Kwestia powrotu a brak kompromisu - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kwestia powrotu a brak kompromisu

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 131 ]

1 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-12 12:45:21)

Temat: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Witajcie.
Zwracam się z prośbą o pomoc. Być może ktoś, kto patrzy obiektywnie, będzie w stanie racjonalnie ocenić tą sytuację, bo ja niestety nadal w jakimś stopniu patrzę przez pryzmat emocji.

Kilka miesięcy temu rozstałam się z kimś, z kim byłam 2 lata. Gdy się poznaliśmy, ja kończyłam studia licencjackie w Warszawie i potem przeprowadziłam się do rodziców, by nie żyć na odległość. Minusy tej sytuacji: - nie miałam pracy w moim rodzinnym mieście; - nie poszłam na studia magisterskie dzienne; - w Warszawie wynajmowałam kawalerkę za śmieszne pieniądze.

On skończył swoje studia, w międzyczasie rozpoczął magisterkę, dość szybko znalazł pracę, teraz zmienił ją na kolejną, lepiej płatną.

Ja przez 2 lata mieszkania w rodzinnym mieście podjęłam decyzję o rozpoczęciu prawa, niestety w trybie zaocznym, niemniej bardzo przykładam się do tych studiów, zwłaszcza mając podstawy z poprzedniego kierunku.
Jeśli chodzi o pracę, nie mogłam uzyskać nawet stażu, ani znaleźć jakiejkolwiek pracy, po roku zaczęłam pracować w dziale handlowym firmy, pomimo tego, że ze sprzedażą nie wiążę swojej przyszłości.

Po rozstaniu, wróciłam do Warszawy. Wynajęłam mieszkanie, znalazłam pracę, w której się sporo uczę (pracuję w dziale prawnym pewnej firmy). W tym momencie rozpoczynam formalności dotyczące otrzymania kredytu hipotecznego i planuję zakup mieszkania.

I tu powstaje problem. Ostatnio spotkałam się z byłym...Od słowa do słowa, on chce spróbować ponownie, zacząć od nowa (przyznaję, że wcześniej ja do tego dążyłam, a on mnie odtrącał). Istotną kwestią jest to, że powiedział, że on już nie będzie aż tak zaangażowany, tylko to wyłącznie JA mam się starać.

No i w tym momencie powstaje problem. On w naszym rodzinnym mieście ma własne mieszkanie, dobrze płatną pracę, kupuje samochód.
Ja w Warszawie - mam również dobrą pracę, planuję kupić mieszkanie, mam tu szansę na rozwój i oczywiście zrobienie aplikacji.
Jak to pogodzić, skoro nie mogę znów przeprowadzić się do miasta rodzinnego, nie mając pracy?!?!

On nie chce mieszkać w Warszawie.

Dodam, że nasz związek był bardzo burzliwy. Rozstania, powroty, kłamstwa... Teraz mielibyśmy zaczynać od nowa. Kocham tego człowieka i odkąd się z nim rozstałam, nie spotykałam się z nikim.

Przepraszam za chaotyczną wiadomość, wiem, że pod wpływem emocji nie brzmię jak prawie 25-latka.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Od słowa do słowa, on chce spróbować ponownie, zacząć od nowa (przyznaję, że wcześniej ja do tego dążyłam, a on mnie odtrącał). Istotną kwestią jest to, że powiedział, że on już nie będzie aż tak zaangażowany, tylko to wyłącznie JA mam się starać.

https://media.giphy.com/media/HJRffVpSkZMRi/giphy.gif

Rozumiem, że z powodu szoku zapomniałaś języka w buzi. Służę pomocą i podpowiadam jak odpowiedzieć na taką propozycję: "Spadaj na drzewo ćwoku". Możesz uzupełnić odpowiednim gestem Kozakiewicza.

Czyś Ty na głowę upadła zastanawiając się nad taką propozycją?

3

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

"Istotną kwestią jest to, że powiedział, że on już nie będzie aż tak zaangażowany, tylko to wyłącznie JA mam się starać."
Jeśli nigdy nie było tak, że tylko i wyłącznie on się starał to na twoim miejscu bym się chwilii nie zastanawiał. Olej dziada.

4

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

On twierdzi, że rozstanie nastąpiło wyłącznie z mojej winy (m.in. dlatego, że w marcu byłam na kawie z kolegą z uczelni, podczas gdy on w tym samym czasie powiedział, że ma w d*pie moje zdanie i nocował z koleżankami, a w święta wielkanocne dostałam "czerwoną kartkę" i poszedł ze znajomymi na imprezę). Wybiela się moim kosztem, podczas, gdy to ja po rozstaniu musiałam szukać pomocy u lekarzy, bo sobie nie radziłam. Można powiedzieć, że dopiero od 2 miesięcy jakoś żyję normalnie - śpię, jem, bardzo dbam o siebie, kupuję sobie wszystko, na co mam ochotę.

Gdybym miała podać konkretną przyczynę rozstania - nie wiem. Rozstań i powrotów była cała masa. Z powodu kłótni, z powodu złego (wg niego) odezwania się do niego, z powodu jakiegoś tam...

5

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Jacenty89 napisał/a:

"Istotną kwestią jest to, że powiedział, że on już nie będzie aż tak zaangażowany, tylko to wyłącznie JA mam się starać."
Jeśli nigdy nie było tak, że tylko i wyłącznie on się starał to na twoim miejscu bym się chwilii nie zastanawiał. Olej dziada.

W sumie on się nigdy szczególnie nie starał - co mu wypomniałam podczas tej rozmowy. Nigdy nie byłam zbyt dobra, nigdy nie byłam najważniejsza, nigdy nie dostałam głupiego kwiata, a każdy weekend, nawet gdy brałam antybiotyk, spędzaliśmy z jego kolegami w pubach...

Dobra, wiem jak to brzmi. Liczyłam na jakąś przemianę?

6

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Piszesz, że dopiero zaczęłaś żyć jakoś normalnie. Kontynuuj więc normalne życie i nawet nie zastanawiaj się już nad powrotem, bo opisujesz toksyczny związek, z którego ewidentnie jeszcze się nie wyleczyłaś. Nie wracaj do tego bagna.

7

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

W sumie on się nigdy szczególnie nie starał - co mu wypomniałam podczas tej rozmowy. Nigdy nie byłam zbyt dobra, nigdy nie byłam najważniejsza, nigdy nie dostałam głupiego kwiata

Chyba pora podnieść standard.

8

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Kocham go, tesknie za nim, przez 9 miesiecy w moim zyciu nie bylo nikogo innego...
Tylko zaczelam tez myslec o sobie. On rozkwital, a ja siedzialam albo w domu i czekalam na niego albo pracowalam w sprzedazy za 1200 zł. Nie ukrywam, ze teraz moj status finansowy bardzo sie poprawil, a dodatkowo robie cos, z czym wiaze przyszlosci. Niestety w naszym miescie jest problem z pracą po moim wykształceniu, nie mając koneksji.
Ponadto ja juz raz rzuciłam dla niego wszystko...

9

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

heh, Ty serio myslisz o powrocie do niego? smile

po kilku postach widac, ze to byl toksyczny zwiazek

10

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Ponadto ja juz raz rzuciłam dla niego wszystko...

I skutki tego już raz odczułaś. Ile razy jeszcze masz przeżyć to samo zanim do Ciebie dotrze?
Lepiej nie będzie, bo już Ci o tym powiedział. W wolnym tłumaczeniu: Ty się staraj, a ja Cię mam w doopie i rób co chcesz.

11

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Piszesz nam po kolei w jakim gównie tkwiłaś po uszy, a jednocześnie chcesz do niego wskoczyć spowrotem na główkę, wtedy gdy prawie się w całości z niego wydostałaś.

12 Ostatnio edytowany przez Kutek (2016-12-12 13:46:30)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

"On twierdzi, że rozstanie nastąpiło wyłącznie z mojej winy"
Nie ma takiej możliwości nigdy i w żadnym związku, aby wina leżała po jednej stronie - to po pierwsze.
Po drugie - myślę, że go nie kochasz. Kochasz wyimaginowany obraz jego w swojej głowie, jaki sobie wykreowałaś. A ten gość na pewno taki nie jest. Nie szanuje Ciebie, ma Cię za uzależnioną od siebie głupiutką babkę.
Po kolejne - jeśli chcesz, rzuć wszystko, wróć do niego, staraj się, zmarnuj czas, rozczaruj się, strać wszystko dla niego, a wtedy poczytamy, jaka byłaś nierozsądna, jak Ci źle i jaka to byłaś głupia i naiwna.
Dobrze Ci radzą - zapomnij o samolubie - z takim człowiekiem nic dobrego Cię nie czeka. Zrobi z Ciebie służącą, zamknie pod kluczem i jeszcze oberwiesz, jak się chłopak rozkręci, a sam będzie korzystał z życia.
Z tego co piszesz, to nie ma tutaj ani grama tunelu, nie wspominając już o światełku, które miałoby w nim się pojawić.

13

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Światełko jest , tyle że to światełko pędzącego pociągu, który Cię emocjonalnie rozjedzie jak do niego wrócisz.

14 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-12 20:51:07)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Macie dużo racji w tym co piszecie. Jednak on zawsze wpedzał mnie w poczucie winy, zawsze wszystko było wyłacznie przeze mnie. Nie zliczę cichych dni i rozstań, bo znów "miałam problem" - np. pytanie o jego współpracowników, na ktore odpowiedział: ch*j cie to obchodzi.

Wydawalo mi sie jednak, ze wszystko da sie przepracować, naprawic... ale on nie widzi w sobie zadnej winy, a dodatkowo wszystko ma sie odbywać pod rygorem moich starań. Poza tym - ktos musialby sie przeprowadzić. On nie chce w warszawie (a zainwestuję w moje mieszkanie bagatela 300 tys), a ja w naszym mieście znow nie znajdę pracy (bo nawet nie ma ofert stazu za 800 zł...). Jego firma ma siedzibę tutaj, no i on ma brata, wiec w sumie z jego mieszkaniem nie byloby problem, zwlaszcza ze płaci tam niski czynsz...

Mamy rozmawiać w piątek. Zapytałam juz go jak chcial ladna, wykształcona dziewczyne sprowadzić do poziomu parteru bez wlasnego zdania? Nie otrzymalam odpowiedzi.

Dla mnie to jest emocjonalny roller coaster...

15

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

(...) No i w tym momencie powstaje problem.(...)

To objawy problemu:

(...) on już nie będzie aż tak zaangażowany, tylko to wyłącznie JA mam się starać. (...)

nasz związek był bardzo burzliwy. Rozstania, powroty, kłamstwa... (...)

On twierdzi, że rozstanie nastąpiło wyłącznie z mojej winy (m.in. dlatego, że w marcu byłam na kawie z kolegą z uczelni, podczas gdy on w tym samym czasie powiedział, że ma w d*pie moje zdanie i nocował z koleżankami, a w święta wielkanocne dostałam "czerwoną kartkę" i poszedł ze znajomymi na imprezę). Wybiela się moim kosztem (...)

dopiero od 2 miesięcy jakoś żyję normalnie (...)

tesknie za nim (...)

On rozkwital, a ja siedzialam albo w domu i czekalam na niego (...)

on zawsze wpedzał mnie w poczucie winy, zawsze wszystko było wyłacznie przeze mnie. Nie zliczę cichych dni i rozstań, bo znów "miałam problem" (...)

Twierdzisz, że go kochasz. Miłość czasem czyni ludzi ślepymi.

Planujesz z nim rozmowę.
O czym? O dobrym traktowaniu ludzi? O szacunku? O lekceważeniu i pogardzie?

Przytomności życzę.

16

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Wiem... wydawało mi się że wspólnie można coś przepracować i naprawić...

17

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Wiem... wydawało mi się że wspólnie można coś przepracować i naprawić...

Jakie wspólnie? Już powiedział, że to Ty masz się starać. Tu nie ma wspólnie. Tu jesteś tylko Ty sama zdesperowana. Obudź się.

18

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Oczywiście, że można. Jest tylko jeden warunek: obie osoby mają wspólny cel.

19

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Macie dużo racji w tym co piszecie. Jednak on zawsze wpedzał mnie w poczucie winy, zawsze wszystko było wyłacznie przeze mnie. Nie zliczę cichych dni i rozstań, bo znów "miałam problem" - np. pytanie o jego współpracowników, na ktore odpowiedział: ch*j cie to obchodzi.

Wydawalo mi sie jednak, ze wszystko da sie przepracować, naprawic... ale on nie widzi w sobie zadnej winy, a dodatkowo wszystko ma sie odbywać pod rygorem moich starań. Poza tym - ktos musialby sie przeprowadzić. On nie chce w warszawie (a zainwestuję w moje mieszkanie bagatela 300 tys), a ja w naszym mieście znow nie znajdę pracy (bo nawet nie ma ofert stazu za 800 zł...). Jego firma ma siedzibę tutaj, no i on ma brata, wiec w sumie z jego mieszkaniem nie byloby problem, zwlaszcza ze płaci tam niski czynsz...

Mamy rozmawiać w piątek. Zapytałam juz go jak chcial ladna, wykształcona dziewczyne sprowadzić do poziomu parteru bez wlasnego zdania? Nie otrzymalam odpowiedzi.

Dla mnie to jest emocjonalny roller coaster...


Ty się wcale nie zastanawiasz czy do niego wrócić. Ty już planujesz wasze życie potem powrocie.
Szczere wyrazy współczucia z powodu tego co cię czeka. Ale to tylko twój wybór i świadomie i z pełną premedytacją pakujesz się w kupę g***.
Cóż są ludzie którzy to lubią...
Ty do nich na pewno należysz.

20

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

A ja właśnie nie chcę wejść w to samo g....! Nie chcę znów przezywać tego samego. Nie wiedziałam co robi w weekendy czy swieta, bo miałam karę i sie nie odzywał. Zalosne.
Tesknie za nim. To prawda. Ale chce być szcześliwa. Jeśli z nim to chciałabym zeby pokazał mi ze jestem jedyna, najwazniejsza. heh...

21

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

ponowie  pytanie: O CZYM ZAMIERZASZ Z NIM ROZMAWIAC?

22

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Popracuj nad własna samooceną, bo zasługujesz na wszystko co najlepsze a w szczególności na szacunek. Z twoich postów bije pragnienie niezaspokojonej miłości, ale nikt ci tego nie da. Przepracuj to z psychoterapeutą, bo będziesz wikłać się w toksyczne, uzalezniające relacje. Jesli idzie o chłopaka, to niestety twój były chłopak jest pozbawiony kultury, nie szanuje ciebie, manipuluje tobą, przemawia przez niego pycha i egoizm/niedojrzałość- to jemu ma byc dobrze, nie tobie.
Czy tak wygląda miłość ?
"... on zawsze wpedzał mnie w poczucie winy, zawsze wszystko było wyłacznie przeze mnie. Nie zliczę cichych dni i rozstań, bo znów "miałam problem".

"od 2 miesięcy jakoś żyję normalnie (...)"-
autorko  i tak trzymaj, poznawaj nowe osoby, doświadczaj życia, i nigdy nie pozwól siebie krzywdzić, zasługujesz na to co jest dobre i nie uzależniaj sie od bycia z kimś, ani swojego szczęścia od kogoś lub czegoś.

23

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Koleżanka chyba ma problemy ze słuchaniem ze zrozumieniem. Śpieszę zatem z pomocą. To zdanie:

on już nie będzie aż tak zaangażowany, tylko to wyłącznie JA mam się starać

oznacza, że on zrobi dokładnie to co powiedział - NIC, Ty masz za zadanie zrobić WSZYSTKO i wtedy będziecie szczęśliwym związkiem. Słusznie się dziewczyny pytają o czym Ty chcesz z nim rozmawiać. Przecież on Ci już wszystko powiedział. Jak on będzie robił NIC to Twoje gadanie jak grochem o ścianę, no chyba, że w przypływie łaski Pan Ci naobiecuje gruszek na wierzbie. Chyba za krótko korzystałaś z pomocy lekarskiej skoro masz takie dylematy. Zamiast powrotu do psychola, pomyśl nad powrotem na terapię.

24

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Dla mnie to jest emocjonalny roller coaster...

A może o to właśnie chodzi? Może Was przyciąga odpychanie? Bo dlaczego nie mogąc żyć z sobą, nie chcecie żyć bez siebie.
Nie zastanawia to Ciebie?
Na Twoim miejscu zatrzymałabym się dłużej nad tym, do czego Cię ciągnie, czego potrzebujesz, czego oczekujesz. Co zyskasz, gdy zdecydujesz się na bycie w związku, w którym już na starcie zostanie Tobie przydzielona rola "bardziej starającej się"? Jaka jest Twoja motywacja?
Z mojej perspektywy wygląda na to, że współpracujecie, aby utrzymać błędne koło oczekiwań i niespełnień. Jakby niespełnienie, niezrozumienie, niepewność dawały Wam specyficznie rozumiane...poczucie bezpieczeństwa.

25

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

A ja właśnie nie chcę wejść w to samo g....! Nie chcę znów przezywać tego samego. Nie wiedziałam co robi w weekendy czy swieta, bo miałam karę i sie nie odzywał. Zalosne.
Tesknie za nim. To prawda. Ale chce być szcześliwa. Jeśli z nim to chciałabym zeby pokazał mi ze jestem jedyna, najwazniejsza. heh...

ale o czym ty w ogóle mówisz? jaka najważniejsza??
mamroczesz coś i jesteś obojętna na fakty - tęsknisz bo on traktuje cię tak, jak sądzisz że na to zasługujesz.
masz się za zero to ci w głębi duszy gra, żeby cię traktował jak zero.
Lubisz to, inaczej byś mu wybuchła śmiechem na jego "propozycję".

26

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Ci co mieszkają od urodzenia twierdzą, że wiecej słoików już Warszawie nie potrzeba  ^.^ tak więc jak wyjedziesz to zrobisz powiedzmy im przysługę wink chociaż dla ciebie będzie lepiej jak jednak zostaniesz tongue
Ja czytam i przecieram oczy ze zdumienia, że chyba mądra dziewczyna a daje się robić w bambuko. Dlaczego? Aaaa no tak, bo lovcia faceta XD Natomiast on to wykorzystuje i stawia grube warunki określające waszą pozycję po powrocie do siebie.
Na twoim miejscu "kopnął bym" delikwenta w odpowiednie miejsce wink i z odpowiednią siłą aby osiągnął wymaganą prędkość kosmiczną big_smile big_smile po to żeby znalazł się na księżycu ze swoimi wymaganiami i warunkami ^^

27

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Pewnie sobie myslicie: co za naiwna dziewucha?
W moim świecie, o odbudowę związku, zaufania itd. powinny starać się dwie osoby. DWIE.
Z nim nie ma żadnej rozmowy, bo on ma swoje racje, nie docierają do niego żadne argumenty.
Obwinił mnie o wszystko, moim zdaniem niesłusznie i ja cały czas byłam stawiana w pozycji winnej. W pewnym momencie miałam taki mętlik, że nie wiedziałam jak się nazywam, bo ciągle było przeze mnie wszystko, zarzucał mi wieczny problem, szantażował nieodzywaniem się, ignorował mnie.
Dał mi teraz do zrozumienia, że mam nie mieć własnego zdania, on nie będzie zaangażowany i przed chwilą napisał, że daje mi szansę NA MOJĄ ZMIANĘ!!!!

Ja się czuję samotna, tęsknię, caly czas myślę o dobrych chwilach, ale jestem teraz na takim etapie, że baaardzo boję się stracić to, co udało mi się osiągnąć.

28

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

To, co on robi jest zwykłą przemocą. Decydujesz się być ofiarą? Możesz uciąć kontakt, zablokować jego numer. Możesz wejść na dowolną stronę (jest ich kilka) Niebieskiej Linii, znajdziesz sporo informacji i o samej przemocy, i o przepisach prawnych, znajdziesz tam adresy instytucji, w których możesz znaleźć pomoc.

29

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zgadzam się z Wielokropkiem. Przemoc psychiczna pełną gębą. Szczerze, to się pogubiłam o co Tobie konkretnie chodzi. Zastanawiasz się nad powrotem czy się obawiasz, że on Ciebie jakimś cudem do tego przekona? Z jednej strony opisujesz w jakim świecie żyjesz i że w tym świecie dwie osoby tworzą związek, a z drugiej tęsknisz za takim w którym jedna osoba go tworzy. Masz jeszcze jakieś złudzenia co do tego, że on zmieni zdanie?

30 Ostatnio edytowany przez cichyfacet (2016-12-13 02:46:57)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Moja Droga autorko,
miałem kobietę, która pod względem, który tutaj opisujesz mogłaby sobie podać dłoń z Twoim emocjonalnym dzieciaczkiem, którego na potrzeby swojej historii nazywasz facetem.
Też rozmawiałem o szacunku, o potrzebach. Też byłem karany ciszą, urywaniem tematu, obrażaniem się, odwracaniem kota ogonem. Chcesz wiedzieć, jak to się skończyło? Nie chcesz.
Uwolnij się od niego, zrób to dla siebie.

Masz tylko jeden lub aż jeden problem. Kochasz go... bardziej niż siebie. To smutne.

31

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Pewnie sobie myslicie: co za naiwna dziewucha?
W moim świecie, o odbudowę związku, zaufania itd. powinny starać się dwie osoby. DWIE.
Z nim nie ma żadnej rozmowy, bo on ma swoje racje, nie docierają do niego żadne argumenty.
Obwinił mnie o wszystko, moim zdaniem niesłusznie i ja cały czas byłam stawiana w pozycji winnej. W pewnym momencie miałam taki mętlik, że nie wiedziałam jak się nazywam, bo ciągle było przeze mnie wszystko, zarzucał mi wieczny problem, szantażował nieodzywaniem się, ignorował mnie.
Dał mi teraz do zrozumienia, że mam nie mieć własnego zdania, on nie będzie zaangażowany i przed chwilą napisał, że daje mi szansę NA MOJĄ ZMIANĘ!!!!

Ja się czuję samotna, tęsknię, caly czas myślę o dobrych chwilach, ale jestem teraz na takim etapie, że baaardzo boję się stracić to, co udało mi się osiągnąć.

więc jeszcze raz pytam: o czym chcesz z nim rozmawiac?

32

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Jakiś czas temu zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jest to znęcanie się psychiczne. On robił to wszystko celowo i z premedytacją, dobrze wiedząc, co mnie zaboli. Często mówił, że zrobi coś pomimo moich protestów "a założymy się?".
Czy to widziałam, gdy byłam z nim? Nie chciałam być tak traktowana, ale jednocześnie miałam taki mętlik w głowie, że - tak jak pisałam - nie wiedziałam już jak się nazywam. On wszystko obracał tak, bym czuła się winna.

Dzięki za głosy facetów - to daje wiarę, że są też jednostki niezaburzone, a jak widać - taką podłą osobą mogą być zarówno faceci, jak i kobiety.

Cały czas zastanawiałam się co jest ze mną nie tak, czego nie mogłam mu dać? Twierdził, że normalnego związku...

O czym chciałam z nim rozmawiać? Nie wiem. Sama nie wiem. Liczyłam, że... coś sobie przemyślał, dojrzał przez ten czas po prostu, że ma jakiś pomysł na siebie i nas, bez obwiniania mnie.

33 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-13 10:58:27)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

(...) Liczyłam, że... coś sobie przemyślał, dojrzał przez ten czas po prostu, że ma jakiś pomysł na siebie i nas, bez obwiniania mnie.

Innymi słowy: nie wierzę, że on jest zdolny do przemocy. Gdy tylko się pokaja, będę z nim. A później... .


Zastanów się lepiej nad tym, dlaczego tak bardzo zależało Ci na życiu z nim, że godziłaś się na bycia ofiarą. Dla swego dobra nie zasłaniaj się mętlikiem w głowie, nie zastanawiaj się nad przyczynami jego zachowania i jego zachowaniem, tylko... pomyśl o sobie, przyczynach swego zachowania i własnych decyzji.

34 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-12-13 11:31:14)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Cały czas zastanawiałam się co jest ze mną nie tak, czego nie mogłam mu dać? Twierdził, że normalnego związku...

To mnie bardzo poruszyło. Tyle w tym smutku, niespełnionych nadziei, zawiedzionych uczuć.

nadal myślę, że w tamtym związku najbardziej kręcą Ciebie właśnie takie klimaty, w których musisz ciągle udawadniać, że jesteś warta miłości. Ten dreszczyk niepokoju i niepewności jest dla Ciebie pociągający. I pragnienie, aby ktoś Ci udowodnił, że jesteś kochana. Lubisz po prostu marzyć i tęsknić o miłości.
Dosłownie czujesz miłość wtedy, gdy jej nie ma.
Dlatego pociąga Cię ktoś, kto myśli głównie o sobie i jest nieczuły na Twoje potrzeby.

35

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Ja się czuję samotna, tęsknię, caly czas myślę o dobrych chwilach, ale jestem teraz na takim etapie, że baaardzo boję się stracić to, co udało mi się osiągnąć.

Odnoszę wrażenie, że właśnie to, co udało Ci się osiągnąć, powoli wymyka Ci się z rąk. Zamiast cieszyć się ze swoich sukcesów, tym, że jesteś zaradną, samodzielną kobietą, która sama kreuje swój sukces, pozwalasz na wprowadzanie w swoje życie chaosu.
Zachęcam Cię, abyś zajęła się najpierw samą sobą, abyś poczuła się w pełni wartościową kobietą. Będziesz mogła wtedy spojrzeć na opisaną przez Ciebie sytuację oczami wszystkich tu wypowiadających się osób. Żądania Twojego byłego są absurdalne - Ty masz się starać, Ty masz rzucić całe swoje życie, Ty masz poświęcić swoją karierę. A co on zaoferował? Ile on poświęci dla tego związku?
Stracić odzyskany spokój jest bardzo łatwo. Pomyśl, ile czasu zajęło Ci złapanie równowagi po waszym rozstaniu. Czy masz cień szansy, że się to nie powtórzy?

36 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-13 20:48:15)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

On nigdy niczego dla mnie nie poświecił, ani z niczego nie zrezygnował (chyba, że z jakiejś imprezy). I wiem, ze on nie rzuci dla mnie niczego. Zalozylam ten watek, bo chciałam sie dowiedzieć, czy w razie ewentualnego powrotu, bylaby szansa na kompromis w zwiazku z miejscem zamieszkaniem.
Niemniej, boje sie, ze wygladałoby to tak, ze on by robił co chce, a ja nie moglabym niczego zakwestionować... bo mam nie miec swojego zdania i ostatecznie wrociłabym z niczym do rodziców...

Ja nie mowie, ze jestem wzorem świetosci. Po rozstaniach zdarzało mi sie pisać z kimś innym, bo wiedziałam jak on sie dobrze bawi na imprezach z kolezankami... poszłam z tym kolegą na kawę, o czym wam pisałam wcześniej... no i na początku naszej znajomości przespałam się z kimś, po czym nie chciałam kontynuować z exem znajomości, ale on mnie zapewniał, ze ja sie liczę. Wowczas sytuacja wygladala tak, ze mial "niezamkniete sprawy z byłą" i nie mogl ich zakończyć bo "znajomi z roku by się odwrócili"...

Dodatkowo, gdy się rozstaliśmy, on szybko poszedł z kimś do łóżka... co nie przeszkodziło mu w przetrzepaniu mojego komputera i oskarżeniu o zdrady, bo z kimś zdarzało mi się pisać, gdy mnie zostawiał.
Nie chcę się tez tutaj wybielać...

37

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

Zalozylam ten watek, bo chciałam sie dowiedzieć, czy w razie ewentualnego powrotu, bylaby szansa na kompromis w zwiazku z miejscem zamieszkaniem.

I to my mieliśmy udzielić odpowiedzi na to pytanie? big_smile Rozumiem, że odpowiedzi, której udzielił on nie chcesz przyjąć do wiadomości big_smile To też jest jakiś sposób na funkcjonowanie w toksycznym związku: nie słuchanie, zamykanie oczu i uciekanie w świat wyobraźni gdzie nie jest tak źle, albo teraz to już może być tylko lepiej... big_smile

Postblue co do wybielania, to nie tłumacz, bo to, że sama masz ogromne problemy ze sobą jest oczywiste. Nikt, kto takich problemów by nie miał nie trwałby w takim związku i nie zastanawiałby się nad taką propozycją. Ty nie tyle się zastanawiasz co czekasz na jego kiwnięcie palcem w Twoją stronę. To Ci wystarczy, żeby rzucić wszystko. Możesz jeszcze raz sięgnąć dna, skoro za pierwszym razem nie upadłaś jeszcze wystarczająco nisko, i to być może Cię otrzeźwi. Albo możesz udać się na terapię, dalej podążać ścieżką wyzdrowienia z toksycznego związku i o jego "propozycji" zapomnieć. Twój wybór.

38 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-14 00:54:04)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Bardzo mnie bolą wasze odpowiedzi po przemyśleniu wszystkiego. Bolą - w znaczeniu, że widzę, że każda osoba na moim miejscu puknęłaby się w głowę i to ucięła. Nikt normalny nie pozwoliłby się tak traktować. A ja - choć wśród znajomych odbierana jako niezależna dziewczyna - dałam sobą tak pomiatać. Nie wiem, jak mogłam sobie na to pozwolić? Pozwoliłam na to, by ktoś rządził moimi emocjami, moim zdaniem i tak mną zawładnął, że wiedział, co mnie boli, a ja prosiłam głupia o rozmowę, gdy odwracał się plecami i zarządził tydzień nieodzywania.
Rodzicom już o nim nie mówię, martwiliby się o mnie, ze znajomymi też o nim nie rozmawiam, bo ile można wałkować ten temat...

Najgorsze jest to, że sporo moich myśli kieruję w jego stronę. W sumie to poniekąd mu zazdroszczę - znalazł nową pracę, kupi auto, urządził juz swoje mieszkanie i imprezuje co weekend z koleżankami. I żyje jakby nigdy mnie jie było. smile A ja czuję że wciąż w tym tkwię i tkwię i mnie to przerasta.

Dziś rzucił jednym zdaniem, że mam szukać noclegu na weekend (dla nas? Dla niego? Nie dowiedziałam się), bo on w moim mieszkaniu się nie pojawi. Czy tak się zachowuje dorosły facet?
To i wasze posty dały mi do zrozumienia, że to chore i że jednak nadal tkwię w tym g.......

39

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

(...) Nie wiem, jak mogłam sobie na to pozwolić? (...)

Bardzo niepokojące zdanie. Póki nie dowiesz się tego, istnieje realna groźba, że kolejnym razem postąpisz podobnie: wybierzesz podobnego mężczyznę i podporządkujesz się jemu.

40

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Wielokropek napisał/a:
postblue001 napisał/a:

(...) Nie wiem, jak mogłam sobie na to pozwolić? (...)

Bardzo niepokojące zdanie. Póki nie dowiesz się tego, istnieje realna groźba, że kolejnym razem postąpisz podobnie: wybierzesz podobnego mężczyznę i podporządkujesz się jemu.

No właśnie nie... Ja zawsze byłam w normalnych związkach, które kończyły się z powodu braku uczuć bądź innych priorytetów. Ci mężczyźni o mnie dbali, szanowali mnie, z pewnością nie wyglądało to tak jak teraz.

Niemniej, właśnie na "trzeźwo" widzę, jak bardzo mną chce manipulować choćby z tym, że każe mi szukać dla nas noclegu, bo w moim mieszkaniu się nie pojawi.
To ja powinnam mieć obiekcje przed jego mieszkaniem, bo tam przyprowadził inną pannę. Eh...

41

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Nie decydujesz się przyjrzeć przyczynom swojej decyzji. Nie ma takiego obowiązku.
Wiem jednak, że do tanga trzeba dwojga. Nikt nie przystawił Ci odbezpieczonego pistoletu do głowy, podejmowałaś niekorzystne (niekorzystne?) dla siebie decyzje. To Ty stałaś się, by użyć Twego sformułowania, nietrzeźwa. Dlaczego? Odpowiedź nie leży w jego postawie, tylko Twojej.

42

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Wielokropek ma rację.

Wzięcie odpowiedzialności za swoje decyzje to ważna rzecz. Ale też bardzo bolesny proces.
Niezwykle bolesne jest przyznanie, że to ja sama odpowiadam za swoje życie i za decyzje, które podejmuję. Za to, że zgadzałam się na przesuwanie swoich granic, za to, ze pozwalałam na traktowanie mnie przez mężczyznę jak szmatę, choć na to nie zasługiwałam.
Też musiałam się z tym zmierzyć.

Tak naprawdę w takich związkach jak Ty u ja miałyśmy tkwi się, bo są korzyści, które są większe niż straty. Przykre jest uświadomienie sobie tego, że trwa się w toksycznym związku, bo się tego zwyczajnie chce, bo się ma korzyść jakąś (materialną lub nie). To jest ważne kwestia do przepracowania.
Ty jeszcze tego nie zaczęłaś robić...

życzę powodzenia w tym - wtedy masz szanse iść dalej w swoim życiu

43

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Przyznaję, nie przebrnęłam przez wszystkie wypowiedzi, ale to co rzuciło mi się w oczy na początku tego wątku to
-studia
-kupuję samochód
-kupuję mieszkanie
-kupuję co chce

strasznie dużo tu tych materialnych spraw jak na 25 latkę w emocjach

44

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Neko713 napisał/a:

Przyznaję, nie przebrnęłam przez wszystkie wypowiedzi, ale to co rzuciło mi się w oczy na początku tego wątku to
-studia
-kupuję samochód
-kupuję mieszkanie
-kupuję co chce

strasznie dużo tu tych materialnych spraw jak na 25 latkę w emocjach

To czytaj uważnie, ja o żadnym samochodzie DLA MNIE nie wspominałam.
Co do mieszkania - jestem w trakcie załatwiania kredytu; a to, że kupuję, co chcę - to tak, jeśli mam dobrze płatną pracę.
I jakbyś nie zauważył, wątek dotyczył głównie tego, iż oboje mamy mieszkania i prace w innych miastach i jak to pogodzić.

45

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zauważyłam. Nie można jednocześnie mieszkać i żyć w dwóch miastach.
Zauważyłam. Zauważyłam też coś innego, na co Ty albo nie zwróciłaś uwagi, albo (co bardziej prawdopodobne w świetle kolejnych postów) nie chcesz zauważyć. 

Powodzenia w realizacji swoich planów.

46

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:
Neko713 napisał/a:

Przyznaję, nie przebrnęłam przez wszystkie wypowiedzi, ale to co rzuciło mi się w oczy na początku tego wątku to
-studia
-kupuję samochód
-kupuję mieszkanie
-kupuję co chce

strasznie dużo tu tych materialnych spraw jak na 25 latkę w emocjach

To czytaj uważnie, ja o żadnym samochodzie DLA MNIE nie wspominałam.
Co do mieszkania - jestem w trakcie załatwiania kredytu; a to, że kupuję, co chcę - to tak, jeśli mam dobrze płatną pracę.
I jakbyś nie zauważył, wątek dotyczył głównie tego, iż oboje mamy mieszkania i prace w innych miastach i jak to pogodzić.


postblue, wybacz, ale mieszkanie w dwóch różnych miastach to naprawdę najmniejszy problem w tej całej relacji

47

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Neko713 napisał/a:

Przyznaję, nie przebrnęłam przez wszystkie wypowiedzi, ale to co rzuciło mi się w oczy na początku tego wątku to
-studia
-kupuję samochód
-kupuję mieszkanie
-kupuję co chce

strasznie dużo tu tych materialnych spraw jak na 25 latkę w emocjach

Bo 25 latka w emocjach zastanawia się nad technikaliami. Decyzja o tym, że chce z nim być została podjęta. Teraz pytanie powstaje jak to zrobić, żeby z punktu widzenia technikaliów i kwestii materialnych wyszło dobrze. Reszta schodzi na dalszy plan... Niestety dalszy plan decyduje o tym, że kwestie techniczne skończą się jej porażką. Jednak nic na siłę tu nikomu tłumaczyć nie będę. Chce zobaczyć po raz kolejny dno na własne oczy, to niech ogląda.

48

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:
Wielokropek napisał/a:
postblue001 napisał/a:

(...) Nie wiem, jak mogłam sobie na to pozwolić? (...)

Bardzo niepokojące zdanie. Póki nie dowiesz się tego, istnieje realna groźba, że kolejnym razem postąpisz podobnie: wybierzesz podobnego mężczyznę i podporządkujesz się jemu.

No właśnie nie... Ja zawsze byłam w normalnych związkach, które kończyły się z powodu braku uczuć bądź innych priorytetów. Ci mężczyźni o mnie dbali, szanowali mnie, z pewnością nie wyglądało to tak jak teraz.

Niemniej, właśnie na "trzeźwo" widzę, jak bardzo mną chce manipulować choćby z tym, że każe mi szukać dla nas noclegu, bo w moim mieszkaniu się nie pojawi.
To ja powinnam mieć obiekcje przed jego mieszkaniem, bo tam przyprowadził inną pannę. Eh...

Bredzisz koleżanko jak potłuczona. O co Tobie właściwie biega? Czego oczekujesz od forum? Liczysz na to, że ktoś Ci tutaj da receptę albo magiczne zaklęcie, które tę pokrakę przebrzydłą, którą zwiesz kochanym byłym zmieni w królewicza?
On Ci każe? Ogłupiałaś już chyba do cna... Co z tego, że on Ci każe?! Co on jest kuratorem Twoim, że Ci każe cokolwiek? Dziewczyny mają rację, Ty już podjęłaś decyzję wracasz do niego, tutaj nie wiem po co jesteś.. chyba tylko po to, żeby ponarzekać: od niego zainteresowania nie będzie, to chociaż na forum się dziewczyny przejmą przez chwilę i poużalają. A tu figa, bo to forum nie jest od użalania, tylko od pomocy. Pomocy z której nie potrafisz skorzystać. Szkoda naszego czasu na tę historię.

49 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-15 00:14:37)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Słuchajcie, to nie jest tak, że podjęłam  decyzję o powrocie. Fakt faktem, zaczęłam rozważania od d.... strony, bo dwa miasta to nie największy problem (ale jednak też nie do przeskoczenia, bo znów znalazłabym się w gorszej sytuacji).

Wiem, że wy patrzycie obiektywnie, a we mnie jeszcze tlą się jakieś uczucia i może czasami nie myślę racjonalnie.

Doszłam jednak do wniosku, że nie chcę z nim rozmawiać, ani wchodzić w to po raz kolejny, bo wiem, jak będzie wyglądało zakończenie. Życzyłabym sobie wejść w nowy rok bez niego w moim życiu. Im dłużej się to ciągnie, tym dłużej stoję w miejscu, prawda?

Oprócz tego, o czym tu wam opowiadam i na co zwróciliście szczególną uwagę, powodem mojej decyzji jest też to, że nie chcę być znów postawiona w gorszej pozycji - czyli on rozdaje karty i łaskawie DAJE MI SZANSĘ NA MOJĄ ZMIANĘ i więcej takich szans nie przewiduje.
Pieprzę to, ja nie chcę się zmieniać, nie chcę bać się odezwać, żeby się nie zdenerwował gdy zapytam o cokolwiek. NIE CHCĘ TAK ŻYĆ!

Macie jakieś sprawdzone sposoby, jak się odciąć i nie myśleć?

Wasza pomoc jest dla mnie nieoceniona, cieszę się, że wypowiadają się tu osoby różnej płci, a jednak punkt widzenia macie taki sam. Dziękuję wam bardzo.

50

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Jak się odciąć?
Poinformować go, że nie życzysz sobie jakiegokolwiek kontaktu (spotkań, telefonów, sms-ów, maili, listów, it.p.) z jego strony. Zablokować możliwość kontaktu, wpisać numer jego telefonu na czarną listę, gdy zmieni numer, po usłyszeniu jego głosu kończyć połączenie, nie czytać od niego żadnych informacji, w tym mail'i (ale też ich nie wyrzucać, bo mogą być pomocne, gdy przyjdzie mu do głowy prześladowanie Cię).

Jak nie myśleć?
Nie snuć marzeń o nim, z nim w roli głównej, nie przypominać sobie tego, co było, ani dobrego, ani złego. Innymi słowy pozwolić tym myślom odpłynąć, nie zatrzymywać ich.

51

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Ja od długiego czasu nie korzystam z portali spolecznosciowych, zeby go nie śledzić. Połaczenia ode mnie akurat on ma zablokowane, wiec od dawna nie kusi mnie, by dzwonić.

Najgorsz jest tesknota i myśli, które pojawiają się w nieodpowiednich chwilach. A trwa to już długo... od wielkanocy.

52

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

No to włącz w końcu myślenie i zastanów się za czym Ty tak naprawdę tęsknisz. Piszesz nam tutaj, że nie chcesz wracać do niego, chcesz się odciąć, chcesz to i tamto, żeby było dobrze, zastanów się skąd ta tęsknota. Jak znajdziesz jej źródła to je przełóż na ludzki język, jak nie dasz rady napisz tutaj na forum to Ci ludzie wyprostują te elementy.

53 Ostatnio edytowany przez cichyfacet (2016-12-15 10:36:05)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Autorko,

Odpowiedz mi na jedno pytanie.
Kiedy z nim rozmawiałaś to używałaś takich sformułowań "boli mnie to, krzywdzi mnie to, sprawia mi przykrość to..."?
Jeżeli tak, to jaka była jego reakcja w trakcie rozmowy i jakie były ewentualne zmiany w jego zachowaniu potem?

54 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-15 11:27:04)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:

(...) Najgorsz jest tesknota i myśli, które pojawiają się w nieodpowiednich chwilach. A trwa to już długo... od wielkanocy.

A za kim i za czym tak tęsknisz?

(...) powiedział, że on już nie będzie aż tak zaangażowany, tylko to wyłącznie JA mam się starać. (...)
On twierdzi, że rozstanie nastąpiło wyłącznie z mojej winy (m.in. dlatego, że w marcu byłam na kawie z kolegą z uczelni, podczas gdy on w tym samym czasie powiedział, że ma w d*pie moje zdanie i nocował z koleżankami, a w święta wielkanocne dostałam "czerwoną kartkę" i poszedł ze znajomymi na imprezę). Wybiela się moim kosztem (...)
on się nigdy szczególnie nie starał (...)
Nigdy nie byłam zbyt dobra, nigdy nie byłam najważniejsza, nigdy nie dostałam głupiego kwiata, a każdy weekend, nawet gdy brałam antybiotyk, spędzaliśmy z jego kolegami w pubach... (...)
rzuciłam dla niego wszystko... (...)
zawsze wpedzał mnie w poczucie winy, zawsze wszystko było wyłacznie przeze mnie. Nie zliczę cichych dni i rozstań, bo znów "miałam problem" - np. pytanie o jego współpracowników, na ktore odpowiedział: ch*j cie to obchodzi. (...)
on nie widzi w sobie zadnej winy, a dodatkowo wszystko ma sie odbywać pod rygorem moich starań. Poza tym - ktos musialby sie przeprowadzić. On nie chce w warszawie (...)
Nie wiedziałam co robi w weekendy czy swieta, bo miałam karę i sie nie odzywał. (...)
Z nim nie ma żadnej rozmowy, bo on ma swoje racje, nie docierają do niego żadne argumenty.
Obwinił mnie o wszystko (...)
zaczęłam zdawać sobie sprawę, że jest to znęcanie się psychiczne. On robił to wszystko celowo i z premedytacją, dobrze wiedząc, co mnie zaboli. Często mówił, że zrobi coś pomimo moich protestów "a założymy się?". (...)
rządził moimi emocjami, moim zdaniem i tak mną zawładnął, że wiedział, co mnie boli, a ja prosiłam głupia o rozmowę, gdy odwracał się plecami i zarządził tydzień nieodzywania. (...)
bardzo mną chce manipulować (...)

Za tym? Za człowiekiem, który jest takim człowiekiem i tak Cię traktował i traktuje?

Tak bardzo lubisz być poniżaną?
Tak tęsknisz do szantażu?
Tak bardzo to wszystko kochasz?

55

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
Mamidełko napisał/a:

No to włącz w końcu myślenie i zastanów się za czym Ty tak naprawdę tęsknisz. Piszesz nam tutaj, że nie chcesz wracać do niego, chcesz się odciąć, chcesz to i tamto, żeby było dobrze, zastanów się skąd ta tęsknota. Jak znajdziesz jej źródła to je przełóż na ludzki język, jak nie dasz rady napisz tutaj na forum to Ci ludzie wyprostują te elementy.

Za czym tęsknię? Widywaliśmy się praktycznie codziennie, spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Po poprzednim związku był to pierwszy facet, z którym chciałam czegoś więcej...
Mieliśmy wspólne plany.

56

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
cichyfacet napisał/a:

Autorko,

Odpowiedz mi na jedno pytanie.
Kiedy z nim rozmawiałaś to używałaś takich sformułowań "boli mnie to, krzywdzi mnie to, sprawia mi przykrość to..."?
Jeżeli tak, to jaka była jego reakcja w trakcie rozmowy i jakie były ewentualne zmiany w jego zachowaniu potem?

Tak. Wielokrotnie podczas trwania związku wiedział, że sprawia mi przykrość. Wiedział, co mnie boli i to robił. Np wiedział, że nie lubię cichych dni, a on celowo wychodził na imprezy i nie odzywał się do mnie. A potem łaskawie zgadzał się na rozmowy. Dodam, że podczas 200 wspólnych wyjść nie było jego koleżanek, podczas samotnych owszem - pojawiały się za każdym razem...

Nie zmienił się. Twierdził, że to wszystko przeze mnie.

57 Ostatnio edytowany przez cichyfacet (2016-12-15 12:52:11)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
postblue001 napisał/a:
cichyfacet napisał/a:

Autorko,

Odpowiedz mi na jedno pytanie.
Kiedy z nim rozmawiałaś to używałaś takich sformułowań "boli mnie to, krzywdzi mnie to, sprawia mi przykrość to..."?
Jeżeli tak, to jaka była jego reakcja w trakcie rozmowy i jakie były ewentualne zmiany w jego zachowaniu potem?

Tak. Wielokrotnie podczas trwania związku wiedział, że sprawia mi przykrość. Wiedział, co mnie boli i to robił. Np wiedział, że nie lubię cichych dni, a on celowo wychodził na imprezy i nie odzywał się do mnie. A potem łaskawie zgadzał się na rozmowy. Dodam, że podczas 200 wspólnych wyjść nie było jego koleżanek, podczas samotnych owszem - pojawiały się za każdym razem...

Nie zmienił się. Twierdził, że to wszystko przeze mnie.

W takim razie masz jeszcze jakieś wątpliwości?
Nie liczy się z Tobą, nie szanuje, nie kocha.
Im szybciej dotrze to do Ciebie, do Twojej świadomości i podświadomości tym lepiej.
Miej szacunek do samej siebie i to wystarczy, żeby się od tego raz na zawsze odciąć.
Zostaw to forum, uśmiechnij się, głowa do góry i idź przed siebie.
Jesteś wartościową kobietą, trzymam kciuka smile

58

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu
_v_ napisał/a:

postblue, wybacz, ale mieszkanie w dwóch różnych miastach to naprawdę najmniejszy problem w tej całej relacji

Moi przyjaciele: obecnie małżeństwo z 4 letnim stażem, 10 lat mieszkali w oddzielnych krajach a byli parą big_smile

59 Ostatnio edytowany przez postblue001 (2016-12-15 17:16:59)

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Miał zadzwonic dziś wieczorem, bo przecież mnie zablokował, i wowczas powiedziałabym mu to samo co wam wczoraj, ale w miedzyczasie przez smsy zaprzeczył wszystkiemu, co mowił o powrocie w niedzielę i powiedział że "telefon nieaktualny".

A ja placze, bo dałam się nabrać i rozwazałam co i jak. Mieliscie rację.

60

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zobaczył w Tobie to co my zobaczyliśmy na forum, a mianowicie to, że zdecydowałaś się wrócić i dlatego rozkminiasz. To go wystarczająco wybawiło i znowu zapodał Ci kopa w dupę. Teraz w końcu zablokuj go wszędzie, odetnij całkowicie kontakt i zapomnij o nim.

61

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Hej, wracam z aktualizacją. Widzieliśmy się w święta, mówił o tym, żebyśmy dali sobie szansę... Generalnie miał przyjechać do mnie dzisiaj, mieliśmy pogadać na neutralnym gruncie - wyszło to z jego inicjatywy, bo rzekomo myślał nad wszystkim i chciał pogadać oraz spędzić razem sylwestra. Umówiliśmy się na to w niedzielę. Dzisiaj (!) dostałam smsa, że jednak nie przyjedzie, może jak będzie na uczelni za 2 tygodnie to pogadamy, skoro JA chcę (!).
Masakra z tym człowiekiem. Mógł zadzwonić kilka dni wcześniej, porozmawiać ze mną, a nie wystawił mnie w ostatniej chwili...
Doszłam do wniosku że nowy rok to świetna okazja to rozpoczęcia życia bez niego. Zdecydowanie za długo się to wszystko ciągnie. Ponadto mam przeczucie, że jednak chodzi o kogoś innego. Ja pie*dolę, ale ja jestem naiwna, że dałam się na te gierki nabrać po raz kolejny...

62

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Hej, mam dla Ciebie wiadomość:
Zmądrzej dziewczyno w trybie natychmiastowym i nie czekaj ani dnia dłużej, bo to już nie naiwność a głupota.
On już Cię dawno zablokował, dlaczego Ty jeszcze tego nie zrobiłaś!?
Czekasz aż pan się odezwie! Po co i na co Ty czekasz, to ja nie mam pojęcia -  na życzenia noworoczne od niego? 
Siedzisz, analizujesz, ma kogoś - nie ma, zadzwoni- nie zadzwoni. Tymczasem on ma Cię w doopie już od dawna.
Nie ma co, doładowałaś jego i tak już nabrzmiałe ego na maksa. Z takim poczuciem wyjątkowości z pewnością dobrze się będzie bawił - szkoda, że bez Ciebie..a Ty dalej siedź, płacz i czekaj, jeśli uważasz, że warto.

63

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Racja - on mnie zablokował, ja do niego dodzwonić się nie mogę, więc byłam zdana na jego łaskę.
Myślałam, że może poszedł po rozum do głowy - sam coś zaproponował, ustalił i mnie wystawił tego samego dnia!!

Dzięki za otrzeźwienie. Wiem, że się dziwicie, jak mogłam znów się na to nabrać

64

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

A zablokowałaś go już teraz czy nadal czekasz, aż coś nowego zaproponuje?

65

Odp: Kwestia powrotu a brak kompromisu

Jeśli czekasz na jego zmianę to zejdzie Ci jeszcze do 40-stki, po czym stwierdzisz, że spieprzyłaś sobie życie.  Tego chcesz? Bo jesteś na dobrej drodze.
Zablokuj go jeszcze dzisiaj, zapomnij, zamknij ten rozdział życia  - zacznij w końcu żyć, żyć swoim życiem a nie jego.

Posty [ 1 do 65 z 131 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Kwestia powrotu a brak kompromisu

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024