Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 100 ]

1 Ostatnio edytowany przez ewelinaL (2016-10-12 14:43:36)

Temat: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

O Boże, żeby tylko nikt nie odkrył tego, że nie wiedziałam! Żeby nie odkrył, że jednak jestem tłukiem, że nie znam niemieckiego, że nie umiem pisać, że magisterki nie zrobiłam, że matka się ze mnie nabijała, gdy miałam dwanaście lat i nie umiałam powiedzieć „Chile”. Że nauczycielka razem z całą klasą pokładała się ze śmiechu, bo nie wiedziałam, co to RWPG. Kurwa, rozumiecie: RWPG!

To fragment "Kobiety dość doskonałej" autorstwa Sylwii Kubryńskiej, dziennikarki, felietonistki, pisarki, autorki czterech powieści, z których trzy, o kobiecej tematyce, są rozchwytywane. (Wiem, bo sama mam problem kupić w tradycyjnej księgarni ostatnią część.)

Nie bardzo mnie interesują przeżycia bohaterki. Mam w głębokim poważaniu prehistoryczne rady europejskie.

Bardziej mnie interesuje, Was mam nadzieję też, mechanizm, który buduje barierę ochronną, przed śmiesznością wywołaną niewiedzą.

Same piątki od góry do dołu. Same piątki, a w domu, że lecę na opinii. Że to przypadek. Że w końcu się na mnie poznają. Że prędzej czy później okaże się, że gówno wiem(...)

To opis przeżyć uczennicy, również z "Kobiety dość doskonałej".

A co wiemy? Już jako dorośli? Wiemy niewiele. Wielu z Was się zbulwersuje na moją teorię, którą powtórzę. Wiemy niewiele! Niewiele zapamiętaliśmy ze szkolnej ławy, niewiele kodujemy wiedzy z życia. Wiemy to, co nas nauczono wiedzieć i trwamy w tym, co w nas wypracowano.
"Wiemy tyle o sobie, ile nas sprawdzono."

Jesteśmy ekspertami, ALE (nie lubię tego słowa, wiecie) we własnej dziedzinie, doświadczeniu.

Dlaczego więc obstajemy przy swoim, gdy inni wykładają racjonalne argumenty?
Głupio, bo głupio, ale po naszemu?

Z książki Sylwii Kubryńskiej, z której pochodzą dwa pierwsze cytaty, dowiadujemy się, że tak nas wychowano. Że wpojono nam w szkole i w domu, iż niewiedza jest zła. Bo jest!
Niewiedza jest objawem ignorancji. Jeszcze większym przejawem ignorancji jest brak świadomości o swojej niewiedzy i uporczywe przeświadczenie, że ma się rację.
Już nie będę się rozpisywać, że osoba, która nie umie przyznać się do swojej nieomylności naraża się na śmieszność. Nie o to chodzi, żeby piętnować.

Zapytam tylko, jak odbieracie ludzi, którzy bez względu na argumenty, i niejednokrotnie dowody naukowe albo przykłady z życia wzięte, innych uparcie obstają przy swoim zdaniu w dyskusji?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

hmmm

mogę opisać postrzeganie siebie wink

lata, dokonania czegoś, lata budowania swej mądrości "życiowej"
pycha, duma, itd itp gdy szło po mojemu
nerwica, depresja gdy inaczej

najbardziej bolesne odczucia w związku z weryfikowaniem własnej "wiedzy, nie wiedzy"

dziś świadomość "nie wiedzy" jest uwalniająca, dzięki temu mogłem ruszyć z kopyta, do przodu

z tamtych czasów, określenia "cham, gbur, cwaniak, bezczelny" jeszcze dziś odbijają się echem w głowie

na tej podstawie, mam dziś świadomość, o totalnym braku przystosowania, o nie przystosowaniu do funkcjonowania w grupie, poza wyjątkiem mojego jej kontrolowania big_smile
o ile w pewnych sytuacjach dobrze się trzymać swego, ze względu na np tradycje
to w wielu warto weryfikować, na bieżąco przekonania, myśli, wiarę, itd itp

dzięki temu, człowiek otwiera się, na życie
to takim telegraficznym skrótem :d

3

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Olewam takich ludzi, bo z taką osobą dyskusja jest niemożliwa.

Natomiast nięchęć do przyznania się do własnej niewiedzy rozumiem. Bo to się wiąże z wystawieniem się na upokorzenie i atak. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z osobą w ferworze zajadłej dyskusji, która na słowa oponenta "nie wiem, nie mam pojęcia" zareagowałaby "ok, to ci wytłumaczę". Niewiedza jest wykpiwana i wyśmiewana - a często nie ma ku temu żadnych podstaw. Można się zbłaźnić takim drobiazgiem jak to, że się nie wie o czym jest czyjaś nowa płyta czy jaką błazenadę tego dnia odstawił jakiś polityk. Przy tak silnej presji by "wiedzieć wszystko" nie dziwię się, że wielu ludziom przez gardło nie może przejść "nie wiem".

4

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
ewelinaL napisał/a:

Zapytam tylko, jak odbieracie ludzi, którzy bez względu na argumenty, i niejednokrotnie dowody naukowe albo przykłady z życia wzięte, innych uparcie obstają przy swoim zdaniu w dyskusji?

Dla mnie ocena takiej osoby w dużej mierze zależy od rodzaju dyskusji. Jeśli mam do czynienia z dyskusją opartą o fakty, jednoznaczne dowody, w temacie, w którym posiadam pełną informację, to osobę, która będzie się upierała przy nieprawdziwym zdaniu, raczej zaszufladkuję jako "beton intelektualny". Jeśli mam do czynienia z dyskusją, w której albo nie znam faktów, albo nie są one wystarczająco dowiedzione, raczej mnie szlag nie trafi. Chociaż to też zależy od tego jak bardzo absurdalne będą postulaty przeciwnej strony. Ogólnie uważam toczenie dyskusji z osobami, które swoje teorie dowodzą z własnego ego i nie są w stanie tego przeskoczyć, za bezcelowe na dłuższą metę.

Swoją drogą niewiedza to jest piękna rzecz - jeśli mobilizuje do poznawania, rozwoju, postępu. Niewiedza, która jest tożsama z ignorancją to nic specjalnego, każdy się może tym pochwalić. Ściemnianie, że się wie, jak się nie wie to dopiero jest błazenada. Tylko, że to ściemnianie często przechodzi, ponieważ większość ludzi wie bardzo niewiele.

5

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Nie boję się powiedzieć "nie wiem", "nie znam się". Za to boję się, że mogłabym być przyłapana na jakiejś głupocie i szerzeniu dalej swej niewiedzy - toteż nie szerzę, wolę najpierw się dokształcić.
Co do innych, to nie mam problemu, kiedy młoda albo niepewna osoba tak robi - nauczy się, jeśli tylko zechce. Co innego "stare" uparciuchy, które poczytać/praktykować to niet, a gadać to chętnie. Tych zostawiam z ich gadką, jeśli dyskusja ma być bezowocna. Jak będę chciała pogadać z istotą, która nie grzeszy wiedzą i olewa to, co mówię, to mam od tego trzy koty. One chociaż są słodkie, toteż nie muszą być mądre wink

6

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Moim zdaniem do umiejętności głośnego stwierdzania "nie wiem" trzeba dorosnąć, a przy tym mieć wystarczająco wysokie poczucie własnej wartości, aby się tego nie obawiać. Nie ma ludzi nieomylnych i nie ma ludzi wszechwiedzących, jeśli ktoś tak o sobie myśli, to zwykle jest ignorantem, bucem i w gruncie rzeczy nieświadomym swoich ułomności kaleką.
Niewiedza mądrych ludzi mobilizuje, aby się rozwijać, tak więc cenna jest sama jej świadomość.

ewelinaL napisał/a:

Zapytam tylko, jak odbieracie ludzi, którzy bez względu na argumenty, i niejednokrotnie dowody naukowe albo przykłady z życia wzięte, innych uparcie obstają przy swoim zdaniu w dyskusji?

Nie lubię takich osób, a może nie tyle osób, co rozmowy z nimi, bo z nimi się NIE dyskutuje. Nie można bowiem prowadzić dyskusji z kimś, kto nie dopuszcza do siebie myśli, że może się mylić, kto nie potrafi przyznać się do błędu czy przeprosić, za to będzie szedł w zaparte i na siłę udowadniał, że ma rację. To nie tylko trąci śmiesznością, ale też odbiera w moich oczach szacunek, a przy tym daje poczucie straty czasu, a nawet zażenowania sytuacją.

7

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Olinka napisał/a:

Nie lubię takich osób, a może nie tyle osób, co rozmowy z nimi, bo z nimi się NIE dyskutuje

forma "monologu" big_smile
dobrze rozgraniczać uprzedzenie do osoby  a rozmowy wink

8 Ostatnio edytowany przez Iceni (2016-10-12 17:58:24)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Cóż... niewatpliwie pewna niewiedza to powod do wstydu i jezeli ktos by sie przyznal do niewiedzy w danej kwestii to na pewno bym tego nie odebrala za atut big_smile

(No chyba, że za szczerosc  big_smile)

9

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Iceni, ja patrzę na to w ten sposób, że jest wiedza elementarna, niemal uniwersalna i powszechnie znana, gdy rzeczywiście wstydem jest czegoś nie wiedzieć, ale są też takie zagadnienia, gdy cudownie można się wzajemnie uzupełniać. Wstydem jest także błądzić, a po wytknięciu błędu nadal się tego uparcie trzymać, dokładnie tak, jakby przyznanie komuś racji, miało stanowić jakąś ogromną ujmę.

10 Ostatnio edytowany przez ewelinaL (2016-10-12 18:10:57)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Czytam Wasze wypowiedzi i aż serce mi rośnie, że można mieć tak dużą świadomość.

Czy nie zastanawialiście się, skąd bierze się maniakalne przeświadczenie o swojej nieomylność?

Albo zwykły lęk, o którym wspomina Ruda

ruda102 napisał/a:

Natomiast nięchęć do przyznania się do własnej niewiedzy rozumiem. Bo to się wiąże z wystawieniem się na upokorzenie i atak. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z osobą w ferworze zajadłej dyskusji, która na słowa oponenta "nie wiem, nie mam pojęcia" zareagowałaby "ok, to ci wytłumaczę". Niewiedza jest wykpiwana i wyśmiewana - a często nie ma ku temu żadnych podstaw. Można się zbłaźnić takim drobiazgiem jak to, że się nie wie o czym jest czyjaś nowa płyta czy jaką błazenadę tego dnia odstawił jakiś polityk. Przy tak silnej presji by "wiedzieć wszystko" nie dziwię się, że wielu ludziom przez gardło nie może przejść "nie wiem".

Często się zastanawiam jaki wpływ na osobę już dorosłą ma bezsensowne upokarzanie dzieci. Przykłady o wyśmiewaniu, które inicjuje sam nauczyciel i przejmują rówieśnicy, można by wymieniać w nieskończoność. Zaczyna się w wieku szkolnym, a później np. w pracy człowiek przybiera mądrą minę, nikogo nie poprosi o pomoc i udaje, że wszystko wie i na siłę sam sobie radzi, bo obawia się śmieszności. To już takie moje rozważania pod innym kątem.

Iceni napisał/a:

Cóż... niewatpliwie pewna niewiedza to powod do wstydu i jezeli ktos by sie przyznal do niewiedzy w danej kwestii to na pewno bym tego nie odebrala za atut big_smile

(No chyba, że za szczerosc  big_smile)

Oj, Iceni uwielbiam Twoje postrzegania.

11

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
ewelinaL napisał/a:

Często się zastanawiam jaki wpływ na osobę już dorosłą ma bezsensowne upokarzanie dzieci. Przykłady o wyśmiewaniu, które inicjuje sam nauczyciel i przejmują rówieśnicy, można by wymieniać w nieskończoność.

Nie odpowiem, bo nie rozumiem. Nie pojmuję upokarzania dzieci w żadnej formie. Zresztą upokarzania dorosłych także.

ewelinaL napisał/a:

Zaczyna się w wieku szkolnym, a później np. w pracy człowiek przybiera mądrą minę, nikogo nie poprosi o pomoc i udaje, że wszystko wie i na siłę sam sobie radzi, bo obawia się śmieszności.

Sądzę, że może to wynikać z faktu, że niemal każdy bardziej rozgarnięty człowiek w pracy chce uchodzić za profesjonalistę, dlatego o ile na początku pewne pytania wydają się zupełnie zrozumiałe, o tyle na późniejszym etapie mogą dziwić, a tym samym odbierać poczucie, że mamy do czynienia z fachowcem w swojej dziedzinie. Wtedy też cały ten profesjonalizm idzie się paść, przynajmniej teoretycznie.

12

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Olinka napisał/a:

Iceni, ja patrzę na to w ten sposób, że jest wiedza elementarna, niemal uniwersalna i powszechnie znana, gdy rzeczywiście wstydem jest czegoś nie wiedzieć,

A konkretnie brak jakiej wiedzy jest wstydem?
Bo właściwie dla każdego ta wiedza elementarna jest chyba czymś innym...
Nie wstydzę się niewiedzy w tematach które mnie kompletnie nie interesują, choćby były uznawane przez większość za wiedzę elementarną, której nie wypada nie znać. A jak coś mnie zainteresuje nie obawiam się zapytać. I nie uważam tego za ujmę na swoim honorze. Czasem specjalnie podkreślam, że jestem "blondynką" smile

13

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
ewelinaL napisał/a:

Czytam Wasze wypowiedzi i aż serce mi rośnie, że można mieć tak dużą świadomość.

Czy nie zastanawialiście się, skąd bierze się maniakalne przeświadczenie o swojej nieomylność?

Moim zdaniem bierze się to z braku dojrzałości. Myślę, że osoba, która wie sporo - bo skończyła parę szkół (a trochę ich skończyć trzeba w naszym systemie edukacji) może posiąść złudne wrażenie, że wie dużo. Niestety dopiero wejście głębiej uświadamia braki. Nad to dochodzi zamknięty umysł, który może najprościej w świecie odrzucać wszelkie argumenty, na korzyść wiary w to, że ma się rację. Na pewno powodów jest jeszcze więcej, mogłabym w sumie pisać do rana wink

ewelinaL napisał/a:

Albo zwykły lęk, o którym wspomina Ruda

ruda102 napisał/a:

Natomiast nięchęć do przyznania się do własnej niewiedzy rozumiem. Bo to się wiąże z wystawieniem się na upokorzenie i atak. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z osobą w ferworze zajadłej dyskusji, która na słowa oponenta "nie wiem, nie mam pojęcia" zareagowałaby "ok, to ci wytłumaczę". Niewiedza jest wykpiwana i wyśmiewana - a często nie ma ku temu żadnych podstaw. Można się zbłaźnić takim drobiazgiem jak to, że się nie wie o czym jest czyjaś nowa płyta czy jaką błazenadę tego dnia odstawił jakiś polityk. Przy tak silnej presji by "wiedzieć wszystko" nie dziwię się, że wielu ludziom przez gardło nie może przejść "nie wiem".

To są konsekwencje dyskusji w nieodpowiednim towarzystwie. Wykpiwanie i wyśmiewanie to brak szacunku do rozmówcy. Mnie też nie dziwi w takiej sytuacji niechęć do "nie wiem". Jednak pomiędzy "nie wiem" a upartym trzymaniu się błędnej opinii jest jeszcze parę możliwości.

ewelinaL napisał/a:

Często się zastanawiam jaki wpływ na osobę już dorosłą ma bezsensowne upokarzanie dzieci. Przykłady o wyśmiewaniu, które inicjuje sam nauczyciel i przejmują rówieśnicy, można by wymieniać w nieskończoność. Zaczyna się w wieku szkolnym, a później np. w pracy człowiek przybiera mądrą minę, nikogo nie poprosi o pomoc i udaje, że wszystko wie i na siłę sam sobie radzi, bo obawia się śmieszności. To już takie moje rozważania pod innym kątem.

Możliwe, że masz rację i takie przeżycia z lat szkolnych kształtują właśnie to zaparcie. Upokarzanie dzieci w głowie mi się nie mieści. Dziecko jest dzieckiem, uczy się dopiero, to oczywistym jest, że wie mniej, a jego możliwości wnioskowania są jeszcze ograniczone. Podobnie sprzeciwiam się upokarzaniu dorosłych. Jeśli ktoś się specjalnie nie interesuje jakimś tematem to wymaganie od niego szerokiej w nim wiedzy jest bezpodstawne. Podobnie jeśli rozmawiamy z osobą w naszym mniemaniu ograniczoną, to nie należy od niej wymagać umysłowych lotów kosmicznych. W tym kontekście warto też mieć świadomość własnych ograniczeń, żeby się nie zapędzić w nierówną dyskusję. Pozwoli nam to wyjść z niej zanim stanie się ona zajadłą.

A tak już zupełnie na boku, jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości dotyczące ogromnego ograniczenia jakie jest narzucane na nasze umysły, to niech sobie porówna program nauczania dowolnej wyższej szkoły na przestrzeni ostatnich 30 lat. Człowiek jako gatunek wiedzę ma bardzo malutką, więc określanie jakiegokolwiek jego przedstawiciela jako nieomylnego nosi znamiona skrajnej głupoty.

14

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Zgadzam się z tym, że to głównie szkoła uczy nas złego podejścia i przyzwyczaja do tego, że przecież zapytani o coś, powinniśmy znać odpowiedź. Nie trzeba upokarzać, wystarczy regularna pała do dziennika. Nauczyciele często zachęcają: "no ale spróbuj coś powiedzieć/napisać, nie mów nie wiem, może się uda". No i później ludzie maskują własną niewiedzę jakimiś głupotami, bo "może się uda". Widać to było na sprawdzianach i egzaminach, gdzie czasami można było urwać jakiś punkt pisząc nie na temat, ale coś tam się pisało, byle było.

Kiedy zmieniałam branżę, miałam kilka rozmów kwalifikacyjnych, gdzie niestety często musiałam przyznawać, że czegoś nie wiem. To był dla mnie ogromny dyskomfort psychiczny. Pamiętam, że jeden z rekruterów powiedział mi wtedy, żebym tak się nie stresowała, bo to nie jest szkoła i nie ma jednej poprawnej odpowiedzi, a pracodawcy chodzi głównie o to, żeby poznać mój sposób myślenia, a nie o to, żebym odpowiadała bezbłędnie na wszystkie pytania. Niby teraz wydaje mi się to oczywiste, ale wtedy byłam w szoku, bo rzeczywiście zupełnie inaczej do tego podchodziłam i wstydziłam się, że czegoś nie wiem. Dlatego uważam, że umiejętność przyznawania się do niewiedzy zależy od naszej dojrzałości w tym sensie, że świadomie umiemy zerwać z tym, co kładziono nam do głowy od dziecka. 

ewelinaL napisał/a:

Zaczyna się w wieku szkolnym, a później np. w pracy człowiek przybiera mądrą minę, nikogo nie poprosi o pomoc i udaje, że wszystko wie i na siłę sam sobie radzi, bo obawia się śmieszności.

Na szczęście pracuję w branży, która bardzo lubi spotykać się, dzielić się wiedzą i uczyć od siebie nawzajem. Widzę jak bardzo to owocuje w takiej codziennej pracy. Przybieranie mądrej miny i udawanie jest bardzo tępione, bo przez to traci się cenny czas. Jeśli mówię, że czegoś nie wiem, to zaraz każda jedna osoba będzie chciała mi to wytłumaczyć. Szkoda, że taka kultura pracy nie jest normą, bo człowiek nie powinien zamykać się w sobie i stresować się, że z czymś sobie nie radzi. Nie mówiąc już o tym, że zgrywanie za wszelką cenę Zosi Samosi może być bardzo kosztowne, gdy terminy gonią, a my się nie wyrabiamy. Jednak tak jak napisała Olinka - gdy jesteśmy już zawodowo doświadczeni, to o pewne rzeczy po prostu się nie pyta. I nie chodzi mi o sam fakt, że coś jest podstawą lub oczywistością, bo takie rzeczy mogą wylatywać nam z głowy, jeśli nie używamy tej wiedzy na co dzień. Chodzi o to, że ludzie często zadają pytania, na które odpowiedź mogliby znaleźć w ciągu minuty, gdyby użyli chociaż wyszukiwarki albo zajrzeli do jakiejś dokumentacji. I o ile napisałam, że w przypadku nowicjuszy moi współpracownicy chętnie odpowiadali na pytania, to nawet oni wkurzyliby się, gdyby regularnie pytało się ich o coś tak banalnego, co można znaleźć w minutę, ponieważ to jest zwykłe lenistwo i brak szacunku dla czyjegoś czasu. Profesjonalizmem nie jest dla mnie wiedzenie i pamiętanie wszystkiego, ale przede wszystkim umiejętność szybkiego wyszukiwania i przypominania sobie potrzebnych informacji. Kolejne bezcenne pytanie z mojej pierwszej rozmowy kwalifikacyjnej: "a dlaczego nie korzystasz z Googla podczas rozwiązywania zadania?".

Co do wiedzy ogólnej, to nie uważam, by braki w niej były wstydem, choć to też zależy od wagi. Amerykanie są chyba mistrzami w braku podstawowej wiedzy i to jest żenujące, żeby np. na mapie świata nie umieć wskazać Chin albo powiedzieć, że Polska leży w Azji. Natomiast jeśli na co dzień nie interesuję się historią, geografią lub biologią, to po co mam pamiętać np. daty jakichś bitew? Nie wyśmiałabym osoby, która nie wie jaka jest stolica Estonii. To mi się znowu ze szkołą kojarzy, żeby znać takie nieistotne fakty, które można sprawdzić w ciągu kilku sekund, gdy będzie potrzeba. W towarzystwie też nie rozmawia się o takich rzeczach. Jeśli już zostałabym przyłapana na elementarnej niewiedzy, to wydaje mi się, że ważniejsze byłoby moje podejście do tego. Nie powiedziałabym przecież, że ta wiedza jest dla mnie bezużyteczna, ale też nie czułabym się bardzo zawstydzona, bo według mnie to już popadanie w przesadę. Choć dyskomfort na pewno by był. Przede wszystkim jednak starałabym się wybrnąć z tego dyplomatycznie i nie dać po sobie poznać, że tego nie wiem. Jeśli nie byłoby takiej możliwości, to trudno, świat się nie zawali.

15 Ostatnio edytowany przez ewelinaL (2016-10-12 21:40:26)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Cslady, pięknie ujęłaś własne zdanie w temacie. Jeszcze piękniej, że się z Tobą zgadzam i nie muszę powielać pewnych treści, bo mogę Ci przyklaskać.

cslady napisał/a:

Co do wiedzy ogólnej, to nie uważam, by braki w niej były wstydem, choć to też zależy od wagi. Amerykanie są chyba mistrzami w braku podstawowej wiedzy i to jest żenujące, żeby np. na mapie świata nie umieć wskazać Chin albo powiedzieć, że Polska leży w Azji. Natomiast jeśli na co dzień nie interesuję się historią, geografią lub biologią, to po co mam pamiętać np. daty jakichś bitew? Nie wyśmiałabym osoby, która nie wie jaka jest stolica Estonii. To mi się znowu ze szkołą kojarzy, żeby znać takie nieistotne fakty, które można sprawdzić w ciągu kilku sekund, gdy będzie potrzeba. W towarzystwie też nie rozmawia się o takich rzeczach. Jeśli już zostałabym przyłapana na elementarnej niewiedzy, to wydaje mi się, że ważniejsze byłoby moje podejście do tego. Nie powiedziałabym przecież, że ta wiedza jest dla mnie bezużyteczna, ale też nie czułabym się bardzo zawstydzona, bo według mnie to już popadanie w przesadę. Choć dyskomfort na pewno by był. Przede wszystkim jednak starałabym się wybrnąć z tego dyplomatycznie i nie dać po sobie poznać, że tego nie wiem. Jeśli nie byłoby takiej możliwości, to trudno, świat się nie zawali.

Podałaś ciekawy przykład Amerykanów. Szczerze mówiąc nasunęło mi się pytanie: po co im wiedza o geograficznym położeniu Chin? Jeżeli robią z Chińczykami interesy, to rozumiem - kilometry, kurier, dostawy... ale do życia codziennego? Być może dla przeciętnego Amerykanina położenie geograficzne Chin jest jak znajomość estońskiej stolicy dla nas?
Do czego zmierzam?
Interesuję się historią Polski i do stopnia celującego na świadectwie ze średniej. Niestety, albo stety, podczas, gdy potrafię obalić mit 125 lat zwycięstw polskiej husarii, nie potrafię podać daty bitwy, w której chorągiew Białoskórskiego zaciągnęła się dla kasy na rzecz I Dymitriady. (Mogę sprawdzić w notatkach, nie ma sprawy.) Na egzaminie pamiętała, ale teraz jakoś umknęło.
I tu nasuwa się kolejne pytanie.:
Po co zapamiętywać i zaśmiecać sobie umysł, skoro niemal każdą informację można bardzo szybko sprawdzić w internecie?

16

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Wiedza podstawowa jest wiedza podstawową. I do czego prowadzi zaniedbanie wiedzy podstawowej przyklad Ameryki pieknie pokazuje. Wystarczy sobie spojrzec jak to spoleczenstwo upadlo w stosunku do poprzednich lat...
smile

17

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
bbasia napisał/a:

A konkretnie brak jakiej wiedzy jest wstydem?
Bo właściwie dla każdego ta wiedza elementarna jest chyba czymś innym...

Kiedyś już toczyła się na ten temat dyskusja i wniosek z niej był taki, jak ujęłaś to w swoim drugim zdaniu. Ja wówczas twierdziłam, że wstydem jest nie wiedzieć ile wynosi liczba Pi, a niektórzy się oburzali big_smile.
Umówmy się - jeśli mówimy o interesowaniu się czymś, to zwykle zakres wiedzy z danej dziedziny wykracza już poza elementarny. Natomiast zakres elementarny, jak sama nazwa wskazuje, to podstawy podstaw, które stanowią wyjście do wiedzy rozszerzonej. Oczywiście, że jeśli nie wiemy kiedy była bitwa pod Grunwaldem albo kim była Maria Curie Skłodowska, to świat się od tego nie zwali, niemniej to wiedza podstawowa, więc jej brak w jakiś sposób o nas świadczy.

Z drugiej strony uważam, że nigdy nie należy wstydzić się, że czegoś po prostu nie pamietamy. Proces zapominania jest naturalny, dlatego jeśli jakiś zakres wiadomości nie jest regularnie odświeżany, to siłą rzeczy po drodze się zgubi - na to raczej nie mamy wielkiego wpływu, bowiem tak działa nasz układ nerwowy i jego część odpowiadzialna za pamięć.

Bardzo dobrze temat ujęła Cslady, sugerując, że wiele zależy od naszej postawy i tego czy coś wiedzieć po prostu chcemy, a jeśli tak, to czy potrafimy korzystać z dostępnych narzędzi, nie sposób bowiem wszystko wiedzieć i wszystko pamiętać. Każdy z nas posiada również jakiś zakres wiedzy "dodatkowej", wynikający z indywidualnych preferencji i zainteresowań, a także specjalistycznej - to jest ten zakres, dzięki któremu możemy "wzajemnie pięknie się uzupełniać".

18

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:

Wiedza podstawowa jest wiedza podstawową. I do czego prowadzi zaniedbanie wiedzy podstawowej przyklad Ameryki pieknie pokazuje. Wystarczy sobie spojrzec jak to spoleczenstwo upadlo w stosunku do poprzednich lat...
smile

Że niby jak upadło?

Olinka napisał/a:

Bardzo dobrze temat ujęła Cslady, sugerując, że wiele zależy od naszej postawy i tego czy coś wiedzieć po prostu chcemy, a jeśli tak, to czy potrafimy korzystać z dostępnych narzędzi, nie sposób bowiem wszystko wiedzieć i wszystko pamiętać. Każdy z nas posiada również jakiś zakres wiedzy "dodatkowej", wynikający z indywidualnych preferencji i zainteresowań, a także specjalistycznej - to jest ten zakres, dzięki któremu możemy "wzajemnie pięknie się uzupełniać".

Tu się wypowiem z doświadczenia. Z zawodu jestem krawcem (wciąż czekam na krawczkę w PWN, bo krawcowa, to żona krawca) i mam w swoim fachu ogromną wiedzę, ale nie kompletną. W pracy korzystam z doświadczenia mądrzejszych ode mnie. Kiedy prowadziłam usługi nie było mądrzejszego ponad mną, przynajmniej nie powinno, bo straciłabym klientów.
Interesuję się historią, wspominałam, i nie uważam za punkt honoru pamiętanie każdej daty, ale jeśli pomyliłaby główkę z reglanem, to już ujma.
To o czym (wydaje mi się) pisze Cslady. We własnej dziedzinie wstyd i niekompetencja się nie znać. W zainteresowaniach, niekoniecznie trzeba być ekspertem. Ale jeśli chodzi o pracę, to powołam się na wypowiedź Cslady:

Na szczęście pracuję w branży, która bardzo lubi spotykać się, dzielić się wiedzą i uczyć od siebie nawzajem. Widzę jak bardzo to owocuje w takiej codziennej pracy. Przybieranie mądrej miny i udawanie jest bardzo tępione, bo przez to traci się cenny czas. Jeśli mówię, że czegoś nie wiem, to zaraz każda jedna osoba będzie chciała mi to wytłumaczyć. Szkoda, że taka kultura pracy nie jest normą, bo człowiek nie powinien zamykać się w sobie i stresować się, że z czymś sobie nie radzi. Nie mówiąc już o tym, że zgrywanie za wszelką cenę Zosi Samosi może być bardzo kosztowne, gdy terminy gonią, a my się nie wyrabiamy.

I na moje szczęście ja rozumiem te słowa...

19

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
ewelinaL napisał/a:

Podałaś ciekawy przykład Amerykanów. Szczerze mówiąc nasunęło mi się pytanie: po co im wiedza o geograficznym położeniu Chin? Jeżeli robią z Chińczykami interesy, to rozumiem - kilometry, kurier, dostawy... ale do życia codziennego? Być może dla przeciętnego Amerykanina położenie geograficzne Chin jest jak znajomość estońskiej stolicy dla nas?

W sumie racja. smile Jakiś czas po napisaniu posta też przyszło mi na myśl, że jednak niepotrzebnie to rozdzieliłam. Chociaż sama nie wiem. Części podstawowej wiedzy nie musimy sobie utrwalać, ponieważ ona pojawia się gdzieś mimowolnie. Nie interesuję się specjalnie polityką, nie śledzę wiadomości, a mimo tego co jakiś czas w oczy "wpada" mi jakaś mapka, na której zaznaczone są Chiny. Jeśli co roku świętujemy odzyskanie niepodległości, to żenujący byłby brak wiedzy, co właściwie wtedy świętujemy i jak to się stało. O tym słyszy się mimowolnie w radiu, tv itp. Natomiast taka stolica Estonii już niekoniecznie będzie nam wpadać w oko/ucho regularnie. Zgadzam się z Wami, że nie jest to powód, by jej nie znać, ale z drugiej strony:

ewelinaL napisał/a:

Po co zapamiętywać i zaśmiecać sobie umysł, skoro niemal każdą informację można bardzo szybko sprawdzić w internecie?

No właśnie, po co? Podkreślam raz jeszcze, że nie jestem zwolenniczką amerykańskiej ignorancji. smile Nie uważam też, by Polska zmierzała w tym kierunku. Jednak doba jest krótka, a my często wykonujemy zawody, w których potrzebna jest specjalistyczna wiedza. Po przyjściu z pracy wolę przeczytać sobie książkę branżową (w końcu praca wymaga rozwijania się) albo jakąś lekturę dla czystej przyjemności, niż śledzić z zapartym tchem wiadomości, czy dbać o jakiś mój ogólny rozwój, który ktoś kiedyś przypadkiem może ocenić i wyśmiać. Jeśli ktoś ma czas na to wszystko, to świetnie. Mnie trudno go znaleźć. Czasami średnio się da albo średnio się chce robić rzeczy, które z praktycznego punktu widzenia są niepożyteczne, choć rozwijają nas w taki ogólny sposób. Np. ja mam tak, że danego dnia mogę przyjąć tylko pewną dawkę informacji. Jeśli tego informacyjnego śmietnika robi się za dużo, to wylatują mi z głowy również pożyteczne informacje, bo ciężko skupić mi się na tym, co ważne. A jest jeszcze coś takiego jak czas dla rodziny, który również nie powinien być wciśnięty pomiędzy czytanie o budowie pantofelka, a przypominanie sobie europejskich stolic. Kiedyś było łatwiej i może ludzie wydawali się lepiej wykształceni w takim ogólnym sensie, ponieważ był nieporównywalnie mniejszy szum informacyjny. Wyłowienie z tego szumu wartościowych informacji kosztuje nas sporo, bo obecnie czas jest najcenniejszą walutą. Osobiście staram się zachowywać tę równowagę, by nie być jakąś totalną ignorantką, ale z drugiej strony mam do tego wyluzowane podejście, ponieważ koniec końców wolę być uznawana za osobę, która dobrze wykonuje swoją pracę i skupia się na bliskich, poświęca im taki prawdziwy czas, nie robiąc równocześnie dziesięciu innych rzeczy itp. A jeśli ktoś kiedyś wyśmieje mnie, bo czegoś tam nie pamiętam, to w porządku, ma do tego prawo. Jednak nie sądzę, by to coś ważnego o mnie mówiło. A może mówi? Mówi np. to, że inne rzeczy są dla mnie ważniejsze. Mówi też coś o osobie, która się wyśmiewa i czuje lepsza. Poza tym takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko i na drugi dzień nikt już o nich nie pamięta. Współcześnie dużo się od nas wymaga, a raczej sami od siebie dużo wymagamy. Nie można brać tego wszystkiego śmiertelnie poważnie i gonić za jakimś niedoścignionym ideałem człowieka wiedzącego wszystko ze swojej dziedziny, a do tego posiadającego wiedzę ogólną, pedagogiczną (do wychowania dzieci), wiedzę o zdrowym odżywaniu, ćwiczeniu, malowaniu się, byciu perfekcyjną panią domu itp. Przecież od tego można zwariować. big_smile Ktoś może być świetny w odpowiadaniu na pytania rodem z "Milionerów", ale będzie miał inne braki, bo nie da się być wszystkim jednocześnie.

20

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Olinka napisał/a:

Moim zdaniem do umiejętności głośnego stwierdzania "nie wiem" trzeba dorosnąć, a przy tym mieć wystarczająco wysokie poczucie własnej wartości, aby się tego nie obawiać. Nie ma ludzi nieomylnych i nie ma ludzi wszechwiedzących, jeśli ktoś tak o sobie myśli, to zwykle jest ignorantem, bucem i w gruncie rzeczy nieświadomym swoich ułomności kaleką.
Niewiedza mądrych ludzi mobilizuje, aby się rozwijać, tak więc cenna jest sama jej świadomość.

Trzeba dorosnąć albo mieć dziecko:)
Ja nauczyłam się szczerze mówić,że czegoś nie wiem kiedy dziecko zaczęło mnie pytać: a dlaczego ten pies jest biały?a czemu drzewa nie mówią po polsku? A czemu ludzie jedzą świnie?
Na tych i wiele trudniejszych pytań często mówiłam,że nie wiem.Ale,że się dowiem i jej powiem.
Ja spokojnie potrafię powiedzieć,że czegoś nie wiem,choć muszę przyznać,że uważam,że są pewnie rzeczy,które osoby w moim wieku,z moim wykształceniem wiedzieć MUSZĄ i po prostu  nie wyobrażam sobie,ze mogłoby być inaczej.

Co do ludzi upierających się przy swojej opinii bez względu na to jak bardzo sensowne argumenty przytoczymy i jak bardzo bezsens uporu wypunktujemy: nie dyskutuję z takimi osobami bo to nie ma żadnego sensu: ani większego ani mniejszego.

21

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
cslady napisał/a:

Np. ja mam tak, że danego dnia mogę przyjąć tylko pewną dawkę informacji.

Wyjęłaś mi to z ust. Codziennie zbyt wiele informacji do mnie dociera, abym mogła to wszystko pamiętać, ogarnąć, a jeszcze do tego sięgać po wiedzę dodatkową. Moja praca też ode mnie wymaga ciągłego uczenia się czegoś nowego. Czasem czuję, że nie jestem w stanie już nic więcej przyswoić, a każdy nowy komunikat jest ponad moje psychiczne możliwości, dlatego trzeba to wszystko umiejętnie dawkować i wybierać.
Sądzę zresztą, że wielu z nas tak ma.

22

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

O Boże, żeby tylko nikt nie odkrył tego, że nie wiedziałam! Żeby nie odkrył, że jednak jestem tłukiem, że nie znam niemieckiego, że nie umiem pisać, że magisterki nie zrobiłam, że matka się ze mnie nabijała, gdy miałam dwanaście lat i nie umiałam powiedzieć „Chile”. Że nauczycielka razem z całą klasą pokładała się ze śmiechu, bo nie wiedziałam, co to RWPG. Kurwa, rozumiecie: RWPG!

Same piątki od góry do dołu. Same piątki, a w domu, że lecę na opinii. Że to przypadek. Że w końcu się na mnie poznają. Że prędzej czy później okaże się, że gówno wiem(...)

Pozwoliłam sobie przekopiować zacytowane w pierwszym poście fragmenty "Kobiety dość doskonałej". Kojarzą mi się one z syndromem oszusta. Podobno aż 70% wszystkich ludzi w pewnym momencie swojego życia czuje się jak oszust, tj. nie wierzą, że zasługują na to, co osiągnęli i boją się, że ktoś to odkryje, ktoś się na nich pozna. Swoją wiedzę, osiągnięcia i kompetencje przypisują szczęściu, zbiegowi okoliczności, przypadkowi, a nie własnej uczciwej, ciężkiej pracy. I teraz pytanie: czy rzeczywiście wystarczy dorosnąć, dojrzeć, odnieść sukces, by nie mieć problemu ze swoją niewiedzą?

23

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
cslady napisał/a:

Podobno aż 70% wszystkich ludzi w pewnym momencie swojego życia czuje się jak oszust, tj. nie wierzą, że zasługują na to, co osiągnęli i boją się, że ktoś to odkryje, ktoś się na nich pozna. Swoją wiedzę, osiągnięcia i kompetencje przypisują szczęściu, zbiegowi okoliczności, przypadkowi, a nie własnej uczciwej, ciężkiej pracy.

Coś jak kompleks Dyzmy? big_smile
Jeśli przyjąć, że pozostałe 30% to ci, którzy nie mają tego problemu, to wydaje mi się, że stwierdzenie może być mocno przesadzone. Dlaczego? Bo wynikałoby z niego, że na jakimś etapie życia niemal wszyscy mają poczucie, że osiągnęli sukces, a tak przecież nie jest.
Osobiście uważam, że na wszystko co mam solidnie sobie zasłużyłam lub zapracowałam, jeśli czegoś nie mam, to widocznie wystarczająco się nie postarałam lub mi na tym wystarczająco nie zależało, bo na przykład ustaliłam sobie inne priorytety. Sukces zwykle nas podbudowuje, tym bardziej nie wydaje mi się, aby ktokolwiek obawiał się, że na swój własny nie zasłużył i może to zostać odkryte (o ile nie osiągnął go w sposob sprzeczny z prawem), jeśli już, to obserwuję raczej odwrotną tendencję.

cslady napisał/a:

I teraz pytanie: czy rzeczywiście wystarczy dorosnąć, dojrzeć, odnieść sukces, by nie mieć problemu ze swoją niewiedzą?

Tu mogę powrócić do tego, co napisałam niemal na początku dyskusji, czyli że wystarczy dojrzeć oraz posiadać wysokie poczucie własnej wartości i to zdanie nadal podtrzymuję. Jedno w połączeniu z drugim (powtórzę: sukces poczucie wartości zwykle wyraźnie wzmacnia) raczej wyklucza problem z niewiedzą.

24

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Olinka napisał/a:

Jeśli przyjąć, że pozostałe 30% to ci, którzy nie mają tego problemu, to wydaje mi się, że stwierdzenie może być mocno przesadzone. Dlaczego? Bo wynikałoby z niego, że na jakimś etapie życia niemal wszyscy mają poczucie, że osiągnęli sukces, a tak przecież nie jest.

Z tego, co wyczytałam, to niekoniecznie musi chodzić o jakiś spektakularny sukces. Duże sukcesy rzekomo zwiększają ryzyko wystąpienia syndromu oszusta, ale przecież jakieś pomniejsze sukcesy odnosi każdy z nas. Sukcesem może być zdanie egzaminu na studiach, otrzymanie prawa jazdy, pozytywne przejście rozmowy kwalifikacyjnej itp.

25

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Ja kocham wiedzę,wieloma dziedzinami życia się interesuję,najbardziej tymi potrzebnymi do życia,bo po co interesować się polityką ?
Albo co jest stolicą Estonii ?Nie jest mi to do niczego potrzebne-jeśli będzie,to się zainteresuje...
Trzeba powiedzieć,że dyskusje z innym są zazwyczaj wymianą informacji nt przebytych doświadczeń,przepuszczone przez filtry własnych przekonań-jak to mówią każdy widzi/słyszy to co chce.Wkraczamy tutaj w filozofię,którą też się interesuje(-ktoś powiedział,albo się ożenisz,albo będziesz filozofem lol ) głównie z tego względu,że wszystko jest iluzją naszego mózgu,a my wymieniamy się tymi iluzjami.Często sprawy wydawałoby się oczywiste,każdy człowiek widzi inaczej.
Kiedy słucham właśnie monologów ludzi przekonanych o własnej nieomylności,myślę sobie,że oni tak naprawdę nie mają świadomości,
że to tylko ich punkt widzenia powstały na zasadzie opisanej powyżej,to tylko ich iluzja,nie biorą pod uwagę faktu,że ktoś może myśleć inaczej.Jeszcze takie pytanie,ktoś tu wspomniał o sukcesie,albo wiedzy elementarnej-co to jest,jak jest definicja tych stwierdzeń ?

26

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
ewelinaL napisał/a:
Iceni napisał/a:

Wiedza podstawowa jest wiedza podstawową. I do czego prowadzi zaniedbanie wiedzy podstawowej przyklad Ameryki pieknie pokazuje. Wystarczy sobie spojrzec jak to spoleczenstwo upadlo w stosunku do poprzednich lat...
smile

Że niby jak upadło?
...

Zdarzyło ci się rozmawiac ostatnio z jakims Amerykaninem? Przeciętnym człowiekiem, a nie kims, kto przyjechal do Polski robic kariere?

Tam edukacja na poziomie podstawowym teraz lezy i kwiczy. Ludzie wychodza ze szkol i nie maja podstawowej wiedzy, elementarnych podstaw a potem jest jak jest - łykają wszystko co telewizja im wciska, bo nie ma w glowie wiedzy, zeby skonfrontowac to co widzi z tym co WIE.

Oni wierza w potege armii amerykanskiej a nie maja pojecia gdzie ta armia dziala.
Powiesz mu o zdrowym odzywianiu to on ci powie, ze sie zdrowo odzywia bo w jego platkach na sniadanie sa witaminy. Przecietni ludzie nie maja pojecia o kulturze poza tym co pokazuje TV, i owszem, nie jest problemem kiedy nie wiesz gdzie lezy Bangladesz, czy kto to byl Vivaldi... ale jezeli nie wiesz, gdzie leza Chiny, kim był Mozart, ze Europa to kontynent a nie kraj, że Paryż jest stolica francji, kim byl Szekspir i mnostwo tego typu rzeczy... to, za przeproszeniem jestes nieukiem , albo Amerykaninem smile

Ja nawet wsrod tutejszych studentow widze jak u nich odbiega poziom kulturalny od studentow z Europy (ktorzy zazwyczaj maja baaardzo szerokie zainteresowania w sferze kulturalnej) albo od studentow azjatyckich ( ktorzy sa baaardzo nastawieni na edukacje scisla)

A Amerykanin chce miec wszystko podane w pigulce smile bo wiecej nie ogarnia

27

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:

ale jezeli nie wiesz, gdzie leza Chiny, kim był Mozart, ze Europa to kontynent a nie kraj, że Paryż jest stolica francji, kim byl Szekspir i mnostwo tego typu rzeczy... to, za przeproszeniem jestes nieukiem

Przecież można być nieukiem,po co komu wiedza na tematy które podałaś ?
Większość rzeczy,której uczymy się w szkole i na studiach jest zbędna.
Po co komu skomplikowane działania matematyczne,wystarczą podstawowe znajomości matematyki w życiu...

28 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2016-10-13 11:35:57)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:
theonlyone napisał/a:

ale jezeli nie wiesz, gdzie leza Chiny, kim był Mozart, ze Europa to kontynent a nie kraj, że Paryż jest stolica francji, kim byl Szekspir i mnostwo tego typu rzeczy... to, za przeproszeniem jestes nieukiem

Przecież można być nieukiem,po co komu wiedza na tematy które podałaś ?
Większość rzeczy,której uczymy się w szkole i na studiach jest zbędna.
Po co komu skomplikowane działania matematyczne,wystarczą podstawowe znajomości matematyki w życiu...

To tzw wiedza ogólna i obciach być ignorantem.
To prawda,że Amerykanie w porównaniu z Polakami ze szkoły wynoszą wiedzę jaką mają u nas przedszkolaki.
Miałam kilka uczennic z USA,które przyjechały uczyć się w Polsce.Wiedzą stały niżej o dwie,trzy klasy niż ich rówieśnicy.
Widzę to zresztą po mojej bratanicy,która sama mówi,że u niej są ze wszystkiego prostackie testy na koniec semestru,który każdy zdaje.

29

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
cslady napisał/a:

Z tego, co wyczytałam, to niekoniecznie musi chodzić o jakiś spektakularny sukces. Duże sukcesy rzekomo zwiększają ryzyko wystąpienia syndromu oszusta, ale przecież jakieś pomniejsze sukcesy odnosi każdy z nas. Sukcesem może być zdanie egzaminu na studiach, otrzymanie prawa jazdy, pozytywne przejście rozmowy kwalifikacyjnej itp.

Tym bardziej wynika z tego, że 70% społeczeństwa to osoby, które czują się winne, kiedy uda im się osiągnąć cokolwiek, co je cieszy, łącznie ze wspomnianym zdanym egzaminem, nawet jeśli ktoś się na niego nauczył, albo otrzymaniem pracy związanej z dziedziną, w której ktoś jest specjalistą. W takiej sytuacji musielibyśmy chodzić z wiecznym poczuciem winy, że na coś nie zasłużyliśmy. O ile jeszcze potrafię uwierzyć, że taki mechanizm może występować, o tyle nie wydaje mi się, aby działo się to na tak wielką skalę.

thenlyone napisał/a:

Przecież można być nieukiem,po co komu wiedza na tematy które podałaś ?

Można być nieukiem, oczywiście, że można, jeśli komuś to nie przeszkadza, to czemu nie, w końcu każdy sam kreuje swoje życie, zakresem swojej wiedzy także każdy sam steruje. 
Generalnie jednak wracamy do dyskusji, która kiedyś miała miejsce w wątku "Facet bez matury, osoba gorszej kategorii?".

30

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
gojka102 napisał/a:

To tzw wiedza ogólna i obciach być ignorantem.

Serio obciach?A gdzie jest ta granica wiedzy ogólnej ?
Jeśli będę wiedział,kto to Mozart,ale nie będę wiedział,kto to Szekspir,to już zasłużyłem na miano nieuka ?

31

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
gojka102 napisał/a:
Iceni napisał/a:
theonlyone napisał/a:

ale jezeli nie wiesz, gdzie leza Chiny, kim był Mozart, ze Europa to kontynent a nie kraj, że Paryż jest stolica francji, kim byl Szekspir i mnostwo tego typu rzeczy... to, za przeproszeniem jestes nieukiem

Przecież można być nieukiem,po co komu wiedza na tematy które podałaś ?
Większość rzeczy,której uczymy się w szkole i na studiach jest zbędna.
Po co komu skomplikowane działania matematyczne,wystarczą podstawowe znajomości matematyki w życiu...

To tzw wiedza ogólna i obciach być ignorantem.
To prawda,że Amerykanie w porównaniu z Polakami ze szkoły wynoszą wiedzę jaką mają u nas przedszkolaki.
Miałam kilka uczennic z USA,które przyjechały uczyć się w Polsce.Wiedzą stały niżej o dwie,trzy klasy niż ich rówieśnicy.
Widzę to zresztą po mojej bratanicy,która sama mówi,że u niej są ze wszystkiego prostackie testy na koniec semestru,który każdy zdaje.

Dla jednego to będzie obciach, a dla drugiego nic nie ważne bzdety. Z mojego punktu widzenia wiedza ogólna pozwala na poszerzenie horyzontów co czyni ją dość przydatną. Im większa świadomość tym mniej kitu się nałykamy od polityków, dziennikarzy, znajomych, etc. Im większe mamy podstawy do własnej analizy świata, tym bardziej polegamy na wiedzy a mniej na wierze w wiedzę. Kwestia wyboru każdego z nas jak chce żyć, można i tak i tak smile

32

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:
Iceni napisał/a:

ale jezeli nie wiesz, gdzie leza Chiny, kim był Mozart, ze Europa to kontynent a nie kraj, że Paryż jest stolica francji, kim byl Szekspir i mnostwo tego typu rzeczy... to, za przeproszeniem jestes nieukiem

Przecież można być nieukiem,po co komu wiedza na tematy które podałaś ?
Większość rzeczy,której uczymy się w szkole i na studiach jest zbędna.
Po co komu skomplikowane działania matematyczne,wystarczą podstawowe znajomości matematyki w życiu...

Po co? Poniewaz majac wiedze elementarna mozesz sie rozwijac. Zycie to nie tylko praca i studia.

Potem sie ludzie dziwia czemu nie moga zawierac interesujacych znajomosici, nie ma o czym rozmawiać na spotkaniach towarzyskich, nie ma jak wypelnic czasu...
No a jak ma sie to robic kiedy nie ma sie fundamentow zeby sie rozwijac?

O czym ja mam rozmawiac z facetem, ktory oprocz zagadnien z dziedziny wlasnych studiow nie ma pojecia o niczym innym? Szeroki swiatopoglad WYMAGA solidnych fundamentow.

33 Ostatnio edytowany przez podobno_zuzanna (2016-10-13 11:58:50)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:

Ja kocham wiedzę,wieloma dziedzinami życia się interesuję,najbardziej tymi potrzebnymi do życia,bo po co interesować się polityką ?
Albo co jest stolicą Estonii ?Nie jest mi to do niczego potrzebne-jeśli będzie,to się zainteresuje...

Moim zdaniem tutaj wykazujesz się ignorancją, bo polityka jest akurat dziedziną, która dotyka każdego człowieka. Jeśli uważasz, że Ciebie polityka (zarówno polska jak i ta światowa) nie dotyczy to żyjesz w wielkiej iluzji. Co nie oznacza, że masz obowiązek się nią interesować. Ja też się nie interesuję, bo jestem totalną abnegatką, ale nie łudzę się, że sprawy polityczne nie mają na mnie żadnego wpływu.

theonlyone napisał/a:

Trzeba powiedzieć,że dyskusje z innym są zazwyczaj wymianą informacji nt przebytych doświadczeń,przepuszczone przez filtry własnych przekonań-jak to mówią każdy widzi/słyszy to co chce.Wkraczamy tutaj w filozofię,którą też się interesuje(-ktoś powiedział,albo się ożenisz,albo będziesz filozofem lol )

A jaką filozofią się konkretnie interesujesz? Bo odnoszę wrażenie, że określenia "filozofia", "filozofowanie" są w naszych czasach strasznie nadużywane i okropnie się przez to wyświechtały, zbanalizowały. Filozofem nagle stał się każdy kto sobie czasem nad czymś poduma i pobuja w obłokach. A tymczasem filozofia to taka sama dziedzina wiedzy jak np. historia, literaturoznawstwo czy astronomia.

34

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:
gojka102 napisał/a:

To tzw wiedza ogólna i obciach być ignorantem.

Serio obciach?A gdzie jest ta granica wiedzy ogólnej ?
Jeśli będę wiedział,kto to Mozart,ale nie będę wiedział,kto to Szekspir,to już zasłużyłem na miano nieuka ?

Owszem.Niestety, ktoś taki jest u mnie skreślony,Skoro nie wie kim był Szekspir-nie mamy o czym gadać:)
Przypuszczam,że nie jestem w tym osądzie odosobniona.Ale spoko-zawsze może się ktoś znajdzie w Twoim przedziale wiedzy smile

35 Ostatnio edytowany przez Iceni (2016-10-13 12:29:06)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Po co wiedziec jakie miasto jest stolica Estonii?

Bo możesz smile Nie istnieje "nadmiar zdobytej wiedzy" natomiast niedobor moze byc bolesny. Nie chodzi o to, by wkuwac na pamięć nazwy miast czy rzek, ale jezeli slyszysz w telewizji o trzesieniu ziemi w Nepalu albo o festiwalu w Wenecji to łatwiej tę informację przyswoisz i połączysz z innymi niż lewitując w intelektualnej pustce.

Jezeli masz podstawy to kolejne informacje tylko dokladasz do bazy danych. Bez bazy danych festiwal w Wenecji powie ci tyle samo co festiwal w Wakatarama smile - nie ma z czym tego polaczyc wiec twoj mozg zignoruje tę informację. Nawet jezeli cos uslyszysz to nic z tego nie wyniesiesz na przyszlosc.

Slyszysz w telewizji o nowym odkryciu z dziedziny genetyki, no ale co ci z tego jezeli lekcje biologii o genach przespałeś? Gen staje się pustym slowem...


________

Poza tym ja na przyklad mam tak, że wiedza, (taka ogólna, ale szeroka) o swiecie podnosi atrakcyjność seksualną faceta big_smile
Lepiej się rozmawia kiedy można zahaczyć o wiele tematów, roznych i na roznym poziomie zaawansowania niz w kolko walkowac jakąś jedną, choćby ulubioną dziedzinę.

Jezeli on jest fanem futbolu a ja lubię gotowac to hm.. malo bedzie wspolnych tematow. Ale jezeli MAM podstawowa wiedze o swiecie to na przyklad wiem, ze  Barca jest z Hiszpanii i chociaz w pilke z nim nie zagram, to moge zaproponowac nastepna randke w Hiszpanskiej restauracjii i porozmawiac o Hiszpanii.

I wtedy nawet futbol moze nas polaczyc big_smile ale trzeba miec jakis podstawowy punkt zaczepienia smile

36

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
podobno_zuzanna napisał/a:
theonlyone napisał/a:

Ja kocham wiedzę,wieloma dziedzinami życia się interesuję,najbardziej tymi potrzebnymi do życia,bo po co interesować się polityką ?
Albo co jest stolicą Estonii ?Nie jest mi to do niczego potrzebne-jeśli będzie,to się zainteresuje...

Moim zdaniem tutaj wykazujesz się ignorancją, bo polityka jest akurat dziedziną, która dotyka każdego człowieka. Jeśli uważasz, że Ciebie polityka (zarówno polska jak i ta światowa) nie dotyczy to żyjesz w wielkiej iluzji. Co nie oznacza, że masz obowiązek się nią interesować. Ja też się nie interesuję, bo jestem totalną abnegatką, ale nie łudzę się, że sprawy polityczne nie mają na mnie żadnego wpływu.

Nigdzie nie napisałem,że mnie nie dotyczy,tylko,że mnie nie interesuje.

podobno_zuzanna napisał/a:
theonlyone napisał/a:

Trzeba powiedzieć,że dyskusje z innym są zazwyczaj wymianą informacji nt przebytych doświadczeń,przepuszczone przez filtry własnych przekonań-jak to mówią każdy widzi/słyszy to co chce.Wkraczamy tutaj w filozofię,którą też się interesuje(-ktoś powiedział,albo się ożenisz,albo będziesz filozofem lol )

A jaką filozofią się konkretnie interesujesz? Bo odnoszę wrażenie, że określenia "filozofia", "filozofowanie" są w naszych czasach strasznie nadużywane i okropnie się przez to wyświechtały, zbanalizowały. Filozofem nagle stał się każdy kto sobie czasem nad czymś poduma i pobuja w obłokach. A tymczasem filozofia to taka sama dziedzina wiedzy jak np. historia, literaturoznawstwo czy astronomia.

Na tym etapie,na którym jestem,to chyba raczej filozofowanie wink ,ale jest to bardzo interesująca abstrakcyjna dziedzina i nie porównywałbym jej bezpośrednio z historią,czy astronomią.

37

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:

Po co wiedziec jakie miasto jest stolica Estonii?

Bo możesz smile Nie istnieje "nadmiar zdobytej wiedzy" natomiast niedobor moze byc bolesny. Nie chodzi o to, by wkuwac na pamięć nazwy miast czy rzek, ale jezeli slyszysz w telewizji o trzesieniu ziemi w Nepalu albo o festiwalu w Wenecji to łatwiej tę informację przyswoisz i połączysz z innymi niż lewitując w intelektualnej pustce.

Jezeli masz podstawy to kolejne informacje tylko dokladasz do bazy danych. Bez bazy danych festiwal w Wenecji powie ci tyle samo co festiwal w Wakatarama smile - nie ma z czym tego polaczyc wiec twoj mozg zignoruje tę informację. Nawet jezeli cos uslyszysz to nic z tego nie wyniesiesz na przyszlosc.

Slyszysz w telewizji o nowym odkryciu z dziedziny genetyki, no ale co ci z tego jezeli lekcje biologii o genach przespałeś? Gen staje się pustym slowem...

Cofnij się 200 lat wstecz,ludzie nie mieli tej wiedzy i jakoś przeżyli ?Czyli ta wiedza jest zbędna.
W dzisiejszych czasach jesteśmy bombardowani ogromnymi pokładami informacji-większość zbędne śmieci.
Jeśli mój mózg zignoruje informacje,to znaczy,ze jest zbędna tongue

38

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:
Iceni napisał/a:

Po co wiedziec jakie miasto jest stolica Estonii?

Bo możesz smile Nie istnieje "nadmiar zdobytej wiedzy" natomiast niedobor moze byc bolesny. Nie chodzi o to, by wkuwac na pamięć nazwy miast czy rzek, ale jezeli slyszysz w telewizji o trzesieniu ziemi w Nepalu albo o festiwalu w Wenecji to łatwiej tę informację przyswoisz i połączysz z innymi niż lewitując w intelektualnej pustce.

Jezeli masz podstawy to kolejne informacje tylko dokladasz do bazy danych. Bez bazy danych festiwal w Wenecji powie ci tyle samo co festiwal w Wakatarama smile - nie ma z czym tego polaczyc wiec twoj mozg zignoruje tę informację. Nawet jezeli cos uslyszysz to nic z tego nie wyniesiesz na przyszlosc.

Slyszysz w telewizji o nowym odkryciu z dziedziny genetyki, no ale co ci z tego jezeli lekcje biologii o genach przespałeś? Gen staje się pustym slowem...

Cofnij się 200 lat wstecz,ludzie nie mieli tej wiedzy i jakoś przeżyli ?Czyli ta wiedza jest zbędna.
W dzisiejszych czasach jesteśmy bombardowani ogromnymi pokładami informacji-większość zbędne śmieci.
Jeśli mój mózg zignoruje informacje,to znaczy,ze jest zbędna tongue

Ach.. ludzie 200 lat temu nie mieli tej wiedzy i jakos przezyli.. genialny argument big_smile

39 Ostatnio edytowany przez podobno_zuzanna (2016-10-13 12:45:21)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Z porównaniem do innych nauk chodziło mi o to, że filozofia to dziedzina, która tak jak inne posiada pewien aparat pojęciowy, narzędzia, historię. Jeśli ktoś mówi, że interesuje się filozofią to zakładam, że potrafi np. rozpoznać podstawowe nurty filozoficzne i umieścić ich źródła w szerszym kontekście sporów i dyskusji, że mogę z nim porozmawiać o Derridzie, Blanchocie czy Levinasie, bo ludziom, którzy się filozofią nie interesują nic te nazwiska nie mówią. Filozofia jest naprawdę bardzo hermetyczną dziedziną, nie mniej hermetyczną i trudną niż nauki ścisłe.

40

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:
ewelinaL napisał/a:
Iceni napisał/a:

Wiedza podstawowa jest wiedza podstawową. I do czego prowadzi zaniedbanie wiedzy podstawowej przyklad Ameryki pieknie pokazuje. Wystarczy sobie spojrzec jak to spoleczenstwo upadlo w stosunku do poprzednich lat...
smile

Że niby jak upadło?
...

Zdarzyło ci się rozmawiac ostatnio z jakims Amerykaninem? Przeciętnym człowiekiem, a nie kims, kto przyjechal do Polski robic kariere?

Oni mówią po angielsku, prawda? Nie, nie zdarzyło.

Iceni napisał/a:

Tam edukacja na poziomie podstawowym teraz lezy i kwiczy. Ludzie wychodza ze szkol i nie maja podstawowej wiedzy, elementarnych podstaw a potem jest jak jest - łykają wszystko co telewizja im wciska, bo nie ma w glowie wiedzy, zeby skonfrontowac to co widzi z tym co WIE.

Oni wierza w potege armii amerykanskiej a nie maja pojecia gdzie ta armia dziala.
Powiesz mu o zdrowym odzywianiu to on ci powie, ze sie zdrowo odzywia bo w jego platkach na sniadanie sa witaminy. Przecietni ludzie nie maja pojecia o kulturze poza tym co pokazuje TV, i owszem, nie jest problemem kiedy nie wiesz gdzie lezy Bangladesz, czy kto to byl Vivaldi... ale jezeli nie wiesz, gdzie leza Chiny, kim był Mozart, ze Europa to kontynent a nie kraj, że Paryż jest stolica francji, kim byl Szekspir i mnostwo tego typu rzeczy... to, za przeproszeniem jestes nieukiem , albo Amerykaninem smile

Ja nawet wsrod tutejszych studentow widze jak u nich odbiega poziom kulturalny od studentow z Europy (ktorzy zazwyczaj maja baaardzo szerokie zainteresowania w sferze kulturalnej) albo od studentow azjatyckich ( ktorzy sa baaardzo nastawieni na edukacje scisla)

A Amerykanin chce miec wszystko podane w pigulce smile bo wiecej nie ogarnia

Zgodzę się z Tobą, że pewne rzeczy po prostu się wie. Przykładowo te, które wymieniłaś. Słyszałam o niskim poziomie wiedzy wśród Amerykanów, ale nie podejrzewałam ich o tak elementarne braki. Być może dlatego, że my, Polacy, po prostu to wiemy i nie jest dla nas taka wiedza niczym szczególnym.

Ale jeżeli zajmuję się pewną dziedziną i okazuje się, że nie znam kogoś z tej dziedziny, to jaka dla mnie ujma? Czy naprawdę każdy np. literata musi wiedzieć kto to Hanna Kowalewska, albo znać jej twórczość?

41 Ostatnio edytowany przez theonlyone (2016-10-13 13:11:03)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Mamidełko napisał/a:

Im większe mamy podstawy do własnej analizy świata, tym bardziej polegamy na wiedzy a mniej na wierze w wiedzę.

Zazwyczaj jest to jednak wiara w wiedzę,bo jak sprawdzisz,czy np w powietrzu jest 20% tlenu?Musisz uwierzyć komuś kto to zbadał w laboratorium.
Dostajesz informacje z telewizji iteż w nią wierzysz-a  skąd wiesz,że nie kłamią ?
Analiza świata nie będzie obiektywna,bo nasz umysł jest zbyt prymitywny i ograniczony(także przez nas samych) ,o czym pisałem wcześniej.

Iceni napisał/a:
theonlyone napisał/a:
Iceni napisał/a:

Po co wiedziec jakie miasto jest stolica Estonii?

Bo możesz smile Nie istnieje "nadmiar zdobytej wiedzy" natomiast niedobor moze byc bolesny. Nie chodzi o to, by wkuwac na pamięć nazwy miast czy rzek, ale jezeli slyszysz w telewizji o trzesieniu ziemi w Nepalu albo o festiwalu w Wenecji to łatwiej tę informację przyswoisz i połączysz z innymi niż lewitując w intelektualnej pustce.

Jezeli masz podstawy to kolejne informacje tylko dokladasz do bazy danych. Bez bazy danych festiwal w Wenecji powie ci tyle samo co festiwal w Wakatarama smile - nie ma z czym tego polaczyc wiec twoj mozg zignoruje tę informację. Nawet jezeli cos uslyszysz to nic z tego nie wyniesiesz na przyszlosc.

Slyszysz w telewizji o nowym odkryciu z dziedziny genetyki, no ale co ci z tego jezeli lekcje biologii o genach przespałeś? Gen staje się pustym slowem...

Cofnij się 200 lat wstecz,ludzie nie mieli tej wiedzy i jakoś przeżyli ?Czyli ta wiedza jest zbędna.
W dzisiejszych czasach jesteśmy bombardowani ogromnymi pokładami informacji-większość zbędne śmieci.
Jeśli mój mózg zignoruje informacje,to znaczy,ze jest zbędna tongue

Ach.. ludzie 200 lat temu nie mieli tej wiedzy i jakos przezyli.. genialny argument big_smile

Podważaj więc... wink
Tak naprawdę liczy się tylko wiedza potrzebna do przetrwania naszego gatunku,reszta jest zbędna.

42

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Przetrwanie wiaze sie z rozwojem, a do rozwoju potrzebna jest wiedza smile

43

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:

Przetrwanie wiaze sie z rozwojem, a do rozwoju potrzebna jest wiedza smile

Ale wystarczy na poziomie podstawowym smile

44

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

ewelinaL - to chyba zależy, chociażby od tego jak długo ktoś zajmuje się daną dziedziną. Ja nie siedzę ani w literaturze najnowszej, ani w literaturze kobiet, więc zupełnie nie potrafię ocenić, czy ujmą jest nie znać Kowalewskiej. Jestem natomiast pewna tego, że nie każdy literaturoznawca musi mieć przeczytaną Kowalewską. Nie ma ludzi od całej literatury wszechświatowej.

45

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

"wiedza podstawowa wystarczy" - pewnie tak, wszystko zależy od tego jakie ma się potrzeby, jaka jakość życia danego człowieka zadowala. Niektórzy ograniczają swoje istnienie do fizjologii i "najprzyziemniejszej" rozrywki, i żyją! Więc można, wszystko można.

46 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-10-13 13:23:30)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:

Przetrwanie wiaze sie z rozwojem, a do rozwoju potrzebna jest wiedza smile

wygląda na to, że duża część populacji na tej ziemi,

nie chce przetrwać wink kwestia w jakim kontekście

przetrwać, do wypłaty, do jutra, do rana wink:) to co innego niż "rozwój"

47

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

To tak a propos naszych braków w podstawowej wiedzy:



48

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

No i niech mi ktoś powie, że to nie jest kompromitacja? Jednak można bez tego żyć, a jakże!

49 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-10-13 14:48:06)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

biorąc pod uwagę, że w tym kraju jest coraz więcej szkół, różnej maści, ludzie tak bardzo pałają przekazaniem wiedzy tym "głodnym wiedzy"

że np. bycie "coach-em" nie jest w żadnej mierze czymś, wielkim wink

prawa rynku, np konkurencyjność nie przenosi się na jakość wink

"kupować kota w worku", to pojęcie względne dziś wink

pasowało by uważać jak i gdzie się człowiek rozwija/specjalizuje, bo się można jeszcze rozwinąć wink

50

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:
Mamidełko napisał/a:

Im większe mamy podstawy do własnej analizy świata, tym bardziej polegamy na wiedzy a mniej na wierze w wiedzę.

Zazwyczaj jest to jednak wiara w wiedzę,bo jak sprawdzisz,czy np w powietrzu jest 20% tlenu?Musisz uwierzyć komuś kto to zbadał w laboratorium.
Dostajesz informacje z telewizji iteż w nią wierzysz-a  skąd wiesz,że nie kłamią ?
Analiza świata nie będzie obiektywna,bo nasz umysł jest zbyt prymitywny i ograniczony(także przez nas samych) ,o czym pisałem wcześniej.

Oczywiście, że jest to zazwyczaj wiara w wiedzę. Ludzie mimo tego, że teoretycznie wiedzą jak coś zrobić (na przykład eksperyment mający na celu zbadanie jaki jest procentowy skład powietrza), nie robią tego tylko wierzą, że podane im fakty są faktami a nie gruszkami na wierzbie. Generalnie to mnie też nie bardzo się chce takie doświadczenia przeprowadzać i wszystko sprawdzać, nie muszę jednak wierzyć komuś kto to sprawdził w laboratorium. Przy niewielkim wysiłku mogę to sama sprawdzić.
Serio? "Dowód z telewizji"? Telewizja jako mass media przede wszystkim działa na emocje, ma przyciągać widzów i zarabiać pieniądze, a nie wykładać nauki. Oczywiście uczestniczy w jakimś stopniu w popularyzacji niektórych gałęzi nauk, jednak opieranie się na telewizyjnych, niepodważalnych faktach, niewiele ma do faktycznej wiedzy w jakiejś dziedzinie.

theonlyone napisał/a:

Tak naprawdę liczy się tylko wiedza potrzebna do przetrwania naszego gatunku,reszta jest zbędna.

Masz 100% racji. Jakby obedrzeć człowieka z całej wiedzy (nieważne jakim sposobem), to raczej nie wymrze jako gatunek.. no, ale jak już się ogarnie i wyjdzie z jaskini to co zacznie robić? Na nowo "odkrywać Amerykę", nie sądzisz?

51

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Mamidełko napisał/a:

.

theonlyone napisał/a:

Tak naprawdę liczy się tylko wiedza potrzebna do przetrwania naszego gatunku,reszta jest zbędna.

Masz 100% racji. Jakby obedrzeć człowieka z całej wiedzy (nieważne jakim sposobem), to raczej nie wymrze jako gatunek.. no, ale jak już się ogarnie i wyjdzie z jaskini to co zacznie robić? Na nowo "odkrywać Amerykę", nie sądzisz?

Racja,ciekawe skąd się bierze wewnętrzna potrzeba,poznawania świata,czy rozwijania pewnych umiejętności...
Chociaż jeśli byłaby to wewnętrzna potrzeba,to każdy by ją miał,a jednak tak nie jest.

52

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:
Mamidełko napisał/a:

.

theonlyone napisał/a:

Tak naprawdę liczy się tylko wiedza potrzebna do przetrwania naszego gatunku,reszta jest zbędna.

Masz 100% racji. Jakby obedrzeć człowieka z całej wiedzy (nieważne jakim sposobem), to raczej nie wymrze jako gatunek.. no, ale jak już się ogarnie i wyjdzie z jaskini to co zacznie robić? Na nowo "odkrywać Amerykę", nie sądzisz?

Racja,ciekawe skąd się bierze wewnętrzna potrzeba,poznawania świata,czy rozwijania pewnych umiejętności...
Chociaż jeśli byłaby to wewnętrzna potrzeba,to każdy by ją miał,a jednak tak nie jest.

Kazdy ją ma tylko niektórzy tracą ją z biegiem zycia.

Nie znam zdrowego dziecka, ktore by się nie pytało "co to ?" I "dlaczedo...?"

Stagnacja przychodzi potem, kiedy inne czynniki hamują pęd do wiedzy i poznawania swiata.

53 Ostatnio edytowany przez Matt87 (2016-10-14 13:25:30)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:

Kazdy ją ma tylko niektórzy tracą ją z biegiem zycia.

Nie znam zdrowego dziecka, ktore by się nie pytało "co to ?" I "dlaczedo...?"

Stagnacja przychodzi potem, kiedy inne czynniki hamują pęd do wiedzy i poznawania swiata.

Ty nie znasz, co nie jest dowodem na to, że tak faktycznie jest wink
Problem w tym, że potrzeby estetyczne i poznawcze wynikające z samorealizacji to domena tylko części, śmiem wątpić mniejszej części, ludzkiej populacji. Kwestii nie ułatwia rozwój technologii, który odbiera ludziom potrzebę zdobywania wiedzy. "Efekt Google" sprawi, że w codziennym otoczeniu nie tylko ja będę mieć do czynienia z jeszcze większą liczbą idiotów niż do tej pory. A już teraz nie jest lekko wink

54

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:
theonlyone napisał/a:
Mamidełko napisał/a:

.


Masz 100% racji. Jakby obedrzeć człowieka z całej wiedzy (nieważne jakim sposobem), to raczej nie wymrze jako gatunek.. no, ale jak już się ogarnie i wyjdzie z jaskini to co zacznie robić? Na nowo "odkrywać Amerykę", nie sądzisz?

Racja,ciekawe skąd się bierze wewnętrzna potrzeba,poznawania świata,czy rozwijania pewnych umiejętności...
Chociaż jeśli byłaby to wewnętrzna potrzeba,to każdy by ją miał,a jednak tak nie jest.

Kazdy ją ma tylko niektórzy tracą ją z biegiem zycia.

Nie znam zdrowego dziecka, ktore by się nie pytało "co to ?" I "dlaczedo...?"

Stagnacja przychodzi potem, kiedy inne czynniki hamują pęd do wiedzy i poznawania swiata.

Tak,tylko,że dziecko ma "pusty umysł" więc chłonie każdą wiedzę,niczym gąbka,nie wie jeszcze co mu będzie potrzebne,a co nie,człowiek dorosły już wie.

55

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:

Tak,tylko,że dziecko ma "pusty umysł" więc chłonie każdą wiedzę,niczym gąbka,nie wie jeszcze co mu będzie potrzebne,a co nie,człowiek dorosły już wie.

Nie mogę się z tym zgodzić. Wiemy tylko co jest tu i teraz, za to nie mamy świadomości co czeka nas w przyszłości.
Ja sama uczę się tego, co jest mi potrzebne na daną chwilę lub co mnie po prostu zainteresuje, niekoniecznie jednak patrząc na możliwość wykorzystania w życiu. Ja po prostu lubię wiedzeć wink.

56

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Olinka napisał/a:
theonlyone napisał/a:

Tak,tylko,że dziecko ma "pusty umysł" więc chłonie każdą wiedzę,niczym gąbka,nie wie jeszcze co mu będzie potrzebne,a co nie,człowiek dorosły już wie.

Nie mogę się z tym zgodzić. Wiemy tylko co jest tu i teraz, za to nie mamy świadomości co czeka nas w przyszłości.
Ja sama uczę się tego, co jest mi potrzebne na daną chwilę lub co mnie po prostu zainteresuje, niekoniecznie jednak patrząc na możliwość wykorzystania w życiu. Ja po prostu lubię wiedzeć wink.

Ja też lubię wiedzieć,ale to co mnie interesuje,a nie,że ktoś pytając mnie o rzeczy,które mnie nie interesują,będzie twierdził,że jestem ograniczonym nieukiem,mam wiedzę z innych dziedzin,więc będziemy się licytować,która wiedza jest ważniejsza ?
Dalej twierdze,że poza przetrwaniem każda inna wiedza jest zbędna.
Cywilizacja jednak robiąc wodę z mózgu,chce nam wmówić  co jest ważne,a co nie.

57

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Czlowiek ma "pusty umysl" w kazdym wieku.


Nie wiem czy ja cie dobrze rozumiem, ale wyglada to tak jakbys na sile probowal przekonac siebie albo mnie, ze czlowiek moze pozostac nieukiem i nic sie nie stanie.

Mnie nie obchodzi czy ktos chce poznawac nowe rzeczy, czy nie. Po prostu wybieram tych drugich.

Idiotow na sile uszczesliwiac soba nie bede.

58 Ostatnio edytowany przez Mamidełko (2016-10-14 14:03:01)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:
Mamidełko napisał/a:

.

theonlyone napisał/a:

Tak naprawdę liczy się tylko wiedza potrzebna do przetrwania naszego gatunku,reszta jest zbędna.

Masz 100% racji. Jakby obedrzeć człowieka z całej wiedzy (nieważne jakim sposobem), to raczej nie wymrze jako gatunek.. no, ale jak już się ogarnie i wyjdzie z jaskini to co zacznie robić? Na nowo "odkrywać Amerykę", nie sądzisz?

Racja,ciekawe skąd się bierze wewnętrzna potrzeba,poznawania świata,czy rozwijania pewnych umiejętności...
Chociaż jeśli byłaby to wewnętrzna potrzeba,to każdy by ją miał,a jednak tak nie jest.

Tak się nad tym zastanawiałam poruszona tematem dyskusji i myślę, że jedną z przyczyn może być właśnie przetrwanie naszego gatunku. Człowieka w większości otacza nieznane, a co nieznane to często straszne, co straszne to zagrażające itd. Poznanie otaczającego środowiska prowadzi do jego zaprzyjaźnienia i poczucia bezpieczeństwa, wiary w to, że nasze przyszłe pokolenia będą również mogły funkcjonować. Im więcej ludzkość poznaje tym bardziej poszerzają się horyzonty tego poznawania, dostrzegane są "nowe" zagrożenia dla gatunku, to proces, który się nigdy nie skończy - no chyba, że się ludzkość nie zdąży ewakuować z planety zanim nastąpi jakiś znaczny kataklizm smile

Ułatwienia technologiczne, które uważamy za oczywiste w naszym życiu to też pułapka dla kultywowania braku wiedzy elementarnej. Bardzo łatwo przyjąć założenie, że nie jest nam potrzebna wiedza w jaki sposób coś jest zbudowane (chociażby pralka), bo działa i tylko to nas interesuje. Takie trochę uwstecznienie przez postęp, zachwyceni wspaniałością złożonego mamy skłonność do ignorowania prostych zasad za nim stojących.

theonlyone napisał/a:
Olinka napisał/a:
theonlyone napisał/a:

Tak,tylko,że dziecko ma "pusty umysł" więc chłonie każdą wiedzę,niczym gąbka,nie wie jeszcze co mu będzie potrzebne,a co nie,człowiek dorosły już wie.

Nie mogę się z tym zgodzić. Wiemy tylko co jest tu i teraz, za to nie mamy świadomości co czeka nas w przyszłości.
Ja sama uczę się tego, co jest mi potrzebne na daną chwilę lub co mnie po prostu zainteresuje, niekoniecznie jednak patrząc na możliwość wykorzystania w życiu. Ja po prostu lubię wiedzeć wink.

Ja też lubię wiedzieć,ale to co mnie interesuje,a nie,że ktoś pytając mnie o rzeczy,które mnie nie interesują,będzie twierdził,że jestem ograniczonym nieukiem,mam wiedzę z innych dziedzin,więc będziemy się licytować,która wiedza jest ważniejsza ?
Dalej twierdze,że poza przetrwaniem każda inna wiedza jest zbędna.
Cywilizacja jednak robiąc wodę z mózgu,chce nam wmówić  co jest ważne,a co nie.

W zasadzie to bym się z Tobą zgodziła, że wiedza, która nie prowadzi do przetrwania gatunku jest zbędna. Tylko się zastanawiam jakie należy wziąć kryterium oceny tego, która wiedza jest do przetrwania potrzebna? Umiejętność zmajstrowania noża? Czy może świadomość tego w jaki sposób powstaje prąd? A może wiedza medyczna? Samo wykucie na pamięć światowych stolic może faktycznie się okazać zbędne, a co z geografią w całokształcie albo polityką?

59

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:

Dalej twierdze,że poza przetrwaniem każda inna wiedza jest zbędna.

Do przetrwania tak, ale od zwierząt czymś się jednak różnimy, a i samo miano miano homo sapiens zobowiązuje wink.

Mamidełko napisał/a:

Ułatwienia technologiczne, które uważamy za oczywiste w naszym życiu to też pułapka dla kultywowania braku wiedzy elementarnej. Bardzo łatwo przyjąć założenie, że nie jest nam potrzebna wiedza w jaki sposób coś jest zbudowane (chociażby pralka), bo działa i tylko to nas interesuje. Takie trochę uwstecznienie przez postęp, zachwyceni wspaniałością złożonego mamy skłonność do ignorowania prostych zasad za nim stojących.

Zgadza się. Potem okazuje się, że delikwent bez kalkulatora nie potrafi policzyć nieco bardziej skomplikowanego dzielenia albo w słowniku znaleźć określonego słowa, bo te przecież ułożone są alfabetycznie - w Goole wystarczy dany wyraz po prostu wpisać. Nie wspominając, że dzieci sprawnie obsługują smartfony, a równocześnie niektóre mają problem z obsłużeniem zwykłej pralki.

60 Ostatnio edytowany przez theonlyone (2016-10-14 15:10:00)

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Iceni napisał/a:

Czlowiek ma "pusty umysl" w kazdym wieku.
Nie wiem czy ja cie dobrze rozumiem, ale wyglada to tak jakbys na sile probowal przekonac siebie albo mnie, ze czlowiek moze pozostac nieukiem i nic sie nie stanie.

Mnie nie obchodzi czy ktos chce poznawac nowe rzeczy, czy nie. Po prostu wybieram tych drugich.

Idiotow na sile uszczesliwiac soba nie bede.

Dyskusja,jak to dyskusja,nie próbuje nikogo przekonywać,czekam na argumenty potwierdzające konieczność posiadania wiedzy więksej niż podstawowa.
Ludzie na wsiach będąc bliżej natury,nie mają wiedzy "szkolnej" choćby rodzice,nie mieli dostępu do wiedzy,takiej jak my mamy,czy mam ich uznać za"idiotów",bo oni nie potrafią rozmawiać na trudne tematy ?

Mamidełko napisał/a:

Tak się nad tym zastanawiałam poruszona tematem dyskusji i myślę, że jedną z przyczyn może być właśnie przetrwanie naszego gatunku. Człowieka w większości otacza nieznane, a co nieznane to często straszne, co straszne to zagrażające itd. Poznanie otaczającego środowiska prowadzi do jego zaprzyjaźnienia i poczucia bezpieczeństwa, wiary w to, że nasze przyszłe pokolenia będą również mogły funkcjonować. Im więcej ludzkość poznaje tym bardziej poszerzają się horyzonty tego poznawania, dostrzegane są "nowe" zagrożenia dla gatunku, to proces, który się nigdy nie skończy - no chyba, że się ludzkość nie zdąży ewakuować z planety zanim nastąpi jakiś znaczny kataklizm smile

To ma jakiś sens.

Mamidełko napisał/a:

W zasadzie to bym się z Tobą zgodziła, że wiedza, która nie prowadzi do przetrwania gatunku jest zbędna. Tylko się zastanawiam jakie należy wziąć kryterium oceny tego, która wiedza jest do przetrwania potrzebna? Umiejętność zmajstrowania noża? Czy może świadomość tego w jaki sposób powstaje prąd? A może wiedza medyczna? Samo wykucie na pamięć światowych stolic może faktycznie się okazać zbędne, a co z geografią w całokształcie albo polityką?

Wydaje się proste,wszystko co zapewnia przetrwanie samego organizmu,czyli zdobywanie pożywienia,zdrowie,czyli medycyna,
ogień itd. Takim Aborygenom jak powstaje prąd,ani inna rzekomo niezbędna wiedz,nie są potrzebne.

61

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
theonlyone napisał/a:

Dyskusja,jak to dyskusja,nie próbuje nikogo przekonywać,czekam na argumenty potwierdzające konieczność posiadania wiedzy więksej niż podstawowa.

Proszę bardzo:
* łatwiejsze życie;
* osobista satysfakcja;
* możliwość prowadzenia z innymi ciekawej konwersacji - dla mnie rozmowa jest przyjemnością;
* większa świadomość otaczającego świata i rządzących nim mechanizmów;
* podniesienie poczucia własnej wartości.
To mało? Mogę dalej, ale chyba nie ma takiej potrzeby. Ja w każdym razie mam trochę większe aspiracje niż przetrwać i przedłużyć gatunek, choć równocześnie zdaję sobie sprawę z własnej niewiedzy (ogromnej), braków oraz niewykorzystanych możliwości. Najważniejsze to po prostu nie stać w miejscu.

theonlyone napisał/a:

Ludzie na wsiach będąc bliżej natury,nie mają wiedzy "szkolnej" choćby rodzice,nie mieli dostępu do wiedzy,takiej jak my mamy,czy mam ich uznać za"idiotów",bo oni nie potrafią rozmawiać na trudne tematy ?

Nie mylmy, proszę, pojęć człowieka prostego z prostakiem, a w moim odczuciu do tego to się właśnie sprowadza.

62

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?
Olinka napisał/a:
theonlyone napisał/a:

Dyskusja,jak to dyskusja,nie próbuje nikogo przekonywać,czekam na argumenty potwierdzające konieczność posiadania wiedzy więksej niż podstawowa.

Proszę bardzo:
* łatwiejsze życie;
* osobista satysfakcja;
* możliwość prowadzenia z innymi ciekawej konwersacji - dla mnie rozmowa jest przyjemnością;
* większa świadomość otaczającego świata i rządzących nim mechanizmów;
* podniesienie poczucia własnej wartości.
To mało? Mogę dalej, ale chyba nie ma takiej potrzeby. Ja w każdym razie mam trochę większe aspiracje niż przetrwać i przedłużyć gatunek, choć równocześnie zdaję sobie sprawę z własnej niewiedzy (ogromnej), braków oraz niewykorzystanych możliwości. Najważniejsze to po prostu nie stać w miejscu.

theonlyone napisał/a:

Ludzie na wsiach będąc bliżej natury,nie mają wiedzy "szkolnej" choćby rodzice,nie mieli dostępu do wiedzy,takiej jak my mamy,czy mam ich uznać za"idiotów",bo oni nie potrafią rozmawiać na trudne tematy ?

Nie mylmy, proszę, pojęć człowieka prostego z prostakiem, a w moim odczuciu do tego to się właśnie sprowadza.

* łatwiejsze życie;-hmm chcesz powiedzieć,że jeśli będę wiedział,kto jest prezydentem USA,to moje życie będzie łatwiejsze ?
*osobista satysfakcja-czyli ktoś kto nie ma wiedzy,nie może czuć osobistej satysfakcji,a ja myśle,że może być wręcz przeciwnie-mniej wiesz,lepiej śpisz wink
* większa świadomość otaczającego świata i rządzących nim mechanizmów; bazujemy na wytworach naszego mózgu,nie wiadomo jak obiektywnie wygląda rzeczywistość,poznanie nasze jest cząstkowe...
* podniesienie poczucia własnej wartości.-czyli człowiek który nie posiada wiedzy,nie może czuć się  człowiekiem wartościowym ?
"Nie mylmy, proszę, pojęć człowieka prostego z prostakiem"
Właśnie znalazłem w słowniku,że prostak,to synonim słowa wieśniak,czyli ludzie niewykształceni o małej wiedzy,to prostacy.
Rozumiem,że jeśli przyswoił jakąś wiedzę,to może poczuć się jako człowiek wartościowy ?

63

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Moja wiedza ułatwia mi życie, moim bliskim i znajomym, którym dzięki niej jestem w stanie coś podpowiedzieć - także. Nie posiadając jej pewnie popełniłabym wiele błędów, a te potrafią być dotkliwe w skutkach.

I tak dalej, i tak dalej. Generalnie możemy tak polemizować bez końca, ale po co? Zwłaszcza, że ta polemika robi się jałowa.
Na przykład to pytanie "czyli człowiek, który nie posiada wiedzy, nie może czuć się człowiekiem wartościowym?" dla mnie pozbawione jest większego sensu, choćby dlatego, że jest pytaniem niemal retorycznym. Oczywiście, że może się tak czuć, ale to będzie jego subiektywne odczucie, a ja w swoim uważam inaczej. Weźmy jeszcze pod uwagę, że istnieje coś takiego jak mądrość życiowa oraz że człowiek głupi (proszę się łączyć jednego z drugim) zwykle nie zdaje sobie z tego sprawy.

P.S.
W Słowniku Języka Polskiego czytamy:
prostak
cham, prościuch;
1. człowiek ordynarny, bez manier, grubiański, nieokrzesany, niekulturalny; grubianin, gbur, prymityw;
- to jest współczesne znacznie tego określenia.

Najpopularniejsze wyrazy bliskoznaczne do słowa prostak (powtarzając za Synonim.NET) to:
ignorant, ordynus, burak, troglodyta, arogant, pyskacz, głupiec, warchoł, zuchwalec, grubianin, rubacha, burek, chamisko, ćwok, kołtun, tępak, ciemniak, żłób, hucpiarz, chamidło, prymityw, cham, abderyta, gbur, prowincjusz, barbarzyńca, impertynent, chamuś, nieuk, jaskiniowiec.

64

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Omg... oczywiscie, ze wiedza ulatwia zycie. Ale jest wiedza teoretyczna i wiedza praktyczna. Ta pierwsza sluzy do poszerzania wiedzy samej w sobie, a dopiero w konsekwencji do porzerzania wiedzy praktycznej.

Do przetrwania wiedza podstawowa wystarczy ale w warunkach podstawowych (czyli znanych) jezeli nastapi zmiana to wtedy sie okazuje jak potrzebna jest wiedza dodatkowa. Mozesz nie potrzebowac wiedzy astronomicznej tu i teraz, ale jak sie pewnego dnia zgubisz na pustkowiu to spojrzenie w gwiazdy moze uratowac ci zycie.

Nie musisz byc farmaceuta, ale jak wiesz co to jest  niesteroidowy lek przeciwzapalny to moze sie opanujesz na czas nim zażyjesz trzy preparaty go zawierajace na raz i oszczedzisz swoja wątrobę.

Moze do przezycia wiedza podstawowa wystarczy, ale juz na JAKOŚĆ zycia wiedza ma wplyw ogromny

65

Odp: Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Tak, do poczucia, że nie jest się omnibusem dorosnąć trzeba. Mimo, że wielu za takiego, tego kogoś od jakiegoś czasu uważali i mieli swoje oczekiwania z nim związane.
Pamiętam chwilę sprzed wielu lat. Z lokalnego konkursu historycznego.
Przy pełnej sali widzów, mając na myśli Świerczewskiego, podałem nazwisko Popławskiego jako dowódcy II AWP.
Przez kilka dni wstydziłem się wyjść na podwórko. Przecież byłem faworytem. smile
Dopiero później zrozumiałem, że posiadanie wiedzy a publiczne jej  przekazywanie, to dwie różne sprawy.

Posty [ 1 do 65 z 100 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Czy do niewiedzy trzeba dorosnąć?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024