Witam
Nosze w sobie rozterki..zastanawiam się każdego dnia nad sensem przyjaźni, angażowania się w drugiego człowieka..czy jest to nam do czegoś potrzebne?..jeśli tak to może na jakiś czas, bo przyjaźń to ciągłe angażowanie się i uczestniczenie w życiu drugiej osoby, która lubimy, cenimy..ale jeśli ktoś nas po jakimś czasie wywali do śmieci jak zużytą kartkę papieru, to ponownie boimy się zaangażować, zamykamy się w sobie.
Jako,że przyjaciółek miałam już trochę w życiu, to i tym razem nie chciałam nazywać tego tym słowem,ale ona sama nalegała i sama zawsze powtarzała, że jestem jej przyjaciółką..więc tez już tak później mówiłam.Ale od początku..kiedy moje dziecko miało 2 latka spotkałam się z nią po raz pierwszy w piaskownicy i od razu złapałyśmy bardzo dobry kontakt.Ja mam syna, ona córkę..dzieci w tym samym wieku.Okazało się,że ona się dopiero wprowadziła i mieszka piętro wyżej..więc miałyśmy do siebie rzut kamieniem i stale się widywałyśmy.Nasze dzieci się bardzo zaprzyjaźniły ze sobą, dużo czasu razem spędzałyśmy, spacery wspólne, zakupy, w domu często albo ja u niej albo ona u mnie.Ona często w dołku finansowym, jako że u mnie z tym było lepiej, to pomagałam jej jak mogłam, często robiłam zakupy, pieniądze też pożyczałam.Gdyby w środku nocy zadzwoniła zawsze bym jej pomogła.Zabierałam nawet jej dziecko na wakacje, bo u nich cienko z pieniędzmi.Ja pracowałam od lat w jednej firmie, później miałam dołek psychiczny, bo musiałam odejść z pracy nie ze swojej winy...otworzyłam własną firmę, zawsze byłam bardzo zaradna,a ona często narzekała na teścia, na męża, na siostrę, teściową..uważała, że są oni są winni pogorszenia się jej związku,że teść wywiera zły wpływ na jej męża, że teściowa ich nie wspiera, wspiera tylko swoją córkę i jej dziecko..stale jakby czegoś oczekiwała,że inni powinni się w stosunku do niej w sposób określony zachowywać. Po przyjacielsku jej radzilam, żeby się tym nie przejmowała i żeby robiła swoje i nimi się nie przejmowała lub odbierała ich może w inny sposób, popatrzyła na to z innej strony.Bo ona ciągle upatrywała źródła swojego nieszczęścia w innych ludziach. Z racji iż ma bardzo dużą nadwagę i narzekała na zdrowie, to mówiłam jej,że mogę z nią razem biegać czy na basen chodzić.Zawsze odpowiadała,że biegać nie może, bo obciąży to za bardzo kolana itd..Popsuło się jej z mężem, podobno on kogoś miał przez pewien czas,ale na gorącym uczynku go nie złapała.Pewnego razu prosiła mnie bym śledziła jej męża albo mój mąż żeby go śledził...odmówiliśmy, jako że jej mąż jest również naszym znajomym i go lubimy. Kiedy zaprosiliśmy ich na Sylwestra ona wyszła ba balkon zapalić z moim mężem,a jej mąż przy stole ze mną rozmawiał i trochę narzekał,że jest agresywna,że krzyczy na niego,że stale coś się jej nie podoba, przyznał się też nie do romansu..ale że mieli gorsze dni, bo ona na nim stale jakieś presje wywiera itd.,że się zaniedbała..Rozmawiałam z zawsze nią praktycznie o wszystkim, powiedziałam żeby może bardziej o siebie zadbała itd..to ona na to,że on mało zarabia i ona nie ma za co dbać o siebie, bo on jej mało pieniędzy przynosi do domu.Czyli stale ktoś był winny czegoś,ale w sobie nie upatrywała powodów do zmiany.Kiedyś jak tak bardzo narzekała, to powiedziałam jej"zamień narzekanie na działanie", bo nie robiła niczego po za narzekaniem i chciałam jej uświadomić,że świat od samego narzekania się nie zmieni, sama na swoim przykładzie wiem,że trzeba działąć, jak nie wychodzi to próbować z innej strony.Ona uwielbia gotować, proponowałam jej pewne rozwiązania,żeby zarobić pieniądze na swoim talencie do gotowania..stwierdziła,że nie ma 4 lodówek,że nie ma pięciu zamrażarek i nie może nic zrobić.No moja firma powstała od zera..więc..jeśli się chce, to raczej można.Ale ona tylko narzekała,że nie ma pieniędzy i nic z tym nie robiła. Po jakimś czasie otworzyłam swój sklep, taki sam z którego odeszłam (tamten też ja otwierałam, rodzinne niuanse..nie wyszło), założyłam swój. Moja przyjaciółka wtedy się przeprowadzała dosłownie rzut kamieniem od lokalu, który wynajmowałam na sklep.Dotąd była moją sąsiadką piętro wyżej,ale jej teść pokłócił się z jej mężem i opuścili mieszkanie, w którym mieszkali na złość teściowi, bo to było mieszkanie ojca jej męża. Jej mąż by tego nie zrobił sam, ona się ujęła honorem..nienawidziła teścia,a teść podobno wypomniał synowi w kłótni,że u niego mieszkają i ona zadecydowała,że DOŚĆ!!. Wpakowali się przez to w jeszcze większy dołek finansowy..kazała też mężowi w podobnym czasie odejść z pracy, z powodu jakichś niedomówień z jego szefostwem.Została mu tylko taksówka na której dorabiał,ale z tego nie było zazwyczaj większych pieniędzy. Jak otworzyłam swój sklep, to przyszłą jeden raz, stwierdziła że jest zbyt wypasiony jak na tę okolicę..nowe regały, dużo towaru, również z wyższej półki, stwierdziła,że ludzie są na to za biedni i jakby wyczułam,że chyba zazdrości,że ja coś robię,a ona jakoś tak..nie wychodziło jej. Dzwoniłam do niej, z racji że mój sklep był od jej nowego miejsca zamieszkania(bo wynajmowali niedaleko mieszkanie), prosiłam żeby przyszła, odwiedziła mnie..jakoś już bez skutku, nagle przestała mieć czas......stwierdziła też,że nie odwiedzi mnie już w domu, bo z racji,że ma teścia takiego świnię, to skoro zwrócili mu mieszkanie, to ona nie chce go spotkać,żeby się nie denerwować..i tak już z 1,5 roku nie była u mnie...uszanowałam jej decyzję, ja ją odwiedziałam w tym miejscu, gdzie wynajmowali mieszkanie.No ale już i z tym był problem, bo stale czasu brak z jej strony, kontakt się urywał, ja stale dzwoniłam,a ona nie...Po jakimś czasie zaszła w ciążę, ja prowadziłam swój nowy sklep, nie przyszła ani razu do mnie, bo stwierdziła,że zapachy w tym sklepie są dla niej mdlące (karma dla zwierząt), chociaż wszystkie worki z karmami były pozamykane na wszystkie spusty.minął jakiś czas bez kontaktu absolutnie żadnego..na fb zamieściłam informację,że jestem z dzieckiem w szpitalu..napisała wtedy co się stało?..porozmawiałyśmy, napisałam czemu jesteśmy w szpitalu i że jest mi przykro,że urwał się kontakt,że nie chcę na siłę się wpraszać, bo ona do mnie nie przyjdzie,a ja się na siłę do niej nie wproszę...odpisała złośliwie,że ona nie ma głowy do spotkań,że nie ma ochoty z nikim się widzieć i nie ma czasu. Nasze dzieci widziały się ostatnio rok temu, mój syn pytał niejednokrotnie o jej córkę, razem do przedszkola chodziły, znały się świetnie i tęskniły za sobą. Kiedyś widziałyśmy się codziennie, dziś nawet do mnie nie dzwoni..nie ma czasu...bardzo to przeżywałam...
1 2016-08-28 20:29:39 Ostatnio edytowany przez Glosia (2016-08-28 21:02:45)
Glosiu, ale ty powinnas byc szczesliwa, ze taka osoba, negatywana, klotliwa, leniwa i jak wynika z opisu, takze zazdrosna, zniknela z twojego zycia. Jej zachowanie wyraznie pokazuje, ze nigdy nie byla twoja przyjaciolka, potrzebowala kogos, kto by sluchal jej narzekania i tyle. Nie wiem, czy czujesz sie samotna, czy moze w twoim charakterze lezy opiekowanie sie nieudacznikami, czy moze twoja "przyjaciolka" miala jakies zalety o ktorych nie wspominasz, ale naprawde sadzisz, ze warto tracic energie na znajomosc z kim kto nie chce utrzymywac kontaktu z toba?
3 2016-08-28 23:08:21 Ostatnio edytowany przez gorszysort992 (2016-08-28 23:10:08)
Ale zazdrośnica zupełnie jak mój znajomy który niestety posunął się dalej i traktował mnie jak wroga plotkując bzdury w końcu na szczęście to się wydało i teraz unika mnie jak ognia bo spalił się ze wstydu cebulak
Dobrze ci radzą zapomnij o niej to zazdrośnica chyba już nie twoja przyjaciółka no ale on nie był moim przyjacielem a co najwyżej kolegą
4 2016-08-29 12:54:01 Ostatnio edytowany przez Glosia (2016-08-29 14:20:25)
W lutym tego roku coś tam napisała do mnie na fb,żebym sobie jakiś tam profil zobaczyła, jakiegoś gościa..bo ona uznałą,że mąż ją zdradzał więc ona się mu odegra i utrzymywała internetową znajomość z kimś, kto nigdy jej się nie ujawnił i ją oszukiwał.W efekcie tego oszustwa zaszła w ciążę ze swoim mężem, bo wydaje mi się..znając ją już długo, pomyślała sobie,że to będzie najlepsze co może zrobić ze swoim życiem..wtedy nadal nie musiałąby pracować, tylko mąż musiałby zasuwać na wszystko..trochę ponarzeka, rodzice zawsze jej pomagali finansowo, także jakoś to szło..Lubiłam w niej to,że była wesoła, że zawsze miałyśmy kontakt, przez wiele lat,nasze dzieci się ze sobą bawiły i przyjaźniły,ale faktycznie coś w niej było toksycznego...zdziwiło mnie to,że planowała ułożyć sobie życie z kimś z internetu, kogo nawet na oczy nie widziała, planowała już przeprowadzkę do tej osoby, do zupełnie innego miasta wraz ze swoją córką...to dało mi do myślenia,ale tak sobie mówię...nie wtrącam się, ona jest dorosła, wie co robi, chociaż wyraziłam swoje zdanie,że to nie jest dobry pomysł.Wreszcie skoro zrozumiała,że tamten ją olał i od męża nie odejdzie, bo jednak jest on jej źródłem utrzymania, to zaszłą w ciążę..to ona zawsze dyktowała warunki mężowi.Jak się w lutym odezwała, to powiedziałam jej o swoich sukcesach zawodowych na( fb była rozmowa)..ale nawet tego nie skomentowałą, tylko mówiła coś,że dziecko jej jest chore teraz i takie tam..jakby była zazdrosna właśnie o moje osiągnięcia. Za kilka dni ja napisałam do niej na fb zapytać czy już dziecko jest zdrowe, to zaczęła o jakichś zupełnie nieistotnych sprawach rozmawiać, pytać skąd znam jakąś tam dziewczynę Igę?..mówię,że nie znam jej aż tak,ale ona pracuje w hurtowni,z którą ja współpracuję.Ona na to,że ją zna i że ona jest według niej głupia i jechała na nią..Ja na to,że jest to bardzo miła dziewczyna itd...takie jakby przeciąganie liny, jakby na siłę chciała udowodnić,że ma rację..Po kilku dniach napisała znowu na fb z prośbą o namiary na kwaterę, w której byliśmy nad morzem..i przy okazji powiedziała,że jej była szefowa poroniła,ale za jakiś czas znowu się zdecydowała na dziecko i urodziła z wadą serca.Ja na to,że bardzo współczuję tej szefowej, bo znałam ją też(kiedyś w lokalu u niej robiłam imprezę branżową).Tak przebiegała rozmowa..znowu jakby ona chciałą,żeby było po jej...
Ona-Ja w ogóle się jej dziwię, że tyle razy próbowała zajść w ciążę
Ja-chciała mieć dziecko
Ona-Ma córkę w wieku mojej córki
JA-No i co?
A ile Agnieszka ma lat?, przecież nie jest stara
Ona-No i to, że więcej czasu straciła na pobyty w szpitalach niż na opiece nad Zofią. A jeszcze wcześniej przecież jej brat chorował.
Agnieszka jest 79 rocznik
Ja-Jest jeszcze młoda, skoro chciała mieć dziecko to było to dla niej pewnie najważniejsze, potrafię to zrozumieć
Ona-Ja nie, bo jedną ciąże około 20 tygodnia straciła
Ja-niektórzy są w stanie zrobić wszystko dla dziecka
Ona-Ja bym się bała po prostu
Wiele par próbuje, pomimo strat..śmierci nienarodzonych dzieci, bo bardzo chcą mieć
Moi klienci tak mieli, stracili ileś ciąż
i nawet przy porodzie zmarło,ale nadal próbowali i mają drugie
Ona-Ja bym nie miała odwagi
Ja-patrzysz ze swojej perspektywy
Ona-Tak
JA-no właśnie:-)
ja myślę zupełnie inaczej
ale to nie jest problem,że myślimy w tej kwestii inaczej:-)
każdy ma prawo do własnego zdania, Agnieszka tak chciała widocznie
Jak byłam ze swoim dzieckiem w szpitalu, zauważyła wpis na fb i zapytała co się stało.Dzień wcześniej nasza wszpólna koleżanka zapytałą mnie czy "przyjaciółka" już do mnie dzwoniła?...ja byłam zdziwiona, bo nie dzwoniła wcale.Okazało się, że dzwoniła do tej naszej wspólnej koleżanki i zaprosiła ją i jej dziecko na urodziny swojej córki..do mnie nie dzwoniła,chociaż wiedziała,że moje dziecko bardzo chciało spotkać się z jej dzieckiem.Napisała na fb z zapytaniem o ten szpital i powód naszego pobytu tam i się pożegnała.Napisałam jej,że szybko urywa temat i że kiedyś zadzwoniła,nie było problemu ze spotkaniem itd..a teraz jest inaczej i jest mi bardzo przykro z tego powodu.Ona na to,że mam przesadzone reakcje a ona z niczego nie zamierza się tłumaczyć i "tyle w temacie", to jest jej cytat.dAlej rozmowa jeszcze przebiegała tak:
JA-Dawniej do mnie dzwoniłaś
Teraz jesteś chora i to rozumiem,ale pomijając przypadkową wizytę u lekarza nie widzimy się wcale
Bo nie widuję się z nikim poza rodziną odkąd urodziłam. Wszystko jest podporządkowane dzieciakom. Ja czasu dla siebie nie mam w ogóle. A od kilku ładnych tygodni szukam mieszkania. To też pochłania dużo czasu. Nie mam głowy do spotkań towarzyskich.
JA-Rodzina jest najważniejsza
Ale gdybyś do mnie czasem zadzwoniła,to też by nie było źle
Aniu ja narzucać się nie będę,szanuję to..chociaż mam prawo myśleć swoje,że nie chcesz utrzymywać kontaktów
Ona-Nie mam wpływu na Twoje przemyślenia. Zasypiam. Dobrej nocy.
Ja-Nie musisz się o to martwić co ja czuję
Piszesz zdawkowo,nie jest już tak jak kiedyś,rozmawiałyśmy,zwirzałyśmy się sobie
Miłej nocy,nie męczę już,sama padam na twarz
Dobranoc
Od lutego kontakt był jeszcze 2 razy na fb, krótkie"co tam słychać?", wielokrotnie chciałam się spotkać, bez skutku, nie widziałyśmy się już z rok albo lepiej(raz tylko przez chwilę w przychodzi-przypadkowe spotkanie i na tym koniec).Napisałam do niej na fb;
Cześć Aniu...Długo myślałam o naszej przyjaźni i tym co jest teraz. Moje dziecko pytało wielokrotnie o Ewcię(jej córkę).Wyciągałam rękę, chciałam się spotkać, usłyszałam,że nie masz ochoty i czasu na spotkania "towarzyskie". Uznaję zatem,że nasz kontakt się urwał w dziwnych, niewyjaśnionych dla mnie okolicznościach.Dziękuję Ci za to, co było, nigdy z nikim nie czułam się tak swobodnie,życzę Ci szczęścia.Gdybyś jednak chciała kiedyś porozmawiać, nie zmieniłam numeru telefonu. Glosia.
Dwa tygodnie cisza...sądziłam,że odpisze od razu, bo była aktywna na fb....Dopiero po dwóch tygodniach dostałam odpowiedź-przysłałą mi życzenia urodzinowe, spóźnione, zupełnie nie odwołąła się do tego, co wyżej napisałam, jakby lekceważąc moje uczucia.NApisała,że cieszy się,że kupili w końcu swoje pierwsze własne mieszkanie i że ma dużo formalności..ale nadal bez jakiejkolwiek propozycji spotkania.Czuję się tak, jakby napisała osoba zza granicy, z która widuję się co 10 lat,a nie przyjaciółka, z którą niegdyś widywałam się codziennie i teraz też mamy do siebie rzut kamieniem...Jest mi przykro, bo komuś zaufałam, kawał życia z nią spędziłam,a teraz czuję się jak wyrzucony do kosza papierek...
Jestem DDA..być może nie potrafię odpowiednio dobierać sobie przyjaciół, w tym wypadku myślałam,że może będzie inaczej, tyle lat zaangażowania psu w d......Teraz zamknęłam się w sobie nieco, bo wychodzę z założenia,że chyba nie warto się z nikim przyjaźnić, później zostaje tylko żal i poczucie straconego czasu i że za bardzo się zaufało..
5 2016-08-29 21:03:08 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-08-29 21:03:25)
Zabiegasz o przyjaźń osoby, która nie chce się z Tobą przyjaźnić a traktuje Cię jedynie jak znajomą, jedną z wielu. Prosisz się o spotkania, zaproszenia, wręcz się narzucasz. Po co Ci to? Co Ci to daje? Jesteście dorosłymi kobietami, każda ma własną rodzinę, dzieci a Ty zachowujesz się jakby poza przyjaźnią nie istniało nic w życiu. Masz dziecinne pretensje, że ktoś może nie chcieć lub nie mieć czasu na kontakt z Tobą. Daj spokój.
6 2016-08-29 21:21:18 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-08-29 21:21:32)
Dokładnie, to żadna przyjaźń. Używasz wielkich słów na relacje, które nawet koło niej nie stały.
Niedawno sama zakończyłam podobną znajomość - to odpowiednie słowo.
Ona też nalegała by nazywać naszą relację "przyjaźnią", a raczej często się na nią powoływała gdy próbowała na mnie wymusić widzenie pewnych spornych kwestii w sposób jaki widzi to ona.
Zazdrość i zawiść był u niej niemal od początku, ale tłumaczyłam to sobie na jej korzyść, w końcu nie każdy ma podobny start w życiu. Powiedzmy, że starałam się być wyrozumiała.
Ale z czasem przekonałam się, podobnie jak Ty że dzwoniła i interesowała się, gdy w jej życiu niewiele się działo, albo gdy działo się źle.
W momentach gdy 'wychodziła na prostą' kontakt ulegał zawieszeniu, a z czasem pojawiły się obgadywanie za plecami (zwłaszcza w kontekście mężczyzn) i złośliwe komentarze.
Dwukrotnie próbowała umówić się z kimś, z kim umawiałam się ja - bezskutecznie, ale liczy się sam fakt
Natomiast w drugą stronę, gdy dany facet chciał się spotkać ze mną, wpadała w szał i nazywała mnie wyrodną przyjaciółką, bo "Tak się nie robi". Jak?
Zwłaszcza, że nie byłam zainteresowana nimi, a to oni sie kontaktowali, mimo tego to była pierwsza 'rysa' na naszej znajomości. Potem było gorzej.
Bywały też dobre chwile, o których staram się pamiętać. Ale w dłuższej perspektywie taka "przyjaźń" nie może się udać, muszą być osoby na podobnym poziomie mentalnie i emocjonalnie. Zazdrość i zawiść wynika z różnicy m.in. na tych poziomach.
Na Twoim miejscu nie obwiniałabym się i zakończyła to.
Mnie w ogóle nie brakuje tej relacji, to utwierdza mnie w tym, że to była decyzja zgodna ze mną.
7 2016-08-29 22:42:52 Ostatnio edytowany przez Glosia (2016-08-29 23:10:48)
Zabiegasz o przyjaźń osoby, która nie chce się z Tobą przyjaźnić a traktuje Cię jedynie jak znajomą, jedną z wielu. Prosisz się o spotkania, zaproszenia, wręcz się narzucasz. Po co Ci to? Co Ci to daje? Jesteście dorosłymi kobietami, każda ma własną rodzinę, dzieci a Ty zachowujesz się jakby poza przyjaźnią nie istniało nic w życiu. Masz dziecinne pretensje, że ktoś może nie chcieć lub nie mieć czasu na kontakt z Tobą. Daj spokój.
Może masz rację...po prostu bolało mnie to, zżyłam się z nią, znała moje wszystkie tajemnice..ona też mi o swoich mówiła.Przykro mi było,że się tak odwróciła ode mnie i że przez tyle czasu nie znalazła czasu, ani jednej minuty na spotkanie ze mną.A kiedy ona miała jakieś problemy..godzinami wisiała na telefonie ze mną lub przychodziła i wyżalała się. Z jej przyczyny ta znajomość się urwała...cierpiałam w jakiś sposób z tego powodu, tym bardziej,że wtedy nastąpiło w moim życiu coś bardzo przykrego i bardzo potrzebowałam wsparcia..ale go nie dostałam, czułam jakby była mną zmęczona, zdawkowo rozmawiała wręcz odpychająco..
Elle..pewnie tak było,że pomyliłam przyjaźń ze zwykłą znajomością, jestem DDA i mam z tym problemy, nie bardzo mi wychodzą przyjaźnie, chociaż ja nigdy ich nie kończyłam, zawsze byłam lojalna i zaangażowana..Być może jest tak jak piszesz,że ona do mnie dzwoniła, kiedy było u niej źle albo nic się nie działo zbytnio...a jak urodziła dziecko, to już sobie zajęła czas,a ja poszłam w odstawkę. Ona bardzo dużo korespondowała z mężczyznami na portalach społecznościowych, być może teraz też tak jest i nie ma już na mnie czasu?.
Elle..piszesz,że na moim miejscu nie obwiniałabyś się i zakończyła to..no ja już jej napisałam o tym,że znajomość uznaję za zakończoną,a ona jak gdyby nigdy nic po 2 tygodniach odpisała..i nie ustosunkowała się do tego w żaden sposób..tylko złożyła mi spóźnione życzenia urodzinowe..czyli to pokazuje,że z jej strony..no nie wiem-olewka moich uczuć totalna i jakby zupełnie się nie odwołała do tego, co ja napisałam.Na fb widzę ją cały czas aktywną, od pewnego czasu, kiedy się zmieniła nigdy nie polubiła na fb żadnego zdjęcia, które wstawiłam..a wstawiam na fb tylko fotki związane z sukcesami zawodowymi i ważnymi wydarzeniami z branży, w której pracuję. Za to jak nasza wspólna koleżanka wstawi byle fotkę deszczu, to zawsze uskutecznia komentarze, uśmiechy, miłe buźki itp..Nie wiem jak mam zareagować na kolejny jakiś tam kontakt z jej strony, bo w tych kilku krótkich rozmowach na fb wpomniała,że jak kupi już to mieszkanie to mnie zaprosi..ale trochę rychło w czas..nie wiem czy mam wcale nie odbierać od niej telefonu, nie odpisywać na ewentualne wiadomości na fb..?.Jakbyście Wy zrobiły?.