Cześć,
Dziewczyny, proszę was o radę. Od dłuższego czasu biję się z myślami i nie potrafię racjonalnie myśleć. Stałam się ofiarą konfliktu na linii serce-rozum.
Mam 23 lata i pół roku temu zakończyłam związek, który trwał 3,5 roku. Przez 3 lata mieszkaliśmy razem i robiliśmy razem praktycznie wszystko. Niestety konflikty i nieporozumienia narastały między nami coraz bardziej, dodatkowo mój chłopak był zazdrosny o to, że dostałam dobrą pracę. Zdecydował o podjęciu kolejnych studiów w innym mieście. Ja w pracy poznałam chłopaka, który mi się spodobał. Wiedziałam, że między nami było coraz gorzej, rozmowy nie przynosiły żadnych skutków, ciągle tylko łzy i krzyki. Podjęłam decyzję o rozstaniu. I ta decyzja była dobra.
Zaczęłam spotykać się z tym kolegą z pracy. Bardzo dobrze nam się rozmawiało, dogadywaliśmy się znakomicie. Miałam obawy co do przyszłości tego związku, które wyjaśnię za chwilę. Raz po 3 tygodniach od pierwszego spotkania powiedziałam mu, że nic z tego. Drugi raz zrobiłam to po miesiącu, kiedy na pulpicie jego komputera znalazłam plik zatytuowany "pozew". Uwierzcie, że nie jestem typem dziewczyny "szpiegującej", po prostu pierwsze o czym pomyślałam, to jakieś problemy z prawem...
Okazało się, że mój wybranek był żonaty. Nigdy nie wspomniał o tym choćby słowem. Nie wyobrażacie sobie nawet, jak się wtedy czułam.
Zapytałam go o to i potwierdził swój rozwód (on był powodem). Wyszłam z jego domu i zagrzebałam się w łóżku. Płakałam i nie wiedziałam co dalej.
Serce jednak jest głuche na argumenty rozumu i wróciło do niego. Postanowiłam go nie przekreślać. Chciałam spróbować jeszcze raz, a prawda jest taka, że już wtedy byłam obłędnie zakochana.
W ten sposób nasz związek ciągnął się dalej. Niestety problemy nie zniknęły... Co jakiś czas wraca do mnie widmo tego kłamstwa / zatajenia / nieszczerości (zwał jak zwał...) Targają mną sprzeczne emocje. Rozmawialiśmy na ten temat wiele razy. Przeprosił mnie i wyjaśniał, że nie był gotowy o tym mówić i zwyczajnie się bał. I choć jestem w stanie zrozumieć go jako człowiek, to nie rozumiem go jako partnerka. W moim odczuciu szczerość jest fundamentalną sprawą w każdym związku.
Spójrzmy teraz na to z innej strony. On jest dla mnie cudowny i gdyby mógł, całymi dniami nosiłby mnie na rękach. Jestem jego oczkiem w głowie i przyznam, że nigdy żaden facet nie traktował mnie tak wspaniale. Jest dobry, dobrze wychowany, mało pije, nigdy nie podniósłby na kobietę ręki, nie zdradziłby. Jest naprawdę porządnym facetem i widzę, że naprawdę mu na mnie zależy.
Na czym polega więc mój problem? Dlaczego nie potrafię mu wybaczyć? Czuję się coraz gorzej, ciągle płaczę, jestem między młotem a kowadłem...