ile razy mówiliście kocham cie? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » ile razy mówiliście kocham cie?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 40 ]

Temat: ile razy mówiliście kocham cie?

Taka właśnie myśł mnie naszła ostatnio. Ile? Każda historia gdzies tam ma swój początek i ta też ma. Kilka długich i intensywnych lat temu poznałam przez internet pewnego chłopaka (nie bede wymyslac imienia bo jest jedno prawdziwe). Od pierwszej chwili świetnie się nam pisało. Od początku nie ukrywałam, że zostałam rzucona przez innego (czyli już komuś mówiłam kocham cię, w sumie bardzo rzadko, bo i uczucie przyszło na sam koniec, taka sprzeczność) i jeszcze mnie to boli i szukam kolegi/koleżanki (mam potrzebę zwyczajną komunikacji). No i pisaliśmy, a że mój eks mnie w pewnej sprawie okłamał, coś mi w tym  koledze z internetu nie dawało spokoju. Ni z tego zadałam pytanie o wiarę (rzadko to robiłam i rzadko o to pytam), nie dostałam odpowiedzi wprost ale po kilku rozmowach usłyszałam że jest inna niż moja (nie jest ważna jaka). Nie powiem trochę mnie to uraziło, bo wolałabym to usłyszeć od razu (zadałam wcześniej pytanie) ale pisalismy dalej, częściej, intensywniej, zobaczyliśmy się na zdjęciach, aż pewnego dnia przeczytałam "kocham cie". Pamiętam, że siedziałam przed monitorem i wpatrywałam się w te słowa, no bo jak mozna kogoś kochać, z kim nawet nie rozmawiało sie przez telefon, nie widziało się nawet, no jak? może to zauroczenie? Dodam, że jak poznałam owego kolegę to i on stracił "koleżankę" na której mu zależało, a ja akurat wbiłam się w potrzebnym momencie, trochę pocieszałam, rozweselałam i sama dla siebie szukałam ukojenia (po swoim pierwszym długo wiele emocji we mnie siedziało). Sumując dzieliły nas kilometry i to dosyć spore i dzieliła religia, a co za tym idzie wiele kwestii życia codziennego, zwyczajów, obyczajów, świąt. I tak pewnego zimowego dnia przyjechał do mnie wcześnie rano pociągiem i wtedy pierwszy raz się zobaczyliśmy i porozmawialiśmy i wtedy poczułam, że to jest człowiek z którym mogę czuc się swobodnie, rozmawiać swobodnie i byc sobą, bez żadnych masek. Łzy poleciałymi po poliku kiedy odjechał pierwszy raz o tym mówię. Mijały miesiące, starał się do mnie przyjeżdżać co jakiś czas, rozmawialismy godzinami przez telefon, pisaliśmy i te listy elektroniczne i te papierowe. Różnica w kwestii wiary zaczęła mnie przerastać, próbowalismy o tym rozmawiac, każdde z nas miało swoje kwestie, on chciał bym poznała jego religie (i w sumie po cichu chciał by się stała moją) a ja chciałam żeby otworzył oczy (do tej pory uważam że sposób jaki patrzy w swojej religii jest płytki i bardzo dosłowny, może przez to że ja sama  religii nie traktowałam nigdy dosłownie). Nie lubiłam tych rozmów o religii, denerwowałam się gdy coś co dla mnie było nieoczywiste dla niego było (z biegiem lat uczę sie wiekszej tolerancji do tego co inne, co nie zmienia mojego zdania o jego religii). Nigdy nie postawiłam go w sytuacji wyboru ja lub jego religia, nie potrafiłam, dla mnie to byłoby niesprawiedliwe i bardzo samolubne. Dalej mijaja miesiące, a ja czuję, że coś we mnie się psuje, moje uczucia zachowują się inaczej niż do tej pory. (tak kochałam go i mówiłam te słowa, bo to on nauczył mnie mówic kocham cie). Miał wypadek i dał mi do zrozumienia słowem i zachowaniem że to moja wina (wcześniej była sprzeczka), strasznie mnie to zabolało i ponownie coś we mnie w środku pękło. Pozornie było dobrze, ale od środka czułam niepokój. Mieliśmy pewien kryzys i tak trochę na ostatni gwizdek przyjechał do mnie, zapudrowalismy problemy, ale one pozostały. Odjechał i zaczęłam mysleć, o różnych sytuacjach, o różnicach dzielących nas, zawsze twierdził że dla mnie zostawiłby tam rodzine i przyjechał tutaj (nigdy powtarzam, bym go nie zmuszała do takiego wyboru, co jednak musiałoby się zakończyc tym że któreś musi sie przenieść do drugiego). Jego przyjazd upewnił mnie w tym jak jest niedojrzały w wielu kwestiach i jak rani mnie szantażem emocjonalnym (jednej nocy tylko i wyłącznie swoim szlochem i rozpaczą powstrzymałam go przed zrobieniem czegoś głupiego) Po jego wyjeździe i tej sytuacji pekłam i nie potrafiłam sie posklejać, zdecydowałam że to koniec. Zabrzmi to okrutnie ale mam wrażenie że jednego dnia przestałam go kochać. I tutaj zaczęło się coś przez co znienawidziłam go, sama jego obecność mnie drażniła i swój telefon chciałam rozbić. Zaczęły sie telefony, smsy, szpiegowanie na portalach społ. (swoje pousuwałam). Ostatni raz gdy go widziałam był wrakiem człowieka, był zrozpaczony. Chciał mi dać wszystko, mozliwość utraty mnie sprawiła że w jednej minucie rozwiązał wszystkie problemy. Pojawił się nagle i nagle zniknął, wsiadł w pociąg i upił się z przypadkowo napotkaną kobietą (która miała jego tellefon) a ja wydzwaniałam do niego, zamartwiałam się co zrobi, po czym rano dostałam odp że jego koleżanka miała komórkę u siebie w torebce (zaopiekowała się nim, telefonu mu nie podała choc widziała że dzwonię, no bo co mozna powiedziec dobrego o kobiecie, która rzuca faceta, który dla niej przejechał taki szmat drogi i był w stanie dla niej zrobic wszystko niemalże) Bo tak był dla mnie dobry, wspaniały i powtarzam kochałam go. Szacunek i przyjaźń, którą chciałam dla niego zostawic, zostały zniszczone jego telefonami, smsami i szantażem. Dla mnie to był okropny czas, dla niego też, przy tym wszystkim coraz więcej krzyczałam na niego, błagałam żeby wyszedł do ludzi, spotykał się z innymi, zajął hobby i pozwolił mi dalej żyć. żadne argumenty nie pomagały a jednocześnie dobijał mniie fakt, że i rodzice dali mu do zrozumienia że nie tego po nim się spoodziewali (śmiem twierdzic że miał przez ten związek więcej kłopotów niz mowił mi, a mam ku temu dosyc mocne podstawy myślenia). Gdy opowiadał mi jak z kimś rozmawiał o tym rozstaniu, zmuszałam go by powiedział co ta osoba powiedziała (robiłam to specjalnie bo wiedziałam że powie że jestem okrutna) i nie myliłam się, choc on ciągle o mnie miał jaknajlepsze zdanie. Ostatniego smsa jakiego napisałam, nie pamiętam, ale wiem że był ostatni dzień roku a ja pół dnia przed pracą go skrobałam. Napisałam go jako okrutna kobieta i czułam sie z tym podle ale też nie kochałam juz tej osoby do której pisałam i nie rozumiałam dlaczego mnie tak przytłacza sobą. Po trzech miesiącach dostałam odpowiedź że kiedys zrozumiem co czuł, ale wtedy bedzie za późno. tak własnie było napisane, ja nie potrafiłam i nie chciałam odpisać. Po tym kontakt sie urwał, ja dalej ciągnęłam swoje życie, czasem zastanawiałam się co robi, ale nie pisałam, nie mogłam. Wiedziałam że mnie kocha i tylko tym go zranie mocniej i bede podsycać jego uczucie i nadzieje. Wtedy pamiętałam złe chwile, bo sam koniec był ich pełen. Minęły lata od tych dni, wspólnie spędzonego czasu. Ja mam życie poukładane i jestem szczęśliwa, ale naszła mnie chwila, niedawno rozmysleń o przeszłości. Zaczęłam myslec co zrobiłam, a co nie. Nie podoba mi sie jak go potraktowałam ale sama nie wiedziałam jak mam postąpic, nie lubie siebie w sytuacji gdy muszę komuś sprawic dużą pprzykrość a wtedy tak było, bo żadna prośba nie działała. Potrzebowałam lat, żeby zamalować złe emocje końca tego związku, teraz pamiętam to co złe ale i to co dobre. Miewałam momenty że chciałam się zapytać co u ciebie, ale cofałam dłoń, bo wiedziałam jak szaleńczo był zakochany i nie chciał mi pozwolic odejść. Więc minęły lata, poszperałam w sieci i znalazłam coś co sugeruje mi że ma żonę, może trudno w to uwierzyć ale poczułam ulgę, radość i wtedy te wszystkie niemówione słowa do mnie "to przez ciebie" "zrobie sobie cos" odeszły ode mnie i powrócił spokój w tej kwestii. Ostatnio zrobiłam głupotę bo napisałam krótkiego maila do niego, ale nie powiem że żałuję, może to się dzisiaj wydawać samolubne i egoistyczne, ale przyszedł dla mnie dzień, kiedy chyba muszę się rozliczyć. Nie liczę na odpowiedź, nie sprawdzam poczty, jestem spokojna i życzę mu udanego i szczęśliwego życia. Wiele nie napisałam co czułam wtedy i czuję teraz, to nie są żadne resztki miłości, to uczucie wygasło, zabito te resztki kilka lat temu. Mówiłam mu kocham cie, wiele razy, tego mnie nauczył i chyba nigdy tego sie nie dowie, to nie ma dla niego znaczenia, nie chce mu burzyc życia, bo boje sie że te uczucia uspił a ja je mogę odgrzebać i tylko dlatego mój mail może okazać sie głupotą. Zawsze pozostanie dla mnie osobą dzięki której nauczyłam się mówić kocham cię, nie chciałam mu wyrządząć krzywdy, a myslę że te kilka lat porządnie dało mu się we znaki. Mozna mnie różnie oceniać, kiedys sądziłam że przejdę wszystkie przeszkody, że uda mi się otworzyć mu oczy, teraz inaczej na to patrzę, nie mam już takich ideałów. Dla niego to jak patrzył i w co wierzył było najlepszym a moje podejście było niewłaściwe.  Pierwszy raz ,kiedy tak wiele o tym napisałam i opowiedziałam.  Czasem tylko myślę ile razy komuś ufamy ? Ile razy mówimy kocham cie? A za 10 lat wszystko to okazuję się często kompletnie niezgodne z rzeczywistocią. Nie szukam tutaj porady, nie zadaję pytania co dalej mam robić? Bo wiem, będe żyć i to najlepiej pełnią życia, tylko czasem myślę że pewne rzeczy mogłabym zrobić inaczej, ale cóż przeszłości nie zmienię ale teraźniejszość i przyszłośc buduję i chyba dlatego też napisałam

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Myślę, że mówi się to tyle razy, ile się to czuje.
Nie każdy ma odwagę i taką osobowość, by mówić to na co dzień.

Mam też taką zasadę, że nie mówię tego mężczyźnie pierwsza.

3

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Załatwiłem swój pierwszy potencjalny związek używając tego zwrotu za często. Sam go od wybranki nie usłyszałem (odpowiadała "wiem").

4

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Nawet jeśli uczucie jest odwzajemnione, to za często (np. co drugi dzień) też nie lubię tego mówić, bo wtedy te słowa tracą na znaczeniu. Poza tym więcej warte są czyny.

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
nataliaaa860 napisał/a:

ile razy mówiliście kocham cie?

17.

6

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:

Załatwiłem swój pierwszy potencjalny związek używając tego zwrotu za często. Sam go od wybranki nie usłyszałem (odpowiadała "wiem").

To chodzi o jeden z Twoich związków internetowych?

7

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Żydzie Ortodonsie! Gdzie się podziewałeś ?

8 Ostatnio edytowany przez Brainless (2016-08-09 00:28:01)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:

Załatwiłem swój pierwszy potencjalny związek używając tego zwrotu za często. Sam go od wybranki nie usłyszałem (odpowiadała "wiem").

To chodzi o jeden z Twoich związków internetowych?

Nie. To akurat było prawdziwe, z krwi i kości (choć przez neta też sporo gadaliśmy).

9

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:

Załatwiłem swój pierwszy potencjalny związek używając tego zwrotu za często. Sam go od wybranki nie usłyszałem (odpowiadała "wiem").

To chodzi o jeden z Twoich związków internetowych?

Nie. To akurat było prawdziwe, z krwi i kości (choć przez neta też sporo gadaliśmy).

No to wyznawałeś Jej miłość, nie będąc jeszcze w związku?

10 Ostatnio edytowany przez Brainless (2016-08-09 00:34:40)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

To chodzi o jeden z Twoich związków internetowych?

Nie. To akurat było prawdziwe, z krwi i kości (choć przez neta też sporo gadaliśmy).

No to wyznawałeś Jej miłość, nie będąc jeszcze w związku?

Ja nie wiem do dzisiaj, co to było, musiałbym Ci całą historię opisać. W każdym razie byłem wtedy młodą, durną, upośledzoną emocjonalnie, miękką fają.

11 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-08-09 00:35:22)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:

Nie. To akurat było prawdziwe, z krwi i kości (choć przez neta też sporo gadaliśmy).

No to wyznawałeś Jej miłość, nie będąc jeszcze w związku?

Ja nie wiem do dzisiaj, co to było, musiałbym Ci całą historię opisać. W każdym razie byłem wtedy młodą, durną, upośledzoną emocjonalnie miękką fają.

Jak chcesz to opisz, jak nie chcesz to nie.
A dzisiaj jesteś jeszcze "durną, upośledzoną emocjonalnie, miękką fają"? big_smile tongue big_smile

12

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

No to wyznawałeś Jej miłość, nie będąc jeszcze w związku?

Ja nie wiem do dzisiaj, co to było, musiałbym Ci całą historię opisać. W każdym razie byłem wtedy młodą, durną, upośledzoną emocjonalnie miękką fają.

Jak chcesz to opisz, jak nie chcesz to nie.
A dzisiaj jesteś jeszcze "durną, upośledzoną emocjonalnie miękką fają"? big_smile tongue big_smile

Tak, ale starą smile

13

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:

Ja nie wiem do dzisiaj, co to było, musiałbym Ci całą historię opisać. W każdym razie byłem wtedy młodą, durną, upośledzoną emocjonalnie miękką fają.

Jak chcesz to opisz, jak nie chcesz to nie.
A dzisiaj jesteś jeszcze "durną, upośledzoną emocjonalnie miękką fają"? big_smile tongue big_smile

Tak, ale starą smile

Tak myślałam. big_smile big_smile big_smile

14

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Do tego akurat nie trzeba być Sherlockiem Holmesem wink

15

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:

Do tego akurat nie trzeba być Sherlockiem Holmesem wink

A przepraszam Cię bardzo, a czy ja siebie nazwałam Sherlock'iem Holmes'em?

Nie, ja zwiem się Krejzolka. big_smile

16

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

@Brainless, a czym się to w Twoim love-lajf objawia, bycie fają?

17 Ostatnio edytowany przez Brainless (2016-08-09 01:03:43)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Elle88 napisał/a:

@Brainless, a czym się to w Twoim love-lajf objawia, bycie fają?

Nie tylko w love-lajf, ogólnie. W love-lajf to, że kobity nie widzą we mnie kandydata na potencjalnego partnera, a w stadzie jestem samczykiem beta. A ogólnie, to cóż:
Sądziłem, że widać to po moich postach. Ale biorąc pod uwagę osobiste standardy, to 33-letni samotny facet z rozwalonym życiem towarzyskim, brakiem zdolności budowania poprawnych interakcji społecznych i pogmatwaną sytuacją finansowo-bytową mieści się w ramach pojęcia starej, durnej, etc...
Sprawę dodatkowo podkreśla fakt, że użalam się nad tym publicznie na forum internetowym, podczas gdy powinienem teraz siedzieć sobie nad morzem pijąc alkohol w dobrym towarzystwie wink
Dzięki, trochę mi ulżyło, wczoraj były moje urodziny, a to zawsze czas refleksji.

Krejzolka82 napisał/a:

A przepraszam Cię bardzo, a czy ja siebie nazwałam Sherlock'iem Holmes'em?

Nie, ja zwiem się Krejzolka. big_smile

Dlatego napisałem, że nie trzeba, Krejzi droga.
PS. Te apostrofy są tam niepotrzebne (Sherlockiem Holmesem). tongue

18

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

A przepraszam Cię bardzo, a czy ja siebie nazwałam Sherlock'iem Holmes'em?

Nie, ja zwiem się Krejzolka. big_smile

Dlatego napisałem, że nie trzeba, Krejzi droga.
PS. Te apostrofy są tam niepotrzebne (Sherlockiem Holmesem). tongue


Urodziny miałeś 08.08 ?

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!!!! smile smile smile

Wiem co napisałeś. tongue
A ja piszę z apostrofami i już. tongue

19 Ostatnio edytowany przez Lodywaniliowe (2016-08-09 01:01:06)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

A ja mam pytanie... W jakim wieku miłość do osoby jest faktycznie możliwa? Kiedy jesteśmy jeszcze dziećmi a kiedy stajemy się kimś kto potrafi kochać miłością romantyczną?  Pamiętam,  że jako dziecko grywałam w różne rzeczy i tam poznałam kolegę. miałam wtedy może z 11 lat. W wieku 12 lat byliśmy już parą (on miał wtedy prawie 15 lat). Dziwne to wszystko było, ale pamiętam, że naprawdę długo trwało, bo jakieś 2 lata. Wtedy też powiedziałam pierwszy raz ze kocham i kurcze, wydaje się to niemożliwe ale faktycznie tak czułam. Kiedy się rozstaliśmy to pamiętam, że strasznie płakałam i długo się z tego zbierałam. Teraz jest mi ciężko powiedzieć co to było, bo to się wydaje być tak bardzo odległe, że szczerze niewiele już pamiętam. Wiem, że mój pierwszy związek w prawdziwym życiu to było coś zupełnie innego, kochałam o wiele mocniej... Mam jednak wrażenie, że różnica wynika jedynie z tego, że to było prawdziwe, a nie internetowe.

Teraz ciężko mi już powiedzieć, w sumie pamiętam , że też siedziałam taka z motylkami w brzuchu, ale na ile to była dziecięca zabawa a na ile prawda?

Jeżeli to była prawda to nieco załamuje moje pojęcie o świecie i związkach. Obecnie gdy czuję tak dużo emocji ciężko mi jest uwierzyć że kiedyś byłoby mi to tak bardzo obojętne, że ledwo bym to pamiętała.
Wynika też z tego, że choć teraz mam świadomość swoich wad i jak powinnam się w związku zachowywać, a jak nie - z czasem to wszystko minie razem z bólem.
Widzę z perspektywy czasu, że nie wyciągnęłam żadnych wniosków z tamtego "zwiazku".

Mimo wszystko myślę, że to była prawda i kochałam go, ale na tyle na ile potrafi dziecko w wieku 12, 13, 14 lat.
Na pewno było to mniej intensywne niż związek w rzeczywistości.
Chociaż? Bolało tak samo i poczucie niesprawiedliwości też było.

PS. ten chłopak to obecnie mój najlepszy przyjaciel, zna mnie na wylot i rozmawiamy niemal każdego dnia. I wciąż liczy na coś więcej smile

20

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

A przepraszam Cię bardzo, a czy ja siebie nazwałam Sherlock'iem Holmes'em?

Nie, ja zwiem się Krejzolka. big_smile

Dlatego napisałem, że nie trzeba, Krejzi droga.
PS. Te apostrofy są tam niepotrzebne (Sherlockiem Holmesem). tongue


Urodziny miałeś 08.08 ?

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!!!! smile smile smile

Wiem co napisałeś. tongue
A ja piszę z apostrofami i już. tongue

Dziękować smile Trudno, nie będę apostrofowym rycerzem wink

21

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:

Nie tylko w love-lajf, ogólnie. W love-lajf to, że kobity nie widzą we mnie kandydata na potencjalnego partnera, a w stadzie jestem samczykiem beta. A ogólnie, to cóż:
Sądziłem, że widać to po moich postach. Ale biorąc pod uwagę osobiste standardy, to 33-letni samotny facet z rozwalonym życiem towarzyskim, brakiem zdolności budowania poprawnych interakcji społecznych i pogmatwaną sytuacją finansowo-bytową mieści się w ramach pojęcia stare, durnej, etc...
Sprawę dodatkowo podkreśla fakt, że użalam się nad tym publicznie na forum internetowym, podczas gdy powinienem teraz siedzieć sobie nad morzem pijąc alkohol w dobrym towarzystwie wink
Dzięki, trochę mi ulżyło, wczoraj były moje urodziny, a to zawsze czas refleksji.

Przynajmniej na tle frustratów masz jakiś dystans i poczucie humoru w całej tej sytuacji wink

Powody dla których nie jesteś postrzegany jako "kandydat" są pewnie bardziej złożone niż myślisz, ale już na pierwszy rzut oka widzę, że największym jest Twój stosunek do samego siebie. Nie "wyglądasz" na faceta, który w siebie wierzy.

22

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Elle88 napisał/a:
Brainless napisał/a:

Nie tylko w love-lajf, ogólnie. W love-lajf to, że kobity nie widzą we mnie kandydata na potencjalnego partnera, a w stadzie jestem samczykiem beta. A ogólnie, to cóż:
Sądziłem, że widać to po moich postach. Ale biorąc pod uwagę osobiste standardy, to 33-letni samotny facet z rozwalonym życiem towarzyskim, brakiem zdolności budowania poprawnych interakcji społecznych i pogmatwaną sytuacją finansowo-bytową mieści się w ramach pojęcia stare, durnej, etc...
Sprawę dodatkowo podkreśla fakt, że użalam się nad tym publicznie na forum internetowym, podczas gdy powinienem teraz siedzieć sobie nad morzem pijąc alkohol w dobrym towarzystwie wink
Dzięki, trochę mi ulżyło, wczoraj były moje urodziny, a to zawsze czas refleksji.

Przynajmniej na tle frustratów masz jakiś dystans i poczucie humoru w całej tej sytuacji wink

Powody dla których nie jesteś postrzegany jako "kandydat" są pewnie bardziej złożone niż myślisz, ale już na pierwszy rzut oka widzę, że największym jest Twój stosunek do samego siebie. Nie "wyglądasz" na faceta, który w siebie wierzy.

No, a na tym forum zarejestrowałem się z dwóch powodów: 1) Chcę się dowiedzieć, jakie są te złożone powody. 2) Lubię stosunek do ludzi z problemami na tym forum. Nikt tu się za bardzo nie cacka. Obowiązuje raczej zasada - równo z trawą, żadna gafa życiowa nie przejdzie niezauważona.

To, że w siebie nie wierzę, ma swoją długą historię, sięgającą jeszcze czasów dzieciństwa (musiało oczywiście zapachnieć kozetką). Reszta, z grubsza, jest tam: http://www.netkobiety.pl/t96157.html Jak ktoś będzie chciał, to sobie poczyta.

23

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
Brainless napisał/a:


Dlatego napisałem, że nie trzeba, Krejzi droga.
PS. Te apostrofy są tam niepotrzebne (Sherlockiem Holmesem). tongue


Urodziny miałeś 08.08 ?

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!!!! smile smile smile

Wiem co napisałeś. tongue
A ja piszę z apostrofami i już. tongue

Dziękować smile Trudno, nie będę apostrofowym rycerzem wink

Trudno, ja nie potrzebuję ŻADNEGO rycerza. tongue big_smile tongue

24

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Spoko, wiem, że masz swój temat. Ale ja nie mam zacięcia psychoterapeutycznego wink
Powiem tylko, że musisz zmienić nastawienie - do siebie przede wszystkim, reszta pójdzie za tym.

Dzieciństwo i związki przyczynowo - skutkowe z tym związane są ważne, ale nie ma co robić z tego alibi na brak zmian.

25

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Elle88 napisał/a:

Spoko, wiem, że masz swój temat. Ale ja nie mam zacięcia psychoterapeutycznego wink
Powiem tylko, że musisz zmienić nastawienie - do siebie przede wszystkim, reszta pójdzie za tym.

Dzieciństwo i związki przyczynowo - skutkowe z tym związane są ważne, ale nie ma co robić z tego alibi na brak zmian.

No ba, zmiana nastawienia to nie będzie pstryknięcie palcami niczym w filmie wytwórni Disney'a. Mam jednak świadomość, że im więcej latek na koncie, tym trudniej wygrzebać się z osobistego bagienka.
Podstawowym czynnikiem wpływającym na brak zmian jest śmierdzące lenistwo - tyle wiem smile Reszta, to dorabianie do niego różnorakich ideologii.

Nie masz zacięcia, ale jednak dorzuciłaś trochę kamyczków do tego ogródka i moje autorefleksyjne dane są o jakieś promile bardziej kompletne wink

26 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-08-09 01:36:54)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:

No ba, zmiana nastawienia to nie będzie pstryknięcie palcami niczym w filmie wytwórni Disney'a. Mam jednak świadomość, że im więcej latek na koncie, tym trudniej wygrzebać się z osobistego bagienka.


Zgadza się. Jest to robota bardzo żmudna i wymagająca dużego samozaparcia.
Ale można ją sobie ułatwić edukując się w kwestii błędów jakie się popełnia - podstawowych błędów na początek.
Bo zmiana nie bierze się z samej "siły woli", tylko z przekonania podświadomości, że te zmiany w ogóle mają dla niej jakiś sens i że jej się to opłaca wink
Ludzie zwykle zaczynają zmiany od rozwiązań siłowych i szarpią się sami ze sobą, ze wzajemnie wykluczającymi się przekonaniami na dany temat. Wtedy ma się wrażenie, że można się ze..ć, a i tak stoi się w miejscu.

Podstawowym czynnikiem wpływającym na brak zmian jest śmierdzące lenistwo - tyle wiem smile Reszta, to dorabianie do niego różnorakich ideologii.

Lenistwo bierze się z poczucia bezradności. Często wyuczonej, fakt wink A czasem się po prostu nie wie jak się z dołka wygrzebać. Ale jak są chęci to się człowiek zawsze wygrzebie jakoś.

Nie masz zacięcia, ale jednak dorzuciłaś trochę kamyczków do tego ogródka i moje autorefleksyjne dane są o jakieś promile bardziej kompletne wink

"Wędkę" zawsze chętnie podaję, nie lubię jedynie postawy "na pacjenta" ośrodka psychiatrycznego wink gdzie ktoś oczekuje, że inni mają obowiązek wysłuchiwać lub czytać o jego gorzkich żalach, problemach z ex itp., choć wcale o to nie pytali,  ani nie wykazali zainteresowania. Takie wpieprzanie się do kogoś z własnymi problemami.. obrzydliwa cecha.
Wtedy mam tylko jedno zalecenie: rozpędzić się mocno i.. wink

27 Ostatnio edytowany przez Brainless (2016-08-09 01:59:15)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Elle88 napisał/a:

Bo zmiana nie bierze się z samej "siły woli", tylko z przekonania podświadomości, że te zmiany w ogóle mają dla niej jakiś sens i że jej się to opłaca wink
Ludzie zwykle zaczynają zmiany od rozwiązań siłowych i szarpią się sami ze sobą, ze wzajemnie wykluczającymi się przekonaniami na dany temat. Wtedy ma się wrażenie, że można się ze..ć, a i tak stoi się w miejscu.

Taaa, nawet sobie czasem żartuję, że ludziom z problemami przydałaby się amnezja albo jakiś reset podświadomości.
Przekonanie swojej podświadomości, że świat, jaki przez lata wykreowała, jest tylko potwornie zniekształconą projekcją bolesnych doświadczeń, lęków i błędnych decyzji, to klucz do sukcesu i zmiany egzystencji o 180 stopni.
De facto czuję potrzebę stania się in spe zupełnie innym człowiekiem. Ta potrzeba stanowi teraz główny motor napędowy mojego życia i bodziec do działań, jakie podejmuję.

Lenistwo bierze się z poczucia bezradności.

Albo wygodnictwa życiowego, mającego często źródło w wychowaniu, a pielęgnowanego przez przedkładanie bezpiecznej stabilności nad podjęcie ryzyka i pracę nad sobą.

Często wyuczonej, fakt wink

Dokładnie, patrz wyżej smile

A czasem się po prostu nie wie jak się z dołka wygrzebać. Ale jak są chęci to się człowiek zawsze wygrzebie jakoś.

Sądzę, że gdyby było inaczej, ludzie padaliby jak muchy z wyczerpania psychicznego. Choć i tak chwilami łatwo nie jest, zwłaszcza kiedy zaczynają się te cholerne porównania z życiami innych.

"Wędkę" zawsze chętnie podaję, nie lubię jedynie postawy "na pacjenta" ośrodka psychiatrycznego wink gdzie ktoś oczekuje, że inni mają obowiązek wysłuchiwać lub czytać o jego gorzkich żalach, problemach z ex itp., choć wcale o to nie pytali,  ani nie wykazali zainteresowania. Takie wpieprzanie się do kogoś z własnymi problemami.. obrzydliwa cecha.
Wtedy mam tylko jedno zalecenie: rozpędzić się mocno i.. wink

No ale to jednak forum i ludzie tu przychodzą, bo chcą być wysłuchani. I multum tematów tak tu właśnie wygląda, jak kolejna sesja z pacjentem podczas wizytacji w następnej sali bez klamek - niczym oglądanie kolejnego segmentu filmu z gat. portmanteau.
Oczywiście to tylko niewielki skrawek tego forumowego światka i jeśli ktoś nie ma zwyczajnie ochoty, to jasne, że ma prawo się od tego dystansować. Zawsze to cieszy, gdy jednak ktoś z zewnątrz choć trochę się pochyli nad Twoim problemem wink

28 Ostatnio edytowany przez Lodywaniliowe (2016-08-09 02:04:58)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Mimo wszystko dyskusja powinna toczyć się na troszkę inny temat. Nie macie czasem swoich wątków? Zajmuję się czymś i czekam na jakąś ciekawą odpowiedź, a zamiast tego w moim odczuciu zaśmiecacie temat.
Przepraszam, nie chcę być niemiła, może tak się robi na tym forum, ale po prostu mnie to irytuje.

29 Ostatnio edytowany przez Brainless (2016-08-09 02:06:52)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Lodywaniliowe napisał/a:

Mimo wszystko dyskusja powinna toczyć się na troszkę inny temat. Nie macie czasem swoich wątków? Zajmuje się czymś i czekam na jakąś ciekawą odpowiedź, a zamiast tego w moim odczuciu zaśmiecacie temat.
Przepraszam, nie chce być niemiła, może tak się robi na tym forum, ale po prostu mnie to irytuje.

Spoko, czasem robi się zalążek innej dyskusji w drugiej, tak jak w tym przypadku (czasem off-topy tworzą się, gdy wątek jest wyczerpany, albo absurdalny, a czasem, jak teraz, wynikają z konkretnej wypowiedzi dot. wątku), już nie przeszkadzam.

30

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Brainless napisał/a:
Lodywaniliowe napisał/a:

Mimo wszystko dyskusja powinna toczyć się na troszkę inny temat. Nie macie czasem swoich wątków? Zajmuje się czymś i czekam na jakąś ciekawą odpowiedź, a zamiast tego w moim odczuciu zaśmiecacie temat.
Przepraszam, nie chce być niemiła, może tak się robi na tym forum, ale po prostu mnie to irytuje.

Spoko, czasem robi się zalążek innej dyskusji w drugiej, tak jak w tym przypadku (czasem off-topy tworzą się, gdy wątek jest wyczerpany, albo absurdalny, a czasem, jak teraz, wynika z konkretnej wypowiedzi dot. wątku), już nie przeszkadzam.

Wybaczam big_smile Po prostu temat jest ciekawy i liczyłam, że ktoś wypowie się na temat.

31 Ostatnio edytowany przez Brainless (2016-08-09 02:15:54)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Lodywaniliowe napisał/a:

A ja mam pytanie... W jakim wieku miłość do osoby jest faktycznie możliwa?

Jeśli mówimy typowo o miłości w relacji kobieta i mężczyzna to wydaje mi się, że z chwilą rozpoczęcia dojrzewania płciowego.

Cytat z pewnej stronki, traktuję z przymrużeniem oka:

Zakochani nastolatkowie kochają inaczej

Miłość w tym wieku różni się od tej, jaką przeżywają dorośli. Wiąże się to z naturalnym rozwojem osobowości i jej dojrzewaniem. W przypadku zakochanych nastolatków najczęściej mówi się o trzech rodzajach miłości – szczenięcej, cielęcej i romantycznej:

Miłość szczenięca – pojawia się najwcześniej – nawet dwunastolatki mogą kochać w ten sposób. Typowe dla niej jest to, że o wiele ważniejsze od osoby, która jest kochana, jest samo uczucie – w dodatku często krótkotrwałe, robiące dużo szumu wokół i takie, o którym całe otoczenie musi wiedzieć. Można powiedzieć, że kocha się... samą miłość. Często jest ukierunkowana nie na realne osoby z otoczenia nastolatka, ale jej obiektem jest celebryta, bohater filmu czy książki;
Miłość cielęca – pojawia się około 15-16 roku życia. Cechuje ją swego rodzaju kult wobec osoby, która jest obiektem miłości. Ukochany lub ukochana jest więc idealizowanym obiektem zachwytu;
Miłość romantyczna – w tym rodzaju miłości przeważają tzw. elementy duchowe – jest to poszukiwanie swojej bratniej duszy. Niestety często jest to miłość nieodwzajemniona, platoniczna i nieszczęśliwa, choć wcale taką być nie musi.

Mimo że nazwy mogą bawić, są one stosowane w literaturze jako najzupełniej normalnie funkcjonujące terminy. Ostatni etap, czyli miłość dojrzała, pojawia się dopiero w okresie wczesnej dorosłości, której początek psycholodzy rozwojowi wskazują na ok. 20. rok życia.

32

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Żyd Ortodoksyjny napisał/a:
nataliaaa860 napisał/a:

ile razy mówiliście kocham cie?

17.

czekałam czy zobaczę odpowiedź w liczbach, a jednak.

33

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
Lodywaniliowe napisał/a:

A ja mam pytanie... W jakim wieku miłość do osoby jest faktycznie możliwa? Kiedy jesteśmy jeszcze dziećmi a kiedy stajemy się kimś kto potrafi kochać miłością romantyczną?  Pamiętam,  że jako dziecko grywałam w różne rzeczy i tam poznałam kolegę. miałam wtedy może z 11 lat. W wieku 12 lat byliśmy już parą (on miał wtedy prawie 15 lat). Dziwne to wszystko było, ale pamiętam, że naprawdę długo trwało, bo jakieś 2 lata. Wtedy też powiedziałam pierwszy raz ze kocham i kurcze, wydaje się to niemożliwe ale faktycznie tak czułam. Kiedy się rozstaliśmy to pamiętam, że strasznie płakałam i długo się z tego zbierałam. Teraz jest mi ciężko powiedzieć co to było, bo to się wydaje być tak bardzo odległe, że szczerze niewiele już pamiętam. Wiem, że mój pierwszy związek w prawdziwym życiu to było coś zupełnie innego, kochałam o wiele mocniej... Mam jednak wrażenie, że różnica wynika jedynie z tego, że to było prawdziwe, a nie internetowe.

Teraz ciężko mi już powiedzieć, w sumie pamiętam , że też siedziałam taka z motylkami w brzuchu, ale na ile to była dziecięca zabawa a na ile prawda?

Jeżeli to była prawda to nieco załamuje moje pojęcie o świecie i związkach. Obecnie gdy czuję tak dużo emocji ciężko mi jest uwierzyć że kiedyś byłoby mi to tak bardzo obojętne, że ledwo bym to pamiętała.
Wynika też z tego, że choć teraz mam świadomość swoich wad i jak powinnam się w związku zachowywać, a jak nie - z czasem to wszystko minie razem z bólem.
Widzę z perspektywy czasu, że nie wyciągnęłam żadnych wniosków z tamtego "zwiazku".

Mimo wszystko myślę, że to była prawda i kochałam go, ale na tyle na ile potrafi dziecko w wieku 12, 13, 14 lat.
Na pewno było to mniej intensywne niż związek w rzeczywistości.
Chociaż? Bolało tak samo i poczucie niesprawiedliwości też było.

PS. ten chłopak to obecnie mój najlepszy przyjaciel, zna mnie na wylot i rozmawiamy niemal każdego dnia. I wciąż liczy na coś więcej smile

Tak myślę, że w danym momencie życia to co nazywamy miłością jest nią, ale to chyba czas, czasem opinia innych i inne przeżycia sprawiają że potem może się to wydać np. zauroczeniem. Każdy wiek to jak dla mnie inny rodzaj miłości. Trudne pytanie czym jest miłość, mój ulubiony pisarz twierdził że to zlepek pożadania, podziwu i szacunku i tym dla mnie jest, ale do tego wraz z tym jak robię się starsza smile dochodzą inne uczucia.

34

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Zero.

W sumie to chyba nigdy nie byłem zakochany, nie licząc szczenięcych miłości w wieku 6, 12 i potem 15 lat.
Ale miłością to bym tego nie nazwał, raczej fascynacją.

Od tamtej pory nie miałem motylków itp.
No i przynajmniej jedna zaleta, nie robię z siebie debila przed kobietą, bo jak obserwuję innych z wywalonym jęzorem i usługujących, samych pakujących się we friendzone, to w sumie muszę powiedzieć, że jest to duża zaleta.

35 Ostatnio edytowany przez kociamama (2016-08-09 17:25:29)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

Natalio przeczytałam Twoją historię i muszę się do niej odnieść.
Bardzo mi przykro, że całą winę za rozpad tamtego związku zrzucasz na Twojego byłego chłopaka.
Zawsze gdy kogoś zostawiamy musimy się liczyć z tym ,że to ogromny cios dla tej osoby.Reakcje mogą być bardzo różne.Najwyraźniej Twój chłopak przeżył bardzo poważne załamanie nerwowe i powinnaś to chociaż w pewnym stopniu zrozumieć .Nie mógł się pogodzić z rozpadem związku ale tak już jest jak się kogoś kocha.
Uważam ,że nie miałaś prawa wysyłać mu żadnych wiadomości nie proponując  rozmowy - wymiany myśli.Może on też by chciał się z Tobą czymś  podzielić ale ty przecież myśląc tylko o sobie nawet nie sprawdzasz poczty , nawet nie interesuje Cię czy odpisze sad
Daj mu spokój .
Jesteś okropnie egoistyczną osobą.
Szkoda mi chłopaka, któremu znowu powiesz "Kocham Cię" bo ty chyba nie wiesz co to znaczy sad

36

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
kociamama napisał/a:

Natalio przeczytałam Twoją historię i muszę się do niej odnieść.
Bardzo mi przykro, że całą winę za rozpad tamtego związku zrzucasz na Twojego byłego chłopaka.
Zawsze gdy kogoś zostawiamy musimy się liczyć z tym ,że to ogromny cios dla tej osoby.Reakcje mogą być bardzo różne.Najwyraźniej Twój chłopak przeżył bardzo poważne załamanie nerwowe i powinnaś to chociaż w pewnym stopniu zrozumieć .Nie mógł się pogodzić z rozpadem związku ale tak już jest jak się kogoś kocha.
Uważam ,że nie miałaś prawa wysyłać mu żadnych wiadomości nie proponując  rozmowy - wymiany myśli.Może on też by chciał się z Tobą czymś  podzielić ale ty przecież myśląc tylko o sobie nawet nie sprawdzasz poczty , nawet nie interesuje Cię czy odpisze sad
Daj mu spokój .
Jesteś okropnie egoistyczną osobą.
Szkoda mi chłopaka, któremu znowu powiesz "Kocham Cię" bo ty chyba nie wiesz co to znaczy sad

Niestety nie masz racji, nie obwiniałam go za koniec związku, uważam że kij ma dwa końce w tym przypadku też, historia jest obkrojona i opowiedziana np przez niego byłaby inna. Wiem że był to dla niego cios, ja tez to na swój sposób przeżywałam, o cczym nie piszę, bo nie o mnie w tym chodzi. Masz prawo mówić że jestem egoistyczna bo tak to wygląda i pewnie takie jest, ale nie masz prawa oceniać drugiego człowieka nie znając go, właśnie takie panie mijam siedzące na ławce codziennie smile wszystko o wszystkich wiedzą, jednak masz prawo do zdania i szanuję to choć nie szanuję tych "pań z ławki". Poczte sprawdzam, chodziło mi o to że nie czekam obsesyjnie na odpowiedź, niektórzy potrzebują lat by móc znów porozmawiać, a niektórzy nigdy nie będą w stanie porozmawiać o tym co było. Pozdrawiam Cię

37 Ostatnio edytowany przez kociamama (2016-08-09 18:04:40)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

No ale z tego co piszesz to wygląda tak jakby jego załamanie nerwowe i zachowanie z tym związane zabiły resztki uczucia , które było w Tobie- to jest obwinianie.
W takim razie nie zrozumiałam tej historii ale strasznie mnie poirytowałaś tym ,że teraz do niego napisałaś-po co? Przecież to Ty zerwałaś. Co chciałaś osiągnąć tym mailem?Na co liczysz?
Po co w ogóle opisałaś tą historię?
Nie prościej było zadać tylko same pytanie?
Denerwują mnie takie osoby , które najpierw zrywają a potem płaczą nad sobą ile to ich nie kosztowało.Oj biedulki straszne , jak to cierpiały.Wkurzające.

38

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
kociamama napisał/a:

No ale z tego co piszesz to wygląda tak jakby jego załamanie nerwowe i zachowanie z tym związane zabiły resztki uczucia , które było w Tobie- to jest obwinianie.
W takim razie nie zrozumiałam tej historii ale strasznie mnie poirytowałaś tym ,że teraz do niego napisałaś-po co? Przecież to Ty zerwałaś. Co chciałaś osiągnąć tym mailem?Na co liczysz?
Po co w ogóle opisałaś tą historię?
Nie prościej było zadać tylko same pytanie?
Denerwują mnie takie osoby , które najpierw zrywają a potem płaczą nad sobą ile to ich nie kosztowało.Oj biedulki straszne , jak to cierpiały.Wkurzające.

Tylko ja nie płaczę nad sobą,nie robię z siebie biedulki,a pytania nie zadałam bo nie chciałam porady, tym bardziej bezuzytecznej. chyba zgodzę się z Tobą nie zrozumiałas.

39

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?
kociamama napisał/a:

No ale z tego co piszesz to wygląda tak jakby jego załamanie nerwowe i zachowanie z tym związane zabiły resztki uczucia , które było w Tobie- to jest obwinianie.
W takim razie nie zrozumiałam tej historii ale strasznie mnie poirytowałaś tym ,że teraz do niego napisałaś-po co? Przecież to Ty zerwałaś. Co chciałaś osiągnąć tym mailem?Na co liczysz?
Po co w ogóle opisałaś tą historię?
Nie prościej było zadać tylko same pytanie?
Denerwują mnie takie osoby , które najpierw zrywają a potem płaczą nad sobą ile to ich nie kosztowało.Oj biedulki straszne , jak to cierpiały.Wkurzające.

Zacytuje Ciebie
Hej
Niedawno jakoś tak przypadkiem odnowiłam znajomość z byłym chłopakiem.
Upłynęło już kilka lat od czasu naszego rozstania i dopiero niedawno spotkaliśmy się przez przypadek.
Pierwsza napisałam do niego email


Nie będę tego komentowac

40 Ostatnio edytowany przez kociamama (2016-08-09 20:43:40)

Odp: ile razy mówiliście kocham cie?

I nie komentuj bo Twoja opinia na temat moich spraw mnie nie interesuje.

Posty [ 40 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » ile razy mówiliście kocham cie?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024