Niańczenie nie jest dobrym pomysłem, ale gdyby moja komunikacja miała ograniczać się do "fajnie - hoojowo", to długo bym w takim związku nie wytrzymała. Rozmowy to jedna z większych przyjemności w moim życiu. Wiadomo, że co za dużo to niezdrowo i wieczna papla jest nie do strawienia, ale gdyby mi parter powiedział że w pracy było ch...wo, moim naturalnym odruchem byłoby pytanie: "a co się stało?" i oczekiwanie odpowiedzi - niekoniecznie barokowo obszernej
Kurczę, ja MUSZĘ z bliskim rozmawiać. Zdarza mi się pomilczeć i dobrze się z tym czuć, ale z mrukiem nie byłabym szczęśliwa. Czasem nawet o kałuży którą mijamy na spacerze, można wymienić dwa niezobowiązujące zdania i jest to po prostu fajne.Pisze to na marginesie, bo zawsze mnie fascynuje, jak różnią się ludzie
Widzisz, to nie tak, ze jestem totalnym mrukiem.
Jak jest temat, ktory mnie interesuje, to moge gadac godzinami. Ale to nie sa zwykle tematy dotyczace zycia innych ludzi ani kaluzy na drodze. Nie mam, tak zwanej, potrzeby wygadywania sie. Porozmawiam chetnie o polityce, ksiazce, ktora przeczytalam czy tez konkretnych planach jakie rozwazam na przyszlosc. Ale swoje wewnetrzne konflikty i przemyslenia zwykle zachowuje dla siebie, no chyba, ze sytuacja dotyczy zwiazku jako calosci. Nie wyobrazam sobie rozstrzasania calego dnia z partnerem- po co?
Rozumiem jednak, ze ludzie som rozne