Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » POZNAJMY SIĘ ... » Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 7 ]

Temat: Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Jestem tu nowa. Po co? Chyba muszę się wyżalić. Oto moja krótka historia.
Kiedyś wesoła, mała dziewczynka, mająca dwoje rodziców i czterech braci. Zawsze przebojowa, no i oczywiście rywalizacja z chłopakami, bo ja sama, więc wdrapywanie na drzewa itp. Później zaczęłam dojrzewać, byłam okrągła, a raczej mały grubasek i zaczęły się kompleksy na tym punkcie. Każdy komplement traktowalam jako głupie żarty.
Przeprowadzalismy się często więc znajomych na cześć dużo, ale nigdy o sobie nic nie mowilam, zawsze zamknieta. I co najśmieszniejsze innym potrafilam doradzic, ale sobie nigdy.
Mialam 15 lat jak moj tato zginal w wypadku, szok wielki, bylam jego oczkiem w glowie, zalamalam sie ale musialam pomoc mamie przy mlodszych braciach, bo jeden starszy byl w wiezieniu a drugi mial swoje zycie juz. Jeszcze bardziej nauczylam sie dusic wszystko w sobie. Wszyscy w kolo uwazali mnie za bardzo silna, moze i bylam ale to mnie wlasnie zjadlo od srodka.
Gdy mialam 17 lat poznalam pierwszego chllopaka przez jego siostre, on ze szczecina ja 100 km od warszawy, byl jeszcze w wojsku, jakies listy a potem rzucil wszystko i przyjechal. Okazalo sie, ze inaczej jest pisac ze soba a inaczej byc blisko, bylam z nim bo bylam, chyba zeby nie byc sama.
W domu coraz gorzej sie ukladalo i gdy mialam 18,5 lat "poszlam na gigant", chyba chcialam tym zwrocic na siebie uwage, jeszcze list pozegnalny zostawilam, a moja mama, nawet na policje tego nie zglosila, brat tylko dzwonil ale telefon wylaczylam. No i po miesiacu wrocilam jak pies z podkulonym ogonem, bylo dziwnie na początku ale wszystko wróciło do normy, tzn zajmowanie sie bracmi i mijanie z mama, nie mialysmy kontaktu jaki matki maja z corkami i tak jest do tej pory. Tam jeszcze poznalam faceta starszego o 6 lat, zakochalam sie, bez pamieci. Nie byl akceptowany, bo wszyscy mysleli, ze do niego ucieklam, a tak naprawde tam go poznalam i natlukl mi do głowy, zebym do domu wróciła. Mialam prawie 21 lat jak urodzilam syna, po roku prawie sie pobralismy i tak zaczela sie historia rodzinna moja. On pracowal, ja w domu, po 3 latach pojawila sie corka, wiecej obowiazkow, mniej pieniedzy i oczywiscie zaczelo sie psuc. Moze nawet nie psuc, a raczej nie zdazylismy zbudowac relacji miedzy nami, pracowal 48 godzin, a 24 byl w domu, a raczej w tej jednej dobie dojazd do pracy, wyspanie sie, tv i piwo. Ja miałam swoj swiat on swoj, od czasu do czasu spotykalismy sie w lozku. Doszedl alkohol, wiecej klotni. Juz wtedy chcialam sie rozstac ale okazalo sie, ze znow jestem w ciazy. Zalamalam sie, nawet lekarza szukalam, na szczescie opamietam sie i dzis Natalka ma prawie 5 lat.
Gdy bylam w ciazy moj brat starszy o 2 lata zginal w wypadku i sprawy malzenskie odeszly na bok, pozniej szpital, podtrzymanie itp. W lutym urodziłam i zaczelo sie znow, przeroslo nas to oboje. Gdy syn zaczal sie moczyc, a starsza corka lysiec, lekarka otworzyla mi oczy, pytajac czy w domu ok. Wtedy postanowilam sie rozstac, kiedyś myslalam, ze trzeba być dla dobra dzieci ze soba, dzis wiem, ze tak nie jest. Zostalam sama, bez pracy, polroczne dziecko, drugie w przedszkolu i trzecie w pierwszej klasie. Na poczatku placil, pozniej przestal, niby alimenty mial przyznane ale mial to gdzies a ja glupia stwierdzila, ze pokaze ze dam sobie rade. Fakt przypadkiem znalazlam prace, pozniej dostalam odszkodowanie za tate i za te pieniadze polatalam wszystko i nawet auto kupiłam bo poprzednie maz zabral ze soba. I znowu wszyscy mysleli, ze ja taka silna jestem, a mi poprostu sie fartnelo, tylko nikt o tym nie wie. Wtedy schudlam sporo, nerwy wiadomo i brak czasu. Zylam tak sobie, szkoła, przedszkole, praca i udawanie przed swiatem ze wszystko ok. Faceci, nie myslam o nich, owszem czulam sie samotna, ale nie chcialam dzieciakom fundowac wujkow na chwile, czulam zainteresowanie moja osoba, ale moim zdaniem (bo to niby dawni nasi znajomi) chodzilo o to, zeby zaliczyc mamuske, wiec nie reagowalam, a moze nie chcialam znowu przechodzic tego samego. Niestety w kwietniu, przypadkiem, przez kolege poznalam kogos, na poczatku nawet nie sadzilam, ze cos z tego wyjdzie. On atrakcyjny facet, majacy powodzenie i jak sie później okazalo facet z przeszloscia, a ja baba z odzysku z trojka dzieci. W gadce byl niezly, zaczelam wierzyć, ze jeszcze moge byc szczesliwa, zakochalam sie po uszy. Powoli dawkowal mi emocje. Najpierw okazalo sie, ze stara sprawa i bedzie mial cos kolo roku do odsiadki. Ale ja zakochana stwierdzilam, ze skoro prawie 4 lata bylam sama to roku nie wytrzymam, przeciez sa widzenia itp, a on jak mówi chce tez juz ulozyc sobie zycie ma 38 lat. Duzo jeździliśmy razem, oczywiscie moim samochodem, bo on bez prawka, za moje tankowanie, ale nie zauwazalam tego, a moze wierzylam ze jak już bedzie mial wszystko za soba bedzie inaczej, przeciez tak mowil i kochał przy tym. Nasz wspolny kolega mowil mi, ze on nie jest dla mnie itp, ale ja nie sluchalam. Tymbardziej, ze dzieciakow rozkochal w sobie, mowia tato do niego. Szybko sie potoczylo, wprowadzil sie do mnie, moze dlatego, ze jak mowil kochal a moze dlatego, ze już policja go szuka. Kocham tego faceta, duzo mnie wsparl psychicznie, dzieki niemu tez wiele swoich wad i zaniedban zobaczylam, otworzyl mi oczy naprawde. A przy tym zazdrosny jak cholera. O kazdego zazdrosny czy to w sklepie czy gdziekolwiek indziej. Bardzo namietnie i burzliwie miedzy nami, nawet zniknął mi na dwa weekendy, pozniej dziwne sms-y, ale jakos sie wutlumaczyl a ja chyba chcialam wierzyc. Numer telefonu moj, czy jakies daty nie pamieta bo jak mowi nie ma gllowy do dat.
Kurcze jaka ja zalosna jestem, zakochalam sie w nieodpowiednim facecie i co najgorsze wprowadzilam go do mojego zycia i zycia moich dzieci. Dla niego zrezygnowalam ze znajomych, pourywalam kontakty, skasowalam fb i wogole odizolowalam sie od wszystkich.
Wczoraj mialam swoje 32 urodziny, oczywiscie moj mezczyzna nawet zyczen mi nie złożył bo przeciez dat nie pamieta, dzieciaki skladaly przy nim ale on nic. Pozniej dzieciaki w szkole i dzwonek do drzwi. Dawny znajomy, chwile pogadalismy  przed domem, z 5 minut doslownie, wymienilismy sie numerami bo mial mi cos zalatwic, niespodzianke chcialam zrobić ukochanemu. Wchodze do domu i zaczynam temat, no i sie zaczelo, że nie mam obowiazkow w domu tylko stoje i gadam z jakim, nawet do slowa nie dal mi dojsc, powiedzial zebym do domu go zawiozla. Zapytalam czy na pewno tego chce, a on ze tak. Wiec spakowal kilka swoich rzeczy, oddal mi klucze i zawiozlam pana do domu. Taki prezent dostalam. On sie nie odzywa, wiem, ze pije i pewnie swietnie sie bawi z dawnymi kolezankami, a ja glupia wciąż czekam.
Wiem, ze nie bedziemy razem, bo to nie typ do stalych zwiazkow, zawsze innym radzilam uciekaj jak najdalej od takich facetow, ale tesknie, kocham, czy jak to nazwac. Dzieciaki pytaj gdzie tata, kiedy przyjedzie, czy znowu beda bez taty.
Walcze ze soba, zeby nie wyc przy nich, zeby nie dzwonic i pisac do niego. Wszystko mi go przypomina, sciany, ustawienie mebli i w ogóle.
Dlatego zastanawiam sie co ze mna jest nie tak, sama pcham sie w klopoty i teoretycznie niby wiem a w praktyce wychodzi inaczej.
I znowu musze byc silna, dla otoczenia jestem twarda, narazie nikt nic nie wie a ja znowu udaje. Wykancza mnie to.
Dluga historyjka wyszla ale to i tak skrot wszystkiego a ja musialam to wszystko wyrzucic z siebie. Tylko ze to widze nic tez nie dalo, bo nadal czekam i mam nadzieje, ze zadzwoni, a tak naprawde wiem, ze bede sama już zawsze, baba z odzysku, beznadzieja.
Aj tam nie mam już sił i szczerze tylko dzieci trzymaja mnie przy zyciu

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Chyba powinnaś poprosić moderację o przeniesienie do innego działu -  Miłość, związki, partnerstwo np.
Zdaje się, że tam "kręci się" więcej pomocnych  ludzi...
Szkoda mi ciebie bardzo, nie wiem co powiedzieć. Życie nie obeszło sie z tobą zbyt dobrze. Nie tylko z tobą. Probuję znaleźć w tym sens... ostatnio gorzej mi idzie...

Odp: Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Może trochę i życie nie obeszło się dobrze ze mną, ale też nie można wszystkiego na życie zwalić. Zastanawiam się co ze mną jest nie tak, co robię źle. Na swój sposób przecież sama decyduje się w coś wejść a w co nie, nie prawda? Mam kolosalny mętlik w głowie i dodatkowo boli fakt, że pozwoliłam na to żeby dzieciaki też uwierzyły, i jak mam im tłumaczyć, jak pocieszać, jak rozmawiać, jak samą mnie rozrywa od środka.

Odp: Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Bardzo Ci współczuje. Mam nadzieje że to forum pozwoli co powrócić do normalności.

5

Odp: Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Myślę, że jesteś niesamowicie spragniona miłości, w związku z czym, łatwo stajesz się łupem wszelkich męskich pijawek. Odrobina czułości, jakieś pozory troski i jesteś zgubiona. Potem już żadne sygnały ostrzegawcze do Ciebie nie docierają, a nawet jeżeli, to zamiatasz je pod dywan. Zamiast uciekać  brniesz w bagno dalej  i liczysz na cud. Niestety bagno wciąga... Nie wiem, być może się mylę ale moim zdaniem sama się z tych wieloletnich zaniedbań w sferze emocjonalnej nie wygrzebiesz. Może warto popracować z psychoterapeutą ? Szczerze Cię podziwiam, że potrafisz tego cudaka po tych wszystkich cyrkach jeszcze kochać. Mnie uczucie przeszło by zaraz po informacji o zaległej odsiadce, a o reszcie nawet nie wspomnę... wink

Dzieciom najlepiej będzie jak powiesz prawdę... może, że się pomyliłaś i wybrałaś dla nich niewłaściwego tatę...

6

Odp: Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

mnie też w zyciu nic nie wychodziło , same kłody pod nogi nie wiedziałam co się dzieje , byłam sfrustrowana i wstrząśnięta jest dużo lepiej . Trzeba najpierw zaakceptować i pokochać siebie , jeśli nie ma w tobie miłości nie możesz dać jej innym , bo nie ma jej w tobie , nie tłum nigdy emocji i nie udawaj że wszystko jest ok . Cóz mogę podpowiedzieć przeczytaj książkę Louise L. Hay "Możesz uzdrowić twoje życie" zapanuje radość w twoim życiu , ale nie spodziewaj sie natychmiastowego rezultatu  -powodzenia jesteśmy tu po to by być szczęśliwymi smile

7

Odp: Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Przeczytałam Twoją historię. Bardzo Ci współczuje.

Posty [ 7 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » POZNAJMY SIĘ ... » Z niczym sobie nie radzę, wykańcza mnie to powoli

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024