Chciałabym zapytać doświadczone w mieszkaniu z partnerem Forumowiczki, co można zrobić, by po zamieszkaniu ze sobą partnerska miłość nie osłabła. Istnieją jakieś ogólne zasady poza: miej własne życie, daj mu mieć własne życie, miej własne pieniądze, nie bądź służącą?
Zaznaczę, że ja nie tyle mieszkam, co pomieszkuję z facetem, więc zawsze mam ten wentyl bezpieczeństwa w postaci własnego mieszkania. Ale planujemy w ciągu pół roku do roku zamieszkać razem na 100%, więc twoje pytanie jest mi bardzo bliskie.
Uważam, że te sprawy, które wymieniasz są bardzo istotne. Ja od siebie dodam - ustal jasne zasady, nieporozumienia wyjaśniaj nim narosną do gigantycznych rozmiarów i nie oczekuj, że facet się czegokolwiek domyśli, bo ludzie nie są jasnowidzami ani telepatami Wyrozumiałość wobec drobnych nawyków (chyba, że bardzo ci przeszkadzają) też jest wskazana.
A co zrobić w sytuacji, gdy kobieta stara się trzymać zasad, a facet jest wiecznie niezadowolony, zdenerwowany, że kobieta ma tyle przedmiotów i to głównie on chce ustalać zasady, często absurdalne?
Dodalabym jeszcze : nie pozwólcie sobie zgubić Was w codzienności. Zaplanujcie czas tylko dla siebie. Na randki. Na wspólne kolacje, bez telewizji czy smartfona.
Starajcie się zawsze zauważać wysiłki drugiej strony. Nawet jeśli są codzienne, bo łatwo zapomnieć o przysłowiowej codziennej herbacie zrobionej co rano i tak samo łatwo zauważyć, że on dzisiaj coś powiedział nie tak. Łatwiej nam zauważyć negatywne incydenty niż codzienne pozytywy, a z tego bierze się duża ilość kłótni, wzajemnego wypominania itp.
Nie daj z siebie zrobić służącej, to na pewno, ale też nie bój się mu czasem pomóc lub wręcz zrobić za niego.
wiecznie niezadowolony, zdenerwowany, że kobieta ma tyle przedmiotów i to głównie on chce ustalać zasady, często absurdalne?
Tzn? Podaj przykład
6 2016-03-16 13:38:02 Ostatnio edytowany przez kareninka (2016-03-16 14:09:24)
kareninka napisał/a:wiecznie niezadowolony, zdenerwowany, że kobieta ma tyle przedmiotów i to głównie on chce ustalać zasady, często absurdalne?
Tzn? Podaj przykład
Na przykład wnerwia go to, że cała półka jest zawalona kosmetykami, wkurza się, gdy przychodzi z pracy po południu i widzi, że kobieta nadal leży w łóżku, wnerwia się o to, że kobieta potrąciła niechcący krzesło i ono się przewróciło (i kobieta zaraz je postawiła na nogi). Takie różne pierdoły. Jak dla mnie to dziwne jest. On tłumaczy, że to przez to, że za szybko razem zamieszkali, a sytuacja tego wymagała. Oczywiście nie jest tak, że to jedna wielka sknera. Jest też czuły i kochany, dba, poświęca się, ale wielką niewiadomą jest to, jak poskromić te jego humory i pretensje o nic.
A to o tym facecie mówisz, z którym masz zamieszkać?
Generalne też bym się pewnie wkurzyła gdybym wróciła z pracy a mój partner by leżał w łóżku a śmieci by się wysypywały z kosza. Co do reszty porażka. Myślę, że po kilku takich sytuacjach bym wybuchnęła. Skoro to jest wasze mieszkanie i oboje za nie płacicie to masz prawo zajmować półkę. Co do krzesła to raczej choleryk, a nie wspólne mieszkanie.
Skoro to jest wasze mieszkanie i oboje za nie płacicie to masz prawo zajmować półkę.
On teoretycznie też, nie może bo wszystko musi być na wierzchu
Najwazniejsza zasada jest nie przejmowac negatywnych emocji osoby, z ktora sie mieszka.
Facet sie wkurzyl, bo przewrocilas krzeslo? I co z tego? Przejdzie mu.
A to o tym facecie mówisz, z którym masz zamieszkać?
Nie, o koleżanki, bo mi się żali, a ja jedyne, co potrafię poradzić to trochę się stawiać, nie przejmować się i rozmawiać. Chociaż nie ukrywam, że pociągnęłam ten temat tak na wszelki wypadek, zeby się nauczyć czegoś od doświadczonych osób, w razie jakby i u mnie zaczęły się wojny "o podniesioną klapę".
Allama, bardzo słuszne uwagi. I niełatwe do wprowadzenia w życie Ale zdecydowanie warte wysiłku.
Kareninka, nieciekawą sytuację przedstawiasz. Kosmetyków masz ile masz - czy on nigdy ich nie widział, zanim zamieszkaliście razem? Nigdy wcześniej z kobietą nie mieszkał? Jeśli tak, to jestem w stanie jakoś to zrozumieć - choć oczywiście należy prędko wyprowadzić go z błędnych wyobrażeń. Jeśli on jest minimalistą spod znaku mydła, szczoteczki do zębów i maszynki do golenia, to spoko, ale nie ma co liczyć, że ty przejmiesz te nawyki. (To jest to szanowanie cudzych przyzwyczajeń - on powinien szanować twoje, ty mu przecież braku kremu pod oczy nie wypominasz).
Krzesło to już całkiem przegięcie. Ja rozumiem, że byś mu coś ważnego stłukła czy przestawiła, ale krzesłu ten wypadek krzywdy chyba nie zrobił?
Co do leżenia w łóżku do południa - zdarza mi się, więc rozumiem. Podobnie jak lilianna90, byłabym zła (i rozumiała złość), gdy jedna osoba wraca zmęczona z pracy, druga się byczy w łóżku, a w mieszkaniu jest robota do zrobienia. Rozumiałabym też w pewnym stopniu, jeśli mieszkanie malutkie i rozwalone łóżko zajmuje jego sporą część, że ktoś nie ma ochoty wracać do takiego barłogu. Ale w każdym innym przypadku "Dzień Pidżamy" raz na jakiś czas końcem świata nie jest.
lilianna90 napisał/a:Skoro to jest wasze mieszkanie i oboje za nie płacicie to masz prawo zajmować półkę.
On teoretycznie też, nie może bo wszystko musi być na wierzchu
Inna sytuacja, gdy na jego sprzęty miejsca nie ma (bo to nie jest ok.), a inna, gdy jemu miejsca starcza, ale po prostu uważa, że dziewczyna ma rzeczy "za dużo" (bo to też nie jest ok. tylko w drugą stronę).
Mieszkałam z dwoma chłopakami, tak więc ze swojego doświadczenia radzę- od samego początku ustalić, jak dzielicie się sprzątaniem. Kto, gdzie, kiedy, jak, co ile. Dobrze tez od razu ustalić, jak będziecie się rozliczać za zakupy do domu. U mnie to był problem nr 1, większych w zasadzie nie było.
Allama, bardzo słuszne uwagi. I niełatwe do wprowadzenia w życie
Czy ja wiem. .. wymaga to trochę wysiłku, ale też miłość drugiej osoby nie jest bezwarunkowa. Jeśli się o nią nie dba i nie pracuje nad związkiem to znika.
Można sobie łby pourywac za nieopuszczona klapę czy kosmetyki porozwalane po całym domu. Pytanie czy warto, bo może lepiej ten czas i wysiłek poświęcić na miłe spędzenie czasu razem. To jest to co buduje.
.... miej własne życie, daj mu mieć własne życie, miej własne pieniądze, nie bądź służącą?
Tak, Tak, Tak, NIEEEE!
Nieprawdą jest "nie być służącą".
Jedna dziewczyna myśli, że jak mu będzie robić kolacyjki, to on to doceni. Nie doceni.
Druga dziewczyna myśli, że jak jemu spadnie ręcznik na podłogę, to tego ręcznika nie podniesie, bo nie będzie służącą. Nieprawda -- wcale jej wartość, poczucie wartości w związku, przez to nie wzrośnie.
Bycie lub nie bycie służącą to kwestia własnego poczucia wartości. To co ona o sobie myśli.
Jak dziewczyna ma niskie poczucie, to jak mu nie zrobi kolacyjki, to wpada w zły nastrój, bo czuje się źle, jakby to był jej obowiązek, jakby on miał przez to stracić do niej szacunek. Tak jej się wydaje.
Z kolei jak dziewczyna ma wysokie poczucie własnej wartości, to jak podniesie ręczki z podłogi, to jej wartość nie spadnie.
Przeczytaj "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy".
kareninka napisał/a:.... miej własne życie, daj mu mieć własne życie, miej własne pieniądze, nie bądź służącą?
Tak, Tak, Tak, NIEEEE!
Nieprawdą jest "nie być służącą".
Jedna dziewczyna myśli, że jak mu będzie robić kolacyjki, to on to doceni. Nie doceni.
Druga dziewczyna myśli, że jak jemu spadnie ręcznik na podłogę, to tego ręcznika nie podniesie, bo nie będzie służącą. Nieprawda -- wcale jej wartość, poczucie wartości w związku, przez to nie wzrośnie.Bycie lub nie bycie służącą to kwestia własnego poczucia wartości. To co ona o sobie myśli.
Jak dziewczyna ma niskie poczucie, to jak mu nie zrobi kolacyjki, to wpada w zły nastrój, bo czuje się źle, jakby to był jej obowiązek, jakby on miał przez to stracić do niej szacunek. Tak jej się wydaje.
Z kolei jak dziewczyna ma wysokie poczucie własnej wartości, to jak podniesie ręczki z podłogi, to jej wartość nie spadnie.
Przeczytaj "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy".
Jak Ty swoją wiedzę czerpiesz z tej książki, to bardzo dziękuję za rady. Ona jest dobra dla rozrywki, chwilowego poczucia siły, poprawienia sb humoru, ale z realnym życiem ma mało wspólnego. To jest tylko instrukcja jak grać określony typ człowieka i co można dzięki temu osiągnąć.
W dodatku źle zinterpretowałeś moje słowa.
Chodziło mi o służącą, która sprząta, gotuje, pierze, wszystko pod nosek podstawia swojemu mężczyźnie podczas gdy on nie robi nic, a nawet śmie grymasić.
Dobry temat gdyż boję się tego jak ognia.Mieszkałam,tylko z moim mężem nie miałam zqdnych problemów komunikacyjnych ale teraz po 6 latach mieszkania samej myśl o zamieszkania z facetem wpędza mnie w czarną rozpacz i wpadam dosłownie w histerie choć nie pokazuje tego po sobie mojemu partnerowi. Jak narazie to tylko prawie rok ale ten temat i wola wspólnego zamieszkania wyjdzie.Boję się że wspólne mieszkanie razem wszystko popsuje mimo iż wiem ze to jedyny sposób by zbudować związek.
Bycie lub nie bycie służącą to kwestia własnego poczucia wartości. To co ona o sobie myśli.
Jak dziewczyna ma niskie poczucie, to jak mu nie zrobi kolacyjki, to wpada w zły nastrój, bo czuje się źle, jakby to był jej obowiązek, jakby on miał przez to stracić do niej szacunek. Tak jej się wydaje.
Z kolei jak dziewczyna ma wysokie poczucie własnej wartości, to jak podniesie ręczki z podłogi, to jej wartość nie spadnie.
Ot święta prawda Gary. Nie czytałam książki fakt faktem ale nic mi się nie stanie jeśli zamiast suszyć M łeb, podniose ręcznik. Inna sprawa, że jeśli będzie się mną wyslugiwal to swoje usłyszy
Gary, tylko że to, o czym ty piszesz za służenie uzna raczej dziewczyna przewrażliwiona, a nie rozsądna. Dla normalnej kobiety bez emancypacyjnej obsesji podniesienie ręcznika raz na jakiś czas, bo akurat upadł, to nie problem. Podobnie zrobienie lub niezrobienie kolacji nie jest wielkim dylematem z gatunku "doceni czy nie" - większość ludzi robi kolację do jedzenia a nie do docenienia
Natomiast jeśli oboje ludzie w związku mają pozadomowe obowiązki, a potem jedno gotuje obiadki, taszczy siaty z zakupami, podłogi froteruje i gary zmywa - a drugie z wywalonymi nogami siedzi na kanapie - to jak to nazwać jak nie służbą?
Allama, jasne, że miłość nie jest bezwarunkowa. Z moim facetem nie jestem jeszcze na etapie, kiedy wspólne spędzanie czasu bez towarzystwa telefonu czy telewizora byłoby wyzwaniem. No i oboje jesteśmy gadułami, więc tematów do rozmów nam nie brakuje - a i bez gadania umiemy sobie przyjemnie czas zorganizować. Ale wiem też, że z czasem ludzie potrafią się do siebie przyzwyczaić, uznać obecność tej drugiej osoby za oczywistą i poświęcać jej coraz mniej uwagi. Tak jak piszesz, czasem można się zgubić w codzienności, nawet bez wojny domowej o klapę od sedesu. Sprawić by przez lata związek i partner nam nie spowszedniał to jest pewne wyzwanie.
Natomiast jeśli oboje ludzie w związku mają pozadomowe obowiązki, a potem jedno gotuje obiadki, taszczy siaty z zakupami, podłogi froteruje i gary zmywa - a drugie z wywalonymi nogami siedzi na kanapie - to jak to nazwać jak nie służbą?
To co Gary napisał ją rozumiem tak, że trzeba gdzieś znaleźć rozsądny środek. Z tego co obserwuję ludzie często mają odchylki w drugą stronę. Dzielimy się naobowiązkami i ja palcem przy twoich nie rusze, choćbym padł. To też nie jest zdrowe.
Natomiast jeśli oboje ludzie w związku mają pozadomowe obowiązki, a potem jedno gotuje obiadki, taszczy siaty z zakupami, podłogi froteruje i gary zmywa - a drugie z wywalonymi nogami siedzi na kanapie - to jak to nazwać jak nie służbą?
To co Gary napisał ją rozumiem tak, że trzeba gdzieś znaleźć rozsądny środek. Z tego co obserwuję ludzie często mają odchylki w drugą stronę. Dzielimy się naobowiązkami i ja palcem przy twoich nie rusze, choćbym padł. To też nie jest zdrowe.
Oczywiście, że to nie jest zdrowe. Akurat ja i mój facet mamy dość specyficzne rozkłady dnia - ja czasem jestem cały dzień poza domem, a czasem mam wolne, on z kolei pracuje głównie z domu, co nie znaczy, że ma więcej czasu na obowiązki. Potrafi tak się przyspawać do komputera, że jedzenie mu trzeba pod nos podstawić a potem brudne talerze schować do zmywarki. Jak dołożyć do tego chorobę, sesję (u mnie egzaminacyjną u niego nagraniową) czy jakieś wypadki losowe, to nie ma takiej opcji żeby się sztywno trzymać przydzielonych obowiązków. Ważne żeby to działało na zasadach wzajemności - mi bardzo miło i wygodnie było, jak w czasie egzaminów nie musiałam się martwić gotowaniem, ale sama też nie mam problemu by sprzątnąć łazienkę jak trzeba, a mój facet akurat po uszy w pracy.