Dzień dobry
krótko przedstawię sytuację - od 2 tygodni spotykam się z chłopakiem, z którym poznałam się przez internet. Generalnie odpadł nam całkowicie etap podchodów i flirtu, bardzo szybko przypadliśmy sobie do gustu. Spotykamy się prawie codziennie, spędzamy ze sobą dużo czasu, rozmawiamy, spacerujemy. Ja mam 24 lata, on 22. Z racji, że patrzymy na to długodystansowo chcieliśmy poznać już swoich rodziców. I o ile jego rodzice zaakceptowali mnie bez problemu, to moi nie wierzą, że jestem w związku. Uważają, że żartuję i przed upływem pół roku nie da się określić, czy się chce być w związku czy nie. Dodatkowo stwierdzili, że chodzenie za ręce jest zbyt dużą manifestacją i nie powinniśmy tak chodzić. Nie chcą nas widzieć razem u nas w domu, nie chcą też, żebym z nim gdziekolwiek wychodziła. Przy każdym wyjściu słyszę szereg wymówek i nakazów, o której mam wrócić. Nigdy wcześniej tak nie było, ale rodzice mocno gloryfikują poprzedniego chłopaka, z którym nie wyszło i nie wyjdzie (żeni się z inną za kilka miesięcy), ale pozostaliśmy przyjaciółmi i mamy ze sobą dobry kontakt.
Nie mam pojęcia co zrobić, żeby moi rodzice zaakceptowali chłopaka, zwłaszcza, że tak naprawdę nie ma podstaw do takiego braku lubienia. On jest bez nałogów, uczy się, ma pomysł na swoje życia, od września idzie do pracy, nie widzę nigdzie żadnych konkretnych powodów, dla których mogłabym dostać taki zakaz.
Poza tym nigdy wcześniej nie dostawałam takich roszczeń godzinowych odnośnie wyjść i powrotów i miejsc, w które chodzę. Nie ma żadnego problemu z tym, żebym wyjechała na cały dzień w góry sama, jest problem, jeżeli chcę wyjść do kina z chłopakiem.
Mieliście podobne sytuacje? Jak sobie z tym poradzić?
Rozmawiałam, usłyszałam, że żartujemy, że za mało czasu i po pół roku się trzeba określić dopiero.