Piszę tutaj, bo mam okropny mętlik w głowie i nie potrafię już dać sobie z tym wszystkim rady. Umówiłam się już za 2 miesiące do seksuologa i do psychologa, aby obgadać temat, bo czuję się OKROPNIE. Dopiero za 2 miesiące, ponieważ obecnie przebywam zagranicą.
Od grudnia 2015 jestem mężatką. Wszystko było ok, oczywiście mąż nie jest idealny, jak nikt na tym świecie, ale wszystko było do zaakceptowania do momentu, aż nie pojawił się mój były facet. Moja pierwsza prawdziwa miłość. Nie mieliśmy ze sobą kontaktu przez 6 lat ! ZERO. Nie wiedziałam gdzie on jest, on nie wiedział nic o mnie. Nie wiedział nawet tego, że jestem po ślubie... Trafiliśmy przypadkiem na siebie przez jedną z moich koleżanek jeszcze z podstawówki. W każdym razie od tamtej pory utrzymujemy regularny, internetowy kontakt, gdyż dzieli nas około 1000km... On jest obecnie sam. Przez te 6 lat jak nie mieliśmy kontaktu był w jednym związku 2 lata, ale nie mógł tego kontynuować, mimo, że było ok, ponieważ cały czas myślami był przy mnie. Przez 2 lata po naszym rozstaniu był wrakiem człowieka. Nasz związek generalnie był dość burzliwy. Z powodu słabego zaufania w szczególności jego do mnie. Ja miałam 18 lat. On 24. Obecnie ja mam 25 a on 31. Mimo tych problemów z brakiem zaufania, strasznie byliśmy za sobą i mocno się kochaliśmy. Przy nim naprawdę zawsze czułam się mega kochana, "zaopiekowana", najważniejsza i najpiękniejsza na świecie. Miałam poczucie, że oddaje mi on całe swoje serce. Jak miałam 19 lat wiadomo, że nie miałam jeszcze konkretnego planu na swoje życie, że nie myślałam jakoś super poważnie o domu, rodzinie itp. Dlatego też to wszystko się posypało, bo w pewnym sensie mieliśmy inne priorytety i cele życiowe.
Niedawno po jakimś miesiącu jak odzyskaliśmy do siebie kontakt, doszło do naszego spotkania. To ja przyleciałam tyle kilometrów do niego. Musiałam sprawdzić samą siebie. Musiałam to zrobić, bo biłam się sama z myślami. Czy coś jeszcze czuję, czy to może tylko głupie złudzenie. I szczerze miałam taką nadzieję, że jak go zobaczę po tylu latach, zamienimy kilka słów, to odetchnę z ulgą i powiem sobie, że to wszystko przeminęło. Jednak okazało się inaczej... Byłam u niego 3 dni... Nie uprawialiśmy seksu. Aczkolwiek z każdą minutą byliśmy bliżej siebie i psychicznie i fizycznie... Jak mnie przytulił poczułam się dokładnie tak samo jak dawniej, a nawet powiedziałabym, że jeszcze lepiej. Nie umiem tego opisać co jest między nami, ale to niesamowite uczucie. Jakieś takie przywiązanie emocjonalne, również pożądanie. Ale nie doszło do stosunku, mimo, że mieliśmy na to ochotę... Ja jednak nie zrobiłam tego, bo nie umiałabym spojrzeć mężowi w oczy... Teraz też jest mi ciężko, bo jednak pocałunki to też zdrada... A nawet chyba gorsza od zdrady fizycznej, bez żadnych uczuć... Nie umiem tego opisać, ale między mną i ex jest niesamowita chemia. Taka sama jak 6 lat temu, a nawet jeszcze silniejsza. I tu nie chodzi o samo pożądanie, ale takie poczucie, że idealnie się uzupełniamy, że żadna ze stron nas nie męczy. Uwielbiamy sobie wzajemnie sprawiać radość, uwielbiamy długie rozmowy. Z kontaktu fizycznego wystarczy samo wtulenie się w siebie, a ja po prostu odczuwam dreszcze na całym ciele i to samo czuję u niego. Zawsze czułam się przy nim taka kochana, pożądana, piękna.
Nie wiem co mam robić !!! Czuję od mojego byłego to uczucie, które czułam dawniej, czuję to jak mnie kocha, jak jest za mną, jak się stara, jak chce oddać mi cały swój świat i stanąć na głowie, aby sprawić, żebym była szczęśliwa... Czuję, że to on jest mi w stanie zapewnić stabilizację (której brakuje mi w obecnym związku, mimo małżeństwa), bezpieczeństwo, sprawi, że naprawdę każdego dnia będę się czuła wyjątkowo i będę szczęśliwa...
Z drugiej strony nie potrafiłabym chyba zostawić męża. Jestem szczera wobec byłego faceta i powiedziałam mu to wszystko wprost, że nie wiem jak będzie, że będę próbowała ratować swoje małżeństwo i dać temu małżeństwu szansę... Jednak każdego dnia myślę o byłym, potrzebuję z nim kontaktu. On zaspokaja wiele moich potrzeb. Nawet potrzebę rozmowy. Potrafimy rozmawiać kilka godzin bez przerwy. Z mężem niestety nie... On nie lubi rozmów, męczy go to i generalnie jest zmęczony pracą, codziennym życiem itp, itd... Wiem jednak, że mąż darzy mnie również ogromnym uczuciem. Ale czy ja jego równie ogromnym? Czasami mam wrażenie, że to już tylko przyzwyczajenie, sentyment, przywiązanie i bardziej przyjaźń... Nie sprawia mi przyjemności jego dotyk. Nie lubię się kochać... Ostatnio w ogóle na to nie mam ochoty. Wcześniej było lepiej, ale nigdy nie było między nami aż takiej chemii jaką czuję będąc z ex. Obecnie zdaję sobie sprawę, że idealizuję ex, a męża demonizuję. Ale przyszedł taki czas, że kiedy widzę, że mogłabym mieć "coś lepszego" to łatwiej przychodzi mi wytykanie błędów, tego co mi nie odpowiada w małżeństwie. I najgorsze jest to, że mój mąż jest strasznie uparty. I on trzyma się swoich racji, a ja swoich i powstaje duży zgrzyt. Ostatnio cały czas tylko jakieś sprzeczki. Również minusem jest to, że obecnie żyjemy na odległość. Ja mieszkam w jednym kraju zagranicą on w drugim. Więc to też na pewno robi swoje niestety... Dlatego też całe dnie praktycznie rozmawiam z ex. Mąż czasem zadzwoni wieczorem po pracy zamienić kilka zdań, ewentualnie się posprzeczać i tyle... Czuję się naprawdę strasznie w tej sytuacji. Sama nie wiem chyba co ja czuję. Bo przecież gdybym kochała tak bardzo ex to już bym dawno odeszła od męża bez zastanowienia. Z drugiej strony gdybym kochała tak bardzo męża to nie jechałabym do byłego i w ogóle nie utrzymywałabym z nim kontaktów. Jestem w totalnej kropce. Nie chcę zostawić męża chyba przede wszystkim dlatego, że szkoda by mi było tych 4 lat... I jego rodziny. Wiem, że to głupie, bo rodziną akurat nie powinnam się przejmować, ale bardzo jestem z nimi z żyta i wiem, że również ich bym zawiodła...
Jestem niesamowicie rozdarta !!!!! Nie wiem co mam robić. Czuję się beznadziejnie... Po powrocie z tego spotkania z moim byłym, uprawiając seks z mężem nie czułam już zupełnie żadnej przyjemności... Nawet zapytał czy aż tak bardzo nie miałam ochoty. Później nawet spytał czy mam kochanka, bo dziwnie się zachowuję...
Jak mąż mnie dotyka nie czuję tego dreszczu co przy byłym. Jest to dla mnie bardziej mechaniczne, a nie z uczuciem i prawdziwym pożądaniem. Były mówi, że będzie czekał nawet 50 lat. Ja mu mówię, żeby nie czekał, żeby żył swoim życiem, ale on twierdzi, że woli być sam, bo nie jest w stanie pokochać tak jak mnie, żadnej innej kobiety...
RATUNKU !!!!!!!!!!!!