Witam Was.Chcialam napisać parę słów o moim małżeństwie.Jestem mężatką od 26 lat.Mam 49 lat.Od 2 tygodni dzieje się zle w moim małżeństwie,a w 2010 roku był megakryzys,awantury,przemoc psychiczna.
Chyba zle wybrałam partnera życiowego.Jego ulubioną rozrywką jest wpędzanie mnie w dół (od 2009 r. leczę się
na depresję),wrzaski,krzyki,upominanie mnie.Zafundował mi wczoraj taką niedzielę,że oddycham z ulgą,że poszedł do pracy na 12 godzin.Kiedyś nie był taki - ponury,mroczny,z grobowym głosem,odpychający,agresywny.Przypomina mi esesmana.Mocne słowa wiem,ale najlepiej oddają to co czuję.
Nie wyobrażam sobie Świąt z tym człowiekiem.On zaraża mnie swoimi nastrojami i problemami,kłóci się o
wszystko,nawet o drobiazgi.Jest chory na złość do całego świata.Nie umiem pomóc ani jemu ani sobie.
On chciałby mieć nowe,ładnie urządzone mieszkanie i nowy samochód.Jak narazie mamy malutkie mieszkanko 31m kwadratowych (na szczęście 2 pokoje) i starą Skodę.I on myśli że jak się na mnie wyżyje to nagle pojawi się wróżka,która mu wyczaruje nowe mieszkanie i auto?Tymczasem spłacamy dyżykredyt,jeszcze 5 lat zostało
i jego to bardzo frustruje.Mnie też,ale nie wyżywam się na nikim.
Jak żyć z kimś tak złośliwym i odpychającym?Jak się zachowywać w jego obecności?Może mi ktoś coś podpowie...
a po co chcesz z nim żyć? jaki jest cel tego zycia?
Nie mam wlasnych pieniędzy ani zawodu.Jestem dosc schorowana,nie mam gdzie pójść.Tu mam dach nad głową.Mamy wspolny kredyt.Ja nie mogę podjąć pracy.A cel w życiu?Może nie mam celu?
no to masz odpowiedź
czy te choroby uniemożliwiają podjęcie pracy?
Ale na co odpowiedz?Spodziewałam się pisząc tu,że ktoś mi doradzi jak się zachować wstosunku do mężą,a Ty
piszesz tak zdawkowo,krótko.
Olu,tak,nie mogę podjąć pracy,m.in.jestem niesprawna ruchowo,mam astmę,dławicę piersiową,rzs,depresję lękową,artrozę.
Moim zdaniem kluczem do rozwiązania problemów małżeńskich jest Twoje wyjście z choroby.
Duża odpowiedzialność ciąży na Twoim mężu, który od lat jest jedynym żywicielem rodziny.
Sugerowałabym zmianę specjalisty na innego, realne stoczenie walki z chorobą, wyjście na prostą, wyjście z domu, podjęcie pracy.
Praca daje kopa.
P.S Można też pracować zdalnie, przez internet - redagować artykuły na przykład, testować produkty, etc.
Szukałam pracy przez internet,narazie nic nie znalazłam.Zaczęłam zarobkowo wypełniać ankiety,zobaczę co z tego wyjdzie.A po co zmiana specjalisty?Mam dobrą specjalistkę.A z tym,że praca daje kopa,to się zgadzam,kiedyś udzielałam korepetycji z francuskiego i to mi sprawiało niesamowitą przyjemność,dawało kop,chociaż to byla praca w domu.Teraz nie ma chętnych na korepetycje.Nie jest tak łatwo jakby się wydawało
znalezć pracę.Nie słyszalam,żeby ktoś w necie szukał osoby do pisania artykułów.
Aha,jeszcze słówko do Cyngli - nie masz racji pisząc że kluczem do rozwiązania problemów małżeńskich jest moje wyjście z choroby.Wykorzystujesz informacje które już o mnie masz.A problemy i sytuacje w moim małżeństwie które się pojawiły są całkiem nowe.Mąż może mieć niezdiagnozowaną depresję,niektórzy pacjenci z depresją bywają agresywni i złośliwi.Nie wiem jak to się leczy,ale chyba jest jakiś sposób.
Powiedzmy np.że wyszłam z choroby.Ale pozostają inne.I nadal brak perspektyw na nowe mieszkanie czy auto.
A to właśnie tak denerwuje mojego męża,on dąży do nabycia rzeczy materialnych,nie jest dla niego tak ważna dobra atmosfera między nami.
nie wierze ze nie ma chętnych na korepetycje z jezyka francuskiego
To prawda.Ogłaszam się na OLX i na Lento pl.oraz w gazecie "Pośrednik"
Nikt nie dzwoni do mnie od 2ch lat,mimo umiarkowanych cen za lekcję.
Ale to Twoja sprawa że nie wierzysz,ja wiem jak naprawdę jest.
13 2016-12-05 11:45:22 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-12-05 11:48:30)
mysle podobnie jak Cyngli. Twoja choroba nie pozostaje bez wplywu na Twojego meza. Zle wybralas partnera zyciowego? Dlaczego tak uwazasz? Od wielu lat spoczywa na nim calkowita odpowiedzialnosc za wasz byt. Musi pracowac na siebie, na Ciebie i na kredyt. W jakims watku pisalas, ze on praktycznie od rana do wieczora pracuje. Swiadomosc, ze nie moze zawalic, bo nie ma na kogo liczyc jest naprawde przygniatajaca i dolujaca. Nie dziwie mu sie, ze psychicznie wysiada. Tyle lat taka sytuacja sie utrzymuje i nie ma perspektyw na zadna zmiane. Kazdy musi odreagowac. Czy Ty dajesz mu psychiczne wsparcie? Jestes z nim bo jak napisalas, sama nie dalabys sobie rady, nie masz pracy, nie masz zawodu, nie masz pieniedzy, nic nie masz nic. Masz jego. Zakladam, ze nie kochasz go, bo nic nigdzie nie wspomnialas o milosci. Jesli go nie kochasz to on to czuje. Jak ma byc lepszy, majac swiadomosc, ze jestes z nim bo nie masz innego wyjscia? Wspolczuje, ze jestes chora, ale jemu tez wspolczuje. W tej sytuacji trudno o rownowage psychiczna. On moze miec wieksza depresje od Ciebie a Ty piszesz, ze jest chory na zlosc. Zlosc nie jest choroba, jest odreagowaniem. On po prostu nie radzi sobie z tym wszystkim. Ty mozesz liczyc na niego a on?
Również zgodzę się z adiphorą i Cyngli .
Mąż nie jest złym człowiekiem tylko przytłaczają go problemy, które nawarstwiają się latami.Codziennie pracuje chce coś mieć, lata mu uciekają i nie chce chłop żyć tylko problemami.
Zgodzę się z dziewczynami powinnaś zmienić swoje nastawienie do życia i do niego może faktycznie inny lekarz albo terapia. Jeżeli ty będziesz miała chęć do życia ,zajęcie które odciągnie Cię od swojej postawy to wpłynie też korzystnie na męża.
truskaweczko67, kiedyś Twój mąż nie był taki. Kiedyś Ty nie byłaś taka.
Jak sama zauważyłaś mąż jest sfrustrowany; frustracja, pewnie o tym wiesz, to efekt niezaspokojonych potrzeb. Twierdzisz, że źródłem jego frustracji jest małe mieszkanie i stary samochód. Naprawdę nie widzisz rzeczywistości?
Nie umiesz pomóc ani jemu, ani sobie. A chcesz? Decydujesz się poznać prawdę, także na swój temat i także tę niezbyt miłą?
16 2016-12-05 12:33:27 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-12-05 13:07:06)
Aha,jeszcze słówko do Cyngli - nie masz racji pisząc że kluczem do rozwiązania problemów małżeńskich jest moje wyjście z choroby.Wykorzystujesz informacje które już o mnie masz.
Pozostanę jednak przy swojej opinii - wiem, jak te mechanizmy działają, bo sama choruję. Będąc i pozostając chora, wiele rzeczy możesz postrzegać jako zniekształcone, a nie takie, jakimi naprawdę są. Poza tym, wypraszam sobie tezy, że wykorzystuję jakiekolwiek informacje na Twój temat. Nie jestem tego typu osobą, co zostało wypowiedziane między nami, między nami pozostało.
A po co zmiana specjalisty?Mam dobrą specjalistkę.
Nie sądzę.
Albo specjalista kiepski, albo Ty nie współpracujesz. Nie ma cudów, żeby przy dobrym lekarzu i chęci wyleczenia się nie było żadnych efektów od, jak podajesz wyżej, 2009 roku. To 7 lat, szmat czasu.
Bardzo Cię lubię, ale moim zdaniem jesteś niesprawiedliwa dla swojego męża.
Oboje potrzebujecie, według mnie, racjonalnej i regularnej pomocy terapeutycznej.
Witaj Truskaweczko, wiem że ci źle bo niemożnośc wyjścia do ludzi Cię rujnuje, ale ograniczenia zdrowotne nie pozwolą Ci na tzw przeciętne zycie czyli potocznie zwane normalnym. A czy próbowałaś coś lokalnie: jakieś koło zainteresowań, korki ale w ramach wolontariatu że był kontakt z ludźmi gdzies przy kościele, w jakiejs szkole zorganizować gdzie jest francuski?? Może na zlecenie jakiejś firmy wklepywałabys do lomputera dane w domku? To takie pomysły na szybko.Ja myślę że Twój mąż jest zmęczony życiem, może czuje się obarczony Twoimi dolegliwościami. Niektórym osobom w rodzinach to ciązy. Może on ucieka w pracę. A jakby poszedł na siłownię, a wychodzicie razem na spacerki takie choć króciutkie? Może on zły bo nie wystarcza wam pieniędzy na wszystko a on czuje sie odpowiedzialny? Wiesz złość ma wiele podłozy.
A nie będziesz zła o pytanie natury damsko męskiej? Czy w waszej sypialni jest ciepło?
A tak ogólnie truskaweczko u mnie było źle ale jest lepiej ze mną. Mam z powrotem terapię ale z panią u której byłam wczesniej i miałam osiagnięcia. Niewielkie ale jednak. Dzis mam dzień lenistwa i odreagowania. Od jutra orka. Zastanawiam sie jak ustawić biurko w pokoju w pracy? Mam lekkiego kręćka na punkcie feng shui
TRuskaweczko. Stare mieszkanie ma swój urok Poza tym co to znaczy stare? kamienica? bloki stare? A co chcesz zmienić ? Kolor? odnowic mebelki? może odgracić? Ha !!! To mój konik . Lubie zmiany tera zszykuje sie do zmian w mieszkanku, niewielkich ale u mnie to cały ambaras zebrać się do czegoś. Wszystko dobrze idzioe jak nie dopada mnie chandra i złe dni.
Do Cyngli - sama chorujesz podobno na depresję,więc też masz zniekształcony pogląd na rzeczywistość.I postaraj się przyjąć to na spokojnie - mam prawo mieć własne zdanie.Mąż nie troszczy się o każdy szczegół.
Ja zajmuję się domem i ja opłacam rachunki - po prostu robię przelewy internetowe.Proste i szybkie to,a jakie wygodne.Ja przygotowuję posiłki,rzeczywiście jakiś czas tak nie było,ale teraz jest.No i ja opiekuję się naszym zwierzątkiem,co akurat jest miłe.Czy jestem niesprawiedliwa dla mojego męża?Wydajemi się że nie,zawsze pierwsza rękę wyciągam do zgody,przebaczam.A jeżeli już to oboje jesteśmy dla siebie niesprawiedliwi nawzajem.Byliśmy kiedyś u terapeutki rodzin.Powiedziala,że jest w obojgu tak wysoki poziom agresji,że terapia małżeńska jest niemożliwa.
W czasie 7 lat walki z depresją 2 razy zmieniłam specjalistę.Obecnie jestem pod naprawdę dobrą opieką.Najlepszy dowód - biorę mało leków a czuję się o wiele lepiej.No i właśnie do ostatniej soboty czułam się
o wiele lepiej,ale kłótnie w domu zepsuły tę harmonię i spokój we mnie.Będę się starała to odzyskać.
Nareszcie mam dobrze dobrane leki i pracuję nad sobą,czego może jeszcze w 100% nie widać,ale tak jest.
Mąż moim zdaniem powinien się udać do psychiatry bo dziwnie się zachowuje,nie o wszystkim tu napisałam.
Ma skłonności przemocowe.Było to już dawniej stwierdzone przez psychologa klinicznego.Alenapisałam
o kłótniach bo to mnie boli.Z tego Cyngli co Ty piszesz wyłania się taki obraz - biedny,zabiegany mąż i
herod-baba jego żona która sobie pozwala chorować.To jakiś obraz z krzywego zwierciadła wzięty...
i nieprawdziwy.Mąż się mną nie opiekuje,nawet nigdy mnie nie pyta o zdrowie i nie jest troskliwy.
Muszę się z tym pogodzić, bo 49 letniego faceta nie zmienię.
(...) jest w obojgu tak wysoki poziom agresji,że terapia małżeńska jest niemożliwa. (...)
To masz/macie temat do rozmyślań/rozmowy: w jaki sposób każde z was może pozbyć się agresji. Jak zrobić to, by nie odbiło się to na innych osobach?
Witaj Truskaweczko, wiem że ci źle bo niemożnośc wyjścia do ludzi Cię rujnuje, ale ograniczenia zdrowotne nie pozwolą Ci na tzw przeciętne zycie czyli potocznie zwane normalnym. A czy próbowałaś coś lokalnie: jakieś koło zainteresowań, korki ale w ramach wolontariatu że był kontakt z ludźmi gdzies przy kościele, w jakiejs szkole zorganizować gdzie jest francuski?? Może na zlecenie jakiejś firmy wklepywałabys do lomputera dane w domku? To takie pomysły na szybko.Ja myślę że Twój mąż jest zmęczony życiem, może czuje się obarczony Twoimi dolegliwościami. Niektórym osobom w rodzinach to ciązy. Może on ucieka w pracę. A jakby poszedł na siłownię, a wychodzicie razem na spacerki takie choć króciutkie? Może on zły bo nie wystarcza wam pieniędzy na wszystko a on czuje sie odpowiedzialny? Wiesz złość ma wiele podłozy.
A nie będziesz zła o pytanie natury damsko męskiej? Czy w waszej sypialni jest ciepło?
Cześć,dzięki że się odezwałaś.Jeśli chodzi o działalność przy mojej parafii to w ubiegłym roku ,w czasie kolędy wspomniałam proboszczowi,ze jestem dobra z francuskiego i chętnie pomogę komu będzie trzeba,najprędzej młodzieży.Oczywiście za darmo.Nie spotkałam się z firmą która chciałaby mnie zatrudnić do wpisywania danych do komputera w domu.Kochana,ja wiem,że chcesz dobrze,ale ja się rozglądam za pracą w domu.Jeszcze nie znalazłam.Mąż mój na pewno jest zmęczony - życiem czy pracą,nie wiem.Nie chce szczerze rozmawiać.
Na pewno go nie obarczam swoimi dolegliwościami,nazywał mnie do niedawna swoją Iskierką,która go rozwesela.Bo na codzień,jak on nie strzela fochów to jestem pogodną osobą.Terapia mojejdepresji przyniosła
już jakieś efekty,czego nie dostrzega Cyngli.Ale to jej pogląd,nie mój.
Czy wychodzimy na spacerki?-Nie,mążwraca ok.21.30,czasem o 18.30 i jedyne o czym marzy to drzemka na kanapie.Siłownia chyba też go nie pociąga.A na pytanie intymne nie odpowiem na forum , mogę Ci w mailu napisać,jeśli w Twoim profilu jest taka możliwość.
Dziękuję Ci za wszelkie uwagi,porady i cieplutko Cię pozdrawiam:-)Cieszę się,że z Tobą już lepiej.
Truskaweczko w jednym z swoich postów napisałaś ,że 24 lata nie sypiacie z mężem.
Jaki jest tego powód?twój stan zdrowotny, jego niechęć do ciebie czy może coś innego.
Nikt nie miał zamiaru Ciebie urazić ale powinnaś zrozumieć ,że trudno się żyje z kimś kto lata jest skoncentrowany tylko na swojej chorobie . Rozumiem Twój stan ale też musisz zrozumieć męża . Jak często i przez ile lat ma się ciągle pytać o Twoje samopoczucie.
Kruk ma rację oprócz płacenia rachunków , które zajmują jednego dnia 10 min i pracach domowych powinnaś znaleźć sobie pasje, zająć się czymś zawodowo lub udzielać publicznie. Może stowarzyszenia dla niepełnosprawnych?pomyśl o tym. Podreperuj swoje poczucie wartości a potem martw się o relacje z mężem
Wielokropku,ja już napisalam że nie wszystkie szczegóły tu ujawniłam.Mąż nie jest dla mnie żadną podporą, on mnie tylko utrzymuje.Natomiast ja staram się go wspierać choć może nie tak to robię jak trzeba byłoby.
Wiem,że mąż jest zmęczony pracą,ale ja mu nie każę chodzić do tej drugiej.A tą pracę po 2 godzin sam sobie wybrał i twierdzi że ją lubi.Tozdarzenie z terapeutką która nie mogła nam pomóc z powodu naszej agresji było
6 lat temu,w czasie naszego ostrego kryzysu małżeńskiego.Ja rozumiem zmęczenie męża,ale nie rozumiem dlaczego mnie poniża,krzyczy,prowokuje awantury,a sam uważa się za ideał.Te jego krzyki drażnią mnie i separują od niego.Nauczyłam się sama sobie radzić gdy tracę przytomnośc czy mam ciśnienie 200/100 ,nie obarczam go takimi rzeczami.Z nas dwojga to ja zawsze pierwsza przebaczam.To nie ja jestem zawzięta tylko on.Tak chcialabym pomóc jemu i sobie,nawet gdybym musiała się dowiedzieć jakiejś niewygodnej prawdy.
Truskaweczko ciesze się że jesteś, myślę że Cię rozumiem bo mam bardzo podobny zestaw w domu, mam żale, moge wyliczać co mnie zabolało, ostre słowa skierowane do mnie, wieczne zwracanie uwagi, upominanie, podniesiony głos, wieczne straszenie że sie wyprowadzi itd.
Ja staram sie uciekać w swoje pomysły takie niby nic. Teraz mam plan wreszczie uszyć zasłonki. Może uda mi sie doprowadzic kuchenkę do porządku i ładu. Kiedy ty robisz porządki? A może masz porządek cały czas? To zazdroszczę. ) Ale tak pozytywnie. Ja to taka prosta baba jestem. Nie mam kolezanek, nie znam nikogo prywatnie. Nie chodze do nikogo po pracy. Ale w głębi duszy nie pragne tego. Kiedys zakopałam sie w prace a ludzie strasznie po mnie jechali. Wybrnęłam z tego i przyrzekłam sobie że nigdy więcej nie będę nic robic dla nikogo. I tyrzymam sie tego.
A Twój dzień czas pasje - jak wyglądaja jakie są ?? A Twój mąż pracuje tak długo??? czemu?? Czy może zaczyna od 10 pracę.? I czy widzisz te pieniadze które on zarabia? Może to takie zaglądanie do portfela ale nie liczę Ci pieniędzy tylko na taki czas pracy to powienien mieć satysfakcję z zarobku. Może spisz na karcie Twoje i Jego przyczyny wybuchów złości. Zestawienie papierowe często jest wyraźniejsze - to tylko pomysł. Ja tak wyszłam z bulimii, eliminowałam na kartce produkty zbędne kazdego dnia. Znam z codziennej autopsji złość mój partner potrafi być zirytowany wszystkim co bym nawet sie nie spodziewała. Uczę śie mieć swój świat i swoje kredki. Kawałeczek czegoś dla siebie.
On dba o mnie na swój sposób. Ale wiadomo że nie tylko do strony materialnej się zycie sprowadza.
Truskaweczko w jednym z swoich postów napisałaś ,że 24 lata nie sypiacie z mężem.
Jaki jest tego powód?twój stan zdrowotny, jego niechęć do ciebie czy może coś innego.
Nikt nie miał zamiaru Ciebie urazić ale powinnaś zrozumieć ,że trudno się żyje z kimś kto lata jest skoncentrowany tylko na swojej chorobie . Rozumiem Twój stan ale też musisz zrozumieć męża . Jak często i przez ile lat ma się ciągle pytać o Twoje samopoczucie.
Kruk ma rację oprócz płacenia rachunków , które zajmują jednego dnia 10 min i pracach domowych powinnaś znaleźć sobie pasje, zająć się czymś zawodowo lub udzielać publicznie. Może stowarzyszenia dla niepełnosprawnych?pomyśl o tym. Podreperuj swoje poczucie wartości a potem martw się o relacje z mężem
Anicorek,powodem naszego chłodu w sypialni jest impotencja męża.Niechętnie o tym tu piszę bo to sprawa zbyt osobista.Nie jestem skoncentrowana na mojej chorobie,wręcz przeciwnie,zapominam o niej.Oczywiście że mam swoje pasje i zajmuję się nimi.Jakże ubogie byłoby życie bez pasji.Mąż nie pyta o moje samopoczucie,zrozumcie wreszcie,że nie jest i nie był zadnym troskliwym opiekunem.Za psychiczne znęcanie się nade mną groziły mu b.poważne konsekwencje prawne,dzięki mnie ich uniknął.
Na pewno trudno się żyje z kimś skoncentrowanym na swojej chorobie - wiem,bo mam taką Mamę,która po
zawale serca się bardzo zmieniła.Przesypia większą część dnia a życie codzienne ani Tata jej nie interesują.
Właśnie przez to że wiem jak jest u Rodziców nigdy nie będę naśladować Mamy.
A próbował coś z tym swoim problemem zrobić był u specjalisty?
Rozumiem po części jego frustrację bo dla facetów to bardzo ważna sprawa.
Powinniście na spokojnie porozmawiać. Mam wrażenie ,że żyjecie w dwóch światach on zamknięty w sobie i swoich problemach, marzeniach i ty z drugiej strony swoje problemy, marzenia a nie ma wspólnego dogadania.
Przepraszam z góry za pytanie i nie odbierz tego źle ale czy mąż miał kiedykolwiek do ciebie pretensję o niepełnosprawność, żal , wygarnął Ci to w złości?może w tym jest cały klucz bo on po prostu może Cię nie akceptować.
Kruk1601,zapytałaś mnie o kilka spraw,ale tutaj Ci na nie niestety nie odpowiem.Mogę Ci to napisać w mailu,co chętnie zrobię,ale nic tutaj.Tylko że ja już dziś do Ciebie jednego maila napisałam,teraz czekam na Twój ruch,a wtedy odpowiem.Pozdrawiam Cię:)
Anicorek87,mąż był 1 raz na króciutkiej wizycie u pani dr psychiatry,przepisała mu lek przeciwlękowy,a on jej mówił o depresyjnych objawach.Wziął ten lek 2 razy,ale nie mógł po nim prowadzić i nie brał go potem.
A czy mąż mi jakoś wypominał chorobę?Tak,ale powiedzial że on samej choroby nie akceptuje a mnie akceptuje.
Zreszą sam nie jest w pełni zdrowy,ma niedoczynność tarczycy,zaburzenia osobowości (powiedziala to pani psycholog,byłam przy tym,bo to byla rozmowa we troje) i może początki depresji chociaż nie wiem,może ma taki charakter że wybucha złością,przeklina,kiedyś taki nie był,ale nie mieliśmy takich trosk jak teraz.Ja mu
nie wypominam jego chorób,choroba to rzecz niezawiniona i podłe jest takie wypominanie.To zakrawa na psychiczne znęcanie się nad człowiekiem chorym.
Aha,Anicorek87,Tobie chodziło o to czy mąż był u seksuologa?Nie był i powiedział że nigdy nie pójdzie bo to zbyt intymna sprawa.
Anicorek87,masz rację,ja i mąż żyjemy w 2ch światach,on ma swoje problemy i marzenia,a ja swoje.Jest on i ja,a nie ma nas.Smutne to...muszę coś zrobić,aby to zmienić...Dzięki za trafne spostrzeżenie.Pozdrawiam Cię:)
Adiaphora,jeszcze słówko do Ciebie.Ja kocham męża,zawsze go kochałam i mu to okazywałam np.swoim ciepłem,ale w takich krytycznych dniach jak wczoraj jestem zła na niego , nie myślę o miłości.On na pewno też nie.To on mnie już chyba nie kocha.Szkoda,ze oboje zmarnowaliśmy sobie życie.Szkoda nas - on był kiedyś cudownym chłopakiem,ja fajną dziewczyną...Ale zbyt surowo mnie osądzasz.
I jeszcze jedno - pozostawmy specjalistom diagnozy,nie wiemy czy on w ogóle ma depresję,a Ty już piszesz że może większą niż moja.Jakby miał większą to nie wygrzebałby się do pracy codzień.
Truskaweczko, sporo od mego pytania wyjaśniłaś; tę trudną prawdę o sobie, okazało się, znasz: jesteś agresywna wobec męża. Niezależnie od tego 'kto pierwszy zaczął', agresja sieje spustoszenie. Oboje siebie zarażacie tymi wszystkimi, opisanymi przez Ciebie, nieprzyjemnymi uczuciami.
Twierdzisz, że mąż uważa siebie za ideał. Śmiem wątpić. Rozumiem, że taki lub podobne teksty mówi do Ciebie, ale te teksty głoszą osoby, które nazywam chodzącym jednym wielkim kompleksem. Ktoś, kto naprawdę dobrze o sobie myśli, nie musi sobie tego udowadniać kosztem drugiej osoby. Taka osoba nie wyżywa się na nikim, nie poniża. Jednocześnie dla takich osób przyznanie się do swej słabości jest dowodem kompletnej degrengolady. Cóż, to ofiary wychowania, według którego "silnym trza być", jeśli ta osoba jest mężczyzna, to dochodzą kolejne stereotypy związane z płcią: facet nie płacze, facet jest od zarabiania pieniędzy, to facet ma utrzymać dom na odpowiednim (czytaj: wysokim) poziomie, okazywanie 'ciepłych' uczuć jest oznaką słabości, it.p.. Do tego doszła impotencja, która jest kolejnym gwoździem do trumny, w której pochowane jest jego dobre mniemanie o sobie. Stąd, moim zdaniem, decyzja o drugiej pracy, dzięki której przynosi więcej pieniędzy, ale też znajduje wreszcie, nareszcie, w niej potwierdzenie swej wartości, swych umiejętności, sprawczości. To, czego się nie nauczył (bo nikt mu tego nie pokazał), to jak radzić sobie z trudnymi uczuciami.
Wielokropku nie masz racji - nie jestem agresywna wobec męża.Przecież pisalam,że zawsze pierwsza wyciągam rękę do zgody,przebaczam mu...To on ma w sobie dużo agresji - w ostatnich 3ch miesiącach.To nie ja przeklinam,to nie ja zaczynam awantury.Coś Ci się pomyliło.Na jakiej podstawie sądzisz ze to ja właśnie jestem agresywna?Nie zgadzam się z tym.Po prostu się bronię.
Ok. Nie mam racji.
Anicorek87,masz rację,ja i mąż żyjemy w 2ch światach,on ma swoje problemy i marzenia,a ja swoje.Jest on i ja,a nie ma nas.Smutne to...muszę coś zrobić,aby to zmienić...Dzięki za trafne spostrzeżenie.Pozdrawiam Cię:)
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.
Ja mam już pełen obraz waszej sytuacji.
Mąż nie może się pogodzić z Twoją niepełnosprawnością przez co jest sfrustrowany , nie wydolny w łóżku , agresywny i ucieka w pracę. Do tego doszła depresja nieleczona spowodowana nie pogodzeniem się z sytuacją i nie robienie z tym faktem nic.
Na niepełnosprawność ruchową nie masz wpływu ale na depresje owszem dobrze dobrane leki i prowadzona terapia bardzo poprawiają stan zdrowia. Na.razie wygląda to tak ,że ona zamknął się z swoimi problemami w sobie a ty w sobie . Myślę,że bez wspólnego udania się po pomoc wyniszczacie się i psychicznie i fizycznie. Nie chodzi tylko o lekarza ale o grupę wsparcia. Macie może przyjaciół?rodzinę, która was wspiera pomaga?może poszukajcie pomocy z zewnątrz. To jest ciężka sytuacja w jakiej się znajdujecie i nie ma w tym ani winy Twojego męża ani Twojej musicie wybrać się po pomoc i lekarską i terapeutyczną. Przestać myśleć o waszych ograniczeniach czy żalach tylko pomyśleć o przyszłości o tym co jeszcze możecie wspólnie osiągnąć. Może wspólny wyjazd na weekend? wyjście na kolacje. Jeżeli to za daleka droga to zacznijcie od pomocy terapeuty lub kogoś zaufanego z waszego otoczenia , kto obiektywnie powie wam w czym jest problem żebyście zaczeli normalnie rozmawiać a potem walczyć o waszą relację.
Ja wam życzę wile siły i wytrwałości oraz wiary w to ,że może być lepiej i niepełnosprawność nie jest końcem świata ale musicie wspólnie znaleźć oparcie w sobie i razem walczyć o wasze zdrowie.
powodzenia
37 2016-12-05 15:40:04 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-12-05 15:42:30)
Do Cyngli - sama chorujesz podobno na depresję,więc też masz zniekształcony pogląd na rzeczywistość.I postaraj się przyjąć to na spokojnie - mam prawo mieć własne zdanie.Mąż nie troszczy się o każdy szczegół.
Ja zajmuję się domem i ja opłacam rachunki - po prostu robię przelewy internetowe.Proste i szybkie to,a jakie wygodne.Ja przygotowuję posiłki,rzeczywiście jakiś czas tak nie było,ale teraz jest.No i ja opiekuję się naszym zwierzątkiem,co akurat jest miłe.Czy jestem niesprawiedliwa dla mojego męża?Wydajemi się że nie,zawsze pierwsza rękę wyciągam do zgody,przebaczam.A jeżeli już to oboje jesteśmy dla siebie niesprawiedliwi nawzajem.Byliśmy kiedyś u terapeutki rodzin.Powiedziala,że jest w obojgu tak wysoki poziom agresji,że terapia małżeńska jest niemożliwa.W czasie 7 lat walki z depresją 2 razy zmieniłam specjalistę.Obecnie jestem pod naprawdę dobrą opieką.Najlepszy dowód - biorę mało leków a czuję się o wiele lepiej.No i właśnie do ostatniej soboty czułam się
o wiele lepiej,ale kłótnie w domu zepsuły tę harmonię i spokój we mnie.Będę się starała to odzyskać.
Nareszcie mam dobrze dobrane leki i pracuję nad sobą,czego może jeszcze w 100% nie widać,ale tak jest.Mąż moim zdaniem powinien się udać do psychiatry bo dziwnie się zachowuje,nie o wszystkim tu napisałam.
Ma skłonności przemocowe.Było to już dawniej stwierdzone przez psychologa klinicznego.Alenapisałam
o kłótniach bo to mnie boli.Z tego Cyngli co Ty piszesz wyłania się taki obraz - biedny,zabiegany mąż i
herod-baba jego żona która sobie pozwala chorować.To jakiś obraz z krzywego zwierciadła wzięty...
i nieprawdziwy.Mąż się mną nie opiekuje,nawet nigdy mnie nie pyta o zdrowie i nie jest troskliwy.
Muszę się z tym pogodzić, bo 49 letniego faceta nie zmienię.
Nie zabraniam Ci mieć własnego zdania, a jedynie się z nim nie zgadzam.
Owszem, sama choruję, ale pracuję nad sobą - chodzę do psychiatry i na terapię. Wiem, jakie to trudne - postawienie diagnozy również. Żyłam długi czas myśląc, że mam nerwicę, potem psychiatra stwierdził depresję, a po dłuższej pracy - osobowość chwiejną emocjonalnie, typu jeszcze nie wyłoniono. Obecnie mam gorszy czas i biorę leki.
Postawiono diagnozę i muszę z nią żyć. Nie chcę się poddawać, odpuszczać, robić z siebie chorej i zamykać się w domu. Zrobię WSZYSTKO, co będzie konieczne, by żyło mi się lepiej.
I każdego będę namawiała na to samo, choć wiele osób to wkurza. Trudno.
Cieszę się, że bierzesz mniej leków i czujesz się lepiej, naprawdę - nie mamy kontaktu, a w myślach nie czytam, więc jeśli o czymś nie napiszesz, to nikt się nie domyśli.
Nie chcę robić z Ciebie tej złej, a z niego tego najcudowniejszego, oddanego męża.
Po prostu według mnie, u Was nie ma sprawiedliwego podziału ról - on ma ZA DUŻO na głowie i wydaje mi się, że przez to Cię obwinia o Twoją chorobę.
Jest zmęczony i sfrustrowany - myślałaś kiedyś o nim w ten sposób? Zawsze na tapecie było Twoje samopoczucie i Twoja choroba - wyślij go do lekarza, zgodzi się? Pewnie nie.
Zdrowej i sprawnej kobiecie napisałabym - terapia albo należy związek zakończyć. Jednak w Twoim przypadku jest inaczej - sama sobie nie dasz rady, a z drugiej strony toksyczna relacja z mężem nie poprawia sytuacji i Twojego stanu. Nie wiem. Wybierz mniejsze zło.
Co do reszty, ciężko się wypowiedzieć, zwłaszcza, że nie chcesz ujawniać szczegółów.
Tak czy inaczej, życzę Wam wszystkiego dobrego.
Dziękuję Cyngli.I Tobie również życzę wszystkiego dobrego - w małżeństwie,rodzinie,życiu.
Apropos lekarza to oczywiście namawiałam męża wiele razy - na razie za nic nie chce iść.
Pozdrawiam:)
39 2016-12-05 17:06:00 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-12-05 17:06:31)
A pytałaś męża, jak on widzi przyszłość Waszego związku?
Czy odpowiada mu obecna sytuacja? Czy coś chciałby zmienić, a jeśli tak, to co?
Truskaweczko
Ja też biorę pod obronę Twojego małżonka.
Biorąc pod uwagę sytuację jaką opisujesz to on ma prawo być zły, zmęczony fizycznie i psychicznie.
Bo na nim spoczywa ciężar utrzymania rodziny, spłaty kredytu. I nie zanosi się, że żona chociaż troszeczkę go odciąży.
Będąc na Twoim miejscu i mając takie nastawienie jakie masz to starałabym się sprawić aby w domu miał spokój, smaczne kąski podstawione pod nos, wygodne łóżko aby mógł się zregenerować, odpocząć. Bo on Twoim chlebodawcą. Bez niego nie dasz sobie rady.
Żeby jak najdłużej mieć tak jak masz obecnie to musisz niestety siedzieć cicho i odgadywać jego życzenia zanim zdąży je wypowiedzieć.
Kleoma,nie zgadzam się z tym że muszę siedzieć cicho i odgadywać każde jego życzenie.Jak narazie jestem człowiekiem,nie zaś Duchem Świętym lub aniołem.Na pewno będę dążyć do zgody i na ile to możliwe dbać o dobrą atmosferę w domu.A ten duży kredyt mąż wziął w tajemnicy przede mną,kiedy konto było tylko na niego,
i czuje się odpowiedzialny za swoją błędną decyzję.Długi czas w 2010 roku nie płacił czynszu (mnie nie pozwalał wtedy robić opłat)a mnie kłamał,że czynsz jest opłacony.Kiedyś zadzwoniłam do Spółdzielni Mieszkaniowej i dowiedzialam się że na biurku już mają gotowe pismo o eksmisję dla nas (to było jeszcze w
poprzednim,większym i fajniejszym mieszkaniu).Tylko mnie mąż zawdzięcza,że rozłożono nam spłatę czynszu na raty i nie eksmitowano nas.
Innym razem nie płacił wielu opłat,aż musiał sprzedać Daewoo Lanosa,żeby pokryć koszty i żeby zostało na inne jeszcze ważne rzeczy.Także drogie panie,zastanówcie się,czy słusznie tak bronicie mojego męża,który
po cichu doprowadził nas do ruiny finansowej.I zdrowotnej,i emocjonalnej.
Także drogie panie,zastanówcie się,czy słusznie tak bronicie mojego męża,który
po cichu doprowadził nas do ruiny finansowej.I zdrowotnej,i emocjonalnej.
Truskaweczko, jesteś dorosłą, świadomą tego, co robisz, kobietą.
Możesz zarabiać własne pieniądze i podejmować swoje decyzje.
Jeśli tego właśnie chcesz, to powinnaś do tego dążyć.
Widzisz swojego męża jako przemocowca, chama i egoistę - ok. Więc odejdź od niego i radź sobie sama.
Przeczytałam wszystkie Twe posty; żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej.
To kilka znamiennych zdań:
(...) jestem samotna w małżeństwie.Mąż pracuje na 2 etaty (podobno do końca roku),więc do 21.30 jestem codzień sama.Nie mam znajomych w moim mieście,tylko pozostają znajomi "na telefon" i 3 znajome z internetu. (...) Wydaje mi się,że się kochamy i szanujemy,a jednak...co nas tak naprawdę łączy?? (...)
Mój mąż też nie ma dla mnie czasu,pracujeokresowo na 2ch etatach,wraca do domu ok.21.30 ,pada na kanapkę i zasypia.Nie chce słyszeć o tym,by pracował tylko w jednym
miejscu.W tygodniu staram się go zrozumieć,choć smutno mi w samotne wieczory.Ale w sobotę po południu ucieka w internet,czyta książki,śpi.W niedzielę choć jest wyspany jest to samo.Jesteśmy 26 lat po ślubie,już 24 lata nie ma między nami pożycia intymnego.On nie chce,mówi że jest zmęczony,zestresowany... (...)Całymi dniami siedzę w domu... (...)
Bardzo boję się saamotności i niezrozumienia.Nie lubię się kłócić. (...)
w latach 2009 - 2010 przeżywaliśmy z mężem ostry kryzys małżeński,lekceważył mnie,znęcał się psychicznie,ja też nie byłam bez winy...Wybacz,nie mogę tak o pewnych sprawach pisać
bliżej na forum.W tej chwili męczy mnie monotonia życia i brak koleżanek czy przyjaciółki tu,na miejscu,w moim mieście. (...)Od 2ch lat nigdzie sama nie wyszłam,z mężem wychodzę 1 raz na 2-3 miesiące,zakupy robię wysyłkowo (książki,ciuchy),inne zakupy robi mój mąż,opłaty robię przez internet.Mam mnóstwo fobii,koszmarną nadwagę i depresję.Nie użalam się nad sobą,to moja wina że do takiej sytuacji dopuściłam. (...)
Od 2009 roku leczę się z depresji - czy jest poprawa?-malutka,bo już nie płaczę i nie mam myśli samobójczych. (...)
Nie mamy dzieci,poroniłam w 1991 roku,a tak marzyliśmy o dwójce dzieci.Potem już nie zaszłam w ciążę.
Nie mam pracy ani "papierka" że coś skończyłam.Matura to za mało...Studiowałam pedagogikę,na 4 roku odeszłam ze studiów
ze średnią 4,8.Studiowalam też w college'u jęz.francuskiego,na 2 roku skreślono mnie z listy studentów za nieobecności.Pani
od historii Francji trochę się na mnie zawzięła.Ale język znam dobrze,pracowalam z Francuzami.Krótko,1.5 roku.
Nie mam więc dzieci ani pracy,nie jestem niezależna.Do tego od 7 lat leczę się z powodu depresji.Mam poczucie winy wobec męża,bo i on nie jest w pełni szczęśliwym małżonkiem...ja też nie jestem szczęsliwą ,ale nie dlatego że jestem z nim.Mąż nie jest zbyt czuły,nie lubi rozmawiać.Moi znajomi gdzieś się "zapodziali",mam tylko koleżanki bliższe i dalsze na telefon plus "internetowe". (...)Mam dużo czasu wolnego
bo mąż jest od rana do wieczora w pracy.W tym czasie ja zajmuję się domem i ...sobą.Od 2009 roku leczę się z powodu depresji lękowej.Już jest lepiej niż było,bo nie płaczę tak często jak kiedyś i chcę żyć,tylko nie mam pomysłu jak. (...)ja się obawiam ludzi całkowicie zdrowych.W moim życiu wiele zdrowych,niby "optymistycznych" ludzi sprawiło mi
wiele przykrości,więc mam pewną traumę.Syty nie zrozumie głodnego,a zdrowy chorego.Nie chcę generalizować,ale zdrowi ludzie chcą czerpać z życia pełnymi garściami,co mi się akurat nie podoba,bo zakrawa na pazerność.Po co zdrowej osobie chory kolega czy koleżanka? (...)Mam fobię społeczną z przerwami od 25 lat...Brałam leki,ale raczej nie pomagały.Jestem nieśmiała,mam kompleksy...Czuję się gorsza od innych bo nie mam pracy i mieć nie będę
(względy zdrowotne...)Padło tu pytanie czy ktoś z "fs" miał ataki paniki?Ja miałam i nieraz
jeszcze miewam. (...)Jak narazie niedziela jest średnia,ale upływa spokojnie.Brakuje mi jakichś ciekawych wydarzeń. (...)
Czuję się bardzo samotna i niekochana.Wstąpiła, tutajj,bo moze znajdę się w grupie i bedzie mi razniej.W tej chwili mam duże problemy w małżeństwie,mąż jest agresywny,dzień w dzień się kłóci,często o drobiazgi,wrzeszczy na mnie...nie jest mi już oparciem lecz kulą u nogi.Nie mam gdzie pójść anii za co zyć,choruję,nie pracuję.Rozstanie nie wchodzi w grę. (...)
Obojgu wam współczuję.
44 2016-12-05 18:35:39 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2016-12-05 18:36:25)
Truskaweczko
O kredycie pisałaś na początku, że jest wspólny. A więc jeśli mąż wziął go w tajemnicy przed Tobą to jak to jest z tą wspólnotą kredytu?
O nieodpowiedzialności męża, nie opłacaniu czynszu i innych opłat też nie pisałaś.
Nie zmienię jednak zdania co do tego, że jeśli nie chcesz zrobić zmian w swoim życiu to musisz się podporządkować mężowi aby jeszcze bardziej go nie rozdrażniać.
Bo wyobraź sobie sytuację, gdy on któregoś dnia nie wstaje rano tylko leży i mówi, że nie idzie więcej do pracy bo ma dość wszystkiego, ma dość pracy. Będzie leżał i niech się dzieje co chce.
Co wtedy zrobisz? Wolno mu tak postępować tak samo jak i Tobie wolno. Pisałaś, że on też ma zdiagnozowane choroby. I tymi chorobami może się podpierać tak samo jak Ty to robisz.
45 2016-12-05 18:38:26 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-12-05 18:38:46)
Bo wyobraź sobie sytuację, gdy on któregoś dnia nie wstaje rano tylko leży i mówi, że nie idzie więcej do pracy bo ma dość wszystkiego, ma dość pracy. Będzie leżał i niech się dzieje co chce.
Co wtedy zrobisz? Wolno mu tak postępować tak samo jak i Tobie wolno. Pisałaś, że on też ma zdiagnozowane choroby. I tymi chorobami może się podpierać tak samo jak Ty to robisz.
Albo po prostu odejdzie... I co wtedy?
Kleoma napisał/a:Bo wyobraź sobie sytuację, gdy on któregoś dnia nie wstaje rano tylko leży i mówi, że nie idzie więcej do pracy bo ma dość wszystkiego, ma dość pracy. Będzie leżał i niech się dzieje co chce.
Co wtedy zrobisz? Wolno mu tak postępować tak samo jak i Tobie wolno. Pisałaś, że on też ma zdiagnozowane choroby. I tymi chorobami może się podpierać tak samo jak Ty to robisz.Albo po prostu odejdzie... I co wtedy?
Jeśli mąż odejdzie to rozwód z jego winy i będzie mogła zażądać alimentów na siebie.
Wielokropek moim zdaniem złośliwie wydrukowałaś moje zwierzenia,które kiedyś pisałam.
Cyngli,chyba za wcześnie bylam dla Ciebie mila pozdrawiając Cię i zycząc powodzenia.
Nie wtrącaj sie w moje życie,nie życzę sobie tego.
Od takich osób jak Wy chcę być jak najdalej.
Truskaweczko
O kredycie pisałaś na początku, że jest wspólny. A więc jeśli mąż wziął go w tajemnicy przed Tobą to jak to jest z tą wspólnotą kredytu?
O nieodpowiedzialności męża, nie opłacaniu czynszu i innych opłat też nie pisałaś.Nie zmienię jednak zdania co do tego, że jeśli nie chcesz zrobić zmian w swoim życiu to musisz się podporządkować mężowi aby jeszcze bardziej go nie rozdrażniać.
Bo wyobraź sobie sytuację, gdy on któregoś dnia nie wstaje rano tylko leży i mówi, że nie idzie więcej do pracy bo ma dość wszystkiego, ma dość pracy. Będzie leżał i niech się dzieje co chce.
Co wtedy zrobisz? Wolno mu tak postępować tak samo jak i Tobie wolno. Pisałaś, że on też ma zdiagnozowane choroby. I tymi chorobami może się podpierać tak samo jak Ty to robisz.
Ja się nie podpieram żadnymi chorobami,mam Was dość ,wciąż na mnie napadacie!!To jest podłość.
Wielokropek moim zdaniem złośliwie wydrukowałaś moje zwierzenia,które kiedyś pisałam.
Cyngli,chyba za wcześnie bylam dla Ciebie mila pozdrawiając Cię i zycząc powodzenia.
Nie wtrącaj sie w moje życie,nie życzę sobie tego.
Od takich osób jak Wy chcę być jak najdalej.
Jesteś zaślepiona złością, nie widzisz swoich błędów, traktujesz wrogo ludzi, którzy próbują pomóc.
Przykre.
Nie wtrącam się w Twoje życie. Napisałaś na publicznym forum, którego jestem częścią. Mam prawo komentować, każdy ma.
Nie jesteś gotowa na odpowiedzi, to ich nie szukaj.
Kleoma napisał/a:Truskaweczko
O kredycie pisałaś na początku, że jest wspólny. A więc jeśli mąż wziął go w tajemnicy przed Tobą to jak to jest z tą wspólnotą kredytu?
O nieodpowiedzialności męża, nie opłacaniu czynszu i innych opłat też nie pisałaś.Nie zmienię jednak zdania co do tego, że jeśli nie chcesz zrobić zmian w swoim życiu to musisz się podporządkować mężowi aby jeszcze bardziej go nie rozdrażniać.
Bo wyobraź sobie sytuację, gdy on któregoś dnia nie wstaje rano tylko leży i mówi, że nie idzie więcej do pracy bo ma dość wszystkiego, ma dość pracy. Będzie leżał i niech się dzieje co chce.
Co wtedy zrobisz? Wolno mu tak postępować tak samo jak i Tobie wolno. Pisałaś, że on też ma zdiagnozowane choroby. I tymi chorobami może się podpierać tak samo jak Ty to robisz.Ja się nie podpieram żadnymi chorobami,mam Was dość ,wciąż na mnie napadacie!!To jest podłość.
Wiele razy tu piszesz, że nie możesz iść do pracy z powodu wielu chorób.
A przecież ludzie schorowani, niepełnosprawni też mogą pracować.
Są specjalne programy w urzędach pracy dla osób z niepełnosprawnością.
Pracodawcy chętnie zatrudniają osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności w takich zawodach jak portier, pracownik ochrony i monitoringu, kasjer, recepcjonistka.
truskaweczka67 napisał/a:Także drogie panie,zastanówcie się,czy słusznie tak bronicie mojego męża,który
po cichu doprowadził nas do ruiny finansowej.I zdrowotnej,i emocjonalnej.Truskaweczko, jesteś dorosłą, świadomą tego, co robisz, kobietą.
Możesz zarabiać własne pieniądze i podejmować swoje decyzje.
Jeśli tego właśnie chcesz, to powinnaś do tego dążyć.Widzisz swojego męża jako przemocowca, chama i egoistę - ok. Więc odejdź od niego i radź sobie sama.
Nie widzę męża jako chama,coś Ty wymyśliła.Odeszłabym,tylko pół tego mieszkania jest moje - a on
się nie zgadza na sprzedaż.Przestań wściubiać nos w nie swoje sprawy.Jesteście jak babki - plotkarki.
A Ty też radz sobie sama bez podpórek jak psycholog czy-napewno-mąz.Swoją drogą,biedny on jest z Tobą.
52 2016-12-05 18:49:04 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-12-05 18:50:19)
Wielokropek moim zdaniem złośliwie wydrukowałaś moje zwierzenia,które kiedyś pisałam. (...)
Nie. Nie zrobiłam tego złośliwie. A ostatnie przytoczone zdania napisałaś dzisiaj. Zrobiłam to, bo znając te informacje łatwiej zrozumieć Twój problem, co za tym idzie łatwiej udzielić odpowiedzi na zadane przez Ciebie pytania.
(...) Od takich osób jak Wy chcę być jak najdalej.
Powtórzę. Współczuję Wam obojgu, Tobie i Twemu mężowi.
Przestań wściubiać nos w nie swoje sprawy.Jesteście jak babki - plotkarki.
Po co piszesz na publicznym forum o swoich sprawach, skoro nie życzysz sobie wściubiania w nie nosa?
C yngli,do złości to mnie Wasze posty doprowadziły.Nie znacie kontekstu sytuacji więć po co piszecie.
55 2016-12-05 18:52:01 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-12-05 18:53:16)
A Ty też radz sobie sama bez podpórek jak psycholog czy-napewno-mąz.Swoją drogą,biedny on jest z Tobą.
I tu wyszło wszystko na Twój temat.
Bardzo mi przykro, ale cóż - takie jest życie.
O mojego męża się nie martw. Akceptuje mnie taką, jaka jestem i bardzo się kochamy. Mam nadzieję, że będzie tak jak najdłużej.
Po co piszesz na publicznym forum o swoich sprawach, skoro nie życzysz sobie wściubiania w nie nosa?
Też o to pytam.
Truskaweczko
Jeżeli pół mieszkania jest Twoje to po rozwodzie ta część będzie Ci się należała.
Nieważne czy mąż się będzie zgadzał na sprzedaż. Jeśli chce zostać w tym mieszkaniu to będzie musiał Cię spłacić w terminie podanym przez sąd.
truskaweczka67 napisał/a:Przestań wściubiać nos w nie swoje sprawy.Jesteście jak babki - plotkarki.
Po co piszesz na publicznym forum o swoich sprawach, skoro nie życzysz sobie wściubiania w nie nosa?
To byl moj błąd,liczyłam na ludzką empatię i zrozumienie.Byłam zbyt ufna.A niektórzy są po prostu podli.
58 2016-12-05 18:55:03 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-12-05 18:56:15)
santapietruszka napisał/a:truskaweczka67 napisał/a:Przestań wściubiać nos w nie swoje sprawy.Jesteście jak babki - plotkarki.
Po co piszesz na publicznym forum o swoich sprawach, skoro nie życzysz sobie wściubiania w nie nosa?
To byl moj błąd,liczyłam na ludzką empatię i zrozumienie.Byłam zbyt ufna.A niektórzy są po prostu podli.
Czy dla Ciebie empatia i zrozumienie oznacza przytakiwanie...?
Czy po prostu założyłaś wątek żeby ponarzekać, a nie rozwiązać problem...?
Truskaweczko
Jeżeli pół mieszkania jest Twoje to po rozwodzie ta część będzie Ci się należała.
Nieważne czy mąż się będzie zgadzał na sprzedaż. Jeśli chce zostać w tym mieszkaniu to będzie musiał Cię spłacić w terminie podanym przez sąd.
Jestem katoliczką i nie uznaję rozwodów.To mieszkanie jest naprawde mało warte.
Chciałam jeszcze coś na tematy intymne.
Od wielu lat na rynku aptecznym w Polsce są dostępne środki na potencję. By konar mógł zapłonąć.
Cyngli,zalozylam wątek zeby rozwiązać problem,ale tak się nie stało.Trudno.
Kleoma napisał/a:Truskaweczko
Jeżeli pół mieszkania jest Twoje to po rozwodzie ta część będzie Ci się należała.
Nieważne czy mąż się będzie zgadzał na sprzedaż. Jeśli chce zostać w tym mieszkaniu to będzie musiał Cię spłacić w terminie podanym przez sąd.Jestem katoliczką i nie uznaję rozwodów.To mieszkanie jest naprawde mało warte.
Jeżeli po rozwodzie będziesz żyła w czystości to chyba nie ma grzechu?
I chyba to nie będzie dla Ciebie trudne skoro i tak pożycia seksualnego nie macie od dawna.
63 2016-12-05 19:03:04 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-12-05 19:34:59)
Cyngli,zalozylam wątek zeby rozwiązać problem,ale tak się nie stało.Trudno.
Kilka osób podsunęło rozwiązanie - ale Ty uznałaś, że to podłość.
Powtarzam: odejść i żyć na własny rachunek albo znaleźć kompromis i skuteczne leczenie dla siebie, i męża.
Można też nie robić nic i pozostać sfrustrowanym na wieki.
Forumowiczki swoimi postami doprowadziły mnie do rozpaczy.
...
Piszesz, że masz rodziców. Czy nie możesz do nich odejść? Nie ma tam miejsca na łóżko dla Ciebie?
Piszesz, że masz rodziców. Czy nie możesz do nich odejść? Nie ma tam miejsca na łóżko dla Ciebie?
Nie ma.Oni by mnie nie przyjęli.