Ja niestety dzis mam raczej nastroj na Okudzawe: https://youtu.be/USTq9wBSIv8. Nie zachwycam sie cisza, za to sercem targa tesknota za czyms ... . No wlasnie nawet nie wiem za czym. Chyba za bardzo szeroko pojetym domem. Za cieplem, miloscia, rozmowa, szeptem, dotykiem. Takim domowym poczuciem bezpieczenstwa.
Myślę, że wszyscy mamy podobne tęsknoty, ale cóż... skoro się nie ma tego, co się lubi, to się lubi, co się ma. Jakie inne wyjście?
Dobrze, że jest tyle różnej muzyki i każdy znajdzie coś dla ukojenia swojej duszy.
Dobrze, że jest tyle różnej muzyki i każdy znajdzie coś dla ukojenia swojej duszy.
Moją duszę koją książki. I dobrze, że jest ich tyle...
Nie czytam tego tematu, bo jestem przed 40, ale zwróciłam uwagę na to:
Dziewczyny, ja mam porównanie, bo mieszkałam i pracowałam jakiś czaś za granicą, mam też rodzinę za granicą. Tam się ludzie jakoś więcej socjalizują. W Polsce czuję czasami nawet pewien ostracyzm towarzyski z powodu bycia singielką i samotną matką. Oczywiście nie jest to jakaś reguła,,ale zdarzają się różne sytuacje.
To prawda z tą zagranicą. Tam od dawna myśli się o samotnych, chorych, niepełnosprawnych, z dziećmi, w podeszłym wieku. U nas tacy ludzie są często skazani na siedzenie w domu, choć to regułą nie jest, bo dużo zależy od osobowości danego człowieka.
Mnie ten ostracyzm nie dotknął za wyjątkiem próby wynajęcia mieszkania singielce.
Sama nie wyrzucam nikogo poza nawias znajomości z powodu w/w kryteriów.
Tam od dawna myśli się o samotnych, chorych, niepełnosprawnych, z dziećmi, w podeszłym wieku. U nas tacy ludzie są często skazani na siedzenie w domu, choć to regułą nie jest, bo dużo zależy od osobowości danego człowieka.
Mnie ten ostracyzm nie dotknął za wyjątkiem próby wynajęcia mieszkania singielce.
Sama nie wyrzucam nikogo poza nawias znajomości z powodu w/w kryteriów.
Tak, to prawda - sama się z takim wykluczeniem, mam wrażenie, spotykam. No bo dlaczego niby ktoś nie chce się ze mną spotkać na kawę? jestem miła, można pogadać ze mną na wiele tematow, nie narzekam cały czas (mam nadzieję) - a i tak moje próby nawiązywania znajomości spełzają na niczym. Głowię się nad powodami odrzucenia, i prócz statusu samotnej mamy nic mi nie przychodzi do głowy. Inna sprawa, że dziewczyny z jakimi próbowałam okazywaly się sparowane, więc może jednak o to idzie? że one boją się potencjalnej rywalki (bzdura, nie jestem zainteresowana niczyim mężem), czy jak?
Żaluję czasem, że samotne kobiety nie mąją tego wypisanego na czole, łatwiej by było się nawzajem wyłowić z tłumu i zakolegować.
Wiecie co...
Kiedy tak czytam posty o samotności, odnoszę wrażenie, że budujecie na tym zagadnieniu cały sens życia (oczywiście to nie musi być prawda, a jedynie wynik specyfiki lektury). A przecież każda z nas ma jeszcze całą masę innych obszarów zainteresowań, działania itd. Trudno, w jednym obszarze nie wyszło, ale jest jeszcze sto innych.
Nie cieszą Was zwykłe rzeczy: ładna pogoda, nowa sukienka, zabawa z dzieckiem?
Mnie cieszy nawet dzisiejsze bure niebo. Chmury mają tak niesamowite, skłębione kształty, a ja z okna na trzecim piętrze widzę kawał nieba! Co za przyjemność i odmiana po poprzednim locum, gdzie kadr wypełniała mi stara kamienica (zresztą też kapitalna, z tzw. klimatem i ciągłym ruchem przechodniów przy jednej z głównych ulic - mogłam się gapić i gapić).
Nie koncentruję się na samotności, wolę widzieć w życiu plusy niż braki. Nie oczekuję, że każdy spotkany człowiek stanie się wielkim przyjacielem, ale cieszy mnie, że mogę pożartować z panią Jadzią z sąsiedztwa. Z panią Jadzią gada się wiecznie o tym samym, o pogodzie przeważnie, ale to postać z kolorytem, taki miejscowy smaczek. A miło było usłyszeć od niej, że panie z bloku noszą głowy wysoko, a ze mną można po ludzku porozmawiać. Jest jeszcze pan W. - stary, samotny człowiek, który sam wychował syna, bo żona zostawiła go z maleństwem. Pan W. jest chodzącą pogodą ducha, a jak gra na organkach! I też mnie lubi, i mówi, że jak mnie widzi, to od razu mu weselej
Matko święta, a dziecko obok, na wyciągnięcie ręki to nic nie znaczy? Nie jest cudem nawet gdy męczy i wkurza?
Życie singla nie jest pozbawione barw i radości, tylko nie szukajmy ich Bóg wie gdzie.
Jak mnie czasem chandra dopadnie, to szukam na nią sposobów albo pozwalam sobie na łzy i odpoczynek. Mnie sen dobrze na chandrę robi
72 2017-10-07 11:29:16 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-10-07 11:37:53)
Z perspektywy życiowych doświadczeń uważam, że przyjaźń jest ważniejsza niż miłość
Miłość bez przyjaźni to moim zdaniem oksymoron, coś jak "czarne słońce". Nie rozgraniczałabym zbyt ostro tych dwóch pojęć
Bez przyjaźni może być pożądanie, zafascynowanie, iskrzenie i namiętność, ale nie miłość.
Przyjaźń znowu zawsze zawiera w sobie jakiś pierwiastek miłości - tej szeroko rozumianej.
rampampam napisał/a:Z perspektywy życiowych doświadczeń uważam, że przyjaźń jest ważniejsza niż miłość
Miłość bez przyjaźni to moim zdaniem oksymoron, coś jak "czarne słońce". Nie rozgraniczałabym zbyt ostro tych dwóch pojęć
Bez przyjaźni może być pożądanie, zafascynowanie, iskrzenie i namiętność, ale nie miłość.
Przyjaźń znowu zawsze zawiera w sobie jakiś pierwiastek miłości - tej szeroko rozumianej.
Ach, Piegowata, ty jak zwykle górnolotnie.... Po co? Przez "miłość" rozumiem relacje partnerskie (tu: z mężczyzną). A przez "przyjaźń" te bez seksu, z kobietami, z ludźmi etc. Po co ciągle tyle tych analiz? Po prostu ważniejsze są dla mnie przyjaźnie niż posiadanie partnera. Taki sobie wniosek
74 2017-10-07 13:40:19 Ostatnio edytowany przez szeptem (2017-10-07 17:21:17)
Faktycznie, Piegowata zdaje się mieć określony pogląd, no i fajnie.
Ale my w wątku dyskutujemy nasze żywoty właśnie w aspekcie odczuwania samotności, a nie ogólnie wszelkich innych płaszczyzn. Więc nie dziwota, że wypowiedzi brzmią, jak brzmią, czyli niezbyt wesoło.
Ja nigdzie nie powiedziałam, że absolutnie nic mnie nie cieszy i ciągle tylko rozmyślam nad moim samotniczym stanem. Tak nie jest. Też spostrzegam chmurki, ptaszki i inne i je potrafię docenić. Raduję się dzieckiem i przebywaniem z nim.
Ale nie ma się co oszukiwać - wszystko to smakować by mogło jeszcze lepiej w miłym towarzystwie (niekoniecznie od razu męskim). Ot, cała prawda.
Szeptem, racja
Wiecie co...
Kiedy tak czytam posty o samotności, odnoszę wrażenie, że budujecie na tym zagadnieniu cały sens życia (oczywiście to nie musi być prawda, a jedynie wynik specyfiki lektury). A przecież każda z nas ma jeszcze całą masę innych obszarów zainteresowań, działania itd. Trudno, w jednym obszarze nie wyszło, ale jest jeszcze sto innych.
Pewnie że jest sto innych rzeczy. Naogół jestem optymistą, zwykle nie mam chandry. Ale czasem, jak człowiek siedzi sam w swoim mieszkaniu, przychodzi ochota żeby się do kogoś przytulić, z kimś pogadać. Nie o pracy, pogodzie, czy samochodach. O życiu, marzeniach, tęsknotach, miłości, religii. O rzeczach ważnych i trudnych. O pięknych i radosnych. Mieć blisko kogoś przed kim możnaby odsłonić duszę i nie bać się że mnie zdradzi lub oceni.
Wczoraj miałem doła, ale zaaplikowałem sobie kilka drinków, obejrzałem trzy debilne filmy akcji i dziś znów jestem w formie.
Ach, Piegowata, ty jak zwykle górnolotnie.... Po co? Przez "miłość" rozumiem relacje partnerskie (tu: z mężczyzną). A przez "przyjaźń" te bez seksu, z kobietami, z ludźmi etc. Po co ciągle tyle tych analiz? Po prostu ważniejsze są dla mnie przyjaźnie niż posiadanie partnera. Taki sobie wniosek
Już taki ze mnie filozof. Lubię snuć takie górnolotne refleksje.
Dzięki nim wiem, że mam tyyyyyle miłości
Mnie trudno powiedzieć, czy ważniejsze są przyjaźnie. Gdybym była w związku, byłby dla mnie nie mniej ważny. A bez przyjaźni w związek nie wejdę.
rampampam napisał/a:Ach, Piegowata, ty jak zwykle górnolotnie.... Po co? Przez "miłość" rozumiem relacje partnerskie (tu: z mężczyzną). A przez "przyjaźń" te bez seksu, z kobietami, z ludźmi etc. Po co ciągle tyle tych analiz? Po prostu ważniejsze są dla mnie przyjaźnie niż posiadanie partnera. Taki sobie wniosek
Już taki ze mnie filozof. Lubię snuć takie górnolotne refleksje.
Dzięki nim wiem, że mam tyyyyyle miłości
Mnie trudno powiedzieć, czy ważniejsze są przyjaźnie. Gdybym była w związku, byłby dla mnie nie mniej ważny. A bez przyjaźni w związek nie wejdę.
Ale to już inna kwestia: to, co dla ciebie ważne w drugim człowieku itd. To każdy rozumie inaczej.
Piegowata'76 napisał/a:Wiecie co...
Kiedy tak czytam posty o samotności, odnoszę wrażenie, że budujecie na tym zagadnieniu cały sens życia (oczywiście to nie musi być prawda, a jedynie wynik specyfiki lektury). A przecież każda z nas ma jeszcze całą masę innych obszarów zainteresowań, działania itd. Trudno, w jednym obszarze nie wyszło, ale jest jeszcze sto innych.Pewnie że jest sto innych rzeczy. Naogół jestem optymistą, zwykle nie mam chandry. Ale czasem, jak człowiek siedzi sam w swoim mieszkaniu, przychodzi ochota żeby się do kogoś przytulić, z kimś pogadać. Nie o pracy, pogodzie, czy samochodach. O życiu, marzeniach, tęsknotach, miłości, religii. O rzeczach ważnych i trudnych. O pięknych i radosnych. Mieć blisko kogoś przed kim możnaby odsłonić duszę i nie bać się że mnie zdradzi lub oceni.
Wczoraj miałem doła, ale zaaplikowałem sobie kilka drinków, obejrzałem trzy debilne filmy akcji i dziś znów jestem w formie.
Wszyscy pragniemy bliskości, ja przecież też. I chandry nie są mi obce, ale im więcej mam "górnolotnych" przemyśleń, tym bardziej jakoś akceptuję swoje życie i odnajduję w nim dobre strony. I chyba coraz rzadziej mam chandrę z powodu samotności, miewam je z innych powodów, np. kłopotów z synem.
O życiu marzeniach, tęsknotach, miłości i religii na szczęście mam z kim porozmawiać. Do tego związek mi niepotrzebny, wystarczą dobrzy znajomi, nawet niekoniecznie przyjaciele. Zdarza się nawet, że z obcą osobą "zaiskrzy" w rozmowie i pogadamy tak, że pamięta się całe życie, choć pierwsze spotkanie jest ostatnim. Nie zapomnę jednej takiej rozmowy z przypadkowym facetem na dworcowej ławce.
Temat samotności mnie obchodzi, bo i ja musiałam sobie z nią poradzić, ale już właściwie nie boli mnie ten stan. Wydeptałam swoje ścieżki.
Może to śmieszne, ale za czyjąś radą założyłam sobie niedawno zeszyt, w którym notuję pomysły na te gorsze dni, na doła. Wszystko, co mi do głowy przyjdzie: wspierające myśli, wiersze, coś dobrego zasłyszanego od innych. Wszystko, co wspiera i inspiruje. Wiecie, pomaga. Bardzo!
81 2017-10-07 17:51:02 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-10-07 19:45:29)
Cztery lata jestem sama. Byli jacyś faceci, ale może ja zbyt wybredna jestem
Zapoznałam koleżankę z moim znajomym. Zakochali się w sobie, koleżanka pisze mi, ze czuje się jak młoda koza (a starsi są oboje ode mnie o mniej-więcej 10 lat), a dla mnie czymś trudnym do pojęcia jest, że można w dwa tygodnie stracić dla kogoś głowę. Ja tak nie umiem. Trochę więc im zazdroszczę, ale tylko trochę.
Ogromnie się ich szczęściem cieszę, ale obserwuję je z pewnym sceptycyzmem. Pożyjemy, zobaczymy...
dla mnie czymś trudnym do pojęcia jest, że można w dwa tygodnie stracić dla kogoś głowę. Ja tak nie umiem. Trochę więc im zazdroszczę, ale tylko trochę.
Można! I wg mnie w większości przypadków tak to się właśnie zaczyna, od silnej fascynacji. A czy taka znajomość przerodzi się w trwalszy związek, to już zależy od innych czynników. Ale na pewno nie jest tak, że szybkie zakochanie przekreśla szanse na długi związek.
83 2017-10-07 19:50:35 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-10-07 19:52:39)
Nie, nie twierdzę, że przekreśla. Ale jednak nie potrafię tak i trochę mi żal, bo może czegoś się pozbawiam.
Jakieś 20 lat temu byłabym w stanie tak się dać porwać, ale nie dziś. Taki scenariusz wydaje mi się zbyt łatwy, zbyt piękny... Obawiałabym się, że to tylko na chwilę, że po euforii przyjdzie rozczarowanie, a po rozczarowaniu - ból. Wolę powoli "macać" grunt, ale przez to nie doświadczam pewnych emocji.
Cóż... widocznie muszę być cierpliwa - stale to sobie powtarzam.
Więc póki co, uatrakcyjniam sobie czas samotności na różne dostępne sposoby.
Dzisiaj widziałam na jarzębinie stado jemiołuszek.
przez to nie doświadczam pewnych emocji.
Niestety tak. W miłości tak to już jest, że kto nie ryzykuje, nie pije szampana.
Piegowata'76 napisał/a:przez to nie doświadczam pewnych emocji.
Niestety tak. W miłości tak to już jest, że kto nie ryzykuje, nie pije szampana.
Otóż to! A mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
Aga30 napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:przez to nie doświadczam pewnych emocji.
Niestety tak. W miłości tak to już jest, że kto nie ryzykuje, nie pije szampana.
Otóż to! A mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
W moim przypadku, gdyby ktoś się pojawił, to nie czekałabym ani sekundy!
rampampam napisał/a:Aga30 napisał/a:Niestety tak. W miłości tak to już jest, że kto nie ryzykuje, nie pije szampana.
Otóż to! A mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
W moim przypadku, gdyby ktoś się pojawił, to nie czekałabym ani sekundy!
Ja też nie! Oby przeżyć ile się da!
Aga30 napisał/a:rampampam napisał/a:Otóż to! A mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
W moim przypadku, gdyby ktoś się pojawił, to nie czekałabym ani sekundy!
Ja też nie! Oby przeżyć ile się da!
Tylko czy nam jeszcze dane?
Ryzykować mogę, gdy wiem, że warto. Zawsze jest jakieś ryzyko, ale taki skok na główkę, gdy nic o gościu nie wiem, albo wiem niezbyt ciekawe rzeczy... nieeee. Nie poświęcę pół roku późniejszego płakania i leczenia złamanego serca dla paru euforycznych chwil. Nie, chociaż z nutką zazdrości kibicuję sąsiadce.
mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
Nie obraźcie się, Dziewczyny, ale dla mnie taki tekst to desperacja.
91 2017-10-07 22:00:27 Ostatnio edytowany przez szeptem (2017-10-07 22:00:55)
Nie obraźcie się, Dziewczyny, ale dla mnie taki tekst to desperacja.
rampampam napisał/a:mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
Nie obraźcie się, Dziewczyny, ale dla mnie taki tekst to desperacja.
To bardzo ciekawe jest jak można w skrajnie różny sposób postrzegać tę samą rzecz...
Życie składa się z doświadczeń. Z jednej strony hołdujesz carpe diem, cieszysz się z każdego promienia słońca i kropli deszczu, a jeśli chodzi o relacje damsko-męskie, to na to postawiłaś szlaban... Trochę to niespójna wizja postrzegania świata.
Piegowata'76 napisał/a:rampampam napisał/a:mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
Nie obraźcie się, Dziewczyny, ale dla mnie taki tekst to desperacja.
To bardzo ciekawe jest jak można w skrajnie różny sposób postrzegać tę samą rzecz...
Życie składa się z doświadczeń. Z jednej strony hołdujesz carpe diem, cieszysz się z każdego promienia słońca i kropli deszczu, a jeśli chodzi o relacje damsko-męskie, to na to postawiłaś szlaban... Trochę to niespójna wizja postrzegania świata.
Trafne spostrzeżenie. Poza tym, chodzi o korzystanie wtedy, kiedy ktoś nas naprawdę pociąga, a nie zawsze... Gdzie widzisz desperację w byciu razem z kimś, kto nam odpowiada?
rampampam napisał/a:Aga30 napisał/a:W moim przypadku, gdyby ktoś się pojawił, to nie czekałabym ani sekundy!
Ja też nie! Oby przeżyć ile się da!
Tylko czy nam jeszcze dane?
Ja intuicyjnie czuję, że mnie już nie spotka.
Piegowata'76 napisał/a:rampampam napisał/a:mamy swoje lata, więc na co tu czekać!!!
Nie obraźcie się, Dziewczyny, ale dla mnie taki tekst to desperacja.
To bardzo ciekawe jest jak można w skrajnie różny sposób postrzegać tę samą rzecz...
Życie składa się z doświadczeń. Z jednej strony hołdujesz carpe diem, cieszysz się z każdego promienia słońca i kropli deszczu, a jeśli chodzi o relacje damsko-męskie, to na to postawiłaś szlaban... Trochę to niespójna wizja postrzegania świata.
Bo promienie słońca lubię bezinteresownie, one też mnie nigdy nie zawiodą, a od faceta chcę wzajemności, trwałości relacji (przynajmniej w założeniu, bo wiadomo, że nigdy nic nie wiadomo ). To już jest emocjonalna inwestycja i niech się chociaż w części zwróci
a od faceta chcę wzajemności, trwałości relacji (przynajmniej w założeniu, bo wiadomo, że nigdy nic nie wiadomo
). To już jest emocjonalna inwestycja i niech się chociaż w części zwróci
To są całkiem spore wymagania. I całkiem dużo oczekiwań.
Ja intuicyjnie czuję, że mnie już nie spotka.
Ram, nie mów tak. Nigdy nic nie wiadomo. Zobacz, jak się poszczęściło mojej sąsiadce na przykład.
rampampam napisał/a:Ja intuicyjnie czuję, że mnie już nie spotka.
Ram, nie mów tak. Nigdy nic nie wiadomo. Zobacz, jak się poszczęściło mojej sąsiadce na przykład.
Nie znam przyszłości. Mówię tylko, jak aktualnie czuję. Ale nie chcę mieć nadziei. Zbyt mnie frustruje.
To są całkiem spore wymagania. I całkiem dużo oczekiwań.
No, trudno. Albo to będę miała, albo będę sama.
Być może w tej kwestii mam duże wymagania, ale inne są dla mnie nieistotne. Nie szukam "mena" z prawem jazdy ani wyższym wykształceniem na przykład (choć już mądrego owszem, mądrość to nie tylko dyplomy naukowe), nie musi mieć samochodu czy wysokich zarobków. Bezwzględnie natomiast ma być dobrym, porządnym człowiekiem i być moim przyjacielem.
rampampam napisał/a:To są całkiem spore wymagania. I całkiem dużo oczekiwań.
Nie szukam "mena" z prawem jazdy
Uuu
Piegowata'76 napisał/a:rampampam napisał/a:To są całkiem spore wymagania. I całkiem dużo oczekiwań.
Nie szukam "mena" z prawem jazdy
Uuu
Aga, przynajmniej Piegowata konkurencji nie robi. Ma inny target
Nie znam przyszłości. Mówię tylko, jak aktualnie czuję. Ale nie chcę mieć nadziei. Zbyt mnie frustruje.
Zgadzam się, że ciągłe wyczekiwanie frustruje, ale przecież nadzieja i wyczekiwanie to nie jest to samo. Cały czas trąbię na forum, że nie robię z braku partnera motywu przewodniego swojego życia, zajmuję się innymi sprawami, ale jeśli los ześle mi jakiegoś odpowiedniego człowieka, przyjmę ten dar z wdzięcznością.
Aga30 napisał/a:Piegowata'76 napisał/a:Nie szukam "mena" z prawem jazdy
Uuu
Aga, przynajmniej Piegowata konkurencji nie robi. Ma inny target
Poza tym działamy w innych województwach
Uuu
No, co?
Rowerami będziemy jeździć Ja kocham rower.
rampampam napisał/a:Aga30 napisał/a:Uuu
Aga, przynajmniej Piegowata konkurencji nie robi. Ma inny target
Poza tym działamy w innych województwach
To też istotne
Ach, jakby tak przeżyć to choć raz jeszcze! Nawet szybko, krótko, intensywnie...!
Aga30 napisał/a:Uuu
No, co?
Rowerami będziemy jeździć
Ja kocham rower.
Jak to mówią: i na rowerze można płakać, ale wygodniej w Mercedesie
107 2017-10-07 22:34:58 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-10-07 22:36:46)
Moja koleżanka ma męża, który chodzi o kulach. Nie ma prawa jazdy, ona go wozi. Bardzo lubię obserwować, jak się wzajemnie szanują i wspierają. Niedawno mieli 25-ą rocznicę ślubu.
Mimo niepełnosprawności i braku prawa jazdy to podobno bardzo zaradny facet.
Piegowata'76 napisał/a:Aga30 napisał/a:Uuu
No, co?
Rowerami będziemy jeździć
Ja kocham rower.
Jak to mówią: i na rowerze można płakać, ale wygodniej w Mercedesie
Hehe
Moja koleżanka ma męża, który chodzi o kulach. Nie ma prawa jazdy, ona go wozi. Bardzo lubię obserwować, jak się wzajemnie szanują i wspierają. Niedawno mieli 25-ą rocznicę ślubu.
Mimo niepełnosprawności braku prawa jazdy to według koleżanki bardzo zaradny facet.
To prawo jazdy staje się jakimś tematem przewodnim tego forum Poza tym żaden Święty Graal to chyba nie jest?
Aga30 napisał/a:rampampam napisał/a:Aga, przynajmniej Piegowata konkurencji nie robi. Ma inny target
Poza tym działamy w innych województwach
To też istotne
Ach, jakby tak przeżyć to choć raz jeszcze! Nawet szybko, krótko, intensywnie...!
Ja też za bardzo nie wierzę w swój powrót na ten rynek (mało jednak facetów z prawem jazdy jest ), ale chyba jednak przesadzasz z takim kategorycznym stawianiem sprawy...
111 2017-10-07 22:38:48 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-10-07 22:46:46)
Nie, Aga, nie czepiam się prawa jazdy, po prostu nawinął mi się pierwszy z brzegu przykład, a to Ty napisałaś: "Uuu".
To przypadek, że kolejny raz o tym wspominam.
Moja koleżanka ma męża, który chodzi o kulach. Nie ma prawa jazdy, ona go wozi. Bardzo lubię obserwować, jak się wzajemnie szanują i wspierają. Niedawno mieli 25-ą rocznicę ślubu.
Mimo niepełnosprawności i braku prawa jazdy to podobno bardzo zaradny facet.
Wierzę. I pewnie tak jest. Ale weź pod uwagę, że oni to wypracowali przez ćwierć wieku.
Nie wiem, jak Aga, ale ja nie czuję potrzeby tworzenia tego typu związku. Już swoje przeżyłam. Bardziej by mnie interesowało swoiste spotkanie dwóch światów: mojego i mężczyzny - na poziomie fizycznym, intelektualnym i emocjonalnym (tak, w tej kolejności), mające na celu wspólne przebywanie i doświadczanie, kiedy obu stronom to odpowiada. Więc pewna dojrzałość i pewne kompetencje byłyby - w moim rozumieniu - niezbędne.
Ale rzekłam!
Jak to mówią: i na rowerze można płakać, ale wygodniej w Mercedesie
Oj, tam, oj tam Nieważne gdzie, ważne z kim!
Nie wiem, jak Aga, ale ja nie czuję potrzeby tworzenia tego typu związku. Już swoje przeżyłam. Bardziej by mnie interesowało swoiste spotkanie dwóch światów: mojego i mężczyzny - na poziomie fizycznym, intelektualnym i emocjonalnym (tak, w tej kolejności), mające na celu wspólne przebywanie i doświadczanie, kiedy obu stronom to odpowiada. Więc pewna dojrzałość i pewne kompetencje byłyby - w moim rozumieniu - niezbędne.
Ale rzekłam!
Kolejności poziomów ustalać się nie podejmę. To są naczynia połączone.
Ja chcę pójść z kimś przez życie, niekoniecznie z papierkiem i błogosławieństwem duchownego.
rampampam napisał/a:Nie wiem, jak Aga, ale ja nie czuję potrzeby tworzenia tego typu związku. Już swoje przeżyłam. Bardziej by mnie interesowało swoiste spotkanie dwóch światów: mojego i mężczyzny - na poziomie fizycznym, intelektualnym i emocjonalnym (tak, w tej kolejności), mające na celu wspólne przebywanie i doświadczanie, kiedy obu stronom to odpowiada. Więc pewna dojrzałość i pewne kompetencje byłyby - w moim rozumieniu - niezbędne.
Ale rzekłam!Kolejności poziomów ustalać się nie podejmę. To są naczynia połączone.
Ja chcę pójść z kimś przez życie, niekoniecznie z papierkiem i błogosławieństwem duchownego.
Hm, mnie na tym etapie wystarczy POBYĆ, nie muszę zaraz BYĆ.
Hm, mnie na tym etapie wystarczy POBYĆ, nie muszę zaraz BYĆ.
Mnie z kolei POBYĆ nie interesuje.
Albo kogoś obchodzę naprawdę, albo nie zawracam sobie głowy.
rampampam napisał/a:Hm, mnie na tym etapie wystarczy POBYĆ, nie muszę zaraz BYĆ.
Mnie z kolei POBYĆ nie interesuje.
Albo kogoś obchodzę naprawdę, albo nie zawracam sobie głowy.
Ależ zainteresowanie jest konieczne. Niekonieczna jest deklaracja, że na zawsze. Zamiast MY jest Ja i Ty Razem.
Jednak chciałabym czuć, że to nie na chwilę, zawinąć niczym do przystani.
Mamy swoje lata i wiemy, że nie da się wszystkiego przewidzieć, ale ważne są intencje i jakieś moralne zasady. Takie tam niemodne pojęcia jak wierność czy uczciwość.
Byłabym szczęśliwa, gdyby udało mi się z kimś przejść aż do końca.
Ja podobnie, też byłabym szczęśliwa - ale szczerze wątpię, że to mi się jeszcze przytrafi. Przy takiej konkurencji młodszych kobiet mamy marne szanse - chyba, że u panów dużo starszych, a to mnie z kolei nie interesuje zupełnie. Nawet 10 lat starszy facet byłby dla mnie ciężki do przyjęcia.
Co innego młodszy.
Jednak chciałabym czuć, że to nie na chwilę, zawinąć niczym do przystani.
Mamy swoje lata i wiemy, że nie da się wszystkiego przewidzieć, ale ważne są intencje i jakieś moralne zasady. Takie tam niemodne pojęcia jak wierność czy uczciwość.
Byłabym szczęśliwa, gdyby udało mi się z kimś przejść aż do końca.
Jakie intencje? Jak chcesz je rozpoznać?
Piegowata'76 napisał/a:Jednak chciałabym czuć, że to nie na chwilę, zawinąć niczym do przystani.
Mamy swoje lata i wiemy, że nie da się wszystkiego przewidzieć, ale ważne są intencje i jakieś moralne zasady. Takie tam niemodne pojęcia jak wierność czy uczciwość.
Byłabym szczęśliwa, gdyby udało mi się z kimś przejść aż do końca.Jakie intencje? Jak chcesz je rozpoznać?
Aga, nie pojadłam wszystkich rozumów, ale czasami udaje się to i owo zauważyć, intuicja też jest nie od rzeczy. No i rozmawiać, wyciągać wnioski z zachowania i wypowiedzi.
Gdy mi jeden taki (strasznie fajny zresztą, naprawdę mi się podobał) powiedział że "nie będzie ściemniał", związek go nie interesuje, zrezygnowałam ze spotkań. Pogadałam jeszcze parę razy ze zwykłej sympatii, ale nic poza tym.
Zaczęliśmy się całować (oj, fajnie było:) ) i gdy on zaczął sygnalizować mi ochotę na więcej pieszczot, po prostu gościa odsunęłam i pogadałam z nim. Otwarcie. Powiedziałam, że mile mnie zaskakuje, że nasz kontakt nie urwał się po pierwszym spotkaniu, że trwa, że nie spodziewałam się tego i spytałam: "A ty?". A on mi na to swoje słynne: "Nie będę ściemniał...". Jakie to było wyraziste! Ręce za głowę, odchylenie się do tyłu - istna ilustracja do podręcznika mowy ciała.
I tyle. Mogłabym czekać, aż mi mocniej zaszumi w głowie, zakochać się, zaangażować. Wtedy dopiero by bolało!
Aga, pytasz jakie intencje? Wspólne życie, przecież pisałam. Nie ma co być naiwnym i świadoma jestem, że bywa nieprzewidywalnie, ale podejmuję decyzję, że chcę BYĆ, a nie POBYĆ. Nie za wszelką cenę, ale trzymam się tego.
Co innego młodszy.
A ja wolę starszych, choć zdarzyło mi się poznać w pracy wspaniałego kolegę młodszego o 5 lat. Mimo wieku wcale nie był gówniarzem.
Aga, pytasz jakie intencje? Wspólne życie, przecież pisałam. Nie ma co być naiwnym i świadoma jestem, że bywa nieprzewidywalnie, ale podejmuję decyzję, że chcę BYĆ, a nie POBYĆ. Nie za wszelką cenę, ale trzymam się tego.
Ja rozumiem, tylko nie można oczekiwać na początku deklaracji. Bo to właśnie powoduje zakończenie znajomości lub wycofanie się z niej.
Piegowata'76 napisał/a:Aga, pytasz jakie intencje? Wspólne życie, przecież pisałam. Nie ma co być naiwnym i świadoma jestem, że bywa nieprzewidywalnie, ale podejmuję decyzję, że chcę BYĆ, a nie POBYĆ. Nie za wszelką cenę, ale trzymam się tego.
Ja rozumiem, tylko nie można oczekiwać na początku deklaracji. Bo to właśnie powoduje zakończenie znajomości lub wycofanie się z niej.
Dokładnie, tego typu oczekiwania deklaracji już na wstępie znajomości - to dopiero zalatuje desperacją! a faceci uciekają od takich kobiet (pomimo nawet początkowego zachwytu i tzw iskrzenia), gdzie pieprz i wanilia rosną.
A być może mógłby być z takiego czegoś fajny związek.
126 2017-10-08 09:14:22 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-10-08 09:16:57)
Piegowata'76 napisał/a:Aga, pytasz jakie intencje? Wspólne życie, przecież pisałam. Nie ma co być naiwnym i świadoma jestem, że bywa nieprzewidywalnie, ale podejmuję decyzję, że chcę BYĆ, a nie POBYĆ. Nie za wszelką cenę, ale trzymam się tego.
Ja rozumiem, tylko nie można oczekiwać na początku deklaracji. Bo to właśnie powoduje zakończenie znajomości lub wycofanie się z niej.
Aga, przecież to on zadeklarował, że "nie będzie ściemniał".
Deklaracje na początku związku to piramidalna naiwność. Dobre dla gimnazjum, ale jeśli wyraźnie widzę, że tu tylko o zabawienie się chodzi, to mnie nie ma.
Czy to, że ma się określone oczekiwania to już deklaracja?
Już pisałam, jak ja to widzę: małe kroki i decydowanie, czy mam ochotę na kolejny. To niczego nie gwarantuje w stu procentach, ale pozwala uniknąć wielu rozczarowań. Mnie nie interesuje dzikie szaleństwo i euforia na pięć minut.
127 2017-10-08 09:18:56 Ostatnio edytowany przez Piegowata'76 (2017-10-08 09:22:42)
Przyznam jednak, że seks jest dla mnie rodzajem deklaracji. Takiej emocjonalnej: jesteś dla mnie ważny, ufam ci i nie wstydzę się przed tobą niczego.
Nie czując tego, nie chcę iść z nikim do łóżka.
Nie wiem, czy potrzeba jeszcze dopisywać, ale dopiszę:
Nie deklaruję nowym znajomym, że chcę z nimi być do grobowej deski. Po prostu ich poznaję i wyciągam wnioski, czy warto w to brnąć dalej.
Dokładnie, tego typu oczekiwania deklaracji już na wstępie znajomości - to dopiero zalatuje desperacją! a faceci uciekają od takich kobiet (pomimo nawet początkowego zachwytu i tzw iskrzenia), gdzie pieprz i wanilia rosną.
A być może mógłby być z takiego czegoś fajny związek.
Hmm... Nie chodzi o to, żeby od początku kogoś osaczać i po pięciu minutach od poznania bredzić o wielkiej miłości. To śmieszne, naiwne i głupie, sama bym zwiała, ale jeśli poznawszy moje oczekiwania (choćby zupełnie mimochodem, po co zaraz deklaracje?), gość się ulatnia, to właściwie dobrze się dzieje. Po co mi ktoś, z kim mi nie po drodze?
Ja podobnie, też byłabym szczęśliwa - ale szczerze wątpię, że to mi się jeszcze przytrafi. Przy takiej konkurencji młodszych kobiet mamy marne szanse - chyba, że u panów dużo starszych, a to mnie z kolei nie interesuje zupełnie. Nawet 10 lat starszy facet byłby dla mnie ciężki do przyjęcia.
Co innego młodszy.
A próbowałaś?
Wbrew pozorom jest calkiem sporo facetów, dla ktorych starsza partnerka nie jest żadnym problemem.
Powiedziałabym nawet, że wiecej mężczyzn jest w stanie być w zwiazku ze starszą od siebie kobietą niż kobiet chcących mieć młodszego partnera