Zastanów się dlaczego Ty na to wszystko się godziłaś, bo nie mam wątpliwości, że w tym związku byłaś stroną bardziej zaangażowaną i pojawiała się dysproporcja, która rosła z czasem trwania tego związku. Rozwinęła się u was relacja zależna, w której Ty próbowałaś zasłużyć na jego miłość, rezygnując ze swoich potrzeb, całkowicie skoncentrowałaś się na zaspokojeniu jego potrzeb. Wierzyłaś bowiem, że jeśli jego potrzeby zostaną zaspokojone to w końcu uda Ci się zasłużyć na miłość.
Pewnie każdego dnia wkładałaś dużo pracy, aby jego zadowolić, ale wbrew oczekiwaniom, Twoje starania z każdym dniem były coraz mniej zauważane, coraz bardziej czułaś się samotna. I co wtedy robiłaś? Dokładałaś jeszcze większych starań, aby na tę miłość zasłużyć, co w rezultacie spowodowało, że zostałaś porzucona.
Na przyszłość wiedz, że na miłość się nie zasługuje. Miłość powinna być bezwarunkowa.
Jeśli Ty siebie nie szanujesz inni też tego robić nie będą. Chodzi bowiem o równowagę.
Jeśli uważasz, że twój partner jest mądrzejszy, bogatszy, ładniejszy i ogólnie lepszy, to automatycznie stawiasz siebie na niższej pozycji. A skoro jesteś gorsza to znaczy, że Twój partner może znaleźć sobie kogoś lepszego, kto dorównuje jemu pod względem atrakcyjności. Dlatego starasz się wynagrodzić partnerowi swoje, zwykle nieistniejące, braki.
Nie wiem, czy rozumiesz, co chcę Ci powiedzieć.
Będąc przekonaną o swojej gorszości nie masz odwagi stawiać partnerowi wymagań. Czasem cichutko coś zasugerujesz, ale widząc jego niezadowolenie, szybko wycofujesz się ze swoich oczekiwań. Tą drogą przekazujesz jemu informację, że może robić co chce, byle z Tobą był.
W ten sposób on ma podane wszystko na tacy, nie musi o nic zabiegać a wiadomo że, to, co otrzymuje bez wysiłku nie stanowi dla niego wartości.