Witam,
Jestem w zwiazku 1.5 roku, mam 27 lat. To moj pierwszy powazny zwiazek (wcześniej byly znajomosci, ale to nic powaznego) i sa dni kiedy jestem szczesliwa i zakochana, a czasami, albo nawet czesto pojawiaja sie te meczace mysli, czy to to?? Zwiazek mamy fajny, facet kocgajacy i dbajacy i ja rowniez o niego dbam i mysle, ze go kocham, ale ciezko mi przeskoczyc pewne sytuacje, co sprawia chyba, ze powstaje ten dyskomfort. Mam kilka punktów, ktore gdzies tam kolacza mi sie w glowie i tak:
1) bardzo dlugo spedzalismy czas tylko we dwoje, gdzie od poczatku z tym walczylam, bo czulam, ze idzie to w zlym kierunku. Taki hermetyczny zwiazek mnie meczyl, czulam sie odcieta od swiata, z czasem mi przeszlo, a on sie otworzyl, ale wciaz np nie wychodzimy z ludzmi na piwo, nie bawimy sie jak przystalo na mlodych
2)brakuje mu troche spontanicznosci, luzu
Czasami czuje, ze jesli chodzi o towarzyska strone zycia, to gdzies tam iagne go za soba i musze powiedziec, ze czasami czuje sie tym zmeczona.
To sprawia, ze nie czuje z nim tej jednosci i pojawiaja sie watpliwosci, bo nie czuje, ze moge z nim wszystko. Nie wim, czy to prawidlowe obciazc tak ukochana osobe, ze moge z nia wszystko, ale jak np kocham podrozowac, to chcialabymm zeby i on to lubil, a nie, zebym musiala go wyciagac, 2 x w miesiacu wyjscie na piwo ze znajomymi tez byloby mile, czy spontaniczne odwiedzenie kogos.
Moze problemy troche z dupy, bo glownie skupiaja sie na braku zaznania odrobimy szalenstwa, ale jak to jest u ludzi, czy wy ze swoimi mozecie wszystko i moglby nikt inny nie istniec? Czy sa dziedziny, w ktorych jest Wam po prostu nie po drodze, le akceptujecie to?
I w koncu, czy takie watpliwosci sa normalne?