Witam, rozstałam się niedawno z facetem. Mozna powiedziec ze byl on moja bratnia dusza, swietnie sie dogadywalismy, ale oboje mamy silne charaktery wiec czesto dochodzilo do klotni. Na poczatku bardzo mu na mnie zalezalo, jednak z czasem zaczal mnie za wszystko krytykowac. Nie chce byc zrozumiana zle; ja tez nie bylam aniolkiem,nie raz umialam zrobic klotnie za nic czy sie przyczepic(jednak nigdy go nie obrazalam itp). Pol roku temu zaczelam miec problemy w moim domu; mocno podupadlam na "duchu" i wtedy byl pierwszy raz gdy chcial mnie zostawic, jednak pozniej stwierdzil ze "jest glupi i nigdy by tego nie zrobil", ale nie rozstalismy sie tylko dlatego, ze ja zawalczylam o ten zwiazek. Od tej pory wszystko sie zmmienilo; krytyka nasilila sie, przestal sie starac, wytykal mi wszystkie bledy, jego koledzy byli wazniejsi ode mnie, probowal mnie ponizac w towarzystwie. Ja z kolei z pewnej siebie i wesolej dziewczyny zamienilam sie w wrak. Mowilam cicho, zaczelam sie wszystkiego bac, przestalam zwracac mu uwage(nawet gdy robil cos zle) bo balam sie ze go strace. Oboje jestesmy na studiach i pracujemy - w tych sferach radze sobie akurat lepiej niz on, ale dla niego zaczelam rezygnowac ze wszystkiego, bylam na kazde zawolanie. Chcialam coraz dluzszych spotkan i coraz czesciej, a on zawsze mial cos wazniejszego na glowie. Wpadlam w stany lekowe, zaczelam miec tez problemy ze zdrowiem fizycznym - obstawil mnie wtedy, ze zawracam mu glowe swoimi sprawami w czasie jego sesji. Doszlo tez do przemocy fizycznej, bo uderzyl mna 2 razy o sciane i zaczal dusic. W koncu miesiac temu powiedzial ze nie wie czy powinnismy byc razem - zerwalam, ale pare dni pozniej przepraszal i mowil ze kocha. Zaczelam chodzic do psychiatry - wiedzial o tym. Poczulam sie lepiej, odzylam, zaczelam wracac do siebie, robic inne rzeczy itd i w koncu tez odwazylam sie powiedziec mu co mi nie pasuje w tym zwiazku. A on nastepnego dnia mnie zostawil(pomimo ze dzien wczesniej jeszcze mowil ze jestem dla niego wazna).. tydzien przed naszym wyjazdem z moja siostra i znajomym za granice. Poszlam sie z nim spotkac, staralam sie to wszystko wyjasnic on jakby wahal sie az w koncu powiedzial ze czuje do mnie duzo ale nie mozemy byc razem. najgorsze jest ze przy zrywaniu stwierdzil ze to wszystko moja wina i ze wszystkie moje cechy w ktorych sie zakochal okazaly sie nieprawda, ze utrudniam mu zycie, ze nigdy nie mozna bbylo na mnie liczyc i ze on teraz podejmuje decyzje odnosnie calego jego zycia i nie moze ze mna byc. Przez to co uslyszalam, czuje sie winna i czuje sie okropna osoba, mysle co moglam zrobic lepiej Nie moge sie pozbierac, jestem w szoku, caly czas placze, nikt z moich bliskich nie umie mi pomoc. Przestalam o cokolwiek dbac. Dostalam obsesji wrecz, caly czas sprawdzam czy jest online itp. Jednoczesnie wiem ze stracilam szacunek do siebie i swoja tozsamosc. Bardzo prosilabym o jakakolwiek porade. Pozdrawiam
P.S czesc jego znajomych z niewiadomych mi przyczyn mnie nie lubila i czekala na nasze rozstanie