Hej
Może miał ktoś z Was podobny problem. Chodzi mi o nienormalnie zachowanie moich rodziców, a szczególnie mamy. Od najmłodszych lat bardzo dużo ode mnie wymagali, zawsze miałam czerwony pasek, byłam bardzo chwalona za zachowanie, zawsze starałam sie im przypodobac i jednoczyśnie tragicznie bałam się ich reakcji gdy coś mi nie wyszło do końca tak jak powinno. Jak wychodziłam z domu z koleżankami to czułam się winna, że im nie pomagam w tym czasie, aby jechać na mecz musiałam się kłócić bo mnie nie chcieli nigdzie puszczać. Jestem sporo starsza od rodzeństwa. Mam siostrę i najmłodszego brata, który mimo że co chwilę powoduje jakieś afery w szkole i nie tylko, kłamie i odnosi sie wulgarnie do nich jest ich ukochanym syneczkiem, na którego złego słowa nie można powiedzieć. Od niego i od siostry nie wymagają tyle co ode mnie i nie krytykują AŻ TAK jak mnie, dosłownie za wszystko, po kilka razy, jakby juz nie mieli do czego sie przyczepić. Ogólnie to poza krytyką i problemami to nie rozmawiamy na żaden temat, oni nawet nie wiedzą co się u mnie dzieje. Nie mówię im, bo chcę swoje życie układać po swojemu, odizolować sie od nich chociaż psychicznie. Jestem studentką 4 roku. Mieszkam w mieszkaniu kupionym pzez rodziców, w innym mieście. Mój kierunek za bardzo nie pozwala mi znaleźć pracy (oni tego nie rozumieją mimo, że sami pracują w tej samej branży). Nie potrafię już nawet z nimi rozmawiać, nie mają za grosz skruchy. Zawsze jak przyjezdzam do domu, po ok. 4 dniach nie dam rady juz wytrzymać, płaczę i marzę o powrocie na studia. Mam zaniżoną samoocenę, co przekłada się nie tylko na kontakty ze znajomymi ale również na wizję przyszłej pracy, którą napawa mnie po prostu przerażeniem. Są w mojej rodzinie osoby, które dostrzegaja to, co się dzieję. Jedyne co mi radzą to wyprowadzić się i stworzyć z moich chłopakiem szczęśliwą, niezależną rodzinę. Może ktoś z Was przeżywał coś tego typu i mógłby sie wypowiedzieć jak to u niego wyglądało? Może udało się coś wskurać? Ja już nie wiem jak z nimi rozmawiać, ostatnio od taty słyszałam że będę złym pracownikiem, że nic ze mnie nie będzie i że sobie nie poradzę w życiu. Po czym zwróciłam mu uwagę, że dziecku nie powinno sie mówić takich rzeczy i na jakiej podstawie on tak może twierdzić to on na to: A POWIEDZIAŁEM NIEPRAWDĘ?! i zaczął się wykład udawadniający słuszność jego teorii...
2 2016-03-29 11:18:54 Ostatnio edytowany przez zaklopotana123451 (2016-03-29 11:25:41)
Witaj. Bardzo Ci współczuję, bo dobrze Cię rozumiem. Przede wszystkim współczuję takich rodziców, bo nie powinni się tak zachowywać. I masz rację są toksyczni. Zatruwają Cię od środka. I dobrze radzą Ci osoby, że musisz się usamodzielnić i oddzielić fizycznie i psychicznie od nich. Czy te mieszkanie jest przepisane na Ciebie, czy rodzice są właścicielami i oni o wszystkim decydują? Jeśli tak jest, to może się tak zdarzyć, że będą Cię szantażować tym mieszkaniem i tak naprawdę nigdy nie uniezależnisz się od nich. Nie mówię, żebyś coś zmieniała od razu, ale myśl powoli o przyszłości. Tak, byś Ty czuła się najlepiej. Zastanawiają mnie również Twoje studia. Czy to była Twoja decyzja, by studiować ten kierunek? Czy rodzice nie namawiali Cię do tego, byś pracowała w takiej samej branży co oni?
Powiem Ci coś ważnego. Nie naprawisz swoich rodziców. Jeśli Wasze stosunki przez dłuższy czas są złe, to nic się tutaj nie zmieni. Musisz zaakceptować to, że masz takich rodziców i zacząć żyć swoim własnym życiem, bez rodziców. Ty sama możesz stworzyć wspaniałą, kochającą się rodzinę. Jednak musisz uświadomić sobie błędy rodziców, żeby nie popełnić ich w przyszłości. Musisz zastanowić się, co było dobre, a co złe. Wtedy stworzysz prawdziwą, dobrą rodzinę.
Trzymam za Ciebie kciuki
Dziękuję zakłopotana za odpowiedź Jeżeli chodzi o mieszkanie to jest to ich własność, nie jest przepisane na mnie, oni twierdzą, że mogą wpadać do mnie, kiedy im się podoba i nocować w "moim" pokoju bez uprzedzenia mnie i współlokatorów o tym. A jeśli chodzi o studia, to była to moja decyzja, oni woleli żebym co innego studiowała.
Chciałabym mieć z nimi normalny kontakt, chciałabym aby przestali traktować mnie jak wroga. No ale ta sytuacja ciągnie się od 2 lat (bo od tego czasu dopiero zaczęłam dostrzegać ich zachowanie i chociaż trochę im się stawiać, wcześniej myślałam że to normalne i że ja jestem winna), więc nie zapowiada się raczej na super zmiany. Jak na razie jest coraz gorzej.
Bardzo dobrze, że zauważasz to, że nie jest to normalna sytuacja i że próbujesz stawiać na swoim. Im więcej tak będziesz działać z konsekwencją, to rodzice zobaczą, że masz swoje granice, których nie wolno im przekraczać. Jeśli przyjeżdżają do mieszkania bez żadnego uprzedzenia, to jest to wielkie chamstwo z ich strony. Nawet nie chcę myśleć o tym, jak wtedy czują się współlokatorzy. To dobrze, że wybrałaś takie studia, które sama chciałaś.
To normalne, że dziecko (obojętnie ile ma lat) chciałoby mieć dobre stosunki ze swoimi rodzicami, ale niestety nie w każdej rodzinie tak jest i trzeba mimo wszystko to zaakceptować. Jeśli jest coraz gorzej, to zastanów się co możesz zrobić, żeby raz na zawsze uniezależnić się od rodziców. Wtedy będziesz ich odwiedzać wtedy, kiedy Ty będziesz chciała i nie będą mieć żadnej kontroli nad Tobą. Poczujesz wielką różnicę.
Zgadzam się z poprzedniczkami : powinnaś dążyć do jak najszybszego usamodzielnienia. U mnie relacje poprawiły się dopiero kiedy założyłam własną rodzinę. Nagle chcieli być moimi przyjaciółmi, widywać się z wnukami, generalnie uczestniczyć w naszym życiu. Ale ja wtedy powiedziałam nie.. Nie zapraszalam ich, ignorowalam dobre rady. Jak musiałam coś z mezem załatwić prosiłam opiekunkę. Wtedy się ockneli. Była długa rozmowa i trochę się te relacje wyprostowaly.