Do spotkania nie doszło, bo zaczęła mi pisać smsy przed spotkaniem, próbując znów narzucić jego koleżeński charakter. Odmówiłem i powiedziałem, że się nie spotkamy i żeby znalazła sobie faceta lub przyjaciela chcącego z nią rozmawiać po koleżeńsku, a mi dała wreszcie spokój. Zaczęła pisać, że "nie chce faceta", bo "boi się, że się znowu zawiedzie". Znudził mnie ten ping pong smsowy, więc zadzwoniłem i powiedziałem, że albo widzimy się w poniedziałek bez jakichkolwiek warunków wstępnych albo blokuję jej numer i żeby się nie odzywała do poniedziałku, bo ją zablokuję. Zaczeła prosić, żeby jej nie blokować, ale podtrzymałem swoje zdanie, że jak znowu zacznie do mnie pisać, to zablokuję. Na spotkanie bez jakichkolwiek warunków się zgodziła.
Generalnie żałuję, że zaproponowałem i umówiłem to spotkanie, bo po przemyśleniu wszystkiego na spokojnie i tak wiem, że nie zbuduję z tą dziewczyną zdrowej relacji - w zasadzie to chyba bardziej chciałem postawić na swoim i tyle. W sumie to czekam na jakiś pretekst z jej strony (smsy, odwołanie spotkania itp.), żeby zablokować jej numer i mieć spokój. Nie chce mi się z nią widzieć, odwaliłem po prostu dziecinne przeciąganie liny, trochę przeciągnąłem, a teraz uważam, że to zupełnie bez sensu było. Chcę, żeby zniknęła z mojego życia i niech w końcu da mi pretekst. Myślę, że da.
Skoro wypisywała, że jej zależy itp., to chciałem dać szansę tej znajomości, ale zrobiłem już wszystko, co mogłem, zrobiłem to dla niej. Nic więcej już zrobić nie mogę.