Witam,
Bardzo długo zastanawiałam się, czy opisać tutaj swój "problem", bo nigdy wcześniej nie pisałam w takim miejscu o swoich osobistych sprawach. Jednak dzisiaj zrobiłam pierwszy krok i postanowiłam coś zmienić, a to już z mojej strony dużo. Koniec z tłumieniem wszystkiego w sobie, może czas wysłuchać kogoś porady.
Otóż mój problem pewnie jest dla większości oklepany, banalny i przewidywalny. Też bym tak pomyślała, po przeczytaniu posta. Niby człowiek wie teoretycznie co powinien zrobić, ale w praktyce znacznie gorzej. Mam przyjaciela, z którym znamy się już 7 lat, jednak tak na dobrą sprawę dopiero od takich 3 lat poznaliśmy się naprawdę dobrze. Wszystko dzieje się powolutku i stopniowo. Ostatnio mam wrażenie, że jesteśmy już na takim etapie, że mówimy sobie wszystko. Nie ma co owijać w bawełnę, jest dla mnie niezwykle ważną osobą w moim życiu i tak, przyznam, kocham go. Jednak jak z góry wiadomo on o tym nie wie... Spędzam tak jak już wspomniałam ostatnio coraz więcej czasu razem. Możemy na siebie liczyć zawsze i wszędzie. Czuje i wiem, że to jest ta osoba, ta jedyna... tylko kiedy nie ma miłości z obu stron to raczej nic nie da się stworzyć. Nie potrafię zrobić pierwszego kroku, wolałabym żeby zrobił to on.... Kiedyś, kiedyś jeszcze na początku naszej znajomości, podjęłam temat związku, jednak przyjaźń z jego strony wygrała, bo przecież nie chcemy w razie "w" stracić wszystiego, banalne tłumaczenie...ale może coś w tym jest. Taki rodzaj zabezpieczenia, przed stratą.
Chciałabym, żeby on jako facet określił się, coś zrobił.Nigdy z nim nie rozmawiałam od tamtego czasu na takie tematy, bo boję się, że mnie odrzuci i stracimy niestety kontakt bo tak najczęsciej to wygląda, albo może by mnie zakoczył. Gdyby nie lubił spędzać ze mną czasu wybierałby kolegów, inne osoby...Jednak nie mam na tyle odwagi by coś zdziałać. Męczy mnie ta sytuacja strasznie, nic innego nie robię od dobrych dwóch lat, jak zyję tylko nim... czekam aż się umówimy, coś razem porobimy, cokolwiek... głupia rozmowa, sms,sprawia, że jestem w siódmym niebie.... zachowuję się wiem, jak jakaś nastolatka, ale dosłownie tak się czuję, motyle w brzuchu, stres przy każdym spotkaniu. Jest dla mnie ideałem. Nigdy nas nic nie łączyło, ani nigdy się do siebie nie zblizyliśmy...
Napisałam tutaj do Was, ponieważ chcę coś zrobić, kolejny krok bo przecież czuję, że stoję w miejscu...Nie mogę dłużej na to pozwolić.
Wiem jedno prosto z mostu mu tego nie powiem, ale co ja dziewczyny mogę zrobić, jak zadziałać ( może jakieś triki), żeby coś się wydarzyło, może ja nie umiem dać mu odpowiednich sygnałów że jestem zainteresowana jego osobą zupełnie inaczej niż on sobie to wyobraża. Może stawiam granice, która blokuje nas obu? Jak sie zachowywać?
Poradźcie mi coś, dajcie jakieś wskazówki... będę bardzo wdzięczna.
Pozdrawiam, Olga
Najlepiej, chociaż ciężko, będzie mu o tym szczerze powiedzieć. W innym przypadku będziesz się tylko męczyć Nie wliczając już sytuacji kiedy kogoś pozna i radośnie Cię o tym poinformuje. Także albo mu o tym powiesz i wszystko pójdzie tak jakbyś tego chciała i Ci z całego serca życzę lub wasz kontakt się ochłodzi, a nawet zaniknie. Jak to najczęściej bywa. Na początku będzie bolało, tym bardziej że znacie się od 7 lat i jesteś na swój sposób od niego uzależniona, a nawet go idealizujesz co jest w sumie normalne. W drugim przypadku poboli i czas zrobi swoje. Ale to chyba lepsza opcja niż dalsza przyjazn z twoimi ukrytymi uczuciami, a potem rozczarowanie ;/
Najlepiej, chociaż ciężko, będzie mu o tym szczerze powiedzieć. W innym przypadku będziesz się tylko męczyć
Nie wliczając już sytuacji kiedy kogoś pozna i radośnie Cię o tym poinformuje. Także albo mu o tym powiesz i wszystko pójdzie tak jakbyś tego chciała i Ci z całego serca życzę lub wasz kontakt się ochłodzi, a nawet zaniknie. Jak to najczęściej bywa. Na początku będzie bolało, tym bardziej że znacie się od 7 lat i jesteś na swój sposób od niego uzależniona, a nawet go idealizujesz co jest w sumie normalne. W drugim przypadku poboli i czas zrobi swoje. Ale to chyba lepsza opcja niż dalsza przyjazn z twoimi ukrytymi uczuciami, a potem rozczarowanie ;/
Właśnie jestem tego świadoma i każdego dnia widzę, że taka rozmowa to niestety powoli jedyne wyjście... jest dokładnie tak jak napisałaś, jestem zwyczajnie uzależniona! Nie wyobrażam sobie póki co dnia, w którym dowiem się o kimś innym w jego życiu..
Co to za przyjaciele, co nie potrafią o sobie ze sobą rozmawiać? O swoich uczuciach, myślach? Do bani taka relacja.
Są dwa wyjścia: (1) koniec tej relacji (2) będziecie razem w związku
Dlaczego tylko takie dwa wyjścia? Bo jeśli nie będziecie w związku, to będzie każde miało swój osobny związek. Z pierwszą chwilą gdy tak się stanie, to nastąpi koniec przyjaźni.
Zatem jeśli nie chcesz go stracić to musi nastąpić punkt (2). Ale jeśli oboje będizecie dalej tacy "d*powaci", że nie porozmawiacie ze sobą, to znaczy, że wybraliśice punkt (1), czyli koniec z Wami.
Wniosek? Nie masz wyjścia jak z nim o uczuciach porozmawiać i wybrać (1) lub (2).