nie żałuję romansu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » nie żałuję romansu

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 174 ]

66

Odp: nie żałuję romansu

Chciałam podziękować wszystkim za udział w dyskusji. Szczerze spodziewałam się ukamieniowania. Tylko zdziwiło mnie to iż nie zabolały mnie nawet najbardziej obraźliwe komentarze. Mam inny większy ból w sobie.
Nie jestem cichodajka czy s**a. Jestem co najwyżej łatwowierną kobietą. Pan doskonale wiedział czego mi brakuje w życiu i to wykorzystał.
Kiedyś też się brzydziłam zdradą teraz wiem że życie pisze scenariusze o których nam się nie śniło.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: nie żałuję romansu

Scenariusze- no właśnie- osiedlowa gwiazda filmowa- był scenariusz to zagrałaś. Nie czekasz tu na oklaski, nie spodziewałaś się ich tu- ważne że sama się dowartosciowałaś jako aktorka marnej, ale głównej roli. Teraz poczekasz na nastepny scenariusz.  Smutne to naprawdę. Co może człowieka tak wyjałowić , pozbawić energii do wpływania na swoje życie i przewidywania skutków swoich działań. Musiałaś chyba wyjść kiedyś z inicjatywą i dostać po łapkach..

68

Odp: nie żałuję romansu
Ela210 napisał/a:

Scenariusze- no właśnie- osiedlowa gwiazda filmowa- był scenariusz to zagrałaś. Nie czekasz tu na oklaski, nie spodziewałaś się ich tu- ważne że sama się dowartosciowałaś jako aktorka marnej, ale głównej roli. Teraz poczekasz na nastepny scenariusz.  Smutne to naprawdę. Co może człowieka tak wyjałowić , pozbawić energii do wpływania na swoje życie i przewidywania skutków swoich działań. Musiałaś chyba wyjść kiedyś z inicjatywą i dostać po łapkach..

Nie potrzebuję się dowartościować. Nieudane zakończenie nie obniżyło mi poczucia wartości. Wszystko co robiłam zrobiłam w zgodzie z sobą. Każdy gra główną rolę w swoim życiu. Ela chyba dostałaś po łapkach... Czyżby jakaś druga kobieta uwiodła idealnego faceta? A on był przecież taki dobry... Czyżby stąd ten jad?

69

Odp: nie żałuję romansu
wsieci722017 napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Scenariusze- no właśnie- osiedlowa gwiazda filmowa- był scenariusz to zagrałaś. Nie czekasz tu na oklaski, nie spodziewałaś się ich tu- ważne że sama się dowartosciowałaś jako aktorka marnej, ale głównej roli. Teraz poczekasz na nastepny scenariusz.  Smutne to naprawdę. Co może człowieka tak wyjałowić , pozbawić energii do wpływania na swoje życie i przewidywania skutków swoich działań. Musiałaś chyba wyjść kiedyś z inicjatywą i dostać po łapkach..

Nie potrzebuję się dowartościować. Nieudane zakończenie nie obniżyło mi poczucia wartości. Wszystko co robiłam zrobiłam w zgodzie z sobą. Każdy gra główną rolę w swoim życiu. Ela chyba dostałaś po łapkach... Czyżby jakaś druga kobieta uwiodła idealnego faceta? A on był przecież taki dobry... Czyżby stąd ten jad?

Dlaczego jad? Tak Cię to dotknęło? To zastanów się dlaczego.
PS. Nie ma idealnych ludzi- no chyba że w brazylijskich telenowelach.
A mi jest naprawdę Ciebie szkoda- bo wyobrażam sobie jak kobieta pewnie atrakcyjna i wciąż młoda wraca do męża którego nie kocha i z nim nie sypia- ładuje się w zwiazek z małą szansą na szczęśliwe zakończenie i nie wiadomo po co to? Nie chcesz więcej od życia?

70 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-05-12 22:41:53)

Odp: nie żałuję romansu

wsieci... Jaki ty jad widzisz...? Spełniłaś się i się dobrze z tym czujesz, przecież nikt ci tu w d... nie da. Niektórzy z nas po prostu lubią sobie pomarzyć o świecie bez oszukiwania i zakochiwania się 'na boku'. Czego oczekujesz? Można mieć poglądy nie będąc samemu zranionym i się wystrzegać ranienia innych. Nie wiem, jak masz tam poukładane z mężem, współczuję już nie wiem komu ale nie nastraja temat optymistycznie. Na razie to ty masz problem... sad albo pewnie nie masz a temat założyłaś sobie dla podtrzymania nastroju frywolności - widzisz, 100 historia o tym, się już nie ma czym denerwować... i dlatego już bez napinki piszę ale coś chyba wypada skoro to popularny temat tongue Tu ludzie o jakiejś ewolucji piszą... Jakby się nazywało 'cofanie się' w rozwoju? Ktoś wie? i-wolucja? big_smile

EDIT: Wykorzystał? Nie tak prosto... Nie leżałaś jak kłoda chyba? Chciałaś i teraz cierpisz. On nie wiedział czego ci brakuje, chyba był po prostu cierpliwy... Szkoda was, tym bardziej, że piszesz gościu sobie posprzątał a ci zostawił bałagan... Chciałbym racjonalizować ale nie wychodzi... Mam ci współczuć? A wiesz, dziwne jednak tym razem ciut, ciut...

71 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-12 22:56:04)

Odp: nie żałuję romansu

Wsieci, tez mysle, ze temat zalozylas, bo po prostu gdzies chcialas umiescic swoje przezycia i miec jakis rezonans.
To forum akurat nie do konca nadaje sie na wymiane tak po prostu bez wartosciowania i moralnego oburzenia wiekszej czesci uzytkownikow.

Masz w sobie bol i jednoczesnie radosc z tego co przezylas. Tak jakbys placila tym bolem za to, co dostalas, tracac to. Akurat taki scenariusz napisalo dla Ciebie zycie.
Mozesz sie pocieszac, ze pewnie gdybys zeszla sie na stale z kochankiem, to kiedys ten czar tez by prysl, tak po prostu zwykle bywa w zwiazkach, ze motylki przechodza. Malo kto potrafi je utrzymac.
A tak, to zostaniesz z nierozmytym wspomnieniem tego. Ja rozumiem, o co Ci chodzi. Warto przezyc milosc nawet za wysoka cene. Nie ma na swiecie niczego, czego ludzie pragneliby bardziej, niz uczucia milosci. Nie bycia kochanym, tylko tego uczucia milosci w sobie. To uczucie wymiata wszystkie inne pragnienia, nic innego nie jest wtedy wazne, nie jest potrzebne.  Ciekawa sprawa...... Bylo tak u Ciebie? Jesli tak, to bylo warto.
Czasem bardziej warto miec choc takie trzy miesiace, niz cale zycie w chlodzie. Jesli jednak chcesz jeszcze kiedys byc szczesliwa, to po okresie zaloby po stracie nie czepiaj sie tej przeszlosci. Bo to, co przezylas, to Twoja wlasna zdolnosc do takiego odczuwania. Ona nie jest koniecznie zalezna tylko od tego jedynego. Znacznie bardziej jest to zalezne od siebie samego. Zdolnosc do kochania da sie rozwinac. smile

72

Odp: nie żałuję romansu
rh72 napisał/a:

wsieci... Jaki ty jad widzisz...? Spełniłaś się i się dobrze z tym czujesz, przecież nikt ci tu w d... nie da. Niektórzy z nas po prostu lubią sobie pomarzyć o świecie bez oszukiwania i zakochiwania się 'na boku'. Czego oczekujesz? Można mieć poglądy nie będąc samemu zranionym i się wystrzegać ranienia innych. Nie wiem, jak masz tam poukładane z mężem, współczuję już nie wiem komu ale nie nastraja temat optymistycznie. Na razie to ty masz problem... sad albo pewnie nie masz a temat założyłaś sobie dla podtrzymania nastroju frywolności - widzisz, 100 historia o tym, się już nie ma czym denerwować... i dlatego już bez napinki piszę ale coś chyba wypada skoro to popularny temat tongue Tu ludzie o jakiejś ewolucji piszą... Jakby się nazywało 'cofanie się' w rozwoju? Ktoś wie? i-wolucja? big_smile

EDIT: Wykorzystał? Nie tak prosto... Nie leżałaś jak kłoda chyba? Chciałaś i teraz cierpisz. On nie wiedział czego ci brakuje, chyba był po prostu cierpliwy... Szkoda was, tym bardziej, że piszesz gościu sobie posprzątał a ci zostawił bałagan... Chciałbym racjonalizować ale nie wychodzi... Mam ci współczuć? A wiesz, dziwne jednak tym razem ciut, ciut...

Nie. Nie leżałam jak kłoda. Wykorzystał moje uczucia. Niby temat znany od lat... I nie ma czego się spodziewać po takim "związku". Ale uczucia przysłaniają często rozsądek.
Nie chcę się usprawiedliwiać, ale i nie będę się biczować. Zakochałam się i nie cofnę tego. A dziś mam dzień który boli bardziej niż wczoraj. Mogę być i tą najgorszą. To i tak nic nie zmieni. Minął tydzień. Nie zasypiamy bez wcześniejszego wypicia drinka. Co noc ten sam sen o nim. Także tego... Ja już płacę za romans.

73

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

Wsieci, tez mysle, ze temat zalozylas, bo po prostu gdzies chcialas umiescic swoje przezycia i miec jakis rezonans.
To forum akurat nie do konca nadaje sie na wymiane tak po prostu bez wartosciowania i moralnego oburzenia wiekszej czesci uzytkownikow.

Masz w sobie bol i jednoczesnie radosc z tego co przezylas. Tak jakbys placila tym bolem za to, co dostalas, tracac to. Akurat taki scenariusz napisalo dla Ciebie zycie.
Mozesz sie pocieszac, ze pewnie gdybys zeszla sie na stale z kochankiem, to kiedys ten czar tez by prysl, tak po prostu zwykle bywa w zwiazkach, ze motylki przechodza. Malo kto potrafi je utrzymac.
A tak, to zostaniesz z nierozmytym wspomnieniem tego. Ja rozumiem, o co Ci chodzi. Warto przezyc milosc nawet za wysoka cene. Nie ma na swiecie niczego, czego ludzie pragneliby bardziej, niz uczucia milosci. Nie bycia kochanym, tylko tego uczucia milosci w sobie. To uczucie wymiata wszystkie inne pragnienia, nic innego nie jest wtedy wazne, nie jest potrzebne.  Ciekawa sprawa...... Bylo tak u Ciebie? Jesli tak, to bylo warto.
Czasem bardziej warto miec choc takie trzy miesiace, niz cale zycie w chlodzie. Jesli jednak chcesz jeszcze kiedys byc szczesliwa, to po okresie zaloby po stracie nie czepiaj sie tej przeszlosci. Bo to, co przezylas, to Twoja wlasna zdolnosc do takiego odczuwania. Ona nie jest koniecznie zalezna tylko od tego jedynego. Znacznie bardziej jest to zalezne od siebie samego. Zdolnosc do kochania da sie rozwinac. smile

Marajka dziękuję za ciepłe słowa, czytając czułam jakbym czytała swoją duszę. Uwierz mi że tak silnego uczucia jeszcze w sobie nie miałam. Masz racje... Nic inne nie jest ważne...

74

Odp: nie żałuję romansu

Marajko, trochę to smutne co napisałaś. Ja też się zgodzę, że lepiej cierpieć z miłości niż życie w chłodzie przeżywać- ale czy Ona tylko na to jest skazana- na te marne miesiące? A po facecie spłynie jak po kaczce, tylko będa 2 kobiety cierpiały.

75 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-05-12 23:33:02)

Odp: nie żałuję romansu
wsieci722017 napisał/a:

Nie. Nie leżałam jak kłoda. Wykorzystał moje uczucia. Niby temat znany od lat... I nie ma czego się spodziewać po takim "związku". Ale uczucia przysłaniają często rozsądek.
Nie chcę się usprawiedliwiać, ale i nie będę się biczować. Zakochałam się i nie cofnę tego. A dziś mam dzień który boli bardziej niż wczoraj. Mogę być i tą najgorszą. To i tak nic nie zmieni. Minął tydzień. Nie zasypiamy bez wcześniejszego wypicia drinka. Co noc ten sam sen o nim. Także tego... Ja już płacę za romans.

Widzisz, wszystko to uczucia... smile Ja nie poczułem, że się chwalisz więc uruchomiłem resztki współczucia. Jesteś zraniona. Jednak też ranisz - przemyśl, mi się wydaje, że od męża prędzej, czy później odejdziesz. Chwila prawdy w życiu - właśnie to przeżywasz. Alkohol nie da Ci zapomnienia a dodatkowy problem do zwalczenia. Właśnie chyba nic nie zmieni tej sytuacji. Sen o nim? Jejku, kobiet nie zrozumiem sad Chociaż...

Wiesz, idzie Republika, wraca 'stara miłość'. Więc sobie pomyślałem, że potraktował Ciebie, jak 'sexy doll' (poniżej piosenka). I wychodzi, że jednak będą kiedyś te sexy doll, jak ludzie. I będziemy się w nich zakochiwać, tylko zawsze będzie tęsknota za autentycznością uczuć i emocji. Więc zdrada będzie 'wieczna' choć część facetów przełączy się może na androidy, może. Za dużo filozofii... Posłuchajmy sobie... Inna piosenka, którą wolę o wiele bardziej to ta druga! Sex i pieniądze? Czego więcej w życiu? EMOCJI! smile Drugą piosenkę traktuję ironicznie! Uśmiechamy się? Bez wódy, co?! smile


76 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-13 00:32:00)

Odp: nie żałuję romansu
Ela210 napisał/a:

Marajko, trochę to smutne co napisałaś. Ja też się zgodzę, że lepiej cierpieć z miłości niż życie w chłodzie przeżywać- ale czy Ona tylko na to jest skazana- na te marne miesiące? A po facecie spłynie jak po kaczce, tylko będa 2 kobiety cierpiały.

Elu, mozna to rozwazac w kategoriach moralnych, jak zazwyczaj sie to tu robi. Albo w kategoriach tego, czym i po co jest wlasciwie zycie.
To czy sie cierpi czy nie, tez jest zalezne od nas samych, to tak samo jak z kochaniem.
Moze to brzmi nieprawdopodobnie dla wielu ludzi, ale ja wiem, ze tak jest, bo mam wlasne doswiadczenia, ktore mi to pokazaly.
Zostalam swego czasu zdradzona i porzucona z malymi dziecmi i tym calym dramatem, jakich tu wiele. Wiem, jak sie to czuje, jak sie swiat zawala, jakie sie napotyka trudnosci w swiecie wlasnych uczuc i w normalnym codziennym zyciu jako samotna, porzucona matka i kobieta, przeszlam zawalenie sie poczucia wlasnej wartosci jako kobieta i ten caly kram, ktory jest tu opisany w niezliczonych wariantach. Pomstowalam tak samo na nieodpowiedzialna, egocentryczna kochanke i wrednego zdradzacza.....
A dzis jestem wdzieczna obydwojgu tych ludzi, ktorzy mnie wtedy tak urzadzili. To byl dla mnie najlepszy prezent, bo dzieki temu dokonalam zwrotu swojego zycia o 180 stopni. Z tamtym czlowiekiem nie bylabym szczesliwa, nigdy nie wyzbylabym sie z nim wlasnych ograniczen, bo dostosowywalabym sie do jego ograniczen, do jego swiata, ktory nie byl moim. Bo ja do tamtej pory nie zylam w swoim swiecie, tylko w tej zwyklej bajce tzw. normalnego swiata z jego zasadami, jak powinno sie zyc, nie stawiajac ich specjalnie pod znakiem zapytania.

W kazdym badz razie zabralam sie wtedy za siebie i swoje nieprzerobione emocje, zaczelam rozumiec, jak dziala psychika i co mozna samemu z nia zrobic.
Przejelam odpowiedzialnosc za swoje odczucia i emocje, zamiast zwalac wine za nie na innych ludzi.
Zaczelam robic rzeczy, o ktorych nigdy bym nie snila, ze bede je robic, nauczylam sie kochac i czuc milosc niezaleznie od innych ludzi. Nigdy nie myslalam wczesniej, ze moge miec takie poczucie zycia, jak mam teraz.
Dostalam od zdradzacza i jego kochanki nieoceniony skarb, jakim byl ten kopniak, ktory mi dali.
Na szczescie potrafilam to rozpoznac i wykorzystac dla siebie. Moze dzieki temu, ze jako mloda dziewczyna, jeszcze przed tym zawalonym malzenstwem, mialam zwiazek, w ktorym byla prawdziwa milosc, czego nie da sie pomylic z czyms innym. To nie tylko zwiazek z innym czlowiekiem, ale przede wszystkim rodzaj stanu, w jakim sie jest, gdy czuje sie milosc. To nie jest cos przedmiotowego, a inny czlowiek jest tylko wyzwalaczem tego uczucia w nas. Zwiazek sie nie utrzymal z roznych powodow, miedzy innymi dlatego, ze bylam za niedoswiadczona, zeby rozpoznac ta wartosc i umiec ja obronic przed swiatem, ktory mial inne wyobrazenia o tym, jak ja mam zyc.
Ale moja pamiec o tym, jak sie to czuje, zostala, choc na wiele lat gdzies zagrzebana.

To, co przezyla autorka mozna potraktowac jak przebudzenie do innego zycia, sygnal, impuls. Dowiedziala sie, jak zycie moze wygladac, stracila to, ale jesli bedzie chciala to znow dostac, to moze zacznie szukac drog, jak zrealizowac szczescie w zyciu i czego w tym celu szukac, za czym podazac.

Wiekszosc ludzi tego wogole nie zna i nie pozna w zyciu, wiec zyja zastepczymi wartosciami, jak dobra materialne, dazenie do kariery czy wladzy czy moralne wartosci.
Wszystko jest ok, ale czy to jest naprawde szczesciem, to trzeba samemu o tym zdecydowac.
Tak samo dla tej drugiej, dla zdradzonej zony, moze to byc impuls do przebudzenia sie, jesli zechce i bedzie potrafila to wykorzystac.
To nie te zewnetrzne rzeczy daja szczescie czy nieszczescie, tylko to, jak my swiat odbieramy i interpretujemy, jakie mamy uczucia wewnatrz.

77

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Marajko, trochę to smutne co napisałaś. Ja też się zgodzę, że lepiej cierpieć z miłości niż życie w chłodzie przeżywać- ale czy Ona tylko na to jest skazana- na te marne miesiące? A po facecie spłynie jak po kaczce, tylko będa 2 kobiety cierpiały.

Elu, mozna to rozwazac w kategoriach moralnych, jak zazwyczaj sie to tu robi. Albo w kategoriach tego, czym i po co jest wlasciwie zycie.
To czy sie cierpi czy nie, tez jest zalezne od nas samych, to tak samo jak z kochaniem.
Moze to brzmi nieprawdopodobnie dla wielu ludzi, ale ja wiem, ze tak jest, bo mam wlasne doswiadczenia, ktore mi to pokazaly.
Zostalam swego czasu zdradzona i porzucona z malymi dziecmi i tym calym dramatem, jakich tu wiele. Wiem, jak sie to czuje, jak sie swiat zawala, jakie sie napotyka trudnosci w swiecie wlasnych uczuc i w normalnym codziennym zyciu jako samotna, porzucona matka i kobieta, przeszlam zawalenie sie poczucia wlasnej wartosci jako kobieta i ten caly kram, ktory jest tu opisany w niezliczonych wariantach. Pomstowalam tak samo na nieodpowiedzialna, egocentryczna kochanke i wrednego zdradzacza.....
A dzis jestem wdzieczna obydwojgu tych ludzi, ktorzy mnie wtedy tak urzadzili. To byl dla mnie najlepszy prezent, bo dzieki temu dokonalam zwrotu swojego zycia o 180 stopni. Z tamtym czlowiekiem nie bylabym szczesliwa, nigdy nie wyzbylabym sie z nim wlasnych ograniczen, bo dostosowywalabym sie do jego ograniczen, do jego swiata, ktory nie byl moim. Bo ja do tamtej pory nie zylam w swoim swiecie, tylko w tej zwyklej bajce tzw. normalnego swiata z jego zasadami, jak powinno sie zyc, nie stawiajac ich specjalnie pod znakiem zapytania.

W kazdym badz razie zabralam sie wtedy za siebie i swoje nieprzerobione emocje, zaczelam rozumiec, jak dziala psychika i co mozna samemu z nia zrobic.
Przejelam odpowiedzialnosc za swoje odczucia i emocje, zamiast zwalac wine za nie na innych ludzi.
Zaczelam robic rzeczy, o ktorych nigdy bym nie snila, ze bede je robic, nauczylam sie kochac i czuc milosc niezaleznie od innych ludzi. Nigdy nie myslalam wczesniej, ze moge miec takie poczucie zycia, jak mam teraz.
Dostalam od zdradzacza i jego kochanki nieoceniony skarb, jakim byl ten kopniak, ktory mi dali.
Na szczescie potrafilam to rozpoznac i wykorzystac dla siebie. Moze dzieki temu, ze jako mloda dziewczyna, jeszcze przed tym zawalonym malzenstwem, mialam zwiazek, w ktorym byla prawdziwa milosc, czego nie da sie pomylic z czyms innym. To nie tylko zwiazek z innym czlowiekiem, ale przede wszystkim rodzaj stanu, w jakim sie jest, gdy czuje sie milosc. To nie jest cos przedmiotowego, a inny czlowiek jest tylko wyzwalaczem tego uczucia w nas. Zwiazek sie nie utrzymal z roznych powodow, miedzy innymi dlatego, ze bylam za niedoswiadczona, zeby rozpoznac ta wartosc i umiec ja obronic przed swiatem, ktory mial inne wyobrazenia o tym, jak ja mam zyc.
Ale moja pamiec o tym, jak sie to czuje, zostala, choc na wiele lat gdzies zagrzebana.

To, co przezyla autorka mozna potraktowac jak przebudzenie do innego zycia, sygnal, impuls. Dowiedziala sie, jak zycie moze wygladac, stracila to, ale jesli bedzie chciala to znow dostac, to moze zacznie szukac drog, jak zrealizowac szczescie w zyciu i czego w tym celu szukac, za czym podazac.

Wiekszosc ludzi tego wogole nie zna i nie pozna w zyciu, wiec zyja zastepczymi wartosciami, jak dobra materialne, dazenie do kariery czy wladzy czy moralne wartosci.
Wszystko jest ok, ale czy to jest naprawde szczesciem, to trzeba samemu o tym zdecydowac.
Tak samo dla tej drugiej, dla zdradzonej zony, moze to byc impuls do przebudzenia sie, jesli zechce i bedzie potrafila to wykorzystac.
To nie te zewnetrzne rzeczy daja szczescie czy nieszczescie, tylko to, jak my swiat odbieramy i interpretujemy, jakie mamy uczucia wewnatrz.

Ja takie doświadczenie traktuję jak Ty i oburzające niegdyś słowa przyjaciółki męża o moim małżeństwie uważam za prawdziwe i do niej żalu nie mam- ale to był proces..Natomiast co do Autorki tego posta to obawiam się, że ten impuls nie pchnie jej w stronę poszukiwań lepszego życia, ale może się mylę..

78

Odp: nie żałuję romansu

jejku, Marajka, jak ja lubię Ciebie czytać! smile

79

Odp: nie żałuję romansu
rh72 napisał/a:
wsieci722017 napisał/a:

Nie. Nie leżałam jak kłoda. Wykorzystał moje uczucia. Niby temat znany od lat... I nie ma czego się spodziewać po takim "związku". Ale uczucia przysłaniają często rozsądek.
Nie chcę się usprawiedliwiać, ale i nie będę się biczować. Zakochałam się i nie cofnę tego. A dziś mam dzień który boli bardziej niż wczoraj. Mogę być i tą najgorszą. To i tak nic nie zmieni. Minął tydzień. Nie zasypiamy bez wcześniejszego wypicia drinka. Co noc ten sam sen o nim. Także tego... Ja już płacę za romans.

Widzisz, wszystko to uczucia... smile Ja nie poczułem, że się chwalisz więc uruchomiłem resztki współczucia. Jesteś zraniona. Jednak też ranisz - przemyśl, mi się wydaje, że od męża prędzej, czy później odejdziesz. Chwila prawdy w życiu - właśnie to przeżywasz. Alkohol nie da Ci zapomnienia a dodatkowy problem do zwalczenia. Właśnie chyba nic nie zmieni tej sytuacji. Sen o nim? Jejku, kobiet nie zrozumiem sad Chociaż...

Wiesz, idzie Republika, wraca 'stara miłość'. Więc sobie pomyślałem, że potraktował Ciebie, jak 'sexy doll' (poniżej piosenka). I wychodzi, że jednak będą kiedyś te sexy doll, jak ludzie. I będziemy się w nich zakochiwać, tylko zawsze będzie tęsknota za autentycznością uczuć i emocji. Więc zdrada będzie 'wieczna' choć część facetów przełączy się może na androidy, może. Za dużo filozofii... Posłuchajmy sobie... Inna piosenka, którą wolę o wiele bardziej to ta druga! Sex i pieniądze? Czego więcej w życiu? EMOCJI! smile Drugą piosenkę traktuję ironicznie! Uśmiechamy się? Bez wódy, co?! smile


Nie spodziewałam się że ktokolwiek choćby okruch współczucia znajdzie.
Wróciłam z pracy. Nie zrobiłam zakupów. Gdybym znalazła się w sklepie na pewno zakupiłabym jakiś trunek. A tak zapas alkoholu w domu się skończył, więc dziś próba zaśnięcia na sucho mnie czeka. Jesli się nie uda przeleżę do rana. Nie dziś to jutro zasnę. Chyba kiedyś organizm się zmęczy.
A co do snów to nigdy tak nie miałam. A teraz są tak wyraźne jak nigdy. Dokładnie wiem co mi w nich powiedział. Co napisał w smsie. I tak od tygodnia co noc☹
Co będzie dalej... Nie wiem. Narazie nie chcę planować. Za wcześnie. Skupiam się by utrzymywać emocje w stanie zero. Na plus narazie nie wyjdę, pilnuję żeby nie spaść na minus. Stan zerowy i tak jest już sukcesem dla mnie. Moje plany narazie obejmują najbliższą godzinę. Skupiam się na bieżącym funkcjonowaniu.
Baby doll słuchałam. Mój klimat. Masz rację. Idealnie trafione - o mnie. A drugiej piosenki bym tytuł poprosiła bo coś. Mi linków. Nie wyświetla.

80

Odp: nie żałuję romansu

81

Odp: nie żałuję romansu

Republika i Mamona... Cud miód... Trzymaj się...

82

Odp: nie żałuję romansu

A balin mi przypomniał... Kiedyś, na studiach fajnie wykładowca od automatyki tłumaczył mechanizm sprzężenia zwrotnego. Podobno człowiek to ma. Tłumaczył to tak, że człowiek zbliża się do ogniska i jak jest mu za zimno to się dalej przybliża, jak mu się robi za gorąco to się oddala. Taka samoregulacja. Mechanizm PID był kiedyś modny, teraz to się programik skrobnie i jest prosto. Ale do tego bardziej filozoficznie jest! We wzorze sprzężenia zwrotnego jest człon 'przewidujący przyszłość' takie coś jak '1/z' różniczkowo (jak ktoś fajnie wytłumaczy to na całe życie zostaje). I to przewidywanie ma też przecież i cżłowiek - przecież wyobraża sobie, że może się spalić smile Więc my niby tacy zautomatyzowani jesteśmy, przewidujemy. No cóż, ja dalej nie pochwalam zdrady w czystej postaci i wyrachowania związanego z oszukiwaniem partnera. sad Jednak też można cierpieć, nie wiem - uważam, że jednak przemyśleć należy swój krok i że myślenie boli. Potem cierpienie bardziej. Jeśli jest źle w związku to możemy to przewidzieć ale możemy też się organoleptycznie przekonać czyli się sparzyć. Tu jest coś co się nazywa przeżywaniem i nie tylko, jak sugeruje temat, wyrachowanie. Więc świat się kręci i mamy też mechanizmy leczenia i ciała i duszy. Rozegraj tylko tą sprawę fair, Autorko. Co niekoniecznie znaczy tylko (ale też) względem partnera (o czym mało piszesz) ale i względem siebie.Dobrze mają Ci, co nie mają rozterek - ale ja wiem, czy dobrze? Postępować jednak trzeba dobrze - to wszystko co mamy...

83 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-05-13 19:51:04)

Odp: nie żałuję romansu

Natomiast ja bym chciała, aby ona powiązała i zrozumiała pewne fakty. Szczęścia w swoim życiu nigdy nie szuka się kosztem innych to nie wychodzi na dłuższą metę, a umie odbić się czkawką ze zdwojoną siłą. Chodzenie po trupach to ryzykowna gra, bo nie wiadomo kiedy ktoś przejdzie po nas samym. Co Wsieci teraz z tego wszystkiego ma? Gorycz, samotność, odtrącenie... czyli uczucia, które miał zniwelować kochanek, a paradoksalnie sam się do tego przyczynił. Gdyby już dawno rozeszła się z mężem i poszukiwała wolnych mężczyzn to na pewno zwiększyłoby to możliwość znalezienia tego co poszukuje - odwzajemnionej miłości. Tylko, że niestety to co wybieramy w naszym życiu zostaje razem z nami tj. często staje się bagażem i później z tymi doświadczeniami wchodzimy do nowych związków, a nie każdy partner/każda partnerka to zaakceptują (będą mieli obawy przed poważnym związkiem).
Pozostaje mieć nadzieję, że naprawdę zrozumie i zacznie szukać samorealizacji/szczęścia na płaszczyznach, gdzie będzie miała największą możliwość powodzenia.

84

Odp: nie żałuję romansu
wsieci722017 napisał/a:

Małżeństw nie rozbija się romansem. One rozbijają się już wcześniej. Jeśli się kocha to się nie zdradza.

Zapomniałaś dodać,że jak się nie kocha,to się odchodzi.Ale na to nie starczyło Ci odwagi.

85

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

mozna to rozwazac w kategoriach moralnych, jak zazwyczaj sie to tu robi. Albo w kategoriach tego, czym i po co jest wlasciwie zycie.

Hm...,
Życie w przeżywaniu czegokolwiek domaga się jednocześnie kategorii moralnych – i z czego należy zrezygnować : z przeżycia miłości czy moralności ? Nieproste, wiem, rozumiem ‘do spodu’ jak mi się wydaje.

Ja uważam inaczej – jeśli dopiero zdrada uświadamia i jej dziękujemy za odmianę życia – to dziękujemy za późno. Przejęcie odpowiedzialności powinno być wcześniejsze po prostu, jasne – nic proste nie jest, ale poprzeczka powinna być wyżej – powinniśmy mieć świadomość (może do niej dążyć z pokorą by wystarczyło - napiszę na wszelki wypadek wink ).

Inna jakość, nowa świadomość, uzdrawiająca moc romansu, cierpienie uszlachetnia, przeżyliśmy więcej i wtedy rozumiemy więcej – jak nisko więc trzeba się znaleźć aby zrozumieć WSZYSTKO ? I powiedzmy, że doszliśmy do tego punktu. I rozumiemy w takim razie hm…, WIELE, i rozumiemy też jak nisko spadliśmy – to ma być rozbudzona głębia ? Nie raczej – my tylko rozumiemy euforią rozumienia, której nie posiadaliśmy, może nauczymy się przy okazji rozpoznawać uczucia, miłość, bo więcej rozumiemy i dopiero ten stan świadomości da pomyślne rokowanie na przyszłość. Bo odczuwać – to dalszy krok.

Chyba z Tobą tak właśnie było, zyskałaś świadomość, zyskałaś wewnętrze rozbudzenie (bądź wróciło do Ciebie to co posiadałaś wcześniej z dodatkową dawką świadomości teraz).

Jaka była cena rozbudzonej świadomości u Autorki ? Komu się przysłużyła do kolejnego rozbudzenia świadomości w kręgu osób z romansu ?

Czy naprawdę w taki sposób mamy poznawać i smakować życie ? Ja myślę, że NIE – choćby dlatego, że nie takich wyborów życzymy własnym dzieciom – tylko tyle i aż tyle, i to jest proste i jednoznaczne. Gdzieś po drodze odczuwania nie powinniśmy odkładać moralności – może wtedy wewnętrznie rozbudzona głębia będzie, hm…, czystsza, bez osadu tego ile musieliśmy wypić przy okazji wink, zresztą oby tylko jednej okazji bo jak tak na okrągło to co będzie ? wink

86 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-15 02:01:34)

Odp: nie żałuję romansu
random.further napisał/a:

Hm...,
Życie w przeżywaniu czegokolwiek domaga się jednocześnie kategorii moralnych – i z czego należy zrezygnować : z przeżycia miłości czy moralności ? Nieproste, wiem, rozumiem ‘do spodu’ jak mi się wydaje.
.........

Zapewniam Cie, ze Zycie nie domaga sie zadnej moralnosci. Zycie nie zna zadnej moralnosci.
Pod pojeciem Zycia z duzej litery mam na mysli uniwersalne prawa, ktore rzadza zyciem na Ziemi. Milosc jest jednym z nich, a nie moralnosc.
Moralnosc to produkt ludzkiego umyslu,  a nie zadne uniwersalne Prawo zycia. Moralnosc moze byc do pewnego stopnia uzyteczna, od pewnego punktu wroga Zyciu.

Uzyteczna, bo tam, gdzie istnieje spolecznosc, potrzebne sa jakies reguly, zeby to jakos funkcjonowalo. Moralnosc jest wiec tak rozna, jak rozne sa spoleczenstwa, w ktorych ona istnieje.  Czasem w jednym spoleczenstwie panuja reguly calkowicie sprzeczne z regulami innych spoleczenstw.
Wroga Zyciu - gdyz bardzo czesto moralnosc dusi indywidualnosc i impulsy rozwoju.
Wszystko zalezy od tego, na ile elastyczne sa te moralne reguly.



random.further napisał/a:

....
Ja uważam inaczej – jeśli dopiero zdrada uświadamia i jej dziękujemy za odmianę życia – to dziękujemy za późno. Przejęcie odpowiedzialności powinno być wcześniejsze po prostu, jasne – nic proste nie jest, ale poprzeczka powinna być wyżej – powinniśmy mieć świadomość (może do niej dążyć z pokorą by wystarczyło - napiszę na wszelki wypadek wink ).

Inna jakość, nowa świadomość, uzdrawiająca moc romansu, cierpienie uszlachetnia, przeżyliśmy więcej i wtedy rozumiemy więcej – jak nisko więc trzeba się znaleźć aby zrozumieć WSZYSTKO ? I powiedzmy, że doszliśmy do tego punktu. I rozumiemy w takim razie hm…, WIELE, i rozumiemy też jak nisko spadliśmy – to ma być rozbudzona głębia ? Nie raczej – my tylko rozumiemy euforią rozumienia, której nie posiadaliśmy, może nauczymy się przy okazji rozpoznawać uczucia, miłość, bo więcej rozumiemy i dopiero ten stan świadomości da pomyślne rokowanie na przyszłość. Bo odczuwać – to dalszy krok.
.....

Albo niewiele w zyciu jeszcze przezyles, zwlaszcza jesli chodzi o konfliktowe sytuacje i dlatego bardzo teoretyzujesz, albo jestes bardzo wysoko rozwinietym osobnikiem, wtedy gratuluje wysokiego poziomu swiadomosci.

Jednak to co napisales, budzi we mnie niestety wrazenie, ze ta pierwsza wersja jest trafniejsza i dlatego znacznie wiecej pychy tu przebija niz milosci i swiadomosci.....i pewnie potrzebujesz jeszcze kilku kopniakow od zycia, zeby zaczac je rozumiec...i odczuwac.. wink

87

Odp: nie żałuję romansu

I Ty na co liczysz? Że znajdziesz tu pocieszenie czy uznanie? Kobieto, niszczysz życie tamtej kobiecie i swojemu mężowi! Zdajesz sobie z tego sprawę?

88 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-15 10:52:34)

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Marajko, trochę to smutne co napisałaś. Ja też się zgodzę, że lepiej cierpieć z miłości niż życie w chłodzie przeżywać- ale czy Ona tylko na to jest skazana- na te marne miesiące? A po facecie spłynie jak po kaczce, tylko będa 2 kobiety cierpiały.

Elu, mozna to rozwazac w kategoriach moralnych, jak zazwyczaj sie to tu robi. Albo w kategoriach tego, czym i po co jest wlasciwie zycie.
To czy sie cierpi czy nie, tez jest zalezne od nas samych, to tak samo jak z kochaniem.
Moze to brzmi nieprawdopodobnie dla wielu ludzi, ale ja wiem, ze tak jest, bo mam wlasne doswiadczenia, ktore mi to pokazaly.

OMG. Marajka, jak dotychczas zgadzałam się z twoimi wypowiedziami w całej rozciągłości, tak teraz uważam, że za bardzo popłynęlaś w krainę racjonalizowania.

Marajka napisał/a:

Warto przezyc milosc nawet za wysoka cene. Nie ma na swiecie niczego, czego ludzie pragneliby bardziej, niz uczucia milosci.

O jakiej miłości piszesz, Marajko? O rozpaczliwej potrzebie tego, aby ktoś wokół mnie "tańczył" i ekscytacji, że wreszcie ktoś się mną interesuje i zajmuje? Tylko tym dla ciebie jest miłość? Potrzebą zaspakajania wyłącznie swoich potrzeb?

Marajka napisał/a:

Czasem bardziej warto miec choc takie trzy miesiace, niz cale zycie w chlodzie.

Hmm...człowiek sobie wszystko potrafi zracjonalizować: albo to, albo tamto. Na ten przykład sens życia można wartościować poziomem ekscytacji, nie bacząc na inne jego aspekty.
Ale racja, że jeśli ktoś potrzebuje miłosnego amoku aby czuć, że żyje, a przy tym obca jest mu empatia, to zdrada i romans może być dobrym rozwiązaniem.

Tylko Marajko, czy naprawdę uważasz, że nie ma nic pomiędzy zimnym kontaktem dwóch umysłów a pochłonięciem przez potrzeby determinowane przez popędy i wzmacniane przez deficyty z dzieciństwa?


Marajka napisał/a:

Dostalam od zdradzacza i jego kochanki nieoceniony skarb, jakim byl ten kopniak, ktory mi dali.

Marajko, jestem pewna, że wiesz, iż życiowe kryzysy mogą mieć działanie integrujące/rozwijające albo dezintegrujące/niekonstruktywne. A wszystko zależy od osoby, która WYBIERA I DECYDUJE w jakim uda się kierunku i nie ma to nic wspólnego z:

Marajka napisał/a:

Akurat taki scenariusz napisalo dla Ciebie zycie.

89

Odp: nie żałuję romansu

Nie będę Cię oceniał, krytykował, ani umoralniał, ani wdawał się w jakieś polemiki. Nie będę pisał, że ta, czy tamten to tchórz itp. Ani nie potępiam, ani nie pochwalam. Nie czuję się upoważniony. Chciałaś to zrobiłaś. To twoje życie. Często jest tak, że przeżywamy to życie tak, by wstyd było opowiadać, ale miło wspominać. Może Ty postanowiłaś je tak właśnie przeżyć smile. No i... Życie bez grzecznych emocji, jest jak burdel bez nagich kobiet... Choć sam się o tym nie przekonałem. Powodzenia. smile

90

Odp: nie żałuję romansu

Moim zdaniem, oboje - główna bohaterka i ten z drugiego planu - nie, nie kochanek, a mąż już od dawna mają w dupie wzajemne relacje typu mąż-żona.
Część prawdy ze swojego punktu widzenia podała Autorka. Pozostałą ma w sobie jej ślubny.
Kochanek, to ktoś, kto niesie z sobą dwojakie ryzyko. I z tego ryzyka W Sieci, z pewnością zdawała sobie sprawę.
Pierwsze, że mogła się spodziewać, że jest tylko odskocznią dla wzorowego męża i ojca. Niczego wszakże jej nie obiecywał. A i tak się zaangażowała.
Drugie, istniała obawa, że nie mąż, a inny ktoś ujawni jej romans ku uciesze gawiedzi. Bo oboje z mężem są tacy sami w sumie.
W p..du z uczuciami, ale pozory muszą pozostać w centrum uwagi ciekawskich.
Jeśli potrafią tak udawać?
Zwłaszcza, że Autorka nie ma pewności, czy zna własnego męża, czy raczej tylko tak jej się wydaje.

91

Odp: nie żałuję romansu

Lo Boze, nastepna sie znalazla...

Facet jest tchorzem, a Ty jestes swieta? Chyba se jaja robisz. Oboje jestescie siebie warci, bo zaden porzadny czlowiek nie sciaga majtek na boku jak mu w malzenstwie zle. Jest Ci zle z mezem/ zona, to albo naprawiacie swoje relacje, albo sie rozchodzicie. Takze w kwestii moralnej, to oboje jestescie na podobnym poziomie.

Jedyna jednak roznica jest taka, ze jego zona wie i swiadomie zdecydowala sie z nim zostac, a Twoj maz zyje w blogim stanie nieswiadomosci, bo Ty jestes tak "odwazna", ze ryczysz w poduszke i dasz sie po pleckach poklepac, ale powiedziec prawdy mu jakos nie potrafisz. Twierdzisz, ze Twoj maz jest takim dobrym kolega, to zobaczylabys czy jest tak samo wychillowany gdyby sie dowiedzial, ze sie za jego plecami seksilas miesiacami. A tak na marginesie, jestes niesamowita egoistka, bo zakladasz, ze jezeli Tobie jest wygodnie zyjac obok siebie, to Twoj maz na nic lepszego nie zasluguje.

92 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-05-15 13:52:51)

Odp: nie żałuję romansu
wsieci722017 napisał/a:

Czego oczekuję sama nie wiem. Poprostu tęsknię za nim bo tak, zakochałam się. Jednocześnie jestem zła na niego. Za te podkulenie ogona. Za to że jest tchórzem.
Małżeństw nie rozbija się romansem. One rozbijają się już wcześniej. Jeśli się kocha to się nie zdradza.
Excop piszesz że użył sobie na mnie. Tyle użył na mnie co ja na nim. Mi też było dobrze.


To o co Ci chodzi? Miała być przygoda, romans, znajomość, ale nie podwójne życie. A teraz okazuje się, że jednak chciałabyś podwójnego życia a potem happy endu we dwoje. Nie mówisz tego wprost,ale tak jest. Nie oceniam Twojej moralności, ale Twoja hipokryzja jest obrzydliwa. Poromansowałaś sobie, i daj już z tym spokój. Nie masz prawa nikogo nazywać tchórzem.

93 Ostatnio edytowany przez spełnienie (2017-05-15 15:24:28)

Odp: nie żałuję romansu
wsieci722017 napisał/a:

Tak Tulinka ja też poużywałam. Bo to działo się za obopólną zgodą. Mi też było dobrze:)

I dobrze wink.
Współczuję jego żonie. Twoich poglądów np. na temat zdrady nie popieram. Sama doświadczyłam zdrady męża i odeszłam. Za wiele to dla mnie było. Uważam, że zdrada ZAWSZE jest winą zdradzającego. Dla mnie to kwestia zasad i klasy. Dziś jestem szczęśliwa. Jestem w zupełnie innym miejscu niż w małżeństwie. Dobrze mi jest właściwie od razu od podjęcia decyzji o rozwodzie.
A teraz o Tobie smile - nie znam Cię. Nie osądzam. Uwierzyłaś?
Mogę napisać, że ten facet jest żałosny. Żałosny. I dlatego, że wszedł w romans i dlatego jak teraz się zachowuje. Nie chciałabym być z kimś tak żałosnym. A Ty też trochę dz...karsko smile postąpiłaś. Stąd ten heit. Dostałaś wrażenia i fajny seks - ciesz się. Ale może pomyśl, że nie warto z żonatym. Bo ranisz swoim postępowaniem inną kobietę. Nie chcę Cię urazić tym, co piszę. Ja po prostu nigdy bym w to nie weszła, a jestem po 50.tce, więc mój czas szaleństwa się kończy smile. I mogę napisać: nigdy smile. Od chwili rozwodu, czyli parę lat jestem z kimś fajnym, i myślę, że właśnie dlatego mi się trafił tak cudny mężczyzna, bo zasłużyłam!!! Bo on na mnie czekał 20 lat i się doczekał. I widział z boku, jaka jestem przez cały ten czas naszej przyjaźni. Po prostu wiemy o sobie to, że jesteśmy uczciwymi ludźmi.
Ps.
z moim obecnym mężem znam się od liceum

94

Odp: nie żałuję romansu
summerka88 napisał/a:
Marajka napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Marajko, trochę to smutne co napisałaś. Ja też się zgodzę, że lepiej cierpieć z miłości niż życie w chłodzie przeżywać- ale czy Ona tylko na to jest skazana- na te marne miesiące? A po facecie spłynie jak po kaczce, tylko będa 2 kobiety cierpiały.

Elu, mozna to rozwazac w kategoriach moralnych, jak zazwyczaj sie to tu robi. Albo w kategoriach tego, czym i po co jest wlasciwie zycie.
To czy sie cierpi czy nie, tez jest zalezne od nas samych, to tak samo jak z kochaniem.
Moze to brzmi nieprawdopodobnie dla wielu ludzi, ale ja wiem, ze tak jest, bo mam wlasne doswiadczenia, ktore mi to pokazaly.

OMG. Marajka, jak dotychczas zgadzałam się z twoimi wypowiedziami w całej rozciągłości, tak teraz uważam, że za bardzo popłynęlaś w krainę racjonalizowania.

Marajka napisał/a:

Warto przezyc milosc nawet za wysoka cene. Nie ma na swiecie niczego, czego ludzie pragneliby bardziej, niz uczucia milosci.

O jakiej miłości piszesz, Marajko? O rozpaczliwej potrzebie tego, aby ktoś wokół mnie "tańczył" i ekscytacji, że wreszcie ktoś się mną interesuje i zajmuje? Tylko tym dla ciebie jest miłość? Potrzebą zaspakajania wyłącznie swoich potrzeb?

Marajka napisał/a:

Czasem bardziej warto miec choc takie trzy miesiace, niz cale zycie w chlodzie.

Hmm...człowiek sobie wszystko potrafi zracjonalizować: albo to, albo tamto. Na ten przykład sens życia można wartościować poziomem ekscytacji, nie bacząc na inne jego aspekty.
Ale racja, że jeśli ktoś potrzebuje miłosnego amoku aby czuć, że żyje, a przy tym obca jest mu empatia, to zdrada i romans może być dobrym rozwiązaniem.

Tylko Marajko, czy naprawdę uważasz, że nie ma nic pomiędzy zimnym kontaktem dwóch umysłów a pochłonięciem przez potrzeby determinowane przez popędy i wzmacniane przez deficyty z dzieciństwa?


Marajka napisał/a:

Dostalam od zdradzacza i jego kochanki nieoceniony skarb, jakim byl ten kopniak, ktory mi dali.

Marajko, jestem pewna, że wiesz, iż życiowe kryzysy mogą mieć działanie integrujące/rozwijające albo dezintegrujące/niekonstruktywne. A wszystko zależy od osoby, która WYBIERA I DECYDUJE w jakim uda się kierunku i nie ma to nic wspólnego z:

Marajka napisał/a:

Akurat taki scenariusz napisalo dla Ciebie zycie.

Eh Summerko, jest w Tobie wiele negatywnego oceniania i potepiania innych ludzi poprzez wlasne okulary.

Skad ty chcesz tak doskonale wiedziec, co sie odbywalo w odczuciach autorki? Skad chcesz wiedziec, co sie pomiedzy tymi dwojga ludzmi bylo, czy bylo zimne czy gorace, czy to byla milosc, czy ekscytacja? Czy to bylo kompensowanie deficytow z dziecinstwa i tylko poped, czy moze byla tam milosc? Skad chcesz to tak dokladnie wiedziec?
Nie bylas przy tym przeciez i nie mozesz miec zadnego pojecia o tym, co sie tam odbylo.
Ja tego tez nie wiem i nie czuje sie uprawniona do tego, to osadzac, to byloby uzurpowanie sobie roli sedziego bez legitymacji.
Ja  tylko miedzy wierszami tego, co autorka pisze, nie widze tego, co Ty chcesz widziec, tylko cos innego...cos co moim zdaniem jest warte podkreslenia, zamiast deptania buciorami tzw. moralnosci.
Ja stawiam po prostu w zyciu na te pozytywniejsze aspekty i jesli je akurat gdzies widze, to staram sie je wyciagac na wierzch, zeby sie wzmacnialy.
Mamy juz wiele za wiele negatywnosci w ludzkich umyslach i uczuciach, zeby moc sobie pozwolic na duszenie tych nawet slabych swiatelek czegos lepszego.


I czy Ty naprawde wierzysz, ze masz w zyciu takie wielkie mozliwosci wyboru, dokad Cie Twoj los prowadzi? ze to zawsze tylko TY swiadomie decydujesz i wybierasz?
O ile wiem, to zaprzeczaja temu rozne badania, w ktorych okazywalo sie, ze tak naprawde to wiekszosc swoich decyzji racjonalizujemy juz po fakcie ich dokonania i przypisujemy je swiadomemu wyborowi. Przynajmniej wskazuja na to pewne pomiary u testowanych osob.

Wiekszosc ludzi nie ma zielonego pojecia, co nimi kieruje, a tylko  pewna (dosc mala) czesc, ktora czesciowo jest takze i tu na forum reprezentowana, ma niejasne wrazenie, ze cos jest w stanie zrobic, zeby swoimi losami w pewnej czesci kierowac.
Powiedzmy, ze nalezymy do tej malej czesci, ale ta nasza wiedza o nas samych jest mimo to nadal bardzo znikoma. Kieruja nami w przewazajacej czesci nieswiadome impulsy.
Skad to wiem? A no stad, ze mimo wielu lat, w ciagu ktorych staram sie zyc tak swiadomie jak tylko moge, stosujac rozne techniki do tego celu i starajac sie swoja swiadomosc coraz bardziej rozwijac, ciagle, z kazdym dniem objawiaja mi sie nowe rzeczy o mnie samej, o ktorych nie mialam dotad pojecia. Nie mialam go, no bo wlasnie byly mi to nieswiadome rzeczy.
Ale dotarlo do mnie przynajmniej wlasnie z tego powodu to, ze nadal na pewno bardzo wielu rzeczy nie wiem i nie znam u siebie samej i to uczy mnie kazdego dnia wiecej pokory.

Mozesz o sobie powiedziec, ze przejrzalas wszystko i ze akurat Ty wiesz dokladnie co jest dobre a co zle, co powinno sie robic, a czego nie i ze Ty z cala pewnoscia sama prowadzisz i zawsze bedziesz prowadzila nienaganne zycie wedlug tych samych kryteriow oceny, ktorymi mierzysz i oceniasz innych?

A tak swoja droga to autorka wybrala w tym wypadku swiadomie i wcale tego nie zaluje, choc teraz ja utrata boli. Wiec dlaczego ma byc za to potepiana i ma jej byc wmawiane, ze to bylo cos zlego?
Ja uwazam, ze lepiej pewne rzeczy w zyciu poznac, nawet jesli sie za to musi jakas cene zaplacic. Zycie jest niczym innym, niz doswiadczaniem go.
Na koncu z duzym prawdopodobienstwem przynajmniej rownie wiele bedzie sie zalowac z tego, czego sie nie zrobilo, co tego, co sie zrobilo.

95 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-15 22:08:19)

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:
summerka88 napisał/a:
Marajka napisał/a:

Elu, mozna to rozwazac w kategoriach moralnych, jak zazwyczaj sie to tu robi. Albo w kategoriach tego, czym i po co jest wlasciwie zycie.
To czy sie cierpi czy nie, tez jest zalezne od nas samych, to tak samo jak z kochaniem.
Moze to brzmi nieprawdopodobnie dla wielu ludzi, ale ja wiem, ze tak jest, bo mam wlasne doswiadczenia, ktore mi to pokazaly.

OMG. Marajka, jak dotychczas zgadzałam się z twoimi wypowiedziami w całej rozciągłości, tak teraz uważam, że za bardzo popłynęlaś w krainę racjonalizowania.

Marajka napisał/a:

Warto przezyc milosc nawet za wysoka cene. Nie ma na swiecie niczego, czego ludzie pragneliby bardziej, niz uczucia milosci.

O jakiej miłości piszesz, Marajko? O rozpaczliwej potrzebie tego, aby ktoś wokół mnie "tańczył" i ekscytacji, że wreszcie ktoś się mną interesuje i zajmuje? Tylko tym dla ciebie jest miłość? Potrzebą zaspakajania wyłącznie swoich potrzeb?

Marajka napisał/a:

Czasem bardziej warto miec choc takie trzy miesiace, niz cale zycie w chlodzie.

Hmm...człowiek sobie wszystko potrafi zracjonalizować: albo to, albo tamto. Na ten przykład sens życia można wartościować poziomem ekscytacji, nie bacząc na inne jego aspekty.
Ale racja, że jeśli ktoś potrzebuje miłosnego amoku aby czuć, że żyje, a przy tym obca jest mu empatia, to zdrada i romans może być dobrym rozwiązaniem.

Tylko Marajko, czy naprawdę uważasz, że nie ma nic pomiędzy zimnym kontaktem dwóch umysłów a pochłonięciem przez potrzeby determinowane przez popędy i wzmacniane przez deficyty z dzieciństwa?


Marajka napisał/a:

Dostalam od zdradzacza i jego kochanki nieoceniony skarb, jakim byl ten kopniak, ktory mi dali.

Marajko, jestem pewna, że wiesz, iż życiowe kryzysy mogą mieć działanie integrujące/rozwijające albo dezintegrujące/niekonstruktywne. A wszystko zależy od osoby, która WYBIERA I DECYDUJE w jakim uda się kierunku i nie ma to nic wspólnego z:

Marajka napisał/a:

Akurat taki scenariusz napisalo dla Ciebie zycie.

Eh Summerko, jest w Tobie wiele negatywnego oceniania i potepiania innych ludzi poprzez wlasne okulary.

Skad ty chcesz tak doskonale wiedziec, co sie odbywalo w odczuciach autorki? Skad chcesz wiedziec, co sie pomiedzy tymi dwojga ludzmi bylo, czy bylo zimne czy gorace, czy to byla milosc, czy ekscytacja? Czy to bylo kompensowanie deficytow z dziecinstwa i tylko poped, czy moze byla tam milosc? Skad chcesz to tak dokladnie wiedziec?
Nie bylas przy tym przeciez i nie mozesz miec zadnego pojecia o tym, co sie tam odbylo.
Ja tego tez nie wiem i nie czuje sie uprawniona do tego, to osadzac, to byloby uzurpowanie sobie roli sedziego bez legitymacji.
Ja  tylko miedzy wierszami tego, co autorka pisze, nie widze tego, co Ty chcesz widziec, tylko cos innego...cos co moim zdaniem jest warte podkreslenia, zamiast deptania buciorami tzw. moralnosci.
Ja stawiam po prostu w zyciu na te pozytywniejsze aspekty i jesli je akurat gdzies widze, to staram sie je wyciagac na wierzch, zeby sie wzmacnialy.
Mamy juz wiele za wiele negatywnosci w ludzkich umyslach i uczuciach, zeby moc sobie pozwolic na duszenie tych nawet slabych swiatelek czegos lepszego.


I czy Ty naprawde wierzysz, ze masz w zyciu takie wielkie mozliwosci wyboru, dokad Cie Twoj los prowadzi? ze to zawsze tylko TY swiadomie decydujesz i wybierasz?
O ile wiem, to zaprzeczaja temu rozne badania, w ktorych okazywalo sie, ze tak naprawde to wiekszosc swoich decyzji racjonalizujemy juz po fakcie ich dokonania i przypisujemy je swiadomemu wyborowi. Przynajmniej wskazuja na to pewne pomiary u testowanych osob.

Wiekszosc ludzi nie ma zielonego pojecia, co nimi kieruje, a tylko  pewna (dosc mala) czesc, ktora czesciowo jest takze i tu na forum reprezentowana, ma niejasne wrazenie, ze cos jest w stanie zrobic, zeby swoimi losami w pewnej czesci kierowac.
Powiedzmy, ze nalezymy do tej malej czesci, ale ta nasza wiedza o nas samych jest mimo to nadal bardzo znikoma. Kieruja nami w przewazajacej czesci nieswiadome impulsy.
Skad to wiem? A no stad, ze mimo wielu lat, w ciagu ktorych staram sie zyc tak swiadomie jak tylko moge, stosujac rozne techniki do tego celu i starajac sie swoja swiadomosc coraz bardziej rozwijac, ciagle, z kazdym dniem objawiaja mi sie nowe rzeczy o mnie samej, o ktorych nie mialam dotad pojecia. Nie mialam go, no bo wlasnie byly mi to nieswiadome rzeczy.
Ale dotarlo do mnie przynajmniej wlasnie z tego powodu to, ze nadal na pewno bardzo wielu rzeczy nie wiem i nie znam u siebie samej i to uczy mnie kazdego dnia wiecej pokory.

Mozesz o sobie powiedziec, ze przejrzalas wszystko i ze akurat Ty wiesz dokladnie co jest dobre a co zle, co powinno sie robic, a czego nie i ze Ty z cala pewnoscia sama prowadzisz i zawsze bedziesz prowadzila nienaganne zycie wedlug tych samych kryteriow oceny, ktorymi mierzysz i oceniasz innych?

A tak swoja droga to autorka wybrala w tym wypadku swiadomie i wcale tego nie zaluje, choc teraz ja utrata boli. Wiec dlaczego ma byc za to potepiana i ma jej byc wmawiane, ze to bylo cos zlego?
Ja uwazam, ze lepiej pewne rzeczy w zyciu poznac, nawet jesli sie za to musi jakas cene zaplacic. Zycie jest niczym innym, niz doswiadczaniem go.
Na koncu z duzym prawdopodobienstwem przynajmniej rownie wiele bedzie sie zalowac z tego, czego sie nie zrobilo, co tego, co sie zrobilo.


Eh...Marajko, jest w tobie tyle niezrozumienia i pogardy dla innego niż twój punkt widzenia, uzasadnionego przez ciebie znalezieniem tej jedynej i właściwej prawdy po traumatycznych wydarzeniach, które zgotował ci (już sama nie wiem) czy ty sama, czy twój mąż z kochanką, czy też LOS.
A nie możesz dostrzec, że robisz na tym forum dokładnie to, co my wszyscy tutaj, czyli głosisz swoje poglądy, które ja zresztą w większości przypadków podzielam smile Nie możesz spojrzeć z dystansu na swoje wypowiedzi i zobaczyć, że też próbujesz pokazać swoją prawdę, którą legitymizujesz swoimi "argumentami". Towarzyszy temu zresztą takie samo poczucie wyższości, jak każdemu, kto wypowiada się z perspektywy osoby odnoszącej się do kwestii podejmowanych w danym wątku. Zastanów się dlaczego wzbudza to twoje oburzenie i potrzebę krytyki takiej postawy.

Czy ty naprawdę wierzysz, że nie mamy wpływu na swoje życie i że chodzimy na postronku swojej nieświadomośc? Jeśli tak, to możesz w ten sposób wyjaśnić i jednocześnie wytłumaczyć większość zła i krzywd, które dzieją się na tym świecie. Zazdroszczę ci tego. Tak musi być łatwiej żyć w obojętności.
Oczywiście znam te teorie dotyczące "racjonalnego" jeźdźca próbującego okiełznać "emocjonalnego" słonia. Tak samo jak i te, które głoszą wyższość kory nowej nad ludzką popędową naturą. Nie obstaję ani za jedną, ani za drugą. Ot teorie i tyle. Mam po prostu swoje wartości, których bronię. Dokładnie tak ja ty i każdy tutaj. A bardziej skłonna jestem do przypisywania czynnikom sytuacyjnym poszczególne wybory i decyzje.

Mój "problem" Marajko polega na tym samym, na czym polega twój "problem" i każdej osoby tutaj. Bo tak jak dla ciebie to, co czujesz i w co wierzysz jest prawdziwe, tak samo moje odczucia i wiara są prawdziwe. Uważasz, że twoje poglądy są lepsze niż innych, że masz patent na prawdę objawioną, bo zostałaś zdradzona i sobie poukładałaś świat tak, żeby z tym upokorzeniem żyło ci się lepiej niż przed zdradą? Przecież mnie nie było przy romansie autorki wątku, tak samo nie było przy nim ciebie, więc dlaczego twoje teorie i poglądy miałyby być bardziej trafne i bliższe rzeczywistości. I dlaczego uważasz, że krytyka zachowania i życiowej postawy autorki tego wątku jest niewłaściwa, jeśli dokładnie takie są moje odczucia? Czyżbym nie miała do nich prawa? Czy odbierasz mi tylko prawo do ich wyrażania, bo są dla ciebie zbyt "moralne"? Czyżby dlatego, że wg twoich poglądów nie powinno postępować się zgodnie że swoimi odczuciami? Zatem gdy ty głaszczesz po główce cichodajkę, która nie potrafi znaleźć innego sposobu na uporanie się z obojętnością męża jak spuszczanie majtek przed chętnym do pomocy uciemiężonej małżeństwem kobiecie, to ja wybieram nazywanie rzeczy tak jak one wyglądają w moich oczach. Tam gdzie ty widzisz cierpiętnicę na postronku nieświadomości/świadomości*, ja widzę cichodajkę na postronku nieświadomości.



*wybierz właściwą odpowiedź.

96

Odp: nie żałuję romansu

Jak bym ci zaoferował cofnięcie w czasie i zabranie tego romansu, to byś się nie zdecydowała. Dlaczego? Bo było pięknie... ale cóż -- bajka się skończyła. Otrzep się i idź dalej z tymi wspomnieniami przez życie.

Ja niczego nie żałuję. Ty też tak rób...

97

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:
random.further napisał/a:

Hm...,
Życie w przeżywaniu czegokolwiek domaga się jednocześnie kategorii moralnych – i z czego należy zrezygnować : z przeżycia miłości czy moralności ? Nieproste, wiem, rozumiem ‘do spodu’ jak mi się wydaje.
.........

Zapewniam Cie, ze Zycie nie domaga sie zadnej moralnosci. Zycie nie zna zadnej moralnosci.
Pod pojeciem Zycia z duzej litery mam na mysli uniwersalne prawa, ktore rzadza zyciem na Ziemi. Milosc jest jednym z nich, a nie moralnosc.
Moralnosc to produkt ludzkiego umyslu,  a nie zadne uniwersalne Prawo zycia. Moralnosc moze byc do pewnego stopnia uzyteczna, od pewnego punktu wroga Zyciu.

Uzyteczna, bo tam, gdzie istnieje spolecznosc, potrzebne sa jakies reguly, zeby to jakos funkcjonowalo. Moralnosc jest wiec tak rozna, jak rozne sa spoleczenstwa, w ktorych ona istnieje.  Czasem w jednym spoleczenstwie panuja reguly calkowicie sprzeczne z regulami innych spoleczenstw.
Wroga Zyciu - gdyz bardzo czesto moralnosc dusi indywidualnosc i impulsy rozwoju.
Wszystko zalezy od tego, na ile elastyczne sa te moralne reguly.



random.further napisał/a:

....
Ja uważam inaczej – jeśli dopiero zdrada uświadamia i jej dziękujemy za odmianę życia – to dziękujemy za późno. Przejęcie odpowiedzialności powinno być wcześniejsze po prostu, jasne – nic proste nie jest, ale poprzeczka powinna być wyżej – powinniśmy mieć świadomość (może do niej dążyć z pokorą by wystarczyło - napiszę na wszelki wypadek wink ).

Inna jakość, nowa świadomość, uzdrawiająca moc romansu, cierpienie uszlachetnia, przeżyliśmy więcej i wtedy rozumiemy więcej – jak nisko więc trzeba się znaleźć aby zrozumieć WSZYSTKO ? I powiedzmy, że doszliśmy do tego punktu. I rozumiemy w takim razie hm…, WIELE, i rozumiemy też jak nisko spadliśmy – to ma być rozbudzona głębia ? Nie raczej – my tylko rozumiemy euforią rozumienia, której nie posiadaliśmy, może nauczymy się przy okazji rozpoznawać uczucia, miłość, bo więcej rozumiemy i dopiero ten stan świadomości da pomyślne rokowanie na przyszłość. Bo odczuwać – to dalszy krok.
.....

Albo niewiele w zyciu jeszcze przezyles, zwlaszcza jesli chodzi o konfliktowe sytuacje i dlatego bardzo teoretyzujesz, albo jestes bardzo wysoko rozwinietym osobnikiem, wtedy gratuluje wysokiego poziomu swiadomosci.

Jednak to co napisales, budzi we mnie niestety wrazenie, ze ta pierwsza wersja jest trafniejsza i dlatego znacznie wiecej pychy tu przebija niz milosci i swiadomosci.....i pewnie potrzebujesz jeszcze kilku kopniakow od zycia, zeby zaczac je rozumiec...i odczuwac.. wink

Marajka, ta Milosc o której piszesz , szczególnie ta z dużej litery jest tak samo wymysłem ludzkiego umysłu jak moralność . Jest to produkt wymyślony na potrzeby życia w społeczeństwie .

Uniwersalne prawo życia , jak to nazywasz, zna jedynie popęd seksualny nakierowany na przedłużenie gatunku, ale nie milosc.

To człowiek stworzył pojęcie miłości , dopisał do tego kilka jego definicji, różnych jak różne są społeczeństwa .
Bo człowiekowi rozwiniętemu , społecznemu nie wypadało przyznać się , ze tak naprawdę to celem jest seks w funkcji przedłużenia gatunku.

Cała reszta to ludzki wymysł, dla którego podporzedkowano m.inn. normy moralne.

Dlatego wypowiedz random further jest bardzo spójna w swoim przekazie, ale nie Twoja....

98 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-15 22:07:42)

Odp: nie żałuję romansu

...

99

Odp: nie żałuję romansu

Dla mnie to niejasna wypowiedź, pomieszanie z poplątaniem pojęć, nie rozumiem też czemu ma służyć ?

Marajka napisał/a:

Zapeniam Cie, ze Zycie nie domaga sie zadnej moralnosci. Zycie nie zna zadnej moralnosci.

Życie nie domaga się moralności, Ja się domagam moralności przede wszystkim od siebie, potem od najbliższych.

Marajka napisał/a:

Pod pojeciem Zycia z duzej litery mam na mysli uniwersalne prawa, ktore rzadza zyciem na Ziemi. Milosc jest jednym z nich, a nie moralnosc.

To jakaś dziwaczna teoria, uniwersalizm ? rządzenie życiem na Ziemi ? Nie rozumiem Cię.

Marajka napisał/a:

Moralnosc to produkt ludzkiego umyslu,  a nie zadne uniwersalne Prawo zycia. Moralnosc moze byc do pewnego stopnia uzyteczna, od pewnego punktu wroga Zyciu.
Uzyteczna, bo tam, gdzie istnieje spolecznosc, potrzebne sa jakies reguly, zeby to jakos funkcjonowalo. Moralnosc jest wiec tak rozna, jak rozne sa spoleczenstwa, w ktorych ona istnieje.  Czasem w jednym spoleczenstwie panuja reguly calkowicie sprzeczne z regulami innych spoleczenstw.
Wroga Zyciu - gdyz bardzo czesto moralnosc dusi indywidualnosc i impulsy rozwoju.
Wszystko zalezy od tego, na ile elastyczne sa te moralne reguly.

Zupełnie się z tymi słowami nie zgadzam, zupełnie inaczej definiuję, bliski mi jest Victor Frankl.

Marajka napisał/a:

Albo niewiele w zyciu jeszcze przezyles, zwlaszcza jesli chodzi o konfliktowe sytuacje i dlatego bardzo teoretyzujesz, albo jestes bardzo wysoko rozwinietym osobnikiem, wtedy gratuluje wysokiego poziomu swiadomosci.

Jestem kobietą, nie teoretyzuję, nie chciałabym licytować się głębokością przeżyć, wydaje mi się, że można o mnie powiedzieć, że jestem : świadoma wink.

Marajka napisał/a:

Jednak to co napisales, budzi we mnie niestety wrazenie, ze ta pierwsza wersja jest trafniejsza i dlatego znacznie wiecej pychy tu przebija niz milosci i swiadomosci.....i pewnie potrzebujesz jeszcze kilku kopniakow od zycia, zeby zaczac je rozumiec...i odczuwac..

Stanowczo wyprostuję : pierwsza wersja jest nietrafna i nie kierowała mną pycha. Zaskoczyłaś mnie bardzo – gdzie odczytałaś pychę w mojej wypowiedzi ? Nie rozumiem, jeśli możesz, wyjaśnij, proszę.
Nie chcę kopniaków wink wink wink, czegóż mi tego życzysz u licha ?

100

Odp: nie żałuję romansu
Secondo1 napisał/a:

Marajka, ta Milosc o której piszesz , szczególnie ta z dużej litery jest tak samo wymysłem ludzkiego umysłu jak moralność . Jest to produkt wymyślony na potrzeby życia w społeczeństwie .

Uniwersalne prawo życia , jak to nazywasz, zna jedynie popęd seksualny nakierowany na przedłużenie gatunku, ale nie milosc.

To człowiek stworzył pojęcie miłości , dopisał do tego kilka jego definicji, różnych jak różne są społeczeństwa .
Bo człowiekowi rozwiniętemu , społecznemu nie wypadało przyznać się , ze tak naprawdę to celem jest seks w funkcji przedłużenia gatunku.

Cała reszta to ludzki wymysł, dla którego podporzedkowano m.inn. normy moralne.

Dlatego wypowiedz random further jest bardzo spójna w swoim przekazie, ale nie Twoja....

Nie Secondo, to nie czlowiek stworzyl pojecie milosci i nie jest ona wymyslem ludzkiego umyslu.
To jest stan odczuwania, ktorego mozna doswiadczyc w zasadzie bez az tak wielkiego problemu.
Nie ma on nic wspolnego z popedem seksualnym, poniewaz moze istniec zupelnie od tego niezaleznie i niezaleznie od tego, czy ktokolwiek czy cokolwiek jest tego objektem. Objekt w postaci innego czlowieka i wiazanie tego z seksem jest tylko podporka, dzieki ktorej mozna tego latwiej doswiadczyc, ale nie jest to koniecznie potrzebne.
Ja znam ten stan. Wiem, jak moge do niego wrocic, gdy wracam do domu po dniu pracy, gdzie bylam rozproszona na rozne rzeczy wokol mnie, bo sie tego nauczylam. I znam wystarczajaco wiele ludzi, ktorzy go takze znaja.
Jest on na przyklad osiagalny i to nie tak trudno, jesli praktykuje sie medytacje. Po osiagnieciu pewnego stopnia koncentracji taki stan pojawia sie calkiem automatycznie.
Rownie dobrze moze sie taki stan pojawic jako moment stopienia sie z natura gdzies wsrod pol i lasow, artysci znaja takie stany, gdy sa tak zaglebieni w swoje tworzenie, ze sa calkowicie w terazniejszosci, a nie w swoich konceptach w glowie...ktos inny dozna tego uczucia przy muzyce...i pewnie jest jeszcze wiele innych mozliwosci....to sa rodzaje stanow medytacyjnych, czyli pelnej swiadomosci w momencie. Calkiem bez seksu. Czasem kieruje sie to w strone jakiegos objektu i wtedy mowi sie "kocham Cie" i przezywa sie tragedie, jak objekt znika, bo wydaje sie wtedy, ze i milosc znika, a czasem nie trzeba zadnego objektu, zeby miec dokladnie to samo odczucie i wtedy wiadomo, ze objekt byl tylko pretekstem.
Nie, poeci nie wysysaja sobie tego z palca wink Znasz Rumi? On to swietnie opisuje.

To jest naturalny stan, gdy umysl nie jest ciagle zajety jakimis teoriami i rozwazaniami, tylko gdy jest sie po prostu w chwili obecnej, gdy czuje sie cale swoje jestestwo jakby zanurzone w miekkim odczuciu, a centrum tego odczuwania jest rzeczywiscie w okolicach serca.
Trudno to moze tak dokladnie opisac, ale kazdy, kto ten stan zna, bedzie od razu wiedzial, o czym pisze.  To jak z opisem odczucia przy orgazmie - nie trzeba opisywac komus, kto zna orgazm, tych wszystkich odczuc, bo ten ktos doskonale wie, o co chodzi.
Tak nawiasem, to dlatego utozsamia sie seks z miloscia - bo odczucia w ciele sa tu czesciowo podobne, tyle, ze orgazm jest zwykle czysto fizycznym, szybko przemijajacym stanem, stan milosci jest bardziej subtelnym stanem stapiania sie z otoczeniem, gdzie granice przestaja byc wazne, gdzie czuje sie jednosc i chce sie byc stopionym - z objektem milosci, jesli jest to gdzies skierowane, lub bez objektu, gdy zatracaja sie wlasne granice.

Ty widac tego stanu milosci nie znasz, jeszcze jej nie doswiadczyles, przynajmniej nie swiadomie. Inaczej bys tego nie napisal, bo wiedzialbys, ze nie jest to prawda.
Jesli kiedys tego doswiadczysz, to bedziesz po prostu wiedzial, ze tak jest. Zycze Ci tego  i zycze tego kazdemu, bo zmienia to w duzym stopniu postrzeganie swiata. smile

101 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-16 01:10:06)

Odp: nie żałuję romansu

random.further - gdzie doczytalam sie pychy?

No chocby na przyklad tutaj:

random.further napisał/a:

Ja uważam inaczej – jeśli dopiero zdrada uświadamia i jej dziękujemy za odmianę życia – to dziękujemy za późno. Przejęcie odpowiedzialności powinno być wcześniejsze po prostu, jasne – nic proste nie jest, ale poprzeczka powinna być wyżej – powinniśmy mieć świadomość (może do niej dążyć z pokorą by wystarczyło - napiszę na wszelki wypadek wink ).

Inna jakość, nowa świadomość, uzdrawiająca moc romansu, cierpienie uszlachetnia, przeżyliśmy więcej i wtedy rozumiemy więcej – jak nisko więc trzeba się znaleźć aby zrozumieć WSZYSTKO ? I powiedzmy, że doszliśmy do tego punktu. I rozumiemy w takim razie hm…, WIELE, i rozumiemy też jak nisko spadliśmy – to ma być rozbudzona głębia ? Nie raczej – my tylko rozumiemy euforią rozumienia, której nie posiadaliśmy, może nauczymy się przy okazji rozpoznawać uczucia, miłość, bo więcej rozumiemy i dopiero ten stan świadomości da pomyślne rokowanie na przyszłość. Bo odczuwać – to dalszy krok.

Trzeba od urodzenia byc medrcem? Uswiadomienie poprzez zle doswiadczenie jest czyms niespecjalnie wiele wartym, bo to znaczy ze bylo sie calkiem na dnie, wiec znalezienie jakiegos przeblysku swiadomosci to jak pierwsze przeblyski trzezwienia pijaka....  no bo przeciez odpowiedzialnosc trzeba umiec zawsze przejmowac...itd

Z tego co piszesz wynika, ze Ty oczywiscie zawsze juz przejmowalas za siebie odpowiedzialnosc, a wiec nie winisz nikogo za swoje nieszczescia czy chocby zly humor,  nie upadasz tak nisko, zeby potrzebowac pomoc losu do wygrzebania sie jakos z tego...itd
To oczywiscie moja interpretacja z Twojego tekstu i pewnie ja Cie nie zrozumialam. Ale tak to mi po prostu zabrzmialo wink

102

Odp: nie żałuję romansu

Uwierz mi Summerko, ze ja bardzo dobrze rozumiem Twoj punkt widzenia, choc go oczywiscie nie podzielam.
Natomiast nie widze, zebys Ty rozumiala moj. A widze to po ty, ze kasasz jak rozwcieczona osa.
Ja widze jedna zasadnicza roznice miedzy naszymi pozycjami – ja pisze znacznie wyrazniej z osobistej pozycji, dajac przyklady z wlasnego zycia jako ilustracje mojego stanowiska, co mu tym samym w oczywisty sposob daje subjektywny charakter.
Natomiast to Ty jestes ta, ktora autorytatywnie glosi tu absolutne moralne stanowiska bez relatywnego punktu odniesienia.
Odpowiem na to Twoje jedno pytanie, choc to wlasciwie tez mialo byc tylko retoryczne pytanie, zeby i tu wsadzic szpile, prawda?

summerka88 napisał/a:

Czy ty naprawdę wierzysz, że nie mamy wpływu na swoje życie i że chodzimy na postronku swojej nieświadomośc? Jeśli tak, to możesz w ten sposób wyjaśnić i jednocześnie wytłumaczyć większość zła i krzywd, które dzieją się na tym świecie. Zazdroszczę ci tego. Tak musi być łatwiej żyć w obojętności.

Mamy wplyw na swoje zycie tylko i wylacznie w takim stopniu, w jakim jestesmy swiadomi tego, co nami kieruje. Tego, o czym nie wiemy, nie jestesmy w stanie zmienic, no bo jak, jesli nie mamy pojecia o istnieniu tego, co byloby do zmiany?
Tak, zdecydowana wiekszosc ludzi chodzi na bardzo krotkim postronku wlasnej nieswiadomosci, niektorzy maja troche dluzszy, ale wolnych praktycznie nie ma. Siebie nie wykluczam, choc mysle, ze moj postronek jest coraz dluzszy, bo nad tym pracuje.
A te wszystkie krzywdy i zlo na swiecie biora sie wlasnie z ignorancji, czyli nieswiadomosci, niewiedzy.
I dlaczego wlasciwie insynuujesz mi zycie w obojetnosci? Chyba tylko dlatego, zeby sie odreagowac.

summerka88 napisał/a:

I dlaczego uważasz, że krytyka zachowania i życiowej postawy autorki tego wątku jest niewłaściwa, jeśli dokładnie takie są moje odczucia? Czyżbym nie miała do nich prawa? Czy odbierasz mi tylko prawo do ich wyrażania, bo są dla ciebie zbyt "moralne"? Czyżby dlatego, że wg twoich poglądów nie powinno postępować się zgodnie że swoimi odczuciami? Zatem gdy ty głaszczesz po główce cichodajkę, która nie potrafi znaleźć innego sposobu na uporanie się z obojętnością męża jak spuszczanie majtek przed chętnym do pomocy uciemiężonej małżeństwem kobiecie, to ja wybieram nazywanie rzeczy tak jak one wyglądają w moich oczach. Tam gdzie ty widzisz cierpiętnicę na postronku nieświadomości/świadomości*, ja widzę cichodajkę na postronku nieświadomości.

Uwazam, ze ta krytyka jest niewlasciwa, poniewaz przebija przez nia nieskonczona pogarda. A to juz nie ma nic wspolnego z krytyka, tylko z obrazaniem:
„cichodajka na postronku nieswiadomosci”,  „spuszczanie majtek” itd.

A tak poza tym, to ja Ci przeciez zadnych praw nie odbieram. W jaki sposob mialabym to robic? Nie jestem tu moderatorem.
Ja wyrazam krytyke w stosunku do Twoich wypowiedzi i stanowisk, ktore mnie nie podobaja sie tak samo, jak Tobie nie podoba sie historia autorki.
Mamy tu przeciez wolnosc wyrazania swoich punktow widzenia, wiec ja moge tak samo krytykowac Ciebie, jak Ty autorke. big_smile

103 Ostatnio edytowany przez random.further (2017-05-16 02:47:26)

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

No chocby na przyklad tutaj…

Nie było, z jakiegoś powodu tak zinterpretowałaś.

Marajka napisał/a:

Trzeba od urodzenia byc medrcem?

Nie, są tacy ?

Marajka napisał/a:

Z tego co piszesz wynika, ze Ty oczywiscie zawsze juz przejmowalas za siebie odpowiedzialnosc, a wiec nie winisz nikogo za swoje nieszczescia czy chocby zly humor,  nie upadasz tak nisko, zeby potrzebowac pomoc losu do wygrzebania sie jakos z tego...itd

Z tego co napisałam nie wynika że Ja oczywiście zawsze już przejmowałam za siebie odpowiedzialność (gdzie to można wyczytać ?) – wyprostowując :
Od pewnego momentu w życiu – przejmuję odpowiedzialność, nie zawsze tak było – pamięć mam taką jakby zawsze tego ode mnie wymagano.

Z tego co napisałam nie wynika, że nie winię nikogo za swoje nieszczęścia czy choćby zły humor (gdzie to można wyczytać ?) – wyprostowując :  Oduczyłam się winienia innych w pierwszej kolejności, czasem winię innych czasem siebie.

Z tego go napisałam nie wynika, że nie upadam tak nisko, żeby potrzebować pomoc losu do wygrzebania się jakoś … itd. (gdzie to można wyczytać ?) – wyprostowując : Upadając otrzymałam pomoc nie od Losu lecz konkretnych ludzi – potrafili mnie zaskoczyć formą udzielanej pomocy, była do przyjęcia zupełnie naturalnie.

Marajka napisał/a:

To oczywiscie moja interpretacja z Twojego tekstu i pewnie ja Cie nie zrozumialam. Ale tak to mi po prostu zabrzmialo

Tutaj się nie mylisz, zdecydowanie nadinterpretacja. Podmiotem tematu jest Autorka, nie ja wink

Powinna Ona nie postępować bezmyślnie lecz świadomie, nie krzywdząc innych i siebie. Teraz jeszcze nie potrafi, prawdopodobnie nie najlepszą drogę wybrała aby się wydobywać z problemów. Cierpi - i można współczuć bo boli po prostu, ale swoim postępowaniem Autorka jest również przyczyną innego cierpienia - i temu innemu cierpieniu też można współczuć.
Coś nie jestem przekonana czy to dobre podsumowanie wink.

104 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-16 09:42:12)

Odp: nie żałuję romansu

Co tej rzekomej winy autorki za cierpienie innych, to ja mam calkiem inne zdanie, juz o tym pisalam.
Przejmowac odpowiedzialnosc powinno sie za siebie, a ci inni to samo robic ze soba.
Odpowiedzialnosc za innych mozna przejmowac za takich, ktorzy tego sami nie sa w stanie zrobic, na przyklad za dzieci.
Wszystko inne jest uzurpowaniem sobie roli zbawcy swiata jako tej odwrotnej roli -  jesli jestem odpowiedziala/y za cierpienia innych, to oczywiscie tez za ich szczescie, co jest kompletna bzdura. To sa omnipotentne fantazje.
Zgadzam sie jedynie z tym, ze mozna byc wyzwalaczem pewnych stanow u innych, ale niczym wiecej.
Tu mozna oczywiscie starac sie dzialac rozwaznie, ale co jest ta rozwaga i co kiedy jest lepsze, to tez wielki temat do dyskusji.

105

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

Co tej rzekomej winy autorki za cierpienie innych, to ja mam calkiem inne zdanie, juz o tym pisalam.
Przejmowac odpowiedzialnosc powinno sie za siebie, a ci inni to samo robic ze soba.
Odpowiedzialnosc za innych mozna przejmowac za takich, ktorzy tego sami nie sa w stanie zrobic, na przyklad za dzieci.
Wszystko inne jest uzurpowaniem sobie roli zbawcy swiata jako tej odwrotnej roli -  jesli jestem odpowiedziala/y za cierpienia innych, to oczywiscie tez za ich szczescie, co jest kompletna bzdura. To sa omnipotentne fantazje.
Zgadzam sie jedynie z tym, ze mozna byc wyzwalaczem pewnych stanow u innych, ale niczym wiecej.
Tu mozna oczywiscie starac sie dzialac rozwaznie, ale co jest ta rozwaga i co kiedy jest lepsze, to tez wielki temat do dyskusji.

Tutaj się akurat zgadzam- o ile w grę nie wchodzą sytuacje przemocy,czy celowej manipulacji, to przecież kochanek spowodował cierpienie swojej żony, nie autorka. Natomiast autorka oszukuje swojego męża- twierdzenie ze jego to na pewno nie obchodzi, ale i tak mu nie powiem jest zakłamaniem i stawianiem się w roli Boga.
Romans mógł mieć dla niej jakieś znaczenie rozwojowe w sensie odkrycia w sobie zdolnosci do miłości- ale w tym przypadku tego nie widzę.
Bo za tym powinien pójść impuls do zmiany- a tego nie ma,
po drugie mam watpliwości czy to miłość- głównie sączą się tu pretensje do kochanka, nieposzanowanie jego prawa do decyzji pozostania z żoną, zrzucanie na niego winy. Z miłością to wspólnego nic nie ma.
Tak więc nie podzielam optymizmu Marajki- W Sieci tkwi w miejscu. Nick adekwatny do zachowania- zaplątana jest ryba, brak jej powietrza i siły by z tej sieci wyskoczyć. Z takiego stanu przez osiedlowe romanse nie wyjdzie się.

106

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

Co tej rzekomej winy autorki za cierpienie innych, to ja mam calkiem inne zdanie, juz o tym pisalam.
Przejmowac odpowiedzialnosc powinno sie za siebie, a ci inni to samo robic ze soba.
Odpowiedzialnosc za innych mozna przejmowac za takich, ktorzy tego sami nie sa w stanie zrobic, na przyklad za dzieci.
Wszystko inne jest uzurpowaniem sobie roli zbawcy swiata jako tej odwrotnej roli -  jesli jestem odpowiedziala/y za cierpienia innych, to oczywiscie tez za ich szczescie, co jest kompletna bzdura. To sa omnipotentne fantazje.
Zgadzam sie jedynie z tym, ze mozna byc wyzwalaczem pewnych stanow u innych, ale niczym wiecej.
Tu mozna oczywiscie starac sie dzialac rozwaznie, ale co jest ta rozwaga i co kiedy jest lepsze, to tez wielki temat do dyskusji.

Marajka, podobnie jak dopatrując się miłości u pierwotniaków w zaspokajaniu potrzeby przedłożenia gatunku,
tak i teraz - nie dostrzegając wpływu ludzi na siebie nawzajem, zamykasz się w swoim postrzeganiu świata.

Nie żyjemy, każdy z nas osobno na osobnej planecie.
Żyjemy wspólnie, w stadach i oddziałujemy na siebie.

Jeżeli ktoś, tak jak autorka, jest świadom ze wchodzi w relację intymną z osoba która jest w związku, a pomimo tego zachęca, przyzwala, inicjuje zachowania drugiej strony które powinny być zarezerwowane dla osoby będącej z nim w związku -  współuczestniczy w zdradzie, przejmuje na siebie część odpowiedzialności za zdradę która ma miejsce w tym drugim związku.
Podobnie kochanek jest współodpowiedzialny za zdradę męża autorki.

Nawet sam fakt braku reakcji na krzywdę która jest wyrządzana innym, czyni nas współodpowiedzialnym za tą krzywdę.

Nie trzeba być "zbawicielem świata", żeby powstrzymać się od udziału w wyrządzaniu krzywdy innym, wystarczy być zwykłym, w miarę przyzwoitym człowiekiem z odrobiną empatii.

Wg twojej teorii, ani paser nie jest współodpowiedzialny za kradzież, ani nawet zleceniodawca zabójstwa za zabójstwo.
Przecież, to nie oni kradną, zabijają... ?
Tylko "zbawiciela świata" powstrzymują się od paserki, podżegania do zabójstwa ?

107

Odp: nie żałuję romansu

Secondo- nie zgodzę się z tym porównaniem do paserstwa- ludzie są wolni i nie są niczyją własnoscią. W związku mają zobowiazania, ale w stosunku do obcych ludzi już nie. 
Tak że niestety żonie kochanka autorka nie jest nic winna. W przeciwieństwie do zobowiązań kochanków wobec współmałżonków.

O przemocy pisałam wyżej- więc o zabójstwach nie wspomnę..

Paradoksalnie w tej całej sytuacji najwięcej może zyskać własnie żona kochanka i On być może- jeśli przetransformują swoje relacje.
WSieci i jej mąż już nie- bo On nie wie, a Ona tkwi gdzie była.

108

Odp: nie żałuję romansu

Ela, czy wobec tego uważasz , ze liczą się tylko nasze  zobowiązania wobec innych ( np ślub )

Czy autorka zachęcając kochanka do zdrady, akceptując , przyzwalając to ze krzywdzi swoją żonę ,  nie bierze na siebie żadnej odpowiedzialności za to co on zrobi ?

Decyzje podejmuje każdy sam i jest za nią odpowiedzialny.
Ale nie można zapominać o wpływie osób które nakłaniają do takiej decyzji.
Obojętnie czy dobrej, czy złej .
Wplywaja na taka czy inna decyzje i biorą na siebie cześć odpowiedzialności .
Jak wspólnicy .

109

Odp: nie żałuję romansu

No trochę się nie zgodzę. Autorka po pierwsze jeszcze nie przyczyniła się do złego mężowi bo chlopina nic nie wie a czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Ale przyczyniła się do cierpienia żony kochanka. On i ona. Nie można napisać ze tylko on bo był jej mężem. Sam ze sobą jej nie zdradził. Oczywiście większą wine w tym wypadku przypisaywalabym jemu Ale tylko z  perspektywy żony. bo jego działanie bezpośrednio mialo wpływ na cierpienie żony. Autorka miała wpływ pośredni, bo z żoną nie łączyły ja żadne relacje.
A takie resume: ileż my tu mamy filozofów

110 Ostatnio edytowany przez nemezis21 (2017-05-16 11:20:10)

Odp: nie żałuję romansu
Secondo1 napisał/a:

Wg twojej teorii, ani paser nie jest współodpowiedzialny za kradzież, ani nawet zleceniodawca zabójstwa za zabójstwo.
Przecież, to nie oni kradną, zabijają... ?
Tylko "zbawiciela świata" powstrzymują się od paserki, podżegania do zabójstwa ?

Dobrze ze to tylko teoria bo zdaje się prawo stanowi trochę inaczej. Ot żeby właśnie nie był o takich teorii.
A wracając z tematu. Hmm to w zasadzie co obecnie jest tematem? Rozprawa nad miłością i moralnością czy może przeżycia autorki.
Chcociaz jak mniemam autorka pomimo pierwotnej arogancji osiadla już pełna żalu bo nie tak miało być. Jak to mawiała wiedźma ple ple: nie płacz nas rozlanym mlekiem. To co się stalo tego i tak już nie zmienisz. Teraz warto iść do przodu. Przeszlosc zostaje z tyłu i naprzód marsz. No póki co masz jeszcze tego męża. Może sobie odbudujecie relacje. A może się rozwiedziesz i zajdziesz kogoś kto będzie dla Ciebie pelnowartosciowym mężczyznom?wszystko przed tobą. Wszystko w twoich rękach . Odchoruj niespelniona miłość i wyruszaj na podbój świata

111 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-16 13:09:30)

Odp: nie żałuję romansu

Zapewniam cię, Marajko, że chociaż twierdzisz, że rozumiesz moją perspektywę, to jednak niewiele zrozumiałaś z moich wypowiedzi, o czym świadczą kwestie, na których się zatrzymałaś a które ominęłaś szerokim łukiem. Mam wrażenie, że skupiłaś się na przekazaniu tego, co masz do powiedzenia i powtórzyłaś kolejny raz to samo, a nie poświęciłaś na zrozumienie mnie zbyt wiele uwagi. Trochę mi przykro, ale przeżyję big_smile

Marajka napisał/a:

Mamy tu przeciez wolnosc wyrazania swoich punktow widzenia, wiec ja moge tak samo krytykowac Ciebie, jak Ty autorke. big_smile

To jedno cieszy, że zrozumiałaś. Bo przypominam, że swoją wypowiedź w tym wątku rozpoczęłaś od wartościowania (krytyki) wypowiedzi innych, którzy w swych wypowiedziach wartościują postawę autorki. Pewnie gdybyś potrafiła przejść obojętnie obok sądów wartościująco-moralizujących, to sama nie musiałabyś ich stosować. Na ten przykład ja nie potrafię, ale nie udaję, że jest inaczej.

Marajka napisał/a:

I dlaczego wlasciwie insynuujesz mi zycie w obojetnosci? Chyba tylko dlatego, zeby sie odreagowac.

Może chcę odreagować, jeśli ci taka odpowiedź pasuje. A może dlatego, żeby ci spróbować uświadomić, że ludzie mają swoje odczucia i potrzebę ich wyrażania, co czasem przejawia się w krytyce a czasem zachwycie (wyobraź sobie, że i tak tu bywa).
Sama zobacz jak łatwo ci przyszło zaakceptować dawanie upustu swoim emocjom przez autorkę w formie, jaką wybrała, a jak trudno ci znieść emocje forumowiczów, które są odpowiedzią na jej postawę. Jedno jest naturalne i oczywiste a drugie spotkało się z twoim oburzeniem i potępieniem.

Marajka napisał/a:

Uwazam, ze ta krytyka jest niewlasciwa, poniewaz przebija przez nia nieskonczona pogarda. A to juz nie ma nic wspolnego z krytyka, tylko z obrazaniem:
„cichodajka na postronku nieswiadomosci”,  „spuszczanie majtek” itd.

Ja w tym nie widzę żadnej pogardy - to twoja interpretacja. Przecież autorka "spuszczała majtki", gdy się znalazł chętny i przecież "dawała po cichu". Może razi cię wyrazistość użytych sformułowań? Z tym mogłabym się zgodzić. Są one tak samo mocne, jak użycie określenia Miłości (przez wielkie "M") do opisu zdrady i romansu autorki. To zdecydowanie z sobą kontrastuje wink

112

Odp: nie żałuję romansu
summerka88 napisał/a:

Zapewniam cię, Marajko, że chociaż twierdzisz, że rozumiesz moją perspektywę, to jednak niewiele zrozumiałaś z moich wypowiedzi, o czym świadczą kwestie, na których się zatrzymałaś a które ominęłaś szerokim łukiem. Mam wrażenie, że skupiłaś się na przekazaniu tego, co masz do powiedzenia i powtórzyłaś kolejny raz to samo, a nie poświęciłaś na zrozumienie mnie zbyt wiele uwagi. Trochę mi przykro, ale przeżyję big_smile

Marajka napisał/a:

Mamy tu przeciez wolnosc wyrazania swoich punktow widzenia, wiec ja moge tak samo krytykowac Ciebie, jak Ty autorke. big_smile

To jedno cieszy, że zrozumiałaś. Bo przypominam, że swoją wypowiedź w tym wątku rozpoczęłaś od wartościowania (krytyki) wypowiedzi innych, którzy w swych wypowiedziach wartościują postawę autorki. Pewnie gdybyś potrafiła przejść obojętnie obok sądów wartościująco-moralizujących, to sama nie musiałabyś ich stosować. Na ten przykład ja nie potrafię, ale nie udaję, że jest inaczej.

Marajka napisał/a:

I dlaczego wlasciwie insynuujesz mi zycie w obojetnosci? Chyba tylko dlatego, zeby sie odreagowac.

Może chcę odreagować, jeśli ci taka odpowiedź pasuje. A może dlatego, żeby ci spróbować uświadomić, że ludzie mają swoje odczucia i potrzebę ich wyrażania, co czasem przejawia się w krytyce a czasem zachwycie (wyobraź sobie, że i tak tu bywa).
Sama zobacz jak łatwo ci przyszło zaakceptować dawanie upustu swoim emocjom przez autorkę w formie, jaką wybrała, a jak trudno ci znieść emocje forumowiczów, które są odpowiedzią na jej postawę. Jedno jest naturalne i oczywiste a drugie spotkało się z twoim oburzeniem i potępieniem.

Marajka napisał/a:

Uwazam, ze ta krytyka jest niewlasciwa, poniewaz przebija przez nia nieskonczona pogarda. A to juz nie ma nic wspolnego z krytyka, tylko z obrazaniem:
„cichodajka na postronku nieswiadomosci”,  „spuszczanie majtek” itd.

Ja w tym nie widzę żadnej pogardy - to twoja interpretacja. Przecież autorka "spuszczała majtki", gdy się znalazł chętny i przecież "dawała po cichu". Może razi cię wyrazistość użytych sformułowań? Z tym mogłabym się zgodzić. Są one tak samo mocne, jak użycie określenia Miłości (przez wielkie "M") do opisu zdrady i romansu autorki. To zdecydowanie z sobą kontrastuje wink

W tak "wyrazisty" sposób można pisać o wszystkim bo czy twoja mama nie spuściła majtek bys mogła sie począć? Albo czy nie dawala po cichu by nie wzbudzać sensacji np. u tych za ściana? Jesteś zwyczajnie wulgarna osoba, która projektuje swoja naturę na innych, twoje teksty świadczą tylko o tobie- czego kompletnie nie rozumiesz, ale nie ty jedna. Teksty Marajki czytam z zainteresowaniem, twoje to tylko powielanie pogardy i uwidacznianie twojej niskiej samooceny (moje zdanie). Ale dzięki tobie zauważam- przez kontrast- mądrość i zrozumienie:)

113

Odp: nie żałuję romansu
nemezis21 napisał/a:

No trochę się nie zgodzę. Autorka po pierwsze jeszcze nie przyczyniła się do złego mężowi bo chlopina nic nie wie a czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Ale przyczyniła się do cierpienia żony kochanka. On i ona. Nie można napisać ze tylko on bo był jej mężem. Sam ze sobą jej nie zdradził. Oczywiście większą wine w tym wypadku przypisaywalabym jemu Ale tylko z  perspektywy żony. bo jego działanie bezpośrednio mialo wpływ na cierpienie żony. Autorka miała wpływ pośredni, bo z żoną nie łączyły ja żadne relacje.

Autorka codziennie robi zle mezowi klamiac i nie szanujac go. Biedny chlop zyje pod jednym dachem z taka lafirynda. To jest najgorszy sbosob w jaki mozna traktowac drugiego czlowieka.

Co do jej fraglesa, to wiadomo, ze to zlamas, bo dojrzaly, porzadny mezczyzna nie gania za innymi panienkami, szczegolnie jak ma dwojke dzieci w domu.

Sa sobie warci i tyle.

Marajka, Ty jakies ezoteryczne bzdury wypisujesz, ktore nijak sie maja do rzeczywistosci. Jak ktos sciaga spodnie i zrzuca majty, to zapewniam sie, ze o ile jest w pelni sprawny umyslowo, WIE co robi, i to bardzo dobrze. Tylko fajnie sie przed samym soba udaje, ze jest sie "zagubionym".

114

Odp: nie żałuję romansu
wsieci722017 napisał/a:

Mam męża. On rodzinę. Miesiąc zabiegał choćby o kawę. Kolejne dwa miesiące czekał aż ulegnę mu całkowicie. Trzy miesiące gorącego romansu. Były wyznania. Żadnych obietnic. W miedzy czasie podejrzenia jego żony. Nigdy mi o niej nie mówił ale czułam że coś się dzieje, że zaczyna być bardziej ostrożny. A ja coraz bardziej zakochana. Teraz ona wie. On milczy. Ja umieram z tęsknoty. Chciałam się wygadać. Nie liczę na pocieszenie że jeszcze się ułoży. Że jeszcze ma szanse.

Wsieci, podobnie do ciebie wdałem się w romans. Z tym, że nie był to ktoś, kogo znałam od miesiąca, ale pseudo-przyjaciel rodziny, który od lat czaił się wokół mnie wyczekując odpowiedniej chwili, kryzysu w związku. Ostatecznie to ja zakończyłam krótkotrwały romans a mój kochanek nie miał żony.
Może Ci się wydawać, że warto wikłać się w boczną relację, ale wierz mi nie warto. Zrozumiesz to, gdy dowie się o tym twój mąż i zobaczysz jaki to dla niego ból i cierpienie.
Dobrze się stało, że to już koniec Twojego romansu, nie źyj nadzieją, że wróci coś, co z gruntu skazane było na niepowodzenie. Jednak szkoda, że to nie ty podjęłaś decyzję o jego zakończeniu, bo teraz będziesz idealizowała relację, która pozwoliła tobie przez chwilę czuć się lepiej. To nie była żadna miłość. Ty potrzebowałaś poczuć, że jesteś ważna i wyjątkowa. Tak samo pewnie Twój kochanek. On wykorzystał okazję, ale i Ty ją również wykorzystałaś.
Zostaw romans za sobą i zajmij się tym, co teraz masz w swoim życiu. Idź sama albo wspólnie z mężem na terapię. Jeśli na wspólną to nie po to, żeby Twój mąż zaczął zwracać bardziej na Ciebie uwagę i spełniał Twoje potrzeby, ale w poszukiwaniu tego, co Was łączy na głębokim poziomie wzajemnej ciekawości sobą i akceptacji.
3maj się. Pozdrawiam smile

115 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2017-05-16 16:04:51)

Odp: nie żałuję romansu
kejt38 napisał/a:

W tak "wyrazisty" sposób można pisać o wszystkim bo czy twoja mama nie spuściła majtek bys mogła sie począć? Albo czy nie dawala po cichu by nie wzbudzać sensacji np. u tych za ściana? Jesteś zwyczajnie wulgarna osoba, która projektuje swoja naturę na innych, twoje teksty świadczą tylko o tobie- czego kompletnie nie rozumiesz, ale nie ty jedna. Teksty Marajki czytam z zainteresowaniem, twoje to tylko powielanie pogardy i uwidacznianie twojej niskiej samooceny (moje zdanie). Ale dzięki tobie zauważam- przez kontrast- mądrość i zrozumienie:)

Przejrzałam Twoje wcześniejsze wypowiedzi, Kejt38. Ależ Ty jesteś wulgarną dziewuchą. Żadnych merytorycznych argumentów tylko atakujesz na oślep byle dołożyć kolejnej ofierze. Sporo już ich było.
Nic nie wiesz o romansach, bo byś wiedziała, że one nie są niczym więcej jak ściąganiem majtek i dawaniem duuuuppppy po cichaczu, żeby się cały świat nie dowiedział. Marajka robi tu ze zwykłego potajemnego seksu, któremu towarzyszy dreszczyk emocji wielką miłość, dla której warto żyć i tym samym niedźwiedzią przysługę dla Wsieci. Podczas gdy to tylko seks, któremu najpierw towarzyszy ekstaza a później wyrzuty sumienia i poczucie winy. Gdyby było coś oprócz seksu, to kochanek Wsieci nie pognałby w podskokach do żony i Wsieci inaczej pisałaby o swoim kochanku. Wierz mi, że romans nie ma nic wspólnego z takim seksem, który nie jest tylko aktem cielesnym, ale wyrazem prawdziwej miłości bliskościi oraz formą wyrażania duszy.
Dlatego określenie zdejmowania majtek i ciche dawanie jest tu najbardziej na miejscu i żałosne są Twoje próby powiązania związku dwojga kochających się ludzi, którzy z miłości i w miłości dzielą się swoim ciałem w domowym zaciszu, z pełnym brudu i syfu seksem, którym jest potajemny numerek z kochankiem.

116 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2017-05-16 16:01:01)

Odp: nie żałuję romansu

Dubel

117

Odp: nie żałuję romansu
dobrakobieta90 napisał/a:
kejt38 napisał/a:

W tak "wyrazisty" sposób można pisać o wszystkim bo czy twoja mama nie spuściła majtek bys mogła sie począć? Albo czy nie dawala po cichu by nie wzbudzać sensacji np. u tych za ściana? Jesteś zwyczajnie wulgarna osoba, która projektuje swoja naturę na innych, twoje teksty świadczą tylko o tobie- czego kompletnie nie rozumiesz, ale nie ty jedna. Teksty Marajki czytam z zainteresowaniem, twoje to tylko powielanie pogardy i uwidacznianie twojej niskiej samooceny (moje zdanie). Ale dzięki tobie zauważam- przez kontrast- mądrość i zrozumienie:)

Przejrzałam Twoje wcześniejsze wypowiedzi, Kejt38. Ależ Ty jesteś wulgarną dziewuchą. Żadnych merytorycznych argumentów tylko atakujesz na oślep byle dołożyć kolejnej ofierze. Sporo już ich było.
Nic nie wiesz o romansach, bo byś wiedziała, że one nie są niczym więcej jak ściąganiem majtek i dawaniem duuuuppppy po cichaczu, żeby się cały świat nie dowiedział. Marajka robi tu ze zwykłego potajemnego seksu, któremu towarzyszy dreszczyk emocji wielką miłość, dla której warto żyć i tym samym niedźwiedzią przysługę dla Wsieci. Podczas gdy to tylko seks, któremu najpierw towarzyszy ekstaza a później wyrzuty sumienia i poczucie winy. Gdyby było coś oprócz seksu, to kochanek Wsieci nie pognałby w podskokach do żony i Wsieci inaczej pisałaby o swoim kochanku. Wierz mi, że romans nie ma nic wspólnego z takim seksem, który nie jest tylko aktem cielesnym, ale wyrazem prawdziwej miłości bliskościi oraz formą wyrażania duszy.
Dlatego określenie zdejmowania majtek i ciche dawanie jest tu najbardziej na miejscu i żałosne są Twoje próby powiązania związku dwojga kochających się ludzi, którzy z miłości i w miłości dzielą się swoim ciałem w domowym zaciszu, z pełnym brudu i syfu seksem, którym jest potajemny numerek z kochankiem.

To prawda, ze moja wiedza o romansach jest niekompletna (brak mi zdecydowanie doświadczenia), ty wydajesz sie byc specem- wierze ci na słowo. Ja nie przeglądałam twoich poprzednich wpisów bo szkoda mi czasu:).

118

Odp: nie żałuję romansu
kejt38 napisał/a:

To prawda, ze moja wiedza o romansach jest niekompletna (brak mi zdecydowanie doświadczenia), ty wydajesz sie byc specem- wierze ci na słowo. Ja nie przeglądałam twoich poprzednich wpisów bo szkoda mi czasu:).

Merytoryczna i życzliwa jak zwykle.

119

Odp: nie żałuję romansu

Dobrakobieta90, myslisz, ze wszystkie romanse sa dokladnie takie same jak Twoj?
To wydaje sie byc bardzo uproszczony schemat myslenia.

A tak wogole, to przykre jest czytac, jak kobieta sama siebie traktuje, z jaka pogarda pisze o sobie samej, jak sie poniza, jak Ty to ze soba robisz.
Dla mnie wyglada to tak, jakbys po fakcie starala sie zrobic z tego jak najbrudniejsza plame w swoim zyciorysie. Przedtem z pewnoscia to az takie uwalane w syfie nie bylo, bo pewnie bys tego nie zrobila.

Nie zamierzam Cie wcale bronic przed Toba sama, to Twoja sprawa oczywiscie, co robisz i jak robisz, tylko po prostu uderzylo mnie,  ze mozna miec tak niskie poczucie wlasnej wartosci i nawet w stosunku do siebie nie znac mozliwosci wybaczenia.

120 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2017-05-16 20:09:03)

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

Dobrakobieta90, myslisz, ze wszystkie romanse sa dokladnie takie same jak Twoj?
To wydaje sie byc bardzo uproszczony schemat myslenia.

Nie twierdzę, że każdy romans wygląda identycznie. Mój uproszczony schemat myślenia nie różni się zbyt wiele od Twojego uproszczonego schematu myślenia. W moim nie ma tylko wydumanej miłości, o której Ty piszesz. Pomyśl czasami chwilę zanim coś napiszesz Kobieto. Kto przy zdrowych zmysłach pisze dziewczynie, która po miesięcznej znajomości nawiązała dwumiesięczny romans zakończony powrotem kochanka do jego żony, że to miłość i warto było zdradzać i okłamywać, aby przeżyć tę wielką miłość. Przecież Ty jesteś oderwana od rzeczywistości. Mieszasz tylko biednej i zagubionej Wsieci w głowie swoimi chorymi wyobrażeniami albo projektujesz na nią swoje niespełnione pragnienia.

Marajka napisał/a:

A tak wogole, to przykre jest czytac, jak kobieta sama siebie traktuje, z jaka pogarda pisze o sobie samej, jak sie poniza, jak Ty to ze soba robisz.
Dla mnie wyglada to tak, jakbys po fakcie starala sie zrobic z tego jak najbrudniejsza plame w swoim zyciorysie. Przedtem z pewnoscia to az takie uwalane w syfie nie bylo, bo pewnie bys tego nie zrobila.

Nie zamierzam Cie wcale bronic przed Toba sama, to Twoja sprawa oczywiscie, co robisz i jak robisz, tylko po prostu uderzylo mnie,  ze mozna miec tak niskie poczucie wlasnej wartosci i nawet w stosunku do siebie nie znac mozliwosci wybaczenia.


Marajko, ale po mnie pojechałaś. Zioniesz jadem i żółcią. Gdzie wyczytałaś bzdury na mój temat, które wypisujesz. Jeden króciótki post Ci wystarczył, żeby mnie zmieszać z błotem. Bardzo szybko potrafisz ocenić i skrytykować człowieka. Wprost błyskawiczne masz tempo, ale w sumie nie powinno dziwić mnie po tym, co napisałaś Wsieci.
W dodatku nie przeczytałaś uważnie moich słów, bo byś doczytała, że po początkowej ekstazie przyszły wyrzuty sumienia i poczucie winy, więc co na wstępie wydawało się ekstatyczną przyjemnością, finalnie okazuje się brudem i syfem.

121 Ostatnio edytowany przez Roxann (2017-05-16 23:03:12)

Odp: nie żałuję romansu

8Nie mogę. ..
Nie mogę  pojąć skąd biorą się te wszystkie wpisy atakujące i obrażające autorkę. Trochę jestem na tym forum i zdaje sobię sprawę, że większość jest po przejściach, została zdradzona. Z ich strony tego jadu można się spodziewać  i to jest zrozumiałe. Owszem jest sporo wpisów osób jakby bezstronnch które potrafią doradzić...I to się ceni. Ale...
Oceniają romanse też inne osoby 'niskazitelne' co nic jeszcze nie przeżyły albo tzw. szczęśliwe mężatki. Czemu?
Tak sobie pomyślałam...gdybym była taka nieskazitelna czy szukalabym forum o z zdradch i  romansach i w nich starała się uchodzić za alfa i omegę od związków i moralności? Już żeby wejść na to forum trzeba mieć powód. Jaki te osoby w nim mają? Czyż nie dowartościowanie? Które tak zarzucają innym. Jestem ciekawa co się pod tymi osobami kryje, jakie kompleksy.
Cociażby moja 'ulubiennica' Summerka..bardzo ciekawy przypadek. Narcyza co podkreśla jesli tylko może jaka to jest inteligentna, szczupła i zaradna...mąż  w nią wpatrzony...a tu przesiaduje w wątkach dla zdradzonych zamast się swoim życiem cieszyć. Tyle mądrych książek przeczytała, że nie powinna mieć żadnego problemu. A wciąż i coraz częściej tu się udziela.. Ciekawe? Tym bardziej, że jakiś romans przeszedł jej koło nosa z czego podobno jest dumna. I teraz tym chwali... To dopiero osiągnięcie wink
Nie wiem jakie ma kompleksy ale na pewno spore. Nie wnikam.
Co do romansów... Wątek też temu poświęcony, nie tylko zdradom. Rok spędziłam na forum, czytałam wiele wątków i tylko chyba jeden jakiś niedawny (nie pamiętam nicku) był takim 'romansem' bez uczuć...kobieta wystawiała co miała bez żadnych zbędnych rozmów itd. a i tak się zakochała i chciała czegoś więcej.
Za przeproszeniem każdy ściąga gacie przy seksie i chce by to było intymne (ciche). Bo niby żona nie ściąga  wink
W romansie głównie o co innego chodzi. Seks to skutek nie przyczyna. A że  tylko ten małżeński jest wyjątkowy to też można pomiędzy bajki włożyć. To jest tylko takie życzenie.
Tu się skupia na niewłaściwej sprawie. ..Człowiek zakochuje się kilka razy w życiu. Póki nie ma dzieci czy żony. Niby ok. Po jest to samo.  Pytanie jak sobie z tym poradzi.  Żeby powstało nowe uczucie musi być 'przestrzeń'..Chyba nikt tu nie pisał że romans to wielka miłość była. .tylko ze się zakochał a to są uczucia. .emocje.
Tak jak w wątku obok pisałam ...człowiek zaczyna darzyć uczuciem kogoś innego z różnych względów. Ewentualny seks to tylko wymierna. Nawet jeśli do niego nie dojdzie to i tak jest w głowie.
Także te teksty spuściła majty itd. są bez sensu.
Chyba tylko na osłodę siebie. wink

122 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-16 23:52:59)

Odp: nie żałuję romansu
dobrakobieta90 napisał/a:

Marajko, ale po mnie pojechałaś. Zioniesz jadem i żółcią. Gdzie wyczytałaś bzdury na mój temat, które wypisujesz. Jeden króciótki post Ci wystarczył, żeby mnie zmieszać z błotem. Bardzo szybko potrafisz ocenić i skrytykować człowieka. Wprost błyskawiczne masz tempo, ale w sumie nie powinno dziwić mnie po tym, co napisałaś Wsieci.
W dodatku nie przeczytałaś uważnie moich słów, bo byś doczytała, że po początkowej ekstazie przyszły wyrzuty sumienia i poczucie winy, więc co na wstępie wydawało się ekstatyczną przyjemnością, finalnie okazuje się brudem i syfem.

Nie Dobrakobieto, wcale po Tobie nie pojechalam i absolutnie nie zmieszalam Cie z blotem. To robisz Ty sama ze soba, nikogo do tego nie potrzebujesz.
To tylko Ty sama tak zioniesz tym jadem i nienawiscia, nawet w stosunku do siebie samej, ktora projektujesz na mnie, ze nawet nie zauwazylas tego, ze ja po prostu Ci wspolczulam! Alez katuj sie tym swoim poczuciem winy i wyrzutami sumienia nawet do konca zycia, to nie moja sprawa i nie moje zycie, nikt nie bedzie Ci w tym przeszkadzal.

Nie zyje oderwana od rzeczywistosci, wrecz przeciwnie, zyje w jak najbardziej realnym swiecie, w pozytywnym swiecie, ktorym probuje sie tutaj dzielic, bo moze u kogos napotka to na oddzwiek i sie przyda.
Dzielic mozna sie bowiem nie tylko nieszczesciem, ale i szczesciem.
To jednak jest dla niektorych tutaj tak kompletnie niedostepny i niezrozumialy swiat, ze uwazaja go za calkowita bajke. Tacy ludzie wola zyc w tym swoim szaroburym swiecie i maja do tego prawo, to sa wlasne wybory.
Ja nikogo na sile stamtad nie wyciagam, ale sama nie daje sie w szaroburosc wciagac.

123 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-17 00:40:22)

Odp: nie żałuję romansu

Musze uscislic, zeby uniknac dalszych nieporozumiem - pod tym tarzaniem sie przez Ciebie w blocie nie mam na mysli Twojego romansu, tylko to, co robisz ze soba w jego wyniku.
Autorka tematu robi to inaczej - zostawia sobie dobre wspomnienie i tym samym nie szarga siebie samej. Dobre wspomnienie nie wyklucza nawet poczucia winy.
Ja tylko zupelnie nie rozumiem, po co sie jeszcze dodatkowo samemu dolowac, plujac na wlasna przeszlosc! Gdyby to bylo morderstwo, to bym to zrozumiala, ale romans? To chyba jakis rodzaj masochizmu, dla mnie niepojety.

124

Odp: nie żałuję romansu

smile

Marajka napisał/a:

Autorka tematu robi to inaczej - zostawia sobie dobre wspomnienie i tym samym nie szarga siebie samej. Dobre wspomnienie nie wyklucza nawet poczucia winy.

I z takim stwierdzeniem głęboko się nie zgadzam i do tego : w pełnej rozciągłości wink.

Zostawienie dobrych wspomnień – ok – jeśli Autorka chce. Podobnie jak współczujemy gdy boli niezależnie od tego co było przyczyną bólu, możemy dobrze myśleć o, hm..., miłych chwilach wink niezależnie czy były wynikiem krzywdy czy nie (od razu zaznaczę – jest mi to obce).

Ale : nie szarganie siebie samej to, moim zdaniem, wygoda – nawet nie chce Jej się pomyśleć czy dobrze robi czy źle – jak Ona ma dojść do świadomości swoich czynów jeśli nie przemyśli ? Mędrcem nikt się nie rodzi wink.

Z tym : dobre wspomnienie nie wyklucza poczucia winy, ja wymiękłam, mieć poczucie winy z powodu własnego postępowania i jednocześnie miło sobie wspominać takie postępowanie – to jakieś splątanie (wyobrazić sobie mogę – też od razu zaznaczę).

125 Ostatnio edytowany przez dobrakobieta90 (2017-05-17 08:24:33)

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

Musze uscislic, zeby uniknac dalszych nieporozumiem - pod tym tarzaniem sie przez Ciebie w blocie nie mam na mysli Twojego romansu, tylko to, co robisz ze soba w jego wyniku.
Autorka tematu robi to inaczej - zostawia sobie dobre wspomnienie i tym samym nie szarga siebie samej. Dobre wspomnienie nie wyklucza nawet poczucia winy.
Ja tylko zupelnie nie rozumiem, po co sie jeszcze dodatkowo samemu dolowac, plujac na wlasna przeszlosc! Gdyby to bylo morderstwo, to bym to zrozumiala, ale romans? To chyba jakis rodzaj masochizmu, dla mnie niepojety.

Marajka, nie rozumiem dlaczego z zajadłością, której nie powstydziłyby się psy gończe, próbujesz mnie przekonać, że powinnam zachować wspomnienia tanich dreszczy jako czegoś wyjątkowego. Ty to nazywasz miłością i uważasz, że warto żyć dla takich chwil a nawet krzywdzić innych ludzi, a dla mnie miłość to coś więcej niż tanie dreszcze. Miłość nie opiera się na krótkotrwałych emocjach lecz na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa, które daje akceptacja, troska i czułość.
Uważasz, że ja i Wsieci nie zasługujemy na nic lepszego i powinnyśmy pielęgnować w sobie wspomnienia krótkotrwałych chwil uniesień jako czegoś wspaniałego i wyjątkowego, skoro to był tylko sposób, żeby w okresie zagubienia poczuć się lepiej z sobą. Tak było, a teraz jest teraźniejszość i zasługujemy obie z Wsieci na coś lepszego niż Ty nam próbujesz wcisnąć jako miłość.

Wsieci,  Twoim minimum powinna być czuła i wzajemna troska i to nie wyobrażona, ale taka realna. Takiej nie otrzymujesz od męża, ale też nie od kochanka. Żadna z tych relacji przecież nie daje Tobie poczucia szczęścia i spełnienia. A to, co czułaś przy kochanku to miernej jakości substytut miłości, który Marajka tylko próbuje Tobie wcisnąć jako sens życia. Wierz mi jest iprawdziwa miłość, w której obok gorącej namiętności jest szcęście, spełnienie, życzliwość, poczucie bezpieczeństwa, poczucie humoru, chociaż są też i kłótnie i różne nieprzewidywalne sytuacje, które powodują, że nie można się nudzić. W takiej miłości mężczyzna będzie o Ciebie dbał i nie będziesz się czuła samotna i ramiona jak za sprawą męża czy kochanka.

126 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-05-17 09:36:31)

Odp: nie żałuję romansu

Dobrakobieto, nie probuje Cie do niczego przekonywac i widze, ze kompletnie, ale to kompletnie nic  nie rozumiesz z tego, o czym ja pisze, wiec rzeczywiscie jakakolwiek dyskusja miedza nami jest bezcelowa.

Moje stanowisko jest takie, ze istnieje cos takiego jak milosierdzie i wybaczenie i to jest wyrazem milosci.
Jesli uwaza sie, ze popelnilo sie blad, to wystarczy wyciagnac z tego konsekwencje, czyli starac sie go naprawic jesli to mozliwe, zrobic jakies zadoscuczynienie i starac sie w przyszlosci tego nie powtarzac.
Samonienawisc i samobiczowanie, wieczne obarczanie sie wina sa rownie destrukcjne, jak wtedy, gdy kieruje sie to przeciw innym.
Nikomu to nie sluzy, powieksza tylko ilosc cierpienia na ziemi i jest najlepsza metoda na zapobieganie jakiejkolwiek milosci.
Nie da sie nikogo kochac, jesli sie nie kocha samego siebie. Nie jest sie w stanie nikomu wybaczyc, jesli nie potrafi sie wybaczyc sobie samemu.


Nie kieruje tego powyzszego do Ciebie, tylko wyjasniam ogolnie na cele forum swoje stanowisko.

127 Ostatnio edytowany przez nemezis21 (2017-05-17 09:35:45)

Odp: nie żałuję romansu

Szanowne Panie może zamiast ciągnąć dalej te wymianę zdań ktora prowadzi jedynie do kłótni, zaprzestance jej. Każda z was uważa że jej racją jest właściwą i nie przekonacie się nawzajem.
A autorka swoj romans przeboleje i wróci do świata żywych bogatsza o nowe doświadczenie.

128 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-05-17 11:26:41)

Odp: nie żałuję romansu

Roxann- mam do Ciebie pytanie i przemyśl sobie- bo nie chcę i chyba nie mogę łopatą wkładać Ci do głowy oczywistych rzeczy.
Czy  na forum o złamanych nogach może wypowiadać się ortopeda, nawet jeśli sam tej nogi nie złamał? Czy posądziłąbyś go o leczenie kompleksów? I czy inni uczestnicy mogą coś z tego skorzystać?
Jak nie zrozumiałaś, to zaznaczam, że nie będę Ci bliżej wyjaśniać..

129

Odp: nie żałuję romansu
Marajka napisał/a:

Dobrakobieto, nie probuje Cie do niczego przekonywac i widze, ze kompletnie, ale to kompletnie nic  nie rozumiesz z tego, o czym ja pisze, wiec rzeczywiscie jakakolwiek dyskusja miedza nami jest bezcelowa.

Moje stanowisko jest takie, ze istnieje cos takiego jak milosierdzie i wybaczenie i to jest wyrazem milosci.
Jesli uwaza sie, ze popelnilo sie blad, to wystarczy wyciagnac z tego konsekwencje, czyli starac sie go naprawic jesli to mozliwe, zrobic jakies zadoscuczynienie i starac sie w przyszlosci tego nie powtarzac.
Samonienawisc i samobiczowanie, wieczne obarczanie sie wina sa rownie destrukcjne, jak wtedy, gdy kieruje sie to przeciw innym.
Nikomu to nie sluzy, powieksza tylko ilosc cierpienia na ziemi i jest najlepsza metoda na zapobieganie jakiejkolwiek milosci.
Nie da sie nikogo kochac, jesli sie nie kocha samego siebie. Nie jest sie w stanie nikomu wybaczyc, jesli nie potrafi sie wybaczyc sobie samemu.


Nie kieruje tego powyzszego do Ciebie, tylko wyjasniam ogolnie na cele forum swoje stanowisko.

Marajko, opanuj trszeczkę swoje zapędy moralizatorskie. Przeczytaj jeszcze raz że zrozumieniem to, co wcześniej napisałam i spróbuj odnieść się do moich słów zamiast swoich wydumanych wyobrażeń co do mnie i mojego stosunku do siebie i własnego doświadczenia życiowego.
Najpierw zaatakowałaś mnie stwierdzeniami o moim "bardzo uproszczonym schemacie myślenia", wywnioskowałaś sobie z kilku słów, że ponoć traktuję siebie z pogardą, doczytałaś gdzieś, że mam niskie poczucie własnej wartości, bo się poniżam swoimi słowami. Teraz dla odmiany piszesz, o samonienawiści i samobiczowaniu. Gdzie Ty to widzisz kobieto, to ja nie mam pojęcia.
Kocham samą siebie, jestem kochana, czuję się w swoim związku pewnie i bezpiecznie, jestem zaopiekowana nawet bardziej niż tego potrzebuję. A mój romans był moim błędem, z którego już dawno wyciągnęłam wnioski. Dlatego też doskonale wiem, że nie był on wynikiem wielkiej miłości, ale brakiem mojej dojrzałości i poszukiwaniem pozytywnych doznań i emocji w okresie życia, kiedy było ich jak na lekarstwo. Nie biczuję się z tego powodu, nie umartwiam, nie zionę do siebie nienawiścią, co mi inputujesz. Żyję sobie szczęśliwie i nie mam problemu z tym, żeby mówić o tamtym okresie swojego życia i niechlubnych poczynaniach bez perfumowania "gufna". Czytałam Twoje posty i wiem, że Ty poperfumowałaś zdradę swojego męża i zrobiłaś z niej swój sukces życiowy. Ok, Twoja sprawa. Ja wybieram nazywanie kurestawa kurestwem a nie chwilową niepoczytalnością, po której mam wspaniałe wspomnienia i teraz mogę umrzeć przeżywszy prawdziwą miłość, o której przecież wszyscy tylko marzą.
Marajko, Ty naprawdę odjechałaś od rzeczywistego świata. Może jednak zdrada Twojego męża zrobiła Ci więcej złego niż chcesz zobaczyć. Poszukaj pomocy dobrego psychiatry albo psychoterapeuty.

130

Odp: nie żałuję romansu

Ela a co ma piernik do wiatraka. Tym porownaniem obrażasz tylko ortopedów.

Posty [ 66 do 130 z 174 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » nie żałuję romansu

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024