Kwestia powrotu a brak kompromisu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kwestia powrotu a brak kompromisu

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 131 ]

66

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Ja mam go od jakiegoś czasu w spamie... ale i tak w niego zaglądałam od czasu do czasu... Muszę zablokować połączenia...

Mam żal do siebie że dałam się nabrać na jego gierki. Umówił się ze mną, przez cały tydzień nie pisnął ani słówka, a w dzień spotkania - cios. Jeszcze próbował obwinić mnie o coś i wypomniał sprawy sprzed kilku miesięcy, a nawet wtedy nie byliśmy razem by mógł się przez to czuć urażony.

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Muszę zablokować połączenia...

A zrobiłaś to już po napisaniu tego posta?

68

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
santapietruszka napisał/a:
postblue001 napisał/a:

Muszę zablokować połączenia...

A zrobiłaś to już po napisaniu tego posta?

Powinnam, prawda? On nie miał skrupułów.

Przeraża mnie moja naiwność oraz to, że tak łatwo daję sobą manipulować. Przecież to było do przewidzenia, że on się tak zachowa. To nie pierwszy raz, gdy nie dotrzymał słowa.

69

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
postblue001 napisał/a:

Muszę zablokować połączenia...

A zrobiłaś to już po napisaniu tego posta?

Powinnam, prawda? On nie miał skrupułów.

Przeraża mnie moja naiwność oraz to, że tak łatwo daję sobą manipulować. Przecież to było do przewidzenia, że on się tak zachowa. To nie pierwszy raz, gdy nie dotrzymał słowa.

Na co czekasz? Weź telefon do łapy i zablokuj.

70

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Wiesz co, mężczyznę, który nie chce, nie okazuje zainteresowania, lekceważy, należy zwyczajnie i po prostu olać.
Wiesz który facet lubi, gdy się mu kobieta narzuca, gdy ma ją na każde gwizdnięcie? - żaden.
a, Ty mu się przecież nie zarzucasz, bo Cię zablokował.

71 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-30 21:17:22)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

My nie mieliśmy przez jakiś czas kontaktu -odkąd przestałam pisać na wątku. Do niedzieli właśnie. Wiem, że 10 dni to żaden wyczyn. Żałuję tylko, że znów dałam się tak potraktować.

Przyznam wam szczerze, że oglądałam w święta swoją studniówkę smile To było 6 lat temu. Byłam wówczas z kimś innym, przez 1,5 roku. Wszystkie najważniejsze sprawy "wchodzenia w dorosłość" takie jak matura, czy początki studiów przeżywałam z nim. Nieważne, że on ma teraz żonę i dziecko. I w sumie nawet nie chodzi o niego Zobaczyłam, że po prostu byłam z kimś szczęśliwa. Uśmiechnięta, towarzyska. Widać było po moich oczach, że jestem szczęśliwa.

I zrobiło mi się przykro, bo przy tym facecie byłam stłamszona, roztrzęsiona... jak nie ja. Bałam się cokolwiek powiedzieć, bo trzęsła mu się noga ze złości. Heh. Taki sygnał. Z ludźmi rozmawiał, uśmiechał się i żartował, a na mnie był zły, przeze mnie i  okazywal mi to pod stołem, bo trzęsła mu się noga.

Obiecuję, że jutro - niech to będzie przełom - dokumentnie go wszędzie poblokuję.

72

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Obiecuję, że jutro - niech to będzie przełom - dokumentnie go wszędzie poblokuję.

A czemu nie możesz tego zrobić zaraz?

73

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Nie mam odwagi chyba. Chcę zrobić to jutro, by w nowy rok wejść "z czystą kartą". Tak sobie obiecałam.

74

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Od kiedy to do obsługi telefonu potrzeba odwagi?
Tak, poblokujesz go, odetniesz się, zaczniesz żyć jak człowiek... sure wink To postanowienie to aby na pewno jest na 2017 rok, czy tez chodzi o 2030?

75

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Nie mam odwagi chyba. Chcę zrobić to jutro, by w nowy rok wejść "z czystą kartą". Tak sobie obiecałam.

Jak to zrobisz dzisiaj, zaraz, to też wejdziesz w nowy rok z czystą kartą. Nawet jeśli chodzi Ci o rok 2036.

76

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Uważam, że szkoda każdej Twojej godziny. Chociaż trudno Ci w to uwierzyć jak to zrobisz to poczujesz wielką ulgę. On nie miał skrupułów i wysłał Cię w przestrzeń już dawno a Ty w tym swoim bagienku babrzesz się już od Wielkanocy. Za krótko?

77

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Ależ Santapietruszka ona nie może zablokować już teraz bo zanim ją olał to wspomniał o wspólnym Sylwestrze. A nóż widelec naskrobie jej coś albo nawet zadzwoni w tej sprawie a ona nie odbierze... TRAGEDIA!

https://media.giphy.com/media/11QKocFMHYdcuk/giphy.gif

Poczeka aż do samego Sylwestra... a potem poczeka jeszcze trochę... i jeszcze trochę... bo a nóż widelec.

78

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Klio napisał/a:

Ależ Santapietruszka ona nie może zablokować już teraz bo zanim ją olał to wspomniał o wspólnym Sylwestrze. A nóż widelec naskrobie jej coś albo nawet zadzwoni w tej sprawie a ona nie odbierze... TRAGEDIA!

Poczeka aż do samego Sylwestra... a potem poczeka jeszcze trochę... i jeszcze trochę... bo a nóż widelec.

Ależ no ja wiem big_smile Zadzwoni zapewne jakoś o 23 jutro, warto czekać big_smile

79

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

No oczywiście, że warto! big_smile Przepuściłabyś taką okazję, żeby rzucać robotę, karierę i mieszkanie by być z mężczyzną, który traktuje Cię jak śmiecia?! No way! Teraz pierdnął coś o wspólnym Sylwestrze i choćby się paliło to ona na tego Sylwestra z nim pójdzie. Jak na mój gust to warto byłoby mu wysłać tak ze setkę smsów z przypomnieniem, bo być może misiowi się tak tylko zapomniało big_smile
Widzi to wszystko, zdaje sobie sprawę, a i tak się w to pcha. Sama sobie gotuje swój los.

80

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Ok, dobra, zrobiłam to. Dziś czy jutro, to bez znaczenia.. i tak nie zadzwoni.

Skoro wysłał mnie w przestrzeń już dawno, nie kocha mnie, jestem wg niego taka zła i najgorsza - to po co to robi? Po co o sobie ciągle przypomina? Po co te gierki?

81

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Klio napisał/a:

No oczywiście, że warto! big_smile Przepuściłabyś taką okazję, żeby rzucać robotę, karierę i mieszkanie by być z mężczyzną, który traktuje Cię jak śmiecia?! No way! Teraz pierdnął coś o wspólnym Sylwestrze i choćby się paliło to ona na tego Sylwestra z nim pójdzie. Jak na mój gust to warto byłoby mu wysłać tak ze setkę smsów z przypomnieniem, bo być może misiowi się tak tylko zapomniało big_smile
Widzi to wszystko, zdaje sobie sprawę, a i tak się w to pcha. Sama sobie gotuje swój los.

Nie pójdę z nim na sylwestra.
Ale dzięki za również - ironiczne - otrzeźwienie

82 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-30 22:01:43)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

I wiecie co? W tym wszystkim nie chodzi o niego. Chodzi o mnie. Wiem, że nie powinnam, a kolejny raz pozwoliłam, by mną zmanipulował. Pozwoliłam, by miał wpływ na cokolwiek, by to znów on poczuł wyższość nade mną.

Nie wiem, czy to nie jest uzależnienie. Ja po tym wszystkim czuję pustkę. Nie wiem, czy go jeszcze kocham. Brzmię jak pijana, ale zdałam sobie sprawę, że w  tym naszym związku nie byłam szczęśliwa, bo zabrakło ważnego aspektu - zakochanego we mnie faceta, dla którego byłabym najważniejsza.

Rodzice i znajomi nie wiedzą, że mieliśmy po rozstaniu jakikolwiek kontakt. Zwyczajnie wstyd byłoby mi się przyznać do tego.

83 Ostatnio edytowany przez Klio (2016-12-30 22:01:22)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Skoro wysłał mnie w przestrzeń już dawno, nie kocha mnie, jestem wg niego taka zła i najgorsza - to po co to robi? Po co o sobie ciągle przypomina? Po co te gierki?

Bo może. Bo pozwalasz na to. Sam fakt że może wystarcza. Ale bez wątpienia to jak za nim biegasz pomimo, że wyciera Tobą podłogę stanowi dla niego takiego ego boosta, jakiego ze świecą szukać.
Choć na Twoim miejscu o wiele mniej interesowałyby mnie jego motywacje i zachowania. Kluczowe byłyby moje własne. Ale co kto lubi. W końcu on jest Twoim pępkiem świata, nie Ty sama, więc nie dziwne, że myślisz tylko o nim.

84 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-12-30 22:08:35)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Klio napisał/a:

Jak na mój gust to warto byłoby mu wysłać tak ze setkę smsów z przypomnieniem, bo być może misiowi się tak tylko zapomniało big_smile
Widzi to wszystko, zdaje sobie sprawę, a i tak się w to pcha. Sama sobie gotuje swój los.

Wysyłać można, ale jak się jest zablokowanym...

postblue001 napisał/a:

Ok, dobra, zrobiłam to. Dziś czy jutro, to bez znaczenia.. i tak nie zadzwoni.

Skoro wysłał mnie w przestrzeń już dawno, nie kocha mnie, jestem wg niego taka zła i najgorsza - to po co to robi? Po co o sobie ciągle przypomina? Po co te gierki?

Co do pierwszego akapitu - BRAWO!!!

Co do drugiego - bo tak. Bo wie, że się posikasz na jakikolwiek kontakt z jego strony... BO SOBIE POZWALASZ I WIE, ŻE MA NAD TOBĄ WŁADZĘ. Co mu szkodzi podbudować sobie ego?

postblue001 napisał/a:

I wiecie co? W tym wszystkim nie chodzi o niego. Chodzi o mnie.

Właśnie. Pomyśl o tym.

85

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Dzięki dziewczyny za wsparcie, serio. Wiem że to jest śmieszne, że bałam się (?) zablokować jego numer.

Tak, tak, wiem że chodzi o mnie. Czasami myślę całkiem trzeźwo i zastanawiam się, jak mogłam znosić te upokorzenia. Co jeszcze miałoby się stać, żebym powiedziała pierwsza dość? Miałby na mnie zdefekować - za przeproszeniem?
Ja sama nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego tak było. Ja miałam chyba pranie mózgu robione.
Zresztą widać jego gierki - nie przyjedzie, a poza tym (i tu wypominanie rzeczy sprzed kilku miesięcy, by pokazać, że to przeze mnie).

86

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Jeśli odczuwasz pustkę to świadczy tylko o jednym, że był to toksyk i całą swoją energię skupiałaś na mim - stąd ta pustka, teraz wszystko w Twoich rękach żeby mądrze ją wypełnić.

87 Ostatnio edytowany przez vero_nick26 (2016-12-30 22:30:26)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
santapietruszka napisał/a:
postblue001 napisał/a:

I wiecie co? W tym wszystkim nie chodzi o niego. Chodzi o mnie.

Właśnie. Pomyśl o tym.

Właśnie zauważ, że nie chodzi o Ciebie autorko, tylko własnie o niego! I niegdy nie chodziło o Ciebie. Taki człowiek nie widzi nikogo poza własnym JA, wszystko kręci się wokół niego i to że się kontaktował i coś tam bredził, również chodziło o niego. Bo?
- bo akurat miał taką potrzebę
- bo musiał sobie znowu coś udowodnić
- bo sprawdzał czy nadal może wszystko jak na króla przystało
- bo chciał zobaczyć czy ciągle jest w zasięgu, a skoro coś jest łatwe do zdobycia, to tego nie się nie szanuje, choć przewrotnie mówiąc to w zasadzie jest to chyba najmniejszy z problemów w tej sytuacji

Już rozumiem dlaczego podziękowałaś za mój wątek.
Szczerze nie będę się licytować kto ma gorzej, bo pozwoliłaś na bardzo dużo i nie było w tym wszystkim ani krzty Twojej walki o siebie. Niemniej jednak pozostaje Ci cieszyć się, że straciłaś 2 lata, a nie 8 jak ja wink

I nie piszę tego żeby w sarkastyczny sposób sprawić Ci przykrość, bo ja doskonale wiem w czym tkwisz. Niemniej jednak musisz przyjąć do wiadomości pewne fakty, następnie przestać się oszukiwać. A dopiero potem możesz podejmować jakiekolwiek decyję. I wcale nie będę czarować, że będzie łatwo. Ale uświadom sobie jedną z najważniejszych rzeczy, że KAŻDY ma prawo wyrażać swoje zdanie i swoje uczucia. Masz prawo uważać inaczej, MASZ PRAWO BYĆ ZŁA i masz prawo wyrazić swoją złość na coś, bo jeśli taki król wówczas się obraża, to jest to wyłącznie jego problem.

88 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-12-30 22:42:45)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
vero_nick26 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
postblue001 napisał/a:

I wiecie co? W tym wszystkim nie chodzi o niego. Chodzi o mnie.

Właśnie. Pomyśl o tym.

Właśnie zauważ, że nie chodzi o Ciebie autorko, tylko własnie o niego! I niegdy nie chodziło o Ciebie.

Ale teraz chodzi o nią.

89

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Tak, teraz chodzi o mnie i w zasadzie ten wątek otworzył mi oczy na wiele ważnych spraw, na które do tej pory nie zwracałam uwagi, bądź je ignorowałam.

Ale tak jak pisze Vero_nick - podczas tego związku chodziło tylko i wyłącznie o niego. I śmiesznym jest to, że to mi zarzucał egoizm i wypominał to, że jestem jedynaczką, podczas, gdy to on nie przyjmował do siebie innego zdania, nie umiał się zatroszczyć, zawsze było jego JA i jego zdanie na piedastale.

Tak, mogę mu podziękować, że to tylko dwa lata... Choć po rozstaniu ciągnie się to już tyle czasu, że w kwietniu miną 3 lata.

90

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Boże. Postblue001, długo jeszcze? Jak sama słusznie zauważyłaś - teraz chodzi o Ciebie. Zajmij się SOBĄ. Nie rozpamiętywaniem, co KTOŚ gdzieś kiedyś coś.

Albo ja naprawdę uznam, że gadam do słupa z ogłoszeniami...

91

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Nie gadasz do słupa z ogłoszeniami. Ja wiem, że dla was to łatwe i oczywiste. Ja w tym tkwiłam i nie jest mi łatwo...

92 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-12-30 22:57:17)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Aha. Ty jedna.

Nikt nie twierdził, że będzie łatwo. Ale po Twoich postach wnioskuję, że Ty wcale nie chcesz z tego g... wyjść, tylko czekasz na następne nie wiem co? Telefon z propozycją randki, a potem z jej smsowym odwołaniem 5 minut przed? Bo przecież nie zapytasz, czy aktualne, bo jesteś zablokowana? Może wcale smsa nie będzie? Ale nic to, pewnie mu coś wypadło, ale na pewno mnie kocha, pewnie pod samochód wpadł i nie ma jak smsa wysłać...

Nie "tkwiłaś". Tkwisz. Bo chcesz.

Mimo naszych usilnych starań, żeby Ci pomóc.

93

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
vero_nick26 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:
postblue001 napisał/a:

I wiecie co? W tym wszystkim nie chodzi o niego. Chodzi o mnie.

Właśnie. Pomyśl o tym.

Właśnie zauważ, że nie chodzi o Ciebie autorko, tylko własnie o niego! I niegdy nie chodziło o Ciebie. Taki człowiek nie widzi nikogo poza własnym JA, wszystko kręci się wokół niego i to że się kontaktował i coś tam bredził, również chodziło o niego. Bo?
- bo akurat miał taką potrzebę
- bo musiał sobie znowu coś udowodnić
- bo sprawdzał czy nadal może wszystko jak na króla przystało
- bo chciał zobaczyć czy ciągle jest w zasięgu, a skoro coś jest łatwe do zdobycia, to tego nie się nie szanuje, choć przewrotnie mówiąc to w zasadzie jest to chyba najmniejszy z problemów w tej sytuacji

I taki funkcjonuje dopóty, dopóki ma podatny grunt. On go znalazł, więc korzysta.

94

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
santapietruszka napisał/a:

Aha. Ty jedna.

Nikt nie twierdził, że będzie łatwo. Ale po Twoich postach wnioskuję, że Ty wcale nie chcesz z tego g... wyjść, tylko czekasz na następne nie wiem co? Telefon z propozycją randki, a potem z jej smsowym odwołaniem 5 minut przed? Bo przecież nie zapytasz, czy aktualne, bo jesteś zablokowana? Może wcale smsa nie będzie? Ale nic to, pewnie mu coś wypadło, ale na pewno mnie kocha, pewnie pod samochód wpadł i nie ma jak smsa wysłać...

Nie "tkwiłaś". Tkwisz. Bo chcesz.

Mimo naszych usilnych starań, żeby Ci pomóc.

Myślę, że ona jednak go nie zablokowała.

95

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
santapietruszka napisał/a:

Aha. Ty jedna.

Nikt nie twierdził, że będzie łatwo. Ale po Twoich postach wnioskuję, że Ty wcale nie chcesz z tego g... wyjść, tylko czekasz na następne nie wiem co? Telefon z propozycją randki, a potem z jej smsowym odwołaniem 5 minut przed? Bo przecież nie zapytasz, czy aktualne, bo jesteś zablokowana? Może wcale smsa nie będzie? Ale nic to, pewnie mu coś wypadło, ale na pewno mnie kocha, pewnie pod samochód wpadł i nie ma jak smsa wysłać...

Nie "tkwiłaś". Tkwisz. Bo chcesz.

Mimo naszych usilnych starań, żeby Ci pomóc.

Pietruszko, ja już dzisiaj pisałam, że wiem, że zabrakło w naszym związku zakochanego we mnie faceta. Wiem, że on mnie nie kocha.  I wiem, że coś pękło, że tego już za wiele.
Chcę z tego wyjść, uwolnić się, nie pamiętać. Ale tak jak śpiewał Rojek "wszystko trwa dopóki sam tego chcesz" - i ilekroć pozwalałam mu na kontakt ze mną, czy spotkanie w ciągu ostatnich 9 miesięcy, oznaczało to tyle, że wciąż w tym tkwię i tkwię, na własne życzenie. I żyłam mrzonkami o tym, jak zrozumiał, że jestem kobietą jego życia, podczas gdy on w tym czasie układał swoje życie beze mnie i nie był przy mnie, oczywiście przeze mnie, nawet gdy wylądowałam w szpitalu, bo w d*** miał moje zdrowie, jak powiedział przez telefon. Teraz mówię dość.
I tak byłam w tym sama.

Tata zawsze mi powtarza, że mam się szanować, bo jeśli tego nie będę robić, to inni nie będą mnie szanowali. A ja straciłam godność i pozwalałam na przekraczanie granic.

Mam plany na kolejny rok. Chcę wprowadzić się do mojego mieszkania, chcę zrobić wreszcie certyfikat z angielskiego i koniecznie chcę gdzieś pojechać.

96

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
ósemka napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Aha. Ty jedna.

Nikt nie twierdził, że będzie łatwo. Ale po Twoich postach wnioskuję, że Ty wcale nie chcesz z tego g... wyjść, tylko czekasz na następne nie wiem co? Telefon z propozycją randki, a potem z jej smsowym odwołaniem 5 minut przed? Bo przecież nie zapytasz, czy aktualne, bo jesteś zablokowana? Może wcale smsa nie będzie? Ale nic to, pewnie mu coś wypadło, ale na pewno mnie kocha, pewnie pod samochód wpadł i nie ma jak smsa wysłać...

Nie "tkwiłaś". Tkwisz. Bo chcesz.

Mimo naszych usilnych starań, żeby Ci pomóc.

Myślę, że ona jednak go nie zablokowała.

Zablokowałam. "Dodaj do blokowanych" kosztowało mnie wiele wysiłku, mimo wszystko, ale sobie to obiecałam.

97

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Chcę z tego wyjść, uwolnić się, nie pamiętać. Ale tak jak śpiewał Rojek "wszystko trwa dopóki sam tego chcesz"

Zacytowałam Cię. Przemyśl sobie to, sama to napisałaś.

98

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Aha. Ty jedna.

Nikt nie twierdził, że będzie łatwo. Ale po Twoich postach wnioskuję, że Ty wcale nie chcesz z tego g... wyjść, tylko czekasz na następne nie wiem co? Telefon z propozycją randki, a potem z jej smsowym odwołaniem 5 minut przed? Bo przecież nie zapytasz, czy aktualne, bo jesteś zablokowana? Może wcale smsa nie będzie? Ale nic to, pewnie mu coś wypadło, ale na pewno mnie kocha, pewnie pod samochód wpadł i nie ma jak smsa wysłać...

Nie "tkwiłaś". Tkwisz. Bo chcesz.

Mimo naszych usilnych starań, żeby Ci pomóc.

Pietruszko, ja już dzisiaj pisałam, że wiem, że zabrakło w naszym związku zakochanego we mnie faceta. Wiem, że on mnie nie kocha.  I wiem, że coś pękło, że tego już za wiele.
Chcę z tego wyjść, uwolnić się, nie pamiętać. Ale tak jak śpiewał Rojek "wszystko trwa dopóki sam tego chcesz" - i ilekroć pozwalałam mu na kontakt ze mną, czy spotkanie w ciągu ostatnich 9 miesięcy, oznaczało to tyle, że wciąż w tym tkwię i tkwię, na własne życzenie. I żyłam mrzonkami o tym, jak zrozumiał, że jestem kobietą jego życia, podczas gdy on w tym czasie układał swoje życie beze mnie i nie był przy mnie, oczywiście przeze mnie, nawet gdy wylądowałam w szpitalu, bo w d*** miał moje zdrowie, jak powiedział przez telefon. Teraz mówię dość.
I tak byłam w tym sama.

Tata zawsze mi powtarza, że mam się szanować, bo jeśli tego nie będę robić, to inni nie będą mnie szanowali. A ja straciłam godność i pozwalałam na przekraczanie granic.

Mam plany na kolejny rok. Chcę wprowadzić się do mojego mieszkania, chcę zrobić wreszcie certyfikat z angielskiego i koniecznie chcę gdzieś pojechać.

Posłuchaj Taty - dobrze Ci radzi.

99

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:
ósemka napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Aha. Ty jedna.

Nikt nie twierdził, że będzie łatwo. Ale po Twoich postach wnioskuję, że Ty wcale nie chcesz z tego g... wyjść, tylko czekasz na następne nie wiem co? Telefon z propozycją randki, a potem z jej smsowym odwołaniem 5 minut przed? Bo przecież nie zapytasz, czy aktualne, bo jesteś zablokowana? Może wcale smsa nie będzie? Ale nic to, pewnie mu coś wypadło, ale na pewno mnie kocha, pewnie pod samochód wpadł i nie ma jak smsa wysłać...

Nie "tkwiłaś". Tkwisz. Bo chcesz.

Mimo naszych usilnych starań, żeby Ci pomóc.

Myślę, że ona jednak go nie zablokowała.

Zablokowałam. "Dodaj do blokowanych" kosztowało mnie wiele wysiłku, mimo wszystko, ale sobie to obiecałam.

Ciesze się, że się myliłam, a raczej chciałam mieć pewność, że się mylę.
Jesteś na dobrej drodze.
Tylko z niej nie zbaczaj.
Z nowym rokiem, nowym krokiem.

100 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-30 23:27:21)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Dziękuję wam bardzo za pomoc, wsparcie. Dzięki wam uspokoiłam się i wyciszyłam, bo przyznaję, że byłam dziś nieco wyprowadzona z równowagi, a raczej wściekła na siebie. Dziękuję też za mobilizację do zablokowania go. Nowy rok = zero psycholi w moim życiu.
Mam nadzieję że mogę tu pisać w razie gorszych chwil - dla mnie, gdy będzie mi ciężko. Rodzicom i znajomym nic nie mówię, bo zwyczajnie się wstydzę.
Życzę wam wszystkiego dobrego w nowym roku.

101

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Możesz pisać, a nawet powinnaś, jeśli nie masz wsparcia gdzie indziej.

Ale sama również sporo rzeczy masz do przemyślenia.

Tobie również wszystkiego dobrego smile Sama pomyśl, co dla Ciebie jest dobre smile

102 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-31 14:17:40)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zadzwonił do mnie ze służbowego.. Nie miałam tego numeru, bo zmienił pracę, gdy jż nie byliśmy razem.. Już go zablokowałam.
Rozmawialiśmy minutę!!
Powiedział że mi nie ufa i mam załatwić biling, pytał czy jestem w domu (co go obchodzi czy gdzies wyszłam), oczywiście że nie przyjedzie, ale co z tego skoro dzwoni właśnie i rozmawiamy, więc to nie ma znaczenia, że się ze mną umawiał. ostatecznie się rozłączył i już cisza.
Wyprowadziło mnie to z równowagi, ale się uspokoiłam i poszłam spać. Dziś już spokój

103

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Chciał się upewnić, czy przypadkiem nie wybierasz się do niego. Nie zrozumiałam o co chodzi z tymi bilingami.

104 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-31 17:57:27)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Raczej nie.. on po prostu lepiej się czuje, gdy wie że siedzę w domu i rozpaczam. Po prostu myślał, że wyszłam ze znajomymi, stąd jego telefon o dość późnej porze, by to sprawdzić.
Gdy chciał to naprawiać w wakacje, przetrzepał mój komputer i dowiedział się, że z kimś pisałam, gdy oczywiście nie byliśmy razem. Cały czas ma podejrzenia, że z kimś piszę, z kimś się umawiam i mówi, że mi nie ufa, dlatego zażądał bilingów, bym mu go przyniosła, a on mógłby zweryfikować go z moim telefonem, bo ja raczej nie usuwam wiadomości.

Zresztą, po każdej kłótni on imprezował przez dwa dni w weekendy, a ja siedziałam w domu i pisałam, prosząc o rozmowę. To mu się chyba podobalo, bo gdy raz wyszłam z kolegą na kawę, gdy on w tym czasie miał w d*pie moje zdanie i nocował z koleżaneczkami, oskarżył mnie o zdradę i ze mną zerwał. W sumie to było powodem naszego rozstania w wielkanoc. Przed wielkanocą pokłóciliśmy się o krzesła... Tak. Zapytałam, czy nie mógł ich wnieść do mieszkania z ojcem. Kazał mi wy****, bo mam wieczny problem, dostałam "czerwoną kartkę" i święta spędził w klubie z koleżankami. Od mojej już ex-przyjaciółki, dowiedział się, że byłam na owej kawie i mnie zostawił.

Edycja: po napisaniu i przeczytaniu tego widzę jakie to żałosne, a jego zachowanie celowe.

105

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Edycja: po napisaniu i przeczytaniu tego widzę jakie to żałosne, a jego zachowanie celowe.

Brawo smile

106

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Jedyne co mogę jeszcze dodać to to, że facet jest absolutnym psycholem.

107

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

A tam facet pierwsza liga.
Ja się tylko zastanawiam czy on jest taki tylko dla Ciebie? (bo Cie nie kocha) czy ogólnie takie jest...

108

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
cichyfacet napisał/a:

A tam facet pierwsza liga.
Ja się tylko zastanawiam czy on jest taki tylko dla Ciebie? (bo Cie nie kocha) czy ogólnie takie jest...

DLa innych jest wspaniały, cudowny, pomocny, z mamusią co tydzień do kościołka, sąsiadkom wnosi zakupy, interesuje się ocenami koleżaneczek. Przy innych uśmiechnięty, zadowolony ,przy kolegach dusza towarzystwa, przy mnie zawsze naburmuszony.
Myślałam, że jest dobrym człowiekiem

109

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zastanów się dlaczego Ty na to wszystko się godziłaś, bo nie mam wątpliwości, że w tym  związku byłaś stroną bardziej zaangażowaną i pojawiała się dysproporcja, która rosła z czasem trwania tego związku. Rozwinęła się u was relacja zależna, w której Ty próbowałaś zasłużyć na jego miłość, rezygnując ze swoich potrzeb, całkowicie skoncentrowałaś się na zaspokojeniu jego potrzeb. Wierzyłaś bowiem, że jeśli jego potrzeby zostaną zaspokojone to w końcu uda Ci się zasłużyć na miłość.

Pewnie każdego dnia wkładałaś dużo pracy, aby jego zadowolić, ale wbrew oczekiwaniom, Twoje starania z każdym dniem były coraz mniej zauważane, coraz bardziej czułaś się samotna. I co wtedy robiłaś? Dokładałaś jeszcze większych starań, aby na tę miłość zasłużyć, co w rezultacie spowodowało, że zostałaś porzucona.

Na przyszłość wiedz, że na miłość się nie zasługuje. Miłość powinna być bezwarunkowa.
Jeśli Ty siebie nie szanujesz inni też tego robić nie będą. Chodzi bowiem o równowagę.

Jeśli uważasz, że twój partner jest mądrzejszy, bogatszy, ładniejszy i ogólnie lepszy, to automatycznie stawiasz siebie na niższej pozycji. A skoro jesteś gorsza to znaczy, że Twój partner może znaleźć sobie kogoś lepszego, kto dorównuje jemu pod względem atrakcyjności. Dlatego starasz się wynagrodzić partnerowi swoje, zwykle nieistniejące, braki.
Nie wiem, czy rozumiesz, co chcę Ci powiedzieć.
Będąc przekonaną o swojej gorszości nie masz odwagi stawiać partnerowi wymagań. Czasem cichutko coś zasugerujesz, ale widząc jego niezadowolenie, szybko wycofujesz się ze swoich oczekiwań. Tą drogą przekazujesz jemu informację, że może robić co chce, byle z Tobą był.
W ten sposób on ma podane wszystko na tacy, nie musi o nic zabiegać a wiadomo że, to, co otrzymuje bez wysiłku nie stanowi dla niego wartości.

110 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-31 20:32:54)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Ósemko, to co napisałaś, jest zdecydowanie prawdą. Na wszystko musiałam zasłużyć - to jego słowa, że na kwiatka nie zasłużyłam, na wspólne święta nie zasłużyłam. Nigdy nie byłam zbyt dobra i wystarczająca.

To typ faceta przeciętnego, powiedziałabym wręcz - piz*owatego z wyglądu (inaczej tego nie określę), którego w życiu nie posądziłabym o skrzywdzenie mnie. Nie był typem łysego dresa smile I szczerze powiedziawszy zawsze uważałam się atrakcyjniejsza i inteligentniejsza od niego - co on zauważał, nazywając mnie swoją wizytówką. Wiedział, że pomiędzy nami są dysproporcje pod tym względem. Nigdy nie czułam się od niego gorsza. Dowartościował się moim kosztem, to na pewno. Chciał mnie sprowadzić do poziomu parteru i pokazywał swoją rzekomą wyższość nade mną.

Dla innych, jak pisałam wyżej, oczywiście taki nie był. Tylko mnie potrafił zignorować, tylko mi potrafił ubliżyć, tylko nasze plany potrafił przełożyć i tylko mi nie dotrzymywał słowa.

Wchodzę dziś w nowy rok nastawiona pozytywnie. Fajnie, że w internecie są tak mądrzy ludzie. Dzięki.

111

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Pozytywne nastawienie na pewno pomoże pokonać Ci wszystkie trudności. Życzę Ci abyś zrealizowała swoje marzenia w nadchodzącym Roku. Realizuj się w pracy, kup mieszkanie a tego zaburzeńca omijaj wielkim łukiem. Powodzenia.

112

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Wchodzę dziś w nowy rok nastawiona pozytywnie. Fajnie, że w internecie są tak mądrzy ludzie. Dzięki.

Ciesze się, że w końcu to zrozumiałaś. Juz pomijając to jak Ty czy on wyglądacie to nikt nie ma prawa Cię dołować, nie szanować. Niestety gdy kochamy nie zawsze staje się to takie jasne, w końcu jesteśmy w stanie wybaczyć wszystko... Zyczę Ci byś w tym nowym roku olała związki i skupiła się na sobie, na karierze i ogólnej poprawie swojego samopoczucia. Jesli bedziesz szczęśliwa sama ze sobą to drugą połówka znajdzie się szybicej niż myslisz pamiętaj tylko, że zasługujesz na kogoś kto będzie o Ciebie dbał i Cię szanował..

Trzymam kciuki i wszystkiego dobrego w nowym roku!

113

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

To typ faceta przeciętnego, powiedziałabym wręcz - piz*owatego z wyglądu (inaczej tego nie określę), którego w życiu nie posądziłabym o skrzywdzenie mnie. Nie był typem łysego dresa smile I szczerze powiedziawszy zawsze uważałam się atrakcyjniejsza i inteligentniejsza od niego - co on zauważał, nazywając mnie swoją wizytówką. Wiedział, że pomiędzy nami są dysproporcje pod tym względem. Nigdy nie czułam się od niego gorsza. Dowartościował się moim kosztem, to na pewno. Chciał mnie sprowadzić do poziomu parteru i pokazywał swoją rzekomą wyższość nade mną.

Oczywiście, że czułaś się i nadal czujesz się od niego gorsza. Nikt kto traktowałby siebie na równym poziomie, bądź wręcz uważał się za lepszego nie dopuściłby do takich zachowań wobec siebie i nie dopuszczałby nadal.

postblue001 napisał/a:

Dla innych, jak pisałam wyżej, oczywiście taki nie był. Tylko mnie potrafił zignorować, tylko mi potrafił ubliżyć, tylko nasze plany potrafił przełożyć i tylko mi nie dotrzymywał słowa.

No właśnie. Zastanów się dlaczego pomimo tego, że Cię ignorował, ubliżał Ci, nie dotrzymywał słowa, rozdawał te swoje karteczki, Ty byłaś z nim i nadal chcesz tak naprawdę? Bo "nigdy nie czułaś się od niego gorsza"? wink Znasz odpowiedź...

114

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Klio napisał/a:
postblue001 napisał/a:

To typ faceta przeciętnego, powiedziałabym wręcz - piz*owatego z wyglądu (inaczej tego nie określę), którego w życiu nie posądziłabym o skrzywdzenie mnie. Nie był typem łysego dresa smile I szczerze powiedziawszy zawsze uważałam się atrakcyjniejsza i inteligentniejsza od niego - co on zauważał, nazywając mnie swoją wizytówką. Wiedział, że pomiędzy nami są dysproporcje pod tym względem. Nigdy nie czułam się od niego gorsza. Dowartościował się moim kosztem, to na pewno. Chciał mnie sprowadzić do poziomu parteru i pokazywał swoją rzekomą wyższość nade mną.

Oczywiście, że czułaś się i nadal czujesz się od niego gorsza. Nikt kto traktowałby siebie na równym poziomie, bądź wręcz uważał się za lepszego nie dopuściłby do takich zachowań wobec siebie i nie dopuszczałby nadal.

postblue001 napisał/a:

Dla innych, jak pisałam wyżej, oczywiście taki nie był. Tylko mnie potrafił zignorować, tylko mi potrafił ubliżyć, tylko nasze plany potrafił przełożyć i tylko mi nie dotrzymywał słowa.

No właśnie. Zastanów się dlaczego pomimo tego, że Cię ignorował, ubliżał Ci, nie dotrzymywał słowa, rozdawał te swoje karteczki, Ty byłaś z nim i nadal chcesz tak naprawdę? Bo "nigdy nie czułaś się od niego gorsza"? wink Znasz odpowiedź...

Ja chyba desperacko chciałam go zatrzymać. Nie wierzyłam, jak jednego dnia można planować z kimś ślub, a następnego dnia wszystko odwołać chociażby. Rzuciłam wówczas wszystko dla niego, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, bo w moim życiu był tylko on i on. Na niego czekałam aż on skończy swoje obowiązki.

Zdałam sobie sprawę, że nawet mnie nie przeprosił za swoje zachowanie przed sylwestrem. On nigdy nie przepraszał.

115

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

No tak, ale to się bierze właśnie z tego, że postrzegasz go jako kogoś, dla którego można rzucić wszystko, kogoś dla którego zapominasz o własnej godności i o własnych potrzebach, bo jego sa nadrzędne. Osobie, którą uważałabyś za równą sobie nigdy nie pozwoliłabyś na takie zachowania, bo każda nierównowaga spotykałaby się z odpowiednią reakcją. Tu ewidentnie on może wszystko, Ty pozwalasz mu na wszystko bo stał się centrum Twojego świata. Na siebie samą i na swoje potrzeby nie zważasz, bo nie zasługują na to wink On jest najważniejszy, jego potrzeby, jego reakcje, jego emocje, obecnie jego motywacje i wszystko jego... Ty się nie liczysz. Wynika to właśnie z tego jak postrzegasz siebie i jego. On ewidentnie na szczycie góry, a Ty się błąkasz gdzieś po dolinach.

Nigdy Ciebie nie przepraszał, bo Ciebie nie trzeba było przepraszać. Jakiekolwiek świństwo by nie zrobił, to nie robiło różnicy. Ty zawsze byłaś gotowa wybaczyć nawet gdy o przeprosinach nie było mowy. Nadal tak jest. Nie szanujesz siebie i uważasz się za gorszą, więc Ciebie przepraszać nie trzeba.

116

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Klio napisał/a:

No tak, ale to się bierze właśnie z tego, że postrzegasz go jako kogoś, dla którego można rzucić wszystko, kogoś dla którego zapominasz o własnej godności i o własnych potrzebach, bo jego sa nadrzędne. Osobie, którą uważałabyś za równą sobie nigdy nie pozwoliłabyś na takie zachowania, bo każda nierównowaga spotykałaby się z odpowiednią reakcją. Tu ewidentnie on może wszystko, Ty pozwalasz mu na wszystko bo stał się centrum Twojego świata. Na siebie samą i na swoje potrzeby nie zważasz, bo nie zasługują na to wink On jest najważniejszy, jego potrzeby, jego reakcje, jego emocje, obecnie jego motywacje i wszystko jego... Ty się nie liczysz. Wynika to właśnie z tego jak postrzegasz siebie i jego. On ewidentnie na szczycie góry, a Ty się błąkasz gdzieś po dolinach.

Nigdy Ciebie nie przepraszał, bo Ciebie nie trzeba było przepraszać. Jakiekolwiek świństwo by nie zrobił, to nie robiło różnicy. Ty zawsze byłaś gotowa wybaczyć nawet gdy o przeprosinach nie było mowy. Nadal tak jest. Nie szanujesz siebie i uważasz się za gorszą, więc Ciebie przepraszać nie trzeba.

Wiesz co.. to chyba przez to, że wiecznie wmawiał mi że jestem nienormalna, mam się leczyć. Wiecznie wszystko było przeze mnie. Zrywał ze mną notorycznie od września 2014, czyli w zasadzie od początku związku.. Potem, po dwóch dniach imprezowania, oczywiście łaskawie wracał, pod warunkiem, że się zmienię. Ja po prostu chyba straciłam umiejętność logicznego myślenia, nie wiedziałam, co jest dobre, a co złe.

Kiedyś, właśnie, gdy mnie zostawił, umówił się z kolegą i koleżankami na nocleg, bo miał zajęcia na uczelni. Zresztą ja też. Gdy się pogodziliśmy następnego dnia, powiedział, że nie może tego odwołać, bo się z nim umówił! Szkoda, że taki słowny nie był dla wszystkich.

117

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

On Ci wmawiał, a Ty pozwoliłaś sobie wmówić i na ten drugi element powinnaś zwrócić szczególna uwagę, a nie na ten pierwszy. Pozwoliłaś bo uznałaś, że to jest sposób na przekonanie go do siebie, na kontynuację związku, na to by został z Tobą. Dlaczego uznałaś, że gra jest warta świeczki? Bo jego uznałaś za świętego grala dla siebie, za coś szczególnie cennego, z pewnością cenniejszego od siebie samej. Dlatego byłaś w stanie poświęcić całą siebie i zgodzić się w zamian na traktowanie Ciebie jak śmiecia.
Cechą toksycznych osób jest właśnie wmawianie swojemu partnerowi/ce (zwłaszcza już od wczesnych stadiów znajomości), że coś z nimi nie tak i powinni udać się na terapię, powinni się zmienić. Normalną koleją rzeczy jest, że gdy kogoś poznaję i uznaję, że ta osoba mi nie pasuje to po prostu odchodzę, nie tworzę z nią związku. Gdy ktoś jednak wchodzi w związek i od początku twierdzi, że potrzebujesz zmian, nakierowania, coachingu, terapii to dzwony powinny już bić na alarm w Twojej głowie. Jedyne co jest Ci potrzebne wtedy to szybka ewakuacja z takiej znajomości. Kontynuowanie z czasem doprowadzić może do utraty wiary w siebie, do zatracenia własnego ja i przyjęcia jego toksycznego obrazu Twojej osoby za własny. W takim układzie tworzy się wspomniana nierównowaga sił i wizerunków i wtedy może zrobić z Tobą co chce za Twoim przyzwoleniem. Tylko on wie jakie zmiany są potrzebne abyś stała się tą idealną partnerką, a Ty podążasz za tymi wskazówkami, bo Twoje dotychczasowe myślenie o sobie i innych zastało podważone, nie traktujesz poważnie swojego zdania w żadnej dziedzinie, potrzebujesz nakierowania i on je z radością zaofiaruje wink Powie Ci jakie masz zaburzenia, czego Ci brakuje, na bieżąco będzie Cie karał (vide żółte i czerwone kartki big_smile ), pokaże Ci jaka zła jesteś i jak zasługujesz na złe traktowanie. Technik manipulacyjnych jakie stosują takie toksyczne osoby jest masa. Rezultat to sieczka w głowie ofiary. Obecnie takową posiadasz, bo to co wypisujesz i jak się zachowujesz w zdrowym umyśle się nie mieści.
Teraz, o ile wcześniej terapia nie była Ci potrzebna, o tyle teraz po związku z kimś takim jest bardzo wskazana. Trzeba pozbyć się tej sieczki i zacząć myśleć za siebie i cenić siebie. Obecnie Twoja samoocena szoruje po dnie i wykorzystywać to może nie tylko Twój były/obecny toksyk, ale również inni.

118

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Jejku.. jestem w szoku... niesamowicie trafnie to okresliłaś... chyba to książkowy przykład toksyka, psychopaty, czy kogokolwiek, kto potrafi wyniszczyć.
Wiesz, kiedy byłabym dobra? Gdybym nie miała własnego zdania i była posłuchana. Choć nie wiem, w jakim kontekście, bo wszystko robiliśmy jak on chciał i kiedy chciał.
Samo rozstanie, jak tu wczoraj o tym pisałam było dość osobliwe.

Do lekarza chodziłam przez ostatnie pół roku, do psychiatry. Lekarz stwierdził że to nie ja mam ze sobą problem, tylko on.

119

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Lekarz stwierdził że to nie ja mam ze sobą problem, tylko on.

Generalnie posłuchaj lekarza. Ale w tej chwili po takim związku Ty też masz problem. Przejściowy i do załatwienia, ale jednak smile
Bez terapii nie powinnaś myśleć o żadnym związku w tej chwili smile

120

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=17705
Poczytaj. W wielu historiach znajdziesz odbicie siebie, a być może również rozwiązania dla siebie w obecnej sytuacji.

121

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Na chwilę obecną jesteś w fazie cudownego olśnienia, ale wiedz, że ten moment  niekoniecznie zostanie na zawsze.

Musisz być gotowa na to, że po nim będzie jeszcze mnóstwo chwil pustki, głodu, dezorientacji, poczucia krzywdy ale również wątpliwości i pokus powrotu  - dlatego zawczasu poszukaj wsparcia osób, które Cię utwierdzą w słuszności podjętej decyzji i wesprą w procesie zarówno zdrowienia jak i wyzdrowienia, abyś więcej nie pakowała się w takie związki.

122

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Mam huśtawki nastrojów. Mimo wszystko za nim tęsknię.
Każdy myśli że to skończyło się już kilka miesięcy temu i że mi całkowicie przeszło.

123

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Szanowny książę dzwonił dziś do mnie z zastrzeżonego. Od czasów przed sylwestrem nie mieliśmy kontaktu wcale. Zaczął mówić, żebyśmy rozeszli się w zgodzie, a po chwili zaczął mnie obwiniać, że to przeze mnie się rozstaliśmy, bo niesamowicie go okłamywałam (odnośnie wyjścia na kawę z kolegą i odnośnie pisania z innymi, gdy nie byliśmy razem).
Kazałam mu kategorycznie więcej do mnie nie dzwonić, powiedziałam, że daję mu czerwoną kartkę (jak on mi) i na jego myśl trzęsie mi się noga (jak jemu ze złości pod stołem na mnie, a ja siedziałam bezsilna, bo z innymi rozmawiał normalnie). I się rozłączyłam.

Doszłam do wniosku, że on mnie nigdy nie kochał. Mówił o wspólnym mieszkaniu i ślubie, po czym wszystko odwoływał. Zrywał ze mną od samego początku. Nie chcę już byle czego, byle jak, byle było.

124 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-06 01:36:09)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Nie chcę już byle czego, byle jak, byle było.

Brawo, postępy widzę smile Trzymam za Ciebie kciuki smile

I tak - on Cię nie kochał. Tacy nie kochają, tacy sobie podbudowują ego...
Licz się z tym, że jak mu dałaś "czerwoną kartkę", to kontakt z jego strony może być częstszy i bardziej nachalny. No bo jak to tak, żeby on jakąś karę dostał??? Taki ideał??? Od kogoś, kto wszystko robi źle???
Mam nadzieję, że sobie z tym poradzisz smile

125

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zadzwonił, bo bada grunt. Przecież napisał Ci przed sylwestrem, że za 2 tygodnie - jak może pojawi się na uczelni, to pogadacie, skoro Ty tego tak chcesz.   
Więc, jeśli zorientował się, że możesz jednak nie chcieć, próbuje odwrócić kota ogonem i wpędzić Cię w poczucie winy, bo zawsze to na Ciebie działało, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej - w jego mniemaniu oczywiście.

Bądź dziewczyno konsekwentna w swoich postanowieniach i nie daj sobą więcej manipulować, wystarczająco dużo czasu straciłaś - szkoda tracić energii na takiego typa.

126

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Masz rację ósemko. Dodatkowo za tydzień on ma zajęcia na uczelni, więc może łaskawie zgodziłby się na rozmowę, którą rzekomo ja chciałam przeprowadzić, przy okazji za darmo by sobie u mnie przenocował i najadł smile, po czym wystawiłby mnie, jak zwykle.

Wątpię, czy kontakt się nasili - za bardzo nie ma możliwości kontaktowania się ze mną, a zastrzeżonych już nie odbiorę. On nie był typem człowieka, który by za mną biegał, a tym samym wykazywał chęci większego kontaktu, czy wyjaśnienia czegokolwiek. Nigdy, nawet po kłótni nie przyjechał do mnie.

127

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Nie chodziło mi o "bieganie za Tobą", tylko o uprzykrzanie Ci życia smile Nie miałam na myśli, że będzie Cię teraz zapraszał na randki big_smile

128

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Odpusc go sobie. Jego zachowanie jest okropne i nie kocha Cie ani nie ma do Ciebie szacunku. Ciagle by Cie tylko zwodzil. Kiedys bedziesz sie z tego smiac co pisal o billingach, bo nie jestescie razem, a zachowuje sie jakbys byla jego wlasnoscia, to jest tak zalosne, ze az smieszne. Sama zauwaz, ze jest tez hipokryta, bo sam chodzil do przyjaciolek i sadze, ze przy takim braku szacunku Cie tam po prostu z nimi zdradzal, a Tobie mowil, zebys z nikim sie nie spotykala. Hipokryzja to wedlug mnie jedna z najgorszych cech u ludzi, wieczni inni w ich opinii sa zli, a oni tacy wspaniali. Teraz tez raczej spotyka sie z innymi dziewczynami, nie ma co o nim myslec, nie jest tego warty. Mozesz tez sobie wyobrazic jak bedzie wygladalo zle, a na pewno zle, sama widzisz nie zmienil sie, tacy ludzie rzadko sie zmieniaja. W tym czasie moglabys stracic szanse na poznanie fajnego faceta, ktory bedzie Cie kochal i przy ktorym bedziesz spokojna, a nie ciagle smutna i niepewna siebie, bo toksyczne zwiazki niestety do tego prowadza.

129 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2017-01-06 22:43:41)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
santapietruszka napisał/a:

Nie chodziło mi o "bieganie za Tobą", tylko o uprzykrzanie Ci życia smile Nie miałam na myśli, że będzie Cię teraz zapraszał na randki big_smile

A no, może z raz w miesiącu o sobie przypomni.

A to, że się spotyka z kimś innym, to jest bardziej niż pewne. Gdy poznał mnie, też tak lawirował pomiędzy mną a swoją byłą i nie mógł biedaczek tego zakończyć, bo rzekomo znajomi z roku by się od niego odwrócili.
On raz powiedział, że zrozumiał że mnie kocha i że jestem kobietą jego życia - w maju, gdy chciał do mnie wrócić.

130

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

To przykre, że niektórym tak łatwo przychodzi rzucanie słów na wiatr. Niestety też byłam karmiona takimi tekstami i tez w takich okolicznościach. Kiedys wierzyłam, po którymś tam razie już nie..

P.s. wysłałam Ci wiadomość wink

Posty [ 66 do 130 z 131 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024