Cześć, nie potrafię sama ocenić sytuacji (wiem, że Wy również nie będziecie w stanie znając ją tylko z mojej perspektywy), chciałabym więc opisać ją tak krótko jak się da.
Mam prawie 26 lat, mieszkam z mamą. Mama po rozwodzie z moim ojcem (trochę po moim urodzeniu) nie miała nikogo. Obecnie jedynie pracuje, po pracy siedzi w domu i ogląda telewizję, nigdzie z nikim nie wychodzi, nie prowadzi żadnego życia towarzyskiego ani nie ma zainteresowań, które by realizowała.
Moim problemem jest to (specjalnie piszę, że to mój problem, bo nie wiem na ile jest realny), że bardzo obawiam się zdania matki. Przykładowo od jakiegoś czasu spotykam się z facetem, którego moja mama nie zna, ale już ma pierwsze obiekcje (jest młodszy, nie zarabia dużo, studiuje itd). Wcześniej spotykałam się z innym, którego mama też nie znała, ale powiedzmy, że był wysoko w hierarchii społecznej i wówczas miałam aprobatę mamy. Z obecnym długo spotykałam się "w ukryciu", tzn. oszukiwałam mamę, że jestem z koleżanką czy u znajomych. Niejednokrotnie bowiem zdarzało mi się słyszeć od mamy komentarze odnoszące się do tego, że np. spędzam u chłopaka noc (nawet jeśli spaliśmy w osobnych łóżkach), albo, że nie powinnam u niego siedzieć tylko chodzić z nim do kina czy do parku. Chcąc uniknąć takich oskarżeń, które bardzo mnie bolały (stąd strach przed jej zdaniem) zaczęłam kłamać. Niestety nie jest to dobre rozwiązanie, bo jeśli gdzieś wychodzę jestem kontrolowana smsami. Mama pyta w nich kiedy wrócę, czy już wracam, jeśli nie odpiszę szybko to dzwoni. Zarzuca mi kłamstwo, kiedy np. piszę, że już się zbieram (a żegnanie się ze wszystkimi trochę zajmuje) a jestem w domu po godzinie.
Nie potrafię szczerze porozmawiać z mamą na ten temat. Zawsze kończy się na kłótni, mama odbiera moje słowa jako atak, słyszę zdania takie jak "żebym już umarła to będziesz miała spokój", "nie przychodź na mój pogrzeb" itd. Zdarzało się, że mnie wyzywała albo groziła samobójstwem (ew. mówiła, że jest poważnie chora). Wszystko co mówię jest obracane przeciwko mnie i wychodzi na to, że dana sytuacja jest moją winą.
Kiedy ostatnio poszłam ze znajomymi na mecz około 1 w nocy dostałam smsa o treści "przesada" (tzn. przesada, że tak długo mnie nie ma).
Ze wszystkiego muszę się spowiadać - wiem, że mama się martwi, ale nie chcę mówić jej o wszystkim, potrzebuję trochę prywatności (w moim domu jej nie ma). Słyszałam też, że poświęcam rodzinie (tzn. mamie i babci) za mało czasu. Dodam, że tylko ja mam prawo jazdy, więc jeśli mamy gdzieś jechać to jest to zależne ode mnie, mam wtedy poczucie obowiązku, które chwilami bywa problematyczne.
Zastanawiam się, czy moja mama jest toksyczna, czy po prostu nadopiekuńcza? Czy jedynym wyjściem jest wyprowadzka, czy to tylko pogorszy sprawę?