No to jedziemy....tu będzie ciekawie :) - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 124 z 124 ]

66

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Portugalczyku, z Twojego opisu można wywnioskować, że masz pewne zadatki na otwartość w związku. Dlaczego nie pójść w tę stronę? W historii, którą opisujesz, jest jeden niebanalny plus. Szczerość. Radzono Ci przeczytanie różnych tematów na tym forum, byś sobie wyrobił opinię. W większości tematów dotyczących zdrady (o ile nie we wszystkich) jasno i zdecydowanie twierdzono, że zdradą jest oszustwo a "fizyczność" to sprawa drugorzędna. Ty nie musisz przeżywać bólu utraty zaufania związanego z ukrywaniem prawdy, kłamstwami itd. W Waszym związku jest uczciwe stawianie sprawy. Co stoi na przeszkodzie, by po prostu porozumieć się jak dorośli szanujący się ludzie, bliscy sobie, chociaż z wyraźnie poluzowanymi więzami? Co stoi na przeszkodzie, by poważnie potraktować propozycję żony i ustalić optymalne dla wszystkich rozwiązanie?

Przesłanką do takiego kierunku mogłoby być choćby to, że raczej oboje się już nie kochacie. Twoja deklaracja "nadal ją kocham" wg mnie nie broni się w zestawieniu z tym, jak opisujesz swoją żonę i z jaką dumą i rozhehaniem napisałeś o synu "sprowadzającym matkę do poziomu podłogi". Ela210 moim zdaniem słusznie wyłapała ten wątek w Twojej opowieści i również stoję na stanowisku, że zachowałeś się niewłaściwie (chyba po raz pierwszy nie zgadzam się z Madoją). Dziecko nie powinno być wciągane w konflikty rodziców, Ty zaś chętnie z jego wsparcia skorzystałeś. Możliwe, że to kwestia różnego podejścia do wychowywania, może Wasz sposób na wychowywanie to otwartość i równoprawne partnerstwo wszystkich członków rodziny... przy takim modelu nie powinno być jednak problemu z wytłumaczeniem dzieciom, że ustalacie nowe zasady między Wami z uwzględnieniem ich potrzeb.

Dorośli, szanujący się ludzie, nie skrępowani kulturowymi nakazami, mogą z tej historii wyjść nie rozdmuchując jej w Wielki Problem.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Summerka, to nie moja projekcja, bo nie spostrzegam tak Piotra. Odniosłam się do pogardy jaką dostrzegłam u Feniks w jej wypowiedzi. Uważam, że Piotr nie zasłuzył na takie słowa. Ale może nie to miała na myśli.. i nie była to pogarda? Ja to tak odczułam..


Portugalec, sorry za offtop.. Nie wiem co Tobie powiedzieć...

68

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

Wy tu gadu-gadu w tymczasem żonka na mieście z "kolegą" . Ja natomiast z dziećmi -  robiłem obiad, gramy na PS4 smile Chwilo trwaj...

Łaskawie  stwierdziła, że jutro spędzi dzień z nami smile

Ale jak z wami?  Ja na Twoim miejscu powiedzialbym jej, ze dzis Ty opiekowales sie dziecmi, a jutro robi to ona, bo Ty masz wychodne. Oczywiscie bez tlumaczenia co, z kim i gdzie bedziesz robil.
Dopoki Twoja zona otwarcie deklaruje koniec waszego malzenstwa to nie ma tematu wspolnego spedzania czasu. Twoje zycie powinno stac sie dla niej tajemnica. Nie masz juz obowiazku jej sie z niczego tlumaczyc.

69

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
dżdżownick napisał/a:

Portugalczyku, z Twojego opisu można wywnioskować, że masz pewne zadatki na otwartość w związku. Dlaczego nie pójść w tę stronę? W historii, którą opisujesz, jest jeden niebanalny plus. Szczerość. Radzono Ci przeczytanie różnych tematów na tym forum, byś sobie wyrobił opinię. W większości tematów dotyczących zdrady (o ile nie we wszystkich) jasno i zdecydowanie twierdzono, że zdradą jest oszustwo a "fizyczność" to sprawa drugorzędna. Ty nie musisz przeżywać bólu utraty zaufania związanego z ukrywaniem prawdy, kłamstwami itd. W Waszym związku jest uczciwe stawianie sprawy. Co stoi na przeszkodzie, by po prostu porozumieć się jak dorośli szanujący się ludzie, bliscy sobie, chociaż z wyraźnie poluzowanymi więzami? Co stoi na przeszkodzie, by poważnie potraktować propozycję żony i ustalić optymalne dla wszystkich rozwiązanie?

Przesłanką do takiego kierunku mogłoby być choćby to, że raczej oboje się już nie kochacie. Twoja deklaracja "nadal ją kocham" wg mnie nie broni się w zestawieniu z tym, jak opisujesz swoją żonę i z jaką dumą i rozhehaniem napisałeś o synu "sprowadzającym matkę do poziomu podłogi". Ela210 moim zdaniem słusznie wyłapała ten wątek w Twojej opowieści i również stoję na stanowisku, że zachowałeś się niewłaściwie (chyba po raz pierwszy nie zgadzam się z Madoją). Dziecko nie powinno być wciągane w konflikty rodziców, Ty zaś chętnie z jego wsparcia skorzystałeś. Możliwe, że to kwestia różnego podejścia do wychowywania, może Wasz sposób na wychowywanie to otwartość i równoprawne partnerstwo wszystkich członków rodziny... przy takim modelu nie powinno być jednak problemu z wytłumaczeniem dzieciom, że ustalacie nowe zasady między Wami z uwzględnieniem ich potrzeb.

Dorośli, szanujący się ludzie, nie skrępowani kulturowymi nakazami, mogą z tej historii wyjść nie rozdmuchując jej w Wielki Problem.


Co do pierwszego akapitu, tak- masz rację, wydaje się że jest bolesna szczerość - choć przewiduje wkrótce że zacznie kręcić. Być może osiągnie jakiś kolejny stan zakochania. Nie wiem, nie znam się.

Co do drugiego akapitu  - gdzieś w kolejnych wpisach już tłumaczyłem tą sytuację z synem, źle to przedstawiłem w pierwszym wpisie. Mea culpa.  Piszesz, ze dzieci nie powinny być wciągane w konflikt...tak?, a czy Ty byś chciał będąc 16 latkiem aby Twoja matka przyprowadziła Ci nowego "opiekuna" a Twojego Ojca poprosiła o opuszczenie lokalu?  No proszę Cię.

Faktycznie, postaram się aby wszystko przebiegło spokojnie, jak piszesz - bez Wielkiego Problemu. Ale, aby tak było dwie strony muszą realistycznie patrzeć a wątpię czy żona obecnie jest na to gotowa.

70

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Piotr74 napisał/a:
Portugalec napisał/a:

Wy tu gadu-gadu w tymczasem żonka na mieście z "kolegą" . Ja natomiast z dziećmi -  robiłem obiad, gramy na PS4 smile Chwilo trwaj...

Łaskawie  stwierdziła, że jutro spędzi dzień z nami smile

Ale jak z wami?  Ja na Twoim miejscu powiedzialbym jej, ze dzis Ty opiekowales sie dziecmi, a jutro robi to ona, bo Ty masz wychodne. Oczywiscie bez tlumaczenia co, z kim i gdzie bedziesz robil.
Dopoki Twoja zona otwarcie deklaruje koniec waszego malzenstwa to nie ma tematu wspolnego spedzania czasu. Twoje zycie powinno stac sie dla niej tajemnica. Nie masz juz obowiazku jej sie z niczego tlumaczyc.

Dzieci tego potrzebują, szczególnie młodszy syn. Nie wiem jak mu to wytłumaczyć, zupełnie nie rozumie sytuacji.

71

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

Co do pierwszego akapitu, tak- masz rację, wydaje się że jest bolesna szczerość - choć przewiduje wkrótce że zacznie kręcić. Być może osiągnie jakiś kolejny stan zakochania. Nie wiem, nie znam się.

Co do drugiego akapitu  - gdzieś w kolejnych wpisach już tłumaczyłem tą sytuację z synem, źle to przedstawiłem w pierwszym wpisie. Mea culpa.  Piszesz, ze dzieci nie powinny być wciągane w konflikt...tak?, a czy Ty byś chciał będąc 16 latkiem aby Twoja matka przyprowadziła Ci nowego "opiekuna" a Twojego Ojca poprosiła o opuszczenie lokalu?  No proszę Cię.

Faktycznie, postaram się aby wszystko przebiegło spokojnie, jak piszesz - bez Wielkiego Problemu. Ale, aby tak było dwie strony muszą realistycznie patrzeć a wątpię czy żona obecnie jest na to gotowa.

Czytałem wyjaśnienia, że syn nie użył jakichś mocnych słów, istotne jest dla mnie to, czym była jego wypowiedź w tej sytuacji, a określiłeś ją jako "sprowadzenie żony do poziomu podłogi" i to Ci się podobało. Nawet gdyby to powiedział bardzo kulturalnymi słowami, ale traktując matkę "z góry", to moim zdaniem byłoby karygodne a nie powodem do dumy.

Być może oboje zawaliliście w tej sytuacji z dzieckiem rozmawiając o kontrowersyjnych sprawach w jego obecności (no chyba że jest to istotny element Waszego sposobu wychowywania, to nic mi do tego, bo się nie znam na pedagogice).

Jeśli żona, jak przypuszczasz, nie jest gotowa na realistyczne spojrzenie, to jest to pole do popisu dla Ciebie. Spokojem można dużo zdziałać. O ile ją kochasz i nie zależy Ci na orzeczeniu jej winy itp.
Nie jestem fanem szczerych rozmów jako panaceum na problemy, ale w sytuacji podobnej do Twojej, gdzie wszystko jest jasne, właśnie rozmową i - przepraszam za słowo - renegocjacją statusu naszego związku - najprawdopodobniej załatwiłbym (a raczej załatwilibyśmy) sprawę.

Aha - jako dziecko dorastałem pod opieką ojczyma. Bywało różnie ale traumy nie mam. W naszym przypadku to ojciec od nas odszedł.

72 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-02-10 21:04:38)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
adiaphora napisał/a:

ja wam powiem tak - mnie cieszy gdy ludzie probują posklejać związek zamiast go wyrzucać na śmietnik. I zawsze im kibicuję, bo ja ludziom zawsze dobrze życzę. Różnie w życiu się układa. Zdrada nie jest końcem świata. Nie uważam, że jeden błąd mialby przekreślać milion innych dobrych rzeczy. Jeśli dobrych rzeczy było więcej niż zlych a na pewno było to chyba normalne, że się nie wyrzuca czlowieka ze swojego życia z tego powodu. Można wtedy w drugą stronę odbić piłeczkę, mowiąc - co to za miłość? Więc jeśli ktoś chce komuś dawać szanse, probować reanimować związek, zastanawiać się nad blędami, rownież swoimi, wybaczać, itd. itp. to widocznie ma powoddy, po co go zniechęcać? Na ostateczne decyzje zawsze jest czas. To już tak abstrahując od tego wątku...

No jesli dlugotrwala zdrade potem powrot do meza, kolejna zdrade ( i to z tym samym gachem) i znowu powrot traktuje sie jako jednorazowy blad to ja nie mam wiecej pytan. wink
Edit: co do pogardy ktora zarzuca mi Ela. Nie to nie jest pogarda. Raczej bezbrzezne zdziwienie ze mozna dawac soba pomiatac raz drugi trzeci i enty ciagle majac nadzieje ze z tego wyjdzie finalnie  milosc. Ja rozumiem ze mozna raz sie pomylic i dostac szanse ale jesli ktos powtarza ten "blad"  to znaczy ze g... zrozumial i przepracowal ostatnim razem i tylko ze strachu / wygody / rozczarowania kochankiem wrocil na stare smieci by ponownie zapuscic sieci i teraz rowniez  predzej czy pozniej bedzie szukal kolejnej przygody. Pol biedy gdy ktos stawia sprawe jasno  tzn "tak pozostalismy para dla dobra dzieci i zyjemy w cywilizowany sposob tolerujac sie wzajemnie i czerpiac jakies  benefity z ocalenia rodziny". Jednakze gdy czytam ze ktos zachwyca sie nowa jakoscia tej posklejanej na sile relacji to ja w to poprostu nie wierze.

73

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:
Piotr74 napisał/a:
Portugalec napisał/a:

Wy tu gadu-gadu w tymczasem żonka na mieście z "kolegą" . Ja natomiast z dziećmi -  robiłem obiad, gramy na PS4 smile Chwilo trwaj...

Łaskawie  stwierdziła, że jutro spędzi dzień z nami smile

Ale jak z wami?  Ja na Twoim miejscu powiedzialbym jej, ze dzis Ty opiekowales sie dziecmi, a jutro robi to ona, bo Ty masz wychodne. Oczywiscie bez tlumaczenia co, z kim i gdzie bedziesz robil.
Dopoki Twoja zona otwarcie deklaruje koniec waszego malzenstwa to nie ma tematu wspolnego spedzania czasu. Twoje zycie powinno stac sie dla niej tajemnica. Nie masz juz obowiazku jej sie z niczego tlumaczyc.

Dzieci tego potrzebują, szczególnie młodszy syn. Nie wiem jak mu to wytłumaczyć, zupełnie nie rozumie sytuacji.

Dzieci potrzebuja szczerosci, wspolne wyjscia w sytuacji gdy zona oficjalnie oswiadczyla, ze to juz koniec waszego malzenstwa tylko podtrzymuja w nich nadzieje, ze jednak moze ich swiat sie nie zawali. Gdy zona dzis wychodzila na caly dzien do kochanka to co powiedziala dzieciom? Ze na zakupy wychodzi? Moj mlodszy syn mial troche ponad 7 lat gdy jego mama dostala malpiego rozumu. Uwierz mi, 9 letnie dziecko nie jest slepe i widzi dobrze co sie wokol niego dzieje. Ma starszego brata, z ktorym zapewne rozmawia o sytuacji w waszej rodzinie. Musisz zastanowic sie czego oczekujesz, czy kochasz zone i jestes w stanie zawalczyc o wasze malzenstwo, czy jednak nie widzisz juz na to szansy.
Moim zdaniem, jesli wybierzesz pierwsza opcje to nie uzyskasz efektu stawiajac sie w roli petenta i osoby proszacej o jej otrzezwienie. Pomoc moze wlasnie odwrotne postepowanie, odseparowanie sie i szykowanie do rozwodu. Jesli bedzie potrzebowala pomocy, mozesz jej pomoc o ile nie bedzie to cos kosztem ciebie. No i najwazniejsze, jak by nie bylo miedzy wami masz obowiazek wymagac od synow aby szanowaly matke i oczekiwac wzajemnosci z jej strony.

74

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
feniks35 napisał/a:

No jesli dlugotrwala zdrade potem powrot do meza, kolejna zdrade ( i to z tym samym gachem) i znowu powrot traktuje sie jako jednorazowy blad to ja nie mam wiecej pytan. wink

Feniks, uważasz, że była tam zdrada? Dlaczego? Żona niczego przed mężem nie taiła, nie żyli w fałszu, nie decydowała za niego, co zrobić z zaistniałą sytuacją. Miałoby być nieprawdą, że zdradą jest oszustwo? Nie doceniasz tego, że nawet w trudnych sprawach żona była wobec męża szczera?

75

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
dżdżownick napisał/a:
feniks35 napisał/a:

No jesli dlugotrwala zdrade potem powrot do meza, kolejna zdrade ( i to z tym samym gachem) i znowu powrot traktuje sie jako jednorazowy blad to ja nie mam wiecej pytan. wink

Feniks, uważasz, że była tam zdrada? Dlaczego? Żona niczego przed mężem nie taiła, nie żyli w fałszu, nie decydowała za niego, co zrobić z zaistniałą sytuacją. Miałoby być nieprawdą, że zdradą jest oszustwo? Nie doceniasz tego, że nawet w trudnych sprawach żona była wobec męża szczera?

Piszac  posta mialam na mysli glownie Piotra ale rowniez w przypadku Autora widze zdrade. Ja juz pomijam to ze nie wierze ze do tej fizycznej nie doszlo. Nawet jesli to i tak zdrada emocjonalna  nastapila. Wkoncu to Autorowi zona przysiegala milosc. Spotykajac sie regularnie z tym pierwszym facetem z rozmyslem pozwalala  na to by dochodzilo do rozwoju zauroczenia i nie wazne czy tylke sie calowali czy tez nastapil brzydko mowiac "wsad".  Potem cos sobie z mezem niby wyjasnili i obiecali ze taka sytuacja juz nie nastapi...a nastapila. Czy to nie jest zdrada? Czy zeby cos bylo zdrada musi byc robione w tajemnicy?  Nie wystarczy ze zlamano obietnice, przysiege? Czy jesli emocjonalnie/fizycznie oddaje sie innemu ale mezowi mowie o tym otwarcie to jestem juz usprawiedliwiona? Ja tego tak nie widze. Nawet jesli robie to " na legalu" to jednak zdradzam, zdradzam to cosmy sobie obiecali i nasza wiare ze stanowimy kochajaca sie rodzine.

76

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

Jeszcze raz dziękuje za komentarze wszystkim. Byłem bardziej optymistycznie nastawiony wcześniej , wiązało to się z moim idealistycznym podejściem chyba, nie wiem.  Patrzyłem swoimi tylko oczami i jak ja bym się zachował. Jednak jesteśmy wszyscy bardzo różni....stąd te nieporozumienia, konflikty i rozczarowania.  Tymczasem jadę wedłu tych 34 punktów.

Skoro stosujesz się do tych punktów, to jeszcze dam Ci kilka rad.
- Przede wszystkim koniecznie trzeba zadbać o własne zdrowie. Tu wklejam poradę znalezioną w necie:

Ponieważ, niektórzy z nas nie decydują się na wspomaganie stricte farmakologiczne naszego stanu a jakby nie patrzeć tak silny stres, tygodnie, czasem miesiące niejedzenia i nieprzespanych nocy czynią w organizmie spustoszenie.

1. Magnez - koniecznie uzupełnić - pierwiastek, życia. nie sposób zliczyć jego pozytywnego wpływu na nasz organizm w trakcie stresu. Dodatkowo bywają też tacy, którzy w trakcie tego stresu raczą się dużymi ilościami kawy nierzadko alkoholu - i jedno i drugie wypłukuje ten pierwiastek z naszego organizmu.

2. Melisa, Rumianek - rozluźniają mięśnie gładkie, działają uspokajająco - to potrzebne choćby przed snem lub w ciągu dnia. Polecam zaparzyć po 2 torebki jeśli ktoś nie znosi smaku po jednej torebce- można osłodzić miodem wtedy trochę podratujemy nasz metabolizm i zaopatrzymy w cukry

3. Witaminy z grupy B
Koją nerwy ich niedobór może powodować dość znaczące szkody w naszym organizmie gdyż są one koenzymami wielu reakcji enzymatycznych. Kawa i alkohol również skutecznie wypłukują je z naszego organizmu. Nadmiar witamin z tej grupy wydalany jest z potem i moczem ale należy pamiętać, że i pot i mocz mogą mieć dość intensywny zapach w przypadku nadmiaru tych witamin. ALe spokojnie przedawkować się nie da bo witaminy rozpuszczalne w wodzie zawsze wydalane są w nadmiarze tzn nie kumulują się nigdznie.

4. Dla chętnych polecam dokupić kwas foliowy i witaminę B12 ale to okazjonalnie gdyż bardzo niewielkie dawki są niezbędne.

5. melasa z trzciny cukrowej. Jest bardzo bogatym źródłem żelaza i wapnia: jedna łyżeczka melasy zawiera tyle wapnia co szklanka mleka, a żelaza tyle, co dziewięć jaj! Oprócz tego zawiera spore ilości miedzi, magnezu, potasu, cynku i witamin B-kompleks. Dostępna w aptekach i sklepach ze zdrowa żywnością.

- Niedawno, bo jakieś kilka lat temu, stwierdzono na podstawie badań, że niedobór witaminy D u osób dorosłych, w szczególności witaminy D3, ma duży wpływ na zachorowalność na depresję. Dlatego, do powyższego spisu, dodał bym jeszcze tą witaminę w bezpiecznych dawkach, to jest ok 2000j.m. dziennie.

- Koniecznie trzeba wystrzegać się C2H5OH. Powoduje wzmocnienie odczuć i robi się po nim największe głupoty.

- Bardzo ważna jest kondycja psychiczna. Złość najlepiej zamienić na adrenalinę w siłowni. Adrenalina pomaga uporać się z resztkami uczucia do jż. Inne emocje dobrze jest przelewać na papier. Moja terapeutka zaleciła pisanie listów i wywalanie w nich emocji. Listy, po napisaniu, bez czytania miałem wraz z ołówkiem spalić. W moim przypadku zdziałało pozytywnie, może w Twoim też tak zadziałać. Pisanie w innej formie - pamiętnika, bloga itp, wywalając z siebie emocje, obarczone jest tym, że zawsze możesz przeczytać co jest napisane. Tym samym wrócisz do tych emocji...

77

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
feniks35 napisał/a:

Piszac  posta mialam na mysli glownie Piotra ale rowniez w przypadku Autora widze zdrade. Ja juz pomijam to ze nie wierze ze do tej fizycznej nie doszlo. Nawet jesli to i tak zdrada emocjonalna  nastapila. Wkoncu to Autorowi zona przysiegala milosc. Spotykajac sie regularnie z tym pierwszym facetem z rozmyslem pozwalala  na to by dochodzilo do rozwoju zauroczenia i nie wazne czy tylke sie calowali czy tez nastapil brzydko mowiac "wsad".  Potem cos sobie z mezem niby wyjasnili i obiecali ze taka sytuacja juz nie nastapi...a nastapila. Czy to nie jest zdrada? Czy zeby cos bylo zdrada musi byc robione w tajemnicy?  Nie wystarczy ze zlamano obietnice, przysiege? Czy jesli emocjonalnie/fizycznie oddaje sie innemu ale mezowi mowie o tym otwarcie to jestem juz usprawiedliwiona? Ja tego tak nie widze. Nawet jesli robie to " na legalu" to jednak zdradzam, zdradzam to cosmy sobie obiecali i nasza wiare ze stanowimy kochajaca sie rodzine.

Przepraszam, zbyt pochopnie się wypowiedziałem sądząc, że piszesz o sytuacji Autora wątku. Przyznam, że nie czytałem historii Piotra nawet  w tym temacie.
Rozumiem Twoje stanowisko.
Dla mnie to nie jest zdradą. Jest zwyczajnie czymś niewłaściwym, czymś złym (niedotrzymanie obietnic), ale do tego, by nazwać to zdradą brakuje mi intencji skrzywdzenia partnera. Nie wiem, czy taka intencja była w przypadku Piotra. Żona Portugalczyka chyba po prostu kieruje się swoim szczęściem, szuka szczęścia. Nie pytając męża o zdanie ale i nie ukrywając... Czy samo złamanie obietnicy jest zdradą, choćby dotyczyło ważnych spraw? Przysięga się też miłość i uczciwość małżeńską. Spotkałaś się kiedyś z jakąś skargą, że "zdradził(a), bo ślubował(a) uczciwość a nie jest uczciwy(a) wobec mnie"? Ja chyba takiego zarzutu nie widziałem, nie słyszałem... A przecież nie znaczy to, że nie ma przypadków braku uczciwości w związkach.
Nie chcę bronić żony Autora, nie wiemy jak to wygląda wg jej wersji. Autor sam wspomniał zdaje się, że też ideałem nie jest i miał swój udział w oziębieniu ich wzajemnych relacji. (Co zresztą jest chyba standardem, być może każdy i każda z nas ma również negatywny wpływ na partnera). Ten Jego wkład jest chyba pomijany, a przecież ktoś, kto zdaje sobie sprawę z tego, że miał wpływ na niedotrzymanie obietnicy przez drugą stronę, powstrzymuje się przed egzekwowaniem obietnicy lub ferowaniem wyroku.
Bardzo przykre jest to, co spotkało Autora, współczuję i Jemu i Jego żonie. Obojgu przydałoby się rozwiązanie jak najbardziej spokojne. Autor zaznacza, że zależy mu na pełnej rodzinie dla dzieci... więc jeśli mieliby być razem to związek otwarty jest rozwiązaniem najprostszym.

78

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

coz podobno panow najbardziej boli zdrada emocjonalna, a kobiety fizyczna. Sam autor tematu przyznaje, ze nie prawił zonie komplementow, nie chcial jej wysluchać itp. - no to znalazla sobie raz czy drugi kogos, kto jąwyslucha.... Obserwuję po rodzinach znanych mi - maż pracuje , wychodzi o 6, 7 rano, wraca wieczorem - 21- 22 - , jak - że to pobiem brutalnie - jak do HOTELU,  ale potem pan jeden z drugim urazony, że zona znalazła kogos, kto z nią jest a nie tylko przychodzi i wychodzi? Nie, żebym usprawiedliwiala tę żonę autora wątku - ale , nic się z nieczego nie bierze. Ile razy panowie sie pytacie na forach, czy mogę zdradzić moją zonę, bo od dwu lat  ''nie bylo seksu" ?
Tutaj kobieta chce wyraznie pokazać meżowi, że chce zmiany - ba i nawet ma zmiennika. A autor jeszcze dolewa oliwy do ognia i pozwala synowi odnosić się chamsko do swojej matki.  Ja rozumiem, że autor wątku ma słuszny i wieeelki żal - ale nie kosztem dziecka, w imie podbudowania wlasnego ego. Pytanie, ile razy i jak wczesniej żona sygnalizowała, że cos jej sie nie podoba w tej relacji?
zapewne autor tego " nie zauważyl", ' nic takiego nie bylo" - no bo jak mógł zauwazyć , skoro w ogole swojej zony NIE ZAUWAZAŁ? Może  zona po prostu juz ma dosć prob dotarcia do meża, który ją olewal latami? Znamy tylko jedna stronę medalu.

79

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

cataga,
Pewnie masz dużo racji, żona odczuwała deficyty w związku .
Czy chcesz powiedzieć ze jedynym sposobem na załatanie deficytów jest zdrada ?

80 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-11 12:11:54)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
cataga napisał/a:

coz podobno panow najbardziej boli zdrada emocjonalna, a kobiety fizyczna.

Chyba na odwrót.
Zobacz, choćby Portugalec dopóty, dopóki nie ma zdrady fizycznej, to traktuje zdradę emocjonalną żony jak rodzaj fanaberii. Rubikonem będzie konsumpcja związku z kochankiem
Zresztą nawet całkiem stereotypowe postrzeganie motywów zdrady jest takie, że mężczyzna szuka w zdradzie podniet seksualnych a kobieta uzupełnienia braków emocjonalnych w związku.

81 Ostatnio edytowany przez adiafora (2018-02-11 13:47:28)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
summerka88 napisał/a:
cataga napisał/a:

coz podobno panow najbardziej boli zdrada emocjonalna, a kobiety fizyczna.

Chyba na odwrót.
Zobacz, choćby Portugalec dopóty, dopóki nie ma zdrady fizycznej, to traktuje zdradę emocjonalną żony jak rodzaj fanaberii. Rubikonem będzie konsumpcja związku z kochankiem
Zresztą nawet całkiem stereotypowe postrzeganie motywów zdrady jest takie, że mężczyzna szuka w zdradzie podniet seksualnych a kobieta uzupełnienia braków emocjonalnych w związku.

raczej na pewno (z tym odwrotem) choć oczywiście zdarzają się wyjątki.
Dla faceta zdrada fizyczna kobiety to - w skrocie - naruszenie ich wlasności. A to, co się dzieje w jej glowie to już ma mniejszą rangę.  Natomiast dla kobiety, gdy facet ma w głowie inną to większy dramat, niż jakby się z jakąś przespał i zapomniał jak się nazywa.

82

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
adiaphora napisał/a:
summerka88 napisał/a:
cataga napisał/a:

coz podobno panow najbardziej boli zdrada emocjonalna, a kobiety fizyczna.

Chyba na odwrót.
Zobacz, choćby Portugalec dopóty, dopóki nie ma zdrady fizycznej, to traktuje zdradę emocjonalną żony jak rodzaj fanaberii. Rubikonem będzie konsumpcja związku z kochankiem
Zresztą nawet całkiem stereotypowe postrzeganie motywów zdrady jest takie, że mężczyzna szuka w zdradzie podniet seksualnych a kobieta uzupełnienia braków emocjonalnych w związku.

raczej na pewno (z tym odwrotem) choć oczywiście zdarzają się wyjątki.

Jest to jakieś uogólnienie, bo z pewnością nie w każdym przypadku i każdej sytuacji jest ono prawdziwe. Mi wydaje się ono prawdziwe.
Pamiętasz adiaphora jak wyskoczyłaś na mnie, że pogardzam kochankami? Zastanowiłam się nad tym, bo pogarda jest często zasłoną dymną wstydu i doszłam do wniosku, że ja się wstydzę tego, że w mojej płci są takie, za przeproszeniem, głupie, stare baby jak Roxann, które robią za odskocznię seksualną od małżeńskiej nudy dla starych dziadów, że nie potrafią skumać do czego są używane.

83

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Secondo1 napisał/a:

cataga,
Pewnie masz dużo racji, żona odczuwała deficyty w związku .
Czy chcesz powiedzieć ze jedynym sposobem na załatanie deficytów jest zdrada ?

Nie jest, ale ludzie to perfidne i wygodne stworzenia zatem wybierają taką drogę niezbyt myśląc o konsekwencjach. hmm

84

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Leśny_owoc napisał/a:
Secondo1 napisał/a:

cataga,
Pewnie masz dużo racji, żona odczuwała deficyty w związku .
Czy chcesz powiedzieć ze jedynym sposobem na załatanie deficytów jest zdrada ?

Nie jest, ale ludzie to perfidne i wygodne stworzenia zatem wybierają taką drogę niezbyt myśląc o konsekwencjach. hmm

Deficyty swoje własne można przeskoczyć, ale z deficytami związku- to już niestety inna bajka. No chyba że ktoś dla ułatwienia idealnie wskoczy we wskazane z góry ramy i zasady i będzie się tych zasad trzymał, co da mu spokój ducha.
Jeżeli źródłem wyskoków żony Portugalca jest np.niedowartościowanie, którego szuka ona w oczach innego faceta, to jest szansa, że w końcu ruszy z rozwojem własnym, i nie będzie tego na zewnątrz szukać. Jeżeli natomiast ona jest świadoma siebie i świadoma tego czego nie otzrymają/dadzą sobie w swoim małżeństwie nawzajem- to niestety..

85

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
dżdżownick napisał/a:

Feniks, uważasz, że była tam zdrada? Dlaczego? Żona niczego przed mężem nie taiła, nie żyli w fałszu, nie decydowała za niego, co zrobić z zaistniałą sytuacją. Miałoby być nieprawdą, że zdradą jest oszustwo? Nie doceniasz tego, że nawet w trudnych sprawach żona była wobec męża szczera?

No to przeczytaj, co nam Autor napisał

Portugalec napisał/a:

I się zaczęło – 1.5 roku temu poznała kogoś, kto ją „zauroczył”, ot zwykł spotkanie w parku z dziećmi, facet opiekuńczy , znakomicie zajmował się swoimi dziećmi...Zauroczenie trwało z 2 miesiące , góra. I było to tylko zauroczenie, buzi buzi i tyle . Nie doszło do fizycznej zdrady – jak zapewnia, pod tym względem jej całkowicie ufam.  Po incydencie pogadaliśmy, wytłumaczyliśmy sobie o co kaman itp. Miałem nadzieję że wszystko wyjaśnione. I chyba było – aż do teraz.... I tu się zaczyna nowożytna historia. Żonka przeżywa kolejne zauroczenie, fascynację, miłość jakkolwiek to zwał.  Poznała kolegę w nowej pracy (poznała go w Grudniu a mamy Luty), niezwykle dobry człowiek, opiekuńczy, jak mówi – podobny do niej w pewnej niezaradności życiowej, czuje się bardzo pewnie przy nim bo może mu pomóc , prawi jej komplementy nie to co ja.... Dodam że jest młodszy 8 lat. Przeszedł swoje, kobieta (inna Polka) go oszukała itp , itd. Jednym słowem – żona zakochana, ale nie we mnie. Ale ponownie – jest to narazie fascynacja czy zakochanie, zero fizyczności między nimi.  Parę tygodni temu oświadczyła żebym się może wyprowadził a ona po czasie może sprowadzi nową miłość ( póki co musi wszystko przemyśleć, hehe)

Jakoś dziwnie spotyka samych poszkodowanych przez życie fajnych i ciepłych koleżków, którym zupełnie nie przeszkadza, że ona jest zamężna i dzieciata. Znajdują spólny język, bo ona też poszkodowana i zraniona. Oczywiście do niczego nie dochodzi, takie szczeniackie zauroczenie, pierwsze muśnięcia rąk, pierwsze pocałunki. Dziewczyna poczuła wreszcie, że żyje, jest fascynacja i bezpieczeństwo. Ten drugi to nawet lepszy kandydat na tatę niż nasz Portugalec, dlatego dla dobra wszystkich i w poczuciu szczerości komunikuje, żeby nasz Autor wymazał się czarodziejską gumką (w bajce był ołówek) i wybył z mieszkania. Oczywiście dzięki temu wszyscy będą żyć długo i szczęśliwe. Taka ciepła i pełna szczerości bajka. Są tacy między innymi ty, którzy w takie cuś są w stanie uwierzyć.

86 Ostatnio edytowany przez dżdżownick (2018-02-11 14:47:30)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
balin napisał/a:
dżdżownick napisał/a:

Feniks, uważasz, że była tam zdrada? Dlaczego? Żona niczego przed mężem nie taiła, nie żyli w fałszu, nie decydowała za niego, co zrobić z zaistniałą sytuacją. Miałoby być nieprawdą, że zdradą jest oszustwo? Nie doceniasz tego, że nawet w trudnych sprawach żona była wobec męża szczera?

No to przeczytaj, co nam Autor napisał

Portugalec napisał/a:

I się zaczęło – 1.5 roku temu poznała kogoś, kto ją „zauroczył”, ot zwykł spotkanie w parku z dziećmi, facet opiekuńczy , znakomicie zajmował się swoimi dziećmi...Zauroczenie trwało z 2 miesiące , góra. I było to tylko zauroczenie, buzi buzi i tyle . Nie doszło do fizycznej zdrady – jak zapewnia, pod tym względem jej całkowicie ufam.  Po incydencie pogadaliśmy, wytłumaczyliśmy sobie o co kaman itp. Miałem nadzieję że wszystko wyjaśnione. I chyba było – aż do teraz.... I tu się zaczyna nowożytna historia. Żonka przeżywa kolejne zauroczenie, fascynację, miłość jakkolwiek to zwał.  Poznała kolegę w nowej pracy (poznała go w Grudniu a mamy Luty), niezwykle dobry człowiek, opiekuńczy, jak mówi – podobny do niej w pewnej niezaradności życiowej, czuje się bardzo pewnie przy nim bo może mu pomóc , prawi jej komplementy nie to co ja.... Dodam że jest młodszy 8 lat. Przeszedł swoje, kobieta (inna Polka) go oszukała itp , itd. Jednym słowem – żona zakochana, ale nie we mnie. Ale ponownie – jest to narazie fascynacja czy zakochanie, zero fizyczności między nimi.  Parę tygodni temu oświadczyła żebym się może wyprowadził a ona po czasie może sprowadzi nową miłość ( póki co musi wszystko przemyśleć, hehe)

Jakoś dziwnie spotyka samych poszkodowanych przez życie fajnych i ciepłych koleżków, którym zupełnie nie przeszkadza, że ona jest zamężna i dzieciata. Znajdują spólny język, bo ona też poszkodowana i zraniona. Oczywiście do niczego nie dochodzi, takie szczeniackie zauroczenie, pierwsze muśnięcia rąk, pierwsze pocałunki. Dziewczyna poczuła wreszcie, że żyje, jest fascynacja i bezpieczeństwo. Ten drugi to nawet lepszy kandydat na tatę niż nasz Portugalec, dlatego dla dobra wszystkich i w poczuciu szczerości komunikuje, żeby nasz Autor wymazał się czarodziejską gumką (w bajce był ołówek) i wybył z mieszkania. Oczywiście dzięki temu wszyscy będą żyć długo i szczęśliwe. Taka ciepła i pełna szczerości bajka. Są tacy między innymi ty, którzy w takie cuś są w stanie uwierzyć.

Czytałem to. Widzę, że dla Ciebie szczególne znaczenie ma kwestia, czy była "zdrada fizyczna" żony Portugalca, czy nie. Ty jesteś przekonany, że była, ja tego zwyczajnie nie wiem. Dla mnie to bez znaczenia. Nie od tego uzależniałbym dalsze postępowanie. Gdyby się moja żona z kimś przespała, by zaspokoić pragnienie swojego szczęścia, to dla mnie nie jest zdradą. Nie jestem jej właścicielem, panem i władcą. Ale rozumiem, że powszechnie to się uważa za zdradę, zwłaszcza jeśli to zrobi kobieta. Przynajmniej dawniej kochanki mężów były niemal standardem w związkach.

87

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Witajcie, po-weekendowy update,  tak jak Ela210 napisała, żona zaczęła być nadwyraz aktywna w rozwoju własnym. Zaczęła wspominać o kolejnych studiach, dodatkowych szkoleniach, zajęła się także pewnymi sprawami które trzeba załatwiać "online" ubezpieczenia samochodów, różne aplikacje online itp. To co zawsze było moją działką, ona teraz chce przejmować . Moje wyjaśnienie - w nowym układzie to ona będzie tą osobą, że tak nazwę organizatorem życia takiego wiecie, pozytywistycznego. Z innych "ciekawostek"- zbliżają się walentynki a ona - wypaliła że chce spedzić je z osobą do której wzdycha. Co niesamowite (wszak rozwodu wciąż brak), chciała z nim spędzic noc - bo a, że daleko do domu, że nie lubi w nocy jezdzić samochodem itp. Przyznam, że zirytowałem się tym ale znów zachowałem kamienny spokój i kategorycznie zabroniłem pod rygorem eksmisji następnego dnia. Po 1h  przyznała, że chyba nie przemyślała sprawy do końca i wycofuje się na ta chwilę z tego "słodkiego" pomysłu. Pytam ją coraz częściej - Kiedy się wyprowadzisz? Bo taka sytyuacja ciebie męczy zapewne, a mnie niemniej. Brak logicznej odpowiedzi, a to że do koleżanki pójdzie a to że pokój znajdzie, na pytanie jak to wszystko pogodzi z pracą+opieka nad dziećmi, cisza. I powraca temat , może żebym to ja się wyniósł.
Dojrzewam powoli do sytuacji że zostaję sam z dziećmi a żona będzie przychodzić wtedy kiedy bedzie mogła, coś,co we łbie nigdy mi się nie mieściło - zmierza za pomocą jej pojedynczych słów czy też pomysłów do ucieleśnienia.

ps. nowym czytelnikom teamtu zalecam poczytanie nie tylko pierwszego wpisu ale całej wymiany i moich updatów, po raz kolejny ktoś nie docztał i odbiera pewne elementy nie do konca prawidłowo - mam wrażenie. Ja niestety nie mogę zedytować pierwszego wpsiu sad

88

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

ech... nie taki rozwój miałam na myśli.. sad współczuję.
Złóż papiery rozwodowe, weź prawnika, niech zejdzie na ziemię.

89

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

Witajcie, po-weekendowy update,/.../zbliżają się walentynki a ona - wypaliła że chce spedzić je z osobą do której wzdycha. Co niesamowite (wszak rozwodu wciąż brak), chciała z nim spędzic noc - bo a, że daleko do domu, że nie lubi w nocy jezdzić samochodem itp.


Jak sam widzisz, ona ma większy jest szacunek i poważanie do szafy w przedpokoju, niż do Ciebie.

Portugalec napisał/a:

Przyznam, że zirytowałem się tym ale znów zachowałem kamienny spokój i kategorycznie zabroniłem pod rygorem eksmisji następnego dnia. Po 1h  przyznała, że chyba nie przemyślała sprawy do końca i wycofuje się na ta chwilę z tego "słodkiego" pomysłu. Pytam ją coraz częściej - Kiedy się wyprowadzisz? Bo taka sytyuacja ciebie męczy zapewne, a mnie niemniej. Brak logicznej odpowiedzi, a to że do koleżanki pójdzie a to że pokój znajdzie, na pytanie jak to wszystko pogodzi z pracą+opieka nad dziećmi, cisza. I powraca temat , może żebym to ja się wyniósł.

W zasadzie, to powinieneś zastanowić się nad tym, kiedy ona zdołała Ciebie wykastrować. Po takich tekstach, powinna zostać spakowana i wyekspediowana do gacha w trybie natychmiastowym. Niech maja swoje walentynki awansem...

Portugalec napisał/a:

Dojrzewam powoli do sytuacji że zostaję sam z dziećmi a żona będzie przychodzić wtedy kiedy bedzie mogła


Lepiej będzie dla Ciebie, jak wyznaczysz jej pory w których będzie z dziećmi, a Ty ten czas zagospodarujesz dla siebie. W sytuacji, gdy nigdy nie Wiesz kiedy ona przyjdzie, nie ogarniesz swojego życia.

Portugalec napisał/a:

, coś,co we łbie nigdy mi się nie mieściło - zmierza za pomocą jej pojedynczych słów czy też pomysłów do ucieleśnienia.

Masz jeden z punktów - nie wierzyć w nic co mówi a tylko w 50% co robi... Wykuj to na blachę:)

/.../

90

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Portugalec, odpowiem ci brutalnie- gdyby nie bylo jakiś deficytow w waszym związku, nie byloby tej akcji.  Jak mowię, znamy tylko jedną strone medalu,  widocznie zona miala dosć tego, jak jest traktowana przez ciebie , dosć tego , jaka role spelnia w związku ( mowisz, że chce sie doksztalcac teraz) .  Nie usprawiedliwiam jej zachowania, niemniej  - nie wzięło sie to znikąd.

91

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
cataga napisał/a:

Portugalec, odpowiem ci brutalnie- gdyby nie bylo jakiś deficytow w waszym związku, nie byloby tej akcji.  Jak mowię, znamy tylko jedną strone medalu,  widocznie zona miala dosć tego, jak jest traktowana przez ciebie , dosć tego , jaka role spelnia w związku ( mowisz, że chce sie doksztalcac teraz) .  Nie usprawiedliwiam jej zachowania, niemniej  - nie wzięło sie to znikąd.


Tak jest , masz racje - w pierwszym wpisie jest lista zarzutów a napewno miedzyczasie by coś doszło. przecież wyraźnie pisałem że zdaje sobię sprawe z własnych zaniedbań.  Ty jesteś taka idealna?  Każdy coś czasem robi nie tak, nie oszukujmy się. Ale większość z nas zna, ma jakieś granice.

92

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
starr napisał/a:

W zasadzie, to powinieneś zastanowić się nad tym, kiedy ona zdołała Ciebie wykastrować. Po takich tekstach, powinna zostać spakowana i wyekspediowana do gacha w trybie natychmiastowym. Niech maja swoje walentynki awansem...



/.../

Nie da się!, potrafi być bardzo ekspresyjna, płacz, dramat, olaboga itp. jeszcze policje mi do domu wprowadzi...Che mieć ciastko i zjeść ciastko, jakoś tak.

93 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2018-02-12 00:07:56)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Cataga,

Masz racje pisząc , ze zdrada nie bierze się z nikad, ze wynika z deficytów w związku (najczęściej ).

Jednak jak mantrę będę powtarzała - decyzja o zdradzie jest samodzielna decyzja, podejmowana przez jedna osobę, a nie jej otoczenie - partnera/partnerkę.
To w podejmującym decyzje o zdradzie trzeba szukać problemu a nie w związku, w partnerze.

Chociaż mam autorowi za złe co najmniej tolerowanie zachowania syna, a pewnie przemilczał to i owo, to jednak nie miało to wpływu na decyzje o zdradzie.
Inna osoba, dojrzała emocjonalnie podjęłaby jedna z wielu możliwych decyzji które nie ranią partnera - do decyzji o odejściu włącznie .
Decyzja o zdradzie zarezerwowana jest dla osób mających problem ze sobą , nie z partnerem.

A to, że ktoś ma problem ze sobą , może deficyty z dzieciństwa nie daje mu prawa do ranienia innej osoby.

Co do zachowania syna - jedno zostało przemilczane - kto może pozwolić sobie na dyskusje dotyczące zwiazku, a tym bardziej na formułowanie żądania wyprowadzki drugiego rodzica z powodu własnego romansu drugiego -  w obecności dziecka ??
O czym to świadczy o takim rodzicu ?
Jaki rodzic włącza dzieci do problemów miedzy rodzicami ?

Wyobrażasz sobie , żeby Twój partner w obecności Waszego dziecka powiedział - wyprowadź się, bo znalazłem sobie nowa , lepsza milosc ?

Ja , oprócz odrazy do takiego ojca, czułabym zadowolenie z reakcji dziecka - typu " to Ty odejdź ".
Dopiero potem wlaczyloby mi się logiczne myślenie , że taka reakcja jest niedopuszczalna.
Błąd . Mogę go zrozumieć ale nie zaakceptować .

94

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:
starr napisał/a:

W zasadzie, to powinieneś zastanowić się nad tym, kiedy ona zdołała Ciebie wykastrować. Po takich tekstach, powinna zostać spakowana i wyekspediowana do gacha w trybie natychmiastowym. Niech maja swoje walentynki awansem...
/.../

Nie da się!, potrafi być bardzo ekspresyjna, płacz, dramat, olaboga itp. jeszcze policje mi do domu wprowadzi...Che mieć ciastko i zjeść ciastko, jakoś tak.

A Ty jeszcze dajesz się nabrać na teatralne gesty...
Jak nie zrobisz stanowczego kroku, to będziesz dalej manipulowany. A co zrobisz, jak się jej odmieni i zażąda widzeń z gachem w Waszym domu? Też Będziesz ulegał jej ekspresji?
Wezwie policję? pod jakim pretekstem? Przemoc domowa?...

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
anderstud napisał/a:

Pomysł numer jeden: poczytaj jeszcze trochę, bo chyba czytałeś nie te wątki, które powinieneś.

Pomysł numer dwa: jeśli to nie pomoże, leć do najbliższego sklepu rowerowego i kup sobie koło.

Pomysł numer trzy: [wulgaryzm] się w czoło.

Pomysł numer cztery: nigdy nie wierz w nic co kobieta odchodząc mówi i w mniej niż połowę tego co robi.

Pomysł numer pięć: zapomnij że żona i matka poważnie rozmyśla o porzuceniu rodziny i odejściu do jakiegoś frajera
z którym się nie bzyka. Jeśli naprawdę w to wierzysz, to przerwij czytanie i wróć na górę i jeszcze raz od początku, a więc

Pomysł numer jeden...

P.S.
Pogódź się z tym, że twoja żona posmakowała nowego bolca i przestałeś dla niej istnieć.
W takiej sytuacji choćby skały srały nie zrobisz nic. Możesz zostać kosmonautą, a nawet prezydentem USA ona i tak ma to w dupie.
Zabezpiecz swoje sprawy mieszkaniowo majątkowe, zabezpiecz swoje sprawy związane z dzieciakami i na tym się teraz skupiaj.
No chyba że masz zamiar zmarnować najbliższe miesiące albo i lata (a byli na tym forum tacy) na walkę, którą już przegrałeś.

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Wspaniała uwaga. smile Schludnie i z jajcem!

97

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Drogi Autorze, zacznę od tego, że zdrada, zawsze jest winą tylko zdradzającego. Różne sytuacje w związku mogą popchnąć do myśli o zdradzie, do chęci zdrady, być bodźcem, ale każdy ma swój rozum i za samą zdradę odpowiedzialny jest zdradzający. Jak dzieje się coś złego trzeba o tym pogadać i próbować naprawić, jak się nie da to rozstać. Zdrada i przemoc  rodzinie to dla mnie dwie rzeczy niewybaczalne w związku. Owszem teraz już wiem, że można żyć z osobą, kora zdradziła, ale jest to zupełnie inna jakość życia, brak zaufania, obawa o przyszłość, brak stabilności.
Nie wiem gdzie został u Was popełniony błąd, jedynie mogę zgadywać, że po pierwszym zauroczeniu, albo żona nie powiedziała Ci czego jej brakowało, albo Ty nie zmieniłeś swojego nastawienia do niej (skoro chciałeś ratować związek, a nie się rozstawać, trzeba było pracować nad swoim zachowaniem, zarówno ona, jak i Ty.)
A teraz kwestia w której wydaje mi się, że mam 100% rację. Od lat pracuje z trudnymi ludźmi, z przeróżnymi problemami, oczywiście trudno być pewnym na  bank i stawiać "diagnozy" przez internet, ale tak jak pisałam wydaje mi się, że mam rację. Mianowicie Twoja żona zawsze chciała czegoś więcej, nie mam zamiaru oceniać, bo nie wiem, czy to była Wasza wspólna decyzja, czy Ty jako silniejsza osobowość narzuciłeś nieświadomie taki podział ról, czy ona dla wygody sama się zapędziła w to koło, ale ona stała się zależna od Ciebie w czasie małżeństwa. Ona zajmowała się dziećmi, ona wyjechała za Tobą i Twoją dobrą pracą za granicę, ona była podporządkowana (nie chodzi mi, ze tłamszona przez Ciebie) i zawsze się czuła słabsza od Ciebie, mniej pewna siebie. Ludzie odkrywają swoją siłę na różne sposoby, niektórzy są po prostu silni emocjonalnie i psychicznie z natury (jak ja) inii tę swoją siłę, albo jej pozory budują na zasadzie porównania z druga osobą. Zobacz, jakich facetów ona szuka- typ biednego misia. Żona chce być w końcu górą, chce decydować, chce się kimś opiekować i być ostoją dla związku. Ona ma teraz okres budowania pewności siebie. Młodszy mężczyzna, adorujący ją, uważający za bardziej doświadczoną, ona odżywa, jej samoocena rośnie. widzisz to przecież po niej, zaczyna uczyć się nowych rzeczy, czuje sie potrzebna. Podejmuje także próby podporządkowania sobie Ciebie, wie, ze jesteś silniejszy, ale ona skoro wzmacnia swoją ocenę próbuje i ciebie sobie podporządkować, nalegając, żebyś to Ty się wyprowadził. Na razie to są delikatne próby, ale z czasem jej siła i wiara w siebie będzie rosła, a wraz z nią będą rosły Twoje problemy.
Co by się musiala stać, żeby wróciła do domu? on by musiał ją kopnąć w odwłok, albo ona by musiała się zorientować, że on ją wykorzystuje (o ile tak jest), ale to już będzie inny związek, bo ona się zmieniła. Nawet jakbyście wrócili do siebie to ona będzie oczekiwać zmiany podziału ról, nie będzie już chciała być ta podporządkowaną,a jeżeli to się nie zmieni to znowu znajdzie sobie biednego misia, którego będzie mogła wspierać i dzięki temu wierzyć w siebie.

Moja rada? rozwód. nie wierzę, że Ty zmienisz swoje podejście do żony i nie wierzę, że ona znowu stanie się taka jak na początku, za wiele już zasmakowała. Poza tym mam mieszane uczucia co do Ciebie i Twojego podejścia, od razu chcesz sobie szukać kobity, to takie trochę usprawiedliwianie się, ona ma kogoś, niby mnie nie zdradziła fizycznie (bo ponoć w to świecie wierzysz), ale ja mam prawo sobie pociupciać na boku. Rozumiałabym takie podejście, gdybyś w pierwszym szoku chciał się mścić i myślał w kontekście zbrodni i adekwatnej kary czyli zdrada za zdradę, a tak to jakoś to tak lajtowo napisałeś. Tak czy siak ja na Twoim miejscu bym się powstrzymała do czasu rozwodu, bo potem ona to może wykorzystać przeciwko Tobie.

Opis zachowania zony nie jest usprawiedliwianiem jej, czy oskarżaniem Ciebie o coś, jest to tylko  próba analizy jej zachowania.

98

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Nirvanka87 napisał/a:

Drogi Autorze, zacznę od tego, że zdrada, zawsze jest winą tylko zdradzającego. Różne sytuacje w związku mogą popchnąć do myśli o zdradzie, do chęci zdrady, być bodźcem, ale każdy ma swój rozum i za samą zdradę odpowiedzialny jest zdradzający. Jak dzieje się coś złego trzeba o tym pogadać i próbować naprawić, jak się nie da to rozstać. Zdrada i przemoc  rodzinie to dla mnie dwie rzeczy niewybaczalne w związku. Owszem teraz już wiem, że można żyć z osobą, kora zdradziła, ale jest to zupełnie inna jakość życia, brak zaufania, obawa o przyszłość, brak stabilności.
Nie wiem gdzie został u Was popełniony błąd, jedynie mogę zgadywać, że po pierwszym zauroczeniu, albo żona nie powiedziała Ci czego jej brakowało, albo Ty nie zmieniłeś swojego nastawienia do niej (skoro chciałeś ratować związek, a nie się rozstawać, trzeba było pracować nad swoim zachowaniem, zarówno ona, jak i Ty.)
A teraz kwestia w której wydaje mi się, że mam 100% rację. Od lat pracuje z trudnymi ludźmi, z przeróżnymi problemami, oczywiście trudno być pewnym na  bank i stawiać "diagnozy" przez internet, ale tak jak pisałam wydaje mi się, że mam rację. Mianowicie Twoja żona zawsze chciała czegoś więcej, nie mam zamiaru oceniać, bo nie wiem, czy to była Wasza wspólna decyzja, czy Ty jako silniejsza osobowość narzuciłeś nieświadomie taki podział ról, czy ona dla wygody sama się zapędziła w to koło, ale ona stała się zależna od Ciebie w czasie małżeństwa. Ona zajmowała się dziećmi, ona wyjechała za Tobą i Twoją dobrą pracą za granicę, ona była podporządkowana (nie chodzi mi, ze tłamszona przez Ciebie) i zawsze się czuła słabsza od Ciebie, mniej pewna siebie. Ludzie odkrywają swoją siłę na różne sposoby, niektórzy są po prostu silni emocjonalnie i psychicznie z natury (jak ja) inii tę swoją siłę, albo jej pozory budują na zasadzie porównania z druga osobą. Zobacz, jakich facetów ona szuka- typ biednego misia. Żona chce być w końcu górą, chce decydować, chce się kimś opiekować i być ostoją dla związku. Ona ma teraz okres budowania pewności siebie. Młodszy mężczyzna, adorujący ją, uważający za bardziej doświadczoną, ona odżywa, jej samoocena rośnie. widzisz to przecież po niej, zaczyna uczyć się nowych rzeczy, czuje sie potrzebna. Podejmuje także próby podporządkowania sobie Ciebie, wie, ze jesteś silniejszy, ale ona skoro wzmacnia swoją ocenę próbuje i ciebie sobie podporządkować, nalegając, żebyś to Ty się wyprowadził. Na razie to są delikatne próby, ale z czasem jej siła i wiara w siebie będzie rosła, a wraz z nią będą rosły Twoje problemy.
Co by się musiala stać, żeby wróciła do domu? on by musiał ją kopnąć w odwłok, albo ona by musiała się zorientować, że on ją wykorzystuje (o ile tak jest), ale to już będzie inny związek, bo ona się zmieniła. Nawet jakbyście wrócili do siebie to ona będzie oczekiwać zmiany podziału ról, nie będzie już chciała być ta podporządkowaną,a jeżeli to się nie zmieni to znowu znajdzie sobie biednego misia, którego będzie mogła wspierać i dzięki temu wierzyć w siebie.

Moja rada? rozwód. nie wierzę, że Ty zmienisz swoje podejście do żony i nie wierzę, że ona znowu stanie się taka jak na początku, za wiele już zasmakowała. Poza tym mam mieszane uczucia co do Ciebie i Twojego podejścia, od razu chcesz sobie szukać kobity, to takie trochę usprawiedliwianie się, ona ma kogoś, niby mnie nie zdradziła fizycznie (bo ponoć w to świecie wierzysz), ale ja mam prawo sobie pociupciać na boku. Rozumiałabym takie podejście, gdybyś w pierwszym szoku chciał się mścić i myślał w kontekście zbrodni i adekwatnej kary czyli zdrada za zdradę, a tak to jakoś to tak lajtowo napisałeś. Tak czy siak ja na Twoim miejscu bym się powstrzymała do czasu rozwodu, bo potem ona to może wykorzystać przeciwko Tobie.

Opis zachowania zony nie jest usprawiedliwianiem jej, czy oskarżaniem Ciebie o coś, jest to tylko  próba analizy jej zachowania.

Relacje miedzyludzkie te w zwiazkach i te poza nimi maja to do siebie, ze zawsze jest ktos, kto jest liderem. W malzenstwie autora byl nim on, jesli zonie nie odpowiadala drugoplanowa rola to mogla zawalczyc o inny podzial obowiazkow a nie podnosic swoja pozycje szukajac kogos kto jest w hierarchi nizej niz ona.
Zgadzam sie z tym co napisalas, ze teraz im bardziej bedzie sie czula pewnie, tym jej wymagania beda rosly w stosunku do autora, wiec moze sie spodziewac, ze to o co teraz ona jeszcze prosi, za chwile stanie sie zadaniami bez pola do kompromisu.
Wiele osob, ze mna wlacznie popelnia kardynalny blad, w poczuciu robienia dobrego uczynku, odpowiedzialnosci za naszych partnerow wyreczamy ich w sprawach, ktore powinny same zalatwic. Takim postepowaniem robimy sami sobie niedzwiedzia przysluge.

99

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Piotrze tak, jak napisałam, nie miałam na celu usprawiedliwiania żony i jej zdrady, tak samo (co napisałam) twierdzę, ze trzeba porozmawiać o problemach a nie zdradzać. Jasne, że zona jak jej nie pasowało mogła zawalczyć o pozycję w związku, ale mleko sie rozlało i nie ma co gdybać dlaczego tego nie zrobiła.

Zaczęłam się też zastanawiać kto u mnie w związku jest liderem i dochodzę do wniosku, że chyba stety/ niestety ja.No cóż sa plusy i minusy bycia liderem. Uważam, jednak, że najważniejszy jest jeden plus, lider prędzej sobie poradzi w trudnej sytuacji (o ile nie zawsze) niż osoba podporządkowana. Minusem jest cholerne poczucie odpowiedzialności i to, że czujemy się, że na naszej głowie jest wszystko, to od nas oczekuje się decyzji i pomocy, a nam nikt nie pomoże, sami musimy być dla siebie ostoją.
Wolałabym chyba być podporządkowana, ale jakby co mieć siłę odejść i zacząć nowe życie, niestety nie umiem tak bo zawsze uważam, że ja zrobię coś, lepiej szybciej, wolę zrobić coś sama i mieć pewność, że będzie zrobione (kolejna zła cecha lidera, wykańczająca wręcz). Żona Autora to cwaniara, o wiele łatwiej być liderem w związku, gdzie dwoje ludzi pracuje, nie ma dzieci i jest wielkie zauroczenie, jednym słowem prawdziwym liderem człowiek staje się dopiero w obliczu problemów.

100

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Nirvanka87 napisał/a:

Piotrze tak, jak napisałam, nie miałam na celu usprawiedliwiania żony i jej zdrady, tak samo (co napisałam) twierdzę, ze trzeba porozmawiać o problemach a nie zdradzać. Jasne, że zona jak jej nie pasowało mogła zawalczyć o pozycję w związku, ale mleko sie rozlało i nie ma co gdybać dlaczego tego nie zrobiła.

Zaczęłam się też zastanawiać kto u mnie w związku jest liderem i dochodzę do wniosku, że chyba stety/ niestety ja.No cóż sa plusy i minusy bycia liderem. Uważam, jednak, że najważniejszy jest jeden plus, lider prędzej sobie poradzi w trudnej sytuacji (o ile nie zawsze) niż osoba podporządkowana. Minusem jest cholerne poczucie odpowiedzialności i to, że czujemy się, że na naszej głowie jest wszystko, to od nas oczekuje się decyzji i pomocy, a nam nikt nie pomoże, sami musimy być dla siebie ostoją.
Wolałabym chyba być podporządkowana, ale jakby co mieć siłę odejść i zacząć nowe życie, niestety nie umiem tak bo zawsze uważam, że ja zrobię coś, lepiej szybciej, wolę zrobić coś sama i mieć pewność, że będzie zrobione (kolejna zła cecha lidera, wykańczająca wręcz). Żona Autora to cwaniara, o wiele łatwiej być liderem w związku, gdzie dwoje ludzi pracuje, nie ma dzieci i jest wielkie zauroczenie, jednym słowem prawdziwym liderem człowiek staje się dopiero w obliczu problemów.

A wg. mnie jesli jest jakiś Lider, to już jest zły znak. Bo albo ktoś ustępuje dla świętego spokoju, albo drugą osobę w związku dusi. Skutki opłakane- i niekoniecznie ktoś kto wygląda na silniejszego naprawdę taki jest

101

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Niestety, ale we wszystkich relacjach międzyludzkich występują role i nie jest to tak, że ludzie w związku walczą o to kto będzie Liderem, czasami to jest tak, że osoby się dobierają i od razu znajdują swoje miejsce w związku i są szczęśliwi. Przykładowo u mnie jest tak, ze wiem, że ja jestem silniejsza, emocjonalnie, psychicznie, mam więcej cech społecznych. Mój partner jest ścisłowcem i jest trochę taki odrealniony. Na pewno jest odpowiedzialny i rozsądny pod względem finansowym (mówiąc o większych kwotach pieniędzy), natomiast finanse wiążą sie z podejmowaniem innych decyzji przykładowo, musieliśmy kupić sofę do salonu, on mówi, to może ta, bo mała i tańsza, kolor ok (jest upośledzony kolorystycznie i zdaje sobie z tego sprawę), a ja mu mówię, a nie lepiej kupić tę (droższa, większa i jest możliwość obicie jej w inne kolory) skoro za 2 lata sie wyprowadzamy do większego mieszkania, a Ty akurat w salonie chcesz taki i taki kolor? ta kanapa będzie pasować. Pomyślał i przyznał mi rację, finalnie wydaliśmy mniej niż gdybyśmy mieli kupować dwa meble. Oczywiście zrobiliśmy po mojemu, ale nie dlatego, że to ja wymyśliłam, tylko dlatego, że on wcześniej o tym nie pomyślał, a zgodził sie na moją propozycję bo była racjonalna. To akurat pierdółka, ale dobrze pokazuje, że lider to nie ten co narzuca, tylko ten co ma bardziej perspektywiczne myślenie na danej płaszczyźnie, lider proponuje i czeka na reakcję, oczywiście sa takie osoby, które idą na łatwiznę i wolą, żeby lider wszystkie decyzje sam podejmował, ale to już nie jest związek i wtedy lider będzie narażony w przyszłości własnie na tego typu pretensje, bo Ty mnie nigdy nie słuchałeś, bo ja czuję się jak w pułapce, bo Ty mnie nie doceniasz itp. Wydaje mi się, że nasz układ dobrze funkcjonuje, zresztą,  zazwyczaj sytuacja wygląda tak, że jak mamy coś do zrobienia, to sie pytam, a jak chcesz to zrobić (może być np a jaki chcesz prezent kupić Jankowi na urodziny, albo, jak dzisiaj sprzątamy itp?) on odpowiada, a ja na to- jak mam inny pomysł, a zazwyczaj mam, żeby zaoszczędzić czas, proponuję swoje rozwiązanie, na co on odpowiada no ok, w sumie racja. A jak się nie zgadza w 100% to w części i łączymy nasze podejścia. chyba nam odpowiada taki układ, ja dominuję w życiu codziennym, a on w łóżku i wszyscy są szczęśliwi.

102 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-12 16:29:50)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Ela210 napisał/a:

A wg. mnie jesli jest jakiś Lider, to już jest zły znak. Bo albo ktoś ustępuje dla świętego spokoju, albo drugą osobę w związku dusi. Skutki opłakane- i niekoniecznie ktoś kto wygląda na silniejszego naprawdę taki jest

Ela, też myślę, że najlepiej jak związek jest partnerski i wtedy liderowanie mija się z celem, bo zwyczajnie nie ma na niego miejsca w takim związku.
Ale jak ktoś najlepiej odajduje się w roli tego, który z uwielbieniem patrzy jak lider nakreśla mu wizję, wyznacza mu cele i prowadzi za rączkę, to jego wybór. Ważne chyba żeby trafił swój na swego smile

103

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Jak wszyscy są szczęśliwi, to dobrze smile
Piszę, bo po forum mam taką refleksję:
Cżęsto gęsto ktoś dla świętego spokoju nie mogąc dogadać się z partnerem odpuszcza.. A potem zdziwienie, że ma inne życie- albo ciche, albo głośno i z łoskotem urywa się z łańcuchem..
Mężczyżni widzą mniej kolorów, prawda--  big_smile ale upośledzeniem bym tego nie nazwała..

104 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-12 16:48:13)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Ela210 napisał/a:

Jak wszyscy są szczęśliwi, to dobrze smile
Piszę, bo po forum mam taką refleksję:
Cżęsto gęsto ktoś dla świętego spokoju nie mogąc dogadać się z partnerem odpuszcza.. A potem zdziwienie, że ma inne życie- albo ciche, albo głośno i z łoskotem urywa się z łańcuchem..
Mężczyżni widzą mniej kolorów, prawda--  big_smile ale upośledzeniem bym tego nie nazwała..

Pytanie: dlaczego odpuszczam? Przeważnie, po drugiej stronie jest ktoś, kto po prostu nie słucha, albo filtruje słowa po swojemu i w neutralnym wydawałoby się komunikacie słyszy krytykę, lekceważenie, wyśmiewanie. Na szczęście w związku tego nie mam, ale na tym forum co rusz spotykam się z opacznym odbiorem moich słów. Często gęsto nie chce mi się już nawet objaśniać moich intencji, tłumaczyć, odkręcać.


Z tymi rozróżnianiem mniejszej liczby kolorów przez mężczyzn, to blef. Przeważnie mają znacznie mniejszy zasób slownictwa niż kobiety, dlatego jest tylko ciemny i jasny zielony zamiast limonki, szmatagdowego, wiosennej trawy itd. big_smile

105

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Ela210 napisał/a:

Jak wszyscy są szczęśliwi, to dobrze smile
Piszę, bo po forum mam taką refleksję:
Cżęsto gęsto ktoś dla świętego spokoju nie mogąc dogadać się z partnerem odpuszcza.. A potem zdziwienie, że ma inne życie- albo ciche, albo głośno i z łoskotem urywa się z łańcuchem..
Mężczyżni widzą mniej kolorów, prawda--  big_smile ale upośledzeniem bym tego nie nazwała..

uważam, że związek partnerski polega między innymi na podziale obowiązków, raczej nie ma sensu zeby np dwie osoby zmywały naczynia w tym samym czasie i tak samo jest  w innych kwestiach. Decyzje sie podejmuje wspólnie, ale czasami jest tak, ze ktoś ma lepsze pomysły i tyle, zresztą, ja sama powiedziałam facetowi przy okazji jakiegoś tam zagadnienia, to co mam koordynować jak zawsze?- tak- ale wiesz, zeby potem nie było, że kiedyś mi powiesz, ze ja na Tobie coś wymuszam i robisz to co ja chcę- nie, tak jest dobrze. Wiadomo, że ja tez mam refleksje nad naszymi relacjami, dlatego zawsze wolę sie dopytać, czy takie rozwiązanie odpowiada drugiej osobie- zawsze mówię,że  grunt to rozmowa.

Co do kolorów, to nierozróżnianie fioletowego od granatowego, ale jasnozielonego, od jasnoniebieskiego to już takie lekkie upośledzenie w tej kwestii tongue

106

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

107 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-02-22 12:32:42)

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

Tu masz rację, błedy popełniają obie strony- dobrez że zdajesz sobie sprawę. Ale też cenna obserwacja- Twoja żona nie dostrzega Twoich emocji, pomija je, żyje w swoim świecie-- wbrew pozorom to środek znieczulający dla Ciebie. Byłoby Ci ciężej, gdybyś teraz dostrzegł, jak jest wspaniała i empatyczna... sad
A lada moment coś się w Tobie zamknie dla niej na zawsze.
Bo zamyka nie z powodu wykrycia romansu, tylko z powodu zachowania po..
.A podejrzewam, że może zechcieć wrócić..

108

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

Ja na Twoim miejscu na noc tak np. 23 zamykałbym drzwi, niech nocuje u gacha.

109

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

... Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje ...

Dobre

110

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
maku2 napisał/a:
Portugalec napisał/a:

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

Ja na Twoim miejscu na noc tak np. 23 zamykałbym drzwi, niech nocuje u gacha.

To nie tak jak myślisz - spotykają się po pracy, wiesz takie pitu pitu, gadanie o dupie maryny, co tam w pracy (razem pracują na róznych zmianach) Ale fakt że zapomina o dzieciach jest wkur...

111

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Rozumiem, że wasze rodziny wiedzą o sprawie.

112

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
maku2 napisał/a:

Rozumiem, że wasze rodziny wiedzą o sprawie.

Mieszkamy zagranicą. Rodziny w PL wiedzą ale co mogą zrobić....nic. Jak się wyniesie, ja swoich rodziców zciągne na jakiś czas tak aby  dzieci nie odczuły samotności, nie wiem tak teraz kminie.

113

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Daj jej nie przekraczalny termin wyprowadzki i niech spada, a u gacha nie mieszka bo?

114

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

Szkoda w sumie, ze mezowie nie doceniaja tej prawdy - niestety gorzkiej dla nich.
Mowi kobieta, ze nie kocha, ze kogos ma, ze chce sie rozstac w zgodzie.
Skoro oboje popelniliscie sporo bledow, a ona juz nie chce naprawiac, to dlaczego nie mozna sie rozstac po ludzku?
Lacza Was dzieci, dla ich dobra postawy rodzicow powinny byc dojrzale.
Zdrada jest be, ale stalo sie.
Twoj temat z smile usmieszkiem I 'no to lecimy' duzo mowi....

115

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Rafał Poznań napisał/a:
Portugalec napisał/a:

... Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje ...

Dobre

Dlaczego dobre?
Znam takich, ktorzy potrafili.
I sa moze nie przyjaciolmi, ale dobrymi znajomymi.
Rozmawiaja ze soba przyjaznie I z troska.

Niektorym nie miesci sie to w glowach. To straszne, poniewaz na wojnie rodzicow najbardziej cierpia dzieci.

116

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
ZielonaKama napisał/a:
Portugalec napisał/a:

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

Szkoda w sumie, ze mezowie nie doceniaja tej prawdy - niestety gorzkiej dla nich.
Mowi kobieta, ze nie kocha, ze kogos ma, ze chce sie rozstac w zgodzie.
Skoro oboje popelniliscie sporo bledow, a ona juz nie chce naprawiac, to dlaczego nie mozna sie rozstac po ludzku?
Lacza Was dzieci, dla ich dobra postawy rodzicow powinny byc dojrzale.
Zdrada jest be, ale stalo sie.
Twoj temat z smile usmieszkiem I 'no to lecimy' duzo mowi....

No przecież rozstajemi się w zgodzie,po ludzku o co ci chodzi?

Mówi że mnie kocha ( pewnie kłamie?- ty mi powiedz ziolona)

a co mam płakać tu?? co ci mówi ten temat z "no to lecimy"? co mam szalonowo pisać - żona zdradza blablabla - miej trochę dystansu.

117

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Portugalec napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:
Portugalec napisał/a:

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

Szkoda w sumie, ze mezowie nie doceniaja tej prawdy - niestety gorzkiej dla nich.
Mowi kobieta, ze nie kocha, ze kogos ma, ze chce sie rozstac w zgodzie.
Skoro oboje popelniliscie sporo bledow, a ona juz nie chce naprawiac, to dlaczego nie mozna sie rozstac po ludzku?
Lacza Was dzieci, dla ich dobra postawy rodzicow powinny byc dojrzale.
Zdrada jest be, ale stalo sie.
Twoj temat z smile usmieszkiem I 'no to lecimy' duzo mowi....

No przecież rozstajemi się w zgodzie,po ludzku o co ci chodzi?

Mówi że mnie kocha ( pewnie kłamie?- ty mi powiedz ziolona)

a co mam płakać tu?? co ci mówi ten temat z "no to lecimy"? co mam szalonowo pisać - żona zdradza blablabla - miej trochę dystansu.


A nie, jak z dystansem to wszystko traktujesz, to masz racje, to sie rozumie;)
Temat mi mowi, ze malo Ci smutno. Moge sie mylic oczywiscie.
Kocha Ciebie?
I Jego? Hmm. Ale Ciebie z dystansem pewnie?

118

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
ZielonaKama napisał/a:
Portugalec napisał/a:

Kolejny update z lini frontu smile  Czekam zatem na Marzec, wtedy to ex (chyba moge już tak ją zwać) ostatecznie się wyniesie.  W międzyczasie miała parę odpałów z późnymi powrotami z pracy czy też spędzanie czasu z gachem sam na sam. Jest "zakochana" i to nawet bardzo - tak mówi. Miliony sms'ów leci co dziennie, śpi z telefonem smile Niby do tej pory ciężko jej było ogarniać wiele spraw jednocześnie tymczasem teraz , jak pytam o kwestie organizacyjne opieki nad dziećmi to mówi że wszystko się jakoś ułoży... Będzie dobrze dla nas i dla dzieci. Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje - tak to odbieram. Ja tymczasem wdrażam plan opieki nad dziećmi, rozmowy w szkołach, jakiś psycholog jeśli będzie taka potrzeba. Mam nadzieję, że fizyczne odejście będę przeżywał podobnie spokojnie jak obecny stan rozkładu związku.  Wiele spraw przemyślałem, obydwoje popełniliśmy sporo błędów w kwesti relacji między nami ale jej zachowanie i reakcja nie mieści nadal mi się w głowie.

Szkoda w sumie, ze mezowie nie doceniaja tej prawdy - niestety gorzkiej dla nich.
Mowi kobieta, ze nie kocha, ze kogos ma, ze chce sie rozstac w zgodzie.
Skoro oboje popelniliscie sporo bledow, a ona juz nie chce naprawiac, to dlaczego nie mozna sie rozstac po ludzku?
Lacza Was dzieci, dla ich dobra postawy rodzicow powinny byc dojrzale.
Zdrada jest be, ale stalo sie.
Twoj temat z smile usmieszkiem I 'no to lecimy' duzo mowi....

Dobrze się mówi gdy sprawa Ciebie nie dotyczy, może kiedyś będą mogli normalnie porozmawiać ale teraz o tym zapomnij, zbyt dużo emocji. Gdyby teraz mógł z nią normalnie rozmawiać oznaczało by to że nic do niej nie czuje ale czuje, czy można pstryknąć palcami i się odkochać? To ona odpłynęła nie autor i dlatego ona uważa że nic się nie stało i wszystko jest ok. Ciekawe co zrobi gach gdy będzie chciała z nim zamieszka z 2 dzieci.

119

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
ZielonaKama napisał/a:
Portugalec napisał/a:
ZielonaKama napisał/a:

Szkoda w sumie, ze mezowie nie doceniaja tej prawdy - niestety gorzkiej dla nich.
Mowi kobieta, ze nie kocha, ze kogos ma, ze chce sie rozstac w zgodzie.
Skoro oboje popelniliscie sporo bledow, a ona juz nie chce naprawiac, to dlaczego nie mozna sie rozstac po ludzku?
Lacza Was dzieci, dla ich dobra postawy rodzicow powinny byc dojrzale.
Zdrada jest be, ale stalo sie.
Twoj temat z smile usmieszkiem I 'no to lecimy' duzo mowi....

No przecież rozstajemi się w zgodzie,po ludzku o co ci chodzi?

Mówi że mnie kocha ( pewnie kłamie?- ty mi powiedz ziolona)

a co mam płakać tu?? co ci mówi ten temat z "no to lecimy"? co mam szalonowo pisać - żona zdradza blablabla - miej trochę dystansu.


A nie, jak z dystansem to wszystko traktujesz, to masz racje, to sie rozumie;)
Temat mi mowi, ze malo Ci smutno. Moge sie mylic oczywiscie.
Kocha Ciebie?
I Jego? Hmm. Ale Ciebie z dystansem pewnie?

Nie no jasne , jeszcze mi karz w jakiąś deprechę popaść smile i musi mi być mega smutno.

Czy kocha mnie? to Ty mi napisz jak jest -  ona tak twierdzi...a czy z dystansem,mam to gdzieś już.

120

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Zielona Kamo, trzeba mieć takie doswiadczenie, by rozumieć, że dystans przychodzi pooooootem.. a nie bo tak przydałby się teraz.

121

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Chyba lepiej mieć dystans niż popadać w depresję? Poza tym ciężko wywnioskować z postów czy komuś smutno, czy nie. Dostajemy tylko tyle informacji, ile ktoś chce napisać.

122

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
Ela210 napisał/a:

Dlaczego miałabym jej bronić??

No właśnie to jest trudne do zrozumienia, że zawsze bronisz kobiety, niezależnie od faktów i zdrowego rozsądku.

123

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
EeeTam napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Dlaczego miałabym jej bronić??

No właśnie to jest trudne do zrozumienia, że zawsze bronisz kobiety, niezależnie od faktów i zdrowego rozsądku.

Trudniejsze do zrozumienia, ze chodzisz po różnych wątkach i komentujesz nie dylematy autora, tylko moje wypowiedzi.. Znajdź sobie inny obiekt wątpliwego zainteresowania. Dziękuję. smile

124

Odp: No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)
ZielonaKama napisał/a:
Rafał Poznań napisał/a:
Portugalec napisał/a:

... Ona sobie wyobraża życie po wyprowadzce - że bedziemy "przyjaciółmi" że przecież nic takiego się nie dzieje ...

Dobre

Dlaczego dobre?
Znam takich, ktorzy potrafili.
I sa moze nie przyjaciolmi, ale dobrymi znajomymi.
Rozmawiaja ze soba przyjaznie I z troska.

Niektorym nie miesci sie to w glowach. To straszne, poniewaz na wojnie rodzicow najbardziej cierpia dzieci.

Tylko napisz bom ciekaw w jakiej kolejności było gach zdrada rozwód czy rozwód inny związek?

Posty [ 66 do 124 z 124 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » No to jedziemy....tu będzie ciekawie :)

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024