Co się z tymi kobietami stało...? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Co się z tymi kobietami stało...?

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 131 do 195 z 204 ]

131

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:

Wypij wypij. Auotr został tu zjechany i obśmiany za czytanie jakichś poradników, a moim zdaniem niesłusznie.

O, wbiłem na stronkę o uwodzeniu, to jest fajne i w punkt:

[nieregulaminowy link]

Chyba się zatopię w lekturze,


serio uważasz, że to jest fajne i w punkt?
zdążyłam przeczytać link... masakra

ogólnie radzę wszystkim kobietom unikać kogokolwiek, kto uważa, że poradniki Adepta są fajne i w punkt.

Zobacz podobne tematy :

132

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Smiejcie się śmiejcie że faceci narzekają na kobiety, ale teraz nawet taka pasztetowa ma mniemanie o sobie wyższe od wieży eiffla przez portale społecznościowe i dostawanie zaczepek od gości liczących na łatwe bzykanie, bo dziewczyny nie gardzą urodą.

Druga sprawa, jak nie wywołujesz żadnych emocji w kobietach to nie zaruchasz. Musisz na początku znajomości dawać poczucie niejasności, niepewności, tajemniczości, blablabla, tylko nie każdemu chce się męczyć byle kogoś mieć.

Trzecia sprawa, młode polki zazwyczaj gustują w habibi i erazmusach, serio nie szkoda ci czasu za takim czymś latać? Powinieneś się cieszyć że takie coś się trzyma z daleka.
A i za jakieś 5 lat nie daj się złapać w pułapkę, jak sporej części tych kobiet załączy się instynkt macierzyński i za wszelką cenę będą szukać samca rozpłodowego. To nie będzie big love, wtedy żegnaj je środkowym paluszkiem.

Konkluzja:
-nie słuchaj kobiet, zwłaszcza tutaj, bo te tutaj to są jadowite i będą chciały dogryźć i zaginać rzeczywistość na swoją  korzyść
-idź na dziwki, serio
-możliwe że za tym oceanem znajdziesz normalniejsze kobiety, te u nas póki co dostają głupawki od napływu kultury zachodu.

133 Ostatnio edytowany przez moniaCo (2017-02-22 12:18:21)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
RavenKnight napisał/a:

Smiejcie się śmiejcie że faceci narzekają na kobiety, ale teraz nawet taka pasztetowa ma mniemanie o sobie wyższe od wieży eiffla przez portale społecznościowe i dostawanie zaczepek od gości liczących na łatwe bzykanie, bo dziewczyny nie gardzą urodą.

Druga sprawa, jak nie wywołujesz żadnych emocji w kobietach to nie zaruchasz. Musisz na początku znajomości dawać poczucie niejasności, niepewności, tajemniczości, blablabla, tylko nie każdemu chce się męczyć byle kogoś mieć.

Trzecia sprawa, młode polki zazwyczaj gustują w habibi i erazmusach, serio nie szkoda ci czasu za takim czymś latać? Powinieneś się cieszyć że takie coś się trzyma z daleka.
A i za jakieś 5 lat nie daj się złapać w pułapkę, jak sporej części tych kobiet załączy się instynkt macierzyński i za wszelką cenę będą szukać samca rozpłodowego. To nie będzie big love, wtedy żegnaj je środkowym paluszkiem.

Konkluzja:
-nie słuchaj kobiet, zwłaszcza tutaj, bo te tutaj to są jadowite i będą chciały dogryźć i zaginać rzeczywistość na swoją  korzyść
-idź na dziwki, serio
-możliwe że za tym oceanem znajdziesz normalniejsze kobiety, te u nas póki co dostają głupawki od napływu kultury zachodu.


Ravenknight proponuję abyś zmienił portal, na taki wiesz bardzo męski.
Tam do woli będziesz mógł rozprawiać o pasztetach i ruchaniu.
I jeszcze sobie porozkminiasz jaki to jesteś boski ruchacz.
Pozdrowionka

134

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Szacunek nie należy się za samą płeć - czy żeńską, czy męską.

Znacie to powiedzenie o szaleństwie, które jest powtarzaniem tego samego działania i oczekiwanie wciąż różnych rezultatów? Autor to realizuje wręcz podręcznikowo. Uparcie stosuje metody z poradników uwodzenia, efekty marne, ale on wciąż obstaje przy tym, że wszystko robi tak jak trzeba, sobie nie ma nic do zarzucenia - tylko te baby wszystkie jakieś trefne. Nie pamiętam już liczb, ale Autor twierdzi, że zagadał już do całej gromady. Statystyka (a więc suche fakty - coś co podobno do męskiego, logicznego mózgu przemawia bezbłędnie) wskazuje, że na jakieś normalne dziewczyny musiał w tych poszukiwaniach też trafić. I ich też nie zainteresował. Więc może warto  byłoby jednak zmienić podejście?

Jasne, że są księżniczki z wysokich wież, co mają olbrzymie wymagania i nic do zaoferowania - czasami poza ładną buzią i zadbanym ciałem, a czasami nie mają i tego. Chyba żadna forumowiczka temu nie zaprzecza - na forum pojawiają się przecież takie historie, niektóre z nas mają takie znajome, więc trudno udawać, że takich lasek nie ma. Ale mam też wrażenie, że co poniektórzy panowie - szczególnie ci, co przeżywają damsko-męskie frustracje - uważają, że każda (albo przynajmniej znacząca większość) z tych, co im dają kosza, to właśnie księżniczki. A prawda może być dużo bardziej nieprzyjemna dla odrzuconego adoratora. Bo nie każda "księżniczka" faktycznie nią jest - niektóre po prostu wiedzą, że za to, co mają do zaoferowania mogą też czegoś oczekiwać - i że odrzucony adorator tych oczekiwań po prostu nie spełnia.

Nieodmiennie też bawi mnie hipokryzja, której Autor jest kolejnym reprezentantem.

Mateuszalien napisał/a:

zawsze zastanawiało mnie, za jaką ceną ładna kobieta postanowiłaby zainicjować znajomość z facetem, ładne kobiety uważają, że mają wysoką wartość osobistą, za nic w świecie nie pozwolą nawet uniżyć się aby zagadać do normalnego faceta, moim zdaniem, gdyby ładna kobieta musiałaby wybrać jedną z opcji: albo zagadać do zwykłego faceta albo skoczyć do krateru z lawą to jestem przekonany, że skoczyłaby do krateru z lawą, gdyż  nie pozwoliłaby sobie chociaż o jeden milimetr w dół obniżyć swoją reputację gorącej laski.

Czyli - jeśli dla Autora kryterium wyboru dziewczyny do zagadania jest jej wygląd (może nie tylko, ale zauważmy, że kilka razy tu pisze o "ładnej dziewczynie", "gorącej lasce" i w poprzednich postach też, a o osobowości, poczuciu humoru ani słówka), to wszystko ok. Ale jak dziewczyna go odrzuca, bo on jej oczekiwań co do wyglądu nie spełnia ("normalny facet" stawiany w opozycji do "ładnej dziewczyny" jest dla mnie równoznaczny z kimś przeciętnego wyglądu - wcale nie brzydal, po prostu nie przystojniak) to już jest "be" i "jak ona tak może". Ano może tak samo jak i on mógł. Dlaczego Autor nie rozwodzi się nad niepowodzeniami w kontaktach z "normalnymi dziewczynami" - czyżby dlatego, że takich nie zauważa i nie bierze pod uwagę? Czemu więc tak trudno mu zrozumieć, że "ładna dziewczyna" może nie brać pod uwagę jego - normalnego faceta - bo też zauważa tylko tych przystojnych? Żeby było jasne, nie uważam, by to była najlepsza postawa - niezależnie od płci. No ale jak ktoś ją stosuje wobec innych, to czemu ma pretensje, że inni stosują ją wobec niego?

Alberto Salazar orędowniku pordywu ulicznego wink, w zasadzie powiedziałeś to sam - nie chcę relacji, nie daję do siebie kontaktu (fb wydaje mi się o wiele bardziej prywatny niż numer telefonu, tak na marginesie). Ale rozwinę to troszkę. Dla mnie danie numeru facetowi, z którym bawiłam się całą noc w klubie czy poznanemu w kinie (a dawałam) różni się subtelnie, ale zasadniczo od dania numeru facetowi z ulicy. Po części chodzi o bezpieczeństwo - nie tyle realne, co pewien komfort psychiczny, bo wiadomo, że przez kilka godzin tak naprawdę nie zweryfikuje się czy ktoś jest psychopatą. Dużo bardziej chodzi o wstępną weryfikację, czy w ogóle coś między mną a tym człowiekiem "klika". W 5 minut nie umiem tego zrobić (a więcej nie mam, jak idę ulicą - bo nie spaceruję bez celu, idę zawsze gdzieś po coś, zwykle na konkretną godzinę - takie mam zwyczaje). Raz mi się zdarzyło, że kompletny nieznajomy (ten z kina) zamiast numeru telefonu chciał zabrać mnie na herbatę - miałam czas, poszłam, przegadaliśmy kilka godzin (duużo więcej, niż zakładałam), dałam mu numer telefonu, facebooka i pozwoliłam się nawet odwieść do domu. Ale to już było po tym, jak się wstępnie poznaliśmy i "klikneło" - miałam poczucie, że warto zainwestować w tę znajomość. Po 5 minutach rozmowy na ulicy/przystanku/w autobusie na inwestycję nie nabrałam nigdy ochoty. Czy teoretycznie możliwe jest na ulicy poznać kogoś interesującego (mnie, a nie tak ogólnie) - teoretycznie tak, bo w praktyce mi się nie zdarzyło, a o praktykę wszak chodzi tongue

I zanim zaczniesz ponownie pisać o tym, jak to nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć - więc trzeba korzystać z każdej okazji, bo potem to się tylko narzeka. Ja nie narzekam, nie mam poczucia, że cokolwiek przeszło mi koło nosa (i myślę, że podobnie ma sporo tych dziewczyn, co są sceptyczne wobec ulicznych podrywów). Jeśli odrzucałam potencjalną znajomość, to zawsze bez żalu, z poczuciem, że w tych konkretnych wypadkach wolę zainwestować mój czas w coś, czego jestem pewna - kółko naukowe, książkę, kawę z koleżanką, pilates - niż w znajomość, która mnie nie przekonuje. Nie płakałam, że nikt mnie nie chce - "płakałam" ewentualnie, że nie chcą mnie Ci, co ja bym ich chciała, ale to już inna para kaloszy. Ostatecznie moja strategia mi się opłaciła, więc nie zamierzam jej zmieniać. Szczególnie, że teraz żadna strategia nie jest mi już potrzebna wink

I taka anegdotka odnośnie nastawienia - jak stałam do kasy w kinie, to stało też dwóch facetów. Jednego ledwie zarejestrowałam kątem oka, drugi zwrócił moją uwagę i pomyślałam, że fajnie by było, żeby do mnie zagadał, fajnie byłoby poznać kogoś, z kim mam coś wspólnego. I po seansie facet do mnie zagadał - ten pierwszy, co go w zasadzie zignorowałam i nawet nie zauważyłam, że potem na sali siedział obok mnie. Wnioski z tego może każdy sobie wyciągnąć, jakie mu pasują - że nastawienie nie ma znaczenia, bo ten "wybrany" się nie odezwał; że ma kolosalne znaczenie, bo byłam otwarta na znajomość i się trafiła; że to wszystko przypadek. To, jak postrzegamy wiele spraw, zależy przecież od indywidualnego doświadczenia. Jak się wierzy, że nastawienie ma znaczenie i nosi się w sobie to ziarnko nadziei - to jak się trafi na dobrą okazję, będzie się miało poczucie, że oto nadzieja wreszcie zakiełkowała i słusznie się ją pielęgnowało. Jak się wierzy, że każda, co mnie nie chce to zołzowata księżniczka, bo wszystkie one takie rozpuszczone przez adoratorów lajkujących ich focie na fejsie i instagramie - to też się sprawdzi.

135

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
RavenKnight napisał/a:

Druga sprawa, jak nie wywołujesz żadnych emocji w kobietach to nie zaruchasz.

Myślałam, że autor tego wątku i większość mężczyzn chce jednak być w udanym związku, a nie tylko "zaruchać" yikes
"

RavenKnight napisał/a:

Trzecia sprawa, młode polki zazwyczaj gustują w habibi i erazmusach, serio nie szkoda ci czasu za takim czymś latać? Powinieneś się cieszyć że takie coś się trzyma z daleka.

yikes


RavenKnight napisał/a:

A i za jakieś 5 lat nie daj się złapać w pułapkę, jak sporej części tych kobiet załączy się instynkt macierzyński i za wszelką cenę będą szukać samca rozpłodowego. To nie będzie big love, wtedy żegnaj je środkowym paluszkiem.

To tak nie działa. Nie ma tak, że za 5 lat kobieta myśli : o kurcze, szkoda, że nie zgodziłam się być dziewczyną Marcina/Rafała/ Maćka,  teraz nie byłabym sama, a on w sumie nie był taki zły.
Sądze też, że ten Marci,/Rafał/Maciek nie byłby wcale uszczęsliwiony tym, że za 5 lat kobieta nagle zachciała być właśnie z nim, bo nikt inny jej się nie trafił, że już chce mieć dziecko, że lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Nikt nie chce być zamiennikiem, takim wróblem.



RavenKnight napisał/a:

Konkluzja:
-nie słuchaj kobiet, zwłaszcza tutaj, bo te tutaj to są jadowite i będą chciały dogryźć i zaginać rzeczywistość na swoją  korzyść
-idź na dziwki, serio
-możliwe że za tym oceanem znajdziesz normalniejsze kobiety, te u nas póki co dostają głupawki od napływu kultury zachodu.

Powodzenia w takim razie. Każdy ma wolną wolę.

136

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
moniaCo napisał/a:
RavenKnight napisał/a:

Smiejcie się śmiejcie że faceci narzekają na kobiety, ale teraz nawet taka pasztetowa ma mniemanie o sobie wyższe od wieży eiffla przez portale społecznościowe i dostawanie zaczepek od gości liczących na łatwe bzykanie, bo dziewczyny nie gardzą urodą.

Druga sprawa, jak nie wywołujesz żadnych emocji w kobietach to nie zaruchasz. Musisz na początku znajomości dawać poczucie niejasności, niepewności, tajemniczości, blablabla, tylko nie każdemu chce się męczyć byle kogoś mieć.

Trzecia sprawa, młode polki zazwyczaj gustują w habibi i erazmusach, serio nie szkoda ci czasu za takim czymś latać? Powinieneś się cieszyć że takie coś się trzyma z daleka.
A i za jakieś 5 lat nie daj się złapać w pułapkę, jak sporej części tych kobiet załączy się instynkt macierzyński i za wszelką cenę będą szukać samca rozpłodowego. To nie będzie big love, wtedy żegnaj je środkowym paluszkiem.

Konkluzja:
-nie słuchaj kobiet, zwłaszcza tutaj, bo te tutaj to są jadowite i będą chciały dogryźć i zaginać rzeczywistość na swoją  korzyść
-idź na dziwki, serio
-możliwe że za tym oceanem znajdziesz normalniejsze kobiety, te u nas póki co dostają głupawki od napływu kultury zachodu.


Ravenknight proponuję abyś zmienił portal, na taki wiesz bardzo męski.
Tam do woli będziesz mógł rozprawiać o pasztetach i ruchaniu.
I jeszcze sobie porozkminiasz jaki to jesteś boski ruchacz.
Pozdrowionka

Qrde, Ella wycleciała, bo się dała sprowokować, a tacy "faceci" cały czas są na tym forum i mają się dobrze hmm

137

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
CatLady napisał/a:

I czemu z tych rozmów z najgorętszymi kobietami nic nie wychodzi na dłużej?

Bo czekają na księcia z bajki hmm

Ale co one? Głupie? PRzecież to autor nim jest... tongue

138

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
CatLady napisał/a:
rossanka napisał/a:
CatLady napisał/a:

I czemu z tych rozmów z najgorętszymi kobietami nic nie wychodzi na dłużej?

Bo czekają na księcia z bajki hmm

Ale co one? Głupie? PRzecież to autor nim jest... tongue

Ach ci książęta, az mi sie Pretty Woman przypomniała, jak Richard Gere w ostatniej scenie przyjechał białą limuzyną - taki wspołczesny książę.
Ale fajna bajka ten film no nie? smile

Co do tych księżniczek czy książąt  - to trzeba tez uważać, aby nie wziąć takiej żaby za zaklętą księżniczkę, ani zaklętego księcia, bo to może jest faktycznie tylko żaba smile

139

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:

Że problem jest w nim, to się zgodzę. Ale za samo czytanie jakichś poradników to bym nie obśmiewał. Jak komuś nie wychodzi jakaś potrawa w kuchni, to też czyta książkę kucharską, co nie?

Niby tak, ale jeśli próbuję ugotować danie wg tejże książki i ono mi nie wychodzi raz, drugi, trzeci i dziesiąty, to zmieniam książkę. A autor stosuje się od 10 lat do jakichś durnych rad "mistrza" uwodzenia, nie udaje mu się przez te 10 lat wyrwać ani jednej (!!!) laski, ale on i tak obstaje przy swoim: metody są dobre, to kobiety są złe.

Przecież to jest definicja szaleństwa - robić to samo i oczekiwać innych rezultatów.

Nie podoba mi się też jego podejście do Ukrainek i Rosjanek. Co one są jakieś gorsze?? Że jak mnie Polka nie chce, to sobie znajdę Rosjankę, bo one łatwiejsze i bardziej zdesperowane? Chciałby. Jakby im łaskę robił swoim zainteresowaniem. Im i całej reszcie kobiet, które go nie chciały.

140

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
CatLady napisał/a:

Niby tak, ale jeśli próbuję ugotować danie wg tejże książki i ono mi nie wychodzi raz, drugi, trzeci i dziesiąty, to zmieniam książkę. A autor stosuje się od 10 lat do jakichś durnych rad "mistrza" uwodzenia, nie udaje mu się przez te 10 lat wyrwać ani jednej (!!!) laski, ale on i tak obstaje przy swoim: metody są dobre, to kobiety są złe.
.

WIększość takich poradnków niestety jest nastawiona na to, jak wyciągnąć kasę od konsumenta. A to się dobrze sprzedaje. Co z tego jak nie działa, przecież nikt nie zwraca książki z żądaniem oddania pieniędzy, bo porada nie zadziałała.
Rzeczywiście jednak dziwne, by latami stosowac coś, co nie działa.

141

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:

Rzeczywiście jednak dziwne, by latami stosowac coś, co nie działa.

Właśnie do tego potrzebna jest wspomniana "ponadprzeciętna" inteligencja. Tylko ponadprzeciętnie inteligentny człowiek przeczyta poradnik, bądź wysłucha jakiegoś guru i nie spróbuje nawet przesiać tych rad przez swój rozum i nie zastanowi się tak na chłopski rozum czy coś takiego w realnym świecie (jego realnym świecie) jest w stanie zadziałać.
Również ponadprzeciętnie inteligentna jednostka będzie powtarzała działania, które nieodmiennie od lat prowadzą do porażki...
I na tym chyba wykładają się takie ponadprzeciętnie inteligentne jednostki najbardziej... na inteligencji właśnie. Jej brak widać, słychać i czuć...

142

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
RavenKnight napisał/a:

Druga sprawa, jak nie wywołujesz żadnych emocji w kobietach to nie zaruchasz.

Myślałam, że autor tego wątku i większość mężczyzn chce jednak być w udanym związku, a nie tylko "zaruchać" yikes

Oficjalnie sfrustrowani panowie szukają związku i miłości, bo przecież oni nie są tymi aroganckimi, dupkowatymi bad-boyami, na których tak podobno kobiety lecą. Oni są ci lepsi, porządni mężczyźni. Tylko jak ich frustracja zaleje, to wychodzi prawda na jaw. Że wcale nie o miłość i związek chodzi, tylko o ambicję - żeby właśnie bad-boyem zostać, bo to jest szczyt towarzyskich aspiracji.

rossanka napisał/a:
RavenKnight napisał/a:

Trzecia sprawa, młode polki zazwyczaj gustują w habibi i erazmusach, serio nie szkoda ci czasu za takim czymś latać? Powinieneś się cieszyć że takie coś się trzyma z daleka.

yikes

No, przeca to oczywiste. Że wszystkie znane mi osobiście i większość znanych mi z opowieści kobiet jest w związkach z Polakami, a nie z facetami z eksportu, to bez znaczenia. Na pewno Raven ma bardziej reprezentatywną grupę znajomych.


rossanka napisał/a:
RavenKnight napisał/a:

A i za jakieś 5 lat nie daj się złapać w pułapkę, jak sporej części tych kobiet załączy się instynkt macierzyński i za wszelką cenę będą szukać samca rozpłodowego. To nie będzie big love, wtedy żegnaj je środkowym paluszkiem.

To tak nie działa. Nie ma tak, że za 5 lat kobieta myśli : o kurcze, szkoda, że nie zgodziłam się być dziewczyną Marcina/Rafała/ Maćka,  teraz nie byłabym sama, a on w sumie nie był taki zły.
Sądze też, że ten Marci,/Rafał/Maciek nie byłby wcale uszczęsliwiony tym, że za 5 lat kobieta nagle zachciała być właśnie z nim, bo nikt inny jej się nie trafił, że już chce mieć dziecko, że lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu. Nikt nie chce być zamiennikiem, takim wróblem.

Tu akurat mam ździebko inne spostrzeżenia. Znam dziewczyny, co w okresie związkowej posuchy, albo jak właśnie zaczyna rosnąć presja na malżeństwo i dzieci, to sobie przypominają o dawnym Marcinie, co nie był porywający, ale w sumie taki spokojny to by się na związek nadał. Znam jedną kobietę, co taką rozkminę zrealizowała - i to jest katastrofa dla wszystkich: dla niej, dla "Marcina", dla ich dzieci. I tu bym się nawet z Ravenem zgodziła. ALE, to nie znaczy, że jakby dziewczyna się od razu, za pierwszym podejściem takim "spokojnym Marcinem" zainteresowała, to byłoby big love - nie, po prostu nie dla niej ten "spokojny Marcin" czy przy pierwszym, czy przy drugim podejściu.

143

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
ruda102 napisał/a:

Tu akurat mam ździebko inne spostrzeżenia. Znam dziewczyny, co w okresie związkowej posuchy, albo jak właśnie zaczyna rosnąć presja na malżeństwo i dzieci, to sobie przypominają o dawnym Marcinie, co nie był porywający, ale w sumie taki spokojny to by się na związek nadał. Znam jedną kobietę, co taką rozkminę zrealizowała - i to jest katastrofa dla wszystkich: dla niej, dla "Marcina", dla ich dzieci. I tu bym się nawet z Ravenem zgodziła. ALE, to nie znaczy, że jakby dziewczyna się od razu, za pierwszym podejściem takim "spokojnym Marcinem" zainteresowała, to byłoby big love - nie, po prostu nie dla niej ten "spokojny Marcin" czy przy pierwszym, czy przy drugim podejściu.

Miałam na myśli normalne kobiety, a nie desperatki, bo taka opisałaś. Właśnie ona wzięła sobie tego wróbla, a on może nawet nie wie, że jest tym wróblem, tylko myśli, że on "zmądrzała".
A teraz co będzie jak za rok pojawi się w jej otoczeniu gołąb?

144

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:

. Właśnie ona wzięła sobie tego wróbla, a on może nawet nie wie, że jest tym wróblem, tylko myśli, że on "zmądrzała".

Tylko czy ten wróbel czekający na okazję przez lata też czasem nie jest desperatem i też czasem nie bierze tego co udało mu się schwycić, a niekoniecznie tego co chciałby? wink
Co najmniej dziwny ten "Marcin" wink

145 Ostatnio edytowany przez Olinka (2017-02-22 13:30:53)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
ruda102 napisał/a:

Tu akurat mam ździebko inne spostrzeżenia. Znam dziewczyny, co w okresie związkowej posuchy, albo jak właśnie zaczyna rosnąć presja na malżeństwo i dzieci, to sobie przypominają o dawnym Marcinie, co nie był porywający, ale w sumie taki spokojny to by się na związek nadał. Znam jedną kobietę, co taką rozkminę zrealizowała - i to jest katastrofa dla wszystkich: dla niej, dla "Marcina", dla ich dzieci. I tu bym się nawet z Ravenem zgodziła. ALE, to nie znaczy, że jakby dziewczyna się od razu, za pierwszym podejściem takim "spokojnym Marcinem" zainteresowała, to byłoby big love - nie, po prostu nie dla niej ten "spokojny Marcin" czy przy pierwszym, czy przy drugim podejściu.

Miałam na myśli normalne kobiety, a nie desperatki, bo taka opisałaś. Właśnie ona wzięła sobie tego wróbla, a on może nawet nie wie, że jest tym wróblem, tylko myśli, że on "zmądrzała".
A teraz co będzie jak za rok pojawi się w jej otoczeniu gołąb?

Założy wątek na forum wink

O, tu taka smutna historia, a rogacz ma nawet na imię Marcin tongue

[nieregulaminowy link]

146

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Pofrunie do gołębia - na chwilę lub na stałe.

Ale właśnie o to mi chodziło. Że jak ktoś dla danej osoby był wróblem na dzień dobry, to wcale danie mu szansy przy tej pierwszej znajomości nie przeistoczułoby go w gołębia. Więc mogą sfrustrowani panowie zarzekać się, że ta czy inna dziewczyna za jakiś czas pożałuje, że ich nie doceniła i może jeszcze wróci na kolanach (i wtedy oczywiście oni nią wzgardzą - tak jak te inne wróble co się dały złapać przy drugim podejściu). Ale prawda jest taka, że z tymi, co wracają, to nie ma co próbować, bo wracają po wróbla, a nie dlatego, że nagle dostrzegły we wróblu gołębia.

147

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
ruda102 napisał/a:

Pofrunie do gołębia - na chwilę lub na stałe.

Ale właśnie o to mi chodziło. Że jak ktoś dla danej osoby był wróblem na dzień dobry, to wcale danie mu szansy przy tej pierwszej znajomości nie przeistoczułoby go w gołębia. Więc mogą sfrustrowani panowie zarzekać się, że ta czy inna dziewczyna za jakiś czas pożałuje, że ich nie doceniła i może jeszcze wróci na kolanach (i wtedy oczywiście oni nią wzgardzą - tak jak te inne wróble co się dały złapać przy drugim podejściu). Ale prawda jest taka, że z tymi, co wracają, to nie ma co próbować, bo wracają po wróbla, a nie dlatego, że nagle dostrzegły we wróblu gołębia.

Chyba, że pan się w międzyczasie znacząco zmieni, z wróbla stanie się gołębiem, życie zna i takie przypadki. Ale wtedy pan raczej na tamtą panią już nie spojrzy, więc tak czy siak happy endu nie będzie. Co najwyżej prześpi się z nią dla satysfakcji, a pani założy potem wątek na forum, że pan ją wykorzystał. Jest tu nawet taki wątek, pojawił się chyba wczoraj czy przedwczoraj. Przewrotne to życie...

148

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:
rossanka napisał/a:
ruda102 napisał/a:

Tu akurat mam ździebko inne spostrzeżenia. Znam dziewczyny, co w okresie związkowej posuchy, albo jak właśnie zaczyna rosnąć presja na malżeństwo i dzieci, to sobie przypominają o dawnym Marcinie, co nie był porywający, ale w sumie taki spokojny to by się na związek nadał. Znam jedną kobietę, co taką rozkminę zrealizowała - i to jest katastrofa dla wszystkich: dla niej, dla "Marcina", dla ich dzieci. I tu bym się nawet z Ravenem zgodziła. ALE, to nie znaczy, że jakby dziewczyna się od razu, za pierwszym podejściem takim "spokojnym Marcinem" zainteresowała, to byłoby big love - nie, po prostu nie dla niej ten "spokojny Marcin" czy przy pierwszym, czy przy drugim podejściu.

Miałam na myśli normalne kobiety, a nie desperatki, bo taka opisałaś. Właśnie ona wzięła sobie tego wróbla, a on może nawet nie wie, że jest tym wróblem, tylko myśli, że on "zmądrzała".
A teraz co będzie jak za rok pojawi się w jej otoczeniu gołąb?

Założy wątek na forum wink

O, tu taka smutna historia, a rogacz ma nawet na imię Marcin tongue

[nieregulaminowy link]

O, akurat znam ten artykuł smile
Dlatego jestem przeciwko takim związkom z rozsądku, bo to taki dobry człowiek, bo mnie kocha, bo lepszego ze świecą szukać - tylko co z tego, że dobry, porządny, jak kompletnie nie ma tu uczucia.
No i dramat dla wszystkich. I dla tego małżonka i dla tego drugiego no i dla tej kobiety. Stchórzyła po prostu, wzięła wróbla sad
Tu nie chodzi o to, kto był dobry czy zły, po prostu on nie był dla niej a ona dla niego.
Dlatego uwazam, że te wszystkie wątki typu: jestem taki porządny a ona wybrała jakiegoś iksińskiego, to własnie wynik takiego podejścia, ze lepszy taki niż żaden, jest porządny - ale nie ma tam uczucia.
W drugą stronę myślę, że są rzadsze przypadki -po prostu jak mężczyźnie kobieta się nie podoba, to nie ma siły- w związek z nią nie wejdzie, nie będzie sobie tłumaczył: nie żywię do niej uczucia, nie pociąga mnie kompletnie ale jest miła, dobra, porządna, więc się z nią ożenię. Kobiety są bardziej skore do ustępstwa w tej kwestii - co okazuje się niesłuszne, bo potem wychodzi jak wychodzi(co widać w artykule).

149

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:
ruda102 napisał/a:

Pofrunie do gołębia - na chwilę lub na stałe.

Ale właśnie o to mi chodziło. Że jak ktoś dla danej osoby był wróblem na dzień dobry, to wcale danie mu szansy przy tej pierwszej znajomości nie przeistoczułoby go w gołębia. Więc mogą sfrustrowani panowie zarzekać się, że ta czy inna dziewczyna za jakiś czas pożałuje, że ich nie doceniła i może jeszcze wróci na kolanach (i wtedy oczywiście oni nią wzgardzą - tak jak te inne wróble co się dały złapać przy drugim podejściu). Ale prawda jest taka, że z tymi, co wracają, to nie ma co próbować, bo wracają po wróbla, a nie dlatego, że nagle dostrzegły we wróblu gołębia.

Chyba, że pan się w międzyczasie znacząco zmieni, z wróbla stanie się gołębiem, życie zna i takie przypadki. Ale wtedy pan raczej na tamtą panią już nie spojrzy, więc tak czy siak happy endu nie będzie. Co najwyżej prześpi się z nią dla satysfakcji, a pani założy potem wątek na forum, że pan ją wykorzystał. Jest tu nawet taki wątek, pojawił się chyba wczoraj czy przedwczoraj. Przewrotne to życie...

Zyję już 40 lat i nie wsłyszałam o takim przypadku, aby ktos nagle stał się tym gołębiem. Jak się nie podobał kiedyś, to nie spodoba się za dwa lata.
A jeśli jakis mężczyzna prześpi się z kimś dla satysfakcji - to nawet dobrze,  ze ta kobieta wcześniej z nim w ten związek jeszcze nie weszła - bo to bardzo żle o nim świadczy. Przynajmniej mi nie odpowiadaja mężczyźni, którzy są mściwi za nic (bo do uczucia nikogo nie zmusisz) i jeszcze sypiają z kimś dla satysfakcji - jaki normalny i porządny mężczyzna tak robi ? - od takich trzymała bym się z daleka.

150

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

T-28, przypominam, że zgodnie z Regulaminem Forum, którego znajomość i akceptację potwierdziłeś w chwili rejestracji, wklejanie linków do obcych forów, serwisów i różnego typu stron internetowych, głównie o charakterze komercyjnym, jest zabronione. Proszę, abyś więcej tego nie robił.
Z pozdrowieniami, Olinka

151

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
ruda102 napisał/a:

Alberto Salazar orędowniku pordywu ulicznego wink,

Poważny błąd. tongue
Nie jestem orędownikiem podrywu ulicznego - jestem orędownikiem otwartości, poznawania ludzi i wykorzystywania okazji. Tyle. tongue

ruda102 napisał/a:

w zasadzie powiedziałeś to sam - nie chcę relacji, nie daję do siebie kontaktu (fb wydaje mi się o wiele bardziej prywatny niż numer telefonu, tak na marginesie).

Jak więc skomentujesz fakt, że dziewczyny częściej podają swój namiar na fb niż numer telefonu?
W kwestii, tego że fb jest bardziej osobisty niż nr telefonu się z Tobą zgadzam.

ruda102 napisał/a:

Ale rozwinę to troszkę. Dla mnie danie numeru facetowi, z którym bawiłam się całą noc w klubie czy poznanemu w kinie (a dawałam) różni się subtelnie, ale zasadniczo od dania numeru facetowi z ulicy. Po części chodzi o bezpieczeństwo - nie tyle realne, co pewien komfort psychiczny, bo wiadomo, że przez kilka godzin tak naprawdę nie zweryfikuje się czy ktoś jest psychopatą.

To jest raczej normalnie w jednym i drugim przypadku miałaś więcej czasu aby się z tym człowiekiem oswoić w przeciwieństwie do ulicy gdzie to jest kompletny "spontan". A propos z definicji  o ile psychola dość łatwo rozpoznać to psychopatę już nie.

ruda102 napisał/a:

Dużo bardziej chodzi o wstępną weryfikację, czy w ogóle coś między mną a tym człowiekiem "klika". W 5 minut nie umiem tego zrobić (a więcej nie mam, jak idę ulicą - bo nie spaceruję bez celu, idę zawsze gdzieś po coś, zwykle na konkretną godzinę - takie mam zwyczaje).

Wiesz, gdybym ja i wielu mnie podobnych miało się bawić we wstępną weryfikację i analizowanie czy z dziewczyną z którą stoję załóżmy na przystanku mi "zaklika" to podszedłbym do niej po godzinie albo nie podszedłbym do niej wcale. Jak dziewczyna się podoba ( bez względu na miejsce to co szkodzi podejść i spróbować porozmawiać, tak to tak, nie to nie)... i człowiek nie pluje sobie w brodę, że zmarnował okazję do poznania nowej ciekawej osoby.

ruda102 napisał/a:

Raz mi się zdarzyło, że kompletny nieznajomy (ten z kina) zamiast numeru telefonu chciał zabrać mnie na herbatę - miałam czas, poszłam, przegadaliśmy kilka godzin (duużo więcej, niż zakładałam), dałam mu numer telefonu, facebooka i pozwoliłam się nawet odwieść do domu.

Dość dobrze pamiętam wypowiedz w której opowiadałaś o początkach tej znajomości i Twoim wcześniejszym podejściu, m.in jaka była z Ciebie szara myszka i jak się zamykałaś na ludzi. Sama w swojej wypowiedzi powiedziałaś - jeśli dobrze pamiętam, że gość zaskoczył Cię tym podejściem i niejako nie miałaś czasu "zaanalizować tego na śmierć bodajże". Reasumując to, że "kliknęło" zawdzięczasz niejako tylko i wyłącznie sobie... bo pozytywnie zareagowałaś na tę zaczepkę i pozwoliłaś się wyciągnąć na herbatę... no a potem już sprawy potoczyły się błyskawicznie. Mniej ważne jest miejsce, bardziej podejście do ludzi i ich poznawania.

ruda102 napisał/a:

Ale to już było po tym, jak się wstępnie poznaliśmy i "klikneło" - miałam poczucie, że warto zainwestować w tę znajomość. Po 5 minutach rozmowy na ulicy/przystanku/w autobusie na inwestycję nie nabrałam nigdy ochoty.

Wybacz ale jak słyszę o "inwestowaniu" w znajomość to spadam z krzesła... zawsze. Moim zdaniem to, że ludzie podchodzą do tych kwestii zbyt poważnie i traktują to w cudzysłowiu w kategoriach "inwestowania" powoduje potem moim zdaniem rozczarowania... w stosunku do tego jakie mieli oczekiwania. Nie ma sensu zbyt wiele oczekiwać od jakiejkolwiek znajomości. Zaklika to zaklika a jak nie to nie. Zero presji, zero stresu, zero spiny.
Z jednymi ludzmi których poznasz się zakumplujesz, z innymi zaprzyjaznisz, z jeszcze innymi zwiążesz, a z innymi juz nigdy więcej sie nie spotkasz.
Gdybym miał wszystkie swoje znajomości ( mniej i bardziej udane) miał rozpatrywać w kategoriach "inwestowania" swojego czasu, pieniędzy, uczuć to bym zwariował...
Moim zdaniem warto wykorzystać każdą sprzyjającą okoliczność do poznawania nowych ludzi - niekoniecznie potencjalnego partnera. W ten sposób łatwo można poszerzyć grono znajomych i pozbyć się samotności. smile

Tu nie chodzi o to żeby "nabierać ochoty" tylko aby być otwartym na drugiego człowieka. Mniej więcej stąd pochodzi największy banał w zakresie tego gdzie można poznać swoją drugą połówkę - wszędzie. Zawsze bawi mnie jak co niektóre kobiety podchodzą do pewnych kwestii zbyt emocjonalnie. Jak się nie jest otwartym na ludzi to można spotykać nawet 3 "idealnych" potencjalnych partnerów dziennie, co z tego skoro żadnemu nie da się szansy albo wręcz nawet nie zauważy. I dotyczy to obojga płci.

ruda102 napisał/a:

Czy teoretycznie możliwe jest na ulicy poznać kogoś interesującego (mnie, a nie tak ogólnie) - teoretycznie tak, bo w praktyce mi się nie zdarzyło, a o praktykę wszak chodzi tongue

Teoretycznie i praktycznie to wszędzie można poznać kogoś interesującego - tylko trzeba być na taką opcję otwartym... i dlatego stare porzekadło mówi, że swoją drugą połówkę pomarańczy można poznać wszędzie i w niemal każdych okolicznościach, podobnie jak ciekawych ludzi.

ruda102 napisał/a:

I zanim zaczniesz ponownie pisać o tym, jak to nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć - więc trzeba korzystać z każdej okazji, bo potem to się tylko narzeka.

Wiesz, fakt że o tym namiętnie pisze i to powtarzam wynika z faktu że w naszym "cudownym kraju" zdecydowana większość ludzi narzeka na wszystko a zmienia coś w sobie i i pracuje nad sobą - garstka. Wymagać od innych potrafi każdy frajer, wymagać od siebie już nieliczni.

ruda102 napisał/a:

Ja nie narzekam, nie mam poczucia, że cokolwiek przeszło mi koło nosa.

Good for you. wink

ruda102 napisał/a:

Jeśli odrzucałam potencjalną znajomość, to zawsze bez żalu, z poczuciem, że w tych konkretnych wypadkach wolę zainwestować mój czas w coś, czego jestem pewna - kółko naukowe, książkę, kawę z koleżanką, pilates - niż w znajomość, która mnie nie przekonuje.

Znów te pierdoły (pardon) o inwestowaniu...
Niestety tego rodzaju argumentacji używa cała masa ludzi, którzy nierzadko boją się wyjść ze swojej strefy komfortu i spróbować czegoś nowego. Naturalnie w powyższych nie ma nic złego

ruda102 napisał/a:

Nie płakałam, że nikt mnie nie chce - "płakałam" ewentualnie, że nie chcą mnie Ci, co ja bym ich chciała, ale to już inna para kaloszy. Ostatecznie moja strategia mi się opłaciła, więc nie zamierzam jej zmieniać.

Jeszcze nie widziałem faceta, który by szczerze płakał, że nie chcę go żadna kobieta albo kobiety, która by szczerze płakała że nie chce jej żaden facet - co najwyżej płaczą zawsze o to że nie chcą ich osoby płci przeciwnej, które im się wstępnie lub bardziej spodobały.

ruda102 napisał/a:

Szczególnie, że teraz żadna strategia nie jest mi już potrzebna wink

No trudno żeby Ci teraz była. Czasem wystarczy raz się otworzyć na człowieka - jak w Twoim konkretnym przypadku żeby spotkać partnera do związku. Jednak gdybyś wówczas owego zaproszenia nie przyjęła to nie wiadomo w jakim miejscu stałabyś teraz. Nie ma sensu tego analizować, bo zaproszenie przyjęłaś. smile

ruda102 napisał/a:

I taka anegdotka odnośnie nastawienia - jak stałam do kasy w kinie, to stało też dwóch facetów. Jednego ledwie zarejestrowałam kątem oka, drugi zwrócił moją uwagę i pomyślałam, że fajnie by było, żeby do mnie zagadał, fajnie byłoby poznać kogoś, z kim mam coś wspólnego. I po seansie facet do mnie zagadał - ten pierwszy, co go w zasadzie zignorowałam i nawet nie zauważyłam, że potem na sali siedział obok mnie.

Chciałaś poznać kogoś z kim masz coś wspólnego i poznałaś - (to był film rysunkowy jeśli mnie pamięć nie myli..?) a to, że nie był to ten który chciałaś wstępnie to już inna para kaloszy. big_smile
Gdybyś gościa odprawiła z kwitkiem to nic by z tego nie było. Tyle w kontekście nastawienia.

ruda102 napisał/a:

Wnioski z tego może każdy sobie wyciągnąć, jakie mu pasują - że nastawienie nie ma znaczenia, bo ten "wybrany" się nie odezwał;

Wyjaśnij mi proszę co ma nastawienie do tego, że upatrzony przez Ciebie facet do Ciebie nie zagadał? Pewnie nawet nie wiedział, że zwrócił Twoją uwagę albo mu się zwyczajnie nie spodobałaś... albo Cie nawet nie zauważył... whatever. Co ma do tego nastawienie?

ruda102 napisał/a:

że ma kolosalne znaczenie, bo byłam otwarta na znajomość i się trafiła;

Eureka... jeśli ktoś jest zamknięty na ludzi to tym samym odbiera sobie prawo do narzekań, że jest samotny albo nie potrafi nikogo fajnego spotkać - bo nawet jakby spotkał to tego nie zauważy i nie wykorzysta okazji.

ruda102 napisał/a:

że to wszystko przypadek.

Uwierz mi, że nic się w życiu przypadkowo zbytnio nie dzieje. Oczywiście zdarzają się zbiegi okoliczności ale to sytuacje losowe. Jak się nie wychodzi regularnie do klubu to się nie zwiększa szansy na spotkanie tam fajnych ludzi. Ta sama zasada dotyczy parku, siłowni, kawiarni i innych miejsc. Nie można się nastawiać, że pójdzie się 3 razy na spacer do parku i podczas tych 3 razy na pewno spotka się jakąś fajną dziewczynę/chłopaka. Może tak byc ale nie musi. Mozna kogoś fajnego spotkać dopiero za 15 razem. Ważne żeby robić coś dla siebie z powodu tego, że to lubimy a nie na siłę i sie spinać.

ruda102 napisał/a:

To, jak postrzegamy wiele spraw, zależy przecież od indywidualnego doświadczenia.

To jest logiczne i naturalne. smile

ruda102 napisał/a:

Jak się wierzy, że nastawienie ma znaczenie i nosi się w sobie to ziarnko nadziei - to jak się trafi na dobrą okazję, będzie się miało poczucie, że oto nadzieja wreszcie zakiełkowała i słusznie się ją pielęgnowało. Jak się wierzy, że każda, co mnie nie chce to zołzowata księżniczka, bo wszystkie one takie rozpuszczone przez adoratorów lajkujących ich focie na fejsie i instagramie - to też się sprawdzi.

To jest tzw samospełniająca się przepowiedzenia.

152

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:
ruda102 napisał/a:

Pofrunie do gołębia - na chwilę lub na stałe.

Ale właśnie o to mi chodziło. Że jak ktoś dla danej osoby był wróblem na dzień dobry, to wcale danie mu szansy przy tej pierwszej znajomości nie przeistoczułoby go w gołębia. Więc mogą sfrustrowani panowie zarzekać się, że ta czy inna dziewczyna za jakiś czas pożałuje, że ich nie doceniła i może jeszcze wróci na kolanach (i wtedy oczywiście oni nią wzgardzą - tak jak te inne wróble co się dały złapać przy drugim podejściu). Ale prawda jest taka, że z tymi, co wracają, to nie ma co próbować, bo wracają po wróbla, a nie dlatego, że nagle dostrzegły we wróblu gołębia.

Chyba, że pan się w międzyczasie znacząco zmieni, z wróbla stanie się gołębiem, życie zna i takie przypadki. Ale wtedy pan raczej na tamtą panią już nie spojrzy, więc tak czy siak happy endu nie będzie. Co najwyżej prześpi się z nią dla satysfakcji, a pani założy potem wątek na forum, że pan ją wykorzystał. Jest tu nawet taki wątek, pojawił się chyba wczoraj czy przedwczoraj. Przewrotne to życie...

Myślę, że jednego nie dostrzegasz - ten sam facet dla jednej dziewczyny może być wróblem, a dla innej gołębiem. Więc on wcale nie musi "stawać się" gołębiem, wystarczy, że przestanie uparcie ganiać za laskami, które widzą w nim wróbla i zastanowi się, jakie mogą w nim gołębia dostrzec.
Ale zgoda, są tacy chłopcy, co są wróblami do szpiku kości i muszą trochę nad sobą popracować, by zostać gołębiami - i czasem im się udaje. Tylko oni wtedy nie mają powodu, by wracać do "byłych-niedoszłych", bo skoro już są gołębiami, to znajdą dziewczyny, które w nich te gołębie dostrzegą teraz, od początku znajomości. Jak taki gołąb leci do dziewczyny, która go wcześniej odrzuciła, by się na niej zemścić za to, że kiedyś był dla niej wróblem - to znaczy, że jeszcze sporo wróbla w nim zostało.

153

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
ruda102 napisał/a:

Jak taki gołąb leci do dziewczyny, która go wcześniej odrzuciła, by się na niej zemścić za to, że kiedyś był dla niej wróblem - to znaczy, że jeszcze sporo wróbla w nim zostało.

Małego wróbelka stroszącego piórka wink

154

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:

Zyję już 40 lat i nie wsłyszałam o takim przypadku, aby ktos nagle stał się tym gołębiem. Jak się nie podobał kiedyś, to nie spodoba się za dwa lata.

No widzisz a ja jeszcze 5-6 lat temu byłem bardzo zaniedbanym, nieśmiałym facetem... do dzisiaj się śmieję z siebie, że jestem najbardziej nieśmiałym człowiekiem pod słońcem... i nikt mi nie chce uwierzyć... big_smile
5-6 lat temu trenowałem maratony i ważyłem ok 60 kg- teraz trenuje sporty siłowe i ważę 76 kg... kiedyś byłem bardzo szczupły teraz wyglądam normalnie - niektórzy się upierają że atletycznie aha... no i wypracowałem sobie własny styl i gust co do ciuchów. big_smile

Gdyby nie charakterystyczne rysy twarzy to spora część osób, która pamięta mnie z tamtego okresu czy to z wyglądu czy z charakteru - nie poznałaby mnie... i spora część nie poznała w sumie. tongue

Z kobietami bywa podobnie, niektóre zaczynają dbać o siebie, ćwiczyć... zrzucają sporo kilogramów, zmieniają nastawienie, skutkiem czego po pewnym czasie z szarych myszek przeistaczają się w pewne siebie, piękne i charakterne kobiety... zwracające uwagę.

rossanka napisał/a:

A jeśli jakis mężczyzna prześpi się z kimś dla satysfakcji - to nawet dobrze,  ze ta kobieta wcześniej z nim w ten związek jeszcze nie weszła - bo to bardzo żle o nim świadczy.

Przyznam się bez bicia, że sam zaliczyłem dwie tego rodzaju sytuacje lata temu - tyle że dotyczyło to kobiet, które bardzo paskudnie i chamsko potraktowały mnie przed moja "przemianą" i zwyczajnie się odegrałem... po czym zerwałem ostatecznie znajomość.
Nie jestem z tego dumny, nie cieszy mnie to i nie bawi mnie to ale pamiętam, że wówczas miałem niepohamowaną ochotę odpłacić się pięknym za nadobne i tak też zrobiłem.

rossanka napisał/a:

Przynajmniej mi nie odpowiadaja mężczyźni, którzy są mściwi za nic (bo do uczucia nikogo nie zmusisz) i jeszcze sypiają z kimś dla satysfakcji - jaki normalny i porządny mężczyzna tak robi ? - od takich trzymała bym się z daleka.

Tak samo mógłbym zapytać jaka normalna kobieta uważa się za 7 cud świata i uważa że wygląd daje jej prawo do gierek, testów i manpiluacji? wink

155 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-02-22 14:05:17)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
Alberto Salazar napisał/a:

Jak więc skomentujesz fakt, że dziewczyny częściej podają swój namiar na fb niż numer telefonu?
W kwestii, tego że fb jest bardziej osobisty niż nr telefonu się z Tobą zgadzam.

Ja akurat wolę podawać fb niż numer telefonu. A to dlatego, że telefon mam firmowy i dużo łatwiej mnie po nim znaleźć w necie ze szczegółami większymi niż na fb, gdzie to ja kontroluję, jakie informacje o mnie można zobaczyć. Dodatkowo wystarczająco działa mi na nerwy, jak non stop dzwonią nieznane numery z reklamami, rzadko odbieram takie. I nie, nie interesuje mnie kupowanie telefonu na kartę specjalnie do randek, nie mam ochoty zawracać sobie głowy dwoma telefonami...
A przy okazji - sama chętnie obejrzę fb absztyfikanta, można się wielu rzeczy dowiedzieć smile

156

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
ruda102 napisał/a:

Jak taki gołąb leci do dziewczyny, która go wcześniej odrzuciła, by się na niej zemścić za to, że kiedyś był dla niej wróblem - to znaczy, że jeszcze sporo wróbla w nim zostało.

Małego wróbelka stroszącego piórka wink

Sam raczej nie leci, po prostu dziewczyna pojawia się ponownie w jego życiu (może przypadkowo, może mieli zdawkowy kontakt) i to ona przylatuje. No był nawet na forum wątek taki, wczoraj czy przedwczoraj. Przyleciało dziewczę, to pan skorzystał. Co miał nie skorzystać.

157

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
Alberto Salazar napisał/a:
rossanka napisał/a:

Zyję już 40 lat i nie wsłyszałam o takim przypadku, aby ktos nagle stał się tym gołębiem. Jak się nie podobał kiedyś, to nie spodoba się za dwa lata.

No widzisz a ja jeszcze 5-6 lat temu byłem bardzo zaniedbanym, nieśmiałym facetem... do dzisiaj się śmieję z siebie, że jestem najbardziej nieśmiałym człowiekiem pod słońcem... i nikt mi nie chce uwierzyć... big_smile
5-6 lat temu trenowałem maratony i ważyłem ok 60 kg- teraz trenuje sporty siłowe i ważę 76 kg... kiedyś byłem bardzo szczupły teraz wyglądam normalnie - niektórzy się upierają że atletycznie aha... no i wypracowałem sobie własny styl i gust co do ciuchów. big_smile

Haha, ja w liceum miałem jakieś 65 kilo, a dopakowałem do 97 kg - ludzie, którzy nie widzieli mnie lata, robili niezłe miny na spotkaniu klasowym big_smile

158

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
Alberto Salazar napisał/a:

No widzisz a ja jeszcze 5-6 lat temu byłem bardzo zaniedbanym, nieśmiałym facetem... do dzisiaj się śmieję z siebie, że jestem najbardziej nieśmiałym człowiekiem pod słońcem... i nikt mi nie chce uwierzyć... big_smile
5-6 lat temu trenowałem maratony i ważyłem ok 60 kg- teraz trenuje sporty siłowe i ważę 76 kg... kiedyś byłem bardzo szczupły teraz wyglądam normalnie - niektórzy się upierają że atletycznie aha... no i wypracowałem sobie własny styl i gust co do ciuchów. big_smile

Gdyby nie charakterystyczne rysy twarzy to spora część osób, która pamięta mnie z tamtego okresu czy to z wyglądu czy z charakteru - nie poznałaby mnie... i spora część nie poznała w sumie. tongue

Z kobietami bywa podobnie, niektóre zaczynają dbać o siebie, ćwiczyć... zrzucają sporo kilogramów, zmieniają nastawienie, skutkiem czego po pewnym czasie z szarych myszek przeistaczają się w pewne siebie, piękne i charakterne kobiety... zwracające uwagę.

Ty włożyłęs pracę, pracowałeś nad sobą. Dokonałes zmian. A niektórzy uważają, że staną się tym gołębiem za 5 lat tylko dlatego, ze dana kobieta nie chce już być sama i stwierdzi "Ten Marcin może nawet być, bo nie pije nie bije, jest porządny - a mi leci czas, więc dobra, moze być".

rossanka napisał/a:

A jeśli jakis mężczyzna prześpi się z kimś dla satysfakcji - to nawet dobrze,  ze ta kobieta wcześniej z nim w ten związek jeszcze nie weszła - bo to bardzo żle o nim świadczy.

Alberto Salazar napisał/a:

Przyznam się bez bicia, że sam zaliczyłem dwie tego rodzaju sytuacje lata temu - tyle że dotyczyło to kobiet, które bardzo paskudnie i chamsko potraktowały mnie przed moja "przemianą" i zwyczajnie się odegrałem... po czym zerwałem ostatecznie znajomość.
Nie jestem z tego dumny, nie cieszy mnie to i nie bawi mnie to ale pamiętam, że wówczas miałem niepohamowaną ochotę odpłacić się pięknym za nadobne i tak też zrobiłem.

Oj, gdyby ja się w ramach zemsty musiała przespać z tymi co, chciałam z nimi być, ale oni mnie nie chcieli, to byście mnie już nazwali dawno puszczalską smile
Kurcże tak sobie pomyślałam, nie chciałabym być z mężczyzną, który w taki sposób się odgrywa.
Moze to kwestia płci, nie wyobrażam sobie seksu bez uczucia, a już mscic się przespaniem z kimś a  następnie rzuceniem go to juz zupełny kosmos dla mnie. Mam nadzieję, że nie wszyscy panowie tak traktują seks, to znaczy tak tylko mechanicznie. To by było dobijające.

rossanka napisał/a:

Przynajmniej mi nie odpowiadaja mężczyźni, którzy są mściwi za nic (bo do uczucia nikogo nie zmusisz) i jeszcze sypiają z kimś dla satysfakcji - jaki normalny i porządny mężczyzna tak robi ? - od takich trzymała bym się z daleka.

Alberto Salazar napisał/a:

Tak samo mógłbym zapytać jaka normalna kobieta uważa się za 7 cud świata i uważa że wygląd daje jej prawo do gierek, testów i manpiluacji? wink

Żadna normalna tak nie robi. Tylko dlaczego panowie (niektórzy) zamiast z normalnymi kobietami umawiają się za jakimiś z zupełnie wypaczonymi charakterami dziewczynami? Gdzie oni je poznają? Czas zmienić otoczenie w takim razie.

159

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:

Sam raczej nie leci, po prostu dziewczyna pojawia się ponownie w jego życiu (może przypadkowo, może mieli zdawkowy kontakt) i to ona przylatuje. No był nawet na forum wątek taki, wczoraj czy przedwczoraj. Przyleciało dziewczę, to pan skorzystał. Co miał nie skorzystać.

Weźcie mnie nie dobijajcie, czy każdy mężczyzna musi "skorzystać"? Nie ma juz takich, dla których seks i uczucia to jedno?
Wiem wiem, oni, ze względu na płeć, umieja to oddzielić od siebie, ale żeby aż tak?
To mnie zawsze przerażało.

160

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

seks i uczucia to nie jest jedno.
nie mam nic przeciwko seksowi dla samej przyjemności

ale seks po to, żeby się zemścić na kimś?
sorry, ale to są własnie dla mnie puszczalcy ludzie
i też w ogóle nie miałabym ochoty być z  takim człowiekiem
wolałabym naprawdę sto razy bardziej być z kimś, kto miał wiele kobiet, bzykał się z nimi, ale traktował je z szacunkiem
niż być z kimś, kto w ten sposób się mścił za odrzucenie, nawet jeśli to była tylko jedna czy dwie kobiety.

161

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
T-28 napisał/a:

Sam raczej nie leci, po prostu dziewczyna pojawia się ponownie w jego życiu (może przypadkowo, może mieli zdawkowy kontakt) i to ona przylatuje. No był nawet na forum wątek taki, wczoraj czy przedwczoraj. Przyleciało dziewczę, to pan skorzystał. Co miał nie skorzystać.

Weźcie mnie nie dobijajcie, czy każdy mężczyzna musi "skorzystać"? Nie ma juz takich, dla których seks i uczucia to jedno?
Wiem wiem, oni, ze względu na płeć, umieja to oddzielić od siebie, ale żeby aż tak?
To mnie zawsze przerażało.

Ale z kobietami jest podobnie, przynajmniej z niektórymi. Siedziałem sobie na Sympatii, szukałem kobiety do związku. I okazywało się czasem, że jakaś kobieta spotyka się ze mną raz i drugi, ale nie potrafi zapomnieć o swoim byłym lub niedoszłym, bo go wciąż kocha. I związku z tego nie było, ale czasem był seks, bo chętna była i swoje potrzeby miała. A potem nasze drogi się rozchodziły i dalej tęskniła za byłym. No spoko, życie.

162

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
_v_ napisał/a:

seks i uczucia to nie jest jedno.
nie mam nic przeciwko seksowi dla samej przyjemności
.

Nawet z osobą, do której się nic nie czuje?

163

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:
rossanka napisał/a:
T-28 napisał/a:

Sam raczej nie leci, po prostu dziewczyna pojawia się ponownie w jego życiu (może przypadkowo, może mieli zdawkowy kontakt) i to ona przylatuje. No był nawet na forum wątek taki, wczoraj czy przedwczoraj. Przyleciało dziewczę, to pan skorzystał. Co miał nie skorzystać.

Weźcie mnie nie dobijajcie, czy każdy mężczyzna musi "skorzystać"? Nie ma juz takich, dla których seks i uczucia to jedno?
Wiem wiem, oni, ze względu na płeć, umieja to oddzielić od siebie, ale żeby aż tak?
To mnie zawsze przerażało.

Ale z kobietami jest podobnie, przynajmniej z niektórymi. Siedziałem sobie na Sympatii, szukałem kobiety do związku. I okazywało się czasem, że jakaś kobieta spotyka się ze mną raz i drugi, ale nie potrafi zapomnieć o swoim byłym lub niedoszłym, bo go wciąż kocha. I związku z tego nie było, ale czasem był seks, bo chętna była i swoje potrzeby miała. A potem nasze drogi się rozchodziły i dalej tęskniła za byłym. No spoko, życie.

Ale nie robiła tego z zemsty... Co innego bzyknąć się z kimś dla przyjemności, bo ma się potrzeby, a co innego zaliczyć kogoś dlatego, że ten ktoś wcześniej Cię nie chciał, więc ja Ci pokażę...

164

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
_v_ napisał/a:

seks i uczucia to nie jest jedno.
nie mam nic przeciwko seksowi dla samej przyjemności
.

Nawet z osobą, do której się nic nie czuje?


jak to nic nie czuje?
jak masz ochotę na seks z kimś, to zwykle CZUJESZ do tej osoby POŻĄDANIE
to też jest uczucie i zdecydowana większość ludzi jednak chce uprawiać ten seks z kimś, kto się im podoba, albo do kogo czują pożądanie.
Szczerze mówiąc nie spotkałam się jeszcze z kobietą czy mężczyzną, który by uprawiał seks bez jakichkolwiek uczuć, czyli np. bez pożądania do drugiej strony.

165

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Cóż, na poziomie logicznym oczywiście macie rację, że przespanie się z kimś z zemsty jest niefajne, dziecinne, załosne itp., nie zamierzam z tym polemizować. Ale tam, gdzie w grę wchodzą emocje, logika się kończy. Taka prawda i dotyczy pbu płci.

Facet prześpi się z kobietą dla zemsty, a kobieta, chcąc zemścić się na facecie, prześpi się z jego dobrym kumplem. Samo życie.

166 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-02-22 14:25:39)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:

Facet prześpi się z kobietą dla zemsty, a kobieta, chcąc zemścić się na facecie, prześpi się z jego dobrym kumplem. Samo życie.

Interesująca teoria. Ty nie znasz żadnych normalnych ludzi, że masz takie wnioski? A niby po jaką choinkę miałabym się przespać np. z jakimś kumplem mojego byłego męża? big_smile

167

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
_v_ napisał/a:

jak to nic nie czuje?
jak masz ochotę na seks z kimś, to zwykle CZUJESZ do tej osoby POŻĄDANIE
to też jest uczucie i zdecydowana większość ludzi jednak chce uprawiać ten seks z kimś, kto się im podoba, albo do kogo czują pożądanie.
Szczerze mówiąc nie spotkałam się jeszcze z kobietą czy mężczyzną, który by uprawiał seks bez jakichkolwiek uczuć, czyli np. bez pożądania do drugiej strony.

Nie o to mi chodziło, jasne pożądanie musi być, ale chodziło mi o to czy wystarczy? Czy wystarczy ci samo pożadanie, bez miłości? Wiesz, taki jednorazowy seks, albo parorazowy, ale nie chcesz z tą osobą chodzić, mieszkać, wychodzić za mąż, mieć dzieci, spędzać razem życia itd Taki tylko dla zaspokojenia potrzeb.

168

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
T-28 napisał/a:

Cóż, na poziomie logicznym oczywiście macie rację, że przespanie się z kimś z zemsty jest niefajne, dziecinne, załosne itp., nie zamierzam z tym polemizować. Ale tam, gdzie w grę wchodzą emocje, logika się kończy. Taka prawda i dotyczy pbu płci.

Facet prześpi się z kobietą dla zemsty, a kobieta, chcąc zemścić się na facecie, prześpi się z jego dobrym kumplem. Samo życie.

Gdzie Wy takie kobiety znajdujecie? Nie możecie zakręcić się za jakąś normalną?

169

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
T-28 napisał/a:

Cóż, na poziomie logicznym oczywiście macie rację, że przespanie się z kimś z zemsty jest niefajne, dziecinne, załosne itp., nie zamierzam z tym polemizować. Ale tam, gdzie w grę wchodzą emocje, logika się kończy. Taka prawda i dotyczy pbu płci.

Facet prześpi się z kobietą dla zemsty, a kobieta, chcąc zemścić się na facecie, prześpi się z jego dobrym kumplem. Samo życie.

Gdzie Wy takie kobiety znajdujecie? Nie możecie zakręcić się za jakąś normalną?

Normalna nie ma napisane na czole, ze jest normalna, a "wady ukryte" takiej, co wydawała się normalna, nie wychodzą na jaw tak od razu wink

170 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2017-02-22 15:20:51)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
Alberto Salazar napisał/a:

Jak więc skomentujesz fakt, że dziewczyny częściej podają swój namiar na fb niż numer telefonu?
W kwestii, tego że fb jest bardziej osobisty niż nr telefonu się z Tobą zgadzam.

Najwyraźniej niektóre dziewczyny mają inne zdanie na ten temat - nie ma w tym nic dziwnego. I myślę, że to jest tak naprawdę motyw przewodni dyskusji między nami - na ten sam temat można mieć różne zdanie. I to nie znaczy, że któraś osoba jest w błędzie.

Alberto Salazar napisał/a:

gdybym ja i wielu mnie podobnych miało się bawić we wstępną weryfikację i analizowanie czy z dziewczyną z którą stoję załóżmy na przystanku mi "zaklika" to podszedłbym do niej po godzinie albo nie podszedłbym do niej wcale. Jak dziewczyna się podoba ( bez względu na miejsce to co szkodzi podejść i spróbować porozmawiać, tak to tak, nie to nie)... i człowiek nie pluje sobie w brodę, że zmarnował okazję do poznania nowej ciekawej osoby.

Ależ ja absolutnie nie zabraniam podchodzenia do dziewczyn na ulicy. Po prostu uświadamiam, że nie każda dziewczyna, która nie odpowie na taką zaczepkę pozytywnie, będzie sobie pluła w brodę, że zmarnowała okazję na poznanie nowej, ciekawej osoby.

Alberto Salazar napisał/a:

Dość dobrze pamiętam wypowiedz w której opowiadałaś o początkach tej znajomości i Twoim wcześniejszym podejściu, m.in jaka była z Ciebie szara myszka i jak się zamykałaś na ludzi. Sama w swojej wypowiedzi powiedziałaś - jeśli dobrze pamiętam, że gość zaskoczył Cię tym podejściem i niejako nie miałaś czasu "zaanalizować tego na śmierć bodajże". Reasumując to, że "kliknęło" zawdzięczasz niejako tylko i wyłącznie sobie... bo pozytywnie zareagowałaś na tę zaczepkę i pozwoliłaś się wyciągnąć na herbatę... no a potem już sprawy potoczyły się błyskawicznie. Mniej ważne jest miejsce, bardziej podejście do ludzi i ich poznawania.

Jeśli jeden argument jest prawdziwy, to nie znaczy, że drugi jest fałszywy.
Miejsce ma znaczenie choćby dlatego, że jakbym wpadła na mojego faceta na ulicy to: 1. Mało prawdopodobne, że zagadałby tak, jak zagadał, bo brakowałoby kontekstu - a zaskoczył mnie właśnie tym kontekstem; 2 - pisałam jak wygląda moje przemieszczanie się po ulicy; jakbyśmy tam na siebie wpadli, to na herbatę zapewne czasu bym nie miała, a bez tego telefonu bym mu nie dała. Także obstaję przy swoim - miejsce nie było tu bez znaczenia. I trudno mi nawet oceniać, co było ważniejsze - miejsce, nastawienie, faza księżyca, bo po prosu wszystko splotło się idealnie.

Alberto Salazar napisał/a:

Wybacz ale jak słyszę o "inwestowaniu" w znajomość to spadam z krzesła... zawsze. Moim zdaniem to, że ludzie podchodzą do tych kwestii zbyt poważnie i traktują to w cudzysłowiu w kategoriach "inwestowania" powoduje potem moim zdaniem rozczarowania... w stosunku do tego jakie mieli oczekiwania. Nie ma sensu zbyt wiele oczekiwać od jakiejkolwiek znajomości. Zaklika to zaklika a jak nie to nie. Zero presji, zero stresu, zero spiny.
Z jednymi ludzmi których poznasz się zakumplujesz, z innymi zaprzyjaznisz, z jeszcze innymi zwiążesz, a z innymi juz nigdy więcej sie nie spotkasz.
Gdybym miał wszystkie swoje znajomości ( mniej i bardziej udane) miał rozpatrywać w kategoriach "inwestowania" swojego czasu, pieniędzy, uczuć to bym zwariował...
Moim zdaniem warto wykorzystać każdą sprzyjającą okoliczność do poznawania nowych ludzi - niekoniecznie potencjalnego partnera. W ten sposób łatwo można poszerzyć grono znajomych i pozbyć się samotności. smile

No i tu jest największa różnica między nami. Dla Ciebie poznawanie ludzi to przygoda - i dobra Twoja smile Ale dla mnie to przygoda nie jest i nigdy nie będzie. Jakbym miała się zmuszać do zmiany nastawienia, to więcej czasu spędziłabym na frustracji, że wciąż nie umiem w tym przygody dostrzec i się tym cieszyć, niż na faktycznym poznawaniu ludzi. Ty z osoby nieśmiałej zmieniłeś się w osobę otwartą, ja po prostu zaakceptowałam swoją nieśmiałość i nauczyłam się szukać takich sposobó poznawania i przebywania z ludźmi i zawierania relacji (związków, przyjaźni, znajomości), w których moja nieśmiałość nie jest przeszkodą. Przede wszystkim zaś zaakceptowałam fakt, że mi nowe znajomości i poznawanie ludzi generalnie nie są do szczęścia potrzebne, bo dużo lepiej się czuję we własnym lub dobrze poznanym towarzystwie, niż szukając nowych kontaktów. Wiem co mi przynosi radość - i nie jest to nawiązywanie nowych relacji. Nawet nawiązanie relacji z moim mężczyzną (mimo wszystich pomocnych okoliczności) było dla mnie wysiłkiem i właśnie inwestycją. Z tym, że inwestycją, którą uznałam za wartą wysiłku bez względu na to czy byłby z tego związek czy nie, bo znajomość jako taka była dla mnie czymś wartościowym i w sumie przyjemnym. Nie wiem, czy to jest zbyt emocjonalne podejście. Wiem, że w moim wypadku skuteczniejsze okazało się działanie "po mojemu" niż zgodnie z lansowanym podejściem, że każda potencjalna znajomość jest warta rozwijania.

Z pozbywaniem się samotności bywa tak - że czasem robią to ludzie, którzy faktycznie są samotni (i im to wychodzi na zdrowie), ale czasem do tego zmuszają się ludzie, którzy wcale samotni nie są, tylko im się to wmawia. Np. mówiąc, że jakby się miało więcej znajomych, poznawało więcej osób, to by się szybciej znalazło te, na których nam zależy. A to przecież nie musi być prawda. Są ludzie mniej lub bardziej "uniwersalni" - jedni znajdą nić porozumienia z większością, inni tylko z nielicznymi, im pdobnymi. I nie jestem pewna, czy właściwą drogą jest zmieniać tych drugich w tych pierwszych. Wiem, że u mnie się nie sprawdziło. Szłam kiedyś "na ilość" w całowaniu żab, wychodząc z założenia, że za którym razem to się musi udać, bo przecież innym się udaje. I to rodziło masę frustracji, gdy trafiły mi się wciąż tylko żaby (dla mnie żaby - to nie byli wcale beznadziejni faceci, a w każdym razie nie tylko). Jak spotkałam mojego faceta, to od razu (właśnie z kontekstu miejsca i pierwszych wymienionych zdań) wiedziałam, że to nie jest przypadkowa żaba, tyko mojego gatunku - nie wiedziałam tylko, że aż tak bardzo.

Alberto Salazar napisał/a:
ruda102 napisał/a:

Jeśli odrzucałam potencjalną znajomość, to zawsze bez żalu, z poczuciem, że w tych konkretnych wypadkach wolę zainwestować mój czas w coś, czego jestem pewna - kółko naukowe, książkę, kawę z koleżanką, pilates - niż w znajomość, która mnie nie przekonuje.

Znów te pierdoły (pardon) o inwestowaniu...
Niestety tego rodzaju argumentacji używa cała masa ludzi, którzy nierzadko boją się wyjść ze swojej strefy komfortu i spróbować czegoś nowego. Naturalnie w powyższych nie ma nic złego

Skoro nie ma nic złego, to dlaczego taką argumentację podważasz, uważając, że to pierdoły? Moim zdaniem, każdy ma prawo siedzieć w swojej strefie komfortu tak długo, jak mu to pasuje i się u niego sprawdza. A jak marudzenie może wynikać nie tylko z problemów, które załatwiłoby wyjście ze strefy komfortu. Może wynikać też z tego, że ktoś tak naprawdę nie ma ochoty z tej strefy wychodzić, ale czuje presję, by to zrobić, bo tak trzeba. Wiesz kiedy ja przestałam zadręczać się tym, że nie mam faceta? Jak sobie uzmysłowiłam, że wcale go mieć nie muszę, by być szczęśliwą. Skończyło się kombinowanie, co robię źle i co należy zmienić, by komuś się wreszcie spodobać. Skończyło się marudzenie, ale i desperacja, pojawiło się zadowolenie z samej siebie. Niewiele zmieniło się we mnie zewnętrznie - ani wygląd, minimalnie zachowanie. Nie było żadnej uderzającej metamorfozy. I okazało się, że wcale nie była potrzebna, że wystarczyło coś naprawdę drobnego. Więc dziś sceptycznie podchodzę do tych rad, by wychodzić ze strefy komfortu - bo zwykle to mają być radykalne zmiany, a takie ani nie muszą być konieczne, ani dobrze nie muszą skończyć.

Co do nastawienia - podałam kilka różnych opcji. Nie znaczy to, że wszystkie są moje. Chyba dość oczywiste jest, którą praktykuję (eureka! wink )

I oczywiście żadna normalna dojrzała emocjonalnie kobieta nie będzie się uznawała za 7 cód świata, co ją uprawnia do jakichś manipulacji. Podobnie jak normalny, dojrzały emocjonalnie facet nie będzie realizował swojej potrzeby zemsty na dziewczynie, która nim wzgardziła. A ten, co to zrobił, a później dojrzał, nie będzie dumny ze swoich wyczynów.

171

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Aha bo skupilismy się tu na tej kobiecie, co z zemsty prześpi się z tym kumplem swojego faceta.
A ten kumpel  też nie jest taki niewinny, skoro śpi z kobietą swojego kolegi. W ramach jej zemsty. wink

172

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:

Aha bo skupilismy się tu na tej kobiecie, co z zemsty prześpi się z tym kumplem swojego faceta.
A ten kumpel  też nie jest taki niewinny, skoro śpi z kobietą swojego kolegi. W ramach jej zemsty. wink

Każdy facet chyba przerabiał sytuację, kiedy kumpel stawał się byłym kumplem, często działo się tak z powodu kobiety. Niestety niektórzy na widok ładnej pupy i cycków (i oczywiście bogatego wnętrza wink ) tracą rozum i zasady...

173 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2017-02-22 14:52:11)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:

Aha bo skupilismy się tu na tej kobiecie, co z zemsty prześpi się z tym kumplem swojego faceta.
A ten kumpel  też nie jest taki niewinny, skoro śpi z kobietą swojego kolegi. W ramach jej zemsty. wink

Oczywiście, że tak. Przecież ten, co korzysta - czy to w ramach cudzej czy dla własnej zemsty - też to robi z jakichś pobudek i też za swoje zachowanie odpowiada. Chyba że uznajemy, że męczyźni to takie drony, które są na pewne zachowania zaprogramowane i to nie podlega ich świadomej woli - że jak jest okazja, to skorzystać muszą, bo wolna wola im się wtedy wyłącza.

Dla mnie to jest podejście dla mężczyzn obraźliwe, więc go nie praktykuję. Ale widocznie są tacy, co tej obraźliwości nie dostrzegają i uznają to podejście za wygodne czy nawet słuszne.

174 Ostatnio edytowany przez Amethis (2017-02-22 14:56:03)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
santapietruszka napisał/a:
Alberto Salazar napisał/a:

Jak więc skomentujesz fakt, że dziewczyny częściej podają swój namiar na fb niż numer telefonu?
W kwestii, tego że fb jest bardziej osobisty niż nr telefonu się z Tobą zgadzam.

Ja akurat wolę podawać fb niż numer telefonu. A to dlatego, że telefon mam firmowy i dużo łatwiej mnie po nim znaleźć w necie ze szczegółami większymi niż na fb, gdzie to ja kontroluję, jakie informacje o mnie można zobaczyć. Dodatkowo wystarczająco działa mi na nerwy, jak non stop dzwonią nieznane numery z reklamami, rzadko odbieram takie. I nie, nie interesuje mnie kupowanie telefonu na kartę specjalnie do randek, nie mam ochoty zawracać sobie głowy dwoma telefonami...
A przy okazji - sama chętnie obejrzę fb absztyfikanta, można się wielu rzeczy dowiedzieć smile

numer telefonu wydaje się ostatnia linia oporu smile

poza tym, na FB wystarczy pobawić się grupą odbiorców, ustawieniami prywatności, i masz na tablicy, kilka kartek
adresaci kanału tematycznego mają wgląd w dany kanał

no chyba ze FB, to śmietnik, do podrasowania Ego wink

warto prywatność, pilnować, nie rozdawać za free i byle komu
myślę że prywatność można tu szeroko rozumieć, albo nie big_smile

175

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:
_v_ napisał/a:

jak to nic nie czuje?
jak masz ochotę na seks z kimś, to zwykle CZUJESZ do tej osoby POŻĄDANIE
to też jest uczucie i zdecydowana większość ludzi jednak chce uprawiać ten seks z kimś, kto się im podoba, albo do kogo czują pożądanie.
Szczerze mówiąc nie spotkałam się jeszcze z kobietą czy mężczyzną, który by uprawiał seks bez jakichkolwiek uczuć, czyli np. bez pożądania do drugiej strony.

Nie o to mi chodziło, jasne pożądanie musi być, ale chodziło mi o to czy wystarczy? Czy wystarczy ci samo pożadanie, bez miłości? Wiesz, taki jednorazowy seks, albo parorazowy, ale nie chcesz z tą osobą chodzić, mieszkać, wychodzić za mąż, mieć dzieci, spędzać razem życia itd Taki tylko dla zaspokojenia potrzeb.

tak, wystarczy - jeśli człowiek jest ok, tzn. po prostu jest dobrym człowiekiem, to jak najbardziej wystarczy - przynajmniej mi wink niektórym nie wystarcza

(biorąc pod uwagę, że nie czuję jakiejś przemożnej potrzeby wiązania się w bliższej ani dalszej przyszłości, to sorry, ale nie zamierzam żyć w celibacie - już żyłam przez 8 lat i mi wystarczy na całe życie)

176 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-02-22 15:08:09)

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
Amethis napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
Alberto Salazar napisał/a:

Jak więc skomentujesz fakt, że dziewczyny częściej podają swój namiar na fb niż numer telefonu?
W kwestii, tego że fb jest bardziej osobisty niż nr telefonu się z Tobą zgadzam.

Ja akurat wolę podawać fb niż numer telefonu. A to dlatego, że telefon mam firmowy i dużo łatwiej mnie po nim znaleźć w necie ze szczegółami większymi niż na fb, gdzie to ja kontroluję, jakie informacje o mnie można zobaczyć. Dodatkowo wystarczająco działa mi na nerwy, jak non stop dzwonią nieznane numery z reklamami, rzadko odbieram takie. I nie, nie interesuje mnie kupowanie telefonu na kartę specjalnie do randek, nie mam ochoty zawracać sobie głowy dwoma telefonami...
A przy okazji - sama chętnie obejrzę fb absztyfikanta, można się wielu rzeczy dowiedzieć smile

numer telefonu wydaje się ostatnia linia oporu smile

poza tym, na FB wystarczy pobawić się grupą odbiorców, ustawieniami prywatności, i masz na tablicy, kilka kartek
adresaci kanału tematycznego mają wgląd w dany kanał

no chyba ze FB, to śmietnik, do podrasowania Ego wink

warto prywatność, pilnować, nie rozdawać za free i byle komu
myślę że prywatność można tu szeroko rozumieć, albo nie big_smile

No, otóż to - mogę się pobawić ustawieniami prywatności i pokazać absztyfikantowi tylko to, co chcę tongue Przy okazji - na fb loguję się również, kiedy chcę . Dla mnie akurat numer telefonu jest ostatnim narzędziem do zapoznawania się, a to z powodów, o których napisałam wyżej. Jakbym rozdawała ten numer na prawo i lewo, to już bym chyba nic innego nie robiła, tylko odbierała telefony czy smsy, bo wyłączyć go nie mogę, chyba logiczne, dlaczego...

177

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Mateuszalien, zdradzisz nam jakich używasz tekstów i metod, żeby poderwać dziewczynę, która Ci się podoba? Jestem bardzo ciekawa, jak zagadujesz np. do kogoś na ulicy. Chyba nigdy nie zdarzyła mi się taka sytuacja, a w sumie chyba byłoby mi miło.

178

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Ja się zgodzę z założycielem tego wątku. Kobiety często same nie wiedzą czego chcą. Pomimo upływu lat nadal szukają łobuzów za którym będą się uganiać... Przykre to jest.

179

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Ruda 102-podoba mi się twój fragment o tych zabach, kiedyś to samo przechodziłam, im więcej znajomości tym lepiej. Statystycznie tak, ale jak to się ma do życia?  I całowałam te żaby i calowalam i nic z tego nie wychodziło,  bo jak mówisz nie były mojego gatunku a raczej rodzaju. Duzo czasu na to się marnuje, jak coś nie idzie to nie ma co się zmuszac.

180

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
albert.n napisał/a:

Ja się zgodzę z założycielem tego wątku. Kobiety często same nie wiedzą czego chcą. Pomimo upływu lat nadal szukają łobuzów za którym będą się uganiać... Przykre to jest.

Jak chcesz to sobie tak to tłumacz.  Wolna wola. Ty sobie sam robisz tym krzywdę nikt inny.

181

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Niektórym dobrze idzie zawiązywanie relacji na oślep. Bo albo samo poznawanie ludzi ich cieszy, albo właśnie są uniwersalni i więcej takich przypadkowych znajomości kończy się sukcesem. A niektórym takie podejście szkodzi, rodzi frustrację - i myślę, że Autor jest właśnie takim człowiekiem. Uważam, że jak to pójście na żywioł efektów nie daje, to warto zmienić strategię. Zastanowić się, jakie się ma potrzeby, jakie oczekiwania - co się w drugim człowieku zaakceptuje, a co nie i już (bo przecież sztuka nie polega na tym, by się wiecznie dopasowywać, coś znosić choć uwiera). Potem zastanowić się, gdzie jest większe prawdopodobieństwo taką osobę spotkać. I całować żaby z tą wiedzą.

Dużo mniej frustracji, dużo więcej czasu na inne przyjemne rzeczy smile

182

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

A może zamiast na tej ulicy na oślep celować to się jakimś hobby zająć, które sprzyja poznawaniu nowych osób? Połączyć przyjemne z pożytecznym, zamiast się denerwować, że wciąż i wciąż nie wychodzi.

183

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
TenSamProblem napisał/a:

A może zamiast na tej ulicy na oślep celować to się jakimś hobby zająć, które sprzyja poznawaniu nowych osób? Połączyć przyjemne z pożytecznym, zamiast się denerwować, że wciąż i wciąż nie wychodzi.

Bardzo dobra rada. W ogóle warto się zająć hobby - czy to w celach towarzyskich czy dla samego siebie.

184

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Nie wiem czy autor oczekuje jakichś porad czy po prostu chciał się wyżalić ale może ktoś z tego wątku coś dla siebie wyniesie. No i dla mnie (to tylko moje spojrzenie) o wiele atrakcyjniejszy jest mężczyzna z pasją. Lubię ten błysk w oku i pewność siebie, kiedy robią to co lubią. Może im to nie wychodzić, mogą być początkujący ale to zaangażowanie jest piękne. Że robią coś dla siebie. Na ulicy tego nie widać, a jak zdążyłam zauważyć, właśnie to miejsce jest głównym powodem sporów w wątku.

185

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
rossanka napisał/a:

Oj, gdyby ja się w ramach zemsty musiała przespać z tymi co, chciałam z nimi być, ale oni mnie nie chcieli, to byście mnie już nazwali dawno puszczalską smile
Kurcże tak sobie pomyślałam, nie chciałabym być z mężczyzną, który w taki sposób się odgrywa.

A jak w tym przypadku nazwiesz kobiety, które w swoim kolejnym związku przestają się starać i zrzucają to na faceta z uzasadnieniem - że w ostatnim związku się starała i facet ją skrzwydził, teraz już nie ma zamiaru... bo jej eks potraktował ja tak i tak. Czy to nie jest odgrywanie się na Bogu ducha winnym człowieku za poprzednie niepowodzenie?

Jak już mówiłem, dumny z tego nie jestem... tyle że akcja powoduję reakcję. Mogę tylko śmiało powiedzieć, że gdyby 2 wspomniane delikwentki nie pobawiły się moimi uczuciami a potem mnie nie upokorzyły przy ludziach.. z czego jedna była na tyle bezczelna że jeszcze rozpuściła na mój temat nieprawdziwe plotki... a całość dotyczyła "tylko odrzucenia" to nie byłoby tematu... i całej tej farsy. Oczywiście nie usprawiedliwiam się, jedni idą dalej inni się mszczą. Mogę śmiało powiedzieć, że wówczas byłem na początku swojej przygody z rozwojem osobistym i byłem na tyle słaby i niedojrzały, że wolałem się mścić. Teraz patrzę na całą tę farsą ze szczerymi wyrazami ubolewania.

rossanka napisał/a:

Moze to kwestia płci, nie wyobrażam sobie seksu bez uczucia, a już mscic się przespaniem z kimś a  następnie rzuceniem go to juz zupełny kosmos dla mnie. Mam nadzieję, że nie wszyscy panowie tak traktują seks, to znaczy tak tylko mechanicznie. To by było dobijające.

Tu nie tyle chodziło o samo przespanie się z kimś a wystrychnięcie kogoś na dudka i zabawę jego uczuciami. Teraz to owszem brzmi jak kosmos ale wtedy nie myślało się logicznie.
Tak więc nie patrz na mój jednorazowy grzech przeszłości jako na mechaniczne postrzeganie seksu. tongue

rossanka napisał/a:


Żadna normalna tak nie robi. Tylko dlaczego panowie (niektórzy) zamiast z normalnymi kobietami umawiają się za jakimiś z zupełnie wypaczonymi charakterami dziewczynami? Gdzie oni je poznają? Czas zmienić otoczenie w takim razie.

Już Ci kiedyś pisałem, że szansa na trafienie normalnej dziewczyny jest taka sama jak na trafienie niefajnej. Tak samo jest z facetami. Im więcej się ludzi poznaje tym bardziej zwiększa się swoje szanse.  Miejsce tu średnio ma znaczenie... bo mozna poznać buca w teatrze a fajnego gościa  w klubie jak i odwrotnie. wypaczonego charakteru raczej zazwyczaj nie widać na pierwszy rzut oka.

rossanka napisał/a:

Weźcie mnie nie dobijajcie, czy każdy mężczyzna musi "skorzystać"? Nie ma juz takich, dla których seks i uczucia to jedno?

Wbrew pozorom i temu co niektórzy mówią,  z moich obserwacji jest bardzo wielu facetów dla których nie ma seksu bez uczuć.
Tak czekam teraz na hejt.

_v_ napisał/a:

seks i uczucia to nie jest jedno.
nie mam nic przeciwko seksowi dla samej przyjemności

ale seks po to, żeby się zemścić na kimś?
sorry, ale to są własnie dla mnie puszczalcy ludzie
i też w ogóle nie miałabym ochoty być z  takim człowiekiem
wolałabym naprawdę sto razy bardziej być z kimś, kto miał wiele kobiet, bzykał się z nimi, ale traktował je z szacunkiem
niż być z kimś, kto w ten sposób się mścił za odrzucenie, nawet jeśli to była tylko jedna czy dwie kobiety.

Ach te Twoje komentarze, nigdy nie przestaną być zródłem niepohamowej inspiracji.
Swoją drogą to ciekawe, że tak szybko i krótko dokonałaś tej jakże sprawnej oceny sytuacji.
A to o puszczalskich ludziach było doprawdy smakowite. big_smile

santapietruszka napisał/a:

a co innego zaliczyć kogoś dlatego, że ten ktoś wcześniej Cię nie chciał, więc ja Ci pokażę...

Gdyby to tylko o to chodziło to nawet wtedy machnąłbym na to ręką. tongue

rossanka napisał/a:

Gdzie Wy takie kobiety znajdujecie? Nie możecie zakręcić się za jakąś normalną?

Gdyby "normalni" ludzie mieli jakieś znaki charakterystyczne - pozwalające na odróżnienie ich od tych popieprzonych (pardon) to temat były o wiele prostszy. A tak nie przekonasz się jaki ktoś jest dopóki nie spróbujesz go poznać.

TenSamProblem napisał/a:

A może zamiast na tej ulicy na oślep celować to się jakimś hobby zająć, które sprzyja poznawaniu nowych osób? Połączyć przyjemne z pożytecznym, zamiast się denerwować, że wciąż i wciąż nie wychodzi.

Jak najbardziej trafna porada, tyle że jeśli ktoś interesuje się dajmy na to filatelistyką, numizmatyką albo szachami... tudzież grami komputerowymi to może być ciężko. big_smile
Tak więc trzeba celować w coś z mieszanym towarzystwem i odpowiednią grupą wiekową albo takie gdzie można spotkać każdego... no albo poszerzyć krąg zainteresowań smile

186

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Jestem leniem, wpadłem tu bo mi się wyświetliło na górze strony. Pytanie za milion punktów. big_smile

Czy doszliście w tym wątku do jakiś konkretnych...wniosków? big_smile

187

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
Alberto Salazar napisał/a:
TenSamProblem napisał/a:

A może zamiast na tej ulicy na oślep celować to się jakimś hobby zająć, które sprzyja poznawaniu nowych osób? Połączyć przyjemne z pożytecznym, zamiast się denerwować, że wciąż i wciąż nie wychodzi.

Jak najbardziej trafna porada, tyle że jeśli ktoś interesuje się dajmy na to filatelistyką, numizmatyką albo szachami... tudzież grami komputerowymi to może być ciężko. big_smile
Tak więc trzeba celować w coś z mieszanym towarzystwem i odpowiednią grupą wiekową albo takie gdzie można spotkać każdego... no albo poszerzyć krąg zainteresowań smile

Podobno człowiek rozwija się całe życie więc nie widzę problemu smile Ale nawet z tymi zainteresowaniami co wymieniłeś można coś wykombinować. Choć przyznam, może być ciężko.

188

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Oj, z tymi szachami to ja bym nie przesadzała - dziewczyny też w szachy grają wink

Oraz, Alberto, czuję się olana. Wyprodukowałam taaaki post w odpowiedzi na Twój, a od Ciebie nawet pół słówka komentarza. Chyba pójdę pochlipać w kątku.

189

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
TenSamProblem napisał/a:

N No i dla mnie (to tylko moje spojrzenie) o wiele atrakcyjniejszy jest mężczyzna z pasją.

Mam dokładnie te same spostrzeżenia  w stosunku do kobiet. O wiele bardziej  osobiście lubię podejść do dziewczyny na siłowni i powiedzieć jej naturalnie i zgodnie z prawdą, że podoba mi się to jak ćwiczy a nie myśleć jak tu podejść kulturalnie do jakieś potencjalnie "niedotykalskiej" na ulicy. smile

TenSamProblem napisał/a:

Lubię ten błysk w oku i pewność siebie, kiedy robią to co lubią.

Każdy to lubi. smile Od razu wiesz, że masz do czynienia z pozytywnym człowiekiem, raczej. smile

TenSamProblem napisał/a:

Może im to nie wychodzić, mogą być początkujący ale to zaangażowanie jest piękne. Że robią coś dla siebie

Cieszy mnie więc, że dostrzegasz o doceniasz zaangażowanie.

TenSamProblem napisał/a:

Na ulicy tego nie widać, a jak zdążyłam zauważyć, właśnie to miejsce jest głównym powodem sporów w wątku.

Bo się chłopina na lata uczepił tej nieszczęsnej ulicy a pisząc tutaj jeszcze trafił na podatny grunt. tongue

TenSamProblem napisał/a:

Podobno człowiek rozwija się całe życie więc nie widzę problemu smile Ale nawet z tymi zainteresowaniami co wymieniłeś można coś wykombinować. Choć przyznam, może być ciężko.

Zgadzam się, mądry człowiek rozwija się całe życie... i to na wielu płaszczyznach. smile

metyl napisał/a:

Jestem leniem, wpadłem tu bo mi się wyświetliło na górze strony. Pytanie za milion punktów. big_smile
Czy doszliście w tym wątku do jakiś konkretnych...wniosków? big_smile

A po co jakieś wnioski? Przecież dla co niektórych wystarczy rozmowa dla rozmowy albo hejt dla hejtu - jak kto woli. big_smile
Przyznam się, że jak przeczytałem pierwszą stronę/pierwsze strony tematu to dziwiłem się, że go nie zamykają po tej lawinie jadu i offtopu. tongue

190

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
ruda102 napisał/a:

Oj, z tymi szachami to ja bym nie przesadzała - dziewczyny też w szachy grają wink

Oraz, Alberto, czuję się olana. Wyprodukowałam taaaki post w odpowiedzi na Twój, a od Ciebie nawet pół słówka komentarza. Chyba pójdę pochlipać w kątku.

Nie wątpię, że grają ale osobiście spotkałem w życiu tylko 2 do których zagadałem. tongue
Oraz... lubię To twoje poczucie humoru. Chętnie skrobnę dłuższą wypowiedz ale póki co wybieram się na film o Wisłockiej. Więc tymczasem. big_smile

191

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
Mateuszalien napisał/a:

mam swoje utarte zasady, którymi  kieruje się od lat i nie zmienię ich, bo jestem przekonany, że są dobre, a przecież co dobre to nie warto zmieniać, bo można stracić,

Jeśli chcesz zmienić swoje życie to nie możesz żyć jak do tej pory.
Wniosek:   twoje zasady do rewizji


kiedyś miałem sporo "przyjaciół", jednak od kiedy wybiłem się zawodowo, a też kiedy polepszyła się moja sytuacja finansowa, materialna, status społeczny, to większość moich znajomych (też płci żeńskiej) "oddaliło" się ode mnie, i nie piszę to żebym się przechwalał - to są suche fakty ,

O naprawdę? Podobno jest na odwrót -- raczej leciałyby na kasę.
Wniosek:    coś w Tobie jest źle.
Skoro twoja zaradność, wygląd i inteligencja nie są przeszkodą, aby dziewczyna mogła z Tobą, żyć, to znaczy że przeszkodą jesteś Ty sam -- twój charakter.



jestem szczęśliwym i pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem, ale czegoś mi jeszcze brakuje - otóż fajnej kobiety u mojego boku, o co ciężko ostatnimi miesiącami pracuję,

Twoje zdanie było prawdziwe ale tylko do momentu "otóż".
Powinno brzmieć:

jestem szczęśliwym i pozytywnie nastawionym do życia człowiekiem, ale czegoś mi jeszcze brakuje .

Tak. Czegość Ci brakuje. Jesteś duchowo odpychający.



pobieżnie przeczytałem komentarze jakie udzieliliście pod moim tematem i przyznam się, że nie jestem nimi rozczarowany, tzn. z góry wiedziałem, że zostaną poruszone takie a nie inne kwestie i zostanie postawiony stronniczy osąd mojej osoby,

No pewnie mądralo. Tak widzą Cię dziewczyny. Ty tego nie mówisz ale każdej wysyłasz syngał w sytlu "Hej cwaniaro! Nie słucham twoich durnych wywodów, bo i tak wiem lepiej. ".   


wybaczcie ale muszę o to zapytać: kiedy wy kobiety w końcu zrozumienie, że gdybym nie podchodził do was na ulicy to miałbym z wami bliski zeru kontakt, nie dawajcie mi takich rad, mam na portalach społecznościowych podrywać kobiety, przez sms?, głuche telefony?, na gg? czacie? w klubie DISCO? a może zapisać się do biura matrymonialnego?

Nie czaisz bazy -- one mają radary, takie duchowe. I jak Cię tylko zobaczą i poczują blisko to od razu jesteś oceniony, zakwalifikowany. Generalnie spalony. Dlaczego? Bo masz je w d*pie. Liczysz się tylko Ty. Jak podchodzisz do kobiety, to traktujesz ją jak motyla na kwiatku -- możesz zmiażdzyć, złapać, puścić... Tyle, że ona motylem nie jest, a z takim traktowaniem od razu Cię kasuje. Nie jesteś Panem świata. Ty podchodzisz do kobiety aby osiągać swoje cele. Ona Cię nie obchodzi, nie interesuje. Jesteś jak domokrążca, sprzedawca odkurzaczy -- bardzo miły, uczynny, ale liczy się tylko kasa. Ludzie go nie obchodzą.


wkurza mnie takie gadanie, że podchodzenie do kobiet na ulicy jest złe!!! dlatego też między innymi poruszyłem ten temat, żeby was drogie kobiety uświadomić, że wcale nie jest tak jak myślicie,

Gdybyś miał dużą wartość, to by Cię nie wkurzały opinie innych ludzi. Spójrz na SZabelskiego.



traktujecie facetów "z ulicy" jak trędowatych, bezpodstawnie ich szufladkujecie, twierdzicie, że z ulicy to pewnie jakiś napaleniec, frustrat, zdesperowany ect. i uciekacie w popłochu - dosłownie!

Coś robisz źle. Zapytaj Szabelskiego.



cenię w sobie to, że potrafię podejść bez żadnych wymówek do najgorętszej kobiety na ulicy czy też w klubie i bez większych problemów rozmawiać z nią na ciekawe tematy, masa facetów może co najwyżej się tylko na nie popatrzyć, a ja kobiety z tej najwyższej ligi uwodzę,

A ile seksu?



kobiety apel do was, zmieńcie trochę podejście do życia, cieszcie się dniem, bądźcie otwarte na nowe znajomości z facetami (oczywiście jeśli nie macie kogoś na boku),

Mają mnóstwo kolesi co też chcą...


uwodzenie kobiet nie polega tylko na tym, że to facet cały czas o was zabiega, po jego pierwszym kroku wy też się trochę zaangażujcie, bo w innym przypadku będziecie czekać latami na waszego księcia z bajki,

One nie czekają. Ciągle ktoś z nimi coś chce.

192

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

A ja bym była mile zaskoczona gdyby jakiś fajny,atrakcyjny facet zaczepił mnie na ulicy,w sklepie itp.,podobno faceci boją się ładnych,atrakcyjnych kobiet( wielka głupota!!!),może podobnie jest po stronie babek?,rozumiem autora,po wielu próbach można mieć dosyć,życzę powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celu a może poznasz fajną dziewczynę w najmniej oczekiwanym momencie?,bo na razie bardzo jesteś na tym skupiony.....pozdrawiam.

193

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

A ja bym była mile zaskoczona gdyby jakiś fajny,atrakcyjny facet zaczepił mnie na ulicy,w sklepie itp.,podobno faceci boją się ładnych,atrakcyjnych kobiet( wielka głupota!!!),może podobnie jest po stronie babek?,rozumiem autora,po wielu próbach można mieć dosyć,życzę powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celu a może poznasz fajną dziewczynę w najmniej oczekiwanym momencie?,bo na razie bardzo jesteś na tym skupiony.....pozdrawiam.

194

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?

Aż sobie poczytałem trochę tych poradników o uwodzeniu. I znalazłem między innymi taką poradę, żeby być elastycznym i jeśli jakaś rzecz nie działa, to trzeba zastanowić się, co zmienić, a nie działać wciąż uparcie w ten sam sposób. Może autor wątku to przeoczył?

195

Odp: Co się z tymi kobietami stało...?
kasi11.65 napisał/a:

A ja bym była mile zaskoczona gdyby jakiś fajny,atrakcyjny facet zaczepił mnie na ulicy,w sklepie itp.,podobno faceci boją się ładnych,atrakcyjnych kobiet( wielka głupota!!!),może podobnie jest po stronie babek?,rozumiem autora,po wielu próbach można mieć dosyć,życzę powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celu a może poznasz fajną dziewczynę w najmniej oczekiwanym momencie?,bo na razie bardzo jesteś na tym skupiony.....pozdrawiam.

No właśnie, fajny i atakcyjny. I chyba problem polega na tym, ze autor wątku, podchodząc do dziewczyn, nie sprawia wrażenia, że jest fajny i atrakcyjny. Chyba to w tym tkwi problem, a nie w samym podchodzeniu.

Posty [ 131 do 195 z 204 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Co się z tymi kobietami stało...?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024