walka ze sobą samym, czy z miłością - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » walka ze sobą samym, czy z miłością

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 23 ]

1 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-21 15:25:55)

Temat: walka ze sobą samym, czy z miłością

skłoniłem się do napisania tego postu
chodź nie wiem czy tak naprawdę coś on wniesie, wyrzucam myśli może o to chodzi

myślę że są tu osoby które przez coś takiego przechodziły, w sumie nawet nie jestem pewien co to jest sad
coraz bardziej mam zryte myśli, w strzępkach, nie mogę tego w całość złożyć

nie jestem pewien Czy kocham

nie wychodzi mi nic z bilansu w głowie "za" "przeciw", zresztą ten bilans nic

11 lat małżeństwo, 17 lat razem, dzieciaki, problemy

dziś wiem i widzę że po obydwu stronach

ostatni czas parcia na naprawę tego wszystkiego, myślę nie oczekiwana poprawa, myślę że nie przesadzam

jedyny głos jaki ostatnio mam w głowie w tej sprawie to słowa piosenki Dąbrowskiej

"ostatni raz szukam Cię, nieprawda
chcę mieć Cię dość, na zawsze dość, nieprawda"

jakby się ktoś refleksjami jakimiś chciał podzielić
będę wdzięczny

Tu ni3 ma podtesktow nie dobra żona, ambicje chore, jakas dupensja na boku, wreszczace dzieciaki

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez allama (2016-04-21 15:44:41)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

A w czem problem, bo doczytac nie umiem?

3

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Amethis napisał/a:

myślę że są tu osoby które przez coś takiego przechodziły, w sumie nawet nie jestem pewien co to jest sad
coraz bardziej mam zryte myśli, w strzępkach, nie mogę tego w całość złożyć

To coś czego nie jesteś w stanie określić ma nawet nazwę. To się nazywa: kryzys wieku średniego.

4 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-21 16:14:03)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Zdecydowanie nie kryzys wieku średniego

Nie mam problemu z przemijącym czasem, nawet sie ciesze ze wreszcie to dostrzeglem
To nawet moj początek

Akceptuje się, jaki jestem, gdzie jestem, 

Ciężko mi przedefiniować pojecie Miłość, z tej chorej na ta naturalną,

Za wiele chyba dotarlo do tej lepetyny,
Każde pytanie to nowe drzwi ktorych moze nie widzę wink

5

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Elementem kryzysu wieku średniego jest właśnie przedefiniowanie pojęcia miłości. Niektórzy przedefiniowują z kochanką, inni stają się nostalgiczni i sentymentalni. Być może należysz właśnie do drugiej grupy. Ciężko powiedzieć, bo sam nie jesteś w stanie jasno napisać o co Ci chodzi, a z interpretacją poezji zawsze miałam problem... Weź czarno na białym napisz czego chcesz i jaką to nową definicję miłości stworzyłeś, bo inaczej to będziemy mogli pisać i pisać. Konkret człowieku!

6

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Klio napisał/a:

Elementem kryzysu wieku średniego jest właśnie przedefiniowanie pojęcia miłości. Niektórzy przedefiniowują z kochanką, inni stają się nostalgiczni i sentymentalni. Być może należysz właśnie do drugiej grupy. Ciężko powiedzieć, bo sam nie jesteś w stanie jasno napisać o co Ci chodzi, a z interpretacją poezji zawsze miałam problem... Weź czarno na białym napisz czego chcesz i jaką to nową definicję miłości stworzyłeś, bo inaczej to będziemy mogli pisać i pisać. Konkret człowieku!

Jakbym konkret wiedział zapewne bym sie tak  nie pieścił z tym smile

Teraz zobacze na ile stereotypowe forum jest

Trąci mi to DDA, miałem motyw z alkoholem kilku letni, w sensie tlumienia emocji, czyli generalnie problem z ich wyrazaniem, przeżywaniem, z zafalszowanym ich interpretowaniem

Leki zaslaniane agresja słowną, z czyms takim wlazlem w związek
Oprocz tego dość aktywne życie wiec stres n-razy bardziej skaczacy
W zasadzie przebrnalem jedne drugie studia, potem podyplomowki, wiec cos tam parcie na zycie było, a moze tylko ze strumieniem rzeki

Myślę ze jestem w stanie na normlanym poziomie sie zdefiniowac, nie mam problemow z emocjami, w sensie ich wyrażania, nie mam tez natłoku w sobie wiec, tu chyba Ok

Problem jest w relacji ja żona, jest ok, ale nie OK
Zdecydowanie nie brakuje mi adrenaliny, mysle ze gdzies tam juz w zdrowym srodku sie mieszczę

Mam granice, respektuje jej granice
Staram sie pomagac jej w realizacji planów,
Jest usmiech, jest za rękę, jest spacer rozmowa, wspolny czas z dzieciakami, plany,

Sa tez sprawy ze Ona chce, i nagle jej nie zależy, po jakims czasie, jest cos nowego, i tak w kółko

Obijam sie o przekonanie ostatnio ze jestem takim plastrem, spelniaczem potrzeb
Jakby takiej stabilnosci w tym brakowało

Sadze ze to tylko u mnie jest, bo u niej jest nazwalbym to "zamurowana twarz" momentami


Stad to dziwne probowanie przedefiniowania, moze czegoś nie widze, a moze po prostu tego czegoś nie ma i nie bylo

Tylko dziala jakas wiez ekonomiczno, partnerska, momentami glupieje, niby czaja baze a nie wiadomo gdzie baza smile

Będzie? smile

7

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Czyli uważasz, że żona tak naprawdę Cię nie kocha, a jest z Tobą z wielu i różnych powodów, które z uczuciami nie mają wiele wspólnego. Chcesz „przedefiniować”, czyli tak naprawdę rozbudzić w niej miłość.  Zauważasz, że niekoniecznie w tym wysiłku współpracuje z Tobą. Jeżeli sami nie potraficie się dogadać, bo:
- Ty mówisz dość pokrętnym językiem (wybacz, ale muszę zazwyczaj kilka razy przeczytać Twój post zanim zrozumiem co wieszcz miał na myśli wink )
- ona się zacina i nie chce dostrzec problemu, porozmawiać o nim,
to trzeba zwrócić się o pomoc osób trzecich, w postaci terapii małżeńskiej.

8 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-21 17:55:21)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Klio napisał/a:

Czyli uważasz, że żona tak naprawdę Cię nie kocha, a jest z Tobą z wielu i różnych powodów, które z uczuciami nie mają wiele wspólnego. Chcesz „przedefiniować”, czyli tak naprawdę rozbudzić w niej miłość.  Zauważasz, że niekoniecznie w tym wysiłku współpracuje z Tobą. Jeżeli sami nie potraficie się dogadać, bo:
- Ty mówisz dość pokrętnym językiem (wybacz, ale muszę zazwyczaj kilka razy przeczytać Twój post zanim zrozumiem co wieszcz miał na myśli wink )
- ona się zacina i nie chce dostrzec problemu, porozmawiać o nim,
to trzeba zwrócić się o pomoc osób trzecich, w postaci terapii małżeńskiej.

w zasadzie natknęło mnie do napisania tego postu, zdarzenie obok mnie

u mnie sytuacja wydawała się odległa

czytam to forum, i klocki się składają, nie doszukuję się podobieństw bynajmniej

o ile przeskoczyłem wiele przeszkód, otworzyłem się
to moja druga połowa, jakby została w tamtym świecie

taka bezpłciowość, kilka miesięcy jakby zaskoczyła, i klapa
jak to nie którzy określają taki rozkrok

i teraz pytanie na ile ja jestem uzależniony od jej osoby, na ile jest to naturalne
bo jest ewidentnie jakaś niemoc

w zasadzie staram się doszukiwać meritum problemu u siebie,
zainwestowałem ile umiałem w ratowanie siebie i tego związku
coś jakby się druga strona przestraszyła, ewentualnych swoich kosztów

i tak się to bimba, na uczynności, szemranej jakości rozmowie, wspólnym czasie,
nie marzę tu o motylkach, bo jakoś dawno z tego wyrosłem

Mysle ze odpowiedź na pytanie, czy tęskniłbym za nią?, czy za tym jak się czuje przy niej, w jej towarzystwie byla by? Kluczowa w sensie czy kocham, czy to miłość,

9

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Zaszła zatem w Tobie duża zmiana, ogólne przewartościowania. Teraz oczekujesz, aby wszyscy wokół zmienili się zgodnie z Twoją zmianą, tylko, że to tak nie działa. Z jednej strony jesteś tym samym człowiekiem, a z drugiej jakby nowym. To oczywiste, że żona będzie miała problemy w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości. Ma już przez lata opracowaną rutynę postępowania z Tobą, reagowania i odczuć. Tymczasem Twoja zmiana wytrąciła ją z tej rutyny i może nie odnajdować się w sytuacji, w której się znajduje (choćby była ona lepsza od poprzedniej). Ty wyrwałeś się z uzależnienia i innych problemów, które Cię trapiły, a ona niekoniecznie przestała być współuzależnioną. Tam więc gdzie doszukujesz się braku uczuć, być może uczucia są, ale jest też brak stabilności (bo wcześniejsza sytuacja choćby zła, to była stabilna przez długi okres), brak zrozumienia zmiany jakiej w sobie dokonałeś i naruszenie komfortu bezpieczeństwa. Być może też nie do końca jest zadowolona z tej zmiany.
Teraz dochodzi druga kwestia. W swoim poprzednim życiu odpowiadała Ci jako partnerka, ale jako, że przeszedłeś sporą zmianę partnerka jakby nie przystaje i kwestionujesz uczucia do niej. Być może nowy Ty nie kocha już starej jej, ale na to odpowiedzi musisz poszukać sam.
Tak czy siak przydałby się tu terapeuta.

10

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Toż to temat już dawno obgadany i stale wałkowany! Tyle, że nie na tym forum, a np w grupach terapeutycznych dla trzeźwiejących alkoholików. Chodzi o jakość związku i rozmijaniu się wychodzącego na prostą nałogowca i trwającego w poprzednim świecie wspołuzależnienia partnerze. Sam mechanizm jest znany i można go przełożyć nawet na zdrowe związki.
Masz rozbudzone oczekiwania, szukasz nowej jakości uczuć, emocji, swojej wartości, wreszcie potwierdzenia trwałości i sensowności związku. Tyle, że żona zna Cię jako tego starego, znanego sobie już mężczyznę. Twoja zmiana być może ją cieszy, ale również niepokoi. Najzwyczajniej się nowego Ciebie boi, stara nie przeszkadzać i jednocześnie utrzymać swoją pozycję. Dla niej nie powodu szukania zmian, jest jej dobrze ze sobą jaką jest.
Ciekawą sprawą jest, że tak jak u alkoholików do większości rozwodów dochodzi w okresie wyjścia z nałogu i wprowadzeniu pozytywnych zmian, tak dzieje się i w normalnych związkach zaczynają dziać się cuda. Ze zwykłego niezrozumienia.

11 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-21 20:01:51)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Oczekiwania mam wobec siebie, w cuda nie wierze w sensie
Ze trzeba siedziec i czekac na nie

Byc może gdzies tam w środku w podswiadomosci to tak działa, faktem jest bo czy prawdą wink nie wiem, moge sie tylko na slowach żony opierać

Ze jest fajnie, ze sie cieszy,
Troche sie dalem zbić z "tropu" zapewnieniami,

Temat może i wałkowany, ja wałkuje starając zachowac przytomność pierwszy raz
A ze przygladam sie swoim emocjom może straciłem z oczu druga stronę

Jestem swiadomy ze wczesniej i teraz dwa bieguny, jednak cos jest jest,

12 Ostatnio edytowany przez Jozefina (2016-04-21 20:28:08)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Amethis noz rece opadowywuja.
Ty sie zmieniasz.  Ona sie zmienia. Byc moze idziecie teraz w troche innym kierunku ale nie szalej jeszcze.
Czyz nie mowia madrzy ludzie minimum rok najlepiej dwa lata trzeba odczekac zanim sie podejmie jakies powazne zmiany w zyciu.
Na moje oko cos Cie marazm i zwatpienie dopadlo. I ze to nie w zonie problem ale w Tobie.
Ty z niczym nie walczysz, raczej na chwile obecna szukasz dziury w calym.

13 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-21 20:40:07)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Jozefina napisał/a:

Amethis noz rece opadowywuja.
Ty sie zmieniasz.  Ona sie zmienia. Byc moze idziecie teraz w troche innym kierunku ale nie szalej jeszcze.
Czyz nie mowia madrzy ludzie minimum rok najlepiej dwa lata trzeba odczekac zanim sie podejmie jakies powazne zmiany w zyciu.
Na moje oko cos Cie marazm i zwatpienie dopadlo. I ze to nie w zonie problem ale w Tobie.
Ty z niczym nie walczysz, raczej na chwile obecna szukasz dziury w calym.

Dokladnie siedze i to samo myślę właśnie
Skąd to przyszło dziadostwo

Nie nie szaleje, ani nie zamierzałem, rozmawiam slucham

Edit.
juz chyba wiem wyplata przyszła wink
Żartuje oczywiście, chodź smiac sie tez nie ma z czego smile

14

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Amethis napisał/a:
Jozefina napisał/a:

Amethis noz rece opadowywuja.
Ty sie zmieniasz.  Ona sie zmienia. Byc moze idziecie teraz w troche innym kierunku ale nie szalej jeszcze.
Czyz nie mowia madrzy ludzie minimum rok najlepiej dwa lata trzeba odczekac zanim sie podejmie jakies powazne zmiany w zyciu.
Na moje oko cos Cie marazm i zwatpienie dopadlo. I ze to nie w zonie problem ale w Tobie.
Ty z niczym nie walczysz, raczej na chwile obecna szukasz dziury w calym.

Dokladnie siedze i to samo myślę właśnie
Skąd to przyszło dziadostwo

Nie nie szaleje, ani nie zamierzałem, rozmawiam slucham

Bo za duzo na forum siedzisz, naczytales sie i dziadostwo sie przyczepilo, pozwalasz ludziom na zarzucanie Cie swoimi problemami a to tylko pozywka dla przyczepionego dziadostwa.

Daj spokoj Dabrowskiej i posluchaj czego innego ot chocby https://www.youtube.com/watch?v=WbTuQ4S4jQc
a potem stuknij sie w glowe i idz przytul zone. :-)

15

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Jozefina napisał/a:
Amethis napisał/a:
Jozefina napisał/a:

Amethis noz rece opadowywuja.
Ty sie zmieniasz.  Ona sie zmienia. Byc moze idziecie teraz w troche innym kierunku ale nie szalej jeszcze.
Czyz nie mowia madrzy ludzie minimum rok najlepiej dwa lata trzeba odczekac zanim sie podejmie jakies powazne zmiany w zyciu.
Na moje oko cos Cie marazm i zwatpienie dopadlo. I ze to nie w zonie problem ale w Tobie.
Ty z niczym nie walczysz, raczej na chwile obecna szukasz dziury w calym.

Dokladnie siedze i to samo myślę właśnie
Skąd to przyszło dziadostwo

Nie nie szaleje, ani nie zamierzałem, rozmawiam slucham

Bo za duzo na forum siedzisz, naczytales sie i dziadostwo sie przyczepilo, pozwalasz ludziom na zarzucanie Cie swoimi problemami a to tylko pozywka dla przyczepionego dziadostwa.

Daj spokoj Dabrowskiej i posluchaj czego innego ot chocby https://www.youtube.com/watch?v=WbTuQ4S4jQc
a potem stuknij sie w glowe i idz przytul zone. :-)

Mam nadzieje ze to ten kierunek, chodź powątpiewam sad

16

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Hmm skoro wybrales powatpiewanie to powatpiewaj.  Ale masz jakies konkrety czy to tylko tak ogolnie.?

17 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2016-04-21 23:55:40)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Ocenianie pewnych rzeczy w danym momencie czasem nie ma sensu.
Chyba pewne oceny,wnioski muszą przeleżeć i nabrać mocy.
Teraz wydaje może  ci się ze jesteś wystarczająco silny by dokonać takiej oceny, ale nie zawsze tak będzie.
Trudno tez określić w jaki sposób twój obecny stan wpływa na prawdziwość tej oceny.
Pewne układy mają też sporą bezwładność, ta bezwładność może być dłuższa od czasu  w jakim możesz sprokurować ocenę.

18 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-22 07:43:34)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Jozefina napisał/a:

Hmm skoro wybrales powatpiewanie to powatpiewaj.  Ale masz jakies konkrety czy to tylko tak ogolnie.?

konkrety są, jednak chyba już nie na forum tongue
myślę że ostatnia sytuacja która mnie spotkała z znajomym, właśnie po coś była
dziś będę działał w tym temacie, trzeba trochę życie w swoje rączki wziąść, dorzucić do tej "reklamówki codziennych tobołów"

po prostu nie dorzucać nikomu do plecaka, i nie dawać dorzucać sobie zbednego balastu

jak już zapodajesz muzik, to masz gościa z moich stron bardzo bliskich, oprócz disco-polo słucham wszystko, co coś mi daje tongue
https://www.youtube.com/watch?v=mgWGR-g9mFQ

kwadrad napisał/a:

Ocenianie pewnych rzeczy w danym momencie czasem nie ma sensu.
Chyba pewne oceny,wnioski muszą przeleżeć i nabrać mocy.
Teraz wydaje może  ci się ze jesteś wystarczająco silny by dokonać takiej oceny, ale nie zawsze tak będzie.
Trudno tez określić w jaki sposób twój obecny stan wpływa na prawdziwość tej oceny.
Pewne układy mają też sporą bezwładność, ta bezwładność może być dłuższa od czasu  w jakim możesz sprokurować ocenę.

mam świadomość, tego co piszesz, nie podejmuję działań, staram się by nie wpływało to na moje codzienne życie
straciłem na moment drogowskaz w oddali, zagłębiając się w pierdoły, ciągłe sprzątanie po prostu czasem jest męczące, i odrywa od relaksu smile

silny jestem na tyle na ile mnie sprawdzono, muszę próbować i uważać wink ludzie mówią "staraj się być uważny"

najpiękniejsze jest że człowiek wstaje rano, i jest pozytywnie do życia nastawiony, a wczorajszy dzień, to 24h doświadczeń wink
kartka w zeszycie, jak wiele wiele innych

miłego dzionka

19

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
kwadrad napisał/a:

Chyba pewne oceny,wnioski muszą przeleżeć i nabrać mocy.

znasz to "serce ochocze, chodź ciało słabe"

nie da się być i nie być w jednym miejscu/czasie, ktoś mnie właśnie próbował ściągnąć w dół, podstępem, którego nie wychaczyłem
życie

20

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Witaj Kolego!

Mam dla Ciebie dwie sprawy:     (1) marazm      (2) oszustwo

Zacznijmy od oszustwa. Cedzisz słowa, nie podajesz konkretów. Zdradziła Cię żona? A może czatuje na fejsie? Martwisz się? A może nie zależy jej na seksie jak 20 lat wcześniej?

A teraz marazm... Każdy ma chwile marazmu w małżeństwie. Facetom się wydaje, że źle wybrali żonę, że to zły związek. Potem się rozstają, z kimś nowym związują, a potem znowu rozstają. Być może tak zrobili bo nie chcieli  zdradzić, a jakaś młoda 20-tka im zawróciła w głowie. Być może tak zrobili, bo myśleli, że małżeństwo kolegi jest idealne, że on ma fajną żonę, bo się uśmiechają na wspólnym spotkaniu... -- to nieprawda...  małżeństwo kolegi jest tak samo złe albo tak samo dobre jak każde inne. Trzeba się nauczyć, że warto z kimś żyć a nie samotnie. Trzeba się nauczyć tolerancji. Trzeba się nauczyć, że motylków w brzuchu już nie ma, że się starzejemy, że coraz gorzej wyglądamy... ale mamy siebie, razem idziemy przez życie, nie chcemy się rozejść. I że to skarb mieć kogoś... wiesz... skarbem jest "mieć kogoś NA PEWNO". "Na pewno" to słowa kluczowe. Czy Ty i żona macie siebie "na pewno"? Dałbyś jej nerkę? A ona Tobie? Szanujecie się, czy raczej krzywdzicie wzajemnie?

21 Ostatnio edytowany przez Amethis (2016-04-22 12:39:33)

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Witaj Kolego! big_smile

Gary napisał/a:

Zacznijmy od oszustwa. Cedzisz słowa, nie podajesz konkretów. Zdradziła Cię żona? A może czatuje na fejsie? Martwisz się? A może nie zależy jej na seksie jak 20 lat wcześniej?

come on sad tego typu sprawy rozwiązuje już od pewnego czasu sam smile w zasadzie nie rozwiązuje bo ich nie ma tongue

z drugiej strony oszustwem jest też, mówienie tego co ktoś "chce" usłyszeć, albo mówienie dokładnie w takim zakresie jak ktoś pyta, dopytywanie jak 5 letnie dziecko jest uwłaczające


Gary napisał/a:

A teraz marazm... Każdy ma chwile marazmu w małżeństwie. Facetom się wydaje, że źle wybrali żonę, że to zły związek. Potem się rozstają, z kimś nowym związują, a potem znowu rozstają. Być może tak zrobili bo nie chcieli  zdradzić, a jakaś młoda 20-tka im zawróciła w głowie. Być może tak zrobili, bo myśleli, że małżeństwo kolegi jest idealne, że on ma fajną żonę, bo się uśmiechają na wspólnym spotkaniu... -- to nieprawda...  małżeństwo kolegi jest tak samo złe albo tak samo dobre jak każde inne. Trzeba się nauczyć, że warto z kimś żyć a nie samotnie. Trzeba się nauczyć tolerancji. Trzeba się nauczyć, że motylków w brzuchu już nie ma, że się starzejemy, że coraz gorzej wyglądamy... ale mamy siebie, razem idziemy przez życie, nie chcemy się rozejść. I że to skarb mieć kogoś... wiesz... skarbem jest "mieć kogoś NA PEWNO". "Na pewno" to słowa kluczowe. Czy Ty i żona macie siebie "na pewno"? Dałbyś jej nerkę? A ona Tobie? Szanujecie się, czy raczej krzywdzicie wzajemnie?

"co w moim sercu na dnie, tylko diabeł wie, bo ja też nie wiem, nie" wink

tu nie chodzi, o żonę kolegi, sąsiada, auto kuzyna, wczasy siostry

status małżeństwa to kierunek "mieć kogoś na PEWNO", omijam tu sytuacje "mieć kogoś na PEWNO, w sejfie zamkniętego"
Myk się robi, właśnie ruszyłem coś, co niby było szacunkiem, więc jest krzywda

pewnie marazm to na chwilę obecną strzał w 10-tkę, ten marazm jest u mnie jednak powodowany jest zachowaniem drugiej połowy
nie odbieram tego w kategoriach, coś muszę i mi źle,
to jest bardziej przelewanie z niej na mnie jej, muszenia, jej nie chęci, jako ludzie mamy tendencję do łatwiejszych wyborów

nie sądzę żebym po pierwsze dokonywał jakiegoś wyboru, po prostu rozmyślam,
a na pewno "ból" nie mówi o łatwiejszym wyborze

muszę to przegadać z terapeutą, czy dobrze to odbieram, stąd może cedzenie tutaj


Dzięki Wielkie za posta
pozdr

edit

tak sobie myślę, że marazm pojawia się właśnie w tym momencie gdy za bardzo "odrywam" się od żony
coś w stylu jakby się mnie uczepiła, jakbym ją ciągnął na swoich barkach,
nie rozpatruje tego jako spadaj kobieto, po prostu ja to ja, Ona to ona
ja mam swoje do przejścia, Ona swoje
każdy ma swoje tempo

22

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością

Czytam i najnormalniej w swiecie nie moge zrozumiec o co Ci chodzi. Nawet tytulu nie rozumie bo gdzie tu walka?Raczej chwilowe znudzenie i moze zniechecenie. Cos znowu nie wyszlo i brakuje energi i moze troche ochoty by znowu poprawiac. Zmeczenie Cie dopadlo co? Jakis zal masz do zony ze reaguje nie tak jakbys chcial, moze nie w tym stopniu jakbys chcial jest zachwycona Twoja zmiana, moze ona nie zmienia sie tak jak tego oczekujesz. Ale przeciez to dopiero poczatek drogi.  Kortez ladnie smeci, ale wlasnie smeci. Jak masz chociaz troche obnizony nastroj to posluchasz go jeszcze kilka razy i przyjdzie Ci sie z zalu okrotnego sucha bulka pochlastac. Nie warto. Masz cos innego, zupelnie nie w temacie ale na odtrutke. Z moich okolic https://m.youtube.com/watch?v=W7UQQjBcF18

23

Odp: walka ze sobą samym, czy z miłością
Jozefina napisał/a:

Czytam i najnormalniej w swiecie nie moge zrozumiec o co Ci chodzi. Nawet tytulu nie rozumie bo gdzie tu walka?Raczej chwilowe znudzenie i moze zniechecenie. Cos znowu nie wyszlo i brakuje energi i moze troche ochoty by znowu poprawiac. Zmeczenie Cie dopadlo co? Jakis zal masz do zony ze reaguje nie tak jakbys chcial, moze nie w tym stopniu jakbys chcial jest zachwycona Twoja zmiana, moze ona nie zmienia sie tak jak tego oczekujesz. Ale przeciez to dopiero poczatek drogi.  Kortez ladnie smeci, ale wlasnie smeci. Jak masz chociaz troche obnizony nastroj to posluchasz go jeszcze kilka razy i przyjdzie Ci sie z zalu okrotnego sucha bulka pochlastac. Nie warto. Masz cos innego, zupelnie nie w temacie ale na odtrutke. Z moich okolic https://m.youtube.com/watch?v=W7UQQjBcF18

Oj koleżanko smile
Wiem ze mało konkretów, wiem ze wiesz o co chodzi
Nie chce światła rzucać na żonę, bo problem jest we mnie,
Co tam sobie Ona kreci, teoretuzuje, tlumaczy, to szczerze mówiąc jest jej problem

Czy jaa coś od niej oczekuje, czy nie odpowiada mi jej droga, moze momentami i tak, jednak nie czuje wiekszego wplywu na mnie, szczegolnie jak bije glowa w mur, swej bezradnosci, jednak to jej glowa i jej mur

Przeżyłem kilka miesiecy "szarpaniny" z jej strony,  motania się, jakbym ksiazke czytał
I żyje, żyć będę

Powoli odslania sie przed nia cos nowego, coś co myślę ja juz chwile temu dostrzeglem

Czekam,
jednak na pewne zachowania sobie nie moge pozwolić,
Bo ta toksyka zaczyna zalewać dzieciaki,
To że mnie dziś czy jutro trochę "dupcia" poboli, biore za dobra monetę, z tego bólu zawsze coś dobrego wychodzi, jesli tylko sie go nie boje

A tak naprawde to jest zdrowa wolnosc myśli i słowa, w związku, akceptacja i szacunek do drugiego czlowieka, moze to smiesznie brzmi z ust osoby takiej jak ja

Mam.jednak na tyle mam postrzeganie zmienione, że w tym momencie dostrzegam co sie dzieciakom dzieje, chcąc nie chcac muszę ponad siebie i to wszystko stawać

Zloty srodek jak zwykle pożądany smile

Nie użalam sie bynajmniej wink wymiana poglądów jak najbardziej zbawienna

Moze i smeci gościu, chodź w slowach magia, nie w dźwięku
Pozdr serdecznie

Posty [ 23 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » walka ze sobą samym, czy z miłością

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024