Witam,
Spróbuję w skrócie opisać problem, otóż dwa lata temu postanowiliśmy sprzedać działkę ( domek+ ziemia, prawnie zwane siedliskiem). Od października 2015 mamy kupca, który stara się o kredyt by ją nabyć ( wg symulacji banku ma zdolność). Ustaliliśmy więc cenę, godną z wartością kredytu i złożył on wniosek o jego przyznanie . Najpierw bank poprosił o podstawowe dokumenty- dostał je. Po długim oczekiwaniu na dalsze wytyczne z jego strony, dostaliśmy informację,że niezbędna będzie wycena działki przez rzeczoznawcę z banku. Tak też się stało, pan przyjechał i powiedział, że pod uwagę brany jest tylko dom bo dla banku ziemia się nie liczy ( byliśmy zdziwieni bo sprzedaż dotyczy całości ale skoro takie są zasady nie dyskutowaliśmy. Oczywiście pan sobie za wycenę krzyknął niemałą kwotę, którą opłacił kupiec). Po kilku tygodniach oczekiwań dostaliśmy informację z banku, że potrzebuje dokumentów, tym, razem dla rzeczoznawcy ( mapki terenu, protokoły, dziennik budowy domu itp.)- dostarczyliśmy je. Wszystkie te poczynania trwały kilka miesięcy. W międzyczasie sporządziliśmy umowę przedwstępną, którą złożyliśmy w banku, gdzie były już wszystkie dokumenty. Był już wtedy kwiecień. Wiedzieliśmy,że od maja zmieniają się przepisy- trzeba być rolnikiem by nabyć ziemię, mój kupiec nie jest ale wyrobiliśmy się przed ich wejściem w życie. Myśleliśmy,że teraz będzie z górki, stało się jednak inaczej.
Kolejna informacja od banku była taka,że sprawę musi zbadać jeszcze prawnik i jak wszystko będzie ok. to rozpocznie się procedura przyznania kredytu- max. 2 mies. a potem tylko sprzedaż. Czekaliśmy 2 tyg. na jego opinie, zastał nas już maj...
i wszystko szlag trafił.
Dostaliśmy informację,że owszem jest zgoda na kredyt ale pod warunkiem ,że kupiec zapłaci bankowi 110 000 albo da mu pod zastaw 2 nieruchomości o takiej wartości, ponieważ na tyle wyceniono dom brak słów...
Czujemy się oszukani bowiem bank nie powiedział nam o tych kosztach wszak wiadoma nam jest kwota wkładu własnego do kredytu, którą kupiec musi wpłacić ale nikt nie spodziewał się czegoś takiego. Planujemy pójść wszyscy do dyrektora banku i prawnika ale może jeszcze tu na forum ktoś kompetentny by coś doradził? Według nas bank specjalnie przeciągał te wszystkie kroki by " załapać się" już na nową ustawę, dziwne jest bowiem że za każdym razem na odpowiedź czy to po dostarczeniu dokumentów czy wycenie, symulacji czekaliśmy po kilka tygodni, żeby na koniec usłyszeć, że kupiec jest zmuszony się wycofać, ponieważ nie wytrzaśnie z nieba takiej kwoty. Uważamy, że nasza sprawa powinna być rozpatrywana wg. starych przepisów, ponieważ złożyliśmy wszystkie dokumenty wraz z umową przed wejściem w życie nowych.
Co o tym myślicie, gdzie możemy szukać jeszcze pomocy by wyjaśnić tę sprawę?
z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi
2 2016-05-20 15:26:17 Ostatnio edytowany przez Averyl (2016-05-20 15:37:14)
Nie za bardzo rozumiem twój problem... wiem że jesteś rozgoryczona długim zwodzeniem, ale poszukaj innego kupca, to nie twój problemy, by martwić się, czy kupujący ma za co kupić nieruchomość. Jeśli kupujący nie ma pieniędzy, to niech nie porywa się z motyką na słońce - bank dba o swój interes, co twoja interwencja sprawi, że bank zmienią politykę zabezpieczania kredytu? tylko dlatego, że zarobili na wszelkiego typu wycenach rzeczoznawców, to muszą dać kredyt? Nie, to raczej tak nie działa, oni dbają o swój interes, a ty zadbaj o swój interes. Dlaczego ty zabiegasz o ten kredyt, przecież ty jesteś stroną sprzedającą, chyba ten kupiec - mocno cię wkręcił w załatwianie swoich spraw.
Dlaczego uważasz, że jak już trafił się chętny, to musisz mu sprzedać, bezdomnemu, bezrobotnemu, też byś sprzedała, tylko dlatego, że wykazał zainteresowanie twoją nieruchomością?