Opis: Jestem z chłopakiem ponad 3 lata, wiek: 24
Dzwoni mój chłopak i pyta o 20:00, czy widzimy się zaraz i idziemy coś zjeść.
Powiedziałam, że z chęcią pójdę, ale spotkajmy się za 30 minut, bo z pracy wracam.
On stwierdził, że za 30 minut to już może być za późno, bo możliwe, że zatrzyma go praca.
No okej, dodałam tylko: "Wybacz, ale nie jestem na kiwnięcie palcem i za 30 minut będę gotowa dopiero."
Spytał jeszcze, czy na imprezę lecimy, bo mamy propozycję.
Ja w soboty często z rana pracuję, więc jak już imprezuje, to wolę z soboty na niedzielę i zawsze Mu to mówiłam.
Gdy odmówiłam, było jeszcze okej...
...ale po 20 minutach dzwoni i mówi "Odwołuje to spotkanie, bo pracuję".
A co do wyjścia na imprezę - zaczął się czepiać mnie, że wiecznie to ktoś musi do mnie dostosowywać się,
że nie mogę w weekend inaczej ustawiać sobie godzin pracy,
by wyjść w piątek normalnie... itdp...itd.
Zrozumiałam, że Mu zależy, więc chciałam Go udobruchać.
Rozmawiałam z Nim, ale powiedział, że już to ma w dupie i nie odbierał telefonu.
Wróciłam do domu, napisałam do Jego kolegi. Napisałam, że mój chłopak chce iść na imprezę, ale jest dumny i by go przekonał,
bo wiedziałam, że chcą się spotkać razem, zabierając też mnie.
No i najlepsze... wściekł się na mnie na maxa! Stwierdził, że wmieszałam osoby trzecie.
Nie odzywa się do mnie, nawet zablokował czat nasz...
Wiem, to mega durna kłótnia, mega niedojrzała, ale sami pewnie wiecie, że z najmniejszego powodu człowiek potrafi zrobić mega awanturę.
Przykro mi jest, że nie docenił moich starań, tylko mnie opieprzył. Tego, że nie potrafi normalnie porozmawiać, tylko się na mnie buczy..
Napisał, że ostatni raz tak zrobiłam, więc kto wie, czy nie zerwał...
Co w tej chwili robię? Nic... nie dzwonię, nie piszę na komórkę... Uważam, że nic złego nie zrobiłam...
Jak Wy to widzicie?
Ja nie mam zamiaru się przed Nim płaszczyć, to jest pewne.