Nie chodzi o wylewanie żali ale o to, czy ktoś z Was ma podobne objawy bo czuję, ze kompletnie się pogubiłam. Od roku nie wychodziłam z domu. Przytyłam 30kg w rok! Mam małę dziecko, z którym codziennie na spacer wychodzi moja mama. Ja jestem w stanie dojść tylko do drzwi klatki schodowej i wtedy sie zaczyna...drżenie rąk, serce wali jak oszalałe, robi mi się słabo i od razu muszę usiąść. Nie oglądam wiadomości bo płaczę z byle powodu, no moze nie z byle powodu bo tragedie ludzkie to nie byle co ale płączę bo gdzieś jakieś dziecko ucierpiało, bo ktoś na swiecie jest głodny, bo ktoś wypadł z okna i tak siedzę i zalewam się łzami za wszystkie krzywdy tego świata. Przez większość dnia coś mnie trzyma za gardło...ściska i mam wrażenie, ze czuję żal, rozgoryczenie, niesprawiedliwość. Tak dla wyjaśnienia....mam męża alkoholika i dwoje dzieci. mam 35 lat i czuję, że nie wytrzymam dłuzej. Czy ktoś z Was ma podobnie? Czy mogę z kimś na ten temat porozmawiać? Jestem kompletnie sama
1 2016-08-20 17:55:50 Ostatnio edytowany przez sugar (2016-08-20 17:56:51)
Jesteś chora, powinnaś iść do lekarza. Jeśli sama nie jesteś w stanie to idź z mamą. Spróbuj namówić męża na terapię. Nie zadręczaj się tragediami na świecie, nie masz na nie wpływu. Zacznij rozwiązywać swoje problemy, wtedy problemy świata zejdą na dalszy plan.
Dziękuje za odpowiedz.Nie mogę się jakos zebrać w sobie. To nie jest pierwsza taka sytuacja. Parę lat temu również przeżywałąm cos podobnego i brałam leki ale tym razem nie mogę nawet wyjść z domu. W domu czuję się bezpiecznie i najlepiej, zeby nikt nie pukał do drzwi bo wtedy serce mało mi nie wyskoczy z piersi. Przestałam odbierać telefon, cały czas mam wyciszony dzwonek bo się boję jak ktoś dzwoni, ze dzwoni ze złą informacją. Wiem że to moze wydawać się smieszne ale tak się właśnie ze mną dzieje. Jak byłam u lekarza poprzednim razem to nie mogłam wydusić z siebie słowa, wróciłam do domu i spisałam na kartce wszystkie dolegliwości i poszłam jeszcze raz. Lekarz przeczytał kartkę i przepisał leki. Było lepiej aż któregoś dnia trzeba było odstawić leki i wszystko wróciło. Jestem osobą wykształconą, pracowałam odkąd pamiętam, zawsze byłam towarzyska, a teraz chowam się jak listonosz przychodzi a przesyłki odbiera mój 15 letni syn. Przez ostatni rok nie byłam u dziecka na wywiadówce a w tym roku przyjęli mi młodszego syna do przedszkola i boję sie, ze nie dam rady go tam codziennie prowadzać. Oczywiście jak nie ja to zaprowadzi go ktoś inny ale nie w tym rzecz...Nikt nie wie co się dzieje...starszy syn w tym roku miał średnia ocen powyzej 4,5, ma wszystko czego potrzebuje, w domu mam zawsze czysto, dbam o wszystkim tylko ja wyglądam jak potwór..gruba, zaniedbana. Jem i płacze jednoczesnie bo wiem, ze robię sobie krzywde. Wiem, ze muszę iść do lekarza ale cały czas się zbieram w sobie.
To nie jest śmieszne. Twoje zdrowie jest ważne nie tylko dla Ciebie ale i dla Twojej rodziny. Pewnie jesteś bardzo wrażliwą osobą, może miałaś trudne dzieciństwo. A czy miałaś robione ogólne badania? Bo może masz problemy na przykład z tarczycą? To by tłumaczyło Twoją nadwagę i lęki. Nie zwlekaj już dłużej, weź się w garść i idź do lekarza, albo daj się zaprowadzić mamie.
To nie jest śmieszne. Twoje zdrowie jest ważne nie tylko dla Ciebie ale i dla Twojej rodziny. Pewnie jesteś bardzo wrażliwą osobą, może miałaś trudne dzieciństwo. A czy miałaś robione ogólne badania? Bo może masz problemy na przykład z tarczycą? To by tłumaczyło Twoją nadwagę i lęki. Nie zwlekaj już dłużej, weź się w garść i idź do lekarza, albo daj się zaprowadzić mamie.
Nie robiłam nigdy badań w kierunku niedoczynności tarczycy. To nie tak, ze nic nie jem i tyje. Lodówka się u mnie nie zamyka i jestem ciągle głodna mimo, ze brzuch już boli. Jestem wrazliwa a i dzieciństwo nie było za słodkie ale nie ja jedna. Zmuszę się jakoś i pójdę choć bardzo mi się nie chce tłumaczyć lekarzowi po co przyszłam. Siedzę od roku w domu i nigdzie nie wychodzę. Świat oglądam jedynie przez okno. Sąsiedzi pytają męża kiedy termin porodu bo wszystkim się wydaje, że jestem w ciąży. To nie tak, ze się uzalam nad sobą ...ja naprawdę staram się...budzę się rano i jem zdrowo do południa a później nie wiem co się ze mną dzieje i tracę kontrole. Jedzenie mogłoby nie mieć smaku a i tak zjem. Wstydzę się juz nawet przed rodzicami. Zdziczałam całkowicie. Polecę banałem teraz ale jestem tak samotna, ze az mnie to boli. Dziękuję za odpowiedz. Spróbuję się przełamać i pójść do lekarza. Mamy wolałabym w to nie mieszać bo nie umiem okazywać słabości przed nią. Nie wiem czemu ale mimo, ze widzimy się codziennie to udaję przed nią że wszystko gra. Wie tylko o moich napadach lęku i pomaga mi zabierając mojego dzieciaczka codziennie na spacerki. Nawet nie wiem czy bym potrafiła teraz pójść do sklepu i zrobić samodzielnie zakupy taka jestem wycofana z zycia. Może w poniedziałek pójdę. Może jakoś przemknę przez te tłumy w przychodni choć czarno to widzę. Wiem ze z mojego opisu można wnioskować, ze jakaś sierotka tu zabłądziła ale ja miałam swoje życie, pracę i to fajną a teraz siedzę zamknięta w czterech ścianach. Gdybym się miała sama zdiagnozować to mam i depresje i zaburzenia odżywiania i nerwice i fobie róznego rodzaju....tak wiem lekarzem nie jestem ale nieco mnie to przytłacza
Czy wiesz co jest przyczyną Twojego stanu? Jak to się zaczęło? Czy z powodu alkoholizmu męża? Czy może miałaś jakieś traumatyczne przeżycia? Więc w poniedziałek idziesz do lekarza, obiecujesz, prawda?
Czy wiesz co jest przyczyną Twojego stanu? Jak to się zaczęło? Czy z powodu alkoholizmu męża? Czy może miałaś jakieś traumatyczne przeżycia? Więc w poniedziałek idziesz do lekarza, obiecujesz, prawda?
Wiem co może być przyczyną. Jestem też córką alkoholika. Mój tata zmarł w wieku 46 lat. Zapił się. No cóż, lekko nie było. Teraz tkwię w takim samym związku co moja mama. Co prawda w domu alkoholu nigdy nie ma bo ze względu na dzieci nie pozwalam na to, sama też nie piję bo mam wstręt do tego. Widujemy się rzadko bo on często nie wraca po kilka dni. Na pewno w poniedziałek wstanę, ubiorę się i spróbuję wyjsć a co z tego wyjdzie ...tego nie wiem
Poradzisz sobie, zobaczysz! Odważyłaś się napisać tu o swoich problemach więc również odważysz się pójść do lekarza. Najwyraźniej dojrzałaś już do tego! Na wszelki wypadek napisz na kartce to co chcesz powiedzieć lekarzowi.
Poradzisz sobie, zobaczysz! Odważyłaś się napisać tu o swoich problemach więc również odważysz się pójść do lekarza. Najwyraźniej dojrzałaś już do tego! Na wszelki wypadek napisz na kartce to co chcesz powiedzieć lekarzowi.
Tak zrobię. Dziękuję
takiwiatr napisał/a:To nie jest śmieszne. Twoje zdrowie jest ważne nie tylko dla Ciebie ale i dla Twojej rodziny. Pewnie jesteś bardzo wrażliwą osobą, może miałaś trudne dzieciństwo. A czy miałaś robione ogólne badania? Bo może masz problemy na przykład z tarczycą? To by tłumaczyło Twoją nadwagę i lęki. Nie zwlekaj już dłużej, weź się w garść i idź do lekarza, albo daj się zaprowadzić mamie.
Mamy wolałabym w to nie mieszać bo nie umiem okazywać słabości przed nią. Nie wiem czemu ale mimo, ze widzimy się codziennie to udaję przed nią że wszystko gra. Wie tylko o moich napadach lęku i pomaga mi zabierając mojego dzieciaczka codziennie na spacerki. Nawet nie wiem czy bym potrafiła teraz pójść do sklepu i zrobić samodzielnie zakupy taka jestem wycofana z zycia.
Nie rozumiem, od roku nie wychodzisz z domu. A kto Ci robił przez cały rok zakupu? Opłaty? Zapisywałaś dziecko do przedszkola, więc musiałaś wyjść z domu żeby to zrobić. Mama codziennie wychodzi z dzieckiem, więc chyba widzi, że coś jest nie tak. Przez cały rok ani razu nie zapytała dlaczego nie wychodzisz?
A czy nie masz jakiś znajomych, koleżanek, rodzeństwa? Kogoś z kim byś mogła porozmawiać?
Jeżeli nie możesz wyjść do lekarza, to zamów sobie wizytę do domu.
Opłaty robię przez internet, dziecko do przedszkola zapisała moja mama, zakupy robi moja mama, mój 15 letni syn czasami brat. eśli chodzi o ubrania książki i inne rzeczy to zamawiam przez internet. Moja mama wie, ze mam napady paniki i nie mogę wyjśc z domu. Wielokrotnie namawiała mnie do pójścia do lekarza ale bezskutecznie. To naprawde nie jest moja zła wola, ze nie wychodzę. Ja fizycznie źle się czuje jak mam wyjść...normalnie mam fizyczne objawy..to nie chodzi o to, ze mi się nie chce tylko zwyczajnie nie daje rady bo zaczynam się dusić, trzęsą mi się ręce, serce bije jak szalone. Myślałam o zamówieniu wizyty do domu ale to też dla mnie problem. Nie chodzi o to, ze nie rozumiem swojej sytuacji tylko o to, że mnie ona przerasta. Ale naprawde chce to zmienić tylko się zbieram jeszcze na odwage
Wiesz, że im dłużej będziesz odwlekała decyzję z domu tym trudniej potem będzie to zrobić ??
I nie rodzinny, ale psychiatra !
Nie masz nikogo bliskiego, przyjaciółki, siostry, kogoś kto dałby Ci chociaż minimalne wsparcie ?
Gdybyś miała wyjść z kimś z domu, nie w pojedynkę, to też czujesz strach? Mi pomagały małe kroczki, najpierw wyjście ze śmieciami, potem do sąsiadki, do najbliższego sklepu, potem wielka wyprawa do miasta. To jest do zrobienia, ale wymaga pracy i leczenia.
Proponuję zajrzeć na specjalistyczne forum dot. zaburzeń nerwicowych (znajdziesz poprzez google), poczytaj jak inni radzą sobie z podobnymi lękami.
powodzenia !!
Doskonale Cię rozumiem i bardzo Ci współczuję. Nerwicę i jej objawy znam doskonale, przeszłam przez to piekło. Chociaż nie miałam takiej długiej przerwy w wychodzeniu z domu.
Dziwi mnie tylko dlaczego mama nie próbuje Ci pomóc. Jeśli widzi, że przez rok się tak meczysz, powinna coś zrobić, jest Twoją matką, a Ty masz małe dziecko, nie możesz tak żyć. Może chociaż spróbuj zadzwonić do jakiejś poradni psychologicznej, powiedz jaki masz problem, tak jak tu opisałaś, może jakoś Ci pmogą, coś podpowiedzą. Zrób ten pierwszy krok, nie możesz tak żyć, tylko się meczysz.
A czy w domu czujesz się dobrze? Czy często odczuwasz te dolegliwości?
Jak będę na spotkaniu u swojej pani psycholog, to zapytam w jaki sposób można Ci pomóc.
Nauczyłam się udawać przed bliskimi. Moja mam wie ale myśli, ze się ogarnę bo to jej wmawiam cały czas. Naprawdę stałam się specjalistą od udawania, ze wszystko gra. Namawiała mnie nie raz, proponowała, ze ze mną pójdzie ale ja stanowczo odmawiałam.Nie mam przyjaciół bo ich skutecznie od siebie odsunęłam. Nikt nawet nie wie, ze coś jest nie tak. Nikt nie wie, ze przytyłam 30kg bo nikogo nie zapraszam. W domu czuje się w miarę bezpiecznie dopóki ktoś nie zapuka do drzwi wtedy trzęse się i nie podchodze żeby zobaczyć kto. Nie otwieram i udaje, ze mnie nie ma. Mój brat jak chce przyjść to dzwoni trzy dni wcześniej bo tyle się oswajam z myslą, ze będę miała goscia. Wiem wiem...to wszystko brzmi dość dziwnie i nie jestem dumna z tego co wyprawiam. żle się czuję cały czas a ataki paniki mam jak muszę wyjść z domu. Czuję się wtedy niekomfortowo.
Wiesz, że im dłużej będziesz odwlekała decyzję z domu tym trudniej potem będzie to zrobić ??
I nie rodzinny, ale psychiatra !
Nie masz nikogo bliskiego, przyjaciółki, siostry, kogoś kto dałby Ci chociaż minimalne wsparcie ?
Gdybyś miała wyjść z kimś z domu, nie w pojedynkę, to też czujesz strach? Mi pomagały małe kroczki, najpierw wyjście ze śmieciami, potem do sąsiadki, do najbliższego sklepu, potem wielka wyprawa do miasta. To jest do zrobienia, ale wymaga pracy i leczenia.
Proponuję zajrzeć na specjalistyczne forum dot. zaburzeń nerwicowych (znajdziesz poprzez google), poczytaj jak inni radzą sobie z podobnymi lękami.
powodzenia !!
Moze metoda małych kroczków coś by pomogła. Moze tędy droga. Dziękuję
Może chcesz się czymś pochwalić? Czy udało Ci się zrobić krok do przodu?
Może chcesz się czymś pochwalić? Czy udało Ci się zrobić krok do przodu?
W poniedziałek tak jak planowałam ubrałam się, wyszłam z domu i doszłam do przychodni, która na szczęście jest niecałe 200metrów od mojego domu. I na tym koniec. Jak zobaczyłam tych wszystkich ludzi w kolejce to zrezygnowałam. Wróciłam do domu nawet nie wiem kiedy. Jestem beznadziejna normalnie
Zamiast się ganić, doceń i pochwal się za to, że zrobiłaś pierwszy krok ! Dziewczyno, od roku nie opuszczasz domu !
Biegiem do lekarza.
Wyszłaś z domu!!! Gratuluję!!!
No wyszłam ale jak wróciłam to nie mogłam nabrać powietrza a idąc w stronę przychodni starałam się nie myśleć o tym, że jestem na zewnątrz. Dopiero jak weszłam tam i zobaczyłam tych ludzi to jakby mnie ktoś trzepnął w głowę..raptownie zaczęłam się trząść jakby było -10 stopni. Boję sie że postradam zmysły. Normalnie zaczęło mnie wszystko swędzieć , bluzka zrobiła się za krótka i ciągle ją obciągałam do dołu, buty zaczęły mnie uwierać i poprawiałam włosy cały czas mimo, że je porządnie uczesałam przed wyjściem. Mimo, że nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi za specjalnie to miałam wrazenie, że kazdy patrzy na mnie i sobie mysli.jezu dziewczyno coś Ty sobie zrobiła?? I zdałam sobie sprawę z tego, ze na początku nie wychodziłam bo lepiej czułam się w domu, bo nie miałam ochoty nikogo oglądać, bo za często płakałam i nie chciało mi się tłumaczyć dlaczego a potem jak zaczęłam tyć w oczach doszedł do tego jeszcze wstyd...najpierw przed obcymi a później tez przed rodziną. Gdybym teraz miała spotkać kogoś znajomego na ulicy to bym chyba zawału dostała i nie chodzi tu o to, że jestem powierzchowna ale o to, ze się wstydzę nawet sama przed sobą. Nigdy nie byłam zadowolona ze swojego życia, a teraz zrobiłabym wszystko, zeby tamto życie odzyskać. Nie wychodzę z domu, nie odbieram telefonu, nie odsłuchuję wiadomości, nie oglądam wiadomosci w telewizji i tak uciekam a życie przemija. Spróbuję pójść jeszcze raz nawet jeśli dojdę tylko do przychodni i znowu zawrócę to następnego dnia to powtórzę. Dziękuję wszystkim za zainteresowanie. Wiem, ze cięzko się czyta takie historyjki bo każda z Was pewnie ma swoje niemałe problemy tym bardziej jestem wdzięczna za odpowiedzi. Wszystkie macie rację i ja zdaję sobie sprawę z tego jak jest. Nie przedłużając dziękuję jeszcze raz.
Pewnie jest w Tobie głębokie przekonanie, że na akceptację trzeba sobie zasłużyć: dobrymi ocenami w szkole, wyglądem, inteligencją,... a za każde uchybienie zostaniesz odtrącona i ukarana. Stąd ten lęk przed spotkaniem z kimś znajomym.
Spróbuj spojrzeć na siebie trochę z dystansu, życzliwie, może nawet z poczuciem humoru. Porozmawiaj ze sobą o tym co trzeba zmienić. Znajomym nie musisz się z niczego tłumaczyć, wystarczy powiedzieć, że jesteś chora, ale nie chcesz o tym mówić. Masz prawo oczekiwać od nich szacunku, niezależnie od wyglądu.
Najważniejsze, że już się przełamałaś, odtąd powinnaś codziennie wychodzić z domu, choćby na krótki spacer, zakupy, wyrzucić śmieci. Później do fryzjera, kosmetyczki...
Pewnie jest w Tobie głębokie przekonanie, że na akceptację trzeba sobie zasłużyć: dobrymi ocenami w szkole, wyglądem, inteligencją,... a za każde uchybienie zostaniesz odtrącona i ukarana. Stąd ten lęk przed spotkaniem z kimś znajomym.
Spróbuj spojrzeć na siebie trochę z dystansu, życzliwie, może nawet z poczuciem humoru. Porozmawiaj ze sobą o tym co trzeba zmienić. Znajomym nie musisz się z niczego tłumaczyć, wystarczy powiedzieć, że jesteś chora, ale nie chcesz o tym mówić. Masz prawo oczekiwać od nich szacunku, niezależnie od wyglądu.
Najważniejsze, że już się przełamałaś, odtąd powinnaś codziennie wychodzić z domu, choćby na krótki spacer, zakupy, wyrzucić śmieci. Później do fryzjera, kosmetyczki...
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zajmujesz się zawodowo pomaganiem, doradzaniem. Jesteś może psychologiem bądz studentką psychologii? Mam wrażenie, ze doskonale rozumiesz to co czuję.
Nie przypomnę sobie teraz tytułów książek, ale jest co najmniej kilka napisanych przez kobiety, które miały podobne objawy choroby i którym udało się wyjść na prostą, poszperaj w google albo popytaj w bibliotece (kolejny powód, by wyjść z domu).
Bardzo mi miło że tak uważasz, ale nie robię tego zawodowo. A jak było dzisiaj? Czy możesz się czymś pochwalić?
Nie przypomnę sobie teraz tytułów książek, ale jest co najmniej kilka napisanych przez kobiety, które miały podobne objawy choroby i którym udało się wyjść na prostą, poszperaj w google albo popytaj w bibliotece (kolejny powód, by wyjść z domu).
Poszukam. Dziękuję:)
Bardzo mi miło że tak uważasz, ale nie robię tego zawodowo. A jak było dzisiaj? Czy możesz się czymś pochwalić?
W takim razie skoro nie robisz tego zawodowo to powinnaś. Nie mam się czym pochwalić ale za to mam plan na dziś. Pójdę z dzieckiem na plac zabaw sama. Jest przy moim bloku to może nikt mnie nie zje po drodze. Poza tym mam zamiar zamówić sobie orbitrek bo z kondycją jest bardzo kiepsko i nie mówię tu o grubym tyłku a o tym , że dostaje zadyszki nawet jak oddycham
Dobrych kilka lat temu miałam tak silne zaburzenia lękowe, że każde wyjście z domu, a nie daj Boże do sklepu czy innego pomieszczenia zamkniętego powodowało ataki paniki. Twoja historia przypomniała mi tamte emocje. Właściwie ktoś kto tego sam nie doświadczył nie może zrozumieć jak to można bać się wyjść z domu. Szukałam pomocy, bo byłam już bardzo zmęczona. Brałam kilka miesięcy leki, no i terapia, która z przerwami trwa do dnia dzisiejszego. Normalnie funkcjonuję, nie unikam galerii handlowych, pojadę sama do innego miasta, choć nadal towarzyszą mi lęki to nie rządzą one moim życiem, potrafię je ujarzmić. Powtórzę jeszcze raz- szukaj jak najszybciej pomocy !!
Dobrych kilka lat temu miałam tak silne zaburzenia lękowe, że każde wyjście z domu, a nie daj Boże do sklepu czy innego pomieszczenia zamkniętego powodowało ataki paniki. Twoja historia przypomniała mi tamte emocje. Właściwie ktoś kto tego sam nie doświadczył nie może zrozumieć jak to można bać się wyjść z domu. Szukałam pomocy, bo byłam już bardzo zmęczona. Brałam kilka miesięcy leki, no i terapia, która z przerwami trwa do dnia dzisiejszego. Normalnie funkcjonuję, nie unikam galerii handlowych, pojadę sama do innego miasta, choć nadal towarzyszą mi lęki to nie rządzą one moim życiem, potrafię je ujarzmić. Powtórzę jeszcze raz- szukaj jak najszybciej pomocy !!
Poszukam, postaram się...ja też jestem juz wyczerpana tym wszystkim. To ciągłe poczucie beznadziejności. A najgorsze jest to, że codziennie rano wstaję i obiecuję sobie, że dziś zrobię to i tamto, że tym razem będzie inaczej. Zaczynam dzień od kawy, potem jem dobre, zdrowe, dobrze zbilansowane śniadanko i......coś się takiego ze mną robi, ze normalnie ....jakby ktoś inny decydował za mnie ...jakbym to nie była ja. Mam ochotę wyjść, pooddychać świezym powietrzem a poddaję się na klatce schodowej. Boże ile razy siedziałam przy otwartym oknie byle tylko zaczerpnąć powietrza..siedziałam i płakałam ze złosci i z bezsilności. Jak tylko wschodzi słońce to mam całą kuchnię w promieniach słonecznych i tak siadam, pije kawe i planuję co zrobię a przychodzi co do czego i szlag jasny trafia wszystkie moje plany. Dzień kończę użalając się nad sobą. Kładę się spac z poczuciem porażki. Do tego dochodzą wyrzuty sumienia, ze zawodzę własne dzieci. Moje dzieci mają wszystko oprócz mojej obecnosci ...na zebraniach w szkole...na placu zabaw...czuję się trochę wybrakowana. Nie mogę sobie tego darować.
Nie robiłam nigdy badań w kierunku niedoczynności tarczycy.
Moim zdaniem warto zacząć od tego nawet jeśli nic nie wykaże to znow masz powód do wyjścia. Jakieś 3 lata temu byłem dokładnie w takiej samej sytuacji, przytyłem, nie wychodzilem z domu, głupie wyniesienie smieci było dla mnie niesamowitym przeżyciem, patrzyłem przez okno czy nikt nie idzie jak pusta ulica to droga wolna, okropny okres w moim życiu, mam nadzieje, że też sobie poradzisz i wyjdziesz z tego, bo warto.
Powodzenia
Wiecie co jest w tym wszystlim najdziwniejsze? Do pewnego momentu czlowiek nie zdaje sobie sprawy jak wiele takich osób jest wokół.
A potem coś się w glowie otwiera i nagle zdajesz sobie sprawę że on, że ona, że tamci i że chociaż ty też, to jednak w okół jest mnóstwo ludzi, którzy to znają...
sugar napisał/a:Nie robiłam nigdy badań w kierunku niedoczynności tarczycy.
Moim zdaniem warto zacząć od tego nawet jeśli nic nie wykaże to znow masz powód do wyjścia. Jakieś 3 lata temu byłem dokładnie w takiej samej sytuacji, przytyłem, nie wychodzilem z domu, głupie wyniesienie smieci było dla mnie niesamowitym przeżyciem, patrzyłem przez okno czy nikt nie idzie jak pusta ulica to droga wolna, okropny okres w moim życiu, mam nadzieje, że też sobie poradzisz i wyjdziesz z tego, bo warto.
Powodzenia
Ja tak samo. Zanim wyjdę na klatkę to nasłuchuję czy nie ma zadnego sąsiada. Na dole na klatce zerkam przez okno czy nikt nie idzie. To straszne. Dzięki za wsparcie. Ja tez mam nadzieję, ze z tego wyjdę zanim się zestarzeje
Wiecie co jest w tym wszystlim najdziwniejsze? Do pewnego momentu czlowiek nie zdaje sobie sprawy jak wiele takich osób jest wokół.
A potem coś się w glowie otwiera i nagle zdajesz sobie sprawę że on, że ona, że tamci i że chociaż ty też, to jednak w okół jest mnóstwo ludzi, którzy to znają...
Mimo, ze dużo czytam i orientuję się co się dzieje na świecie i z jakimi problemami ludzie się zmagają to i tak cały czas mam wrazenie, ze tylko ja tak mam. Wiem, ze ludzie mają rózne fobie, rózne przypadłości a jednak nie myślałam o tym w ten sposób, ze inni też mogą przezywać to co ja. I teraz az chciałoby się powiedzieć, ze fajnie, że nie jestem w tym sama a z drugiej strony co w tym fajnego, ze inni tez cierpią. Oj zagmatwane to życie okropnie.
Ludzie już tacy są, wstydzimy się tego wszstkiego a przede wszystkim naszych słabości, unikamy innych, nie pozwalamy by ktoś zobaczył nas takimi jakimi naprawdę jesteśmy a to nie zawsze takie dobre, bo mimo tego jak myślimy o innych to są to tacy ludzie jak my chociaż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać "a co on/ona tam wie, nigdy nie był w takiej sytuacji" to jest w nas wiele współczucia i chęci pomocy. Droga Autorko, ja od siebie poradzę Ci, zrobic właśnie te badania na tarczycę, zacząć cwiczyć i motywować się zmianami wlasnego ciała, mnie bardzo to pomagało aż chciało mi się wyjść do glupiego sklepu jak czułem się 'dumny' z mojego osiągnięcia np. zrzucenia kilograma po tygodniu czy coś w tym stylu.
Ludzie już tacy są, wstydzimy się tego wszstkiego a przede wszystkim naszych słabości, unikamy innych, nie pozwalamy by ktoś zobaczył nas takimi jakimi naprawdę jesteśmy a to nie zawsze takie dobre, bo mimo tego jak myślimy o innych to są to tacy ludzie jak my chociaż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać "a co on/ona tam wie, nigdy nie był w takiej sytuacji" to jest w nas wiele współczucia i chęci pomocy. Droga Autorko, ja od siebie poradzę Ci, zrobic właśnie te badania na tarczycę, zacząć cwiczyć i motywować się zmianami wlasnego ciała, mnie bardzo to pomagało aż chciało mi się wyjść do glupiego sklepu jak czułem się 'dumny' z mojego osiągnięcia np. zrzucenia kilograma po tygodniu czy coś w tym stylu.
Zrobię te badania. Oczywiście jak tylko uda mi się w ogóle dojść do przychodni. Wiem, że w ludziach jest wiele współczucia i chęci niesienia pomocy innym ale wiem też, że nie wszyscy wykazują się empatią. Zamówiłam sobie orbitrek i mam zamiar uczciwie zabrać się za ćwiczenia.
Wiesz, gdy Cię czytam, zwłaszcza Twój post z dzisiejszego dnia odnoszę wrażenie, że oprócz zaburzeń lękowych możesz mieć depresję
Nie jestem lekarzem, nie wydaję diagnoz, ale objawy mocno typowe dla depresji.
Kiedy masz wizytę u lekarza ??
Wiesz, gdy Cię czytam, zwłaszcza Twój post z dzisiejszego dnia odnoszę wrażenie, że oprócz zaburzeń lękowych możesz mieć depresję
Nie jestem lekarzem, nie wydaję diagnoz, ale objawy mocno typowe dla depresji.
Kiedy masz wizytę u lekarza ??
Mam depresję. To akurat stwierdził lekarz na wizycie juz dawno temu..parę lat temu. Teraz mi wszystko wraca i na dodatek pojawiły się te stany lękowe. Wizyte u lekarza będę miała wtedy kiedy w ogóle do niego pójde bo jak narazie to mam problem z dojściem do tego lekarza. Teraz mam wrażenie, ze wszystko mi dolega. Objawy są tak silne, ze aż fizycznie się to na mnie odbija. Mam straszne nerwobóle...ciśnie mnie w klatce piersiowej, czasami wlezie jakis ból w łopatkę albo plecy a to wszystko na tle nerwowym. Nie dam rady wyeliminować wszystkich przyczyn tej nerwicy więc muszę z nią zyć. Tylko leki pomogą i wiem, ze muszę pójść i poprosić o pomoc ale jak narazie przegrywam sama ze soba. Dzisiaj poszłam z małym na plac zabaw przed blokiem i wróciłam po 2 minutach. Siedziały tam dwie mamy z dziećmi..widać było, ze to kolezanki bo swobodnie ze sobą rozmawiały i normalnie czułam się jak przybysz z innej planety. No mam jakąś blokadę w głowie i koniec. Teraz nawet bałabym się podejść i zagadać bo mam wrazenie że zostałabym wyśmiana. To oczywiście irracjonalny lęk i ja zdaję sobie z tego sprawę ale tak mam poprzestawiane coś w głowie, ze nie mogę tego przeskoczyć. Ach życie sobie robi ze mnie jaja. Kiedyś dusza towarzystwa a teraz wystraszona szara mysz
Nie musiałaś zagadywać tych mam, mogłaś po prostu usiąść obok, na innej ławce i patrzeć jak syn się bawi. Ale i tak nieźle sobie radzisz i robisz postępy, możesz być z siebie dumna. Mam nadzieję, że na jutro też masz plany.
Nie musiałaś zagadywać tych mam, mogłaś po prostu usiąść obok, na innej ławce i patrzeć jak syn się bawi. Ale i tak nieźle sobie radzisz i robisz postępy, możesz być z siebie dumna. Mam nadzieję, że na jutro też masz plany.
Jutro pewnie przyjdzie mój orbitrek bo zamówiłam kurierem. Plan na jutro to odebrać to narzędzie tortur od kuriera( bo do tej pory ktoś za mnie odbierał przesyłki i listy) , skręcić maszynę i wytrzymać na niej chociaż 10 minut. Pójde jeszcze raz z małym na podwórko na plac. Może dam rade
Pójde jeszcze raz z małym na podwórko na plac. Może dam rade
Nie za ambitnie? Jeżeli nie jestes pewna, to moze nie ryzykuj porażki na samym początku? Ja proponuję na początek przejść z góry na dół i z powrotem klatkę schodową
40 2016-08-26 10:32:02 Ostatnio edytowany przez sugar (2016-08-26 10:37:14)
sugar napisał/a:Pójde jeszcze raz z małym na podwórko na plac. Może dam rade
Nie za ambitnie? Jeżeli nie jestes pewna, to moze nie ryzykuj porażki na samym początku? Ja proponuję na początek przejść z góry na dół i z powrotem klatkę schodową
W każdym razie kibicujemy
Każde wyjście z domu choćby na dwie minuty nie będzie żadną porażką, ale sukcesem !
Skoro wyjście do lekarza jest póki co niemożliwe, zawsze możesz zamówić wizytę domową. Skoro zaburzenia są tak nasilone, zapewne dostałabyś leki, które zmniejszyły poziom lęku na tyle, by wychodzić z domu, a potem to już terapia i praca.
Smutne i zupełnie dla mnie nie do pojęcia jest fakt, że nikt z Twoich bliskich o tym nie wie. Naprawdę nie jesteś w stanie zaufać nikomu z rodziny , przyjaciół ? Mama ? Rodzeństwo ? Nie rozumiem, że nikt nie widzi Twoich problemów ?? Udawanie, że wszystko jest ok nie może skończyć się dobrze..
Może to drastyczne, ale przyszła mi na myśl historia pewnej młodej kobiety, która doprowadziła się do tak monstrualnej otyłości, że wyjście z domu, choćby chciała( a niczego tak nie pragnie !) jest już niemożliwe.
Każde wyjście z domu choćby na dwie minuty nie będzie żadną porażką, ale sukcesem !
Jeśli do mnie pijesz, to chodziło mi o to żeby nie zaczynać wielkiej rewolucji ale stopniowo napędzać się niewielkimi sukcesami.
Sugar, jak poszlo?
Orbitrek stoi już gotowy do pracy. Jak go odbierałam to musiałam zejść na dół bo się okazało, że kurier nie wnosi paczek powyżej 30kg więc musiałam zejsć po niego a akurat byłam sama w domu. Jutro zaczynam. Mogłam już dzis ale chciałąm jeszcze wszystko przemyśleć, zrobić plan ćwiczeń, zaplanować dietę, zeby nie było, ze wszystko jest chaotyczne. Chcę i zawalczę o siebie. Wierzę, że mi sie uda. Wierzę, ze wrócę do zycia. Zmuszę się do pójścia do lekarza, bo dłuzej nie dam rady. Chciałabym wrócić do pracy, którą uwielbiałam a o której mogę tylko pomarzyć w tym stanie. Dziękuję Wam wszystkim za okazane zainteresowanie. Może nie uwierzycie ale podnieśliście mnie na duchu. Dzięki:)
Jakbym znał Cię lepiej to bym sobie pozwolił na "Zdjęcie orbiterka, albo nie wierzymy" (pics or it didn't happen)
Ale ok- powodzenia
(tylko niech ktoś ją czasem "sprawdzi"
Jakbym znał Cię lepiej to bym sobie pozwolił na "Zdjęcie orbiterka, albo nie wierzymy"
(pics or it didn't happen)
Ale ok- powodzenia
(tylko niech ktoś ją czasem "sprawdzi"
Mam go mam:)...i nie oddam już
Widzę,że masz w sobie silną motywację, wolę walki, konkretne plany działania i pozytywne myślenie, dlatego wierzę w Twój sukces. Trzymaj się tego i nie zniechęcaj się.
Widzę,że masz w sobie silną motywację, wolę walki, konkretne plany działania i pozytywne myślenie, dlatego wierzę w Twój sukces. Trzymaj się tego i nie zniechęcaj się.
Jestem zmotywowana i codziennie będę się starała utrzymać tę motywacje. Na chwilę obecną wierzę, że mi się uda. Dzięki bardzo
Dobrywieczór słodkiej pani, jak idzie? Czekamy na mini relacje, mam nadzieje,ze jest choć odrobinę lepiej
Dobrywieczór słodkiej pani, jak idzie? Czekamy na mini relacje, mam nadzieje,ze jest choć odrobinę lepiej
Dobry wieczór:) Ćwiczę i czuję sie o wiele lepiej pomijając fakt, że wszystko mnie boli. Jednak jestem zmotywowana i nie mam zamiaru odpuścić. Byłam już nawet dwa razy z dzieckiem na placu zabaw. Co prawda tylko na pół godzinki i wtedy gdy nikogo nie było ale wczesniej to było nie do pomyślenia. Planuję 1 września odprowadzić młodego do przedszkola i pójść do lekarza. Czuję, że mam szansę się z tego podnieść. Kto wie...moze jeszcze mnie spotka w życiu coś dobrego.
Ból minie a gdy zobaczysz pierwsze rezultaty będziesz bardziej zmotywowana. Super, że wreszcie ruszyłaś, to ważne. Trzymam kciuki pierwszego!
Ból minie a gdy zobaczysz pierwsze rezultaty będziesz bardziej zmotywowana. Super, że wreszcie ruszyłaś, to ważne. Trzymam kciuki pierwszego!
Dzięki:)
Stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz: "Jestem z Ciebie dumna!" Bądź życzliwa i wyrozumiała dla tej osoby którą widzisz. Mam nadzieję, że z czasem ją polubisz.
Stań przed lustrem, uśmiechnij się i powiedz: "Jestem z Ciebie dumna!" Bądź życzliwa i wyrozumiała dla tej osoby którą widzisz. Mam nadzieję, że z czasem ją polubisz.
Ja też mam taką nadzieję. Muszę tylko opanować sztukę afirmacji by zmienić tok myślenia i stan emocjonalny. Długo wmawiałam sobie, że sytuacja jest beznadziejna. Teraz będę sobie wmawiać, że jestem warta tego wszystkiego co przynosi kolejny dzień. Będę wstawać rano i się uśmiechać nawet jeśli zabraknie kawy, zakręcą wodę czy wyłączą prąd. Dość wstawania lewą nogą. Dość użalania się nad sobą. Nie zmarnuję już ani minuty na dowalanie sobie. Nawet jeśli się potknę, nawet jeśli kolejny raz zawrócę z wyznaczonej drogi....to wrócę na nią....chcę żyć.
Ja też mam taką nadzieję. Muszę tylko opanować sztukę afirmacji by zmienić tok myślenia i stan emocjonalny. Długo wmawiałam sobie, że sytuacja jest beznadziejna. Teraz będę sobie wmawiać, że jestem warta tego wszystkiego co przynosi kolejny dzień. Będę wstawać rano i się uśmiechać nawet jeśli zabraknie kawy, zakręcą wodę czy wyłączą prąd. Dość wstawania lewą nogą. Dość użalania się nad sobą. Nie zmarnuję już ani minuty na dowalanie sobie. Nawet jeśli się potknę, nawet jeśli kolejny raz zawrócę z wyznaczonej drogi....to wrócę na nią....chcę żyć.
Wow!
Dziękuję ci za te słowa zmotywowałaś mnie , dodałaś mi wiary w pewnej bardzo ważnej sprawie. Ciesze się że przeczytałam twój watek !!!!! Popatrz jaką masz siłę!!
Kiedyś byłam w stanie podobnym do twojego dziś jestem gdzie indziej. Nie będę jednak udzielać ci rad, bo nie tego potrzebujesz. Ty wiesz co masz robić, jedyne czego ci brakuje, to narzędzie, sposób. Niech to co napiszę będzie własnie taka próba podzielenia się sobą, swoim doświadczeniem i wiedzą. Weźmiesz co zechcesz. Spróbuj, działa wielu przypadkach
A więc, a więc....
1. Zmień sposób myślenia. Jeżeli fizycznie jesteśmy tym co jemy, pijemy i wdychamy, to emocjonalnie, mentalnie i intelektualnie jesteśmy tym o czym myślimy. Myśl ma ogromna siłę. Uwierz mi - do miejsca, w którym jesteś zaprowadziły cie własnie twoje myśli.Oczywiście sposobu myślenia zostałaś nauczona (ojciec alkoholik nie jest tu bez znaczenia) ale sama widzisz , że jest to droga do znikąd, że czas na zmianę. zmiana musi zacząć się do myśli..
Popatrz na swoje ciało. Ile dostajesz od niego sygnałów? Setki? Tysiące? Ono jest mądre, nie oszukuje cię , . Jeżeli mózg bombarduje je informacjami o tym , że wyjście z domu jest zagrożeniem, że nie zasługujesz na najmniejsza nawet uwagę, że jest tragicznie, to ono uruchamia cały szereg mechanizmów obronnych po to abyś z tego domu rzeczywiście nie wyszła. stąd te rożne bóle i dolegliwości. Wszystko zaczyna się od myśli.
Ja wiem, że wiele rzeczy łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale zacznij i zobaczysz co się wydarzy. Pomyśl o swoim wyjściu z domu, wyobraź je sobie i zastanów się co najgorszego może sie zdarzyć jeśli to zrobisz. Napisz to , a potem przeczytaj na głos. To pozwoli nabrać ci trochę dystansu. Skup sie przez chwile tylko na swoim oddechu, zapanuj na nim. Tak naprawdę nic oprócz niego sie nie liczy. Oddychasz, żyjesz, to jest najważniejsze.
Pozwolisz , że zarekomenduję ci trzy książki (podejrzewam, że dostępne na pierwszym lepszym allegro...uff, online czyli nie trzeba wychodzić z domu ). Pierwsza - C.Leaf "Kto wyłączył mój mózg?" , wiele ci wyjaśni w kwestii tego jak myśli na nas wpływają, druga A. Matthews "Bądź szczęśliwy" - prosta, lekka, miejscami zabawna na najgorsze chwile w życiu oraz trzecia - R. Brett "Bóg nigdy nie mruga"- wiem, że nie każdy "idzie" na ten typ narracji, ale coś mi się wydaję, że ty pójdziesz i że ta lektura będzie balsamem dla twojej zbolałej duszy
Świetnie, że chcesz używać afirmacji. Uważaj jednak aby dobrze je formułować. Nasz mózg jest skonstruowany w taki sposób, że nie czyta słowa "nie". Formułuj więc afirmacje tak, aby nie było w nich zaprzeczeń. Jeśli będziesz powtarzać afirmację -"Nie będę sie objadać" odniesiesz odwrotny skutek. Mózg wykreśli "nie" i co zostanie? no właśnie... Dlatego powtarzaj sobie to co chcesz osiągnąć, a nie to czego chcesz uniknąć, czyli np -"jestem szczupła" albo "odżywiam sie zdrowo"
2. Mam dla ciebie dobra wiadomość - masz obok siebie dwie rzeczy, które ci pomogą i nie musisz wychodzić z domu, aby z nich skorzystać. Są to kartka i długopis. Użyj ich! pisz!
Próbujesz zapanować nad swoim życiem poprzez planowanie. To świetnie. Tylko że nasze myśli mają tendencje do rozłażenia sie w różne dziwne rejony. Pomyślisz sobie coś, ale za dwie godziny to jest nieaktualne bo twój mózg znajduje sie już w innej galaktyce. Sprawa wygląda całkiem inaczej gdy swoje plany na nadchodzący dzień zapiszesz. To ma ogromną siłę, sprawia że przechodzisz od abstrakcji do konkretu. Myśli łatwo sie pozbyć i wyprzeć, łatwo też z niej zrezygnować ale spróbuj to zrobić z czymś co zostało napisane...
Przy porannej kawie napisz więc szczegółowo co i kiedy będziesz dziś robić a potem, dla wzmocnienia efektu, podpisz to jak dokument. Gwarantuje ci , że zrobisz wszystko, aby nie zrezygnować z żadnego punktu swojego planu.
3. Jedz, bo jedzenie jest przyjemnością, ale nie podjadaj. Celebruj posiłki, przygotowuj je starannie i z radością. ciesz się nimi, ale i kontroluj. Zapanuj nad jedzeniem. Wpisz posiłki do swojego dziennego planu i trzymaj się tego bezwzględnie (nacisk kładę na słowo WPISZ, to jest najważniejsze ! ). Najgorsze jest podskubywanie , tu czekoladka, tam serek... sięgaj po jedzenie tylko wtedy gdy w dziennym harmonogramie masz wpisany posiłek. Zaplanuj to i ....pisz, pisz, pisz...
4. Nie karz się za swoje emocje. Płaczesz słysząc złą wiadomość nawet jeśli ciebie bezpośrednio nie dotyczy? To świetnie!! Jesteś wrażliwa i empatyczna. to są twoje atuty, a nie wady. Płacz sobie do woli, to nic złego. Ja w trudnych chwilach puszczam sobie czasem coś super smutnego (np film "Nad życie" ) bo nie zawsze mam ochotę na rozweselacz, Niejednokrotnie czuje wręcz potrzebę wzmocnienia efektu i pobudzenia potoków łez. Płacz jest naprawdę w porządku, daj sobie do niego prawo.
Wybacz...rozpisałam się. Jeśli dobrnęłaś do końca to czas na bardzo dobre wiadomości - nie straciłaś wszystkiego! Masz gorszy okres w życiu... no dobra - bądźmy szczerzy - masz fatalny okres w życiu, ale to wszystko. Poza tym - jesteś zdrowa, masz dzieci, dom, mamę, która nie do końca cie ogarnia, ale przecież pomaga. Masz siłę, determinację i wole walki.
dla mnie jesteś zarąbista. Chętnie bym poszła z tobą na kawę, albo cie zatrudniła w swojej firmie. Naprawdę! Ja , siłą rzeczy nie widzę twojej tuszy i twoich drżących dłoni. Ja widzę osobę, która walczy i wygra. wygra lepsze życie , bo na takie właśnie zasługuje.
56 2016-09-01 10:07:17 Ostatnio edytowany przez sugar (2016-09-01 10:08:09)
MamaMamusia...Przede wszystkim bardzo dziękuję za ten wpis. Dobre rady są zawsze w cenie:) Na wiele spraw otworzyłaś mi oczy. Czuję niedosyt i dlatego za Twoją radą przeczytam te książki. Masz rację moje ciało wysyła mi setki sygnałów, że coś jest nie tak ale do tej pory wszystkie bagatelizowałam. Z kartką i długopisem zaprzyjaźniam się juz od jakiegoś czasu. To jest świetny pomysł na utrwalanie zaplanowanych spraw. Z kolei płacz zawsze uważałam za oznakę słabości. Wiem jednak, ze jest to świetny sposób na radzenie sobie z nadmiarem emocji. Bardzo mi miło, że poświęciłaś dla mnie swój czas. Jestem wdzięczna wszystkim osobom, które napisały do mnie, które w sposób życzliwy odniosły się do mojego,,wołania o pomoc''. Przed chwilą wróciłam od lekarza. Zaprowadziłam dziecko do przedszkola sama i poszłam do lekarza. Zapisałam się i mam przyjść około godziny 12tej. Powiem tylko tyle, ze dawno nie czułąm sie tak niekomfortowo. W przedszkolu dużo ludzi...wiadomo.........uczucie jakbym tonęła i nie miała się czego chwycić. Na szczęscie moje wspaniałe, cudowne dziecko było przeszczęśliwe, że poszło do przedszkola. Jeden stres z głowy. Jeszcze tylko lekarz o 12tej i potem odebrać dziecko z przedszkola. Czuję sie strasznie z tym, że muszę to zrobić. Moja mama chciała go zaprowadzić i odebrać sama ale postanowiłam bez względu na wszystko zrobić to sama. Nawet jesli miałabym tam zemdleć to muszę to zrobić sama. Wierzę, ze jutro będzie mi łatwiej a za parę dni to będzie oczywistość.
Z kolei płacz zawsze uważałam za oznakę słabości.
a śmiech też?
Moja droga, nic bardziej mylnego. Płacz jest reakcją fizjologiczną, dokładnie tak ja śmiech. Jest naturalny i bardzo nam, ludziom potrzebny. Dokładnie tak jak śmiech
Bardzo mi miło, że poświęciłaś dla mnie swój czas.
ty poświeciłaś dla mnie swój, więc jesteśmy kwita
ja też uczę się od ciebie i jest to niezwykła lekcja
uczucie jakbym tonęła i nie miała się czego chwycić.
zauważ to uczucie, poczuj je najmocniej jak możesz....a potem rozejrzyj się wokół - wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że jednak nie utoniesz. To tyko strach, nic więcej. Ty jesteś jego panią i żywicielką.
Nawet jeśli miałabym tam zemdleć to muszę to zrobić sama
a co się stanie jak zemdlejesz? ktoś cię ocuci i tyle...omdlenie nie jest końcem świata, ludzie czasem mdleją, to normalne...
Jestem po wizycie. Nie będę opisywać jak przebiegała bo to był koszmar ale zrobiłam tak jak zaplanowałam. Wszelkie objawy, obawy, lęki spisałam na kartce i przeczytałam. Dostałam dwa leki. Jeden doraźnie w razie ataku paniki i drugi do brania na co dzień. Od razu zahaczyłam o aptekę i już jestem po pierwszej dawce. Wracając zabrałam dziecko z przedszkola. Dzisiaj wcześniej bo pierwszy raz. Przeżyłam. Zaraz wskakuje na mojego nowego kumpla(mam na myśli orbiterek):) Czemu ja wcześniej nie podzieliłam się z innymi tym co mnie boli. Zmarnowałam tyle czasu. Moze chociaż wyciągnę z tego lekcję i następnym razem będę działać i nie dopuszczę do tego wszystkiego. Pozdrawiam wszystkich. Buziaki
Gratuluje!
W końcu zrobiłaś krok przed siebie, tego się trzymaj i bądź silna a powolutku z tego wyjdziesz. Badania na tarczycę tez robiłaś?
powodzenia
60 2016-09-02 22:46:58 Ostatnio edytowany przez sugar (2016-09-02 22:47:47)
Gratuluje!
W końcu zrobiłaś krok przed siebie, tego się trzymaj i bądź silna a powolutku z tego wyjdziesz. Badania na tarczycę tez robiłaś?
powodzenia
Dziękuję Badań na tarczycę jeszcze nie robiłam ale zrobię niebawem. I ogólne badania też zrobię bo jestem ciekawa. Staram się być silna. Zmuszam się do wyjścia z domu nie zwracając uwagi na objawy. Powtarzam sobie, ze wszystko będzie dobrze.
Brawo, świetnie Ci idzie i na dodatek inspirujesz innych. Czuję, że masz spory potencjał w sobie. Mam nadzieję, że go wykorzystasz
Brawo, świetnie Ci idzie i na dodatek inspirujesz innych. Czuję, że masz spory potencjał w sobie. Mam nadzieję, że go wykorzystasz
Dziękuję. Staram się. Wierzę, że ta energia mnie nie opuści.
Mineło troszke czasu, jeśli nadal wchodzisz na forum to daj znać co u CIebie, jak sobie radzisz i czy są postępy
pozdrawiam słodką panią;P
Mineło troszke czasu, jeśli nadal wchodzisz na forum to daj znać co u CIebie, jak sobie radzisz i czy są postępy
pozdrawiam słodką panią;P
Jestem tu cały czas. Wymądrzam się w róźnych wątkach Cały czas ćwiczę, zdrowo się odżywiam( większość czasu) efekty są widoczne, codziennie odprowadzam i przyprowadzam dziecko z przedszkola, biorę leki i zaczynam czuć się w miarę dobrze. Nawet odnowiłam kontakty z dwiema koleżankami, których dzieci chodzą do tego samego przedszkola co moje. Oczywiście zderzenie z rzeczywistością zabolało, po takiej długiej izolacji raptownie zaczęłam wychodzić do ludzi ale moje prochy dają radę
Jestem dobrej myśli. Dziękuję za pamięć
Buziaki