Mam 40 lat. Zona 2 dzieci. Od 5 lat problemy finansowe. Zona: depresja,brak ochoty na seks frustracja bo nie ma pieniedzy, problemy w pracy, zero wyjazdow wakacyjnych. Ja: utrzymuje rodzine, do pozna w pracy , ciagla walka z komornikami, ciągly dylemat splacac dlugi czy przeznaczyc pieniadze na zycie. No i od roku dodatkowy problem - kolezanka z pracy. Samotna matka, po przejsciach, silna kobieta. Po obu stronach cos zaiskrzylo. Relacja dziwna. Z obu stron manifestacje sympatii przedzielane okresami ignorancji. Ona trzezwo myslaca zrazona do zwiazków. Ja unikajacy ryzyka i dostrzegajacy jej wady. Niestety od roku nie jestem w stanie wyrzucic jej z mojej glowy. Myslale ze mi przejdzie, ale niestety. Nie moge sie odnalezc, moze ktos cos podpowie.
2 2016-12-11 10:34:28 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-12-11 10:35:39)
Jeśli "nie możesz wyrzucić jej z głowy" od roku, jak piszesz, to szykuje się tu jak nic klasyczny romans biurowy.
Okoliczności tego zauroczenia koleżanką z pracy też standardowe- problemy finansowe, w domu, zdrowotne.
I nagle pojawia się ONA. Znudzony mózg zaczyna pracować, coś się dzieje...
Ona jest miłą odskocznią dla ciebie.
To, że cię chwilami ignoruje, to jest przejaw jej zdrowego rozsądku- ona wie, że jesteś żonaty i masz dzieci. A że chwilami coś "iskrzy"- no ona od dłuższego czasu też ma okres posuchy, jeśli chodzi o ekscytację życiową. Żadna wyjątkowa sprawa.
Jak Ci pomóc?...
Ano, zanim wejdziesz w ten syf, zwany zdradą, poczytaj sobie wątki z działu Rozstanie-Flirt-Zdrada-Rozwód, może to ci da do myślenia może nie...
Przegladalem forum, wszyscy mieli wmiare ulozone zycie rodzinne. Ja tak nie mam. Gdybu nie dzieci i kredyt w chf, pwenie bylbym po rozwodzie (tak mniemam). Pewnie wiekszosc kobiet mnie za to zlinczuje, ale niestety brak seksu dla mezczyzny stanowi problem. Tak wiec, ciezko znalesc mi przeciwwage do "odskoczni" jak to ujelas.
Co do kolezanki. Skoro przez rok do niczego nie doszlo, z różnych powodow, to pewnie i nie odejdzie. "Ignorowanie" jest tez i z mojej strony wiec kolezanka ma sygnaly, ze mam "wątpliwosci". Nikt niczego nie deklarowal, nie bylo sugestii, pozosstaja jedybie gesty, spojrzenia, zwracanie sie o pomoc. Chce ja wyrzucic z mojej glowy, bo sytuacja zatruwa mi zycie. Jak ją widze mam sprzeczne uczucia, z przewaga niecheci, jak jej nie widze zaczyna sie koszmar. Znajac ją i jej charakter, moze pewnie szczera rozmowa by pomogla, jest uparta i ma zasady, ale nie podejme sie jej dopuki w jakis sposób mi na niej zalezy. Tak naprawde nie wiem co ona do mnie czuje, moze źle interpretuje jej gesty. Masakra.
Ps. Byl czas ze chcialem rzucic zone, ale jakos to minelo.
4 2016-12-11 14:22:33 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-12-11 14:41:33)
Eeee, no to słabo się kolega zabrał za forum. Tu nie wystarczy "przeglądnąć", tu trzeba trochę czasu spędzić, żeby poznać te historie, nie pobieżnie przejrzeć.
Bzdury, romanse się zaczynają, nie jak ludzie mają poukładane życie, tylko jak są problemy, m.in.takie jak ty opisujesz.
To, że przez rok do niczego nie doszło, nie oznacza, że nie dojdzie. Ja nie kwestionuję roli seksu w życiu mężczyzny, każdy facet, który tu się rejestruje wspomina o seksie. Jestem tu trochę na forum, wiem, co piszę i mam znajomych i przyjaciół w realu. Wskaż mi faceta, który nie myśli o seksie, a odeślę go osobiście na leczenie.
Autorze, poczekaj na tzw.gesty przyzwalające że strony tej koleżanki, a zobaczysz, co się stanie, jak taki wyposzczony jesteś. Piszę bez złośliwości, zapewniam. To jest instynkt, popęd, tak jest.
Zasady, powiadasz... He he Do czasu. Przychodzi moment, że te granice się przekracza.
Twoja historia wyjątkowa nie jest. Gros ludzi po zdradach emocjonalnych i fizycznych też, zostaje że sobą że względu na dzieci i finanse.
Dlatego też nie zdecydowałeś się odejść od żony, dlatego Ci przeszło, prawda?
I ty już popłynąłeś emocjonalnie...
Finanse, dzieci, to jedno. Z drugiej strony jak spedzasz z kims 10 lat to jednak czujesz z nim jakas wiez, nawet jesli miedzy wami jest nie tak jak bys chcial. Mimo wszystko chcesz zeby ta osoba byla szczesliwa. Czuje sie pdpowiedzialny za los osoby z ktora sie związałem (brzmi tandetnie i głupio w kontekscie postu). Problem pojawił sie momencie gdy jest ciezko, robisz co mozesz zeby zapewnic rodzinie byt, psychika ci sie zalamuje i w zamian otrzymujesz pretensje, klutnie i wyzwiska w obecnosci dzieci.
Wtedy wiesz mi, czlowiek naprawde traci punkt zaczepienia i poddaje sie fali dnia codziennego i rozne mysli chodza mu po glowie. Nie jestem idealny, czesc problemow rodzinnych to moja wina, dltego biore poprawke na pewne zachowania. I to tez powstrzymalo mnie. Mam wpojoną w glowie wiernosc i mimo wielu sytuacji tej wiernosci dochowałem. Ale jak z ust ososby ktorej dochowujesz tej wiernosci słyszysz obelgi pod swoim adresem, to cos pomaly w tobie pęka.
Jakbym nie zauwazyl ze "poplynalem emocjonalnie" to by mnie tu nie było pierwsza rzecza w leczeniu choroby jest diagnoza.
Mam 40 lat. Zona 2 dzieci. Od 5 lat problemy finansowe.
Twoja żona? twoje dzieci? twoje problemy finansowe?
Rozwiąż swoje problemy, a jeśli po tym dalej będziesz uważał, że tamta jest ważniejsza, to sobie pójdziesz do niej. Na razie to wygląda na dziecinadę, są problemy - uciekasz od nich do innej kobiety. A jak z tamtą też będą problemy, to uciekniesz do kolejnej pocieszycielki?
Tak jak napisała I_see_beyond - twoja historia nie jest wyjątkowa, jest taka sama jak tysiące opisywanych na forum, więc możesz prześledzić różne etapy podobnych historii i wyciągnąć wnioski dla siebie.
Aweryl, kto powiedzial ze uciekam ? Ci co chca uciekac tu nie zagladaja. Mam problem, bo o kims ciagle mysle. Znalazlem tu podobne przypadki. Chce sie od tego uwolnic. Tylko nie pisz zmien prace, bo to nierealne. To jest jedyne zrodlo utrzymania. A i tak zagrozone z powodu zawirowan na rynku.
10 2016-12-11 17:40:35 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-12-11 17:41:36)
Na razie to wygląda na dziecinadę, są problemy - uciekasz od nich do innej kobiety.
Myślę podobnie. Przyjemnie oderwać się myślami od żony z depresją, problemów finansowych i zwrócić ku czemuś innemu, odmiennemu. W domu wiadomo: jest nieciekawie, frustracja narasta. Wtedy najprostsza droga to ucieczka. Najpierw w myślach, przecież od czegoś trzeba zacząć. Potem przychodzi czas na czyny.
Averyl napisał/a:Na razie to wygląda na dziecinadę, są problemy - uciekasz od nich do innej kobiety.
Myślę podobnie. Przyjemnie oderwać się myślami od żony z depresją, problemów finansowych i zwrócić ku czemuś innemu, odmiennemu. W domu wiadomo: jest nieciekawie, frustracja narasta. Wtedy najprostsza droga to ucieczka. Najpierw w myślach, przecież od czegoś trzeba zacząć. Potem przychodzi czas na czyny.
Zaczyna sie ocenianie i domysły. Niestety drogie pani, ucieczka do kochanki.nie rozwiazuje problemow finansowych. Owszem moze dodac zastrzyku energii, w moencie gdy niedoceniany jestes w domu. Nie zyje tylko dniem dzisiejszym i szykam tu czegos co moze pozwoli mi uporac iseże z moim problemem.
Dziekuje i_see_beyond z twoj post. Uswiadomil mi moja sytuacje....
12 2016-12-11 19:24:49 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-12-11 19:36:43)
Zaczyna sie ocenianie i domysły. Niestety drogie pani, ucieczka do kochanki.nie rozwiazuje problemow finansowych. Owszem moze dodac zastrzyku energii, w moencie gdy niedoceniany jestes w domu. Nie zyje tylko dniem dzisiejszym i szykam tu czegos co moze pozwoli mi uporac iseże z moim problemem.
Dziekuje i_see_beyond z twoj post. Uswiadomil mi moja sytuacje....
Oczywiście, że domysły. Przecież nie wiem, co masz w głowie. Kilka zdań, które tu napisałeś nie pozwala na jakąkolwiek analizę twojego problemu Można się tylko domyślać. A wygląda to pospolicie i banalnie.
Ocenianie? Jeśli tak to odbierasz, to oznacza, że jesteś przewrażliwiony na swoim punkcie i odbiorze twojej osoby przez innych. Skłaniam się do określenia "interpretacja" bardziej niż "ocena", bo na tę drugą brak wystarczających danych.
Poza tym, nikt nie napisał, że ucieczka do kochanki to sposób na rozwiązanie problemów finansowych. Ale rozmyślanie o potencjalnej kochance, innym życiu, upojnych wieczorach może być już fajną chwilową odskocznią od tych problemów.
Jak sobie uświadomisz, że rozmyślanie o koleżance z pracy przynosi ci chwilę wytchnienia od rozmyślania o problemach finansowych i pozostałych nieprzyjemnych domowych sytuacjach. Jeśli sobie pomyślisz, że inny rodzaj bicia serca wynika z rozmyślania o "atrakcyjnej" koleżance a inny rytm ma serce, gdy myślisz o małżonce pogrążonej w depresji, to stanie się dla ciebie oczywiste, że pierwsza opcja jest milsza dla ciebie i dlatego chociażby w myślach o koleżance wolisz się zagłębiać. Idąc tym tropem, może spróbujesz sobie uzmysłowić, że sam sobie na taką sytuację pozwoliłeś. Koleżanka zajęła w twoich myślach potrzebne tobie do pozytywnego funkcjonowania w negatywnych okolicznościach miejsce.
Twoja decyzja, czy pójdziesz dalej. To twój wybór, czy dalej będziesz w to brnął, czy jednak uznasz, że była to dla ciebie przyjemna odskocznia i alternatywa wobec codziennych problemów. Zafundowałeś sobie darmową porcję "narkotyku", ale teraz decyduj, czy wracasz do swoich spraw po jego zażyciu, czy dalej będziesz się sztachał. Bo jeśli uznasz, że chcesz "narkotyku" więcej, to bardziej intensywnie będziesz o nim myślał i tym bardziej będziesz pobudzony oraz oderwany od domowych spraw i problemów i tym bardziej będziesz ten stan wiązał z koleżanką. Inaczej mówiąc: masz to, na co sam sobie "pracujesz"
Nie moge sie odnalesc, moze ktos cos podpowie.
Rozwiąż swoje problemy, a jeśli po tym dalej będziesz uważał, że tamta jest ważniejsza, to sobie pójdziesz do niej.
Otrzymałeś podpowiedź, jest logiczna, chociaż z pewnością nie łatwa do zrealizowania.
"Rozwiąż problemy" - oczywiście, nie wyjdziesz z nich ot tak, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, nie twierdzę też, że poprawa, gdyby do niej doszło, będzie w pełni satysfakcjonująca, jednak może udałby Ci się myśli, które w tej chwili krążą wokół tamtej kobiety, skierować na inne tory.
Czy proponowałeś żonie podjęcie terapii, w tych okolicznościach nawet wymuszenie podjęcia przez nią pracy, czy dałeś jej jasno do zrozumienia, że jesteś u kresu wytrzymałości?
Romans, gdyby w ogóle do niego doszło, wpędzi Cię w jeszcze większe problemy, a tych, które istnieją nie rozwiąże.
Dziekuje wam za posty. Romansu, mimo ze wtdaje sie atrakcyjny, obawiam sie. Brak inicjatywy z mojej strony powinien wygasic relacje. W glowie pewnie bedzie nadal, ale jakos powinienem sobie poradzic.
Chyba zaloze nowy watek odnosnie mojej relacji z zona. Bo widze ze tu jest duzy problem. Josz, bede wdzieczny za pomoc.
Dziekuje wam za posty. Romansu, mimo ze wtdaje sie atrakcyjny, obawiam sie. Brak inicjatywy z mojej strony powinien wygasic relacje. W glowie pewnie bedzie nadal, ale jakos powinienem sobie poradzic.
Chyba zaloze nowy watek odnosnie mojej relacji z zona. Bo widze ze tu jest duzy problem. Josz, bede wdzieczny za pomoc.
ppppp.ppppp Nie napisałam, że masz zmienić prace, tylko rozwiązać problemy, poszukać, nie chodzić ciągle tymi samymi ścieżkami myślowymi, tylko próbować, a co do ucieczki - już to zrobiłeś, w twojej głowie jest ta druga, nawet jeśli fizycznie nic się nie stało.
Z koleżanka - same przyjemne chwilę, rozumie cię, jest miło, a z żoną - depresja, problemy...skąd chcesz brać motywacje, by rozwiązać problemy? Już trochę widać w twoich wypowiedziach przerzucanie odpowiedzialności - żona nie docenia, nie ma motywacji, za to kłótnie i wyzwiska nawet przy dzieciach. Sytuacja patowa, ale oboje pracowaliście na nią latami i osoba z zewn. nie rozwiąże jej.
Czeka cię ciężka praca, życzę ci, by się udało!
Dziekuje i_see_beyond z twoj post. Uswiadomil mi moja sytuacje....
Bardzo proszę. Tak się wiele historii z "koleżankami" w tle zaczyna i wiele kończy - głównie bólem, wielu osób...
Problemy pojawiają się w każdym związku, takie jest życie, cudownie to jest zawsze na początku relacji. Na szczęście ludzie rozwiązują swoje problemy, są różne sposoby, jeśli dwie osoby chcą coś naprawić, jest szansa, że to się uda.
Z twojej wypowiedzi wynika, że zależy ci jeszcze na żonie, uzasadniłeś dlaczego, oprócz finansów i dzieci, nie odszedłeś wtedy.
Uważam, że warto przepracować ten kryzys, skoro już masz świadomość pewnych rzeczy.
Rozwieść zawsze się zdążycie, jakby nie wyszło ostatecznie, ale nie funduj ani sobie ani żonie zdrady. Dobrze ci radzę.
Ja, podobnie jak Averyl, widzę mnóstwo pracy przed tobą i żoną, ale według mnie jest szansa na wyjście z tej trudnej sytuacji.
Życzę ci powodzenia!
Mozna zacisnac zęby, i tlumic uczucia do kolezanki. Mozna sila wymazywac jej obraz z glowy. Powtarzac jak mantre ze to jest bez sensu, by w koncu w to uwierzyc. Udowadniac sobie, wbrew uczuciom, ze nie warto. Hamowac sila wszelkie przejawy sympatii. I mozna w swoim postanowieniu wytrwac.....
A gdy w domu, zgasnie swiatlo w sypialni, poczujesz obok siebie cieplo ciala żony.... wiesz że jest naga pod cienka koszulą, przytulasz sie... i slyszysz "PRZESTAŃ" ,........ to zastanawiasz sie czy warto
Skad czerpac siłe ?????
To wszystko jest chore! Ku..a mać !
Mozna zacisnac zęby, i tlumic uczucia do kolezanki. Mozna sila wymazywac jej obraz z glowy. Powtarzac jak mantre ze to jest bez sensu, by w koncu w to uwierzyc. Udowadniac sobie, wbrew uczuciom, ze nie warto. Hamowac sila wszelkie przejawy sympatii. I mozna w swoim postanowieniu wytrwac.....
Tak, ale to jest sposób, by koleżanka jeszcze mocniej siedziała w głowie, a nie by z niej ulotniła się.
Ta druga część wypowiedzi nie ma związku z pierwszą - to, że ty odkryłeś, że masz dylemat czy iść na łatwe do koleżanki, czy walczyć o rodzinę, nie oznacza, że w życiu twojej żony cokolwiek się zmieniło, że ona dokładnie w tym samym momencie, gdy się do niej dobierasz - myśli o naprawie związku. Jeśli ma depresję, skąd wiesz, że wtedy nie myśli np. o samobójstwie?
Mozna zacisnac zęby, i tlumic uczucia do kolezanki. Mozna sila wymazywac jej obraz z glowy.
Jeju, przeleć ją wreszcie, a nie twórz w głowie jakieś scenariusze. Wtedy zapewne okaże się, że koleżanka też puszcza bąki w nocy, rano ma nieświeży oddech i również potrafi mieć humory. Za to szparka jak to szparka, wszystkie takie same na końcu. W jednym ci ulży, a w drugim...?
22 2016-12-12 21:52:47 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-12-12 22:13:13)
To wszystko jest chore! Ku..a mać !
A próbowałeś być z żoną szczery? Bez maski. Bez podchodów. Bez owijania w bawełnę. Bez lęku. Bez pretensji. Bez wstydu. Bez żalów. Bez wyrzutów. Bez usprawiedliwień.
Tylko Ty, Ona i Twoje (może Wasze) ODCZUCIA.
Możesz się przed nią odsłonić? Możesz pokazać, co jest w Tobie w środku i niczego w zamian nie oczekiwać? Potrafisz tak?
To jest jakies rozwiązanie. Bąki i nieswiezy oddech to pal licho. Ale jakbym tak nie stanoł na wysokosci zadania, albo.byloby dretwo to sprawa by sie rozwiazala
To wyzej bylo do snake
pppp.pppp, powiedz mi jeszcze jedną rzecz - czy żona ma stwierdzoną depresję przez lekarza i podjęła leczenie tej choroby czy używasz tego słowa w potocznym jego znaczeniu- ogólnie zły nastrój, złe samopoczucie?
pppp.pppp, powiedz mi jeszcze jedną rzecz - czy żona ma stwierdzoną depresję przez lekarza i podjęła leczenie tej choroby czy używasz tego słowa w potocznym jego znaczeniu- ogólnie zły nastrój, złe samopoczucie?
Ogolnie zły nastrój. Przytyla, nie chudnie, ale tez nie jest w stanie utrzymac diety. Przez to problrem z ubraniami. Dla sprostowania, to ze przytyla nie jest dla mnie "problemem." Plus pare innych rzeczy.
ppppp.ppppp napisał/a:Mozna zacisnac zęby, i tlumic uczucia do kolezanki. Mozna sila wymazywac jej obraz z glowy. Powtarzac jak mantre ze to jest bez sensu, by w koncu w to uwierzyc. Udowadniac sobie, wbrew uczuciom, ze nie warto. Hamowac sila wszelkie przejawy sympatii. I mozna w swoim postanowieniu wytrwac.....
Tak, ale to jest sposób, by koleżanka jeszcze mocniej siedziała w głowie, a nie by z niej ulotniła .
Wymysl prosze cos innego, co bedzie skuteczne. Logika mowi co innego, "serce" co innego. I trzeba jakos to serce utemperowac
To ważna informacja, że nie jest to depresja w sensie choroby.
pppp.pppp, niełatwo macie z żoną w związku. Jak się sypią finanse, to wiele się potem w konsekwencji sypie. Ty jesteś przeciążony pracą, bezrobotna żona "zastygła w marazmie" w domu, brak Wam kasy na takie codzienne, lekkie przyjemności, za to jest wyliczanie na to, na tamto, nie można sobie za bardzo na jakiś "spontan" pozwolić, bo wieczne zaciskanie pasa. No, wspólne wakacje też zacieśniają więzy, dostarczają fajnych wrażeń, a potem wspólnych wspomnień. Bez kasy, nie czarujmy się, rodzi się frustracja i poczucie, że życie jest szare, nie cieszy... Nie cieszy ani Ciebie, ani Twojej żony. I zaczyna się jazda - odreagowywanie na tym, kto jest najbliżej.
Próbuję uzyskać jak najlepszy obraz Twojego małżeństwa.
Powiedz mi taką jedną rzecz - dlaczego żona nie pracuje? To też istotne w tej historii.
A potrafisz uchwycić ten moment, kiedy z żoną się od siebie oddaliliście?
Do koleżanki jeszcze wrócę, nie martw się.
Ta druga część wypowiedzi nie ma związku z pierwszą - to, że ty odkryłeś, że masz dylemat czy iść na łatwe do koleżanki, czy walczyć o rodzinę, nie oznacza, że w życiu twojej żony cokolwiek się zmieniło, że ona dokładnie w tym samym momencie, gdy się do niej dobierasz - myśli o naprawie związku. Jeśli ma depresję, skąd wiesz, że wtedy nie myśli np. o samobójstwie?
Ma. Nasuneła mi sie refleksja. Jesli mam ciagle sluchac narzekania, zyc w celibacie to czy to wszystko ma sens ?
30 2016-12-12 23:55:22 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-12-12 23:58:14)
Averyl napisał/a:ppppp.ppppp napisał/a:Mozna zacisnac zęby, i tlumic uczucia do kolezanki. Mozna sila wymazywac jej obraz z glowy. Powtarzac jak mantre ze to jest bez sensu, by w koncu w to uwierzyc. Udowadniac sobie, wbrew uczuciom, ze nie warto. Hamowac sila wszelkie przejawy sympatii. I mozna w swoim postanowieniu wytrwac.....
Tak, ale to jest sposób, by koleżanka jeszcze mocniej siedziała w głowie, a nie by z niej ulotniła .
Wymysl prosze cos innego, co bedzie skuteczne. Logika mowi co innego, "serce" co innego. I trzeba jakos to serce utemperowac
W przygodach Tomka Sawyera jest taka historyjka, gdy chłopak zapisał się do Wyznawców Wstrzemięźliwości i nie mógł m.in. przeklinać. Biedak cierpiał straszne katusze, nie mogąc dosadnie wyrazić się, aż w końcu zrezygnował z klubu i znowu mógł kląć ile wlezie... nagle okazało się, że już mu się nie chce.
Tak mi się skojarzyło.
Jak czytam o twojej żonie, to zaczynam się zgadzać ze Snake - odczuwasz do niej takie obrzydzenie i chyba przypisujesz jej wszystkie winy tego świata, a szczególnie waszego związku, że ta panienka z pracy to istne wybawienie.
Nie wymyślę nic innego, to twój problem, mogę zacytować, to co już zostało napisane:
A próbowałeś być z żoną szczery? Bez maski. Bez podchodów. Bez owijania w bawełnę. Bez lęku. Bez pretensji. Bez wstydu. Bez żalów. Bez wyrzutów. Bez usprawiedliwień.
Tylko Ty, Ona i Twoje (może Wasze) ODCZUCIA.
Możesz się przed nią odsłonić? Możesz pokazać, co jest w Tobie w środku i niczego w zamian nie oczekiwać? Potrafisz tak?
I_see_beyond
Czytasz w myslach ? Jest tak jak piszesz. Zona pracowala z klientami, i niestety wypalila sie zawodowo. Za duze tępo ? bark dystansu. Teraz pracuje, ale tylko dlatego ze sytuacja tego wymaga, co tez jest powodem do spięc. Bo niestety, szefa ma palanta. Lepiej chyba gdyby do niej nie chodzila.
Z tym oddaleniem to troche skomplikowane. Ciezko uchwycic mi konkretny moment. Raz bylo lepiej raz gorzej potem znow lepiej. Nastepilo to zbyt "plynnie" jak dla mnie, choc moze dla mojej zony byl to jakis konkrny moment, o ktorym nie mówi.
Averyl,
Na miłosc boską, co Tomek Sawyer zrobił innego niz ja robie ? Trzeba wziasc na przetrzymanie, a czas zrobi swoje. Troche nlp, i da sie "odkochac". Konieczny jest jeszcze cel i motywacja zeby byc konsekwentny w postanowieniu. To teoria, jak bedzie w praktyce to sie okarze.
W czym zgadzasz sie ze snake ? Ze mam za przeproszeniem puknac kolezanke ? Bo jak sie z nia przespie to okarze sie ze nie jest idealna ?
A z kolezank jest inny problem - akceptuje, docenia, rozumie. To tez uzaleznia. Pukania nie bylo a to jest !
Odslonic sie, porozmawiac, byc szczerym - potrafie, choc nie jest to bez bólu, wstydu itd. Bez emocji moge mowic o rzeczach ktore nie maja dla mnie znaczenia.
A z kolezank jest inny problem - [akceptuje, docenia, rozumie. To tez uzaleznia. Pukania nie bylo a to jest !
A czy możesz spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego KOLEŻANKA Cię akceptuje, docenia, rozumie, a ŻONA NIE?...
ppppp.ppppp napisał/a:A z kolezank jest inny problem - [akceptuje, docenia, rozumie. To tez uzaleznia. Pukania nie bylo a to jest !
A czy możesz spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego KOLEŻANKA Cię akceptuje, docenia, rozumie, a ŻONA NIE?...
Bo jestem dla niej odskocznią (jak sama napisalas) a lepiej wybrac odskocznie, którą sie akceptuje i docenia ? A dla zony - coz jestem utozsamiany z codziennymi problemami .
35 2016-12-13 09:48:30 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-12-13 09:49:37)
Koleżanka to nowość, świeżość i ...ograniczony czas, który z nią spędzasz. Nie ma okazji podczas tych ulotnych chwil, aby poznać ciemniejszą stronę koleżanki, a ona takową też ma. Tylko Twój mózg idealizuje ją sobie teraz.
Żona, ta sama od lat, to codzienność, szara, ponura, kłótliwa... Wspaniały kontrast dla tamtej. To cały sekret zauroczeń.
Żona może nawet od roku denerwuje Cię jeszcze bardziej niż kiedyś... Tak to działa.
Czy lepiej wybrać odskocznię, która cię docenia? To tylko miłe słowa, których najwyraźniej ci potrzeba...
Jeśli wybierzesz odskocznię w postaci koleżanki z pracy, to ci gwarantuję kolejny problem.
I_see_beyond napisał/a:ppppp.ppppp napisał/a:A z kolezank jest inny problem - [akceptuje, docenia, rozumie. To tez uzaleznia. Pukania nie bylo a to jest !
A czy możesz spróbować odpowiedzieć na pytanie, dlaczego KOLEŻANKA Cię akceptuje, docenia, rozumie, a ŻONA NIE?...
Bo jestem dla niej odskocznią (jak sama napisalas) a lepiej wybrac odskocznie, którą sie akceptuje i docenia ? A dla zony - coz jestem utozsamiany z codziennymi problemami .
Koleżanka - odskocznią, a żona - ostoją.
Nie szukasz rozwiązania problemu, ty szukacz kogoś kto pogłaszcze cię po główce i powie: "to nic, że problemy i tak jesteś wspaniały"... koleżanka świetnie wpisuje się w twoje potrzeby. Jesteś dorosły - poświęć 1/10 energii, którą poświęcasz na myślenie o koleżance, na rozwiązywanie problemów... przyniesie to lepszy efekt.
Myślę, że twoje problemy z komunikacją z żoną biorą się po część z tego, że nie jesteś nastawiony na słuchanie, na empatię wobec drugiego człowieka. Może się mylę, ale odnoszę wrażenia, że każde słowa, które ci nie pasują, odrzucasz (czasem z kpiną, jak sugestia Snake, a czasem - z przeświadczeniem, że nikt nie rozumie twojej sytuacji). Nie wiem, mogę tylko przypuszczać, ale podejrzewam, że podobny model rozmowy praktykujesz z żoną - oczekujesz, że ona będzie rozumiała twoje rozterki, potrzeby, będzie cię doceniać, że zadowoli się tym, że jesteś, jej problemy zupełnie nie będą się liczyć. Nazwałeś jej problemy - wypaliła się, utyła, ale czy rozumiesz, co dla niej znaczy, że wypaliła się zawodowo? że nie czuje się kobieco, że nie ma motywacji do życia?
Na pewno masz racje.
Druga sprawa to ze czasem trzeba porozmawiac z kims jak sie ma problem. Wtedy tez rodzi sie wieź. A z zona nie moge o wszystkim porozmawiac.
A co do ulotnych chwil z kolezanka - jest w moim zasiegu wzroku od ok 2 - 3 lat. Pracuje z nia od ok 6 lat. W pracy spedzamy po 8 - 11 godzin mozna sie poznac wroznych sytuacjach. Na dobra sprawe w prracy spesza soe woecej czasu niz z zona, zaklasajac ze odbywa sie to nalej powierzchni, wiekszosc osob zna sie prawe "na wylot". Oczywiscie nie tak jak mieszkając razem.
Nigdy nie zwracalem na nią uwagi, a raczej mialem do niej negatywne nastawienie. Wogole nie wchodzilem w zadne relacje kolezankami w pracy.
Jak teraz sie zastanawiam, to ona starala sie zwrocic na siebie moja uwage przez ponad pol roku.
Druga sprawa to ze czasem trzeba porozmawiac z kims jak sie ma problem. Wtedy tez rodzi sie wieź. A z zona nie moge o wszystkim porozmawiac.
Bierzesz kolegę na dużą wódkę i rozmawiasz do woli bez ryzyka komplikacji życia A tak w ogóle to o czym chcesz rozmawiać? Ja chyba z nikim nie rozmawiam o tzw. problemach i poważnych sprawach, a sytuacja życiowa jaką przedstawiasz jest mi na tyle bliska, że zostałem posądzony o założenie nowego konta
Ile się muszę nakombinować, lawirować itp. w codziennym trudzie utrzymania rodziny ale to jest moja sprawa i na cholerę mi pogłaskanie po głowie, że ładnie się staram i że się staram. No taki zasrany obowiązek więc co tu oczekiwać, że ktoś po pleckach poklepie. Żalić się na żonę? No i co to da? Koleżanka poklepie po pleckach i powie ci, że jeszcze będzie lepiej? Kolega przynajmniej może powie "stary ja to mam gorzej" i wódka relaksuje...
Jak ci pisałem, potrzebujesz przelecieć laskę, to ją przeleć, a nie twórz sobie wyobrażenia, że to jakieś remedium na problemy. Nie jest to remedium na stare problemy, a źródło nowych. Jak już więc koniecznie coś zaliczyć, to szukaj trochę dalej
39 2016-12-13 10:47:02 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-12-13 11:06:52)
Znowu zgodzę się z Averyl
Autorze zbierając dane o tobie z twoich wypowiedzi wyłania się obraz gościa, który:
- nie potrafi rozmawiać spokojnie, bez emocji z żoną o problemach i odczuciach,
- jako odskocznię od problemów szuka tematów zastępczych,
- ucieka od małżeńskich problemów w rozmyślania o koleżance, rozmowy z koleżanką zamiast z żoną,
- w żonie i w sytuacjach zewnętrznych zamiast w sobie szuka źródła swoich problemów,
- ma poważne braki w empatii, nie liczy się że stanami emocjonalnymi innych,
- jest egocentrykiem: ja, moje potrzeby, moje, moje, ja.
- nie potrafi przyjąć konstruktywnej krytyki,
- oczekuje, że ktoś za niego rozwiąże jego problemy, ale oczywiście nie wskazując mu jego własnych błędów,
- unika sytuacji trudnych, wymagających od niego wysiłku, wkładu w postaci pracy własnej nad sobą.
Sam nie widzisz, że tworzysz sobie sztuczne, dodatkowe problemy. Masz w sobie coś destrukcyjnego, co nie pozwala tobie szukać w sobie i to jest twój prawdziwy problem: to, że szukasz przyczyn i rozwiązań twoich problemów na zewnątrz. Marny z ciebie materiał na partnera. Sprawdzasz się tylko wtedy, gdy jest dobrze a gdy pojawiają się problemy nawet nie zastanowisz się, czy i jak sam mogłeś się do takiej sytuacji przyczynić, ale obwiniasz los, żonę...zewnętrzne okoliczności.
40 2016-12-13 11:03:40 Ostatnio edytowany przez Kutek (2016-12-13 11:06:38)
Przerabiałem niemal identyczny scenariusz. Mam wrażenie, jakbym sam to pisał.
W moim przypadku, któregoś dnia, po jakichś kilku-kilkunastu miesiącach granica została przekroczona. Doskonale się dogadywaliśmy, było wręcz sielankowo, marzyłem, aby się z nią związać na resztę życia. Moje myśli opuszczały ją tylko we śnie. Jedyne marzenie jakie miałem, to być tylko z nią, i naszymi dziećmi (w sensie jej i moimi). Niestety były też tego koszty - zaniedbywałem dom (zwłaszcza dzieci).
Po jakimś czasie (2-3 lata) wciąż byłem w niej zakochany na zabój, ale... okazało się, że nie jest ze mną do końca szczera. Zacząłem wreszcie myśleć logicznie, a nie jak do tej pory - jak dzieciak. Pomyślałem wtedy o żonie (której staram się zapewnić wszystko co mogę, a trudno mi było wyobrazić sobie, że zestarzeję się bez niej - mimo wszystko).
Na szczęście babka zaczęła mnie okłamywać i stało się to, co zwykle w takich sytuacjach się dzieje. Krótko i po sprawie.
Przez chwilę frustracja, że one wszystkie są takie same i tym podobne pierdoły. Wygarnęła mi co jej na sercu leży, że to była gra (aktorska z jej strony, że mówiła to, co chciałem usłyszeć itp.), a ja... nie miałem sumienia i potrzeby, aby informować ją o tym, jak ja to widzę.
Nie mam jej tego za złe, bo kto pakowałby się w żonatego, dzieciatego faceta, który oprócz problemów ekonomicznych nic materialnego do związku by nie wniósł.
Podsumowując, mimo wspaniałych przeżyć, bardzo źle się z tym czuję moralnie i na pewno, jeśli byłaby możliwość cofnąć czas, nie przekroczyłbym tej granicy (ale musiałbym mieć tego świadomość). Ale musztarda po obiedzie.
Aby było ciekawiej, to do dzisiaj babka siedzi mi we łbie (i w każdy dzień roboczy przed oczami) i rozmyślam wciąż, jak mogłoby być, gdyby to wszystko inaczej się ułożyło...
Ucieczka przed problemami domowymi przeradza się wciąż w pragnienie czegoś/ kogoś innego, jakby to miało cokolwiek zmienić na plus. A to kolejne problemy, które trzeba dołożyć do obecnych - nie warto.
Kutek, dochodze do podobnych wniosków. Temat kolezanki chyba sam sie u mnie rozwiąże. Zbieraja sie nademna inne sprawy, nie "sercowe", i na tym musze sie skupic. Raczej nie bedzie czasu ani sily na romanse.
Na logike , jak zreszta sam zauwazyles, ktora kobieta związala by sie z facetem bez kasy ? Nie ma opcji. Podejrzewam, ze jej stosunek do mnie jest podobny jak w twoim przypadku.
Jedna rzecz mnie ciekawi. Czy spadek zainteresowania jej osobą bedzie skutkowł fochem czy bedzie chciala porozmawiac. Jak rozmowa, bedzie trudniej. Jak foch - sprawa prosta. Choc jesli bylaby rozmowa, pewnie nie mialbym uczucia bycia zabawką.
Summerka, dopisz jeszcze: niezdolny do poświeceń, traktujacy kobiety jak narzędzie seksualnego zaspokojenia, cynik stawiajacy wlasne przyjemnosci na pierwszym miejscu, traktujacy dom jak hotel gdzie usluguje zona.
43 2016-12-13 21:24:42 Ostatnio edytowany przez authority (2016-12-13 21:36:14)
Przerabiałem niemal identyczny scenariusz. Mam wrażenie, jakbym sam to pisał.
W moim przypadku, któregoś dnia, po jakichś kilku-kilkunastu miesiącach granica została przekroczona. Doskonale się dogadywaliśmy, było wręcz sielankowo, marzyłem, aby się z nią związać na resztę życia. Moje myśli opuszczały ją tylko we śnie. Jedyne marzenie jakie miałem, to być tylko z nią, i naszymi dziećmi (w sensie jej i moimi). Niestety były też tego koszty - zaniedbywałem dom (zwłaszcza dzieci).
Po jakimś czasie (2-3 lata) wciąż byłem w niej zakochany na zabój, ale... okazało się, że nie jest ze mną do końca szczera. Zacząłem wreszcie myśleć logicznie, a nie jak do tej pory - jak dzieciak. Pomyślałem wtedy o żonie (której staram się zapewnić wszystko co mogę, a trudno mi było wyobrazić sobie, że zestarzeję się bez niej - mimo wszystko).
Na szczęście babka zaczęła mnie okłamywać i stało się to, co zwykle w takich sytuacjach się dzieje. Krótko i po sprawie.
Przez chwilę frustracja, że one wszystkie są takie same i tym podobne pierdoły. Wygarnęła mi co jej na sercu leży, że to była gra (aktorska z jej strony, że mówiła to, co chciałem usłyszeć itp.), a ja... nie miałem sumienia i potrzeby, aby informować ją o tym, jak ja to widzę.
Nie mam jej tego za złe, bo kto pakowałby się w żonatego, dzieciatego faceta, który oprócz problemów ekonomicznych nic materialnego do związku by nie wniósł.
Podsumowując, mimo wspaniałych przeżyć, bardzo źle się z tym czuję moralnie i na pewno, jeśli byłaby możliwość cofnąć czas, nie przekroczyłbym tej granicy (ale musiałbym mieć tego świadomość). Ale musztarda po obiedzie.
Aby było ciekawiej, to do dzisiaj babka siedzi mi we łbie (i w każdy dzień roboczy przed oczami) i rozmyślam wciąż, jak mogłoby być, gdyby to wszystko inaczej się ułożyło...
Ucieczka przed problemami domowymi przeradza się wciąż w pragnienie czegoś/ kogoś innego, jakby to miało cokolwiek zmienić na plus. A to kolejne problemy, które trzeba dołożyć do obecnych - nie warto.
Żona powinna o tym wiedzieć tam postępują ludzie honoru. pisałeś"Przez chwilę frustracja, że one wszystkie są takie same i tym podobne pierdoły" a co żona pomyśli sobie gdy dowie się o twoim romansie. Czyż nie ma prawa tego wiedzieć. Tego typu myśli są zarezerwowane dla zdradzonych przez żony, mężów, partnerów a nie łajna obojga płci.
Kutek, dochodze do podobnych wniosków. Temat kolezanki chyba sam sie u mnie rozwiąże. Zbieraja sie nademna inne sprawy, nie "sercowe", i na tym musze sie skupic. Raczej nie bedzie czasu ani sily na romanse.
Na logike , jak zreszta sam zauwazyles, ktora kobieta związala by sie z facetem bez kasy ? Nie ma opcji. Podejrzewam, ze jej stosunek do mnie jest podobny jak w twoim przypadku.Jedna rzecz mnie ciekawi. Czy spadek zainteresowania jej osobą bedzie skutkowł fochem czy bedzie chciala porozmawiac. Jak rozmowa, bedzie trudniej. Jak foch - sprawa prosta. Choc jesli bylaby rozmowa, pewnie nie mialbym uczucia bycia zabawką.
Ty chyba nie wiesz co to zdrada emocjonalna. Gdyby twoja żona miała kolegę przeszkadzało by to ci ?
Z Kutkiem nie rozmawiaj to już skończony hipokryta mam rozumieć iż analiza dziewczyn twoim zdaniem jest nieprawdziwa no to odnieś się do niej co jest inne niż one piszą ?..
Authority, nie sił ani ochoty na dyskusje o mnie, a tym bardziej na udowadnianie komus czy jestem kiepskim czy niekiepskim partnerem. Moja sytuacja z góry stawia mnie na przegranej pozycji bo to ja dopuscilem sie zdrady emocjonalnej. I to ja jestem ten zly.
Ok, jestem zly, dla wielu pewnie odrazajacy itd ...
Czy nikt nie zastanowil sie po co tu wogóle sie zalogowalem ? Dostrzeglem problem, chce go rozwiazac. Moje zycie nie jest uslane różami (i dobrze ci tak - uprzedzam komentarz kobiet), i przez najblizsze lata nie bedzie. I nie chodzi o sprawy mesko-damskie. Kazdy ma prawo sie pogubic. Szczegolnie gdy wszystko po kolei bierze w łep.
Nie prosilem o porady w sprawie maz-zona. Dziekuje jednak za opinie mnie. Jaby jednak nie bylo, pare postow mi pomoglo i to jest dla mnie najwazniejsze.
Nie moge sie odnalezc, moze ktos cos podpowie.
Mogę Ci coś podpowiedzieć, chociaż nie wiem, czy skorzystasz. Mój mąż jest "w drodze" , którą Ty rozważasz do obrania. A meta odległa i niepewna. Jeśli nią pójdziesz, licz się z konsekwencjami. Te będą, nie tylko dla Ciebie.
Czy nikt nie zastanowil sie po co tu wogóle sie zalogowalem ? Dostrzeglem problem, chce go rozwiazac.
To ciekawe pytania, a po co zalogowałeś się, jakie porady oczekiwałeś od nas?
No i od roku dodatkowy problem - kolezanka z pracy. Samotna matka, po przejsciach, silna kobieta. Po obu stronach cos zaiskrzylo. Relacja dziwna. Z obu stron manifestacje sympatii przedzielane okresami ignorancji. Ona trzezwo myslaca zrazona do zwiazków. Ja unikajacy ryzyka i dostrzegajacy jej wady. Niestety od roku nie jestem w stanie wyrzucic jej z mojej glowy. Myslale ze mi przejdzie, ale niestety. Nie moge sie odnalezc, moze ktos cos podpowie.
Chcesz zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. Jak znajdziesz receptę, jak to zrobić, to pochwal się na forum.
ppppp.ppppp napisał/a:Czy nikt nie zastanowil sie po co tu wogóle sie zalogowalem ? Dostrzeglem problem, chce go rozwiazac.
To ciekawe pytania, a po co zalogowałeś się, jakie porady oczekiwałeś od nas?ppppp.ppppp napisał/a:No i od roku dodatkowy problem - kolezanka z pracy. Samotna matka, po przejsciach, silna kobieta. Po obu stronach cos zaiskrzylo. Relacja dziwna. Z obu stron manifestacje sympatii przedzielane okresami ignorancji. Ona trzezwo myslaca zrazona do zwiazków. Ja unikajacy ryzyka i dostrzegajacy jej wady. Niestety od roku nie jestem w stanie wyrzucic jej z mojej glowy. Myslale ze mi przejdzie, ale niestety. Nie moge sie odnalezc, moze ktos cos podpowie.
Chcesz zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. Jak znajdziesz receptę, jak to zrobić, to pochwal się na forum.
Bingo! Świetne podsumowanie
To że Twoja żona nie uprawia z Tobą seksu, wcale nie musi oznaczać że Cię nie kocha czy zaniedbuje. Zamiast myśleć o seksie, Jej myśli zatłoczone są sprawami życia codziennego, problemami...z którymi sam się również zmagasz. Towarzyszy temu stres, frustracja, zmęczenie. Seks jest ostatnią rzeczą o której Ona pomyśli. Jeśli w ogóle pomyśli. Zamiast oglądać się za innymi zastanów się nad swoim zwiazkiem i porozmawiaj ze swoją żoną. Powiedz wprost czego Tobie brakuje. Przecież macie siebie i powinniście się na wzajem wspierać. Na prawdę tego chcesz? Na prawdę chcesz zniszczyć swoje życie jeszcze bardziej? Seks to nie wszystko i jeśli dopuścisz się zdrady...to zrozumiesz to kiedy będzie już za późno.
Summerka, dopisz jeszcze: niezdolny do poświeceń, traktujacy kobiety jak narzędzie seksualnego zaspokojenia, cynik stawiajacy wlasne przyjemnosci na pierwszym miejscu, traktujacy dom jak hotel gdzie usluguje zona.
Zapomniałeś dodać o swojej działalności wywrotowej, antyseminiźmie i brakach w uzębieniu
50 2016-12-14 09:44:03 Ostatnio edytowany przez Kutek (2016-12-14 09:45:18)
Jedna rzecz mnie ciekawi. Czy spadek zainteresowania jej osobą bedzie skutkowł fochem czy bedzie chciala porozmawiac. Jak rozmowa, bedzie trudniej. Jak foch - sprawa prosta. Choc jesli bylaby rozmowa, pewnie nie mialbym uczucia bycia zabawką.
W moim przypadku był foch, który po czasie ustąpił, po czym wróciliśmy niemal do normalności - brak okazywania zainteresowania pozazawodowego po obu stronach. I to jest prostsze rozwiązanie.
Z Kutkiem nie rozmawiaj to już skończony hipokryta...
Nie znasz mnie, więc skąd taki wniosek? Łatwiej byłoby mi zrozumieć Ciebie, gdybyś używał interpunkcji - to fantastyczna sprawa. Za pomocą przecinków, myślników można zmieniać przekaz tego samego zdania.
Żona powinna o tym wiedzieć tam postępują ludzie honoru. pisałeś"Przez chwilę frustracja, że one wszystkie są takie same i tym podobne pierdoły" a co żona pomyśli sobie gdy dowie się o twoim romansie. Czyż nie ma prawa tego wiedzieć. Tego typu myśli są zarezerwowane dla zdradzonych przez żony, mężów, partnerów a nie łajna obojga płci.
Powinieneś zapoznać się ze znaczeniem słowa "authority". Twój sposób postrzegania innych, inwektywy pod adresem tutaj piszących pozwalają mi stwierdzić, że nie dorosłeś do tego forum.
Dalsza część wypowiedzi nie jest adresowana do Ciebie, ponieważ i tak tego nie zrozumiesz.
Kobiety głupie nie są i czują takie rzeczy. Żona wie, ale poszliśmy dalej, bez oglądania się wstecz. Powiedziałem jej, że nigdy nie będę miał jej za złe, jeśli kiedyś zgłupieje na punkcie kogoś innego - to są emocje, nad którymi się nie panuje, jeśli nie potrafi się człowiek w porę zorientować, co się dzieje, do czego to dąży. A zawsze zaczyna się na pozór niewinnie. Ja już o tym wiem, ponieważ tego doświadczyłem.
AKazdy ma prawo sie pogubic. Szczegolnie gdy wszystko po kolei bierze w łep.
Przede wszystkim możesz się uwolnić od poczucia winy. Nie ty pierwszy, nie ty jedyny uległeś znanemu schematowi, któremu trudno nie ulec.
Nie ma cię w domu większość dnia, żonę widujesz krótko. Rano parę zdań na tematy planów rodzinnych, wieczorem podobnie. W pracy za to koleżanka, którą masz pod ręką 8 h. W domu żona często nawet nie tyle, że zaniedbana ale nie oszukujmy się, kto po domu chodzi "odstrzelony". No więc w domu żonę widzisz przeważnie w jakimś dresie i wyciągniętej koszulce czy swetrze, włosy spięte byle było wygodniej, soute. W pracy koleżanka, która te 8 h epatuje fajnym ubiorem, makijażem, fryzurą, czujesz jej perfumy jak się do ciebie zbliża... Rozmawiacie sobie na luzie o pierdołach więc czujesz się bezpiecznie i bezstresowo. W domu jak wracasz żona "atakuje" cię od progu kolejnym ładunkiem burzącym codziennych problemów. Że musisz porozmawiać z dzieckiem, bo coś nabroił, że dzwonili do niej cały dzień z banku - zapłaciłeś ratę?! Kran kapie, jej się świeci jakaś kontrolka w samochodzie, jej.....
Nie ma siły, ile trzeba czasu żeby sobie wyrobić w mózgu schemat: w pracy fajna, wyluzowana, zadbana koleżanka, w domu....? Do tego dochodzi seks. Żona nawet nie zdejmuje starej, powyciąganej i podziurawionej podomki. Nie musi nawet nic mówić, znasz ją jak zły szeląg od lat, jeden grymas, gest i już wiesz, że robi wielką łaskę. Ile trzeba czasu żeby ci się chciało rzygać na samą myśl o takim seksie? Cóż, zaciskasz zęby, bo zawsze to jakiś seks, a fizjologia robi swoje. Tymczasem w pracy koleżanka nie raz nie zostawia swoim strojem złudzeń jaką fajną bieliznę ma pod spodem... Schemat banalny aż do bólu. Jak już zdasz sobie sprawę, że to tylko schemat, to uświadomisz sobie, że nie jesteś tym jednym, najgorszym. Drugi krok, to jak sobie uświadomisz, że to co widzisz i przeżywasz wygląda tak fajnie tylko w tych konkretnych realiach. W końcu bowiem co, trafisz do koleżanki na dłużej i okaże się, że jej ulubionym strojem domowym również jest stary dres i wyciągnięty t-shirt. Po chałupie nie zasuwa w seksi szpilkach tylko okropnych bamboszach, a te fajne majtki to zakłada do pracy. Po mieszkaniu zaś paraduje w wysłużonych majtasach Skończą się jakoś same z siebie wyluzowane rozmowy, a zaczną takie codzienne, czemu zapomniałeś kupić tabletki do zmywarki. Dlatego ci pisałem, że jeśli chcesz odskoczni, to koleżanka z pracy jest najgorszym z możliwych wyborów. Bo w końcu przyjdzie rozczarowanie, twoje, jej lub obopólne. I jak wtedy dalej funkcjonować kiedy musicie się widzieć 8 godzin w pracy?
Snake, nie ujęłabym tego lepiej.
Drogie panie/dziewczyny analizujace krok po kroku moją osobowosc: averil, summerek88 itd. Po raz kolejny chcialbym zauwazyc, ze moj pierwszy post dotyczył nie tego "czy" albo "jak" nawiązac romans w pracy ale jak sobie z tym poradzić. Zaznaczam, ze nie spotykalem sie z kolezanka po pracy, nie wydzwanialem (tylko sporadycznie) wiec polowa waszych zarzutów jest bzdurnych. Zamiast napisac cos co moze pomoc, tylko wyszukujecie win i wad. Wspolczuje waszym mezom/facetom.....apropo - jak reaguja na wytykanie wad ,?
Poza tym utozsamiacie zauroczenie inna osobą z celowym dzialaniem.
Jak napisal authority, zauroczenie moze zdazyc sie kazdemu. Gdyby nie to ze jestem w zwiazku, pewnie byscie trzymaly za mnie kciuki (choc nie sadze).
Jakiej porady oczekiwalem ?
Piszac posta, byl to akt desperacji - nidgy tego wczesniej nie robilem. Liczylem na to, ze moze ktos napisze cos, nawet nieswiadomie, co bedzie moglo byc dla mne punktem zwrotnym.
To co napisali, kutek, snake a w szczególnosci i_see_beyond pogło.
Zreszta posty z doglebna analiza mojej osobowosci tez pomogly, przywrociły mi wiare w słowa Korwina Mikke o kobietach
Snake, dla mnie chodzenie przez kobietev w powyciaganych ubraniach czy bez makijarzu, nawet pszesolona notorycznie zupa w niczym nie przeszkadza. Natomiast ciagle pretensje, fochy, udowadnianie ze cos sie robi zle, wyciaganie starych spraw to jest dopiero dobijające. A seks, jesli jest, chocby kiepski to da sie przezyc, a jak go niema, to kazy facet jest łatwa zdobycza dla innych kobiet
witam, dziewczyny mają świętą rację - historia jakich wiele. Ja to widzę że koleżance po trosze mponuje takie kejjie ciche zainteresowanie z Twojej strony. To zawsze kobietę buduje emocjonalnie zwłaszcza że piszesz że jest samotna. Daj sobie spokój bo rozwalisz zycie swojej rodziny będzieez tyrał na alimenty, nie tylko na kredyty a koleżanka nie przygarnie faceta z alimentami i dwójką niedzielnych dzieci pod swój dach bo jak sie uwolniła z jednego związku to nie taka głupia żeby znów w to wejść. A Ty faktycznie poukładaj zycie rodziny w takich aspektach w jakich tylko dasz radę
Nie dziw się zonie że nie ma ochoty na seks. Na taką ochotę składa się atmosfera, czułóść słowa przez cały dzień, dzielenie troskami itd. Jesli zona ma depresję czy jestes przy niej czy czuje twoja obecność wsparcie. Najłatwiej wywalać sobie winy w domu ale po co wogóle uzywacie takiego słowa, Zastąpcie je słowem mamy kłopoty ale spróbujmy tak i tak je roizwiązać. Używajcie liczby mnogiej.
Romans biurowy jest największą głupota świata. Poza tym pomyśl i poczytaj tu na forum o konsekwsncjach zcy szef to toleruje, czy nie będziesz musiał zmieniać pracy, vzy koleżance nie przyjdzie do głowy że ja molestujesz - nigdy nie wiesz co jej strzeli do głowy, i jak to odbierze zespół w pracy. A czy myślisz czasem jak sie będzie czuła twoja zona i dzieci gdyby coś było i sie sprawa rypnie. A jakby coś było i sie rozejdzie pomyślałeś o moralnym kacu. Jak wtedy pójdziesz do łózka ze swoja żoną. A wogóle - tu ci "dołożę do pieca" kiedy zaproponowałeś żonie spacer, rozmowę poza domem, wyjście na małą kawę . Spacer o północy, lub świtem gdy sa puste ulice, kawa w kawiarence o 10 rano , poszukaj spokojmych miejsc, park, jakis pasaż, idzćie razem do sklepów babskich niech poprzymierza ciuchy nie trzeba kupować powiedz jej że jest piękna i bez tych łachów. A koleżanka z pracy - co w niej jest poza tym że fakt do pracy sie musi ogarnąć ale nioe wiesz czy to nie jędza w domu, a zonę kochałeś i z jakiegoś powodu zdecydowałeś sie być z nia na dobre i złe. To gdzie to cos jest To ta sama żona.
Nie odbieraj tego jako złóśclwość nie jestem złośliwa z natury , nie grożą mi romanse biurowe, nie jestem porzucona matka z dziećmi. Ale twpja sytuacja jest tak oczywista że aż żal żebyś się w to wpakował. A i jeszcze jedno koleżanka z pracy to egoistka myśląca o swoich potrzebach - tak naprawdę to ona bierze a ty dajesz. Zysków żadnych same straty.
ppppp.pppp po co to zauroczenie moleżanką ??? a zalety żony dostrzegasz przeciez brzydka nie jest, a po domu ... no cóz jakis mądry facet Snake się wypowoiedział że po domu sa majtasy i dres niestety tylko kochanka zakłada na dwie godziny koronkowe gatki. Czytam te wypowiedzi bo chyba każdemu aż żal żebyś sie wpakował w kłpopty i każdy tu na swój sposób prubuje ci to powiedzieć - prosiłęs o wypowiedzi. A że każdy na inny temperament to i wypowiedzi mają rózne zabarwienie. ) Nikt cię nie atakuje i nie zarzuca ci niczego uwierz mi że ten post zawiera same jakby to ująć pozytywne myśli w Twoja stronę.
Snake, doskonała wypowiedź wszyscy panowie mający chęć lub wizję jakiś boków - nie mówię tu o sytuacji bohatera postu - powinni czytać taki tekst, bo cudze chwalą.... a domowa kura zawsze sie wydaje kura dopóki facet nie przekona się że w ppewnym czasie dnia wszystkie panie wyglądaja tak samo, a czy zmieniają czasem ten wizerunek na bardziej atrakcyjy zalezy od wielu czynników.
Snake, dla mnie chodzenie przez kobietev w powyciaganych ubraniach czy bez makijarzu, nawet pszesolona notorycznie zupa w niczym nie przeszkadza. Natomiast ciagle pretensje, fochy, udowadnianie ze cos sie robi zle, wyciaganie starych spraw to jest dopiero dobijające. A seks, jesli jest, chocby kiepski to da sie przezyc, a jak go niema, to kazy facet jest łatwa zdobycza dla innych kobiet
Dowcipy o zrzędzących babach nie biorą się z tego, że jeden facet na milion ma taką w domu Kobiety "z doskoku" potrafią być bardzo miłe ale w życiu codziennym nowa może być taka sama zrzędliwa. No i nie wiesz czy nie będzie nawet bardziej
Owszem, może by ci się trafiło jak ślepej kurze i ta jedna, jedyna byłaby w życiu codziennym plastrem na całe zło świata 24 h na dobę. Może też trafisz szóstkę w lotto...
Beyond
Nie wierzę, że możesz uważać to co opisał Snake za standard małżeński...
Tak się zachowują tylko kobiety w nieudanych małżeństwach. Znam mnóstwo fajnych par po ponad 15 latach razem i mieliby ubaw czytając ten opis.
Śmieszne jest też jak panowie tu przekonują się, że każda kobieta staje się wredną żoną, ale rozumiem, że trzeba sobie jakoś zracjonalizować swoją rzeczywistość.
60 2016-12-14 13:03:18 Ostatnio edytowany przez Snake (2016-12-14 13:04:16)
Znałem trochę fajnych par, które dłuższy czas spijały sobie z dziubków. Z ciekawości po latach odnajdywałem sobie tych znajomych w sieci jak tam wyglądają, jak wyglądają ich dzieci. W większości przypadków zaliczyłem mały zonk, bo owszem prezentowali siebie, dzieci tylko kobiety zupełnie inne
Ja nie wiem co jest standardem małżeńskim. Parę małżeństw znam, za język nie ciągnąłem ale przy wódce w pewnym momencie worek z nieczystościami pęka i człowiek się dowiaduje różnych rzeczy. Pewien bliski mi człowiek ma np. takie małżeństwo, że ja bym w nim nie wytrzymał 1 dnia. To znaczy ja bym w ciągu tego jednego dnia zrobił swoje porządki i albo tak będzie albo wypad. On zaś trwa w tym od lat. I co mnie do tego? Tak mu z jakichś względów pasuje, a on, to nie ja.
A ty jak rozumiem radzisz facetowi żeby jutro poszedł i powiedział żonie, że ich małżeństwo jest nieudane, sorry Winnetou pakuj się, ja zaś mam fajną koleżankę w pracy? Twoje interpretacje i porady Xymeno są jak zwykle jak jazda po żyletce...
61 2016-12-14 13:26:10 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-12-14 14:20:39)
Drogie panie/dziewczyny analizujace krok po kroku moją osobowosc: averil, summerek88 itd. Po raz kolejny chcialbym zauwazyc, ze moj pierwszy post dotyczył nie tego "czy" albo "jak" nawiązac romans w pracy ale jak sobie z tym poradzić. Zaznaczam, ze nie spotykalem sie z kolezanka po pracy, nie wydzwanialem (tylko sporadycznie) wiec polowa waszych zarzutów jest bzdurnych. Zamiast napisac cos co moze pomoc, tylko wyszukujecie win i wad. Wspolczuje waszym mezom/facetom.....apropo - jak reaguja na wytykanie wad ,?
Odnoszę wrażenie, że celowo przekręcasz sens wypowiedzi, a na początku sądziłam, że TYLKO czytasz bez zrozumienia.
Żadnej analizy nikt ci tutaj nie żrobi. Na to nie licz. Ale coś tam z twoich wypowiedzi można wyczytać i zinterpretować.
Zobacz, że pasują ci posty osób, które piszą, że twoje zachowanie jest NORMĄ.
Ktoś ci napisał, że jesteś sfrustrowany. Wydawałoby się oczywista oczywistość, ale dla ciebie to odkrycie stulecia
Ktoś inny napisał, że normalne, że wodzisz wzrokiem za koleżanką, bo w domu żona w dziurawej i poplamionej podomce łazi. A ty co? Jesteś zachwycony
A może byś się tak zastanowił nad swoim udziałem w obecnej sytuacji. Masz żale i pretensje do żony, że nie jest chętna na wieczorne igraszki a słyszałeś kiedyś powiedzenie, że gra wstępna zaczyna się rana? Co robisz, aby być dla niej atrakcyjnym i aby ona chciała być dla ciebie atrakcyjna?
Może dla odmiany zamiast rozmawiać z koleżanką, porozmawiaj z żoną.
Może dla odmiany zamiast flirtować z koleżanką poflirtuj z żoną.
Może dla odmiany zamiast słodzić koleżance posłódź żonie.
W każdym bądź razie, rusz się i zacznij działać a nie narzekać jak stary dziad.
Nie wierzę, że możesz uważać to co opisał Snake za standard małżeński...
Tak się zachowują tylko kobiety w nieudanych małżeństwach. Znam mnóstwo fajnych par po ponad 15 latach razem i mieliby ubaw czytając ten opis.
Śmieszne jest też jak panowie tu przekonują się, że każda kobieta staje się wredną żoną, ale rozumiem, że trzeba sobie jakoś zracjonalizować swoją rzeczywistość.
W całej rozciągłości popieram Xymenę.
Post Snaka to obraz skrajnego zaniedbywania siebie i partnera w związku.
Myślę, że to projekcja własnego związku i mu podobnych na całą populację.
W sumie w takich okolicznościach to KAŻDA będzie atrakcyjniejsza od ślubnej
Współczuję Snake
Snake
Każdy żyje jak chce, albo raczej jak ma odwagę.
Nie rozumiem tylko po co samemu się oszukiwać... A może nawet rozumiem
Beyond
Nie wierzę, że możesz uważać to co opisał Snake za standard małżeński...
Tak się zachowują tylko kobiety w nieudanych małżeństwach. Znam mnóstwo fajnych par po ponad 15 latach razem i mieliby ubaw czytając ten opis.
Śmieszne jest też jak panowie tu przekonują się, że każda kobieta staje się wredną żoną, ale rozumiem, że trzeba sobie jakoś zracjonalizować swoją rzeczywistość.
Xymeno, myślę, że przesadziłaś. Snake nigdzie nie napisał, że to standard i ja nie odebrałam jego wypowiedzi w ten sposób. Ja też znam wiele fajnych par z jeszcze dłuższym stażem małżeńskim niż 15 lat wspólnego życia, które wspaniale ze sobą żyją.
Jednak nie można zaprzeczyć, iż CZĘSTO (nie standardowo, to różnica) po wielu latach jest tak, jak opisuje Snake, autor i dziesiątki ludzi na tym forum
Pytanie dlaczego ty akurat tak zareagowałaś na tę wypowiedź. Nadal tkwisz w swoim nieudanym małżeństwie i wzdychasz do tego kolegi, o którym piszesz w swoich pierwszych postach na forum?...
Mnie się wypowiedź Snake'a bardzo podoba, bo autorowi UŚWIADAMIA pewne mechanizmy, jest rzeczowa i tyle.
Co to w ogóle za zwrot, że "ty nie wierzysz, co ja uważam?" Co ja uważam, to moja sprawa i SWOJĄ OPINIĘ przedstawiam, nie trzeba się ze mną, ze Snake'iem czy kimkolwiek innym tu zgadzać.
I nie uogólniaj. Ja tu się nie doczytałam, że "każda" kobieta staje się wredną żoną.
Znowu zgodzę się z Averyl
Autorze zbierając dane o tobie z twoich wypowiedzi wyłania się obraz gościa, który:
- nie potrafi rozmawiać spokojnie, bez emocji z żoną o problemach i odczuciach,
- jako odskocznię od problemów szuka tematów zastępczych,
- ucieka od małżeńskich problemów w rozmyślania o koleżance, rozmowy z koleżanką zamiast z żoną,
- w żonie i w sytuacjach zewnętrznych zamiast w sobie szuka źródła swoich problemów,
- ma poważne braki w empatii, nie liczy się że stanami emocjonalnymi innych,
- jest egocentrykiem: ja, moje potrzeby, moje, moje, ja.
- nie potrafi przyjąć konstruktywnej krytyki,
- oczekuje, że ktoś za niego rozwiąże jego problemy, ale oczywiście nie wskazując mu jego własnych błędów,
- unika sytuacji trudnych, wymagających od niego wysiłku, wkładu w postaci pracy własnej nad sobą.Sam nie widzisz, że tworzysz sobie sztuczne, dodatkowe problemy. Masz w sobie coś destrukcyjnego, co nie pozwala tobie szukać w sobie i to jest twój prawdziwy problem: to, że szukasz przyczyn i rozwiązań twoich problemów na zewnątrz. Marny z ciebie materiał na partnera. Sprawdzasz się tylko wtedy, gdy jest dobrze a gdy pojawiają się problemy nawet nie zastanowisz się, czy i jak sam mogłeś się do takiej sytuacji przyczynić, ale obwiniasz los, żonę...zewnętrzne okoliczności.
Jak czytam takie posty to mi się trochę nóż w kieszeni otwiera. No ludzie, to autor wątku ma być supermenem, z kręgosłupem moralnym z tytanu, z kasą, z czasem dla dzieci, sprzątający w domu, noszący na rękach żonę bo jej smutno. A kto jego wesprze? Wiadomo, każdy ma w życiu gorsze momenty, norma. Jedne trwają długo, inne nie, ale nie można oczekiwać tytanicznej pracy na wszystkich płaszczyznach życiowych za dwoje. Na pewno nie na długo.
A ja autora inaczej spytam: dlaczego żona nie pracuje?
Nie pisałeś nic, że dzieci macie malutkie, więc pewnie żona bez większych przeszkód mogłaby iść do jakieś pracy. Na pewno byłoby Wam lżej finansowo, a żonie lżej na duchu gdyby pojawił się nowy cel w życiu.
Ja, choć jestem kobietą, to Cię autorze rozumiem i nie zazdroszczę. Szkoda życia na pracowy romans, ale myślę, że żonie należy się kopniak w tyłek, skoro to Wasze długi (za wspólny dom czy mieszkanie jak sądze), Wasze dzieci i obowiązki, to razem by się przydało za nie odpowiadać.
65 2016-12-14 13:52:43 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2016-12-14 13:57:05)
summerka88 napisał/a:Sam nie widzisz, że tworzysz sobie sztuczne, dodatkowe problemy. Masz w sobie coś destrukcyjnego, co nie pozwala tobie szukać w sobie i to jest twój prawdziwy problem: to, że szukasz przyczyn i rozwiązań twoich problemów na zewnątrz. Marny z ciebie materiał na partnera. Sprawdzasz się tylko wtedy, gdy jest dobrze a gdy pojawiają się problemy nawet nie zastanowisz się, czy i jak sam mogłeś się do takiej sytuacji przyczynić, ale obwiniasz los, żonę...zewnętrzne okoliczności.
Jak czytam takie posty to mi się trochę nóż w kieszeni otwiera. No ludzie, to autor wątku ma być supermenem, z kręgosłupem moralnym z tytanu, z kasą, z czasem dla dzieci, sprzątający w domu, noszący na rękach żonę bo jej smutno. A kto jego wesprze? Wiadomo, każdy ma w życiu gorsze momenty, norma. Jedne trwają długo, inne nie, ale nie można oczekiwać tytanicznej pracy na wszystkich płaszczyznach życiowych za dwoje. Na pewno nie na długo.
A ja autora inaczej spytam: dlaczego żona nie pracuje?
Nie pisałeś nic, że dzieci macie malutkie, więc pewnie żona bez większych przeszkód mogłaby iść do jakieś pracy. Na pewno byłoby Wam lżej finansowo, a żonie lżej na duchu gdyby pojawił się nowy cel w życiu.
Ja, choć jestem kobietą, to Cię autorze rozumiem i nie zazdroszczę. Szkoda życia na pracowy romans, ale myślę, że żonie należy się kopniak w tyłek, skoro to Wasze długi (za wspólny dom czy mieszkanie jak sądze), Wasze dzieci i obowiązki, to razem by się przydało za nie odpowiadać.
Może ci się otwierać nóż w kieszeni jak parę gorzkich słów poczytasz. Nie mój problem raczej.
Ale zwróć uwagę, że to nie żona autora przyszła tutaj się pożalić i szukać przytulenia, bo taki los niesprawiedliwy, małżonek nieczuły i pracy brak. Bo gdyby ona przyszła, to dostałaby informację zwrotną na swój temat na podstawie tego, jak bym np. ja ją odebrała i zinterpretowała jej zachowanie.
Tymczasem przyszedł tu biedny pppp... i narzeka, jaki ciężki los go spotkał, bo ma:
- kredyt - toć to nowość w tym kraju
- dzieci - nie wiadomo skąd i jak
- żonę, która nie dość, że nie pracuje to na dodatek niechętna do seksu
I jakby tego powyżej było mało, to autor ma jeszcze:
- koleżankę w pracy, dla której mocniej bije jego serce
No katastrofa!
Prawdziwy dramat!
Jak tu żyć w takich okolicznościach?
A jak usłyszał, że zapracował na obecną sytuację (żona zresztą podobnie), to czuje się jeszcze bardziej skrzywdzony, bo NIEZROZUMIANY. Bo zamiast współczucia dostaje od niektórych kubeł zimnej wody na głowę.
Cóż, nie mam ochoty na utwierdzanie autora w jego wyuczonej bezradności.