Witam,
Pomimo, że kobietą nie jestem, to forum wydaję mi się jednym z lepszych. Drogie Panie liczę na Wasze słowa mądrości, ale jak odezwie się jakiś Pan to też nie będę miał nic przeciwko
Chciałbym, żeby ktoś mi jakoś doradził, bo już nie radzę sobie z samotnością. Już na wstępie powiem, że jestem typem perfekcjonisty i do tego nieśmiały. Wydaje mi się, że to są dwa główne źródła moich problemów. W tym roku skończę 21 lat, aktualnie studiuje zaocznie informatykę i czasami jak jest jakaś okazja, to dorabiam sobie przy tworzeniu stron internetowych itp. Poza tym, to tak naprawdę nic nie robię, nie spotykam się z nikim, prawie w ogóle nie rozmawiam ze znajomymi, czy rodziną. Samotność powoli mnie wykańcza, brakuje mi kogoś z kim mógłbym porozmawiać, przyjaciół. Dziewczyny, z którą mógłbym spędzać radosne chwilę, przytulić, doświadczyć miłości. Tak naprawdę to gdyby nie rodzina, to całe życie spędziłbym chyba w samotności. Najgorsze, że nawet z bliskimi coraz rzadziej przebywam, czuję, że trwonię najlepszy okres własnego życia siedząc przed komputerem, czytając książki, czy oglądając seriale. Nie wiem czy się śmiać, czy płakać ale patrząc w przeszłość to nigdy nie miałem przyjaciół, nie wspominając już o drugiej połówce. Dla niektórych może się to wydawać nierealne, ale niestety taka jest prawda, przez całe życie otaczali mnie tylko znajomi, nie wiem czemu ale nie potrafię z nikim nawiązać jakichś bliższych relacji. Kiedyś na pewno było lepiej kiedy mieszkałem w mieście, jednak od czasów gimnazjum mieszkam na wsi i wolny czas spędzałem oczywiście, w domu przed kompem grając w jakieś gry, żeby było śmieszniej to powiem, że nawet w grach wolałem zawsze grać solo, niż w grupie. Próbowałem już wielu rzeczy, żeby nie być takim odludkiem, czytałem książki o samorozwoju, oglądałem filmy motywujące, przeglądałem fora szukając jakiegoś rozwiązania. Jednak sama teoria mi nic nie daję, ta nieśmiałość i strach przed porażką mnie dobijają, wiele dziewczyn mi uciekło z przed nosa, zdawałem sobie nawet sprawę, że niektórym się podobam, ale bałem się zagadać ( jakby nie patrzeć jest to strasznie żałosne ). Rok temu z nadzieją, że wpłynie to jakoś na moją psychikę, zacząłem ćwiczyć i teraz jestem dosyć dobrze zbudowany, ale mam wrażenie, że nic się nie zmieniło… Coraz bardziej jestem załamany. Odnoszę wrażanie, że całe życie spędzę w samotności.