co jakiś czas powracam na forum z problemami,jak nie mojego partnera jak nie obaw zyciowych, to mojej osoby.
Post troche dlugi ale mysle ze wart uwagi gdyz potrzebuuje wsparcia
Nie wiem czego chce, co chce robic, czym się zjac a najłatwiej zrzucać mi winę na osoby 3.
Nie wiem co się ze mna od jakiegos czasu dzieje
Ze wszystkimi się skłocam, udowadniam swoje racje, przerastaja mnie ambicje a w zasadzie nic nie roibię. Chcialabym to, chciałabym tamto i kiedy tak o tym wszystkim rozmyslam to popadam w doła.
Rok temu straciałam przez swoje dziwne zachowanie przyjaciolke, zaczęłam jej wytykać co mi się w niej nie podoba itp.
W końcu sie skonczyłlo usunieciem z fb i zro kontaktu do dnia dzisiajeszego. Pare dni temu też nawtykałam koleżance że po dwóch latach w Norwegii będac na urlopie nie znalazla dla mnie czasu ( chcę dodać tylko że dla innych znajomych go miała). Myślałam że jestem z nią dość blisko łączyly nas z 2 lata temu podobne problemy i sytuacje życiowe, dość dużo się zwierzałysmy sobie. Zrobiło się mi przykro że choć wysłałam jej sms i próbowalam się skontaktować nie reagowala. Niby wstepnie bylysmy umowione na kawe ale tego samego dnia, Baska odwołała spotkanie, a raczej to jej koleżanka Aneta zadzwoniła do mnie i powiedziała ze nie dadza rady sie spotkac po czym na fb umiescila zdjecia ze je lody z takim i takim uzytkownikiem.
Mam kolejna koleżanke Natalię, urodziła w kwietniu dzieci blixniaki. Do dzisiaj nie zaniosłam jej prezentu bo nie byłam oficjalnie zaproszona na herbatkę czy kaweczy ciacho.
Udało się nam spotkać jedynie na chwile na spacerze i to metodą moich prób i natarczywości bo to ja pierwsza dzwoniłam albo pisałam smsy.
Chcę dodać że czerwiec to był taki mój jedyny miesiąc gdzie miałam wiecej czasu i przebywałam trochę dłuzej w rodzinnej miejscowości.
Natalia do dzisiaj nie napisała co u mnie slychać kiedy bedę i ze w ogóle to ma czas np.w sobote i z checia spotka sie na dłuzej i ze mn,a pogada.
Wiem że ma dzieciaki ale z innymi ludzmi utrzymuje kontakt. Kiedy byłam za granicą jeszcze bo teraz ma 6 miesicy przerwy od pracy, wtedy pisala co ciekawego jet w sklepach itp. Jakoś ten kontakt był lepszy, no i namawiała mnie żebym jednak może zamieszkala tutaj a nie gdzieś 50 km od naszego miasta, ze bardzo żałuje ze nie będzie mnie na miejscu itp, a teraz nawet nie doczekam się smsa
Oczywiscie mam im to za złe i wiem że to nie są juz żadne kolezanki.
Koleżanka dzwoni i pyta co slychac, jak się czuje albo napisze chociaż smsa.
Nie potrafie chyba utrzymywać z ludzmi bliższej relacji
Nie jestem też asertywna
W zasadzie nie mam juz żadnych przyjacioł i kolezanek chyba na własne życzenie.
Do tego dochodza problemy z partnerem.
Wszystko i pieknie sie ukladalo. Wrócilismy z zagranicy na 6 miesiecy żeby zrobić nastepujace rzeczy:
- dokonczyc nasze mieszkanie (malowanie, kuchnia, karnisze itp)
- zrobic remont mieszkania pod wynajem dla turystów
- zorganizować wesele
pierwsze 2 misiace bylam pelna energi i samych pozytywnych mysli
Od 2 tygodni cos mi odbiło ...
kłócę się i wymylm powody do kłotni żeby tylko zwiac w swoje rodzinne strony i tam zamknąc sie w miszkaniu u mamy. Jak bym potrzebowala byc sama, z dala od wszystkich
Nagle nie wiem czy chce być z tym człowiekiem, zapewniałam sie o tym od bardzo dlugieo czasu. Wmawialam że tak to ten to ten jedyny ... a traz nie wiem.
Ten człowiek, moj narzeczony robi róznice rodzinach. Kiedy przyjeżdżają moi rodzice on jest zapracowany, do moich rodzicow nie jedzdzimy do UK bo po co w zasadzie, mozna ich widziec w PL, jak sie trafi odpwoiednio z urlopami. Parę razy byłam sama w UK.
Teraz na urlopie był moj brat. Też umówił się z kolegą na sobote wiec zabralismy ich do nas w czwartek na wieczór, piatek cały mielismy dla siebie a w sobote chcieli wracać juz z powrotem ( brat z żona i dzieckiem) ze wzgledu ze sie umowili z kolegą mojego brata ( oni też tylko urlopowo)
Po całym zdarzeniu naszedł mnie duł totalny, przecież piątek mogliśmy spędzić wszyscy razem z moim narzeczonym równiż a nie ja z nimi tylko. Moj brat pisal mi od miesiecy ze by chcial pojechac na jakas wycieczke ze bylo ciezko z wypozyczeniem auta. Dzwonil do kilku firm i wszystko powynajmowane. Rozmawiałam z moim narzeczonym czy nie było by prlobmu, moze jakis wypad w góry, do miedzylesia albo miedzygórza itp.
Pogoda kiedy był mój brat nie rozpiszczała, było pochmurnie, zanosilo sie na deszcz ale w zasadzie ten deszcz nie padał.
Moj narzeczony nagle wymyslil sobie remont tego mieszkania pod wynajem. Mowil ze on nie ma czasu na gosci.
Tak jest zawsze kiedy przyjezdza ktos z mojej rodziny czy krewnych czy znajomych.
On ma milion rzeczy do zrobienia, jak byli moi rodzice tez spedzal z nami czas czesciwo, to samo bylo teraz bratem, wine zwalil na brzydką pogodę
mi nie chodzi o spedzanie calych tygodni ale jednego dnia takie na 100% i zaplanowanie czegos fajnego.
Inaczej jest z jego rodzicami i jego bratem.
Tutaj sa wspolne wycieczki i wypady. Na wczasy, nad jezioro, do kina ...
Zaczęlo mnie to drażnić i irytować że jak miałam nawet za granicą gości z mojej rodziny to moj facet nawet nigdzie z nami nie pojechal na wycieczke , sama ich oprowadzalam i jezdzialam z nimi, z moja mamą i z moja babcią
Kiedy byli jego rodzice ja jezdzialam razem z nimi wszedzie, nie wysylalam go samego.
Pare dni temu doszlo do wielkiej klotni i rzuceniem pierscionka. Sama nie wiem dalczego ... nie potrafię sie pogodzić z tym że tylko jego bliscy sa ważni a moich unika, a raczej robi wymowki i zjawia sie dopiero wieczorami. Nie mowię że nie spędza z nami w ogole czasu, tak nie jest ale różnicę widać. Nie jest rodzinny, to się wyczowa u moich rodzicow nie bylismy nigdy na święta, do mojej babci zawsze jechał za karę
Do wszystkiego czuje sie zmuszany i ja tak czuję że nie robi tych rzeczy ze swojej dobrej woli.
Wszystko jest na przymus, coś za coś.
Czuję się zmęczona, rozdrażniona, płaczliwa i rozdrażniona.
Czuje sie zmeczona psychicznie proszeniem o wszystko.
Wszystko jest jego, choć oboje miszkalismy i pracowalismy za granica, to mieszkanie w ktorym mielismy mieszkac tutaj w PL jest jego, auto kupil on, meble kupil on, wywalczylam tylko meble do kuchni jakie bym chciala. Pelna euforii i zachwytu, że mam kuchnie jak z marzeń nie jak te obleśne w Irlandii, że ma taka jak ja chcialam. Czar prysł, w końcu cala reszta jest taka jak on chciał, i jakos checi mi odeszły że to nie jest wspólne urzadzanie się, że to nie tak wygląda.
Teraz kupił ogórdek działkowców ale tam postawi swoją altane, to on decyduje jak tam będzie i co tam ma być.
Nie mogę sobie pozwolić na takie traktowanie.
Nie wiem o co mi chodzi, nie potrafię z nikim rozmawiac tylko sie obrażam i kłóce, płaczę i zatracam sens życia.
On też nie wie jak ma do mnie dotrzec, a zresztą nawet nie probuje, bo kiedy mu powiedzialam co mnie boli że mogl na ten jeden dzień nie robic mieszkania tylko gdzies z nami pojchac, ten sie bourzył że on nie taksowka i moj brat mogl sobie wyporzyczyc auto.
Im bliżej tego ślubu tym bardziej myślę że to nie to, to nie tak.
Zawse stawialam u warunek ze dzieci po slubie, a moze to tylko takie gadanie by uniknac odpwidzialności.
Tak boje sie odpowiedzialnosci ,boje sie zycia, takiego z obowiazkami. Nie jestem slina psychicznie.
Co chwila zabieram sie za jakies dzialanie, czuje euforie zadowolenie a pozniej popadam w stany depresyjne.
Przerastaja mnie działania.
Od listopada zeszlego roku obicalam sobi ze bede cwiczyc i co dalej jestem bez fit sylwetki.
Postawilam sobie cele i zadania ktorym nie umiem sprostac.
Najchetniej bym chciala być sama, zamknac sie w 4 scianach
nikt nie potrafi do mnie dotrzeć ,nikt nie wyjasnia problemu
nawet moja przyjaciolka po prstu usunela mnie z fb, nie napisala co sie dzieje czy mam moze klopty
Sama nie wiem co sie ze mna dzieje, kiedys taka nie bylam
Może to przez to że stracilam ciąze, to był 8 tydzien jak sie dowiedzialam że serca nie biją.
Wtedy usiwadomilam sobie że musze najpierw osiagnac swoje cele, swoje zamiary bo czas jest bardzo krótki.
Powiedzialam sobie ze wyrzeźbię brzuch ... nic takiego sie nie stało, choć probowalam.
W moj psychice zaszły jakieś zmiany, bylam u psychologa. 3lata temu ale nie z powodu straty dziecka, bo sie klocilam z partnerem i nie dawalam sobie rady ze sobą, pomogla rozmowa jak widac na 3 lata.
Nie wiem co mi sie dzieje, ja nie potrafię byc chyba zależna od faceta, nie potrafie zaakceptowac ze o wszystkim decyduje moj partner.
Nie mam szalonych pomysłow a oczekuje duzo od niego, nudzi mi sie ta codziennosc, czegos mi brakuje, a wtedey szukam klotni adrenaliny, choć nie lubie sia bac, nie lubie dreszczy po plecach, ale kiedy jest taka monotonia w ziwazku to ja wybucham bo ja chce by to moj facet mnie zaskakiwal, zrobil kolacje, zapalil swiece.
gotuję ,czasami piekę ale tez bym chciala spedzać z partnerem czas w kuchni, on jest oporny na nauke i na wiedze, nie lubi eksperymentow kulinarnych. Lubi jak czas spedza sie tylko po jego myśli i jak to on inicjuje wypdy i spotkania.
Teraz mieszkamy u jego rodzicow bo nasze mieszkanie (jego) nie skonczone. Nie podlaczyli nam jeszcze gazu ,on u moich rodzicow by nigdy tyle nie mieszkał (3 miesiac idzie)
Jego mama jest wspaniała, mam tylko wyrzuty sumienia co do siebie, ostatnio była na silnych lekach, przyszlam po sztuce byly pozamykane drzwi, wiec zawołam ja przez plot (klucze zabral jej syn a ona nie miala zapasowych), zamiast dac mi je z szuflady, wlazła na stołek i spoadła.
czekałam i czekałam ąz zaczelam wolać, nic cisza, i zagladam przez okna i widze ja w lozku
pomyslam ze przez te leki nie widziala po co sie wrcila ,moze zadzwonil telefon i w miedzy czasie,pogadala i poszla spać dalej.
30 min pozniej dzwoni jej syn ,moj facet i mowi ze mama spadla ze stołka.
Jak ja mogę mieć dziecko wlasne, jak ja nie reaguje na takie rzeczy, nawet sie nie domyslilam ze cos sie moglo stać, moze pomyslam w 1chwili ale jak zoabczylam ta kobiete w lozku dalam sobie spokuj ( przez okno zoabczylam jak wchodzi do łózka)
Kiedy bylam w ciazy, plamilam , nie domyslilam ie ze to cos zlego, choc na forach pisali roznie, 95% to że to objaw poronienia.
U ginekolog zapomniałam o tym powiedzieć. Kompletna idiotka !
Ja chyba wariuję