cslady napisał/a:A ja nie rozumiem po co zabierać niemowlę do restauracji. Naprawdę wątpię w to, by ten gwar i hałas działał dobrze na dziecko. A w drugą stronę - chyba rzadko który gość restauracji ma ochotę na słuchanie płaczu dziecka czy na widok karmiącej matki. I nie chodzi mi o to, żeby czegoś matkom zabraniać albo zgłaszać takie zachowanie, bo sama udałabym, że nie widzę, a gdyby naprawdę mi nie pasowało, to wyszłabym. Natomiast nie wyobrażam sobie targania ze sobą niemowlaka w takie miejsca jak restauracje, kino (przecież matka też może mieć ochotę na film, a po co zatrudniać opiekunkę?), centrum handlowe itp. Zwyczajnie dla dobra dziecka nie fundowałabym mu tylu bodźców jednocześnie, bo ani dziecko nie byłoby zadowolone, ani ja, ani ludzie, którzy musieliby słuchać płaczu albo oglądać mnie, gdy karmię. Pomijam oczywiście sytuacje, gdy zabranie dziecka jest konieczne, bo trzeba coś załatwić, a nie ma z kim zostawić malucha. Co do samego karmienia, niestety należę do osób, które ono zniesmacza. Wiem, że to naturalne bla bla bla, ale nie mam ochoty na oglądanie czyichś piersi. Chociaż w miejscu publicznym jeszcze nie zdarzyło mi się tego zobaczyć, to wiele razy koleżanki albo kobiety z rodziny potrafiły bez żadnego ostrzeżenia wywalić przy mnie pierś na wierzch, choć pokojów było sporo. A wystarczyło jakoś to zasygnalizować, wtedy bym wyszła i dała matkom trochę prywatności. Nie rozumiem takiego ekshibicjonizmu. Dlatego nie razi mnie sam fakt karmienia przy ludziach (jak trzeba, to trzeba), tylko robienie z tego jakiejś chorej normy w sytuacjach, gdy przecież można inaczej. To chyba właśnie ta ostentacja mnie razi. No niestety, jeśli żądamy od innych, by brali pod uwagę nasze potrzeby, musimy też myśleć o czymś więcej niż o sobie samej.
Kurczę! Poruszasz tak wiele kwestii, że nie wiem do której się odnieść.
Dziecko do osiągnięcia półtorej roku życia nie wie, że jest odrębną istotą. Myśli, zachowuje się i egzekwuje obecność matki, bo uważa, że jest częścią niej. Tylko przy mamie czuje się bezpiecznie.
Wniosek? Ciąża powinna trwać 27 miesięcy.
Gdyby matki rozumiały ten przestrzał czasu i traktowały go jak ciążę, podczas której dbają o zdrowie i komfort, nie tylko swój, to sprawy miałyby się zupełnie inaczej.
Twoja wypowiedź opiera się na świadomym macierzyństwie. Na rozumieniu z czego się rezygnuje i co zyskuje. Owszem, wiem z doświadczenia, że spokój, harmonia i dbanie o potrzeby dziecka niosą za sobą ogrom satysfakcji. Warunek jest jednak taki, żeby pojawienie się potomstwa było przemyślane.
Jacenty89 napisał/a:szakisz napisał/a:Defekacja też jest naturalna dla każdego żywego organizmu? Czy to oznacza że mamy załatwić się na środku restauracji czy sklepu? No trochę wyczucia i dobrego smaku...
Kiepskie porównanie. Defekacja to nie spożywanie posiłku. Jeśli niemowlaka odsyła się do jedzenia do toalety to proponuje , żeby wszyscy zaczęli tam jeść.
Polać!!!
Olinka napisał/a:Pomijając kwestię, że są lepsze miejsca niż środek publicznej restauracji na karmienie niemowlaka, to jeśli kobieta już tak bardzo musi wychodzić z dzieckiem do tego typu lokalu czy urzędu, to przecież można przewidzieć, kiedy wypada pora karmienia. Można tak czas zorganizować, żeby dziecko nakarmić przed samym wyjściem, można pokarm odciągnąć do butelki i w razie godziny "W" mu go podać, można się także - co wielokrotnie tu powiedziano - gdzieś schować. Ba, można po prostu wybrać lokal przyjazny karmiącym matkom. Można, trzeba jednak chcieć.
Owszem, można przewidzieć i zakładam, że każda matka dla własnej wygody przewiduje karmienie.
Są dzieci, które nie tolerują butelki. Ba! Są takie, które nie wezmą smoczka do ust.
Wyobraźmy sobie, że jestem z takim "małym potworkiem" na wczasach. (Do wczasów każdy prawo ma;) Rozsądnie nakarmiłam na kwaterze dziecko, bo nie chcę psuć urlopu sobie i reszcie rodziny, z którą idę na obiad (nie szukam tanio, bo mnie stać), a gówniarstwo drze gębę, bo upał i chce pić.
Butelki nie weźmie, o NIE. Kilka łyków z wystawionego na publikę "cyca" i będę mieć spokój. Próżne nadzieje.
Niemowlęcy terrorysta zamknie japę, a ja zjem spokojnie w rodzinnym gronie. Wyotażenia...
Niestety nie mogę nakarmić dziecka. Moja pierś niesamczy gości lokalu, których stać na więcej niż mnie.
Gadają gdzieś, że niemowlę jest człowiekiem i mają w głębokiej poniewierce pierś matki. Myślą tylko o tym, że zapłacili. Zapłacili za posiłek przy sali jaką sobie wyobrażali. Płacą, to wymagają. Posiłku, spokoju i specjalnego traktowania!
Miejsce publiczne, to miejsce przeznaczona dla wszystkich. Dla matek karmiących i ich niemowląt.
W świetle dyskusji nasuwa mi się jedno, niefajne pytanie.
Czy moja matka, karmiąc mnie piersią i znosząc niedogodności społeczne, była na pewno "Ziemianką"?