Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

1

Temat: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Badania przeprowadzone przez naukowców Uniwersytetu w Toronto pokazały, że częsty seks nie przekłada się na poczucie bliskości ani satysfakcji ze związku. Mało tego, pary, które oddają się łóżkowym zabawom raz w tygodniu, są szczęśliwsze od tych, które robią to znacznie częściej. Autorka badania, psycholog dr Amy Muise, na podstawie uzyskanych odpowiedzi doszła do wniosku, że utrzymywanie relacji seksualnych między partnerami jest bardzo istotne, jednak należy mieć realistyczne oczekiwania w tym względzie. Między innymi dlatego, że wiele par jest zbyt zajętych obowiązkami zawodowymi i życiem rodzinnym, aby często uprawiać seks.

Badanie zostało przeprowadzone na grupie 30 tys. Amerykanów w wieku ponad 30 lat. Okazało się, że regularne relacje seksualne są skorelowane z większym poczuciem szczęścia i spełnienia w związku, jednak granicą jest jeden stosunek w tygodniu. Większa częstotliwość "zabaw w sypialni" wcale nie zwiększa – statystycznie rzecz biorąc – zadowolenia par. Dlatego też, sugerują autorzy badania, nie ma konieczności, aby partnerzy dążyli do jak najczęstszego uprawiania seksu. 
(źródło: serwis openmagazyn.pl)

Jak sądzicie, czy wyniki powyższych badań można przełożyć również na nasz grunt? A jeśli tak, to czy sami podzielacie pogląd, że duża ilość zbliżeń - wbrew obiegowym opiniom - nie przekłada się na poczucie bliskości i satysfakcji ze związku, a najważniejsza jest po prostu ich regularność? Dlaczego?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez misiando (2017-05-10 06:05:00)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

A to seks należy uprawiać zadaniowo, w celu budowania relacji? Wyznaczmy sobie może jakiś koszyk świadczeń gwarantowanych, tzn. za seks piec punktów, za obiad trzy, za przytulenie jeden, za buziaka jeden, za umycie auta trzy itp., a punktów w tygodniu należy zebrać minimum piętnaście, ale powyżej trzydziestu już nie warto, bo sie nie opłaca, relacji już nie polepszy (to po co się starać)

Ja się kocham z dziewczyną, bo seks jest super smile Seks to nie praca, którą lubię, ale wykonuję ją dla pieniędzy.

Czasami niektóre wątki i wypowiedzi powodują u mnie opad szczęki:)


EDIT
W innym wątku wspomniałem, ze szukam dziewczyny, ktora lubi seks. Bo  seks lubię i chcę taką, która lubi seks, najlepiej rano, do obiadu i po kolacji, m. in. dlatego, żeby nie pisała tu na forum, ze jej chłop to by wciąż chciał i chciał, a mi to już sie nie chce, co zrobić, dziewczyny pomóżcie!

Kiedyś znajoma mi bez skrępowania powiedziała, ze "da" mężowi, jak jej półkę w końcu powiesi.

3

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Jak to jest statystycznie- nie mam bladego pojecia. Wyniki badan amerykanskich naukowcow sa tyle warte ile programy polskich politykow.
A wydaje mi sie ze granica jest poped seksualny partnerow. Sa osoby ktorym czesciej niz raz w miesiacu to juz za duzo, sa takie ktorym wieczorny seks sluzy do rozladowania napiecia, a poranny do tego zeby lepiej zapamietac smak, zapach i dotyk partnera na caly dlugi dzien bez niego, wiec dwa razy dziennie ro minimum. Ten sam czlowiek w dwoch roznych zwiazkach bedzie mial rozna czestotliwosc zblizen
A statystycznie te dwie pary o ktorych wspomnialem kochaja sie co dziesiec dni, wiec tu ustalimy norme. Statystyka jest swietna jak planujemy produkcje kartofli, ale zupelnie nie nadaje sie do okreslania poziomu szczesliwosci pojedynczych ludzi

4

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
misiando napisał/a:

Czasami niektóre wątki i wypowiedzi powodują u mnie opad szczęki:)

Dla pewności pozwolę sobie zauważyć, że to nie jest moja osobista opinia, a poddane pod dyskusję wyniki badań wink.

misiando napisał/a:

A to seks należy uprawiać zadaniowo, w celu budowania relacji?

To już zależy od podejścia. Dla jednych seks jest celem samym w sobie i nie nadają mu żadnej równoległej rangi, innych do partnera przywiązuje, tym samym wpływa na budowanie głębszej niż powierzchowna (albo inaczej - oparta na seksie) relacji.

troll napisał/a:

A statystycznie te dwie pary o ktorych wspomnialem kochaja sie co dziesiec dni, wiec tu ustalimy norme. Statystyka jest swietna jak planujemy produkcje kartofli, ale zupelnie nie nadaje sie do okreslania poziomu szczesliwosci pojedynczych ludzi

Moje zdanie jest identyczne. Tak jak jesteśmy różni, tak różne czynniki determinują nasze zadowolenie ze związku, w tym częstotliwość zbliżeń.

Mimo wszystko zastanawia mnie skąd wniosek, że raz na tydzień jest - podkreślam: zdaniem naukowców - optymalną częstotliwością, by budować satysfakcję ze związku. I o ile potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego nie mniej, o tyle trudniej mi wyjaśnić dlaczego nie więcej?

5

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

misiando ja też lubię seks i też chciałabym często. Niestety życie to weryfikuje i nie ma możliwości żeby tak było, także nie wiem do końca jak chcesz to osiągnąć? tongue Często zmęczenie wygrywa z ochotą, praca i inne obowiązki sprawiają że np dla mnie codzienny seks jest niemożliwy.

Ciekawe badania w odniesieniu do zauważalnej ostatnio "presji społecznej", że trzeba częściej, więcej, dłużej żeby być szczęśliwym wink

6 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-05-10 12:03:07)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Jesli jest czegos za duzo to sie tego przestane pragnać. Wtedy staje sie przyzwyczajeniem, rutyna i szuka sie udziwnien by te rutynę uatrakcyjnic.

To jak ze wszystkimi przyjemnosciami - lody sa dobre, swiateczne potrawy sa dobre, spotkania z przyjaciolmi sa dobre... ale czy ktos pragnalby lodow gdyby je jadl codziennie? Czy ulubiona swiateczna potrawa smakowalaby tak samo podawana co tydzien? Czy spotkania z przyjaciolmi bylyby tak samo przyjemne i relaksujace, gdyby spedzalo sie z nimi kazdy wieczor?...

Post wyostrza smak smile

7

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Pytanie ile dla kogo to za dużo? Myślę, że częstotliwość seksu zależy nie tylko od temperamentu, ale też od wielu innych czynników, które już zostały wspomniane i nie ma co się porównywać z innymi parami lub tym bardziej ze statystykami. Osobiście nie lubię okresów postu lub też mniejszej regularności, działają na mnie wręcz frustrująco, gdy mam partnera, który mnie pociąga, ale z jakichś powodów dotychczasowa częstotliwość seksu jest niemożliwa. Obecnie zdecydowanie odczułabym różnicę, gdybym miała uprawiać seks raz w tygodniu, a tego typu badania i statystyki traktuję z przymrużeniem oka.

8

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Iceni napisał/a:

Jesli jest czegos za duzo to sie tego przestane pragnać. Wtedy staje sie przyzwyczajeniem, rutyna i szuka sie udziwnien by te rutynę uatrakcyjnic.

To jak ze wszystkimi przyjemnosciami - lody sa dobre, swiateczne potrawy sa dobre, spotkania z przyjaciolmi sa dobre... ale czy ktos pragnalby lodow gdyby je jadl codziennie? Czy ulubiona swiateczna potrawa smakowalaby tak samo podawana co tydzien? Czy spotkania z przyjaciolmi bylyby tak samo przyjemne i relaksujace, gdyby spedzalo sie z nimi kazdy wieczor?...

Post wyostrza smak smile


ja tu się nie zgodzę
seks jest takim szerokim pojęciem, gdzie mieści się naprawdę wiele, a nie tylko włóż-wyjmij w trzech podstawowych pozycjach i oral.
Ja przez dwa lata związku mimo seksu często kilka razy dziennie cały czas miałam wrażenie, że jeszcze przynajmniej połowy różnych rzeczy nie spróbowałam smile i wcale nie mówię tutaj o angażowaniu osób trzecich. Ale jest tyle różnych rzeczy, które można wypróbować, więc jak to może się znudzić? smile

9

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Dla mnie ewentualna rutyna w łóżku nie wynika z dużej częstotliwości seksu lub z wałkowania w kółko tych samych pozycji, ale ze znudzenia daną osobą, która przestaje fascynować i nie pociąga tak jak kiedyś. Wtedy trzeba dostarczać sobie mocniejszych wrażeń, by w ogóle coś poczuć i się podniecić. Próbowanie nowych rzeczy w łóżku jest fajne tak samo jak próbowanie nowych rzeczy w innych dziedzinach życia, ale gdybym czuła, że koniecznie muszę eksperymentować, by utrzymać dobry poziom życia seksualnego (przy dużej częstotliwości stosunków), to dla mnie taki związek byłby już przegrany.

10

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Iceni napisał/a:

Post wyostrza smak smile

Coś w tym jest. Kiedyś jak tak sobie analizowałem różne okresy w życiu, to wyszło mi, że największą chcicę miałem zawsze kiedy z jakichś powodów seks był niemożliwy lub utrudniony. Na przykład jak widywaliśmy się raz na jakiś czas. Wystarczy jednak uruchomić opcję "dostępne na co dzień" i presja znika. Jak nie dziś, to przecież jutro, a może pojutrze... wink Jednak wprowadzenie kłótni, cichych dni od razu podnosi ochotę, najgorzej jak człowiek tak sobie siedzi i przelicza - no parę dni wytrzymam ale zaraz potem zaczyna jej się okres, uuuu.... niedobrze. Stąd dobrze na kłótnię wybierać czas przed samym okresem lol Chociaż z drugiej strony, to okres też nie jest żadną przeszkodą lol
Kiedyś tak dla sportu ciągnąłem z 10 dni seks dzień w dzień ale mi się znudziło. Na co dzień, to jednak mam dużo różnych innych rzeczy ciekawych, a to jest tylko jedna z nich. Stąd samo z siebie wychodzi ile razy, bo już na pewno pierwszą rzeczą, która mnie osłabia jest planowanie. Jak słyszę o zaplanowaniu tego, to od razu mi wszystko opada wink

11

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Snake napisał/a:

(...) bo już na pewno pierwszą rzeczą, która mnie osłabia jest planowanie. Jak słyszę o zaplanowaniu tego, to od razu mi wszystko opada wink

Mam podobnie - taka zimna kalkulacja z góry nastraja mnie na "nie". Z drugiej strony lubię kiedy "coś wisi w powietrzu" (wbrew pozorom to wcale nie jest to samo), choćby dlatego, że okoliczności są bardzo sprzyjające. Jednak ten przymus, że "jak nie teraz, to kiedy" zabija całą ochotę. No dobra, pół big_smile.

12 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-05-10 14:39:18)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
_v_ napisał/a:
Iceni napisał/a:

Jesli jest czegos za duzo to sie tego przestane pragnać. Wtedy staje sie przyzwyczajeniem, rutyna i szuka sie udziwnien by te rutynę uatrakcyjnic.

To jak ze wszystkimi przyjemnosciami - lody sa dobre, swiateczne potrawy sa dobre, spotkania z przyjaciolmi sa dobre... ale czy ktos pragnalby lodow gdyby je jadl codziennie? Czy ulubiona swiateczna potrawa smakowalaby tak samo podawana co tydzien? Czy spotkania z przyjaciolmi bylyby tak samo przyjemne i relaksujace, gdyby spedzalo sie z nimi kazdy wieczor?...

Post wyostrza smak smile


ja tu się nie zgodzę
seks jest takim szerokim pojęciem, gdzie mieści się naprawdę wiele, a nie tylko włóż-wyjmij w trzech podstawowych pozycjach i oral.
Ja przez dwa lata związku mimo seksu często kilka razy dziennie cały czas miałam wrażenie, że jeszcze przynajmniej połowy różnych rzeczy nie spróbowałam smile i wcale nie mówię tutaj o angażowaniu osób trzecich. Ale jest tyle różnych rzeczy, które można wypróbować, więc jak to może się znudzić? smile

Prosze cie... dwa lata?  To sa dopiero przedbiegi w poznawaniu siebie i w tym okresie to jest normalne, ze sie chce seksu duzo i czesto... przyjdz tu po 12 latach z tym samym facetem to moze twoje argumenty do mnie przemowia smile

Nie bez powodu psychologowie twierdza, ze to wlasnie po dwoch latach okres "motylkow" mija... 4 lata to juz dwa razy wiecej doswiadczen... 8lat... 12lat... 25lat...

To jest zadna sztuka miec fajny seks po 5 latacb zwiazku (nawet cidziennego). Po 25 to juz czapki z glow...

(Ba, jak teraz sobie tak mysle, to miec seks kilka razy w tygodniu przez kilka lat nawet z roznymi osobami to chyba juz nie jest tak fajnie.

Nie mozna wymyslac czegos nowego  100 razy w roku (a to tylko czestotliwosc dwa razy w tygodniu, a to oznacza, ze pomiedzy tymi atrakcjami bedzie tylko "zwykly" seks.


Jak mialam 30 lat to tez mi sie WYDAWALO, ze skoro mi sie chce dwa razy dziennie to mi sie bedzie chcialo tak do konca zycia. Prawda jest taka, ze "na glodzie" to "chcenie" jest silniejsze. Jak moze sie seks znudzic?

No kurde, MOZE. Jak sie ma go zawsze, kiedy sie chce, nie trzeba sie czekac, starac ani  organizowac sprzyjajacych okazji, tylko, mowiac kolokwialnie, wystarczy sie odwrocic i wejsc na delikwenta ... no to sorry, czasem film w telewizji okaze sie bardziej atrakcyjny, bo to premiera lol

Taka jest brutalna prawda. Przesyt szkodzi we wszystkim.

13

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

A po 12 latach? smile
Seks traktuje jako jedna z  mozliwosci spedzania wolnego czasu. Moge z mezem isc do kina, pojechac na piknik, uprawiac seks, grac w scrabble, wybrac sie na wycieczke na motorach, skoczyc ze spadochronem. Seks jest jedna z wielu opcji w zyciu. Czesto jestesmy tak rozproszeni z mezem ze dnie nam uplywaja na innych rozrywkach i o seksie po prostu zapominamy smile
Nie mamy problemow z bliskoscia, porozumieniem, satysfakcja z pozycia....ale gdybym miala patrzec na statystyke i tym sie kierowac w wyznaczaniu swojego szczescia to po prostu nie bylabym szczesliwa.

14

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Jaguar napisał/a:

A po 12 latach? smile
Seks traktuje jako jedna z  mozliwosci spedzania wolnego czasu. Moge z mezem isc do kina, pojechac na piknik, uprawiac seks, grac w scrabble, wybrac sie na wycieczke na motorach, skoczyc ze spadochronem. Seks jest jedna z wielu opcji w zyciu. Czesto jestesmy tak rozproszeni z mezem ze dnie nam uplywaja na innych rozrywkach i o seksie po prostu zapominamy smile
Nie mamy problemow z bliskoscia, porozumieniem, satysfakcja z pozycia....ale gdybym miala patrzec na statystyke i tym sie kierowac w wyznaczaniu swojego szczescia to po prostu nie bylabym szczesliwa.


wystarczy sobie zrobić w ramach gry miłosnej kilka dni przerwy, kiedy umawiamy się, że nic seksualnego nie robimy -  po tych kilku dniach nawet pozycja misjonarska smakuje jak wyrafinowany seks tongue

15

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Iceni napisał/a:

Jak mialam 30 lat to tez mi sie WYDAWALO, ze skoro mi sie chce dwa razy dziennie to mi sie bedzie chcialo tak do konca zycia. Prawda jest taka, ze "na glodzie" to "chcenie" jest silniejsze. Jak moze sie seks znudzic?

No kurde, MOZE. Jak sie ma go zawsze, kiedy sie chce, nie trzeba sie czekac, starac ani  organizowac sprzyjajacych okazji, tylko, mowiac kolokwialnie, wystarczy sie odwrocic i wejsc na delikwenta ... no to sorry, czasem film w telewizji okaze sie bardziej atrakcyjny, bo to premiera lol

Taka jest brutalna prawda. Przesyt szkodzi we wszystkim.

Według mnie jedno z drugim się nie gryzie, tj. częsty seks nie oznacza, że nie trzeba się starać, organizować sprzyjających okazji itp. Wprost przeciwnie. To zależy tylko od partnerów czy zaczną traktować bliskość ze sobą jako coś, co trzeba zrobić między położeniem dzieci spać, a obejrzeniem serialu. Codzienny seks polegający na odwróceniu się i wejściu na kogoś przed snem lub po przebudzeniu rzeczywiście nie brzmi pociągająco. Brrr.

A co będzie za 10-20 lat to się okaże. big_smile Z wiekiem zmieniają się również potrzeby i musiałabym być mocno naiwna, by sądzić, że przez całe życie będę miała taką samą ochotę. big_smile

16

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

O, Jaguar fajnie to opisala wink


Bo to jest jeszcze druga strona tego samego medalu. Jak się ma pewny, stabilny zwiazek, zwiazek z pewnym stazem, kiedy etap euforii i motylkow juz minal (a wedlug mnie wlasciwie dopiero taki etap mozna nazwac "prawdziwym zwiazkiem") to ten seks raz w tygodniu to wcale nie jest tak malo. To daje taki balans, gdzie jest jeszcze na tyle czesto by nie chodzic na glodzie, i na tyle rzadko, by go celebrowac, cieszyc sie nim, oddawac sie w pelni przyjemnosci a nie sprowadzac do 15 minut przed snem i zaliczenia orgazmu.

No bo tak serio - ktos, kto ma udany sels raz w tygodniu bedzie szczesliwszy kiedy bedzie go mial dwa razy w tygodniu?

No ale jak dlugo? Owszem, sa takie momenty kiedy czestotliwosc sie zwieksza - na lrzyklad urlop. No ale tak szczerze, czy ktos po 8 miesiacach uprawiania seksu dwa razy w tygodniu naprawde czulby sie BARDZIEJ szczesliwy niz kiedy ten seks byl tylko raz? 

Wiez i bliskosc w zwiazlu buduje sie nie tylko poprzez seks.

Ja nigdzie nie wyczytalam w tym badaniu, ze nalezy ograniczac seks, ale ze wieksza ilosc seksu wcale nie oznacza lepszego zwiazku.

Moze wlasnie tak sie dzieje, kiedy ludzie skupiaja sie na tym seksie tak bardzo, ze zaniedbuja inne formy spedzania czasu razem? Moze czasem zamiast "czwarty raz w tym tygodniu" lepiej jest siasc razem przy kieliszku wina i przegadac ten wieczor?  Zamiast sprawiac komus orgazm zauwazyc ze jest zmeczony?

W kazdym razie ja jestem z tych, co oprocz uczt potrzebuja i postu  dla rownowagi big_smile

17

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
cslady napisał/a:
Iceni napisał/a:

Jak mialam 30 lat to tez mi sie WYDAWALO, ze skoro mi sie chce dwa razy dziennie to mi sie bedzie chcialo tak do konca zycia. Prawda jest taka, ze "na glodzie" to "chcenie" jest silniejsze. Jak moze sie seks znudzic?

No kurde, MOZE. Jak sie ma go zawsze, kiedy sie chce, nie trzeba sie czekac, starac ani  organizowac sprzyjajacych okazji, tylko, mowiac kolokwialnie, wystarczy sie odwrocic i wejsc na delikwenta ... no to sorry, czasem film w telewizji okaze sie bardziej atrakcyjny, bo to premiera lol

Taka jest brutalna prawda. Przesyt szkodzi we wszystkim.

Według mnie jedno z drugim się nie gryzie, tj. częsty seks nie oznacza, że nie trzeba się starać, organizować sprzyjających okazji itp. Wprost przeciwnie. To zależy tylko od partnerów czy zaczną traktować bliskość ze sobą jako coś, co trzeba zrobić między położeniem dzieci spać, a obejrzeniem serialu. Codzienny seks polegający na odwróceniu się i wejściu na kogoś przed snem lub po przebudzeniu rzeczywiście nie brzmi pociągająco. Brrr.

A co będzie za 10-20 lat to się okaże. big_smile Z wiekiem zmieniają się również potrzeby i musiałabym być mocno naiwna, by sądzić, że przez całe życie będę miała taką samą ochotę. big_smile

CS... w normalnym zyciu nie ma na to czasu. Nie dasz rady poswiecic kilku godzin w tygodniu by nie ucierpialy na tym inne aspekty zycia.

Doba ma 24  godziny wiec chcac miec czesto seks albo to bedzie seks szybki i bez staran i nie chodzi mi tu o staranie podczas seksu, chodz to tez, ale o cala otoczke, relaks, zaangazowanie. Albo sie to odbywa kosztem innych przyjemnosci. A na jak dlugo uszczesliwi cie seks jezeli bedziesz musiala na to poswiecac czas, w ktorym moglabys poczytac ksiazke, wyjsc do kina, odpoczac?...

Czlowiek zmeczony nie ma dobrego seksu. A kiedy ludzie robiacy to kilka razy w tygodniu naprawde celwbruja seks?

No kuzwa KIEDY?

Jest taka masa rzeczy koniecznych do zrobienia, wartych zrobienia, wlasne zainteresowania, praca, dom ze wlasciwie to jest szczescie jak sie moze ten jeden wieczor w tygodniu wygospodarowac i spedzic go razem konczac dobrym, satysfakcjonujacym seksem do zmeczenia...

Bo szybki numerek przed snem to nie jest budowanie jakiejkolwiek wiezi, tylko oczko wyzej niz masturbacja.
To szczescia nie zwieksza.

18

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

No to ja mam jednak inną perspektywę, bo seks nie odbywa się kosztem jakichś ciekawych zajęć, ani też nie polega na szybkim numerku przed snem i nie zastępuje budowania więzi emocjonalnej poprzez inne formy wspólnego spędzania czasu, tylko dopełnia tę więź. Nie zgadzam się też, że nie można celebrować seksu, jeśli uprawia się go kilka razy w tygodniu. Kwestia podejścia i chcenia. Zaznaczam jednak, że rzeczywiście żadne z nas nie jest przesadnie zapracowane, więc może to mieć znaczący wpływ na moją subiektywną ocenę.

Co do zwiększania satysfakcji ze związku to akurat wierzę, że uprawiając seks raz w tygodniu też można czuć bliskość i być usatysfakcjonowanym. Jednak nadal to dla mnie kwestia potrzeb i w obecnej sytuacji sobie tego nie wyobrażam. Może za 10, 20 lat. big_smile

19 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-05-10 16:23:35)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Jaguar napisał/a:

A po 12 latach? smile
Seks traktuje jako jedna z  mozliwosci spedzania wolnego czasu. Moge z mezem isc do kina, pojechac na piknik, uprawiac seks, grac w scrabble, wybrac sie na wycieczke na motorach, skoczyc ze spadochronem. Seks jest jedna z wielu opcji w zyciu. Czesto jestesmy tak rozproszeni z mezem ze dnie nam uplywaja na innych rozrywkach i o seksie po prostu zapominamy smile
Nie mamy problemow z bliskoscia, porozumieniem, satysfakcja z pozycia....ale gdybym miala patrzec na statystyke i tym sie kierowac w wyznaczaniu swojego szczescia to po prostu nie bylabym szczesliwa.

U mnie też staż prawie 12 lat i mogę napisać w zasadzie to samo. Chociaż przez długi czas nie mogliśmy dopasować się w tym temacie - zwykle ja chciałam częściej, mężowi (wtedy narzeczonemu) starczyło 1x na tydzień. Na początku było prawie codziennie, właściwie przy każdym spotkaniu. Potem moje libido wzrosło, jemu opadło (bez dwuznaczności big_smile ) i były zgrzyty. Obecnie seks idzie w jakość, nie ilość i śmiało mogę powiedzieć, że pod tym względem to nasz najlepszy okres. Co dziwne, odkąd seks stał się naprawdę satysfakcjonujący, przestałam przywiązywać do niego tak dużą wagę. Tak jak napisała Iceni, czasami wolimy posiedzieć przy lampce wina i pogadać albo obejrzeć dobry film niż odbębnić sprawę. Zdecydowanie wolimy to zrobić raz, a dobrze... Aczkolwiek nadal z rozrzewnieniem wspominam czasy przymusowego postu i późniejszej rozpusty smile

Edit: myślę,że wszystko sprowadza się do dopasowania. Jeśli ktoś potrzebuje minimum 4x w tygodniu to raczej nie będzie super szczęśliwy z osobą, której wystarczy 1x dwa tygodnie. A jeśli oboje mają zbliżone potrzeby, to nawet przy częstotliwości 7/7 nie będą odczuwać przesytu. Tak jak dwie osoby ze słabym libido nie będą sfrustrowane 1x w miesiącu.

20

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
_v_ napisał/a:

wystarczy sobie zrobić w ramach gry miłosnej kilka dni przerwy, kiedy umawiamy się, że nic seksualnego nie robimy -  po tych kilku dniach nawet pozycja misjonarska smakuje jak wyrafinowany seks tongue

Zgadza sie.
Tylko ze u nas na przyklad takie niewymuszone przerwy zdazaja sie czesto. Poza praca, domem i obowiazkami mamy tez hobby. Jezdzimy na wycieczki, zwiedzamy, maz robi kurs pilotowania wiec weekendy spedza w powietrzu a ja w tym czasie albo ide z kolezankami do kina, albo sie scigam, albo czytam ksiazke. Ja robie tez rozne kursy wiec czasami jest tak ze w ferworze wrazen zadne z nas o seksie nie pamieta. W naszym przypadku jest tak ze jak mam do wyboru cos czego jeszcze nie sprobowalam, np wlasnie premiera dlugo oczekiwanego filmu,  a seks ze stalym partnerem to wole sprobowac czegos nowego. Co nie oznacza ze meza nie kocham. Kocham ale film tez daje ciekawe przezycia. smile W tym temacie myslimy podobnie. Jak wchodzila premiera Gwiezdnych Wojen to moglabym w tym dniu nago po domu latac i nie doczekalabym sie specjalnej uwagi wink

21

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
cslady napisał/a:

No to ja mam jednak inną perspektywę, bo seks nie odbywa się kosztem jakichś ciekawych zajęć, ani też nie polega na szybkim numerku przed snem i nie zastępuje budowania więzi emocjonalnej poprzez inne formy wspólnego spędzania czasu, tylko dopełnia tę więź. Nie zgadzam się też, że nie można celebrować seksu, jeśli uprawia się go kilka razy w tygodniu. Kwestia podejścia i chcenia. Zaznaczam jednak, że rzeczywiście żadne z nas nie jest przesadnie zapracowane, więc może to mieć znaczący wpływ na moją subiektywną ocenę.

Co do zwiększania satysfakcji ze związku to akurat wierzę, że uprawiając seks raz w tygodniu też można czuć bliskość i być usatysfakcjonowanym. Jednak nadal to dla mnie kwestia potrzeb i w obecnej sytuacji sobie tego nie wyobrażam. Może za 10, 20 lat. big_smile


ja mam podobne podejscie
poza tym wole np. odkurzac raz w tygodniu, a nie codziennie, a ten czas spożytkować ma cos ciekawszego.
rozumiem, ze ktos moze mieć dzieci i to jest absorbujace
ale reszta zalezy od nas.

22

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Jaguar napisał/a:

Jak wchodzila premiera Gwiezdnych Wojen to moglabym w tym dniu nago po domu latac i nie doczekalabym sie specjalnej uwagi wink

hehehee, no są priorytety w życiu  tongue

23

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

A jak! big_smile
Ja z kolei tak na Fast and Furious reaguje big_smile
Tydzien przed premiera niewiele do mnie dociera i seksualne niuanse oraz aluzje umykaja mi rowno big_smile

24 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-05-10 17:32:39)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
_v_ napisał/a:

ja mam podobne podejscie
poza tym wole np. odkurzac raz w tygodniu, a nie codziennie, a ten czas spożytkować ma cos ciekawszego.
rozumiem, ze ktos moze mieć dzieci i to jest absorbujace
ale reszta zalezy od nas.

Ale dlaczego sprowadzasz zajecia do odkurzania? Naprawde sadzisz, ze jak ktos nie ma czasu na seks, to jest na tyle sflaczaly, ze juz mu tylko odkurzanie w glowie?

A co z hobby? Ja w tym momencie biegam co drugi dzien (=4h w tygodniu), codziennie przynajmniej godzine ucze sie jezyka obcego(=7h minimum, zwykle wiecej, bo to aktualnie jest moja najwieksza pasja) do tego kazdą dluższa wolna chwile (czyli kiedy mam wolnych kilka godzin) spedzam na rysowaniu.  Podczas gotowania ogladam filmy (albo tak jak teraz - siedze na forum tongue), chyba ze musze sie skupic na czytaniu -czyli max dwa w tygodniu. Ksiazek nie czytam od dwoch lat, bo szkoda mi na to czasu.
A jeszcze czas dla znajomych, kino, jakas rekreacja zeby sie poruszac i zrelaksowac...

Ja bym naprawde chciala miec czas na seks trzy razy w tygodniu. Juz nawet nie sam seks, ten czas by wystarczyl big_smile

Gdyby w moim zyciu pojawil sie facet - musialabym z czegos zrezygnowac, cos ograniczyc. A jeszcze jakby chcial seksu trzy razy w tygodniu to przez pierwsze miesiace bym tanczyla z radosci a potem plakala lol

25

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Iceni napisał/a:
_v_ napisał/a:

ja mam podobne podejscie
poza tym wole np. odkurzac raz w tygodniu, a nie codziennie, a ten czas spożytkować ma cos ciekawszego.
rozumiem, ze ktos moze mieć dzieci i to jest absorbujace
ale reszta zalezy od nas.

Ale dlaczego sprowadzasz zajecia do odkurzania? Naprawde sadzisz, ze jak ktos nie ma czasu na seks, to jest na tyle sflaczaly, ze juz mu tylko odkurzanie w glowie?

A co z hobby? Ja w tym momencie biegam co drugi dzien (=4h w tygodniu), codziennie przynajmniej godzine ucze sie jezyka obcego(=7h minimum, zwykle wiecej, bo to aktualnie jest moja najwieksza pasja) do tego kazdą dluższa wolna chwile (czyli kiedy mam wolnych kilka godzin) spedzam na rysowaniu.  Podczas gotowania ogladam filmy (albo tak jak teraz - siedze na forum tongue), chyba ze musze sie skupic na czytaniu -czyli max dwa w tygodniu. Ksiazek nie czytam od dwoch lat, bo szkoda mi na to czasu.
A jeszcze czas dla znajomych, kino, jakas rekreacja zeby sie poruszac i zrelaksowac...

Ja bym naprawde chciala miec czas na seks trzy razy w tygodniu. Juz nawet nie sam seks, ten czas by wystarczyl big_smile

Gdyby w moim zyciu pojawil sie facet - musialabym z czegos zrezygnowac, cos ograniczyc. A jeszcze jakby chcial seksu trzy razy w tygodniu to przez pierwsze miesiace bym tanczyla z radosci a potem plakala lol


plakala tez z radosci? wink

to odkurzanie to taki przyklad na to, ze ludzie robia czesto rzeczy,ktorych nie chca i wcale nie musza, ale sobie je narzucaja

i wlasnie nie mialam na mysli pasji czy hobby, tylko takie rzeczy jak to nieszczesne odkurzanie.
mialam np. kolezanke,ktora codziennie robila generalne porzadki mieszkania.chociaż jakby jednego dnia nie posprzatala, to by sie swiat nie skonczyl wink

aczkolwiek generalnie uwazam,ze najwazniejsze jest jednak dobranie sie pod katem wielkości libido (ale to tez nie dziala przez cale zycia wink )

26

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
mobydick napisał/a:

myślę,że wszystko sprowadza się do dopasowania. Jeśli ktoś potrzebuje minimum 4x w tygodniu to raczej nie będzie super szczęśliwy z osobą, której wystarczy 1x dwa tygodnie. A jeśli oboje mają zbliżone potrzeby, to nawet przy częstotliwości 7/7 nie będą odczuwać przesytu. Tak jak dwie osoby ze słabym libido nie będą sfrustrowane 1x w miesiącu.

Pojawia się jednak pytanie nawiązujące do pierwszego posta - czy to będzie budowanie więzi, czy głównie zaspokajanie swoich potrzeb? Albo może inaczej - czy zaspokajanie swoich potrzeb równocześnie skupione jest na budowaniu więzi, czy jednak jest celem samym w sobie?

Jak wynika z powyższej dyskusji, można partnera kochać, pożądać, ale niekoniecznie dążyć do częstych zbliżeń, bo są inne rzeczy/zajęcia, które na dany moment - co ważne, bez poczucia straty - przedkłada się nad seks. Przy czym oczywiście jest to indywidualną kwestią.

27

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Ha, ha są jeszcze inne rzeczy, które przeszkadzają. Ja wstaję o świcie, tak już od dawna mam. Tak do 22 jestem na nogach, jeśli muszę posiedzieć przy komputerze, to siedzę bez problemu do późna> Problem jeśli mam już wolne i myślę sobie, że pójdę na kanapę obejrzę coś w telewizji. No i mam już taki odruch, że 15 minut przed telewizorem i oczy mi się zamykają. Często żona twierdzi później, że mnie budziła ale nie chciałem wstać. No i ona śpi w sypialni, ja na kanapie przed telewizorem. Co prawda często budzę się w nocy, wstaję, wyłączam telewizor i się zastanawiam - kanapa czy sypialnia? smile Dziś w nocy wstałem tak zaraz przed pierwszą i zastanawiałem się krótko, bo he, he przed tym telewizorem miałem sen z małżonką w roli głównej. Swoją drogą, to mnie to mocno zastanawia, po 23 latach razem jeszcze w snach mnie nawiedza... No i myślę sobie, trudno zaryzykuję. W końcu nie każdy lubi jak się go budzi o pierwszej smile Oczywiście nic na chama wink
Ale dzień wcześniej też szedłem "oglądać TV" i mówię do małżonki już w łóżku - jakbym przysnął, to przyjdź się "poprzytulać". Przysnąłem już dobrze, czuję, że się faktycznie przytula. No ale faktycznie byłem zaspany, zmęczony, a ona się po prostu przytuliła. No to tak sobie poleżeliśmy, w końcu poszła spać do sypialni i ja już też usnąłem na dobre. Pytam się rano - coś słabo mnie budziłaś? Bo chciałam się tylko przytulić. Widać kobietom i to wystarcza czasem...

28

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Może jest tak, że pary (wg badania), które uprawiają seks tylko 1x w tygodniu przeznaczają więcej czasu na rozmowę, wspólne wyjścia czy rozwój osobisty? Trochę to jednak dziwne, żeby para uprawiająca seks 3x w tygodniu była mniej szczęśliwa od tej, która współżyje tylko raz...

Szczerze mówiąc, mi seks nie służy już budowaniu więzi, raczej spełnianiu potrzeb. Od początku twierdziłam, że w zbliżeniach chodzi mi głównie o orgazmy i czystą fizyczną przyjemność tongue Bliskość i więź okazujemy sobie w inny sposób na co dzień - poprzez rozmowy, realizację wspólnych celów, wzajemne wsparcie i przyjaźń. Choć nie ukrywam, że norma tygodniowa powinna być spełniona, bo jednak lubię seks i nie mam zamiaru go sobie odmawiać smile

Są osoby (co widać po tym forum), które w ogóle nie potrzebują seksu w małżeństwie i satysfakcjonuje ich 1x na miesiąc. Pojawia się problem, kiedy druga strona oczekuje znacznie większej częstotliwości i wtedy co - mamy olać partnera czy zacisnąć zęby i zmusić się do kilku stosunków więcej? Taka sytuacja nie sprzyja ani budowaniu więzi ani spełnianiu potrzeb, raczej pogłębiającej się frustracji.

29

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Nie ma gwarancji ze sie dwoje ludzi pod tym względem dobierze. Można mieć podobne potrzeby na początku związku a potem sie szeroko rozminąć i odwrotnie. Można na początku mieć trudności a potem sie dograć. Na tym polegają związki, nigdy nie wiadomo jak sie trafi i nigdy nie można przestać sie starać.

30 Ostatnio edytowany przez misiando (2017-05-10 23:27:17)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Olinka napisał/a:

. Dla jednych seks jest celem samym w sobie i nie nadają mu żadnej równoległej rangi, innych do partnera przywiązuje, tym samym wpływa na budowanie głębszej niż powierzchowna (albo inaczej - oparta na seksie) relacji.

Nie rozumiem tej dychotomii. Dlaczego sie nie kochać dla kochania się - bo fantastyczny seks, z fantastyczną kochanką - jest czymś, a jakże, fantastycznym i równocześnie, ale nie zadaniowo, narzędziowo, wzmacniać związek? Od dobrej kochanki z którą miałbym jednoczesne połączenie intelektualne nie odszedłbym. Sam seks? Mało; jak nie ma o czym pogadać, to nie bedzie związku. Sama relacja mózgów -friendzone.

31

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
misiando napisał/a:

Nie rozumiem tej dychotomii. Dlaczego sie nie kochać dla kochania się - bo fantastyczny seks, z fantastyczną kochanką - jest czymś, a jakże, fantastycznym i równocześnie, ale nie zadaniowo, narzędziowo, wzmacniać związek? Od dobrej kochanki z którą miałbym jednoczesne połączenie intelektualne nie odszedłbym. Sam seks? Mało; jak nie ma o czym pogadać, to nie bedzie związku. Sama relacja mózgów -friendzone.

Wyraźnie nie rozumiemy się. Doszliśmy już do wniosku, zresztą niemal na początku, że to wszystko, o czym w tym temacie mowa, jest kwestią absolutnie indywidualną. Nie dla każdego seks jest równie ważny i nie każdemu, wbrew pozorom, służy temu samemu celowi. Tym samym jak najbardziej można "kochać się dla kochania się, a równocześnie, ale nie zadaniowo, narzędziowo, wzmacniać związek", a przy tym odczuwać pełnię zadowolenia. Nigdzie nie napisałam, że nie wink.

32 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-05-13 21:30:36)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Olinka napisał/a:

Badania przeprowadzone przez naukowców Uniwersytetu w Toronto pokazały, że częsty seks nie przekłada się na poczucie bliskości ani satysfakcji ze związku. Mało tego, pary, które oddają się łóżkowym zabawom raz w tygodniu, są szczęśliwsze od tych, które robią to znacznie częściej.

100% racji. Powiedzmy, że para zna się już dobrze, wiele lat, przyjmijmy 5 lat. Ekstremalnie rzadko ludzie się tak dobierają że równocześnie mają orgazmy. Więc ktoś kończy wcześniej, najczęściej mężczyzna. Wtedy musi dopieścić żonę, aby ta była zadowolona. To wymaga czasu. 20 minut? A może godzinę? Trzeba trochę czasu, aby poczuć bliskość, prawda? Razem spędzić czas?

I teraz... prowadzą życie, praca, dzieci. Wracają każdego dnia do domu. Kiedy poświęcą ową godzinę czasu na bliskość? W środku nocy? Będą czekać aż dizeci pójdą spać?

Pozostają szybkie numerki, które nie dają bliskości, albo rzadszy długi seks, gdzie tę bliskość można poczuć.

Zatem:


Jak sądzicie, czy wyniki powyższych badań można przełożyć również na nasz grunt? A jeśli tak, to czy sami podzielacie pogląd, że duża ilość zbliżeń - wbrew obiegowym opiniom - nie przekłada się na poczucie bliskości i satysfakcji ze związku,

100% racji, w pełni się z tym zgadzam.



a najważniejsza jest po prostu ich regularność? Dlaczego?

Nie regularność, ale dostępność seksu. Jak ona nie ma bliskości, to narasta frustracja. Jak on nie ma seksu, to również satysfakcja z bycia razem zmniejsza się.

Niestety na satysfakcję w związku ma też poziom pożądania żony przez męża i na odwrót. Trudno jest ciągle pożądać tak samo, jak się często uprawia seks z tą samą osobą. Efekt Coolidge'a, albo inne badania związków, gdzie amerykanie wykazywali że zdrada jak nie zniszczyła małżeństwa, to tylko go wzmocniła.

33 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2017-05-15 17:42:00)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Podaj źródło chociaż do artykułu, a nie samej strony, gdzie trzeba go szukać.
Już pomijając, że badania psychologiczne są jednymi z najmniej wartościowych. Warto sprawdzić jak wyglądało samo badanie, ile osób, ile lat, jakie staże związków. No i czym jest to mityczne poczucie szczęścia. Wiadomo też nie od dziś, że częsty kontakt ze sobą, spanie w jednym łóżku, zabija zwyczajnie pożądanie.

34

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Sorki za odkopanie wątku, ale wyszło w innym kontekście...

Pytanie do osób co mają seks częściej niż raz na tydzień, pracują, mają dzieci, długi staż i ów seks jest regularny długo, długo.

Ile trwa wasz seks? Parę minut? Żona ma orgazmy? Wydaje mi się, że jak ktoś ma często seks, to jest to szybki seks, więc mało satysfakcjonujący "duchowo" (= tylko zaspokojenie), czyli szybko się nudzi, czyli automatycznie ogranicza się częstotliwość, czyli w zasadzie nieprawdą jest że para z długim stażem ma seks częściej niż raz w tygodniu.

Raz w tygodniu mogę rozumieć -- weekend, luz, dużo czasu.
Ale regularnie przez parę lat mieć seks choćby 2 razy w tygodniu... Ktoś tak ma?

35

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Gary napisał/a:

Raz w tygodniu mogę rozumieć -- weekend, luz, dużo czasu.
Ale regularnie przez parę lat mieć seks choćby 2 razy w tygodniu... Ktoś tak ma?

Tak prawie 20 lat na pewno. Częstotliwość zmienna wink Czas to rzecz względna. Na jakiś romantyczny wieczór, świeczki, kąpiel, płatki róż wink to w tygodniu czasu nie ma. Z drugiej strony jak się już przyswoi, że zapotrzebowanie na takie "imprezy" wcale nie jest duże, a wręcz to właśnie one nudzą, to zaczyna być całkiem fajnie.

36

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Czyli masz seks 2 razy w tygodniu przez 20 lat? I ile ten wasz seks trwa? I nie ma degradacji satysfakcji z seksu w tym tempie?

U mnie z żoną to pewnie ze trzy kwadranse i to nie jest szybki numerek, nie wliczając dziennego flirtu, kiedy widać, że oboje chcemy "zaiskrzyć" i wybuchnąć...

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

tutaj nie ma żadnej reguły, najważniejsze żeby się dopasować ze swoja połówką. Jeden chce dwa razy na dzień, komu  innemu starczy raz na miesiąc.

38

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Byłam w związku, w którym sexu było ZA DUŻO. Czy może być za dużo czegoś, co jest tak fantastyczne? Ano może. Bo doba ma tylko 24 godziny, więc skoro w wolnym czasie prawie nie wychodziliśmy "z łóżka", to zabrakło nam czasu i energii na budowanie związku także na innych płaszczyznach. Nie wspomnę o zaniedbaniu wszystkiego dookoła (pasji, przyjaciół, spraw zawodowych itd.)

39

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Gary napisał/a:

Sorki za odkopanie wątku, ale wyszło w innym kontekście...

Pytanie do osób co mają seks częściej niż raz na tydzień, pracują, mają dzieci, długi staż i ów seks jest regularny długo, długo.

Ile trwa wasz seks? Parę minut? Żona ma orgazmy? Wydaje mi się, że jak ktoś ma często seks, to jest to szybki seks, więc mało satysfakcjonujący "duchowo" (= tylko zaspokojenie), czyli szybko się nudzi, czyli automatycznie ogranicza się częstotliwość, czyli w zasadzie nieprawdą jest że para z długim stażem ma seks częściej niż raz w tygodniu.

Raz w tygodniu mogę rozumieć -- weekend, luz, dużo czasu.
Ale regularnie przez parę lat mieć seks choćby 2 razy w tygodniu... Ktoś tak ma?


Gary, zajrzyj na bloga i do komentarzy Malvina Pe - "5 rzeczy, których nie wiesz o seksie z kobietą" - większość kobiet wręcz woli szybkie numerki

40

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

mallwusia -- ale co znaczy "za dużo"? Codziennie? Codziennie godzinę? Czy może przed spaniem 10 minut do orgazmu?

Była taka para, sąsiedzi niedyskretni, co robiła szybkie numerki jak on wracał z pracy. Ona robiła "ochy i achy". Trwało to krótko. Zastanawiam się czy ludzie uprawiają taki regularny i częsty seks i są z tego powodu zadowoleni? Wątpię w to...

Nie biorę pod uwagę seksu ludzi, co dopiero się poznali i nie mają siebie na co dzień, marzą o sobie, aby być znowu razem, są na początku związku.

41

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

kilka razy dziennie, w wolne dni  -sex-wypoczynek-sex

42

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Gary napisał/a:

Czyli masz seks 2 razy w tygodniu przez 20 lat? I ile ten wasz seks trwa? I nie ma degradacji satysfakcji z seksu w tym tempie?

Za żonę mówić nie będę ale u siebie żadnej degradacji nie zauważyłem. Raz jak poszło tak jakoś z rozpędu ósmy czy dziewiąty dzień z rzędu przyszła myśl "a może dziś by jakiś film obejrzał dla odmiany". Czy jakoś tak. Dlatego osobiście stawiam bliżej na niezobowiązujące 3 razy w tygodniu. Jest chwila oddechu wink

43 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-08-18 17:43:33)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Z seksem jest tez tak ze sie trzeba do niego przygotowywac (chodzi mi glownie o zenska czesc duetu), wiec nawet nie chodzi o to ile zajmuje sam seks, ale o to ile zajmuje seks wraz z przygotowaniami. Mezczyzna ma tutaj prosto bo wystarczy ze wejdzie pod prysznic, hop siup i juz jest gotowy, a kobieta - dokladna depilacja, paznokcie, kapiel, makijaz, wlosy (a jak ma krecone to najpierw czekanie az wyschna, a potem prostowanie, czyli ponad 2 h) itd. No i w sumie jeszcze cos - trzeba trafic na taki dzien ze jest sie juz po zalatwieniu sie (bo chyba nikogo nie kreci robienie tego gdy czuje sie ucisk w tyle), taki w ktorym nie jest sie zmeczonym, nic nie boli, nikt nas nie zranil etc. Nie jest wiec tak latwo, chyba ze kogos jaraja kobiety w wersji vintage (czy raczej oldschool-village wink, a faktycznie sa tacy ), albo uprawianie seksu z kims komu jest zle na duszy (chyba tylko osobnik ze sklonnosciami sadystycznymi moglby z tego czerpac przyjemnosc).
Podsumowujac - moim zdaniem raz na tydzien to czesto.

44

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

@malwusia -- dzięki za bloga, domyślam się że twój; czytam

kilka razy dziennie, w wolne dni  -sex-wypoczynek-sex

Przez dwa lata czy "miesiąc miodowy"? Serio myślę, że tyle się nie wytrzyma.


Mit 1: Kobieta potrzebuje długiej gry wstępnej

Moja żona nie potrzebuje gry wstępnej, co nie znaczy że od razu w nią wchodzę. Nie wiem co znaczy "gra wstępna"... chyba że zaloty które mają spowodować, że ona ma ochotę.

Zwłaszcza, jeśli temperatura w sypialni sięga zenitu. Tak, że parzy już sam dotyk ust, a każde spojrzenie wypala kolejne sfery erogenne. Wiesz, co myśli maksymalnie nakręcona kobieta? „Zostaw już te cycki i wsadź go, do cholery”.

A skąd się bierze owa temperatura w sypialni? Właśnie z tych zalotów, że się tak wyrażę.


Mit 2: Kobieta musi przeżyć orgazm, żeby mieć udany seks

Oczywiście wiem, że nie musi. Ale jakoś nie wyobrażam sobie dobrego seksu bez tej puenty... dlatego potrzebny jest plan B -- aby ona sama siebie dotykała. Wtedy zawsze ma orgazm. Jeszcze lepiej robić minetkę, aby sukces był gwarantowany. Jeśli kobieta nie chce orgazmu to go nie będzie miała. Uważam,że w dobrym seksie musi mieć orgazm, koniec kropka. Niektórzy wpadają w pułapkę, w której ona leży, sama siebie nie może dotknąć, bo nie wypada, bo to mu odbiera męskość, a on się stara biedaczek i orgazm coraz dalej i dalej i nic nie wychodzi a zniecierpliwienie narasta.

Mit 3: Pieszczoty piersi to podstawa
Każda z nas ma swoje „czułe punkty” gdzie indziej. Na niektóre kobiety działają pieszczoty szyi, inne wolą całowanie pleców albo zgięć łokci i kolan, jeszcze inne odlatują przy masażu pośladków ... Piszę o tym, bo zauważyłam, że wielu panów przecenia kobiece piersi jako sferę erogenną. .

Ja też mam czułe punkty poza penisem, ale bez penisa orgazmu nie dostanę. Tak samo uważam, że kobiety -- bez łechtaczki ani rusz... z zastrzeżeniem, że punkt G to też łechtaczka tylko od spodu. NIE znam żadnej, co dostanie orgazmu od pieszczot piersi czy szyi, nawet jak to szalenie lubią i maksymalnie je to podnieca. Naprawdę uważasz, że mężczyźni tak się skupiają na piersiach? Nie sądzę...

Mit 4: Dla kobiet liczy się długość i grubość
A w wolnym czasie tworzymy rankingi penisów i wysyłamy je sobie w newsletterach. No proszę Was. Liczy się dopasowanie i umiejętności. Jeden wielki penis wiosny nie czyni.

Najlepiej być w średniej krajowej. Za mały nie starczy aby było fajnie na pieska... za duży ma problem z erekcją jak lat przybędzie i bije w macicę, czyli nie można się dopchnąć aż do zderzenia z jej boską pupą.

Wiele znajomych mi dziewczyn, które miały okazję sypiać z mniej hojnie obdarzonymi mężczyznami, przyznało, że byli oni o niebo lepsi w łóżku niż ci „więksi”. Może „mniejsi” po prostu bardziej się starają, przez co opanowali sztukę rozgrzewania kobiety do perfekcji?

Hhehee... no cóż... słyszałem takie teksty "Oooo... ten ma małego to na pewno dobrze liże".


Mit 5:  Z kobietą trzeba delikatnie…
1Niektórzy mężczyźni mają obiekcje przed dominacją w sypialni. Pojawiają się obawy, jak kobieta zareaguje na ciągnięcie za włosy, rzucanie na łóżko albo dirty talk. Tymczasem z rozmów z kobietami wynika, że: a). wiele z nas lubi taki zwierzęcy seks i często o nim fantazjuje (patrz: sukces „50 twarzy Grey’a”), b). większość kobiet jest gotowa na tego typu grę już na początku znajomości z facetem, ale boi się wykazać inicjatywę. Szkoda życia na konwenanse. Kiedy będziecie się cieszyć seksem? Po siedemdziesiątce?

Mam jednak trochę inne wyczucie... Rozmowy z kobietami o tym co lubią sa jak rozmowy z mężczyznami o tym co robią... Biorę na to poprawkę. Uległość kobieca jest naturalna tak jak dominacja męska, ona się oddaje, a on bierze. Mocne trzymanie za włosy super... ale szarpanie już nie. Bycie zdecydowanym w tym co się chce jest super, ale dirty talk już nie... Ale może niektórzy mają bardziej zdecydowaną naturę...

Ciekaw jestem ile kobiet lubi klapsy w pupę i dlaczego lubią. A może to przereklamowane?
A co z analnym? Też się ciągle o tym mówi, pornole, a w realu jednak więcej cipki...

45 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-08-18 18:07:34)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Bzdurą jest, że kobiety wolą "szybki seks". Nie mylmy stosunku jako takiego z seksem w ogole.

Owszem, przecietny stosunek to 15 minut, ale to, co PRZED też jest seksem...


lilly... wierz mi lub nie, ale wiekszosc facetow NIENAWIDZI kiedy kobieta przed seksem robi makijaz, uzywa balsamow a juz robienie wlosow jest absurdem (chyba, ze przed randka a nie przed seksem )

Próbowałas kiedys jak smakuje balsam do ciała, albo puder, ktory masz na twarzy? lol

Kobiecie tez wystarczy prysznic (i jak znam facetow to ich nie zniecheci nawet jezeli ten prysznic bedzie 3h wczesniej) i ewentualnie perfumy.

P.S. Nie znoszę klapsow, nie cierpie ich i nawet czytanie o tym wywoluje u mnie odeuch niecheci. Predzej ja strzle faceta w tylek, niz dam to zrobic sobie tongue

Nie lubię też sluchać/czytac o "naturalnej kobiecej uleglosci" . Nie jestem dominujaca (przynajmniej nie w sensie s-m) ale kiedy mam ochotę na faceta nie widze problemu z przyparciem go do sciany i wzieciem tego, na co mam ochote bez czekania. Nie czuje sie z tego powodu ani troche mniej "naturalna". Zaden z facetow z tego powodu tez nie naezekal.

46

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
lilly25 napisał/a:

Z seksem jest tez tak ze sie trzeba do niego przygotowywac (chodzi mi glownie o zenska czesc duetu), wiec nawet nie chodzi o to ile zajmuje sam seks, ale o to ile zajmuje seks wraz z przygotowaniami. Mezczyzna ma tutaj prosto bo wystarczy ze wejdzie pod prysznic, hop siup i juz jest gotowy, a kobieta - dokladna depilacja, paznokcie, kapiel, makijaz, wlosy (a jak ma krecone to najpierw czekanie az wyschna, a potem prostowanie, czyli ponad 2 h) itd. No i w sumie jeszcze cos - trzeba trafic na taki dzien ze jest sie juz po zalatwieniu sie (bo chyba nikogo nie kreci robienie tego gdy czuje sie ucisk w tyle), taki w ktorym nie jest sie zmeczonym, nic nie boli, nikt nas nie zranil etc. Nie jest wiec tak latwo, chyba ze kogos jaraja kobiety w wersji vintage (czy raczej oldschool-village wink, a faktycznie sa tacy ), albo uprawianie seksu z kims komu jest zle na duszy (chyba tylko osobnik ze sklonnosciami sadystycznymi moglby z tego czerpac przyjemnosc).
Podsumowujac - moim zdaniem raz na tydzien to czesto.

lilly, pogadamy, jak zdobędziesz doświadczenie w tym temacie wink

47

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
lilly25 napisał/a:

Z seksem jest tez tak ze sie trzeba do niego przygotowywac (chodzi mi glownie o zenska czesc duetu), wiec nawet nie chodzi o to ile zajmuje sam seks, ale o to ile zajmuje seks wraz z przygotowaniami. Mezczyzna ma tutaj prosto bo wystarczy ze wejdzie pod prysznic, hop siup i juz jest gotowy, a kobieta - dokladna depilacja, paznokcie, kapiel, makijaz, wlosy (a jak ma krecone to najpierw czekanie az wyschna, a potem prostowanie, czyli ponad 2 h) itd. No i w sumie jeszcze cos - trzeba trafic na taki dzien ze jest sie juz po zalatwieniu sie (bo chyba nikogo nie kreci robienie tego gdy czuje sie ucisk w tyle), taki w ktorym nie jest sie zmeczonym, nic nie boli, nikt nas nie zranil etc. Nie jest wiec tak latwo, chyba ze kogos jaraja kobiety w wersji vintage (czy raczej oldschool-village wink, a faktycznie sa tacy ), albo uprawianie seksu z kims komu jest zle na duszy (chyba tylko osobnik ze sklonnosciami sadystycznymi moglby z tego czerpac przyjemnosc).
Podsumowujac - moim zdaniem raz na tydzien to czesto.

Ty chcesz się seksić czy do opery się wybierasz??? hmm Dziiizas.

48

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Harvey napisał/a:
lilly25 napisał/a:

Z seksem jest tez tak ze sie trzeba do niego przygotowywac (chodzi mi glownie o zenska czesc duetu), wiec nawet nie chodzi o to ile zajmuje sam seks, ale o to ile zajmuje seks wraz z przygotowaniami. Mezczyzna ma tutaj prosto bo wystarczy ze wejdzie pod prysznic, hop siup i juz jest gotowy, a kobieta - dokladna depilacja, paznokcie, kapiel, makijaz, wlosy (a jak ma krecone to najpierw czekanie az wyschna, a potem prostowanie, czyli ponad 2 h) itd. No i w sumie jeszcze cos - trzeba trafic na taki dzien ze jest sie juz po zalatwieniu sie (bo chyba nikogo nie kreci robienie tego gdy czuje sie ucisk w tyle), taki w ktorym nie jest sie zmeczonym, nic nie boli, nikt nas nie zranil etc. Nie jest wiec tak latwo, chyba ze kogos jaraja kobiety w wersji vintage (czy raczej oldschool-village wink, a faktycznie sa tacy ), albo uprawianie seksu z kims komu jest zle na duszy (chyba tylko osobnik ze sklonnosciami sadystycznymi moglby z tego czerpac przyjemnosc).
Podsumowujac - moim zdaniem raz na tydzien to czesto.

Ty chcesz się seksić czy do opery się wybierasz??? hmm Dziiizas.

hah, o to samo chciałam zapytać lol Lilly, Ty tak na poważnie?

Gary  - to cytaty Malviny, nie moje, nie ze wszystkim się zgadzam, każda z nas jest inna smile Jestem starsza od Malviny i raczej nie przeklinam big_smile

/ponad dwa lata, potem się zaczęło psuć, aż walnęło z hukiem, inaczej zresztą być nie mogło/.

49 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-08-18 19:15:24)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

@Iceni... fajnie o klapsach napisałaś, bo mi też nie leżą, a stały się jakby modne (?).

@Iceni... jak kobieta się rzuci na mężczyznę to nie znaczy, że on jest ulegly, a ona dominująca. Jak kobieta nic nie robi, tylko się oddaje, to też nie jest uległość -- raczej bierność. Ale w sumie masz rację: niefortunne określenie "naturalna uległość" albo "naturalna dominacja". Kotek goni kotkę, a ona ucieka przez płotki i w końcu mu ulega i się oddaje. Gdyby było na odwrót i kotek oddał się kotce to trochę dziwne.

mallwusia napisał/a:

/ponad dwa lata, potem się zaczęło psuć, aż walnęło z hukiem, inaczej zresztą być nie mogło/.

Przez dwa lata prawie codziennie? To musiały być szybkie numerki przecież... Miałaś orgazmy?

50 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-08-18 19:25:16)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Iceni napisał/a:

lilly... wierz mi lub nie, ale wiekszosc facetow NIENAWIDZI kiedy kobieta przed seksem robi makijaz, uzywa balsamow a juz robienie wlosow jest absurdem (chyba, ze przed randka a nie przed seksem )

Próbowałas kiedys jak smakuje balsam do ciała, albo puder, ktory masz na twarzy? lol

Kobiecie tez wystarczy prysznic (i jak znam facetow to ich nie zniecheci nawet jezeli ten prysznic bedzie 3h wczesniej) i ewentualnie perfumy.

Balsamu nie probowalam, ale pudru tak - ladnie pachnie, no ale wiadomo gorzkawy. Ja nigdy nie poszlam na spotkanie z mezczyzna (w domysle: potencjalnym partnerem/partnerem) przynajmniej bez podkladu, wyprostowanych wlosow, i pomalowanych rzes, a jak mi sie przytrafilo ze musialam sie zalatwic (w sensie - chodzi o ta druga, ohydna rzecz, nie sikanie) to potem nie bylam w stanie nawet na luzie siedziec obok niego (bo caly czas myslalam o tym ze nie jestem juz calkowicie swieza). Jak kobieta nie wyprostuje wlosow (no chyba ze jej sie ladnie kreca, ale to rzadkosc), nie wydepiluje sie porzadnie, nie nalozy podkladu/pudru, i nie maznie rzes to po prostu zda sie mezczyznie ktora wczesniej widzial ja w tym bardziej zwykla. W seksie to nie przeszkodzi, ale pogorszy jego odbior jej, a to jak mezczyzna odbiera kobiete jest wazne, bo jesli bardzo dobrze to istnieje wieksza szansa na to ze dluzej bedzie ja kochal.


Harvey napisał/a:

Ty chcesz się seksić czy do opery się wybierasz??? hmm Dziiizas.

Chyba nie powiesz ze lubisz zarosniete, niedomyte kobiety z fryzura jak Chopin po koncercie?



_v_ napisał/a:
lilly25 napisał/a:

Z seksem jest tez tak ze sie trzeba do niego przygotowywac (chodzi mi glownie o zenska czesc duetu), wiec nawet nie chodzi o to ile zajmuje sam seks, ale o to ile zajmuje seks wraz z przygotowaniami. Mezczyzna ma tutaj prosto bo wystarczy ze wejdzie pod prysznic, hop siup i juz jest gotowy, a kobieta - dokladna depilacja, paznokcie, kapiel, makijaz, wlosy (a jak ma krecone to najpierw czekanie az wyschna, a potem prostowanie, czyli ponad 2 h) itd. No i w sumie jeszcze cos - trzeba trafic na taki dzien ze jest sie juz po zalatwieniu sie (bo chyba nikogo nie kreci robienie tego gdy czuje sie ucisk w tyle), taki w ktorym nie jest sie zmeczonym, nic nie boli, nikt nas nie zranil etc. Nie jest wiec tak latwo, chyba ze kogos jaraja kobiety w wersji vintage (czy raczej oldschool-village wink, a faktycznie sa tacy ), albo uprawianie seksu z kims komu jest zle na duszy (chyba tylko osobnik ze sklonnosciami sadystycznymi moglby z tego czerpac przyjemnosc).
Podsumowujac - moim zdaniem raz na tydzien to czesto.

lilly, pogadamy, jak zdobędziesz doświadczenie w tym temacie wink

W kwestii tak czestego seksu nigdy nie zdobede doswiadczenia, i nie zamierzam, bo gdybym ja miala to robic kilka razy na tydzien to wolalabym juz... zostac prostytutka - przynajmniej mialabym jakies wynagrodzenie za moj trud. Po drugie - jest to niemozliwym nie tylko ze wzgledu na ilosc czasu jaka musialabym poswiecic na przygotowania, ale takze z uwagi na fakt ze u mnie rzadko zdarzaja sie dni kiedy nic mnie nie boli (ostatnim razem bylam calkowicie zdrowa w wieku ok. 15 lat, czyli wtedy kiedy seksu sprobowac nie moglam), rzadko zdarzaja mi sie tez dni kiedy nie placze, bo wystarczy ze wejde na to forum przeczytam jak np. Xymena wypowiada sie tonem pewnosci co do intencji kobiet ktorych nawet na oczy nie widziala, zarzucajac im manipulacje, i juz mam 2 godziny przed snem przeplakane, a dla mnie uprawiac seks/masturbowac sie gdy mysle o poszkodowanych istotach (tutaj akurat: niewinnie oskarzonych kobietach) jest niesmaczne, i nieadekwatne.


---  ---  ---

Podsumowujac - kobieta moze isc uprawiac seks nawet i po samym prysznicu, ale to prawdopodobnie pogorszy jej odbior w oczach mezczyzny.

51 Ostatnio edytowany przez Harvey (2017-08-18 19:35:59)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Gary, a nie za dużo rozmyślasz na ten temat zamiast działać?

lilly25 napisał/a:

Chyba nie powiesz ze lubisz zarosniete, niedomyte kobiety z fryzura jak Chopin po koncercie?

A seks z mężczyzną kiedykolwiek uprawiałaś?

52

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Lilly kompletna bzdura. Moja kobieta myje i depiluje się regularnie, więc nie musi tego robić specjalnie na seks, ale z resztą zdecydowanie przesadzasz. Jakby mi w makijażu do łóżka weszła to bym pomyślał, że zwariowała.

53

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Lilly25, Twoje poglądy są.....delikatnie mówiąc dziwne.....no ale skoro tak uważasz smile

54

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Gary
pisałam już, że zaniedbywaliśmy wszystkie pozostałe sfery życia. Tak, miałam, to był najlepszy sex ever.

Lilly25
kąpiel, paznokcie czy depilacja to przecież zwykła, codzienne higiena. Jeśli masz z tym tematem problem, polecam się kochać podczas kąpieli, układanie włosów i prostowanie oraz makijaż odpadną.
Na stresy i smutki też nie ma nic lepszego, oczywiście nie zawsze, nic na siłę, czasem potrzeba wtedy przytulenia i bliskości, a nie sexu.

55

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
mallwusia napisał/a:

Tak, miałam, to był najlepszy sex ever.

Najlepszy, bo? Namiętny? Zrobił z Tobą co chciał? Pytam z ciekawości smile

56

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Żona mi mówi po lekturze powyższego, że jesteśmy seksoholikami

57

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
lilly25 napisał/a:

Chyba nie powiesz ze lubisz zarosniete, niedomyte kobiety z fryzura jak Chopin po koncercie?

Najgorzej zabrzmiało te "niedomyte".
Ale co innego niedomyte w znaczeniu nie prosto z pod prysznica, a co innego brudaski tongue

58 Ostatnio edytowany przez Snake (2017-08-18 20:01:14)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Żona mi mówi po lekturze powyższego, że jesteśmy seksoholikami.
Teraz Lilly, znaczy nie dla ciebie seks ze spoconym, oblepionym trawą, śmierdzącym olejem i benzyną gościem w blaszanym garażu między taczką, kubłem na śmieci, stertą wełny mineralnej i rowerami dzieci he, he. Na co dzień nie potrzeba olejków i balsamów. Depilacja? Zależy gdzie i po co. Ja tam kurczaki wolę jeść, a o pedofilię też się jak do tej pory nie podejrzewałem.
http://2smaki.pl/wp-content/uploads/2012/03/Pieczony-kurczak-z-pietruszk%C4%85-1.jpg

59 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-08-18 20:01:40)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Harvey napisał/a:

Gary, a nie za dużo rozmyślasz na ten temat zamiast działać?

lilly25 napisał/a:

Chyba nie powiesz ze lubisz zarosniete, niedomyte kobiety z fryzura jak Chopin po koncercie?

A seks z mężczyzną kiedykolwiek uprawiałaś?

Tak, a jesli chodzi o taki z penetracja to ok. 5 lat temu.

Jacenty89 napisał/a:

Lilly kompletna bzdura. Moja kobieta myje i depiluje się regularnie, więc nie musi tego robić specjalnie na seks, ale z resztą zdecydowanie przesadzasz. Jakby mi w makijażu do łóżka weszła to bym pomyślał, że zwariowała.

Ale przeciez jak spedzisz kilka godzin przed wyjazdem do kogos (na co cale 2h powiecisz na wlosy, niestety nie kazda kobieta ma proste), to u niego musisz zrobic to samo, a po seksie - znowu mycie, malowanie itd. Moze jestem wyjatkowa slaba (i taka jest faktycznie obiektywna prawda, bo zawsze bylam najslabsza ze wszystkich) ale dla mnie byloby meczace gdybym cos takiego musiala powtarzac kilka razy w tygodniu, bo w sumie wyszloby az kilkanascie godzin  tygodniowo na te przygotowania.


mallwusia napisał/a:

Lilly25
kąpiel, paznokcie czy depilacja to przecież zwykła, codzienne higiena. Jeśli masz z tym tematem problem, polecam się kochać podczas kąpieli, układanie włosów i prostowanie oraz makijaż odpadną.

No ale chodzi o to ze do seksu trzeba robic to drugi raz, a przeciez takie rzeczy zajmuja ok. 2,5-3 godziny, wiec seks kilka razy w tygodniu to dla mnie abstrakcja.
Nie no w wannie, to ja nawet jak sama wchodze to trzymam sie zawsze poreczy z grzejnikow z calej sily zeby sie nie wywalic, a co dopiero zeby w takich niebezpiecznych warunkach seks uprawiac. Duzy problem stanowi tez to zeby byc akurat po wyproznieniu.

mallwusia napisał/a:

Na stresy i smutki też nie ma nic lepszego, oczywiście nie zawsze, nic na siłę, czasem potrzeba wtedy przytulenia i bliskości, a nie sexu.

Nie wyobrazam sobie osoby ktora cos naprawde boli i uprawia seks (no chyba ze jest to jej praca, i musi to zniesc), a jesli to robi to raczej znaczy ze nie boli naprawde (w sensie - serio mocno).

60

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
lilly25 napisał/a:

Z seksem jest tez tak ze sie trzeba do niego przygotowywac (chodzi mi glownie o zenska czesc duetu), wiec nawet nie chodzi o to ile zajmuje sam seks, ale o to ile zajmuje seks wraz z przygotowaniami. Mezczyzna ma tutaj prosto bo wystarczy ze wejdzie pod prysznic, hop siup i juz jest gotowy, a kobieta - dokladna depilacja, paznokcie, kapiel, makijaz, wlosy (a jak ma krecone to najpierw czekanie az wyschna, a potem prostowanie, czyli ponad 2 h) itd. No i w sumie jeszcze cos - trzeba trafic na taki dzien ze jest sie juz po zalatwieniu sie (bo chyba nikogo nie kreci robienie tego gdy czuje sie ucisk w tyle), taki w ktorym nie jest sie zmeczonym, nic nie boli, nikt nas nie zranil etc. Nie jest wiec tak latwo, chyba ze kogos jaraja kobiety w wersji vintage (czy raczej oldschool-village wink, a faktycznie sa tacy ), albo uprawianie seksu z kims komu jest zle na duszy (chyba tylko osobnik ze sklonnosciami sadystycznymi moglby z tego czerpac przyjemnosc).
Podsumowujac - moim zdaniem raz na tydzien to czesto.

Aha. Roztarty puder i rozmazana maskara sa niesamowicie seksy..
Nie znam żadnego faceta który by marzył w łóżku o malowanej lali...owszem ładnie to wyglada ale zalatuje sztywnością no i zeby broń Boże nie potargał tych wyprostowanych na sile włosów....
Serio gdybym ja tak przed seksem chciała sie szykować to moj maz by mnie szybko do pionu ustawił...margrabiny nie poślubił...

61

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Lilly, do uprawiania seksu nie jest potrzebny ani makijaż, ani świeżo ułożone włosy. Paznokcie mam zawsze zadbane i pomalowane, a depilacja jest częścią zwykłej, codziennej dbałości o siebie, więc nie mam potrzeby robienia jej specjalnie na okoliczność seksu. 
A gdzie w tym wszystkim miejsce na luz, spontaniczność? Gdzie jakiś element zaskoczenia? Seks, kiedy człowiek tak panicznie kontroluje wszystko co robi i (o zgrozo) jak w tym wygląda - traci cały swój urok. Ba, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w ogóle jest bez sensu.
Tak szczerze, to jakbym miała odprawiać takie rytuały, to rzeczywiście by mi się odechciało i wtedy być może nawet ten raz w tygodniu byłoby mi za dużo.

lilly25 napisał/a:

Jak kobieta nie wyprostuje wlosow (no chyba ze jej sie ladnie kreca, ale to rzadkosc), nie wydepiluje sie porzadnie, nie nalozy podkladu/pudru, i nie maznie rzes to po prostu zda sie mezczyznie ktora wczesniej widzial ja w tym bardziej zwykla. W seksie to nie przeszkodzi, ale pogorszy jego odbior jej, a to jak mezczyzna odbiera kobiete jest wazne, bo jesli bardzo dobrze to istnieje wieksza szansa na to ze dluzej bedzie ja kochal.

Naprawdę uważasz, że mężczyzna kocha kobietę za wyprostowane włosy i rzęsy pociągnięte maskarą? yikes Ta zwykłość/niezwykłość, o której wspominasz, może mieć jakieś znaczenie, o ile w ogóle, na początku znajomości, w fazie zauroczenia, ale Ty wyraźnie mówisz już o miłości.

62

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?
Olinka napisał/a:

Lilly, do uprawiania seksu nie jest potrzebny ani makijaż, ani świeżo ułożone włosy. Paznokcie mam zawsze zadbane i pomalowane, a depilacja jest częścią zwykłej, codziennej dbałości o siebie, więc nie mam potrzeby robienia jej specjalnie na okoliczność seksu. 
A gdzie w tym wszystkim miejsce na luz, spontaniczność? Gdzie jakiś element zaskoczenia? Seks, kiedy człowiek tak panicznie kontroluje wszystko co robi i (o zgrozo) jak w tym wygląda - traci cały swój urok. Ba, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w ogóle jest bez sensu.
Tak szczerze, to jakbym miała odprawiać takie rytuały, to rzeczywiście by mi się odechciało i wtedy być może nawet ten raz w tygodniu byłoby mi za dużo.

lilly25 napisał/a:

Jak kobieta nie wyprostuje wlosow (no chyba ze jej sie ladnie kreca, ale to rzadkosc), nie wydepiluje sie porzadnie, nie nalozy podkladu/pudru, i nie maznie rzes to po prostu zda sie mezczyznie ktora wczesniej widzial ja w tym bardziej zwykla. W seksie to nie przeszkodzi, ale pogorszy jego odbior jej, a to jak mezczyzna odbiera kobiete jest wazne, bo jesli bardzo dobrze to istnieje wieksza szansa na to ze dluzej bedzie ja kochal.

Naprawdę uważasz, że mężczyzna kocha kobietę za wyprostowane włosy i rzęsy pociągnięte maskarą? yikes Ta zwykłość/niezwykłość, o której wspominasz, może mieć jakieś znaczenie, o ile w ogóle, na początku znajomości, w fazie zauroczenia, ale Ty wyraźnie mówisz już o miłości.

Olinko, oczywiscie ze w sensie technicznym - te rzeczy potrzebne do seksu nie sa, ale dzialaja na plus jesli chodzi o odbior kobiety w oczach mezczyzny, sprawiaja mu przyjemnosc (proste, odzywione, najedwabione wlosy sa pieszczotliwie gladkie w dotyku w przeciwienstwie do niewyprostowanych), no, i istnieja kobiety ktore zwyczajnie nie potrafily by bez tego. Warto zwrocic rowniez uwage na fakt ze rzadko ktore krecone wlosy ukladaja sie ladnie ot tak, bez niczego. Wielu mezczyzn deklaruje ze lubi kreconowlose, ale oni raczej nie zdaja sobie sprawy ze te ktore widza, i oceniaja dobrze sa najprawdopodobniej zrobione, sztuczne (chodzi mi o wlosy oczywiscie). A przygotowanie wlosow rzecza krotkorwala nie jest m.in. dlatego ze naklada sie podczas kapieli, i po niej rozne specyfiki, czeka na dokladne wyschniecie, podnosi, a potem dopiero prostuje. Zazwyczaj zajmuje to ok 2,5 h.
Co do depilacji miejsc intymnych dolnych, to ja akurat normalnie nie robie tego czesciej niz raz na 3 tygodnie, z kilku powodow -1. Nie rosna zbyt szybko, 2. Po kazdej depilacji dokladnie dzien-dwa po robia mi sie tam podraznienia jakbym byla mocno podrapana, a goja sie do tygodnia czasu, wiec przed seksem trzeba dokladnie odmierzyc 1 dzien wczesniej (albo najlepiej - ten sam) aby zdazyc przed pojawieniem sie tego dziadostwa. Wiecej niz raz na 2 tygodnie/1 na tydzien  - odpada z tego wzgledu. 3. Widok z perspektywy ginekologicznej swoich narzadow plciowych nie jest dla mnie milym widokiem, a depilujac sie jestem skazana na dokladne ogladanie, wiec wole tego nie robic za czesto.
Nogi i pod pachami gole akurat 1-2 razy na tydzien, bo szybciej nie rosna (nie bede jezdzic maszynka na skore bez wlosow), wiec nie moge powiedziec ze jest to dla mnie czesc codziennej, zwyklej dbalosci o siebie.
Jest jeszcze wiele innych rzeczy ktore przygotowuje sie przed seksem (w domysle: dobrym) - trzeba byc wyproznionym (sorry ze pisze o takich rzeczach, ale coz poradzic), a jednoczesnie najlepiej nie byc o pustym zoladku, gdyz nie jedzac nic z ust pojawia sie przykry zapach (cos jak zapach czlowieka z goraczka), co chyba ma zwiazek z nadmiarem kwasu solnego, dalej - wypic miete, bo jak mezczyzna bedzie zblizal twarz do naszej najlepiej zeby czuc bylo swiezoscia, jakis srodek na uspokojenie/rozluznienie, miejsce itd. Znaczenie ma takze skora na dloniach, a prawda jest taka ze jak czlowiek dba o czystosc (siebie i otoczenia), to rece (zwlaszcza w zimie) wygladaja jak zniszczone, a w dotyku sa niczym papier scierny, wiec tutaj dochodzi przygotowanie skory rak (trzeba czekac jakis czas zeby krem wsiaknal). To oczywiscie nie jest wszystko.
Odpowiadajac na Twoje pytanie o milosc - no na pewno nie kocha tylko za to, a za wiele innych rzeczy, ale dobry wyglad jest tego skladowa.

63

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

lilly, takie przygotowania to mozna robic jak sie chcesz z kims bzykac po raz pierwszy albo drugi

ale w stalym zwiazku? jeszcze nie spotkalam mezczyzny,ktory by chciał takich przygotowań na codzien
jest wrecz odwrotnie
wiekszosc mezczyzn nie lubi balsamow, kremow,makijazu do seksu, ani nawet zbyt dokładnego mycia
z depilacja tez jest roznie - zadnemu z moich stalych partnerow nie przeszkadzalo jesli nie depilowalam sie w strategicznym miejscu przez kilka dni wink
tak jak i nie przeszkadzal im seks rano,zaraz po przebudzeniu,bez prysznica i mycia zębów wink

64 Ostatnio edytowany przez Iceni (2017-08-19 11:30:43)

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Boszzz... to jakim cudem ja miałam seks nosząc przez prawie 10 lat fryzurę z długością włosów max 5 cm? lol


Lilly - pozostaje ostatnia kwestia - wield osob po seksie śpi razem.
Zakladam, że dla ciebie ta opcja jest nie do pomyslenia, no bo jak ? Isc spac w pelnym makijazu, czy moze jednak pokazac sie rano w rozmazanym...

Nie sadzisz, ze istnieje wieksze ryzyko, że facet sie zniecheci do kobiety, albo raczej inaczej - nigdy pomiedzy nimi prawdziwa wiez sie nie zawiaze nie dlatego, że zobaczy kobiete bez tuszu na rzesach, ale wlasnie dlatego, że nigdy sie obok niej nie obudzi po upojnej nocy?

65

Odp: Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Liily25

ja cały czas myślę, że Ty nas jednak wkręcasz, aż niemożliwe mieć takie podejście roll
Jeśli jednak piszesz prawdę, to jedyna moja rada brzmi - zaakceptuj siebie w pełni i pozwól sobie na niedoskonałości! Bo inaczej to do żadnego sexu nawet nie dojdzie, gdyż absolutnie każdy facet zwieje, jak się tylko zorientuje, jaką wagą przykładasz do wyglądu zewnętrznego oraz ile Ci to pochłania czasu i energii.

Lilly, nawet najdroższe modelki świata miewają kompleksy. Mężczyźni także je mają  - a to wg nich wzrost za niski, penis za mały, klata za wąska czy zbyt zarośnięta, blizny po pryszczach, włosy nie tam gdzie trzeba i inne takie. Nikt jednak zdrowo myślący nie skupia się na tym podczas sexu. Czy Ty się przyglądasz tak facetowi i go oceniasz za każde "niedociągnięcie"?.
U mnie to jest wręcz odwrotnie, kocham niedoskonałości, np. blizny.

2,5-3 godziny na szykowanie się przed sexem? U mnie nie więcej wyjdzie tygodniowo i nie czuję się zaniedbana (aczkolwiek długich i rozwichrzonych włosów nigdy nie prostuję ani nie kładę tapety, bo jej nie cierpię i nie potrzebuję).
AKCEPTACJA i jeszcze raz akceptacja siebie taką, jaką nas natura stworzyła. W związku będziecie się widzieli w różnych sytuacjach, w chorobie nieraz będzie naprawdę hardcore, czy wtedy pouciekacie od siebie? Jeśli się spodobasz mężczyźnie, to nie za ten wytworzony sztucznie wizerunek, ale za to, jaka jesteś naturalnie.

W sexie nie ma miejsca na wstyd, na kompleksy, na sztywność. Potrzebna jest spontaniczność, pełna wzajemna akceptacja i brak zahamowań, a nie myślenie o idealnie ułożonej fryzurze czy poprawnym makijażu.

Posty [ 1 do 65 z 76 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Seks w związku - więcej wcale nie znaczy lepiej?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024