Witam,
jestem w rozsypce. Przez większość swojego związku odczuwałam strach, że mój partner może coś czuć do byłej. Znałam zbyt wiele szczegółów z ich związku, a on nie chciał na początku zerwać z nią kontaktu. Został przez nią skrzywdzony, a mimo to esemesowali, pisali ze sobą, spotykali się.
Lubił kilka jej zdjęć, wcześniej miał ją w "ostatnio wyszukiwanych". Wczoraj wyświetliły mi się ostatnie karty - m.in. jej profil. Powiedziałam mu o tym. Było mu głupio. Wpierw przyrzekał, potem się przyznał. Okłamał mnie, bo bał się mojej reakcji...
Coś mnie tknęło. W historii wpisałam jej nazwisko, wyświetliła się od SIERPNIA prawie 40 razy. Liczba mojego profilu - na palcach jednej ręki.
Mówił, że nie ma z nią kontkatu, że zakończył to definitywnie, więc kazałam mu pokazać rozmowy...
Przez cały początek bycia związku ze mną, rozmawiał i esemesował z nią, ona mu wysyłała swoje zdjęcia, prosiła go o rady, żaliła mu się, pisała po pijaku. Potem pisał do niej z życzeniami IMIENINOWYMI, ona do niego pisała esemesy, prosiła o rady.
Nie mogę przeżyć jego "słodkich snów" do niej i kłamstw odnośnie urwania kontaktu. Czuję się zdradzona i oszukana. Ostatnie rozmowy są sprzed 4 miesięcy.
Laptopa używa tylko wieczorami, gdy wraca z pracy... i wchodzi na jej profil? ...
Pokłóciliśmy się, ja w łzach chciałam wyjść, on obiecywał, że sie poprawi, przepraszał, mówił, że to nie tak, że to nic nie znaczy, że nie wiedział, że to mnie tak zaboli. Jego zachowanie i przejęcie było szczere, widziałam to w jego oczach i łzach. Ale nie mogę tego wybaczyć. Całą noc nie spałam. Nerwica znów dała o sobie znać.
Mówił, że to spróbuje naprawić, że nie chce mnie stracić, ale ja nie mam już zaufania do niego w tej kwestii. Tyle razy zaczynałam rozmowę, a mam czarno na białym.
Czy jest szansa na odbudowanie utraconego zaufania? Czy jest wgl sens robienia czegokolwiek? Zależy mi na nim, ale brak mi słów, aby opisać, jak źle się z tym czuję.