Jestem ze swoim chłopakiem od ponad roku. Zapewne było tak od początku, ale dopiero niedawno dostrzegłam, że jest strasznie egoistyczny. Ma swoje pasje, na które zawsze ma czas i chęci. Poświęca temu dużo czasu w czym go w pełni wspieram i uczestniczę. Problem polega na tym, że kiedy w grę wchodzą moje pomysły na spędzenie czasu, słyszę jakieś głupie wymówki - nie mam czasu, jestem zmęczony, tam będzie mi się nudziło...
Nie jestem nastolatką marzącą o księciu na białym koniu ani złotej rybce, spełniającej życzenia, ale jednak jestem młoda CHCĘ ŻYĆ i w pełni korzystać z tego życia, coś robić (także z dziedziny moich zainteresowań) i nie siedzieć w domu!
Ponadto zauważyłam także, że nie ma z jego strony żadnego szaleństwa, inicjatywy ani spontaniczności! Każdy wyjazd (poza meczami piłki nożnej oczywiście, w którą gra) muszę zaplanować i zorganizować ja. Ja muszę także zaspakajać jego potrzeby i nie męczyć go rozmowami ani wycieczkami. Taki "mały" chłopiec (25 lat).
I co z tego, że to wiem? Kocham go.
Nie próbuje zmienić, ale próbuję wprowadzić w nasz związek jeszcze jakieś życie! Przecież teraz jest najlepszy czas na "korzystanie" z tej miłości tylko we dwoje...
Czy robię coś źle?
Czy powinnam dać ponieść się rutynie, bo przecież w końcu i tak przyjdzie? Czy błędem jest oczekiwanie szalonego uczucia i wielkiej spontanicznej miłości, oczywiście adekwatnie do szarej, zapracowanej i zabieganej rzeczywistości... Czy to ja jestem dziecinna i za dużo wymagam czy po prostu z nim jest coś nie tak?...
Pozdrawiam