Romans internetowy - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans internetowy

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 208 ]

131

Odp: Romans internetowy
Monoceros napisał/a:
Malwina_34 napisał/a:

Tak powiedziałam mężowi - jakieś 2 miesiące temu.
Powiedziałam, że nie jestem szczęśliwa - odpowiedź - aha.

Masz rację - po porodzie było ciężko - mąż był wtedy przy mnie - stawiał mnie do pionu...nie głaskał po głowie - tylko twardo kazał się wziąć w garść.
I ja rozumiem, że on jest zmęczony - ale prosiłam, żeby odpuścił niektóre rzeczy - ale on przeciez nie może.

Dlaczego mąż przede mną ucieka - bo po dwóch ciążach - po odchowaniu chłopców - chce więcej od życia, chce spełniac tez swoje marzenia - które dla niego sa głupotą i skrajna nieodpowiedzialnością - jak chcesz miec motocykl - przeciez jesteś matką?
Lot balonem??? Ty chyba oszalałaś?
Kurs angielskiego?? Po co Ci.
Ja nie mówie, że wszystko na raz.. i teraz - ale mozna o tym pomyśleć..zaplanować.
Mysle, że wszystko można pogodzić...

Tak dzisiaj myślałam - odpowiedź dla jednej z Pan która zarzuca mi że non stop jestem aktywna - pracuje w internecie..może za dużo pracuje i ja
Faktycznie wzięłam ogromny projekt - od dwóch miesięcy są nerwy i stres - ale już kończę.
Odpuszczę i w pracy. Czas, który spędzam przed komputerem - poświęce chłopcom..


Nie uważam, że Twoja wina. Ty jak na razie jesteś stroną, która wykazuje chęć działania i chęćpoprawy swojego samopoczucia. Tylko jak naprawiać związek samemu? No nie da się. Choćbyś stanęła na glowie, to związek jest relacją dwóch osób i obie osoby muszą o niego dbać, inaczej możesz sobie co najwyżej nerwów napsuć.

To co widzę powyżej, to jedna rzecz, że ten facet ma naprawdę gdzieś to, co czujesz. Czy tak było zawsze?
Dlaczego tak to interpretuję? Jeśli ktoś mi mówi w chwili, kiedy jestem totalnie wykończona, zdołowana i przybita "weź się w garść" to mam ochotę uśmiechnąć się i już mi lepiej.. NO CHYBA NIE. Mam ochotę wykrzyczeć serdecznie "spierniczaj na drzewo w podskokach!" Pozbawianie cię prawa do przeżycia swoich uczuć nie ma nic wspólnego z troską i dbaniem o ciebie.
Druga rzecz, że ty chcesz się rozwijać, czyli spełniać jedną z podstawowych potrzeb człowieka, a on cię w tym hamuje - bagatelizuje te potrzeby i lekceważy. Podobnie, przecież nie możesz stwierdzić "Ach, no skoro on uważa moja potrzebę kształcenia się za nieważną, to już nigdy nie będę się uczyć". Znaczy, możesz, ale chyba nie chcesz? Kurde, dobry, wspierający partner powie "widzę, że masz potrzebę rozwijać się; wiem, że to może być dla nas trudne w tym momencie, ale zrobię wszystko, żeby ci w tym pomóc i oboje znajdziemy sposób, żeby spełnić twoje marzenie".
Dlaczego ty masz odpuścić, a on nie? Dlaczego to ty chcesz rezygnować z rzeczy dla ciebie ważnych, a on nie? (I w drugą stronę, jeśli ty masz duży, wymagający projekt, to dlaczego jemu każesz odpuścić, skoro sama nie chcesz?).

Projekt wzięałam dwa meisiące temu - po rozmowie z mężem. Zapytałam czy damy rade - bo to będzie obciążenie.
Powiedział, że jesli chce to żebym wzięła - damy sobie radę.
Więcej takiego wielkiego zadania nie wezmę - przynajmniej do czasu aż obaj chłopcy pójda do szkoły.
Własnie nie było tak zawsze - dlatego tyle gadam!!!!!
Jaka już napisałam - nie chce zmieniać męża!!Ja chcę żeby wrócił ten, w którym się zakochałam i dla którego straciłam głowę.
Ten bez którego jeszce 2 lata temu nie wyobrażałam sobie życia..

Zobacz podobne tematy :

132 Ostatnio edytowany przez Summertime (2017-04-19 21:54:21)

Odp: Romans internetowy

Mobidick
Nie współczuj, bo nie ma czego:D

I Cytuję

Myślę, że w podświadomości chciałaś, żeby romans się wydał. Wówczas mogłabyś sprawdzić, czy mąż jest w stanie wykazać odrobinę samczej zazdrości i czy nadal traktuje Cię jako "swoją własność", czy raczej chętnie oddałby Cię Panu Wirtualnemu i dał krzyżyk na drogę.


Wypisywanie takich tekstów jest wręcz wprawia.mnie w osłupienie....Wydanie się romansu, to zdrada a to są konsekwencje rozwodu, z orzeczeniem.o winie.....zamężna kobieta miała w głowie taki plan...:D.........Przecież, to pozbawione jest logiki.

*************
Malwino

Jeśli wracasz walczyć o miłość, to jest  cudowna wiadomość!

133 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-04-19 21:56:35)

Odp: Romans internetowy
Malwina_34 napisał/a:

Posypałam już głowe popiołem - więc wystarczy.
Tak byłam i pewnie jestem łatwym kąskiem. Niezaspokojona fizycznie i emocjonalnie.
Dałam się złapac. Dostałam nauczkę.
Ucze się na błędach - więcej takiego nie popełnię.
Starczy tłumaczeń?
Starczy ocen?

Zaczne od siebie.
Odpuszcze w pracy, odpuszczę gadanie...
Ochłone trochę i spróbuje dojśc do równowagi emocjonalnej...
Co dalej - zobaczę.

Nie to miałam na myśli, po prostu warto sobie uświadomić, że substytut nie wypełni Twojej potrzeby bycia kochaną i docenianą przez męża. Nie szukaj rozwiązania tam, gdzie go nie ma - ono siedzi obok Ciebie na kanapie i śpi w tym samym łóżku (i nie mówię o dzieciach). I tak samo - nie rozumiem czemu chcesz odpuszczać? W trakcie prawie 12-letniego związku mieliśmy przez rok podobny kryzys, choć nie z powodu dzieci. I gdybym wtedy odpuściła i nie drążyła tematu, bardzo prawdopodobne, że związek umarłby śmiercią naturalną. Bliskość i seks są tak samo potrzebne w związku jak szacunek, a Twój mąż najwyraźniej o tym zapomniał. Realizuj siebie, choćby poprzez pracę i hobby, ale nie odpuszczaj mężowi, bo zgnuśniejecie zanim dzieci dorosną.


Edit: pisałaś, że mąż od 4 miesięcy taki jest. Poszukaj w pamięci, czy nie wydarzyło się coś istotnego, co poprzedziło ten stan? Nie wiem, może jakaś kłótnia, dziwne zachowanie albo sytuacja, może coś z dzieckiem?

134

Odp: Romans internetowy
Malwina_34 napisał/a:
Cyngli napisał/a:
Malwina_34 napisał/a:

Wiem...boję się tego jak cholera...
Na razie jest to znajomość internetowa....
Nie wiem co ze sobą robić...

Wiesz, doskonale wiesz.
Nie spotykać się z nowym kolegą, zaprzestać również kontaktu internetowego.
Wiesz, ale udajesz, że nie wiesz.

Piszesz, że rodzina jest dla Ciebie najważniejsza. Niestety nie jest. Gdyby była, to pomyślałabyś o konsekwencjach swojego działania i przestałabyś głupio postępować. Genezą problemu jest obojętność męża, która jednak nie usprawiedliwia Twojego szukania wrażeń gdzie indziej. Rób tak dalej, a małżeństwo się rozpadnie, nawet Twoje dzieci stracą do Ciebie szacunek i obarczą winą za rozstanie.

Nie potrzebuje wielkanocnego rugania.
Ubierz moje buty..przejdź moje zycie i dopiero oceniaj.
Każdemu łatwo pisać..zla niedobra kobieta..szuka wrażeń po boku...
Tylko coś leży u podstaw takiego zachowania...i braku checi naprawy ze strony męża.
Z drugiej strony wiem że to mnie nie tłumaczy.
Wiem że robię źle!!!!

Sorry, ale ja nie widzę niczego złego w tym co by robił twój mąż. U ciebie z kolei całą masę sprzeczności. Niby rodzina naj, ale flirt ma miejsce. Mówisz że rozmawiasz z mężem. Ale o czym? O tych samych schabowych, ogrzewanych od lat? Podzielam opinię osób które widzą że masz za wiele wolnego czasu. Może i pracujesz, ale widocznie za mało. Trudno doradzić komuś kto w jednym zdaniu pisze właśnie w taki sposób. Co robi złego twój mąż? Ciężko pracuje, jest wspaniałym ojcem, ale w łoznicy już nie ma energii. On wraca z pracy a ty koniecznie temat za tematem. Tak się tego nie robi. Do tego musi być czas, klimat. Czasami o wiele lepiej wspólnie pomilczeć. W wielu miejscach zaznaczasz że mąż odpowiada na odczepnego. Wnioskuję że ty go atakujesz, bo ty chcesz. Najlepiej abyś zainwestowała w siebie. Jeżeli mąż ma ciebie zauważyć, to może czas aby zauważył. Nie je odgrzewaj jednak tego samego kotleta. Seksowna bielizna założona poraz setny niczego nie rozwiąże.

135 Ostatnio edytowany przez scarvive (2017-04-19 22:09:20)

Odp: Romans internetowy

Może zacznijcie od spania bez dzieci - 5-cio  i 3 latek nie powinny spać z rodzicami . Od urodzenia dzieci tak śpicie w czwórkę? jak dziecko w nocy potrzebuje rodzica to zapłacze, zawoła i lepiej do niego pójść - czy Ty, czy Mąż. Wtedy też wytwarza sie więź z dzieckiem - usypianie, czytanie przed snem, potem dobranoc i wasza sypialnia tylko dla was. A wtedy będzie czas na intymne rozmowy, zbliżenie, niekoniecznie nawet seks - ale tylko wy i intymność powróci.

136 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-04-19 22:05:09)

Odp: Romans internetowy

Malwina, ja jednak radzilabym popatrzec na sprawe pod katem zdrady ze strony Twojego meza, tak na wszelki wypadek. Bo jesli to jest przyczyna, to Ty sie zadreczasz i szukasz tysiaca mozliwosci, a tymczasem moze wyjasnienie jest bardzo proste, dlaczego Twoje staranie nie przynosza najmniejszego skutku.
Niektore objawy, ktore opisujesz, brzmia dosyc typowo. Zwlaszcza to unikanie lozka i zaslanianie sie do tego celu dziecmi, kompletny brak jakichkolwiek checi do szczerej rozmowy o Waszym zwiazku. I duuuzo pracy...i moze ma jeszcze jakies inne zajecia?
Nie musi tak byc, ale mimo to nie zamykaj oczu tylko dlatego, ze wydaje Ci sie to nieprawdopodobne.
Przypatrz sie troche dokladniej jego harmonogramowi dnia.

Ja kiedys tez slepo wierzylam....i wiem, jak trudno jest przyjac taka mozliwosc, gdy sie tak wierzy.
Ja dopiero jak doszlam do kompletnie slepego zaulka bezsilnosci, bo nie wiedzialam juz kompletnie nic, co moglabym jeszcze zrobic, mialam olsnienie, zeby spojrzec pod tym katem. I wtedy poszlo juz szybko odkryc sytuacje. Jak poskladalam duzo drobnych rzeczy do kupy, to trudno bylo mi uwierzyc, jak bardzo nie chcialam widziec...a on zapieral sie do konca, nawet jak juz bylo wiadomo, ze kogos spotyka, to podobno bylo to tylko platoniczne.... oczywiscie takie nie bylo!

137

Odp: Romans internetowy
Summertime napisał/a:

Priscylla
Cytuję
czego jasno wynika, że kiedy dobro dzieci i matki wzajemnie się wyklucza (tak, jestem matką), to matka powinna zrezygnować ze swojego na rzecz dzieci.
****************
Jasno wynika?...Namieszałaś w interpretacji..Ty o czym innym...Wplątałaś absolutnie coś co jest niezgodne z moją myślą.... a dbać należy zawsze o siebie zarówno od strony duchowej jak i fizycznej.



Ponieważ dobro dzieci jest zawsze na pierwszym miejscu...To znaczy, aby sercem i miłością patrzeć i to co się dzieje w małżeństwie niedobrego dotyka zawsze dzieci i należy eliminować za wszelką cenę ich ból.Czyli w tym.przypadku walczyć o swój związek a nie latać za penisem.obcym i robić fochy o czekoladkę !

Wyraźnie nie rozumiemy się, bo dla mnie "być na pierwszym miejscu" oznacza dokładnie "być na pierwszym miejscu", czyli przed innymi, zwłaszcza, że Autorce zarzuciłaś (tak, to był zarzut), że siebie i dzieci "traktuje równolegle", co przecież stoi w sprzeczności z tym, co teraz usiłujesz nakreślić.

138 Ostatnio edytowany przez Marajka (2017-04-19 22:53:33)

Odp: Romans internetowy

Z tym dobrem dzieci to spora przesada.
Ciagle panuje jeszcze w umyslach Matka Polka poswiecajaca sie dla wszystkich. Swego czasu taka role przypisalo patriachalne spoleczenstwo kobietom, nie dajac im innych mozliwosci spelniania sie i co mialy kobiety robic, zeby nie musiec na lozu smierci uznac swojego zycia za kompletnie zmarnowane? Przyjmowaly ta role jako ta najwyzsza wartosc.
Te czasy minely, ale w umyslach ciagle jeszcze to pokutuje. To swietna mozliwosc utrzymywania jeszcze choc czesc przestarzalych scematow w podziale rol i trzymania kobiet pod kontrola.

Dzieci nie potrzebuja, zeby sie dla nich poswiecac w normalnych warunkach zyciowych.
Ba, jest to nawet bardzo szkodliwe. Dzieci potrzebuja zapewnienia im wiktu i opierunku, milosci i dobrych wzorcow wzjajemnych stosunkow, ktore moglyby im sluzyc jako modele na szczesliwe zycie.
Nieszczesliwa, poswiecajaca sie matka, ktora na koncu ma poczucie przegranej i dla kompensacji tego robi z siebie ofiare, oczekujac od dzieci dozgonnej wdziecznosci za swoje poswiecenie, jest jak najgorszym wzorcem recepty na szczesliwe zycie, ktorego nikomu nie zycze.
Wegetujacy obok siebie rodzice, utrzymujacy bezduszny zwiazek w przekonaniu, ze to dla "dobra" dzieci, robia im niedzwiedzia przysluge. To nie jest nic dobrego dla dzieci, tylko co najwyzej programuje je na takie same modele zycia jak ich rodzice, czyli na bezduszna wegetacje.
Komu ma to sluzyc? Chyba tylko produkcji frustratow zyciowych.

139

Odp: Romans internetowy

Chciałabym nakreślić wielkimi literami. MALWINA NIE MIAŁA ROMANSU!!!  Moim zdanien była to znajomość internetowa taka jak w realu. Z tym ze mogła się przerodzić w coś więcej ale kobieta się wycofała w porę. Przestańcie za to wieszać na niej psy.
A wogole Malwina wie co robić już.więc trzymam kciuki i pisz czy coś się zmienilo.

140

Odp: Romans internetowy

Może i nie miała romansu, ale jej malzenstwo "się sypie", - jeśli nic z tym nie zrobi, to może być tylko gorzej. Nie rozumiem, czemu niektórzy tak alergicznie podchodzą do jakiejś formy pracy nad sobą, kiedy wlasnie czasem to jedyne dobre wyjście.

141

Odp: Romans internetowy
nemezis21 napisał/a:

Chciałabym nakreślić wielkimi literami. MALWINA NIE MIAŁA ROMANSU!!!  Moim zdanien była to znajomość internetowa taka jak w realu. Z tym ze mogła się przerodzić w coś więcej ale kobieta się wycofała w porę.

Zwróć czasem uwagę na tytuł wątku big_smile

142

Odp: Romans internetowy

A ja nie rozumiem czemu niektórzy nie są w stanie przyswoić, że po 10 latach bycia razem nie jest tak jak na początku.
Że przy w kółko marudzącej żonie, dwójce dzieci i zapieprzaniu po 12-14 godzin na dobę, nie każdy ma ochotę na umizgi.
Że tak jak kota można zagłaskać na śmierć, tak i faceta można zamęczyć ciągłym wymuszaniem określonych zachowań,
na które akurat w tej chwili, akurat w tym dniu, a może po ciężkim tygodniu, zwyczajnie i po ludzku może nie mieć ochoty!
Mężczyzna to nie jest robot zaprogramowany na spełnianie waszych bzdurnych zachcianek 24 godziny na dobę,
bo mężczyzna to też jest człowiek, który też ma swoje marzenia, zmartwienia i troski, też potrzebuje zrobić coś dla siebie
czy chciałby choćby odrobiny świętego spokoju we własnym domu, a nawet iść spać o 21:30 kiedy już pada na pysk,
tak zwyczajnie jak człowiek położyć się we własnym łóżku i w spokoju zasnąć. Bez wyrzutów, bez tłumaczeń, bez wymówek.
Im szybciej to sobie wtłoczą do głowy wszystkie te, którym się ciągle wydaje, że to one są najważniejsze na świecie,
a faceci żyją na nim tylko po to, żeby wysłuchiwać jęczenia, znosić humory i spełniać kaprysy, tym będzie wszystkim lepiej.
Serio.
Przy okazji chciałbym nieśmiało napomknąć, bo widzę że niektórym umyka, że tematem wątku jest niedoszły romans autorki,
nad którym wszyscy gładko przeszli jak gdyby nigdy nic, jakby to był tylko jakiś mało ważny epizod w całej tej historii,
dając wiarę zapewnieniom, że został on zakończony, a przynajmniej zawieszony na czas ostatecznej próby męża.
Ja naprawdę mam gdzieś jak się ta opowieść dalej potoczy, ale jedno mi cały czas spokoju nie daje...
pomijając już na chwilę fakt, że to wszystko się kupy nie trzyma i nie wierzę w ani jedno słowo autorki tematu,
tłumaczącej ewidentne szukanie wrażeń na boku tym jak to ją mąż zaniedbuje, to mam do Pani pytanie takie:
A co ten twój internetowy romans miałby niby zmienić w tej kwestii? Chętnie poczytam jaki ma związek jedno z drugim.
Nie po raz czterdziesty ósmy o tym jak "to on mnie pchnął w jego ramiona" tylko tym razem dla odmiany o tym
czego oczekujesz po tej znajomości, że co się stanie, który z twoich małżeńskich problemów rozwiąże, proszę słucham.
I pytanie dodatkowe przy okazji jak już jestem, to naprawdę sądzisz, że ten twój amant z internetu czy jakikolwiek inny
będzie taki cudowny i czarujący za kolejne dziesięć lat, które z nim przeżyjesz? No bo chyba masz taki plan z tego co widzę.
Czy może jeszcze tego nie przemyślałaś do końca? A może to nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia, bo sama dobrze wiesz,
że ten twój mąż, to jest najlepsze co Cię mogło w życiu spotkać i nigdy go nie zostawisz, ale mały skok w bok dla rozrywki
czemu nie...

143 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2017-04-20 10:30:51)

Odp: Romans internetowy

Twój mąż z Tobą w ogóle nie rozmawia. Jego nawet nie irytuje, to co mówisz. "Jestem nieszczęśliwa". Odpowiedź: "Aha". Jesteś to jesteś, bo jesteś. Przechodzi do porządku dziennego nad wszytkim, co masz mu do powiedzenia. W jaki sposób chcesz się dogadać z człowiekiem, który nie chce rozmawiać? I jakoś tak bardzo wyraźnie zaznacza Twoje miejsce i znaczenie w rodzinie. Matka jego dzieci. Kilka osób, oprócz mnie, zwróciło uwagę na możliwość tego, ze Twój mąż kogoś ma. Przyjrzyj się temu. Nie lekceważ tej opcji.

144 Ostatnio edytowany przez Malwina_34 (2017-04-20 10:38:27)

Odp: Romans internetowy

Mobydick

4 miesiące temu nasiliło się - tak jak napisałam , w którymś poście - całosć trwa około roku.
Te 4 miesiące temu - wzięłam się za siebie fizycznie - zima pozostawiła 5 zbędnych kg. więc - dieta, ćwiczenia - nie wypady do siłowni z koleżankami - tylko Chodakowska przed telewizorem - wieczorami jak już chłopcy szli spać.
Miałam wrażenie, że mąż się trochę ze mnie śmieje - że znowu się za siebie birę - a i tak nic z tego nie będzie.
Po 2 miesicach waga wróciła do normy..a ćwiczenia stały się moim hobby.
Tylko to mi przychodzi do głowy.
Reszta raczej ok - takie sielankowe na zewntątrz małżeństwo smile
Chce odpuścić - dopóki się emocjonalnie nie odnajdę..dopóki sobie w głowie wszystkiego nie ułożę, nie zrobię planu naprawczego siebie smile
Mam nadzieję, że nie będzie za późno.

Scarvive
Masz absolutną rację. Mówiłąm o tym męzowi. Bez rezultatu smile

Marajka
Dziękuję. Na razie dojdę do ładu ze sobą a później przypatrzę się mężowi - chociaż wydaje mi się to takie odległe i nierealne...

Benita
Tak sypie sie - nie tylko z mojej winy Jak pisałam - nie zostałam bierna - już zrozumiałam, że ograniczenie się do jednego środka naprawczego było błędem - za dużo za często.Ok.
I wcale nie podchodzę alergicznie do pracy nad soba..zrozumiałam, że tego potrzebuje i po prostu chcę..

Nemezis.
Jak zwał tak zwał. Zawiodłam samą siebie i poszłam na łatwiznę. No trudno stało się..już po wszystkim.
Nastepnym, razem uderzę się młotkiem w głowe- jak mi głupoty do niej przyjdą smile

145

Odp: Romans internetowy

Kobieta to też nie jest robot, który może sobie potrzeby wyłączyć.

Nikt nie przechodzi nad romansem do porządku dziennego, ale babka napisała, że zrozumiała o co chodzi, to nad czym tu jeszcze dywagować? Skończyła znajomość i zwraca się w stronę rodziny - czyli co, znów źle?

I widzę, anderstud, że nie widzisz, co napisała autorka: ona potrzebuje czułości, bliskości i wsparcia w spełnianiu siebie. Czy to są wygórowane potrzeby? Nawet po 10 latach związku? Jak dla mnie to może sobie namiętność wygasnąć, ale bliskości i wsparcia będę szukać zawsze. A skoro autorka tego nie dostała od męża, komunikowała, że tego potrzebuje i tego nie dostała, to poszła szukać gdzieś indziej. Teraz rozumiesz? I owszem, zrobiła błąd, bo mogła szukać wsparcia i bliskości od przyjaciół, rodziny, religii itd. a nie od innego faceta, ale ZMIENIŁA ZACHOWANIE. Nie naszą rolą tu ją karać i wypominać, tylko wesprzeć.

Powiedziałam, że nie jestem szczęśliwa - odpowiedź - aha.

Dlaczego mąż przede mną ucieka - bo po dwóch ciążach - po odchowaniu chłopców - chce więcej od życia, chce spełniac tez swoje marzenia - które dla niego sa głupotą i skrajna nieodpowiedzialnością - jak chcesz miec motocykl - przeciez jesteś matką?
Lot balonem??? Ty chyba oszalałaś?
Kurs angielskiego?? Po co Ci.

To mówi do niej mąż. Uważasz, że z tym facetem jest wszystko okej? Bo dla mnie to jest nie fair, w związku USTALA się takie rzeczy razem, a nie że jedna osoba decyduje "ja się rozwijam, pracuję, a ty masz siedzieć w domu i żadnych fantazji w głowie".

146

Odp: Romans internetowy
anderstud napisał/a:

A ja nie rozumiem czemu niektórzy nie są w stanie przyswoić, że po 10 latach bycia razem nie jest tak jak na początku.
Że przy w kółko marudzącej żonie, dwójce dzieci i zapieprzaniu po 12-14 godzin na dobę, nie każdy ma ochotę na umizgi.
Że tak jak kota można zagłaskać na śmierć, tak i faceta można zamęczyć ciągłym wymuszaniem określonych zachowań,
na które akurat w tej chwili, akurat w tym dniu, a może po ciężkim tygodniu, zwyczajnie i po ludzku może nie mieć ochoty!
Mężczyzna to nie jest robot zaprogramowany na spełnianie waszych bzdurnych zachcianek 24 godziny na dobę,
bo mężczyzna to też jest człowiek, który też ma swoje marzenia, zmartwienia i troski, też potrzebuje zrobić coś dla siebie
czy chciałby choćby odrobiny świętego spokoju we własnym domu, a nawet iść spać o 21:30 kiedy już pada na pysk,
tak zwyczajnie jak człowiek położyć się we własnym łóżku i w spokoju zasnąć. Bez wyrzutów, bez tłumaczeń, bez wymówek.
Im szybciej to sobie wtłoczą do głowy wszystkie te, którym się ciągle wydaje, że to one są najważniejsze na świecie,
a faceci żyją na nim tylko po to, żeby wysłuchiwać jęczenia, znosić humory i spełniać kaprysy, tym będzie wszystkim lepiej.
Serio.
Przy okazji chciałbym nieśmiało napomknąć, bo widzę że niektórym umyka, że tematem wątku jest niedoszły romans autorki,
nad którym wszyscy gładko przeszli jak gdyby nigdy nic, jakby to był tylko jakiś mało ważny epizod w całej tej historii,
dając wiarę zapewnieniom, że został on zakończony, a przynajmniej zawieszony na czas ostatecznej próby męża.
Ja naprawdę mam gdzieś jak się ta opowieść dalej potoczy, ale jedno mi cały czas spokoju nie daje...
pomijając już na chwilę fakt, że to wszystko się kupy nie trzyma i nie wierzę w ani jedno słowo autorki tematu,
tłumaczącej ewidentne szukanie wrażeń na boku tym jak to ją mąż zaniedbuje, to mam do Pani pytanie takie:
A co ten twój internetowy romans miałby niby zmienić w tej kwestii? Chętnie poczytam jaki ma związek jedno z drugim.
Nie po raz czterdziesty ósmy o tym jak "to on mnie pchnął w jego ramiona" tylko tym razem dla odmiany o tym
czego oczekujesz po tej znajomości, że co się stanie, który z twoich małżeńskich problemów rozwiąże, proszę słucham.
I pytanie dodatkowe przy okazji jak już jestem, to naprawdę sądzisz, że ten twój amant z internetu czy jakikolwiek inny
będzie taki cudowny i czarujący za kolejne dziesięć lat, które z nim przeżyjesz? No bo chyba masz taki plan z tego co widzę.
Czy może jeszcze tego nie przemyślałaś do końca? A może to nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia, bo sama dobrze wiesz,
że ten twój mąż, to jest najlepsze co Cię mogło w życiu spotkać i nigdy go nie zostawisz, ale mały skok w bok dla rozrywki
czemu nie...


Przyswajam, że nie będzie tak samo..uwierz - chce tylko, żebyśmy za kolejne 20 lat nie byli parą obcych sobie współlokatorów.
W kółko marudząca zona
I vice versa - w kółko nieobecny mąż, nadąsany, bez uśmiechu, mający tylko wymagania, dwójka dzieci, praca zawodowa, dom...
Tez jestem zmęczona - ale myślałam, że małżeństwo jest po to, żeby w takich chwilach się wspierać - już widzę Twoje oburzenie - wspierać??? to trzeba go było wspierac a nie szuakć wrażen na boku. Wspierałam - na tyle na ile umiałam - może za bardzo, za często chciałam żebyśmy usiedli i porozmawiali o tym co się dzieje..
Ok zrozumiałam.
I nie każe mu ze mną sypiać codziennie - ale 6 razy w ciągu 4 miesięcy??I niech idzie spać o 20..ale na litość boską - niech w tym łózku bedzie miejsce dla mnie żebym mogła się przytulić - a nie dzieci.
Gdybyś czytał uważnie - na czat weszłam świadomie - nie szukałam seksu - tylko potrzebowałam pogadac z facetem - obcym, anonimowym, ktory wyłuszczył by mi co się dzieje..miał być flirt, pogawędka - i ostatecznie tak zostało - bo czy mi wierzysz czy nie - leży mi to mówiąc kolokwialnie - do niczego więcej nie doszło.
Byłam niezaspokojona emocjonalnie i fizycznie tak..i może po tych 4 tygodniach chiałam tego spotkania - ale już nie chcę.
Fajnie nam się rozmawiało no i potoczyło się 4 tygodnie - ot banalna historia.
A co miał zmienić - miał mi dać - trochę radośći, uśmiechu, tego czego nie ma w moim małżeństwei od jakiegoś czasu. - bo jak pisałam - ja nie szukałam romansu - tylko flirtu i pogawędki.
Trzeba było od razu tu napisac - taaakie mądre głowy wszystkie.
I wiem, że mój mąz to był najlepszy z możliwych wyborów...
I wiem, że źle zrobiłam - ale odpuść już sobie te moralizatorskie gadki - bo jeszcze w Zmartwychwstanie Jezusa uwierzę. Takiś idealny i b

147

Odp: Romans internetowy

Napisałaś: jest wiecznie nieobecny...
Weź pod uwagę, to co dziewczyny piszą o kimś trzecim. To nie musi być romans, wystarczy, że ktoś inny jest w jego myślach.

148

Odp: Romans internetowy
Monoceros napisał/a:

Powiedziałam, że nie jestem szczęśliwa - odpowiedź - aha.

Dlaczego mąż przede mną ucieka - bo po dwóch ciążach - po odchowaniu chłopców - chce więcej od życia, chce spełniac tez swoje marzenia - które dla niego sa głupotą i skrajna nieodpowiedzialnością - jak chcesz miec motocykl - przeciez jesteś matką?
Lot balonem??? Ty chyba oszalałaś?
Kurs angielskiego?? Po co Ci.

To mówi do niej mąż. Uważasz, że z tym facetem jest wszystko okej?

Tak. Tak właśnie uważam. Motocykl czy lot balonem, to są zwykłe fanaberie, bez których spokojnie można się w życiu obejść,
podobnie jak bez kursu angielskiego, jeśli rzeczywiście biegła znajomość języka nie jest do niczego potrzebna. No błagam...
Naprawdę uważasz, że to są odpowiednie przykłady, żeby uzasadnić potrzebę posiadania kochasia na boku?
Moim zdaniem mąż jest racjonalnym i rozsądnym facetem, a nie żadnym tyranem na jakiego próbują go tutaj malować.
Tak samo nie wierzę w to, że to są prawdziwe powody szukania przygód z obcym gachem, jak i w to że zostało to zakończone.
Rozumiem, że na dniach zostanie mężowi przedstawione ultimatum, albo zaczniesz spełniać wszystkie moje bzdurne zachcianki,
albo... no właśnie, albo co, bo w potoku tych samych słów które już tutaj kilka razy czytałem, jakoś nie znalazłem odpowiedzi.
Co jeśli ten straszny i okropny mąż jednak się nie zmieni? Internetowy kochaś kupi jej motocykl albo zabierze na lot balonem?
Ożeni się z nią i będą żyli długo i szczęśliwie? No sama mówi, że męża nie zostawi, więc pytam po raz chyba trzeci - to co zrobi?
Będzie go zdradzać mając dobrą wymówkę (z braku laku lepsza taka niż żadna) i co to zmieni w jej relacjach małżeńskich?
Wtedy poczuje się spełniona? Zauważona i doceniona? W łóżku z jakimś palantem, który ma ją głęboko gdzieś i kopnie w tyłek
bez chwili wahania jak tylko mu się znudzi granie roli rycerza wybawcy albo znajdzie sobie w necie inną biedną zagubioną?
Tak wiem, napisała że to zakończyła, ale ja nie o to pytam. Pytam o to, do czego zmierzała ta internetowa znajomość
i jakie korzyści dla związku małżeńskiego miała ona przynieść. Bo chyba nikt nie uwierzył, że to koniec i więcej się nie powtórzy?
Oczywiście że się powtórzy, przecież sama autorka tematu się tutaj odgrażała, że daje mężowi ostatnią szansę, bo jak nie...
Bo jak nie, to co? Zdradzenie męża z jakimś parchem, to ma być dla niego kara? Nauczka? Czy co, może mi to ktoś wyjaśnić?

149

Odp: Romans internetowy
Malwina_34 napisał/a:

Gdybyś czytał uważnie - na czat weszłam świadomie - nie szukałam seksu - tylko potrzebowałam pogadac z facetem - obcym, anonimowym, ktory wyłuszczył by mi co się dzieje..miał być flirt, pogawędka - i ostatecznie tak zostało - bo czy mi wierzysz czy nie - leży mi to mówiąc kolokwialnie - do niczego więcej nie doszło.
Byłam niezaspokojona emocjonalnie i fizycznie tak..i może po tych 4 tygodniach chiałam tego spotkania - ale już nie chcę.
Fajnie nam się rozmawiało no i potoczyło się 4 tygodnie - ot banalna historia.
A co miał zmienić - miał mi dać - trochę radośći, uśmiechu, tego czego nie ma w moim małżeństwei od jakiegoś czasu. - bo jak pisałam - ja nie szukałam romansu - tylko flirtu i pogawędki.

Obcy, anonimowy facet, miał Tobie wyłuszczyć co się w twoim małżeństwie dzieje, tak?
Acha, rozumiem... I nie mogła to być kobieta? No widocznie nie mogła, po co w ogóle pytam...
Oczywiście ani przez chwilę nie przyszło Ci do głowy, czego tak naprawdę ten typ od Ciebie chce? Nie no skąd...
W porządku, nie mam więcej pytań smile

150

Odp: Romans internetowy
anderstud napisał/a:
Malwina_34 napisał/a:

Gdybyś czytał uważnie - na czat weszłam świadomie - nie szukałam seksu - tylko potrzebowałam pogadac z facetem - obcym, anonimowym, ktory wyłuszczył by mi co się dzieje..miał być flirt, pogawędka - i ostatecznie tak zostało - bo czy mi wierzysz czy nie - leży mi to mówiąc kolokwialnie - do niczego więcej nie doszło.
Byłam niezaspokojona emocjonalnie i fizycznie tak..i może po tych 4 tygodniach chiałam tego spotkania - ale już nie chcę.
Fajnie nam się rozmawiało no i potoczyło się 4 tygodnie - ot banalna historia.
A co miał zmienić - miał mi dać - trochę radośći, uśmiechu, tego czego nie ma w moim małżeństwei od jakiegoś czasu. - bo jak pisałam - ja nie szukałam romansu - tylko flirtu i pogawędki.

Obcy, anonimowy facet, miał Tobie wyłuszczyć co się w twoim małżeństwie dzieje, tak?
Acha, rozumiem... I nie mogła to być kobieta? No widocznie nie mogła, po co w ogóle pytam...
Oczywiście ani przez chwilę nie przyszło Ci do głowy, czego tak naprawdę ten typ od Ciebie chce? Nie no skąd...
W porządku, nie mam więcej pytań smile

Męskiego spojrzenia potrzebowałam..
Skoro nie masz - to żegnam - widac nie każdy może być tak mądry, przewidywalny jak Ty.
Nudny jednym słowem - bo skoro spełnanie marzeń to są fanaberie - to mam nadzieję, że Ty tylko jesz śpisz i pracujesz..
Oczywiście moje marzenia to fanaberie - i zarazem jego kurs na paralotnię to tez fanaberia - czy już męska potrzeba samorealizacji?

151

Odp: Romans internetowy

Malwina, w sypaniu się malzenstwa najczęściej obie strony maja swój udział, - ale warto, by były tego swiadome - natomiast jeśli Twój mąz "nie widzi problemu", to zaczynają się schody.. klasyka.

152 Ostatnio edytowany przez anderstud (2017-04-20 11:39:21)

Odp: Romans internetowy
Malwina_34 napisał/a:

Męskiego spojrzenia potrzebowałam..
Skoro nie masz - to żegnam - widac nie każdy może być tak mądry, przewidywalny jak Ty.
Nudny jednym słowem - bo skoro spełnanie marzeń to są fanaberie - to mam nadzieję, że Ty tylko jesz śpisz i pracujesz..
Oczywiście moje marzenia to fanaberie - i zarazem jego kurs na paralotnię to tez fanaberia - czy już męska potrzeba samorealizacji?


Nie wiem, nie znam się. Może kochasia z internetu zapytaj.
Bez odbioru.

153

Odp: Romans internetowy
anderstud napisał/a:
Malwina_34 napisał/a:

Męskiego spojrzenia potrzebowałam..
Skoro nie masz - to żegnam - widac nie każdy może być tak mądry, przewidywalny jak Ty.
Nudny jednym słowem - bo skoro spełnanie marzeń to są fanaberie - to mam nadzieję, że Ty tylko jesz śpisz i pracujesz..
Oczywiście moje marzenia to fanaberie - i zarazem jego kurs na paralotnię to tez fanaberia - czy już męska potrzeba samorealizacji?


Nie wiem, nie znam się. Może kochasia z internetu zapytaj.
Bez odbioru.

Tak właśnie myślałam,że się nie znasz tylko głupio mądrzysz smile
Pozdrawiam

154

Odp: Romans internetowy

Malwina_34, na tym forum raczej nie znajdziesz obiektywnej odpowiedzi na nurtujący Cię problem. To aż roi się od zdradzonych, porzuconych, upokorzonych wrednych bab, które z krytykowania takich jak Ty (i całego rodzaju męskiego) uczyniły sobie nowy sposób na życie. Zresztą, pewnie zdążyłaś to już zauważyć. smile
Pamiętaj tylko, że żaden romans nie zaczyna się w ciągu jednej nocy i w ciągu jednej nocy też nie kończy.

155

Odp: Romans internetowy
mariusz_ napisał/a:

Pamiętaj tylko, że żaden romans nie zaczyna się w ciągu jednej nocy i w ciągu jednej nocy też nie kończy.


cała mądrość życiowa Mariusza... przetastająca wszystkie porady wrednych bab big_smile I jaka treściwa.. Anderstud to facet, dla Twojej wiadomości.
Sorry, ale wrednym facetem wyładowującym swoje frustracje w tym poście jesteś właśnie Ty.
Autorka dostała wiele różnych informacji od wielu osób i wygląda na osobę myslącą i inteligentną. Miejmy nadzieję, że doceni to mąż, a nie jakiś  "Mariusz"
walący komunały

156 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-20 13:51:15)

Odp: Romans internetowy

smile
Malwina, temat pewnie nie jest tylko Twój. Wydaje mi się, że wiele osób musi przejść przez taki kryzys. Każdy radzi sobie inaczej. Z mojego punktu widzenia to jest tak, że człowiek zakochuje się w innym człowieku i żyje potem z innym człowiekiem. Czasami miłośc pomaga. Czasami wiara w związek pomaga. Czasami 'pewność' swojej pozycji 'życiowej' pomaga. Czasami ludzie pomogą... Dużo ludzi sobie nie radzi i naświetlane są jednak 'złe' przykłady, które działają 10x silniej niż te dobre.
No cóż, zdefiniuj swoje granice. To po pierwsze. Co jesteś w stanie zaakceptować a co nie. Nie na zasadzie 'chcę' ale 'co mogę'. Te granice będą leżały gdzie indziej w zależności od człowieka. Szczerze i z pomyślunkiem, że te granice będą do końca życia. Aha - one się będą przesuwać w różne strony ale nie martw się tym. Żałować zawsze zdążymy. Tu chodzi o Twoje jednak życie i człowiek powinien być czasami egoistą, bo wtedy to i innym dobrze wychodzi.
Pewnie, że mężowi na razie trzeba tłumaczyć, bo może trafić. Wyproś sobie nazywanie Ciebie 'mamuśką' - podkreśl, że ma mówić do ciebie np. kobieto albo imieniem - to na początek taka granica, proponuję. Powiedz mu nawet wulgarne słowa, co On ma z Tobą zrobić (o emocje chodzi, nie tylko o łóżko) - czasami wulgaryzmy przekonają, że jest determinacja (bez obrażania nikogo). Po kwiaty wyślij i powiedz, że ma się tak starać i to jego odpowiedzialność również co z tym zrobi (nie zwalanie winy a jednak współwina jest). Gadać trzeba. Plan B też trzeba mieć, bo coś z tym zrobić musisz - samo nie przejdzie. Może specjalista? Może ultimatum? Może nawet chwilowa separacja, jak potrzeba - ale to już będzie 'po bandzie'. Obudzić człowieka obok trzeba, że w cżłowiekiem ma do czynienia i nie jesteś piep... ideałem i jak masz ochotę na czerwoną szminkę to będzie. Powiedz, że jak nie jemu to moze innym się spodoba. Znajomości internetowe to w Twoim przypadku chyba jednak substytut tego co chcesz. Dlaczego zaraz masz mieć mogko w majtkach? Wygląda mi, że Tobie o emocje chodzi a nie zaraz o seks. Osądzają bo to ludzkie. Ale i sporo empatii tutaj znalazłaś. Człowiek to mózg z emocjami. Jak brakuje czegoś to szuka... Tylko chodzi o to aby krzywdy zrobić innym jak najmniej (właśnie - dzieci, więc ciężko masz), krzywda będzie choćby i sobie. Jeśli tym się będziesz kierowała to może jakoś przetrzymasz. Dzieci to jedno. Ale facet ma jednak problem ze sobą, to drugie. Rozpisałem się... Znając siebie coś potem dopiszę. Na razie ratuj związek, nie przywiązuj się do status quo, bo nie będzie 'zdrowo'...  Może to i banalna historia, wątpię, czy dla Ciebie. Może czas zaleczy ale na pewno coś 'rozwiąże'.

157

Odp: Romans internetowy

^ dobrze mówi.


Anderstud nie zrozumiał, że mówienie komuś "twoje potrzeby to fanaberie" to prosta droga do rozpadu związku. Nikt nie ma prawa decydować o tym, co dla ciebie jest ważne, poza tobą. Jeśli ktoś - ktokolwiek - mówi mi "to jest dla mnie ważne!" to moja opinia nie ma znaczenia, czy dla mnie to równie ważne, czy mniej, czy w ogóle do jakaś duperela dla mnie. Bo ja mam swoje "ważne", a ty masz inne "ważne". Myślę, że szanowanie, że coś jest dla kogoś ważne to nieprzekraczalna granica. Jeśli tego nie ma, nie wyobrażam sobie związku. Co nie znaczy też, że ktoś na moje "ważne" musi się zgodzić, bo i w prawach męża jest powiedzieć "rozumiem, że dla ciebie to ważne, ale teraz nie mamy na to pieniędzy - poszukajmy rozwiązania".

158 Ostatnio edytowany przez vicky85 (2017-04-20 14:09:09)

Odp: Romans internetowy
rh72 napisał/a:

smile
Malwina, temat pewnie nie jest tylko Twój. Wydaje mi się, że wiele osób musi przejść przez taki kryzys. Każdy radzi sobie inaczej. Z mojego punktu widzenia to jest tak, że człowiek zakochuje się w innym człowieku i żyje potem z innym człowiekiem. Czasami miłośc pomaga. Czasami wiara w związek pomaga. Czasami 'pewność' swojej pozycji 'życiowej' pomaga.

100% trafnosci. Ludzie sie zmieniaja po prostu, fizycznie, emocjonalnie, dorastaja, dojrzewaja (albo i nie,p), daja sie ksztaltowac otaczajacej rzeczywistosci i po 10 latach czesto nie przypominaja samego siebie sprzed dekady. Nie znam zwiazku z dlugim stazem, w ktorym kryzysow takich jak Twoj, by nie bylo. Tylko ze przebiega u Ciebie jako bardzo silny, bo nie potraficie ze soba rozmawiac - jak to rh72 napisal- kazdy radzi sobie inaczej, ale najlepszym lekarstwem jest milosc wlasnie, nie ta wieeeelka milosc typu "achy ochy jak ja cie pragne", tylko przyjazn i troska ktora jest pomiedzy dwojgiem ludzi. I to ona tworzy podwaliny dobrego zwiazku. Nie wiem jak jest rzeczywiscie u Ciebie - z twojego opisu wynika, ze maz to partner bardzo trudny, nie wykazujacy czulosci w stosunku do Ciebie. Sama musisz sobie odpowiedziec na pytanie, czy troszczy sie o ciebie (w jaki sposob?) czy jest miedzy wami jakakolwiek wiez. Jak nie, to nie bardzo wiem jak mozna to uratowac bez terapii. Chyba sie nie bedzie dalo.

Bedzie Wam sie rozmawialo i naprawialo trudno, bo zdaje sie, ze jestescie zupelnie roznymi typami osobowosci. On raczej jest zamkniety w sobie, zachowawczy, moze konserwatywny, niesmialy (?), woli stabilizacje, wrecz staagnacje, nie potrzebuje co chwila dawki adrenaliny. A Ty jak najbardziej, chcesz wiecej od zycia, wolisz je kreowac sama niz brac tylko to, co daje szary powszedni dzien. Takie mam wrazenie. Wiesz, moj maz tez jest zupelnie inny niz ja. Ale temperament - to cos, co definiuje nas juz od malego. To sie nigdy w osobowosci nie zmienia. Byl taki tez 10 lat temu - ale mimo to zakochalas sie w nim. Dlaczego? Co cie w nim ujelo? Pamietasz? Na pewno jest wiele powodow, dla ktorych ten mezczyzna wlasnie tobie odpowiadal

Fakt, ze podjelas flirt w twojej sytuacji - to zupelnie naturalne. Czlowiek chce byc akceptowany, kochany, pozadany, kazdy tego potrzebuje - a ty tego nie otrzymujesz. I to MUSISZ mezowi wytlumaczyc jak krowie na rowie. Jak bardzo jest zle. Bo jesli on pewnych rzeczy nie zmieni, to zapewniam cie, ze czeka cie kolejny flirt, kolejny romans, i kolejny i kolejny.

Nie czytalam szczegolowo wsystkich komentarzy - ale czy jest cos, o co ON, twoj maz, ma pretensje do ciebie? Mowi tobie czasem, ze cos go drazni? Potraficie normalnie rozmawiac ze soba?

159

Odp: Romans internetowy

A ja tego nie kupuję gadki o rutynie i zmęczeniu - zdecydowanie za często takie tłumaczenia są przykrywką dla drugiego dna - kochanki, znudzenia żoną, wypalenia miłości, choroby, kłopotów w pracy czy depresji.
Jesteście szczęśliwym małżeństwem od 6 lat, w międzyczasie rodzi się dwóch synów i jest wszystko ok. Nagle młoda kobieta zamienia się w mamuśkę, której nawet nie można przytulić czy porządnie bzyknąć. Przecież chłopcy nie urodzili się rok temu, ale mieli już kilka lat zanim mąż przestał się Tobą interesować.
Mówi, że jest zmęczony - a czy w ciągu tego roku przybyło mu obowiązków, zmienił pracę albo stanowisko na bardziej wymagające, a może wypalił się zawodowo? Z drugiej strony - skoro ma energię do zabawy z chłopcami, to najwidoczniej aż tak zmęczony nie jest, by nie okazać żonie czułości czy zainteresowania. Mąż mojej znajomej (ok. 11 lat po ślubie) prowadzi w domu dwie firmy i też jest wiecznie zmęczony, nie ma czasu na kolację z żoną ani na wspólne wyjścia. Co nie przeszkadza mu w samotnych wypadach do restauracji (mówił mojemu bratu, że ściemnia, że jedzie do klienta, a tak naprawdę jedzie się "odchamić", żeby nie przebywać w domu z żoną), organizowaniu zabaw szkolnych (jest w trójce klasowej) i samotnych wyjazdach turystycznych. Tak że wzięłabym poprawkę na "zmęczenie materiału".

Co do rutyny - jasne, zabiła niejeden udany związek. Ale z opisu wynika, że Autorka ma pomysł na siebie (ćwiczenia, rozwój zawodowy, dokształcanie, lot balonem) i chce przeciwdziałać nudzie. Nazwanie tego "fanaberią" to dla mnie jakieś totalne nieporozumienie. Z mężem zawsze wspieramy się w swoich "fanaberiach" i do dziś wypomina mi, że kilka lat temu miałam zrobić duży tatuaż i nadal mnie na niego namawia. Twój mąż ciągnie w drugą stronę, bo najchętniej zaszyłby się w domu z dziećmi. Ok, sama uważam, że dobry ojciec jest na wagę złota i to mu się chwali. Ale sądząc po postach Autorka wydaje się dość rozsądną i inteligentną osobą (pomijam pana z internetu). Raczej nie zarejestrowałaby się na forum gdyby mąż sporadycznie unikał seksu czy od czasu do czasu nazwał ją mamuśką. Problem narasta, męża nie interesuje zadbane ciało, wspólne spędzanie czasu, rozmowa czy potrzeby autorki. Z drugiej strony - dla dzieci zawsze ma czas, chętnie organizuje wspólną zabawę, wykazuje zaangażowanie i nie może się rozstać nawet na czas nocy. Panu chyba przydałby się zimny prysznic, by zauważył, że ma w domu kobietę z krwi i kości, a nie mamusię w papciach. Te sytuacje, które tu opisywałaś (ćwiczenia, szminka czy te jajka) to niby epizody, ale bardzo znamiennie świadczą o jego olewczym stosunku do Ciebie - jako partnerki.

160

Odp: Romans internetowy

Jak czytam podobne historie  to wcale mnie nie dziwi, ze ludzie zdradzają. Takiego partnera to albo zdradzać albo kopnąć w 4 litery.  A potem taki jełop bedzie sie rzucal, ze mu zona rogi przyprawila. Moje kondolencje, Malwina.

161

Odp: Romans internetowy
adiaphora napisał/a:

Jak czytam podobne historie  to wcale mnie nie dziwi, ze ludzie zdradzają. Takiego partnera to albo zdradzać albo kopnąć w 4 litery.  A potem taki jełop bedzie sie rzucal, ze mu zona rogi przyprawila. Moje kondolencje, Malwina.

W tej historii, to mąż Malwiny może ją już zdradzać. Wiele na to wskazuje. Chyba oboje są siebie warci big_smile

162

Odp: Romans internetowy

Rh72 w końcu dosadna i dobra wypowiedź . Oceniająca problem nie osobę - brawo podpisuję się pod Twoimi słowami .

163

Odp: Romans internetowy

No to jeszcze jedno. Wszystko jest względne i aż takiego 'złego' to jeszcze tutaj nie widzę. Możemy jednak od innych wymagać ale bezwględni powinniśmy być tylko dla siebie samych. Wychodzi, że facet dowartościowuje siebie 'poprzez dzieci'. Zapomniało mu się, że może jeszcze 'przez kobietę'. Może tak ma prościej? Rozumiem i takie motywacje. Może zdradza... i się tak maskuje. Mówi, że nie, kobieta wierzy, więc chcę uwierzyć i ja. Dobrze, że kobieta upomina się o swoje. Niektórzy pewnie uważają inaczej. Źle, że facet nie widzi. Często jest, że odwrotnie też to działa. Też dobrze, jak facet upomni się o swoje. Aby za późno nie było. Szkoda związku, jak zawsze gdy nie jest toksyczny (nie będę definiował toksyczności, bo to inny temat).. Skrajności zwykle rzadko występują (skrajności inaczej ekstrema, wyraźnie zaznaczam). Może i jest zdrada, może i była emocjonalna (chociaż poważnie kobieta nie brała tego gościa z internetu, jak mniemam). Najlepiej jak w życiu jest 'prosto'... sad Kto by nie chciał? Ale z drugiej strony to problemy są po to aby je rozwiązywać. Najgorzej, jak pozostawiamy je aby 'same się rozwiązały'. Ten facet ewidentnie tak robi. Się chyba zdziwi, że musi jakoś ten problem ugryźć. Malwina, można powiedzieć, albo już gryziesz ten problem albo, jak niektórzy tu piszą, robisz ten problem. Ale wygląda, że on zaistniał... Na razie 'powodzenia', zawsze się przyda.

164 Ostatnio edytowany przez adiafora (2017-04-20 15:01:49)

Odp: Romans internetowy

Summerka, jeśli maz Malwiny posuwa jakąś pannę na boku to Malwina może puszczać się bez wyrzutów sumienia. 
A tak juz bardziej powaznie, za mientka jest Malwinka. Co to w ogole za zwyczaje zeby dzieci spaly z rodzicami?  Dzieciaki natychmiast eksmisja z malzenskiego loza a szanowny malzonek niech sie piekli ile dusza zapragnie. Jak tak zyc nie moze bez dzieci to niech spi z nimi w ich pokoju.  Malwina trochę  sama dala zepchnąć się do narożnika,  akceptując pewne rzeczy.

165

Odp: Romans internetowy
adiaphora napisał/a:

Summerka, jeśli maz Malwiny posuwa jakąś pannę na boku to Malwina może puszczać się bez wyrzutów sumienia.

To by zmieniło perspektywę całej sytuacji. Prościej byłoby radzić, gorzej, myślę, dla kobiety i jej rodziny. Aby nie było tego...

adiaphora napisał/a:

A tak juz bardziej powaznie, za mientka jest Malwinka. Co to w ogole za zwyczaje zeby dzieci spaly z rodzicami?  Dzieciaki natychmiast eksmisja z malzenskiego loza a szanowny malzonek niech sie piekli ile dusza zapragnie. Jak tak zyc nie moze bez dzieci to niech spi z nimi w ich pokoju.  Malwina trochę  sama dala zepchnąć się do narożnika,  akceptując pewne rzeczy.

Rada dobra. Ale też chyba nie chodzi tylko o seks ale o podejście do kobiety w związku generalnie. On wtedy tylko zrozumie, że kobiecie o seks chodzi a nie o inne względy... O potraktowanie jej poważnie. O to aby poczuła się znowu adorowana. Ale ten krok musi być, nawet z dobrem dla dzieci.

166 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-20 15:15:59)

Odp: Romans internetowy
adiaphora napisał/a:

Summerka, jeśli maz Malwiny posuwa jakąś pannę na boku to Malwina może puszczać się bez wyrzutów sumienia. 
A tak juz bardziej powaznie, za mientka jest Malwinka. Co to w ogole za zwyczaje zeby dzieci spaly z rodzicami?  Dzieciaki natychmiast eksmisja z malzenskiego loza a szanowny malzonek niech sie piekli ile dusza zapragnie. Jak tak zyc nie moze bez dzieci to niech spi z nimi w ich pokoju.  Malwina trochę  sama dala zepchnąć się do narożnika,  akceptując pewne rzeczy.

Adiaphora, wg mnie Malwina to emocjonalna analfabetka skupiona na sobie. Poczytaj jej posty uważnie, to lista zarzutów wobec męża i jej obraz na tym tle jako nieszczęśliwej bidulki. Oczywiście, to jest tylko wersja jednej strony, tak skrajnie nieobiektywna, że w naturalny sposób pojawiły się przypuszczenia, że Malwina sama jest zdradzana.

A tak na poważnie, to Malwina powinna sklasyfikować swoje emocje i uczucia. Ani słowo się tu nie pojawiło o tym, co ona czuje do męża. Raczej czuje niewiele, skoro tak łatwo odpłynęła w stronę potencjalnego kochanka. Za to przedstawiła swoje niespełnione oczekiwania i potrzeby, które w połączeniu z jej brakiem empatii dla uczuć męża pcha moje myśli w stronę osoby narcystycznej zaabsorbowanej samą sobą z listą wymagan, wobec partnera, którego zadaniem jest dbanie o jej dobrostan.

167

Odp: Romans internetowy

Może się mylę Malwina. Ale wydaje mi się ze ten romans to akurat najmniejszy problem nawet jeśli wskazuje na to tytuł Twojego posta. U Ciebie problem stanowi relacja w małżeństwie. I to że nie umiecie to rozwiązać.
Moim zdanien facet zamknął się w sobie. Marodzinę i czujewobec niej obowiązki z których się wywiązuje. Natomiast Ty musisz go otworzyć albo przynajmniej sprowokować te otwarcie się na Ciebie.
I tu jest prawdziwy problem.
Naprawdę skorzystaj z moich rad. Niech dom będzie ucieczka od problemów, ostoja ciepła A wszystkim wam będzie lepiej.
Ty musisz popracować nad sobą żeby zamiast narzekać jak Ci źle , pokazać ze jesteś szczęśliwakobieta.
Bo tak analizując kiedy powiedziałas mężowi ze nie jesteś szczęśliwa to on odebrał to dosadnie.
I pewnie zamknął się jeszcze bardziej.
Nie naciskaj na niego. Ty bądź szczęśliwa. Dla siebie. Wszyscy na tym skorzystają.

168 Ostatnio edytowany przez moniaCo (2017-04-20 15:27:44)

Odp: Romans internetowy
adiaphora napisał/a:

Summerka, jeśli maz Malwiny posuwa jakąś pannę na boku to Malwina może puszczać się bez wyrzutów sumienia. 
A tak juz bardziej powaznie, za mientka jest Malwinka. Co to w ogole za zwyczaje zeby dzieci spaly z rodzicami?  Dzieciaki natychmiast eksmisja z malzenskiego loza a szanowny malzonek niech sie piekli ile dusza zapragnie. Jak tak zyc nie moze bez dzieci to niech spi z nimi w ich pokoju.  Malwina trochę  sama dala zepchnąć się do narożnika,  akceptując pewne rzeczy.

Kilka stron wstecz dokładnie to samo napisałam.  Tylko jakoś Malwina nie zauważyła chyba.
Dzieciaki won ze sypialni to pierwsza sprawa, a dwa to stanowczo tupnąć nogą i nie dać się mężowi lekceważyć.
I takie pieprzenie, że on zapracowany, czego ona chce i inne tego typu mądrości sfrustrowanych facetów typu anderstud.
Pokaż wreszcie charakter kobieto! Nie daj się nazywać mamuśką, bo tak to może do swojej rodzicielki mówić.
On widzi Twoje rozmemłanie, błagające zapłakane oczy i ma to w dupie. Widać, taki typ, który ma durną satysfakcję, jak babę pognębi. Szacunku tędy nie uzyskasz. Im bardziej się będziesz do niego mizdrzyć, tym bardziej jego będzie mdliło.
Masz ochotę iść na kurs języka, to nie proś tylko poinformuj, że idziesz. Podobnie z całą resztą.
Zmiana taktyki zdecydowanie!

169

Odp: Romans internetowy

Malwino, wybacz, ale twoje marzenia, to twoja sprawa i tylko od ciebie zależy czy je zrealizujesz czy nie. Nie masz raczej prawa oczekiwać od kogoś, że ci to załatwi lub ułatwi.
Po co pytałaś o to mężai? Masz kasę , to kupujesz motor i po sprawie. Chcesz , to idziesz na angielski. Ty jednak potrzebowałaś potwierdzenia, aprobaty... jak ze wszystkim. widzisz, jednak twoje uzależnienie od opinii innych dotyczy również tego wątku.
Jakkolwiek to brzmi - mąż miał również prawo do wyrażenia swojej opinii na ten temat , skoro sama go zapytałaś. Dla niego to mogą być fanaberie, co nie zmienia faktu, że ty nie potrzebujesz jego zgody, tak jak on nie potrzebował twojej na te paralotnie.

Jeżeli mówisz komukolwiek, że jesteś nieszczęśliwa, to też musisz wziąć pod uwagę, że ta druga strona nie ma obowiązku brać na plecy twojego nieszczęścia i może powiedzieć - aha - albo nawet nic nie mówić. Jeszcze tego nie widzisz , ale to nie mąż jest autorem twoich problemów. To nie on czyni cię nieszczęśliwą. Nie więzi cię, nie bije, nie gwałci, nie szantażuje, nie przywiązuje do ściany w pustej piwnicy... nie spełnia jedynie pewnych twoich oczekiwań, ale to nie czyni go winnym, bo te oczekiwania są twoje i to ty nimi zarządzasz.
Dziwnym jest też przekonanie , że mąż powinien znowu stać się tym samym człowiekiem, którym był kilka lat temu. On się zmienił , ty zresztą też. to jest normalne, bo wszystko sie nieustannie zmienia. Takie jest życie. Nie ma więc sensu nad tym boleć ani szukać  jakiegoś abstrakcyjnego alter ego dawnego męża w internecie.
Nie myśl, że go bronię. Po prostu nie znam jego wersji i nie chcę bawić się w psychoanalizę opartą na poszlakach i zgadywankach. Na podstawie tego co sama piszesz stwierdzam tylko, że źródła twoich problemów i dylematów nie leżą w nim. dlatego tak uparcie proponuje ci prace nad sobą i tylko nad sobą.

170

Odp: Romans internetowy
MamaMamusia napisał/a:

Jeżeli mówisz komukolwiek, że jesteś nieszczęśliwa, to też musisz wziąć pod uwagę, że ta druga strona nie ma obowiązku brać na plecy twojego nieszczęścia i może powiedzieć - aha - albo nawet nic nie mówić. Jeszcze tego nie widzisz , ale to nie mąż jest autorem twoich problemów. To nie on czyni cię nieszczęśliwą. Nie więzi cię, nie bije, nie gwałci, nie szantażuje, nie przywiązuje do ściany w pustej piwnicy... nie spełnia jedynie pewnych twoich oczekiwań, ale to nie czyni go winnym, bo te oczekiwania są twoje i to ty nimi zarządzasz.

Brzmi to bardzo rozsądnie i mądrze, ale mam nieco odmienne zdanie. Teoria to jedno, a życie codzienne - drugie. Może zupełnie inaczej odbieram sens słowa partnerstwo, ale skoro zachowanie męża mnie unieszczęśliwia (czyt. jest oschły, nie ma ochoty na bliskość, nie dotyka mnie i ogólnie ma w dupie to, co mówię), to mam pójść na zumbę i udawać, że jego olewactwo spływa po mnie jak po kaczce? Mam sama objąć się rękoma, sama zaspokajać fizyczną potrzebę bliskości i sama realizować swoje marzenia? Skoro nie gwałci mnie i nie bije, to mam siedzieć cicho i dziękować na klęczkach, że go mam? Napisałaś "nie spełnia jedynie pewnych twoich oczekiwań", a dla mnie to podstawowe potrzeby emocjonalne - bliskość, czułość, zaangażowanie, troska, których niezaspokojenie rodzi frustrację i stanowi zalążek poważniejszych problemów. Mąż ma jedynie być, wychowywać dzieci i przynosić kasę do domu? Skoro mówię mężowi, że coś jest nie tak, że mamy problem i czuję, że się oddala, a on skwituje to krótkim "aha", to wg niego nie ma potrzeby pracowania nad związkiem i tak naprawdę w czterech literach ma moje zdanie. Jasne, Autorka może kupić motor i iść na kurs, znajdując w tym radość i spełnienie. Ale co ze zwykłą potrzebą dzielenia się swoimi sukcesami, porażkami i uczuciami? Może mam spaczony pogląd na partnerstwo, ale nie wyobrażam sobie, że mój mąż realizuje fascynujące hobby, a ja mam trzymać się z boku, nie dopingować go i zajmować się wyłącznie swoimi sprawami. Za dużo w tym dyplomacji i kalkulacji, a przecież można po ludzku - przyjaźnić się, kochać i wzajemnie troszczyć o szczęście drugiej osoby.

171

Odp: Romans internetowy

Droga Malwino. Wasze drogi się rozeszły. Trzeba im wejść z powrotem na ten sam tor. Dokładnie Cię rozumiem. Tylko z mojego doświadczenia samym mówieniem nic nie zdzialasz. Tymbardzirj ze Ty też już probowalas.  Zgadzam się z tobą ze związek to nie być obok siebie ale tworzyć wspólnotę. I tej bliskość ci brakuje. A ten znajomy z Internetu to zupełnie drugorzedny problem nad którym nie ma co się rozckliwiac.
I ktoś tu mądrze mówi żeby tupnac noga. Ale żeby to dalo zamierzony efekt najpierw musisz mi pokazać jakie traci cudowne dobro. Czyli wziąć się do kupy i sama dla siebie być szczęśliwa. Czuć się piękna. Więc zacznij robić to c Ci napisałam wcześniej. Moim zdaniem powinno poskutkowac. ☺

172

Odp: Romans internetowy
mobydick napisał/a:

Brzmi to bardzo rozsądnie i mądrze, ale mam nieco odmienne zdanie. Teoria to jedno, a życie codzienne - drugie.

to nie jest teoria

Może zupełnie inaczej odbieram sens słowa partnerstwo,

chyba tak, bo partnerstwo według mnie, to wspólne działanie dla wspólnego dobra, innymi słowy gra do jednej bramki, a nie realizacja pragnień drugiej strony

skoro zachowanie męża mnie unieszczęśliwia

...to mam trzy wyjścia:
1. Rezygnuję z oczekiwań względem niego i realizuję je poza małżeństwem
2. dokonuję przekwalifikowania i przewartościowania własnych oczekiwań, innymi słowy - zarządzam nimi
i w końcu, gdy dwa powyższe nie wchodzą w grę
3. odchodzę ze związku
Zauważ, że nie ma do wyboru - użalam sie nad sobą, stawiam się w roli ofiary, robię mężowi psychoanalizę i chce go odmienić.

 

Mam sama objąć się rękoma, sama zaspokajać fizyczną potrzebę bliskości


Patrz punkt dwa i trzy. Jedno albo drugie

sama realizować swoje marzenia?

tak. dlaczego nie ??

Skoro nie gwałci mnie i nie bije, to mam siedzieć cicho i dziękować na klęczkach, że go mam?

Nie, jeśli jest ci źle i nic na to nie możesz poradzić, masz odejść. Oczywiście możesz też próbować go odmieniać, nikt ci nie zabroni, tylko że wtedy to dopiero będziemy sobie tak naprawdę mogły porozmawiać o frustracji.

Skoro mówię mężowi, że coś jest nie tak, że mamy problem

Mamy problem.... Skąd ta liczba mnoga? Bo wiesz , najczęściej jest jednak tak że to jedna strona ma problem, który rozszerza na związek i robi z niego problem związku. Zmierzenie się z samym sobą jest znacznie trudniejsze niż rozwiązywanie wyimaginowanych problemów małżeńskich.

Jasne, Autorka może kupić motor i iść na kurs, znajdując w tym radość i spełnienie.

owszem może

nie wyobrażam sobie, że mój mąż realizuje fascynujące hobby, a ja mam trzymać się z boku, nie dopingować go i zajmować się wyłącznie swoimi sprawami.

możesz zajmować się swoja pasją. Od kiedy to jest przymus dzielenia hobby?

Za dużo w tym dyplomacji i kalkulacji

raczej doświadczenia i obserwacji

Oczekiwania wobec drugiej osoby są fajne w sferze marzeń i wizji. Niestety, wprowadzając je w życie , bardzo często zapominamy o ryzyku, które za sobą niosą, ryzyku, którym jest fakt, że ktoś może czasowo lub trwale nie chcieć bądź nie potrafić ich spełniać.
Życie bez oczekiwań wobec ludzi jest o wiele przyjemniejsze. Związek też.

173 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-20 17:43:29)

Odp: Romans internetowy

Zgadzam się z Moby.. Małżeństwo to jednak nie tylko 2 osobne rozwijające  się byty, ale też coś wspólnego. To co Ty opisujesz MM to idea dobra dla luźnych związków, oby bez dzieci..

174

Odp: Romans internetowy
Ela210 napisał/a:

Zgadzam się z Moby.. Małżeństwo to jednak nie tylko 2 osobne rozwijające  się byty, ale też coś wspólnego. To co Ty opisujesz MM to idea dobra dla luźnych związków, oby bez dzieci..

Ta, jak to nazywasz, "idea" , sprawdza się np w moim związku. Prawie dwunastoletnim. I z dziećmi. w poważnym, sakramentalny małżeństwie , nie żadnym luźnym układzie. wiem o czym mówię.
Byłam na etapie -  on mnie już chyba nie kocha?
na etapie - jak sie nie zmienisz , to ja odchodzę,
na etapie - daję ci ostatnią szansę! masz miesiąc
na etapie - kiedyś to było super, nie to co teraz
i na etapie - ja dla ciebie tyle poświeciłam, a ty co ?

wiesz kiedy moje małżeństwo się zmieniło i wyszło z nieustannego kryzysu? Kiedy ja sie zmieniłam.. Kiedy zrozumiałam, że MOJE problemy muszę rozwiązać SAMA.
Kiedy odważyłam sie skonfrontować z prawdą o sobie.

W małżeństwie jest ,mnóstwo wspólnych rzeczy, jest ocean zależności i wzajemności, ale nie może braknąć miejsca na wolność, na wybór, na samodzielność emocjonalną.
Nic tak nie psuje relacji jak osaczanie , żądanie troski i spełniania oczekiwań. stabilne związki tworzą stabilni ludzie. Pracujmy więc nad sobą, a nie nad partnerami

175 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-20 18:27:40)

Odp: Romans internetowy
MamaMamusia napisał/a:
Ela210 napisał/a:

Zgadzam się z Moby.. Małżeństwo to jednak nie tylko 2 osobne rozwijające  się byty, ale też coś wspólnego. To co Ty opisujesz MM to idea dobra dla luźnych związków, oby bez dzieci..

Ta, jak to nazywasz, "idea" , sprawdza się np w moim związku. Prawie dwunastoletnim. I z dziećmi. w poważnym, sakramentalny małżeństwie , nie żadnym luźnym układzie. wiem o czym mówię.
Byłam na etapie -  on mnie już chyba nie kocha?
na etapie - jak sie nie zmienisz , to ja odchodzę,
na etapie - daję ci ostatnią szansę! masz miesiąc
na etapie - kiedyś to było super, nie to co teraz
i na etapie - ja dla ciebie tyle poświeciłam, a ty co ?

wiesz kiedy moje małżeństwo się zmieniło i wyszło z nieustannego kryzysu? Kiedy ja sie zmieniłam.. Kiedy zrozumiałam, że MOJE problemy muszę rozwiązać SAMA.
Kiedy odważyłam sie skonfrontować z prawdą o sobie.

W małżeństwie jest ,mnóstwo wspólnych rzeczy, jest ocean zależności i wzajemności, ale nie może braknąć miejsca na wolność, na wybór, na samodzielność emocjonalną.
Nic tak nie psuje relacji jak osaczanie , żądanie troski i spełniania oczekiwań. stabilne związki tworzą stabilni ludzie. Pracujmy więc nad sobą, a nie nad partnerami

Nie do końca się zrozumiałyśmy. W każdym związku powinna być przestrzęń indywidualnego rozwoju dla zdrowia psychicznego- tylko właśnie pytanie- jaka i w jakich obszarach? To nie taka prosta odpowiedź.
U mnie było odwrotnie niż u Ciebie- olbrzymia przestrzeń indywidualna- strefa osobnych znajomych- osobne wyjazdy, drink z nieznajomym mężczyzną czy kobietą - też pełne zaufanie. Moja firma, moje problemy- nie dzieliłam się, nie chcąc obarczać. I gdzieś zgubiliśmy bliskość - mamy kryzys i pewnie uśmiechają się pod nosem Ci znajomi, którzy śmiali się z takiej swobody. Więc pewnie chodzi o jakiś balans w tym wszystkim- gratuluję Ci, że Wam się udało.
Czytając post Malwiny, na początku miałam wrażenie, że za wiele wymaga od męża, skupia się na ich relacji. po paru postach więcej jednak myślę, że coś jest na rzeczy i Ona słusznie drąży temat. Chociaż zaczęcie od Siebie może jej przynieść w efekcie korzyść, niezależnie co zrobi  mąż

176 Ostatnio edytowany przez rh72 (2017-04-20 18:52:57)

Odp: Romans internetowy

Ależ po co tak poważnie..? Każdy powinien w związku pracować nad sobą. Nie wierzę jednak w ideę, że jedna strona sama sobie poradzi. Zmiana jednej strony może 'napędzić' zmianę drugiej strony, to tak. Ale nie ma tak, że sam się zmienię to inny nie musi. Tak to bym świat wyleczył. Zmienił się po prostu i świat zmienił przy okazji... Sorki, trochę spłycam. To jednak moje przemyślenia. Może być tak, że się zmieniłem, druga osoba też ale nie zauważyłem bo już lepiej i tego oczekiwałem? Czasami nie trzeba się zmieniać bo jest dobrze jak jest. Znam sporo takich par. Kurczę, czasami nie pasuje coś, a nie ma sensu od razu mur rozbijać - solidne fundamenty jednak są. Tak, seks, zawsze seks będzie ale dla niektórych ważniejsze rzeczy są i nie zrozumieć tego? Ale też nie od razu głową o mur. Balansowanie to może nie. Równowaga i wspólne widzenie świata... Choć wielu uważa, że związek to taniec na linie. Jakby człowiek tak potrafił wszystko rozumnie brać. Takie prostsze by było. Nie ma się co kłócić i mówić co kto miał lepiej. Co kto jest i co reprezentuje. Ocenią nas potem. Pomóc Autorce, podpowiadać. Sama wybierze i tak swoją drogę, jednak ludzie obok wiele mogą. Skrzywdzić też...

177

Odp: Romans internetowy
rh72 napisał/a:

Ależ po co tak poważnie..? Każdy powinien w związku pracować nad sobą. Nie wierzę jednak w ideę, że jedna strona sama sobie poradzi. Zmiana jednej strony może 'napędzić' zmianę drugiej strony, to tak. Ale nie ma tak, że sam się zmienię to inny nie musi. Tak to bym świat wyleczył. Zmienił się po prostu i świat zmienił przy okazji... Sorki, trochę spłycam. To jednak moje przemyślenia. Może być tak, że się zmieniłem, druga osoba też ale nie zauważyłem bo już lepiej i tego oczekiwałem? Czasami nie trzeba się zmieniać bo jest dobrze jak jest. Znam sporo takich par. Kurczę, czasami nie pasuje coś, a nie ma sensu od razu mur rozbijać - solidne fundamenty jednak są. Tak, seks, zawsze seks będzie ale dla niektórych ważniejsze rzeczy są i nie zrozumieć tego? Ale też nie od razu głową o mur. Balansowanie to może nie. Równowaga i wspólne widzenie świata... Choć wielu uważa, że związek to taniec na linie. Jakby człowiek tak potrafił wszystko rozumnie brać. Takie prostsze by było. Nie ma się co kłócić i mówić co kto miał lepiej. Co kto jest i co reprezentuje. Ocenią nas potem. Pomóc Autorce, podpowiadać. Sama wybierze i tak swoją drogę, jednak ludzie obok wiele mogą. Skrzywdzić też...

Nie kłócimy się smile  Bardzo ważne by poczuć się komfortowo w aspekcie- bliskość- oddalenie, nie szarpać się. Każda para ma swoją równowagę. i nie o seks tu chodzi- tylko o bliskość, nieizolowanie się. Moze tu mężczyźni popełniają błąd myśląc że przytulająca sie żona chce nie wiadomo jakich wyczynów od partnera i on czuje się jak maszyna która ma pracować na zawołanie i niepotrzebnie się spinają?

178

Odp: Romans internetowy

Jednak myślę, że te wiele par, co ma dobrze 'bo ma' to jednak ciężko na to pracują. Tylko może tego nie widać... smile To tak btw.

179

Odp: Romans internetowy
MamaMamusia napisał/a:

Ta, jak to nazywasz, "idea" , sprawdza się np w moim związku. Prawie dwunastoletnim. I z dziećmi. w poważnym, sakramentalny małżeństwie , nie żadnym luźnym układzie. wiem o czym mówię.
Byłam na etapie -  on mnie już chyba nie kocha?
na etapie - jak sie nie zmienisz , to ja odchodzę,
na etapie - daję ci ostatnią szansę! masz miesiąc
na etapie - kiedyś to było super, nie to co teraz
i na etapie - ja dla ciebie tyle poświeciłam, a ty co ?

wiesz kiedy moje małżeństwo się zmieniło i wyszło z nieustannego kryzysu? Kiedy ja sie zmieniłam.. Kiedy zrozumiałam, że MOJE problemy muszę rozwiązać SAMA.
Kiedy odważyłam sie skonfrontować z prawdą o sobie.

W małżeństwie jest ,mnóstwo wspólnych rzeczy, jest ocean zależności i wzajemności, ale nie może braknąć miejsca na wolność, na wybór, na samodzielność emocjonalną.
Nic tak nie psuje relacji jak osaczanie , żądanie troski i spełniania oczekiwań. stabilne związki tworzą stabilni ludzie. Pracujmy więc nad sobą, a nie nad partnerami

Fajnie, że u Ciebie sprawdził się taki model. Zgodzę się, że często szukamy w drugiej osobie tego, co sami sobie możemy zapewnić, np. poprzez pracę, przyjaciół czy rozwój osobisty. Jednak jeśli zależy nam na czułości, bliskości i chwilach namiętności - to według Ciebie albo odchodzimy, albo świadomie rezygnujemy z fundamentalnych potrzeb w związku (pomijam poczucie bezpieczeństwa, lojalność i szacunek). W moim, prawie 12 letnim związku sprawdziło się jedno. Nie rezygnacja z potrzeb, nie zmienianie siebie na siłę, nie poświęcanie. Przede wszystkim - przyjaźń. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że mój mąż to mój najlepszy kumpel, wzajemnie się wspieramy, mamy wspólne cele, ale jednocześnie nie boimy się głośno wyrażać swojego zdania i nie tłumimy swojej indywidualności. Respektujemy siebie nawzajem i umiemy przyznać do błędu, choć oboje mamy trudne charaktery. Przeszliśmy niejedno, ale że zawsze mieliśmy "wspólny" problem, szybko znajdowaliśmy rozwiązanie. Nigdy nie było tak - "to twój problem i radź sobie sam/a" i na dzień dzisiejszy funkcjonujemy jak dobrze zgrany tandem. Trzeba też wziąć pod uwagę, że niektóre problemy w związku mają całkiem konkretną przyczynę - np. chorobę, osobę trzecią czy kłopoty w pracy - i gdy w tym momencie odpuścimy, możemy obudzić się z ręką w nocniku. Dziwię się, że mężowi Malwiny tak łatwo przychodzi ignorowanie jej zdania, odpowiada półsłówkami albo ciągle wymawia się zmęczeniem. Jeszcze do niedawna byli bardzo udanym małżeństwem i nie chce mi się wierzyć, że opieka nad dziećmi pochłonęła go tak bardzo, że przestał zauważać żonę. Z opisów wygląda to tak, jakby ciągnęli w przeciwne strony, a on zupełnie nie brał pod uwagę tego, co Malwina mówi i czuje (sorry Autorko, że w trzeciej osobie).

180

Odp: Romans internetowy

Jest całkiem prawdopodobne, że to taki sam model, bo co dla jednych jest podłogą, to dla innych jest sufitem i coś co dla jednych jest bezpiecznym i zdrowym niestapianiem się z sobą, dla innych i tak jest za blisko. To indywidualna kwestia. I nie oznacza braku przyjaźni i bliskości, więc w gruncie rzeczy mówimy o tym samym. A taką wypracowaną równowagę czuje się po prostu. Że jest OK.

181

Odp: Romans internetowy
Ela210 napisał/a:

W małżeństwie jest ,mnóstwo wspólnych rzeczy, jest ocean zależności i wzajemności, ale nie może braknąć miejsca na wolność, na wybór, na samodzielność emocjonalną.
Nic tak nie psuje relacji jak osaczanie , żądanie troski i spełniania oczekiwań. stabilne związki tworzą stabilni ludzie. Pracujmy więc nad sobą, a nie nad partnerami

bardzo, bardzo, bardzo prawdziwe. W odniesieniu do wielu pierdol, o ktorych autorka wspomina (ten motocykl itp. faktycznie - zarabiasz, idziesz, kupujesz!) Mimo wszystko nawet najbardziej stabilna, samodzielna, zadbana, pracujaca nad soba, przeza&ebista osoba z wisienka na glowie  nie bedzie szczesliwa, gdy w zwiazku brakuje.... czulosci. O seksie nawet nie wspominam. Po prostu to zniszczy cale poczucie wlasnej wartosci. Wiec chyba jednak praca nie tylko nad, soba, ale i druga osoba, a ostatecznie relacja miedzy nia i nim.

Tak jakby to nie moglo byc prostsze nie;) kazdy powinien sie urodzic z instrukcja obslugi

182

Odp: Romans internetowy

Bardzo dziękuję za wszystkie odpowiedzi smile
Ile ludzi tyle rad.
Rozmawiaj, nie rozmawiaj, postaw się, zrób więcej:)
Tak wiem ja musze podjąć decyzję i podjęłam.
Po pierwsze zakończyłam znajomoścć. Po drugie.. odpuszczam mężowi z gadaniem i biore się za siebie - chce osiągnąc równowagę emocjonalną smile - ale na dziś wiem, że to odpuszczenie nie jest dobrym rozwiązaniem - bo po ostatniej rozmowie - kontakty mamy słuzbowe - to męczy.


Rh72
Bardzo Ci dziękuję za pozytywny męski głos w dyskusji.
Co do problemu mamuśki. Podjęłam ten temat bodajże we wtorek. Powiedziałam, że nie chce zeby tak do mnie mówił. Powiedział, czemu przeciez to fajnie, Nie cieszysz sie, że jesteś mamuśką.
Powiedziałam, że tak - jestem mamuską ale dla chłopców - nie dla niego i afktycznie od tej pory tak do mnie nie mówi. W sumie mówi do mnie bezoosobowo..w ogóle mało sie odzywa.
Dziękuję  powodzenie się przyda:)

Monoceros.
Masz rację. Moje ważne - to nie koniecznie jego ważne.
Prioryte mamy ten sam - rodzina (tak zaraz pewnie odezwą się idealni - ża ładny to dla mnie priorytet - skoro szukałam czegos na boku) - tylko on nie ma potrzeby niczego poza nim


Vicky85
O co mąż ma pretensje - o to, że chciałabm po 4 latach - bo mniej więcej taki czas minął od naszego ostatniego wspólnego wyjąscia - poójśc gdzies bez dzieci. Ostatnio mi nawet powiedział, że chciałabym się zachowywac jakbym ich w ogóle nie miała - bo zaproponowałam zebyśmy jak dzieci pójda spac - zawołali do nich babcie i poszli na kurs tańca  oboje uwilbiamy tańczyć. I ze ma wrażenie jakby mi dzieci przeszkadzały.
A no i pyskata jestem


Mobydick
Nie przybyło mu obowiązków jakoś bardzo. Nie zmienił stanowiska.
Dla dzieci jest czas i uśmiech..wiesz tak mysle, że może jemu to wsytarcza..po prostu. W pełni poświęca się dzieciom i więcej do szczęścia nie potrzebuje...

Adiphora
Wiesz ja w pracy jestem twardym kierownikiem budowy. Pracuje z samymi mężczyznami i muszę miec głowę na karku..bo każdy mój bład to lincz ze strony męskiej części.
WS domu chciałam inaczej. Oboej z mężem ammy takie dosyc trudne charaktery. Oboje lubimy postawic na swoim - ale zazwyczaj udawało nam się wypracować kompromis.
Od jakiegos czasu było cięzko. a ostatnie 4 miesiące - to totalny brak kompromisu i porozumienia. Ja chce swoje..on swoje.

MamaMamusia
Pozwolę sobie się z Toba niezgodzić.
Dla mnie małżeństwo to wspólnota. Moje marzenia powinny interesowac męża - tak jak mnie Jego. Marzył o nowym samochodzie - decyzje podjelismy wspólnie - ale to było jego marzenie więc nie wtrącałam się w model - ba nawet kolor smile Kupił wybrał cieszył się jak dziecko. A ja cieszyłam sie patrząc na niego...byłam blisko.
Nie wyobrażam sobie - kupic motocykla za 30 tysięcy bez porozumienia z mężem..podobnie z kursem angielskiego...
Przeciez w tym czasie będe nieobecna w domu - trzeba zorganizowac opieke nad dziećmi - on sie musi dostosowac - nie moge go postawic przed faktem dokonanym
Oczywiście rozumiem i praktykowalismy swobodna przestrzen dla każdego. Ja np w co drugi piatek chodziłam z przyjaciólką na babskie plotki smile Nigdy natomiast nie zabieralismy sobie weekendów. To był nasz święty czas - a teraz mąż potrafi w sobotę wieczorem jechac na zakupy - nie nie jedzie do baby tylko faktycznie na zakupy smile

Własnie idę spać..odstawię bez pytania chlopców do ich łóżeczek i chyba sie po prostu przytule - bez gadania.
Zobaczymy smile
Pozdrawiam i spokojnej nocy dla wszystkich

183

Odp: Romans internetowy

Dobrze się czyta twoje przemyślenia.

Chciałabym ci powiedzieć, co z tym mężem, ale chyba się nie da - bo sama się przekonałam jakiś czas temu, że jeśli komuś nie zależy, to go nie zmuszę do tego, by usiadł, popatrzył na mnie i przejął się tym, co dla mnie ważne. Co prawda, moja historia dotyczyła mojej relacji z bratem, ale wierzę, że czasem się nie da "dogadać" bo do dogadania potrzebne są dwie strony. Ja byłam skłonna usiąść, poświęcić czas, żeby zobaczyć, co jest, czego nie ma, co się zepsuło i zmieniło, i co z tym zrobić. Byłam chętna do tego, żeby dać mu to, czego chciał, żeby zachować dobrą relację. Ale on nie chciał. Więc... nic innego nie pozostało do zrobienia, jak odpuścić. I tak nic moje gadanie nie zmieniało, tylko mi sprawiało przykrość, że po raz kolejny mówiłam, że dla mnie nasza relacja jest ważna, a on pokazywał, że dla niego nie. W końcu się nauczyłam i mamy teraz bardzo powierzchowny kontakt z okazji świąt, mimo że parę lat temu byliśmy bardzo blisko. Postanowiłam zadbać o siebie (dzięki ludziom tutaj) i znaleźć sobie po prostu inne osoby, z którymi mi będzie dobrze.

Z mężem nie będzie tak łatwo jak z bratem. W końcu macie dzieci razem. Ale głową muru nie przebijesz, i jeśli on konsekwentnie nie będzie chciał pochylić się nad waszą relacją, żeby ten kryzys przejść wspólnie, to będzie źle.

184

Odp: Romans internetowy

Malwina - ja w Tobie widzę dawną siebie. Kiedyś taka byłam. Niepewna siebie, niedowartościowana. Mało tego, jak urodziłam dzieci sama zaczęłam czuć się po prostu staro (mimo, że drugie urodziłam w wieku 26 lat...)
To, że zaczęło się psuć między nami, to nasza obopolna wina. I czytając Twoje posty uważam, że u Was jest tak samo.
Ty jesteś niedowartościowana, potrzebujesz ciepła, czułości, spędzenia czasu z mężem.
Mąż rzucił się w wir pracy, chce sprostać wszystkiemu i chce być też dobrym ojcem. Ale jest przemęczony i zapomina o Tobie.
Im bardziej go naciskasz, tym bardziej on się blokuje i zamyka w sobie.
Ja już to przerabiałam.
w pewnym momencie ja widziałam tylko siebie i swoje potrzeby, a mąż coraz bardziej zamykał się w sobie i w ogóle nic nie mówił.
Ja gderałam, on miał dość... A to też dlatego, że mało nie wpędziłam go w depresję...
Nie wiem właściwie co było przełomem. Chyba właśnie to, że odpuściłam (nie, zdrada nie była przełomem, to był gwóźdź do trumny, który jakimś cudem wyjelismy)
Dopiero z czasem jak pojawiła się nić porozumienia, zaczęliśmy mówić o tym co czuliśmy w danym momencie. Właściwie, to on zaczął mówić.
I nasz kryzys nie trwał kilku miesięcy, a kilka lat...
Z biegiem lat rozumiem już dlaczego tak myślał, a nie inaczej.
I tu na prawdę posłuchaj tych, którzy radzą Ci nabrać pewności siebie. To jest właśnie klucz do sukcesu.
I uwierz mi, nie warto dowartościowywać się romansami...

185

Odp: Romans internetowy

Malwina, może powinnaś się udać wraz z mężem na jakąś terapię małżeńską? Postaraj się ratować swoje małżeństwo, bo kto wie, czy z tym facetem poznanym na czacie za parę lat nie będzie tak samo. Myślę, że to bardzo prawdopodobne, bo mężczyźni mają skłonności do takich zachowań. Teraz prócz męża masz przecież jeszcze dzieci, potem możesz żałować tego jak potoczyły się wasze kontakty.

186

Odp: Romans internetowy

Monoceros

No własnie tak jest u nas. Ja  chcę..a on do każdej rozmowy podchodzi z uśmiechem - co tez ja znowu wymyśliłam..o co tez znowu mi chodzi.
Jest dobrze przecież..zawodowo spełnieni, rodzicielsko też...a że osobiście nie? - Powiedział mi kiedyś - teraz już nie ma czasu na imprezy, kina - bo mamy dzieci.
I wydaje mi sie, że ona tak po prostu czuje - miał 7 rodzeństwa, przy tylu osobach - rodzice faktycznie nie mieli czasu dla siebie - ale też z każdym kolejnym maluchem mieli mniej czasu dla poprzedniego dziecka. I on tak jakby chciał żeby u nas było inaczej. Chce wypełniac sobą ten czas...Maksymalnie się poświęcić dzieciom.
Ja zaś wychodze z założenia - że dzieci powinny czasami zanleźć sobie zajęcie same...ewentualnie ponudzić się..Oczywiście rodzice mają być blisko - w razie awarii - ale nie wyskakiwac z tysiącem pomysłów na raz.
Kiedyś powiedział, że przecież oni tyle czasu spędzają w przedszkolu, że jak wracamy - to musimy im dac dużo zainteresowania i miłości...i ja się z tym zgadzam..ale wieczorem ida spać. smile
Wiem, że nie będzie łatwo - ale smile

Nieznajoma85
Przepraszam, bo nie zakodowałam - a kto zdradził..?
Wiesz ja u nas widze taki skutek, że jak po ostatniej rozmowie postanowiłam odpuścić - to jest gorzej.
Bo my ze sobą praktycznie w ogóle nie rozmawiamy...albo oficjalnie smile
Chyba wolałabym wykrzyczeć i posłuchac jego krzyku niż takie coś smile

187 Ostatnio edytowany przez moniaCo (2017-04-21 11:57:44)

Odp: Romans internetowy

Bardzo Twoja historia, choć oczywiście nie co do każdego szczegółu, przypomina mi historię silkytouch z netkobiet. Tyle że u niej to już trwa latami. Są upadki i wzloty, ale generalnie Twój mąż przypomina mi jej męża.

http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=57791&p=7

188

Odp: Romans internetowy
moniaCo napisał/a:

Bardzo Twoja historia, choć oczywiście nie co do każdego szczegółu, przypomina mi historię silkytouch z netkobiet. Tyle że u niej to już trwa latami. Są upadki i wzloty, ale generalnie Twój mąż przypomina mi jej męża.

http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=57791&p=7

smile
MoniaCo, ale tam generalnie kobieta miała problem z orgazmami... smile Rozbudził i zostawił i się męczy kobieta. Jej bym napisał, że nie psycholog ale seksuolog - z mężem. Trochę tutaj chyba inaczej. big_smile

189

Odp: Romans internetowy

Może spróbuj mu postawić ultimatum? Albo będziesz mi poświęcał więcej uwagi, albo zabieram dzieci i wyprowadzam się do mamy. Wiem, że to szantaż, ale to chyba lepsze niż rozwó za parę lat?

190

Odp: Romans internetowy
rh72 napisał/a:
moniaCo napisał/a:

Bardzo Twoja historia, choć oczywiście nie co do każdego szczegółu, przypomina mi historię silkytouch z netkobiet. Tyle że u niej to już trwa latami. Są upadki i wzloty, ale generalnie Twój mąż przypomina mi jej męża.

http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=57791&p=7

smile
MoniaCo, ale tam generalnie kobieta miała problem z orgazmami... smile Rozbudził i zostawił i się męczy kobieta. Jej bym napisał, że nie psycholog ale seksuolog - z mężem. Trochę tutaj chyba inaczej. big_smile

Ty serio tam widzisz tylko problem z orgazmami? Nie sam  seks tam był problemem, a totalne olewanie żony przez męża w różnych dziedzinach życia.
Napisałam przecież, że to nie jest copy paste sytuacji Malwiny , ale wskazuję na wiele podobieństw. A co najważniejsze, to fakt, że bez chęci z obu stron, można się tak bujać latami.

191

Odp: Romans internetowy
ktosikowa napisał/a:

Może spróbuj mu postawić ultimatum? Albo będziesz mi poświęcał więcej uwagi, albo zabieram dzieci i wyprowadzam się do mamy. Wiem, że to szantaż, ale to chyba lepsze niż rozwó za parę lat?

Nie wiem czy tak ostro, ale jakiś kubeł zimnej wody na głowę przydałby się Panu!.

192 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2017-04-21 13:55:55)

Odp: Romans internetowy
MamaMamusia napisał/a:

W małżeństwie jest ,mnóstwo wspólnych rzeczy, jest ocean zależności i wzajemności, ale nie może braknąć miejsca na wolność, na wybór, na samodzielność emocjonalną.
Nic tak nie psuje relacji jak osaczanie , żądanie troski i spełniania oczekiwań. stabilne związki tworzą stabilni ludzie. Pracujmy więc nad sobą, a nie nad partnerami

Fajnie się Ciebie czyta MamaMamusia smile Pamiętam Cię ze swojego wątku.
Jestem moimi przekonaniami przy Tobie i tym, co napisałaś powyżej. Podkreśliłabym tylko bardziej to, że w dobrym związku jest dynamika. Czasami jesteśmy z sobą bardzo blisko, stapiamy się z sobą, wtulamy w siebie nawzajem po to, żeby za jakiś czas pobyć w oddaleniu, każde zajęte swoimi sprawami, z odrębnymi myślami. Zbliżamy się do siebie i oddalamy. Wielu ludzi tego nie potrafi, pragnąc zamiast związku formy symbiozy i reagując lękiem na osobność albo wręcz przeciwnie, gdy dwie osoby najlepiej czują się w odrębności i nie zawracają sobie nawzajem głowy swoimi bolączkami, oddalają się coraz bardziej od siebie
Problem pojawia się wtedy, gdy potrzeby bliskości i odrębności sa różne u obojga i jedno czuje się w związku samotne i źródeł swojej samotności szuka w partnerze, bo tego za mało, to powinno inaczej wyglądać, etc.

Pozdrawiam, a Autorce wątku życzę więcej autorefleksji i empatii oraz próby zrozumienia męża i jego intencji zamiast "wymuszania" pożądanych przez nią zachowań.

193

Odp: Romans internetowy
moniaCo napisał/a:
rh72 napisał/a:
moniaCo napisał/a:

Bardzo Twoja historia, choć oczywiście nie co do każdego szczegółu, przypomina mi historię silkytouch z netkobiet. Tyle że u niej to już trwa latami. Są upadki i wzloty, ale generalnie Twój mąż przypomina mi jej męża.

http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=57791&p=7

smile
MoniaCo, ale tam generalnie kobieta miała problem z orgazmami... smile Rozbudził i zostawił i się męczy kobieta. Jej bym napisał, że nie psycholog ale seksuolog - z mężem. Trochę tutaj chyba inaczej. big_smile

Ty serio tam widzisz tylko problem z orgazmami? Nie sam  seks tam był problemem, a totalne olewanie żony przez męża w różnych dziedzinach życia.
Napisałam przecież, że to nie jest copy paste sytuacji Malwiny , ale wskazuję na wiele podobieństw. A co najważniejsze, to fakt, że bez chęci z obu stron, można się tak bujać latami.

Jakoś nie widzę totalnego olewania żony, tam. Widzę, że kobieta nie ma zdania co jest grane... facet nie stara się na 100% jednak piszę napędzany aktualną sytuacją gdzie jest chyba po prostu gorzej...

194

Odp: Romans internetowy
Malwina_34 napisał/a:

MamaMamusia
Pozwolę sobie się z Toba niezgodzić.
Dla mnie małżeństwo to wspólnota. Moje marzenia powinny interesowac męża - tak jak mnie Jego. Marzył o nowym samochodzie - decyzje podjelismy wspólnie - ale to było jego marzenie więc nie wtrącałam się w model - ba nawet kolor smile Kupił wybrał cieszył się jak dziecko. A ja cieszyłam sie patrząc na niego...byłam blisko.
Nie wyobrażam sobie - kupic motocykla za 30 tysięcy bez porozumienia z mężem..podobnie z kursem angielskiego...
Przeciez w tym czasie będe nieobecna w domu - trzeba zorganizowac opieke nad dziećmi - on sie musi dostosowac - nie moge go postawic przed faktem dokonanym
Oczywiście rozumiem i praktykowalismy swobodna przestrzen dla każdego. Ja np w co drugi piatek chodziłam z przyjaciólką na babskie plotki smile Nigdy natomiast nie zabieralismy sobie weekendów. To był nasz święty czas - a teraz mąż potrafi w sobotę wieczorem jechac na zakupy - nie nie jedzie do baby tylko faktycznie na zakupy smile

Nie podważam istoty małżeństwa jako wspólnoty. Sama napisałam wyżej, że w związku jest mnóstwo płaszczyzn wspólnych i wymagających wzajemności . Pytanie tylko czy są nimi marzenia, pasje, osobiste braki i problemy oraz oczekiwania wobec partnera. Moim zdaniem nie. Jest za to cała masa obszarów, które musimy ogarnąć sami, na własnym podwórku, bez rozciągania ich na związek i tworzenia tym samym sztucznych dramatów.
Przykład z kursem angielskiego jest świetny i pokazuję w jak absurdalny sposób rozkłada się u ciebie pojmowanie faktów i umiłowanie iluzji.
Ja jakiś czas temu zdecydowałam się założyć firmę. (zdecydowałam - zwróć uwagę, osoba pierwsza, liczba pojedyncza). Jasnym było, że to będzie pociągać za sobą pewną reorganizację życia rodzinnego , zwłaszcza że mieszkamy tysiące kilometrów od wszystkich babć i cioć oraz nie uznajemy pomocy niań. Wyobraź sobie, że mimo to nie bałam sie nic a nic o organizacje opieki nad dziećmi. dlaczego? Bo nie jestem samotną matką. Moje dzieci mają ojca. Tak, ojca, czyli rodzica pełnoprawnego, równego matce i posiadającego te same co matka prawa i obowiązki. nie przeszło mi przez myśl, że mój mąż nie zajmie sie swoimi dziećmi w czasie gdy ja będę pracować, ponieważ nie jest on żadnym moim pomocnikiem i nie trzeba go o to prosić. On nie pyta mnie każdego dnia gdy wychodzi do pracy - "kochanie , zajmiesz się naszymi dziećmi, bo chciałbym popracować" więc dlaczego ja mam to robić? Nie wyświadcza mi tym żadnej przysługi, to jest jego obowiązek i jego współodpowiedzialność.
a ty nie chcesz stawiać męża przed faktem dokonanym... Nie sądzisz, że sam siebie niejako  postawił płodząc synów?
rodzicielstwo jest pewną kwintesencją wspólnoty małżeńskiej , na którą tak chętnie sie powołujesz i nie ma tu mowy o roszczeniach czy oczekiwaniach, bo ojciec jest ojcem i ma moralne oraz prawne obowiązki wobec dzieci. To jest fakt, a nie iluzja jakichś mrzonek o tym, że on będzie o ciebie zabiegał i przyklaskiwał twoim zachciankom. Ty natomiast, to kompletnie pomijasz i nie działasz na polu, na którym absolutnie masz prawo domagać się wspólnoty , wzajemności i partnerstwa. skupiasz się za to na czymś, co on ma prawo olać, czego ma prawo nie wziąć i skwitować krótkim - aha.
wnioskując z twoich opisów relacji męża z synami, pominę już fakt, że najprawdopodobniej nie byłoby problemu z tym aby został z dziećmi. sadzę, że prawdziwą barierę stanowi raczej to , że cię nie poparł, nie pochwalił , nie pogłaskał... a ty tak sie cieszyłaś z jego auta... tylko, że tez nie musiałaś..
Spójrz na wasz związek z góry. Popatrz, on jest teraz w bardzo dobrym miejscu . Na pięknej "wspólnocie " waszego małżeństwa korzysta jednostronnie i czerpie garściami. Odpuścił adorowanie marudzącej żony i przestał zastępować jej wymarzonego, troskliwego tatusia, ma wypasione auto, paralotnie i super relację z synami. A ty beczysz w poduszkę, bo nie zauważył , że pomalowałaś usta , wzdychasz do jakiegoś głupka z internetu i nie zapiszesz się na angielski, bo jemu sie to nie podoba. Przejrzyj na oczy, bo naprawdę pora zając sie sobą na serio. Tu i teraz, a nie jak on sie poprawi i zacznie "walczyć " o was i o ciebie. Nie zacznie, możesz być tego pewna, bo problemy tkwią w tobie a nie  jego wyimaginowanym oddaleniu sie .

Przyszłość - dziękuję bardzo smile i wzajemnie wink

195

Odp: Romans internetowy
MamaMamusia napisał/a:

Przykład z kursem angielskiego jest świetny i pokazuję w jak absurdalny sposób rozkłada się u ciebie pojmowanie faktów i umiłowanie iluzji.
Ja jakiś czas temu zdecydowałam się założyć firmę. (zdecydowałam - zwróć uwagę, osoba pierwsza, liczba pojedyncza). Jasnym było, że to będzie pociągać za sobą pewną reorganizację życia rodzinnego , zwłaszcza że mieszkamy tysiące kilometrów od wszystkich babć i cioć oraz nie uznajemy pomocy niań. Wyobraź sobie, że mimo to nie bałam sie nic a nic o organizacje opieki nad dziećmi. dlaczego? Bo nie jestem samotną matką. Moje dzieci mają ojca. Tak, ojca, czyli rodzica pełnoprawnego, równego matce i posiadającego te same co matka prawa i obowiązki. nie przeszło mi przez myśl, że mój mąż nie zajmie sie swoimi dziećmi w czasie gdy ja będę pracować, ponieważ nie jest on żadnym moim pomocnikiem i nie trzeba go o to prosić. On nie pyta mnie każdego dnia gdy wychodzi do pracy - "kochanie , zajmiesz się naszymi dziećmi, bo chciałbym popracować" więc dlaczego ja mam to robić? Nie wyświadcza mi tym żadnej przysługi, to jest jego obowiązek i jego współodpowiedzialność.
a ty nie chcesz stawiać męża przed faktem dokonanym...

a gdyby w tym samym czasie w którym Ty zdecydowałaś że założysz firmę, Twój mąż zdecydowałby że np. idzie na jakiś kurs, bierze dodatkowy projekt czy cokolwiek co również będzie pochłaniać jego czas to kto zostałby z dziećmi ?

ja również uważam, że jesteśmy samodzielne i powinnismy same podejmować decyzje ale jednak jeśli żyjemy z kimś to warto rozmawiać, pytać co druga osoba myśli o naszych pomysłach i konsultować plany na przyszłość

Posty [ 131 do 195 z 208 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Romans internetowy

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024