witam wszystkich. temat wiele mówi - próbuję wydostać się z bagna w jakim utknęłam. mam/miałam faceta u którego mieszkałam. związek 3-letni, zupełnie uzależniłam się od niego, ponieważ żyłam w jego mieszkaniu i też na jego rękę. rodzinę mam bardzo daleko stąd, więc nie dają mi ciągłego wsparcia. wszystko wygląda fajnie? do czasu - nasz związek jest bardzo toksyczny, wiadomo co to znaczy. używa wobec mnie przemocy psychicznej i fizycznej, bardzo często. manipuluje mną, szantażuje a na dodatek umawia się z innymi kobietami. i pije... niestety. wydaje sie, że utknęłam w bagnie, byłam bardzo zdesperowana tą psychiczną nagonką, zmusiłam się do wielu przykrych rzeczy by zabić w sobie ból a i mieć za co żyć.
dałam ogłoszenie. odezwał się starszy niepełnosprawny mężczyzna - ok. 60 lat. powiedział że szuka "opiekunki", która zamieszka u niego (ale będzie miała w dzień wolną rękę - dla mnie to jest w sam raz, bo się uczę), a podstawowym warunkiem jest bycie po zmroku. chce żeby ktoś z nim mieszkał, bo jest zupełnie sam, porusza się na wózku, jest po wylewie. ponoć nie ma rodziny, żadnych bliskich. przychodzi do niego pielęgniarka. wszystko fajnie - będzie mi opłacał rachunki, będę mieszkała u niego za darmo + dostanę ok. 4000 tys. na miesiąc. będę miała pokój, internet, telewizję. nie będę musiała się nim specjlalnie zajmować - tzn. odpada bym go myła i robiła to co zwykle robi pielęgniarka... na to miejsce wchodzi za to kontekst seksualny. chce abym czasem dała mu się dotknąć, żebym pokazała się naga, tzn w samej koszulce tylko i pochodziła po jego pokoju. wyklucza jakiekolwiek stosunki seksualne czy obsługę jego członka.
ale chce abym była czasem naga... powiedział też, że mógłby mi przepisać mieszkanie, co oczywiście nie jest warunkiem.
nie wiem co o tym myśleć. może to nie jest takie straszne? zdecydowałam się na to, ale boję się bardzo. jestem młodą kobietą, niebrzydką, kulturalną
a mój obecny facet ma na mnie zupełnie wywalone. w ogóle się mną nie interesuje i mocno mnie krzywdzi. ale dalej nie wiem, czy sobie bez niego poradzę. tak bardzo się boję zostawić znane sobie bagno...
do rodziny nie ma sensu się zwracać, ich przy mnie nie ma i niewiele mogą zrobić.
(ten człowiek mieszka niedaleko centrum miasta, blisko metra, na dużym osiedlu, zadbanym)
powiedzcie co o tym sądzicie, przełamać strach?
a jeśli jest jakimś sutenerem? odda mnie obcym mężczyznom?
a jak się nie zdecyduję, to mam się wyniszczać psychicznie przy tym obecnym frajerze?
może zaufać? może nic się nie stanie? jakie środki ostrożności zachować? słyszeliście o takich przypadkach?
doradźcie, ale błagam, nie bądźcie złośliwi i cyniczni.
naprawdę jestem w dołku.