Jestem z facetem od roku, mieszamy razem. Przeprowadził się dla mnie z drugiego końca Polski, wcześniej co weekend do mnie przyjeżdżał mimo że nie przepada za podróżami nasz związek zaliczyłabym do bardzo udanych gdyby nie moje wątpliwości odnośnie jego ex. Otóż jego pierwsza i jedyna przede mną miłość, z którą tworzył toksyczny związek przez parę ładnych lat, w końcu sama to urwała zostawiając go dla innego. I tu się zaczyna: mam mu za złe,że mimo moich próśb nie urwał kontaktu z nią przez pierwsze pół roku naszego związku. Kontakt inicjowala ona, dzwoniąc, proponując spotkania, szantażujac emocjonalnie kiedy nie odebrał. Wiedziała że weekendy spędzamy razem i wtedy też najchętniej dawała o sobie znać. On niestety czasem dawał się prowokować, tłumaczył że nie jest jej nic winien bo to ona zerwała ustalenia (bardzo bolało kiedy sam mi pokazał te wiadomości w dobrej wierze myśląc że to oczyszcza go z zarzutów). Doszło nawet do tego że tłumaczył się tym, że ja nie życzę sobie kontaktu - co dla niej było woda na młyn bo sądzę że chciała zniszczyć nasz związek i ewidentnie żałowała rozstania. Na jej propozycje spotkania nie odmawiał, ale dyplomatycznie proponował takie wyjścia na które sam wiedział że nie pójdzie (bez komentarza, chodziło o większe grono). I ostatecznie do spotkań nie doszło. Najgorsze jednak dla mnie że ukrył to przede mną. Od początku wiedząc co przeszedł i że ona gdzieś obok orbituje prosiłam by pozbył się wszelkich zaszłosci nim zaczniemy coś budować razem. Obiecywał ze to zrobi i nie zrobił. Kiedy później poruszałam temat twierdził że jest już ok i poradził sobie z jej ofensywa, zapewniał ze tylko ja się liczę i żebyśmy już do tego nie wracali, przyznał też ze mimo że już jej nie kocha to trzymał go wciąż dziwny sentyment i za długo się odcinal. Powiedziałam ok. Całe to bagno wyszlo z worka przy przeprowadzce kiedy luby miał odesłać kilka jej rzeczy i sam pokazał mi wiadomości od niej. byłam w szoku bo sądziłam że to już za nami.sama wtedy załatwiłam sprawę i jednocześnie poprosiłam go o zablokowanie jej wszędzie gdzie się da, tak też zrobił. Nie wiem co o tym myśleć i czy mogę mu ufać. Dlaczego w ogóle nie urwał tego ostatecznie wiedząc jak mi to przeszkadza i że ona nie jest osobą dobrze nam życząca.
1 2016-09-29 17:15:57 Ostatnio edytowany przez melodynelson (2016-09-29 17:19:28)
Wygląda na to, że Twój chłopak nie przepracował jeszcze toksycznej relacji. Trudno zgadywać co z tego wyjdzie, bo to wszystko to ani nie jest proste, ani przyjemne. Mnie do definitywnego zerwania kontaktów potrzeba było pół roku i wsparcia psychologa. To nie chodziło o to, że taaak strasznie kochałam i nie mogłam zapomnieć - jakiekolwiek uczucie z mojej strony on zabił dużo wcześniej swoim zachowaniem, ale... podatna byłam na manipulacje, naiwnie wierzyłam, że toksycznej osobie można przemówić do rozsądku, że zrozumie jak mi jest trudno i przestanie mnie napastować. Na toksyka nie działa nic innego jak ostre cięcie, zablokowanie gdzie popadnie, udawanie martwego. To co mogłabym Ci poradzić to spokojną i szczerą rozmowę z Twoim chłopakiem, w której nie będzie zarzutów w jego stronę, dowiedz się co powoduje to, że on nie zerwał tego kontaktu sam z siebie, co powoduje, że on się nadal tkwi w tej relacji. Z Twojego opisu wynika, że on zamiast rozprawić się z nią w bezpośredniej konfrontacji używa wymówek, może nie potrafi jej wprost powiedzieć i trzymać się tej decyzji? Jeśli chcesz mu pomóc, to szukaj źródeł jego zachowania. Bierz pod uwagę, że może nie skorzystać ani z Twoich rad, ani zapewnień i ogólnie "nie uwierzyć" w racjonalne argumenty. Mnie dopiero obiektywna (w moim mniemaniu) rozmowa z psychologiem pozwoliła wyzbyć się poczucia winy za zerwanie toksycznej relacji.
Dziękuję za odpowiedź.
Temat toksycznych związków jest mi znany, sama mam jeden taki na koncie i dlatego kiedy tylko dowiedziałam się o sprawie zasugerowałam mu kontakt z terapeuta. Okazało się wówczas, że już próbował terapii. Próbował, bo odpuścił po kilku spotkaniach. Terapeuta powiedział mu to samo, że powinien szybko się odciąć i to całkowicie. To było jeszcze przed naszym związkiem, nie posłuchał. Później nie posłuchał też mnie ani swoich rodziców, wszyscy mówili to samo. On twierdzi że wierzył że można zakończyć związek jak dorośli a nie w ten sposób, ale to chyba nie wymaga komentarza bo tylko pokazuje działanie mechanizmów. Tak jak piszesz, on nie przepracował sprawy. Obecnie kontaktu nie ma i mój chłopak ma do mnie pretensje że poruszam w ogóle temat, ale ja się czuję jakbym siedziała na bombie. Bo a nuż znów się odezwie i coś drgnie? Skoro on sobie wszystkiego nie uświadomił to różnie może być.
Hm.. to bardzo trudna sytuacja. Sama nie wiem co tu można jeszcze zrobić. Trzeba zrozumieć w swoim własnym wnętrzu, że niedojrzałość emocjonalna toksyka nie pozwala na dojrzałe zakończenie relacji. Zaburzony chce i uważa, że to sankcjonuje wszelkie jego działania, a dopóki ofiara walczy (czyt. jeszcze dycha) to może sobie dalej używać.
Autorko ciężko mi się czytało Twój post. Ciężko, bo opisałaś wypisz wymaluj początek mojego związku. Z tą różnicą, że mój nie pokazywał mi wiadomości od niej i właził na jej konto pocztowe i fb bo miał haslo, ona jemu też właziła. Jak chciałam żeby zmienił odmówił, no i okazało się, że nie chciał zmieniać żeby i ona nie zmieniła, żeby mógł dalej ją szpiegować. Też jej się durnie tłumaczył, też chodził do terapeuty- tylko ponoć jemu właśnie specjalista odradził zrywanie kontaktu 'bo wtedy to wróci' (?). Skończyło się tak, że jak odkryłam, że włazi na jej pocztę napisałam do niej z tą informacją, a potem napisałam jak nie chciała się odczepić. Na żadną wiadomość nie odpisała, tylko od razu do niego pisała, była w szoku że tyle lat mogła robić co chciała z nim a teraz pojawiłam się ja i ukróciłam to. Obraziła się na niego, wyrzuciła go ze znajomych, potem znowu zapraszała, cyrk na kółkach. I był spokój. Tylko ja z perspektywy czasu żałuję, bo teraz nauczona doświadczeniem nie brnęlabym w relacje, gdzie są jakieś sentymenty czy kontakty z byłymi. Nie warto.
Napiszesz coś więcej o swoim związku? Z tego co piszesz wynika że jednak jesteście razem, ile już? I dlaczego postanowiłaś jednak z nim zostać? Kontakt z ex urwany?
Tak, ja również myślę że z perspektywy nie warto było tego przeżywać. Lepiej żyć samemu niż w ciągłym poczuciu niepewności i zagrożenia.
Jesteśmy razem 4 lata. Po akcjach z jego byłą powychodziły inne jego kłamstwa na temat kontaktów z babami, bo już zaczęłam być czujna i węszyć. Do tej pory nie ma między nami zaufania, doszło do tego, że po kolejnym kłamstwie się wyprowadziłam i rozstaliśmy się na kilka miesięcy. Jednak w międzyczasie się spotykaliśmy czasem na seks i z tych spotkań zaszłam w ciąże i musiałam do niego wrócić. Znowu mieszkamy razem, niedługo rodzę i jestem nieszczęśliwa. Nie ufam mu już i nigdy nie zaufam bo jemu nawet nie zależy na tym, żebym mu ufała. On po prostu taki jest, nie zmieni się.
8 2016-10-01 00:56:39 Ostatnio edytowany przez authority (2016-10-01 00:57:10)
Inne kobiety zostaw go to niereformowalny typ tylko stracisz zdrowie psychiczne jak i fizyczne (to się z sobą łączy). Prędzej Macierewicz powie iż się mylił niż ten typ się zmieni.