Od ponad trzech lat jestem ze wspaniałym partnerem. W związku nie mamy większych problemów. Sęk tkwi w tym, że nie zawsze umiem rozmawiać z Nim na wszystkie tematy, zwłaszcza o tym co mi leży na sercu, gdy coś jest nie tak itp. Przedtem byłam w nieudanym związku przez cztery lata. Byłam młoda i głupia - wyjechałam z domu rodzinnego, porzuciłam studia, tułałam się po Polsce w poszukiwaniu szczęścia, straciłam kontakt z rodziną. Były chłopak miał na mnie ogromny wpływ, słuchałam tylko jego. W rezultacie nie byłam szczęśliwa, każdy dzień przynosił przykrości ze strony jego i innych, ciągła nerwówka (czy znajdę pracę, czy właściciel nie wymówi mieszkania)Ogólnie nie było lekko. Potrafiłam całymi dniami przeleżeć w łóżku i płakać, nie miałam do kogo się zwrócić. Teraz nie jesteśmy razem, jestem w nowym związku, wróciłam do domu, wszystko wydaje się być w porządku. Jednak jest problem, z którym mi ciężko - nie potrafię o wszystkim rozmawiać z obecnym partnerem, zwłaszcza o przeszłości. Nie mam przed Nim nic do ukrycia, a z drugiej strony nie umiem się przed Nim otworzyć. Moją przeszłość zna ogólnikowo, gdy o coś pytał, ja nie potrafiłam udzielić konkretnej odpowiedzi, owijałam w bawełnę. Często przy tym denerwowałam się i płakałam. Temat był wtedy kończony, nic nie wyjaśnione, a mi przykro, że nie potrafię rozmawiać. Partner cierpi na fobię społeczną. Kilka lat temu chodził z tego powodu na spotkania do psychiatry. Jego ojciec w dodatku ma schizofrenię, nie chce się leczyć - ogólnie uprzykrza życie innym, czego ja byłam świadkiem. Partner jednak nie miał problemu, żeby się otworzyć przede mną, wiem o całej jego przeszłości związanej z fobią społeczną i ojcem. Ja również bardzo bym tak chciała. Mam w głowie blokadę, której nie potrafię pokonać. Praktycznie w ogóle nie rozmawiamy o przeszłości. Kilka dni temu zebrałam się na odwagę i spytałam, czy jest coś o czym chciałby wiedzieć, czy coś Go nurtuje. Odpowiedział, że nie zależy Mu na tym, gdyż jest już za późno na wyjaśnienia, a poza tym nie powiedziałabym Mu całej prawdy. Zrobiło mi się przykro, ale sama sobie jestem winna. Chciałabym, żeby rozmowy były "normalne", bez owijania w bawełnę. Jesteśmy dorośli, więc rozmawiajmy otwarcie. Będę wdzięczna za Wasze komentarze, może znajdę jakiś pomysł, jak sobie poradzić z problemem.
2 2016-07-14 19:37:29 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-07-14 19:37:59)
Mam w głowie blokadę, której nie potrafię pokonać. Praktycznie w ogóle nie rozmawiamy o przeszłości. Kilka dni temu zebrałam się na odwagę i spytałam, czy jest coś o czym chciałby wiedzieć, czy coś Go nurtuje. Odpowiedział, że nie zależy Mu na tym, gdyż jest już za późno na wyjaśnienia, a poza tym nie powiedziałabym Mu całej prawdy. Zrobiło mi się przykro, ale sama sobie jestem winna. Chciałabym, żeby rozmowy były "normalne", bez owijania w bawełnę. Jesteśmy dorośli, więc rozmawiajmy otwarcie. Będę wdzięczna za Wasze komentarze, może znajdę jakiś pomysł, jak sobie poradzić z problemem.
Nie rozumiem jego reakcji na Twoje pytanie (tzn. tego jak Ci odpowiedział) ale nie rozumiem też Twojej "blokady" (którą przecież jednak przełamałaś pytając go o to czy chce to usłyszeć).
Co niezwykłego, wstydliwego (?) jest w Twojej przeszłości, że miałaś blokadę?
I dlaczego wymagasz od niego "pozwolenia" na kontynuacje rozmowy o tej przeszłości? Nie możesz po prostu podzielic się z nim Twoją historią?
3 2016-07-14 19:47:12 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2016-07-14 19:49:09)
Jeżeli problem z otwartością dotyczy głównie przeszłości, to może znaczyć, że sama siebie jeszcze z niej nie rozgrzeszylas, nie wybaczyłas sobie tego. Nie zmienisz tych lat, nie dręcz się nimi, niech one będą wyłącznie przestrogą na przyszłość, nie cieniem kładącym się na obecnym życiu. Wyznaj mu, że nie byłaś/ nie jesteś jeszcze gotowa o tym mówić. Ale kiedyś, w odpowiedniej atmosferze, i o ile to będzie jeszcze miało sens, dasz radę.
Chyba że problem dotyczy wielu obszarów życia, także teraźniejszości, to by było niepokojące, bo podważaloby istnienie bliskości w Waszym związku.