Historia może jakich wiele, ale nie mam z kim porozmawiać...a chciałabym żeby ktoś obiektywnie na to spojrzał...
Miałam narzeczonego...zakochani szczęśliwi...były kłótnie nie raz ostre, ale wychodziliśmy zawsze godziliśmy się. Kochaliśmy się robiliśmy sobie niespodzianki, oświadczył mi się na stadionie jego ukochanej drużyny. Mówił, że jestem dla niego wyjątkow jedyna....ja w nim widzę ojca moich dzieci...a tych dzieci ja nigdy nie chciałam mieć dopiero dzięki Niemu zachciałam. Zaakcpetowałam moje kompleksy. Dzieki niemu jak sam mówił promieniałam. Mieliśmy plany na ślub, na dom...mieliśmy sie przeprowadzić na początek do innego miasta tam gdzie studiowałam, żeby odłożyć pieniądze...tam miałam mieszkanie z lokatorami znałam miasto...lepsza praca...moi lokatorzy to syfiarze nie raz prosiłam o ogarniecie...w czwartek przyjechalismy....w piatek rano w nim pekło...krzyczał ze jego narzeczona nie bedzie sprzatac po obcych ze mnie zostawia bo jestem taka sama syfiara jak oni...ze nie moze tak zyc...ja na poczatku starałam się łagodzić...ze miałam przecież wypowiedzieć umowe im...(całe mieszkanie wynajmuje na siebie) ze jest szansa...on przeprowadzzał sie z zacisznego domu ze swoim pokojem do obcego mieszkania z warunkami złymi...tłumaczył ze mu z tym zle...postanowiłam z nim jechać po rzeczy...w drodze we mnie pekło...po 4h słuchania obelg ja zaczełam mówić co mnie boli...wpadł w szał i prowadzac boksował mi reke tak ze teraz mam siniaka...fakt moja wina doprowadziłam go do takiego stanu szału...zatrzymalismy się po mnie przyjechał ojciec on pojechał do siebie...w tym czasie na jaw wyszło moje kłamstwo z poczatku związku...napisał mi list ze przerosło go z tym mieszkaniem nie dogadalismy sie i wyszło jak wyszło...i ze to kłamstwo...ze nie potarfi mi już ufac mimo ze kochał mnie niezależnie od tego kłamstwa...bez tego...ze on nie ufa mi i już...i ja go rozumiem...i nie proszę o wybaczenie a o szanse...nie pisze do niego nie dzwonie daje mu czas...w pon napisał ze spakuje moje rzeczy...jakoś go odwiodłam...tłumaczac po co kłamałam ale przez smsy bo teraz dzieli nas 250km i nie mam jak sie z nim spotkac bo u niego jest nawet mój samochód... Nie zdradziłam go...docieralismy się....i bęc...wiem ze kłamstwo bolli...on sam nie była fair...ale mu wybaczyłam...teraz nie wiem co dalej...miał być ślub...tyle planów nie ma nic...a ja totalnie się załamałam....nie śpie prawie nie jem...leże płacze...,myślę czekam....wczoraj gdy na fejsie skomentowałam zdjęcie zachodu słońca kolegi i udostępniłam post o driftach napisał: Sławek, Drifty? ,,Szybciutko się ogarnęłaś.:)".....A ja wiem ze straciłam mężczyzne swojego życia...
Co to za kłamstwo? Na czym polegało jego kłamstwo?
Co to za kłamstwo? Na czym polegało jego kłamstwo?
Autorka pisze o swoim kłamstwie
"w tym czasie na jaw wyszło moje kłamstwo z poczatku związku"
Do Autorki:
cytuję "po 4h słuchania obelg ja zaczełam mówić co mnie boli...wpadł w szał i prowadzac boksował mi reke tak ze teraz mam siniaka...fakt moja wina doprowadziłam go do takiego stanu szału"
TO NIE JEST TWOJA WINA!
4 2016-06-22 19:46:25 Ostatnio edytowany przez srokowiec (2016-06-22 19:51:59)
(...) Miałam narzeczonego...zakochani szczęśliwi...były kłótnie nie raz ostre (...) Kochaliśmy się (...) oświadczył mi się na stadionie (...) Mówił, że jestem dla niego wyjątkow jedyna....ja w nim widzę ojca moich dzieci... (...) plany na ślub, na dom...
(...)
ze jego narzeczona nie bedzie sprzatac po obcych ze mnie zostawia bo jestem taka sama syfiara jak oni...ze nie moze tak zyc...ja na poczatku starałam się łagodzić...ze miałam przecież wypowiedzieć umowe im...(całe mieszkanie wynajmuje na siebie) ze jest szansa...on przeprowadzzał sie z zacisznego domu ze swoim pokojem do obcego mieszkania z warunkami złymi...tłumaczył ze mu z tym zle...postanowiłam z nim jechać po rzeczy...w drodze we mnie pekło...po 4h słuchania obelg ja zaczełam mówić co mnie boli...wpadł w szał i prowadzac boksował mi reke tak ze teraz mam siniaka...fakt moja wina doprowadziłam go do takiego stanu szału...zatrzymalismy się po mnie przyjechał ojciec on pojechał do siebie... (...) nie potarfi mi już ufac mimo ze kochał mnie niezależnie od tego kłamstwa...bez tego...ze on nie ufa mi i już... (...) napisał ze spakuje moje rzeczy... (...)
....A ja wiem ze straciłam mężczyzne swojego życia...
Ech...
Dziewczyno, czy byłaś wcześniej w jakimś normalnym związku ...z NORMALNYM mężczyzną?
No wiesz, taki typ, jak go opisałaś to ...ŚWIR, PRZEMOCOWIEC, CHAM i EGOISTA. Faktycznie - wymarzony materiał na męża i "ojca Twoich dzieci", nie ma co
Ciesz się, że od takiego swira sie uwolniłaś i zrozum, że na męża, partnera, ojca "Twoich dzieci" ten typ sie nie nadawał - do tego potrzeba mężczyny zrównoważonego psychicznie i dojrzałego, a nie takiego ...
Czym prędzej jedź po swoje auto i rzeczy, albo zaangażuj do tego kogoś zaufanego i zapomnij o tym furiacie. Zapewniam Cię, że szybko takich jego "wybuchów" byłoby więcej i więcej, a siniaki to miałabyś juz nie tylko na ramieniu...
I jeszcze jedno, najważniejsze: CEŃ SIĘ DZIEWCZYNO, stać Cię na kogoś wartościowego, a nie na takie coś, co chyba tylko w emocjach tytułujesz "mężczyzną swojego życia". Jemu do bycia "mężczyzną" wyjątkowo daleko...
P.S.
Analizowanie jakiegoś "kłamstwa" nie ma tu przecież, Drogie Panie, sensu - bez wzgledu na to, czym było i czego dotyczyło - takie ataki agresji i histerii nie powinny mieć miejsca, bo bardziej przystoją rozhisteryzowanej babie z PMS-em niż facetowi...
pannapanna napisał/a:Co to za kłamstwo? Na czym polegało jego kłamstwo?
Autorka pisze o swoim kłamstwie
"w tym czasie na jaw wyszło moje kłamstwo z poczatku związku"
Dziękuję, czytanie mam opanowane. Nawet ze zrozumieniem, w przeciwieństwie do ciebie.
Zapytam jeszce raz, żeby każdy imbecyl zrozumiał: autorko, na czym polegało twoje i a na czym jego kłamstwo?
No to powinnaś się cieszyć,że tak to się skończyło.
Facet sobie "boksował",a Ty łzy krokodyle wylewasz,nie śpisz i nie jesz przez niego?
Ogarnij się.
Dziękuję, czytanie mam opanowane. Nawet ze zrozumieniem, w przeciwieństwie do ciebie.
Zapytam jeszce raz, żeby każdy imbecyl zrozumiał: autorko, na czym polegało twoje i a na czym jego kłamstwo?
Dziewczyna ma siniaki, a Ty rozkminiasz, kto kogo okłamał i w jakiej sprawie? Uważasz, że wyjaśnienie sprawy kłamstwa i ewentualne przeprosiny uratują ich związek?
Autorko - nie rycz, tylko odbierz samochód, rzeczy czy co tam masz i zwiewaj od pajaca, gdzie pieprz rośnie. Odkochasz się. A dla dzieci na stówę znajdziesz lepszego ojca
Moim zdaniem on pokazał jaki z niego facet. Nieważne, że źle mu się tam mieszkało czy że go okłamałaś, to nie usprawiedliwia takiego zachowania. Zrównoważony człowiek tak nie postępuje. On jest nieobliczalny, skoro tak się zachował, do tego jeszcze to co Ci zrobił z ręką. Widać, że ma problem z agresją. Można się zdenerwować, ale nawet wtedy normalnej osobie szybko to mija, a nie, że 4 godziny wyzywania itp. To jest przemoc, zarówno psychiczna jak i fizyczna z tym co zrobił Ci z ręką. Lepiej nie będzie.
1. żadne kłamstwo nie upoważnia do stosowania przemocy psychicznej czy fizycznej.
2. to nie jest cham - cham jest wtedy, jak np. beknie przy jedzeniu, albo splunie na ulicy pod nogi przechodzącej osoby. To jest PRZEMOCOWIEC.
3. autorka ma sporo pracy do wykonania, ale nawet jeszcze nie weszła na ścieżkę, która prowadzi we właściwym kierunku.
Agresor i przemocowiec.
IDEAŁ!
Historia może jakich wiele, ale nie mam z kim porozmawiać...a chciałabym żeby ktoś obiektywnie na to spojrzał...
Miałam narzeczonego...zakochani szczęśliwi...były kłótnie nie raz ostre, ale wychodziliśmy zawsze godziliśmy się. Kochaliśmy się robiliśmy sobie niespodzianki, oświadczył mi się na stadionie jego ukochanej drużyny. Mówił, że jestem dla niego wyjątkow jedyna....ja w nim widzę ojca moich dzieci...a tych dzieci ja nigdy nie chciałam mieć dopiero dzięki Niemu zachciałam. Zaakcpetowałam moje kompleksy. Dzieki niemu jak sam mówił promieniałam. Mieliśmy plany na ślub, na dom...mieliśmy sie przeprowadzić na początek do innego miasta tam gdzie studiowałam, żeby odłożyć pieniądze...tam miałam mieszkanie z lokatorami znałam miasto...lepsza praca...moi lokatorzy to syfiarze nie raz prosiłam o ogarniecie...w czwartek przyjechalismy....w piatek rano w nim pekło...krzyczał ze jego narzeczona nie bedzie sprzatac po obcych ze mnie zostawia bo jestem taka sama syfiara jak oni...ze nie moze tak zyc...ja na poczatku starałam się łagodzić...ze miałam przecież wypowiedzieć umowe im...(całe mieszkanie wynajmuje na siebie) ze jest szansa...on przeprowadzzał sie z zacisznego domu ze swoim pokojem do obcego mieszkania z warunkami złymi...tłumaczył ze mu z tym zle...postanowiłam z nim jechać po rzeczy...w drodze we mnie pekło...po 4h słuchania obelg ja zaczełam mówić co mnie boli...wpadł w szał i prowadzac boksował mi reke tak ze teraz mam siniaka...fakt moja wina doprowadziłam go do takiego stanu szału...zatrzymalismy się po mnie przyjechał ojciec on pojechał do siebie...w tym czasie na jaw wyszło moje kłamstwo z poczatku związku...napisał mi list ze przerosło go z tym mieszkaniem nie dogadalismy sie i wyszło jak wyszło...i ze to kłamstwo...ze nie potarfi mi już ufac mimo ze kochał mnie niezależnie od tego kłamstwa...bez tego...ze on nie ufa mi i już...i ja go rozumiem...i nie proszę o wybaczenie a o szanse...nie pisze do niego nie dzwonie daje mu czas...w pon napisał ze spakuje moje rzeczy...jakoś go odwiodłam...tłumaczac po co kłamałam ale przez smsy bo teraz dzieli nas 250km i nie mam jak sie z nim spotkac bo u niego jest nawet mój samochód... Nie zdradziłam go...docieralismy się....i bęc...wiem ze kłamstwo bolli...on sam nie była fair...ale mu wybaczyłam...teraz nie wiem co dalej...miał być ślub...tyle planów nie ma nic...a ja totalnie się załamałam....nie śpie prawie nie jem...leże płacze...,myślę czekam....wczoraj gdy na fejsie skomentowałam zdjęcie zachodu słońca kolegi i udostępniłam post o driftach napisał: Sławek, Drifty? ,,Szybciutko się ogarnęłaś.:)".....A ja wiem ze straciłam mężczyzne swojego życia...
Wypiszę w punktach, żeby było wygodniej.
1. Nie chciałaś mieć dzieci, a z nim chcesz. Czy to nie było przypadkiem tak, że to on chce je w przyszłości mieć, a Ty zakochana jesteś gotowa spełnić wszystkie jego życzenia?
2. "Krzyczał ze jego narzeczona nie bedzie sprzatac po obcych ze mnie zostawia bo jestem taka sama syfiara jak oni" - czyli z jednej strony podkreśla Twoją wysoką pozycję w swoim życiu, z drugiej sprowadza do poziomu robaka strasząc zerwaniem, bo współlokatorów zmusić do sprzątania nie potrafisz. Widzisz, jaki rollercoaster?
3. "On przeprowadzał sie z zacisznego domu ze swoim pokojem do obcego mieszkania z warunkami złymi" - wiesz, ja z rodzinnego mieszkania w nowym budownictwie, w którym miałam własny pokój i bardzo dobre warunki przeszłam do 15-piętrowego bloku z wielkiej płyty, w którym latały prusaki, ściany były brudne, tapeta odpadała, a na podłodze leżała zdechła, brązowa wykładzina. I byłam szczęśliwa, bo mieszkałam z NIM. Oczywiście te prusaki mi spędzały sen z powiek, ale nigdy nie robiłam o nie awantury mojemu byłemu, jedynie proponowałam zmianę miejsca zamieszkania, co się w końcu stało. Skoro jaśnie pan się źle czuje, to powinien dać w normalny sposób o tym znać i wspólnie powinniście byli poszukać rozwiązania. Ale coś mi się wydaje, że to po prostu nienormalny typek.
4. Nic nie jest usprawiedliwieniem dla bicia i to nie jest Twoja wina, wbij to sobie do głowy.
5. Moim zdaniem kłamstwo Twoje i jego jest ważne dla tej historii, bo kłamstwo kłamstwu nierówne. Np. mój wspaniały były, o którym piszę i będę pisała aż do porzygu, potrafił mi zrobić wielką awanturę, jeśli mu powiedziałam, że np. wracam z pracy prosto do domu, a jeszcze wstąpiłam na chwilę gdzieś tam. To według niego było kłamstwo. On z kolei zmyślił 3/4 swojego życia i zawsze znalazł na to usprawiedliwienie. Rozumiesz? Nie musisz nam wyjawiać, na czym polegała sytuacja, jedynie pomyśl, czy nie był to podobny przypadek. W Twoim stanie psychicznym mógł Ci wmówić wszystko.
6. Skomentował, bo mu się w głowie nie mieści, że możesz normalnie żyć bez niego. Musi utrzymać kontrolę nad Tobą.
Na koniec: wiem, że sypnięcie się planów tak poważnych jak ślub, dom i dzieci jest jak zawalenie się całego świata. Zdaj sobie jednak sprawę, że w tym momencie płaczesz za światem, który nie istniał - w końcu nie stałaś się żoną, gospodynią w Waszym domu i matką jego dzieci. NA CAŁE SZCZĘŚCIE. Płaczesz za to za typem, który wpadał w szał, stosował przemoc psychiczną i zaczął już fizyczną (popełniłaś wtedy straszny błąd wręcz zwalając winę na siebie - pokazałaś mu, że może Cię mocno szturchać, potem pokazałabyś, że może Cię coraz mocniej bić), w dodatku manipulantem i rozpieszczonym maminsynkiem. Świetna partia!