Jest mi bardzo trudno się odnaleźć w tej sytuacji, ale muszę się wyżalić. Mieszkam z moim mężem i dzieckiem oraz teściem, który jest parę miesięcy za granicą, a kolejne miesiące w Polsce. Jak przyjeżdża to znowu jest ta sama sytuacja, jego mama, a babcia mojego męża, przyjeżdża do nas dość często (np raz na 2tyg). Jest dość wscibska, chce wszystko wiedzieć o naszym dziecku, teść ze szczegółami jej o wszystkim gada, zaczyna mnie to drażnić. Babcia chce o czymś decydować np. co dziecku dać do jedzenia, gdzie postawić basenik, a co je, kiedy do żłobka i takie tam. Niby to są głupoty, ale moja babcia nie zna takich szczegółów, nie interesuje się i mam spokój. Niby babcia męża chce sympatycznie, ale nie chcę kiedy teść mi narzuca kiedy ona przyjedzie, bo chce zobaczyć dziecko. On nie jest okazem w muzeum. Teść też nam co jakiś czas narzuca, że mamy do niej jechać, czy do drugiej babci. Mam dość, mówiłam mężowi, żebyśmy poszukali czegoś swojego, to uważa że wydziwiam. Czy ja przesadzam? Nawet odechciewa mi się kolejnego dziecka, bo nie chcę, żeby się wtrącali.
2 2016-07-11 18:09:55 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2016-07-11 18:10:46)
Jest mi bardzo trudno się odnaleźć w tej sytuacji, ale muszę się wyżalić. Mieszkam z moim mężem i dzieckiem oraz teściem, który jest parę miesięcy za granicą, a kolejne miesiące w Polsce. Jak przyjeżdża to znowu jest ta sama sytuacja, jego mama, a babcia mojego męża, przyjeżdża do nas dość często (np raz na 2tyg). Jest dość wscibska, chce wszystko wiedzieć o naszym dziecku, teść ze szczegółami jej o wszystkim gada, zaczyna mnie to drażnić. Babcia chce o czymś decydować np. co dziecku dać do jedzenia, gdzie postawić basenik, a co je, kiedy do żłobka i takie tam. Niby to są głupoty, ale moja babcia nie zna takich szczegółów, nie interesuje się i mam spokój. Niby babcia męża chce sympatycznie, ale nie chcę kiedy teść mi narzuca kiedy ona przyjedzie, bo chce zobaczyć dziecko. On nie jest okazem w muzeum. Teść też nam co jakiś czas narzuca, że mamy do niej jechać, czy do drugiej babci. Mam dość, mówiłam mężowi, żebyśmy poszukali czegoś swojego, to uważa że wydziwiam. Czy ja przesadzam? Nawet odechciewa mi się kolejnego dziecka, bo nie chcę, żeby się wtrącali.
Rozumiem z tego, że mieszkanie jest własnością teścia?
Jeśli tak to on ma prawo decydować kiedy chce w nim przebywać i kto ma go odwiedzać. Ma zabronić swojej matce przyjeżdżać bo tobie to nie pasuje?
Nie dziw się, że babcia a nawet to przecież to już prababcia dziecka chce dziecko zobaczyć.
Jest już w takim wieku, że należy jej się trochę zrozumienia dla jej zachowania. To co piszesz to są drobnostki, nie warto walczyć o postawienie na swoim w sprawie takich głupot.
I na koniec cytat'' śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą".
Nie chciałabyś zapisać się w pamięci teścia i tej babci jako osoba miła, serdeczna?
Nie mają aż tak wielkich wymagań wobec ciebie.
Lady Ola napisał/a:Jest mi bardzo trudno się odnaleźć w tej sytuacji, ale muszę się wyżalić. Mieszkam z moim mężem i dzieckiem oraz teściem, który jest parę miesięcy za granicą, a kolejne miesiące w Polsce. Jak przyjeżdża to znowu jest ta sama sytuacja, jego mama, a babcia mojego męża, przyjeżdża do nas dość często (np raz na 2tyg). Jest dość wscibska, chce wszystko wiedzieć o naszym dziecku, teść ze szczegółami jej o wszystkim gada, zaczyna mnie to drażnić. Babcia chce o czymś decydować np. co dziecku dać do jedzenia, gdzie postawić basenik, a co je, kiedy do żłobka i takie tam. Niby to są głupoty, ale moja babcia nie zna takich szczegółów, nie interesuje się i mam spokój. Niby babcia męża chce sympatycznie, ale nie chcę kiedy teść mi narzuca kiedy ona przyjedzie, bo chce zobaczyć dziecko. On nie jest okazem w muzeum. Teść też nam co jakiś czas narzuca, że mamy do niej jechać, czy do drugiej babci. Mam dość, mówiłam mężowi, żebyśmy poszukali czegoś swojego, to uważa że wydziwiam. Czy ja przesadzam? Nawet odechciewa mi się kolejnego dziecka, bo nie chcę, żeby się wtrącali.
Rozumiem z tego, że mieszkanie jest własnością teścia?
Jeśli tak to on ma prawo decydować kiedy chce w nim przebywać i kto ma go odwiedzać. Ma zabronić swojej matce przyjeżdżać bo tobie to nie pasuje?
Nie dziw się, że babcia a nawet to przecież to już prababcia dziecka chce dziecko zobaczyć.
Jest już w takim wieku, że należy jej się trochę zrozumienia dla jej zachowania. To co piszesz to są drobnostki, nie warto walczyć o postawienie na swoim w sprawie takich głupot.I na koniec cytat'' śpieszmy się kochać ludzi bo tak szybko odchodzą".
Nie chciałabyś zapisać się w pamięci teścia i tej babci jako osoba miła, serdeczna?
Nie mają aż tak wielkich wymagań wobec ciebie.
Dziękuję bardzo za odpowiedź. Dom jest w połowie męża, a w połowie tescia. Mąż jest jedynakiem, więc pewnie to odziedziczy. Ja nie chcę tam mieszkać, bo nie chcę mieszkać przez następne lata z teściem, który jak zauważyłaś ma prawo zapraszać kogo chce, w tym matkę, tam nic nie jest moje. Mam problem z emocjami, bo u mnie w domu rodzinnym wiecznie ojciec mnie zmuszał, żebym szła do swojej babci, bo jak nie to była awantura. Mam silne uczucie niezależności, chciałabym pójść na swoje i mieć spokój. Staram się rozumieć argumenty, ale jest mi ciężko, nie chcę się zapisać w żaden sposób w ich pamięci i chciałabym żeby się odczepili od mojego dziecka.
No cóż, jeśli to dla ciebie nie do przeskoczenia aby mieć dobre relacje z najbliższymi twojego męża to próbuj namawiać go do wyprowadzki, sprzedaży swojej części, spłacenia teścia, wynajmu komuś.
Jesteś pewna, że połowa domu jest męża?
Jeśli kiedyś ten dom był własnością także i jego matki to o ile nie postanowiła inaczej to dom w części 3/4 należy do teścia a w 1/4 do twojego męża.
Ale też weź po d uwagę, że odcinając wasze dziecko od tak bliskiej rodziny jak dziadek i prababcia to zabierasz dziecku część należnych mu wrażeń i wspomnień z dzieciństwa.
Mądra matka tak nie postępuje.
Babcia interesuje się wnukiem - powinnaś się cieszyć.
Ty masz spory problem, złe doświadczenia z dzieciństwa - i każdą serdeczność i okazanie zainteresowania odbierasz jako zamach na Twoją niezależność.
Powinnaś coś z tym zrobić i na pewno dobrą decyzją nie będzie odseparowanie się od rodziny.
Przede wszystkim bardzo dziękuję Wam za odpowiedzi. Dobrze czasami, żeby osoby z zewnątrz niezwiązane z problemem popatrzyły na to obiektywnie.
Jesteś pewna, że połowa domu jest męża?
Jeśli kiedyś ten dom był własnością także i jego matki to o ile nie postanowiła inaczej to dom w części 3/4 należy do teścia a w 1/4 do twojego męża.
Ten dom był dziadka (męża tej babci, a ojca teścia) i on przepisał go na teścia i mojego męża, więc tego jestem pewna na 100%.
Ale też weź po d uwagę, że odcinając wasze dziecko od tak bliskiej rodziny jak dziadek i prababcia to zabierasz dziecku część należnych mu wrażeń i wspomnień z dzieciństwa.
Mądra matka tak nie postępuje.
Nie chcę odcinać dziecka od rodziny, choć dla mnie prababcia (z perspektywy dziecka) nie jest już taka ważna jak babcia. Moja teściowa (babcia dziecka) nie jest tak blisko jak ta babcia (prababcia dziecka). Chciałabym ustalać spotkania na moich warunkach, a nie z narzucania teścia.
Babcia interesuje się wnukiem - powinnaś się cieszyć.
To nie jest babcia, a tylko PRAbabcia dziecka i tak jak pisałam wyżej.
Ty masz spory problem, złe doświadczenia z dzieciństwa - i każdą serdeczność i okazanie zainteresowania odbierasz jako zamach na Twoją niezależność.
Powinnaś coś z tym zrobić i na pewno dobrą decyzją nie będzie odseparowanie się od rodziny.
Masz rację, mam z tym problem, ale nie chcę separacji od rodziny, tylko relacji na moich warunkach, a nie narzucanych mi przez kogoś.
7 2016-07-11 21:02:04 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-11 21:06:28)
Prababcia to dalej babcia.
Niczego to nie zmienia, że jest jakieś tam ''pra''.
Wizyta raz na 2 tygodnie, to nie jest wcale często.
Sama piszesz, że Ty lubisz ''mieć spokój''. A masz spokój, jak się babcie dzieckiem nie interesują. To nie jest normalne.
chciałabym żeby się odczepili od mojego dziecka.
To nie jest tylko Twoje dziecko. To nie jest zabawka z wyszytymi na czole inicjałami.
Ma prawo mieć babcie, dziadków, ciocie i wujków. I mieć w nosie Twój argument, że Ty ''chcesz mieć spokój''.
Co mąż na to wszystko?
Ja naprawdę nie widzę w zachowaniu prababci wtrącania się. Tylko normalne zainteresowanie dzieckiem - przynajmniej te przykłady, które tu podałaś.
Możesz unikać spotkań rodzinnych, wychodząc w tym czasie z domu. Ale nie uważam, by to było rozsądne, bo rodzinę ma się jedną. Prababcia nie wiadomo, ile pożyje. Dom macie wspólny i rodzice męża mogą zapraszać gości kiedy chcą.
Ja np. miałam zawsze dobre relacje z prababcią. Była mi jedną z najbliższych osób, bardzo przeżyłam też jej śmierć.
Autorko
Z perspektywy dziecka prababcia może być jeszcze ważniejsza/atrakcyjniejsza niż babcia choćby dlatego, że ma to "pra" przed "babcią":)
Sama pamiętam jak będąc dzieckiem byłam niepocieszona, że jedna z koleżanek takową prababcię ma w domu a ja swojej nigdy nie poznałam bo zmarła na długo przed moim urodzeniem.
Czy to takim wielkim grzechem z jej strony jest gdy zapyta o coś dotyczącego prawnuka? Moim zdaniem nie jest to wścibskość tylko życzliwość, może ciekawość ale taka nieszkodząca. Nawet te rady są raczej w dobrej intencji. Ona swoje dzieci wychowała, ma jakieś doświadczenie, na pewno tymi radami nie chce zrobić na złość tylko uważa, że może będą pomocne. To co robi robi w dobrej wierze a nie aby dokuczyć. Być może te rady są archaiczne, poglądy na wychowanie dzieci, na ich żywienie, pielęgnację się zmieniły ale to nie znaczy, że trzeba prababcię usunąć z otoczenia dziecka.
Daj jej się nacieszyć tym, że doczekała prawnuka, że może patrzeć jak rośnie, jak się rozwija.
Odnosząc się dobrze do rodziny męża dajesz dziecku przykład szacunku do starszych, więzi rodzinnych.
Ty też kiedyś będziesz babcią, może uda ci się także zostać prababcią.
Będzie Ci przyjemnie gdy młoda synowa odtrąci cię bo za dużo wypytujesz, bo dajesz jakieś rady?
Będzie Ci przyjemnie gdy nie będą Cię odwiedzać?
9 2016-07-11 21:45:18 Ostatnio edytowany przez Lady Ola (2016-07-11 21:53:58)
Prababcia to dalej babcia.
Niczego to nie zmienia, że jest jakieś tam ''pra''.
Dla mnie znaczy.
Wizyta raz na 2 tygodnie, to nie jest wcale często.
Dla mnie to dość często, wszystko zależy od teścia, który mi nagle zakomunikuje, że przyjadą, on jest osobą decyzyjną w tym względzie i mnie to najbardziej denerwuje, że może mam inne plany. Szczerze powiedziawszy widziałam ją ostatnio gdzieś 2 tyg temu i nie mam potrzeby znowu ją widzieć. Nawet rozważam zostawienia dziecka z mężem, a sama pojadę.
Sama piszesz, że Ty lubisz ''mieć spokój''. A masz spokój, jak się babcie dzieckiem nie interesują. To nie jest normalne.
Mówiąc szczerze moja babcia za bardzo się nie interesuje moim dzieckiem, co mnie cieszy, bo po prostu mam spokój. Moja teściowa też nie naciska na nas, żeby się widzieć z jej rodzicami (a pradziadkami dziecka). Jest to co jakiś czas (raz na parę miesięcy) i mi ten układ pasuje. Sama pisałaś w innym temacie, że Ty np. nie masz dobrych relacji z mamą, teściowa jest Ci bliższa. Dla mnie to nie jest normalne, bo za mamę oddam dużo.
chciałabym żeby się odczepili od mojego dziecka.
To nie jest tylko Twoje dziecko. To nie jest zabawka z wyszytymi na czole inicjałami.
Ma prawo mieć babcie, dziadków, ciocie i wujków. I mieć w nosie Twój argument, że Ty ''chcesz mieć spokój''.Co mąż na to wszystko?
Oczywiście, że dziecko jest wspólne. Przez odczepili chodzi mi o to, że irytuje mnie jak dziecko wyraźnie nie ma ochoty na trzymanie na rękach u obcych osób i całowanie po rękach. Doprowadza mnie do pasji jak słyszę płacz mojego dziecka. Pod tym względem chodziło o odczepienie.
Mój mąż powiedział, że możemy coś poszukać wspólnego.
Ja naprawdę nie widzę w zachowaniu prababci wtrącania się. Tylko normalne zainteresowanie dzieckiem - przynajmniej te przykłady, które tu podałaś.
Możesz unikać spotkań rodzinnych, wychodząc w tym czasie z domu. Ale nie uważam, by to było rozsądne, bo rodzinę ma się jedną. Prababcia nie wiadomo, ile pożyje. Dom macie wspólny i rodzice męża mogą zapraszać gości kiedy chcą.
Ja np. miałam zawsze dobre relacje z prababcią. Była mi jedną z najbliższych osób, bardzo przeżyłam też jej śmierć.
Pewnie masz rację, nie jestem przyzwyczajona do takiego interesowania się. Choć wiem, że kuzynkę męża (wnuczkę tej babci) też irytuje jak ona o coś się jej pyta. Ta babcia jest w takim wieku, że różnie może być, to prawda, moje dziecko pewnie nawet nie będzie jej pamiętało. Wiem, że powinnam odpuścić i robię dobrą minę do złej gry, ale w środku się ,,gotuję" i jest mi lepiej, że mogę tu się wypowiedzieć. Jest mi ciężko, ale czuję wewnętrznie wściekłość i żal. Jeszcze w dodatku mam żal do teścia, że się wtrącił w parę rzeczy między mnie, a moim mężem.
Autorko
Z perspektywy dziecka prababcia może być jeszcze ważniejsza/atrakcyjniejsza niż babcia choćby dlatego, że ma to "pra" przed "babcią":)
Sama pamiętam jak będąc dzieckiem byłam niepocieszona, że jedna z koleżanek takową prababcię ma w domu a ja swojej nigdy nie poznałam bo zmarła na długo przed moim urodzeniem.
Moje dziecko też raczej nie pozna świadomie swojej prababci, jest to w takim wieku, że to raptem może być 2 lata, 5, a może rok.
Czy to takim wielkim grzechem z jej strony jest gdy zapyta o coś dotyczącego prawnuka? Moim zdaniem nie jest to wścibskość tylko życzliwość, może ciekawość ale taka nieszkodząca. Nawet te rady są raczej w dobrej intencji. Ona swoje dzieci wychowała, ma jakieś doświadczenie, na pewno tymi radami nie chce zrobić na złość tylko uważa, że może będą pomocne. To co robi robi w dobrej wierze a nie aby dokuczyć. Być może te rady są archaiczne, poglądy na wychowanie dzieci, na ich żywienie, pielęgnację się zmieniły ale to nie znaczy, że trzeba prababcię usunąć z otoczenia dziecka.
Daj jej się nacieszyć tym, że doczekała prawnuka, że może patrzeć jak rośnie, jak się rozwija.
Odnosząc się dobrze do rodziny męża dajesz dziecku przykład szacunku do starszych, więzi rodzinnych.
Tylko dziecko jest za małe, żeby to rozumieć, gdyby było starsze to pewnie tak by było.
Ty też kiedyś będziesz babcią, może uda ci się także zostać prababcią.
Będzie Ci przyjemnie gdy młoda synowa odtrąci cię bo za dużo wypytujesz, bo dajesz jakieś rady?
Będzie Ci przyjemnie gdy nie będą Cię odwiedzać?
Prababcią raczej nie będę. Na pewno nie będę zmuszała swojego dziecka, żeby odwiedzało dziadka i babcię, jeśli nie będzie chciało. Tego błędu i tej traumy mu nie zapewnię. Co do reszty Twojej wypowiedzi, na razie się nad tym nie zastanawiałam co będzie w przyszłości, czy mnie będą odwiedzać. Mam zapędy na bycie samotną.
male dziecko tez ma prawo do poszanowania jego granic. to ze jest male, to nie znaczy ze każdy moze je dotykac, klepac, calowac, podszczypywac, brac na ręce itp.
a juz tym bardziej jak wyraznie daje znac placzem.
male dziecko tez ma prawo do poszanowania jego granic. to ze jest male, to nie znaczy ze każdy moze je dotykac, klepac, calowac, podszczypywac, brac na ręce itp.
a juz tym bardziej jak wyraznie daje znac placzem.
"Każdy" nie może. Ale dziadek, prababcia to nie jest "każdy", ktoś pierwszy lepszy z ulicy.
Dla autorki to są obcy genetycznie ludzie.
Ale dla dziecka nie. Krew z krwi, kość z kości.
Ale skoro autorce to nie pasuje to niech się wyprowadza.
Bo chyba nie wyobraża sobie, że teść/dziadek dziecka z powodu jej fochów zakaże swojej staruszce matce a owej wścibskiej jak ją określiła prababci dziecka, która już jedną noga w grobie wizyt w jego domu.
_v_ napisał/a:male dziecko tez ma prawo do poszanowania jego granic. to ze jest male, to nie znaczy ze każdy moze je dotykac, klepac, calowac, podszczypywac, brac na ręce itp.
a juz tym bardziej jak wyraznie daje znac placzem.
"Każdy" nie może. Ale dziadek, prababcia to nie jest "każdy", ktoś pierwszy lepszy z ulicy.
Dla autorki to są obcy genetycznie ludzie.
Ale dla dziecka nie. Krew z krwi, kość z kości.
Ale tak samo nie daje im to prawa do dotykania, całowania, obściskiwania, jeśli dziecko sobie nie życzy.
sorki, ale dla tak malego dziecka to tez sa obcy ludzie.
znanymi ludzmi sa mama i tata. i naprawde nie kazdy nawet z rodziny musi koniecznie dziecko macac.
ja rozumiem, ze mieszkanie jest tescia, ale to nie znaczy ze dziewczyna ma tam byc niewolnikiem i nie moc sie sprzeciwic.
15 2016-07-12 01:54:10 Ostatnio edytowany przez Kleoma (2016-07-12 02:05:49)
Kleoma napisał/a:_v_ napisał/a:male dziecko tez ma prawo do poszanowania jego granic. to ze jest male, to nie znaczy ze każdy moze je dotykac, klepac, calowac, podszczypywac, brac na ręce itp.
a juz tym bardziej jak wyraznie daje znac placzem.
"Każdy" nie może. Ale dziadek, prababcia to nie jest "każdy", ktoś pierwszy lepszy z ulicy.
Dla autorki to są obcy genetycznie ludzie.
Ale dla dziecka nie. Krew z krwi, kość z kości.Ale tak samo nie daje im to prawa do dotykania, całowania, obściskiwania, jeśli dziecko sobie nie życzy.
Dziecko jeśli małe i mało ma kontaktów z dziadkami to może tak reagować bo traktuje jak obcych. Gdy podrośnie i kontakt częsty to różnie jest.
Na dotykanie i całowanie na siłę też bym się nie zgodziła, gdyby dziecko płakało.
Ale nie chce mi się wierzyć, że ktoś na siłę całuje dziecko, które się wyrywa i płacze - dlatego uważam, że Autorka przesadza.
Autorko, wyprowadźcie się i do SWOJEGO domu zapraszajcie kogo chcecie.
Tylko naprawdę nie wiem, jakich argumentów użyjesz, by prababcia nie przychodziła do dziecka.
Będziesz udawać, że Was nie ma? Będziecie zajęci? ;-) Bo odwagi zapewne nie masz, by na głos powiedzieć, co Cię boli.
Na dotykanie i całowanie na siłę też bym się nie zgodziła, gdyby dziecko płakało.
Ale nie chce mi się wierzyć, że ktoś na siłę całuje dziecko, które się wyrywa i płacze - dlatego uważam, że Autorka przesadza.
Autorko, wyprowadźcie się i do SWOJEGO domu zapraszajcie kogo chcecie.
Tylko naprawdę nie wiem, jakich argumentów użyjesz, by prababcia nie przychodziła do dziecka.
Będziesz udawać, że Was nie ma? Będziecie zajęci? ;-) Bo odwagi zapewne nie masz, by na głos powiedzieć, co Cię boli.
Cyngli przepraszam, ale wypraszam sobie
Na dotykanie i całowanie na siłę też bym się nie zgodziła, gdyby dziecko płakało.
Ale nie chce mi się wierzyć, że ktoś na siłę całuje dziecko, które się wyrywa i płacze - dlatego uważam, że Autorka przesadza.
Autorko, wyprowadźcie się i do SWOJEGO domu zapraszajcie kogo chcecie.
Tylko naprawdę nie wiem, jakich argumentów użyjesz, by prababcia nie przychodziła do dziecka.
Będziesz udawać, że Was nie ma? Będziecie zajęci? ;-) Bo odwagi zapewne nie masz, by na głos powiedzieć, co Cię boli.
Cyngli przepraszam, ale wypraszam sobie teksty, że nie mam odwagi. Z mężem jestem szczera, wie ci mi nie pasuje, a z tesciem sprawa jest prosta: nie pasuje mi to się wyorowadzę. I nie rozumiecie, jak będziemy osobno to prababcia będzie spiradycznie, a może nawet od święta. Tu w tym domu się czuję swobodnie. Dopiszę później.
Cyngli napisał/a:Na dotykanie i całowanie na siłę też bym się nie zgodziła, gdyby dziecko płakało.
Ale nie chce mi się wierzyć, że ktoś na siłę całuje dziecko, które się wyrywa i płacze - dlatego uważam, że Autorka przesadza.
Autorko, wyprowadźcie się i do SWOJEGO domu zapraszajcie kogo chcecie.
Tylko naprawdę nie wiem, jakich argumentów użyjesz, by prababcia nie przychodziła do dziecka.
Będziesz udawać, że Was nie ma? Będziecie zajęci? ;-) Bo odwagi zapewne nie masz, by na głos powiedzieć, co Cię boli.Cyngli przepraszam, ale wypraszam sobie teksty, że nie mam odwagi. Z mężem jestem szczera, wie ci mi nie pasuje, a z tesciem sprawa jest prosta: nie pasuje mi to się wyorowadzę. I nie rozumiecie, jak będziemy osobno to prababcia będzie spiradycznie, a może nawet od święta. Tu w tym domu się czuję swobodnie. Dopiszę później.
Co sobie wypraszasz?
Masz odwagę, to zwróć uwagę prababci. I teściowi.
Należy ci się szacunek. Dziecko nie jest współwłasnością wszystkich. To ty jesteś matką i to ty masz prawo decydowania o dziecku. Nie rozumiem poglądu jaki panuje dookoła, że w imię dobra dziecka każdy ma prawo decydować o dziecku.Wcale nie musisz się spotykać z kimś z kim nie chcesz. To nie jest twój obowiązek jak to niektórzy próbują tu wmówić bo sami nie potrafią odmawiać bo czują presje otoczenia.Najlepszym pomysłem byłaby wyprowadzka. Uważam, że mieszakanie u teściów albo z teściami zawsze tworzy patologiczne sytuacje bo zawsze czuje się na sobie groźbę wyrzucenia z domu.Twoje dobre samopoczucie jest dla dziecka dużo bardziej istotne niż uwagi babci, która to cię nie szanuje i wchodzi ci na głowę. Być może ta osoba nie robi tego świadomie i chce dobrze ale dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Więc ciągnij swojego męża do wyprowadzki i nie przejmuj się tym że babcia się będzie obrażała gdy nie będziesz się z nią spotykać czy też presją otoczenia. Zawsze możesz zostać w domu a twój mąż samo może jechać do babci z dzieckiem.
21 2016-07-12 09:50:25 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-12 09:53:54)
Faktycznie to powód do odseparowania się od rodziny i wyprowadzki - bo prababcia raz na dwa tygodnie da dziecku do zjedzenia jabłko zamiast gruszki..
Uważam, że to jest wymyślanie sobie problemów na siłę.
Porozmawiać jak dorośli ludzie byłoby prościej.
Wcale nie musisz się spotykać z kimś z kim nie chcesz. To nie jest twój obowiązek jak to niektórzy próbują tu wmówić bo sami nie potrafią odmawiać bo czują presje otoczenia.
To nie jest presja otoczenia, tylko naturalne więzy rodzinne i spędzanie czasu z rodziną, która Cię kocha. Autorka tego nie zna, sama się do tego przyznaje.
Pisze też, że dla niej to jest zamach na jej ''niezależność''. A ja napiszę jeszcze raz - wizyta rodziny raz na dwa tygodnie nie ma NIC wspólnego z zabieraniem komuś niezależności. Moim zdaniem wynika to z troski i zainteresowania, czego Autorka również nie rozumie.
Sama nie musi się spotykać z nikim, ale dziecko ma prawo widywać dziadków, pradziadków, ciocie i wujków.
Aha i dalej podkreślam - nie musi się godzić na to, by dziecko było dotykane i całowane, zwłaszcza, jeśli przy tym płacze.
-----
Autorko, co Ci bardziej przeszkadza, chęć ''decydowania'' prababci w sprawie dzieciątka, czy ogólnie, wizyty prababci?
"Faktycznie to powód do odseparowania się od rodziny i wyprowadzki - bo prababcia raz na dwa tygodnie da dziecku do zjedzenia jabłko zamiast gruszki..
Uważam, że to jest wymyślanie sobie problemów na siłę.
Porozmawiać jak dorośli ludzie byłoby prościej.
To nie jest presja otoczenia, tylko naturalne więzy rodzinne i spędzanie czasu z rodziną, która Cię kocha. Autorka tego nie zna, sama się do tego przyznaje.
Sama nie musi się spotykać z nikim, ale dziecko ma prawo widywać dziadków, pradziadków, ciocie i wujków".
Rodzina to ludzie, którzy się wzajemnie wspierają i sobie pomagają. Rodziną nie jest ktoś kto próbuje ci we wszystkim narzucić swoje zdanie i rozjechać ciebie jak walcem. Rodzina się wzajemnie szanuje i próbuje sobie coś doradzić bez obrażania się, gdy ktoś chce zadecydować inaczej niż ta osoba sobie życzy.Członkowie rodziny nie próbują zniewolić drugiej osoby. Ta babcia nie szanuje, żony swojego wnuczka i być może nikogo nie szanuje. A na pierwszym miejscu stawia tylko i wyłącznie swoje potrzeby nie zważając na innych. Od tak toksycznych ludzi trzeba trzymać się z daleka bo brak im kompletnie współczucia w stosunku do potrzeb innych. A dzieckiem chce się opiekować tylko po to żeby poczuć się ważną.Chyba że się mylę ale nie wydaje mi się. Dlatego współczuje matce dziecka i dziecku. Rozumiem, że starsza pani czuje się samotna ale jak nie pracowała nad swoim charakterem za młodu i jest despotką no to teraz pozostaje jej samotność.
23 2016-07-12 10:05:48 Ostatnio edytowany przez szeropinjon (2016-07-12 10:06:28)
Można jeszcze pogadać z babcią i teściem co oczywiście skończy się hają. Bo babcia nie będzie umiała zrozumieć i zaakceptować, że nie może się wtrącać do dziecka skoro wcześniej mogła ale to może przyśpieszyć decyzje twojego męża o przeprowadzce. Oczywiście jak dojdzie do haji to na pewno w oczach innych to ty będziesz wszystkiemu winna ale tym się nie przejmuj bo babcia obrazi się niesłusznie i to ona ma problem z samą sobą. Pytanie tylko o to jak podejdzie do tego twój mąż. Czy będzie z tobą lub czy będzie przeciwko tobie.
Ta babcia nie szanuje, żony swojego wnuczka i być może nikogo nie szanuje. A na pierwszym miejscu stawia tylko i wyłącznie swoje potrzeby nie zważając na innych. Od tak toksycznych ludzi trzeba trzymać się z daleka bo brak im kompletnie współczucia w stosunku do potrzeb innych. A dzieckiem chce się opiekować tylko po to żeby poczuć się ważną.Chyba że się mylę ale nie wydaje mi się. Dlatego współczuje matce dziecka i dziecku. Rozumiem, że starsza pani czuje się samotna ale jak nie pracowała nad swoim charakterem za młodu i jest despotką no to teraz pozostaje jej samotność.
Ja nie wiem, ale ja nigdzie tu nie wyczytałam, że babcia jest despotką i osobą toksyczną. Nawet sama Autorka zaznaczyła, że rozumie, że babcia chce sympatycznie. Tyle że Autorka źle się z tym czuje. Więc może nie demonizujmy.
Uwielbiam takie kobiety, które to niby chcą sympatycznie zwłaszcza, żeby mąż i rodzina myślały, że jest dobrą cnotliwą kobietą a tak na prawdę to chce ci nóż wbić w plecy. Taki wilk w owczej skórze albo cukierek maczany w truciźnie. Nie ma nic gorszego. Być może się mylę.Ale takie przypadki się zdarzają. Być może ta osoba na prawdę chce dobrze ale trochę brakuje jej przemyślenia pewnych spraw to wtedy jest nadzieja.Wtedy najlepiej, żeby to wnuczek z nią obgadał pewne sprawy chyba, że wie, że ta osoba zaraz będzie robić haje i dlatego się boi.
Uwielbiam takie kobiety, które to niby chcą sympatycznie zwłaszcza, żeby mąż i rodzina myślały, że jest dobrą cnotliwą kobietą a tak na prawdę to chce ci nóż wbić w plecy. Taki wilk w owczej skórze albo cukierek maczany w truciźnie. Nie ma nic gorszego. Być może się mylę.Ale takie przypadki się zdarzają. Być może ta osoba na prawdę chce dobrze ale trochę brakuje jej przemyślenia pewnych spraw to wtedy jest nadzieja.Wtedy najlepiej, żeby to wnuczek z nią obgadał pewne sprawy chyba, że wie, że ta osoba zaraz będzie robić haje i dlatego się boi.
Chyba trochę przesadzasz. Polecam łyczek dobrej kawki i jakieś ciasteczko tak z rana na rozluźnienie...
Spotkania co 2 tygodnie to wystarczająco małe odcinki czasu, żeby taka osoba stała się prawdziwą zmorą zatruwającą życie. W definicji mobingu też jest mowa o uporczywych zachowaniach minmum co 2 tygodnie.
Spotkania co 2 tygodnie to wystarczająco małe odcinki czasu, żeby taka osoba stała się prawdziwą zmorą zatruwającą życie. W definicji mobingu też jest mowa o uporczywych zachowaniach minmum co 2 tygodnie.
Współczuję, musiał Ci ktoś dać nieźle w kość w przeszłości.
Tu nie ma mowy o żadnej toksyczności, tylko o zwykłym interesowaniu się dzieckiem, każda babcia interesuje się tym, co dziecko je, kiedy pójdzie do żłobka, chce wychodzić z dzieckiem na spacer, przytulić je. Przeczytaj jeszcze raz posty Autorki.
Oczywiście do kontaktu fizycznego nie wolno zmuszać NIKOGO.
Nie przesadzam. To, że ty byś się w taki sposób nie zachowywała to nie znaczy, że w społeczeństwie nie ma kobiet, które idą po trupach do celu udając, że są wielce dobre. Ja takie kobiety znam osobiście. Jest to dla mnie dziwne ale istnieją takie dwulicowe kobiety.
30 2016-07-12 10:24:42 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2016-07-12 10:26:57)
minimum 2 tygodnie =/= minimum co 2 tygodnie
I mobbing to chyba nie najlepszy przykład do tego tematu Babcia nie jest przełożonym Autorki i nic w życiu Autorki tak naprawdę od babci nie zależy - no, chyba że liczą na wielki spadek czy coś
Babcia z pewnością nie jest osobą toksyczną, tylko po prostu starszą. Chce dobrze, ale wychodzi, jak wychodzi. Autorka jest osobą bardziej zamkniętą w sobie niż otwartą na rodzinę, dlatego Jej to przeszkadza. Ty nie rozumiesz, ale po postach Autorki widać, że Ona to akurat rozumie, tylko że Jej z tym źle. Rozmowa z mężem i wspólne rozwiązanie problemu na pewno wystarczy. I nie sądzę, że na miejscu tutaj jest podburzanie do jakichś awantur
Problem tkwi tu w tym, że teść próbuje narzucać odgórnie terminy spotkań. Myślę, że problem może też tkwić w jego zachowaniu. Najlepiej gdyby chęć do spotykania wychodziła od małżeństwa bez presji ze strony teścia. Myślę, że może trzeba porozmawiać z teściem chyba, że to teściu jest despotą i syn boi się z nim pogadać bo tak też czasami bywa.I to może być z twojej strony powód do niepokoju.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak uparcie szukasz w tym temacie czyjegoś despotyzmu, mimo że sama Autorka go nie widzi...
ja też nie dopatrzyłam się tutaj jakichś bardzo toksycznych relacji (a jestem na takim etapie życia, że psychopatę rozpoznaję nawet w filmach).
Widzę za to brak asertywności i umiejętności stawiania granic. trzeba wyjaśnić pewne rzeczy z teściem, babcią, mężem.
Może rzeczywiście pomyśleć nad przeprowadzką.
34 2016-07-12 10:42:08 Ostatnio edytowany przez szeropinjon (2016-07-12 10:50:27)
Niestety znam zbyt wiele małżeńtw gdzie to teście próbują grać pierwsze skrzypce. Parę z nich się już przez to rozpadło. W moim małżeństwie rodzina męża też próbowała narzucać mi co mam robić, jak się zachowywać, jak się ubierać i jakie prezenty dawać innym ludziom obrażając się gdy robiłam po swojemu i nadal próbują choć trochę mniej. Mieszkanie u teściów lub z teściami w zbyt wielu przypadkach okazazywało się patologiczne, więc teraz pewnych rzeczy bym nie bagatelizowała czy ignorowała.Bo coś co z pozoru jest niewinne może okazać się poważnym problemem. Skoro autorkę irytują pewne sprawy to coś może być na rzeczy i może sobie ona do końca nie zdawać sprawy w czym tkwi problem.
Problem tkwi tu w tym, że teść próbuje narzucać odgórnie terminy spotkań. Myślę, że problem może też tkwić w jego zachowaniu. Najlepiej gdyby chęć do spotykania wychodziła od małżeństwa bez presji ze strony teścia. Myślę, że może trzeba porozmawiać z teściem chyba, że to teściu jest despotą i syn boi się z nim pogadać bo tak też czasami bywa.I to może być z twojej strony powód do niepokoju.
Prababcia przychodzi, bo jest zapraszana przez teścia, który jest u siebie i może zapraszać kogo chce i kiedy chce
a autorka nie jest u siebie?
37 2016-07-12 11:41:15 Ostatnio edytowany przez Lady Ola (2016-07-12 11:42:38)
Już spieszę z odpowiedziami:
Cyngli wypraszam sobie, żebyś o mnie mówiła, że jestem tchórzem. Nie będę gadać z prababcią, ani z teściem, który jest u siebie na temat jej odwiedzin. To nie mój dom, żeby o tym decydować. Mam od tego męża, z którym żyję, więc to z nim ustalam różne rzeczy. Sprawa jest prosta= nie pasuje=wyprowadzka. Akurat przydarzy się okazja, bo mąż jedzie na dniach za granicę na 2 tyg, więc na razie się przeprowadzę do domu rodzinnego.
Problemem dla mnie jest to, że jak dla mnie średnio co 2 tyg wizyta jest za częsta. Raz w miesiącu jestem w stanie zaakceptować, ale częściej to dla mnie przesada. Z moją teściową dziecko nie ma takich kontaktów, jak z nią. Jeszcze podejście teścia, że jak przyjedzie jego mamusia, to go nie będzie, jedzie załatwiać swoje rzeczy, bo nie on jest ,,gwiazdą" tylko moje (nasze) dziecko. Zagryzę zęby i będę robić dobrą minę do złej gry, ale nie żebym skakała pod niebiosa. Być może przesadzam w niektórych sprawach, ale nie chcę, żeby wiedzieli ze szczegółami co je, kiedy śpi. I jeszcze sobie życzą, że jak wstanie i będzie fajny to dopiero wtedy przyjadą.
I żeby nie było: ja nie chcę odseparować dziecko, ja chcę ograniczyć za częsty kontakt, a to jest różnica i pewnie będzie tak dopiero jak będziemy u siebie.
Niestety znam zbyt wiele małżeńtw gdzie to teście próbują grać pierwsze skrzypce. Parę z nich się już przez to rozpadło. W moim małżeństwie rodzina męża też próbowała narzucać mi co mam robić, jak się zachowywać, jak się ubierać i jakie prezenty dawać innym ludziom obrażając się gdy robiłam po swojemu i nadal próbują choć trochę mniej. Mieszkanie u teściów lub z teściami w zbyt wielu przypadkach okazazywało się patologiczne, więc teraz pewnych rzeczy bym nie bagatelizowała czy ignorowała.Bo coś co z pozoru jest niewinne może okazać się poważnym problemem. Skoro autorkę irytują pewne sprawy to coś może być na rzeczy i może sobie ona do końca nie zdawać sprawy w czym tkwi problem.
Niestety, z mężem już w sumie od dawna średnio mi się układa, nie tylko jest to związane z przyjazdem teścia. Na pewno musimy być sami.
39 2016-07-12 12:28:29 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-12 12:36:38)
Autorka napisała, że to nie jej dom, więc chyba logiczne, że nie jest u siebie?
---
Autorko, w którym miejscu nazwałam Cię tchórzem, proszę, zacytuj.
Być może przesadzam w niektórych sprawach, ale nie chcę, żeby wiedzieli ze szczegółami co je, kiedy śpi.
Będąc małą dziewczynką, codziennie chciałam widywać babcię i dziadka. Raz w miesiącu, mieszkając w jednym mieście?
Ty to dziecko próbujesz odseparować, zabunkrować. To NIE JEST normalna, prawidłowa postawa.
Możesz się nie zgadzać z częstotliwością wizyt u dziecka, ale w tym wypadku trzeba buzię otworzyć i powiedzieć, co Cię boli, bo inni ludzie w myślach nie czytają.
Ja Ci proponuję wizytę u terapeuty. Bo masz ze sobą duży problem.
Z mężem Ci się nie układa, przykro mi. Może to właśnie dlatego, że, nie gniewaj się, ale masz skrzywiony sposób postrzegania rodziny.
Autorka napisała, że to nie jej dom, więc chyba logiczne, że nie jest u siebie?
---
Autorko, w którym miejscu nazwałam Cię tchórzem, proszę, zacytuj.
Lady Ola napisał/a:Być może przesadzam w niektórych sprawach, ale nie chcę, żeby wiedzieli ze szczegółami co je, kiedy śpi.
Będąc małą dziewczynką, codziennie chciałam widywać babcię i dziadka. Raz w miesiącu, mieszkając w jednym mieście?
Ty to dziecko próbujesz odseparować, zabunkrować. To NIE JEST normalna, prawidłowa postawa.Możesz się nie zgadzać z częstotliwością wizyt u dziecka, ale w tym wypadku trzeba buzię otworzyć i powiedzieć, co Cię boli, bo inni ludzie w myślach nie czytają.
Ja Ci proponuję wizytę u terapeuty. Bo masz ze sobą duży problem.
Z mężem Ci się nie układa, przykro mi. Może to właśnie dlatego, że, nie gniewaj się, ale masz skrzywiony sposób postrzegania rodziny.
Napisałaś w postach powyższych, że brak mi odwagi, odebrałam to jako tchorzostwo.
Nie napisałam, że moje dziecko ma 10 miesięcy i nawet nie będzie pamiętał prababci, która jest po 80ce. Kolejny raz powtarzam ja nie chcę zabunkrować, chcę ograniczyć spotkania. Raz w miesiącu to chyba jest w porządku. Być może powinnam otworzyć buzię i coś powiedzieć, ale to jego dom, czuję się tu niepewnie i nie wiem jak długo tu będę mieszkać.
W każdej rodzinie są jakieś problemy, nie ma kącika bez krzyżyka.
Co do męża, nie układa nam się od urodzenia dziecka, relacje między nami zmieniły się wcześniej.
Wiesz, jeżeli prababcia jest dobrą babcią, kocha dziecko i się nim interesuje, to obowiązkiem matki powinno być zadbanie o to, by te kontakty były i by dziecko zapamiętało babcię.
Co to w ogóle za argument, że babcia stara i dziecko i tak jej nie zapamięta? To znaczy, że może jej nie widywać wcale?
Niefajne jest Twoje zachowanie, naprawdę.
Ja tu czuję jakąś niezdrową zaborczość.
Autorka napisała, że to nie jej dom, więc chyba logiczne, że nie jest u siebie?
Formalnie nie jest jej, to prawda.
Ale jest jej męża.
Będąc tym mężem nie wyobrażam sobie, żebym mogła dopuścić do tego, żeby moja żona czuła się jak piąte koło u wozu w mieszkaniu, w którym spędza 24 h na dobę. Chyba jest częścią rodziny, a nie pomywaczką, którą można wcisnąć w kąt i nie powinna nawet za głośno oddychać, bo może przeszkadzać prawowitym mieszkańcom.
Osobiście właśnie z tego powodu nie wyobrażam sobie mieszkania z kimkolwiek z rodziny mojej czy ewentualnego partnera jeśli będę w związku. Nie móc się czuć swobodnie w miejscu, w którym się mieszka, to makabra. Będę wolała gryźć tynk ze ścian w ramach obiadów i kolacji, ale nie zgodzę się na wspólne mieszkanie.
Ja to odbieram tak, że to dziecko to taki ostatni bastion, którego autorka broni, skoro w innych kwestiach jest traktowana tak, jak Ty Cyngli ją traktujesz, czyli mieszkanie nie jest jej, więc nie jest "u siebie", u siebie jest teść, więc ma władzę absolutną.
43 2016-07-12 13:34:22 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-12 13:36:22)
Ja to odbieram tak, że to dziecko to taki ostatni bastion, którego autorka broni, skoro w innych kwestiach jest traktowana tak, jak Ty Cyngli ją traktujesz, czyli mieszkanie nie jest jej, więc nie jest "u siebie", u siebie jest teść, więc ma władzę absolutną.
Tak, jasne. Ja tylko przytoczyłam jej słowa!
Sama napisała, że to nie jej dom, nie czuje się tam swobodnie.
Sama mieszkam u teściów i nigdy takich dylematów nie było, bo jak ktoś przychodzi do teścia, to przychodzi do teścia, a ja mam swoje życie i w danym czasie robię to, co mi odpowiada. A jak coś narusza moją prywatność/intymność, to po prostu o tym mówię. Jestem dorosła i problemy rozwiązuję, a nie zamiatam pod dywan. Wyprowadzka od teściów wcale nie musi rozwiązać problemów Autorki. Nowy dom nie naprawi spapranych relacji między małżonkami - a źle jest od czasu narodzin dziecka.
Ja to widzę tak, że Autorka jest zbyt zaborcza w stosunku do malucha. I stąd pogorszenie relacji. Pierwsze słyszę, by komuś przeszkadzała troska/zainteresowanie/miłość babci do dziecka. I spotkania raz na dwa tygodnie. Przecież to nie jest wcale tak często, a prababcia wiedząc, że już jest wiekowa, pewnie chce się nacieszyć prawnukiem.. Przecież to naturalne.
Wiesz, jeżeli prababcia jest dobrą babcią, kocha dziecko i się nim interesuje, to obowiązkiem matki powinno być zadbanie o to, by te kontakty były i by dziecko zapamiętało babcię.
Co to w ogóle za argument, że babcia stara i dziecko i tak jej nie zapamięta? To znaczy, że może jej nie widywać wcale?
Niefajne jest Twoje zachowanie, naprawdę.Ja tu czuję jakąś niezdrową zaborczość.
Nie chodzi mi o niewidywanie wcale, ten kontekst, że babcia jest starsza, a dziecko malutkie chodziło mi o argument niektórych z Was, żeby dziecko widziało szacunek do starszych itd. Chodziło mi o to, że ono pewnych rzeczy nie jest świadome, bo jest małe.
Może to lekka zaborczosc, ale od mojej rodziny nie ma takiego naciskania na rolę pradziadkow.
Przepraszam, że odpisuje w większości na posty Cyngli. Do reszty odniosę się z czasem.
Jeśli ta prababcia ma 80 lat to jest w stanie jeszcze nawet kilkanaście lat pożyć.
I jak widzę starasz się używać dziecka jako karty przetargowej.
Nie tędy droga aby swoje problemy rozwiązywać.
Jeśli ta prababcia ma 80 lat to jest w stanie jeszcze nawet kilkanaście lat pożyć.
I jak widzę starasz się używać dziecka jako karty przetargowej.
Nie tędy droga aby swoje problemy rozwiązywać.
Tak, ma 81 lat.
Dlaczego uważasz, że używam dziecka jako karty przetargowej? Nigdzie nie napisałam, że to jest jakieś ultimatum. Wiem, że gdybyśmy byli gdzieś indziej, to pewnie byśmy się spotykali wszyscy razem tu u teścia, kiedy byśmy chcieli. A tak czuję się jak piąte kolo u wozu, teść decyduje kiedy babcia przyjeżdża do dziecka. U rodziców teściowej jesteśmy kiedy mamy ochotę, a nie kiedy nam ona narzuci. A co mam powiedzieć teściowi, sorry babcia jest za często, nie chcę tak?
A co mam powiedzieć teściowi, sorry babcia jest za często, nie chcę tak?
Dokładnie tak!
''Tato, wiesz, troszkę za często babcia przychodzi i to koliduje z naszymi planami. Czy mogłaby przyjść do dziecka w terminie, który my wyznaczymy?''
PRÓBOWAŁAŚ?
Lady Ola napisał/a:A co mam powiedzieć teściowi, sorry babcia jest za często, nie chcę tak?
Dokładnie tak!
''Tato, wiesz, troszkę za często babcia przychodzi i to koliduje z naszymi planami. Czy mogłaby przyjść do dziecka w terminie, który my wyznaczymy?''
PRÓBOWAŁAŚ?
Przyznaję się bez bicia, że nie próbowałam. Ale wiem, że teść traktuje mojego męża trochę jak dziecko i on i tak narzuci nam swoją rację. A moj mąż się godzi na to, bo jak twierdzi będzie spokój, przyjdą i pójdą. Tylko, że ja uważam, że jak się nie zbuntujemy to będzie coraz więcej spraw nam narzucał .Ja sobie tego nie wyobrażam, żeby teściowi powiedzieć w jego własnym domu, że jego matka ma rzadziej przychodzić? Nie chcę psuć relacji i wolę się zamknąć, poszukać coś swojego i ewentualnie dziecko co jakiś czas przywozic, a mnie do tego nie mieszać.
49 2016-07-12 15:01:54 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-12 15:03:12)
Cyngli napisał/a:Lady Ola napisał/a:A co mam powiedzieć teściowi, sorry babcia jest za często, nie chcę tak?
Dokładnie tak!
''Tato, wiesz, troszkę za często babcia przychodzi i to koliduje z naszymi planami. Czy mogłaby przyjść do dziecka w terminie, który my wyznaczymy?''
PRÓBOWAŁAŚ?
Przyznaję się bez bicia, że nie próbowałam. Ale wiem, że teść traktuje mojego męża trochę jak dziecko i on i tak narzuci nam swoją rację. A moj mąż się godzi na to, bo jak twierdzi będzie spokój, przyjdą i pójdą. Tylko, że ja uważam, że jak się nie zbuntujemy to będzie coraz więcej spraw nam narzucał .Ja sobie tego nie wyobrażam, żeby teściowi powiedzieć w jego własnym domu, że jego matka ma rzadziej przychodzić? Nie chcę psuć relacji i wolę się zamknąć, poszukać coś swojego i ewentualnie dziecko co jakiś czas przywozic, a mnie do tego nie mieszać.
Ma rzadziej przychodzić do Ciebie i dziecka!
Do teścia, to może przychodzić choćby codziennie...
O co mi chodzi - wizyta babci nie musi oznaczać spotkania z dzieckiem.
Wy przecież też możecie mieć swoje plany.
A co zrobisz, jak się wyprowadzicie, a babcia zacznie Was odwiedzać w nowym miejscu? Nie zamiataj problemu pod dywan, rozwiąż go.
Lady Ola napisał/a:Cyngli napisał/a:Dokładnie tak!
''Tato, wiesz, troszkę za często babcia przychodzi i to koliduje z naszymi planami. Czy mogłaby przyjść do dziecka w terminie, który my wyznaczymy?''
PRÓBOWAŁAŚ?
Przyznaję się bez bicia, że nie próbowałam. Ale wiem, że teść traktuje mojego męża trochę jak dziecko i on i tak narzuci nam swoją rację. A moj mąż się godzi na to, bo jak twierdzi będzie spokój, przyjdą i pójdą. Tylko, że ja uważam, że jak się nie zbuntujemy to będzie coraz więcej spraw nam narzucał .Ja sobie tego nie wyobrażam, żeby teściowi powiedzieć w jego własnym domu, że jego matka ma rzadziej przychodzić? Nie chcę psuć relacji i wolę się zamknąć, poszukać coś swojego i ewentualnie dziecko co jakiś czas przywozic, a mnie do tego nie mieszać.
Ma rzadziej przychodzić do Ciebie i dziecka!
Do teścia, to może przychodzić choćby codziennie...O co mi chodzi - wizyta babci nie musi oznaczać spotkania z dzieckiem.
Wy przecież też możecie mieć swoje plany.A co zrobisz, jak się wyprowadzicie, a babcia zacznie Was odwiedzać w nowym miejscu? Nie zamiataj problemu pod dywan, rozwiąż go.
Chyba dochodzimy do sedna problemu, nie wiem, czy czytalas mojego posta wcześniej, o tym, że teść nie jest, ,gwiazdą", tylko dziecko.
Co do nowego miejsca nie miałabym z tym problemu, bo byłabym u siebie i czułabym się pewniej. Jestem pewna, że babcia by się już tak nie czuła swobodnie jak teraz. Jak mieszkaliśmy u mojej mamy po porodzie, nie chciała przyjść. Czekała, aż będziemy w domu u jej syna. Już nas wcześniej namawiała, że wcześniej byśmy mieszkali u niego.
51 2016-07-12 15:11:51 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-07-12 15:12:30)
Cyngli napisał/a:Lady Ola napisał/a:Przyznaję się bez bicia, że nie próbowałam. Ale wiem, że teść traktuje mojego męża trochę jak dziecko i on i tak narzuci nam swoją rację. A moj mąż się godzi na to, bo jak twierdzi będzie spokój, przyjdą i pójdą. Tylko, że ja uważam, że jak się nie zbuntujemy to będzie coraz więcej spraw nam narzucał .Ja sobie tego nie wyobrażam, żeby teściowi powiedzieć w jego własnym domu, że jego matka ma rzadziej przychodzić? Nie chcę psuć relacji i wolę się zamknąć, poszukać coś swojego i ewentualnie dziecko co jakiś czas przywozic, a mnie do tego nie mieszać.
Ma rzadziej przychodzić do Ciebie i dziecka!
Do teścia, to może przychodzić choćby codziennie...O co mi chodzi - wizyta babci nie musi oznaczać spotkania z dzieckiem.
Wy przecież też możecie mieć swoje plany.A co zrobisz, jak się wyprowadzicie, a babcia zacznie Was odwiedzać w nowym miejscu? Nie zamiataj problemu pod dywan, rozwiąż go.
Chyba dochodzimy do sedna problemu, nie wiem, czy czytalas mojego posta wcześniej, o tym, że teść nie jest, ,gwiazdą", tylko dziecko.
Co do nowego miejsca nie miałabym z tym problemu, bo byłabym u siebie i czułabym się pewniej. Jestem pewna, że babcia by się już tak nie czuła swobodnie jak teraz. Jak mieszkaliśmy u mojej mamy po porodzie, nie chciała przyjść. Czekała, aż będziemy w domu u jej syna. Już nas wcześniej namawiała, że wcześniej byśmy mieszkali u niego.
Czytałam, ale mam wątpliwości, czy Ty czytasz moje.
Spraw, by dziecko przestało być gwiazdą.
Może poodwiedzać prababcię u niej w domku? Co drugi dzień przez miesiąc? Może jej się odechce
52 2016-07-12 15:14:21 Ostatnio edytowany przez Lady Ola (2016-07-12 15:19:42)
Lady Ola napisał/a:Cyngli napisał/a:Ma rzadziej przychodzić do Ciebie i dziecka!
Do teścia, to może przychodzić choćby codziennie...O co mi chodzi - wizyta babci nie musi oznaczać spotkania z dzieckiem.
Wy przecież też możecie mieć swoje plany.A co zrobisz, jak się wyprowadzicie, a babcia zacznie Was odwiedzać w nowym miejscu? Nie zamiataj problemu pod dywan, rozwiąż go.
Chyba dochodzimy do sedna problemu, nie wiem, czy czytalas mojego posta wcześniej, o tym, że teść nie jest, ,gwiazdą", tylko dziecko.
Co do nowego miejsca nie miałabym z tym problemu, bo byłabym u siebie i czułabym się pewniej. Jestem pewna, że babcia by się już tak nie czuła swobodnie jak teraz. Jak mieszkaliśmy u mojej mamy po porodzie, nie chciała przyjść. Czekała, aż będziemy w domu u jej syna. Już nas wcześniej namawiała, że wcześniej byśmy mieszkali u niego.Czytałam, ale mam wątpliwości, czy Ty czytasz moje.
Spraw, by dziecko przestało być gwiazdą.
Może poodwiedzać prababcię u niej w domku? Co drugi dzień przez miesiąc? Może jej się odechce
Dlaczego masz wątpliwości, czy czytam Twoje posty? Teraz zrozumiałam co miałaś na myśli.
Co do gwiazdy będzie ciezko, bo moje dziecko jest pierwszym wnukiem i prawnukiem z obydwu rodzin. Cała uwaga jest skupiona na nim, wiesz jakie to frustrujące dla mnie?
Ta babcia ma jeszcze oprócz męża, wnuka i wnuczkę, ale tam się raczej nie zanosi na dzieci.
Byliśmy u niej w domu 2 tyg temu, teraz teść zdecydował, że oni przyjadą, ja nie czuję potrzeby, bo dopiero byliśmy. Muszę to jakoś przełknąć.
Moim zdaniem szczera, sympatyczna i kulturalna rozmowa załatwiłaby problem w zupełności.
Tylko Ty z góry zakładasz niepowodzenie, co jest błędem.
I terapia też by Ci się przydała.
Moim zdaniem szczera, sympatyczna i kulturalna rozmowa załatwiłaby problem w zupełności.
Tylko Ty z góry zakładasz niepowodzenie, co jest błędem.
I terapia też by Ci się przydała.
To prawda mam fatalistyczne podejście do tego. Może by mi się przydała terapia, ale tak jak już pisałam wcześniej, nie ma osoby, która w 100% byłoby wszystko z nią ok.
Cyngli napisał/a:Moim zdaniem szczera, sympatyczna i kulturalna rozmowa załatwiłaby problem w zupełności.
Tylko Ty z góry zakładasz niepowodzenie, co jest błędem.
I terapia też by Ci się przydała.To prawda mam fatalistyczne podejście do tego. Może by mi się przydała terapia, ale tak jak już pisałam wcześniej, nie ma osoby, która w 100% byłoby wszystko z nią ok.
To argument ''z dupy'', wybacz.
Jeżeli możesz coś zrobić, by polepszyć swój stan, co wpłynie pozytywnie na życie Twojej rodziny, to powinnaś to zrobić.
Zresztą, to żaden wstyd.
Lady Ola napisał/a:Cyngli napisał/a:Moim zdaniem szczera, sympatyczna i kulturalna rozmowa załatwiłaby problem w zupełności.
Tylko Ty z góry zakładasz niepowodzenie, co jest błędem.
I terapia też by Ci się przydała.To prawda mam fatalistyczne podejście do tego. Może by mi się przydała terapia, ale tak jak już pisałam wcześniej, nie ma osoby, która w 100% byłoby wszystko z nią ok.
To argument ''z dupy'', wybacz.
Jeżeli możesz coś zrobić, by polepszyć swój stan, co wpłynie pozytywnie na życie Twojej rodziny, to powinnaś to zrobić.
Zresztą, to żaden wstyd.
Wybacz, nie piszę po to, żeby dowalic, ale pisałaś w innym temacie, że dla Ciebie mama nie jest ważna, nie masz z nią relacji, dla mnie to tez nie jest normalne i tez wskazana terapia. Świat nie jest tylko biało czarny.
Cyngli napisał/a:Lady Ola napisał/a:To prawda mam fatalistyczne podejście do tego. Może by mi się przydała terapia, ale tak jak już pisałam wcześniej, nie ma osoby, która w 100% byłoby wszystko z nią ok.
To argument ''z dupy'', wybacz.
Jeżeli możesz coś zrobić, by polepszyć swój stan, co wpłynie pozytywnie na życie Twojej rodziny, to powinnaś to zrobić.
Zresztą, to żaden wstyd.Wybacz, nie piszę po to, żeby dowalic, ale pisałaś w innym temacie, że dla Ciebie mama nie jest ważna, nie masz z nią relacji, dla mnie to tez nie jest normalne i tez wskazana terapia. Świat nie jest tylko biało czarny.
Nie napisałam, że mama nie jest dla mnie ważna, tylko, że nie mam z nią dobrych relacji, bo jest toksyczna.
I chodziłam na terapię, przynajmniej SPRÓBOWAŁAM coś ze sobą zrobić, a nie tylko biadoliłam na forum ;-)
Wybacz, nie piszę tego po to, żeby dowalić ;-)
Do autorki.
Powiem tak, jesteś strasznie samolubna i nawet nie patrzysz na uczucia innych.
Dom w którym mieszkasz, Twój dom, był kiedyś własnością prababci, w tym domu wychowała dzieci, w tym domu, wychowały się jej wnuki, teraz wychowuje się prawnuk.
Prababcia tęskni do tego domu, przecież z nim łączą się jej wspomnienia, te dobre i te złe. Nie ma nic w tym złego, że chce być częścią Twojej rodziny i patrzeć, jak rośnie kolejny jej członek.
Chcesz być Panią na Włościach, ale zapominasz, że uprzejmość i odrobina zrozumienia, jest pożądaną cechą u Pani Domu.
Zamiast się miotać, lepiej byś zrobiła, gdybyś zaczęła rozmawiać z tą sędziwą kobietą, jej opowieści są bezcenne i kiedyś, nawet jeśli Twój syn, nie zapamięta prababci, przekaże te opowieści.
Tak tworzą się historie rodowe.
Człowiek znający swoje korzenie, swoją przeszłość lepiej daje sobie w życiu radę.
Prababcia głów nie pourywała swoim dzieciom i wnuką, Twojemu dziecku też krzywdy nie zrobi. Twoje dziecko płacze u niej na rękach, a pomyślałaś że, nie tyle płacz jest spowodowany prababcią, co Twoją nerwowością ?
Zrozum, ta staruszka, dla Ciebie obca, jest kimś wyjątkowym dla teścia i męża. Powinna też być kimś znaczącym dla Twojego syna.
Odskakując troszkę od tematu, zawsze mnie zastanawia, skąd się bierze u współczesnych młodych kobiet, żon i matek, tak ogromna potrzeba izolacji od rodziny szczególnie mężów. Ten podział, moja rodzina jest rodziną, jego rodzin, są obcymi ludźmi? Już nie wspominając, wykluczania seniorów rodu.
Młode kobiety, wolą słuchać " mądrych rad " na temat wychowania, celebrytek, różnej maści gwiazd i gwiazdeczek, niż kobiet w rodzinie. W ogóle nie biorą pod uwagę, że Panie ze ściany, są matkami na pół etatu, bo ich dzieci są wychowywane przez nianie, opiekunki i gosposie.
Tony poradników też nie zastąpią, wiedzy i doświadczenia, jakie mają kobiety starsze, a dziecko chowane w bezstresowej izolacyjnej bańce, będzie miało trudności w odnalezieniu się w dorosły życiu. Właśnie rodzina hartuje, pomaga zrozumieć, że życie bywa różne i nie jest idealne, uczy relacji społecznych i " kolorytu " tego świata.
Do wychowania dziecka, potrzebna jest cała wioska.
Nie rozumiem dlaczego kobiety są dla siebie takie surowe i zamiast próby zrozumienia siebie wydają surowe osądy. Najłatwiej osądzać wam innych, pokazywać ludziom, że są do dupy i wysyłać ich na terapie. Problem leży w mężu, który to nie umie odmówić swojemu ojcu. Można zaryzykować powiedzenie samej ojcu co się o tym myśli ale może się to spotkać z niezrozumieniem. Rozumiem autorkę, że boi się, że dojdzie do kłótni skoro jej mąż nie umie tego załatwić a poza tym nie mieszka u siebie. Myślę, że te osoby co tutaj wydają tak surowe wyroki same żyją jak niewolnice swoich teściów, przejmują się presją otoczenia i głupio im się do tego przyznać dlatego wydają tak surowe wyroki.
Myślę, że te osoby co tutaj wydają tak surowe wyroki same żyją jak niewolnice swoich teściów, przejmują się presją otoczenia i głupio im się do tego przyznać dlatego wydają tak surowe wyroki.
A Ty co robisz, jeśli nie wydajesz wyroku? ;-)
Najpierw była próba zrobienia toksyka z 80-letniej prababci, potem z teścia, a teraz z męża i jeszcze demonizowanie forumowiczów.
Wyluzuj.
Każda wypowiadająca się osoba wykłada tutaj swój punkt widzenia. Nie zawsze musi się zgadzać on z wizją Autora wątku.
P.S I zapewniam Cię, nie jestem niczyją niewolnicą, a już na pewno nie teściów.
Można żyć dobrze pod jednym dachem, jednak to sztuka kompromisów i jeśli ktoś nie potrafi żyć w symbiozie z innymi, to może faktycznie powinien mieszkać sam, z dala od ludzi i rodziny. I to nie jest wyrok, tylko moje osobiste odczucia, do których mam prawo.
Autorka jest w ciężkiej sytuacji. Myślę, że takie surowe osądzanie jej nie pomoże. To na pewno nie jest samolubna osoba jak niektórzy tu piszą. Chcę realnie wesprzeć tą osobę a nie ją gnoić. Przykro mi, że kobiety się między sobą nie wspierają.Przykro mi, że muszę czytać to co czytam.
Autorka jest w ciężkiej sytuacji. Myślę, że takie surowe osądzanie jej nie pomoże. To na pewno nie jest samolubna osoba jak niektórzy tu piszą. Chcę realnie wesprzeć tą osobę a nie ją gnoić. Przykro mi, że kobiety się między sobą nie wspierają.Przykro mi, że muszę czytać to co czytam.
Chętnie wesprę kogoś, kto zechce wprowadzić pozytywne zmiany w swoim życiu.
Autorka na razie zamiata problem pod dywan.
I wybacz, ale ślepe przytakiwanie nikomu nie pomoże.
co wy z tymi kompromisami. kompromisy to jedno z gorszych rozwiazan.
64 2016-07-12 20:50:06 Ostatnio edytowany przez szeropinjon (2016-07-12 20:54:58)
Ja też znam ludzi którzy potrafią kompromisowo żyć z teściami i boją się podejść do własnego dziecka gdy teściu sobie tego nie życzy ale twierdzi, że żyje zgodnie z teściem. Ale dla mnie to jest nienormalne. Nie powinno się żyć pod dyktando drugiej osoby.
Lady Ola napisał/a:Cyngli napisał/a:To argument ''z dupy'', wybacz.
Jeżeli możesz coś zrobić, by polepszyć swój stan, co wpłynie pozytywnie na życie Twojej rodziny, to powinnaś to zrobić.
Zresztą, to żaden wstyd.Wybacz, nie piszę po to, żeby dowalic, ale pisałaś w innym temacie, że dla Ciebie mama nie jest ważna, nie masz z nią relacji, dla mnie to tez nie jest normalne i tez wskazana terapia. Świat nie jest tylko biało czarny.
Nie napisałam, że mama nie jest dla mnie ważna, tylko, że nie mam z nią dobrych relacji, bo jest toksyczna.
I chodziłam na terapię, przynajmniej SPRÓBOWAŁAM coś ze sobą zrobić, a nie tylko biadoliłam na forum ;-)Wybacz, nie piszę tego po to, żeby dowalić ;-)
Po to jest to forum, żeby się wyżalić, o czym napisałam w pierwszym akapicie. Chciałam z siebie wylać żal, myślałam, że zrobi mi się lepiej, ale niektóre komentarze, a szczególnie Twoje Cyngli są krzywdzące.