Witam!
W skrócie opiszę mój problem. Proszę o jakieś rady.
Ja 43 lata on 56. Niespełna rok temu wzięliśmy ślub. Wcześniej spotykaliśmy się raz u mnie, raz u niego, często gdzieś wyjeżdżaliśmy, dużo czasu spędzaliśmy razem, seks od początku był boski.
Ale dopiero po ślubie zamieszkaliśmy razem na stałe. Na początku było dobrze, ale wszystko się zmieniło, pojawiła się...ona, ta trzecia, ale o co mi chodzi, przecież to tylko koleżanka. Wszystko robię źle, kiedy wraca późno wieczorem nie mam ochoty na niego czekać i zastanawiać się w jakim będzie humorze czy się będzie czepiał czy będzie miły. Więc udaje że śpię. Nie garnie się, żeby w domu pomóc. Ciągle ma swoich znajomych, gdzieś z nimi wychodzi, ta baba do niego dzwoni.
Jeszcze do tego kilka razy widziałam jak gra przy automatach. Ostatnio nie wytrzymałam i podczas kłótni rozbiłam mu telefon, sytuacja wymknęła się spod kontroli bo on próbował mnie uderzyć. Na to sobie nie pozwolę. Spakowałam mu rzeczy z sypialni i śpi w drugim pokoju. Nie chce z nim rozmawiać, nie chce się z nim widywać. Kiedy mogę wychodzę z domu, a jak jestem zamykam się sama. Już chyba nie chce tego małżeństwa, a on wręcz przeciwnie cały czas błaga żebym mu wybaczyła, że to się zmieni, żeby mu dać szanse. Statystyki mówią, że ludzie docierają się do 2 lat, ale ja się już zraziłam do tego małżeństwa, straciłam zaufanie, zawiodłam się. Z drugiej strony dużo nas łączy, cała masa dobrych rzeczy. Powiedzcie co ja mam zrobić?
Jesteście dojrzałymi ludzi, tutaj nie liczyłabym na jakieś zmiany u męża, starego psa, nie nauczysz służyć.
Oczywiście jeśli chcesz, możesz dać koleją szanse ale zastanów się, czy tego chcesz, czy masz siłę w waszym wieku, na szarpanie się i walkę o dalszą przyszłość.
Odpowiedź też sobie na pytanie, dlaczego chcesz ratować małżeństwo, czy ze względu na piękne chwile ( tutaj bilans tych dobrych i złych ), czy np. boisz się samotności? Myślisz w stylu, w moim wieku już nikogo nie znajdę, lepszy On niż żaden itd.
Ja bym się ewakuowała. No, ale to ja
A jakie masz doświadczenia z poprzedniego małżeństwa, bo to też ma wpływ na to, jak oceniasz obecnego męża i czy przypadkiem nie boisz się samotności, jak to już zostało wspomniane?
O samotność tu nie chodzi. Moje pierwsze małżeństwo zakończyło się z bardzo podobnego powodu. Eks mąż podniósł na mnie rękę. Pierwszy i ostatni raz. Odeszłam w czas, było jedno dziecko, ja miałam dobra pracę. Na początku on chciał wrócić, ale uważałam, że on się nie zmieni. Nigdy już bym temu człowiekowi nie zaufała. Ojcem zawsze był dobrym, interesuje się córką.
Eks mąż spędzał z nami święta, finansowe wsparcie dawał, na rodzinnych uroczystościach pojawialiśmy się razem. Przez to, że jest dobrym ojcem mam dla niego szacunek, ale nie wyobrażam sobie być z nim po tym wszystkim co było miedzy nami.
Całymi latami mieszkałam sama i dobrze sobie radziłam. Mojego obecnego męża poznałam kilka lat temu, ale od początku mu powiedziałam, że wychowanie córki jest moim priorytetem i jak ona się usamodzielni, dorośnie to wtedy ja sobie życie ułożę. Na tamtą chwilę spotykaliśmy się raz u mnie raz u niego, wspierali wzajemnie. Rozmawialiśmy wielokrotnie o małżeństwie i obydwoje tego chcieliśmy. Nie wiem co się stało, że sytuacja dziś tak wygląda.
Nie boję się samotności bardziej tego, że to się nie uda, że będziemy się wzajemnie ranić.
5 2016-07-24 23:17:01 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-07-24 23:18:54)
Ale dopiero po ślubie zamieszkaliśmy razem na stałe..... Powiedzcie co ja mam zrobić?
Po ślubie dopiero zamieszkać razem? Wg mnie to głupota...
Kościół uważa inaczej ... więc ironicznie niestety powiem -- zapytaj księdza, on na pewno ma dobry przepis na szczęście.
Nie wiem co się stało, że sytuacja dziś tak wygląda.
Nie boję się samotności bardziej tego, że to się nie uda, że będziemy się wzajemnie ranić.
Dlatego trzeba żyć razem, aby się poznać...
Zamieszkaliśmy razem po ślubie, ponieważ kupiliśmy wspólnie mieszkanie, duże przestronne. Wcześniej ja mieszkałam z córką, wiec uważałam, że to dla niej niekomfortowa sytuacja żeby po domu kręcił się ktoś obcy i on też tak uważał. Ja dość często u niego nocowałam, kilka razy byliśmy na wakacjach dwutygodniowych i dobrze się dogadywaliśmy.
Wszystko przez jego nową znajomą, która się uczepiła jego. I jeszcze jego głupi kolega, który sam ma rozje... życie dopiero się rozwiódł i zwyczajnie mu zazdrości i buntuje przeciwko mnie.
Ja po tej awanturze, przestałam się zupełnie odzywać i nim interesować. On mnie próbuje przeprosić na różne sposoby. Nie wiem może za surowa jestem.
Wybacz, że tak ostro... ale i tak Cię szanuję...
NIE mieszkałaś z nim, tylko na wakacjach byłaś. To jak wakacyjna miłość. Wakacyjna miłość to nie życie. To twój pierwszy błąd.
Drugi to kupowanie mieszkania wspólnego z obcym facetem, którego nawet nie poznałaś.
Trzeci błąd, to robienie focha teraz, kiedy już jest po ślubie i macie wspólne mieszkanie i powinnaś raczej dbać o dobre relacje.
TERAZ za wszelką cenę powinnaś dążyć do tego, aby wasze relacje były dobre. Tymczasem nie mówisz o nim i o sobie, ale o jakiś obcych osobach, co niby go buntują, oraz że jesteś na niego obrażona a on przeprasza. Wg mnie rozwalasz ten związek. Co on nie może mieć koleżanki? Ani nie może mieć kolegi? Zazdrosna jesteś? Zaborcza? O co chodzi? O co awantury?
Dużo kobiet myśli, że jak mężczyzna ma już na palcu chip do sterowania to ona staje się jego właścicielką. Powstaje relacja Pan-Niewolnik. Totalna kontrola e-maili, smsów. Najlepiej zrobić z faceta ciepłe kluchy, Pantoflarza. Joasiu chyba nie jesteś kobietą typu bluszcz, która nie ma żadnych pasji, koleżanek? Tam gdzie jest zazdrość, zaborczość i manipulacja przez poczucie winy nie ma miłości.
Wtrącę swoje piec groszy jak zwykle, ho czuje mus
Afery jak u nastolatków
Jesoo rozbiłaś mu telefon ? Ależ emocje....
Trochę takie przeciąganie liny,bkto kogo,bto jest docieranie?
Kupienie wspolnego mieszkania trochę komplikuje wszystko....
Co ja bym?
Ja bym sie dala "przebłagać" i przeprosić, przeciez to fajny facet jest, tak pisałaś
Kolega może faktycznie mu zazdrości i stad ti zachowanie
A nie przyszlo ci do głowy poznać sie z tym kolegą i zakolegować? I z koleżanka też?
Nie możesz go przeciez odcinać od znajomych, to duży chłopiec, mial przed tobą swoje życie, juz i tak je bardzo przeorganizowaliscie oboje, może trochę się w tym pogubil, trochę stracił siebie....
Ty też wyglądasz na trochę pogubioną
Przestań już strzelać strzelać fochy na wstępie przeciez bylo wam fajnie.
Witam!
W skrócie opiszę mój problem. Proszę o jakieś rady.
Ja 43 lata on 56. Niespełna rok temu wzięliśmy ślub. Wcześniej spotykaliśmy się raz u mnie, raz u niego, często gdzieś wyjeżdżaliśmy, dużo czasu spędzaliśmy razem, seks od początku był boski.
Ale dopiero po ślubie zamieszkaliśmy razem na stałe. Na początku było dobrze, ale wszystko się zmieniło, pojawiła się...ona, ta trzecia, ale o co mi chodzi, przecież to tylko koleżanka. Wszystko robię źle, kiedy wraca późno wieczorem nie mam ochoty na niego czekać i zastanawiać się w jakim będzie humorze czy się będzie czepiał czy będzie miły. Więc udaje że śpię. Nie garnie się, żeby w domu pomóc. Ciągle ma swoich znajomych, gdzieś z nimi wychodzi, ta baba do niego dzwoni.
Jeszcze do tego kilka razy widziałam jak gra przy automatach. Ostatnio nie wytrzymałam i podczas kłótni rozbiłam mu telefon, sytuacja wymknęła się spod kontroli bo on próbował mnie uderzyć. Na to sobie nie pozwolę. Spakowałam mu rzeczy z sypialni i śpi w drugim pokoju. Nie chce z nim rozmawiać, nie chce się z nim widywać. Kiedy mogę wychodzę z domu, a jak jestem zamykam się sama. Już chyba nie chce tego małżeństwa, a on wręcz przeciwnie cały czas błaga żebym mu wybaczyła, że to się zmieni, żeby mu dać szanse. Statystyki mówią, że ludzie docierają się do 2 lat, ale ja się już zraziłam do tego małżeństwa, straciłam zaufanie, zawiodłam się. Z drugiej strony dużo nas łączy, cała masa dobrych rzeczy. Powiedzcie co ja mam zrobić?
Niespełna rok po ślubie, a już jest ta trzecia? Już musisz zastanawiac sie w jakim humorze wróci i kiedy wróci? Próbował cię uderzyć, nie boisz się że kiedyś przestanie próbować tylko przejdzie do czynu? Te dobre rzeczy, o których piszesz były kiedyś, przed ślubem one już się skończyły. Nie oszukuj się jego zachowanie nie wynika z buntowania go przez ta trzecią i tego kolegę, on nie ma 10 lat, że można nim manipulować, on taki jest. Nie musisz z nim byc za wszelka cenę, jak rozwiazać sprawy z mieszkaniem popytaj prawnika.
Zamieszkaliśmy razem po ślubie, ponieważ kupiliśmy wspólnie mieszkanie, duże przestronne. Wcześniej ja mieszkałam z córką, wiec uważałam, że to dla niej niekomfortowa sytuacja żeby po domu kręcił się ktoś obcy i on też tak uważał. Ja dość często u niego nocowałam, kilka razy byliśmy na wakacjach dwutygodniowych i dobrze się dogadywaliśmy.
Wszystko przez jego nową znajomą, która się uczepiła jego. I jeszcze jego głupi kolega, który sam ma rozje... życie dopiero się rozwiódł i zwyczajnie mu zazdrości i buntuje przeciwko mnie.
Ja po tej awanturze, przestałam się zupełnie odzywać i nim interesować. On mnie próbuje przeprosić na różne sposoby. Nie wiem może za surowa jestem.
Mężczyzna, który ma zostać Twoim mężem jest obcym facetem dla córki? No nie za bardzo.
Postąpiłaś nieodpowiedzialnie, po prostu nie poznałaś dobrze tego faceta, a wyszłaś za niego.
Zbierasz teraz tego żniwo, niestety.
12 2016-07-25 17:53:14 Ostatnio edytowany przez flowerbykenzo (2016-07-25 17:55:29)
Pp cos zle zrobilam
Wybacz, że tak ostro... ale i tak Cię szanuję...
NIE mieszkałaś z nim, tylko na wakacjach byłaś. To jak wakacyjna miłość. Wakacyjna miłość to nie życie. To twój pierwszy błąd.
Drugi to kupowanie mieszkania wspólnego z obcym facetem, którego nawet nie poznałaś.
Trzeci błąd, to robienie focha teraz, kiedy już jest po ślubie i macie wspólne mieszkanie i powinnaś raczej dbać o dobre relacje.
TERAZ za wszelką cenę powinnaś dążyć do tego, aby wasze relacje były dobre. Tymczasem nie mówisz o nim i o sobie, ale o jakiś obcych osobach, co niby go buntują, oraz że jesteś na niego obrażona a on przeprasza. Wg mnie rozwalasz ten związek. Co on nie może mieć koleżanki? Ani nie może mieć kolegi? Zazdrosna jesteś? Zaborcza? O co chodzi? O co awantury?
Gary na litośc boska.. Od dawna czytam Twoje wypowiedzi i próbuje sobie Ciebie wyobrazić jako realna osobę i mi nie idzie. Raz Cie widzę jako rozważnego czterdziestolatka a innym razem jako dandysa z tindera i w dniu dzisiejszym przeważa Twoje drugie oblicze. Jak na dłoni widać, że chłop coś ukrywa. Po czym? A no po tym, że broni telefonu jak Kmicic Częstochowy. W imię dziwnie pojmowanej prywatności, Mąż Autorki ja prawie uderzył. Ten schemat jest dosyć znany na forum i w życiu codziennym, niech się mylę, ale śmierdzi mi tu z daleka wspomniana koleżanką.
Widzę Gary żes się uczepil tego mieszkania razem. Zaskocze Cie- znam ludzi, którzy zamieszkali po ślubie i małżeństwo nadal trwa. I znam też takich, którzy przed ślubem mieszkali i ślubu nie doczekali. Nawet podoba mi się w Autorce to, że nie zwalila dorastającej córce obcego dziada na głowę. Weźmy pod uwagę, źe piszemy o dojrzałych osobach. Autorka juz miała męża, mieszkała z nim. Zdaje sobie sprawę z obowiązków żony, partnerki. To nie są dzieci, które po wspólnym zamieszkaniu dowiadują się o istatnieniu rachunków i potrzeby sprzatania.
Nie zgadzam się z Twoją ostatnia rada. Autorka nic nie musi a juz napewno dbać o dobre relacje z takim pospolitym chamem, który podnosi rękę na kobietę. Jak kupili mieszkanie, to można sprzedać. Nie widzę tu żadnego problemu.
14 2016-07-25 18:14:01 Ostatnio edytowany przez renata521964 (2016-07-25 18:14:26)
Witam!
W skrócie opiszę mój problem. Proszę o jakieś rady.
Ja 43 lata on 56. Niespełna rok temu wzięliśmy ślub. Wcześniej spotykaliśmy się raz u mnie, raz u niego, często gdzieś wyjeżdżaliśmy, dużo czasu spędzaliśmy razem, seks od początku był boski.
Ale dopiero po ślubie zamieszkaliśmy razem na stałe. Na początku było dobrze, ale wszystko się zmieniło, pojawiła się...ona, ta trzecia, ale o co mi chodzi, przecież to tylko koleżanka. Wszystko robię źle, kiedy wraca późno wieczorem nie mam ochoty na niego czekać i zastanawiać się w jakim będzie humorze czy się będzie czepiał czy będzie miły. Więc udaje że śpię. Nie garnie się, żeby w domu pomóc. Ciągle ma swoich znajomych, gdzieś z nimi wychodzi, ta baba do niego dzwoni.
Jeszcze do tego kilka razy widziałam jak gra przy automatach. Ostatnio nie wytrzymałam i podczas kłótni rozbiłam mu telefon, sytuacja wymknęła się spod kontroli bo on próbował mnie uderzyć. Na to sobie nie pozwolę. Spakowałam mu rzeczy z sypialni i śpi w drugim pokoju. Nie chce z nim rozmawiać, nie chce się z nim widywać. Kiedy mogę wychodzę z domu, a jak jestem zamykam się sama. Już chyba nie chce tego małżeństwa, a on wręcz przeciwnie cały czas błaga żebym mu wybaczyła, że to się zmieni, żeby mu dać szanse. Statystyki mówią, że ludzie docierają się do 2 lat, ale ja się już zraziłam do tego małżeństwa, straciłam zaufanie, zawiodłam się. Z drugiej strony dużo nas łączy, cała masa dobrych rzeczy. Powiedzcie co ja mam zrobić?
A próbowałaś powiedzieć swojemu mężowi co Cię trapi,co boli bez ogródek bez ściemniania?W każdym małżeństwie bywają kryzysy.Pogadaj z Nim od serca jak to nic nie da to chyba wiesz jak postąpić?Odpowiedź jest w Tobie,tylko musisz sama przed sobą powiedzieć czego tak naprawdę chcesz.
Powiedzmy, że wczoraj dałam się przeprosić. Zdaniem mojego męża, ja po ślubie zaczęłam unikać seksu. Nie zaczęłam unikać, ale odkąd zaczęły się nasze różne problemy, odkąd mam więcej obowiązków w domu, odkąd mnie do siebie zniechęcił podnosząc rękę. Straciłam ochotę.
Wczoraj jak się postarał był wyjątkowo miły i to było szczere nie odrzucałam tego uczucia. Ale nie do końca się rozumiemy. Na przykład dziś rano, miał iść po bułki i i zakupy na śniadanie i no litości nie było go godzinę, a sklep jest za rogiem. Bo on spotkał znajomego. Niby to nieistotne ale się zawiodłam liczyłam, że mi zrobi śniadanie zanim się obudzę. A tu zdążyłam wstać, wyszykować się, i jeszcze czekać. Jemu to chyba średnio zależy
Przeczytaj sobie jeszcze raz co Gary Ci napisał i postaraj się zrozumieć...
liczyłam, że mi zrobi śniadanie zanim się obudzę. A tu zdążyłam wstać, wyszykować się, i jeszcze czekać. Jemu to chyba średnio zależy
A to nie napisałaś wcześniej, że pochodzisz z jakiejś królewskiej rodziny, Wasza Wysokość. Jeszcze powiedz, że walnęłaś fochem o to...
18 2016-07-27 08:28:25 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-07-27 08:34:51)
Nie bronię Twojego męża, ale rozbiciem mu telefonu wyprowadziłaś go z równowagi, co mnie wcale nie dziwi. Facet też człowiek i ma swoje granice wytrzymałości nerwowej. Jeżeli już cokolwiek chciałaś rozbić nie mogłaś w niego porzucać talerzami? Równie dobrze mogłaś mu w złości porozbijać szyby w samochodzie, efekt byłby ten sam. Rozbijanie osobistych rzeczy potrzebnych w codziennym życiu to nie jest dobry pomysł na rozwiązanie problemu.
Wiem, że z tym telefon przegięłam, więc odkupiłam mu nowy dokładnie taki jaki sobie wybrał. Na początku nie chciał, ale się uparłam. Nie było tak, że ja mu na siłę przeglądam telefon. Zaczęło się od tego, że miał mi pomóc zrobić pewną rzecz, ale cały czas zajmował się telefonem, więc zabrałam mu telefon, i odrzucałam połączenie obojętnie kto dzwonił. Miał mi pomóc i mieliśmy rozmawiać. Więc się zgniewał, żebym mu natychmiast oddała telefon, nie wytrzymam i mu rzuciłam.
Ale wiem, że to było dziecinne, głupie i nie powinno mieć miejsca.
Ja nie chce dla niego źle. Poznałam tego znajomego ale się nie polubiliśmy. Przede wszystkim mnie wk... że on go ciągnie na te całe automaty. To cholerstwo wciąga i wiadomo jak się kończy. Nie chce żeby przegrywał w ten sposób swoje ciężko zarobione pieniądze. I z tym na pewno nie ustąpię, bo to dla jego dobra.
Z tym śniadaniem wczoraj, byłam zła. Ponieważ ja nie raz wstałam wcześniej żeby przygotować śniadanie dla nas. Więc no nie chce być wykorzystywana, niech i on się postara.
Wiem, że z tym telefon przegięłam, więc odkupiłam mu nowy dokładnie taki jaki sobie wybrał. Na początku nie chciał, ale się uparłam. Nie było tak, że ja mu na siłę przeglądam telefon. Zaczęło się od tego, że miał mi pomóc zrobić pewną rzecz, ale cały czas zajmował się telefonem, więc zabrałam mu telefon, i odrzucałam połączenie obojętnie kto dzwonił. Miał mi pomóc i mieliśmy rozmawiać. Więc się zgniewał, żebym mu natychmiast oddała telefon, nie wytrzymam i mu rzuciłam.
Szczerze mówiąc, szlag by mnie trafił, jakbym była na miejscu Twojego Męża
Dziecinne i głupie było nie samo rzucanie telefonem, tylko cała ta sytuacja. Jakie Ty masz prawo decydować, czy on ma odbierać telefon, czy nie???
O śniadaniu już się wypowiedziałam.
Jedyne, co widzę niewłaściwego w zachowaniu Twojego Męża, to chyba te automaty, jeśli faktycznie tego jest za dużo. Natomiast Ty chyba masz za duże wymagania...
21 2016-07-27 15:47:56 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-07-27 16:06:04)
Wiem, że z tym telefon przegięłam, więc odkupiłam mu nowy dokładnie taki jaki sobie wybrał. Na początku nie chciał, ale się uparłam. Nie było tak, że ja mu na siłę przeglądam telefon. Zaczęło się od tego, że miał mi pomóc zrobić pewną rzecz, ale cały czas zajmował się telefonem, więc zabrałam mu telefon, i odrzucałam połączenie obojętnie kto dzwonił. Miał mi pomóc i mieliśmy rozmawiać. Więc się zgniewał, żebym mu natychmiast oddała telefon, nie wytrzymam i mu rzuciłam.
Ale wiem, że to było dziecinne, głupie i nie powinno mieć miejsca.
Ja nie chce dla niego źle. Poznałam tego znajomego ale się nie polubiliśmy. Przede wszystkim mnie wk... że on go ciągnie na te całe automaty. To cholerstwo wciąga i wiadomo jak się kończy. Nie chce żeby przegrywał w ten sposób swoje ciężko zarobione pieniądze. I z tym na pewno nie ustąpię, bo to dla jego dobra.
Z tym śniadaniem wczoraj, byłam zła. Ponieważ ja nie raz wstałam wcześniej żeby przygotować śniadanie dla nas. Więc no nie chce być wykorzystywana, niech i on się postara.
Jak dzieci w piaskownicy. Wyrywać sobie telefon z rąk Ogranicz swoje rękoczyny względem męża, nie zygaj do niego, bo naprawdę kiedyś nie wytrzyma i nie będzie to jego wina.
Poza tym nie możesz zorganizować Wam jakoś czasu, żeby wspólnie go spędzać? Macie np. jakieś wspólne hobby, tak żeby mąż był bardziej zaangażowany w przebywanie z Tobą a nie szukał innych możliwościs pędzenia wolnego czasu? Przecież nie macie innych obowiązków jak praca, dzieci odpadają, na pewno macie dużo czasu dla siebie.
I jeszcze jedno. Jeżeli mąż faktycznie większość zarobionych pieniędzy przeznacza na hazard, a macie małżeńską wspólność majątkową, to mogłabyś przynajmniej go postraszyć taką możliwością, że możesz zawnioskować do sądu o to aby jego zarboki lub ich część była przekazywana Tobie z uwagi na to, że przepadają, bo są przeznaczane na gry hazardowe a nie na potrzeby rodziny. Nie wiem jakby to sie sprawdziło w takim dojrzałym małżeństwie, ale w praktyce instnieje taka możliwość. Może to go trochę otrzeźwi, że nie żartujesz w pewnych kwestiach.
Wiem, że z tym telefon przegięłam, więc odkupiłam mu nowy dokładnie taki jaki sobie wybrał. Na początku nie chciał, ale się uparłam. Nie było tak, że ja mu na siłę przeglądam telefon. Zaczęło się od tego, że miał mi pomóc zrobić pewną rzecz, ale cały czas zajmował się telefonem, więc zabrałam mu telefon, i odrzucałam połączenie obojętnie kto dzwonił. Miał mi pomóc i mieliśmy rozmawiać. Więc się zgniewał, żebym mu natychmiast oddała telefon, nie wytrzymam i mu rzuciłam.
Ale wiem, że to było dziecinne, głupie i nie powinno mieć miejsca.
Ja nie chce dla niego źle. Poznałam tego znajomego ale się nie polubiliśmy. Przede wszystkim mnie wk... że on go ciągnie na te całe automaty. To cholerstwo wciąga i wiadomo jak się kończy. Nie chce żeby przegrywał w ten sposób swoje ciężko zarobione pieniądze. I z tym na pewno nie ustąpię, bo to dla jego dobra.
Z tym śniadaniem wczoraj, byłam zła. Ponieważ ja nie raz wstałam wcześniej żeby przygotować śniadanie dla nas. Więc no nie chce być wykorzystywana, niech i on się postara.
Dziewczyno ja to bym radziła się ewakuować. ... ale jemu.
Założyłaś mu obrączkę i myślisz że jest twoją własnością. Sorry, ale dorosły facet ma prawo decydować z kim i kiedy rozmawia, ile gada z kolegą.
Ja tu widzę twoja wielką zazdrość i próbę zawlaszczenia go + agresję bo ci zwykłą manipulacją nie wychodzi - manipulacja to np. Odmawianie mu sexu i zamykanie sie.
Juz nie mieszkasz z córką tylko z dorosłym chlopem.
Szczerze - współczuję mu bo się chłop na stare lata wpieprzyl. Kupiłaś z nim mieszkanie na spółkę żeby tak szybko nie mógł uciec?
Jak widać i tak ucieka, czego przykładem jest nowa koleżanka.
Mamy intercyzę, rozdzielność majątkową. Także gdyby w ostateczności naprawdę nam było ze sobą źle, moglibyśmy się rozstać i nikt nie zostałby na lodzie.
Czytam to co piszecie i jakaś racje w tym jest. Ja mam swoje wymagania co do związku. Ja od siebie uważam też dużo daje. Wspieram męża w mądrych pomysłach, interesuje się jego pracą, to, że dbam o to, żeby miał czyste wyprasowane rzeczy, żeby było czysto w domu, i zakupy zrobione, może to takie standardowe, ale samo się nie zrobi.
Co do spędzania razem czasu. Chodzimy wspólnie na basen, na długie spacery, do kina, często razem gdzieś wyjeżdżamy na kilka dni.
Niezgodność pojawia się w kwestii towarzystwa. Ja zbyt towarzyska nie jestem, a on ma bardzo dużo znajomych. I prawie co weekend są jakieś imieniny, urodziny itp. Mnie się nie zawsze chce chodzić na takie imprezy, gdzie jeszcze mało kogo znam. Więc często jest tak, że on sam idzie.
Ja nic nie mówię. Ale zauważam, że jak był w potrzebie to jakoś tych znajomych z nim nie było.
24 2016-07-27 18:15:19 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-07-27 18:17:01)
Mamy intercyzę, rozdzielność majątkową. Także gdyby w ostateczności naprawdę nam było ze sobą źle, moglibyśmy się rozstać i nikt nie zostałby na lodzie.
Czytam to co piszecie i jakaś racje w tym jest. Ja mam swoje wymagania co do związku. Ja od siebie uważam też dużo daje. Wspieram męża w mądrych pomysłach, interesuje się jego pracą, to, że dbam o to, żeby miał czyste wyprasowane rzeczy, żeby było czysto w domu, i zakupy zrobione, może to takie standardowe, ale samo się nie zrobi.Co do spędzania razem czasu. Chodzimy wspólnie na basen, na długie spacery, do kina, często razem gdzieś wyjeżdżamy na kilka dni.
Niezgodność pojawia się w kwestii towarzystwa. Ja zbyt towarzyska nie jestem, a on ma bardzo dużo znajomych. I prawie co weekend są jakieś imieniny, urodziny itp. Mnie się nie zawsze chce chodzić na takie imprezy, gdzie jeszcze mało kogo znam. Więc często jest tak, że on sam idzie.
Ja nic nie mówię. Ale zauważam, że jak był w potrzebie to jakoś tych znajomych z nim nie było.
A to trochę głupio z Twojej strony, bo takie zachowanie może być odebrane jako niechęć do poznania jego znajomych. Przecież gdybyś więcej z nim chodziła, to na pewno poznałabyć tych ludzi, nie mówię od razu żeby się przyjaźnić, ale na pewno są to ludzie z którymi można od czasu do czasu spędzić miło czas. A to że znajomi są od imprez i zabawy a nie od pomocy w potrzebie to wiadomo nie od dziś. Poza tym, postaw się w sytuacji męża, ma żonę, ma kobietę a chodzi sam do znajomych. Może wartałoby pójść na jakiś kompromis w tej kwestii. Bo mam takie wrażenie że tych znajomych też mu wypominasz - on do nich chodzi a jak ich potrzeba to ich nie ma - no ale to nie tędy droga
Nie chce żeby przegrywał w ten sposób swoje ciężko zarobione pieniądze. I z tym na pewno nie ustąpię, bo to dla jego dobra.
O rany! Jesteś trolem, czy faktycznie taka głupia? Jakim prawem zabraniasz dorosłemu facetowi wydawać jego peniądze, które on zarobił?
Na jego miejscu uciekałbym od Ciebie czym prędzej.
Wszystko przez jego nową znajomą, która się uczepiła jego. I jeszcze jego głupi kolega, który sam ma rozje... życie dopiero się rozwiódł i zwyczajnie mu zazdrości i buntuje przeciwko mnie.
Ja po tej awanturze, przestałam się zupełnie odzywać i nim interesować. On mnie próbuje przeprosić na różne sposoby. Nie wiem może za surowa jestem.
Joasiu - krótko i treściwie.
Popełniasz typowy w takiej sytuacji i klasyczny błąd.
Winą za problemy w Waszym małżeństwie obarczasz znajomych Męża.
Na litość - przecie on nie cielę i przecież go tam ze sobą to tego onego towarzystwa na postronku nie ciągną, hę ?
Przecież Mąż Twój jest dorosłym człowiekiem nie pozbawionym wolnej woli. Skoro aż tyle czasu spędza ze znajomymi i tak bujne prowadzi życie towarzyskie - to znaczy że tego chce.
I albo dotychczas w jego życiu było tak, że był to dla niego bardzo ważny aspekt - albo zadaj sobie pytanie, DLACZEGO on woli aż tyle czasu spędzać ze znajomymi.
I uwierz mi, w tej sytuacji z całą stanowczością można stwierdzić, że Twoje zachowanie typu - fochy nastoletniej gimnazjalistki, nie pomogą ani na jotę.
To czego Ci trzeba, to ROZMOWA, rozmowa, rozmowa.
KOMPROMIS.
ZROZUMIENIE.
Nadto przede wszystkim uznanie, że pewne rzeczy i pewien styl życia może być ważny dla partnera, nawet jeśli dla Ciebie nie jest to ważne ....
Ja zbyt towarzyska nie jestem, a on ma bardzo dużo znajomych. I prawie co weekend są jakieś imieniny, urodziny itp. Mnie się nie zawsze chce chodzić na takie imprezy, gdzie jeszcze mało kogo znam. Więc często jest tak, że on sam idzie.
Ja nic nie mówię. Ale zauważam, że jak był w potrzebie to jakoś tych znajomych z nim nie było.
Czyli bawisz się w mamusie faceta o dekadę starszego i jak toksyczna mamusia dbasz o synka i manipulujesz nim - żeby nie miał znajomych bo wtedy nie jesteś pepkiem świata. No i pieniążki dziecku kontrolujesz żeby nie wydał za dużo.
Doprowadzasz go na skraj żeby wreszcie cie walnął jak były bo wtedy jak byłego - będziesz go miała w garsci - będzie niżej w hierarchii od ciebie a ty będziesz górą.
Jak dla mnie - klasyczna borderka. Facet oby przejżał na oczy i spierniczal. Tak szczerze to możesz go ewentualnie zatrzymać sexem, ale tego też ci się nie chce. No tak czy siak dziecka z nim raczej nie będziesz miała to jak nie jest głupi to i tak się uwolni.
Daliście mi do myślenia. Może faktycznie jestem dla niego zołzą. Tak naprawdę kocham męża i zależy mi na nim, więc jestem gotowa na to, żeby poszukać kompromisów, zmienić coś. Naprawdę nigdy nie chciałabym, żeby on się czuł źle w tym małżeństwie.
Joasia 14 napisał/a:Nie chce żeby przegrywał w ten sposób swoje ciężko zarobione pieniądze. I z tym na pewno nie ustąpię, bo to dla jego dobra.
O rany! Jesteś trolem, czy faktycznie taka głupia? Jakim prawem zabraniasz dorosłemu facetowi wydawać jego peniądze, które on zarobił?
Na jego miejscu uciekałbym od Ciebie czym prędzej.
Co do automatów i hazardu, to niestety zgadzam się z Autorką. Nie chodzi o to, że ona mu zabrania, dorosłemu facetowi, wydawać jego pieniądze, ale jeśli on z tym przesadza, to ma uzasadnione obawy, co do tego jakie mogą być tego konsekwencje.
Gary napisał/a:Joasia 14 napisał/a:Nie chce żeby przegrywał w ten sposób swoje ciężko zarobione pieniądze. I z tym na pewno nie ustąpię, bo to dla jego dobra.
O rany! Jesteś trolem, czy faktycznie taka głupia? Jakim prawem zabraniasz dorosłemu facetowi wydawać jego peniądze, które on zarobił?
Na jego miejscu uciekałbym od Ciebie czym prędzej.Co do automatów i hazardu, to niestety zgadzam się z Autorką. Nie chodzi o to, że ona mu zabrania, dorosłemu facetowi, wydawać jego pieniądze, ale jeśli on z tym przesadza, to ma uzasadnione obawy, co do tego jakie mogą być tego konsekwencje.
Pół biedy jak przegrywa swoje ciężko zarobione pieniądze, nie ważne, że jak przegra nic nie dołoży do domowego budżetu. Gorzej jak zacznie wynosić z domu sprzęty / kosztowności, aby mieć za co grać, zaciągać pożyczki po znajomych, parabankach i lichwiarzy.
Co może zrobić kochająca żona hazardzisty, zacisnąć zęby i pas, aby spłacać długi.
Autorko pocieszę, miłość ma swoją cenę.
31 2016-07-27 22:09:33 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-27 22:11:50)
Ale nie wiemy na pewno, czy on jest hazardzistą, czy tylko Autorka ma pretensje, że czasem wyjdzie z kolegą pograć. Nic o częstotliwości tych wyjść Autorka nie napisała, tyle że "znajomy go wyciąga na automaty", a sama "widziała go przy automatach kilka razy". Wiadomo, że nie wszystko musiała widzieć, ale to zdecydowanie różnica
Nie każdy, kto od czasu do czasu wrzuci piątaka do maszyny, jest od razu hazardzistą
32 2016-07-27 22:32:25 Ostatnio edytowany przez SonyXperia (2016-07-27 22:33:20)
SonyXperia napisał/a:Gary napisał/a:O rany! Jesteś trolem, czy faktycznie taka głupia? Jakim prawem zabraniasz dorosłemu facetowi wydawać jego peniądze, które on zarobił?
Na jego miejscu uciekałbym od Ciebie czym prędzej.Co do automatów i hazardu, to niestety zgadzam się z Autorką. Nie chodzi o to, że ona mu zabrania, dorosłemu facetowi, wydawać jego pieniądze, ale jeśli on z tym przesadza, to ma uzasadnione obawy, co do tego jakie mogą być tego konsekwencje.
Pół biedy jak przegrywa swoje ciężko zarobione pieniądze, nie ważne, że jak przegra nic nie dołoży do domowego budżetu. Gorzej jak zacznie wynosić z domu sprzęty / kosztowności, aby mieć za co grać, zaciągać pożyczki po znajomych, parabankach i lichwiarzy.
Co może zrobić kochająca żona hazardzisty, zacisnąć zęby i pas, aby spłacać długi.
Autorko pocieszę, miłość ma swoją cenę.
Oni mają rozdzielność, więc każdy z małżonków samodzielnie rozporządza sobie swoim majątkiem.Małżonek nie ma prawa sprzeciwiać się rozporządzeniom w stosunku do składników majątku odrębnego dokonywanym przez drugiego z małżonków. Nie ma także obowiązku informowania drugiego małżonka o stanie majątku, ani zaciągniętych zobowiązaniach. Ona jego długów na pewno spłacać nie będzie.
Ale to wpływa na małżeństwo które zawarli. W wymiarze osobistym.
Oni mają rozdzielność, więc każdy z małżonków samodzielnie rozporządza sobie swoim majątkiem.Małżonek nie ma prawa sprzeciwiać się rozporządzeniom w stosunku do składników majątku odrębnego dokonywanym przez drugiego z małżonków. Nie ma także obowiązku informowania drugiego małżonka o stanie majątku, ani zaciągniętych zobowiązaniach. Ona jego długów na pewno spłacać nie będzie.
Ale to wpływa na małżeństwo które zawarli. W wymiarze osobistym.
Wiem że, mają rozdzielczość, tylko wiesz są wspólne sprawy i tutaj jak mąż przehula swoją kasę, autora ze swoich będzie robić opłaty i lodówkę zapełniać. Jak coś wyniesie i zastawi / sprzeda, autorka będzie stratna. Jak umięśnieni koledzy lichwiarza będą ich nękać, ugnie się i zapłaci.
Życie z hazardzistą, jest ciężkim kawałkiem chleba. Z resztą jak z każdym nałogowcem.
34 2016-07-28 09:25:21 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-28 09:25:52)
Diana, ale on mógł wyskoczyć 5 razy z kumplem na automaty a tu całą histeria. Nie każdy kto skoczy na piwo jest alkoholikiem i tu to samo.
A widząc władzczo- roszczeniowo -dramatyczny -skrzeczacy o wszystko ton autorki to jest po prostu kolejny temat żeby mu truc dupe a nie prawdziwy problem. Facet ucieka na te automaty przed nią, żeby z domu wyjść.
BTW. Ma święte prawo przegrać wszystkie swoje pieniądze jeśli ma na to ochotę. Jeśli jej to nie pasuje to niech się spakuje. Mnie szlak trafia jak jeden dorosły chce zarządzać drugim dorslym żeby ten spełniał jego potrzeby. Ma żyć dla księżnej i pod księżną.
Ciekawe co ona ma do zaoferowania?
BTW. Widać zabolała ją myśl że niewolnik jednak może odejść bo włączyła jej się LOVE.
Autorko pocieszę, miłość ma swoją cenę.
to nie jest miłość, jak jest wystawiana/odczuwalna cena