Jak w temacie, co takiej osobie mówić, co robić jak nawet ta osoba nie widzi sensu spotkania się bo spotkanie bedzie na chwile a potem samotność wróci?
Loteferka, przejrzałam Twoje posty i nasunął mi się tylko jeden wniosek - Ty po prostu lubisz się pastwić nad tą Twoją samotnością.
Spotkanie jest na chwilę, ok. A chciałabyś jakie? 24 na dobę , 7 dni w tygodniu?
A jak jesteś sama ze sobą to robisz coś w ogóle, czy tylko siedzisz i myślisz "o ja biedna, samotna, oj, ojojoj..."?
W tym poście nie chodzi o mnie
W tym poście nie chodzi o mnie
Być może... Ale z tego co widzę Twój problem jest/był podobny. Przejrzyj inne swoje tematy i masz mnóstwo odpowiedzi dla takiej samotnej osoby.
Ale żeby nie było, że tu bojkotuję Twój wątek to już się uciszam. Może koś coś sensownego Ci tu spłodzi...
A czy ta osoba oczekuje pomocy i chce to zmienić ? Jeśli byłaby mi bliska próbowałabym jej pomóc, spędzać z nią więcej czasu, może jakieś wspólne zainteresowania ? Ale też myślę sobie, że nie warto uszczęśliwiać nikogo na siłę, bo często narzekamy na samotność, a jednocześnie wcale nie chcemy zmiany (niektóre posty na forum są tego przykładem ).
Niech ta osoba nie skupia się na tym, że jest samotna. Tak właściwie to można tylko czuć się samotnym, a po spotkaniu z koleżanką, kolegą przez jakiś czas człowiek jest sam i zajmuję się też samym sobą. Tak jak 100% ludzi. Generalnie jak człowiek sobie coś wbije do głowy np. że jest samotny, czy nienormalny to młotem mu tego z głowy nie wybijesz i wtedy zostaje psychoterapia. Można się też zapytać czego ten człowiek tak naprawdę potrzebuję? Akceptacji, miłości? Co powoduje w nim poczucie samotności? Zaspokojenie tej potrzeby powinno ukoić samotność.
Niech ta osoba nie skupia się na tym, że jest samotna. Tak właściwie to można tylko czuć się samotnym, a po spotkaniu z koleżanką, kolegą przez jakiś czas człowiek jest sam i zajmuję się też samym sobą. Tak jak 100% ludzi. Generalnie jak człowiek sobie coś wbije do głowy np. że jest samotny, czy nienormalny to młotem mu tego z głowy nie wybijesz i wtedy zostaje psychoterapia. Można się też zapytać czego ten człowiek tak naprawdę potrzebuję? Akceptacji, miłości? Co powoduje w nim poczucie samotności? Zaspokojenie tej potrzeby powinno ukoić samotność.
Ale przecież tu nie chodzi o to,ze ktoś się skupia na samotności. tego stanu się doświadcza i tyle. I tu nie chodzi o to żeby przez 24 h na dobę być z ludzmi. Potrzebna jest równowaga.Ale jeśli ktoś po spotkaniu z koleżanka wraca do pustego mieszkania, samotnie spędza święta, wakacje, weekendy to jak ma się czuć?
Przecież to oczywiste,ze zaspokojenie potrzeby miłości, bliskości ukoi samotność.
Pierwsze co to należy zadać sobie pytanie czy rzeczywiście tak jest. Jeśli nie to wystarczy uświadomić taką osobę, że tak nie jest na przykładach. Spotkać się z nią porozmawiać szczerze, wyciągnąć do niej rękę, zrozumieć ją i to wszystko. Jeśli jest to bardziej szczególny przypadek trzeba udać się do specjalisty po poradę.
Cześć, napiszę swoje pomysły z mojego życia wzięte. Kiedy jest się samotnym najważniejsze jest żeby wyjść z domu i nie zamykać się w czterech ścianach. Ważny jest kontakt z naturą, koi duszę. Polecam spacery po lesie, w najgorszą pogodę. Jeśli jest się koleżanką takiej osoby można wyciągnąć ją/jego do lasu na kijki lub rower/bieganie. Dodatkowo jakakolwiek aktywność fizyczna poprawia humor i człowiek się tak nie nakręca na swoje nieszczęście. To trochę pomaga....