "brudne", "fuj", dla nich to forma higieny osobistej, dbania o swoje potrzeby.
Dla takich osób jak Ty czy Alsoski jest jeszcze odwrót, choć większe szanse ma Alsoski, pomimo, że Twoja sytuacja jest wydawałoby się łatwiejsza. Bo Ty choć możesz sobie gdybać, tak naprawdę nie masz wyboru, bo kochanka Ci go nie daje. Więc nawet jakbyś chciał nie możesz z nią być. Kolejnym problemem u Ciebie jest to, że Ty żony nie kochasz i nie szanujesz. Zostaje Ci tylko tłumaczenie, że zostajesz da dziecka.
Alsoski może odejść do kochanki, ale sam zdecydował, że nie chce, że woli ratować małżeństwo. U niego w powrocie pojawia się żona, nie tylko dzieci. Dlatego ma szansę odbudować relacje w rodzinie, o ile nie ulegnie pokusie.

alsoski001 napisał/a:
eska12 napisał/a:

Ależ oczywiście. Najlepiej, aby decyzję podjęła druga osoba, a Ty umyjesz rączki i też poczujesz się lepiej. Jakoś tak mniejsze poczucie winy, no nie? Naprawdę Alsoski? Weź w końcu odpowiedzialność za swoje życie. To Ty od niej odchodzisz, Ty zdecydowałeś o powrocie do żony i do Ciebie należy zakończenie tego jak trzeba. Sprzątnij po sobie bałagan jak dorosły człowiek.

Nie o to chodzi. Decyzje podejmuje ja, ale porzucona kobieta czyje się chyba gorzej niż ta, która może powiedzieć, ze to ona odeszła.

Tu nie chodzi o decyzję jako taką ja czy on/ona. Tylko o konsekwencje. Pisałeś, że ona wiele razy chciała skończyć romans, ale Ty wracałeś. Ona ulegała. Tym razem również ona chciała skończyć, tylko Ty przytaknąłeś. Oboje wykazywaliście się słabą silną wolą. Dlatego jakbyś chciał to zrobić, by to ona zdecydowała, czy była konsekwentna? Skoro wiesz, że nie jest... chcesz ją sprawdzać jeszcze kilka msc, lat aż sama dojdzie do tego etapu? Bez sensu kompletnie.

Edit: U mnie był podobny miszmasz... niby on zdecydował, że od żony czy też dzieci nie odejdzie, ale nie szło to w parze z tym, że chce zakończyć romans. Co rusz szukał sposobu by się spotkać, wrócić... Więc jaka to decyzja? Tu konieczna jest konsekwencja jednej ze stron. Skoro zostaje z żoną, to niech się na niej skupi a nie zawraca mi dalej głowę. Zatem można powiedzieć, że decyzję podjął on (że się nie rozwiedzie) ale konsekwencją musiałam wykazać się ja, bo on nie potrafił. Mi też było ciężko... ale ... to dla mojego ale wtedy też myślałam, że i jego, jego rodziny dobra. To, że potem też zdradził, to już nie moja wina i nie mój problem.

633

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
eska12 napisał/a:

Idealizacja kogoś jest wyrazem niedojrzałości. Stosowanie później kolejnych mechanizmów obronnych też.

Albo objawem zakochania. Szczególnie w tej pierwszej fazie, kiedy motyle w brzuchu itd. To są objawy fizjologiczne "chemia". Zakochać się można w każdym wieku, nie jest to wyraz niedojrzałości... chyba że masz na myśli dopuszczenie do sytuacji, że obiektem westchnień staje się zajęta osoba, albo zakochuje się zajęty facet/kobieta. Wtedy tak.

Co do mechanizmów obronnych... można czekać aż samo przejdzie ale też można temu trochę pomóc, przyśpieszyć ten proces. Co w tym złego... mleko się i tak już rozlało... Teraz trzeba posprzątać.

Uważam, że to ludzkie, a nie złe. Każdy z nas przechodzi swoją własną drogę do dorosłości. Szczęśliwi Ci, którym się szybko udało.

Zakochanie nie dla każdego oznacza założenie klapek na oczy i biegnięcia na oślep.

634

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:
_v_ napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Szary- ale ja to wiem. Tylko niech nikt nie gada głupot, że to jest dla dziecka najlepsze.

Hrefi - nie chcesz, żeby Twoje dziecko wychowywał obcy facet, ale obca kobieta może, bo przecież to Twoja kochanka big_smile
F*ck logic.
Ty już straciłeś możliwość bycia dobrym ojcem. Bo jak Twoje dziecko dowie się co robisz teraz, to nieodwracalnie stracisz w jego oczach cały autorytet, który masz teraz.
Poza tym znam związki, gdzie po rozwodzie dziecko zostało z ojcem. Więc nie jojcz i nie uzasadniaj tym ciągłego ranienia swojej żony.
Jesteś najgorszym typem faceta jaki istnieje.
Już nadwe przemocowiec jest lepszy od Ciebie. Bo przynajmniej kobieta wie co się dzieje.


poprawka: między zdradzaczem a tchórzem jest jeszcze hipokryta wink


Oczywiscie - przemocowiec i alkoholik znacznie lepsi ...:)

lepsi, bo z reguły to co robią, robią wprost, a nie po kryjomu

635

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
_v_ napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
_v_ napisał/a:

poprawka: między zdradzaczem a tchórzem jest jeszcze hipokryta wink


Oczywiscie - przemocowiec i alkoholik znacznie lepsi ...:)

lepsi, bo z reguły to co robią, robią wprost, a nie po kryjomu

Serio lepsi? I co komu po odwadze i szczerości, jeśli przyniesie ona więcej nieszczęść? Niestety jeśli odpowiada się nie tylko za siebie, to trzeba brać dobro tych zaleznych od nas również pod uwagę.

636

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Czasem myślę, że romans to jak nałóg. Nałóg można skończyć, ale cały czas jest się zagrożony. Dlatego alkoholik jest już do końca życia alkoholikiem, nawet jak przestał pić. Musi się pilnować.

Coś w tym jest. Wydaje mi się jednak, że recydywiści unikają (już) emocjonalnego zaangażowania. Wolą przygodny seks albo prostytutki.
Choć dla osoby patrzącej z boku, a najbardziej zdradzanej, wydaje się to takie jakieś "brudne", "fuj", dla nich to forma higieny osobistej, dbania o swoje potrzeby.
Dla takich osób jak Ty czy Alsoski jest jeszcze odwrót, choć większe szanse ma Alsoski, pomimo, że Twoja sytuacja jest wydawałoby się łatwiejsza. Bo Ty choć możesz sobie gdybać, tak naprawdę nie masz wyboru, bo kochanka Ci go nie daje. Więc nawet jakbyś chciał nie możesz z nią być. Kolejnym problemem u Ciebie jest to, że Ty żony nie kochasz i nie szanujesz. Zostaje Ci tylko tłumaczenie, że zostajesz da dziecka.
Alsoski może odejść do kochanki, ale sam zdecydował, że nie chce, że woli ratować małżeństwo. U niego w powrocie pojawia się żona, nie tylko dzieci. Dlatego ma szansę odbudować relacje w rodzinie, o ile nie ulegnie pokusie.

alsoski001 napisał/a:
eska12 napisał/a:

Ależ oczywiście. Najlepiej, aby decyzję podjęła druga osoba, a Ty umyjesz rączki i też poczujesz się lepiej. Jakoś tak mniejsze poczucie winy, no nie? Naprawdę Alsoski? Weź w końcu odpowiedzialność za swoje życie. To Ty od niej odchodzisz, Ty zdecydowałeś o powrocie do żony i do Ciebie należy zakończenie tego jak trzeba. Sprzątnij po sobie bałagan jak dorosły człowiek.

Nie o to chodzi. Decyzje podejmuje ja, ale porzucona kobieta czyje się chyba gorzej niż ta, która może powiedzieć, ze to ona odeszła.

Tu nie chodzi o decyzję jako taką ja czy on/ona. Tylko o konsekwencje. Pisałeś, że ona wiele razy chciała skończyć romans, ale Ty wracałeś. Ona ulegała. Tym razem również ona chciała skończyć, tylko Ty przytaknąłeś. Oboje wykazywaliście się słabą silną wolą. Dlatego jakbyś chciał to zrobić, by to ona zdecydowała, czy była konsekwentna? Skoro wiesz, że nie jest... chcesz ją sprawdzać jeszcze kilka msc, lat aż sama dojdzie do tego etapu? Bez sensu kompletnie.


Słuszna uwaga - ona nie będzie konsekwentna. I ja nie sprawie że bedzie.

637

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Roxann napisał/a:
Roxann napisał/a:
Hrefi napisał/a:

Czasem myślę, że romans to jak nałóg. Nałóg można skończyć, ale cały czas jest się zagrożony. Dlatego alkoholik jest już do końca życia alkoholikiem, nawet jak przestał pić. Musi się pilnować.

Coś w tym jest. Wydaje mi się jednak, że recydywiści unikają (już) emocjonalnego zaangażowania. Wolą przygodny seks albo prostytutki.
Choć dla osoby patrzącej z boku, a najbardziej zdradzanej, wydaje się to takie jakieś "brudne", "fuj", dla nich to forma higieny osobistej, dbania o swoje potrzeby.
Dla takich osób jak Ty czy Alsoski jest jeszcze odwrót, choć większe szanse ma Alsoski, pomimo, że Twoja sytuacja jest wydawałoby się łatwiejsza. Bo Ty choć możesz sobie gdybać, tak naprawdę nie masz wyboru, bo kochanka Ci go nie daje. Więc nawet jakbyś chciał nie możesz z nią być. Kolejnym problemem u Ciebie jest to, że Ty żony nie kochasz i nie szanujesz. Zostaje Ci tylko tłumaczenie, że zostajesz da dziecka.
Alsoski może odejść do kochanki, ale sam zdecydował, że nie chce, że woli ratować małżeństwo. U niego w powrocie pojawia się żona, nie tylko dzieci. Dlatego ma szansę odbudować relacje w rodzinie, o ile nie ulegnie pokusie.

alsoski001 napisał/a:

Nie o to chodzi. Decyzje podejmuje ja, ale porzucona kobieta czyje się chyba gorzej niż ta, która może powiedzieć, ze to ona odeszła.

Tu nie chodzi o decyzję jako taką ja czy on/ona. Tylko o konsekwencje. Pisałeś, że ona wiele razy chciała skończyć romans, ale Ty wracałeś. Ona ulegała. Tym razem również ona chciała skończyć, tylko Ty przytaknąłeś. Oboje wykazywaliście się słabą silną wolą. Dlatego jakbyś chciał to zrobić, by to ona zdecydowała, czy była konsekwentna? Skoro wiesz, że nie jest... chcesz ją sprawdzać jeszcze kilka msc, lat aż sama dojdzie do tego etapu? Bez sensu kompletnie.

Edit: U mnie był podobny miszmasz... niby on zdecydował, że od żony czy też dzieci nie odejdzie, ale nie szło to w parze z tym, że chce zakończyć romans. Co rusz szukał sposobu by się spotkać, wrócić... Więc jaka to decyzja? Tu konieczna jest konsekwencja jednej ze stron. Skoro zostaje z żoną, to niech się na niej skupi a nie zawraca mi dalej głowę. Zatem można powiedzieć, że decyzję podjął on (że się nie rozwiedzie) ale konsekwencją musiałam wykazać się ja, bo on nie potrafił. Mi też było ciężko... ale ... to dla mojego ale wtedy też myślałam, że i jego, jego rodziny dobra. To, że potem też zdradził, to już nie moja wina i nie mój problem.

Czyli wszystko się zgadza.  Ona podjęła pierwsza decyzje o rozstaniu, a teraz ja staram się wykazać konsekwencja. Przystałem na jej propozycje, i tego staram się trzymać.

638

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
_v_ napisał/a:
alsoski001 napisał/a:
_v_ napisał/a:

poprawka: między zdradzaczem a tchórzem jest jeszcze hipokryta wink


Oczywiscie - przemocowiec i alkoholik znacznie lepsi ...:)

lepsi, bo z reguły to co robią, robią wprost, a nie po kryjomu


Z punktu widzenia dziecka chyba wolałbym żeby mój ojciec zdradzał matkę, niż gdyby miał się codziennie upijać, lac żonę i dzieci, itd.
A czy żona żyjąca codziennie w strachu ze przyjdzie On i da jej w twarz, albo upije do nieprzytomności również wolałaby to niż zdradę? Trochę jak wybór między ospa i cholera.

639

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Nie o to chodzi. Decyzje podejmuje ja, ale porzucona kobieta czyje się chyba gorzej niż ta, która może powiedzieć, ze to ona odeszła.

Niekoniecznie Alsoski. Nie dla wszystkich może mieć znaczenie, kto odszedł. Nie każdy potrzebuje tej satysfakcji.

alsoski001 napisał/a:

Odidealizowanie to coś innego - to sprowadzenie na ziemie, patrzenie na kogos bez różowych okularów; po prostu w normalny sposób. Nie chodzi o poniżanie. Chodzi o doprowadzenie do normalności

Idealizacja kogoś jest wyrazem niedojrzałości. Stosowanie później kolejnych mechanizmów obronnych też.

Czy Ty byłas kiedykolwiek zakochana? Jeśli tak, to jak patrzyłaś na druga osobę, zwłaszcza na początku? Widziałaś w niej jakiekolwiek wady? Czy może wydawała  Ci się chodzącym ideałem ?

640

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
horses napisał/a:
_v_ napisał/a:
alsoski001 napisał/a:

Oczywiscie - przemocowiec i alkoholik znacznie lepsi ...:)

lepsi, bo z reguły to co robią, robią wprost, a nie po kryjomu

Serio lepsi? I co komu po odwadze i szczerości, jeśli przyniesie ona więcej nieszczęść? Niestety jeśli odpowiada się nie tylko za siebie, to trzeba brać dobro tych zaleznych od nas również pod uwagę.

Co za bzdura. A tu druga:

Z punktu widzenia dziecka chyba wolałbym żeby mój ojciec zdradzał matkę, niż gdyby miał się codziennie upijać, lac żonę i dzieci, itd.
A czy żona żyjąca codziennie w strachu ze przyjdzie On i da jej w twarz, albo upije do nieprzytomności również wolałaby to niż zdradę? Trochę jak wybór między ospa i cholera.

KOBIETA ma prawo wybrać czy chce być z facetem, który ją notorycznie zdradza. Nawet jeżeli ją to boli na początku.
KOBIETA ma prawo być kochaną. A skoro nie kocha jej jej mąż, to ma prawo do tego, żeby się rozwieść i znaleźć kogoś, kto ją pokocha.

Wszyscy zakładacie, że one biedne dowiedzą się o zdradzie i będą cierpieć przy boku partnera, biedne one.
A nikt nie zakłada tego, że taka kobieta kopnęłaby zdradzacza w tyłek i oskubała go przy rozwodzie. No może zakładacie i dlatego nie mówicie.

Cały czas powtarzam jedno - Wy wybraliście sobie nową osobę, którą pokochaliście i weszliście w romans.
Dlaczego w takim razie Wasza żona nie ma prawa do tego, żeby ktoś ją pokochał?

Ja już bym wolała, jakby mąż mnie bił niż jakby mnie potajemnie zdradzał.
Bo to nie chodzi o to, że ona się boi, bo on przyjdzie i ją zleje. Chodzi o to, że ona ma realne powody do tego, żeby odejść i ludzie jej w tym pomogą. I ona o tym WIE. WIE, więc może podjąć decyzję.
Wasze żony NIE WIEDZĄ, więc nie mogą podjąć decyzji.

Naprawdę nie rozumiecie, jak wielką krzywdę im robicie pod płaszczykiem bzdurnej ochrony? Przecież one i tak prędzej czy później się o tym dowiedzą.

Horses - nie wiem z jakiej planety spadłeś, ale jak ktoś ma jaja, żeby zdradzać, to powinien mieć jaja, żeby ponieść tego konsekwencje. A one są takie, że żona może wykopać i się rozwieść.
Nie wycierajmy się tutaj dobrem dziecka, bo dla dziecka milion razy gorsze jest bycie w rodzinie, gdzie tata mamy nie kocha.
Co już zresztą mówiłam wcześniej, podając przykład bliskich mi osób, gdzie dzieciaki o ojcu mówią "ten mężczyzna", bo dowiedziały się o tym, że ojciec latami zdradzał matkę.
Co innego rozstać się i znaleźć nowego partnera, a co innego potajemnie robić świństwa.

641

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Czyli wszystko się zgadza.  Ona podjęła pierwsza decyzje o rozstaniu, a teraz ja staram się wykazać konsekwencja. Przystałem na jej propozycje, i tego staram się trzymać.

Dokładnie. Twoje powroty dawały jej dotąd nadzieję, że będziecie razem, że Ci zależy.... dawało poczucie, że nie możecie żyć bez siebie. Ze nawet najkrótsza rozłąka to katorga... Najgorsze co teraz możesz zrobić, to dalej prowadzić tą grę, bawić się jej uczuciami (pomińmy kwestie moralne zdrady i prawdziwe intencje tej kobiety) dla zaspokojenia własnych fantazji/potrzeb. Ten komentarz, że coś szybko zrezygnowałeś, mógł też oznaczać, że zdała sobie sprawę, że wcale aż tak bardzo jej nie kochasz/kochałeś, że jednak potrafisz żyć bez niej. Początki zawsze są najcięższe. Nie rób tylko tego co robił mój ex, nie zasypuj jej sentymentalnymi smsami, jak to wciąż o niej myślisz, że wspomnienia wciąż wracają, że Tobie też ciężko... i w ogóle jacy to jesteście biedni, że musicie z siebie zrezygnować, z tej niespełnionej miłości itd.
Testem też będzie dla Ciebie to, kiedy ona naprawdę z Ciebie zrezygnuje, i będzie traktować jak powietrze. Na razie czujesz się górą, panem sytuacji... wiesz, że ona Cię kocha... w zasadzie to przerywasz, ale wiesz, że w każdej chwili możesz wrócić, jesteś pewien, że ona nie będzie konsekwentna i szybciej czy później ten sms od niej dostaniesz. Mój ex wpadł w szał, kiedy go pierwszy raz totalnie olałam "na żywo". Nie mówię tu o syt że np nie odpisze na sms. Nie chcę Cię zniechęcać czy straszyć, ale to dopiero początek. Chociaż myślę, że w Twoją stronę powinno pójść łatwiej, tzn kiedy to facet jest konsekwentny. Kobieta nie ma wtedy aż takich możliwości. Facetowi kobietę łatwiej złamać, tak mi się wydaje. Dla nich to wręcz kwestia honoru, nie przyjmują porażki... Dlatego ja musiałam aż wyjechać by się odciąć. A i tak mnie "znalazł"... Był nawet moment, ze zaczęłam się go bać, tego do czego jest zdolny, ale powoli mi to minęło..

642

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

No właśnie można wygrać w takiej sytuacji kilka lat z dzieciństwa, ale przegrać dorosłą relację. Takie mogą być koszty tej hipokryzji.

643

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
alsoski001 napisał/a:

Czy Ty byłas kiedykolwiek zakochana? Jeśli tak, to jak patrzyłaś na druga osobę, zwłaszcza na początku? Widziałaś w niej jakiekolwiek wady? Czy może wydawała  Ci się chodzącym ideałem ?

Oczywiście, że byłam. Idealizowałam będąc nastolatką. Potem już nigdy. Wiedziałam, co jestem w stanie zaakceptować, a czego nie. Jeśli kochałam to z całym pakietem, albo w ogóle. Wtedy nie ciągnęłam relacji, aby temu człowiekowi nie zrobić krzywdy.

Mam taki ulubiony cytat:

Miłość zaczyna się wtedy, kiedy oprócz tych wszystkich cudownych, przepięknych rzeczy nagle patrzymy na kogoś i widzimy: tutaj nędza, tam nędza, tam jakaś słabość, tutaj jakiś egoizm, tu coś totalnie nie gra, tam w ogóle jest coś, z czym nie wiem jak żyć. I w momencie kiedy w nas powstaje taka decyzja, że kocham tę osobę z tymi słabościami i będę z tymi jej słabościami szedł przez życie, i będę jej próbował w tych słabościach pomóc, dopiero tutaj zaczyna się miłość.

644

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Xymena napisał/a:

No właśnie można wygrać w takiej sytuacji kilka lat z dzieciństwa, ale przegrać dorosłą relację. Takie mogą być koszty tej hipokryzji.

Przypadek mojego ex to najlepszy przykład/dowód. Tak bardzo kochał dzieci, że nie wyobrażał sobie, że może je zostawić. Syn był w niego wpatrzony jak w obraz. Nastolatek, pewnie mający już jakieś pierwsze miłostki czy relacje za sobą. Zapewne brał przykład z ojca. A tu kilka msc po tym jak pojawił się nowy członek rodziny, owoc "miłości", na jaw wychodzi zdrada ojca. Nie jakaś sprzed iluś tam lat... W czasie, kiedy żona była w ciąży, potem połogu, zabawiał się z przyjaciółką. Myślę, że to jeszcze gorsze dla nich przeżycie, niż gdyby odszedł kilka lat temu.

645

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
eska12 napisał/a:

Oczywiście, że byłam. Idealizowałam będąc nastolatką. Potem już nigdy. Wiedziałam, co jestem w stanie zaakceptować, a czego nie. Jeśli kochałam to z całym pakietem, albo w ogóle. Wtedy nie ciągnęłam relacji, aby temu człowiekowi nie zrobić krzywdy.

Przepraszam. Nie zdążyłam edytować. W sumie przekłamałam. Powinien być dopisek: z wyjątkiem jednej sytuacji, z której do dzisiaj nie widzę wyjścia.

646 Ostatnio edytowany przez horses (2018-04-21 14:09:15)

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:
horses napisał/a:
_v_ napisał/a:

lepsi, bo z reguły to co robią, robią wprost, a nie po kryjomu

Serio lepsi? I co komu po odwadze i szczerości, jeśli przyniesie ona więcej nieszczęść? Niestety jeśli odpowiada się nie tylko za siebie, to trzeba brać dobro tych zaleznych od nas również pod uwagę.

Co za bzdura. A tu druga:

Z punktu widzenia dziecka chyba wolałbym żeby mój ojciec zdradzał matkę, niż gdyby miał się codziennie upijać, lac żonę i dzieci, itd.
A czy żona żyjąca codziennie w strachu ze przyjdzie On i da jej w twarz, albo upije do nieprzytomności również wolałaby to niż zdradę? Trochę jak wybór między ospa i cholera.

KOBIETA ma prawo wybrać czy chce być z facetem, który ją notorycznie zdradza. Nawet jeżeli ją to boli na początku.
KOBIETA ma prawo być kochaną. A skoro nie kocha jej jej mąż, to ma prawo do tego, żeby się rozwieść i znaleźć kogoś, kto ją pokocha.

Wszyscy zakładacie, że one biedne dowiedzą się o zdradzie i będą cierpieć przy boku partnera, biedne one.
A nikt nie zakłada tego, że taka kobieta kopnęłaby zdradzacza w tyłek i oskubała go przy rozwodzie. No może zakładacie i dlatego nie mówicie.

Cały czas powtarzam jedno - Wy wybraliście sobie nową osobę, którą pokochaliście i weszliście w romans.
Dlaczego w takim razie Wasza żona nie ma prawa do tego, żeby ktoś ją pokochał?

Ja już bym wolała, jakby mąż mnie bił niż jakby mnie potajemnie zdradzał.
Bo to nie chodzi o to, że ona się boi, bo on przyjdzie i ją zleje. Chodzi o to, że ona ma realne powody do tego, żeby odejść i ludzie jej w tym pomogą. I ona o tym WIE. WIE, więc może podjąć decyzję.
Wasze żony NIE WIEDZĄ, więc nie mogą podjąć decyzji.

Naprawdę nie rozumiecie, jak wielką krzywdę im robicie pod płaszczykiem bzdurnej ochrony? Przecież one i tak prędzej czy później się o tym dowiedzą.

Horses - nie wiem z jakiej planety spadłeś, ale jak ktoś ma jaja, żeby zdradzać, to powinien mieć jaja, żeby ponieść tego konsekwencje. A one są takie, że żona może wykopać i się rozwieść.
Nie wycierajmy się tutaj dobrem dziecka, bo dla dziecka milion razy gorsze jest bycie w rodzinie, gdzie tata mamy nie kocha.
Co już zresztą mówiłam wcześniej, podając przykład bliskich mi osób, gdzie dzieciaki o ojcu mówią "ten mężczyzna", bo dowiedziały się o tym, że ojciec latami zdradzał matkę.
Co innego rozstać się i znaleźć nowego partnera, a co innego potajemnie robić świństwa.

Też nie wiem z jakiej wink  Uwazam, że jeśli ktos jest odpowiedzialny za innych, to niekoniecznie odwaga ma byc głównym motorem jego działań.
To wszystko zależy od sytuacji. Ty mówisz o facecie, który ciągle zdradza. O ludziach, którzy żyją w małżeństwie bez miłości. Nie zawsze to tak wygląda.
Czasem romans jest błędem, którego się nie chce powtarzać. Wtedy uważam, że nie ma co innych karać za swoje czyny, tylko samemu zmierzyć się z tą sytuacją.
Ps zobacz, nawet tutaj, są dwie rózne sytuacje. Jedna żona wie, że mąż nie kocha i nie chce nic z tym robić. Druga żona nie wie, mocno kocha, a mąż stara się zakończyć relację z kochanką. Moim zdaniem nie ma jednej odpowiedzi, jak należy robić.

647

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?

Roxann
Nastolatki nie tolerują fałszu. I potrafią to wprost powiedzieć.
Doceniają za to życiową odwagę.

648

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
horses napisał/a:
Lady Loka napisał/a:
horses napisał/a:

Serio lepsi? I co komu po odwadze i szczerości, jeśli przyniesie ona więcej nieszczęść? Niestety jeśli odpowiada się nie tylko za siebie, to trzeba brać dobro tych zaleznych od nas również pod uwagę.

Co za bzdura. A tu druga:

Z punktu widzenia dziecka chyba wolałbym żeby mój ojciec zdradzał matkę, niż gdyby miał się codziennie upijać, lac żonę i dzieci, itd.
A czy żona żyjąca codziennie w strachu ze przyjdzie On i da jej w twarz, albo upije do nieprzytomności również wolałaby to niż zdradę? Trochę jak wybór między ospa i cholera.

KOBIETA ma prawo wybrać czy chce być z facetem, który ją notorycznie zdradza. Nawet jeżeli ją to boli na początku.
KOBIETA ma prawo być kochaną. A skoro nie kocha jej jej mąż, to ma prawo do tego, żeby się rozwieść i znaleźć kogoś, kto ją pokocha.

Wszyscy zakładacie, że one biedne dowiedzą się o zdradzie i będą cierpieć przy boku partnera, biedne one.
A nikt nie zakłada tego, że taka kobieta kopnęłaby zdradzacza w tyłek i oskubała go przy rozwodzie. No może zakładacie i dlatego nie mówicie.

Cały czas powtarzam jedno - Wy wybraliście sobie nową osobę, którą pokochaliście i weszliście w romans.
Dlaczego w takim razie Wasza żona nie ma prawa do tego, żeby ktoś ją pokochał?

Ja już bym wolała, jakby mąż mnie bił niż jakby mnie potajemnie zdradzał.
Bo to nie chodzi o to, że ona się boi, bo on przyjdzie i ją zleje. Chodzi o to, że ona ma realne powody do tego, żeby odejść i ludzie jej w tym pomogą. I ona o tym WIE. WIE, więc może podjąć decyzję.
Wasze żony NIE WIEDZĄ, więc nie mogą podjąć decyzji.

Naprawdę nie rozumiecie, jak wielką krzywdę im robicie pod płaszczykiem bzdurnej ochrony? Przecież one i tak prędzej czy później się o tym dowiedzą.

Horses - nie wiem z jakiej planety spadłeś, ale jak ktoś ma jaja, żeby zdradzać, to powinien mieć jaja, żeby ponieść tego konsekwencje. A one są takie, że żona może wykopać i się rozwieść.
Nie wycierajmy się tutaj dobrem dziecka, bo dla dziecka milion razy gorsze jest bycie w rodzinie, gdzie tata mamy nie kocha.
Co już zresztą mówiłam wcześniej, podając przykład bliskich mi osób, gdzie dzieciaki o ojcu mówią "ten mężczyzna", bo dowiedziały się o tym, że ojciec latami zdradzał matkę.
Co innego rozstać się i znaleźć nowego partnera, a co innego potajemnie robić świństwa.

Też nie wiem z jakiej wink  Uwazam, że jeśli ktos jest odpowiedzialny za innych, to niekoniecznie odwaga ma byc głównym motorem jego działań.
To wszystko zależy od sytuacji. Ty mówisz o facecie, który ciągle zdradza. O ludziach, którzy żyją w małżeństwie bez miłości. Nie zawsze to tak wygląda.
Czasem romans jest błędem, którego się nie chce powtarzać. Wtedy uważam, że nie ma co innych karać za swoje czyny, tylko samemu zmierzyć się z tą sytuacją.
Ps zobacz, nawet tutaj, są dwie rózne sytuacje. Jedna żona wie, że mąż nie kocha i nie chce nic z tym robić. Druga żona nie wie, mocno kocha, a mąż stara się zakończyć relację z kochanką. Moim zdaniem nie ma jednej odpowiedzi, jak należy robić.

A jak myślisz, zareaguje żona, która mocno kocha, kiedy po latach dowie się o zdradzie męża?
Ja w dalszym ciągu uważam, że żona ma prawo wiedzieć. Miała prawo wiedzieć już dawno, kiedy romans trwał w najlepsze.
W obu przypadkach, zdradzający nie mówią przez czystą hipokryzję.
Nie ma znaczenia czy romans trwa czy nie trwa.
Żona nie wie, że mąż zdradził.
A powinna wiedzieć, bo tylko wtedy mogłaby sama podjąć decyzję, czy chce małżeństwo ratować.

649

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Xymena napisał/a:

Roxann
Nastolatki nie tolerują fałszu. I potrafią to wprost powiedzieć.
Doceniają za to życiową odwagę.

Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, nawet ja poniekąd poczułam się oszukana... Wrócił do żony, ok. Jego decyzja. Zdecydowali na dziecko. Ok ich decyzja. Wydawało się, że wszystko weszło na właściwe tory, że nasze rozstanie, to była dobra decyzja i w odpowiednim czasie - w sensie nie za późno, że udało mu się to małżeństwo uratować. Naprawdę w tą jego przemianę chwilowo uwierzyłam. Choć widząc, jak podrywa inne kobiety ciężko mi było w to uwierzyć. To recydywista i dla niego nie ma już ratunku... Nawet nie miał skrupułów, by przelecieć żonę przyjaciela.
Tak, na pewno prawie dorosłe dzieci są z niego dumni i wdzięczni, że dla ich dobra tkwił w małżeństwie. I jeszcze na starsze lata zafundował matce kolejne dziecko.
Aż mi wstyd, że się w kimś takim kiedyś zakochałam. No ale wtedy go nie znałam. A taki wyprawiony zdrajca potrafi kłamać jak z nut.

Myślę, że Hrefi emocjonalną pustką, brakiem skrupułów, egoizmem jest do niego bardzo podobny. Choć mogę się mylić, bo to opinia po kilku postach. I tak jak ktoś wcześniej zauważył, to co czuje do swojej kochanki to nie miłość, tylko zachłanność.
Alsoski jakiś taki bardziej "ludzki" się wydaje, choć jak się jego historia zakończy, czas pokaże.

650

Odp: Czy romans zmienia rzeczywistość?
Lady Loka napisał/a:
horses napisał/a:
Lady Loka napisał/a:

Co za bzdura. A tu druga:



KOBIETA ma prawo wybrać czy chce być z facetem, który ją notorycznie zdradza. Nawet jeżeli ją to boli na początku.
KOBIETA ma prawo być kochaną. A skoro nie kocha jej jej mąż, to ma prawo do tego, żeby się rozwieść i znaleźć kogoś, kto ją pokocha.

Wszyscy zakładacie, że one biedne dowiedzą się o zdradzie i będą cierpieć przy boku partnera, biedne one.
A nikt nie zakłada tego, że taka kobieta kopnęłaby zdradzacza w tyłek i oskubała go przy rozwodzie. No może zakładacie i dlatego nie mówicie.

Cały czas powtarzam jedno - Wy wybraliście sobie nową osobę, którą pokochaliście i weszliście w romans.
Dlaczego w takim razie Wasza żona nie ma prawa do tego, żeby ktoś ją pokochał?

Ja już bym wolała, jakby mąż mnie bił niż jakby mnie potajemnie zdradzał.
Bo to nie chodzi o to, że ona się boi, bo on przyjdzie i ją zleje. Chodzi o to, że ona ma realne powody do tego, żeby odejść i ludzie jej w tym pomogą. I ona o tym WIE. WIE, więc może podjąć decyzję.
Wasze żony NIE WIEDZĄ, więc nie mogą podjąć decyzji.

Naprawdę nie rozumiecie, jak wielką krzywdę im robicie pod płaszczykiem bzdurnej ochrony? Przecież one i tak prędzej czy później się o tym dowiedzą.

Horses - nie wiem z jakiej planety spadłeś, ale jak ktoś ma jaja, żeby zdradzać, to powinien mieć jaja, żeby ponieść tego konsekwencje. A one są takie, że żona może wykopać i się rozwieść.
Nie wycierajmy się tutaj dobrem dziecka, bo dla dziecka milion razy gorsze jest bycie w rodzinie, gdzie tata mamy nie kocha.
Co już zresztą mówiłam wcześniej, podając przykład bliskich mi osób, gdzie dzieciaki o ojcu mówią "ten mężczyzna", bo dowiedziały się o tym, że ojciec latami zdradzał matkę.
Co innego rozstać się i znaleźć nowego partnera, a co innego potajemnie robić świństwa.

Też nie wiem z jakiej wink  Uwazam, że jeśli ktos jest odpowiedzialny za innych, to niekoniecznie odwaga ma byc głównym motorem jego działań.
To wszystko zależy od sytuacji. Ty mówisz o facecie, który ciągle zdradza. O ludziach, którzy żyją w małżeństwie bez miłości. Nie zawsze to tak wygląda.
Czasem romans jest błędem, którego się nie chce powtarzać. Wtedy uważam, że nie ma co innych karać za swoje czyny, tylko samemu zmierzyć się z tą sytuacją.
Ps zobacz, nawet tutaj, są dwie rózne sytuacje. Jedna żona wie, że mąż nie kocha i nie chce nic z tym robić. Druga żona nie wie, mocno kocha, a mąż stara się zakończyć relację z kochanką. Moim zdaniem nie ma jednej odpowiedzi, jak należy robić.

A jak myślisz, zareaguje żona, która mocno kocha, kiedy po latach dowie się o zdradzie męża?
Ja w dalszym ciągu uważam, że żona ma prawo wiedzieć. Miała prawo wiedzieć już dawno, kiedy romans trwał w najlepsze.
W obu przypadkach, zdradzający nie mówią przez czystą hipokryzję.
Nie ma znaczenia czy romans trwa czy nie trwa.
Żona nie wie, że mąż zdradził.
A powinna wiedzieć, bo tylko wtedy mogłaby sama podjąć decyzję, czy chce małżeństwo ratować.

Nie wiem jak zareaguje. Mozliwe jednak jeśli po latach się dowie, po dobrych dla małżeństwa latach, to będzie jej łatwiej to sobie wytłumaczyć.
Cały czas zakładam, że Aloski więcej zdradzać nie chce i postara się ją pokochać na nowo smile To wcale niewykluczone, że oni razem mogą być szczęśliwi.
Od rozstania z kochanką minęła chwila. Z czasem bardziej realnie spojrzy na nią, na romans i byc może zobaczy, że wcale to nie było ideałem.
Jesli zostanie z zoną, a jednak nic do niej nie poczuje, będzie wciąż marzył o kochance....to tez będę miała go za skończonego tchórza i hipokrytę.
O Helfim się nie wypowiadam, bo dla mnie sytuacja, w której wiem, że mnie ktoś nie kocha a i tak chcę z nim byc jest abstrakcyjna.

Posty [ 586 do 650 z 2,519 ]

Strony Poprzednia 1 8 9 10 11 12 39 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Czy romans zmienia rzeczywistość?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024