Myślę, że skoro takie problemy z emocjami wynikają z przebytej choroby, to bym bardziej partner powinien okazać cierpliwość i wyrozumiałość. Nie ma się co nakręcać Jestem zdania, że silne emocje, czasami po prostu całkowicie uniemożliwiają prawidłową ocenę sytuacji i wyciągnięcie wniosków. Dlatego ja staram się zawsze spokojnie i rzeczowo rozmawiać, chociaż głęboko w środku bywa tak, że aż się we mnie gotuje. Na szczęście to raczej coś w stylu drzemiącego lub nawet uśpionego wulkanu
Osobiście nie odczuwam, żebym cokolwiek sabotował czy robił coś wbrew sobie. Po pewnym czasie z pewnośćią by to wyszło na światło dzienne. Póki co na nic takiego się nie zanosi. Tym bardziej właśnie , kiedy w obecności innych osób czy znajomych będących w związkach, nie odczuwam żadnego rozgoryczenia czy uczucia smutku lub pustki.
522 2019-12-03 16:16:19 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2019-12-03 16:32:24)
Masz rację z tymi silnymi emocjami, które odbierają rozum
Bardzo bolesne jest niezrozumienie i oceny otoczenia. Nawet na forum mnie to dotknęło, choć zapewne bez zlych intencji.
PP wczoraj powiedziałam, że zbyt jestem "nabuzowana", by spokojnie porozmawiać (zatykało mnie z przykrości i wzburzenia), że jak ochłonę, to pogadamy.
Postaram się dzisiaj spokojnie przekazać, co mi leży na sercu, chociaż on bywa za szybki (no, wlaśnie, ta żywiołowość w zestawieniu z moimi nadwrażliwościami) i gdy ja z trudem wyduszam z siebie osobiste wynurzenia, on bywa już siedem tematow do przodu To też mnie irytuje i wytrąca z równowagi, ale mówię mu o tym i widzę, że zależy mu na tym, by się dogadać. Bardzo to doceniam.
P.S. Jak drzemiący wulkan wreszcie "piźnie", to często już nie ma co zbierać ; ja takim właśnie wulkanem jestem, wybucham znienacka. Stawiam więc raczej na bieżące rozbrajanie, choć to bywa trudne.
Czasami wywalenie swoich odczuć i pragnień tak prosto z mostu, bez ogródek, jest zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Mnie irytuje to stopniowanie emocji i to napięcie, jakie panuje, zanim się dojdzie do puenty
Aler wiadomo, że we dwójkę trzeba to jakoś zrównoważyć
P.S. Jak drzemiący wulkan wreszcie "piźnie", to często już nie ma co zbierać ; ja takim właśnie wulkanem jestem, wybucham znienacka. Stawiam więc raczej na bieżące rozbrajanie, choć to bywa trudne.
Trochę się z tym identyfikuję. Jestem osobą normalnie bardzo spokojną. Wyprowadzić mnie z tego stanu (na zewnątrz, bo to co w głowie to inna sprawa) jest trudno, ale jesli już się to komuś uda, to mnie nie poznaje i wtedy rzeczywiście jest destrukcja w formie czystej.
Zapoznałam koleżankę z moim znajomym. Zakochali się w sobie, koleżanka pisze mi, ze czuje się jak młoda koza (a starsi są oboje ode mnie o mniej-więcej 10 lat), a dla mnie czymś trudnym do pojęcia jest, że można w dwa tygodnie stracić dla kogoś głowę. Ja tak nie umiem. Trochę więc im zazdroszczę, ale tylko trochę.
Ogromnie się ich szczęściem cieszę, ale obserwuję je z pewnym sceptycyzmem. Pożyjemy, zobaczymy...
Piegowata, wiem że u Ciebie nastąpiły zmiany i się z nich cieszę, ale ciekawa jestem co z tą parą, o jakiej wspomniałaś? są nadal razem, wyszło? czy też nie?
Witam...
Mozna byc samotnym nie tylko po 40 .
Ludzie sa samotni praktycznie w kazdym wieku .
Nie zawsze ma sie z kim porozmawiac nie zawsze jest ktos kto nas wysłucha .
Witam...
Mozna byc samotnym nie tylko po 40 .
Ludzie sa samotni praktycznie w kazdym wieku .
Nie zawsze ma sie z kim porozmawiac nie zawsze jest ktos kto nas wysłucha .
Co gorsza, dużo ludzi w związkach jest samotnych.
Nie ma jednak nic gorszego niż "ciśnienie", byle tylko z kimś być. To i odstrasza innych, i powoduje, że wchodzi się w nie rokujące znajomości.
Ja mam kolejny raz doświadczenie, że fajne znajomości to te nawiązywane na zupełnym luzie. Taką właśnie wydaje się być moja nowa znajomość 'z internetów', kompletny brak presji, za to jest szczere zainteresowanie po obu stronach, rozmawiamy wprawdzie dopiero miesiąc, a pierwsze spotkanie jutro, jestem naprawdę ciekawa jak będzie
Miło się zaczyna nowy rok.
Niepodobna ... to racja ze te na lozie takie spontaniczne nawiazywanie znajomosci to sa te ktore maja inne rokowania .
Bo gdy chcemy cos na szybko na siłe to wpadamy jak sliwka w kompot .
A to prawda ze mimo wszystko gdy jestesmy w zwiazku niezawsze ale sa samotni bo nie maja ani wsparcia czy oparcia w drugiej osobie
529 2020-01-04 13:11:05 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-01-04 13:14:46)
Piegowata, wiem że u Ciebie nastąpiły zmiany i się z nich cieszę, ale ciekawa jestem co z tą parą, o jakiej wspomniałaś? są nadal razem, wyszło? czy też nie?
Z tymi znajomymi sprawa dawno już nieaktualna.
Wiedziałam, że z tym panem lepiej nie brnąć w zbyt bliskie relacje (nałogi i niezrównoważenie psychiczne), delikatnie ostrzegałam koleżankę, ale jednak spróbowała. Po pierwszej euforii dały o sobie znać realia. Związek nie przetrwał, ale koło niej już od kilku lat kręcił się Meczowy, do którego w końcu się przekonała i z którym jest już po ślubie (cywilnym).
Ona jest osobą wrażliwą i mocno się czasem przejmuje różnymi sprawami. Jej mąż to dobry człowiek, ona go docenia, ale miewa rozterki i zwątpienia.
Różnimy się w podejściu do relacji damsko-męskich. Ja nie jestem skłonna do zachłystywania się znajomościami, jestem nieufna i sceptyczna, ale gdy już podejmę decyzję co do partnera, to raczej z przekonaniem.
Jestem z PP ku swojemu zaskoczeniu, bo na samym starcie nałapał u mnie ujemnych punktów. Nie tracę gruntu pod nogami, nie fruwam metr nad ziemią, ale do niczego mi fruwanie i motyle nie są potrzebne. Bardzo dobrze nam się "kooperuje", rozmawia, bawi i pracuje. Po prostu dobrze nam razem.
A pogląd, że szukanie na siłę nie ma sensu i że najlepsze rzeczy przychodzą niespodziewanie, podzielam w pełni.
Owszem, warto wiedzieć, czego się chce i nie chce, ale odgórne scenariusze, sztywne założenia bardzo nas ograniczają. Trzeba po prostu przyjrzeć się człowiekowi, sobie i całej sytuacji.
to prawda , ze trzeba sie przygladac .
w pewnym wieku to juz nie dziala euforia i motylki
podchodzi sie troszke inaczej do zycia i ma poglad inny na wiele spraw
Hej hej, jak tam u Was, samotne koleżanki?
U mnie po staremu...
to prawda , ze trzeba sie przygladac .
w pewnym wieku to juz nie dziala euforia i motylki
podchodzi sie troszke inaczej do zycia i ma poglad inny na wiele spraw
A od jakiego nie dziala euforia i motylki? )
Ela, od momentu, jak czujesz, że może i są motylki, ale już przeżyłaś podobne zachowania u wcześniejszych partnerów, zachowania, dzięki którym już z tymi osobami nie jesteś.
elzbieta47 napisał/a:to prawda , ze trzeba sie przygladac .
w pewnym wieku to juz nie dziala euforia i motylki
podchodzi sie troszke inaczej do zycia i ma poglad inny na wiele sprawA od jakiego nie dziala euforia i motylki?
)
Jak już nie masz euforii i motylków to już jest ten wiek
Mnie już się motylki w brzuchu kojarzą tylko ze zjedzeniem czegoś nieświeżego
U mnie powrót do singielskiego stanu.i wcale nie narzekam. PP kręci się wprawdzie po orbicie, ale nie traktuję tego poważnie. Na jaw wylazł alkoholizm.
A motyle w brzuchu uważam za sprawę przereklamowaną. Zresztą euforii nie tylko związek dostarcza.
U mnie powrót do singielskiego stanu.i wcale nie narzekam. PP kręci się wprawdzie po orbicie, ale nie traktuję tego poważnie. Na jaw wylazł alkoholizm.
A motyle w brzuchu uważam za sprawę przereklamowaną. Zresztą euforii nie tylko związek dostarcza.
U mnie też powrót do singielskiego stanu. Żona się wyprowadziła w zeszłym tygodniu. Syn postanowił zostać ze mną. Próbuję się powoli przyzwyczajać do całej sytuacji. Z żoną rozstaliśmy się bez kłótni i konfliktu. To była jej decyzja o wyprowadzce. Nie spodziewałem się tego po niej. Może to wpływ terapii na którą zaczęła chodzić na wiosnę.
elzbieta47 napisał/a:to prawda , ze trzeba sie przygladac .
w pewnym wieku to juz nie dziala euforia i motylki
podchodzi sie troszke inaczej do zycia i ma poglad inny na wiele sprawA od jakiego nie dziala euforia i motylki?
)
Tak się mówi jak nie ma na horyzoncie wyzwalacza euforii i motylków i sie tego nie szuka. Ale jak się taki, taka trafią to wiek nie pomoże . Nie lubię tego stanu.
Piegusko i Misinixe cos się kończy, cos się zaczyna, na pewno spokój, a jak sie chce to możliwości. Misinix jak się z tym czujesz, przewidywałeś to od dawna i stało się?
Piegusko twardzielko, a jak tobie już ci się uleżała tęsknota za wizją miłego związku z PP? Czy dalej męczy trochę ?
U mnie jest natomiast tak, że w zasadzie bardzo mi teraz dobrze, w sumie jestem zadowolona, nareszcie robię co chce, z nikim się nie muszę liczyć. Koleżanka, mężatka od x lat z dwojgiem dzieci właśnie się rozwodzi. Mam więc super sytuację w porównaniu do niej, bo jej teraz nie zazdroszczę. A taka miłość była i tak jej się układało. Nie przewidzisz.
539 2020-09-07 10:57:41 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-07 11:54:31)
Piegusko twardzielko, a jak tobie już ci się uleżała tęsknota za wizją miłego związku z PP? Czy dalej męczy trochę ?
Twardzielko? No, sama nie wiem...
Ale jednego jestem pewna: nie chcę ponownie "przerabiać" toksycznego związku, wolę być sama. Spokój jest fajny, tylko trzeba się przyzwyczaić.
Tęsknota już mnie nie męczy, za to zaczyna porządnie męczyć upór tego pana. Ani grzecznie, ani po chamsku nie daje się spławić. Ja oczywiście jestem za mało stanowcza, pozwolę czasem na wspólną kawkę, ale kurde, miałam nadzieję, że mam do czynienia z "normalnym" człowiekiem.
Wczoraj dogonił mnie na ulicy, gdy wyszłam na samotną przechadzkę.
Dwa dni jest miły, trzeciego przychodzi pod drzwi nabzdryngolony i robi mi przysłowiową wiochę.
Nic to, dam sobie radę i w razie czego nie zawaham się zastosować radykalnych środków. Etap wahań i niepewności już mi mija.
U mnie jest natomiast tak, że w zasadzie bardzo mi teraz dobrze, w sumie jestem zadowolona, nareszcie robię co chce, z nikim się nie muszę liczyć. Koleżanka, mężatka od x lat z dwojgiem dzieci właśnie się rozwodzi. Mam więc super sytuację w porównaniu do niej, bo jej teraz nie zazdroszczę. A taka miłość była i tak jej się układało. Nie przewidzisz.
No i to jest właśnie życie, nieprzewidywalne. Najlepiej robić swoje, coś się uda to fajnie, nie, to być może też fajnie ale jeszcze nie wiemy. Ważne by nie tracić tego życia na porównywania, dowalania sobie, pielęgnowanie w sobie żalu, ze schemat inaczej się układa. Najlepiej to pozbywać się schematów. Oczywiście na początku to trudne bo po drodze spotkamy pełno "mędrców", którzy wiedzą najlepiej, a jak przychodzi co do czego to g*wno wiedzą. Wręcz często własnie ci g*wno mędrcy często dbają o to by znaleźć problem tam gdzie go nie było i dopilnują by go obficie pielęgnować.
541 2020-09-07 11:02:29 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-07 11:08:50)
Rossanko, wierzę w miłość, szczerość i głębię uczuć, ale gdy jest TAAAAKA, to budzi się we mnie nieufność. Z bajek - mam nadzieję - wyrosłam.
Nie pamiętam, kto w "Chacie wuja Toma" powiedział: Wielkie rzeki cicho płyną.
Lektury, obserwacje i doświadczenie mówią mi, że w związku mogę odpowiadać wyłącznie za siebie. Pomimo zaufania, które jest potrzebne i ważne.
U mnie jest natomiast tak, że w zasadzie bardzo mi teraz dobrze, w sumie jestem zadowolona, nareszcie robię co chce, z nikim się nie muszę liczyć. Koleżanka, mężatka od x lat z dwojgiem dzieci właśnie się rozwodzi. Mam więc super sytuację w porównaniu do niej, bo jej teraz nie zazdroszczę. A taka miłość była i tak jej się układało. Nie przewidzisz.
Jesteś niemożliwa Ross patrz taka mała rzecz rozwód a jak cieszy .
To jak tak to nie opowiem jak było u mnie przez ostatnie dwa tygodnie z żoną w domu i w zagrodzie
Ajko napisał/a:Piegusko twardzielko, a jak tobie już ci się uleżała tęsknota za wizją miłego związku z PP? Czy dalej męczy trochę ?
Twardzielko? No, sama nie wiem...
Ale jednego jestem pewna: nie chcę ponownie "przerabiać" toksycznego związku, wolę być sama. Spokój jest fajny, tylko trzeba się przyzwyczaić.Tęsknota już mnie nie męczy, za to zaczyna porządnie męczyć upór tego pana. Ani grzecznie, ani po chamsku nie daje się spławić. Ja oczywiście jestem za mało stanowcza, pozwolę czasem na wspólną kawkę, ale kurde, miałam nadzieję, że mam do czynienia z "normalnym" człowiekiem.
Wczoraj dogonił mnie na ulicy, gdy wyszłam na samotną przechadzkę.
Dwa dni jest miły, trzeciego przychodzi pod drzwi nabzdryngolony i robi mi przysłowiową wiochę.
Nic, to, dam sobie radę i w razie czego nie zawaham się zastosować radykalnych środków. Etap wahań i niepewności już mi mija.
Trochę polecę wazeliną. Dla mnie twardzielka, bo gdzieś tam w uczuciowych odmętach pamiętasz o sobie. To jest mega trudne, to przeciwstawienie się biologii, która tak mocno chce byś przestała myśleć tylko poddała się hormonom. Bardzo promieniejesz ciepłem, życzliwością i czuć, że lubisz siebie samą. Wiesz, może warto na tej wspólnej kawce bez grzecznośći i konwenansów gadać zawsze szczerze o tym jaka jest sytuacja, jak ty ją widzisz. Że może i on jest miły facet na trzeźwo, ale ma wadę jest alkoholikiem. Zadać mu pytanie czy gdyby był ojcem córki do którego taki słodziak alkoholowy by się przyczepił, czy przyjął by go z otwartymi ramionami. Jeśli mu zależy związku z kimś niech się weźmie za siebie, odwyk, AA., a jak nie niech sobie chleje dalej i da kobitom spokój.
rossanka napisał/a:U mnie jest natomiast tak, że w zasadzie bardzo mi teraz dobrze, w sumie jestem zadowolona, nareszcie robię co chce, z nikim się nie muszę liczyć. Koleżanka, mężatka od x lat z dwojgiem dzieci właśnie się rozwodzi. Mam więc super sytuację w porównaniu do niej, bo jej teraz nie zazdroszczę. A taka miłość była i tak jej się układało. Nie przewidzisz.
Jesteś niemożliwa Ross patrz taka mała rzecz rozwód a jak cieszy
.
To jak tak to nie opowiem jak było u mnie przez ostatnie dwa tygodnie z żoną w domu i w zagrodzie
Oj no nie o to chodzi.
Z resztą o rozwodzie dowiedzialam się dwa dni temu. A dobrze mi dłużej znacznie niż 2 dni.
No i lepiej jest być samemu niż przechodzić rozwod i mieć na dodatek dzieci.
paslawek napisał/a:rossanka napisał/a:U mnie jest natomiast tak, że w zasadzie bardzo mi teraz dobrze, w sumie jestem zadowolona, nareszcie robię co chce, z nikim się nie muszę liczyć. Koleżanka, mężatka od x lat z dwojgiem dzieci właśnie się rozwodzi. Mam więc super sytuację w porównaniu do niej, bo jej teraz nie zazdroszczę. A taka miłość była i tak jej się układało. Nie przewidzisz.
Jesteś niemożliwa Ross patrz taka mała rzecz rozwód a jak cieszy
.
To jak tak to nie opowiem jak było u mnie przez ostatnie dwa tygodnie z żoną w domu i w zagrodzieOj no nie o to chodzi.
Z resztą o rozwodzie dowiedzialam się dwa dni temu. A dobrze mi dłużej znacznie niż 2 dni.
No i lepiej jest być samemu niż przechodzić rozwod i mieć na dodatek dzieci.
Przecież wiem żartowałem:)
Ajko, dzięki za "wazelinę" Miło mi.
Za stara już jestem i za dużo dostałam po głowie, żeby "jechać" teraz wyłącznie na emocjach. Zresztą emocje mówiły mi, że w tym związku nie jest wyłącznie cudownie. Właśnie na emocje nauczyłam się bardzo zwracać uwagę. One wiele mówią, ale my lubimy słuchać tylko tych wygodnych.
Moje małżeństwo było toksyczne. Wystarczy sobie to przypomnieć, by odechciało się powtórki z rozrywki.
Nie przewidziałam tylko, że rezygnacja ze związku, który, jak wiedziałam, od początku był ryzykowny i z którego niepowodzeniem się liczyłam, będzie tak skomplikowana.
Nadal jednak podtrzymuję zdanie, że nie żałuję tych chwil. Ale więcej nie chcę.
Co do rozmów, to odbyłam ich bez liku. Wczoraj mi wprost powiedział, że on się napić lubi, więc ja mu równie wprost, że jego święte prawo żyć jak chce, ale ja nie zamierzam w tym uczestniczyć.
Ela210 napisał/a:elzbieta47 napisał/a:to prawda , ze trzeba sie przygladac .
w pewnym wieku to juz nie dziala euforia i motylki
podchodzi sie troszke inaczej do zycia i ma poglad inny na wiele sprawA od jakiego nie dziala euforia i motylki?
)
Tak się mówi jak nie ma na horyzoncie wyzwalacza euforii i motylków i sie tego nie szuka. Ale jak się taki, taka trafią to wiek nie pomoże
. Nie lubię tego stanu.
Piegusko i Misinixe cos się kończy, cos się zaczyna, na pewno spokój, a jak sie chce to możliwości. Misinix jak się z tym czujesz, przewidywałeś to od dawna i stało się?
Piegusko twardzielko, a jak tobie już ci się uleżała tęsknota za wizją miłego związku z PP? Czy dalej męczy trochę ?
U nas sypało się już od dawna. Byliśmy dwa razy na terapii małżeńskiej i to nic nie dało. Poprawy były tylko chwilowe. Ale nie spodziewałem się, że żona się zdecyduje na taki krok. O wyprowadzce zaczęła mówić na początku czerwca, ale w pierwszej wersji miała to być tylko wyprowadzka na jakiś czas, żeby wszystko sobie przemyśleć, nabrać dystansu itd. Potem już sama powiedziała, że nie wróci. Miałem więc trochę czasu, żeby się z tą myślą oswajać, ale całkiem oswoić się nie da. Boli takie coś jak cholera. Teraz jestem w takim punkcie, że nie wiem co dalej ze sobą zrobić. Bardzo brakuje mi czyjegoś ciepła, bliskości, ale z drugiej strony mam wrażenie, że nie mam nic drugiej osobie do zaoferowania. Nie wiadomo czy chować się głębiej w "skorupę", czy próbować wychylić. Powrót do poznawania, randkowania po tak wielu latach to dla mnie fizyka kwantowa. Zresztą w tych klimatach nigdy nie byłem mocny.
548 2020-09-07 14:36:20 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-07 14:37:53)
Misinx, nic na siłę.
Bądź dla siebie dobry. Tak zwyczajnie: otul się kocem, zrób sobie herbatę. prześpij się, jeśli potrafisz. Pomału to się wszystko poukłada. Nie poganiaj czasu ani siebie.
Bardzo rozpowszechnione jest myślenie, że po czterdziestce już nie ma czasu. A jednak "przez miasteczko nie da się na skróty, przez miasteczko trzeba przejść rynkiem" (Adam Ziemianin).
Misinx, nic na siłę.
Bądź dla siebie dobry. Tak zwyczajnie: otul się kocem, zrób sobie herbatę. prześpij się, jeśli potrafisz. Pomału to się wszystko poukłada. Nie poganiaj czasu ani siebie.
Bardzo rozpowszechnione jest myślenie, że po czterdziestce już nie ma czasu. A jednak "przez miasteczko nie da się na skróty, przez miasteczko trzeba przejść rynkiem" (Adam Ziemianin).
No właśnie mnie też chwyta takie myślenie, że za chwilę będę miał 50-tkę i przez to kończy się mój okres "przydatności do spożycia".
550 2020-09-07 14:47:56 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-07 15:14:44)
Nigdy tego nie wiadomo. Dwudziestolatkowie czasem kończą życie. Mimo to pośpiech i desperacja to kiepscy doradcy. Kurde, dobre wino musi dojrzeć
Mój nieżyjący już były mąż chwycił się rozpaczliwie nowej partnerki. Wykorzystała go, oszukała, porzuciła w ciężkiej chorobie. Być może załamanie przyspieszyło jego śmierć.
P.S. Niedawno na forum ktoś napisał, że wszystko jest tak jak być powinno. Też często tak myślę.
Pozwolę sobie znowu zacytować, bo uwielbiam aforyzmy:
Zaufaj:
Czyż płatki kwiatów
Nie sypią się w dół jak trzeba?
/Issa/
Piegowata'76 napisał/a:Misinx, nic na siłę.
Bądź dla siebie dobry. Tak zwyczajnie: otul się kocem, zrób sobie herbatę. prześpij się, jeśli potrafisz. Pomału to się wszystko poukłada. Nie poganiaj czasu ani siebie.
Bardzo rozpowszechnione jest myślenie, że po czterdziestce już nie ma czasu. A jednak "przez miasteczko nie da się na skróty, przez miasteczko trzeba przejść rynkiem" (Adam Ziemianin).No właśnie mnie też chwyta takie myślenie, że za chwilę będę miał 50-tkę i przez to kończy się mój okres "przydatności do spożycia".
Jak ci takie myśli będą włazić to sobie pomyśl co o twoim wieku myślą osoby 60,70,80 itd lat. Myślą "ten to młoda d*pa jest, gdybym miał tyle lat. Dlaczego wtedy tego nie doceniałem. Na pewno ty tak myślisz o tych co dopiero stuka im 30, 40. Zobacz na Urszulę Dudziak, dla mnie ona chyba nigdy nie straci przydatności do spożycia . No ale swoje musisz wysmucić, pożegnać by dać miejsce na nowe. Fajnie, że syn z tobą został będzie ci raźniej i nie pozwoli ci się pogrążyć do końca.
Rossanko, wierzę w miłość, szczerość i głębię uczuć, ale gdy jest TAAAAKA, to budzi się we mnie nieufność. Z bajek - mam nadzieję - wyrosłam.
Ja właśnie taką lekcję przerabiam i mam nadzieję, że również wyrosnę z bajek
Chociaż... Zależy, w jakim kontekście. Właśnie przypomniałam sobie, że zimą czytałam książkę "Bajki rozebrane" autorstwa Katarzyny Miller i Tatiany Cichockiej. Wbrew pozorom bajki mają wiele mądrości, aż byłam zaskoczona... I tylko otwierałam oczy szeroko ze zdumienia. Polecam
553 2020-09-07 15:57:06 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-07 16:00:53)
Piegowata'76 napisał/a:Rossanko, wierzę w miłość, szczerość i głębię uczuć, ale gdy jest TAAAAKA, to budzi się we mnie nieufność. Z bajek - mam nadzieję - wyrosłam.
Ja właśnie taką lekcję przerabiam i mam nadzieję, że również wyrosnę z bajek
![]()
Chociaż... Zależy, w jakim kontekście. Właśnie przypomniałam sobie, że zimą czytałam książkę "Bajki rozebrane" autorstwa Katarzyny Miller i Tatiany Cichockiej. Wbrew pozorom bajki mają wiele mądrości, aż byłam zaskoczona...I tylko otwierałam oczy szeroko ze zdumienia. Polecam
To przeczytaj jeszcze "Cudowne i pożyteczne" Brunona Bettelheima.
Bettelheim to ciekawa postać. Czy wiesz, że mnóstwo wiedzy i materiału do swoich naukowych dokonań wyniósł z... obozu w Oświęcimiu?
W każdych warunkach można coś dla siebie wyskrobać.
Baśnie, wbrew pozorom, to nie są błahe czytadełka ku uciesze gawiedzi.
Zresztą czasem nawet głupotka dostarczy mądrej refleksji.
Właśnie czytam "Dobre żony" L. M. Alcott, kontynuację "Małych kobietek". Znalazłam tam taki fajny fragment, o tym, że mimo woli czasem ktoś może nas czegoś nauczyć. Przytoczę później, bo teraz nie mam książki pod ręką.
554 2020-09-07 16:55:03 Ostatnio edytowany przez umajona (2020-09-07 23:50:13)
Znalazłam tam taki fajny fragment, o tym, że mimo woli czasem ktoś może nas czegoś nauczyć. Przytoczę później, bo teraz nie mam książki pod ręką.
Ciekawa jestem tego fragmentu, ale już teraz mogę powiedzieć, że rzeczywiście tak jest. Niemal każdego dnia zdarzają się sytuacje, które czegoś uczą lub pokazują prawdę o nas samych...
Misinx napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Misinx, nic na siłę.
Bądź dla siebie dobry. Tak zwyczajnie: otul się kocem, zrób sobie herbatę. prześpij się, jeśli potrafisz. Pomału to się wszystko poukłada. Nie poganiaj czasu ani siebie.
Bardzo rozpowszechnione jest myślenie, że po czterdziestce już nie ma czasu. A jednak "przez miasteczko nie da się na skróty, przez miasteczko trzeba przejść rynkiem" (Adam Ziemianin).No właśnie mnie też chwyta takie myślenie, że za chwilę będę miał 50-tkę i przez to kończy się mój okres "przydatności do spożycia".
Jak ci takie myśli będą włazić to sobie pomyśl co o twoim wieku myślą osoby 60,70,80 itd lat. Myślą "ten to młoda d*pa jest, gdybym miał tyle lat. Dlaczego wtedy tego nie doceniałem. Na pewno ty tak myślisz o tych co dopiero stuka im 30, 40. Zobacz na Urszulę Dudziak, dla mnie ona chyba nigdy nie straci przydatności do spożycia
. No ale swoje musisz wysmucić, pożegnać by dać miejsce na nowe. Fajnie, że syn z tobą został będzie ci raźniej i nie pozwoli ci się pogrążyć do końca.
Urszula Dudziak to raczej ewenement Tylko podziwiać i zazdrościć.
Piegowata'76 napisał/a:Misinx, nic na siłę.
Bądź dla siebie dobry. Tak zwyczajnie: otul się kocem, zrób sobie herbatę. prześpij się, jeśli potrafisz. Pomału to się wszystko poukłada. Nie poganiaj czasu ani siebie.
Bardzo rozpowszechnione jest myślenie, że po czterdziestce już nie ma czasu. A jednak "przez miasteczko nie da się na skróty, przez miasteczko trzeba przejść rynkiem" (Adam Ziemianin).No właśnie mnie też chwyta takie myślenie, że za chwilę będę miał 50-tkę i przez to kończy się mój okres "przydatności do spożycia".
Niektórzy w tym wieku zaczynają życie od nowa i nazywają to drugą młodością.... poza tym "stereotypowo" jesteś właśnie w idealnym wieku - ustawiony, dojrzały, kryzys wieku średniego za sobą, żadne tam fiu bżdziu i "tylko jedno w głowie". Mało tego - masz większe szanse też u młodszych niż kobieta w podobnym wieku...
Ale rozumiem doskonale to co piszesz tu i wyżej. Ja niby jestem 7 lat młodsza od ciebie, ale z półtorarocznym dzieckiem raczej ciężko znaleźć kogoś bliskiego ani siły, ani czasu. Jakieś randki to w ogóle kosmos po 15 latach z jednym facetem. Poza tym nie czuję się gotowa jeszcze. Do tej pory śpię na "swojej stronie łóżka" a minął już ponad rok
Misinx napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Misinx, nic na siłę.
Bądź dla siebie dobry. Tak zwyczajnie: otul się kocem, zrób sobie herbatę. prześpij się, jeśli potrafisz. Pomału to się wszystko poukłada. Nie poganiaj czasu ani siebie.
Bardzo rozpowszechnione jest myślenie, że po czterdziestce już nie ma czasu. A jednak "przez miasteczko nie da się na skróty, przez miasteczko trzeba przejść rynkiem" (Adam Ziemianin).No właśnie mnie też chwyta takie myślenie, że za chwilę będę miał 50-tkę i przez to kończy się mój okres "przydatności do spożycia".
Niektórzy w tym wieku zaczynają życie od nowa i nazywają to drugą młodością.... poza tym "stereotypowo" jesteś właśnie w idealnym wieku - ustawiony, dojrzały, kryzys wieku średniego za sobą, żadne tam fiu bżdziu i "tylko jedno w głowie". Mało tego - masz większe szanse też u młodszych niż kobieta w podobnym wieku...
Ale rozumiem doskonale to co piszesz tu i wyżej. Ja niby jestem 7 lat młodsza od ciebie, ale z półtorarocznym dzieckiem raczej ciężko znaleźć kogoś bliskiego ani siły, ani czasu. Jakieś randki to w ogóle kosmos po 15 latach z jednym facetem. Poza tym nie czuję się gotowa jeszcze. Do tej pory śpię na "swojej stronie łóżka" a minął już ponad rok
A ja dalej śpię w drugim pokoju, chociaż sypialnia się już zwolniła
Na kryzys wieku średniego to ja się chyba jeszcze łapię Jeśli chodzi o szanse u kobiet to nie oceniam ich wysoko, bo jestem niskim facetem, a tacy raczej rzadko są w "targecie".
558 2020-09-07 21:46:26 Ostatnio edytowany przez paslawek (2020-09-07 21:47:12)
Pikupik2019 napisał/a:Misinx napisał/a:No właśnie mnie też chwyta takie myślenie, że za chwilę będę miał 50-tkę i przez to kończy się mój okres "przydatności do spożycia".
Niektórzy w tym wieku zaczynają życie od nowa i nazywają to drugą młodością.... poza tym "stereotypowo" jesteś właśnie w idealnym wieku - ustawiony, dojrzały, kryzys wieku średniego za sobą, żadne tam fiu bżdziu i "tylko jedno w głowie". Mało tego - masz większe szanse też u młodszych niż kobieta w podobnym wieku...
Ale rozumiem doskonale to co piszesz tu i wyżej. Ja niby jestem 7 lat młodsza od ciebie, ale z półtorarocznym dzieckiem raczej ciężko znaleźć kogoś bliskiego ani siły, ani czasu. Jakieś randki to w ogóle kosmos po 15 latach z jednym facetem. Poza tym nie czuję się gotowa jeszcze. Do tej pory śpię na "swojej stronie łóżka" a minął już ponad rok
A ja dalej śpię w drugim pokoju, chociaż sypialnia się już zwolniła
![]()
Na kryzys wieku średniego to ja się chyba jeszcze łapięJeśli chodzi o szanse u kobiet to nie oceniam ich wysoko, bo jestem niskim facetem, a tacy raczej rzadko są w "targecie".
I tu się mylisz w wątku obok obalane są niektóre teorie PUA i czarnotabletkowe o tych zarysowanych szczękach itp
wystarczy siwizna, dziary sznyty blizna na twarzy ,zmarchy także ten,chyba że "nasze" netkobiety są hmmm jakieś dziwne inne nietypowe
https://www.netkobiety.pl/p3654734.html#p3654734
559 2020-09-08 11:03:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2020-09-08 11:06:46)
Hop, hop! Umajona! Wklejam obiecany cytat:
Wiele mądrych i trafnych kazań słyszymy co dzień od bezwiednych kaznodziei: na ulicy, w szkole, w biurze lub w domu, nawet czarodziejska bajka może posłużyć za ambonę, jeżeli zawiera dobre i zbawienne nauki.
/Mary May Alcott: "Dobre żony"/
A tej "rozebranej" Millerki bardzo jestem ciekawa. Jeszcze nie czytałam, a uwielbiam ją jako autorkę książek, człowieka, kobietę i psychologa.
Wiele mądrych i trafnych kazań słyszymy co dzień od bezwiednych kaznodziei: na ulicy, w szkole, w biurze lub w domu, nawet czarodziejska bajka może posłużyć za ambonę, jeżeli zawiera dobre i zbawienne nauki.
/Mary May Alcott: "Dobre żony"/
Podpisuję się rękami i nogami Do tej listy mogłabym dorzucić jeszcze netkobiety
Misinx napisał/a:Pikupik2019 napisał/a:Niektórzy w tym wieku zaczynają życie od nowa i nazywają to drugą młodością.... poza tym "stereotypowo" jesteś właśnie w idealnym wieku - ustawiony, dojrzały, kryzys wieku średniego za sobą, żadne tam fiu bżdziu i "tylko jedno w głowie". Mało tego - masz większe szanse też u młodszych niż kobieta w podobnym wieku...
Ale rozumiem doskonale to co piszesz tu i wyżej. Ja niby jestem 7 lat młodsza od ciebie, ale z półtorarocznym dzieckiem raczej ciężko znaleźć kogoś bliskiego ani siły, ani czasu. Jakieś randki to w ogóle kosmos po 15 latach z jednym facetem. Poza tym nie czuję się gotowa jeszcze. Do tej pory śpię na "swojej stronie łóżka" a minął już ponad rok
A ja dalej śpię w drugim pokoju, chociaż sypialnia się już zwolniła
![]()
Na kryzys wieku średniego to ja się chyba jeszcze łapięJeśli chodzi o szanse u kobiet to nie oceniam ich wysoko, bo jestem niskim facetem, a tacy raczej rzadko są w "targecie".
I tu się mylisz w wątku obok obalane są niektóre teorie PUA i czarnotabletkowe o tych zarysowanych szczękach itp
wystarczy siwizna, dziary sznyty blizna na twarzy ,zmarchy także ten,chyba że "nasze" netkobiety są hmmm jakieś dziwne inne nietypowe
https://www.netkobiety.pl/p3654734.html#p3654734
Właśnie przeczytałem. Normalnie szok
Szkoda, że jestem łysy i siwizny nie widać. Dziary i sznytów też nie mam, ale to się jeszcze da nadrobić Zmarszczki jeszcze też za słabe.
Zmarszczki jeszcze też za słabe.
Dojrzejesz jak wino
Misinx napisał/a:Zmarszczki jeszcze też za słabe.
Dojrzejesz jak wino
Z jabłek ?
To jak cydrr albo Reds jabłkowy
Witam, cisza tu, czyzby wszyscy szczęśliwi? Ja niestety dołączyłam do grona samotnych porzuconych ech życie.... Z tego co widzę tylko piegowata aktywna, może się ktoś odezwie, pozdrawiam.
566 2021-02-09 18:11:11 Ostatnio edytowany przez szeptem (2021-02-09 18:14:39)
Hej, jestem jestem, witaj Maszcochcialas - tu założycielka wątku
Pisz co u Ciebie.
Ja nadal sama i już tak okrzepłam w tym stanie, że szczerze mówiąc nie chcę tego zmieniać. Miałam ostatnio okazję spotykania się z kimś przez kilka tygodni - i mimo, że było w sumie przyjemnie to jednak męczyło mnie to w jakimś sensie..... te przygotowania, szykowania, pisanie wiadomości, telefony, organizowanie spotkań, czasu, jedzenia... naprawdę! Jak się szybko zaczęło, tak i szybko skończyło i nawet mi smutno z tego powodu nie było - i nie jest.
Bycie samemu ma swoje wielkie plusy, z czego najważniejszym jest dla mnie tzw święty spokój. Nie ma niespodzianek - ale i przykrości brak. Coś za coś... Chyba już na zawsze pozostanę singielką!
Hej, jestem jestem, witaj Maszcochcialas - tu założycielka wątku
Pisz co u Ciebie.Ja nadal sama i już tak okrzepłam w tym stanie, że szczerze mówiąc nie chcę tego zmieniać. Miałam ostatnio okazję spotykania się z kimś przez kilka tygodni - i mimo, że było w sumie przyjemnie to jednak męczyło mnie to w jakimś sensie..... te przygotowania, szykowania, pisanie wiadomości, telefony, organizowanie spotkań, czasu, jedzenia... naprawdę! Jak się szybko zaczęło, tak i szybko skończyło i nawet mi smutno z tego powodu nie było - i nie jest.
Bycie samemu ma swoje wielkie plusy, z czego najważniejszym jest dla mnie tzw święty spokój. Nie ma niespodzianek - ale i przykrości brak. Coś za coś... Chyba już na zawsze pozostanę singielką!
A co w zyciu masz ciekawszego obecnie niz szykowanie siebie, organizowanie spotkań, czasu jedzenia. Czym bedziesz całe dnie wypełniac?
568 2021-02-10 09:44:18 Ostatnio edytowany przez szeptem (2021-02-10 09:45:21)
A co w zyciu masz ciekawszego obecnie niz szykowanie siebie, organizowanie spotkań, czasu, jedzenia. Czym bedziesz całe dnie wypełniac?
Nie nudzę się, jeśli o to chodzi. Myślisz, że organizowanie spotkań z mężczyzną i gotowanie to najciekawsze, co może kobietę spotkać? otóż nie. Akurat ja zajmuję się twórczością i pochłania mnie to prawie całkowicie. Nie potrzebuję innych rozrywek. No i jestem introwertykiem, mogę nie wychodzić z domu i nigdy nie jest mi nudno.
Potwierdzam, są i inne sposoby na ciekawe zagospodarowanie czasu poza szykowaniem się, organizowaniem jedzenia. Ja na przykład maluję, uczę się tańczyć i programować, plus czasem spotykam się z przyjaciółkami. Pracowałam też w ramach wolontariatu dla dzieci.
Trzeba poszukać czegoś, w co można by się zaangażować.