Witam. Jestem młodą niegdyś energiczna i radosna osobą. Na dzień dzisiejszy właściwie przeciwieństwem tego kim byłam kiedyś. Mam 20 lat i nie mam ochoty żyć.
Odkąd tylko pamiętam byłam wrażliwa i przejmowałam się wieloma rzeczami ale od jakichś 3-4 lat jest gorzej. Odkąd skończyłam liceum przestałam mieć kontakt z ludźmi na codzień. Zawsze byłam samotnikiem ale teraz to już nawet zaczyna mi to przeszkadzać. Może nie tyle co brak kontaktu z ludźmi ale brak umiejętności przebywania w towarzystwie. Ale w zasadzie to akurat mój najmniejszy problem. Ale wydaje mi się, że od tego się właśnie zaczynała moja depresja ( nie jestem pewna czy ja mam ale wiele na to wskazuje). Po skończeniu liceum zaczęłam studiować. Niestety nie z wyboru zaocznie. Na początku nie myślałam poważnie o pracy, chciałam sobie zrobić przerwę po liceum (stres związany z maturami, nowe studia itd). Jednak stresowala mnie w sumie myśl o tym, że muszę pracować.. obawy czy dam sobie radę, czy czegoś nie zepsuje..czy będę w stanie mieć dobry kontakt z klientami itd..co też powodowało, że decyzje o podjęciu pracy cały czas odkładałam.
Z początku nie było że mną aż tak źle, wzięłam się za remont mieszkania, wiec nie marnowalam aż tak swojego czasu. Niestety ciągle kłótnie z ojcem doprowadziły do tego, że coraz mniej miałam ochotę to robić. Tak minęły 2 lata. Zaczynam 3 rok studiów i mam problem wstać z łóżka. Byłam w jednym nieudanym związku, który zepsułam. Myślę, że od tego czasu jest bardzo źle.. tak jak wcześniej potrafiłam się w miarę cieszyć życiem.. coś robić to teraz nie jestem w stanie zrobić nic. Wszystko przestało mnie cieszyć, albo mam kłopot ze spaniem albo z kolei jestem cały czas senna o nie do życia. Powoli starałam się podbudowac swoją samoocenę. Juz wzięłam się za CV, które miałam złożyć w najbliższym czasie. Ale znowu pewne wydarzenia sprawiły, że mam ochotę to wszystko zakończyć. Raczej nic sobie nie zrobię, ale przeraza mnie myśl, że przestaje mi zależeć na swoim życiu. Ostatnio ojciec mnie bardzo obraził chociaż nic nie zrobiłam.." leczyłam "się z tego przez kilka dni ..a po kolejnych kilku dniach bardzo zwyzywala mnie pewna osoba. W dodatku doszło w pewnym sensie do przemocy fizycznej. Nie była to moja wina a mimo to znowu zostałam obrażona.. jestem w szoku, że można tak obrazić drugiego człowieka. Aktualnie nawet zaczęłam opuszczać studia chociaż mam mało zajęć. Tak jak próbowałam się zabrać do życia jeszcze kilka dni temu, znaleźć pracę itd tak teraz znowu pewnie bd leżeć w łóżku i myśleć jaka to beznadziejna i mało wartościowa jestem.
Zastanawiam się czy to jest depresja, kiedyś czytałam, że leczenie pomaga i niektóre osoby znowu są szczęśliwe.. boje się brać leki albo pójść do psychologa.
Eh może znajdą się jakieś osoby, które udziela mi kilku rad albo takie które miały/mają podobną sytuację i napiszą jak sobie poradziły.